Martyna Maczulis | Potknięcia zawsze mnie motywują

Martyna Maczulis Elite Beauty|Martyna Maczulis Elite Beauty|Martyna Maczulis Elite Beauty|Martyna Maczulis Elite Beauty|

Konkretna, z poczuciem humoru i mająca smykałkę do prowadzenia biznesu. Pomysłowa i lojalna. Nie poddaje się, nie zraża porażkami, dąży do wyznaczonego celu. Mogłaby prowadzić warsztaty motywujące, dzięki wyznawanym wartościom i cechom charakteru. Wszystko przed nią… Aktualnie jest właścicielką Elite Beauty, a we wrześniu otwiera swój nowy biznes. Jaki? Dowiedzcie się sami…

Podczas rozmowy z Alicją Kulbicką (red. naczelną „Poznańskiego Prestiżu”) mówiłaś, że nowa, większa lokalizacja Elite Beauty – to dopiero początek. Zmieniłaś salon na większy metraż w rozwijającej się pandemii. Teraz przy najwyższym, od 20 lat, kursie dolara, wysokim euro, niskiej złotówce i dławiąco wysokiej inflacji masz kolejny pomysł na biznes. Jak to się robi?

MARTYNA MACZULIS: Pomysłów na biznes to ja mam wiele, ten obecnie realizowany jest jednym z… (śmiech) Nie każdy jednak okazuje się strzałem w dziesiątkę. Życie wszystko weryfikuje. Półtora miesiąca temu poleciałam do Hiszpanii, do Marbelli, z zamysłem otwarcia tam salonu piękności, ale w związku z przeróżnymi komplikacjami i utrudnieniami zdecydowałam się zainwestować finanse znów w Polsce. Podczas spędzonych nad Morzem Śródziemnym dwóch tygodni zrobiłam dokładny research i doszłam do wniosku, co jest bardziej opłacalne. Wynajem lokalu, nowa inwestycja, konkurencja na hiszpańskim rynku – wszystko przeanalizowałam.

Martyna Maczulis Elite Beauty

Wyjawisz tajemnicę cóż to za biznes?

Balijskie spa, stricte z pracownikami z Balii.

Skąd taki pomysł? Co cię zainspirowało?

Przebywając w Marbelli, odwiedzałam przeróżne salony urody i relaksujące spa. Dotarłam w ten sposób do ciekawego i oryginalnego miejsca, jakim jest balijskie spa, gdzie masowały Balijki. Pomyślałam, że poznański rynek beauty obfituje głównie w tajskie masaże, a o balijskich technikach służących odprężeniu nie słyszałam. Sama doświadczyłam wówczas cudownego relaksu dzięki balijskim metodom, orientalnym masażom. I oczarowana szybko doszłam do wniosku, dlaczego by nie spróbować.

Nawiązałaś nowe relacje?

Poznałam tam wspaniałych ludzi – bo jak zawsze podkreślam, mam szczęście do ludzi. Spotkałam naszą rodaczkę, a także kobietę z Ukrainy. Obie przemiłe, wykwalifikowane, specjalistki w branży beauty pracujące w luksusowych i prestiżowych salonach w Marbelli. Zaprosiłam je na obiad, długo rozmawiałyśmy. Ja dużo pytań zadawałam, (śmiech) a one odpowiadały i wprowadzały mnie w lokalne niuanse.Wszystko nie jest takie kolorowe, na jakie wygląda na początku…

Dlaczego jednak Marbella odpadła z listy Twoich pomysłów?

Bo czas i moment nie ten. Jakbym załatwiła wszystkie kwestie formalne, cały szereg dokumentacji i pozwoleń, to otwarcie wypadłoby już po sezonie, może na jesień. Trzeba tam otwierać biznes w sezonie, aby klienci korzystali już z usług kosmetycznych w czasie wakacji. Zrozumiałam, że zanim wkroczę na rynek międzynarodowy (bo to nie znaczy, że kierunek hiszpański kompletnie został wykreślony z mojej listy marzeń), to zainwestuję w kolejny biznes na lokalnym rynku. Stąd narodził się pomysł na miejskie, balijskie spa.
Kiedy rusza balijskie spa? Kiedy może przyjmować pierwsze klientki?
O ile wszystko pójdzie prawidłowo, remonty nie będą przesuwane – to otwarcie planuję na dzień moich urodzin (śmiech), czyli 26 września.

Martyna Maczulis Elite Beauty

Gdzie będzie zlokalizowane, niedaleko obecnego Elite Beauty?

Tak, niedaleko, czyli 500 metrów od mojej aktualnej siedziby. (śmiech) Wracam na stare „śmieci”, jak to się kolokwialnie mówi. Gabinet 30-metrowy, który przed laty prowadziłam, jest wolny i dodatkowo zwolnił się drugi lokal. Moim zamysłem jest połączenie obu i stworzenie większej powierzchni, około 80-metrowej pod kątem tylko i wyłącznie masaży. Cieszę się, że bliska lokalizacja obu gabinetów pozwoli mi dopilnowywać wszystko i wzmacniać relacje pomiędzy klientami. Bo na tym mi najbardziej zależy, aby klient – nowy czy stały – był zawsze zaopiekowany, zadowolony z naszych usług, rekomendował je i polecał bliskim. Opieram ofertę na relacjach międzyludzkich, gdyż to buduje dobre podwaliny pod kolejne moje pomysły i przedsięwzięcia. Bez klientów żaden biznes się nie kręci…
Nowa inwestycja będzie pod szyldem Elite Beauty czy będzie to nowy brand?
Z marką Elite jestem kojarzona. Obecnie powstaje Elite Bali Spa – to będzie dziecko prosperującego już Elite Beauty. (śmiech)

Powiedziałaś niegdyś bardzo ważne słowa, że sukces nie jest nigdy przypadkowy i trzeba w niego włożyć ogrom pracy i poświęcenia. Jak jest z tą nową inwestycją?

Przede wszystkim to trzeba wierzyć w siebie i w swoje marzenia. Ja tak czynię od lat. Jestem wielką optymistką, z głową pełną pomysłów – tę cechę odziedziczyłam po moim Tacie, który często ryzykował, podejmował wyzwania biznesowe i nie bał się tego. Jestem pozytywnie nastawiona do świata, do ludzi i zdarzeń, nie biorę na wstępie, że coś może się nie udać. Oczywiście, to nie jest tak, że wszystko w życiu mi się udaje, bo miałam swoje potknięcia. Uczę się wciąż na swoich błędach i doświadczeniach – to jest ta życiowa mądrość, mądrość w biznesie, którą sukcesywnie nabywam. Potknięcia zawsze mnie motywują i staram się nie poddawać, nie załamywać, nie płakać, tylko iść naprzód i wymyślać nowe kierunki rozwoju, nowe pomysły. Pomaga mi w takim podejściu moja uparta natura, mój charakter, aby dążyć do wyznaczonego celu.

Elite Beauty w Skórzewie oferuje usługi premium i ma swoich stałych klientów, a balijskie spa, jaką będzie mieć ofertę i ceny?

Zawsze w moim gabinecie jest zapotrzebowanie na usługi luksusowe, z tzw. wyższej półki i nie zauważam spadku zainteresowania nimi, nawet przy wysokiej inflacji i spadku złotego – o czym wspomniałaś na początku naszej rozmowy. Oczywiście, zabezpieczam się na przyszłość, bo mam leasingi, swoje zobowiązania finansowe – dlatego wybrałam miejskie, balijskie spa w bardziej przystępnych, niewygórowanych cenach. I jeśli sytuacja ekonomiczna na tyle się zmieni, że odczują inflację strefy dużo bardziej zamożne, to balijskie spa będzie wspaniałą alternatywą. Tu będzie można się zregenerować i zdystansować od problemów – i to za rozsądną cenę.
Pragnę też nadmienić, że balijskie spa nie będzie moim ostatnim biznesem. Jest to – według mnie – dobry pomysł na inwestycję i to wykorzystuję. To biznes, który nie wymaga dużego wkładu finansowego. Ryzyko upadłości jest dużo mniejsze, bo i kapitał inwestuje się mniejszy. Nikt nie chce zaciągać wielkich kredytów, bo wiadomo jak wygląda sytuacja na obecnym rynku. A otwarcie dużego gabinetu czy kliniki wiąże się z ogromnymi pieniędzmi.

Ile osób będzie pracowało w balijskim spa?

Na sam początek mam zatrudnionych trzech Balijczyków. Jestem w trakcie załatwiania wszystkich dokumentów, ułatwiających im i przedłużających im pobyt w Polsce. Wszyscy pracują na kontraktach.

Martyna Maczulis Elite Beauty

Kto pomógł Tobie w aranżacji i zaprojektowaniu tego wyjątkowego miejsca?

Jestem jak ta Zosia samosia. Lubię wszystko zaprojektować sama, według własnego gustu i upodobań. Jestem osobą uzdolnioną plastycznie, manualnie, przed laty malowałam obrazy, więc dlatego ufam sobie i swoim pomysłom. Myślę, że mam zmysł estetyczny. (śmiech)
Jeśli chodzi o orientalne masaże, to stwarzam kompletnie inny klimat niż znany na poznańskim rynku do tej pory. Balijskie spa będzie miało inny wystrój, delikatny, stonowany, bez krzykliwych wzorów i ostrych kolorów, których sama nie lubię. Kolory będą neutralne, to kolory ziemi – aby klient jak najbardziej się zrelaksował, aby umysł i oczy odpoczęły, aby nie było dodatkowych bodźców, zero pstrokatych detali. Będzie ekskluzywnie, prestiżowo, w stylu boho, z dekoracjami nawiązującymi do natury; wykorzystam na pewno bambusowe ozdoby.

Będą tam trzy gabinety do masażu, w tym jeden gabinet podwójny. Wtedy będzie można przyjść np. z mężem, narzeczonym, chłopakiem, przyjaciółką i wspólnie poczuć powiew Balii.

Z jakich zabiegów będą mogli skorzystać klienci?

Głównych masaży będzie pięć, każdy więc będzie mógł wybrać coś odpowiedniego dla siebie. Jeśli ktoś preferuje typowo relaksacyjne masaże, to w ofercie Elite Bali Spa będą delikatne, na bazie olejków. Z kolei osoby, które mają problemy ze spięciem mięśni, problemy kostne, zdrowotne – mogą wybrać masaże typowo suche, gdzie nacisk na te miejsca jest mocniejszy. Mam zatrudnioną osobę kompetentną, która przeprowadzi wywiad z każdym klientem, zada podstawowe pytania i pokieruje, jaki masaż jest odpowiedni, a jaki kompletnie niewskazany przy konkretnych dolegliwościach.

Jak spędzasz wakacje?

Lubię podróżować i relaksować się, podobnie jak lubię pracować. (śmiech) Priorytetem jest dla mnie aktualna inwestycja Elite Bali Spa i jej otwarcie 26 września. Dodatkowo kupiłam nowy dom i plany wakacyjne trochę zostały odłożone na bok. Jak to się mówi, są rzeczy ważne i ważniejsze i ja teżstale się uczę tworzyć sobie hierarchię ważności.

Czy Bali mogłoby być Twoim kierunkiem podróży?

Bali to jest moje marzenie! (śmiech) Nawet w tym roku chciałam lecieć, ale musiałam to przesunąć na następny rok. Zawsze plany wakacyjne, jakiekolwiek zagraniczne podróże konsultuję z moim partnerem. Kalkulujemy koszty, bierzemy „za” i „przeciw” i wspólnie podejmujemy decyzję. Bali za nami czeka…

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Martyna Maczulis Elite Beauty|Martyna Maczulis Elite Beauty|Martyna Maczulis Elite Beauty|Martyna Maczulis Elite Beauty|
REKLAMA
REKLAMA

Elżbieta Janik – Krause | Księgowość to jak czytanie książki

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Poznań – miasto przedsiębiorcze, biznesowe – oferuje również swoim klientom wsparcie w zakresie szeroko rozumianej księgowości. Takim miejscem jest Kancelaria Rachunkowa na poznańskim Chwaliszewie, której klientami są w szczególności firmy z branży spedycyjnej, budowlanej, deweloperskiej, a także kancelarie prawne, handlowcy oraz styliści fryzur. Elżbieta Janik-Krause, prezes zarządu Kancelarii Rachunkowej Denarius, opowiedziała, z jakimi problemami borykają się obecnie poznańscy przedsiębiorcy, dlaczego tak popularny jest outsourcing usług księgowych i jak ważną rolę w jej życiu odgrywają relacje.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: archiwum prywatne EJ-K

Jak zaczęła się Pani przygoda z rachunkami i cyframi?

ELŻBIETA JANIK-KRAUSE: Zaczęłam studia informatyczne w trybie zaocznym i szukając pracy, trafiłam do biura. Tam posadzono mnie przy komputerze, a jednym z moich głównych zajęć było wprowadzanie faktur do systemu – i choć niektórzy mogą w to wątpić – zaczęło mi się to naprawdę podobać. (śmiech) Ponadto, gdy moi rodzice prowadzili własną firmę, to pamiętam jak interesowała mnie wielka księga przychodów i rozchodów, i jak na prośbę mamy wpisywałam faktury.
Uwielbiam cyferki, choć skończyłam studia inżynierskie na Politechnice Poznańskiej. Skończyłam również e-commerce i jakbym poszła w tym kierunku, to dzisiaj nie musiałabym się tak męczyć ze zmianami przepisów. (śmiech)

Ta zmienność w przepisach to zapewne nie lada wyzwanie…

Jestem księgową od 20 lat i nie pamiętam tak galopujących zmian jak obecnie. Dawniej jak księgowałam coś według ustalonego harmonogramu i zgodnie z wytycznymi, to tak działaliśmy przez kilka lata. Dzisiaj nie jest to tak stałe i powtarzalne… Ponadto zawsze gdy przychodzi nowa władza, wprowadzane są nowelizacje ustaw i zmieniane są przepisy. Odczuwamy to w Kancelarii Rachunkowej, bo obsługujemy również klientów dofinansowanych z budżetu państwa. Nieraz słyszę pytanie: jak Ty się w tym wszystkim nie pogubisz? Udaje mi się to, dzięki wytężonej pracy, doświadczeniu i skrupulatności.

Oprócz aktualizacji ustaw, z jakimi zagadnieniami najczęściej się Pani spotyka?

Gdy przychodzi klient i pyta się, jak nie płacić podatków (śmiech), albo je obniżyć. Zawsze zaczynam od rozmowy z klientem, jakie ma plany, jak jego działalność wyglądała wcześniej. Często musimy skorzystać z usług doradcy podatkowego, aby mieć szerszy pogląd na zaistniałą sytuację. Mamy wówczas typową burzę mózgów. (śmiech) Do tego muszą być konkretne liczby, wyliczenia w tabelach. Czasami się klientom wydaje, że taka optymalizacja będzie dla nich korzystana, ale jak przeanalizujemy liczby – to wtedy może wyjść inaczej i wspólnie z klientem stwierdzamy, że to wcale nie jest opłacalne. Ludzie mając działalność gospodarczą, wiedzą, że na spółce nie płaci się ZUS-u, ale płaci się więcej za księgowość, bo jest tzw. pełna księgowość. Jeżeli ktoś nie jest obeznany z Kodeksem spółek handlowych i nie wie jak to wszystko działa, że jest uchwała, zarząd, rada nadzorcza, wspólnicy – tzn. wszystkie organy, to nie zdaje sobie sprawy, że pewne przesunięcia są nieopłacalne, bo nic więcej się nie zyska.

Outsourcing usług księgowych jest bardzo popularnym rozwiązaniem wśród polskich przedsiębiorstw. Z usług biur rachunkowych korzysta bowiem aż 72% przedsiębiorców, podczas gdy księgowego na etacie zatrudnia zaledwie 8% firm. Dlaczego tak się dzieje?

Według mnie to nie jest zwykła moda, tylko czysta ekonomia. Outsourcing jest po prostu tańszy, bo zatrudnienie księgowej na pełen etat to są już większe koszty. Np. jak nam ktoś płaci za książkę przychodów i rozchodów 300 zł netto, to nie zatrudni się księgowej za taką kwotę. Obsługujemy naprawdę dużych klientów, którzy mogliby wejść w swoją wewnętrzną księgowość. A dlaczego nie wchodzą? Bo oni nie mają problemu, czy pracownik zachoruje, nie przyjdzie do pracy, ktoś zrezygnuje itp. U nas w Kancelarii Rachunkowej Denarius prowadzimy rekrutacje, non stop szkolimy nowych pracowników, bo chcemy być na bieżąco. Mamy wykupione dwie stałe platformy szkoleniowe, ponadto ubezpieczenie jako Kancelaria Rachunkowa. Wiele rzeczy załatwiamy za klienta, a jeśli on chciałby zapłacić za swój program do księgowości, licencje, dodatkowo poświęcić swój czas na załatwianie tych spraw – często dochodzi do słusznego wniosku, aby przerzucić te obowiązki na nas. Nawet jak ktoś ma nadzór samodzielnej księgowej, wewnątrz firmy, a chce przekazać obowiązki głównej księgowej – również to oferujemy. Np. dwa razy w tygodniu odwiedzamy swojego klienta, jego księgowa ma kontakt z naszymi pracownikami, a my wysyłamy i sprawdzamy informacje, co się zmienia. Taka forma jest też preferowana przez naszych klientów.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czy ludzie w obecnej dobie decydują się na zakładanie swoich firm?

Tak, po pewnym przestoju, jest teraz wielki ruch w tym temacie. Dużo osób chce po prostu przejść na swoje, być dla siebie „sterem, żeglarzem, okrętem”, bez odgórnych wytycznych od szefa. Nie chcą być zależni i ograniczeni godzinowo, np. od 8 do 16. Ale z drugiej strony, zauważam też, że zmiany przepisów spowodowały pozamykanie się mniejszych firm, mniejszych biznesów. To też wynika z takiego niedopatrzenia i braku dokładności. Często ludzie prowadzący działalność gospodarczą nie patrzą na jedną podstawową rzecz, tzn. na przepływ pieniądza. Oni się skupiają na tym, że rachunek zysków i strat jest zadowalający, ale gdy ich klient nie zapłacił, albo zapłacił bardzo późno – to powoduje, że zaczyna się robić krótka kołderka z finansami. I to w efekcie przyczynia się do podjęcia decyzji o zamknięciu firmy. Dlatego zawsze namawiam do skrupulatnego przyglądania się przepływom pieniędzy.

Jakie firmy obsługuje Denarius, z jakich branż?

Mamy dużo firm spedycyjnych, kancelarii prawnych, a na drugim biegunie stylistów fryzjerów. Ponadto dużo z regionu jest handlowców, firm budowlanych i deweloperskich, którym służymy pomocą i radą. Także i organizacje Skarbu Państwa, których siedziby nie są ulokowane w Poznaniu.

Korzysta Pani ze swojej wiedzy z czasu studiów, świadcząc usługi księgowe?

Oprócz skończonych studiów z programowania, zrobiłam również studia podyplomowe z Zarządzania produkcją. Zanim założyłam Biuro Rachunkowe pracowałam w Cegielskim, byłam kierownikiem w dziale księgowym. Pamiętam jak za zgodą szefa weszłam na produkcję, bo bardzo chciałam zobaczyć jak przebiega cały proces tworzenia i montowania olbrzymich silników do statków, na podstawie licencji MAN-a. Sądziłam, że taki silnik jest wielkości pokoju, ale gdy założyłam kask i weszłam na halę produkcyjną, to oniemiałam z wrażenia… (śmiech) Bo silnik do statku przypominał wielkością blok dwupiętrowy i trzeba było po nim chodzić po drabinie, która została przymocowana na stałe. Potem jak pracowałam w branży automotive, to też szef mnie zabrał i obeszliśmy produkcję. Zobaczyłam, na czym polega system 5S, że np. młotka nie odkłada się w inne miejsce jak tylko to obrysowane. Taki system potem wprowadzono w biurach, gdzie team leaderzy mieli napisy na segregatorach w kształcie łuku. I wówczas gdy wyciągali segregator np. z nr 3, nie musieli się zastanawiać, aby pomiędzy 2 a 4 odłożyć – tylko ta wizualizacja im w tym pomagała.

W ogóle z kimkolwiek bym nie pracowała, zawsze proszę o pokazanie mi produkcji. To takie zamiłowanie produkcyjne. (śmiech) Ale tak na serio – dzięki wizualizacji, zobaczeniu hali produkcyjnej, cyfry, które mam na fakturze, stają się dla mnie bardziej materialne, układam to sobie jak przysłowiowe puzzle. Techniczne wykształcenie mi bardzo pomaga i bardzo lubię wszystko posprawdzać, poza tym nie boję się programów komputerowych, systemów. Jak uruchamiałam firmę 13 lat temu, to byłam i sprzedawcą, księgową, informatykiem… (śmiech) Księgowość to jak czytanie książki, krok po kroku, rozdział po rozdziale. Wszystko ma swoje etapy…

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czyli księgowość to nie tylko cyfry, ważne są relacje międzyludzkie?

Zdecydowanie tak. Żeby dobrze prowadzić księgowość, trzeba poznać przedsiębiorcę, jaki ma charakter pracy, jakie ma zamierzenia, w jakiej dynamice będzie prowadzona jego firma, co może się dziać w firmie, co ma realny wpływ przede wszystkim na podatki. Jak zbudujemy dobre relacje z klientem, to my możemy więcej wybaczyć klientowi i on nam. To działa w obie strony. Ponadto trzeba mieć wyobraźnię w księgowości.

Przeprowadza Pani z klientami szczere rozmowy, wykładacie przysłowiowe karty na stół. Ważna tu jest lojalność i otwartość. Ma Pani poczucie, że klienci trochę się spowiadają przed Panią ze swoich niedociągnięć, większych czy mniejszych grzeszków?

Szybko wychodzi ukrywanie przede mną niektórych faktów i zaciemnianie prawdziwego obrazu firmy. Choć muszę przyznać, że takich przypadków mam naprawdę niewiele. Przedsiębiorcy obecnie inaczej podchodzą do kwestii rozmów otwartych, bez tendencyjnego „owijania w bawełnę”. Mówią, jak u nich jest, że mają np. trudności z płatnościami, że spadła im sprzedaż. Prowadzę też firmy w restrukturyzacji. Chcąc nie chcąc, klient musi być ze mną szczery. (śmiech) Księgowy przecież czarno na białym, widzi, jaki jest zysk, obrót, przychód, a przedsiębiorcy nierzadko udają, że tego nie widzą.

Z jakimi problemami aktualnie zmagają się przedsiębiorcy?

Przede wszystkim z nieterminową płatnością, czyli, że klienci im nie płacą w terminie. Nieraz właściciel firmy spedycyjnej czeka 2-3 miesiące na swoje pieniądze, jak tak przeciągane są płatności. A on przecież musi zapłacić swoim pracownikom, zakupić nowy towar, zapłacić za paliwo – a to wszystko są jego koszty.

Jak Pani patrzy na osoby prowadzące działalność gospodarczą, to czy można rzec, iż „biznes rodzi biznes”?

Oczywiście, własny biznes daje szerokie możliwości rozwoju, poznawania nowych osób. Powstają nowe firmy na bazie tej pierwszej lub po prostu ludzie przebranżawiają się, szukając nowych wyzwań zawodowych. Jeden z moich klientów jest prawnikiem z zawodu, a w czasie pandemii się przebranżowił i stał się handlowcem. Informatycy, programiści często przechodzą do branży deweloperskiej, to pewna fala nowych zmian na rynku pracy. Inny mój klient, który zarządzał w branży telekomunikacyjnej też poszedł w handel, wybrał to jako bardziej intratne i szybsze źródło zarobku.

Handel, przedsiębiorczość, praca u podstaw – to trwałe i niezmienne wartości kultywowane w stolicy Wielkopolski.

To prawda. Z pokolenia na pokolenie… Widzę tę żyłkę przedsiębiorczości u wielu moich klientów, co mnie bardzo cieszy.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Biznesmeni, przedsiębiorcy wiedzą, że „kto nie ryzykuje, ten nie ma”?

Nie muszę im tego tłumaczyć, oni to doskonale wiedzą. Choć ja sama nie należę do osób ryzykujących i umiejących postawić wszystko na jedną kartę. I za to podziwiam innych… Zanim coś kupię do firmy, muszę to przeanalizować, wcześniej – musiałam jeszcze uzbierać na dodatkowe zakupy, komputery itp. Jestem ostrożna, bardziej zdystansowana do wydatków. Racjonalnie podchodzę do spraw. Według mnie kobiety są mniejszymi ryzykantkami w biznesie niż mężczyźni – i tak to faktycznie jest.
Nie uczę przedsiębiorców, że warto ryzykować. Uczę zrozumieć podstawy księgowości, to, co jest potrzebne do prowadzenia własnej firmy. Lubię tłumaczyć krok po kroku – to też swego rodzaju umiejętność. Według mnie prezes danej firmy zanim podejmie newralgiczną decyzję powinien to skonsultować ze swoją księgową. Mam stałych klientów, którzy tak właśnie funkcjonują w biznesie, dzwonią do nas z konkretnym zapytaniem, czy warto, czy można…

Gdy napatrzy się Pani na cyferki, statystyki, tabele, jak Pani odreagowuje swoją pracę i obowiązki zawodowe?

Regularnie trenuję od 8 lat, miałam też taki epizod w swoim życiu, że organizowałam Fit Campy dla kobiet. Przynajmniej dwa razy do roku sama jestem uczestniczką takich sportowych zjazdów, podczas których zmęczymy się wtedy razem, (śmiech) ale te kobiece relacje, endorfiny pomagają mi w czyszczeniu głowy z wielu codziennych myśli.
Coraz mniej już siedzę, aby księgować, po prostu musiałam nauczyć się rozdysponować moje obowiązki i przekazać je dalej… choć to nie było dla mnie łatwe. (śmiech)

denarius logo2020
Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania
REKLAMA
REKLAMA