Zastosowanie NFT i Blockchain w galeriach sztuki i biznesie
16 sierpnia, 2023
Od momentu, gdy artysta znany jako Beeple sprzedał swoje prace za prawie 70 milionów dolarów na aukcji Christie’s, rynek sztuki NFT dynamicznie rośnie. W odpowiedzi na ten trend, Sotheby’s, najbardziej dochodowy dom aukcyjny na świecie, otworzył pierwszą wirtualną galerię sztuki NFT w wirtualnej przestrzeni o nazwie „Decentraland”. Kolejne galerie umożliwiają organizację wystaw jako NFT. W Poznaniu możemy prace tradycyjne i wirtualne artystów, zrzeszonych w MetaMixer, zobaczyć w Galerii Sztuki Współczesnej przy Kantorze Bałtyk.
NFT wzbudza wiele kontrowersji i emocji ze względu na to, że po sukcesie Beepla oszuści bazujący na chęci szybkiego zarobku użytkowników, oferowali NFT, budując piramidy finansowe. Wypuszczając serie NFT, a następnie znikając z pieniędzmi, nie realizując obietnic. Jednak tutaj nie zawiodła technologia, a nieuczciwi ludzie. Zatem czy NFT może mieć jako technologia konkretne zastosowania w sztuce i biznesie, czy jest to jedynie trend i bańka spekulacyjna?
W figurce, obrazie, desce snowboardowej, bluzie lub książce umieszcza się tag NFC, który jest przypisany do NFT. Dzięki temu można sprawdzić autentyczność dzieła, przykładając smartfon lub inne urządzenie obsługujące NFC do tagu. To połączenie gwarantuje, że fizyczna kopia dzieła jest powiązana z właściwym NFT, potwierdzającym jego autentyczność i pochodzenie. Prócz uwierzytelnienia, po zeskanowaniu sztuki lub produktu, można dodawać dodatkowe informacje, zdjęcia, ten sam produkt w formie grafiki 3D i wiele innych. NFT może też służyć jako cyfrowe bilety kolekcjonerskie na wydarzenia, koncerty, wystawy itp. Pozwala to na łatwe śledzenie transakcji, przekazywanie biletów między osobami i zapobieganie fałszerstwom. Ponadto bilet prócz wstępu na konkretne wydarzenie można łączyć z dodatkowymi wartościami, takimi jak dostęp do społeczności, spotkanie z artystą, konsultacje i inne.
NFT w służbie marketingu
NFT mogą być wykorzystane do tworzenia kampanii reklamowych i marketingowych opartych na cyfrowych przedmiotach unikalnych dla marki. Przykładowo, marka może stworzyć limitowaną serię NFT związanych z ich produktami i nagradzać lojalnych klientów. Jak widać można w tej technologii łączyć sztukę, technologię i biznes, a wszystko tylko zależy od naszej wyobraźni i wiedzy o tym, co niesie za sobą NFT i technologia blockchain. Poznańska inicjatywa MetaMixer aktywnie łączy ze sobą edukację i sztukę na temat blockchain i NFT.
Szerokie zastosowanie NFT
NFT i blockchain to technologie, które można zastosować i wykorzystać zarówno w sztuce, jak i biznesie. Warto zauważyć, że rynek NFT jest stosunkowo nowy i dynamiczny, a zastosowania mogą się zmieniać i ewoluować w czasie. Przed korzystaniem z NFT w sztuce lub biznesie, zaleca się dokładne zrozumienie technologii blockchain i ekosystemu NFT oraz analizę potencjalnych korzyści i ryzyka z nimi związanych.
Gdy piszę te słowa, oczy całego świata zwrócone są na Rzym, gdzie świat opłakuje kolejnego papieża. Dla jednych moment zatrzymania i refleksji nad jego wpływem na losy współczesnego nam świata, dla innych okazja do politycznej manifestacji. Dla mnie impuls, by zaprosić Państwa na wyprawę do miejsca tak różnego od tych, które do tej pory wspólnie odwiedzaliśmy. Do miejsca nieoczywistego, a jednak bardzo ważnego dla sztuki naszego miasta. Zapraszam dziś na Ostrów Tumski, do kolebki Polski, do naszych początków, gdzie stare miesza się z nowym, tradycja z nowoczesnością, dzieła renesansowych mistrzów z instalacjami XXI-wiecznych artystów, bizantyjskiego przepychu oraz historii malowanej szkłem i światłem. Chętnym polecam wsłuchać się przy tej okazji w „Requiem” Wolfganga Amadeusza Mozarta.
W królującej na wyspie Bazylice Archikatedralnej Świętych Apostołów Piotra i Pawła, dokładnie w osi kościoła, znajduje się prawdziwa perła – Złota Kaplica. Wzniesiona na miejscu średniowiecznej kaplicy Najświętszej Marii Panny z 1405 roku jako nagrobek pierwszych władców Polski. Komitet budowy pod przewodnictwem hr. Edwarda Raczyńskiego wybrał projekt Franciszka Lanciego – tego samego, któremu zlecono przebudowę zamku na Wawelu, a realizację pokrzyżował wybuch Powstania Listopadowego. Mauzoleum Mieszka I i Bolesława Chrobrego, utrzymane w bizantyjskim stylu, miało nawiązywać do wspaniałości czasów pierwszych Piastów. Nie jest moją intencją wciąganie Państwa w szczegółowe opisy dzieł znajdujących się w owej kaplicy, jednak nie sposób pominąć opis kopuły przedstawiającej Boga w otoczeniu cherubinów i 18 najważniejszych (w tamtym czasie) polskich świętych.Złoto spływające ze sklepienia, po ścianach aż na zapierającą dech w piersiach mozaikę na posadzce.
Na wprost wyjścia z Bazyliki mamy kościół Najświętszej Marii Panny in Summo, a wokół niego zaskakującą instalację ze szkła. Jest to projekt, którego geneza sięga 1999 roku, kiedy zespół archeologów pod kierownictwem prof. Hanny Kóyčki-Krenz z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, odkrył relikty palatium Mieszka I i jego żony Dobrawy właśnie przy wspomnianym kościele. Architekt Przemysław Woźny zaproponował, by upamiętnić to znalezisko, tworząc szklany obrys fundamentów historycznej budowli i unosząc go 60 cm ponad powierzchnię ziemi. Dzięki współpracy z pracownią ARCHIGLASS z Wrocławia powstała wspaniała wizualizacja ukazująca nam zarys historycznej budowli sprzed niemal 1000 lat. Szklane fundamenty pokryte są grafiką uzupełnioną 20 historycznymi cytatami tłumaczącymi dzieje miasta, tej budowli oraz jej znaczenie. Magia dzieje się po zmroku, kiedy instalacja zostaje podświetlona i nabiera zupełnie nowego, nowoczesnego wymiaru, stając się częścią dialogu teraźniejszości z przeszłością.
Kompozycja została uznana za najlepsze dzieło artystyczne na świecie w kontekście architektury sakralnej w prestiżowym konkursie CODAwards 2022, a także TOP 5 najlepszych przestrzeni publicznych w Polsce w konkursie Property Design Awards 2022. Polecam z całego serca wieczorny wiosenny spacer w tej okolicy. Dajcie się i Państwo urzec magii tego miejsca.
Opowiadając o sztuce Ostrowa Tumskiego, należy absolutnie wspomnieć o Muzeum Archidiecezjalnym – jednej z najstarszych tego typu instytucji w kraju i jednym z pierwszych muzeów w Poznaniu, którego historia zaczyna się 1894 roku. Wtedy to biskup gnieźnieńsko- poznański, świadomy zagrożeń wynikających z polityki zaborcy wobec Polaków, powołał do życia instytucję, która miała na celu zabezpieczenie znajdujących się w kościołach przedmiotów o wartości artystycznej, historycznej czy materialnej, chcąc chronić świadectwo kultury przodków. Ekspozycja Muzeum mieści się w budynku Akademii Lubrańskiego – uczelni wyższej działającej w Poznaniu w latach 1519-1780. Samo muzeum posiada bogatą kolekcję sztuki średniowiecznej, w tym Madonna z Ołoboku – rzeźba z ok. 320 roku mierząca 106 cm wysokości, sztuki nowożytnej z pracami takich artystów, jak Federico Barocci czy Jacopo Ligozzi.
Część Muzeum Archidiecezjalnego stanowi również skarbiec, który chroni szczególnie cenne prace powstałe ze złota, srebra, bogato zdobione monstrancje (Monstrancja króla Jagiełły), kielichy, pastorały (m.in. Pastorał z Limoges) i pierścienie biskupie. Jest też miejscem przechowywania najcenniejszego, choć najskromniejszego w swej formie artefaktu – Miecza św. Piotra – pierwszego i najstarszego zabytku chrześcijańskiej Polski. Najnowsze badania mówią, że trafił do Poznania przed 1435 r. za sprawą biskupa Stanisława Ciołka. O mieczu owym wspomina w 1475 r. Jan Długosz, nazywając go „sławnym klejnotem”. Dziś Muzeum Archidiecezjalne to również przestrzeń dedykowana sztuce współczesnej – odbywają się tu wystawy czasowe – aktualnie „MY NOWOCZEŚNI” Mariusza Mikołajka.
Mamy tu na Ostrowie rezerwat archeologiczny Genius Loci oraz Bramę Poznania – multimedialne muzeum początków państwa polskiego. Mamy też klimatyczne knajpki i kawiarenki, niską zabudowę i przestrzeń na spacer w otoczeniu 1000-letniej historii naszego kraju. Życzę Państwu czasu na chwilę zadumy i refleksji. Pięknego maja w sercu i za oknem!
Przedsiębiorczyni, podróżniczka i żeglarka. Koneserka smaków, dźwięków i obrazów. Absolwentka Université de Poitiers oraz studentka Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Współzałożycielka ArtAbout – agencji promocji sztuki.
Agnieszka Pasieka – Adamek | Emocjonalne Wyrazy Sztuki
15 maja, 2025
Artykuł przeczytasz w: 8 min.
Wchodzę do fascynującej pracowni, gdzie od progu wita mnie z uśmiechem Pani Agnieszka Pasieka-Adamek, kobieta wielu talentów, artystka, dla której emocje grają pierwsze skrzypce – i w życiu, i w sztuce. Każdy jej obraz emanuje dobrocią, ciepłem i spokojem spotęgowanym przez wiele odcieni niebieskiego koloru. Wprowadza w pozytywną wibrację, niesie energię i siłę radości. Jak ważne są emocje, kontakt z drugim człowiekiem, z naturą? W jaki sposób inspiracje i wspomnienia z podróży mogą mieć kreatywny wydźwięk? Czym jest malarstwo intuicyjne, bez słów, a z wielkim pokładem zaufania? O tym dyskutujemy przy filiżance japońskiej herbaty matcha, która idealnie wprowadza w błogostan i pozwala poczuć niezwykły klimat tego miejsca.
Co było dla Pani impulsem, aby od projektowania wnętrz, czym zajmuje się Pani 18 lat, przejść płynnie do sztuki, jaką jest malarstwo?
AGNIESZKA PASIEKA-ADAMEK: Moja artystyczna podróż zaczęła się od malarstwa. Będąc dzieckiem, uczęszczałam na różne zajęcia artystyczne, następnie ukończyłam Liceum Plastyczne im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, a potem Akademię Sztuk Pięknych w Poznaniu. Studiowałam też na UDK w Berlinie, gdzie mogłam rozwijać swój warsztat i twórcze myślenie. Już jako licealista, a następnie studentka cały czas coś tworzyłam, malowałam, miałam zajęcia z rzeźby, z grafiki. Wybrałam jednak Architekturę Wnętrz jako kierunek studiów, bo to wydawało mi się bardziej życiowe i pragmatyczne. Patrzyłam racjonalnie w przyszłość, że to będzie mój zawód. Tuż po studiach wzięłam udział w ogólnopolskim konkursie „Innowatorzy”, który udało mi się wygrać. Niedługo później rozpoczęłam swoją zawodową przygodę z projektowaniem wnętrz. Tak powstało Studio Projektowe Atoato, które prowadzę już od 18 lat. Podczas projektowania wnętrz pasja do rysunku i malarstwa w pewien sposób trochę ucichła, bo spełniałam się na innym polu twórczym. Jednak po jakimś czasie te głosy z przeszłości zaczęły się odzywać i stwierdziłam, że wrócę do malarstwa. To nastąpiło tak naturalnie, bez większego planu. Jak zaczęłam malować, to bardzo szybko okazało się, że osoby, które przychodziły na spotkania ze mną dotyczące stricte projektowania wnętrz, żywo interesowały się moimi pracami.
„Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu” – to cytat z „Małego Księcia” autorstwa Antoine de Saint-Exupéry. Jak w kontekście swoich prac odbiera Pani te słowa, jak je Pani interpretuje?
Nie ma życia bez emocji. Jesteśmy przepełnieni przeróżnymi uczuciami, które czerpiemy z naszego otoczenia, od osób, które na nas oddziałują. Każdy obraz, który tworzę, jest dla mnie jak emocjonalny list pisany kolorami. Są to historie, które nie potrzebują słów, by być zrozumiane. Intuicyjne malowanie oznacza dla mnie głębokie wsłuchiwanie się w emocje, które są we mnie i wokół mnie. Nie przygotowuję szkiców, maluję z otwartym sercem to, co niewidoczne. Powstają dzieła pełne znaczenia, odzwierciedlające emocje często ukryte głęboko wewnątrz nas. Staram się dawać ludziom nadzieję, miłość, wdzięczność i radość. Moje obrazy mają nieść ładunek pozytywnych emocji.
Dlaczego abstrakcja? Czy sztuka abstrakcyjna zawsze była Pani bliższa?
Na początku tworzyłam tylko i wyłącznie sztukę przedstawiającą, to były głównie akty, rysunki, a także malarstwo związane z martwą naturą, które było realistyczne. Potem moje prace stawały się coraz bardziej geometryczne i szły w stronę abstrakcji. Malowałam akwarelami, robiłam linoryty, akwaforty i akwatintę, odmianę techniki druku wklęsłego. Znów tak naturalnie, bo sztuka abstrakcyjna pozwala każdemu zobaczyć coś zupełnie innego, nie ma tu figuratywności. Przede wszystkim są emocje, odczucia, mamy wyobraźnię, wspomnienia, ludzi i miejsca, które przywołujemy w pamięci.
Klienci Pani ufają. Zamawiają i kupują prace, których nie widzieli. To pewnego rodzaju fenomen.
Tak, to prawda. W większości przypadków malowałam obrazy, których klienci na żadnym etapie prac nie widzieli i nie wiedzieli, co powstanie. I faktycznie, mogę to rozpatrywać w kategorii wielkiego zaufania, jakim mnie obdarzyli. Jestem im za to bardzo wdzięczna. Obraz to według mnie coś więcej niż dekoracja. Obraz może być lustrem, przypomnieniem lub intencją. To jest jedna z najpiękniejszych zagadek sztuki abstrakcyjnej i emocjonalnej. Wierzę, że emocje są językiem uniwersalnym – niezależnym od słów i logiki. Dzięki intuicji potrafię wyczuć energię i potrzeby klienta, nawet jeśli nie zostaną one wypowiedziane wprost. Klienci powierzają mi tę niezwykłą odpowiedzialność, a obrazy okazują się zawsze trafione, bo są autentycznym odbiciem wewnętrznego świata.
Jaki jest klucz do Pani obrazów? Co w nich można odszukać?
To, co ja robię, to fizycznie wpisuję daną emocję w obraz, czyli nie tylko przekładam te uczucia poprzez kolory, poprzez formę, które wykorzystuję, ale również – jak się dobrze ktoś przypatrzy – można w moich pracach dostrzec konkretną emocję. A jeśli obraz mówi więcej niż tysiąc słów, to emocje, które z niego płyną, potrafią przemówić nawet wtedy, gdy człowiek milczy. Każdy obraz, który tworzę, niesie intencję, miłość, dobrą energię, światło, przypomnienie. Jest jak codzienna modlitwa bez słów. Jak lustro duszy.
Jakie uczucia są dla Pani najistotniejsze i w życiu, i podczas tworzenia?
Na pierwszym miejscu jest na pewno miłość, na drugim – radość, a na trzecim – wdzięczność. Te trzy emocje są dla mnie fundamentem istnienia, są dla mnie najważniejsze i najczęściej splatają się w moich pracach. To są te dobre emocje, które są nam niezbędne do życia, a wiele osób – niestety – ma ich deficyt. Dlatego pragnę, aby moi odbiorcy, patrząc na obrazy, czuli się dobrze, radośnie. Byli wzruszeni, poruszeni, aby pozytywnie otwierali się na drugiego człowieka. Często, gdy przekazuję zamówiony obraz, tym momentom towarzyszy wielkie wzruszenie i łzy szczęścia. I właśnie o to mi chodzi…
Kolekcje Pani obrazów mają nazwy odnoszące się do konkretnych miejsc geograficznych. Czy właśnie podróże stanowią dla Pani największe źródło inspiracji?
Inspiracją na pewno jest wszystko, co mnie otacza, ale te wyjazdy powodują moment zatrzymania, czyli bycia tu i teraz, kiedy można głębiej dostrzegać tę esencję życia. Dostrzegam takie rzeczy, których wcześniej nie dostrzegłabym, bo właśnie stałam się bardziej uważna. To jest taka perspektywa jak z lotu ptaka. Podróże uczą mnie patrzeć na świat oczami dziecka, chłonąć kolory, światło, zapachy. Każdy cykl, który tworzę, ma swoje emocjonalne źródło: Madera to dla mnie spokój i wdzięczność, Kos to radość i błogość, Riwiera Francuska – wolność i kobiecość. Teraz tworzę serię Teneryfa.
Obraz to nie tylko emocja, wspomnienie, ale też świetna inwestycja kapitału. Dodatkowo zainwestujwsztuke.pl umożliwia współczesne formy płatności.
Tak, to prawda. Kupując obraz, inwestuje się nie tylko w piękno i emocje, ale też w coś, co ma realną wartość – i może z czasem tę wartość zwiększać. Dobrze dobrana sztuka, szczególnie od artysty, którego twórczość rozwija się konsekwentnie i zyskuje rozpoznawalność, staje się trwałym elementem majątku. W przeciwieństwie do przedmiotów codziennego użytku, obraz nie traci na wartości. Wręcz przeciwnie – może zyskać. Kolekcjonerzy często mówią mi, że moje obrazy są dla nich czymś więcej niż dekoracją – to emocjonalna lokata, która rośnie razem z nimi. Często kupują kolejny obraz, bo wiedzą, że to dobra decyzja – nie tylko dla duszy, ale i dla portfela. Co ważne, dzisiejszą sztukę można nabyć także zdalnie – bez wychodzenia z domu, płacąc nawet kryptowalutami. Tak jest w zainwestujwsztuke.pl, bo sztuka przyszłości łącząc się z technologią, nie traci swojego serca.
Sztuka może być także formą dywersyfikacji kapitału – obok nieruchomości, złota czy innych aktywów. A przy tym każdego dnia wpływa na nasze samopoczucie, inspiruje i przypomina o tym, co w życiu naprawdę ważne. To połączenie, którego nie daje żadna inna forma inwestycji. To także inwestycja w autentyczność i indywidualność. Każdy obraz jest unikalny – niepowtarzalny jak emocje, które są w nim ukryte. Nie podlega sezonowym trendom, nie starzeje się – przeciwnie, z czasem zyskuje wartość zarówno emocjonalną, jak i kolekcjonerską. Bo emocje są najcenniejszym zasobem, jaki mamy. I najbardziej zaniedbywanym. Inwestujemy w technologię, w rozwój, w wiedzę, ale zapominamy o tym, że nasz dobrostan zaczyna się od wnętrza. I że sztuka potrafi to wnętrze uzdrawiać. W świecie pełnym pośpiechu, bodźców i informacji — obraz może być jak oddech. Jak promień światła w codzienności. Jak przypomnienie: „Zatrzymaj się. Jesteś ważny. Jesteś wystarczający”.
Miesiąc temu zaprosiłam Państwa do wspólnej podróży po świecie sztuki. Zacznijmy więc od sztuki miasta. Tej, która jest dostępna na wyciagnięcie ręki. Stoi w miejskiej przestrzeni i czeka na nas wyjęta ze szczególnej estetyki muzeów i galerii. Jest tak „nasza”, że aż stała się niewidoczna. Wtopiła się w tapetę codzienności złożoną z murów sąsiednich kamienic. Stoi w parku przed blokiem, w którym mieszkaliśmy od dzieciństwa. Również ta, z którą obcujemy jako przechodnie. Spotykamy dzieło, które towarzyszy nam przez chwilę – między jednym a drugim przystankiem tramwaju. W parku, do którego przyszliśmy pospacerować z psem, pooddychać mniej niż zwykle gryzącym powietrzem. Czy zastanawialiście się Państwo kiedykolwiek, ile wspaniałych przykładów takich dzieł mamy w naszym mieście?
Tekst i zdjęcia: Klaudyna Andrzejewska
Stela Heinza Macka – sztuka, która porusza miasto
Zacznijmy od instalacji Heinza Macka stojącej przy Al. Marcinkowskiego pomiędzy placem Wolności a Muzeum Narodowym. Powstała w 2006 roku Stela jest osiemnastometrowym słupem z obrotową głowicą wykonaną z polerowanej stali, odbijającej promienie słoneczne, której ruch sprawia, że rzeźba zmienia się na naszych oczach i transformuje przestrzeń, w której została osadzona. Czy w codziennym pędzie, z nosami wpatrzonymi w ekrany telefonów lub pod stopy, mknąc w pośpiechu, znajdujemy chwilę, by zadrzeć głowę wysoko, dać się porwać grze światła i zaprosić do refleksji na temat dzieła niemieckiego artysty?
Golem – legenda zaklęta w stali
Udając się dalej Alejami wzdłuż budynków Muzeum Narodowego i Biblioteki Raczyńskich dojedziemy do „Golema” Davida Černego, zrealizowanego w ramach projektu „Poznań miasto sztuki” odsłoniętego w 2010 r. Ustawiona w osi Alei Marcinkowskiego 2,5 metrowa rzeźba ze stali zdaje się kroczyć w naszym kierunku. Według legendy Golem został stworzony przez praskiego rabina Jehudę Löwa ben Becalela, urodzonego w XVI wieku w Poznaniu. Dzieło nieprzypadkowo stoi w miejscu, gdzie nieopodal kiedyś znajdowała się dzielnica żydowska. Rzeźby Černego cieszą się popularnością ze względu na kontrowersje, jakie wywołują (np. rzeźba „Sikający” przedstawiająca dwóch mężczyzn stojących naprzeciw siebie, oddających mocz do basenu, którego kształt przypomina Czechy).
Totemy Alicji Białej – sztuka, która mówi prawdę
Przy Sheraton Hotel Poznań stoją „Totemy” Alicji Białej. Kolejny monumentalny projekt, który dla przechodnia jawi się jako zespół sześciokolorowych, różniących się od siebie kolumn. Zupełnie nie pasujących do hotelowo-biurowo-targowego otoczenia. Wybijające się z szarości betonu i szkła otaczających budynków. Miło się patrzy, prawda? A gdybym powiedziała Państwu, że każdy z tych 6 totemów (pierwotne określających relację ludzi z siłami natury, mitycznym przodkiem zwierzęcym lub roślinnym) to tak naprawdę graficzne przedstawienie wyników wieloletnich badań nad rujnującym wpływem człowieka na środowisko naturalne? Różne proporcje, kolory i wzory tych sześciu kolumn to wizualizacja skali zanieczyszczenia powietrza, ścinki drzew, kurczących się łowisk czy populacji dzikich zwierząt. Każdy z totemów zaopatrzony jest w kod QR, który po zeskanowaniu przeniesie nas do twardych danych, do których odnosi się konkretne dzieło.
Street art – sztuka ulicy czy wandalizm?
Jeśli jesteśmy już przy sztuce miasta oraz silnych i skrajnych emocjach, jakie wywołuje, nie możemy pominąć w naszej podróży przystanku street art. Murale, graffiti, wlepki. Hit czy kit? Prosystemowy, mający przyzwolenie władz miasta, wpisujący się w miejską estetykę czy wandalizm, antysystemowy komentarz do rzeczywistości, artystyczny głos ludu, często powstający spontanicznie i nielegalnie. Jako gospodarze przestrzeni miasta mamy prawo i powinniśmy zabrać głos w debacie na ten temat. Noriaki, KaWu, Rojber. Ich prace od lat towarzyszą nam w miejskiej wędrówce. Stały się nieodłącznym elementem estetyki naszego miasta. Pan Peryskop Noriakiego, którego od dawna odnajduję w miejscach oddalonych nawet tysiące kilometrów od Poznania – ostatnio w pewnej górskiej wiosce na południu Polski. Widuję go również na ścianach galerii, w prywatnych kolekcjach sztuki, szkołach, firmach i miejscach, które już dawno przestały kojarzyć się z rebelią sztuki. KAWU, którego Yodę i bliźniaków Cramp Vandals mijam codziennie, jadąc ul. Grunwaldzką. Jego mural z Voldemertem o twarzy Wladimira Putina przykryty po 10 dniach postacią Harry’ego Pottera o twarzy Wolodymyra Zelenskiego, sprawił, że o jego twórczości rozpisywały się nie tylko polskie, ale i zagraniczne media. Jego twórczości zawdzięczamy pojawienie się w przestrzeni miasta fantastycznych postaci takich, jak: Bart Simpson, Bambi czy Eleven z serialu „Stranger things”. Różowa świnia, której autorem jest Rojber, to mieszkanka niemal każdej szanującej się skrzynki transformatorowej na Grunwaldzie. Wierna towarzyszka moich wieczornych przebieżek. Jest dla mnie symbolem nieskrępowanej radości.
Sztuka i biznes – wspólna przestrzeń
Sztuka miejska nie powstaje w próżni. Choć często kojarzona z oddolnymi inicjatywami, to jej rozwój w dużej mierze zależy od tych, którzy mają odwagę ją wspierać. Wielkopolskie Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych od lat konsekwentnie promuje sztukę współczesną, a Volvo Karlik Poznań udowodniło, że street art może znaleźć swoje miejsce nawet w świecie motoryzacji. Dzięki takim inicjatywom miasto nie tylko staje się bardziej inspirujące, ale też pokazuje, że sztuka i biznes mogą ze sobą współistnieć – nie jako osobne światy, lecz jako wzajemnie przenikające się przestrzenie. To, co widzimy na ulicach, skwerach czy budynkach, często zawdzięczamy tym, którzy nie boją się myśleć o sztuce szerzej – jako o elemencie, który nadaje miejscu charakter, buduje tożsamość i pobudza do refleksji. Bo miasto to nie tylko architektura i ulice – to także opowieści, które sztuka wplata w jego codzienność.
Przedsiębiorczyni, podróżniczka i żeglarka. Koneserka smaków, dźwięków i obrazów. Absolwentka Université de Poitiers oraz studentka Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Współzałożycielka ArtAbout – agencji promocji sztuki.
Anna Sobkowiak | Artystyczna dusza i jej inspiracje
23 sierpnia, 2023
Artykuł przeczytasz w: 14 min.
W klimatycznych wnętrzach kawiarni z lubością opowiada o pięknie świata, o uważności, relacjach międzyludzkich, o prostocie w wyrażaniu uczuć. W pastelowej sukience w kwiaty wygląda jak bohaterka swoich obrazów. Anna Sobkowiak, artystka o szerokich zdolnościach, malarka, rysowniczka, graficzka, animatorka, wie jak ważne są interakcje, emocje, fascynacje. Odkrywa przed odbiorcą jasną stronę człowieczeństwa, nie zapominając jednak o ciemnej stronie życia, o gorzko-słodkim smaku. Preferuje analizę pozytywów, dobrych impulsów, dających radość i szczęście.
Mieszkasz i pracujesz w Poznaniu, tu ukończyłaś z wyróżnieniem Akademię Sztuk Pięknych. Studiowałaś również w Pradze, współpracujesz z galeriami i stowarzyszeniami artystów w Londynie, Warszawie, a także w Nowym Jorku. Czy jesteś typem człowieka, dla którego nie ma barier, barier i w sztuce, i w życiu – w pozytywnym tego słowa znaczeniu?
ANNA SOBKOWIAK: Studiowałam w Pradze na Akademii Sztuk Pięknych, potem mieszkałam w Londynie, a później w Warszawie. I muszę przyznać, że duże miasta zawsze mnie fascynowały swoją energią, niesamowitą wibracją – wówczas łatwiej jest łamać konwenanse i zacierać stereotypy myślowe, schematy… i przekraczać bariery. Oczywiście, wiele zależy od nas samych, od naszego nastawienia do świata, do drugiego człowieka, a także od pokładów naszej wyobraźni. Kilka lat temu wróciłam do Poznania i na ten moment to mi odpowiada, choć z racji mojej aktywności zawodowej i artystycznej mam stały kontakt z wieloma osobami spoza Polski. Jest to przede wszystkim możliwe dzięki Visionary Project z Nowego Jorku, London Paint Club i Maggio Art Consultancy w Londynie.
Wytłumacz – proszę – te nazwy…
To internetowe platformy wspierające i promujące wybranych malarzy z całego świata. Aplikowałam tam z moimi pracami i zostałam zakwalifikowana. Dzięki temu moje obrazy są oferowane na sprzedaż na specjalistycznych portalach: Artsy oraz 1stDibs. Za pośrednictwem Visionary Project i Maggio Art Consultancy poznaję interesujących artystów i wspaniałe osoby, które ich wspierają. To ludzie otwarci na szeroko pojętą sztukę, na przeróżne pomysły i ich realizację.
Twoja przygoda ze sztuką, z malarstwem rozpoczęła się dość niewinnie, w wieku 8 lat, a przerodziła się w wielką miłość i fascynację. Kto podjął decyzję o wysłaniu Twojej pracy na międzynarodowy konkurs plastyczny w Ankarze, na którym Twoje malarstwo zostało nagrodzone?
Jako mała dziewczynka uczęszczałam na kółko plastyczne i prowadząca te zajęcia, Pani Emilia Szajstek, wysłała moją pracę.
Co ona przedstawiała?
To był rysunek walczących ze sobą i strzelających z karabinu żołnierzy.
Zadziwiające! Czyli stricte wojenne tematy, rzec by można takie z pogranicza chłopięcych zabaw i fantazji, były Twojego autorstwa?
Myślę, że komisję mogła ująć ekspresja i dynamika tego rysunku, która w zależności od temperamentu i usposobienia dziecka dotyczy i chłopców, i dziewczynek.
Czy talent malarski jest dziedziczony w Twojej rodzinie?
Tak, niewątpliwie mam go po moim Tacie, który od ponad 40 lat jest… stomatologiem. (śmiech)
Kiedy zrozumiałaś, iż szeroko rozumiana sztuka stanie się nieodłączną częścią Twojego życia?
Moje myślenie na temat sztuki zmieniło się podczas wycieczki do Włoch, gdy jako 13-latka wraz z rodzicami zwiedzałam Rzym, Padwę, Wenecję, Florencję. To było dla mnie ogromne przeżycie, które zapadło w mojej pamięci. Podróż ta wywarła na mnie wielkie wrażenie i wtedy – tak mogę to określić – diametralnie inaczej zaczęłam patrzeć na sztukę, podziwiać ją, zachwycać się malowidłami i rzeźbami wielkich artystów, przepiękną architekturą… I wtedy zapragnęłam, aby sztuka była częścią mojego życia. Aby było to tak naturalne i codzienne doznanie, jakiego mogą doświadczyć mieszkańcy Włoch. Tak więc nie było w tym nic szczególnie oryginalnego – po prostu pojechałam do Włoch i postanowiłam zostać artystką. (śmiech)
Co ukształtowało Twoją świadomość i wrażliwość artystyczną? Przez jaki pryzmat patrzysz na świat?
Inspiracje ukształtowały moją drogę malarską, w szczególności jej początkowy etap. Wielkim odkryciem były dla mnie prace Chaima Soutine’a, francuskiego malarza żydowskiego pochodzenia, wielkiego ekscentryka i głównego przedstawiciela ekspresjonizmu. Wypracował on własny, niepowtarzalny i bardzo sugestywny styl. Wszystko zdaje się tańczyć na jego płótnach, a Ty jako widz możesz poczuć prędkość ruchów pędzla. Kilkakrotnie w swoich pracach nawiązywałam do jego geniuszu i dało to początek mojemu stylowi – melancholijnych postaci i dosyć mrocznych pejzaży z XIX wieku. To był także początek odkrywania siebie jako malarki i umiejętnego przelewania emocji na płótno. Choć teraz w moich obrazach widoczne są inne nawiązania i zgoła inne inspiracje, prace, które tworzę, nadal starają się mieć wartościowe przesłanie.
Oczywiście, że wartościowe! Mottem przewodnim Twoich prac są relacje międzyludzkie. Człowiek, natura, emocje…
Po fascynacji malarstwem Chaima Soutine’a, przyszła pora na pewną metamorfozę. W 2010 roku skupiłam się już na przedstawianiu człowieka ukształtowanego we współczesnej rzeczywistości, a od 2022 roku realizuję prace oparte na jaśniejszej palecie kolorystycznej. Obecnie ważną inspiracją są dla mnie prace Davida Hockneya, którego interesuje zagadnienie światła w obrazie i realizm w ukazywaniu zwyczajnych, prozaicznych tematów. Moim zdaniem jest on jednym z najlepszych współczesnych kolorystów. Bardzo cenię w nim postawę uważnego obserwatora rzeczywistości. Podczas przygotowywania prac do swojej wystawy „The Arrival of Spring” codziennie chodził do Holland Park w Londynie o tej samej porze i obserwował rośliny przez całą wiosnę. Staram się czasem naśladować taki sposób dokładnej obserwacji podczas spacerów. To nie tylko piękne doświadczenie artystyczne, ale także zwyczajnie ludzkie.
A propos relacji międzyludzkich… Jaką Ty jesteś osobą? Potrzebujesz więcej czasu, aby z kimś nawiązać kontakt, czy szybko zjednujesz sobie nowe osoby, czy jednak wierna jesteś swojemu najbliższemu otoczeniu?
Lubię nawiązywać nowe relacje. Spotykam się też często ze znajomymi ze studiów, utrzymujemy bliskie kontakty, wymieniamy się doświadczeniami, dyskutujemy. Ostatnio poznaję osoby spoza środowiska artystów, co jest niezmiernie ciekawe, poszerza to moje horyzonty.
Powiedziałaś, że malowanie jest dla Ciebie medytacją, a czas podczas tego procesu jest fikcją. Czy Ty lubisz budować irracjonalny świat, pozbawiony logiki? Ciągnie Cię do czegoś, co nieprzewidywalne, do nielogicznych historii i obrazów?
Jak zaczynam pracować nad konkretnym tematem, to najpierw szukam zdjęć rekwizytów lub symboli w Internecie, czasem także sama robię zdjęcia. Następnie z wybranych elementów buduję kolaż, który jest szkicem do nowego obrazu. Staram się tak zaplanować i zaaranżować całą przestrzeń, dodając konkretne i przemyślane detale, aby przedstawić w obrazie ukrytą historię. Przedstawiane sytuacje są nieoczywiste, a nawet dwuznaczne. I takie owiane tajemnicą, czy wręcz same tworzą tajemnicę. Myślę, że tak jest ciekawiej.
Twoje prace są kwintesencją kobiecości, przepełnione są intensywnymi kolorami, nagromadzeniem uczuć, są zlepkiem różnych Twoich emocji, ale też wywołują różne emocje u odbiorców. Czy pamiętasz najbardziej pochlebny moment w Twojej karierze, kiedy zostałaś zauważona, dostrzeżona jako artystka, osoba z ogromnym potencjałem i talentem?
Ważnym momentem w moim życiu był 2010 rok, kiedy zostałam laureatką konkursu organizowanego przez Poznańską Galerię Nową. To otworzyło mi nowe możliwości. Dzięki temu konkursowi miałam trzy wystawy indywidualne i inspirujące rozmowy z ważnymi i cenionymi kuratorami. Stworzyłam cykl obrazów, któremu nadałam tytuł „Wyjście”. Wystawa prac nawiązywała bowiem do symbolicznego wyjścia poza dom, poza opiekę i miłość rodzicielską, gdy mamy kilkanaście lat i staramy się budować swój świat w oparciu o nasze zasady i relacje z rówieśnikami. Powstały prace, w których nie tyle starałam się oddać fizyczne podobieństwo osób, ile chciałam pokazać emocje, które ujawniają się w nieznanych jeszcze sytuacjach. Moje pomysły obejmowały tematykę odkrywania miłości, seksualności, przyjaźni, rywalizacji, tajemnic itp.
Nie tylko malarstwo i rysunek zaprząta Twoje myśli, ale również film, animacja, grafika. Jakiego akcentu, jakiego rodzaju sztuki jest w Tobie najwięcej?
Na co dzień zawodowo zajmuję się animacją, ale artystycznie spełniam się przede wszystkim w malarstwie. Jest ono bardzo trudne, z jednej strony wymagające, z drugiej – subtelne. Aktualnie preferuję „miękki” sposób malowania, właśnie z delikatnym, subtelnym światłem. Na ten moment jest to coś, czego bardzo pragnę. Motywem, który przewija się w moich pracach – już od końca studiów – jest po prostu człowiek. Jego różne oblicza, wariacje, interakcje międzyludzkie.
Często podkreślasz, iż ważna jest dla Ciebie codzienność, w której znajduje się bohater Twoich obrazów, grafik, rysunków. A jak wygląda Twoja codzienność, proces twórczy?
Zwykle mój dzień wygląda tak, że wstaję wcześnie i animuję, środek dnia – malarstwo, a wieczór poświęcam znów animacji. I to nie jest żaden problem współtworzyć różną sztukę czy istnieć w różnych wymiarach społecznych. Tematyka obrazów jest zazwyczaj związana z aktualną porą roku. Latem i wiosną koncentruję się na przyrodzie. Wtedy przede wszystkim liczy się uważność i obserwacja natury. Zimą i jesienią skupiam się raczej na kompozycjach przedstawiających wnętrza.
Twoje prace znajdują się w prywatnych kolekcjach sztuki w Polsce, Hiszpanii, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Co Cię napędza i mobilizuje do nieustannego tworzenia?
Zawsze każdy czas, jaki poświęcałam na malowanie, był i jest dla mnie bardzo ważny. Nikt nie narzuca mi formy, stylu i tematu. Mogę całkowicie samodzielnie realizować własne pomysły, mając przy tym nieograniczoną wolność wypowiedzi, co jest szalenie ważne. Traktuję swoją wyobraźnię bardzo poważnie i tworzenie na własnych zasadach sprawia mi ogromną frajdę. Sztuka to świat, w którym czuję się naprawdę bardzo dobrze.
Jesteś laureatką konkursu Salted Candy. Czy lubisz przełamanie smaków? Dostrzegasz ten słodko-gorzki aspekt życia?
W linorytach, które stworzyłam w 2010 roku spróbowałam wejść w rolę psychologa i analizować ten temat. Nazwałam ten cykl „Sensation-Seekers”, przyglądałam się osobom od najmłodszych lat, przez wiek dojrzały, aż do osób starszych. Ważny stał się tu dla mnie aspekt upiększania, poprawiania urody czy tuszowania swoich fobii i demaskowania fantazji. Z jednej strony osoby chcące być w typowym mainstreamie, a z drugiej – znajdujące się w innym miejscu za sprawą swojej biologicznej kondycji. Zderzenie tego kontrastu – biologicznych uwarunkowań i ciągłych poszukiwań oraz chęci zmian swojego wyglądu – bardzo mnie wówczas pochłonęło i absorbowało twórczo. To według mnie temat rzeka, temat bardzo współczesny…
W różnych wiekach, w różnych stylach artysta uważany był (i jest nadal) za tego, który porusza wyobraźnię odbiorców, uczy nas patrzeć głębiej, ale też często zaskakuje kontrowersyjnym spojrzeniem. Prowokuje. Nakłania odbiorcę do podróży… Jaki jest cel Twoich twórczych dokonań?
Jest takie słynne zdanie Laury Mulvey, angielskiej reżyserki i producentki, która twierdzi, że analizowanie przyjemności lub piękna je niszczy. Moją intencją jest dostarczenie widzowi estetycznej przyjemności, która powinna przywoływać wspomnienia, dawać pewnego rodzaju kojące doznania i pomagać widzowi cieszyć się codziennymi czynnościami i życiem. Staram się odkrywać to piękno w nowym świetle. Piękno dalekie od specjalnych form, kompozycji czy ram, a bliskie właśnie prostocie i wewnętrznej wrażliwości estetycznej naszej ludzkiej natury.
Jak ustosunkowujesz się do stwierdzenia niemieckiego artysty, twórcy abstrakcjonizmu, Gerharda Richtera: „Mówić o malarstwie: nie ma sensu. Przekazując coś za pośrednictwem języka, zmieniasz to. Konstruujesz cechy, które można powiedzieć, a pomijasz te, których nie można powiedzieć, ale to one zawsze są najważniejsze”?
Całkowicie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Istnieje pewna aura obrazu, która w szczególny sposób oddziałuje na widza. Kiedyś oglądając obraz Rembrandta „Prorok” w Gemäldegalerie w Berlinie, doświadczyłam niesamowitego przeżycia. Nie sama postać mnie zaintrygowała, ale tło obrazu. Było namalowane tak współcześnie i zahipnotyzowało mnie momentalnie. Nagle poczułam ten Amsterdam naokoło i ludzi mówiących po niderlandzku. To było bardzo intensywne uczucie – wejście w ramy obrazu, wciągnięcie przez świat namalowany. Według mnie jest to właśnie odzwierciedlenie słów Richtera. Trzeba dać się ponieść obrazowi! Używanie języka, nazywanie i wymyślanie stylów czy podkategorii w sztuce ma niby sztukę nam przybliżyć, a tak naprawdę sztuka, gdy nie ma żadnych ograniczeń, jest najbardziej przyswajalna i przystępna. Każdy z nas może w obrazie dostrzec coś innego i to jest cudowne!
Letnia aura za oknem, czas sprzyjający podróżom, poznawaniu nowych miejsc, smaków, zapachów. Co przed Tobą, jakie plany na odpoczynek, a jakie zamierzenia dotyczące sfery zawodowej?
Przede mną urlop w rodzinnych stronach, w domku nad jeziorem, którego atmosfera skłania mnie do malowania pejzaży. To miejsce, gdzie najlepiej odpoczywam. Sielskie klimaty. Jeśli zaś chodzi o projekty zawodowe, to w chwili obecnej moje obrazy zostały zakwalifikowane do „Emerging Artists Programme 2023”, organizowanego przez Contemporary Art Collectors w USA i będą w ten sposób promowane przez pół roku. Natomiast w przyszłym roku przygotowuję się do wystawy stacjonarnej. Będzie to wystawa poświęcona kobietom, w szczególności poznaniankom; jej tytuł to „Jestem kobietą. Poznań w damskiej torebce”. Chcę poeksperymentować trochę z wizerunkami kobiet w różnym wieku, o różnych doświadczenia i aspiracjach. Dlaczego poznanianki? To łączy się z moim uważnym obserwowaniem otoczenia (śmiech), a dodatkowo z tym, że Poznań aspiruje do jednego z najbardziej liberalnych miast w Polsce. Część prac mam już gotowych i jestem w trakcie realizacji kolejnych. Chcę zrealizować ten projekt z Robertem Brzęckim – kuratorem, z którym już wcześniej współpracowałam przy okazji mojej indywidualnej wystawy w Wieży Ciśnień w Koninie. Już dziś zapraszam na tę wystawę, aby zobaczyć, jak wygląda kobieta w Poznaniu widziana moimi oczami – zamyślona, poszukująca szczęścia, intymności, ze swoimi radościami i troskami, kobieta w przestrzeni domowej, prywatnej, a także w miejscach publicznych. Motywem łączącym moje prace będzie siła kobiety, jej znaczenie i rola w społeczeństwie, jej pasja i zaangażowanie. Chciałabym skupić się nie tyle na jej mimetycznym przedstawianiu, co na analizie uczuć, takich jak radość, zachwyt, fascynacja.
Witamy wiosnę z kobiecą energią, prezentując w Vinci Art Gallery podczas marcowej wystawy ODCIEŃ KOBIETY prace trzech współczesnych artystek: Moniki Wyrwickiej, Elżbiety Radzikowskiej i Agnieszki Potrzebnickiej.
Z niecierpliwością wyczekiwaliśmy nowego cyklu obrazów, mieszkającej na co dzień w Szkocji Moniki Wyrwickiej, która w swoim malarstwie doskonale operuje kolorem, portretując kobiety zmysłowe oraz eksponując ich siłę i delikatność przy jednoczesnym zastosowaniu technik malarskich i grafiki.
Agnieszka Potrzebnicka, absolwentka warszawskiej ASP, która swoją działalność skupia w dwóch obszarach, jakimi są twórczość artystyczna oraz konserwacja malarstwa i rzeźby drewnianej polichromowanej, zaprezentuje podczas wystawy serię obrazów olejnych na płycie przedstawiających kobiece akty oraz portrety w otoczeniu roślin, wręcz zatopione w zieleni.
Kontrapunktem dla malarstwa olejnego będą wysmakowane miniatury graficzne autorstwa poznańskiej graficzki Elżbiety Radzikowskiej, w której pracach znajdziemy subtelność, jasność przekazu sytuacji, myśli, czasem tych intymnych, zawsze pięknych, bo zwyczajnie ludzkich. Atutem wystawy jest konfrontacja stylu i technik twórczych trzech artystek przedstawiających Kobiety w różnych odcieniach sztuki.
Zapraszamy na wystawę od 10 marca do 7 kwietnia br., podczas której zaprezentowana zostanie także autorska biżuteria marki PARTSJewelry.
Aby zapewnić jak najlepsze wrażenia, korzystamy z technologii, takich jak pliki cookie, do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji o urządzeniu. Zgoda na te technologie pozwoli nam przetwarzać dane, takie jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak wyrażenia zgody lub wycofanie zgody może niekorzystnie wpłynąć na niektóre cechy i funkcje.
Funkcjonalne
Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Preferencje
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Statystyka
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.