Od pierwszych chwil pobytu w tym urokliwym hotelu czuliśmy się wyjątkowo. I to nie tylko za sprawą położenia, bliskości morza, powiewu morskiej bryzy, panującej wokół zieleni czy pięknie urządzonych wnętrz. Ale, co dla nas niezwykle istotne, za sprawą przyjaznych i uśmiechniętych ludzi, którzy nas zaprosili i ugościli na najwyższym poziomie. A sesja zdjęciowa z udziałem zgranego tercetu była przysłowiową wisienką na torcie i samą przyjemnością. Poznajcie, proszę, Agnieszkę Trafas, właścicielkę Shuum Boutique Wellness Hotel, Adama Hoka – dyrektora hotelu oraz Grażynę Husak – zastępcę dyrektora. To oni wypełniają Shuum swoimi oryginalnymi pomysłami i pozytywną energią.
Rozmawiają: Alicja Kulbicka, Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Maciej Sznek, EscargoFoto
Obchodzicie właśnie jubileusz 20-lecia hotelu, który wcześniej funkcjonował pod nazwą Pro-Vita, oraz jubileusz 5-lecia Hotelu Shuum. Komu zaszumiał w głowie nowy pomysł, aby dokonać rebrandingu i zmodyfikować nieco koncepcję działalności?
AGNIESZKA TRAFAS: Wszystkim nam szumiało! (śmiech) Mierzyliśmy się z tym pomysłem dość długo, aby go urzeczywistnić. Rozmawialiśmy, snuliśmy plany renowacji, modernizacji, zmiany podejścia do klienta i przeobrażeń, jakie na każdym etapie przebudowy dokonały się we wnętrzach. Pragnęliśmy przygotować hotel na miarę naszych czasów – i to była nasza zespołowa decyzja. Stworzyliśmy 4-gwiazdkowy Hotel Shuum, kameralny, wręcz butikowy obiekt.
Oglądałyśmy Wasze zdjęcia, które pokazują wielki remont, całą skalę przeobrażeń. Co musieliście zrobić, unowocześnić, aby powstał Shuum?
A.T.: Remont został przeprowadzony kompleksowo, zostawiliśmy tylko instalacje. Kuriozalnie, zrobiliśmy coś, czego nikt inny w tej branży nie zrobił, czyli zmniejszyliśmy liczbę pokoi. (śmiech) To też rewolucyjny pomysł! Sześć pokoi zostało przeznaczonych na strefę spa. Powiększyliśmy tzw. części wspólne w obiekcie, rozbudowaliśmy gastronomię, ponadto uprościliśmy przestrzeń komunikacyjną i uczyniliśmy ją bardziej krajobrazową. Dzięki dużym przeszklonym ścianom zewnętrznym i widokom goście lepiej orientują się w całym hotelu. Do elewacji wprowadziliśmy elementy drewna, które idealnie wkomponowuje się w cały krajobraz.
GRAŻYNA HUSAK: Hotel wcześniej dysponował 103 pokojami, my postanowiliśmy zwiększyć przestrzeń wellness i spa ich kosztem. Aktualnie w Hotelu Shuum jest 97 pokoi, które oddajemy naszym gościom.
ADAM HOK: W którymś momencie byliśmy już bardzo zmęczeni tym remontem, gdyż przeprowadziliśmy go w ekspresowym tempie, tj. w 6 i pół miesiąca, a na chłodno licząc, powinien trwać między 9 a 12 miesięcy. Jednak końcowy efekt i radość z ponownego otwarcia wynagrodziły nam trudy i nieprzespane noce…
Jesteście trójką uśmiechniętych i energicznych osób, które współzarządzają butikowym nadmorskim hotelem. Jak połączyły się Wasze drogi zawodowe? Jak doszło do stworzenia tak zgranego tercetu?
A.T.: Pierwsza w tym miejscu była Grażyna, pracuje tu już 20 lat, od samego początku istnienia Pro-Vity. Następnie przyszedł Adam, ze swoim długoletnim doświadczeniem w zarządzaniu. Adam jest tu od 13 lat. Tak więc nasza znajomość, a co za tym idzie i przyjaźń, nie jest jednoroczna…
A.H.: Z Agnieszką znaliśmy się około półtora roku, zanim przyszedłem tutaj pracować. Wcześniej zatrudniony byłem w Hotelu Senator w Dźwirzynie, a poznaliśmy się przy okazji tworzenia przeze mnie fundacji, która miała zrzeszyć kołobrzeskie, najlepsze hotele spa&wellness i promować Kołobrzeg jako stolicę SPA w Polsce.
Poprzez zbieg różnych wydarzeń finalnie w czerwcu 2010 roku rozpocząłem pracę w 3-gwiazdkowym Hotelu Zdrojowym Pro-Vita. Było to miejsce, do którego goście cyklicznie przyjeżdżali autokarami w każdą sobotę i wyjeżdżali po jednym lub dwóch tygodniach. To były typowe pobyty kuracyjne z zabiegami i pełnym wyżywieniem. I po paru tygodniach obserwowania zwyczajów, codziennych obowiązków z gośćmi-kuracjuszami, zaświeciła mi myśl, że już teraz musimy zacząć planować przyszłość tego hotelu, bo za kilka lat będzie on wymagał remontu.
G.H.: Jesteśmy zgranym zespołem. Kluczem jest to, że mamy podobny system wartości.
Dlaczego postawiliście na hotel z nową filozofią? Wyciszenie nie idzie w parze z nadmorskim klimatem knajpek, barów, straganów itp. Mamy więc z jednej strony gwar i harmider, a Wy wybraliście oazę wyciszenia.
A.H.: Agnieszka od początku naszej współpracy wspominała, że jej marzeniem jest stworzyć butikowy hotel wellness, na wzór najlepszych tego typu miejsc w południowym Tyrolu. Zaczęliśmy jeździć, podglądać, obserwować miejsca hotelowe i kompleksowe obiekty. Dużo rozmawialiśmy. Gdy zrozumiałem już, jaki hotel ma powstać, aby był zgodny z wyobrażeniami Agnieszki, ułożyliśmy plan działania. Zdecydowaliśmy, co musi potencjalnie się wydarzyć, krok po kroku… Inwestycja w ludzi, przedstawienie nowej filozofii i nowych wartości zespołowi i na końcu inwestycja w infrastrukturę. Zaprosiliśmy też do współpracy Franza Linsera, uznanego doradcę branży wellness z Austrii, którego Agnieszka poznała w 2009 roku w Warszawie na konferencji nt. wpływu kryzysu światowego na hotelarstwo.
A.T.: Przyjechali wówczas prelegenci z różnych krajów i bardzo zapadło mi w pamięci wystąpienie Franza Linsera. Mówił on już wtedy o uważności, zatrzymaniu, poszukiwaniu spokoju – jego przemowa była kompletnie inna niż wszystkie. I na etapie rozmów o nowym projekcie hotelu od razu pomyślałam o Franzu.
A.H.: Pamiętam, jak już w pierwszych dniach mojej pracy, Agnieszka wyciągnęła z biurka materiały dotyczące projektów Franza i powiedziała, że z nim chciałaby współpracować. I faktycznie do tego doszło. Konsultowaliśmy się z nim na przełomie 2013 i 2014 roku. Spotykaliśmy się co miesiąc w Berlinie i dopracowywaliśmy kolejne szczegóły. W międzyczasie wymienialiśmy się inspiracjami i materiałami na temat europejskiego i polskiego rynku hotelowego. Jego zespół opracowywał analizy i współpracował z nami nad przygotowaniem koncepcji produktowej, czyli kolokwialnie mówiąc, o czym i dla kogo będzie ten nowy hotel … I czym się będzie wyróżniał od innych.
Czy na pewnym etapie współpracy z Franzem Linserem były zgrzyty?
A.H.: Tak, bo czuliśmy, że zaproponowany przez jego zespół na wstępie projekt jest na przykład zbyt postępowy jak na polskie warunki i że potencjalny klient tego po prostu nie zrozumie. Franz namawiał nas na bardziej medyczny charakter tego hotelu, co jest dość popularne w Niemczech czy Austrii. Hotele wyspecjalizowane np. w terapii snu czy pobytach leczniczych z medytacją i psychologiem. My stwierdziliśmy, że polski klient, jeszcze nie do końca rozróżnia hotele spa i wellness, a my mamy stać się już hotelem lifestyle’owym?
Dodatkowo przy programowaniu całej oferty hotelu, zupełnie pominęliśmy kwestię, czy stara nazwa będzie się zgadzała z nową koncepcją, czy nie. I to jest coś, czego nikt nie przemyślał na etapie planowania remontu. Bo na etapie inwestycji mieliśmy wszystko rozpisane – według naszego konceptu, „aby zregenerować się przez dwa dni jak w tydzień”. Wiedzieliśmy, że kolory muszą być delikatne, stonowane, że muszą być naturalne materiały we wnętrzach, że mają być: drewno, filce, ogień, który nadaje ciepło i daje poczucie błogostanu, rozluźnienia. Że szlafrok ma mieć kaptur (śmiech), a winda ma nie mieć lustra, że nigdzie w częściach wspólnych nie będzie telewizorów z wyświetlaną ofertą „happy hours”.
A.T.: Ale było też na odwrót. Mieliśmy swoje przygotowane pomysły, z którymi nas Franz przyhamował, mówiąc „jeszcze nie ma u Was rynku na to, odłóżcie pomysł na półkę.”
A gdzie była zgoda projektowa?
A.H.: Zgadzaliśmy się z Franzem od samego początku co do idei, aby przesunąć granicę hotelu, który do tej pory był rozpatrywany jako kuracyjny, w kierunku właśnie wellnessu i może w dalszej perspektywie hotelu lifestyle’owego. To jest absolutnie słuszny krok, któremu poddaliśmy się wszyscy, bez mrugnięcia okiem. (śmiech)
G.H.: Wiedzieliśmy i czuliśmy, że ta zmiana jest nam i obiektowi bardzo potrzebna.
Jaka jest różnica pomiędzy hotelem spa a hotelem wellness?
A.H.: Do spa gość jedzie po same przyjemności (śmiech), a w hotelu wellness już szuka czegoś więcej. Chce się czegoś dowiedzieć na temat zdrowia, dobrego samopoczucia, uważności na siebie i na swoje potrzeby. Pójdzie na jogę, warsztaty ze zdrowego odżywiania, skorzysta z porady fizjoterapeuty i nauczy się np. prawidłowego biegania. Mówi się w naszej branży, że w hotelu wellness gość jest gotowy „coś wykonać dla siebie”, coś co zostanie z nim na dłużej, a nie tylko podda się masażowi w spa czy relaksowi w jacuzzi. To jest kolejny mentalny krok, który poszerza też samoświadomość gości, ukierunkowuje na aktywność.
G.H.: Wszyscy ci, którzy cenią sobie spokój i intymność, unikają pośpiechu, potrzebują regeneracji i wsparcia w odzyskaniu wewnętrznej równowagi odnajdą w hotelu wellness swojego sprzymierzeńca. W hotelach spa strefa basenowa często jest lokalizowana na poziomie -1. A u nas wprost przeciwnie – znajduje się na poziomie +1, z pięknymi widokami na zieleń, na morze. Zależy nam, aby goście czerpali z dobrostanu przyrody.
Odeszliście od zamysłu organizacji w hotelu konferencji, imprez zorganizowanych, integracji biznesowych, czyli tego, co przynosi największy dochód. To też Wasza ryzykowna decyzja i kierunek, który obraliście.
A.T.: Ale wesela można u nas zorganizować (śmiech), pod warunkiem, że wynajmuje się cały hotel na kilkudniową uroczystość, dla swoich zaproszonych gości. Stworzyliśmy taki koncept po to, aby nikomu nie zakłócać ciszy i odpoczynku.
Skąd taka nazwa, która genialnie odnosi się do szumu morza z pobliskiej plaży, a jednocześnie jej zapis jest oryginalny, pobrzmiewa echem nowoczesności?
A.T.: Na początku myśleliśmy, aby pozostać przy nazwie Pro-Vita, która miała nieco inną ideę. To był tzw. profil uzdrowiska. Jednak gdy weszliśmy do odnowionych wnętrz, wspólnie zakomunikowaliśmy, że stara nazwa kompletnie nie współgra z modernizacją. Zmieniły się wówczas nasze zamierzenia, nasze cele, postrzeganie hotelu jako przestrzeni niezbędnej do odprężenia, komfortu i przede wszystkim wyciszenia, tak potrzebnego w obecnej dobie. Po prezentacji moodboardu i całej filozofii związanej z Shuumem, zakochaliśmy się po prostu w tym pomyśle! (śmiech)
A.H.: Po remoncie otworzyliśmy hotel jeszcze ze starą nazwą, to było 26 maja 2017 roku. I nasi pierwsi goście, notabene z Poznania, zwrócili nam uwagę, że przestrzenie się zmieniły, a nazwa wciąż ta sama…W kolejnym roku przyjechał do nas zaprzyjaźniony doradca specjalizujący się w strategiach marketingowych, który przekonał nas, że bez rebrandingu nie rozwiniemy skrzydeł. Wtedy to ostatecznie zrozumieliśmy, że to nie jest kontynuacja Pro-Vity w nowych czterogwiazdkowych wnętrzach, tylko otwarcie zupełnie nowego hotelu. W czerwcu 2018 roku definitywnie podjęliśmy decyzję o zmianie nazwy. Zdaliśmy się na profesjonalne doradztwo, skorzystaliśmy z pomocy agencji marketingowej, którą wcześniej dokładnie zbriefowaliśmy… i tak powstał Shuum. Na początku była wielka euforia, bo nazwa Shuum przypadła nam do gustu. Jednak postanowiliśmy podejść do sprawy zdroworozsądkowo, ostudzić emocje (śmiech) i przeanalizować wybór nazwy z dystansem, tak bardziej na chłodno.
G.H.: Szukaliśmy różnych konotacji. Czy to ma pozytywne czy negatywne znaczenie… Naprawdę rozpatrywaliśmy tę zaproponowaną nazwę na wiele sposobów zanim podjęliśmy decyzję. I co ważne – wspólną decyzję. Przyjeżdżali jeszcze goście, którzy oczekiwali Pro-Vity, a to już nie była Pro-Vita… Nazwa Shuum to zmieniony zapis polskiego słowa „szum” imitującego odgłos odbijających się o brzeg fal morskich. Udowodniono, że ten cudowny dźwięk idealnie wprowadza w stan medytacji, dodatkowo zwalcza ból głowy, pozwala się wyciszyć i skupić na wykonywanej czynności, pomaga również w usypianiu dzieci i ma właściwości relaksacyjne. Shuum Boutique Wellness Hotel niewątpliwie wyraża przywiązanie do Morza Bałtyckiego, zrozumienie potrzeby wyciszenia i spokoju, intencję tworzenia kameralnego i przytulnego miejsca relaksu. W jednym krótkim słowie „shuum” mieści się tak wiele znaczeń.
Warto też wspomnieć, że przy aranżacji wnętrz pracowaliście z polskimi projektantami.
A.T.: Tak, pomagały nam osoby z Pracowni Architektury Dominanta z Kołobrzegu, Karolina i Artur Brychcy. Ciężko pracowali przy nowym projekcie Hotelu Shuum, projektowali wnętrza. Oni czuli bałtycki klimat, czemu dali wyraz w wielu przemyślanych detalach, np. we wzorach na wykładzinach.
A.H.: Po strategii produktowej wiedzieliśmy już doskonale, czego chcemy i na co w szczególności zwrócą uwagę nasi goście. Karolina i Artur mają upodobania aranżacyjne zbliżone do naszych gustów. Czuliśmy, co w tym hotelu ma być. Produkt premium, który sobie wymyśliliśmy, musi mieć każdy detal idealnie dopasowany, wpisujący się w całą filozofię. Przemyślane zostało chociażby schowanie telewizora za fotoobrazami kołobrzeskiego artysty.
Czy klient zrozumiał Waszą nową wykreowaną strategię i koncept?
A.H.: W pełni. I nie musieliśmy nic tłumaczyć. Największą nagrodą jest dla nas stwierdzenie gości „ale ja tu wspaniale wypocząłem” lub „po trzech dniach czujemy się tu, jakbyśmy byli tydzień”. Wypoczynek zaczyna się u nas już od wejścia, gdzie został wymyślony duży przestronny hol, zaaranżowany w spokojnych naturalnych barwach, z meblami imitującymi kamienie. Wówczas nic nie rozprasza uwagi. Minimalizowanie bodźców i świadome przez nas użycie wszystkich zabiegów składają się na atmosferę tego miejsca, w którym króluje uważność, spokój, brak pośpiechu.
Co od Was otrzymuje klient? Co oferuje Hotel Shuum?
A.T.: Przestrzeń jest tutaj kluczem! Nawet, kiedy hotel jest pełen gości, to oni tego nie odczuwają. W przestrzeniach wspólnych jest przestronnie i swobodnie. Krajobrazy za oknem, zieleń, przyroda, bliskość morza – to też pozytywnie wpływa na odwiedzających nas gości. Mamy też świetną kuchnię! Regionalne produkty, z upraw eko. Jest oferta dla vegan i wegetarian, którą przyjezdni bardzo sobie chwalą.
G.H.: Do tego stonowane barwy, kolory idealnie wpisujące się w atmosferę relaksu i wyciszenia. Basen, sauna i taras z widokiem na park nadmorski, gabinety zaaranżowane w taki sposób, aby wpływać na komfort i zapewniać gościom intymność. Oferujemy „siłę spokoju” – zapewniamy wyjątkowe warunki do regeneracji duszy, ciała i ładowania organizmu pozytywną energią.
A.H.: W restauracji, gdy gość zejdzie na śniadanie, nie czeka na wolne miejsce. Kelnerzy nie muszą w pośpiechu sprzątać stolika po poprzednich osobach, bo jest 176 miejsc w restauracji, a 97 pokoi w całym hotelu. Wszystko jest wynikiem naszych przemyśleń i doświadczeń. Pracowaliśmy też nad oświetleniem, specjalnie dobrane były detale z drewna. Zmysły nie są obciążone dodatkowymi impulsami z zewnątrz.
Jak zjednujecie sobie nowych klientów?
A.H.: Często działa marketing szeptany, czyli przyjeżdżają do nas osoby z polecenia. A najczęściej bywa, że gość wyjeżdżając, już zapowiada powrót bądź w recepcji już umawia się na kolejny przyjazd w dogodnym terminie. Mamy stałych klientów, którzy cyklicznie kilka razy w roku nas odwiedzają, aby doładować energię, odpocząć od miejskiego zgiełku, pobyć w spokoju.
A.T.: Oczywiście, prowadzimy działania związane z social mediami, szeroko rozumianym marketingiem, ale cieszy nas fakt, że mamy 30 proc. stałych gości, którzy regularnie do nas wracają.
G.H.: Po najcięższym okresie pandemii mogliśmy zaobserwować, jak ludzie potrzebują bliskości drugiego człowieka, spotkań i relacji nie tylko on-line, tylko właśnie face to face. Pandemia nie zmieniła potrzeb konsumenckich, doświadczyliśmy wielkiego „boomu”, gdy mogliśmy otworzyć hotel po okresie zamrożenia. Ludzie mieli wówczas potrzebę bycia razem, oblężona była w hotelu część gastronomiczna, również część spa.
Kto jest klientem Shuumu?
A.H.: Odwiedzają nas goście z całej Europy, głównie z Polski i Niemiec. Ale zdarzają się klienci ze Szwajcarii, a także ze Stanów Zjednoczonych czy Kanady. Uśmiechając się, mówimy, że ci klienci do nas pasują. (śmiech) Wybierają Shuum świadomie. Doceniają spokój, otrzymują wszystko najwyższej jakości i nie są zawiedzeni.
A.T.: Naliczyliśmy, że to klienci aż 18 narodowości, którzy doskonale wiedzą, czego mogą oczekiwać w Shuumie. Mają swoje wartości – często zgodne z naszymi – i swoje potrzeby, które tu na miejscu mogą zostać spełnione. To osoby w różnym wieku, szukające relaksu. Często są to już 20-latkowie, którzy chcą się podelektować kuchnią, spędzić przyjemny czas w spa i wellness. Dla niektórych naszych gości pobyt w Shuumie to jest też forma prestiżu, mody, i tym pragną się chwalić. Często są to już dzieci naszych stałych gości, którzy dawniej przyjeżdżali do Pro-Vity i zaobserwowali przemianę hotelu, która im przypadła do gustu.
G.H.: To w dużej mierze ludzie zabiegani. Pragnący odciąć się choć na chwilę od świata biznesu, od pracy, tempa życia. W tym celu poszukują wyciszenia w strefie spa czy wellness. Przekrój wiekowy jest u nas bardzo duży. Przyjeżdża np. grupa przyjaciół, koleżanek, sportowcy, którzy na niedaleko położonych kortach grają w tenisa. Rodziny, które po 2-3 tyg. spędzają u nas czas, w trybie treningowym. Odwiedzają nas też osoby dojrzałe, poszukujące aktywnego wyciszenia, bo mamy tu nieopodal idealne ścieżki rowerowe. Niekoniecznie są to klienci, którzy ciszę rozumieją w 4 ścianach, bo Shuum to również czas dla siebie samego, w kontemplacji czy w ruchu, podczas aktywności fizycznej bądź podczas masażu w strefie spa. Każdy sposób wyciszenia wybrany przez klienta jesteśmy w stanie spełnić.
Jak Wy wypoczywacie?
A.H.: Ja mam trójkę małych dzieci, więc mój wypoczynek jest bardzo aktywny. (śmiech) A czas dla siebie uwielbiam spędzać na basenie i rowerze.
A.T.: Na co dzień – ruch, sport, tenis, fitness. Uwielbiam też masaże ziołowe, kombinacje peelingu z masażem. Masaż tajski i kosmetyka po prostu mnie odprężają. Gdy mam więcej czasu, to najbardziej cenię podróże, teraz to tzw. city break i trekking – to jest to, co mnie pozytywnie nastraja.
G.H.: Jazda na rowerze, ruch, aktywność. Dodatkowo joga. Wyjazdy w Polsce i za granicą, poznawanie nowych miejsc – też bardzo lubię. A jeszcze bardziej – kierować samochodem (śmiech).
Wasze marzenie się spełniło?
G.H.: Wciąż się spełnia…
A.T.: Ja mam taki niedosyt w działalności społecznej. Może w przyszłości jeszcze to rozwinę.
A.H.: Działamy nieustannie, bo to nam daje satysfakcję.