GRAŻYNA HUSAK, AGNIESZKA TRAFAS, ADAM HOK | Butikowy Hotel SHUUM zapewnia wyciszenie

Hotel Shuum Grażyna Husak, Agnieszka Trafas, Adam Hok, Kołobrzeg

Od pierwszych chwil pobytu w tym urokliwym hotelu czuliśmy się wyjątkowo. I to nie tylko za sprawą położenia, bliskości morza, powiewu morskiej bryzy, panującej wokół zieleni czy pięknie urządzonych wnętrz. Ale, co dla nas niezwykle istotne, za sprawą przyjaznych i uśmiechniętych ludzi, którzy nas zaprosili i ugościli na najwyższym poziomie. A sesja zdjęciowa z udziałem zgranego tercetu była przysłowiową wisienką na torcie i samą przyjemnością. Poznajcie, proszę, Agnieszkę Trafas, właścicielkę Shuum Boutique Wellness Hotel, Adama Hoka – dyrektora hotelu oraz Grażynę Husak – zastępcę dyrektora. To oni wypełniają Shuum swoimi oryginalnymi pomysłami i pozytywną energią.

Rozmawiają: Alicja Kulbicka, Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Maciej Sznek, EscargoFoto

Obchodzicie właśnie jubileusz 20-lecia hotelu, który wcześniej funkcjonował pod nazwą Pro-Vita, oraz jubileusz 5-lecia Hotelu Shuum. Komu zaszumiał w głowie nowy pomysł, aby dokonać rebrandingu i zmodyfikować nieco koncepcję działalności?

AGNIESZKA TRAFAS: Wszystkim nam szumiało! (śmiech) Mierzyliśmy się z tym pomysłem dość długo, aby go urzeczywistnić. Rozmawialiśmy, snuliśmy plany renowacji, modernizacji, zmiany podejścia do klienta i przeobrażeń, jakie na każdym etapie przebudowy dokonały się we wnętrzach. Pragnęliśmy przygotować hotel na miarę naszych czasów – i to była nasza zespołowa decyzja. Stworzyliśmy 4-gwiazdkowy Hotel Shuum, kameralny, wręcz butikowy obiekt.

Oglądałyśmy Wasze zdjęcia, które pokazują wielki remont, całą skalę przeobrażeń. Co musieliście zrobić, unowocześnić, aby powstał Shuum?

A.T.: Remont został przeprowadzony kompleksowo, zostawiliśmy tylko instalacje. Kuriozalnie, zrobiliśmy coś, czego nikt inny w tej branży nie zrobił, czyli zmniejszyliśmy liczbę pokoi. (śmiech) To też rewolucyjny pomysł! Sześć pokoi zostało przeznaczonych na strefę spa. Powiększyliśmy tzw. części wspólne w obiekcie, rozbudowaliśmy gastronomię, ponadto uprościliśmy przestrzeń komunikacyjną i uczyniliśmy ją bardziej krajobrazową. Dzięki dużym przeszklonym ścianom zewnętrznym i widokom goście lepiej orientują się w całym hotelu. Do elewacji wprowadziliśmy elementy drewna, które idealnie wkomponowuje się w cały krajobraz.
GRAŻYNA HUSAK: Hotel wcześniej dysponował 103 pokojami, my postanowiliśmy zwiększyć przestrzeń wellness i spa ich kosztem. Aktualnie w Hotelu Shuum jest 97 pokoi, które oddajemy naszym gościom.
ADAM HOK: W którymś momencie byliśmy już bardzo zmęczeni tym remontem, gdyż przeprowadziliśmy go w ekspresowym tempie, tj. w 6 i pół miesiąca, a na chłodno licząc, powinien trwać między 9 a 12 miesięcy. Jednak końcowy efekt i radość z ponownego otwarcia wynagrodziły nam trudy i nieprzespane noce…

Agnieszzka Trafas
Agnieszka Trafas – właścicielka Shuum Boutique Wellness Hotel

Jesteście trójką uśmiechniętych i energicznych osób, które współzarządzają butikowym nadmorskim hotelem. Jak połączyły się Wasze drogi zawodowe? Jak doszło do stworzenia tak zgranego tercetu?

A.T.: Pierwsza w tym miejscu była Grażyna, pracuje tu już 20 lat, od samego początku istnienia Pro-Vity. Następnie przyszedł Adam, ze swoim długoletnim doświadczeniem w zarządzaniu. Adam jest tu od 13 lat. Tak więc nasza znajomość, a co za tym idzie i przyjaźń, nie jest jednoroczna…
A.H.: Z Agnieszką znaliśmy się około półtora roku, zanim przyszedłem tutaj pracować. Wcześniej zatrudniony byłem w Hotelu Senator w Dźwirzynie, a poznaliśmy się przy okazji tworzenia przeze mnie fundacji, która miała zrzeszyć kołobrzeskie, najlepsze hotele spa&wellness i promować Kołobrzeg jako stolicę SPA w Polsce.
Poprzez zbieg różnych wydarzeń finalnie w czerwcu 2010 roku rozpocząłem pracę w 3-gwiazdkowym Hotelu Zdrojowym Pro-Vita. Było to miejsce, do którego goście cyklicznie przyjeżdżali autokarami w każdą sobotę i wyjeżdżali po jednym lub dwóch tygodniach. To były typowe pobyty kuracyjne z zabiegami i pełnym wyżywieniem. I po paru tygodniach obserwowania zwyczajów, codziennych obowiązków z gośćmi-kuracjuszami, zaświeciła mi myśl, że już teraz musimy zacząć planować przyszłość tego hotelu, bo za kilka lat będzie on wymagał remontu.
G.H.: Jesteśmy zgranym zespołem. Kluczem jest to, że mamy podobny system wartości.

Dlaczego postawiliście na hotel z nową filozofią? Wyciszenie nie idzie w parze z nadmorskim klimatem knajpek, barów, straganów itp. Mamy więc z jednej strony gwar i harmider, a Wy wybraliście oazę wyciszenia.

A.H.: Agnieszka od początku naszej współpracy wspominała, że jej marzeniem jest stworzyć butikowy hotel wellness, na wzór najlepszych tego typu miejsc w południowym Tyrolu. Zaczęliśmy jeździć, podglądać, obserwować miejsca hotelowe i kompleksowe obiekty. Dużo rozmawialiśmy. Gdy zrozumiałem już, jaki hotel ma powstać, aby był zgodny z wyobrażeniami Agnieszki, ułożyliśmy plan działania. Zdecydowaliśmy, co musi potencjalnie się wydarzyć, krok po kroku… Inwestycja w ludzi, przedstawienie nowej filozofii i nowych wartości zespołowi i na końcu inwestycja w infrastrukturę. Zaprosiliśmy też do współpracy Franza Linsera, uznanego doradcę branży wellness z Austrii, którego Agnieszka poznała w 2009 roku w Warszawie na konferencji nt. wpływu kryzysu światowego na hotelarstwo.
A.T.: Przyjechali wówczas prelegenci z różnych krajów i bardzo zapadło mi w pamięci wystąpienie Franza Linsera. Mówił on już wtedy o uważności, zatrzymaniu, poszukiwaniu spokoju – jego przemowa była kompletnie inna niż wszystkie. I na etapie rozmów o nowym projekcie hotelu od razu pomyślałam o Franzu.
A.H.: Pamiętam, jak już w pierwszych dniach mojej pracy, Agnieszka wyciągnęła z biurka materiały dotyczące projektów Franza i powiedziała, że z nim chciałaby współpracować. I faktycznie do tego doszło. Konsultowaliśmy się z nim na przełomie 2013 i 2014 roku. Spotykaliśmy się co miesiąc w Berlinie i dopracowywaliśmy kolejne szczegóły. W międzyczasie wymienialiśmy się inspiracjami i materiałami na temat europejskiego i polskiego rynku hotelowego. Jego zespół opracowywał analizy i współpracował z nami nad przygotowaniem koncepcji produktowej, czyli kolokwialnie mówiąc, o czym i dla kogo będzie ten nowy hotel … I czym się będzie wyróżniał od innych.

Grazyna Husak
Grażyna Husak – zastępca dyrektora Shuum Boutique Wellness Hotel

Czy na pewnym etapie współpracy z Franzem Linserem były zgrzyty?

A.H.: Tak, bo czuliśmy, że zaproponowany przez jego zespół na wstępie projekt jest na przykład zbyt postępowy jak na polskie warunki i że potencjalny klient tego po prostu nie zrozumie. Franz namawiał nas na bardziej medyczny charakter tego hotelu, co jest dość popularne w Niemczech czy Austrii. Hotele wyspecjalizowane np. w terapii snu czy pobytach leczniczych z medytacją i psychologiem. My stwierdziliśmy, że polski klient, jeszcze nie do końca rozróżnia hotele spa i wellness, a my mamy stać się już hotelem lifestyle’owym?
Dodatkowo przy programowaniu całej oferty hotelu, zupełnie pominęliśmy kwestię, czy stara nazwa będzie się zgadzała z nową koncepcją, czy nie. I to jest coś, czego nikt nie przemyślał na etapie planowania remontu. Bo na etapie inwestycji mieliśmy wszystko rozpisane – według naszego konceptu, „aby zregenerować się przez dwa dni jak w tydzień”. Wiedzieliśmy, że kolory muszą być delikatne, stonowane, że muszą być naturalne materiały we wnętrzach, że mają być: drewno, filce, ogień, który nadaje ciepło i daje poczucie błogostanu, rozluźnienia. Że szlafrok ma mieć kaptur (śmiech), a winda ma nie mieć lustra, że nigdzie w częściach wspólnych nie będzie telewizorów z wyświetlaną ofertą „happy hours”.
A.T.: Ale było też na odwrót. Mieliśmy swoje przygotowane pomysły, z którymi nas Franz przyhamował, mówiąc „jeszcze nie ma u Was rynku na to, odłóżcie pomysł na półkę.”

A gdzie była zgoda projektowa?

A.H.: Zgadzaliśmy się z Franzem od samego początku co do idei, aby przesunąć granicę hotelu, który do tej pory był rozpatrywany jako kuracyjny, w kierunku właśnie wellnessu i może w dalszej perspektywie hotelu lifestyle’owego. To jest absolutnie słuszny krok, któremu poddaliśmy się wszyscy, bez mrugnięcia okiem. (śmiech)
G.H.: Wiedzieliśmy i czuliśmy, że ta zmiana jest nam i obiektowi bardzo potrzebna.

Adam Hoc
Adam Hok – dyrektor hotelu Shuum Boutique Wellness Hotel

Jaka jest różnica pomiędzy hotelem spa a hotelem wellness?

A.H.: Do spa gość jedzie po same przyjemności (śmiech), a w hotelu wellness już szuka czegoś więcej. Chce się czegoś dowiedzieć na temat zdrowia, dobrego samopoczucia, uważności na siebie i na swoje potrzeby. Pójdzie na jogę, warsztaty ze zdrowego odżywiania, skorzysta z porady fizjoterapeuty i nauczy się np. prawidłowego biegania. Mówi się w naszej branży, że w hotelu wellness gość jest gotowy „coś wykonać dla siebie”, coś co zostanie z nim na dłużej, a nie tylko podda się masażowi w spa czy relaksowi w jacuzzi. To jest kolejny mentalny krok, który poszerza też samoświadomość gości, ukierunkowuje na aktywność.
G.H.: Wszyscy ci, którzy cenią sobie spokój i intymność, unikają pośpiechu, potrzebują regeneracji i wsparcia w odzyskaniu wewnętrznej równowagi odnajdą w hotelu wellness swojego sprzymierzeńca. W hotelach spa strefa basenowa często jest lokalizowana na poziomie -1. A u nas wprost przeciwnie – znajduje się na poziomie +1, z pięknymi widokami na zieleń, na morze. Zależy nam, aby goście czerpali z dobrostanu przyrody.

Odeszliście od zamysłu organizacji w hotelu konferencji, imprez zorganizowanych, integracji biznesowych, czyli tego, co przynosi największy dochód. To też Wasza ryzykowna decyzja i kierunek, który obraliście.

A.T.: Ale wesela można u nas zorganizować (śmiech), pod warunkiem, że wynajmuje się cały hotel na kilkudniową uroczystość, dla swoich zaproszonych gości. Stworzyliśmy taki koncept po to, aby nikomu nie zakłócać ciszy i odpoczynku.

Hotel SHUUM KOŁOBRZEG|Hotel Shuum Kołobrzeg|Hotel Shuum Kołobrzeg|Hotel Shuum Kołobrzeg|Hotel Shuum Kołobrzeg|Hotel Shuum Kołobrzeg

Skąd taka nazwa, która genialnie odnosi się do szumu morza z pobliskiej plaży, a jednocześnie jej zapis jest oryginalny, pobrzmiewa echem nowoczesności?

A.T.: Na początku myśleliśmy, aby pozostać przy nazwie Pro-Vita, która miała nieco inną ideę. To był tzw. profil uzdrowiska. Jednak gdy weszliśmy do odnowionych wnętrz, wspólnie zakomunikowaliśmy, że stara nazwa kompletnie nie współgra z modernizacją. Zmieniły się wówczas nasze zamierzenia, nasze cele, postrzeganie hotelu jako przestrzeni niezbędnej do odprężenia, komfortu i przede wszystkim wyciszenia, tak potrzebnego w obecnej dobie. Po prezentacji moodboardu i całej filozofii związanej z Shuumem, zakochaliśmy się po prostu w tym pomyśle! (śmiech)
A.H.: Po remoncie otworzyliśmy hotel jeszcze ze starą nazwą, to było 26 maja 2017 roku. I nasi pierwsi goście, notabene z Poznania, zwrócili nam uwagę, że przestrzenie się zmieniły, a nazwa wciąż ta sama…W kolejnym roku przyjechał do nas zaprzyjaźniony doradca specjalizujący się w strategiach marketingowych, który przekonał nas, że bez rebrandingu nie rozwiniemy skrzydeł. Wtedy to ostatecznie zrozumieliśmy, że to nie jest kontynuacja Pro-Vity w nowych czterogwiazdkowych wnętrzach, tylko otwarcie zupełnie nowego hotelu. W czerwcu 2018 roku definitywnie podjęliśmy decyzję o zmianie nazwy. Zdaliśmy się na profesjonalne doradztwo, skorzystaliśmy z pomocy agencji marketingowej, którą wcześniej dokładnie zbriefowaliśmy… i tak powstał Shuum. Na początku była wielka euforia, bo nazwa Shuum przypadła nam do gustu. Jednak postanowiliśmy podejść do sprawy zdroworozsądkowo, ostudzić emocje (śmiech) i przeanalizować wybór nazwy z dystansem, tak bardziej na chłodno.
G.H.: Szukaliśmy różnych konotacji. Czy to ma pozytywne czy negatywne znaczenie… Naprawdę rozpatrywaliśmy tę zaproponowaną nazwę na wiele sposobów zanim podjęliśmy decyzję. I co ważne – wspólną decyzję. Przyjeżdżali jeszcze goście, którzy oczekiwali Pro-Vity, a to już nie była Pro-Vita… Nazwa Shuum to zmieniony zapis polskiego słowa „szum” imitującego odgłos odbijających się o brzeg fal morskich. Udowodniono, że ten cudowny dźwięk idealnie wprowadza w stan medytacji, dodatkowo zwalcza ból głowy, pozwala się wyciszyć i skupić na wykonywanej czynności, pomaga również w usypianiu dzieci i ma właściwości relaksacyjne. Shuum Boutique Wellness Hotel niewątpliwie wyraża przywiązanie do Morza Bałtyckiego, zrozumienie potrzeby wyciszenia i spokoju, intencję tworzenia kameralnego i przytulnego miejsca relaksu. W jednym krótkim słowie „shuum” mieści się tak wiele znaczeń.

Warto też wspomnieć, że przy aranżacji wnętrz pracowaliście z polskimi projektantami.

A.T.: Tak, pomagały nam osoby z Pracowni Architektury Dominanta z Kołobrzegu, Karolina i Artur Brychcy. Ciężko pracowali przy nowym projekcie Hotelu Shuum, projektowali wnętrza. Oni czuli bałtycki klimat, czemu dali wyraz w wielu przemyślanych detalach, np. we wzorach na wykładzinach.
A.H.: Po strategii produktowej wiedzieliśmy już doskonale, czego chcemy i na co w szczególności zwrócą uwagę nasi goście. Karolina i Artur mają upodobania aranżacyjne zbliżone do naszych gustów. Czuliśmy, co w tym hotelu ma być. Produkt premium, który sobie wymyśliliśmy, musi mieć każdy detal idealnie dopasowany, wpisujący się w całą filozofię. Przemyślane zostało chociażby schowanie telewizora za fotoobrazami kołobrzeskiego artysty.

Hotel Shuum Kołobrzeg

Czy klient zrozumiał Waszą nową wykreowaną strategię i koncept?

A.H.: W pełni. I nie musieliśmy nic tłumaczyć. Największą nagrodą jest dla nas stwierdzenie gości „ale ja tu wspaniale wypocząłem” lub „po trzech dniach czujemy się tu, jakbyśmy byli tydzień”. Wypoczynek zaczyna się u nas już od wejścia, gdzie został wymyślony duży przestronny hol, zaaranżowany w spokojnych naturalnych barwach, z meblami imitującymi kamienie. Wówczas nic nie rozprasza uwagi. Minimalizowanie bodźców i świadome przez nas użycie wszystkich zabiegów składają się na atmosferę tego miejsca, w którym króluje uważność, spokój, brak pośpiechu.

Co od Was otrzymuje klient? Co oferuje Hotel Shuum?

A.T.: Przestrzeń jest tutaj kluczem! Nawet, kiedy hotel jest pełen gości, to oni tego nie odczuwają. W przestrzeniach wspólnych jest przestronnie i swobodnie. Krajobrazy za oknem, zieleń, przyroda, bliskość morza – to też pozytywnie wpływa na odwiedzających nas gości. Mamy też świetną kuchnię! Regionalne produkty, z upraw eko. Jest oferta dla vegan i wegetarian, którą przyjezdni bardzo sobie chwalą.
G.H.: Do tego stonowane barwy, kolory idealnie wpisujące się w atmosferę relaksu i wyciszenia. Basen, sauna i taras z widokiem na park nadmorski, gabinety zaaranżowane w taki sposób, aby wpływać na komfort i zapewniać gościom intymność. Oferujemy „siłę spokoju” – zapewniamy wyjątkowe warunki do regeneracji duszy, ciała i ładowania organizmu pozytywną energią.
A.H.: W restauracji, gdy gość zejdzie na śniadanie, nie czeka na wolne miejsce. Kelnerzy nie muszą w pośpiechu sprzątać stolika po poprzednich osobach, bo jest 176 miejsc w restauracji, a 97 pokoi w całym hotelu. Wszystko jest wynikiem naszych przemyśleń i doświadczeń. Pracowaliśmy też nad oświetleniem, specjalnie dobrane były detale z drewna. Zmysły nie są obciążone dodatkowymi impulsami z zewnątrz.

Hotel Shuum Kołobrzeg

Jak zjednujecie sobie nowych klientów?

A.H.: Często działa marketing szeptany, czyli przyjeżdżają do nas osoby z polecenia. A najczęściej bywa, że gość wyjeżdżając, już zapowiada powrót bądź w recepcji już umawia się na kolejny przyjazd w dogodnym terminie. Mamy stałych klientów, którzy cyklicznie kilka razy w roku nas odwiedzają, aby doładować energię, odpocząć od miejskiego zgiełku, pobyć w spokoju.
A.T.: Oczywiście, prowadzimy działania związane z social mediami, szeroko rozumianym marketingiem, ale cieszy nas fakt, że mamy 30 proc. stałych gości, którzy regularnie do nas wracają.
G.H.: Po najcięższym okresie pandemii mogliśmy zaobserwować, jak ludzie potrzebują bliskości drugiego człowieka, spotkań i relacji nie tylko on-line, tylko właśnie face to face. Pandemia nie zmieniła potrzeb konsumenckich, doświadczyliśmy wielkiego „boomu”, gdy mogliśmy otworzyć hotel po okresie zamrożenia. Ludzie mieli wówczas potrzebę bycia razem, oblężona była w hotelu część gastronomiczna, również część spa.

Hotel SHUUM KOŁOBRZEG

Kto jest klientem Shuumu?

A.H.: Odwiedzają nas goście z całej Europy, głównie z Polski i Niemiec. Ale zdarzają się klienci ze Szwajcarii, a także ze Stanów Zjednoczonych czy Kanady. Uśmiechając się, mówimy, że ci klienci do nas pasują. (śmiech) Wybierają Shuum świadomie. Doceniają spokój, otrzymują wszystko najwyższej jakości i nie są zawiedzeni.
A.T.: Naliczyliśmy, że to klienci aż 18 narodowości, którzy doskonale wiedzą, czego mogą oczekiwać w Shuumie. Mają swoje wartości – często zgodne z naszymi – i swoje potrzeby, które tu na miejscu mogą zostać spełnione. To osoby w różnym wieku, szukające relaksu. Często są to już 20-latkowie, którzy chcą się podelektować kuchnią, spędzić przyjemny czas w spa i wellness. Dla niektórych naszych gości pobyt w Shuumie to jest też forma prestiżu, mody, i tym pragną się chwalić. Często są to już dzieci naszych stałych gości, którzy dawniej przyjeżdżali do Pro-Vity i zaobserwowali przemianę hotelu, która im przypadła do gustu.
G.H.: To w dużej mierze ludzie zabiegani. Pragnący odciąć się choć na chwilę od świata biznesu, od pracy, tempa życia. W tym celu poszukują wyciszenia w strefie spa czy wellness. Przekrój wiekowy jest u nas bardzo duży. Przyjeżdża np. grupa przyjaciół, koleżanek, sportowcy, którzy na niedaleko położonych kortach grają w tenisa. Rodziny, które po 2-3 tyg. spędzają u nas czas, w trybie treningowym. Odwiedzają nas też osoby dojrzałe, poszukujące aktywnego wyciszenia, bo mamy tu nieopodal idealne ścieżki rowerowe. Niekoniecznie są to klienci, którzy ciszę rozumieją w 4 ścianach, bo Shuum to również czas dla siebie samego, w kontemplacji czy w ruchu, podczas aktywności fizycznej bądź podczas masażu w strefie spa. Każdy sposób wyciszenia wybrany przez klienta jesteśmy w stanie spełnić.

Hotel SHUUM KOŁOBRZEG

Jak Wy wypoczywacie?

A.H.: Ja mam trójkę małych dzieci, więc mój wypoczynek jest bardzo aktywny. (śmiech) A czas dla siebie uwielbiam spędzać na basenie i rowerze.
A.T.: Na co dzień – ruch, sport, tenis, fitness. Uwielbiam też masaże ziołowe, kombinacje peelingu z masażem. Masaż tajski i kosmetyka po prostu mnie odprężają. Gdy mam więcej czasu, to najbardziej cenię podróże, teraz to tzw. city break i trekking – to jest to, co mnie pozytywnie nastraja.
G.H.: Jazda na rowerze, ruch, aktywność. Dodatkowo joga. Wyjazdy w Polsce i za granicą, poznawanie nowych miejsc – też bardzo lubię. A jeszcze bardziej – kierować samochodem (śmiech).

Wasze marzenie się spełniło?

G.H.: Wciąż się spełnia…
A.T.: Ja mam taki niedosyt w działalności społecznej. Może w przyszłości jeszcze to rozwinę.
A.H.: Działamy nieustannie, bo to nam daje satysfakcję.

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Hotel Shuum Grażyna Husak, Agnieszka Trafas, Adam Hok, Kołobrzeg
REKLAMA
REKLAMA

Kuba – wyspa niespodzianka

Artykuł przeczytasz w: 6 min.

Jest rok 2004. Lecę na Kubę po raz pierwszy, wszyscy znawcy i doświadczeni podróżnicy zazdroszczą mi tego kierunku. W tle słyszę powtarzające się jak mantrę słowa: „Leć jak najszybciej, odejdzie Fidel, to z Kuby zrobi się kolejny stan USA.” No to lecę.

Tekst i zdjęcia: Estera Hess

Jest rok 2024. Ląduję na Kubie z całą rodziną, to nasze wakacje w tym roku. I choć w ciągu tych ostatnich dwudziestu lat bywałam na Kubie kilka razy, już po zaledwie pierwszych minutach na lotnisku jestem pewna, że to ta sama Kuba co niegdyś. Zapowiada się piękna i z pewnością niejednokrotnie zaskakująca przygoda.

Termin, który wybraliśmy, u nas podyktowany wakacjami, to książkowo nie najlepszy czas na wyjazd na Kubę, bo to pora deszczowa i ryzyko huraganów. I rzeczywiście deszcz będzie nam towarzyszył od czasu do czasu, schładzając wysokie temperatury w ciągu dnia. Nigdy jednak nie pokrzyżuje nam planów na tyle, by przestawiać cały dzień. Pada zazwyczaj przez chwilę, a potem ziemia cudnie paruje, nasycając powietrze i tak już przeogromną wilgotnością.

20240625 image00010 otwierajace

Widzę więcej plusów z wyboru tego terminu; to na pewno brak turystów, a może to jednak nie pogoda, tylko polityka Kuby? Jedynym miejscem, gdzie będzie bardzo wakacyjnie jest słynny resortowy ośrodek znany z kolorowych folderów reklamujących Kubę jako destynację plażową, czyli Varadero. My trafiamy tam na ostatnią i tylko jedną noc, by skrócić sobie przejazd na lotnisko przed odlotem. Takiej Kuby bym nie polubiła. Hotel obok hotelu, all inclusive, animacje, głośna muzyka, drinki z palemkami… Za to plaża cudna, woda ciepła, piasek biały i miałki jak cukier puder. Tego Kubie zazdroszczę najbardziej: nieziemskich plaż, których tutaj bez liku, a każda jeszcze piękniejsza od poprzedniej.
Ale pomijając Varadero, wszystkie pozostałe miejsca były niemal puste, aż tak bardzo, że w jednym z hoteli przygotowanym dla 550 turystów byliśmy jednego wieczoru zaledwie w 25 osób, z czego nasza rodzina stanowiła pokaźną część. I hotel działał, a leżał przy najpiękniejszej plaży na Kubie – Cayo Pilar. Może odległość była przeszkodą dla wielu, by tu dotrzeć, bo osiem godzin jazdy z Hawany to niemal cały dzień.

20240629 image00005 6

A drogi na Kubie to zarówno wyzwanie, jak i wielka atrakcja. Bo poza słabymi trasami, autostradą, na której jeżdżą też dorożki, dwukółki (często pod prąd), ludźmi sprzedającymi mango, awokado, sery, są dziury, czasem wielkie jak krater wulkanu, brakuje oświetlenia, no i benzyna… Stacji jest bez liku, jednak nie na wszystkich możemy my, turyści, zatankować paliwo, bo nie obsługują one płatności w dolarach ani płatności kartami, gdzie indziej paliwo jest, ale nie ma prądu (co nagminnie zdarza się na Kubie), to i dystrybutory nie działają. Płaci się tylko kartą kredytową, ale nie amerykańską. Ale kto jak nie my Polacy wyjdzie z każdej opresji? Trochę sprytu, i już za rogiem kiwa chłopak, który sprzedaje paliwo z kanistrów schowanych na tyłach w toalecie zamkniętej na kluczyk, po kursie wprawdzie wyższym, ale nie istotnie.
Widok sunących pośród bujnej zieleni cadillaków, buików, ład, maluszków wypełnionych ponadregulaminową ilością ludzi, z otwartymi szybkami, w kanarkowych kolorach, z długimi antenami – to prawdziwa wizytówka Kuby.

20240623 image00020 5

Poza cudnymi plażami okalającymi całą wyspę i mnóstwem atrakcji oferowanych przez wodę: nurkowanie, pływanie z maską i rurką, rowery wodne, katamarany, są jeszcze fenomenalne okolice, gdzie widoki zapierają dech w piersiach. Ostańce krasowe, samotne wielkie góry całe zielone w przepięknej wiejskiej i istotnie sielskiej okolicy są cudowne. Szczególnie o tej porze roku, kiedy to kwitną drzewa i niesamowite widoki upstrzone są zalanymi kwiatami gigantami.

20240625 image00011 4

Wokół Trynidadu miasta jak z bajki, z wąskimi uliczkami, małymi kolorowymi domkami, z salsą od rana do nocy wypełniającą liczne tutejsze bary, restauracje, kluby taneczne, krajobraz zdominowany jest przez plantacje trzciny cukrowej. Droga wiedzie pomiędzy wysokimi roślinami, ustawionymi na sztorc, gdzieniegdzie ustępującymi miejsca bananowcom i papai oraz mangowcom.
Samotna podróż przez Kubę to też większa okazja, by poznać ludzi i z nimi porozmawiać. Wypytać o prawdziwe życie, troski i radości, a tych jest zdecydowanie więcej. System, w którym przyszło im żyć, trwa już tak długo, że Kubańczycy nie mają porównania jak mogłoby być inaczej. Niektórzy szczęśliwie mają kogoś z najbliższej rodziny pracującego w Stanach Zjednoczonych – nieustannie raju dla Kubańczyków. Spotkaliśmy wiele rodzin kubańskich na fundowanych przez brata lub wujka wakacjach. W pięknych hotelach, z wszelkimi wygodami delektowali się słońcem i rajem, na plaży wznosząc toasty kubańskim rumem za fundatora tych luksusów.

20240625 image00012 5

Widzieliśmy też dumnych Kubańczyków zakochanych bez pamięci w swojej wyspie, obiektywnie oceniających sytuację w kraju, ale pogodzonych z trudnościami, które nazywali chwilowymi brakami z nadzieją, że ich dzieci będą miały lepiej i łatwiej.
Nam przez dwa tygodnie nie brakowało niczego. Dzielnie przejechaliśmy 2400 kilometrów, docierając do wielu pięknych zakątków Kuby, ani przez chwilę nie czuliśmy się niepewnie. Dzieciaki miały raj na plażach i w wodzie. My zobaczyliśmy klimat odchodzących i przemijających już starych miast. I choć nie zawsze i wszędzie jest różowo to Kuba jest nieoczywistą destynacją wakacyjną, taką, która na pewno zachwyci, ale i skłoni do refleksji. Jak zawsze trzeba chcieć zobaczyć więcej.

P.S.
Omijajcie Varadero!

Estera Hess

Estera Hess

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA