Zielone płuca Poznania zagrożone – kontrowersje wokół wycinek drzew
26 marca, 2024
Gdy spacerując ulicami Poznania, możemy poczuć na skórze lżejsze, wiosenne powietrze, spodziewamy się, że już niedługo miejską szarość rozświetli zieleń budzących się do życia drzew. W tym roku jednak możemy mieć pewne problemy, by dojrzeć upragnioną zieleń, ponieważ coraz więcej wycinek przeprowadza się pod różne inwestycje czy też remonty. Pomimo protestów, sprzeciwu społeczności lokalnej, coraz więcej drzew znika ze stolicy Wielkopolski. O walce o zielony Poznań opowiada nam Marek Smolarkiewicz z Fundacji Na straży przyrody.
Czy można uznać, że planowane wycinki drzew w centrum miasta są częścią szerszego problemu dotyczącego zarządzania drzewami i lasami w Poznaniu?
MAREK SMOLARKIEWICZ: Informacje o wycinkach często docierają do nas już w trakcie ich realizacji lub po zakończeniu, co wskazuje na słaby przepływ informacji ze strony Urzędu Miasta. Teoretycznie narusza to przepisy prawa, w tym art. 31 § 4 Kodeksu postępowania administracyjnego, który zobowiązuje organy administracji publicznej do informowania organizacji społecznych o wszczęciu postępowania, które mogą ich interesować, w tym wypadku do informowania organizacji ekologicznych o planowanych wycinkach. Jednak przepis ten nie przewiduje sankcji za jego nieprzestrzeganie. Zresztą istniejące przepisy nie sprzyjają ochronie drzew i lasów. Na przykład, specustawa drogowa umożliwia inwestorom szeroki zakres działań, co często prowadzi do nadmiernych wycinek, jak miało to miejsce przy przebudowie ulic Folwarczna/Stalowa.
Gdzie kończy się odpowiedzialność Urzędu Miasta, a zaczyna Lasów Państwowych, jeżeli chodzi o ochronę drzew w stolicy Wielkopolski?
Ochrona drzew? To wieloznaczne. Właściciele prywatni muszą zgłaszać zamiar wycinki w Urzędzie Miasta, ale dalsze postępowanie zależy od wielu czynników. Urząd może przyjąć milczącą zgodę, może się sprzeciwić w drodze decyzji administracyjnej, a może wyrazić zgodą pod warunkiem wniesienia opłat. Z kolei lasy administrowane przez Zakład Lasów Poznańskich, będący jednostką budżetową miasta, podlegają podobnym zasadom jak Lasy Państwowe. Tzn. Zakład Lasów Poznańskich musi prowadzić tzw. „gospodarkę leśną”, ale podlega Miastu i niekoniecznie musi dużo wycinać. Natomiast w granicach administracyjnych Poznania są też fragmenty Lasów Państwowych, we wschodniej części administrowane przez Nadleśnictwo Babki. Do niego należy użytek ekologiczny Darzybór.
Jakie konsekwencje ekologiczne niesie za sobą bezprecedensowa eksploatacja lasów na terenie użytku ekologicznego Darzybór i innych chronionych obszarach w Poznaniu?
Formalnie, według Ustawy o lasach, wycięty las pozostaje lasem. Na tym, niestety, opiera się argumentacja inżynierii leśnej, często niesłusznie nazywanej leśnikami. Dla nich las jest wyznaczany przez ewidencję gruntów. Oczywistym jest, że w sensie przyrodniczym i ekologicznym, las wycięty zrębem zupełnym, a na dodatek zaorany, nie jest już biocenozą leśną. To miejsce katastrofy ekologicznej, wprawdzie antropogenicznej, ale o skutkach zbliżonych do pożaru. Zniszczona jest struktura biocenozy leśnej, jej różnorodność biologiczna (rośliny, runa i drobne zwierzęta), zniszczona gleba leśna, w której próchnica ulega mineralizacji i uwalnia się dwutlenek węgla. W użytku ekologicznym nawet zastosowano pestycydy dla zwalczania inwazyjnej czeremchy amerykańskiej. A rozwój takich roślin inwazyjnych jest skutkiem niewłaściwej gospodarki leśnej, nastawionej tylko na eksploatacje drewna.
W jaki sposób mieszkańcy Poznania mogą się zaangażować w ochronę drzew i co mogą zrobić, aby przeciwdziałać niepotrzebnej wycince?
Mogą angażować się w ochronę drzew i przeciwdziałać niepotrzebnym wycinkom, korzystając z dostępnych środków formalno-prawnych. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z posiadanych uprawnień. Ważne jest, aby nie oczekiwać na działania innych, ponieważ odpowiedzialność leży po stronie każdego z nas. Każdy może żądać udostępnienia informacji publicznej oraz informacji o środowisku, tutaj regulacje prawne są dość „twarde”, urzędy na ogół ich przestrzegają. Każdy może pisać petycję do organów administracji, które ten ma obowiązek opublikować w BIP i ją rozpatrzyć. Każdy może pisać skargi i wnioski. Możliwe jest także zrzeszanie się w stowarzyszeniach, co wzmacnia możliwości oddziaływania na decyzje władz. Mieszkańcy miasta mają kluczową rolę do odegrania w zachowaniu zielonych płuc miasta dla przyszłych pokoleń. Zaangażowanie w działania prawne i społeczne może skutecznie chronić nasze drzewa i lasy. Wspierajmy więc fundacje, w tym Na straży przyrody , by zatrzymać niepotrzebne wycinki drzew.
AKTYWNE PRZEDSZKOLE KOGUT | Pierwsze w Poznaniu przedszkole z basenem
14 sierpnia, 2024
Artykuł przeczytasz w: 12 min.
Rodzice często stresują się, oddając swoje maleństwa pod opiekę nieznanych osób w nowym żłobku czy przedszkolu. Jak można rozwiać rodzicielskie lęki i sprawić, aby dzieci miały zapewnioną profesjonalną opiekę, wykształconą kadrę nauczycieli, mnóstwo atrakcji, a przede wszystkim tak ważną aktywność fizyczną? Doskonale wiedzą o tym właściciele żłobków i przedszkoli Kogut – Joanna i Adam Ślęczka, którzy już od 14 lat z sukcesem prowadzą w całej Polsce tego typu działalność, a w Poznaniu otwierają właśnie przedszkole z basenem.
Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcie: Michał Musiał, archiwum prywatne
Państwa droga zawodowa rozpoczęła się w bankowości, a przywiodła do branży edukacyjno-opiekuńczej. Czym spowodowana była ta rewolucyjna zmiana?
ADAM ŚLĘCZKA: Moje tzw. doświadczenia korporacyjne traktuję jedynie jako dobrą podstawę do tego, aby sprawnie prowadzić własną działalność gospodarczą. Procedury, system zarządzania firmą, dobór właściwych pracowników do zespołu czy prowadzenie marketingu sprzedażowego są bardzo podobne w małym i dużym przedsiębiorstwie, mogą się ewentualnie różnić ilością zer na poszczególnych rachunkach. (śmiech) Jednak dobry proces zarządzania sprawdza się wszędzie. Zaczęliśmy 14 lat temu, gdy powstała pierwsza nasza placówka przedszkolna w Świnoujściu – Aktywne Przedszkole Kogut. I jak to w życiu bywa, był to czysty przypadek. Bliżej poznaliśmy rodziców, których dzieci uczęszczały do grupy przedszkolnej z naszymi synami. I gdy zamknięto tamten mały punkt przedszkolny, wówczas zrodził się spontaniczny pomysł: zróbmy własne przedszkole. Teraz z uśmiechem upatrujemy w tym „dar od losu”. JOANNA ŚLĘCZKA: Adam zawsze marzył o tym, aby mieć własną firmę i w końcu zrealizował swoje marzenia. Jest bardzo przedsiębiorczą i pomysłową osobą. Choć zawsze powtarza, że „już na studiach z ekonomii uczą – ten biznes, który ci wyjdzie jest w 95 % inny niż ten, który planowałeś”. I tak też było w naszym przypadku. Przez 3 lata prowadziliśmy hotel w Świnoujściu, potem klub fitness, poznaliśmy dużo ludzi z różnych branż – to był dla nas dobry początek na rozwój własnej działalności. A przypadek – jak Adam wspomniał – czyli likwidacja przedszkola, do którego uczęszczali nasi chłopcy, pomógł nam wziąć na siebie odpowiedzialność i stworzyć pierwszy nasz autorski projekt pod nazwą Aktywne Przedszkole Kogut. Z pierwotnego planu na biznes zostało tylko 5%… czyli Świnoujście.
Skąd pomysł na taką nazwę? A nie Wesołe Poziomki, Pluszowy Domek, Smerfy itp.
A.Ś.: Bo chcemy być jak koguty, a nie koguciki. Uczymy dzieci odwagi, przebojowości, otwarcia na świat, chcemy, aby były samodzielne i ciekawskie. W naszych placówkach realizując tzw. podstawę programową, staramy się odkrywać indywidualne potencjały każdego dziecka i aktywnie je wzmacniać. Każdy maluch ma jakiś talent! Tak jak kogut w kurniku jest indywidualnością, tak dzieci uczęszczające do Aktywnych Żłobków i Przedszkoli Kogut są wyjątkowe. Kreujemy przestrzeń, w której dzieci nie boją się być ciekawe świata, pewne siebie, asertywne. Praca w zespole, w grupie przedszkolnej czy żłobkowej jest wielką wartością, a dla nas równie ważne jest nastawienie tych dzieci do świata i do otaczającej je rzeczywistości. J.Ś.: Rodzice posyłający swoje dzieci do nas mają podobne wyobrażenie, co do kierunku wychowywania ich pociech. Mają świadomość, że my dzieciom dajemy dużo swobody, ale i oczekujemy od nich samodzielności. Nie tylko wiedzy, ale i ruchu, aktywności fizycznej. Nie trzymamy podopiecznych pod przysłowiowym kloszem, aby w przyszłości nie doszło do brutalnego zderzenia z rzeczywistością, wymaganiami i relacjami międzyludzkimi. Małe porażki budują przecież wielkie sukcesy.
Macie Państwo 12 placówek począwszy od woj. zachodniopomorskiego: Szczecin i Świnoujście, aż po Śląsk: Chorzów i Bytom. Przed Wami kolejne realizacje i plany nowych miejsc. Dlaczego akurat Poznań i podpoznańskie Lusowo stały się punktami działalności Aktywnego Żłobka i Przedszkola Kogut?
A.Ś.: W 2016 roku powalczyliśmy o dotację unijną na budowę i otwarcie pierwszego naszego żłobka w Świnoujściu. Po tym udanym pierwszym projekcie dostaliśmy kolejne dofinansowania, które pomogły nam patrzeć perspektywicznie i dostrzegać potrzeby rynkowe w innych rejonach Polski. Przez długi czas rozwijaliśmy się przy wsparciu środków unijnych. Po 2020 roku kolejne placówki otwieramy już z własnych środków lub przejmujemy istniejące z rynku. Jeżeli ktoś chce oddać przedszkole albo żłobek w dobre ręce, to zawsze chętnie siadamy do rozmów. J.Ś.: My jesteśmy po prostu bardzo mobilnymi ludźmi, wcześniejsze doświadczenia zawodowe nas tego nauczyły. Mieszkamy tu w Lusowie i mamy ok. 300 km zarówno na północ, jak i na południe Polski do naszych Żłobków i Przedszkoli Kogut. 300 km do pracy to dla nas żaden problem! (śmiech)
Zapewne w organizacji i funkcjonowaniu wszystkich placówek Kogut pomaga Państwu zespół dobrych i wykwalifikowanych pracowników.
J.Ś.: Tak, Panie Dyrektorki naszych poszczególnych przedszkoli i żłobków posiadają wieloletnie doświadczenie w opiece nad dziećmi. Są to osoby, które łączą jednocześnie funkcję nauczyciela i managera placówki, a dla nas to wielki skarb. Nie mamy kłopotów z delegowaniem zadań na odległość, takie poczucie sprawnego funkcjonowania placówek daje nam właśnie wykształcona i profesjonalna kadra, która jest z nami od lat. Wspólnie tworzymy bezpieczne i szczęśliwe miejsca dla dzieci pod auspicjami Aktywnego Koguta. A.Ś.: Praca zdalna, mobilność, delegowanie zadań na odległość to m.in. jedno z moich poprzednich doświadczeń zawodowych. W związku z tym praca z zespołem w przedszkolu, na zasadzie zarządzania na odległość, nie jest mi obca, wprost przeciwnie. Placówka, do której mam 1,5 km pracuje tak samo jak ta, do której mam 350 km. Jeśli coś jest zrobione i poukładane dobrze, to działa, bez różnicy gdzie. A co do zespołu pracowników, to mamy szczęście do ludzi. Powierzamy im obowiązki, zadania, odpowiedzialność za opiekę nad dziećmi, ale też z otwartością przyjmujemy uwagi i sugestie dotyczące kierunków rozwoju, kreowania wizerunku czy stosowanych metod pedagogicznych. Dajemy pracownikom spory kredyt zaufania i swobodę w podejmowaniu decyzji. Mają dużą samodzielność, nie ograniczamy ich, nie stopujemy kreatywności. Z drugiej jednak strony funkcjonuje u nas system audytu wewnętrznego, czyli procedury, według których sprawdzamy i rozliczamy działania naszych dyrektorów, nauczycieli i opiekunek. To trochę jak w małżeństwie (śmiech) „kochaj, ale sprawdzaj”. Nasz dyrektor operacyjny cyklicznie jeździ do poszczególnych placówek w kraju i sprawdza „od środka” jakość świadczonych przez nasze placówki usług oraz przestrzeganie ustalonych zasad przez pracowników. Nasza wewnętrzna check lista posiada aż 76 punktów: poczynając od dokumentów wymaganych od nas przez sanepid, straż pożarną czy urząd miasta, a na przeglądach budowlanych czy ochronie danych osobowych kończąc.
Od 1 września br. w Poznaniu przy ul. Hawelańskiej startujecie z nowym wyjątkowym przedszkolem? Proszę powiedzieć cóż takiego będzie w nim niezwykłego?
A.Ś.: Dwa lata temu podpisaliśmy umowę na budowę kolejnego lokalu pod Aktywne Przedszkole Kogut przy ul. Hawelańskiej. Intensywnie analizowaliśmy rynek i myśleliśmy, co może spowodować, że będziemy oryginalni, czego nie da się tak szybko podrobić czy skopiować, jeżeli chodzi o ofertę dla dzieci i rodziców. Bo np. jeśli chcielibyśmy wprowadzić naukę języka węgierskiego w przedszkolu, to bystra dyrektorka z innej konkurencyjnej placówki zadzwoni do tego samego lektora i również u siebie wprowadzi takie zajęcia. Gra na skrzypcach, karate, programowanie – wszystko, co jest do kupienia z rynku, wcześniej czy później może być skopiowane, nawet licencja na Montessori. Natomiast jeśli ktoś inwestuje w duże – i co by nie mówić – kosztowne przedsięwzięcie techniczno-budowlane, które trzeba zaplanować dużo wcześniej, a potem precyzyjnie je zrealizować, to można być pewnym, że jest to pomysł bardzo trudny do skopiowania. Dlatego postawiliśmy na Aktywne Przedszkole Kogut z basenem. Projekt przemyślany, obgadany, przeliczony. Pierwszy odzew „z rynku”, czyli od rodziców, mamy bardzo pozytywny, choć budowa ciągle jeszcze trwa.
Dla nas basen przy przedszkolu to idealna synergia, bo z jednej strony jest mnóstwo niezaprzeczalnych zalet nauki pływania i radości z aktywności w wodzie, a z drugiej strony wiemy, że naszymi klientami są rodzice, którzy podejmują decyzję o wyborze takiej placówki. Na naszych teczkach i materiałach marketingowych widnieje napis „Dajemy więcej”. I tam można dopisać: więcej ruchu, więcej zabawy, więcej profesjonalizmu i dajemy też rodzicom – w tym wypadku – więcej wolnego czasu. Bo faktycznie, jeśli rodzic ma zawieść ukochanego szkraba na basen, to schodzą mu ok. 2-3 godziny z jazdą w obie strony i czekaniem na trybunach. W Kogucie od godz. 15:00, dwa razy w tygodniu rodzice mogą odebrać swoją pociechę już po zajęciach na basenie. J.Ś.: Chcieliśmy, aby dzieci miały czas na zabawę i aktywność fizyczną wśród mnogości zajęć, często wymaganych przez samych rodziców. Angielski, hiszpański, logopedia, sensoryka itp. Dzieci muszą mieć czas na dzieciństwo, śmiech, bieganie, berka i… basen. A.Ś.: Jednym z powodów determinujących powstanie przedszkola z basenem były właśnie potrzeby rehabilitacyjne dzieci z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego. Każda nasza placówka jest integracyjna, w każdej są dzieci z orzeczeniami, którym zapewniamy opiekę na najwyższym poziomie. Mamy doskonale wykształconą kadrę specjalistów, ale i takie poczucie, że robimy coś dobrego dla świata.
Pani Joasiu, rozumiem, że małżonek jest inicjatorem przyprzedszkolnego basenu?
J.Ś.: Oczywiście. Zarówno basenu i samej nazwy Kogut. Wciąż słucham o nowych pomysłach Adama, ale jeśli powiem „tak”, on dostaje zielone światło na ich realizację. I tak było też w tym przypadku. (śmiech)
O co najczęściej pytają rodzice, zapisując swoje maluchy do Koguta?
A.Ś.: Rodzice w większości mają świadomość potrzeby zbilansowanego i zróżnicowanego jedzenia, więc temat wyżywienia pojawia się prawie zawsze. Pracujemy wyłącznie z dostawcami posiłków stricte przygotowywanych dla dzieci, planowanych przez dietetyków i co tydzień udostępniamy rodzicom jadłospis. Bierzemy pod uwagę wszelkie diety (bezglutenowe, bezmleczne itp.), alergeny i co ważne – nie przyjmujemy posiłków zrobionych przez rodziców. Rygorystycznie pilnujemy, co dane dziecko może, a czego nie może jeść, dlatego najwięcej kolorowych karteczek z notatkami wisi w naszych kuchniach. Jak w każdej kwestii, również w kwestii diet podchodzimy do sprawy profesjonalnie i przez 14 lat prowadzenia placówek Kogut żaden rodzic nie przyszedł ze skargą, że dziecko ma wysypkę czy alergię po otrzymanym posiłku. To dużo dla nas znaczy. J.Ś.: Rodzice pytają też o zajęcia logopedyczne, sensoryczne, językowe, o place zabaw, wychodzenie na spacery, o rozkład dnia, czy np. dziecko, które nie potrzebuje drzemki musi spać. U nas nie musi (śmiech), nic na siłę.
Stawiacie Państwo na indywidualne podejście do każdego dziecka, nauczacie dzieci poznawania świata za pomocą różnych zmysłów, dostrzegania detali, otwartości na świat. A z czego jesteście najbardziej dumni, gdy spojrzycie na pracę i funkcjonowanie placówek z perspektywy tych 14 lat?
A.Ś.: Przede wszystkim jesteśmy dumni z naszych wychowanków. Nasze pierwsze przedszkolaki są już na studiach. Po drugie doceniamy zaufanie rodziców, którym obdarzają nas przez tyle lat, bo bez ich zgody nie byłoby naszego biznesu. I kolejny duży powód do dumy to nasze wybory kadrowe. Mamy szczęście do ludzi wykształconych, po studiach kierunkowych i podyplomowych, z wiedzą i bogatym doświadczeniem, empatycznych i otwartych, którzy wciąż – pomimo upływu lat – chcą z nami pracować. I to jest nasza niezaprzeczalna wartość. Budując zespół, budujemy komfort pracy, współtworzymy styl i standard pracy. A nauczycieli/pedagogów wychowania przedszkolnego, jeszcze błyskotliwych i otwartych na nowości, jest niedobór. J.Ś.: Naszym pracownikom szefowie w Kogucie się raczej nie zmienią… mają tego świadomość. Tworzymy więc zawodowy, w pełni profesjonalny zespół, ale jednocześnie stawiamy na koleżeńską atmosferę. To są ludzie, z którymi nam się dobrze rozmawia, ale i wartościowo posprzecza, bo konstruktywnie wymieniamy swoje poglądy. Wiele godzin spędzamy w pracy, więc niech ta praca daje nam przyjemność, satysfakcję i zadowolenie.
Reasumując, do kiedy trwa nabór do przedszkola na Hawelańskiej i ile macie przewidzianych miejsc?
A.Ś.: Startujemy 1 września. Nabór trwa, więc kto pierwszy, ten lepszy. Budujemy nowoczesne przedszkole z 76 miejscami. Kilkanaście miejsc dla dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, bo widzimy, że z roku na rok przybywa dzieci z orzeczeniami i cztery 16-osobowe grupy przedszkolne, dopasowane do wieku dzieci. Wyciągamy więc pomocną dłoń w kierunku rodziców dzieci potrzebujących więcej czasu na naukę, na zrozumienie. Z dziećmi nauczyciele pracują indywidualnie i w grupach, dostosowując tematykę i tempo zajęć do potencjału dziecka.
Jakie plany i inwestycje przed Państwem?
A.Ś.: Jesteśmy w trakcie otwierania kolejnego żłobka w Katowicach, a także w Piekarach Śląskich i drugiego naszego punktu w Bytomiu. Czyli 3 inwestycje na południu, dodatkowo – oprócz Hawelańskiej – nowa placówka na Jeżycach w Poznaniu oraz dwa punkty w Szczecinie, które też są w końcowej fazie negocjacji, jeśli chodzi o lokale. W przeciągu najbliższych dwóch lat otworzymy na pewno sześć nowych placówek pod szyldem Aktywnego Koguta.