Łukasz Kaczmarek KA 4 | Wiele dróg na szczyt  

|Łukasz Kaczmarek|Łukasz Kaczmarek|Łukasz Kaczmarek|Łukasz Kaczmarek|Łukasz Kaczmarek|Łukasz Kaczmarek|Łukasz Kaczmarek

O przekuwaniu pasji w biznes, budowaniu firmy na mocnych podstawach, wspieraniu piłkarstwa kobiecego i wspólnym projekcie Roberta Lewandowskiego i Amandy Cunha de Moura Pietrzak, zawodniczki klubu „KA 4 resPect ” opowiedział nam Łukasz Kaczmarek, prezes zarządu spółki KA 4, która w Kołaczkowicach pod Rawiczem od wielu lat rozwija sprzedaż m.in. wyrobów hutniczych 

Chyba trzeba mieć stalowe nerwy, żeby w ostatnim czasie, przy drastycznych wzrostach cen, handlować stalą ? Czy też może jest przeciwnie – jeśli ma się dostęp do surowca, można rozdawać karty? 

Staram się tak kierować firmą, aby stała ona na mocnych „nogach”, solidnych fundamentach. Przez ponad 10 lat działalności na rynku wypracowaliśmy sobie – zarówno u naszych dostawców, jak i odbiorców – pozycję, która pozwoliła nam przetrwać trudny okres pandemii, a obecnie, w obliczu wojny, pozwala nam radzić sobie w tym niepewnym i zmiennym otoczeniu. Dbałość o dobre relacje z partnerami biznesowymi procentuje, a efekty takich działań widać zwłaszcza w trudnych czasach.   

Jako firma, zespół ludzi, nie mamy powodów, aby obawiać się o przyszłość, choć oczywiście poczucie niepokoju, współczucie dla uchodźców i solidarność z ofiarami wojny towarzyszą nam cały czas. 

Zespół osób, współpracowników mających wspólny cele, to najlepsza recepta na radzenie sobie ze scenariuszami, które trudno było przewidzieć. Ze sprawdzoną załogą łatwiej przepłynąć statkiem przez burzliwe wody. 

Od czego zaczęła się historia KA 4? Jak dziś wygląda działanie firmy? 

Stal towarzyszyła mi od ok. 10. roku życia, wtedy to po raz pierwszy trzymałem w rękach spawarkę i do dziś pamiętam ból naświetlonych oczu… To wspomnienie wywołuje teraz uśmiech na mej twarzy, choć wtedy niekoniecznie.  Równie dobrze pamiętam dumę z pierwszej pospawanej „konstrukcji”. Mieszkaliśmy w gospodarstwie rolnym, tak więc dostęp do urządzeń takich jak spawarki czy szlifierki był na porządku dziennym. Z każdym kolejnym małym sukcesem, kiedy udało mi się coś naprawić czy skonstruować, ta pasja stawała się coraz silniejsza. 

Tym tropem poszedłem także wybierając szkołę. Technikum mechaniczne o profilu budowa maszyn, obróbka skrawaniem – świetne czasy, mnóstwo nauki i przygód… To wtedy dostrzegłem o wiele większe możliwości związane ze stalą. Później były studia na kierunku Zarządzanie i Inżynieria Produkcji, kolejny ważny etap zbierania doświadczeń, no i praca inżynierska poświęcona, nie mogłoby być inaczej, konstrukcji stalowej hali przemysłowej. Choć na początku swą przyszłość wiązałem z projektowaniem, konstruowaniem, to życie potoczyło się w taki sposób, że już na studiach zacząłem handel wyrobami hutniczymi. Rozmowy między zajęciami z klientami i dostawcami… aż miło powspominać.

Łukasz Kaczmarek

W 2010 r. podjąłem decyzję o założeniu firmy. Na początku był garaż o powierzchni 15 m kw. i oczywiście handel stalą, ale i produktami powiązanymi z branżą: automatyka, elementy ozdobne, śruby, nakrętki, tarcze itp. Stopniowo rozwijaliśmy działalność, zwiększaliśmy powierzchnię wynajmowanego magazynu, a po dwóch latach postanowiłem sprofilować firmę tylko na wyroby hutnicze, automatykę i element ozdobne, co okazało się decyzją trafioną. 

Kolejnym krokiem milowym w rozwoju KA 4 była decyzja o budowie własnej siedziby. W 2014 r. powstał budynek biurowy oraz magazyn. Kolejne lata to już sukcesywny rozwój i budowa marki. Dziś dysponujemy 10 tys. m kw. powierzchni magazynowej, główna część działalności firmy to handel stalą,  rozwijamy także sprzedaż elementów kutych, akcesoriów do bram i ogrodzeń oraz zestawów napędowych, akcesoriów do bram automatycznych. Od kilku lat z powodzeniem istniejemy w sieci, sprzedając znaczną część produktów w naszym sklepie internetowym.    

Jeśli chodzi o stal zaopatrujemy głównie firmy produkcyjne reprezentujące m.in. przemysł motoryzacyjny i rolniczy. Jesteśmy jedną z najbardziej rozpoznawalnych firm w branży, co najmniej na poziomie województwa, ale dzięki sklepowi internetowemu docieramy do klientów w całej Polsce. Śmiało mogę powiedzieć, że nasze automaty otwierają bramy całej Polski. 

Dziś – choć nie tworzę stalowych konstrukcji – dzięki działalności handlowej mogę procować z materiałem, dzięki którym powstają. I mogę być też trochę dumny z tego, że KA 4 przyczynia się do budowy Polski.   

A skąd wziął się pomysł na nazwę? Czy KA 4 to nawiązanie do K2, alpinizmu, zdobywania szczytów?   

Tak, cieszę się, że od razu dostrzegł Pan analogię – ambicja i wola walki, która jest domeną alpinistów, bez której trudno marzyć o zdobywaniu szczytów, musi towarzyszyć nam także wtedy, gdy chcemy zdobywać własne szczyty. Nazwa KA 4 to jednocześnie nawiązanie do mojego nazwiska i pewna metafora – na szczyt można wchodzić różnymi drogami, z czterech stron świata, zdobywać go po kilka razy, zmieniając stopień trudności. To dość dobrze oddaje moje podejście do życia i pracy. Nawet jeśli zdobędzie się ten umowny szczyt, to nie jest to koniec wędrówki, nie można spoczywać na laurach.  

Jak pandemia i wojna zmieniła działanie Pana firmy i Pana sposób postrzegania ryzyka biznesowego? 

Pracujemy na bazie kontraktów zawieranych najczęściej z półrocznym, a co najmniej z kwartalnym wyprzedzeniem, co w połączeniu ze stosunkowo dużymi stanami magazynowymi zapewnia nam bufor bezpieczeństwa.  

W czasie wzmożonego popytu, kiedy spływało do nas mnóstwo zamówień od nowych klientów, nasi stali kontrahenci mieli pierwszeństwo w dostępie do towaru. Lojalność w biznesie jest dla nas bardzo ważna, a stabilność, bezpieczeństwo dostaw to czynniki, które mają coraz większe znaczenie dla klientów.   

Łukasz Kaczmarek

Jaki model zarządzania jest Panu najbliższy, jak ważny w KA 4 jest zespół? 

Na początku, kiedy firma funkcjonowała jako jednoosobowa działalność gospodarcza, pracowałem po 16 godzin na dobę i była to prawdziwa szkoła życia, z perspektywy czasu bezcenna. Dzięki temu dziś inaczej postrzegam pracę ludzi wokół siebie, mam do niej duży szacunek, łatwiej mi zrozumieć problemy pracowników. Pierwszą osobę zatrudniłem w 2012 r.,  dziś zespół KA 4 tworzy 40 osób. Najważniejsze jest dla mnie, aby pracownicy czuli się częścią firmy i chcieli współuczestniczyć w jej rozwoju, patrzyli w jednym kierunku. Wiadomo bywa lepiej, bywa gorzej, jednak jeśli kierunek jest spójny można wiele zdziałać. 

W sposób usystematyzowany zacząłem rozwijać swoje kompetencje w zakresie budowy zespołu i zarządzania kilka lat temu. W firmie działają obecnie cztery zespoły: dział administracyjno-biurowy, dział zakupów, dział sprzedaży i dział magazynowy. 

W mojej ocenie kluczowe w pracy są cechy, które bardzo trudno wyłuskać

w czasie procesu rekrutacji. Oczywiście wiedza, umiejętności i doświadczenie są ważne, ale dla efektywności zespołu większe znaczenie ma obecnie chęć do pracy, tzw. umiejętności miękkie, które pozwalają pracownikowi dobrze funkcjonować w zespole oraz chęć rozwoju i gotowość do zmian. W dzisiejszych realiach elastyczność, umiejętność adaptowania się do zmieniających się okoliczności pozwala firmie być konkurencyjną na rynku.   

A jak postrzegam swoją rolę w tej strukturze? W dużym uproszczeniu osoby zarządzające można podzielić na trzy grupy. Jest szef, który przeszkadza, psuje atmosferę, paraliżuje pracowników ciągłą kontrolą – nikt z nas nie chciałby takiego mieć. Jest też szef, który chce być potrzebny, włącza się w rozwiązywanie niemal wszystkich problemów w firmie, ale taki model nie sprawdza się w dłuższej perspektywie, bo jest nieefektywny i blokuje rozwój zespołu. I wreszcie trzeci typ – szef, który potrafi delegować kompetencje, doradza w kluczowych kwestiach, ale skupia się nie na bieżącej działalności, ale na rozwoju strategicznym. I takim szefem staram się być, ale nie ukrywam też, że mam za sobą dwa pierwsze wymienione etapy.    

Od wielu lat wspiera Pan rozwój kobiecej piłki nożnej. Skąd zainteresowanie akurat tą dyscypliną? 

Pasję do piłkarstwa kobiecego zaszczepiła we mnie córka, która w wieku 8 lat postanowiła, że będzie piłkarką i zaczęła trenować w lokalnym klubie. W mieszanych grupach dziewczynki często były jednak dyskryminowane, wystawiane w meczach w ostatnich minutach itp. Wraz z kilkoma innymi osobami postanowiliśmy więc stworzyć własną drużynę. Okazało się, że w naszej najbliższej okolicy sporo dziewczyn albo już grało w piłkę albo chciało spróbować swoich sił w tej dyscyplinie, ale nie miało odwagi dołączyć do męskiej drużyny. Stworzony przez nas team wystartował później w imprezie „Z Podwórka Na Stadion o Puchar Tymbarku”, największym w Europie turnieju piłki nożnej dla dzieci ze szkół, klubów sportowych i UKS-ów organizowanym przez Polski Związek Piłki Nożnej. Zajęliśmy w nim drugie miejsce w Polsce i to był krok milowy dla rozwoju piłki kobiecej w naszym regionie. Postanowiliśmy wykorzystać ten potencjał i tak powstał klub sportowy „KA 4 resPect Krobia”, którego jestem właścicielem i prezesem. 

Łukasz Kaczmarek
www.jakubwittchen.com

Seniorska drużyna „KA 4 resPect ” gra obecnie w III lidze kobiet, ale klub prowadzi też drużyny w młodszych rocznikach. To jednak tylko część Pana działalności. Jest Pan także członkiem zarządu Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, przewodniczącym Wydziału Piłkarstwa Kobiecego (WPK), a także wiceprzewodniczącym Komisji Piłkarstwa Kobiecego w PZPN. Jak trafił Pan do struktur PZPN? Jaki jest obecnie status piłki nożnej kobiet w Polsce? 

Moja aktywność na szczeblu lokalnym sprawiła, że zostałem zauważony przez osoby z WZPN i PZPN. Myślę, że kluczowe było to, że – działając na rzecz rozwoju własnego klubu – nigdy nie przedkładałem jego dobra nad dobro społeczności piłkarskiej, całej dyscypliny, co może być zarówno plusem, jak i minusem, zależnie od tego, kto ma jaki plan na siebie. 

Rozwój kobiecej piłki nożnej w ostatnich latach nabrał dużego przyspieszenia – zarówno jeśli chodzi o umiejętności zawodniczek, jak i strukturę organizacyjną i wsparcie PZPN. Obecny poziom rozwoju dyscypliny, gdyby porównać ją do piłki nożnej mężczyzn, to jakieś 40-50 lat wstecz, ale to, co najlepsze dopiero przed nami. Za pięć lat może się okazać, że ta różnica jest znacznie mniejsza, bo zarówno UEFA, jak i FIFA kładą duży nacisk na rozwój i promocję tej dyscypliny, wspierają finansowo drużyny i kluby. 

Coraz więcej znanych piłkarskich klubów w dużych miastach prowadzi sekcje kobiece – zarówno na poziomie seniorskim, jak i młodzieżowym czy dziecięcym. Co prawda utrudnia to nabór do klubów działających w mniejszych ośrodkach, ale sprzyja rozwojowi całej dyscypliny. 

Dostrzegam duży potencjał w piłkarstwie kobiet, widzę ogromne zaangażowanie zawodniczek, ale też mnóstwo rzeczy jest jeszcze w tej dyscyplinie do zrobienia. To mnie jeszcze bardziej mobilizuje, bo lubię gdy  efekty mojej pracy są zauważalne, gdy przyczyniają się do rozwoju. 

Na czym obecnie koncentruje Pan swoje działania jako przewodniczący WPK? 

Główny nacisk kładziemy na popularyzację dyscypliny, przyciągnięcie do niej większego zainteresowania. 

Pracujemy nad programem, który umożliwi pracę organiczną z młodymi piłkarkami już na poziomie szkół podstawowych. Chcemy regularnie organizować profesjonalne turnieje międzyszkolne w skali ogólnopolskiej, a także stworzyć kadry regionów umożliwiające weryfikację umiejętności zawodniczek, z możliwością zaistnienia w kadrze U13, U15, U17, a w konsekwencji także w kadrze A.  

To również działania mające na celu zachęcenie do sportu kobiet, mam w wieku 18+ czy 30+, właśnie dla pań organizujemy turnieje takie jak MAMA CUP czy BABSKIE GRANIE 30+.

Łukasz Kaczmarek
www.jakubwittchen.com

Czy opłaca się inwestować w piłkę nożną kobiet, patrząc z punktu widzenia wielkopolskich przedsiębiorców? 

Sam jestem przedsiębiorcą i od wielu lat wspieram piłkę kobiecą – to najlepszy dowód na to, że warto. Piłka nożna kobiet jest coraz bardziej widoczna w mediach i pozwala dotrzeć do odbiorców nie tylko ze środowiska piłkarskiego. 

Robert Lewandowski wraz z Amandą Cunha de Moura Pietrzak, zawodniczką naszego klubu, wystąpili ostatnio wspólnie w reklamie firmy T-Mobile, Ceneo przygotowało niedawno reklamę związaną z piłką kobiecą, jedna z naszych zawodniczek wystąpiła też w reklamie sklepów Media Markt. To rosnące zainteresowanie sponsorów nie jest przypadkowe. 

Jak Pan znajduje czas na zarządzenie firmą, klubem i jeszcze na działalność w ramach PZPN? 

Często słyszę: „jesteś pracoholikiem”. Jednak, wiadomo, ja widzę to trochę inaczej. Zarówno prowadząc firmę, jak i działając w piłce kobiecej nie czuję przymusu. Działam, bo chcę, sprawia mi to radość, powoduje satysfakcję, to moje pasje, a działania wynikające z pasji są w mojej ocenie najlepszym sposobem na osiąganie sukcesów i samozadowolenia. 

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

|Łukasz Kaczmarek|Łukasz Kaczmarek|Łukasz Kaczmarek|Łukasz Kaczmarek|Łukasz Kaczmarek|Łukasz Kaczmarek|Łukasz Kaczmarek
REKLAMA
REKLAMA

Elżbieta Janik – Krause | Księgowość to jak czytanie książki

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Poznań – miasto przedsiębiorcze, biznesowe – oferuje również swoim klientom wsparcie w zakresie szeroko rozumianej księgowości. Takim miejscem jest Kancelaria Rachunkowa na poznańskim Chwaliszewie, której klientami są w szczególności firmy z branży spedycyjnej, budowlanej, deweloperskiej, a także kancelarie prawne, handlowcy oraz styliści fryzur. Elżbieta Janik-Krause, prezes zarządu Kancelarii Rachunkowej Denarius, opowiedziała, z jakimi problemami borykają się obecnie poznańscy przedsiębiorcy, dlaczego tak popularny jest outsourcing usług księgowych i jak ważną rolę w jej życiu odgrywają relacje.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: archiwum prywatne EJ-K

Jak zaczęła się Pani przygoda z rachunkami i cyframi?

ELŻBIETA JANIK-KRAUSE: Zaczęłam studia informatyczne w trybie zaocznym i szukając pracy, trafiłam do biura. Tam posadzono mnie przy komputerze, a jednym z moich głównych zajęć było wprowadzanie faktur do systemu – i choć niektórzy mogą w to wątpić – zaczęło mi się to naprawdę podobać. (śmiech) Ponadto, gdy moi rodzice prowadzili własną firmę, to pamiętam jak interesowała mnie wielka księga przychodów i rozchodów, i jak na prośbę mamy wpisywałam faktury.
Uwielbiam cyferki, choć skończyłam studia inżynierskie na Politechnice Poznańskiej. Skończyłam również e-commerce i jakbym poszła w tym kierunku, to dzisiaj nie musiałabym się tak męczyć ze zmianami przepisów. (śmiech)

Ta zmienność w przepisach to zapewne nie lada wyzwanie…

Jestem księgową od 20 lat i nie pamiętam tak galopujących zmian jak obecnie. Dawniej jak księgowałam coś według ustalonego harmonogramu i zgodnie z wytycznymi, to tak działaliśmy przez kilka lata. Dzisiaj nie jest to tak stałe i powtarzalne… Ponadto zawsze gdy przychodzi nowa władza, wprowadzane są nowelizacje ustaw i zmieniane są przepisy. Odczuwamy to w Kancelarii Rachunkowej, bo obsługujemy również klientów dofinansowanych z budżetu państwa. Nieraz słyszę pytanie: jak Ty się w tym wszystkim nie pogubisz? Udaje mi się to, dzięki wytężonej pracy, doświadczeniu i skrupulatności.

Oprócz aktualizacji ustaw, z jakimi zagadnieniami najczęściej się Pani spotyka?

Gdy przychodzi klient i pyta się, jak nie płacić podatków (śmiech), albo je obniżyć. Zawsze zaczynam od rozmowy z klientem, jakie ma plany, jak jego działalność wyglądała wcześniej. Często musimy skorzystać z usług doradcy podatkowego, aby mieć szerszy pogląd na zaistniałą sytuację. Mamy wówczas typową burzę mózgów. (śmiech) Do tego muszą być konkretne liczby, wyliczenia w tabelach. Czasami się klientom wydaje, że taka optymalizacja będzie dla nich korzystana, ale jak przeanalizujemy liczby – to wtedy może wyjść inaczej i wspólnie z klientem stwierdzamy, że to wcale nie jest opłacalne. Ludzie mając działalność gospodarczą, wiedzą, że na spółce nie płaci się ZUS-u, ale płaci się więcej za księgowość, bo jest tzw. pełna księgowość. Jeżeli ktoś nie jest obeznany z Kodeksem spółek handlowych i nie wie jak to wszystko działa, że jest uchwała, zarząd, rada nadzorcza, wspólnicy – tzn. wszystkie organy, to nie zdaje sobie sprawy, że pewne przesunięcia są nieopłacalne, bo nic więcej się nie zyska.

Outsourcing usług księgowych jest bardzo popularnym rozwiązaniem wśród polskich przedsiębiorstw. Z usług biur rachunkowych korzysta bowiem aż 72% przedsiębiorców, podczas gdy księgowego na etacie zatrudnia zaledwie 8% firm. Dlaczego tak się dzieje?

Według mnie to nie jest zwykła moda, tylko czysta ekonomia. Outsourcing jest po prostu tańszy, bo zatrudnienie księgowej na pełen etat to są już większe koszty. Np. jak nam ktoś płaci za książkę przychodów i rozchodów 300 zł netto, to nie zatrudni się księgowej za taką kwotę. Obsługujemy naprawdę dużych klientów, którzy mogliby wejść w swoją wewnętrzną księgowość. A dlaczego nie wchodzą? Bo oni nie mają problemu, czy pracownik zachoruje, nie przyjdzie do pracy, ktoś zrezygnuje itp. U nas w Kancelarii Rachunkowej Denarius prowadzimy rekrutacje, non stop szkolimy nowych pracowników, bo chcemy być na bieżąco. Mamy wykupione dwie stałe platformy szkoleniowe, ponadto ubezpieczenie jako Kancelaria Rachunkowa. Wiele rzeczy załatwiamy za klienta, a jeśli on chciałby zapłacić za swój program do księgowości, licencje, dodatkowo poświęcić swój czas na załatwianie tych spraw – często dochodzi do słusznego wniosku, aby przerzucić te obowiązki na nas. Nawet jak ktoś ma nadzór samodzielnej księgowej, wewnątrz firmy, a chce przekazać obowiązki głównej księgowej – również to oferujemy. Np. dwa razy w tygodniu odwiedzamy swojego klienta, jego księgowa ma kontakt z naszymi pracownikami, a my wysyłamy i sprawdzamy informacje, co się zmienia. Taka forma jest też preferowana przez naszych klientów.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czy ludzie w obecnej dobie decydują się na zakładanie swoich firm?

Tak, po pewnym przestoju, jest teraz wielki ruch w tym temacie. Dużo osób chce po prostu przejść na swoje, być dla siebie „sterem, żeglarzem, okrętem”, bez odgórnych wytycznych od szefa. Nie chcą być zależni i ograniczeni godzinowo, np. od 8 do 16. Ale z drugiej strony, zauważam też, że zmiany przepisów spowodowały pozamykanie się mniejszych firm, mniejszych biznesów. To też wynika z takiego niedopatrzenia i braku dokładności. Często ludzie prowadzący działalność gospodarczą nie patrzą na jedną podstawową rzecz, tzn. na przepływ pieniądza. Oni się skupiają na tym, że rachunek zysków i strat jest zadowalający, ale gdy ich klient nie zapłacił, albo zapłacił bardzo późno – to powoduje, że zaczyna się robić krótka kołderka z finansami. I to w efekcie przyczynia się do podjęcia decyzji o zamknięciu firmy. Dlatego zawsze namawiam do skrupulatnego przyglądania się przepływom pieniędzy.

Jakie firmy obsługuje Denarius, z jakich branż?

Mamy dużo firm spedycyjnych, kancelarii prawnych, a na drugim biegunie stylistów fryzjerów. Ponadto dużo z regionu jest handlowców, firm budowlanych i deweloperskich, którym służymy pomocą i radą. Także i organizacje Skarbu Państwa, których siedziby nie są ulokowane w Poznaniu.

Korzysta Pani ze swojej wiedzy z czasu studiów, świadcząc usługi księgowe?

Oprócz skończonych studiów z programowania, zrobiłam również studia podyplomowe z Zarządzania produkcją. Zanim założyłam Biuro Rachunkowe pracowałam w Cegielskim, byłam kierownikiem w dziale księgowym. Pamiętam jak za zgodą szefa weszłam na produkcję, bo bardzo chciałam zobaczyć jak przebiega cały proces tworzenia i montowania olbrzymich silników do statków, na podstawie licencji MAN-a. Sądziłam, że taki silnik jest wielkości pokoju, ale gdy założyłam kask i weszłam na halę produkcyjną, to oniemiałam z wrażenia… (śmiech) Bo silnik do statku przypominał wielkością blok dwupiętrowy i trzeba było po nim chodzić po drabinie, która została przymocowana na stałe. Potem jak pracowałam w branży automotive, to też szef mnie zabrał i obeszliśmy produkcję. Zobaczyłam, na czym polega system 5S, że np. młotka nie odkłada się w inne miejsce jak tylko to obrysowane. Taki system potem wprowadzono w biurach, gdzie team leaderzy mieli napisy na segregatorach w kształcie łuku. I wówczas gdy wyciągali segregator np. z nr 3, nie musieli się zastanawiać, aby pomiędzy 2 a 4 odłożyć – tylko ta wizualizacja im w tym pomagała.

W ogóle z kimkolwiek bym nie pracowała, zawsze proszę o pokazanie mi produkcji. To takie zamiłowanie produkcyjne. (śmiech) Ale tak na serio – dzięki wizualizacji, zobaczeniu hali produkcyjnej, cyfry, które mam na fakturze, stają się dla mnie bardziej materialne, układam to sobie jak przysłowiowe puzzle. Techniczne wykształcenie mi bardzo pomaga i bardzo lubię wszystko posprawdzać, poza tym nie boję się programów komputerowych, systemów. Jak uruchamiałam firmę 13 lat temu, to byłam i sprzedawcą, księgową, informatykiem… (śmiech) Księgowość to jak czytanie książki, krok po kroku, rozdział po rozdziale. Wszystko ma swoje etapy…

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czyli księgowość to nie tylko cyfry, ważne są relacje międzyludzkie?

Zdecydowanie tak. Żeby dobrze prowadzić księgowość, trzeba poznać przedsiębiorcę, jaki ma charakter pracy, jakie ma zamierzenia, w jakiej dynamice będzie prowadzona jego firma, co może się dziać w firmie, co ma realny wpływ przede wszystkim na podatki. Jak zbudujemy dobre relacje z klientem, to my możemy więcej wybaczyć klientowi i on nam. To działa w obie strony. Ponadto trzeba mieć wyobraźnię w księgowości.

Przeprowadza Pani z klientami szczere rozmowy, wykładacie przysłowiowe karty na stół. Ważna tu jest lojalność i otwartość. Ma Pani poczucie, że klienci trochę się spowiadają przed Panią ze swoich niedociągnięć, większych czy mniejszych grzeszków?

Szybko wychodzi ukrywanie przede mną niektórych faktów i zaciemnianie prawdziwego obrazu firmy. Choć muszę przyznać, że takich przypadków mam naprawdę niewiele. Przedsiębiorcy obecnie inaczej podchodzą do kwestii rozmów otwartych, bez tendencyjnego „owijania w bawełnę”. Mówią, jak u nich jest, że mają np. trudności z płatnościami, że spadła im sprzedaż. Prowadzę też firmy w restrukturyzacji. Chcąc nie chcąc, klient musi być ze mną szczery. (śmiech) Księgowy przecież czarno na białym, widzi, jaki jest zysk, obrót, przychód, a przedsiębiorcy nierzadko udają, że tego nie widzą.

Z jakimi problemami aktualnie zmagają się przedsiębiorcy?

Przede wszystkim z nieterminową płatnością, czyli, że klienci im nie płacą w terminie. Nieraz właściciel firmy spedycyjnej czeka 2-3 miesiące na swoje pieniądze, jak tak przeciągane są płatności. A on przecież musi zapłacić swoim pracownikom, zakupić nowy towar, zapłacić za paliwo – a to wszystko są jego koszty.

Jak Pani patrzy na osoby prowadzące działalność gospodarczą, to czy można rzec, iż „biznes rodzi biznes”?

Oczywiście, własny biznes daje szerokie możliwości rozwoju, poznawania nowych osób. Powstają nowe firmy na bazie tej pierwszej lub po prostu ludzie przebranżawiają się, szukając nowych wyzwań zawodowych. Jeden z moich klientów jest prawnikiem z zawodu, a w czasie pandemii się przebranżowił i stał się handlowcem. Informatycy, programiści często przechodzą do branży deweloperskiej, to pewna fala nowych zmian na rynku pracy. Inny mój klient, który zarządzał w branży telekomunikacyjnej też poszedł w handel, wybrał to jako bardziej intratne i szybsze źródło zarobku.

Handel, przedsiębiorczość, praca u podstaw – to trwałe i niezmienne wartości kultywowane w stolicy Wielkopolski.

To prawda. Z pokolenia na pokolenie… Widzę tę żyłkę przedsiębiorczości u wielu moich klientów, co mnie bardzo cieszy.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Biznesmeni, przedsiębiorcy wiedzą, że „kto nie ryzykuje, ten nie ma”?

Nie muszę im tego tłumaczyć, oni to doskonale wiedzą. Choć ja sama nie należę do osób ryzykujących i umiejących postawić wszystko na jedną kartę. I za to podziwiam innych… Zanim coś kupię do firmy, muszę to przeanalizować, wcześniej – musiałam jeszcze uzbierać na dodatkowe zakupy, komputery itp. Jestem ostrożna, bardziej zdystansowana do wydatków. Racjonalnie podchodzę do spraw. Według mnie kobiety są mniejszymi ryzykantkami w biznesie niż mężczyźni – i tak to faktycznie jest.
Nie uczę przedsiębiorców, że warto ryzykować. Uczę zrozumieć podstawy księgowości, to, co jest potrzebne do prowadzenia własnej firmy. Lubię tłumaczyć krok po kroku – to też swego rodzaju umiejętność. Według mnie prezes danej firmy zanim podejmie newralgiczną decyzję powinien to skonsultować ze swoją księgową. Mam stałych klientów, którzy tak właśnie funkcjonują w biznesie, dzwonią do nas z konkretnym zapytaniem, czy warto, czy można…

Gdy napatrzy się Pani na cyferki, statystyki, tabele, jak Pani odreagowuje swoją pracę i obowiązki zawodowe?

Regularnie trenuję od 8 lat, miałam też taki epizod w swoim życiu, że organizowałam Fit Campy dla kobiet. Przynajmniej dwa razy do roku sama jestem uczestniczką takich sportowych zjazdów, podczas których zmęczymy się wtedy razem, (śmiech) ale te kobiece relacje, endorfiny pomagają mi w czyszczeniu głowy z wielu codziennych myśli.
Coraz mniej już siedzę, aby księgować, po prostu musiałam nauczyć się rozdysponować moje obowiązki i przekazać je dalej… choć to nie było dla mnie łatwe. (śmiech)

denarius logo2020
Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania
REKLAMA
REKLAMA