Festina lente

Dzień ojca|

Wyciąga patelkę, w drobną kostkę kroi cebulę i czosnek. Robi to tak dokładnie i niespiesznie, jakby zatrzymał się czas, a cała uwaga skupia się na kulinarnym rękodziele. Kroi grzyby, które pieczołowicie wcześniej zostały oczyszczone, i robi wyśmienity sos, a do tego purée ziemniaczane. Co roku, gdy pojawiają się pierwsze nowalijki, czyszczenie młodych ziemniaków (nie ich obieranie!) przybiera rangę najwyższą, bo „takie smakują najlepiej”. 

Zawsze znajdzie czas na kulinarne podróże, wówczas zamienia się w szefa kuchennych rewolucji lub w asystenta szefa, w zależności od przygotowywanych dań. Z niezwykłą maestrią kreuje tradycyjną sałatkę warzywną, doprawia jogurtem naturalnym, musztardą i odrobiną majonezu. Gdy trzeba oskrobać i oczyścić przywiezione ryby, wtedy organizuje odpowiednie miejsce na wielkim stole, zakłada fartuch, sięga po niezbędne akcesoria i ostre noże… i koncentruje się na pracy. Ostatnio, jak pirat z rekinem, walczył z wielkim boleniem, którego po przygotowaniu zaopatrzył w cytrynowe dodatki, podsmażył i podawał najbliższym do kosztowania. Ceni tradycję staropolskich dań, podkreśla walory smakowe wcześniej zmacerowanych mięs, a jeszcze bardziej warzyw i owoców z własnego sadu i ogródka. Z pasją opowiada o odmianach pomidorów, które nie tak dawno wsadził, o własnym bobie i fasolce szparagowej. Nawet zwykłe buraczki, jako ciepła przystawka do obiadu, nabierają w jego kuchni wyjątkowości i kremowego wyrazu. Tworzy różne smakowite kompozycje, a przy zupie gulaszowej, barszczu ukraińskim i żurku nie ma sobie równych.  

Jest typowym cholerykiem, ma wybuchową naturę, często eksploduje, a uspokaja się, właśnie gotując, krojąc i doprawiając przygotowywane potrawy. Często rzuci przysłowiowym „mięsem”, aż wnuki reagują „dziadku, Ty często mówisz kura przez W”. Stworzył sobie własny świat kulinarnych wariacji, aby mieć odskocznię, aby nie zwariować od nadmiaru spraw i problemów.

W głębokiej szufladzie leży piękny i stylowy zegarek, z tradycyjną tarczą, ze wskazówkami. Leży i czeka… na swojego właściciela. Dawniej, gdy nie korzystało się z telefonów komórkowych, też mało kiedy nosił wyznacznik czasu. Po prostu nie lubi zegarków. Spieszy się jak chce, spieszy… powoli. Skupia uwagę na małych rzeczach i umie się z nich cieszyć. Jest niezwykle rodzinny i towarzyski, życzliwy i lojalny, uczynny i pomocny. Choć inaczej postrzega pewne kwestie niż ja, nie zgadza się z niektórymi moimi poglądami, wiem, że bardzo mnie kocha. Tak samo jak ja Jego. Często z uśmiechem wspominam dyktanda w podstawówce, które ze mną ćwiczył, wiersze, które przed Nim recytowałam, odpytywanki z historii (o Legionach Piłsudskiego w szczególności!). Wiele Jemu zawdzięczam i wiem, że zawsze mogę na Niego liczyć. Dziękuję Ci, Tato!

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Dzień ojca|
REKLAMA
REKLAMA

Rzeczy

felieton: Tomasz Sobierajski

Odlot mojego samolotu się opóźniał, a ja z nudów porządkowałem rzeczy w plecaku. Moje myśli uciekły w stronę pytania, które zadała mi Agata przed ostatnią podróżą: „Czemu ciągle podróżujesz z plecakiem? Przecież masz tyle toreb, walizkę na kółkach…”. Nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie. Może chodzi o to, że dobrze się czuję, kiedy „dźwigam” swój dobytek i los na plecach? A może wydaje mi się, że z plecakiem podróżuje się szybciej? Ot wrzucisz wszystko na ramię i biegniesz dalej. A może…

Nagle moje rozmyślania przerwał piskliwy głos, nadający po niemiecku: „O jejku! Ile ma pan rzeczy!”.
Zanim moja głowa zdążyła zareagować, oblała mnie fala wstydu. Poczułem się jak przedszkolak, kiedy wychowawczyni karci go za to, że bawi się zbyt wieloma zabawkami naraz. Uśmiechnąłem się lekko w stronę Piskliwego Głosu, który wydobywał się z ust niezdrowo wyglądającej, chudej blondynki, okutanej w szare szale i dzierżącej w prawej dłoni jutowy worek.

„Przepraszam” – bąknąłem speszony, choć już w momencie, w którym to mówiłem, wydało mi się to niestosowane. Za co ja ją przepraszam?!? Nabrałem powietrza w płuca, regulując oddech i zapytałem, może niezbyt grzecznie: „Ale właściwie, to o co Pani chodzi?”.
Byłem zły na siebie, że dałem się podejść jak sztubak i zły na Piskliwy Głos za to, że zagląda mi do plecaka i wścibia swój ptasi nos w nie swoje sprawy.

„Och, zupełnie o nic. Po prostu ma Pan dużo rzeczy” – Piskliwy Głos już się nie dziwił, on wiedział!!! Czułem, jak krew rozsadza mi aortę. – „A stwierdza to Pani, bo?” – zapytałem, siląc się na grzeczność. – „Bo ludzie kupują rzeczy bez opamiętania!” – Piskliwy Głos lekko przymknął oczy i pomagając sobie lewą ręką, którą niezgrabnie kręcił kółka w powietrzu, zaczął mnie instruować, jak powinienem żyć – „Kupują dla kupowania. Tak jak Pan. Otaczają się rzeczami. Uważają, że rzeczy dadzą im szczęście. A nie dadzą. Ja jestem minimalistką. Nie pozwalam na to, żeby rzeczy zabrały mi moją duszę. Nie wiem, czy Pan wie, ale wystarczy 50 rzeczy, żeby mieć wszystko. Wszyyyyystko! A Pan tu, w samym plecaku, ma pewnie ponad 50!” – zakończyła z triumfem.

Spojrzałem na plecak, potem na Nią. Ciekawe, jak zdążyła to tak szybko policzyć? Miałem dość. Moja granica cierpliwości kończy się tam, gdzie ktoś zaczyna mi mówić, jak mam żyć.

„Droga Pani – zacząłem spokojnie, choć może tylko tak mi się wydawało – pochodzę z kraju pod nazwą Polska. Mam już tyle lat, że zdążyłem jeszcze załapać się na ostatnie lata komunizmu. Czarnego, strasznego czasu, w którym nie było nic. NIC. Nie było tych, tak pogardzanych przez Panią, RZECZY. I ja już raz w życiu byłem minimalistą. Z musu. Z biedy. To mi wystarczy. Dziś, bycie minimalistą, w sytuacji, kiedy można wstać rano, pójść do sklepu dla minimalistów i kupić sobie minimalistyczne życie, zwyczajnie mnie śmieszy. I oburza. I jeśli Pani pozwoli, to zabiorę teraz mój plecak, wypchany mnóstwem RZECZY, udam się do wypasionego samolotu, żeby polecieć do mojego wypasionego życia. A Pani zamiast minimalizmu zalecam zdrowy rozsądek i odrobinę empatii. Uwaga, empatia jest za darmo, nie musi jej Pani kupować. Do widzenia!”.

Tomasz Sobierajski

Prof. Tomasz Sobierajski

Socjolog, wakcynolog społeczny, metodolog, specjalista z zakresu zdrowia publicznego, współautor bestsellerowej książki „Pokolenia”, wykładowca akademicki i maratończyk @tommysobierajski www.tomaszsobierajski.com
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA