Dogadajmy się, czyli czym jest komunikacja w seksie i nie tylko

Magdalena Świderska|Magdalena Świderska

W filmach romantycznych partnerzy, kochankowie, małżonkowie rozumieją się bez słów, płyną na fali podniecenia i pożądania i niejako telepatycznie odgadują swoje miłosne, emocjonalne i cielesne potrzeby oraz pragnienia. W realnym świecie nie jest już tak kolorowo: stają przed nami przeszkody komunikacyjne i zaburzają totalnie ten wyidealizowany obraz związku. Nie jest to jednak sytuacja patowa. Można nad umiejętnością komunikacji pracować, co spowoduje, że język intymności będzie nas łączył i pogłębiał nasze relacje.

Jak to zrobić? W pierwszej kolejności warto zastanowić się nad tym, co język wyraża i czy jesteśmy świadomi procesu komunikacyjnego podczas używania języka w zetknięciu z drugą osobą. To wymaga jednoczesnego myślenia i mówienia. W języku polskim i naszej mentalności językowej, szczególnie wtedy, gdy chcemy przedstawić drugiej osobie swoje racje, bolączki, pretensje, rozgościły się na dobre przemoc i ocena. Tylko żegnając je bezpowrotnie, zaczniemy uprawiać sztukę autentycznej komunikacji za pomocą słów. Dogadamy się, nie zostawiając za sobą zgliszczy, a raczej poczucie tego, że docieramy do istoty rozmowy.

            Istnieje kilka prostych zasad komunikowania się, które doprowadzą nas do intymnego porozumienia i zadowolenia obu stron, które możemy stosować zamiast dopieszczania swojego ego.Po pierwsze język: każdy z nas posługuje się swoistym idiolektem – systemem pojęć i nazw, które usłyszał, przyjął i uznał za swoje. Weźmy na warsztat np.: nazywanie miejsc intymnych ciała. Mamy mnóstwo różnorakich określeń tych stref i te, które dla mnie są w porządku i sexy, u drugiej osoby mogą powodować niekomfortowe ciarki na całym ciele. Czar prysł, pożądanie umarło. Dlatego proponuję porozmawiać o tym, jakie określenia, zwroty i słowa „robią nam dobrze”, a jakich nie akceptujemy. To bardzo dobra sytuacja wyjściowa.

            Dalej mamy już konkretne sytuacje życiowe i intymne, w których możemy dobrze wykorzystać język, jako narzędzie odzwierciedlające nasze myśli i emocje. Szczególnie kiedy są one trudne i wymagają konfrontacji z drugą osobą, bo jej działania i zachowania mają na nią wpływ. Należy mieć z tyłu głowy, że w sferze intymnej mamy do czynienia z mnóstwem ludzkich delikatności, zaangażowania emocji i uczuć i chcemy dogadać się, nie raniąc przy tym bliskiej osoby. Żeby to osiągnąć, musimy zacząć mówić z pozycji „ja”. Nie oceniać i nie kierować pocisków w drugą osobę, tylko mówić, co dana sytuacja mi robi. Wymaga to skupienia się na tym, co się ze mną dzieje w połączeniu z cywilizowanym wyrażaniem trudnych emocji.Szczególne znaczenie ma wtedy nieosadzająca obserwacja faktów. Widzimy konkretny fakt i na jego bazie próbujemy zakomunikować coś partnerowi, partnerce. Oznacza to, że posiadamy umiejętność odróżnienia faktów od interpretacji. Tu nadchodzi trudny moment, a mianowicie wzięcie odpowiedzialności za emocje, które wyrażamy. Na przykład możemy powiedzieć: „jestem wkurzona, bo kolejny raz nie miałam orgazmu, to powoduje, że jestem sfrustrowana” albo: „wkurzasz mnie, bo nie umiesz dać mi orgazmu, nie starasz się i przez ciebie jestem sfrustrowana”. Widzicie różnicę?

Skuteczna komunikacja mówi: co widzimy, co wokół tego czujemy, co nam to robi. Do tego można dodać pytanie, które zachęci do takiego działania, żebyśmy stali się częścią rozwiązania, a nie częścią problemu, czyli co wspólnie możemy z tym zrobić. To daje zachętę drugiej stronie do pozytywnego uczestnictwa w rozmowie zamiast przyjmowania postawy defensywnej lub atakującej. Unikamy wtedy pasywnej agresji lub radykalnej kłótni.

Chciałabym też zwrócić Waszą uwagę na aktywne słuchanie. Zacznijmy nie tylko słuchać, ale też słyszeć. Jeśli nie jesteśmy pewni intencji naszego rozmówcy, a nie chcemy popełnić błędu złej interpretacji jego słów, sparafrazujmy je i użyjmy tzw.: apelu: „popraw mnie, jeśli źle Cię zrozumiałem, popraw mnie, jeśli się mylę”.

Wskazówki dotyczące intymnej komunikacji, które Wam podałam pokazują, że tylko my sami możemy być odpowiedzialni za to, co się z nami dzieje, za swoje pragnienia i potrzeby (w większości sfer naszego życia, a tej seksualnej w szczególności). Unikając oskarżeń lub walk o rację, skutecznie nomen omen dochodzić do seksualnego spełnienia, czego Wam i sobie życzę.

Wasza Magda.

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Magdalena Świderska|Magdalena Świderska
REKLAMA
REKLAMA

DR JACEK PORADA | Uroginekologia w kameralnym gabinecie ESTHEA

Artykuł przeczytasz w: 20 min.


Klimatyczne wnętrza zaaranżowane w ciepłych beżowych kolorach, butikowa wręcz przyjacielska atmosfera, na zewnątrz mały taras otulony zielenią pobliskiego parku, idealny na luźne pogawędki – wszystko to pozytywnie wpływa na jakość przeprowadzanych wizyt w ESTHEA w Poznaniu. Z pomysłodawcą tego miejsca, lekarzem medycyny, ginekologiem położnikiem, absolwentem studiów podyplomowych z zakresu medycyny estetycznej, dr Jackiem Poradą, dyskutujemy na temat współczesnych bolączek kobiet. Kwestii wstydliwych i tych na topie.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Artur Nowicki, materiały prasowe ESTHEA

Wybór medycyny to w Pana przypadku konsekwencja rodzinnych tradycji?

DR JACEK PORADA: Nie pochodzę z rodziny z tradycjami lekarskimi, ale moja mama była z zamiłowania położną, taką prawdziwą, empatyczną, przez wiele lat pracowała na oddziale położniczym w szpitalu w Żninie, gdzie ją często odwiedzałem. Miałem możliwość wchodzenia na oddział, większą niż ktokolwiek inny. Mama opowiadała mi o cudzie narodzin i tak zaszczepiła we mnie zainteresowanie medycyną. Dlatego jestem ginekologiem położnikiem i to jest moja pierwsza pasja. (śmiech) Dość wcześnie uznałem, że szpital jest miejscem, w którym dobrze się czuję i w którym chciałbym pracować. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że będę uczestniczyć przy porodach, ale miałem już takie zacięcie chirurgiczne. Przez wiele lat studiów pragnąłem zostać następcą profesora Religi. (śmiech) Potem potoczyło się to trochę inaczej… nie zostałem kardiochirurgiem, wybrałem specjalizację z ginekologii i położnictwa. Studia rozpocząłem w Poznaniu na Akademii Medycznej (obecny Uniwersytet Medyczny). Wybór był dość oczywisty – z racji, że bardzo lubiłem to miejsce i przede wszystkim sama uczelnia była prestiżowa, z wielkimi tradycjami, ze wspaniałą kadrą pedagogów, wybitnych profesorów.

Mój ojciec urodził się w Poznaniu i – co niezwykle ważne w kontekście lokalizacji ESTHEA – mieszkał niedaleko parku Wilsona, przy ulicy Wyspiańskiego. Moje wczesne dzieciństwo tu też upływało, w przepięknej kamienicy (obecnie odrestaurowanej, z wynajmem mieszkań), gdzie dla mnie te wysokie przestrzenie przypominały zamek. (śmiech). Od najmłodszych lat wrosłem w miejską tkankę Poznania, choć potem dużą część życia spędziłem w kujawsko-pomorskim. Studia na poznańskiej uczelni były dla mnie spełnieniem marzeń, jednak to miasto było wówczas bardzo hermetyczne, zamknięte dla ludzi spoza rodzin lekarskich. Dlatego przyszła decyzja „coming home”, powróciłem do Żnina, gdzie następowały zmiany w tamtejszym szpitalu, więc na samym początku pracowałem tam na wolontariacie. Takie były czasy…

Na oddziale, w którym pracowała moja mama, i w którym się urodziłem, przeszedłem całą drogę specjalizacji oraz awansu zawodowego – od młodszego asystenta, do z-cy koordynatora oddziału. Ale praca na oddziale to już inna historia, choć przyznam, niezwykłe doświadczenie życiowe i zawodowe.

Przeszedł Pan przez różne etapy pracy zawodowej. Teraz jest Pan w innym miejscu swojego życia. Jaki zamysł przyświecał Panu, zakładając butikowy gabinet Esthea w Poznaniu, tuż przy parku Wilsona, łączący w sobie trzy specjalizacje?

Faktycznie, przy ul. Śniadeckich 10a/6 proponujemy zabiegi z trzech specjalizacji: medycyna estetyczna, ginekologia estetyczna i kosmetologia. Z racji, że towarzyszę kobietom w różnych momentach ich życia, często od narodzin ich dzieci, przez ciążę, poród, okres poporodowy, menopauzę itp. widzę jak zmieniają się tkanki, kurczy się kolagen, który pięknie nas uzbraja w młodość. Ponadto dostrzegam jak zmieniają się narządy, kurczą się mięśnie, czyli funkcje podporowe i czynnościowe poszczególnych organów. Pomyślałem więc, że medycyna estetyczna, która ewoluowała, jest tu fantastycznym rozwiązaniem, konsolidującym temat ginekologii, medycyny estetycznej klasycznej i ginekologicznej oraz szeroko rozumianej kosmetologii. Rozwiązanie tzw. wieloetapowe.

Esthea Gabinet Uroginekologiczny Jacek Porada

Gdzie nabył Pan wiedzę nt. medycyny estetycznej?

Jestem absolwentem 3-letniej Podyplomowej Szkoły Medycyny Estetycznej, która siedzibę ma w Warszawie. Jej założycielem i pomysłodawcą jest dr Andrzej Ignaciuk, jeden z pionierów medycyny estetycznej w Polsce. Obecnie jest na rynku wiele ofert i wiele tego typu szkół, ale wtedy – gdy ja zaczynałem moją przygodę z medycyną estetyczną – ta była najbardziej znana, prestiżowa; przyciągała wielu ciekawych ludzi. Co roku podczas kongresów z medycyny estetycznej spotykam moich kolegów i koleżanki, absolwentów tejże uczelni, wymieniamy się doświadczeniami, rozmawiamy o nowościach w branży i konstruktywnie się sprzeczamy. (śmiech) Za każdym razem jest wiele nowych tematów, o których dyskutujemy, w tym także powikłań, które nam towarzyszą i które musimy umieć leczyć.

Dzięki długoletniemu doświadczeniu i praktyce lekarskiej idealnie łączy Pan zabiegi z zakresu ginekologii i medycyny estetycznej. Na jakim zagadnieniu obecnie skupia Pan swoją uwagę?

Moje zainteresowania skierowałem na ginekologię estetyczną, w szczególności uroginekologię, co wyróżnia naszą ESTHEA na tle podobnych na rynku placówek. Mam swoją grupę wiernych pacjentek, a tu w Poznaniu szczególnie pragniemy zaproponować zabiegi z zakresu uroginekologii, w klimatycznych wnętrzach, w butikowej wręcz atmosferze gabinetu. Zabiegi małoinwazyjne, znieczulenie miejscowe i nasiękowe, pozwalające następnego dnia na pełen powrót do normalnego życia.
Największy problem z zakresu uroginekologii to nietrzymanie moczu. Mówimy tu o atrofii urogenitalnej, czyli o zaniku komórek nabłonka okolicy urogenitalnej. W pochwie, na narządach płciowych wewnętrznych i zewnętrznych, jest mnóstwo receptorów, estrogenów, androgenów, testosteronu.

Estrogen odgrywa tu ważną rolę, bo jest stymulatorem odtworzenia (przywrócenia) nabłonka pochwy i wspomaga regenerację i jego czynność w zakresie nawilżenia oraz tworzenia odpowiedniego dla pochwy (kwaśnego) pH. Zakwaszenie pochwy czy jej nawilżenie jest niezbędne do satysfakcjonującego współżycia, bez bólu, pieczenia, świądu, tarcia, spowodowanego suchością.

Niezwykle istotne są wszystkie struktury podtrzymujące „ten trakt urologiczny”, czyli pęcherz moczowy i wychodząca z niego cewka moczowa, także struktury, przez które owa cewka przechodzi (przepona moczowo-płciowa ), aż osiągnie swój koniec w przedsionku pochwy. Zdarza się – niestety – coraz częściej, że w miarę upływu lat lub po ciężkich porodach, a także różnych chorobach te struktury tracą swoje podstawowe funkcje podtrzymujące/podporowe i zatem czynnościowe. Aby to zwizualizować: jest pęcherz moczowy i z niego wychodzi cewka moczowa. Kobiety mają przeponę moczowo-płciową, czyli pewnego rodzaju płytę mięśniowo-powięziową o grubości ok 4 cm, przez którą przechodzi cewka moczowa, pochwa i odbyt. Kiedy ta przepona jest umięśniona, młoda, wszystko jest ok, przy kaszlu czy kichnięciu automatycznie zaciska się one (prawidlowy skurcz mięśnia) i kobieta nie ma dyskomfortu związanego z niekontrolowanym wyciekiem moczu. Wszystkie sytuacje, które doprowadzają do osłabienia tej przepony moczowo-płciowej to są również historie neurologiczne, po urazach kręgosłupa, w okolicach kości krzyżowej, po operacjach chirurgicznych, ale również po ciężkich porodach fizjologicznych (będą nasilały te dolegliwości).

Czasami można ćwiczeniami wzmocnić tę płytę mięśniowo-powięziową, np. mięśniami Kegla – popularna nazwa mięśni dna miednicy (MDM). Ich praca polega na aktywacji i relaksacji, czyli zaciskaniu/napinaniu i otwieraniu/rozluźnianiu. Są pacjentki, dla których takie ćwiczenia są mało skuteczne i wówczas muszą posiłkować się wiedzą lekarską, muszą przyjść do gabinetu, w którym za pomocą nowoczesnych urządzeń dokonuje się poprawy. Czasami jednak w tych bardziej zaawansowanych postaciach, często z zaburzeniami statyki narządu rodnego (przepukliny, wypadanie, obniżenie) niezbędne będzie leczenie stricte operacyjne.

Czy problemy uroginekologiczne u kobiet wiążą się również z hormonami?

Oczywiście, okres poporodowy, ale także menopauza, gdy pacjentka nie suplementuje się preparatami estrogenowymi, a także hypoestrogenizm wynikający np. z leczenia onkologicznego – wszystkie te momenty zwiększają prawdopodobieństwo pojawienia się problemów związanych z nietrzymaniem moczu. Bywają też pacjentki, które w wieku już 40 lat, mają tzw. przedwczesną menopauzę, są bardziej pokrzywdzone. Wiele kobiet boryka się z kłopotem uroginekologicznym, z dość wstydliwym nietrzymaniem moczu. Namawiam, aby w takich sytuacjach zasięgnąć porady u specjalisty, porozmawiać i zgodzić się na zaproponowaną formę leczenia, rehabilitacji mięśni. Czasami potrzebne jest włączenie farmakoterapii, a w innych przypadkach również zabieg chirurgiczny.

Po porodzie, gdy kobieta jeszcze nie miesiączkuje, znajduje się w połogu, też jest to częsta cecha – nietrzymanie moczu, wynikająca z hypoestrogenizmu. Kobieta ma wówczas niski poziom hormonów, bo blokuje je laktacja. Porody są różne, i te bardzo łatwe, szybkie, i te bardzo trudne, przedłużone, powikłane i kończone zabiegowo. Te przebiegające długo, często bardzo boleśnie, porody dużych płodów – jak się okazuje są bardzo znaczącym czynnikiem predykcyjnym co do oczekiwanych w przyszłości zaburzeń w kontroli nad moczem i problemów np. ze współżyciem płciowym (zespół luźnej pochwy).

Esthea Gabinet Uroginekologiczny Jacek Porada

Jakie zabiegi związane z problemami natury uroginekologicznej Pan proponuje?

W warunkach ambulatoryjnych możemy poradzić sobie z wieloma dolegliwościami, używając także leków w tym działających miejscowo oraz dopochwowych urządzeń wysokoenergetycznych (lasery frakcyjne, HIFU, radiofrekwencja igłowa i bezigłowa, mezoterapia, kolagenoterapia, zabiegi autologiczne (osocze, fibryna) i wiele innych.

Najbardziej popularne są tzw. slingi podcewkowe (załonowe lub przezzasłonowe); to minimalnie inwazyjne zabiegi chirurgiczne stosowane powszechnie w leczeniu wysiłkowego nietrzymania moczu u kobiet. To taki rodzaj tasiemki zakładanej pod cewką moczową, stwarzający na wzór hamaku podparcie, ale bez ucisku. Szybkie zabiegi, wysoka skuteczność, ale jednak wykonywane w warunkach szpitalnych.

Aby efekt był taki jak po zabiegu z ową, wspomnianą przeze mnie, taśmą podcewkową należy spotkać się w gabinecie ESTHEA, np. na zabieg radiofrekwencji bezigłowej czy mikroigłowej dopochwowej, ale także narządów zewnętrznych, tj. okolic łechtaczki, warg sromowych większych czy mniejszych lub wejścia do pochwy. To są również miejsca, które poddajemy zabiegom.
Pragnę podkreślić, że współpracuję z urologami i urofizjoterapeutami, czasami konsultujemy się wzajemnie. Bardzo ważne jest badanie urodynamiczne, które precyzyjnie określa rodzaj nietrzymania moczu.

W ESTHEA starać się będziemy proponować procedury, które w wielu przypadkach pozwolą na uniknięcie konieczności hospitalizacji, choć droga ta jest zwykle nieco dłuższa. Czasami są pacjentki, które – niestety – muszą być zoperowane. I wówczas stawiam sprawę jasno – nie warto marnować czasu w gabinecie, należy wygospodarować sobie czas na szpitalny zabieg.

Co to znaczy nadaktywny pęcherz?

Termin ten również związany jest z nietrzymaniem moczu. Pęcherz moczowy to swego rodzaju piłka, która ma w środku mięsień, który wypiera mocz. Ten mięsień jest nieraz zbyt „nerwowy”, zbyt aktywny. Wtedy właśnie występuje naglące parcie na pęcherz. To wielki dyskomfort podczas spotkań biznesowych, towarzyskich, kiedy notorycznie trzeba iść do łazienki. Dużo jest w ogóle przypadków tzw. mieszanych postaci nietrzymania moczu. Mamy tu w ESTHEA urządzenia medyczne pracujące w oparciu o posiadane certyfikaty medyczne w tym FDA, a co ważniejsze, w oparciu o badania kliniczne – dokumentujące ich skuteczność.

Botoks w medycynie estetycznej to…

Tzw. złoty Graal, można dużo o nim opowiadać. Jest od ponad 20 lat na rynku medycznym i trudno nim zrobić krzywdę… Mało kto wie, że botoks jest niezwykle skuteczny właśnie w leczeniu nadaktywnego pęcherza. Również po trudnych zabiegach chirurgicznych w obrębie kręgosłupa czy po wypadkach, kiedy pacjenci mają pęcherz spastyczny – botoks pomaga taki pęcherz rozluźnić. Migreny też leczone są przez neurologów za pomocą botoksu, rozcieńczając go nieco inaczej. Dzięki toksynie botulinowej ból i przebieg stanów migrenowych jest o dużo łagodniejszy. Dodatkowo botoks stosuje się w bruksizmie, przy szczękościsku, zgrzytaniu zębami itp., przy leczeniu potliwości rąk, pach i stóp. I jeszcze w wielu innych sytuacjach. Zabieg krótki „lunchowy”, niemal niebolesny, zwykle bardzo skuteczny.

ESTHEA to butikowy koncept. Co oferujecie oprócz leczenia z zakresu uroginekologii?

Z założenia nie ma tu być przepychu ilościowego, krzątaniny wielu ludzi. W ESTHEA zapewniamy czas relaksacyjny z dobrze przeprowadzonymi zabiegami. Portfolio nasze skierowane jest głównie do kobiet, ale nie oznacza to, iż nie przyjmujemy mężczyzn. Koncept jest taki, że w jednym czasie w gabinecie pracuje jeden lekarz, choć w ESTHEA zatrudnionych jest pięciu specjalistów. Oprócz mnie jest druga osoba jako specjalista ginekologii położnictwa oraz jednocześnie jest lekarzem medycyny estetycznej. Ponadto pracują trzy lekarki z długoletnim doświadczeniem w zakresie medycyny estetycznej, które równocześnie są stomatolożkami. Mój zespół ma wielkie doświadczenie w praktyce, to bardzo precyzyjne osoby, wyszkolone manualnie, z estetycznym podejściem do pracy z twarzą. W tej chwili estetyka stomatologiczna jest na topie, zęby, żuchwa, zgryz, cały dział ortodoncji – my jako lekarze medycyny estetycznej wiemy, jak to jest niezwykle ważne, aby twarz wyglądała naturalnie i proporcjonalnie. W ESTHEA każdy z nas ma swój dedykowany dzień w gabinecie, rozplanowany harmonogram całego tygodnia.

Bardzo podoba mi się filozofia ESTHEA: umiar i harmonia, podkreślenie i wyeksponowanie prawdziwego piękna. To daje efekt poprawy samooceny klientek, wzmocnienie ich pewności siebie?

Kluczem w naszym zawodzie jest wyczucie, bo naturalność i estetyka są coraz częściej oczekiwane i nawet wymagane przez współczesne kobiety. Choć muszę tutaj podkreślić, że nie każda pacjentka, która ma jakąś część twarzy wyglądającą nienaturalnie po przebytym zabiegu, jest antytezą całej medycyny estetycznej. Wśród 20 pięknych kobiet poddanych procedurom z medycyny estetycznej skupiamy wzrok na jednej, bo ona budzi zdumienie.

Mam takie pacjentki, które wyglądają obecnie młodziej, świeżej, po prostu lepiej niż 10 lat wcześniej, poddając się wspólnie ustalonym protokołom zabiegowym. To jest cudowne! To jest piękno medycyny estetycznej.
Z doświadczenia wiem, że niewiele potrzeba kobietom, aby znów poczuły się atrakcyjne seksualnie, chciały podobać się swoim partnerom, aby miały większą pewność siebie. Wystarczy niekiedy jeden lub dwa zabiegi estetyczne poprawiające twarz lub strefę intymną i już duży kobiecy problem jest rozwiązany.

Esthea Gabinet Uroginekologiczny Jacek Porada

Oferujecie w ESTHEA też hoodoplastykę, hymenoplastykę, labioplastykę…

Mamy szeroki wachlarz usług i łączymy te zabiegi z autologią. Zabiegi autologiczne polegają na wykorzystaniu komórek – płytek krwi, czyli substancji pozyskanej z krwi pacjentki, zawierających ogromną ilość tzw. czynników wzrostu różnych struktur tkankowych i komórek. Taki preparat zawiera więc osocze bogatopłytkowe, które pobudza naturalne procesy regeneracji skóry. Podajemy wtedy osocze, hybrydy lub inny koktajl do mezoterapii – zabiegi te należą do bardzo skutecznych w wygładzaniu zmarszczek i redukcji wiotkości skóry, pomagają w napięciach mięśni.
Słynny zabieg MonaLisa Touch to zabieg, który my nazywamy frakcyjnym laserem ablacyjnym. To innowacyjna, małoinwazyjna i całkowicie bezpieczna metoda opracowana z myślą o kobietach, które doświadczają przykrych dolegliwości intymnych. Zastosowanie lasera, sondy działającej jak przy USG dopochwowym, prowadzi do usunięcia nieprzyjemnych objawów i wyraźnie poprawia komfort stref intymnych. Podczas zabiegu wypala się małe otworki w śluzówce pochwy, aby pobudzić kolagen, zabieg jest prawie bezbolesny, bo poprzedzony znieczuleniem miejscowym.

A co z zabiegami O-Shot czy G-Shot?

Z G-Shotem jest ten sam temat, co z G-punktem. (śmiech) Jedni uważają, że ten istotny punkt w ciele kobiety istnieje, inni – że nie. Tak jak wiemy, że serce jest po lewej stronie, a nerki po bokach, tak punktu G nie jesteśmy pewni. Myślimy, że jest tam struktura nerwowo-naczyniowa, która potrafi zapewniać kobiecie bardziej zintensyfikowane wrażenia i doznania. Natomiast O-Shot to zabieg, podczas którego podajemy fibrynę i osocze w miejsca intymne najbardziej dyktowane „wibracjom seksualnym”, tj. łechtaczka – przypomnę – narząd ejakulacyjny, przedsionek pochwy, początek pochwy – czyli najbardziej erogenne i wyposażone w receptory miejsca dające kobietom satysfakcję.

Z jakimi najczęściej dolegliwościami czy problemami odwiedzają Pana pacjentki?

Mam grupę pacjentek, które potrzebują zabiegu terapeutycznego. Terapia to również poprawa jakości życia seksualnego, tu w grę wchodzi np. laseroterapia dopochwowa. Są też kobiety, które po porodach mają zespół tzw. luźnej pochwy – wydawałoby się, że nic się z tym nie da zrobić. Oczywiście, że się da. Wystarczy zrobić klasyczną laseroterapię, zabieg bez hospitalizacji.
Sporą grupę stanowią kobiety, dla których niezwykle istotna jest estetyka miejsc intymnych. Często wykonuję labioplastykę warg sromowych, z powodu ich zbyt dużych lub zbyt małych rozmiarów, spowodowanych atrofią, zanikiem tkanki tłuszczowej, chorobami niedoczynności tarczycy lub stanem wyniszczenia organizmu w przebiegu przewlekłej choroby, zazwyczaj nowotworowej.
Jeśli osoba jest świadoma swego organizmu, jest aktywna seksualnie, chce być atrakcyjna dla siebie i dla partnera – to zapisuje się na konkretny zabieg. REJUVENACJI – strefy intymnej – poddają się kobiety w zależności od preferencji, wyboru, problemu i sugestii terapeuty; jednemu lub wielu zabiegom z opisanej wcześniej palety w ofercie. Tu w ESTHEA podajemy kwas hialuronowy w niższe partie ciała, nie tylko na twarz. Stosujemy mezoterapię, laseroterapię.
Przychodzą do mnie pacjentki, już w starszym wieku, z tzw. liszajem twardzinowym – to degeneracyjna, przewlekła, zwyrodnieniowa paskudna choroba, której etiologii, niestety, nie znamy. Trochę choroba autoimmunologiczna jak Hashimoto. Jest stosunkowo trudna w leczeniu, bo nie znamy przyczyny. Stosujemy więc tu również lasery, które potrafią dolegliwości minimalizować lub je kompletnie likwidować.

Ginekologia estetyczna to obszar medycyny, który w obecnych czasach bardzo dynamicznie się rozwija. Osocze bogatopłytkowe, kwas hialuronowy, laseroterapia, zabiegi bezigłowe czy mikroigłowe – te pojęcia znane są nam z gabinetów kosmetycznych, jednak zagościły również w ginekologii estetycznej. Mamy tu swoiste przenikanie się dziedzin medycyny…
Wszystkie zabiegi, które robimy na ciele, na twarzy, wszystkie zaawansowane technologie, preparaty są tak samo skuteczne w ginekologii estetycznej, jak i w medycynie estetycznej czy kosmetologii. To swoiste novum naszych czasów. Najczęściej takie zabiegi z zakresu ginekologii estetycznej mają na celu odświeżenie, odmłodzenie, pobudzenie kolagenu i podanie czynników wzrostu. Szeroko zatem rozumiana rewitalizacja!

Esthea Gabinet Uroginekologiczny Jacek Porada

Czy przyjście do gabinetu ginekologii estetycznej i opowiedzenie o swoim dyskomforcie wciąż u nas jest w sferze wstydu i sekretu, jest pewnego rodzaju tematem tabu, czy to nastawienie się zmieniło na przestrzeni kilku lat?

Świat się nieustannie zmienia, a co za tym idzie świadomość pacjentek. Jest ewolucja – bardziej niż rewolucja w tym temacie. Często to nie są sprawy łatwe, a ja nie chcę nikogo urazić czy obrazić… Trzeba nieraz pacjentki prowokować do rozmowy, bo niektóre po prostu wstydzą się poruszyć drażliwe dla nich kwestie.

O czym warto pamiętać, bo jest na przysłowiowe wyciągnięcie ręki?

Istotnym tematem, często pomijanym wśród pacjentek gabinetów medycyny estetycznej, jest styl życia. Aktywność fizyczna, ćwiczenia, wysypianie się, czyli odpowiednia długość snu, właściwa dieta, picie odpowiedniej (2 litry dziennie) ilości wody, palenie najwyżej minimalnej ilości papierosów, umiarkowany alkohol, to czynniki niewątpliwie wpływają na dobre samopoczucie, ale też na stan i wygląd naszego organizmu. O tym nie można zapominać! Naprawdę picie 2 l wody dziennie nawilży lepiej naszą skórę niż najdroższy krem na świecie.

Podróżuje Pan, uczestniczy w różnych spotkaniach branży medycznej, co szykuje przyszłość w dziedzinie ginekologii i medycyny estetycznej. Jakie innowacje?

Bardzo Pani dziękuję za to pytanie, ale powiem szczerze, że nie znam na nie odpowiedzi. (śmiech) Jestem fanem powiedzonka „lepsze jest wrogiem dobrego”! Jeśli kobiety mają np. piękne usta, to ich poprawianie może przynieść efekt przeciwny do zamierzonego. Warto więc dbać o siebie, myśleć o procesie starzenia czy odmładzania, poprawiania pewnych defektów – ale nic na siłę, nie w stopniu wyimaginowanym, do granic nierealności. Trzeba być ostrożnym, nie poprawiać każdej części ciała. Polecam wszystkim dystans, a przede wszystkim pokorę wobec siebie i wykonywanych procedur i ich rezultatów. Medycyna jest rozwojowa, świat idzie do przodu, pojawiają się wciąż niezliczone nowości, kuszą nowe technologie i nowe preparaty. Sztuczna inteligencja będzie pomagała zapewne w diagnozach, może nawet w opracowaniu planów i protokołów diagnostyczno-terapeutycznych. Choć podchodzę do AI z dużym respektem, jestem absolutnie przekonany o nieuniknionym zaanektowaniu przez nią części naszej świadomości, przez to wpływanie na naszą codzienność, nasze decyzje. Mam jednak nadzieję, że długo jeszcze, a może nawet nigdy nie zastąpi w pełni mózgu i serca prawdziwego terapeuty… Bo w terapii ogromnie ważne są międzyludzkie, empatyczne relacje lekarz-pacjent, wzajemne zaufanie i zrozumienie.

Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA