W filmach romantycznych partnerzy, kochankowie, małżonkowie rozumieją się bez słów, płyną na fali podniecenia i pożądania i niejako telepatycznie odgadują swoje miłosne, emocjonalne i cielesne potrzeby oraz pragnienia. W realnym świecie nie jest już tak kolorowo: stają przed nami przeszkody komunikacyjne i zaburzają totalnie ten wyidealizowany obraz związku. Nie jest to jednak sytuacja patowa. Można nad umiejętnością komunikacji pracować, co spowoduje, że język intymności będzie nas łączył i pogłębiał nasze relacje.
Jak to zrobić? W pierwszej kolejności warto zastanowić się nad tym, co język wyraża i czy jesteśmy świadomi procesu komunikacyjnego podczas używania języka w zetknięciu z drugą osobą. To wymaga jednoczesnego myślenia i mówienia. W języku polskim i naszej mentalności językowej, szczególnie wtedy, gdy chcemy przedstawić drugiej osobie swoje racje, bolączki, pretensje, rozgościły się na dobre przemoc i ocena. Tylko żegnając je bezpowrotnie, zaczniemy uprawiać sztukę autentycznej komunikacji za pomocą słów. Dogadamy się, nie zostawiając za sobą zgliszczy, a raczej poczucie tego, że docieramy do istoty rozmowy.
Istnieje kilka prostych zasad komunikowania się, które doprowadzą nas do intymnego porozumienia i zadowolenia obu stron, które możemy stosować zamiast dopieszczania swojego ego.Po pierwsze język: każdy z nas posługuje się swoistym idiolektem – systemem pojęć i nazw, które usłyszał, przyjął i uznał za swoje. Weźmy na warsztat np.: nazywanie miejsc intymnych ciała. Mamy mnóstwo różnorakich określeń tych stref i te, które dla mnie są w porządku i sexy, u drugiej osoby mogą powodować niekomfortowe ciarki na całym ciele. Czar prysł, pożądanie umarło. Dlatego proponuję porozmawiać o tym, jakie określenia, zwroty i słowa „robią nam dobrze”, a jakich nie akceptujemy. To bardzo dobra sytuacja wyjściowa.
Dalej mamy już konkretne sytuacje życiowe i intymne, w których możemy dobrze wykorzystać język, jako narzędzie odzwierciedlające nasze myśli i emocje. Szczególnie kiedy są one trudne i wymagają konfrontacji z drugą osobą, bo jej działania i zachowania mają na nią wpływ. Należy mieć z tyłu głowy, że w sferze intymnej mamy do czynienia z mnóstwem ludzkich delikatności, zaangażowania emocji i uczuć i chcemy dogadać się, nie raniąc przy tym bliskiej osoby. Żeby to osiągnąć, musimy zacząć mówić z pozycji „ja”. Nie oceniać i nie kierować pocisków w drugą osobę, tylko mówić, co dana sytuacja mi robi. Wymaga to skupienia się na tym, co się ze mną dzieje w połączeniu z cywilizowanym wyrażaniem trudnych emocji.Szczególne znaczenie ma wtedy nieosadzająca obserwacja faktów. Widzimy konkretny fakt i na jego bazie próbujemy zakomunikować coś partnerowi, partnerce. Oznacza to, że posiadamy umiejętność odróżnienia faktów od interpretacji. Tu nadchodzi trudny moment, a mianowicie wzięcie odpowiedzialności za emocje, które wyrażamy. Na przykład możemy powiedzieć: „jestem wkurzona, bo kolejny raz nie miałam orgazmu, to powoduje, że jestem sfrustrowana” albo: „wkurzasz mnie, bo nie umiesz dać mi orgazmu, nie starasz się i przez ciebie jestem sfrustrowana”. Widzicie różnicę?
Skuteczna komunikacja mówi: co widzimy, co wokół tego czujemy, co nam to robi. Do tego można dodać pytanie, które zachęci do takiego działania, żebyśmy stali się częścią rozwiązania, a nie częścią problemu, czyli co wspólnie możemy z tym zrobić. To daje zachętę drugiej stronie do pozytywnego uczestnictwa w rozmowie zamiast przyjmowania postawy defensywnej lub atakującej. Unikamy wtedy pasywnej agresji lub radykalnej kłótni.
Chciałabym też zwrócić Waszą uwagę na aktywne słuchanie. Zacznijmy nie tylko słuchać, ale też słyszeć. Jeśli nie jesteśmy pewni intencji naszego rozmówcy, a nie chcemy popełnić błędu złej interpretacji jego słów, sparafrazujmy je i użyjmy tzw.: apelu: „popraw mnie, jeśli źle Cię zrozumiałem, popraw mnie, jeśli się mylę”.
Wskazówki dotyczące intymnej komunikacji, które Wam podałam pokazują, że tylko my sami możemy być odpowiedzialni za to, co się z nami dzieje, za swoje pragnienia i potrzeby (w większości sfer naszego życia, a tej seksualnej w szczególności). Unikając oskarżeń lub walk o rację, skutecznie nomen omen dochodzić do seksualnego spełnienia, czego Wam i sobie życzę.
Wasza Magda.