Nie była na mojej liście miejsc do zobaczenia. Z ciekawości sprawdziłam, gdzie leży, kiedy natknęłam się na jej nazwę po raz pierwszy. Sokotra – część Jemenu. Od lat czekam aż sytuacja w nim na tyle się polepszy, by móc zobaczyć ten kraj turystycznie, ale nigdy dotąd nie zamierzałam lecieć na samą Sokotrę.
Tekst i zdjęcia: Estera Hess
Przed dwoma laty pojawiły się na fanpagach znajomych pilotów zdjęcia z magicznej wyspy, zapamiętałam najbardziej ogromne parasole drzew smoczych. Sokotra coraz bardziej mnie intrygowała. Także tym, że jest taka niedostępna, a ja lubię wyzwania.
Temat dojrzewał, a zdjęcia z Sokotry śledziły mnie jakby wiedziały, że wpadają na bardzo podatny grunt. Przygotowywałam się do zmierzenia z organizacją wyjazdu na Sokotrę. I stało się, podjęłam decyzję, że tam chcę lecieć. Sama nie mogę tam nic, więc poszukałam miejscowego kontrahenta i cała machina ruszyła. Czarterowe loty to najtrudniejszy element całego przedsięwzięcia. To one warunkują datę i długość pobytu. Do tego czas i obłożenie rejsów, nie raz i nie dwa miałabym dużo większą grupę, ale w samolocie nie było już wolnych miejsc.
W marcu poleciałam tam po raz pierwszy. Nie do końca wiedziałam, czego należy się spodziewać. Byłam przygotowana merytorycznie, ale rzeczywistość potrafi zaskakiwać. Na miejscu spotkałam oszałamiające widoki, serdecznych ludzi, życie obozowe. Każdy dzień obfitował w wiele emocji i różnych atrakcji. Spanie pod gwiazdami, w namiotach, z prowizorycznymi prysznicami, oczywiście bez Internetu, a nawet zasięgu telefonicznego. Takich miejsc na świecie jest już coraz mniej. Magiczny tydzień wyjęty z codziennego szalonego życia. Poranki o wschodzie słońca wprost znad fal Morza Arabskiego albo Oceanu Indyjskiego.
Namioty ustawione w rządku jeden obok drugiego wprost na plaży na tyle daleko, by przypływ nie podmył naszego miejsca do spania. Ogniska na plaży pod gwiazdami, w rytmie sokotrzańskiej muzyki i romantycznych poetycznych tekstów, tańce z poczuciem rytmu wpisanym w tutejszy byt. Wielkie kraby uciekające do swoich kopczyków spod stóp na plaży, usiane dziurami mniejszymi i większymi szerokie łachy piachu wzdłuż najpiękniejszych plaż. Wspaniałe kwitnące akurat o tej porze roku drzewa butelkowe i niesamowite drzewa smocze.
Czekałam na ten widok, wiedziałam, że będzie pięknie, ale to, co zobaczyłam przeszło moje wyobrażenia. Widoki niczym z filmu, nieziemskie wielkie drzewa jak pojedyncze rozłożyste grzyby powtykane w matrycę zieleni i skał. Do tego niezmącona niczym przestrzeń, poczucie wolności i rozmachu. Zapamiętałam dobrze nieruchome korony tych drzew będące domem dla dziesiątek ptaków, których trele rankiem budziły dzień, a drzewa wtedy tonęły w magicznej mgle. Góry w tle w połączeniu ze wschodzącym słońcem i lasem drzew smoczych to jeden z najpiękniejszych widoków na ziemi. A w tle zapach smażonego chleba, słodkiej herbaty z mlekiem i pączków z miodem. Ciekawe nas dzieciaki, które nie wiadomo kiedy i skąd pojawiały się na naszej drodze z małymi woreczkami żywicy upuszczonej z drzew smoczych, małe czerwone grudki zbrylonego soku, które roztarte tworzą piękny krwistoczerwony proszek. Bogactwo wyspy.
Plaż Sokotry nie znajdziesz w żadnych rankingach, bo trudno tu dotrzeć, a może dlatego, że są poza wszelkimi zestawieniami, że ich urok i wyjątkowość nie podlegają żadnym klasyfikacjom. Długie, puste, białe, szerokie, woda ciepła – czego chcieć więcej. Plaże na wyłączność, plaże rajskie, plaże jak z najlepszych reklam i plakatów, rafa koralowa, ryby, delfiny pływające nieopodal brzegu – wszystko na wyciągnięcie ręki. Miejscowi rzadko wybierają się na plażę, czasami z okazji urodzin lub wolnych dni albo świąt religijnych. Organizują pikniki na plaży, ale na niej nie nocują. Dzieciaki beztrosko bawią się w falach, turlają po piasku, mężczyźni wchodzą popływać lub pomoczyć się w wodzie. Kobiety nigdy nie zdejmują swoich długich szat, nawet na plażach są ubrane całe na czarno i mają przykryte twarze i włosy. Widziałam je brodzące w ubraniach po wodzie, ale co najwyżej do kolan.
Sokotra to także wyspa oferująca trekkingi, krótsze, ale wymagające, bo każde podejście w górach przy upale ponad 35 stopni jest wyzwaniem, ale i dłuższe z wielbłądami, podejściem ostro w górę, z noclegami w namiotach i tragarzami. Szczęściem na trasach są naturalne zbiorniki wodne, tworzące piękne oczka do pływania, słodka rześka woda jest zbawienna przy panujących na wyspie upałach i przynosi ulgę od piekącego słońca. Na Sokotrze nie ma rzek stałych, woda pojawia się tylko okresowo w porze, gdy pada deszcz. To także baza do nurkowania tego powierzchniowego i głębinowego. Raj dla wędkarzy, codzienne wyprawy na wielką rybę, w miejscu, gdzie stykają się morze i ocean warunki do wędkowania są najlepsze. Stacjonarny obóz z własną kuchnią i zapleczem oraz woda – szaleją tutaj ornitolodzy, obserwując niezliczoną ilość ptaków, i tych mieszkających tutaj na stałe, i tych migrujących. Botanicy mają tu wiele endemicznych gatunków niewystępujących nigdzie indziej na świecie.
Kuchnia Sokotry rybami stoi, miejscowi jedzą ryby niemal codziennie. Urozmaiceniem od święta jest kurczak lub koźlina. Warzywa raczej gotowane w rodzaju naszego leczo lub gulaszu, sałatek nie znają i nie jadają. Kuchnia choć bardzo prosta to smaczna i syta, a zarazem lekka. Wielkie placki – tutejszy chleb na przykład z czarnuszką, zostaną ze mną na długo. Do tego koniecznie ryż nasycony przyprawami korzennymi i curry, ryba albo kurczak. Nikt tu nie siada na krzesłach przy stołach. Nikt nie jada sam. Posiłki spożywa się wspólnie na matach, siedząc skrzyżnie na ziemi. Je się rękoma, zgarniając łapczywie ryż wymieszany z kawałkami ryby, tworząc z niego a’la kulki. Posiłek to ważny element każdego dnia. Śniadanie, lunch i kolacja wyznaczają rytm na co dzień, skupiają całą rodzinę przy stole, są pretekstem do żywych rozmów i dyskusji. Potem obowiązkowa herbata z dużą ilością cukru albo herbata z mlekiem i cukrem. Na deser daktyle albo chałwa.
Sokotra to bardzo tradycyjna muzułmańska wyspa. Poza stolicą na obozowiskach nie sposób spotkać kobiet, tu opiekę nad grupami sprawują wyłącznie mężczyźni. To oni prowadzą auta, rozkładają namioty, w kuchni rządzą także sami panowie. Kobiety spotkać można przy drodze, kiedy w kucki – chroniąc się przed słońcem w swych długich czarnych szatach – czekają zapewne na transport. Sporo ich też w stolicy, wychylają się ze swoich domów około 8. Wcześniej tylko młode dziewczyny idą do szkoły, by zacząć tam lekcje o 7:30. Mało jest okazji, żeby wejść do tutejszych domów, zasiąść do wspólnego posiłku, zajrzeć do prawdziwego życia na wyspie. Dobrym łącznikiem są dzieci, które ciekawe inności śmielej podchodzą do turystów i próbują nawiązać rozmowę, czasami licząc na drobne prezenty. Cieszy ich wszystko: ubranka, ozdoby do włosów, piłki. Ustawione jedno za drugim grzecznie czekają na swoją kolej.
Jestem po raz drugi na Sokotrze, tym razem niemal trzy tygodnie. Odkryłam wiele nowych miejsc, weszłam do domów miejscowych. Poznaję tę wyspę od drugiej strony. Chcę więcej. Wracam w kolejnym sezonie.