Widzę go bardzo często, gdy przemierzam znajome okolice. Ja na rowerze, on na wózku inwalidzkim. Podjeżdżam pod furtkę, witamy się lub z odległości macham ku niemu. W słoneczne dni chowa się w cień, w dziarskim słomkowym kapeluszu, w chłodniejsze – przywdziewa kurtkę i otula się kocem. Jest niemową. Starszym panem, ze srebrnymi włosami. Zawsze towarzyszy mu serdeczny uśmiech, a błękitne oczy wpatrzone w dal z zaciekawieniem wypatrują coś, co przerwie jego monotonną nasiadówkę w ogrodowym zaciszu. Nie znam jego imienia, ale łączy nas uśmiech, dotyk dłoni, zwyczajny gest powitania. Bez pośpiechu. Bez rozmowy. Taka mała rzecz, a jak cieszy…
Śmiech to zdolność człowieka do obrony przed światem, przed sobą. Pozbawić go tej zdolności to uczynić go bezbronnym. (Wiesław Myśliwski, „Traktat o łuskaniu fasoli”)
Jest blondynką w okularach, w wieku moich rodziców, a może i nieco straszą. Pracuje na portierni szkoły podstawowej, do której uczęszczają moje dzieci. Stanowcza i konkretna, umie powiedzieć „nie, nie wolno”, „nie, teraz nie wpuszczę” i do dzieci, i do marudzących rodziców, których obecnie jest coraz więcej. Cenię w niej zasady. Lubię ją zagadać „Pani Małgosiu, jak minął weekend?”, „Pomalowała Pani domek na działce?”, „Bluszcz wciąż tak się pnie po elewacji” itp. Rozmawiamy na zwykłe, przyziemne tematy, i te wesołe, i te smutne – bo takie jest nasze życie. Nazywa mnie „fajną mamą”.
Śmiech nie sprawia, że złe rzeczy stają się gorsze, podobnie jak nie staną się lepsze dzięki łzom. Śmiech nie oznacza, że jest nam wszystko jedno albo, że zapomnieliśmy. Świadczy tylko o tym, że jesteśmy ludźmi. (Ransom Riggs, „Miasto cieni”)
Pani Ania z warzywniaka od drzwi woła „dzień dobry, Pani Magdo, co dziś szykujemy?”. Doskonale wie, że uwielbiam cortlandy i szarą renetę, ogórki małosolne, a jak biorę kapustę kwaszoną to tę najbardziej ukwaszoną. Opowiada mi często o swoim psie, a teraz, gdy zaczyna się sezon grzybobrania – przeważa tematyka dobrych leśnych miejsc. Mogłaby podać sobie rękę z moim Tatą, bo są jednakowo zakręceni na punkcie prawdziwków i maślaków… i liczenia zbiorów.
Uśmiechnij się. Wszystko, co jest dobre czeka na Ciebie ! I najchętniej przychodzi do tych, którzy się uśmiechają. (Beata Pawlikowska, „Lubię Cię”)
Dzieci pani Hani, ekspedientki z pobliskiej piekarni, już się usamodzielniły, ale ona wciąż troszczy się o nich i wspomina, jak byli mali. Zostawia dla mnie bułki orkiszowe i żytni chleb, a gdy dostanie ciasto marchewkowe, to część cyk pod ladę, jak za dawnych czasów, wiedząc, że nigdy nim nie pogardzę, wprost przeciwnie… Pośmiejemy się często z ludzkich głupot, „jak to ludzie z banału mogą zrobić problem”. Z chęcią opowiada, gdzie z mężem wybiera się na krótki lub dłuższy wyjazd. Pocieszna osóbka.
Człowiek traci grunt pod nogami, kiedy traci ochotę do śmiechu. (Ken Kesey, „Lot nad kukułczym gniazdem”)
Jest ochroniarzem w jednym z sieciowych supermarketów. Pan w średnim wieku, z dziwnym zaczesem do tyłu, ale niezwykle miłą aparycją. Służy pomocą i nierzadko, aby wymyśleć sobie dodatkowe zajęcie, mówi „to ja Pani mogę powkładać te siaty do bagażnika”. Napomknie o nowych pracownikach, co będzie szykował na późny obiad. Uśmiechnięty i życzliwy.
Spotykam ich w wielu życiowych sytuacjach, w miejscach, które znam, które cyklicznie odwiedzam w swoim poznańskim fyrtlu. Każdy z nas jest inny, ale łączy nas uśmiech – ten, który potrafi zdziałać cuda. Uśmiech – fantastyczna broń na problematycznych i negatywnie usposobionych. Uśmiech – otwierający niejedne drzwi. Uśmiech – solidny klucz do wielu serc, łamiący zapory międzyludzkie. Nic nie waży, nic nie kosztuje. A ile może zdziałać…