Białe czy zielone?


Niczego w życiu nie żałuję, oprócz jednego – że tak późno polubiłam szparagi. Stracone lata z zapałem nadrabiam. Kiedy pierwsze pęczki pojawią się na straganach, szparagi gotuję kilka razy w tygodniu. Bywa, że codziennie. Wiosenny obiad idealny: szparagi z bułką tartą, ziemniaczane purée z nieprzyzwoitą ilością masła, jajko sadzone, mizeria. Białe czy zielone? – spytacie. Moja szparagowa miłość zaczęła się od tych drugich, jednak od kilku sezonów – mimo wyzwania, jakim jest żmudne obieranie pędów – jestem koneserką białych.

felieton: Marta Kabsch | zdjęcia: Adobe Stock

Szparagi to dobry przykład na to, jak późno dojrzała moja „paleta”. Jako nastolatka byłam kulinarną ignorantką. Wachlarz moich ulubionych dań ograniczał się do mącznych pozycji w stylu pierogi, naleśniki, kluski. Zawsze cieszyłam się na bezmięsne postne piątki, kiedy na talerzach królował gluten. Na studiach liczyło się tylko, żeby było tanio. W przerwach między zajęciami na uniwersytecie stołowałam się w barach mlecznych (czytaj: pierogi i naleśniki). Szczytem wyrafinowania były wtedy sporadyczne wypady do wegetariańskiego baru na koftę indyjską (if you know, you know). Jeść z przyjemnością i świadomością nauczyły mnie dopiero koleżanki z pierwszej etatowej pracy. Justyna, Ewa i Kamila to smakoszki z prawdziwego zdarzenia. Wspólne śniadania i lunche były naszym codziennym rytuałem. Dziewczyny nawet proste kanapki zamieniały w ucztę, dodając nieoczywisty dodatek i dbając o wygląd posiłku. To one przekonały mnie do jedzenia sałatek, krewetek, sushi.

AdobeStock 650514488

Kolejnym foodowym influencerem na ścieżce gastroedukacji był mój partner Bartek. Przy nim polubiłam wszystkie warzywa, do których wcześniej miałam stosunek raczej niechętny. Bartek uwielbia gotować; ledwo wstanie od śniadania, już zaczyna planować, co zrobić na obiad. Żartuję, że kiedy siedzi zamyślony, wpatrzony w dal, na pewno myśli o jedzeniu. Jest niekwestionowanym Królem Zup. Sam najbardziej lubi jeść „coś w sosie”. Jest wyznawcą swojskich, sezonowych smaków, ale zdarzy mu się przyrządzić „coś egzotycznego”, na przykład znakomite ceviche z łososia czy obfitą quesadillę.
Lubię modę na jedzenie, instagramowe przechwałki o sezonowych obiadach, pięknych śniadaniach, restauracyjne trendy, viralowe przepisy. Jedzenie jest dla mnie ważnym (najważniejszym..?) motywem podróży. Na wakacjach w Tajlandii jedliśmy po dwa obiady dziennie, żeby spróbować jak najwięcej lokalnych przysmaków. Pensjonat nad morzem wybieram tak, żeby mieć blisko do ulubionej smażalni ryb. Weekendowe wyjazdy z moimi przyjaciółkami coraz częściej mają bardzo kulinarny profil. Kiedy tylko zabukujemy nocleg w jakimś mieście, czym prędzej przystępujemy do knajpianego researchu, a nawet zaczynamy przeglądać menu i ustalać, co w danym miejscu skosztujemy.

Niedługo kolejny długi weekend. Już obmyślamy z Bartkiem menu na wszystkie wolne dni. Muszę kupić zapas szparagów. Nie ma czasu do stracenia.

Marta Kabsch

PR Manager Starego Browaru, współwłaścicielka marki papierniczej Suska & Kabsch
REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

REKLAMA
REKLAMA

Nasi powiernicy

Artykuł przeczytasz w: 4 min.
Maskotki - felieton poznański prestiż

Zrobione na szydełku czy na drutach, uszyte z końcówek materiałów, ze ścinek i pozostałości. Kupione lub otrzymane w ramach prezentu. Mają różne kształty i kolory, długie i krótkie uszy, są mniej lub bardziej puchate. Grubaśne, a także chudziutkie i małe jak myszki.

Towarzyszą w nocnych sennych eskapadach i wtedy, gdy jest źle i smutno. Są powiernikami dziecięcych tajemnic, słów, a nawet myśli. Przytulane są, tarmoszone, ściskane tak mocno… z miłości. Pluszaki – bo o nich mowa – stanowią nieodzowną część beztroski dzieciństwa. Są kochane i uwielbiane, zawsze obok – na dobre i na złe przez długie lata.

Wysłuchują obaw i strachów swoich najmłodszych przyjaciół. Pozwalają się w siebie wtulać i dzięki temu kreują schronienie przed dziecięcymi lękami. Potrafią otrzeć niejedną łzę, uspokoić i wprowadzić w spokojną atmosferę. Leżą przy głowie, na głowie, pod ramieniem, na plecach czy brzuchu – one mają dowolność i pozwolenie od najmłodszych na tego typu „spacery”.

Maskotki - felieton poznański prestiż

Wywołują nie lada uśmiech. Są wielką częścią dziecięcego świata, bez nich ani rusz… Dlatego podróżują z dziećmi wszędzie, gdzie to możliwe – na spacery, w odwiedziny, nawet na kolejne szczepienie, aby móc przytulić po ukłuciu. Muszą być w wózku i podczas drzemki, a sen bez nich nie byłby możliwy ani udany. Wyjazd do babci i dziadka czy kuzynostwa bez ukochanej maskotki? Niemożliwy. Wakacje bez przytulanki? Kompletnie nieakceptowalne.

Dzieci im ufają, powierzają swoje najskrytsze sekrety już od najmłodszych lat. Szepczą na uszko i oczekują odpowiedzi. Wsłuchują się w magiczne dźwięki dochodzące ze świata pluszaków, które tylko wybrane dziecko może usłyszeć. Usłyszeć i zobaczyć, co chce przekazać im najukochańszy przyjaciel.

20240718 AdobeStock 764057338

Dzieci wierzą, że zabawki żyją, że ruszają się, wędrują po pokoju i ze sobą rozmawiają, gdy nikt tego nie widzi… To takie słodkie! Imaginacja i fantazja dziecięcych lat.
Jakże ważna więź i trwała relacja tworzy się pomiędzy dzieckiem a jego ulubioną maskotką – wiedzą tylko zainteresowani, a widzi to najbliższe otoczenie. Autentyczna i szczera miłość. Dobroć. Wierność. Poczucie zrozumienia.

Maskotki - felieton poznański prestiż

Puchate stworzonko – czy to tradycyjny miś czy zwariowana wiewiórka, śmieszny lemur, przemądrzały krokodyl, ziejący ogniem smok, skaczący króliczek, gadatliwy słoń, kolorowy motylek, dostojny łabędź itp. – nigdy nie zawiedzie. Nie daje zakazów, nie mówi, co jest zabronione, na wszystko pozwala… na tarmoszenie również. Dziecięca miłość do pluszaków jest wspaniała, taka czysta i szczera, bez udawania i pozorów.

Przed Dniem Dziecka obejrzeliśmy kinowy hit „Istoty fantastyczne” – po prostu fantastyczny obraz i niezwykła fabuła! Polecam każdemu, kto chce poczuć się jak dziecko i choć na trochę zapomnieć o troskach i problemach dorosłego życia. Historia dziewczynki, która odkrywa, że może zobaczyć wyimaginowane zabawki, przenieść się do krainy magii, rozbawi niejednego ponuraka. To nie jest trywialna i stereotypowa opowiastka, jakich wiele… Warto wyruszyć z główną bohaterką w magiczną przygodę, poczuć się jak dziecko. I spróbować rzeczy na pierwszy rzut oka niemożliwych, a jednak w dziecięcym świecie fantazji – naturalnych! Dwa światy, ten realistyczny i wyimaginowany, idealnie można połączyć, trzeba tylko bardzo mocno chcieć. Zgodnie z zasadą „dla chcącego, nic trudnego!”.

Maskotki - felieton poznański prestiż

A w domowych pieleszach – owinięci w koce, poprzytulani do siebie, z dopiero co zrobionym, ciepłym popcornem w wielkiej misce i krakersami w drugiej, gdy za oknem miarowo padał deszcz – byliśmy widzami „Aksamitnego królika”, filmu rodzinnego, z pięknym przesłaniem, którego scenariusz powstał na podstawie książki Margery Williams pod tym samym tytułem. Również godny polecenia, uwagi i zrozumienia…

Każdy z nas miał swojego pluszowego stworka w dzieciństwie, zabawkę na dobre i na złe, maskotkę, z którą rozmawiał. A w wieku dorosłym zapomina się o przyjacielu z dawnych lat… Dlaczego? Przecież…

fantazja jest od tego,
Aby bawić się, aby bawić się,
Aby bawić się na całego…

Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
Maskotki - felieton poznański prestiż
REKLAMA
REKLAMA