Nie należę do wyznawców prozy Herberta, nie jestem przesadnym fanem starego filmu Davida Lyncha, nie interesowałem się Arrakis zanim to było modne. A jednak pójdę na „Diunę. Część drugą” po raz drugi, a może nawet trzeci i czwarty, bo jest to film, który zabiera nas w takie miejsca w naszej własnej głowie, do których podróż jest niemal tak samo fascynująca jak Fremeni dla Paula Atrydy
Zanurzyć się w filmowej opowieści, zatracić w historii, zapomnieć o świecie na zewnątrz sali kinowej. Któż nie marzy o takim doświadczeniu. Twórcy chcieliby taki rezultat wywoływać, widzowie chcieliby to przeżywać, kiniarze i dystrybutorzy nie narzekaliby, gdyby taki właśnie produkt mogli z przekonaniem sprzedawać.
Jednak stosunkowo rzadko pojawia się film lub seria filmów, która zabiera nas w podróże tak dalekie, tak angażujące, tak wciągające w wir wydarzeń jak dwa ostatnie filmy Denisa Villeneuve. To zresztą reżyser o wyjątkowych umiejętnościach wzbudzania w widzach ponadprzeciętnego zaangażowania. Niezależnie czy opowiada mroczną sagę rodzinną („Pogorzelisko”), historię zrozpaczonego ojca poszukującego córki („Labirynt”), wnika w meandry międzykontynentalnego przemytu narkotyków („Sicario”), z semiotycznym zacięciem deliberuje o kosmitach i językoznawstwie („Nowy początek”) czy w końcu ekranizuje kultową prozę i mierzy się zarazem z misją niemożliwą – reżyser ten niemal zawsze wychodzi z tarczą z pojedynku z rozpraszaczami. Jak niewielu we współczesnym kinie swym nazwiskiem gwarantuje uczestnictwo w prawdziwej, nieprzereklamowanej i niezdewaluowanej „magii kina” – w jej najlepszym wydaniu i rozumieniu, wysyła nam zaproszenie na pokład „wehikułu magicznego”.
Ten sam Villeneuve – o czym dowiedziałem się od wybitnego polskiego dialogisty i tłumacza, Bartka Fukieta, odpowiedzialnego też za polską wersję językową „Diuny. Części drugiej” – przyznał w jednym z wywiadów, że kiedy po raz pierwszy czytał w dzieciństwie „Diunę”, przyśnił mu się Paul ujeżdżający czerwia. Po wielu, wielu latach, już jako wybitny reżyser i jeden z największych wizjonerów współczesnego kina, zekranizował ten sen, przeniósł na wielki ekran dziecięce fantazje. Magia w czystej postaci.
Druga część, podobnie zresztą jak pierwszy film sprzed dwóch lat, jest dziełem totalnym. Pieczołowicie odtworzone uniwersum Attrydów, Harkoneneów, Fremenów i innych mieszkańców tej części kosmosu, w której najwyższą władzę sprawuje Imperator, jest tłem dla wydarzeń o biblijnym ciężarze, przypowieściowej trafności i flow narracyjnym najlepszego blockbustera. Wojna miesza się tu z polityką, polityka z religią, religia z umocowaniami rodzinnymi oraz słabo ukrywanym cynizmem – i jest jeszcze w tych wszystkich zależnościach miejsce na poruszającą love story: historię miłosną naznaczoną fatalizmem i uwikłaną w historię wielkich rodów, wielkich, niepogodzonych ze sobą idei oraz konfliktu pokoleń.
Villeneuve wykorzystuje do zilustrowania swojej gargantuicznie obezwładniającej wizji wszelkich dostępnych możliwości dwudziestopierwszowiecznych technologii. Przypuszczam, że po jego „Diunie” już nigdy nie wrócicie do filmu Lyncha, chyba że w podobnych celach, w jakich dziś ogląda się „Wilczycę” Marka Piestraka. Ponieważ jest to film angażujący, poruszający, rozrywający emocjonalnie na tak wielu poziomach odbioru, że trudno sobie wyobrazić, by cokolwiek mogło w najbliższym czasie dorównać temu, jak bardzo i jak głęboko, na poziomie świadomości i zmysłów, wchodzimy w tę opowieść.
Opowieść piękną i przerażającą, opowieść niepokojącą i konsolidującą, opowieść fantastycznie egzotyczną, ale też zaskakująco współczesną i bliską naszym czasom, naszym problemom i naszym wyzwaniom. Cytując przywoływanego już Bartka: „Z takimi twórcami jak Villeneuve kino nigdy nie odda pola streamingowi. Long live the Cinema! Long live the Cinephiles!”.
Z wykształcenia filmoznawca, z wyboru przedsiębiorca. Edukator filmowy, marketingowiec. Współwłaściciel Ferment Kolektiv - firmy specjalizującej się w działaniach na styku kultury filmowej, biznesu i edukacji oraz Kina Ferment. Autor wielu programów dotyczących wykorzystania filmu w komunikacji marketingowej, realizowanych dla takich marek jak: Orange, Mastercard, Multikino, Renault, ING, Disney, Santander Bank,…
Sztuka, Patriotyzm i Precyzja. Historia Antoniego Patka według Krzysztofa Paluszyńskiego
30 września, 2024
Artykuł przeczytasz w: 10 min.
Rozmawiamy z Krzysztofem Paluszyńskim, reżyserem fabularyzowanego filmu dokumentalnego „Antoni Patek – patriota i zegarmistrz”. Film, który swoją premierę będzie miał w 2025 roku, to pierwsza produkcja poświęcona tej wybitnej, aczkolwiek zapomnianej postaci polskiego dziedzictwa kulturowego. Antoni Patek, twórca marki Patek Philippe, zasłynął nie tylko jako mistrz światowego zegarmistrzostwa, ale również jako patriota i uczestnik powstania listopadowego. Zdradzamy kulisy powstawania filmu, wyzwania związane z odtwarzaniem historycznych realiów oraz znaczenie postaci Patka dla współczesnej kultury i historii Polski.
Rozmawia: Zuzanna Kozłowska Zdjęcia z planu filmu: Rafał Pijański i Andrzej Olszanowski, materiały prasowe PFS PalFilmStudio
Co zainspirowało Pana do stworzenia filmu o Antonim Patku, postaci stosunkowo mało znanej w Polsce, mimo jego światowych osiągnięć?
KRZYSZTOF PALUSZYŃSKI: Faktycznie Antoni Patek – mimo że osiągnął wielki, światowy sukces, który z udziałem jego nazwiska trwa do dziś – nie zapisał się trwale, zarówno w naszej historii, jak i w zbiorowej, społecznej świadomości. Idea wyprodukowania filmu, zrodziła się w głowie producenta – Andrzeja Paluszyńskiego. Wcześniej, firma PFS PalFilmStudio wyprodukowała dwa inne filmy w sposób oczywisty wskazujące na związki Polski ze Szwajcarią. Pierwszy z nich to obraz poświęcony Józefowi Mehofferowi pt. „Polichromia Turkowska – wielkość talentu Józefa Mehoffera”, który stworzył fenomenalne witraże, będące swoistym wzorcem z Sevre, światowego witrażownictwa w katedrze Św. Mikołaja we Fryburgu. Drugi film z kolei to obraz poświęcony wielkiemu polskiemu muzykologowi, kompozytorowi, bliskiemu przyjacielowi Ignacego Jana Paderewskiego i wreszcie założycielowi Akademii Muzycznej w Poznaniu, Henrykowi Opieńskiemu („Henryk Opieński – historia życia i miłości”). Po pokazie tego filmu, przed zamkiem w Morges w Szwajcarii, gdzie mieszkał w ostatnich latach życia Henryk Opieński, zrodził się pomysł producenta, by wyprodukować film o człowieku, o którym obraz jeszcze nie powstał, a ze wszech miar na to zasługuje, o Antonim Patku. O Polaku, dla którego Szwajcaria stała się drugą ojczyzną i gdzie stworzył najsłynniejszą markę zegarków na świecie.
Film skupia się nie tylko na zegarmistrzowskich osiągnięciach Patka, ale także na jego działalności patriotycznej. Jak udało się Panu zbalansować te dwa aspekty jego życia?
Film o Antonim Patku jest obrazem niełatwym i złożonym. By oddać otoczenie i epokę, w której żył twórca najbardziej dzisiaj prestiżowej marki zegarków na naszym globie, trzeba sięgnąć prawie 200 lat wstecz. Trzeba było udać się z ekipą filmową i aktorami do Szwajcarii, Francji, Niemiec i Czech. Cały czas pracujemy nad filmem i myślę, że rodzi się bardzo ważne dla naszej kinematografii i historii narodu dzieło. Wbrew oczekiwaniom nie robimy filmu o zegarmistrzu, odcinamy się od tego. Patek zegarmistrzem nie był. Był za to genialnym i wizjonerskim menadżerem. Dziś moglibyśmy go porównać z twórcą iPhone’a, Steve’em Jobsem. Oczywiście zegarki są integralną częścią naszego obrazu i bez nich film by nie powstał. Przede wszystkim robimy jednak film o Polaku i wielkim patriocie, który swoją działalnością próbował przywrócić Polskę na mapę świata. Takie działania jak: zdobienie zegarków wizerunkami naszych bohaterów narodowych, postaci historycznych czy ważnych miejsc nosiły właśnie te patriotyczne znamiona. Zegarki Patka zresztą można podziwiać do dziś, w Muzeum Patek Philippe w Genewie czy w naszym Muzeum Narodowym w Poznaniu.
Jakie wyzwania napotkał Pan podczas odtwarzania historycznych realiów, takich jak mundury 1 Pułku Jazdy Augustowskiej czy sceny z powstania listopadowego?
Film dokumentalny, to dzieło, które opiera się na faktach. Realizację obrazu, o którym tutaj mówimy, poprzedziły badania terenowe i naukowe, kwerendy archiwalne i muzealne, oczywiście także za granicą. Tematykę filmu konsultowaliśmy z wieloma naukowcami oraz ekspertami różnorodnych dziedzin życia i wojskowości. W obrazkowym świecie, w którym żyjemy, w którym skanujemy wiedzę, a nie ją przyswajamy, zrekonstruowanie kluczowych wydarzeń w fabularyzowanej formie jest dużo bardziej atrakcyjne niż pokazywanie na ekranie dokumentów czy czarno-białych zdjęć. Nasz film, tak jak i zegarki sygnowane nazwiskiem Patka, musi mieć najwyższą możliwą jakość nagranych zdjęć i efektów wizualnych. Praca nad filmem skupia się na zbudowaniu autentyczności przestrzeni i czasu, w którym żył bohater. Autentyczność sprawia, że film staje się bardziej wiarygodny, a widzowie czują, że obcują z prawdziwą historią. Stąd na potrzeby filmu uszyte zostały przez poznańską, najlepszą chyba dzisiaj na świecie firmę szyjącą umundurowanie – Hero Collection, niezwykle imponujące i barwne mundury 1 Pułku Jazdy Augustowskiej, w którym służył Antoni Patek jako młody oficer. Takich mundurów, mimo usilnych starań, nie udało się nam znaleźć w całym kraju. Samo dotarcie do materiałów źródłowych również stanowiło nie lada wyzwanie. Realizacja scen bitewnych, z dużym rozmachem, zaangażowaniem wielu statystów, replik broni, koni, efektów pirotechnicznych, realizacyjnych środków technicznych, to w przypadku filmu dokumentalnego wielkie wyzwanie, z którym trzeba sobie poradzić… I proszę wierzyć, nie jest to łatwe. Ufam, że zadowalające nas wszystkich efekty zobaczymy w kluczowych scenach ilustrujących udział młodego podporucznika — Antoniego Patka w powstaniu listopadowym.
Jakie znaczenie miały dla Pana podróże z kamerą do Szwajcarii i Czech podczas tworzenia tego filmu? Czy te miejsca wniosły coś szczególnego do narracji?
Bohater naszego filmu był człowiekiem absolutnie wyjątkowym, o licznych talentach, niesamowitej i złożonej biografii. Sam charakter jego pisma wskazuje, że był osobą bardzo stabilną mentalnie oraz emocjonalnie. Zapamiętał go na przykład Generał Dezydery Chłapowski, wspomina o nim w swych zapiskach. Osobiście stawiam go na równi z Marią Skłodowską -Curie czy Ignacym Paderewskim. Był człowiekiem z krwi i kości, wiarygodnym i ważnym, w ówczesnym jemu świecie. Właśnie dlatego, udaliśmy się do miejsc, gdzie żył i funkcjonował. Stąd wspomniane już zdjęcia z udziałem aktorów w Szwajcarii, Francji, Niemczech i Czechach. Ta zbudowana obrazem narracja ma swój emocjonalny ciężar. Autentyczność miejsc sprawia, że film staje się bardziej wiarygodny, a widzowie czują, że obcują z prawdziwą historią.
W filmie zobaczymy zarówno młodego, jak i dojrzałego Antoniego Patka. Jak udało się Panu oddać ewolucję jego postaci przez te lata?
Od samego początku pisania scenariusza, wiedziałem, że jeden aktor nie „udźwignie” całego filmu. To fizycznie i technicznie niewiarygodne, nie jest możliwe, aby w oparciu o jednego aktora zobrazować kilkadziesiąt lat życia człowieka. Stąd pomysł, aby obsadzić w roli Antoniego Patka dwóch aktorów. Przy pomocy charakteryzacji, tutaj wielkie podziękowania za doskonałą pracę dla osoby, z którą współpracuję od wielu lat, charakteryzatorki i kostiumologa Teatru Nowego w Poznaniu – pani Aliny Magnus-Majzner, na twarzach aktorów będzie można zaobserwować upływający w ich życiu czas. Na ekranie w roli młodego Patka zobaczymy Huberta Cabana, zaś w postać bohatera w średnim i starszym wieku wcielił się mój wieloletni przyjaciel i współpracownik, tutaj ciekawostka, znakomity poznański artysta malarz – Andrzej Hamera. Koniecznie muszę w tym miejscu dodać, że w filmie pojawią się dwie aktorki, które wcieliły się w rolę mającej przemożny wpływ na życie Antoniego Patka żony – Marie Adelaide Elizabeth Thomasine Denizart. Młodą żonę zagrała Weronika Wankowska, zaś postać żony w średnim i starszym wieku Katarzyna Nowak-Reszka.
Czy w trakcie produkcji filmu konsultował się Pan z ekspertami od zegarków, aby jak najlepiej oddać szczegóły techniczne?
Tak jak wcześniej wspominałem, w filmie z wielu względów nie skupiamy się na zegarkach i nie jest to temat przewodni. Naturalnie w filmie zegarków zabraknąć nie może. To oczywiste, że bez nich film nie mógłby powstać i nie byłby ani „merytoryczny”, ani wiarygodny. Widzowie, którzy wspaniałe zegarki sygnowane nazwiskiem bohatera filmu chcą zobaczyć, nie zawiodą się. Nieocenionej pomocy w zakresie zegarmistrzostwa udzielił nam na bardzo wielu poziomach konsultant do spraw zegarmistrzostwa w naszej produkcji – poznański Mistrz Zegarmistrzowski i wspaniały człowiek – Janusz Bilicki. Widzowie będą mogli go zobaczyć w filmie w roli wspólnika Antoniego Patka – Adriena Philippe’a. Zdradzając kulisy filmu, dodam, że w młodą postać Adriena Philippe’a wciela się jego syn, także zegarmistrz – Marcin Bilicki.
W filmie wykorzystano oryginalne zegarki marki Patek Philippe czy były to repliki?
Niezależnie od położenia w filmie głównego ciężaru na samą postać bohatera jako Polaka i patrioty, to z naszego, producenckiego i reżyserskiego punktu widzenia, w filmie nie mogło zabraknąć oryginalnych zegarków, sygnowanych nazwiskiem bohatera filmu. Tutaj, raz jeszcze, wielkie ukłony i podziękowania za możliwość nagrania zegarków dla Muzeum Patek Philippe w Genewie, Muzeum Narodowego w Poznaniu i z oczywistych względów, bez podawania nazwisk, pasjonatów i kolekcjonerów zegarków z logo Patek Philippe, którzy udostępnili nam swoje arcydzieła światowego zegarmistrzostwa do nagrania. Oczywiście, w filmie pojawiają się też repliki zegarków. Interesujące nas oryginały są dostępne tylko w muzeach i z oczywistych względów nie mogły znaleźć się na planie filmu. Chodzi o zegarki, które były swoistymi punktami zwrotnymi w karierze Patka, a które zakupiła królowa angielska Wiktoria i węgierska księżna Kocewicz. Tutaj z pomocą przyszła Politechnika Poznańska i pan Profesor Michał Rychlik. Z jego pomocą i pod jego okiem wykonane zostały repliki zegarków, które były wspomnianymi kamieniami milowymi w karierze bohatera naszego filmu. Na potrzeby filmu została wykonana jeszcze jedna replika zegarka, dla wielkiego brytyjskiego polonofila – Lorda Dudley’a. Tutaj z pomocą merytoryczną podążył konsultant historyczny filmu profesor Krzysztof Marchlewicz z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, autor książki o Lordzie Dudley’u i złotnik Pan Szymon Kruszwicki z Poznania.
Podczas pracy nad filmem odkrył Pan coś, czego wcześniej nie wiedział o Antonim Patku?
Na to pytanie odpowiem krótko. O Antonim Patku wiedziałem i to już od dziecka. Jednak jego życiorys poznałem w szczegółach dopiero przy pisaniu scenariusza i dokumentacji. To właśnie wtedy zrozumiałem i zobaczyłem, co stworzył i jaką spuściznę pozostawił po sobie, ten znany na całym świecie, były powstaniec listopadowy. Ufam, że nasz film przybliży i wzbudzi zainteresowanie Polakiem, który w sposób szczególny, na trwałe zapisał się w historii świata, tworząc jedną z najbardziej rozpoznawalnych, ekskluzywnych i pożądanych marek zegarków na naszym globie. Film „Antoni Patek – patriota i zegarmistrz” to wyjątkowa okazja, aby poznać historię jednego z największych polskich wynalazców i patriotów, którego życie oraz osiągnięcia na zawsze zmieniły świat. Zapraszamy do obejrzenia tej niezwykłej produkcji, która nie tylko ożywia postać Antoniego Patka, ale także ukazuje jego niezłomną wolę walki o wolność Polski. Nie przegapcie szansy, by doświadczyć tej fascynującej podróży w czasie i odkryć historię, która powinna być znana każdemu Polakowi.
Producent filmu – PFS Palfilmstudio Sp. z o.o. z Warszawy Producent osoba fizyczna – Andrzej Paluszyński Scenariusz i reżyseria – Krzysztof Paluszyński Konsultacja historyczna – prof. Krzysztof Marchlewicz Konsultacja merytoryczna – Beniamin Czapla Zdjęcia – Rafał Jerzak Dźwięk – Sebastian Stiller Muzyka – Marcin Sady Montaż – Rafał Bryl Kostiumy i charakteryzacja – Alina Magnus -Majzner Kierownik produkcji – Renata Żybura