Używki a choroby cywilizacyjne i powikłania sercowo – naczyniowe

Papierosy, narkotyki, alkohol, a nawet kawa mogą niszcząco wpływać na pracę serca. Dlaczego i co powodują?

Tekst: dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz | Zdjęcia: Katarzyna Loga, Adobe Stock

Alkohol

Do następstw nadmiernej konsumpcji alkoholu należy zwiększenie ryzyka powstania niektórych nowotworów, schorzeń wątroby, trzustki, zaburzeń funkcjonowania ośrodkowego układu nerwowego, a także niebezpieczeństwo uzależnienia i wynikające z tego implikacje zdrowotne i społeczne. Z drugiej strony wyniki badań epidemiologicznych sugerują korzystny wpływ nieznacznego spożycia alkoholu na ryzyko chorób układu krążenia.

Z całą pewnością nie można jednak alkoholu w żadnej postaci traktować jako lekarstwa na choroby układu sercowo-naczyniowego.

  • Krótkotrwała poprawa samopoczucia po wypiciu alkoholu zależy od działania uspokajającego, nie zastąpi to jednak leków zapisanych przez lekarza.
  • Regularne spożywanie nieznacznych ilości alkoholu zmniejsza ryzyko zachorowania na choroby układu krążenia. Alkoholu nie należy jednak traktować jako zdrowej formy profilaktyki, gdyż jego regularne spożycie może prowadzić, między innymi do poważnego uszkodzenia mięśnia sercowego tzw. kardiomiopatii poalkoholowej.
  • Niewielka ilość alkoholu to spożywanie przez mężczyzn poniżej 3 jednostek alkoholu, a kobiet poniżej 2 jednostek alkoholu dziennie. Jednostka to 10 gramów czystego alkoholu, co przeciętnie oznacza 250 ml piwa, 150 ml wina lub 30 g wódki.
  • Pamiętać należy, że alkohol jest wysokokaloryczny – 1 gram dostarcza aż 7 kcal.
  • W czerwonym winie zawarte są polifenole o działaniu przeciwmiażdżycowym. Może ono w niewielkim stopniu podwyższyć poziom cholesterolu HDL („dobrego cholesterolu”). Do wina odnoszą się jednak te same uwagi, co do wszystkich innych rodzajów alkoholu i jego działań niepożądanych.
  • Z uwagi na zagrożenia związane ze spożywaniem alkoholu nie należy nikogo zachęcać do systematycznego spożywania nawet jego niewielkich ilości w celu zapobiegania chorobom sercowo-naczyniowym.
AdobeStock 293023347

Papierosy

Nie pal tytoniu! O ile to możliwe unikaj przebywania w zadymionych pomieszczeniach. Tak zwane „bierne palenie” jest również niebezpieczne dla serca.

  • 37 proc. zgonów mężczyzn i 15 proc. zgonów kobiet z powodu chorób układu krążenia wiąże się z paleniem papierosów.
  • 55 proc. zgonów mężczyzn i 12 proc. zgonów kobiet z powodu nowotworów wywołanych jest paleniem papierosów.
  • Większość nałogowych palaczy powinna być świadoma ryzyka zachorowania na choroby spowodowane paleniem papierosów: choroby nowotworowe czy rozedmę płuc.
AdobeStock 99982712

Palenie szkodzi!

  • Powoduje obniżenie cholesterolu HDL („dobrego cholesterolu”).
  • Przyczynia się do rozwoju miażdżycy, może spowodować ostry zespół wieńcowy lub udar mózgu.
  • Osoby palące jedną paczkę papierosów dziennie są 2,5 razy bardziej zagrożone zawałem serca niż osoby niepalące. Palenie podwyższa aktywność układu współczulnego, zwiększając częstość pracy serca.
  • U kobiet powoduje niedobór estrogenu, znosząc jego działanie kardioprotekcyjne.
  • Palenie papierosów osłabia proces kościotworzenia. Osoby palące są w grupie wysokiego ryzyka rozwoju osteoporozy.
  • Palenie papierosów zwiększa wydzielanie soku żołądkowego i obniża przepływ krwi przez błonę śluzową, co może doprowadzić do powstawania choroby wrzodowej. Związki chemiczne znajdujące się w papierosach oddziałują na hormony tarczycy, prowadząc do destabilizacji hormonalnej tego narządu.
  • Palacze mogą częściej cierpieć na zaćmę oraz są 2 razy bardziej narażeni na schorzenia plamki żółtej niż osoby niepalące.
  • U palaczy szybciej postępuje proces starzenia się.
  • Palące kobiety mogą mieć problem z płodnością. Największym ryzykiem obarczone są kobiety palące 20 lub więcej papierosów dziennie oraz kobiety zaczynające palić przed 18 rokiem życia.
  • Nałogowi palacze częściej chorują na raka gardła, jamy ustnej i przełyku, płuc, białaczkę, raka żołądka, pęcherza, nerek oraz trzustki.
  • Papierosy zawierają kilka tysięcy związków chemicznych, więc nowotwór może się rozwinąć poprzez nakładanie się wielu czynników rakotwórczych.

Kawa

Aromatyczna świeżo parzona kawa zawdzięcza swoją popularność zawartości kofeiny. Kofeina jest alkaloidem, który pobudza czynność serca i działa stymulująco na ośrodkowy układ nerwowy. Co warto pamiętać, nadmierne picie kawy szczególnie połączone z nawykiem palenia tytoniu wiąże się z dużym ryzykiem chorób układu krążenia. Przyjmuje się, że ilości do 2 filiżanek kawy dziennie tylko w niewielkim stopniu podnoszą ciśnienie krwi, również poprawiając koncentrację oraz usuwając zmęczenie. Taka ilość kawy powinna być bezpieczna dla pacjenta kardiologicznego, pod warunkiem dbania o dostarczanie odpowiedniej ilości elektrolitów/płynów, które kawa wypłukuje.

AdobeStock 738090850

Czekolada

Stwierdzono, że zjedzenie dziennie 2-3 kawałków gorzkiej czekolady poprawia nastrój. Ten korzystny efekt spowodowany jest zwiększeniem wydzielania przez mózg endorfin, zwanych hormonami szczęścia oraz serotoniny. Ponadto czekolada jest bogata w magnez oraz żelazo. Zawarte w czekoladzie substancje zwane antyoksydantami opóźniają procesy starzenia i rozwój miażdżycy.
Niestety, nie wynaleziono jeszcze czekolady nie zawierającej kalorii, o czym ze smutkiem zawiadamiam wszystkich walczących z nadwagą i otyłością.

AdobeStock 791709352
dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

Specjalista chorób wewnętrznych oraz kardiolog. W 2013 roku otrzymała tytuł doktora nauk medycznych w dziedzinie kardiologii. Absolwentka Studium Podyplomowego „Dietetyka i Planowanie Żywienia” na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, posiada certyfikację Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, uprawniającą do kompleksowego leczenia pacjentów borykających się z problemem nadwagi i otyłości.
REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

REKLAMA
REKLAMA

Seksualność a szczęście. Czy satysfakcja w życiu intymnym wpływa na nasze ogólne zadowolenie?

Artykuł przeczytasz w: 3 min.


Dwudziestego marca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Szczęścia. A czy zastanawialiście się kiedyś, jak bardzo seksualność łączy się z poczuciem szczęścia? W codziennym pędzie łatwo zapomnieć, że intymność to nie tylko fizyczność, ale przede wszystkim emocjonalne połączenie – z partnerem i z samym sobą. A jednak wciąż funkcjonuje przekonanie, że seks to temat drugorzędny, dodatek do życia, a nie jego istotny element. Nic bardziej mylnego. Jedną z podstaw naszego szczęścia jest umiejętność balansowania między potrzebą bezpieczeństwa a pragnieniem ekscytacji. Seksualność, kiedy traktujemy ją jako przestrzeń autentycznego wyrażania siebie, daje nam nie tylko radość, ale i poczucie kontroli nad własnym ciałem, emocjami i relacjami. Nie chodzi o liczby czy statystyki, ale o jakość i świadomość własnych pragnień.

Chciałabym podkreślić, że nasza seksualność działa na zasadzie mechanizmu „gaz-hamulec” – różne bodźce mogą ją pobudzać, ale równie łatwo coś może ją zatrzymać. Stres, zmęczenie, brak komunikacji czy kulturowe tabu skutecznie blokują naszą zdolność do czerpania przyjemności. A przecież życie seksualne, zamiast być źródłem frustracji, powinno wspierać nasz emocjonalny i fizyczny dobrostan.
Badania Justina Lehmillera pokazują, że ludzie, którzy otwarcie rozmawiają o swoich fantazjach i potrzebach, są szczęśliwsi – nie tylko w sypialni, ale ogólnie w życiu. Dlaczego? Bo zamiast tłumić swoje pragnienia, uczą się akceptacji siebie i budowania relacji opartych na wzajemnym zrozumieniu. Szczęście nie wynika z idealnego związku czy perfekcyjnie dopasowanych partnerów, ale z umiejętności bycia otwartym na własne emocje i potrzeby. Ważne jest to, że nie musimy spełniać żadnych norm czy oczekiwań. Każda osoba powinna mieć przestrzeń do odkrywania swojej seksualności na własnych zasadach – bez wstydu, presji i lęku przed oceną. Seksualność to nie coś, co podlega osądowi innych, lecz sfera, którą każdy z nas ma prawo kształtować w zgodzie ze sobą. Szczęście nie tkwi w porównywaniu się do innych, ale w autentyczności.

Co więcej, seksualność nie ogranicza się jedynie do aktów fizycznych – to także sposób, w jaki postrzegamy siebie, nasze ciało, przekonania, pragnienia i granice. Każdy z nas powinien mieć odwagę eksplorować swoje potrzeby i mówić o nich bez poczucia winy. Jeśli seks nie daje nam radości, warto zastanowić się, co stoi na przeszkodzie – czy to brak komunikacji, społeczne wymagania czy może presja, którą sami na siebie nakładamy?

Z okazji Międzynarodowego Dnia Szczęścia warto więc zadać sobie kilka pytań: Czy daję sobie prawo do czerpania przyjemności? Czy moja seksualność jest źródłem radości, czy raczej napięcia? A przede wszystkim – czy potrafię mówić o swoich pragnieniach? Bo prawdziwe szczęście zaczyna się tam, gdzie jest miejsce na autentyczność i akceptację siebie.

Wasza Magda

Magdalena Świderska

Magdalena Świderska

Seksuolożka
Seksuolożka, specjalistka Seksuologii Praktycznej. Założycielka AMORI Centrum Seksuologii Pozytywnej w Poznaniu. Prowadzi warsztaty, konsultacje seksuologiczne i sesje coachingowe. Zajmuje się nauką skutecznej komunikacji, odkrywania potrzeb i granic oraz rozwoju inteligencji seksualnej partnerek/partnerów.Pomaga stawiać czoła wszelkim wyzwaniom związanym z seksualnością człowieka. Podstawowymi wartościami, którymi kieruje się w swojej pracy są pozytywne podejście do seksualności, otwartość, zaufanie…
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Zaburzenia erekcji a choroby kardiologiczne

Artykuł przeczytasz w: 4 min.


Zaburzenia erekcji dotyczą ok. 150 mln mężczyzn na świecie, w tym 20 mln Europejczyków, z czego 1,5 mln stanowią Polacy. Obecnie zaburzenia te uważane są za objaw innych schorzeń. W mechanizmie wzwodu uczestniczą zarówno czynniki naczyniowe, nerwowe, metaboliczne, hormonalne, jak i psychiczne. Zaburzenia te mogą występować w każdym wieku, szczególnie u mężczyzn chorujących na cukrzycę, choroby układu krążenia, zaburzenia psychiczne lub zaburzenia hormonalne na przykład hipogonadyzm.

Tekst: dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz | Zdjęcia: Katarzyna Loga, Adobe Stock

Przyczyny zaburzeń erekcji

Czynniki psychologiczne, takie jak stres, depresja, schizofrenia czy lęk przed niepowodzeniem podczas stosunku, często prowadzą do zaburzeń wzwodu. Przyczynę zaburzeń erekcji mogą również stanowić niektóre schorzenia neurologiczne, takie jak: stwardnienie rozsiane, stan po udarze mózgu, choroba Parkinsona lub Alzheimera oraz uraz rdzenia kręgowego. Choroby te wpływają negatywnie na libido, mogą również zaburzać przewodzenie impulsów w nerwach sromowych, które odpowiadają za czynności płciowe. Hormonalne podłoże zaburzeń erekcji wynika zazwyczaj z niedoboru testosteronu, hipogonadyzmu lub hiperprolaktynemii.  Przyczyny naczyniowe obejmują: miażdżycę naczyń obwodowych oraz zaburzenia funkcji śródbłonka, które rozwijają się w przebiegu cukrzycy, a także nadciśnienia tętniczego.

Istotną rolę w rozwoju zaburzeń erekcji mogą pełnić leki, również te stosowane u pacjentów kardiologicznych. Zaburzenia wzwodu mogą być działaniem niepożądanym występującym u osób przyjmujących: diuretyki tiazydowe, beta-adrenolityki, antagonistów receptorów androgenowych (spironolakton) oraz innych leków hipotensyjnych starszej generacji (klonidyna, metyldopa). Bez obaw, w trakcie konsultacji kardiologicznej lekarz specjalista powinien wziąć pod uwagę również te aspekty i odpowiednio dobrać leki kardiologiczne pacjentowi, minimalizując prawdopodobieństwo wystąpienia działań niepożądanych. Należy w tym miejscu podkreślić fakt, że można leczyć skutecznie pacjenta kardiologicznego bez narażania go na wystąpienie działań niepożądanych w postaci zaburzeń erekcji.
Do innych czynników zwiększających ryzyko zaburzeń erekcji zalicza się także: starzenie się i związany z tym spadek poziomu testosteronu, siedzący tryb życia, palenie tytoniu, otyłość, zespół metaboliczny, hiperlipidemię, nadciśnienie tętnicze, cukrzycę, nadużywanie alkoholu i narkotyków, zaburzenia snu, przewlekłe choroby nerek, wątroby i płuc.

20220411 AdobeStock 502231570

Zaburzenia erekcji a choroby serca

Częstą przyczyną kłopotów ze wzwodem są choroby układu krążenia, takie jak miażdżyca wraz z chorobą wieńcową czy niewydolność serca. W wielu przypadkach problemy z erekcją są pierwszym objawem chorób układu sercowo-naczyniowego u mężczyzn, u których brak jest jeszcze innych objawów klinicznych. Z tego względu wszyscy mężczyźni powyżej 30. r.ż., u których występują zaburzenia erekcji, powinni zdawać sobie sprawę, że znajdują się w grupie zwiększonego ryzyka chorób układu krążenia.
Każdy mężczyzna, którego dotyczą zaburzenia erekcji, powinien znajdować się pod opieką lekarza specjalisty. Oprócz znalezienia przyczyny i wprowadzenia terapii polepszającej jakość życia seksualnego, a tym samym komfort życia pacjenta, lekarz ma za zadanie sprawdzić, czy u pacjenta występują czynniki ryzyka chorób sercowo-naczyniowych i rozpoznać ewentualną chorobę na jak najwcześniejszym etapie.

Metody leczenia zaburzeń wzwodu

Leczenie zaburzeń erekcji przebiega zazwyczaj wielotorowo. Skuteczna terapia powinna obejmować: zmianę stylu życia i obniżenie masy ciała, farmakoterapię oraz leczenie chorób towarzyszących, takich jak cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, czy miażdżyca tętnic obwodowych na podłożu hipercholesterolemii.
Modyfikacja stylu życia obejmuje najczęściej: regularny wysiłek fizyczny, redukcję masy ciała, zmianę diety, zaprzestanie palenia papierosów oraz spożywania alkoholu.
Dietą zalecaną dla mężczyzn z zaburzeniami erekcji jest dieta śródziemnomorska. Mężczyźni, którzy opierają swój jadłospis na warzywach, owocach, produktach pełnoziarnistych i tłuszczach wielonienasyconych, rzadziej doświadczają problemów seksualnych.
Wprowadzenie wszystkich, rekomendowanych wyżej zmian sprawia, że pacjenci rzadziej doświadczają zaburzeń erekcji. Najlepsze rezultaty osiągane są jednak, gdy dodatkowo włączy się pod kontrolą specjalisty leczenie inhibitorami fosfodiesterazy-PDE-5. Są one podstawową grupą związków używanych w leczeniu zaburzeń wzwodu. Preparaty z tej grupy są zazwyczaj bezpieczne i dobrze tolerowane. Pod kontrolą lekarską mogą być stosowane również u pacjentów kardiologicznych.
Bardzo istotne jest również, aby temat zaburzeń erekcji nie był tematem tabu w rozmowie między lekarzem a pacjentem. Jako kardiolog zauważam, że coraz więcej pacjentów inicjuje rozmowę na ten temat. Nie zawsze ma to miejsce w czasie pierwszej wizyty, ale jeśli lekarz zdobędzie zaufanie, pacjent najczęściej powie o swoich dolegliwościach również w tym aspekcie. Sądzę, że najistotniejszym elementem opieki nad pacjentem jest prosta, serdeczna rozmowa.

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

Specjalista chorób wewnętrznych oraz kardiolog. W 2013 roku otrzymała tytuł doktora nauk medycznych w dziedzinie kardiologii. Absolwentka Studium Podyplomowego „Dietetyka i Planowanie Żywienia” na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, posiada certyfikację Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, uprawniającą do kompleksowego leczenia pacjentów borykających się z problemem nadwagi i otyłości.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Holistyczne piękno w Klinice Młodość

Artykuł przeczytasz w: 26 min.


Klinika Młodość to przestrzeń, w której medycyna estetyczna spotyka się z innymi specjalizacjami, tworząc unikalne i kompleksowe podejście do zdrowia i urody. Współpraca specjalistów z różnych dziedzin – od obesitologii i chirurgii naczyniowej, po psychiatrię i stomatologię – pokazuje, że ciało i umysł to naczynia połączone, a osiągnięcie harmonii wymaga spojrzenia na pacjenta jako na całość. Od terapii otyłości poprawiającej jakość skóry, przez leczenie powikłań naczyniowych, aż po interdyscyplinarną opiekę stomatologiczną wspierającą estetykę twarzy – Klinika Młodość stawia na synergiczne działanie, które przynosi pacjentom długotrwałe i naturalne efekty.

Tekst i rozmowy: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: Łukasz Filipowski

Obesitologia – zdrowie jako fundament piękna

Obesitologia, jako stosunkowo nowa dziedzina medycyny, doskonale uzupełnia działania estetyczne. Leczenie otyłości i nadwagi ma bowiem nie tylko kluczowe znaczenie dla zdrowia, ale również wpływa na wygląd i pewność siebie pacjentów. Zmniejszenie masy ciała może poprawić elastyczność skóry, zmniejszyć widoczność cellulitu i wzmocnić efekty wielu zabiegów estetycznych. Dlatego obecność specjalistów takich jak lek. Szymon Błaszak w strukturze kliniki to krok w stronę kompleksowej opieki nad pacjentami.

lek. Szymon Błaszak
lek. Szymon Błaszak
Absolwent Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Lekarz w trakcie specjalizacji z medycyny rodzinnej zajmujący się obesitologią (leczeniem otyłości) oraz medycyną stylu życia. Członek i certyfikowany obesitolog Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości (PTLO). W klinice Młodość realizuje konsultacje obesitologiczne, a jego gabinet obesitologii został certyfikowany przez PTLO jako miejsce zapewniające kompleksowe, zgodne ze standardami leczenie. Zdaniem Pana doktora w medycynie najważniejsza jest profilaktyka – lepiej zapobiegać niż leczyć, stąd zainteresowania tematami związanymi ze stylem życia. Prywatnie uwielbia sport i podróże. Stara się dawać pacjentom przykład, zdrowo się odżywiając i uprawiając aktywność fizyczną.

Czym jest obesitologia? Bo myślę, że słowo jest na tyle nowe, że jeszcze nie wszyscy mieli okazję się z nim zapoznać. 

lek. Szymon Błaszak: Obesitologia to stosunkowo nowa dziedzina medycyny, która skupia się na leczeniu otyłości oraz powikłań z nią związanych. W odróżnieniu od dietetyki, którą zajmują się specjaliści od żywienia, obesitologię prowadzą lekarze, co pozwala na zastosowanie bardziej zaawansowanych metod terapeutycznych. W praktyce leczenie to obejmuje głównie farmakoterapię, a w najbardziej zaawansowanych przypadkach również chirurgię bariatryczną, czyli operacyjne leczenie otyłości. Należy jednak podkreślić, że obesitologia jest znacznie szerszym pojęciem niż sama chirurgia bariatryczna. Specjaliści w tej dziedzinie koncentrują się również na leczeniu zachowawczym, które często jest pierwszym krokiem w terapii. Rozwój obesitologii nastąpił w momencie, gdy medycyna zaczęła postrzegać otyłość jako chorobę przewlekłą, wymagającą kompleksowego podejścia. Podstawą leczenia otyłości nadal pozostaje zmiana nawyków żywieniowych i aktywność fizyczna, ale dzięki możliwościom farmakologicznym zyskaliśmy możliwość leczenia zachowawczego, dzięki któremu często udaje się uniknąć operacji bariatrycznej.  

Otyłość stanowi w Polsce poważny problem zdrowotny, który z roku na rok narasta. Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) z 2024 roku, nadwagę ma trzech na pięciu dorosłych Polaków, a co czwarty jest otyły. Jakie są przyczyny tego alarmującego zjawiska?

Nie ma jednej dominującej przyczyny, która mogłaby wyjaśnić globalną epidemię otyłości, nad którą naukowcy głowią się od lat. Problem ten nie ogranicza się wyłącznie do Polski – jest to wyzwanie ogólnoświatowe. Do głównych czynników sprzyjających rozwojowi otyłości zalicza się zmianę stylu życia na bardziej siedzący oraz powszechne spożywanie przetworzonej żywności, a także nadmiar spożywanego cukru. W ostatnich latach coraz więcej mówi się także o tzw. obesogenach, czyli substancjach mogących sprzyjać gromadzeniu tkanki tłuszczowej. Obesogeny znajdują się m.in. w słodzikach powszechnie stosowanych w przemyśle spożywczym, ale również w chemikaliach zawartych w plastikowych opakowaniach. Substancje te mogą przenikać do naszego organizmu przez skórę, drogi oddechowe lub układ pokarmowy. Następnie dostają się do komórek, gdzie zaburzają procesy metaboliczne i utrudniają utratę masy ciała. Ten wielowymiarowy problem pokazuje, jak skomplikowane są mechanizmy powstawania otyłości i jak wiele czynników musi być branych pod uwagę w jej leczeniu i zapobieganiu.

Jakie są konsekwencje otyłości?

Otyłość to przewlekła choroba, która wywołuje liczne i poważne konsekwencje zdrowotne. Naukowcy zidentyfikowali już ponad 200 powikłań związanych z nadmierną masą ciała. Do najczęstszych z nich należą nadciśnienie tętnicze, stan przedcukrzycowy, cukrzyca typu 2, insulinooporność oraz bezdech senny. Otyłość wpływa również na rozwój chorób zwyrodnieniowych stawów, miażdżycy, a w jej następstwie – zawałów serca i udarów mózgu. Warto podkreślić, że większości tych powikłań można by uniknąć, gdyby podstawowa choroba, jaką jest otyłość, była odpowiednio leczona. Jak zauważają specjaliści w dziedzinie obesitologii, współczesna medycyna często skupia się na leczeniu skutków otyłości, zamiast zwalczać jej pierwotną przyczynę. W efekcie pacjenci pozostają w błędnym kole terapii, które koncentruje się na powikłaniach, pomijając kluczowy problem.

Dotarliśmy już do punktu, w którym dietetyk to za mało?

Leczenie otyłości powinno zawsze zaczynać się od podstaw – zmiany nawyków żywieniowych i stylu życia. Dietetyk jest w tej kwestii niezastąpionym specjalistą, który pomaga wprowadzić zbilansowaną dietę, dostosowaną do indywidualnych potrzeb pacjenta. Jednak w niektórych przypadkach sama zmiana diety i aktywność fizyczna mogą nie wystarczyć. Współczesna obesitologia nie neguje roli dietetyki, ale stanowi jej rozwinięcie i wsparcie. Jak podkreślają specjaliści, farmakoterapia nie powinna być pierwszym krokiem – proces redukcji masy ciała warto rozpocząć od naturalnych metod, takich jak odpowiednia dieta, regularny ruch oraz edukacja zdrowotna. Dopiero gdy te działania nie przynoszą oczekiwanych rezultatów lub gdy pacjent zmaga się z poważnymi powikłaniami otyłości, wkracza obesitologia z bardziej zaawansowanymi metodami leczenia, w tym farmakoterapią. 

Farmakologia to niezbędny etap? Zmiana nawyków żywieniowych nie wystarczy?

Badania pokazują, że sama zmiana nawyków żywieniowych pozwala na redukcję średnio zaledwie 5%, masy ciała i jest nietrwała. Dla większości osób takie podejście okazuje się niewystarczające i często prowadzi do nawrotu masy ciała. 

Jakie nawyki zdrowotne poleciłby Pan każdemu, kto chce zadbać o profilaktykę i zdrowy styl życia?

To temat niezwykle szeroki, ale warto zacząć od prostych zasad, które mają uniwersalne zastosowanie. Jako obesitolodzy często mówimy pacjentom o „niebieskim talerzu zdrowia”, czyli proporcji posiłków podzielonej na trzy równe części: warzywa, węglowodany i białko. Taka kompozycja jest szczególnie wskazana dla osób stosujących farmakoterapię otyłości, ale sprawdza się również jako ogólna zasada zdrowego odżywiania. Kluczowe jest również unikanie węglowodanów prostych, przetworzonej żywności, słodzonych napojów i alkoholu. Ważne, by zrezygnować z jedzenia na noc i unikać podjadania między posiłkami. W przypadku osób z insulinoopornością istotne jest zwracanie uwagi na indeks glikemiczny spożywanych produktów. Należy jednak pamiętać, że zdrowe nawyki to temat mocno zindywidualizowany. Każdy organizm ma inne potrzeby, dlatego kluczowe jest dostosowanie zaleceń do indywidualnych warunków i stanu zdrowia pacjenta.

Czy w Polsce pacjenci, ale także lekarze są wystarczająco świadomi znaczenia profilaktyki w zapobieganiu chorobom związanym z otyłością?

Zaczyna się to zdecydowanie poprawiać. Dużą rolę w tym procesie odgrywa działalność Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, które opracowuje i publikuje oficjalne zalecenia dotyczące postępowania w leczeniu i zapobieganiu otyłości. Dzięki temu zarówno lekarze, jak i pacjenci mają dostęp do rzetelnych informacji oraz wytycznych opartych na najnowszej wiedzy naukowej. PTLO prowadzi również działania edukacyjne, mające na celu podnoszenie świadomości społecznej oraz wspieranie środowiska medycznego w skuteczniejszym podejściu do leczenia i zapobiegania otyłości. Choć jest jeszcze wiele do zrobienia, coraz większy nacisk na profilaktykę wskazuje na pozytywną zmianę w podejściu zarówno pacjentów, jak i lekarzy.

Chirurgia naczyniowa i flebologia estetyczna – zdrowie i piękno w harmonii

Medycyna estetyczna i chirurgia naczyniowa coraz częściej się przenikają, szczególnie w obszarze flebologii estetycznej. Problemy naczyniowe, takie jak żylaki czy teleangiektazje, łączą w sobie aspekty medyczne i estetyczne, co sprawia, że doświadczenie chirurga naczyniowego staje się kluczowe również w medycynie estetycznej. Lek. Joanna Błaszak, wykonuje zabiegi z zakresu chirurgii naczyniowej i flebologii estetycznej, wykorzystuje swoją wiedzę i umiejętności. Dzięki takim połączeniom możliwe jest nie tylko skuteczne leczenie, ale także poprawa wyglądu, co znacząco wpływa na jakość życia pacjentów.

20241129 Joanna Blaszak
lek. Joanna Błaszak
Absolwentka Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, obecnie w trakcie specjalizacji z chirurgii naczyniowej w Klinice Chirurgii Naczyniowej, Wewnątrznaczyniowej, Angiologii i Flebologii szpitala klinicznego w Poznaniu. Jej szczególnym zainteresowaniem jest diagnostyka chorób naczyń oraz leczenie zabiegowe  – metodami klasycznymi i wewnątrznaczyniowymi, w tym laseroterapia. Interesuje się zabiegami z zakresu medycyny estetycznej oraz flebologii estetycznej. Specjalizuje się w zabiegach wolumetrii, modelowania ust i relaksacji mięśni oraz ultrasonografii tkanki skórnej i podskórnej, usuwaniu skutków powikłań po zabiegach medycyny estetycznej. 

Chirurgia naczyniowa kojarzy się głównie z leczeniem poważnych schorzeń. Jak włączyła Pani do tego medycynę estetyczną i flebologię estetyczną?

lek. Joanna Błaszak: Flebologia estetyczna jest naturalnym uzupełnieniem chirurgii naczyniowej. W szpitalu zajmujemy się przede wszystkim poważnymi schorzeniami, takimi jak choroby tętnic, ale wielu pacjentów borykających się z żylakami poszukuje nowoczesnych metod ich leczenia, które często nie są refundowane przez NFZ. Właśnie tu pojawia się przestrzeń dla flebologii estetycznej, która pozwala chirurgom naczyniowym rozwijać swoje umiejętności poza standardową opieką szpitalną. Jeśli chodzi o medycynę estetyczną, traktuję ją jako pewnego rodzaju odskocznię od pracy w szpitalu. Zajmuję się zarówno diagnostyką, jak i zabiegami, które pozwalają pacjentom odzyskać pewność siebie i poprawić swój wygląd, na przykład poprzez modelowanie ust, wolumetrię czy leczenie powikłań po innych zabiegach estetycznych. Medycyna estetyczna i flebologia estetyczna łączą się w tym, że obie dziedziny wymagają precyzji, dokładnej diagnostyki oraz skupienia na szczegółach, co stanowi ważny element mojej pracy.

Jakie są najczęstsze problemy naczyniowe, z którymi zgłaszają się pacjenci, szukając jednocześnie estetycznych rozwiązań?

Przewlekła choroba żylna jest jednym z głównych problemów, które łączą aspekty medyczne i estetyczne. Z perspektywy lekarza to przede wszystkim schorzenie wymagające leczenia, jednak dla pacjentów bardzo często stanowi ono przede wszystkim wyzwanie estetyczne, które wpływa na ich pewność siebie i komfort życia. W ramach flebologii estetycznej, będącej częścią chirurgii naczyniowej, mogę zaproponować pacjentom kompleksowe podejście do leczenia. W zależności od potrzeb, dostępne są różne metody, od zaawansowanych technik, takich jak ablacje termiczne po mniej skomplikowane rozwiązania, jak skleroterapia. Dzięki temu możliwe jest zarówno skuteczne leczenie medyczne, jak i poprawa wyglądu, co razem przynosi pacjentom pełną satysfakcję. Ale to także drobne teleangiektazje, które najczęściej tworzą się przy skrzydełkach nosa i na kończynach dolnych, a także rumień, który potrafi znacząco wpływać na wygląd i samopoczucie pacjenta. Te zmiany, choć mogą wydawać się drobne, często stanowią dla pacjentów istotny problem estetyczny. Dzięki nowoczesnym technologiom możemy dzisiaj przywrócić skórze zdrowy i jednolity wygląd. Takie zabiegi nie tylko poprawiają estetykę, ale również zwiększają komfort życia pacjentów, którzy zmagają się z tymi dolegliwościami na co dzień.

Czy zabiegi estetyczne, takie jak wolumetria czy modelowanie ust, wymagają innego podejścia, gdy pacjent ma problemy naczyniowe?

Tak, choć problemy naczyniowe zazwyczaj nie stanowią przeciwwskazania do takich zabiegów, to wymagają szczególnej ostrożności i indywidualnego podejścia. Na przykład, jeśli pacjent ma malformacje naczyniowe w obrębie czerwieni wargowej, te obszary muszą być omijane podczas zabiegu. W takich przypadkach kluczowe jest szczere omówienie z pacjentem ograniczeń, jakie mogą wynikać z konieczności unikania nakłuwania tego miejsca. Oznacza to, że możliwości modelowania ust mogą być częściowo ograniczone, ale priorytetem zawsze pozostaje bezpieczeństwo i dobro pacjenta.

Jak zmienia się rola lekarza w medycynie estetycznej, gdy pojawia się konieczność usuwania skutków powikłań po nieprawidłowo przeprowadzonych zabiegach?

W takich sytuacjach medycyna estetyczna przestaje być postrzegana jako proces upiększania, a staje się przede wszystkim narzędziem naprawczym. Głównym celem lekarza jest wtedy odwrócenie skutków oszpecenia, jakie pacjent mógł doznać w wyniku nieprawidłowo przeprowadzonego zabiegu, takich jak błędne podanie preparatu czy infekcje wywołane zanieczyszczonym materiałem. Wymaga to od lekarza szczególnej wiedzy i umiejętności, ponieważ często konieczne jest wdrożenie takich procedur jak antybiotykoterapia w przypadku zakażeń czy rozpuszczenie nieprawidłowo podanego kwasu hialuronowego za pomocą hialuronidazy. Kluczowe jest tu także empatyczne podejście i wsparcie pacjenta, dla którego takie doświadczenia mogą być szczególnie trudne emocjonalnie.

Co Pani słyszy od swoich pacjentów po zabiegach przywracających im dawny wygląd?

Towarzyszy im ulga i wdzięczność. Dzięki szybkim i widocznym efektom tych zabiegów zyskują nie tylko lepszy wygląd, ale także poczucie komfortu i pewności siebie. Często mówią o tym, jak pozytywnie zmienia się ich codzienne funkcjonowanie, relacje z innymi i sposób postrzegania siebie. To daje mi ogromną satysfakcję i motywację do dalszej pracy. 

Psychiatria i medycyna estetyczna – w harmonii piękna i dobrostanu psychicznego

Medycyna estetyczna coraz śmielej przekracza własne granice, łącząc się z innymi dziedzinami medycyny i tworząc przestrzeń holistycznego podejścia do zdrowia oraz urody. Lek. Maria Czwojda, łącząca specjalizację psychiatryczną z doświadczeniem w medycynie estetycznej, doskonale obrazuje, jak kluczowe jest rozumienie psychologicznych i emocjonalnych potrzeb pacjentów w procesie dbania o ich samopoczucie.

20241129 Maria Czwojda
lek. Maria Czwojda
Absolwentka Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Dyplomowany lekarz medycyny estetycznej. Ukończyła z wyróżnieniem studia podyplomowe w Śląskiej Wyższej Szkole Medycznej. Obecnie realizuje specjalizację z psychiatrii w Klinice Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. W swojej praktyce kładzie nacisk na precyzję anatomiczną, bezpieczeństwo oraz zachowanie naturalnego wizerunku pacjentów. Specjalizuje się w profilaktyce i medycynie przeciwstarzeniowej.

Co skłoniło Panią do połączenia medycyny estetycznej z psychiatrią? Czy uważa Pani, że te dziedziny mogą się wzajemnie uzupełniać?

lek. Maria Czwojda: Moja decyzja wynikała z głębokiej obserwacji, jak silnie wygląd zewnętrzny wpływa na kondycję psychiczną pacjentów. Często słyszę, że poprawa wizerunku pomaga odzyskać pewność siebie, ułatwia funkcjonowanie w relacjach społecznych i pomaga skuteczniej radzić sobie z codziennymi wyzwaniami. Równocześnie dostrzegam, że stan emocjonalny, samoocena i motywacja pacjenta mają kluczowe znaczenie w procesie leczenia estetycznego. Obie dziedziny medycyny tworzą komplementarną całość, pozwalając spojrzeć na pacjenta wielowymiarowo. Medycyna estetyczna dostarcza narzędzi poprawy wizerunku, co przekłada się na wzrost satysfakcji pacjenta, podczas gdy psychiatria pomaga zrozumieć głębsze mechanizmy jego zachowań, oczekiwania i potrzeby emocjonalne. Kluczowe jest holistyczne podejście, które troszczy się zarówno o urodę, jak i dobrostan psychiczny, gwarantując trwałe i satysfakcjonujące efekty.

Jak często zdarza się, że pacjenci trafiający do gabinetu medycyny estetycznej w rzeczywistości nie potrzebują kolejnego zabiegu, a ich problem ma podłoże psychologiczne?

Takie sytuacje są relatywnie częste i ich rozpoznanie wymaga szczególnej uwagi. Rola lekarza medycyny estetycznej wykracza poza sam zabieg – kluczowa jest umiejętność oceny, czy zgłaszany problem rzeczywiście wymaga interwencji medycznej. Nierzadko pacjenci oczekują zmiany wizerunku jako remedium na głębsze trudności emocjonalne: niską samoocenę, brak akceptacji siebie czy zaburzenia obrazu własnego ciała. W takich przypadkach niezbędne jest umiejętne pokierowanie pacjentem. Wskazanie alternatywnych form pomocy – jak konsultacja psychologiczna czy psychiatryczna – może przynieść znacznie lepsze rezultaty niż kolejny zabieg kosmetyczny.

Powikłania po zabiegach estetycznych mogą być dużym obciążeniem nie tylko fizycznym, ale i psychicznym. Jak ważne jest wsparcie emocjonalne pacjentów w takich sytuacjach?

Wygląd odgrywa fundamentalną rolę w naszym poczuciu wartości, dlatego powikłania po zabiegach medycyny estetycznej mogą stanowić ogromne wyzwanie emocjonalne. Leczenie takich komplikacji to często długotrwały proces wymagający cierpliwości i głębokiego zrozumienia. Kluczowe jest, aby pacjent wiedział, że przed osiągnięciem pożądanego efektu może pojawić się seria etapów, które mogą przypominać przejściowe pogorszenie – jak ubytki, zaczerwienienia czy siniaki. Istotne jest precyzyjne wyjaśnienie przebiegu leczenia, utrzymywanie stałego kontaktu i konsekwentne podkreślanie, że choć proces wymaga czasu, pozytywny rezultat jest możliwy do osiągnięcia.

Dysmorfofobia to coraz częściej diagnozowany problem. Jak rozpoznaje Pani pacjentów, u których potrzeba zabiegów estetycznych wynika z zaburzeń psychicznych?

Dysmorfofobia to złożone zaburzenie, manifestujące się obsesyjnym niezadowoleniem z własnego wyglądu, często całkowicie niezależnym od obiektywnej oceny. Pacjenci z tym schorzeniem mogą być wręcz uzależnieni od kolejnych zabiegów, wierząc, że każda ingerencja estetyczna rozwiąże ich wewnętrzne problemy emocjonalne. Kluczowa jest uważna analiza zgłaszanych potrzeb oraz weryfikacja, czy oczekiwania są realistyczne. Sygnałem ostrzegawczym może być nadmierna koncentracja na domniemanych, często niewidocznych dla innych „defektach”, brak satysfakcji z wcześniejszych zabiegów oraz ich nadmierna liczba. Podczas konsultacji staram się dokładnie zrozumieć motywy pacjenta, oceniając, czy zgłaszane problemy mają rzeczywiste podstawy estetyczne, czy są wyrazem wewnętrznego dyskomfortu wskazującego na potencjalne zaburzenia psychiczne.

Czy uważa Pani, że współpraca specjalistów psychiatrii i medycyny estetycznej powinna być standardem w branży?

Zdecydowanie tak. Lekarz, niezależnie od specjalizacji, powinien kierować się nadrzędną zasadą – dobrem pacjenta. Współpraca psychiatrii i medycyny estetycznej pozwala tę zasadę realizować w sposób kompleksowy. Pacjenci często trafiają do gabinetu medycyny estetycznej, poszukując rozwiązania problemów głęboko osadzonych w sferze psychicznej. Lekarz medycyny estetycznej, dostrzegając te zależności, ma obowiązek podchodzić do pacjenta w sposób całościowy – nie tylko oferując zabiegi, ale również identyfikując sygnały wskazujące na potrzebę wsparcia psychiatrycznego. .

Jaką rolę odgrywa medycyna estetyczna w procesie budowania akceptacji siebie, a gdzie zaczyna być ryzykiem dla zdrowia psychicznego pacjenta?

Medycyna estetyczna może być niezwykle skutecznym narzędziem w procesie kształtowania samoakceptacji, pod warunkiem stosowania jej z roztropnością i głęboką świadomością. Subtelna korekta niedoskonałości potrafi zbudować prawdziwe poczucie własnej wartości, wzmacniając pozytywny obraz siebie. Kluczowe jest jednak, aby podejmowane interwencje wynikały z autentycznych, dojrzale przemyślanych potrzeb, a nie stanowiły desperackiej próby maskowania wewnętrznych konfliktów emocjonalnych. Niebezpieczeństwo pojawia się wówczas, gdy medycyna estetyczna staje się jedyną, obsesyjną metodą osiągania akceptacji. W takiej sytuacji ciężar odpowiedzialności spoczywa na lekarzu, który musi precyzyjnie balansować między zrozumieniem oczekiwań pacjenta a wyznaczaniem granic ingerencji.

Trendy w medycynie estetycznej: naturalność i bezpieczeństwo

Współczesna medycyna estetyczna coraz mocniej kładzie nacisk na naturalność i subtelne efekty, a pacjenci szukają rozwiązań, które podkreślą ich urodę, zachowując autentyczność. Lek. Anna Kostrzewska z Kliniki Młodość doskonale rozumie te potrzeby, koncentrując się na biostymulatorach tkankowych i toksynie botulinowej – zabiegach, które odpowiadają na aktualne trendy. Jednocześnie zwraca uwagę na rosnące wyzwania związane z nadmiernym stosowaniem wypełniaczy oraz potrzebę precyzji w ich usuwaniu. W dynamicznie zmieniającej się branży priorytetem staje się nie tylko piękno, ale także zdrowie i bezpieczeństwo pacjenta.

20241129 Anna Kostrzewska
lek. Anna Kostrzewska
Absolwentka Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu oraz studiów podyplomowych „Estetyka Twarzy. Specjalizuje się w zabiegach z użyciem toksyny botulinowej, stymulatorów tkankowych, modelowaniu ust oraz leczeniem powikłań po nieudanych zabiegach medycyny estetycznej. Nieustannie podnosi swoje kompetencje, uczestnicząc w licznych szkoleniach i konferencjach, aby zapewnić pacjentom najwyższą jakość i bezpieczeństwo wykonywanych zabiegów.

Jakie zabiegi są dziś najczęściej wybierane przez pacjentki?

lek. Anna Kostrzewska: Obecnie największym zainteresowaniem cieszą się zabiegi z wykorzystaniem biostymulatorów tkankowych i toksyny botulinowej. Toksyna botulinowa to niezastąpione narzędzie w walce ze zmarszczkami mimicznymi – pozwala nie tylko na ich wygładzenie, ale także na delikatne zrelaksowanie mięśni, co nadaje twarzy młodszy i bardziej wypoczęty wygląd. Biostymulatory tkankowe to z kolei innowacyjna metoda poprawy jakości skóry. Zabiegi z ich użyciem działają na głębsze warstwy skóry, stymulując produkcję kolagenu i elastyny. Dzięki temu skóra staje się bardziej jędrna, elastyczna i nawilżona, a efekty są naturalne i długotrwałe. Pacjentki często wybierają biostymulatory, ponieważ pozwalają one na rewitalizację skóry bez nadmiernej ingerencji – są świetnym rozwiązaniem zarówno w profilaktyce starzenia, jak i w poprawie już istniejących oznak utraty elastyczności skóry. Oba te zabiegi doskonale się uzupełniają i dają efekt harmonijnego odmłodzenia, zachowując jednocześnie naturalny wygląd. To właśnie na tym zależy dziś pacjentkom najbardziej – na poprawie wyglądu w sposób subtelny, który podkreśla ich urodę, zamiast ją zmieniać.

Obserwujemy dziś trend na naturalność?

Zdecydowanie tak. Współczesne podejście w medycynie estetycznej kładzie coraz większy nacisk na naturalność i subtelne efekty. Pacjentki coraz rzadziej oczekują drastycznych zmian, a coraz częściej zależy im na podkreśleniu swojej urody w sposób, który wygląda świeżo i naturalnie. Jednak mimo tego trendu wypełniacze wciąż są niezastąpione w przypadkach ubytków tkankowych, które wymagają uzupełnienia. Są one kluczowym narzędziem w wolumetrii twarzy, poprawie jej konturów czy odbudowie utraconej objętości. Niemniej ich stosowanie wiąże się z ryzykiem, które należy brać pod uwagę. Najnowsze badania wskazują, że wypełniacze – szczególnie te na bazie kwasu hialuronowego – mogą nie rozpuszczać się całkowicie, jak wcześniej zakładano. Istnieje też ryzyko migracji preparatu poza miejsce podania, co w skrajnych przypadkach może prowadzić do zmian rysów twarzy, a nawet jej kształtu. Dodatkowo, obserwujemy coraz więcej przypadków późnych powikłań, takich jak obrzęki czy reakcje zapalne, które mogą pojawić się długo po zabiegu.

Najczęstsze powikłanie, z jakim przychodzą do Pani pacjentki, to właśnie zmiany związane z nadmiernym podawaniem wypełniaczy? 

Tak, to znaczący odsetek przypadków, z którymi spotykam się w moim gabinecie. Nadmierne podawanie wypełniaczy często prowadzi do nienaturalnych efektów, które zmieniają rysy twarzy, nadając jej ciężki, „przerysowany” wygląd. To problem estetyczny, który dla wielu pacjentek staje się powodem dużego dyskomfortu, ale czasami także problem zdrowotny. Proces korekcji takich zmian wymaga zastosowania hialuronidazy – enzymu, który rozpuszcza nadmiar kwasu hialuronowego. Jednak i tutaj należy zachować dużą ostrożność. Nadmierna ilość hialuronidazy może spowodować zapadnięcie się tkanek, zwłaszcza w delikatnych obszarach takich jak okolica pod oczami, co może uwydatnić cienie i wprowadzić kolejne problemy estetyczne. Dlatego stosujemy ją etapowo, uważnie obserwując, jak przebiega proces i jakie przynosi efekty.

Klinice Młodość wykorzystujecie USG do lokalizowania wypełniaczy. Czy taka technologia staje się dzisiaj standardem w medycynie estetycznej?

Na szczęście coraz częściej USG jest wykorzystywane w medycynie estetycznej, choć wciąż nie jest to standard w każdej klinice. W Klinice Młodość przykładamy ogromną wagę do bezpieczeństwa i precyzji zabiegów, dlatego ultrasonografia jest dla nas narzędziem niezastąpionym. USG pozwala nie tylko na precyzyjne zlokalizowanie wypełniacza, co jest kluczowe przy korekcji czy leczeniu powikłań, ale także na lepsze zrozumienie anatomii pacjenta przed przystąpieniem do zabiegu. Dzięki temu możemy unikać niebezpiecznych miejsc, takich jak naczynia krwionośne, minimalizując ryzyko powikłań. W przypadku konieczności podania hialuronidazy, USG umożliwia dokładne określenie, gdzie należy zastosować enzym, co zwiększa skuteczność i bezpieczeństwo procedury.

To jeszcze zapytam na koniec – jak często w progach Kliniki Młodość goszczą panowie?

Zdecydowanie rzadziej niż kobiety, ale coraz częściej! Mężczyźni najczęściej zgłaszają się na zabiegi z wykorzystaniem toksyny botulinowej, przede wszystkim w celu wygładzenia zmarszczek mimicznych. Dużym zainteresowaniem cieszą się także terapie łysienia, które pomagają wzmocnić i zagęścić włosy, oraz zabiegi usuwania przebarwień, poprawiające wygląd skóry. Widać, że panowie coraz bardziej otwierają się na medycynę estetyczną i zaczynają dbać o swój wygląd w sposób świadomy i profesjonalny.

Stomatologia i medycyna estetyczna – interdyscyplinarne podejście do piękna i zdrowia

Współczesna estetyka twarzy wymaga kompleksowego spojrzenia, które łączy wiedzę z różnych dziedzin medycyny. Lekarz dent. Aleksandra Degis, lek. dent. Kay Kwiatkowska i lek. dent. Natalia Gadzińska udowadniają, że współpraca stomatologii i medycyny estetycznej pozwala osiągnąć nie tylko spektakularne efekty wizualne, ale także zadbać o zdrowie pacjentów. Od leczenia braków w uzębieniu, które wpływają na proporcje twarzy, przez terapię bruksizmu toksyną botulinową, aż po precyzyjne zabiegi estetyczne wymagające doskonałej znajomości anatomii głowy i szyi – interdyscyplinarne podejście staje się standardem w dążeniu do harmonii i naturalnego piękna.

20241129 Kay Kwiatkowska Aleksandra Degis Natalia gadzinska
od lewej: lek. dent. Kay Kwiatkowska
Dyplomowany lekarz medycyny estetycznej. Absolwentka wydziału medycznego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Ukończyła z wynikiem bardzo dobrym studia podyplomowe z medycyny estetycznej na Śląskiej Wyższej Szkole Medycznej w Katowicach. Należy do Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging. Regularnie bierze udział w szkoleniach i konferencjach.
lek. dent. Aleksandra Degis
Absolwentka Wydziału Lekarskiego II Uniwersytetu w Poznaniu. Stomatolog z zamiłowaniem do estetyki. Ukończyła również studia podyplomowe w Poznaniu, otrzymując tytuł lekarza medycyny estetycznej. Poprzez uczestnictwo w licznych szkoleniach nieustannie pogłębia swoją wiedzę i kompetencje. Specjalizuje się w zabiegach wolumetrii, modelowania ust i relaksacji mięśni.
lek. dent. Natalia Gadzińska
Absolwentka Wydziału Lekarskiego II Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Stypendystka za wybitne osiągnięcia w nauce. Specjalizuje się w zabiegach wolumetrii, modelowania ust i relaksacji mięśni oraz powikłaniach po zabiegach medycyny estetycznej. Wykonuje również zabiegi autologiczne oraz z wykorzystaniem hydroksyapatytu wapnia.

Czy stomatologia estetyczna i medycyna estetyczna powinny być traktowane jako wzajemnie uzupełniające się dziedziny?

lek. dent. Aleksandra Degis: Oczywiście, że tak! Obie te dziedziny doskonale się uzupełniają, szczególnie kiedy pracujemy nad estetyką twarzy. W medycynie estetycznej kluczowe jest zrozumienie anatomii twarzy, a stomatologia estetyczna wnosi w to ogromną wartość – od proporcji uśmiechu, przez kształt warg, aż po odpowiednie podparcie dla tkanek miękkich.

Kiedy wsparcie stomatologa staje się kluczowe w planowaniu i realizacji zabiegów medycyny estetycznej? 

lek. dent. Natalia Gadzińska: To szczególnie istotne w przypadku braków w uzębieniu. Ubytki w zębach mogą powodować zapadanie się policzków, co znacząco wpływa na wygląd twarzy. Bez wcześniejszego uzupełnienia tych braków efekty zabiegów medycyny estetycznej mogą być ograniczone lub nie spełniać oczekiwań pacjenta. Dlatego tak ważne jest kompleksowe podejście, które uwzględnia zarówno zdrowie i estetykę uzębienia, jak i harmonię rysów twarzy.

Znajomość anatomii głowy i szyi także odgrywa istotną rolę przy realizowaniu zabiegów właśnie w tym obszarze. 

lek. dent. N.G.: Precyzyjna wiedza na temat struktur anatomicznych, takich jak mięśnie, naczynia krwionośne czy nerwy, pozwala nie tylko osiągnąć zamierzone efekty, ale przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo pacjenta. To właśnie szczególnie istotne w obszarze twarzy i szyi, gdzie każdy ruch igły musi być dokładnie przemyślany, aby uniknąć powikłań i zachować naturalne proporcje.

Czy niewyleczona jama ustna jest przeciwskazaniem do wykonania zabiegów estetycznych w obrębie twarzy czy ust?  

lek. dent. Kay Kwiatkowska: Tak, niewyleczona jama ustna może stanowić przeciwwskazanie do wykonania zabiegów estetycznych. Przede wszystkim mówimy tu o aktywnej próchnicy, stanach zapalnych w obrębie jamy ustnej oraz opryszczce. Każda z tych dolegliwości zwiększa ryzyko powikłań po zabiegach, takich jak infekcje czy przedłużone gojenie. Dlatego przed przystąpieniem do jakiejkolwiek procedury medycyny estetycznej w tych obszarach kluczowe jest wyleczenie wszelkich problemów stomatologicznych i zadbanie o zdrowie jamy ustnej. W idealnym świecie, przed wykonaniem zabiegu w obrębie twarzy czy ust dobrze byłoby udać się do stomatologa, aby uniknąć ewentualnych powikłań. 

Medycyna estetyczna znajduje zastosowanie również w leczeniu bruksizmu, łącząc troskę o zdrowie z estetyką.

lek. dent. N.G.: Jedną z metod terapii bruksizmu jest zastosowanie toksyny botulinowej. Warto jednak podkreślić, że jest to leczenie objawowe, a nie przyczynowe. Polega ono na relaksacji mięśnia żwacza, co zmniejsza napięcie i ogranicza skutki nadmiernego zaciskania zębów. Bruksizm wymaga podejścia interdyscyplinarnego, które łączy wiedzę stomatologa z doświadczeniem lekarza medycyny estetycznej, aby skutecznie zaradzić problemowi i poprawić jakość życia pacjenta. 

Piękno w harmonii ze zdrowiem

Klinika Młodość udowadnia, że medycyna estetyczna to znacznie więcej niż poprawa wyglądu – to troska o zdrowie fizyczne, psychiczne i emocjonalne pacjentów. Dzięki współpracy specjalistów z różnych dziedzin, pacjenci otrzymują kompleksową opiekę, która nie tylko poprawia ich samopoczucie, ale też realnie wpływa na jakość życia. Holistyczne podejście do zdrowia i urody jest przyszłością medycyny estetycznej, w której piękno jest nierozerwalnie związane z harmonią i zdrowiem całego organizmu.

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Aktywność fizyczna w profilaktyce chorób cywilizacyjnych  

Artykuł przeczytasz w: 4 min.


Recepta na aktywność fizyczną jest pomysłem powstałym w latach 90. XX wieku, w związku z przeprowadzeniem badań dowodzących korzyści zdrowotnych płynących z podejmowania odpowiedniego wysiłku fizycznego. Wiele krajów wprowadziło ten model do podstawowej opieki zdrowotnej – Wielka Brytania, Holandia, Finlandia, Niemcy, Stany Zjednoczone, Szwecja oraz Kanada. W 2017 roku zostało opublikowane badanie wskazujące na efektywność przepisywania aktywności fizycznej pacjentom z przynajmniej jednym czynnikiem ryzyka zespołu metabolicznego. Interwencja ta poskutkowała obniżeniem BMI, skurczowego ciśnienia tętniczego krwi, obwodu talii, stężenia glukozy na czczo oraz cholesterolu, które są czynnikami ryzyka wystąpienia zespołu metabolicznego oraz wielu chorób cywilizacyjnych.

Tekst: dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz | Zdjęcia: Katarzyna Loga, Adobe Stock

W Szwecji receptę na wysiłek fizyczny może wystawić każdy wykwalifikowany pracownik ochrony zdrowia, posiadający odpowiednią wiedzę i kompetencje. Recepta na aktywność fizyczną powinna zawierać dokładne zalecenia co do rodzaju, czasu i intensywności zalecanego wysiłku. Pacjent powinien dokładnie wiedzieć, co ma robić, aby interwencja przyniosła zamierzony efekt. Należy ocenić aktualny stan zdrowia pacjenta, jego dotychczasową aktywność fizyczną oraz ewentualne przeciwwskazania do podejmowania wysiłku fizycznego.

Jak dawkować aktywność fizyczną?

Przepisując receptę na aktywność fizyczną, trzeba wziąć pod uwagę wytyczne. Dla dorosłych osób wskazują one przynajmniej 150-300 minut aktywności fizycznej o umiarkowanej intensywności lub 75-150 minut wysiłku o wysokiej intensywności tygodniowo. Powinny również zostać uwzględnione ćwiczenia oporowe (kalisteniczne) 3 razy w tygodniu. Dodatkowe korzyści zdrowotne przynosi podejmowanie powyżej 300 minut aerobowej aktywności fizycznej o umiarkowanej intensywności tygodniowo. Wystawienie recepty wymaga dokładnego określenia rodzaju wysiłku, który pacjent powinien wykonywać. Konieczne jest indywidualne podejście. Należy wziąć pod uwagę preferencje pacjenta i zalecać aktywność, która będzie sprawiała mu przyjemność. Do aktywności o umiarkowanej intensywności należy między innymi szybki marsz, jazda na rowerze, trening oporowy, gra w badmintona oraz taniec. Wysiłek o wysokiej intensywności to np. aerobik, sztuki walki, szybka jazda na rowerze, bieganie, większość sportów zespołowych oraz trening siłowy obwodowy. Warto również pamiętać, że obowiązki domowe takie jak mycie podłóg, noszenie zakupów czy praca w ogrodzie to również aktywność fizyczna o umiarkowanej intensywności. 

20170903 AdobeStock 177817667

Komu zalecać aktywność fizyczną?

Zalecanie aktywności fizycznej powinno być nawykiem każdego lekarza. Szczególnie należy zwrócić uwagę na pacjentów obciążonych wysokim i bardzo wysokim ryzykiem sercowo-naczyniowym. Pozytywny wpływ aktywności fizycznej to między innymi: zmniejszenie spoczynkowej częstotliwości akcji serca, wydłużenie rozkurczu serca, zmniejszenie oporu naczyniowego i wzrost przepływu w tętnicach wieńcowych, obniżenie ciśnienia tętniczego krwi oraz poprawa lipidogramu. Kolejną grupą pacjentów, którzy odniosą korzyści z większej ilości ruchu, to osoby chorujące na cukrzycę typu 2. Podłożem tej choroby jest insulinooporność. Regularny wysiłek o charakterze aerobowym oraz oporowym zwiększa wrażliwość komórek na ten hormon, powodując spadek stężenia glukozy we krwi na czczo oraz hemoglobiny glikowanej.

O czym warto pamiętać?

Aktywność fizyczna powinna być uprawiana przez każdego z nas. Musi być ona dopasowana do potrzeb i możliwości pacjenta. Rolą lekarza jest zachęcanie i propagowanie aktywnego trybu życia. Co ciekawe, medycy, którzy sami prowadzą zdrowy styl życia, częściej udzielają pacjentom porad tego dotyczących. Recepty na aktywność fizyczną są dobrą formą interwencji związanej ze stylem życia i przekładają się na zwiększenie aktywności ruchowej wśród pacjentów. Powinny być one konkretne i dokładnie określać rodzaj, czas trwania i intensywność wysiłku, gdyż poprawia to przestrzeganie zaleceń przez pacjentów. W Polsce do tej pory aktywność fizyczna na receptę niestety nie funkcjonuje jeszcze jako rozwiązanie systemowe.

20230908 AdobeStock 647416736

Czy istnieją jakieś przeciwwskazania do aktywności fizycznej?

U większości pacjentów nie ma przeciwwskazań, ale warto się do niej odpowiednio przygotować, zwłaszcza, gdy ma ona być intensywna. Bez względu na to, jak jesteśmy aktywni, opieka kardiologiczna jest niezbędna. Warto od 35. roku życia robić EKG raz w roku. Po 40. roku życia warto zrobić test wysiłkowy EKG. Ocenić, czy przypadkiem nie ma zmian miażdżycowych, czy w trakcie wysiłku nie wzrasta za bardzo ciśnienie oraz tętno. Czy nie pojawia się arytmia, która może być groźna dla pacjenta. Badania powinny wykonać zwłaszcza osoby dotychczas nieaktywne, które zamierzają rozpocząć aktywność fizyczną. Należy sprawdzić, czy nie ma żadnych przeciwwskazań zdrowotnych do jej wykonywania. Co istotne pacjenci z rozpoznanymi schorzeniami sercowo-naczyniowymi powinni skonsultować rodzaj uprawianego sportu oraz jego intensywność z certyfikowanym lekarzem kardiologiem.

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

Specjalista chorób wewnętrznych oraz kardiolog. W 2013 roku otrzymała tytuł doktora nauk medycznych w dziedzinie kardiologii. Absolwentka Studium Podyplomowego „Dietetyka i Planowanie Żywienia” na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, posiada certyfikację Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, uprawniającą do kompleksowego leczenia pacjentów borykających się z problemem nadwagi i otyłości.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Sen, a ryzyko sercowo – naczyniowe

Artykuł przeczytasz w: 5 min.
Sen, a ryzyko sercowo - naczyniowe


Według danych Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (ESC) aż dziewięć na dziesięć osób nie wysypia się wystarczająco w nocy, co znacznie zwiększa ryzyko chorób serca oraz udaru mózgu.

Tekst: dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz | Zdjęcia: Katarzyna Loga, Adobe Stock

Sen jest podstawową, fizjologiczną potrzebą naszego organizmu. Polega na częściowym wyłączeniu aktywności ośrodkowego układu nerwowego i jego regeneracji. Rekomendowany czas trwania snu zależy od wieku człowieka. U osoby dorosłej powinien wynosić od 7 do 9 godzin na dobę. Zaburzenia snu należą do jednych z najpowszechniej występujących dolegliwości w populacji. Szacuje się, że na bezsenność cierpi około 15% Polaków.

Fazy snu a zdrowie

Na sen składają się dwie odmienne fazy snu: faza NREM oraz faza REM. W fazie NREM pojawia się sen głęboki, w którym organizm zaczyna się regenerować. W fazie REM pojawiają się marzenia senne. Zapamiętujemy wtedy również to, czego się nauczyliśmy podczas dnia. Obie fazy następują po sobie cyklicznie. Dopiero przejście wszystkich cykli gwarantuje efektywność snu. Zaburzenia snu prowadzą do zwiększenia ryzyka wystąpienia nadciśnienia tętniczego. Co więcej, zwiększają ryzyko zgonu u chorych z już istniejącym nadciśnieniem tętniczym. Należy także pamiętać, że problem ten zwiększa również ryzyko wystąpienia innych czynników ryzyka sercowo-naczyniowego, takich jak: zaburzenia lipidowe (hipercholesterolemia), cukrzyca typu 2, otyłość, przewlekły stan zapalny o działaniu promiażdżycowym oraz zespół metaboliczny.

Styl życia ma znaczenie!

Obecny styl życia, w którym systematycznie wydłuża się czas pracy kosztem wypoczynku, ciągła dyspozycyjność oraz praca zmianowa w istotny sposób przyczyniają się do pogorszenia jakości snu oraz skrócenia czasu poświęconego na sen. Zdrowy, niezaburzony sen jest nieodzownym elementem właściwej ergonomii człowieka zarówno w sferze psychicznej, jak i somatycznej. Zaburzona struktura snu oraz niewystarczająca jego ilość towarzyszą wielu schorzeniom. Do najczęściej występujących nieprawidłowości zaliczamy zaburzenia oddychania w trakcie snu, a zwłaszcza Obturacyjny Bezdech Senny (OBS). Choroba ta charakteryzuje się okresowymi incydentami zatrzymania lub znacznego obniżenia przepływu powietrza przez drogi oddechowe. Wskutek zaburzeń snu początkowo dochodzi do rozwoju subklinicznych powikłań w obrębie naczyń, serca i nerek. Z czasem symptomy nasilają się, przybierają postać objawów klinicznych i dochodzi do zmian o charakterze wtórnym. Wspólną i dominującą cechą tych zaburzeń jest nadciśnienie tętnicze. Wielu naukowców potwierdza istotny wpływ zaburzeń snu także na etiologię innych chorób sercowo-naczyniowych, na przykład chorobę niedokrwienną serca. Jej istotnym czynnikiem ryzyka jest nieprawidłowa ilość snu, która odnosi się do dwóch skrajnych sytuacji: braku snu, ale także jego nadmiaru (ponad 9 godzin na dobę).

20240507 AdobeStock 813423207

Nie tylko serce

Zaburzenia snu negatywnie wpływają na funkcjonowanie całego organizmu, w tym na układ hormonalny. Zaburzają wytwarzanie leptyny i greliny, hormonów odpowiedzialnych za regulowanie uczucia sytości. Niedobór odpoczynku sprzyja tym samym występowaniu nadwagi i otyłości, które są ważnym czynnikiem ryzyka większości chorób sercowo-naczyniowych. Bezsenność może zaburzyć dodatkowo metabolizm tłuszczów oraz gospodarkę lipidową. Co więcej, zaburzenia snu zmniejszają wrażliwość organizmu na insulinę, prowadząc do insulinooporności oraz cukrzycy, co sprzyja dalszemu rozwojowi zmian miażdżycowych.

Jak poprawić jakość snu?

  • Stabilizuj swoje godziny spania: staraj się kłaść i wstawać o stałych porach, aby utrzymać regularny cykl snu. To pomaga w dostosowaniu się organizmu do zdrowego rytmu snu.
  • Stwórz sprzyjającą atmosferę: zapewnij sobie spokojne i komfortowe środowisko do spania.
  • Wyłącz elektronikę i unikaj pobudzających aktywności przed snem (telewizor, telefon komórkowy).
  • Unikaj późnych przekąsek i napojów: unikaj ciężkich posiłków oraz napojów zawierających kofeinę czy alkohol przed snem, ponieważ mogą one zakłócać zdrowy sen.
  • Ćwicz regularnie: regularna, najlepiej codzienna aktywność fizyczna, może pomóc w poprawie jakości snu. Staraj się wykonywać ćwiczenia regularnie, ale pamiętaj o unikaniu intensywnego wysiłku tuż przed snem.

Analiza danych wskazuje, że istotne znaczenie w opiece nad pacjentami z chorobą układu sercowo-naczyniowego ma wczesne rozpoznawanie zaburzeń snu oraz eliminacja czynników ryzyka ich występowania. Niska jakość snu może istotnie wpływać negatywnie na jakość życia pacjentów, samopoczucie, odczuwane dolegliwości, kontakty społeczne oraz sam przebieg choroby sercowo-naczyniowej. Wiele czynników ryzyka zaburzeń snu to jednocześnie czynniki ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Wdrożenie programów informacyjnych i edukacyjnych dla pacjentów z chorobami układu sercowo-naczyniowego na temat m.in. prawidłowej higieny snu, zmniejszenia nadmiernej masy ciała, przekłada się na zmniejszenie ryzyka wystąpienia zespołu obturacyjnego bezdechu sennego. Może to przyczynić się do zwiększenia świadomości na temat profilaktyki zaburzeń snu oraz podejmowania aktywnych działań na rzecz poprawy komfortu życia pacjentów.

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

Specjalista chorób wewnętrznych oraz kardiolog. W 2013 roku otrzymała tytuł doktora nauk medycznych w dziedzinie kardiologii. Absolwentka Studium Podyplomowego „Dietetyka i Planowanie Żywienia” na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, posiada certyfikację Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, uprawniającą do kompleksowego leczenia pacjentów borykających się z problemem nadwagi i otyłości.
REKLAMA
REKLAMA
Sen, a ryzyko sercowo - naczyniowe
REKLAMA
REKLAMA

Seksualność w chorobie onkologicznej

Artykuł przeczytasz w: 5 min.


Październik to czas, kiedy szczególną uwagę zwracamy na zdrowie kobiet – miesiąc świadomości raka piersi. Choroba ta wpływa nie tylko na zdrowie fizyczne, ale również na psychikę i życie intymne pacjentek. Rak piersi, diagnoza, leczenie i proces rekonwalescencji to głębokie doświadczenia, które wywołują szereg pytań dotyczących seksualności, często skrywanych za zasłoną milczenia. Pacjentki onkologiczne napotykają na liczne bariery, które utrudniają im powrót do pełnej satysfakcji seksualnej, a wsparcie w tej sferze jest równie ważne jak walka z samą chorobą.

tekst: Magdalena Świderska

Przed kobietami w tej trudnej sytuacji stoją wyzwania psychologiczne i emocjonalne. Jednym z najtrudniejszych aspektów dla kobiet walczących z rakiem piersi jest zmierzenie się z utratą części ciała, która tradycyjnie jest kojarzona z kobiecością, macierzyństwem i seksualnością. Mastektomia, czyli zabieg usunięcia piersi, często niesie ze sobą głębokie poczucie osłabienia kobiecej tożsamości. Wiele kobiet po zabiegu doświadcza obniżenia samooceny, co bezpośrednio wpływa na ich poczucie atrakcyjności i zdolność do nawiązywania intymnych relacji. Zmiany fizyczne, takie jak blizny, deformacje ciała czy brak piersi, mogą sprawić, że kobiety zmagające się z rakiem piersi czują się wyobcowane ze swojej seksualności.

Dodatkowo, leczenie onkologiczne często wiąże się z menopauzą wywołaną leczeniem hormonalnym, co prowadzi do zmniejszenia libido, suchości pochwy, bólu podczas stosunku i trudności w osiąganiu orgazmu. Należy zwrócić uwagę na to, że te zmiany, to nie utrata kobiecości.
Choroba nowotworowa często wywołuje głębokie lęki i obawy o przyszłość. Strach przed nawrotem choroby, niepewność dotycząca efektów leczenia oraz poczucie bezradności mogą wpływać na jakość życia seksualnego. Pacjentki, które borykają się z takimi trudnościami, często unikają rozmów na ten temat, bojąc się, że ich partnerzy również nie będą na to gotowi. W rezultacie w relacji intymnej pojawiają się napięcia, a brak otwartości może prowadzić do oddalenia się partnerów od siebie.
Z pomocą może przyjść Model PLISSIT podczas wsparcia terapią seksuologiczną.
W procesie leczenia onkologicznego niezwykle istotna jest pomoc terapeutyczna, w tym również wsparcie seksuologiczne. Jednym z najczęściej stosowanych modeli w terapii pacjentek onkologicznych jest właśnie model PLISSIT, który pozwala na stopniowe podejście do problemów związanych z seksualnością.

20241018 AdobeStock 997420761

Model PLISSIT składa się z czterech etapów:
P (Permission) – Udzielenie pozwolenia na wyrażanie swoich obaw, lęków i pragnień dotyczących seksualności. Często pacjentki onkologiczne potrzebują wsparcia w uświadomieniu sobie, że mają prawo do odczuwania przyjemności i do intymnych relacji, mimo choroby i zmian, które wprowadziła ona w ich życiu. Seksuolog czy terapeuta daje przyzwolenie na rozmowę o seksualności bez poczucia wstydu czy skrępowania.
LI (Limited Information) – Dostarczenie pacjentce ograniczonej, lecz konkretnej informacji na temat tego, jak leczenie może wpływać na życie seksualne. Informacje dotyczące potencjalnych efektów ubocznych, takich jak spadek libido, zmiany fizjologiczne czy psychiczne blokady, są kluczowe w zrozumieniu, że problemy z seksualnością są normalną częścią procesu rekonwalescencji.
SS (Specific Suggestions) – Kolejny etap to indywidualne sugestie, które pomagają pacjentce w radzeniu sobie z trudnościami seksualnymi. Może to obejmować zalecenia dotyczące nawilżaczy pochwy, ćwiczeń relaksacyjnych, zmian w podejściu do intymności czy technik zbliżeń z partnerem. Ważne jest, aby pacjentki miały dostęp do konkretnych narzędzi, które pozwolą im na powolny powrót do satysfakcjonującego życia seksualnego.
IT (Intensive Therapy) – Ostatni etap modelu to intensywna terapia, która jest rekomendowana w przypadkach, gdy pacjentki zmagają się z głębokimi trudnościami psychologicznymi czy emocjonalnymi, takimi jak depresja, silny lęk, traumatyczne doświadczenia związane z chorobą czy problemy w relacjach. Terapia seksuologiczna w tej fazie często wymaga zaangażowania specjalisty o odpowiednich kompetencjach w pracy z pacjentami onkologicznymi.

Korzystanie z modelu PLISSIT w terapii pacjentek onkologicznych pozwala na stopniowe odbudowywanie zaufania do własnego ciała i seksualności. Kluczowym elementem terapii jest świadomość, że życie seksualne po chorobie nowotworowej nie musi być idealne w dawnym sensie – może być inne, ale równie satysfakcjonujące. Zamiast traktować chorobę jako koniec intymnych relacji, można z czasem nauczyć się na nowo odkrywać swoją seksualność, z uwzględnieniem zmian fizycznych i emocjonalnych i nadawać nową jakość intymności.

20240905 AdobeStock 965072698

Warto również zwrócić uwagę na rolę partnerów w tym procesie. Wsparcie, akceptacja i gotowość do otwartych rozmów to fundament udanych relacji intymnych w obliczu choroby nowotworowej. Partnerzy również muszą zmierzyć się z wyzwaniami i lękami, ale ich zaangażowanie może znacząco przyspieszyć proces powrotu do bliskości. Kluczowym aspektem w tym czasie jest komunikacja. Jeśli partnerzy napotykają trudności w tym obszarze warto udać się do terapeuty par, najlepiej psychoseksuologa, który pomoże w oswojeniu tematu i wesprze parę w tym momencie życia.
Podsumowując, seksualność w chorobie onkologicznej, zwłaszcza w kontekście raka piersi, jest w mojej ocenie tematem zbyt rzadko poruszanym, a jednocześnie niezwykle ważnym dla jakości życia pacjentek. Model PLISSIT, jako podejście terapeutyczne, oferuje stopniową pomoc w przezwyciężaniu trudności, dając pacjentkom onkologicznym narzędzia do odbudowania swojej seksualności. Październik, jako Europejski Miesiąc Walki z Rakiem Piersi, to doskonały moment, by zwrócić uwagę na to, że życie seksualne po diagnozie raka nie musi być zakończone. Z pomocą odpowiednich specjalistów i wsparciem bliskich, można odzyskać satysfakcję z intymnych relacji, a przede wszystkim – zaakceptować siebie na nowo.
Wasza Magda

Magdalena Świderska

Magdalena Świderska

Seksuolożka
Seksuolożka, specjalistka Seksuologii Praktycznej. Założycielka AMORI Centrum Seksuologii Pozytywnej w Poznaniu. Prowadzi warsztaty, konsultacje seksuologiczne i sesje coachingowe. Zajmuje się nauką skutecznej komunikacji, odkrywania potrzeb i granic oraz rozwoju inteligencji seksualnej partnerek/partnerów.Pomaga stawiać czoła wszelkim wyzwaniom związanym z seksualnością człowieka. Podstawowymi wartościami, którymi kieruje się w swojej pracy są pozytywne podejście do seksualności, otwartość, zaufanie…
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

DR JACEK PORADA | Uroginekologia w kameralnym gabinecie ESTHEA

Artykuł przeczytasz w: 20 min.


Klimatyczne wnętrza zaaranżowane w ciepłych beżowych kolorach, butikowa wręcz przyjacielska atmosfera, na zewnątrz mały taras otulony zielenią pobliskiego parku, idealny na luźne pogawędki – wszystko to pozytywnie wpływa na jakość przeprowadzanych wizyt w ESTHEA w Poznaniu. Z pomysłodawcą tego miejsca, lekarzem medycyny, ginekologiem położnikiem, absolwentem studiów podyplomowych z zakresu medycyny estetycznej, dr Jackiem Poradą, dyskutujemy na temat współczesnych bolączek kobiet. Kwestii wstydliwych i tych na topie.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Artur Nowicki, materiały prasowe ESTHEA

Wybór medycyny to w Pana przypadku konsekwencja rodzinnych tradycji?

DR JACEK PORADA: Nie pochodzę z rodziny z tradycjami lekarskimi, ale moja mama była z zamiłowania położną, taką prawdziwą, empatyczną, przez wiele lat pracowała na oddziale położniczym w szpitalu w Żninie, gdzie ją często odwiedzałem. Miałem możliwość wchodzenia na oddział, większą niż ktokolwiek inny. Mama opowiadała mi o cudzie narodzin i tak zaszczepiła we mnie zainteresowanie medycyną. Dlatego jestem ginekologiem położnikiem i to jest moja pierwsza pasja. (śmiech) Dość wcześnie uznałem, że szpital jest miejscem, w którym dobrze się czuję i w którym chciałbym pracować. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że będę uczestniczyć przy porodach, ale miałem już takie zacięcie chirurgiczne. Przez wiele lat studiów pragnąłem zostać następcą profesora Religi. (śmiech) Potem potoczyło się to trochę inaczej… nie zostałem kardiochirurgiem, wybrałem specjalizację z ginekologii i położnictwa. Studia rozpocząłem w Poznaniu na Akademii Medycznej (obecny Uniwersytet Medyczny). Wybór był dość oczywisty – z racji, że bardzo lubiłem to miejsce i przede wszystkim sama uczelnia była prestiżowa, z wielkimi tradycjami, ze wspaniałą kadrą pedagogów, wybitnych profesorów.

Mój ojciec urodził się w Poznaniu i – co niezwykle ważne w kontekście lokalizacji ESTHEA – mieszkał niedaleko parku Wilsona, przy ulicy Wyspiańskiego. Moje wczesne dzieciństwo tu też upływało, w przepięknej kamienicy (obecnie odrestaurowanej, z wynajmem mieszkań), gdzie dla mnie te wysokie przestrzenie przypominały zamek. (śmiech). Od najmłodszych lat wrosłem w miejską tkankę Poznania, choć potem dużą część życia spędziłem w kujawsko-pomorskim. Studia na poznańskiej uczelni były dla mnie spełnieniem marzeń, jednak to miasto było wówczas bardzo hermetyczne, zamknięte dla ludzi spoza rodzin lekarskich. Dlatego przyszła decyzja „coming home”, powróciłem do Żnina, gdzie następowały zmiany w tamtejszym szpitalu, więc na samym początku pracowałem tam na wolontariacie. Takie były czasy…

Na oddziale, w którym pracowała moja mama, i w którym się urodziłem, przeszedłem całą drogę specjalizacji oraz awansu zawodowego – od młodszego asystenta, do z-cy koordynatora oddziału. Ale praca na oddziale to już inna historia, choć przyznam, niezwykłe doświadczenie życiowe i zawodowe.

Przeszedł Pan przez różne etapy pracy zawodowej. Teraz jest Pan w innym miejscu swojego życia. Jaki zamysł przyświecał Panu, zakładając butikowy gabinet Esthea w Poznaniu, tuż przy parku Wilsona, łączący w sobie trzy specjalizacje?

Faktycznie, przy ul. Śniadeckich 10a/6 proponujemy zabiegi z trzech specjalizacji: medycyna estetyczna, ginekologia estetyczna i kosmetologia. Z racji, że towarzyszę kobietom w różnych momentach ich życia, często od narodzin ich dzieci, przez ciążę, poród, okres poporodowy, menopauzę itp. widzę jak zmieniają się tkanki, kurczy się kolagen, który pięknie nas uzbraja w młodość. Ponadto dostrzegam jak zmieniają się narządy, kurczą się mięśnie, czyli funkcje podporowe i czynnościowe poszczególnych organów. Pomyślałem więc, że medycyna estetyczna, która ewoluowała, jest tu fantastycznym rozwiązaniem, konsolidującym temat ginekologii, medycyny estetycznej klasycznej i ginekologicznej oraz szeroko rozumianej kosmetologii. Rozwiązanie tzw. wieloetapowe.

Esthea Gabinet Uroginekologiczny Jacek Porada

Gdzie nabył Pan wiedzę nt. medycyny estetycznej?

Jestem absolwentem 3-letniej Podyplomowej Szkoły Medycyny Estetycznej, która siedzibę ma w Warszawie. Jej założycielem i pomysłodawcą jest dr Andrzej Ignaciuk, jeden z pionierów medycyny estetycznej w Polsce. Obecnie jest na rynku wiele ofert i wiele tego typu szkół, ale wtedy – gdy ja zaczynałem moją przygodę z medycyną estetyczną – ta była najbardziej znana, prestiżowa; przyciągała wielu ciekawych ludzi. Co roku podczas kongresów z medycyny estetycznej spotykam moich kolegów i koleżanki, absolwentów tejże uczelni, wymieniamy się doświadczeniami, rozmawiamy o nowościach w branży i konstruktywnie się sprzeczamy. (śmiech) Za każdym razem jest wiele nowych tematów, o których dyskutujemy, w tym także powikłań, które nam towarzyszą i które musimy umieć leczyć.

Dzięki długoletniemu doświadczeniu i praktyce lekarskiej idealnie łączy Pan zabiegi z zakresu ginekologii i medycyny estetycznej. Na jakim zagadnieniu obecnie skupia Pan swoją uwagę?

Moje zainteresowania skierowałem na ginekologię estetyczną, w szczególności uroginekologię, co wyróżnia naszą ESTHEA na tle podobnych na rynku placówek. Mam swoją grupę wiernych pacjentek, a tu w Poznaniu szczególnie pragniemy zaproponować zabiegi z zakresu uroginekologii, w klimatycznych wnętrzach, w butikowej wręcz atmosferze gabinetu. Zabiegi małoinwazyjne, znieczulenie miejscowe i nasiękowe, pozwalające następnego dnia na pełen powrót do normalnego życia.
Największy problem z zakresu uroginekologii to nietrzymanie moczu. Mówimy tu o atrofii urogenitalnej, czyli o zaniku komórek nabłonka okolicy urogenitalnej. W pochwie, na narządach płciowych wewnętrznych i zewnętrznych, jest mnóstwo receptorów, estrogenów, androgenów, testosteronu.

Estrogen odgrywa tu ważną rolę, bo jest stymulatorem odtworzenia (przywrócenia) nabłonka pochwy i wspomaga regenerację i jego czynność w zakresie nawilżenia oraz tworzenia odpowiedniego dla pochwy (kwaśnego) pH. Zakwaszenie pochwy czy jej nawilżenie jest niezbędne do satysfakcjonującego współżycia, bez bólu, pieczenia, świądu, tarcia, spowodowanego suchością.

Niezwykle istotne są wszystkie struktury podtrzymujące „ten trakt urologiczny”, czyli pęcherz moczowy i wychodząca z niego cewka moczowa, także struktury, przez które owa cewka przechodzi (przepona moczowo-płciowa ), aż osiągnie swój koniec w przedsionku pochwy. Zdarza się – niestety – coraz częściej, że w miarę upływu lat lub po ciężkich porodach, a także różnych chorobach te struktury tracą swoje podstawowe funkcje podtrzymujące/podporowe i zatem czynnościowe. Aby to zwizualizować: jest pęcherz moczowy i z niego wychodzi cewka moczowa. Kobiety mają przeponę moczowo-płciową, czyli pewnego rodzaju płytę mięśniowo-powięziową o grubości ok 4 cm, przez którą przechodzi cewka moczowa, pochwa i odbyt. Kiedy ta przepona jest umięśniona, młoda, wszystko jest ok, przy kaszlu czy kichnięciu automatycznie zaciska się one (prawidlowy skurcz mięśnia) i kobieta nie ma dyskomfortu związanego z niekontrolowanym wyciekiem moczu. Wszystkie sytuacje, które doprowadzają do osłabienia tej przepony moczowo-płciowej to są również historie neurologiczne, po urazach kręgosłupa, w okolicach kości krzyżowej, po operacjach chirurgicznych, ale również po ciężkich porodach fizjologicznych (będą nasilały te dolegliwości).

Czasami można ćwiczeniami wzmocnić tę płytę mięśniowo-powięziową, np. mięśniami Kegla – popularna nazwa mięśni dna miednicy (MDM). Ich praca polega na aktywacji i relaksacji, czyli zaciskaniu/napinaniu i otwieraniu/rozluźnianiu. Są pacjentki, dla których takie ćwiczenia są mało skuteczne i wówczas muszą posiłkować się wiedzą lekarską, muszą przyjść do gabinetu, w którym za pomocą nowoczesnych urządzeń dokonuje się poprawy. Czasami jednak w tych bardziej zaawansowanych postaciach, często z zaburzeniami statyki narządu rodnego (przepukliny, wypadanie, obniżenie) niezbędne będzie leczenie stricte operacyjne.

Czy problemy uroginekologiczne u kobiet wiążą się również z hormonami?

Oczywiście, okres poporodowy, ale także menopauza, gdy pacjentka nie suplementuje się preparatami estrogenowymi, a także hypoestrogenizm wynikający np. z leczenia onkologicznego – wszystkie te momenty zwiększają prawdopodobieństwo pojawienia się problemów związanych z nietrzymaniem moczu. Bywają też pacjentki, które w wieku już 40 lat, mają tzw. przedwczesną menopauzę, są bardziej pokrzywdzone. Wiele kobiet boryka się z kłopotem uroginekologicznym, z dość wstydliwym nietrzymaniem moczu. Namawiam, aby w takich sytuacjach zasięgnąć porady u specjalisty, porozmawiać i zgodzić się na zaproponowaną formę leczenia, rehabilitacji mięśni. Czasami potrzebne jest włączenie farmakoterapii, a w innych przypadkach również zabieg chirurgiczny.

Po porodzie, gdy kobieta jeszcze nie miesiączkuje, znajduje się w połogu, też jest to częsta cecha – nietrzymanie moczu, wynikająca z hypoestrogenizmu. Kobieta ma wówczas niski poziom hormonów, bo blokuje je laktacja. Porody są różne, i te bardzo łatwe, szybkie, i te bardzo trudne, przedłużone, powikłane i kończone zabiegowo. Te przebiegające długo, często bardzo boleśnie, porody dużych płodów – jak się okazuje są bardzo znaczącym czynnikiem predykcyjnym co do oczekiwanych w przyszłości zaburzeń w kontroli nad moczem i problemów np. ze współżyciem płciowym (zespół luźnej pochwy).

Esthea Gabinet Uroginekologiczny Jacek Porada

Jakie zabiegi związane z problemami natury uroginekologicznej Pan proponuje?

W warunkach ambulatoryjnych możemy poradzić sobie z wieloma dolegliwościami, używając także leków w tym działających miejscowo oraz dopochwowych urządzeń wysokoenergetycznych (lasery frakcyjne, HIFU, radiofrekwencja igłowa i bezigłowa, mezoterapia, kolagenoterapia, zabiegi autologiczne (osocze, fibryna) i wiele innych.

Najbardziej popularne są tzw. slingi podcewkowe (załonowe lub przezzasłonowe); to minimalnie inwazyjne zabiegi chirurgiczne stosowane powszechnie w leczeniu wysiłkowego nietrzymania moczu u kobiet. To taki rodzaj tasiemki zakładanej pod cewką moczową, stwarzający na wzór hamaku podparcie, ale bez ucisku. Szybkie zabiegi, wysoka skuteczność, ale jednak wykonywane w warunkach szpitalnych.

Aby efekt był taki jak po zabiegu z ową, wspomnianą przeze mnie, taśmą podcewkową należy spotkać się w gabinecie ESTHEA, np. na zabieg radiofrekwencji bezigłowej czy mikroigłowej dopochwowej, ale także narządów zewnętrznych, tj. okolic łechtaczki, warg sromowych większych czy mniejszych lub wejścia do pochwy. To są również miejsca, które poddajemy zabiegom.
Pragnę podkreślić, że współpracuję z urologami i urofizjoterapeutami, czasami konsultujemy się wzajemnie. Bardzo ważne jest badanie urodynamiczne, które precyzyjnie określa rodzaj nietrzymania moczu.

W ESTHEA starać się będziemy proponować procedury, które w wielu przypadkach pozwolą na uniknięcie konieczności hospitalizacji, choć droga ta jest zwykle nieco dłuższa. Czasami są pacjentki, które – niestety – muszą być zoperowane. I wówczas stawiam sprawę jasno – nie warto marnować czasu w gabinecie, należy wygospodarować sobie czas na szpitalny zabieg.

Co to znaczy nadaktywny pęcherz?

Termin ten również związany jest z nietrzymaniem moczu. Pęcherz moczowy to swego rodzaju piłka, która ma w środku mięsień, który wypiera mocz. Ten mięsień jest nieraz zbyt „nerwowy”, zbyt aktywny. Wtedy właśnie występuje naglące parcie na pęcherz. To wielki dyskomfort podczas spotkań biznesowych, towarzyskich, kiedy notorycznie trzeba iść do łazienki. Dużo jest w ogóle przypadków tzw. mieszanych postaci nietrzymania moczu. Mamy tu w ESTHEA urządzenia medyczne pracujące w oparciu o posiadane certyfikaty medyczne w tym FDA, a co ważniejsze, w oparciu o badania kliniczne – dokumentujące ich skuteczność.

Botoks w medycynie estetycznej to…

Tzw. złoty Graal, można dużo o nim opowiadać. Jest od ponad 20 lat na rynku medycznym i trudno nim zrobić krzywdę… Mało kto wie, że botoks jest niezwykle skuteczny właśnie w leczeniu nadaktywnego pęcherza. Również po trudnych zabiegach chirurgicznych w obrębie kręgosłupa czy po wypadkach, kiedy pacjenci mają pęcherz spastyczny – botoks pomaga taki pęcherz rozluźnić. Migreny też leczone są przez neurologów za pomocą botoksu, rozcieńczając go nieco inaczej. Dzięki toksynie botulinowej ból i przebieg stanów migrenowych jest o dużo łagodniejszy. Dodatkowo botoks stosuje się w bruksizmie, przy szczękościsku, zgrzytaniu zębami itp., przy leczeniu potliwości rąk, pach i stóp. I jeszcze w wielu innych sytuacjach. Zabieg krótki „lunchowy”, niemal niebolesny, zwykle bardzo skuteczny.

ESTHEA to butikowy koncept. Co oferujecie oprócz leczenia z zakresu uroginekologii?

Z założenia nie ma tu być przepychu ilościowego, krzątaniny wielu ludzi. W ESTHEA zapewniamy czas relaksacyjny z dobrze przeprowadzonymi zabiegami. Portfolio nasze skierowane jest głównie do kobiet, ale nie oznacza to, iż nie przyjmujemy mężczyzn. Koncept jest taki, że w jednym czasie w gabinecie pracuje jeden lekarz, choć w ESTHEA zatrudnionych jest pięciu specjalistów. Oprócz mnie jest druga osoba jako specjalista ginekologii położnictwa oraz jednocześnie jest lekarzem medycyny estetycznej. Ponadto pracują trzy lekarki z długoletnim doświadczeniem w zakresie medycyny estetycznej, które równocześnie są stomatolożkami. Mój zespół ma wielkie doświadczenie w praktyce, to bardzo precyzyjne osoby, wyszkolone manualnie, z estetycznym podejściem do pracy z twarzą. W tej chwili estetyka stomatologiczna jest na topie, zęby, żuchwa, zgryz, cały dział ortodoncji – my jako lekarze medycyny estetycznej wiemy, jak to jest niezwykle ważne, aby twarz wyglądała naturalnie i proporcjonalnie. W ESTHEA każdy z nas ma swój dedykowany dzień w gabinecie, rozplanowany harmonogram całego tygodnia.

Bardzo podoba mi się filozofia ESTHEA: umiar i harmonia, podkreślenie i wyeksponowanie prawdziwego piękna. To daje efekt poprawy samooceny klientek, wzmocnienie ich pewności siebie?

Kluczem w naszym zawodzie jest wyczucie, bo naturalność i estetyka są coraz częściej oczekiwane i nawet wymagane przez współczesne kobiety. Choć muszę tutaj podkreślić, że nie każda pacjentka, która ma jakąś część twarzy wyglądającą nienaturalnie po przebytym zabiegu, jest antytezą całej medycyny estetycznej. Wśród 20 pięknych kobiet poddanych procedurom z medycyny estetycznej skupiamy wzrok na jednej, bo ona budzi zdumienie.

Mam takie pacjentki, które wyglądają obecnie młodziej, świeżej, po prostu lepiej niż 10 lat wcześniej, poddając się wspólnie ustalonym protokołom zabiegowym. To jest cudowne! To jest piękno medycyny estetycznej.
Z doświadczenia wiem, że niewiele potrzeba kobietom, aby znów poczuły się atrakcyjne seksualnie, chciały podobać się swoim partnerom, aby miały większą pewność siebie. Wystarczy niekiedy jeden lub dwa zabiegi estetyczne poprawiające twarz lub strefę intymną i już duży kobiecy problem jest rozwiązany.

Esthea Gabinet Uroginekologiczny Jacek Porada

Oferujecie w ESTHEA też hoodoplastykę, hymenoplastykę, labioplastykę…

Mamy szeroki wachlarz usług i łączymy te zabiegi z autologią. Zabiegi autologiczne polegają na wykorzystaniu komórek – płytek krwi, czyli substancji pozyskanej z krwi pacjentki, zawierających ogromną ilość tzw. czynników wzrostu różnych struktur tkankowych i komórek. Taki preparat zawiera więc osocze bogatopłytkowe, które pobudza naturalne procesy regeneracji skóry. Podajemy wtedy osocze, hybrydy lub inny koktajl do mezoterapii – zabiegi te należą do bardzo skutecznych w wygładzaniu zmarszczek i redukcji wiotkości skóry, pomagają w napięciach mięśni.
Słynny zabieg MonaLisa Touch to zabieg, który my nazywamy frakcyjnym laserem ablacyjnym. To innowacyjna, małoinwazyjna i całkowicie bezpieczna metoda opracowana z myślą o kobietach, które doświadczają przykrych dolegliwości intymnych. Zastosowanie lasera, sondy działającej jak przy USG dopochwowym, prowadzi do usunięcia nieprzyjemnych objawów i wyraźnie poprawia komfort stref intymnych. Podczas zabiegu wypala się małe otworki w śluzówce pochwy, aby pobudzić kolagen, zabieg jest prawie bezbolesny, bo poprzedzony znieczuleniem miejscowym.

A co z zabiegami O-Shot czy G-Shot?

Z G-Shotem jest ten sam temat, co z G-punktem. (śmiech) Jedni uważają, że ten istotny punkt w ciele kobiety istnieje, inni – że nie. Tak jak wiemy, że serce jest po lewej stronie, a nerki po bokach, tak punktu G nie jesteśmy pewni. Myślimy, że jest tam struktura nerwowo-naczyniowa, która potrafi zapewniać kobiecie bardziej zintensyfikowane wrażenia i doznania. Natomiast O-Shot to zabieg, podczas którego podajemy fibrynę i osocze w miejsca intymne najbardziej dyktowane „wibracjom seksualnym”, tj. łechtaczka – przypomnę – narząd ejakulacyjny, przedsionek pochwy, początek pochwy – czyli najbardziej erogenne i wyposażone w receptory miejsca dające kobietom satysfakcję.

Z jakimi najczęściej dolegliwościami czy problemami odwiedzają Pana pacjentki?

Mam grupę pacjentek, które potrzebują zabiegu terapeutycznego. Terapia to również poprawa jakości życia seksualnego, tu w grę wchodzi np. laseroterapia dopochwowa. Są też kobiety, które po porodach mają zespół tzw. luźnej pochwy – wydawałoby się, że nic się z tym nie da zrobić. Oczywiście, że się da. Wystarczy zrobić klasyczną laseroterapię, zabieg bez hospitalizacji.
Sporą grupę stanowią kobiety, dla których niezwykle istotna jest estetyka miejsc intymnych. Często wykonuję labioplastykę warg sromowych, z powodu ich zbyt dużych lub zbyt małych rozmiarów, spowodowanych atrofią, zanikiem tkanki tłuszczowej, chorobami niedoczynności tarczycy lub stanem wyniszczenia organizmu w przebiegu przewlekłej choroby, zazwyczaj nowotworowej.
Jeśli osoba jest świadoma swego organizmu, jest aktywna seksualnie, chce być atrakcyjna dla siebie i dla partnera – to zapisuje się na konkretny zabieg. REJUVENACJI – strefy intymnej – poddają się kobiety w zależności od preferencji, wyboru, problemu i sugestii terapeuty; jednemu lub wielu zabiegom z opisanej wcześniej palety w ofercie. Tu w ESTHEA podajemy kwas hialuronowy w niższe partie ciała, nie tylko na twarz. Stosujemy mezoterapię, laseroterapię.
Przychodzą do mnie pacjentki, już w starszym wieku, z tzw. liszajem twardzinowym – to degeneracyjna, przewlekła, zwyrodnieniowa paskudna choroba, której etiologii, niestety, nie znamy. Trochę choroba autoimmunologiczna jak Hashimoto. Jest stosunkowo trudna w leczeniu, bo nie znamy przyczyny. Stosujemy więc tu również lasery, które potrafią dolegliwości minimalizować lub je kompletnie likwidować.

Ginekologia estetyczna to obszar medycyny, który w obecnych czasach bardzo dynamicznie się rozwija. Osocze bogatopłytkowe, kwas hialuronowy, laseroterapia, zabiegi bezigłowe czy mikroigłowe – te pojęcia znane są nam z gabinetów kosmetycznych, jednak zagościły również w ginekologii estetycznej. Mamy tu swoiste przenikanie się dziedzin medycyny…
Wszystkie zabiegi, które robimy na ciele, na twarzy, wszystkie zaawansowane technologie, preparaty są tak samo skuteczne w ginekologii estetycznej, jak i w medycynie estetycznej czy kosmetologii. To swoiste novum naszych czasów. Najczęściej takie zabiegi z zakresu ginekologii estetycznej mają na celu odświeżenie, odmłodzenie, pobudzenie kolagenu i podanie czynników wzrostu. Szeroko zatem rozumiana rewitalizacja!

Esthea Gabinet Uroginekologiczny Jacek Porada

Czy przyjście do gabinetu ginekologii estetycznej i opowiedzenie o swoim dyskomforcie wciąż u nas jest w sferze wstydu i sekretu, jest pewnego rodzaju tematem tabu, czy to nastawienie się zmieniło na przestrzeni kilku lat?

Świat się nieustannie zmienia, a co za tym idzie świadomość pacjentek. Jest ewolucja – bardziej niż rewolucja w tym temacie. Często to nie są sprawy łatwe, a ja nie chcę nikogo urazić czy obrazić… Trzeba nieraz pacjentki prowokować do rozmowy, bo niektóre po prostu wstydzą się poruszyć drażliwe dla nich kwestie.

O czym warto pamiętać, bo jest na przysłowiowe wyciągnięcie ręki?

Istotnym tematem, często pomijanym wśród pacjentek gabinetów medycyny estetycznej, jest styl życia. Aktywność fizyczna, ćwiczenia, wysypianie się, czyli odpowiednia długość snu, właściwa dieta, picie odpowiedniej (2 litry dziennie) ilości wody, palenie najwyżej minimalnej ilości papierosów, umiarkowany alkohol, to czynniki niewątpliwie wpływają na dobre samopoczucie, ale też na stan i wygląd naszego organizmu. O tym nie można zapominać! Naprawdę picie 2 l wody dziennie nawilży lepiej naszą skórę niż najdroższy krem na świecie.

Podróżuje Pan, uczestniczy w różnych spotkaniach branży medycznej, co szykuje przyszłość w dziedzinie ginekologii i medycyny estetycznej. Jakie innowacje?

Bardzo Pani dziękuję za to pytanie, ale powiem szczerze, że nie znam na nie odpowiedzi. (śmiech) Jestem fanem powiedzonka „lepsze jest wrogiem dobrego”! Jeśli kobiety mają np. piękne usta, to ich poprawianie może przynieść efekt przeciwny do zamierzonego. Warto więc dbać o siebie, myśleć o procesie starzenia czy odmładzania, poprawiania pewnych defektów – ale nic na siłę, nie w stopniu wyimaginowanym, do granic nierealności. Trzeba być ostrożnym, nie poprawiać każdej części ciała. Polecam wszystkim dystans, a przede wszystkim pokorę wobec siebie i wykonywanych procedur i ich rezultatów. Medycyna jest rozwojowa, świat idzie do przodu, pojawiają się wciąż niezliczone nowości, kuszą nowe technologie i nowe preparaty. Sztuczna inteligencja będzie pomagała zapewne w diagnozach, może nawet w opracowaniu planów i protokołów diagnostyczno-terapeutycznych. Choć podchodzę do AI z dużym respektem, jestem absolutnie przekonany o nieuniknionym zaanektowaniu przez nią części naszej świadomości, przez to wpływanie na naszą codzienność, nasze decyzje. Mam jednak nadzieję, że długo jeszcze, a może nawet nigdy nie zastąpi w pełni mózgu i serca prawdziwego terapeuty… Bo w terapii ogromnie ważne są międzyludzkie, empatyczne relacje lekarz-pacjent, wzajemne zaufanie i zrozumienie.

Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Otyłość jako problem zdrowotny okiem specjalisty kardiologa

Artykuł przeczytasz w: 5 min.


Otyłość jest chorobą, która podobnie jak nadciśnienie tętnicze, hipercholesterolemia, cukrzyca oraz palenie tytoniu, jest czynnikiem ryzyka rozwoju chorób układu krążenia: zawału serca, udaru mózgu, arytmii oraz zgonu. Jednakże jest ona odwracalnym czynnikiem ryzyka tych chorób. Dzięki skutecznemu leczeniu otyłości możemy zneutralizować ryzyko z nią związane.

Tekst: dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz | Zdjęcia: Katarzyna Loga, Adobe Stock

Z innych istotnych czynników ryzyka, normalizacja ciśnienia w 100% odwraca ryzyko sercowo-naczyniowe związane z nadciśnieniem tętniczym. Oznacza to, że u skutecznie leczonej osoby, ryzyko wystąpienia udaru mózgu czy zawału serca jest w przybliżeniu takie jak u osoby bez nadciśnienia. Podobnie jak w przypadku hipercholesterolemii, osoba ze skutecznie leczoną hipercholesterolemią ma takie samo ryzyko zawału serca, udaru mózgu oraz zgonu jak osoba bez tej choroby. Leczenie otyłości, niezależnie od metody, zarówno przy pomocy modyfikacji stylu życia, wybranych leków, jak i operacji bariatrycznych, zapobiega występowaniu chorób układu krążenia i poprawia rokowanie oraz jakość życia pacjenta.

Polska na czele stawki

Co bardzo niepokojące – częstość występowania otyłości wzrasta w polskiej populacji. Jest ona wyższa niż w innych krajach Unii Europejskiej. Największym zagrożeniem jest szybkie narastanie występowania otyłości wśród dzieci i młodzieży. Częstość występowania otyłości u dzieci i młodzieży w Polsce jest najwyższa spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej. W związku z tym możemy spodziewać się, że po 10-20 latach dalszego, tak dynamicznego wzrostu częstości występowania otyłości u osób dorosłych, ilość problemów zdrowotnych nią spowodowanych: nadciśnienia tętniczego, cukrzycy, niewydolności serca, migotania przedsionków, zawału serca czy udaru mózgu, ulegnie intensyfikacji. Co więcej wiemy, że otyłość jest przyczyną występowania ponad 200 innych schorzeń, w tym: wielu nowotworów, chorób układu pokarmowego, chorób płuc, układu nerwowego, układu kostno-stawowego. Jest to choroba dewastująca zdrowie oraz skracająca istotnie długość życia pacjentów.

20201211 AdobeStock 401386084

Niebezpieczeństwa związane z otyłością

U osób otyłych obserwuje się nagromadzenie tłuszczu zarówno w tkance podskórnej, jak i w narządach wewnętrznych, a sama tkanka tłuszczowa uwalnia substancje negatywnie wpływające na funkcjonowanie układu sercowo-naczyniowego. Są to m.in. niektóre hormony, czynniki wazoaktywne oraz cytokiny, które mają negatywny wpływ na budowę i funkcjonowanie układu sercowo-naczyniowego. Otyłość zwiększa ryzyko wystąpienia nagłej śmierci sercowej. Stwierdzono, że do rozwoju chorób układu krążenia u osób otyłych przyczynia się zarówno insulinooporność, oddziaływanie adipokin, jak i zwiększona krzepliwości krwi. Otyłość jest także przyczyną utrzymującego się stanu zapalnego stanowiącego ryzyko rozwoju chorób układu sercowo-naczyniowego.

Profilaktyka i dieta

W profilaktyce otyłości oraz jej następstw bardzo ważne są: odpowiednia dieta, aktywność fizyczna, regularne wykonywanie badań oraz konsultacji specjalistycznych w celu ewentualnego wykrycia otyłości, jak i schorzeń z nią związanych. Badania potwierdzają zmniejszenie częstości występowania zgonów z powodu chorób układu krążenia u osób stosujących regularną aktywność fizyczną oraz dietę śródziemnomorską bogatą m.in. w produkty zbożowe, warzywa i owoce oraz zawierającą duże ilości oliwy z oliwek oraz ryb.

20190116 AdobeStock 244477459

Po pierwsze – edukacja

Co bardzo istotne, mamy jednak szansę zapobiec ogromnemu wzrostowi liczby chorób powodowanych przez otyłość i jej powikłania, poprzez odpowiednią politykę zdrowotną, edukacyjną, promującą zdrowe wybory w całym społeczeństwie, w tym przede wszystkim wśród dzieci i młodzieży. Jeśli będziemy skutecznie zapobiegać występowaniu otyłości w wieku przedszkolnym i szkolnym, znacząco zmniejszymy ryzyko występowania otyłości w wieku dorosłym. Dlatego niezmiernie ważne jest wdrażanie odpowiedniej profilaktyki już na etapie wczesnego dzieciństwa czy nawet w okresie prenatalnym. Styl życia kobiety ciężarnej wpływa na masę urodzeniową jej dziecka, a przez to na występowanie otyłości, cukrzycy, nadciśnienia tętniczego u takiej osoby w jej dorosłym życiu. Edukacja w tym zakresie powinna odbywać się nie tylko w okresie przedszkolnym, szkole, ale także w popularnych mass mediach. Organizacja przestrzeni miejskiej powinna uwzględniać rozwiązania architektoniczne i urbanistyczne zachęcające do aktywności fizycznej, na przykład poprzez budowanie osiedlowych „siłowni” czy organizowanie sąsiedzkich grup treningowych. Niezbędna jest również odpowiednia polityka podatkowa, związana z obniżaniem cen produktów zdrowych, a zniechęcająca do kupowania produktów niezdrowych. Jeśli te wszystkie aspekty weźmiemy pod uwagę, wciąż będziemy mieli szansę na zapobiegnięcie rozwojowi epidemii otyłości w przyszłości.

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

Specjalista chorób wewnętrznych oraz kardiolog. W 2013 roku otrzymała tytuł doktora nauk medycznych w dziedzinie kardiologii. Absolwentka Studium Podyplomowego „Dietetyka i Planowanie Żywienia” na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, posiada certyfikację Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, uprawniającą do kompleksowego leczenia pacjentów borykających się z problemem nadwagi i otyłości.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Marta Bogusz– klinika Młodość | Bezpieczeństwo w świecie medycyny estetycznej 

Artykuł przeczytasz w: 15 min.
Dr n. med Marta Bogusz, klinika Młodość, medycyna estetyczna, Poznań


W świecie, gdzie zabiegi estetyczne są na porządku dziennym, a poprawki urody stały się normą, nie możemy zapominać o ryzyku związanym z tymi procedurami. Co zrobić, gdy coś pójdzie nie tak? Jakie powikłania są najczęstsze i jak im zapobiegać? Na te i inne pytania odpowiada dr n.med. Marta Bogusz, właścicielka gabinetu Młodość, specjalizującego się w leczeniu powikłań po zabiegach estetycznych, wykładowczyni akademicka i edukatorka, autorka książki „Powikłania po zabiegach estetycznych. Protokoły naprawcze”.

Rozmawia: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: Łukasz Filipowski Photography

Jesteś doktorem nauk medycznych, wykładowcą akademickim Wyższej Szkoły Edukacji i Terapii w Poznaniu, specjalizujesz się w edukacji w zakresie diagnostyki i leczenia powikłań po zabiegach estetycznych. Twój życiorys zawodowy jest naprawdę imponujący. Skąd zainteresowanie tą tematyką?

MARTA BOGUSZ: Działalnością medyczną zajmuję się całe swoje życie. Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Medycznym związałam się z placówkami medycznymi. I bardzo długo, bo niemalże 12 lat pracowałam dla Wielkopolskiego Centrum Onkologii, tam pnąc się po szczeblach kariery, od pracownika samodzielnego po zastępcę dyrektora. Potem przyszedł w moim życiu czas na pracę w prywatnych placówkach, gdzie byłam prezesem kilku spółek medycznych w tym, związanych z radioterapią, bowiem moje korzenie zawodowe sięgają głównie onkologii i radioterapii. W międzyczasie wspólnie z siostrą prowadziłam fundację prosenioralną, a także placówkę dziennej opieki medycznej dla seniorów. Zatem onkologia, pomoc seniorom, a obecnie powikłania po zabiegach estetycznych są w zakresie moich zainteresowań. Zawsze zajmuję się czymś, co daje upust mojemu poziomowi empatii. Ponadto mam zacięcie naukowe, więc poznanie tła biologicznego, immunologicznego, klinicznego zabiegów medycyny estetycznej stało się w pewnym momencie moją pasją. Każdy zabieg wykonywany w celach estetycznych ma bowiem wpływ na naszą skórę, na nasze komórki, a także na naszą fizjologię. I niesie za sobą określone ryzyko.   

Historia kliniki Młodość rozpoczęła się od blogowania na temat tego, o czym w medycynie estetycznej się nie mówi, czyli o niepożądanych skutkach zabiegów.

Medycyna estetyczna jest dzisiaj bardzo popularna, social media wręcz kipią od pochwał na temat coraz to nowych zabiegów, ale milczą na temat ewentualnych zdarzeń niepożądanych, efektów ubocznych i powikłań. Mój blog jest swojego rodzaju odpowiedzią na dynamicznie rosnący rynek medycyny estetycznej. Każdy zabieg to przecież ingerencja w nasz organizm. Zaczęłam zadawać sobie pytania, czy oferowane zabiegi powinny być w taki czy inny sposób wykonywane, biorąc pod uwagę fizjologię skóry, anatomię, genetykę czy immunologię. To mój wkład w edukację pacjentów oraz klientów gabinetów estetycznych. Uważam, że każdy pacjent przed poddaniem się zabiegowi powinien być w pełni świadomy tego, co może się wydarzyć. Kolejnym, naturalnym krokiem w tej edukacji było powstanie podmiotu leczniczego Młodość, specjalizującego się w leczeniu powikłań po zabiegach estetycznych.  

Dr n. med Marta Bogusz, klinika Młodość, medycyna estetyczna, Poznań

Czy oprócz leczenia powikłań również wykonujecie zabiegi medycyny estetycznej? 

Mamy w naszej ofercie całą gamę zabiegów, wykonywanych przez personel lekarski. Ale to, co nas wyróżnia to, że nie boimy się podjąć działań naprawczych po zabiegach wykonanych w innych gabinetach, ale także pewnych zabiegów po prostu nie wykonujemy – np. z użyciem nici. W porównaniu do ich wysokiej ceny, uzyskujemy niski efekt pozabiegowy. Czyli krótko mówiąc, nie są zbyt skuteczne, a rodzą wyższe ryzyko powikłań. Nie wykonujemy także zabiegów w ramach terapii termicznych, nad którymi nie do końca mamy w pełni kontrolę. Takim zabiegiem jest np. zabieg HIFU i choć na rynku są dostępne dwa urządzenia medyczne z pełną kontrolą parametrów, to jednak w oparciu o analizy publikacji naukowych, współczynnik ceny do rezultatu pozabiegowego nie jest naszym zdaniem zadowalający. Natomiast wykonujemy u nas w gabinecie radiofrekwencję mikroigłową, laseroterapię resurfacingową, redukującą rumień, przebarwienia, a także, podajemy toksynę botulinową, jak również wykonujemy zabiegi stymulujące, mezoterapię igłową, mikroigłową i wolumetrię. 

Zatrzymajmy się na chwilę przy popularnej wolumetrii twarzy. Ostatnio pojawiło się sporo kontrowersji na temat tego zabiegu. 

Wolumetria twarzy to nic innego jak przywracanie objętości twarzy za pomocą wypełniaczy w miejscach ubytków tkankowych pojawiających się z wiekiem, spadkiem wagi itp. Musimy jednak pamiętać, że wypełniacze używane do takich zabiegów nie metabolizują się w naszym organizmie w takim tempie, jak zakłada to producent. Ostatnie dwa lata badań, a co za tym idzie publikacji naukowych dowiodły, że wypełniacz żelowy utrzymuje się w tkankach dużo dłużej niż pierwotnie zakładano, nawet do kilkunastu lat. Po drugie musimy mieć świadomość, że podany nieprawidłowo technicznie wypełniacz, szczególnie na poziomie powięzi mięśniowo-rozścięgnowej (SMAS) nazywanej też drugą skórą, łatwiej migruje i nawet z obszaru skroni może przewędrować w obszar szyi. W ostatnim czasie pojawiają w naszej klinice pacjentki ze zmianami wynikającymi właśnie z przesunięcia się wypełniacza. Stare wypełnienia często z biegiem czasu potrafią się też otorbić i formułować cystę, przez którą ciężko się przebić i stąd niezbędne jest obrazowanie USG, żeby precyzyjnie trafić w powstałą zmianę. Dlatego tak ważnym jest, aby nie podawać się zabiegom z wypełniaczami dla „odświeżenia” efektu co pół roku czy co rok, ponieważ wypełniacz kumuluje się w naszej twarzy, nie znika w magiczny sposób, a co gorsza – z upływem czasu zwiększa nam objętość twarzy blisko dwukrotnie.

Dr n. med Marta Bogusz, klinika Młodość, medycyna estetyczna, Poznań

W jednym z badań naukowych z wykorzystaniem rezonansu magnetycznego 3D wskazano, że pacjentka w ciągu sześciu lat miała podany w różne obszary twarzy wypełniacz o maksymalnej wartości 12 ml. Czyli można przyjąć, że co rok przychodziła na tzw. „zabieg odświeżania”. Badanie wykazało, że objętość wypełniacza w trakcie tych sześciu lat zwiększyła się dwukrotnie z 12 ml do 28 ml. To doprowadziło do efektu PHAREE – obrzęku nawracającego po podaniu wypełniacza żelowego, znanego potocznie jako „pillow face”. Trzeba pamiętać, że wypełniacze są hydrofilne, przyciągają wodę z naszej przestrzeni międzykomórkowej i zwiększają swoją objętość. Dlatego tak ważnym jest, aby mieć świadomość, że wypełniacz służy wolumetryzacji, czyli zwiększaniu objętości w miejscach atrofii, czyli ubytku tkanki! Nie możemy go więc traktować jako żelu liftingującego! On nam nigdy twarzy nie zliftinguje, tylko zwiększy objętość – co poprawia oczywiście wygląd, jeśli jest podany w miejscu ubytku, ale jeśli podamy go za dużo i za często, po paru miesiącach zrobi z naszej twarzy księżyc w pełni. Stąd tak ważne jest, aby do tego, co producent podaje w swoich ulotkach podchodzić krytycznie i ostrożnie, a przede wszystkim brać pod uwagę badania naukowe. W naszej placówce nie eksperymentujemy na pacjentach. Stosujemy produkty z wieloletnią historią i zweryfikowane z poziomu badań naukowych.

A botox? Bo to, obok kwasu hialuronowego i mezoterapii igłowej, najpopularniejszy zabieg medycyny estetycznej.

Publikacje naukowe wskazują na niezwykle rzadkie powikłania po podaniu toksyny botulinowej. Jednym z efektów ubocznych jest po prostu asymetria czy ptoza (opadanie powieki, brwi, policzka) wynikająca z niewłaściwego podania preparatu. Ale to zejdzie – wystarczy czas, ciepło i podanie soli fizjologicznej. Jednym z bardzo rzadkich powikłań jest reaktywacja wirusa półpaśca z powodu podania białka toksyny botulinowej. Jeśli jesteśmy nosicielami wirusa półpaśca, podania preparatu może na nowo uruchomić wirus opryszczki czy półpaśca w miejscu iniekcji. Innym powikłaniem rejestrowanym w doniesieniach naukowych jest np. wgłębienie mięśnia najpewniej związane z neurogenną atrofią ogniskową. A powikłaniem niezwykle rzadkim, ale jednak zarejestrowanym, jest okluzja powstała na skutek podania wraz z preparatem mikro cząsteczki korka, przez który pobierana jest toksyna botulinowa, czyli zassanie jej do igły i wprowadzenie do skóry pacjenta. To powikłanie nie jest efektem działania preparatu, a najczęściej wadliwej techniki wykonania zabiegu. 

To, o czym mówisz brzmi nieco przerażająco, bo mam wrażenie, że w wielu miejscach wykonujących zabiegi medycyny estetycznej niewiele mówi się o działaniach niepożądanych.

Rynek medycyny estetycznej jest duży i wiele wart. Funkcjonują na nim ogromne firmy i w ich interesie nie leży zniechęcanie klientów gabinetów medycyny estetycznej do wykonywania zabiegów. Dlatego ważne jest, aby być na bieżąco z publikacjami medycznymi i to niszowymi, które niekoniecznie idą głównym nurtem, czyli nie są pisane na zamówienie producentów preparatów medycznych. Ta idea przyświeca nam od początku naszego istnienia jako placówki leczniczej. Wykonujemy zabiegi medycyny estetycznej, ale patrzymy krytycznie zarówno na produkt, jak i istotę samego zabiegu.  

Dr n. med Marta Bogusz, klinika Młodość, medycyna estetyczna, Poznań

Jak duży jest Wasz zespół i w czym się specjalizuje?

W skład naszego zespołu wchodzą lekarze różnych specjalizacji, którzy są w stanie odpowiedzieć na większość wyzwań naszych pacjentów. I tak mamy w naszym zespole jednego mężczyznę lekarza Szymona Błaszaka, obesitologa, który w klinice Młodość realizuje konsultacje obesitologiczne, czyli konsultacje leczenia otyłości zarówno u osób dorosłych, jak i dzieci. Następnie mamy lekarz Joannę Błaszak, obecnie w trakcie specjalizacji z chirurgii naczyniowej, a w naszym gabinecie najczęściej zajmuje się usuwaniem wypełniaczy pod kontrolą USG, podawaniem toksyny botulinowej, zabiegami stymulacji i wolumetrii. W zespole mamy także lekarz Annę Kostrzewską, absolwentkę Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, a także studiów podyplomowych w zakresie medycyny estetycznej. Jest pani lekarz Maria Czwojda – dyplomowany lekarz medycyny estetycznej, w tej chwili w trakcie specjalizacji z psychiatrii. Zdarzają nam się pacjentki, uzależnione od zabiegów czy mające dysmorfofobię, a u podstaw ich decyzji o wykonaniu zabiegu estetycznego leżą przesłanki psychologiczne. Stąd naszym zdaniem, konieczna jest obecność lekarza psychiatry. Mamy także trzy panie stomatolog, które w medycynie estetycznej szczególnie w obrębie twarzy nie mają sobie równych. Bo kto jak nie stomatolog zna lepiej anatomię naszych twarzy? Są to lekarz dentysta Aleksandra Degis, lekarz dentysta Kay Kwiatkowska oraz lekarz dentysta Natalia Gadzińska. 

Z jakimi powikłaniami najczęściej przychodzą pacjentki i pacjenci? 

Najczęstszym powikłaniem, z jakim zgłaszają się do nas pacjenci, jest efekt PHAREE, czyli nawracający obrzęk powiek, a także całej twarzy po uprzednim podaniu wypełnienia żelowego. Jak już mówiłam, wypełnienia zwiększają swoją objętość blisko dwukrotnie. Kolejnym powikłaniem jest tzw. guzek o późnym początku, czyli zgrubienie powstałe na skutek uprzednio zastosowanego zabiegu z użyciem wypełniaczy lub innych substancji aktywnych np. PLLA, CaHA, polikaprolaktonu, najczęściej leczone farmakologicznie, doiniekcyjnie. Mamy także pacjentki z problemem tzw. cellulitisu, czyli zapalenia tkanki skórnej i podskórnej wskutek zakażenia bakteryjnego. Spory odsetek pacjentów pojawia się z obrzękiem powiek powstałym wskutek nieumiejętnego podania preparatu lub, co gorsza, preparatu niewiadomego pochodzenia bez certyfikacji. 

Dr n. med Marta Bogusz, klinika Młodość, medycyna estetyczna, Poznań

Jak długo trwa proces leczenia powikłań po nieudanych zabiegach estetycznych? 

To oczywiście zależy od tego, z czym pacjent do nas trafia. Najdłużej proces leczenia w naszej placówce trwał 12 miesięcy, natomiast większość powikłań jest możliwa do wyleczenia w krótszym czasie. Ale są i takie sytuacje, kiedy nie jesteśmy w stanie sobie poradzić ze zmianą, ponieważ wymaga ona interwencji chirurgicznej. Mieliśmy przypadek pacjentki, która po nieumiejętnym podaniu kwasu polimlekowego w innym gabinecie, miała zatkany przewód odprowadzający ślinianki i niestety wymagała już interwencji otolaryngologa.     

Wszystko da się naprawić?

Niestety nie. Trafiła do nas niedawno pacjentka, której wykonano zabieg preparatem, który nie był dedykowany dla obszaru powiek dolnych i boryka się ona aktualnie z dosyć sporymi obrzękami. Mogło w jej przypadku dojść do trwałego uszkodzenia naczyń chłonnych, bowiem zabiegi stymulujące mogą doprowadzić do zwapnienia lub zwłóknienia ściany naczyń chłonnych, a w efekcie do ich niedrożności. Stosujemy w jej przypadku leczenie farmakologiczne, ale być może tu również potrzebna będzie interwencja chirurgiczna.

Na co pacjentki gabinetów medycyny estetycznej powinny zwracać uwagę, aby do takich powikłań nie doszło?

Jako pacjenci mamy przede wszystkim prawo do informacji. Nie musimy opierać się tylko na słowach lekarza, ale mamy prawo przed zabiegiem poprosić o kartę charakterystyki produktu. Mamy prawo zapoznać się z jego działaniem, zakresem stosowania, sprawdzić, czy posiada certyfikację, a także czy nadaje się do iniekcji i w jakie obszary naszego ciała może zostać podany. Powinniśmy otrzymać także tzw. „paszport urody” czy kartę pozabiegową, która będzie zawierała informację na temat tego, co zostało wykonane, aby inny specjalista wykonujący nam kolejny zabieg miał o tym wiedzę. Historia naszych zabiegów estetycznych powinna iść za nami. I to, co bardzo ważne – powinniśmy wręcz domagać się, aby preparat używany podczas zabiegu był otwierany przy nas. Lekarz wykonujący zabieg musi poinformować nas o wszystkich możliwych działaniach niepożądanych i otrzymać naszą świadomą zgodę na wykonanie zabiegu. I warto pamiętać – w gabinecie nie ma głupich pytań! Każde pytania są ważne dla osoby je zadającej, a lekarz powinien na każde pytanie odpowiedzieć. Bo nie ma na świecie zabiegu, który byłby w stu procentach bezpieczny i każdy może wywołać reakcję alergiczną.    

Twoja praca zaowocowała powstaniem autorskiej książki „Powikłania po zabiegach estetycznych. Protokoły naprawcze”. Ilość opisywanych w niej przypadków jest ogromna, to prawdziwe kompendium wiedzy dla osób takie zabiegi przeprowadzających, ale także niezła przestroga dla tych, którzy wykonują takie zabiegi w niesprawdzonych miejscach. Co w niej znajdziemy? 

Praca nad książką trwała dwa lata. Analizowałam wszystkie publikacje naukowe, traktujące o skutecznym leczeniu danego powikłania, a także oparłam ją o doświadczenia pracy moich lekarzy w placówce Młodość. Książka przeznaczona jest dla wszystkich, którzy zajmują się medycyną estetyczną. Dedykuję ją zarówno lekarzom, którym przedstawiam protokoły naprawcze wynikające z przeglądu literatury przedmiotu, ale także kosmetologom, bo z niektórymi powikłaniami, takimi jak poparzenia czy odmrożenia, możemy sobie poradzić lekami bez recepty. Ale zachęcam też laików do sięgnięcia po tę książkę, bo dzięki temu można łatwiej zrozumieć co może się wydarzyć po takim zabiegu medycyny estetycznej. Moją misją jest rozpowszechniane tej wiedzy, bo jako pacjent chciałabym sama wiedzieć więcej.

Dr n. med Marta Bogusz, klinika Młodość, medycyna estetyczna, Poznań, ksiazka powikłania po zabiegach estetycznych

Jesteś także organizatorką konferencji dla wszystkich, którzy zajmują się ogólnie pojętą estetyką. W tym roku konferencja odbyła się w maju i dotyczyła trendów w estetyce. Komu ją dedykujesz i z jaką wiedzą wychodzą uczestnicy?

Jestem zwolenniczką integracji środowisk, więc konferencja dedykowana jest zarówno dla środowiska medycznego, jak i niemedycznego. Podejmowane na niej tematy dotyczą ich obu, bez kolizji merytorycznej. Podczas ostatniej skupiliśmy się na dwóch najbardziej popularnych hasłach – „LONGEVITY”, czyli długowieczność oraz „INFLAMMAGING”, czyli starzenie się wskutek stanu zapalnego. Sporo rozmawiamy o trendach, bo te jak w każdej branży zmieniają się i to my, jako przedstawiciele branży, je eksponujemy i przekonujemy naszych pacjentów do takich a nie innych zabiegów.

Dr n. med Marta Bogusz, klinika Młodość, medycyna estetyczna, Poznań

O jakich trendach zatem możemy dzisiaj mówić w medycynie estetycznej?  

Zdecydowanie stawiamy teraz na zadbaną naturalność bez modyfikacji. Przywracamy też naturalność, normalizujemy i w odpowiedni sposób ją pielęgnujemy. Od starzenia nie uciekniemy i nie robimy na siłę z pacjentki w średnim wieku nastolatki, bo efekt będzie przerysowany i nienaturalny. Dzisiaj chcemy, aby czterdziestolatka pozostała sobą, ale miała świadomość właściwej pielęgnacji, miała piękną skórę niekoniecznie wolną od zmarszczek. Ten trend doskonale łączy się z dietetyką, fitnessem, szeroko pojętym wellness, czyli dbaniem o nasz dobrostan.   

To na koniec naszej rozmowy. Jak korzystać z dobrodziejstw zabiegów estetycznych, żeby było bezpiecznie? 

Przede wszystkim stawiamy nie na ilość, a na jakość. Myślę, że istotą naszego bezpieczeństwa podczas korzystania z medycyny estetycznej jest to, aby zabiegów nie robić dużo, ale by były prawidłowo dobrane i żeby były wykonywane odpowiednimi, certyfikowanymi i sprawdzonymi preparatami, technologiami i technikami, w odpowiedniej częstotliwości, ponieważ możemy doprowadzić do przestymulowania skóry, czyli osiągnąć efekt odwrotny do zamierzonego. Dużo nie znaczy dobrze, tanio nie znaczy dobrze. Bardzo ważna jest również nasza pielęgnacja przed i pozabiegowa w domu. Nie rzucajmy się też bezrefleksyjnie na wszystkie nowinki. Poczekajmy na pogłębione analizy naukowe. Najważniejsze to podejść do tematu z rozwagą i zawsze konsultować się ze specjalistami.

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
Dr n. med Marta Bogusz, klinika Młodość, medycyna estetyczna, Poznań
REKLAMA
REKLAMA

Jak media mogą kształtować obraz ciała?

Artykuł przeczytasz w: 3 min.


Środki masowego przekazu mają duży wpływ na kreowanie i podtrzymywanie aktualnego kanonu piękna. Należą do nich również media społecznościowe, takie jak Facebook, Instagram czy TikTok, które pozwalają ich użytkownikom na tworzenie i dzielenie się z innymi graficznymi i tekstowymi treściami. Badania wskazują, że największy wpływ na postrzeganie własnego ciała ma telewizja, Internet i opinie znajomych oraz rodziców, a zdaniem osób badanych wizerunek smukłej sylwetki dominuje w mass mediach.

tekst: Barbara Maciejewska, psycholożka | zdjęcia: Adobe Stock

Badanie przeprowadzone na początku XXI wieku, które polegało na przeglądzie najpopularniejszych programów telewizyjnych, pokazało, że prawie 1 na 3 kobiece postacie przedstawiane w telewizji mają niedowagę, podczas gdy w rzeczywistości średnie BMI wzrosło na całym świecie w ostatnich 40 latach. Takie rezultaty pokazują, że szczupłe sylwetki przedstawiane w mediach mogą dawać iluzję powszechności tego typu wyglądu, choć w rzeczywistości większość kobiet nie spełnia kryterium niskiej masy ciała. Warto również zwrócić uwagę na to, że za nieskazitelnym wizerunkiem widocznym w mediach zazwyczaj kryje się wiele godzin pracy makijażystów, fryzjerów i stylistów, a często również grafików, którzy poddają obróbce gotowe już nagranie albo zdjęcie.

20240808 AdobeStock 612231524

Z drugiej strony, w ostatnich latach popularność w mediach społecznościowych, szczególnie na Instagramie zdobywa ruch body positive (z ang. pozytywny stosunek do ciała). Osoby popierające ciałopozytywność zachęcają do akceptacji własnego ciała, w tym również jego niedoskonałości i ograniczeń, a także dzielą się na swoich profilach treściami pokazującymi ich ciało w niepozowanych, naturalnych sytuacjach, gdzie widać np. rolującą się skórę na brzuchu czy cellulit na nogach.

20240808 AdobeStock 867913944

Warto zdawać sobie sprawę z tego, w jaki sposób treści pokazywane w mediach oddziałują na kształtowanie obrazu ciała, gdyż sposób postrzegania własnego ciała ma wpływ na dobrostan. Zadowolenie z własnego ciała, a co za tym idzie pozytywny body image wiąże się m.in. z rzadszym występowaniem objawów depresyjnych, wyższą samooceną i mniejszą ilością niezdrowych zachowań związanych z odchudzaniem. Taki związek zaobserwowano niezależnie od wysokości wskaźnika BMI danej osoby obliczanego poprzez porównanie wzrostu i masy ciała, co oznacza, że bardziej istotny wpływ na dobrostan psychiczny ma sposób postrzegania własnego ciała, a nie jego rzeczywiste wymiary.

Źródła:
Gillen, M. M. (2015). Associations between positive body image and indicators of men’s and women’s mental and physical health. Body Image, 13, 67-74.
Greenberg, B. S., Eastin, M., Hofschire, L., Lachlan, K., Brownell, K. D. (2003). Portrayals of overweight and obese individuals on commercial television. American journal of public health, 93(8), 1342-1348.
Kościuk, U., Krajewska-Kułak, E., Tołłoczko, H., Paszko-Patej, G. (2014). Percepcja obrazu własnego ciała i motywacja do ćwiczeń wśród uczestniczek Magic-Gym. Hygeia Public Health, 49(4), 870-878.

Barbara Maciejewska

Barbara Maciejewska

Psycholog
Psycholożka, absolwentka Uniwersytetu SWPS, której bliski jest nurt poznawczo-behawioralny, w szczególności tzw. III fala oraz psychologia okołoporodowa. Pracuje z osobami doświadczającymi trudności związanych z obniżonym nastrojem, napięciem i stresem, z budowaniem relacji, ze stratą na wielu płaszczyznach, a także z kobietami i ich bliskimi w okresie okołoporodowym.Instagram: @wspolne.rozkwitanie
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Ziołolecznictwo w chorobach sercowo – naczyniowych

Artykuł przeczytasz w: 4 min.
Zioła w chorobach serca


Raport Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), oceniający największe zagrożenia dla zdrowia ludzkości w XXI wieku, uznaje nadciśnienie tętnicze oraz miażdżycę spowodowaną hipercholesterolemią najważniejszymi przyczynami zgonów. Choroby serca i naczyń są najczęstszą przyczyną umieralności także w Polsce. Rokrocznie z tego powodu umiera ponad 170 tysięcy kobiet i mężczyzn, najczęściej na skutek zawału serca na podłożu choroby wieńcowej lub udaru mózgu.

Tekst: dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz | Zdjęcia: Katarzyna Loga, Adobe Stock

W związku z licznymi zapytaniami pacjentów na temat ziołolecznictwa w terapii chorób sercowo-naczyniowych jako kardiolog zajmujący się również kardiologią prewencyjną, postanowiłam przedstawić Państwu wyżej wymienioną tematykę w zakresie dwóch najczęstszych schorzeń układu sercowo-naczyniowego: nadciśnienia tętniczego (terapii hipotensyjnej) oraz hipercholesterolemii (terapii przeciwmiażdżycowej).

Zioła w chorobach serca

Ziołolecznictwo, czyli fitoterapia, jest działem medycyny i farmakologii zajmującym się stosowaniem w profilaktyce i terapii ziół oraz preparatów roślinnych. Skuteczne leczenie chorób serca i układu krwionośnego jest niewątpliwym wyzwaniem dla współczesnej medycyny. Mimo szerokiego wachlarza dostępnych obecnie leków powstałych w wyniku syntezy chemicznej, niektóre substancje czynne pochodzenia roślinnego są nadal niezastąpione w leczeniu schorzeń kardiologicznych. Istotą działania leków roślinnych jest synergizm działania kilku związków aktywnych, a także wieloletnia tradycja stosowania, potwierdzająca ich skuteczność oraz względne bezpieczeństwo. 

FITOTERAPIA O DZIAŁANIU HIPOTENSYJNYM

Kwiatostan i owoc głogu
Wzmacniają mięsień sercowy poprzez polepszenie jego kurczliwości oraz poprawę przepływu wieńcowego. Nieznacznie obniżają ciśnienie krwi oraz działają uspokajająco. Co istotne w profilaktyce przeciwmiażdżycowej, poprawiają funkcje śródbłonka poprzez zwiększenie poziomu HDL oraz redukcję triglicerydów.

Ziele jemioły
Działa wspomagająco w obniżeniu ciśnienia tętniczego. Redukuje poziom triglicerydów. Działa także uspokajająco oraz moczopędnie.

Czosnek
Hamuje agregację płytek krwi oraz obniża poziom cholesterolu LDL. Działa hipotensyjnie oraz antyoksydacyjne.

Liść oliwki
Działa wspomagająco w obniżeniu ciśnienia tętniczego, wpływa rozkurczająco na tętnice wieńcowe, działając nieznacznie przeciwdławicowo. Zmniejsza objawy arytmii. Wykazuje również łagodne działanie diuretyczne w nienasilonej retencji wody.

Owoc aronii
Działa wspomagająco w obniżeniu ciśnienia tętniczego oraz spowolnia rozwój miażdżycy poprzez zmniejszenie poziomu cholesterolu. Wpływa na zmniejszenie agregacji płytek krwi oraz przeciwdziała rozwojowi zmian neurodegeneracyjnych w ośrodkowym układzie nerwowym.

Ziele serdecznika
Działa wspomagająco w łagodzeniu objawów napięcia nerwowego oraz kołatania serca. Ma również zastosowanie w leczeniu łagodnego nadciśnienia tętniczego.

Zioła w chorobach serca

FITOTERAPIA O DZIAŁANIU HIPOLIPEMIZUJĄCYM

Winorośl właściwa – resweratrol
Wykazuje działanie antyoksydacyjne oraz przeciwzakrzepowe, zmniejsza stan zapalny śródbłonka oraz rozszerza naczynia krwionośne. Poprzez obniżenie poziomu cholesterolu wykazuje działanie przeciwmiażdżycowe.

Ziele karczocha
Zmniejsza stłuszczenie wątroby. Działa przeciwmiażdżycowo poprzez zmniejszenie stężenia cholesterolu całkowitego, triglicerydów oraz zwiększenie poziomu dobrego cholesterolu HDL.

Monakolina
Jest to składnik znajdujący się w sfermentowanym czerwonym ryżu. Działa przeciwmiażdżycowo poprzez obniżenie poziomu cholesterolu całkowitego oraz podniesienie poziomu dobrego cholesterolu HDL.

Berberyna (kwiat i korzeń berberysu)
Obniża poziom cholesterolu całkowitego, zmniejsza masę ciała poprzez redukcję ilości tkanki tłuszczowej.

Pomarańcza bergamota
Wykazuje działanie antyoksydacyjne i przeciwzapalne. Działa hipolipemizująco oraz zmniejsza poziom glikemii.

Naturalna witamina E
Obniża poziom cholesterolu całkowitego dzięki zawartości wielu tokoferoli. Działa przeciwmiażdżycowo oraz antyoksydacyjnie.

Tarczyca bajkalska
Działa przeciwmiażdżycowo, przeciwkrzepliwie oraz nieznacznie obniża ciśnienie tętnicze.

Kurkumina (jako przyprawa kurkuma)
Obniża poziom cholesterolu całkowitego oraz glikemii we krwi. Działa wspomagająco w obniżeniu ciśnienia tętniczego.

Taksyfolina
Znajduje się w ekstrakcie z topoli czarnej i wyciągu z drewna modrzewia. Wykazuje działanie hipolipemizujące.

Inne zioła przeciwmiażdżycowe działające poprzez redukcję poziomu cholesterolu to: ostropest, kwiat kocanki, ziele owsa oraz ekstrakt ze znamion szafranu.

20240630 AdobeStock 831449401

Chciałabym w tym miejscu jednoznacznie podkreślić, że podstawą leczenia kardiologicznego jest konsultacja z lekarzem specjalistą. Wyżej wymieniona fitoterapia powinna być konsultowana z certyfikowanym lekarzem jako profilaktyka chorób sercowo-naczyniowych lub jako uzupełnienie farmakoterapii w odpowiednich dawkach przez odpowiedni okres czasu. Fitoterapia nie powinna być prowadzona bez odpowiedniej kontroli lekarskiej, jako alternatywa do uprzednio zaleconej przez lekarza farmakoterapii.

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

Specjalista chorób wewnętrznych oraz kardiolog. W 2013 roku otrzymała tytuł doktora nauk medycznych w dziedzinie kardiologii. Absolwentka Studium Podyplomowego „Dietetyka i Planowanie Żywienia” na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, posiada certyfikację Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, uprawniającą do kompleksowego leczenia pacjentów borykających się z problemem nadwagi i otyłości.
REKLAMA
REKLAMA
Zioła w chorobach serca
REKLAMA
REKLAMA

Udane życie seksualne w długoletnim związku. Czy to możliwe?

Artykuł przeczytasz w: 4 min.


Wiele par boryka się z wyzwaniem utrzymania namiętności i satysfakcji seksualnej w długoletnim związku. Początkowy okres zauroczenia i intensywnej bliskości, który charakteryzuje pierwsze fazy relacji, stopniowo ustępuje miejsca codziennym obowiązkom, rutynie i różnorodnym wyzwaniom życiowym. Chciałabym skierować Waszą uwagę na mechanizmy, które mogą pomóc Wam utrzymać ogień namiętności na dłuższą metę.

tekst: Magdalena Świderska | zdjęcia: Adobe Stock

Jednym z kluczowych wątków jest paradoks między potrzebą bezpieczeństwa a pragnieniem przygody i chęcią odczuwania świeżości. Bezpieczeństwo w związku jest fundamentem, na którym budujemy nasze życie: to zaufanie, bliskość i poczucie stabilności. Z drugiej strony, dla wielu osób to, co podsyca erotyzm i pożądanie, to element nowości, tajemnicy i odkrywania. Jak więc połączyć te dwie, na pozór sprzeczne, potrzeby?

Moim zdaniem jedną z dróg jest pielęgnowanie indywidualności w związku. Zbyt często zdarza się, że partnerzy zlewają się ze sobą, żyją w totalnej symbiozie, tracąc własne pasje, zainteresowania i poczucie odrębności. Tymczasem to właśnie nasza indywidualność, nasze osobiste przestrzenie i odrębne światy, które przynosimy do związku, mogą stać się źródłem fascynacji i erotycznego napięcia. Widok partnera zaangażowanego w swoją pasję, pełnego energii i życia, może na nowo rozpalić iskrę pożądania.
Innym ważnym aspektem jest zdolność do prowadzenia otwartej i szczerej komunikacji na temat seksu.

otwierajace 2 z 9

Chciałabym podkreślić, że wiele par unika rozmów o swoich pragnieniach, fantazjach i potrzebach seksualnych, obawiając się odrzucenia, wstydu lub niezrozumienia. Tymczasem dialog na ten temat może być kluczowy. Zrozumienie, że seks jest dynamiczną częścią związku, która zmienia się wraz z naszym rozwojem i przebytymi doświadczeniami, pozwala na rozwijanie się i dostosowywanie do siebie nawzajem w sposób, który wzmacnia relację.

Eksperymentowanie i otwartość na nowe doświadczenia to kolejny istotny element. Długoterminowe związki często wpadają w pułapkę rutyny, także w sferze seksualnej. Zachęcam Was do poszukiwania nowych sposobów na spędzanie czasu razem, odkrywania różnych form intymności i zaskakiwania się nawzajem. Mogą to być wspólne wyjazdy, próbowanie nowych aktywności czy też wprowadzanie świeżych elementów do życia erotycznego.

Nie bez znaczenia jest także dbałość o własny rozwój osobisty i samoakceptację. Partnerzy, którzy czują się dobrze we własnej skórze, są bardziej pewni siebie i otwarci na eksplorowanie swojej seksualności. To, jak postrzegamy siebie, ma bezpośredni wpływ na naszą zdolność do bycia erotycznie zaangażowanymi i dostępnymi dla drugiej osoby.
Przypominam także o znaczeniu fantazji i marzeń w podtrzymywaniu erotycznej iskry. Fantazje erotyczne nie muszą być realizowane, aby pełnić swoją rolę – mogą stanowić wewnętrzne źródło podniecenia i inspiracji. Dzielenie się nimi z partnerem może być ekscytującym sposobem na pogłębienie intymności i wzajemnego zrozumienia.

otwierajace 3 z 9

Podsumowując, udane życie seksualne w długoletnim związku wymaga pracy, otwartości i odwagi do eksplorowania nowych dróg. Mam nadzieję, że wymienione wyżej wskazówki – jak pielęgnować erotyzm, jednocześnie dbając o stabilność i bezpieczeństwo relacji – okażą się dla Was cenne. A osoby będące w długoletnich relacjach, które czują oddech nudy i rutyny na plecach, skorzystają z nich i odrodzą dawną namiętność. Klucz leży w równowadze – w umiejętności bycia blisko, a jednocześnie na tyle daleko, by móc się nawzajem odkrywać i podziwiać.

Wasza Magda

Magdalena Świderska

Magdalena Świderska

Seksuolożka
Seksuolożka, specjalistka Seksuologii Praktycznej. Założycielka AMORI Centrum Seksuologii Pozytywnej w Poznaniu. Prowadzi warsztaty, konsultacje seksuologiczne i sesje coachingowe. Zajmuje się nauką skutecznej komunikacji, odkrywania potrzeb i granic oraz rozwoju inteligencji seksualnej partnerek/partnerów.Pomaga stawiać czoła wszelkim wyzwaniom związanym z seksualnością człowieka. Podstawowymi wartościami, którymi kieruje się w swojej pracy są pozytywne podejście do seksualności, otwartość, zaufanie…
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Poszerzanie świadomości i wiedzy na temat zaburzenia ze spektrum autyzmu

Artykuł przeczytasz w: 4 min.


Co roku w kwietniu obchodzony jest Światowy Dzień Świadomości Autyzmu mający na celu zwrócenie uwagi i poszerzenie świadomości oraz wiedzy społecznej w zakresie tego zaburzenia. Obecnie ok. 1 na 100 dzieci w Europie otrzymuje diagnozę zaburzenia ze spektrum autyzmu. Co ciekawe, na jedną zdiagnozowaną dziewczynkę przypada aż 4 chłopców z tą diagnozą. W ostatnich kilkudziesięciu latach liczba osób diagnozowanych ze spektrum autyzmu wzrosła, co wynika najprawdopodobniej ze wzrostu świadomości w społeczeństwie i większej uważności na objawy, a także rozszerzenia kryteriów diagnostycznych.

tekst: Barbara Maciejewska, zdjęcia Adobe Stock

Zaburzenie ze spektrum autyzmu (ang. autism spectrum disorder, ASD) należy do zaburzeń neurorozwojowych i wiąże się z występowaniem trudności w trzech obszarach: komunikacji, socjalizacji i zachowań motorycznych. Zazwyczaj diagnozowane jest we wczesnym dzieciństwie i utrzymuje się w wieku dorosłym, jednak pod wpływem edukacji oraz zdobywanego doświadczenia jego postać może się zmienić. Zaburzenie ze spektrum autyzmu najczęściej współwystępuje z ADHD, zaburzeniami lękowymi, nastroju i obsesyjno-kompulsyjnymi. Wczesna diagnoza i wdrożenie odpowiedniej terapii może znacząco wpłynąć na dobrostan i funkcjonowanie osób z ASD, dlatego tak ważne jest poszerzanie wiedzy w szczególności dotyczącej objawów tego zaburzenia.

AdobeStock 141664003

Kryteria diagnostyczne zaburzenia ze spektrum autyzmu według klasyfikacji zaburzeń psychicznych DSM-5 obejmują trwałe deficyty w zakresie komunikacji i interakcji społecznych oraz ograniczone, powtarzalne wzorce zachowań, zainteresowań czy aktywności. Dodatkowo objawy muszą być obecne we wczesnym dzieciństwie, a ich występowanie ogranicza i upośledza codzienne funkcjonowanie. Wyodrębnia się 3 poziomy nasilenia ASD: „wymagający wsparcia”, „wymagający znacznego wsparcia” i „wymagający bardzo znacznego wsparcia”.

Do zaburzeń w komunikowaniu się i interakcjach społecznych u osób z ASD należy m.in. brak inicjatywy w podejmowaniu komunikacji, opóźnienie lub brak rozwoju języka mówionego, odwracanie zaimków, nienawiązywanie kontaktu wzrokowego, brak zainteresowania innymi ludźmi, a także nieadekwatne reagowanie na emocje innych osób i nieadekwatny do sytuacji wyraz twarzy czy mowa ciała. Z kolei w obszarze powtarzalnych wzorców zachowań osoby z tym zaburzeniem mogą posiadać sztywne i ograniczone zainteresowania, posługiwać się stereotypowymi, powtarzającymi się wypowiedziami i przejawiać nadmierne przywiązanie do rutyny lub opór wobec zmian oraz dużą lub niską wrażliwość na bodźce zmysłowe.

AdobeStock 205701458

Do najbardziej skutecznych metod wykorzystywanych w leczeniu zaburzenia ze spektrum autyzmu opartych na dowodach należą m.in.: techniki poznawczo-behawioralne, wysiłek fizyczny, trening umiejętności społecznych, interwencje wprowadzane przez rodziców i te za pośrednictwem rówieśników, interwencje w środowisku naturalnym, interwencje wspomagane technologicznie, wzmacnianie, modelowanie oraz trening samokontroli. Chcąc wspierać osoby z ASD warto stale poszerzać swoją wiedzę na temat tego zaburzenia, pozostawać uważnym na trudności, z którymi mogą się mierzyć, takie jak np. wrażliwość na konkretne dźwięki czy światło, a także dbać o konsekwencję, spójność i strukturę w kontaktach, by tworzyć przewidywalne i bezpieczne środowisko. Cierpliwe podejście, znajomość charakterystycznych objawów i szacunek do przestrzeni osobistej oraz wrażliwości sensorycznej mogą okazać się kluczowe w nawiązywaniu wspierających relacji z osobami z zaburzeniem ze spektrum autyzmu.

Źródła:
Hirota, T., King, B. H. (2023). Autism spectrum disorder: A review. Jama, 329(2), 157-168.
Hume, K., Steinbrenner, J. R., Odom, S. L., Morin, K. L., Nowell, S. W., Tomaszewski, B., Szendrey, S., McIntyre, N. S., Yücesoy-Özkan, Ş., Savage, M. (2021). Evidence-Based Practices for Children, Youth, and Young Adults with Autism: Third Generation Review. Journal of Autism and Developmental Disorders, 51(11), 4013–4032.
Lai, M., Anagnostou, E., Wiznitzer, M., Allison, C., Baron‐Cohen, S. (2020). Evidence-based support for autistic people across the lifespan: maximising potential, minimising barriers, and optimising the person–environment fit. The Lancet Neurology, 19(5), 434–451.
Micai, M., Fatta, L. M., Gila, L., Caruso, A., Salvitti, T., Fulceri, F., Ciaramella, A., D’Amico, R., Del Giovane, C., Bertelli, M. O., Romano, G., Schünemann, H. J., Scattoni, M. L. (2023). Prevalence of co-occurring conditions in children and adults with autism spectrum disorder: A systematic review and meta-analysis. Neuroscience & Biobehavioral Reviews, 155, 105436.
Morrison, J. (2016). DSM-5 bez tajemnic. Praktyczny przewodnik dla klinicystów. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Barbara Maciejewska

Barbara Maciejewska

Psycholog
Psycholożka, absolwentka Uniwersytetu SWPS, której bliski jest nurt poznawczo-behawioralny, w szczególności tzw. III fala oraz psychologia okołoporodowa. Pracuje z osobami doświadczającymi trudności związanych z obniżonym nastrojem, napięciem i stresem, z budowaniem relacji, ze stratą na wielu płaszczyznach, a także z kobietami i ich bliskimi w okresie okołoporodowym.Instagram: @wspolne.rozkwitanie
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Kobieta jako pacjent kardiologiczny

Artykuł przeczytasz w: 5 min.

Choroby układu krążenia są główną przyczyną umieralności kobiet, są odpowiedzialne za około 40-50% zgonów w grupie kobiet. Przewyższają tym samym ponad dwukrotnie liczbę zgonów spowodowaną wszystkimi nowotworami łącznie. Dziesięć razy więcej kobiet jest dotkniętych chorobą wieńcową i udarem mózgu niż rakiem piersi.

Tekst: dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz | Zdjęcia: Katarzyna Loga, Adobe Stock

Menopauza a ryzyko choroby wieńcowej

Średnia wieku menopauzy mieści się w przedziale 48-52 lat. U części kobiet proces ten zachodzi jednak wcześniej. W badaniach klinicznych udowodniono, że palenie papierosów w znaczący sposób go przyśpiesza. Każdy rok opóźnienia wystąpienia menopauzy zmniejsza ryzyko chorób sercowo-naczyniowych o około 2%. Oznacza to, że kobieta miesiączkująca po raz ostatni w 40 roku życia ma o około 20% większe ryzyko kardiologiczne niż kobieta, która wchodzi w okres menopauzy w wieku 50 lat. Menopauza wiąże się z szeregiem istotnych zmian zachodzących w organizmie kobiety. Rośnie stężenie cholesterolu całkowitego, LDL-cholesterolu oraz trójglicerydów. Spada natomiast poziom mającego korzystne działanie HDL-cholesterolu. Pogorszeniu ulega także metabolizm glukozy. Narasta zjawisko insulinooporności, które prowadzić może do rozwoju cukrzycy ze wszystkimi jej powikłaniami.

AdobeStock 269917654

Czym różnią się kardiologicznie kobiety od mężczyzn?

Istotną odmiennością odnośnie czynników ryzyka choroby wieńcowej u kobiet jest ochronne działanie estrogenów. Z tego powodu u kobiet w średnim wieku częstość występowania choroby wieńcowej jest niższa niż u mężczyzn. Objawy choroby niedokrwiennej serca pojawiają się u kobiet około 10 lat później i mogą różnić się w obu grupach. U kobiet częściej występuje duszność, męczliwość oraz uczucie kołatania serca. Po menopauzie hormonalna ochrona u kobiet zanika, a ryzyko choroby zwiększa się do poziomu ryzyka u mężczyzn i zrównuje się zupełnie po 75 roku życia.

Czy kobiety mają wpływ na moment wystąpienia menopauzy?

Jedynym rozwiązaniem pozostaje uczynienie wszystkiego, by menopauza wystąpiła jak najpóźniej. Jest to możliwe choćby przez rzucenie palenia papierosów, które jak udowodniono, przyśpiesza wygaszanie czynności hormonalnej jajników.

Jaki wpływ „na serce” ma otyłość i cukrzyca?

Otyłość jest istotnym czynnikiem ryzyka choroby wieńcowej. U kobiet po 45 roku życia ryzyko pojawienia się cukrzycy jest wyższe niż u mężczyzn w tym samym wieku. Pacjentki z cukrzycą charakteryzują się większą śmiertelnością, wyższym ryzykiem wystąpienia ponownego zawału serca, a także częstszym rozwojem niewydolności serca niż mężczyźni.

AdobeStock 223226620

Nadciśnienie tętnicze jako czynnik ryzyka chorób sercowo-naczyniowych

Do 55 roku życia więcej mężczyzn niż kobiet choruje na nadciśnienie tętnicze. Jednak w grupie po 75 roku życia tendencja ta odwraca się i kobiety stają się główną grupą osób chorujących na nadciśnienie. Częstym następstwem tego schorzenia jest przerost lewej komory serca oraz niewydolność serca z zachowaną funkcją skurczową, które u kobiet wiążą się z gorszym rokowaniem niż u mężczyzn.

HDL cholesterol = dobry cholesterol.

U kobiet większe znaczenie niż u mężczyzn ma HDL cholesterol, czyli tzw. „dobry cholesterol”. Dlatego jest szczególnie ważne utrzymywanie go na jak najwyższym poziomie. Można tego dokonać nie tylko za pomocą leków, ale również, a może przede wszystkim, poprzez regularny wysiłek fizyczny oraz zdrową dietę.

AdobeStock 285023218

Aktywność fizyczna u kobiet jako profilaktyka chorób sercowo-naczyniowych

Aktywność fizyczna powinna stać się elementem codziennego funkcjonowania. Nawet umiarkowane ćwiczenia fizyczne wykonywane regularnie przynoszą zadowalające efekty. Należy pamiętać, że – aby utrzymać ten efekt lub dodatkowo pozbyć się zbędnych kilogramów – konieczne jest kontynuowanie ćwiczeń najlepiej codziennie, przez cały rok, niezależnie od pory roku. Jak intensywne powinny być treningi? Umiarkowana intensywność ćwiczeń fizycznych oznacza, że częstość rytmu serca na minutę mieści się w granicach 50-60% tętna maksymalnego (wysiłek interwałowy). Tętno maksymalne wylicza się z prostego wzoru: 220 – wiek (w latach)

AdobeStock 291287980

Należy pamiętać, że opisana powyżej zasada dotyczy osób zdrowych, bez zdiagnozowanych chorób przewlekłych. W każdym innym przypadku konieczne jest wykonanie specjalistycznych badań kwalifikujących do wysiłku fizycznego i zaplanowanie go we współpracy z lekarzem kardiologiem.
Największe korzyści wynikają ze spacerów czy szybkich marszów, gdyż jest to najbardziej uniwersalny rodzaj wysiłku, który nie wymaga szczególnych umiejętności, warunków otoczenia ani nakładów finansowych. Istnieją dowody, iż w programach redukcji masy ciała oraz profilaktyki kardiologicznej istotne korzyści przynoszą także ćwiczenia o charakterze wytrzymałościowym, jak na przykład jazda na rowerze, pływanie, narty biegowe czy taniec.

Co istotne, najlepsze efekty w zakresie redukcji masy ciała i utrzymania pożądanych wskaźników antropometrycznych, można uzyskać za pomocą kompleksowego programu obejmującego niskokaloryczną, właściwie zbilansowaną dietę oraz regularną aktywność fizyczną o umiarkowanej intensywności.

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

Specjalista chorób wewnętrznych oraz kardiolog. W 2013 roku otrzymała tytuł doktora nauk medycznych w dziedzinie kardiologii. Absolwentka Studium Podyplomowego „Dietetyka i Planowanie Żywienia” na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, posiada certyfikację Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, uprawniającą do kompleksowego leczenia pacjentów borykających się z problemem nadwagi i otyłości.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Infekcje układu oddechowego a powikłania kardiologiczne

Artykuł przeczytasz w: 5 min.


Nie jest tajemnicą, iż powikłania infekcji wirusowych i bakteryjnych układu oddechowego mogą wpływać negatywnie na stan naszego serca. Jednym z potencjalnych problemów może być zapalenie mięśnia sercowego, które w większości przypadków ustępuje samoistnie, bez specjalistycznego leczenia. Aby tak się stało, w czasie trwania infekcji konieczne jest prowadzenie oszczędzającego trybu życia, ograniczenie wysiłku fizycznego, czy też wytężonej pracy. Zdarza się jednak, że zapalenie mięśnia sercowego staje się poważnym problemem i może wymagać leczenia kardiologicznego, a nawet hospitalizacji.

Tekst: dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz | Zdjęcia: Katarzyna Loga, Adobe Stock

Temat zapalenia mięśnia sercowego był szeroko poruszany w czasie pandemii COVID 19. Musimy jednak pamiętać, iż nie tylko ten patogen może powodować problemy kardiologiczne. Częstą przyczyną problemów są powikłania pogrypowe czy anginy (infekcja bakteryjna). Praktycznie każda infekcja o charakterze wirusowym, bakteryjnym czy  grzybiczym może wiązać się z późniejszymi powikłaniami kardiologicznymi.

Statystyki – infekcje układu oddechowego a powikłania kardiologiczne:

  • zapalenie mięśnia sercowego w wyniku COVID-19 dotyczy 11 na 100 tysięcy osób
  • kardiologiczne powikłania grypy dotyczą 5-10 % pacjentów
  • zapalenie mięśnia sercowego w przebiegu gorączki reumatycznej (powikłania anginy) stwierdza się u 40-60 % chorych
    W przebiegu infekcji układu oddechowego może dojść do następujących powikłań kardiologicznych:
  • zapalenia mięśnia sercowego,
  • zapalenia osierdzia,
  • zapalenia wsierdzia,
  • zaostrzenia przewlekłej niewydolności serca,
  • ostrego zespołu wieńcowego,
  • uszkodzenia zastawek serca np. stenozy lub niedomykalności zastawki mitralnej,
  • zaburzeń rytmu serca (arytmii).
AdobeStock 552719923

Jakie objawy mogą pojawiać się w przypadku powikłań kardiologicznych spowodowanych infekcjami układu oddechowego?

Istotnym sygnałem jest występująca u pacjenta męczliwość, duszność, kaszel czy stan podgorączkowy. Pacjenci mogą być osłabieni, mogą pojawiać się u nich bóle zamostkowe, a także kołatania serca. Jednakże w łagodnie przebiegającym zapaleniu mięśnia sercowego objawy mogą nie występować. Tym bardziej należy wziąć sobie „do serca” zalecenia lekarskie, aby w trakcie i po przebyciu infekcji dać sobie czas na rekonwalescencję – nie podejmować intensywnego wysiłku fizycznego, prowadzić oszczędzający tryb życia. W razie wystąpienia objawów najlepiej zgłosić się do lekarza. Powinien on zlecić wedle potrzeby dodatkowe badania, takie jak: EKG czy echo serca. Diagnostykę poszerza się czasami także o badania laboratoryjne, tj. stężenie peptydów natriuretycznych oraz holtera EKG, holtera ciśnieniowego, a nawet rezonans mięśnia sercowego czy angio-KT tętnic wieńcowych.

Najczęściej powikłania kardiologiczne infekcji układu oddechowego zdarzają się u osób starszych, po 65. roku życia oraz u osób z chorobami współistniejącymi: cukrzycą, chorobą wieńcową, nadciśnieniem tętniczym oraz pacjentów przewlekle leczonych z powodu chorób o podłożu autoimmunologicznym czy przyjmujących leki obniżające odporność. Kardiologiczne powikłania mogą pojawiać się także u zupełnie zdrowych, młodych osób, dlatego również oni nie powinni lekceważyć infekcji niezależnie od czynników wywołujących.

AdobeStock 727082535

Warto wspomnieć o późnych powikłaniach infekcji. Powstały już nawet popularne określenia odległych powikłań COVID-19: long- COVID, czyli objawy choroby trwające od 4 do 12 tygodni od czasu zachorowania oraz post- COVID oznaczający objawy występujące powyżej 12 tygodni od zachorowania. Objawami post-COVID są najczęściej zmęczenie, kaszel, duszność, uczucie kołatania serca, bóle w klatce piersiowej, ale także lęk, depresja, problemy z koncentracją i bezsenność.

Co warte jest podkreślenia, WHO szacuje, że spośród 3-5 mln ciężkich przypadków grypy stwierdzanych co roku na całym świecie ok. 300-650 tysięcy kończy się zgonem. Poza powikłaniami ze strony układu oddechowego zaobserwowano związek między grypą sezonową a liczbą zdarzeń sercowo-naczyniowych występujących jednocześnie z epidemią grypy lub bezpośrednio po niej. Jak wskazują badania, infekcja grypowa jest czynnikiem wpływającym negatywnie na przebieg choroby wieńcowej i niewydolności serca, może być także przyczyną zapalenia mięśnia sercowego. Aby tej sytuacji zapobiegać, bardzo istotne są szczepienia przeciwko grypie, które z jednej strony chronią przed ciężkim przebiegiem grypy, a z drugiej – zmniejszają ryzyko powikłań zarówno wśród osób zdrowych, jak i pacjentów z chorobą wieńcową czy niewydolnością serca.

Mając na uwadze złożoność problemu oraz potencjalne powikłania kardiologiczne, nawet w przypadku „łagodnych” infekcji układu oddechowego, powinniśmy dostrzegać konieczność profilaktyki zakażeń (unikanie dużych skupisk ludzkich w przypadku pacjentów z obniżoną odpornością) oraz szczepień ochronnych (np. przeciwko grypie).

  1. Raman B  , Bluemke DA , Lüscher TF , Neubauer S. Long COVID: post-acute sequelae of COVID-19 with a cardiovascular focus. Eur Heart J. 2022 Mar 14;43(11):1157-1172. doi: 10.1093/eurheartj/ehac031.
  2. Macias AE, McElhaney JE, Chaves SS, et al. The disease burden of influenza beyond respiratory illness. Vaccine 2021 Mar 15;39 Suppl 1:A6-14.
dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz

Specjalista chorób wewnętrznych oraz kardiolog. W 2013 roku otrzymała tytuł doktora nauk medycznych w dziedzinie kardiologii. Absolwentka Studium Podyplomowego „Dietetyka i Planowanie Żywienia” na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, posiada certyfikację Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, uprawniającą do kompleksowego leczenia pacjentów borykających się z problemem nadwagi i otyłości.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

KRYSTYNA WECHMANN | Z rakiem się nie walczy, raka się leczy!

Artykuł przeczytasz w: 4 min.
Krystyna Wechmann Federacja Stowarzyszeń Amazonki

W świecie, gdzie diagnoza raka wciąż budzi strach i niepewność, istnieją ludzie i organizacje, które każdego dnia walczą o zmianę tego postrzegania. Jedną z takich osób jest Krystyna Wechmann, Prezes Federacji Stowarzyszeń „Amazonki”, która swoją postawą i działalnością udowadnia, że słowa mają moc, a edukacja i wsparcie mogą zdziałać cuda. Jak wygląda praca Federacji w walce o lepsze jutro dla osób dotkniętych rakiem? Zapraszam do lektury.

Rozmawia: Zuzanna Kozłowska | Zdjęcia: Materiały prasowe

Jak zmieniło się postrzeganie raka na przestrzeni lat?

KRYSTYNA WECHMANN: Zdecydowanie zmieniło się wiele. Kiedyś diagnoza raka była tematem tabu, otoczona milczeniem i stygmatyzacją. Dzisiaj, dzięki pracy wielu osób i organizacji takich jak nasza, otwartość na rozmowy o raku jest znacznie większa. Jednak nadal spotykamy się z pewnymi stereotypami, jak na przykład wyobrażenie o „walce” z rakiem. To słowo, choć może wydawać się motywujące, często wyczerpuje… W naszej federacji staraliśmy się propagować inną perspektywę – z rakiem się nie walczy, raka się leczy.

Jakie są wyzwania związane z dostępem do nowoczesnych metod leczenia?

To kluczowy element w walce z rakiem. Niestety, często napotykamy na bariery, takie jak ograniczone finansowanie, brak świadomości o dostępnych opcjach leczenia czy nawet geograficzne ograniczenia. Naszym celem jest nie tylko wsparcie pacjentek, ale także działanie na rzecz poprawy dostępu do najlepszych międzynarodowych terapii. Wierzymy, że każda osoba zasługuje na dostęp do leczenia, które daje największe szanse na wyzdrowienie.

Co Pani sądzi o znaczeniu edukacji w kontekście chorób nowotworowych?

Edukacja jest kluczowa. Musimy zacząć już od najmłodszych lat, wprowadzając lekcje zdrowia do szkolnych programów. Dzięki temu młodzi ludzie będą wiedzieli, jak dbać o swoje zdrowie, będą świadomi ryzyka związanego z różnymi chorobami, w tym z nowotworami, a także będą wiedzieli, jak ważne są regularne badania. Tylko przez edukację i otwartą rozmowę możemy zmienić mentalność społeczeństwa i zwiększyć świadomość na temat raka.

Jakie działania profilaktyczne są najważniejsze w prewencji raka?

Profilaktyka to podstawa. Bardzo ważne są regularne badania przesiewowe, takie jak mammografia w przypadku raka piersi czy badania na obecność HPV w przypadku raka szyjki macicy. Działania edukacyjne dotyczące samokontroli i świadomości własnego ciała też są niezwykle istotne. Wszystko to pomaga w wykrywaniu choroby na wczesnym etapie, co znacząco zwiększa szanse na skuteczne leczenie.

Krystyna Wechmann Federacja Stowarzyszeń Amazonki

Jakie są główne cele i działania Federacji Stowarzyszeń „Amazonki”?

Nasza misja koncentruje się na edukacji, wsparciu i zmianie narracji dotyczącej raka piersi. Chcemy rozwiewać mity, pokazywać, że nowoczesna medycyna oferuje skuteczne metody leczenia, nawet w przypadku przerzutów. Zwracamy też dużą uwagę na profilaktykę, przede wszystkim na wczesne wykrywanie choroby. Federacja Stowarzyszeń „Amazonki” nie ogranicza się jednak tylko do edukacji i wsparcia psychicznego. Podkreślając znaczenie aktywności fizycznej i pasji, organizujemy plenery artystyczne, zajęcia malarskie oraz wyjazdy, które pozwalają członkiniom na wymianę doświadczeń i wzajemne wsparcie.

Amazonki działają na rzecz poprawy jakości życia chorych na raka. Jak wygląda wsparcie oferowane przez ochotniczki federacji?

Wsparcie jest bardzo indywidualne i skupia się na potrzebach każdej osoby. Nasze ochotniczki odwiedzają szpitale, prowadzą dyżury, gdzie rozmawiają z pacjentkami, oferują wsparcie i dzielą się własnymi doświadczeniami. Jest to ważne, ponieważ czasami łatwiej jest porozmawiać z kimś, kto już przeszedł przez podobną sytuację. Staramy się też przekazywać wiedzę o tym, jak ważna jest odpowiednia opieka i dostęp do najlepszych metod leczenia.

Jakie są plany Amazonek na przyszłość?

Przyszłość widzę w jasnych barwach. Mimo wyzwań jesteśmy zdecydowani kontynuować naszą misję. Planujemy rozszerzać nasze działania, wprowadzać nowe programy edukacyjne i wsparcia, a także wzmocnić naszą współpracę z ośrodkami medycznymi i innymi organizacjami. Wierzymy, że dzięki zjednoczonym siłom, możemy dokonać realnej zmiany w postrzeganiu i leczeniu raka, zapewniając tym samym lepszą jakość życia dla pacjentów i ich rodzin.

Dziękuję Pani Prezes za inspirującą rozmowę i życzę Federacji Stowarzyszeń „Amazonki” dalszych sukcesów w ich misji. Wasza praca i zaangażowanie dają nadzieję wielu osobom oraz pokazują, że w walce o zdrowie każdy gest wsparcia, każde słowo i każda inicjatywa mają ogromne znaczenie.

To ja dziękuję!

Zuzanna Kozłowska

Zuzanna Kozłowska

REKLAMA
REKLAMA
Krystyna Wechmann Federacja Stowarzyszeń Amazonki
REKLAMA
REKLAMA

Duchowe ścieżki miłości: od Tantry, Tao, Quodushki do rozkoszy…

Artykuł przeczytasz w: 4 min.

felieton: Magdalena Świderska

Miłość, ta intymna gra emocji i cielesności, od wieków fascynuje ludzi na różnych kontynentach. W starożytnych naukach, takich jak tantra, tao czy quodushka, odnajdujemy inspirujące przewodniki dla kochanków pragnących odkryć głębsze poziomy wspólnoty. Te tradycje ukazują drogę ku pełniejszej miłości, łącząc duchowość z fizyczną bliskością.

Tantra, znana ze swego holistycznego spojrzenia na życie, skupia się na harmonii między ciałem, umysłem i duszą. Centralnym punktem jest akceptacja i integracja wszystkich aspektów istnienia, łącznie z tymi, które w społeczeństwie mogą być uważane za tabu. W praktyce tantrycznej kochankowie uczą się wydobywać z połączenia zmysłów pełnię radości, rozkoszy i miłości. Poprzez specjalne rytuały, oddechy i medytacje, parę prowadzi się ku zrozumieniu, że jedność z partnerem to jednocześnie jedność z całą egzystencją.

Taoizm, chińska filozofia życia, podkreśla zgodność z naturalnym rytmem wszechświata. Idea Yin i Yang reprezentuje harmonię przeciwności, a w kontekście miłości oznacza to zrównoważone współistnienie różnych energii płynących między partnerami. Praktyki taoistyczne, takie jak Qi Gong czy medytacje, pomagają uwolnić blokady energetyczne i otworzyć przepływ życiowej energii, co przekłada się na pełniejszą i bardziej świadomą miłość.

AdobeStock 271433919

Quodushka, oparta na tradycji Indian Północnoamerykańskich, wprowadza kochanków w świat ducha poprzez rytuały i ceremonie. Wierzy się, że prawdziwa intymność osiąga swoje apogeum, gdy partnerzy są w stanie połączyć się na poziomie fizycznym, emocjonalnym, intelektualnym i duchowym. W quodushce zwraca się szczególną uwagę na rozwijanie relacji poprzez obecność, szacunek i głęboką więź z naturą.

AdobeStock 595088237

Dlaczego zatem odkrywanie duchowych ścieżek miłości jest tak istotne? W dzisiejszym świecie, często zdominowanym przez pośpiech i powierzchowność, głębsze zrozumienie i poczucie związku nabierają szczególnego znaczenia. Pogłębianie duchowości i bliskości w intymności przekracza granice zwykłego związku, stając się podróżą ku pełni istnienia.
Praktyki wywodzące się z tych starożytnych nauk mogą być dla wielu par inspiracją do stworzenia bardziej świadomej relacji. Medytacje tantryczne, praktyki qigong czy rytuały quodushki to narzędzia wspierające doświadczanie przyjemności pochodzącej z czterech kluczowych obszarów: ciała, emocji, umysłu i duszy. Kiedy kochankowie zaczynają doświadczać siebie nawzajem z pełną świadomością, zaczynają także rozumieć siebie samych.

AdobeStock 140801249

Ważnym elementem duchowości seksualnej jest pojęcie energii seksualnej. Według wielu tradycji, ta energia jest nie tylko fizycznym przejawem naszej płciowości, ale także źródłem kreatywności, siły życiowej i duchowego rozwoju. Kontrolowanie i kierowanie tą energią może przynieść nie tylko głębsze doznania podczas aktu miłosnego, ale również pozytywnie wpłynąć na całe życie. Praktyki takie jak zatrzymywanie ejakulacji (znane w taoizmie) czy praca nad „tantrycznym oddychaniem” pozwalają zbudować i utrzymać potężny ładunek energetyczny.
Rozwinięcie duchowości w kontekście miłości to również przełamanie wielu społecznych tabu i ograniczeń. Otwarcie na duchowe aspekty intymności wymaga od partnerów odwagi i zaufania. Jednakże, gdy raz przełamane zostaną bariery strachu i wstydu, otwiera się przestrzeń do nieograniczonej ekspansji miłości.

Podsumowując, duchowe ścieżki miłości to nie tylko zapomniane praktyki z przeszłości. To aktualne i inspirujące spojrzenie na relacje międzyludzkie, które może prowadzić do głębszej i bardziej pełnej miłości. Tantra, tao, quodushka – każda z tych tradycji oferuje unikalną perspektywę na drodze ku rozkoszy, łączącą ciało, umysł i duszę. Przywracając duchowość do intymności, odkrywamy bogactwo doznań, które przekraczają granice i stają się źródłem radości życia.
Chciałabym, żeby każda osoba, która przeczyta ten tekst pochyliła się nad tematem duchowości i dzięki temu osiągnęła maksimum radości z wieloaspektowej bliskości.

Wasza Magda

Magdalena Świderska

Magdalena Świderska

Seksuolożka
Seksuolożka, specjalistka Seksuologii Praktycznej. Założycielka AMORI Centrum Seksuologii Pozytywnej w Poznaniu. Prowadzi warsztaty, konsultacje seksuologiczne i sesje coachingowe. Zajmuje się nauką skutecznej komunikacji, odkrywania potrzeb i granic oraz rozwoju inteligencji seksualnej partnerek/partnerów.Pomaga stawiać czoła wszelkim wyzwaniom związanym z seksualnością człowieka. Podstawowymi wartościami, którymi kieruje się w swojej pracy są pozytywne podejście do seksualności, otwartość, zaufanie…
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

dr n. med. Lucyna Woźnicka–Leśkiewicz | Jestem trochę detektywem

Artykuł przeczytasz w: 19 min.
Lucyna Woźnicka - Leśkiewicz Kardiolog

„Odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu.” „Lekarz z powołania! Najlepszy lekarz u którego byłem!” „Wspaniała lekarka. Chce rozmawiać z pacjentem, słucha tego co on mówi.” Pani Doktor jest nie tylko specjalistą o wysokich kompetencjach fachowych, ale również człowiekiem empatycznym, sympatycznym i kulturalnym.” – to tylko kilka z niemal sześciuset opinii, które można przeczytać o niej na portalu znanylekarz.pl. I faktycznie, od pierwszych chwil rozmowy pewnym jest, że to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Dr n. med. Lucyna Woźnicka-Leśkiewicz, kardiolożka z pasją, prowadząca na poznańskim Strzeszynie gabinet CARDIOMEDICA, opowiedziała mi o sytuacji zdrowotnej serc Polaków, profilaktyce, roli diety w prewencji chorób serca, a także o tym, dlaczego dr Google nie jest najlepszym doradcą.

Rozmawia: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: Katarzyna Loga

Schorzenia sercowo-naczyniowe są w Polsce nie tylko najczęstszą przyczyną zgonów, ale również jedną z najważniejszych przyczyn chorobowości i inwalidztwa. Ocenia się, że na nadciśnienie tętnicze choruje ok. 13 mln Polaków, na chorobę wieńcową — 2 mln, przy czym ok. 80 tys. każdego roku doznaje zawału serca, a ponad 60 tys. — udaru mózgu. Zapadalność na zawały serca w Polsce jest wciąż o 30-50 proc. większa niż w krajach Unii Europejskiej. Dlaczego tak się dzieje?

Na profilaktykę sercowo naczyniową w Polsce wciąż kładziony jest niewystarczający nacisk. Do mojego gabinetu najczęściej trafiają pacjenci z powikłaniami sercowo-naczyniowymi, ale często nawet oni, nie mają świadomości tego, jak ważna jest profilaktyka pierwotna, polegająca na leczeniu między innymi nadciśnienia tętniczego oraz hipercholesterolemii (wysokiego cholesterolu). Ludzie wciąż wychodzą z założenia, że dopóki dane schorzenie nie daje objawów, to nie ma zagrożenia dla ich zdrowia i życia. Takie podejście prowadzi w kolejnych miesiącach lub latach do rozwoju poważnych chorób i ich powikłań. Problem ignorowania objawów choroby dotyka również ludzi młodych, którzy pojawiając się w moim gabinecie, nie mają zupełnie wyobraźni, że dbając dzisiaj o siebie, pracują na stan swojego zdrowia w perspektywie piętnastu, dwudziestu lat. W ciągu piętnastoletniego okresu mojej pracy zawodowej, obserwuję nasilający się problem powikłań sercowo-naczyniowych wśród ludzi młodych. Kiedyś młodym pacjentem z zawałem był pacjent czterdziestoletni, obecnie w gabinecie mam pod opieką dwudziestoośmioletnią kobietę po zawale serca oraz trzydziestodwuletniego mężczyznę po wykonanym uprzednio zabiegu bypasów.

Z czego wynika coraz młodszy wiek ludzi chorujących na serce?

Generalnie z naszego trybu życia, pędu za pracą, który odbywa się kosztem czasu wolnego czy wysiłku fizycznego. Także, nie ukrywajmy – używkami, które mają nam „zrekompensować” nasze codzienne stresy – papierosami, alkoholem, brakiem ruchu, a także „szybką” dietą, czyli niezdrowym odżywianiem się. Pozytywnym aspektem w okresie ostatnich mniej więcej trzech lat, jest coraz częstsza obecność w moim gabinecie ludzi młodych, którzy chcą się przebadać pod kątem kardiologicznym. Starsi pacjenci przychodzą, gdyż chorują, młodzi natomiast przychodzą, gdyż zaczynają mieć świadomość konieczności profilaktyki sercowo-naczyniowej. „Luka” jest w przedziale pacjentów 40-50 letnich, czyli wśród osób, które są w kwiecie wieku oraz w pełni sił witalnych do pracy. Tutaj w kardiologii mamy największą pracę do wykonania w obszarze świadomości i prewencji zdrowia naszych pacjentów.

Jakie są najczęstsze objawy problemów kardiologicznych, których ludzie nie powinni bagatelizować?

Jak już wspomniałam wcześniej, cały problem polega na tym, że nadciśnienie tętnicze i wysoki cholesterol nie bolą. Kiedy pacjent trafia do mnie z bólem głowy spowodowanym nadciśnieniem, zawsze mówię mu, że miał szczęście, gdyż miał niepokojące objawy! Dzięki czemu, był w stanie szybko zareagować i zgłosić się do lekarza ze swoim problemem. Oprócz bólu głowy, mogą pojawić się również dzwonienie w uszach, czasem chwilowe zaniewidzenie, bądź przy wyższym ciśnieniu, krwawienie z nosa. Hipercholesterolemia natomiast daje objawy dopiero w stadium powikłań. Wówczas możemy mieć do czynienia z miażdżycą tętnic szyjnych. W związku z tym pojawiać się mogą problemy z ukrwieniem ośrodkowego układu nerwowego – zawroty głowy czy zaburzenia równowagi. Z kolei, problemy miażdżycowe w chorobie wieńcowej dają objawy dławicowe, czyli ból w klatce piersiowej, a także duszność. Znamiennym jest, że symptomy te pojawiać się będą najpierw w trakcie wysiłku fizycznego, z czasem także w spoczynku. W przypadku mężczyzn wysoki cholesterol może powodować problemy z potencją. Nieleczony wysoki cholesterol powoduje miażdżycę, a to w konsekwencji prowadzi do kłopotów z erekcją. Z perspektywy mojej praktyki zawodowej, ten właśnie argument trafia do mężczyzn najbardziej. Często nie straszne im jest zwiększone ryzyko zawału serca czy udaru mózgu, a właśnie kłopoty, ze wspomnianą przeze mnie wcześniej potencją.

Lucyna Woźnicka - Leśkiewicz Kardiolog

W mediach często słyszy się, że statystyczny pacjent oddziałów kardiologicznych w Polsce to otyły mężczyzna po czterdziestce. Czy faktycznie tak jest?

To stereotyp. Kobiety chorują tak samo często jak mężczyźni, tylko później. Wiek zachorowalności wśród kobiet na choroby serca przesunięty jest w stosunku do wieku mężczyzn o mniej więcej 10 lat. Wynika to z bardzo prostej przyczyny. Dopóki kobiety miesiączkują, ich jajniki produkują estradiol, wówczas zapadalność na choroby serca jest mniejsza niż u mężczyzn w tym samym wieku. Problemy kobiet najczęściej zaczynają się w okresie menopauzy i po niej. Dzisiaj śmiało możemy mówić o kardiologii genderowskiej i nie mówimy tutaj o poczuciu płci, tylko o tym, że kobieta i mężczyzna kardiologicznie chorują inaczej. Mężczyzna ma bardziej typowe objawy, tj. w chorobie niedokrwiennej, będzie odczuwał klasyczny ból dławicowy nasilający się w czasie wysiłku, później pojawiający się także w spoczynku. Kobieta jest nieco bardziej skomplikowana, rzadziej odczuwa ból, częściej duszność, kołatania serca lub zawroty głowy. Są to objawy nieswoiste, które bardzo często tłumaczone są przez same pacjentki, ale także lekarzy, menopauzą, nerwicą, a także depresją. Kobieta szybciej zostanie skierowana do psychiatry niż do kardiologa. Skutkuje to opóźnioną diagnozą u pacjenta-kobiety względem pacjenta-mężczyzny. Istotą kardiologii genderowskiej jest to, aby wyłapać te objawy na wczesnym etapie choroby. Nowe wytyczne kardiologiczne mówią jasno, że tak samo ważnym objawem jak ból w klatce piersiowej może być duszność odczuwana przez pacjenta.

Jakie czynniki mogą zwiększać ryzyko chorób serca, a jakie mogą je zmniejszać?

Czynniki zwiększające ryzyko sercowo-naczyniowe można podzielić na modyfikowalne i niemodyfikowalne, tj. na takie, na które mamy wpływ i takie, na które wpływu nie mamy. Dlatego podstawowym narzędziem każdego kardiologa jest dobrze przeprowadzony wywiad z pacjentem. Zaczynamy go od objawów występujących u pacjenta, następnie pytamy o historię chorób sercowo-naczyniowych w rodzinie. W przypadku chorób serca, genetyka odgrywa znamienną rolę, na co niestety wpływu nie mamy. Mamy jednak wpływ na szereg modyfikowalnych czynników ryzyka, tj. chociażby masę naszego ciała, a co za tym idzie BMI (z ang. Body Mass Index). Przeprowadzone badania naukowe dowiodły, że otyłość, zwłaszcza brzuszna, przyczynia się do rozwoju chorób układu sercowo-naczyniowego, takich jak, m.in.: nadciśnienie tętnicze, choroba wieńcowa czy niewydolność serca. Kolejny czynnik to palenie papierosów, także e-papierosów, które choć nie zawierają substancji smolistych mają w swoim składzie inne związki chemiczne równie niekorzystnie wpływające na nasze serce. Idąc dalej – alkohol, czy stres, które mogą doprowadzić do bardzo poważnego zespołu wieńcowego. W kontekście stresu, kardiolodzy mówią o zespole takotsubo. Jest to rodzaj zespołu wieńcowego częściej występujący u kobiet w średnim wieku, który objawami przypomina klasyczny zawał mięśnia sercowego. Po przeprowadzeniu koronarografii okazuje się, że w tętnicach wieńcowych nie ma istotnych zmian miażdżycowych. Zespół ten bardzo często towarzyszy właśnie silnemu stresowi. Czynnikiem, na który jednocześnie mamy i nie mamy wpływu jest na pewno jakość powietrza, którym oddychamy. Powietrze o dużej zawartości pyłu zawieszonego PM 2,5 i PM 10 stanowi zagrożenie dla serca. Smog zawiera znaczne ilości tlenków siarki, azotu, węgla i ozonu. Może wywołać chorobę niedokrwienną serca, niewydolność serca, arytmię oraz komplikacje zakrzepowo-zatorowe. Podobnie jest z żywieniem. To czynnik, na który teoretycznie mamy wpływ, ale nie do końca.

Skoro przy żywieniu jesteśmy. Specjalizuje się Pani w kardiologii, ale ukończyła Pani także Studium Podyplomowe „Dietetyka i Planowanie Żywienia”. Co powinno znajdować się na naszych talerzach w kontekście profilaktyki kardiologicznej?

Dieta i jedzenie to ogromne wyzwanie w dzisiejszych czasach. Sytuacją idealną byłoby, gdyby każdy z nas miał przydomowy ogródek oraz kurki znoszące jajka i tym samym miałby wpływ na to, co je. Niestety nie jest to możliwe i jesteśmy w ogromnej mierze skazani na jedzenie z supermarketów czy dyskontów. Jako wieloletnia wykładowczyni, obecnie adiunkt Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, moim studentom zawsze mówię, że kiedy będą pytani na egzaminach o kwestie diety w profilaktyce kardiologicznej, zawsze dobrą odpowiedzią będzie – dieta śródziemnomorska. Jednakże moim zdaniem, dieta ta powinna zostać nieco zredukowana w zakresie poziomu węglowodanów. Jednak w większości nie ma ona wysokiego indeksu glikemicznego i jest zdrowa. Niestety niska jakość pożywienia w sklepach obliguje nas do czytania etykiet kupowanych produktów. Nie zawsze to, co nazywane jest przedrostkiem „light” czy „bio” jest dla nas zdrowe. Warto wybierać produkty z krótkim składem, bez polepszaczy. Podobnie jest z suplementami diety. To, że na etykiecie z przodu produktu pojawi się informacja, że ten produkt wspomaga nasze serce – nie zawsze musi być to prawdą.

Lucyna Woźnicka - Leśkiewicz Kardiolog

Z jakich produktów spożywczych powinniśmy zrezygnować, jeśli chcemy zadbać o nasze serce?

Przede wszystkim z wysokoprzetworzonych. Powinniśmy jeść raczej prosto. Dobrym przykładem jest chleb. W powszechnej opinii zdrowy chleb to ciemny chleb. Ale tu nie o jego kolor chodzi, tylko o jego skład. Ważne, żeby był wypieczony z jednej czy dwóch nieprzetworzonych mąk. Bardzo ciemne chleby są często karmelizowane, czyli sztucznie „przyciemniane”. Nie mówię, żeby nie jeść chleba w ogóle. Śniadanie jest ważnym posiłkiem w naszej rutynie dietetycznej, ponieważ układ nerwowy pracuje w dużej mierze na węglowodanach, a wszyscy rano chcemy mieć energię do pracy. Dlatego, dwie skibki dobrego nieprzetworzonego chleba rano nam nie zaszkodzą. Namawiam także do ograniczenia w swojej codziennej diecie czerwonego mięsa. Optymalnie raz w tygodniu na porcję obiadową czerwonego mięsa można sobie pozwolić. Dla wszystkich, którzy całkiem z niego zrezygnowali myślę, że cenną informacją będzie fakt, że czerwone mięso jest ważnym źródłem łatwo przyswajalnego żelaza. Dlatego w diecie wegetariańskiej/wegańskiej należy je najczęściej suplementować. Innym przykładem konsekwencji nieumiejętnego przestrzegania tych diet jest niedobór witaminy B12, która występuje przede wszystkim w produktach pochodzenia zwierzęcego. Dlatego dieta wegetariańska czy wegańska w mojej opinii wymagają co najmniej jednej konsultacji z dietetykiem, aby pomógł on właściwie ją zbilansować, by uniknąć ryzyka niedoborów w przyszłości. Jeśli pozwalamy sobie na czerwone mięso „przy niedzieli” to niech nie będzie to wysmażony schabowy, ale przygotowane w zdrowszy sposób mięso. Pozostaje nam sześć obiadów w tygodniu do zaplanowania. Swoim pacjentom doradzam, że idealną proporcją są cztery obiady rybne i dwa z białego mięsa. Ewentualnie trzy rybne i trzy z mięsa białego. Oczywiście możemy tutaj otworzyć dyskusję na temat pochodzenia ryb oraz obecnej w nich rtęci. Jeśli tak naprawdę chcemy poważnie podejść do naszej diety, znajdźmy wiarygodnego dostawcę, który zaoferuje nam wartościowy i zdrowy produkt. Wymaga to trochę czasu i pracy, ale na pewno nasz organizm nam za to podziękuje. 

A co z czerwonym winem. Obiegowa opinia mówi, że lampka czerwonego wina wręcz pomaga naszemu sercu?

W wielu badaniach wykazano korzystny wpływ umiarkowanego spożycia czerwonego wina na układ krążenia. Faktycznie w diecie śródziemnomorskiej wino występuje, ale musimy pamiętać o kilku faktach. Po pierwsze mówimy o umiarkowanych ilościach, a nie o całej butelce wypitej „na głowę” do obiadu. Po drugie dzisiejsza medycyna patrzy na człowieka holistycznie. Oprócz serca, człowiek składa się z wielu innych ważnych układów/organów, takich jak: wątroba, układ nerwowy czy mózg. Wpływ alkoholu na nasz organizm jest powszechnie znany i dlatego jestem powściągliwa w zalecaniu jego spożywania jako środka prewencji kardiologicznej. Nie do końca wiem, czy pacjent dobrze zrozumie, o jakich ilościach mówimy. Alkohol będzie dostarczał nam kalorii oraz będzie podnosił trójglicerydy, czyli teoretycznie „lecząc” swoje serce winem, podniesione trójglicerydy spowodują rozwój miażdżycy. Dodatkowo dojdą do tego wahania glikemii, początkowo hiperglikemia, następnie uruchomi się insulina i nastąpi spadek glikemii. Co zrobi wtedy pacjent podczas picia alkoholu? Zaczyna jeść! W ten sposób dostarczamy sobie kolejnych kalorii. No i najważniejsze, pacjent kardiologiczny przeważnie bierze leki na swoje schorzenia, a alkohol i leki to nie jest najlepiej dobrany duet. 

A kawa?

Na pozytywne działanie kawy także mamy dowody naukowe, choć na przestrzeni lat, zdania na ten temat zmieniały się. W tej chwili mówi się, że picie do dwóch kaw dziennie, przy założeniu, że mówimy o prawdziwej kawie, a nie kawie rozpuszczalnej czy produkcie kawopodobnym, nie jest jakimś wielkim problemem. U „przewlekłych kawoszy” spożywanie dwóch kaw dziennie nie wpłynie na zwyżkę ciśnienia tętniczego. Jednak przy piciu kawy musimy pamiętać, że wypłukuje ona elektrolity z organizmu, należy więc dbać o poziom między innymi magnezu i wapnia. Ostatnie badania naukowe dowodzą nawet, że kawa może zmniejszać ryzyko raka jelita grubego. Ale tutaj, podobnie jak ze wszystkim – zalecam umiar, picie sześciu-ośmiu filiżanek kawy dziennie, do tego papieros i ciasteczko – to nie jest droga do zdrowego serca.

A co z ruchem? Czy Polacy się ruszają?

80% osób trafiających do mojego gabinetu to osoby nie wykazujące żadnej aktywności fizycznej. Postawię tezę, że ruch jest nawet ważniejszy od diety. Modelowo powinniśmy mieć od pół godziny do godziny dziennie wysiłku fizycznego. Codziennie! Powinny to być ćwiczenia kardio: szybki spacer, rowerek, orbitrek, pływanie lub chodzenie po schodach, co można dość łatwo i tanio wdrożyć. Do ćwiczeń kardio idealnie byłoby wpleść ćwiczenia kalisteniczne, czyli trening oporowy o umiarkowanej intensywności z wykorzystaniem własnej masy ciała. Trening kalisteniczny opiera się na dwóch podstawowych zasadach – stosowaniu niewielkiej liczby serii oraz powtórzeń i stopniowaniu trudności. Podstawowe ćwiczenia kalisteniczne to pompki, podciąganie, przysiady, unoszenie nóg czy planki. Ćwiczenia takie powinny być wykonywane trzy razy w tygodniu w nie następujące po sobie dni. Nie lubimy w kardiologii ćwiczeń siłowych, czyli wyciskania kilogramów czy martwych ciągów.
Skoro mówimy o ruchu, o chodzeniu na siłownię. Nie mogę nie zapytać o wpływ środków stosowanych na przyrost masy mięśniowej. Czyli sterydach.
Sterydy, anaboliki oraz brany przez „pseudosportowców” hormon wzrostu to prosta droga do powikłań kardiologicznych. Pamiętam jednego z moich pacjentów, u którego niewydolność serca pojawiła się już po czterech miesiącach brania sterydów. Pacjent otarł się o przeszczepienie serca. Miał pecha, że tak szybko wystąpiło u niego to powikłanie, ale prędzej czy później każdy użytkownik tego typu używek trafi do kardiologa. U jednych pojawi się przerost koncentryczny lewej komory, u innych poszerzenie aorty wstępującej i tętniak, najczęściej nadciśnienie tętnicze. Zdecydowanie odradzam wchodzenie na tę drogę w przypadku chęci odpowiedzialnego uprawiania sportu.

Lucyna Woźnicka - Leśkiewicz Kardiolog

Czy istnieje w Polsce profilaktyka kardiologiczna? Jakieś programy, z których statystyczny Polak może skorzystać?

W przypadku profilaktyki kardiologicznej możemy mówić o dwóch jej typach: pierwotnej i wtórnej. Wtórna to taka, która dotyczy pacjentów już z przebytymi zawałami serca czy udarami mózgu. W tych przypadkach istnieją programy dla osób, które wracają do zdrowia. Niestety problem jest z profilaktyką pierwotną, czyli z tymi pacjentami, którzy jeszcze nie chorują bardzo ciężko i często są pozostawieni sami sobie. Z drugiej strony pojawiają się programy dla grupy osób tzw. 40+, gdzie wystarczy wygenerować sobie w systemie skierowanie i udać się na badania do laboratorium. Niestety, pacjenci korzystają z nich zbyt rzadko.

Czy istnieją nowatorskie metody diagnozowania schorzeń serca, o których warto wspomnieć?

Możliwości diagnostyki w kardiologii jest wiele: echo serca, EKG, Holter ciśnieniowy oraz Holter EKG. Nowością na rynku i zarazem moją nową miłością jest telemonitoring. Sprzęt z certyfikacją medyczną, który pozwala na monitoring objawów u pacjenta wtedy, kiedy one faktycznie występują. Często zdarza się tak, że klasyczny 24-godzinny holter ekg nie wykaże zaburzeń, gdyż akurat w danej dobie arytmia po prostu nie wystąpiła. Zaburzenia rytmu nie muszą występować w sposób ciągły, częściej pojawiają się w sposób napadowy. Telemonitoring kardiologiczny monitoruje pacjenta w momencie, kiedy czuje on występujące objawy – arytmię. Ja wówczas od razu otrzymuję alert na swoim komputerze, widzę co dzieje się z pacjentem i mogę od razu reagować. Jest to naprawdę ogromny krok w przód w diagnostyce i leczeniu chorób serca.

A czy pacjenci diagnozujący się sami na podstawie „doktora Google” stanowią duży odsetek w Pani gabinecie?

Niestety nadal duży. Szum informacyjny w internecie powoduje, że to, co pacjent wyczyta nie do końca musi być rzetelne. Plagą są „profesorowie ze Stanów Zjednoczonych” lub „samozwańczy celebryci zdrowotni”, którzy głoszą w internecie objawione pseudonaukowe mądrości. Pacjent niestety nie umie przesiać ziarna od plew. W następstwie tego pojawiają się stereotypy i nieprawdziwe teorie dotyczące chociażby leków na cholesterol. Pacjenci, którzy naczytali się artykułów z nierzetelnych internetowych źródeł, boją się skutków ubocznych na przykład statyn. Statynofobia, jaka zapanowała w ostatnim okresie, stała się wręcz masowym zjawiskiem. Strach nie jest najlepszym doradcą. Jeżeli pacjent się boi, warto zapytać swojego lekarza, a nie opierać się tylko i wyłącznie na opiniach z Internetu. Przyjmowanie, bądź nie, konkretnego leku zawsze należy konsultować ze swoim lekarzem, który zna swojego pacjenta i jego historię choroby. Należy pamiętać, iż każdy pacjent to oddzielna indywidualna sytuacja. Kardiolog dobiera odpowiednią terapię, nie tylko na podstawie samych wyników laboratoryjnych pacjenta, ale także na podstawie jego ryzyka sercowo-naczyniowego. Moim marzeniem jest napisanie w przyszłości książki dla pacjentów, która to w sposób przystępny tłumaczyłaby zawiłości patogenezy i leczenia chorób kardiologicznych, bez straszenia pacjentów, rzetelnie i w oparciu o dowody naukowe. Ale póki co, nie za bardzo mam na to czas…

Jakie są perspektywy dla przyszłości leczenia chorób serca? Czy widzi Pani jakieś obiecujące kierunki badań czy terapii?

W kardiologii bardzo dużo się dzieje. To, o czym chociażby już wspomniałam, czyli telemonitoring. Mogę mieć pacjenta na drugim końcu Polski i wiem, co się u niego dzieje. W kardiologii rozwijają się ogromnie także techniki zabiegowe, pojawiają się coraz mniejsze stymulatory, rozwijają się nowe terapie w hipercholesterolemii- pojawiają się leki stosowane w iniekcji w tkankę podskórną brzucha. Kardiologia się miniaturyzuje i automatyzuje. Jednakże medycyna jest przede wszystkim sztuką opartą na wiedzy i doświadczeniu lekarza praktyka.

Na wizytę u lekarza na NFZ trzeba czekać miesiącami, czasem latami. Prywatnie jest lepiej, jednak często ta wizyta trwa kilka minut i pacjent wychodzi z niedosytem wiedzy. U Pani jest inaczej. Opinie na portalu znany lekarz świadczą o bardzo indywidualnym podejściu do pacjenta.

Moi rodzice, zawsze powtarzają „traktuj swoich pacjentów tak, jakbyś nas leczyła”. Mówi się, że 70 proc. wiedzy lekarza o pacjencie wynika z dobrze przeprowadzonego wywiadu lekarskiego. Zgadzam się z tym stwierdzeniem w całej jego rozciągłości. Dobrze przeprowadzona rozmowa sprawia, że w dużej mierze wiem, co dolega pacjentowi, zanim jeszcze przystąpimy do badań. Przed kardiologią jako pierwszą specjalizację zrobiłam internę, czyli specjalizację z chorób wewnętrznych. I to jest wiedza, która przydaje mi się na co dzień podczas pracy w gabinecie. Zlecam wiele różnych badań. Ba! Jestem wręcz nadgorliwa w tym względzie. Oczywiście zlecam tylko te sensowne i niezbędne w danej sytuacji. Zawsze namawiam moich pacjentów, aby choć raz w roku wykonali komplet badań laboratoryjnych. Staram się odczarować strach pacjenta, ale niestety niejednokrotnie ten proces wymaga czasu. W związku z ilością informacji do przyswojenia podczas przeprowadzanego z pacjentem wywiadu oraz samego badania, wizyta lekarska potrafi trwać u mnie nawet 45 minut. Więc faktycznie w moim gabinecie, pacjent spędza trochę czasu. (uśmiech) Pierwsza wizyta to oczywiście przeprowadzenie z pacjentem wywiadu lekarskiego, pomiar ciśnienia tętniczego, wykonanie badania EKG i echo serca. Na kolejnych wizytach, jeśli jest do tego wskazanie, a zazwyczaj jest, zakładamy holter EKG, bądź holter ciśnieniowy. Diagnostyka może zostać również poszerzona zgodnie z moim wykształceniem, o zalecenia dietetyczne, ziołolecznicze lub poradę w zakresie kardiologii sportowej – uprawiania zdrowego wysiłku fizycznego.
Kiedy byłam mała, uwielbiałam bawić się w biuro detektywistyczne. (śmiech) Dzisiaj znajduję analogię pomiędzy dziecięcą fascynacją, tj. odkrywaniem nieodkrytego, a moim zawodem. Śmiało mogę powiedzieć, że kardiologia jest niczym praca detektywa. Podobnie jak cała medycyna jest sztuką, ale również wiecznym poszukiwaniem i odkrywaniem tajemnic ludzkiego serca.

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
Lucyna Woźnicka - Leśkiewicz Kardiolog
REKLAMA
REKLAMA

Jak skutecznie radzić sobie ze stresem?

Artykuł przeczytasz w: 4 min.

Według Jana Strelaua stres jest takim stanem, w którym w wyniku braku równowagi pomiędzy wymaganiami stawianymi przed jednostką a jej możliwościami, pojawiają się silne, negatywne emocje takie jak strach, złość, lęk wywołujące zmiany fizjologiczne oraz biochemiczne przekraczające podstawowy poziom pobudzenia. Źródła stresu można podzielić na fizyczne, chronobiologiczne (związane m.in. z rytmem okołodobowym), psychologiczne i organizacyjne (wynikające z należenia człowieka do większych struktur społecznych jak np. naród, organizacja polityczna czy rodzina). Warto zwrócić uwagę na to, że pewnego rodzaju stres towarzyszy również wydarzeniom pozornie pozytywnym takim jak wakacje, ślub czy ciąża, i jest to całkowicie naturalne.

Stres przewlekły, o dużym natężeniu może przyczynić się do powstania stanów chorobowych i poważnych zaburzeń nie tylko zdrowia fizycznego, ale też psychicznego. Do najczęstszych skutków przedłużającego się stresu i napięcia przekraczającego zasoby i możliwości jednostki należy m.in. depresja, uzależnienia, zaburzenia snu, choroby nowotworowe i choroby układu krążenia. Stres może również przyczyniać się do trudności z zajściem w ciążę i niepłodności zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. Szczególnie warto zwrócić uwagę na wyjściowy poziom stresu u par podejmujących się leczenia niepłodności, gdyż zbyt duży dyskomfort psychiczny i napięcie może prowadzić do przedwczesnego wycofania się z procedur medycznych, a co za tym idzie do niepowodzenia leczenia.

AdobeStock 274212271

Do skutecznych metod radzenia sobie ze stresem należy m.in. progresywna relaksacja mięśni autorstwa Edmunda Jacobsona, trening autogenny Johannesa H. Schultza, trening wyobrażeniowy, praktykowanie uważności, oddech przeponowy oraz aktywizacja behawioralna, która może być szczególnie efektywna u osób, które z powodu odczuwania nadmiernego napięcia, izolują się i wycofują z codziennych aktywności. Są to techniki, których można spróbować samodzielnie, choć warto skorzystać z konsultacji ze specjalistą np. psychologiem w celu zdobycia większej ilości informacji lub odnaleźć w internetowej przestrzeni odpowiednie nagrania, które przeprowadzą przez daną relaksację. Dodatkowo uczestniczenie w psychoterapii poznawczo-behawioralnej lub kursie MBSR (Mindfulness-Based Stress Reduction) opartym na uważności może pozytywnie wpłynąć na obniżenie odczuwanego stresu, a także przyczynić się do nauki skutecznych strategii radzenia sobie z codziennymi wyzwaniami i wiążącym się z nimi napięciem.

AdobeStock 319199143

Z pojęciem stresu wiąże się również rezyliencja (inaczej odporność, elastyczność), czyli taki zbiór właściwości, zarówno wrodzonych, jak i nabytych, które umożliwiają odpowiednie reagowanie i adaptowanie się do trudnych sytuacji. Jest to cecha, którą posiada każdy z nas w większym lub mniejszym stopniu, jednakże można i należy ją rozwijać. Charakteryzowanie się dużą rezyliencją wiąże się z większym spokojem w obliczu trudnej sytuacji, wyższym poczuciem własnej wartości, większym optymizmem, poczuciem sensu, ciekawością, równowagą i zdolnością do adaptacji. Osoba, która posiada dużą odporność i elastyczność, potrafi ze spokojem adaptować się do trudnych, nowych sytuacji, wykorzystując przy tym swoje zasoby (umysłowe, emocjonalne, społeczne czy finansowe) takie jak: rodzina, majątek, wiedza. Rezyliencję najlepiej rozwijać przed wystąpieniem kryzysu, nie zapominając o tym, że nie da się być odpornym i elastycznym we wszystkich możliwych okolicznościach, ale można pracować nad tym, by funkcjonować na najwyższym możliwym poziomie w każdej sytuacji.

Źródła:
Dziektarz, A., Wójcik, S. (2022). Wykorzystanie psychoterapii poznawczo-behawioralnej w radzeniu sobie z nadmiernym stresem. Sztuka Leczenia, 37(2).
Gajda, E., Biskupek-Wanot, A. (2020). Stres i jego skutki. Aktywność fizyczna i problematyka stresu, 83-92.
Palomba, S., Daolio, J., Romeo, S., Battaglia, F., Marci, R., Sala, G. (2018). Lifestyle and fertility: the influence of stress and quality of life on female fertility. Reproductive Biology and Endocrinology, 16(1).
Popović, D., Lavie, C. (2023). Stress, cardiovascular diseases and exercise – A narrative review. Heart and Mind, 7(1), 18.
Schiraldi, G. R. (2022). Siła rezyliencji. Jak poradzić sobie ze stresem, traumą i przeciwnościami losu? GWP.
Strelau, J. (Ed.). (2000). Psychologia: podręcznik akademicki. Jednostka w społeczeństwie i elementy psychologii stosowanej. GWP.
Terelak, J. F. (2008). Człowiek i stres. Branta.
Varvogli, L., Darviri, C. (2011). Stress management techniques: evidence-based procedures that reduce stress and promote health. Health Science Journal, 5(2), 74–89.

Barbara Maciejewska

Barbara Maciejewska

Psycholog
Psycholożka, absolwentka Uniwersytetu SWPS, której bliski jest nurt poznawczo-behawioralny, w szczególności tzw. III fala oraz psychologia okołoporodowa. Pracuje z osobami doświadczającymi trudności związanych z obniżonym nastrojem, napięciem i stresem, z budowaniem relacji, ze stratą na wielu płaszczyznach, a także z kobietami i ich bliskimi w okresie okołoporodowym.Instagram: @wspolne.rozkwitanie
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Slow Sex | zwolnione tempo w sypialni

Artykuł przeczytasz w: 3 min.
Slow Sex | zwolnione tempo w sypialni

Zjawisko slow sex pojawiło się już jakiś czas temu w narracji o życiu intymnym. Jako seksuolożka, chciałabym Was przekonać, że slow sex to znacznie więcej niż moda czy trend w podejściu do seksu. To sposób na bardziej świadome, satysfakcjonujące i nomen omen, mniej pospieszne życie seksualne. Przygotujcie się na podróż przez zakamarki seksu w zwolnionym tempie!

tekst: Magdalena Świderska | zdjęcia Adobe Stock

Slow sex to trochę jak slow food, ale z bardziej intymnym menu. To ruch, który opowiada się za tym, żeby spędzać więcej czasu na odkrywaniu swojej seksualności, skupieniu się na fantazjach, przyjrzeniu się z uważnością swoim odczuciom emocjonalnym i reakcjom na różne rodzaje bodźców – pieszczoty, dotyk, rodzaj komunikacji, role, etc. To podejście, które podkreśla moc jakości ponad ilość i skupia się na coraz głębszym połączeniu między partnerami. To takie seksualne mindfulness.

W szybkim świecie, w którym żyjemy, mamy tendencję do traktowania seksu jak kolejnego punktu na liście zadań do wykonania. Seks to jednak nie tylko kolejna rzecz do odhaczenia w planerze. To wyjątkowy moment bliskości i przyjemności, który zasługuje na naszą szczególną uwagę.

Slow sex daje szansę na odkrywanie się partnerów na nowo, na badanie swoich ciał, na czucie każdej delikatnej namiętności i cieszenie się intymnością. Nie znaczy to, że akt seksualny musi trwać godzinami. Wolniejsze tempo, to na przykład założenie sobie, że przy zbliżeniu zatrzymujemy się na chwilę na jednym nowym miejscu naszych ciał i poszukujemy tych najbardziej czułych, dających najwięcej rozkoszy, czasami wcześniej omijanych i niedocenianych. Pozwala to na pełniejsze doświadczanie chwil przyjemności.

Przyznam, że slow sex wymaga pewnych umiejętności. Po pierwsze, musimy być obecni, w pełni obecni. To znaczy, że nie myślimy o pracy, rachunkach ani innych troskach życiowych, tylko o tym, co dzieje się tu i teraz. Po drugie, komunikacja między partnerami jest kluczowa. Dajemy na bieżąco znać, co nam się podoba, co nas podnieca i czego oczekujemy od naszej wspólnej podróży przez zakamarki ciała i emocji. Aktywnie nadstawiamy ucha na przekazy werbalne i niewerbalne naszego towarzysza seksualnej wyprawy. Takie podejście do seksualności pozwala nam zrozumieć, że seks to nie tylko penetracja, to również pieszczoty, dotyk, czułość i zabawa. To właśnie te elementy tworzą magię seksu.

Podsumowując, slow sex to coś więcej niż tylko spowolnienie tempa. To przypomnienie sobie, że seks to sztuka, możliwość eksploracji i odkrywania swojej seksualności w sposób, który daje nam pełnię radości i bliskości.
Tak więc, moi drodzy czytelnicy, niech Wasza „sypialnia” stanie się miejscem, gdzie włączacie tryb eko i czerpiecie z seksu to, co najlepsze – prawdziwą uważność, przyjemność, entuzjazm i ekscytację. Pozwoli Wam to zobaczyć, ile jest jeszcze do odkrycia na tym na pozór dobrze znanym lądzie.
Wasza Magda

Magdalena Świderska

Magdalena Świderska

Seksuolożka
Seksuolożka, specjalistka Seksuologii Praktycznej. Założycielka AMORI Centrum Seksuologii Pozytywnej w Poznaniu. Prowadzi warsztaty, konsultacje seksuologiczne i sesje coachingowe. Zajmuje się nauką skutecznej komunikacji, odkrywania potrzeb i granic oraz rozwoju inteligencji seksualnej partnerek/partnerów.Pomaga stawiać czoła wszelkim wyzwaniom związanym z seksualnością człowieka. Podstawowymi wartościami, którymi kieruje się w swojej pracy są pozytywne podejście do seksualności, otwartość, zaufanie…
REKLAMA
REKLAMA
Slow Sex | zwolnione tempo w sypialni
REKLAMA
REKLAMA

Wpływ mediów społecznościowych na zdrowie psychiczne

Artykuł przeczytasz w: 5 min.
Social Media

tekst: Barbara Maciejewska | zdjęcia Adobe Stock

Obecnie media społecznościowe (ang. social media) stanowią część codziennego życia wielu osób. Od sporadycznego przeglądania aktualności do kompulsywnego obserwowania i śledzenia życia innych ludzi – formy korzystania z social media są bardzo różne. Postawa odbiorcy wobec dostępnych w sieci treści jest jednym z elementów determinujących wpływ mediów społecznościowych na jego zdrowie psychiczne.

Na przestrzeni ostatnich lat materiały tworzone przez internetowych twórców uległy sporej zmianie – z cieszących się na początku dużą popularnością zdjęć i kilkunastu czy nawet kilkudziesięciominutowych filmików do coraz krótszych form, niekiedy trwających zaledwie kilkanaście sekund. Różnorodność i mnogość bodźców, których doświadcza przeciętna osoba podczas spędzania czasu w Internecie wpływa m.in. na długość i jakość snu – zwłaszcza u osób korzystających z social media w nocy, tuż przed zaśnięciem – a także na trudności z uwagą i koncentracją wynikające z częstego angażowania się w kilka czynności na raz np. przeglądanie mediów społecznościowych i jednoczesne oglądanie telewizji. Regularne korzystanie z mediów społecznościowych przez młode osoby może również wpływać na zmiany w funkcjonowaniu poznawczym w aspekcie zapamiętywania i analitycznego myślenia, a także na rozwijanie kompetencji społecznych, w szczególności w relacjach z rówieśnikami.

Nie bez znaczenia pozostaje sposób, w jaki internetowi twórcy kreują swój wizerunek i jakimi informacjami decydują się dzielić z ich odbiorcami. Nadmierne korzystanie z mediów społecznościowych może obniżać dobrostan w szczególności u osób, które mają tendencje do porównywania się do innych. Niezwykle popularne w ostatnich latach filtry, a także nowe możliwości przerabiania zarówno zdjęć, jak i filmików udostępnianych na znanych platformach utrudniają odróżnienie fikcyjnego wizerunku twórcy od rzeczywistości. Przedstawiane i promowane w mass mediach, często nierealistyczne standardy dotyczące pożądanego wyglądu wpływają na postrzeganie własnego ciała, a osoby korzystające z mediów społecznościowych często mierzą się w związku z tym z niezadowoleniem z własnej figury, a niekiedy również z zaburzonymi relacjami z jedzeniem.

Wpływ mediów społecznościowych na zdrowie psychiczne zależy niekoniecznie od tego, ile dana osoba spędza czasu na korzystaniu z nich, ale od sposobu ich używania m.in. rodzaju obserwowanych i udostępnianych treści, nawiązywaniu kontaktu w sieci z innymi osobami lub jego braku czy wyborze między platformami skupionymi na treści a tymi zawierającymi głównie zdjęcia i grafiki. Badania pokazują, że osoby aktywnie korzystające z social media, które angażują się w komentowanie, ocenianie i rozmawianie z innymi osobami, a także te spędzające najwięcej czasu w aplikacjach opierających się na zdjęciach mają większą tendencję do porównywania się do innych osób, co negatywnie przekłada się na sposób postrzegania siebie i swojego ciała. Choć dla niektórych media społecznościowe mogą być szkodliwe i uzależniające, dla innych mogą stanowić źródło inspiracji czy dochodu. Warto pamiętać, że social media same w sobie nie są niebezpieczne, ale używane w niewłaściwy sposób mogą wpłynąć negatywnie na wiele aspektów funkcjonowania naszego zdrowia psychicznego.

Źródła:
Aparicio-Martínez, P., Perea-Moreno, A., Redel-Macías, M. D., Pagliari, C., Vaquero-Abellán, M. (2019). Social Media, Thin-Ideal, Body Dissatisfaction and Disordered Eating Attitudes: An Exploratory analysis. International Journal of Environmental Research and Public Health, 16(21), 4177.
Fan, X., Deng, N., Dong, X., Lin, Y., Wang, J. (2019). Do others’ self-presentation on social media influence individual’s subjective well-being? A moderated mediation model. Telematics and Informatics, 41, 86–102.
Green, A., Dagan, Y., Haim, A. (2018). Exposure to screens of digital media devices, sleep, and concentration abilities in a sample of Israel adults. Sleep and Biological Rhythms, 16(3), 273–281.
Kim, J. W., Chock, T. M. (2015). Body image 2.0: Associations between social grooming on Facebook and body image concerns. Computers in Human Behavior, 48, 331–339.
Mills, K. L. (2016). Possible effects of internet use on cognitive development in adolescence. Media and Communication, 4(3), 4–12.
Parry, D. A., Fisher, J. F., Mieczkowski, H., Sewall, C., Davidson, B. I. (2022). Social media and well-being: A methodological perspective. Current Opinion in Psychology, 45, 101285.
Vandenbosch, L., Fardouly, J., Tiggemann, M. (2022). Social media and body image: Recent trends and future directions. Current Opinion in Psychology, 45, 101289.

Barbara Maciejewska

Barbara Maciejewska

Psycholog
Psycholożka, absolwentka Uniwersytetu SWPS, której bliski jest nurt poznawczo-behawioralny, w szczególności tzw. III fala oraz psychologia okołoporodowa. Pracuje z osobami doświadczającymi trudności związanych z obniżonym nastrojem, napięciem i stresem, z budowaniem relacji, ze stratą na wielu płaszczyznach, a także z kobietami i ich bliskimi w okresie okołoporodowym.Instagram: @wspolne.rozkwitanie
REKLAMA
REKLAMA
Social Media
REKLAMA
REKLAMA

Małgorzata Bocianowska | Ginekologia estetyczna. Jak poprawić komfort życia?

Artykuł przeczytasz w: 12 min.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Irene Aksenova-Tomczak

Kobiety, ich problemy, dolegliwości i schorzenia są w kręgu jej zainteresowań. Jest profesjonalistką w tym, co robi. Edukuje, tłumaczy, poleca, konsultuje z innymi specjalistami. Nie boi się wyzwań i trudnych tematów. Doktor Małgorzata Bocianowska od lat leczy kobiety i pomaga im poprawić jakość życia. Praca ją uskrzydla, bo jak sama przyznaje – ginekologia, a w szczególności ta estetyczna, jest bardzo rozwojową dziedziną medycyny.

Jest Pani ginekolożką, przeprowadza Pani pacjentki przez różne etapy ciąży, wykonuje ultrasonografię płodową i wszystkie obowiązki związane z zawodem ginekologa. Jest Pani również dyplomowanym lekarzem medycyny estetycznej. Co Panią skłoniło do zainteresowania się tym tematem?

MAŁGORZATA BOCIANOWSKA: W pewnym momencie mojej pracy zawodowej doszłam do przysłowiowej ściany, jeśli chodzi o leczenie klasycznych – wydawałoby się – prostych schorzeń. Doszłam do punktu, w którym klasyczna ginekologia była za mało skuteczna albo leczenie było długotrwałe, wymagające wiele cierpliwości ze strony pacjentki. W toku poszukiwań dowiedziałam się, że istnieją technologie i sposoby małoinwazyjnej ginekologii estetycznej, która mogłaby pomagać pacjentkom w ich problemach. Problemach, które do tej pory były rozwiązywane na zasadzie „proszę sobie kupić globulkę z kwasem hialuronowym i będzie dobrze”. Okazało się, że medycyna estetyczna ma niesamowity potencjał, jeśli chodzi o ginekologię i dlatego poszłam na studia podyplomowe, podczas których nabyłam wiedzę z zakresu funkcjonowania skóry nie tylko tej na twarzy, a w szczególności tej w sferze intymnej. Ginekologia estetyczna to nowy impuls w mojej karierze.

W jakim wieku trafiają do Pani pacjentki i z jakimi schorzeniami?

Mam pacjentki od 18. roku wzwyż. U tych najmłodszych pacjentek głównym problemem jest przerost warg sromowych lub ich nadmierne przebarwienia, które są np. spowodowane uprawianiem sportu, chociażby jeździectwa. U starszych pacjentek są problemy związane z urazami okołoporodowymi, na przykład bolesnym nacięciem krocza. Częste dolegliwości, na które cierpią pacjentki to ból podczas współżycia lub słabe napięcie mięśni, a także suchość pochwy. Zgłaszają się również kobiety po leczeniu onkologicznym, które w wyniku terapii antyestrogenowej cierpią z powodu objawów sztucznej menopauzy. A metody leczenia jak np. radiofrekwencja są w stanie takim osobom pomóc, bez użycia farmakoterapii. Mam też pacjentki po menopauzie, które często przeżywają drugie uniesienie, poznają kogoś, albo po prostu postanawiają wrócić do współżycia, ale zmiany zanikowe, jakie są związane z menopauzą im to utrudniają lub wręcz uniemożliwiają. To, co jest smutne w świecie ginekologii, że wielu lekarzy zbywa pacjentki, mówiąc, „taka jest pani uroda”, „nic z tym nie poradzimy”, „trzeba nauczyć się tak żyć”.

Małgorzata Bocianowska | Ginekologia estetyczna.

Czy można więc rzec, że ginekologia estetyczna odpowiada za zdrowie psychiczne kobiet, daje im poczucie komfortu, zapewnia dobre samopoczucie?

Oczywiście! W pełnym tego słowa znaczeniu, bo leczenie schorzeń, które są w obrębie ginekologii, zawiera się w słowie „holistyka”. To nie jest tylko leczenie pochwy, macicy czy okolic zewnętrznych intymnych, ale także leczenie całego ciała. Często jest to dieta, zmiana nawyków higienicznych, zmiana aktywności fizycznej, nierzadko i psychoterapia, wizyta u seksuologa. Ginekologia estetyczna jest szeroką dziedziną medycyny, która podchodzi do dolegliwości i schorzeń w sposób bardzo holistyczny.

Czyli oprócz wizyty w Pani gabinecie, gdzie odsyłane są pacjentki? Do jakich innych specjalistów?

Z problemem, z jakim przychodzi do mnie pacjentka, nigdy nie zostawiam jej samej. Wprost przeciwnie… Zalecam wizytę u kolejnych specjalistów. Np. jeśli trafia do mnie pacjentka, która nie może poradzić sobie z bardzo bolesnymi miesiączkami, a jej bóle nie są spowodowane chorobą organiczną, to oprócz farmakoterapii zalecam zmianę diety, aktywność fizyczną oraz konsultację u fizjoterapeuty uroginekologicznego. Wiemy, że stres, używki, otyłość, brak snu, siedzący tryb życia mogą sprzyjać bolesnemu miesiączkowaniu. Na wstępie jest to bardzo istotne, by wykluczyć choroby organiczne na przykład endometriozę, która może występować już u nastolatek. Bolesne miesiączki nierzadko są związane z chorobą jelit.
Najczęściej współpracuję z fizjoterapeutami uroginekologicznymi, z dietetykiem, psychoterapeutą, seksuologiem, gastroenterologiem, a także z dermatologami. Pacjentki u mnie w gabinecie dostają zawsze długą listę zaleceń i wskazówek, co należy zrobić, gdzie się udać, jaki ma być następny krok itp. Odsyłam do specjalistów, których uważam za profesjonalistów w swojej dziedzinie. Nie boję się tego robić, uważam, że to nie jest żaden wstyd skonsultować się z innym lekarzem. Mam znajomych specjalistów w całej Polsce i często konsultuję stan moich pacjentek, pod kątem konkretnych dolegliwości.
Warto też wspomnieć, że powstaje coraz więcej ośrodków, w których leczy się wulwodynię. Cóż ona oznacza? Wulwodynia to ból miejsc intymnych, ból w obszarze krocza (odbytu, cewki moczowej, pochwy), który nie ma zdiagnozowanej miejscowej przyczyny, nie jest związany z zapaleniem, zakażeniem czy uszkodzeniem nerwu. Wulwodynia objawia się często pieczeniem, szczypaniem, kłuciem, nadwrażliwością na dotyk, a nawet uczuciem cięcia ostrym narzędziem. Ból może występować spontanicznie lub tylko w określonych sytuacjach, takich jak: stosunek seksualny, badanie ginekologiczne, aplikacja tamponów higienicznych, jazda na rowerze czy nawet noszenie obcisłych spodni. Dyspareunia – ból podczas współżycia lub po nim jest najczęstszym, uciążliwym objawem wulwodynii, który sprawia, że kobiety szukają pomocy i leczenia. Problem wulwodynii jest bardzo złożony, dlatego strategie leczenia mogą znacznie się od siebie różnić. Często w osiągnięciu najlepszych efektów potrzebne jest podejście multidyscyplinarne, gdzie ważną rolę spełnia zarówno lekarz, psycholog, jak i fizjoterapeuta. Tak więc podążamy wciąż drogą holistyki i kompleksowego spojrzenia na ciało, na organizm kobiety. Trzeba zrozumieć, że praca specjalistów się uzupełnia – i to wszystko dla dobra pacjentki.

Czego według Pani brakuje w klasycznych gabinetach ginekologicznych, do których trafiają pacjentki w pierwszym etapie swoich dolegliwości?

Brakuje czasu dla pacjentki, szczerej rozmowy i wytłumaczenia problemu, z jakim kobieta przyszła do lekarza. Ten niewielki ukłon w stronę pacjenta może wiele zdziałać. Jeśli ginekolog, ginekolożka znaleźliby chwilę czasu i mieli chęci, aby przeanalizować, jaki powinien być teraz tok postępowania w konkretnych dolegliwościach – wiele schorzeń byłoby wychwyconych na wczesnym etapie, np. wspomniana wcześniej endometrioza.

Małgorzata Bocianowska | Ginekologia estetyczna.

Jak wygląda proces leczenia w Pani gabinecie?

Zawsze przedstawiam pacjentkom cały wachlarz możliwości, co warto zrobić na wstępie, co można zrobić na kolejnym etapie leczenia, zalecam wizyty u kolejnych specjalistów medycyny, aby wykonać dogłębną diagnostykę i obserwować dolegliwości. Ta lista obejmuje farmakoterapię dopochwową, w kolejnym etapie zabiegi małoinwazyjne – np. osocze bogatopłytkowe, skończywszy na technologiach, np. radiofrekwencji. Zabiegi te są droższe, ale efekt terapeutyczny uzyskujemy szybciej i trwa on dłużej. Zawsze daję pacjentkom możliwość wyboru i one to doceniają. Bardzo wielu lekarzy jest ukierunkowanych na zrobienie zabiegu, u mnie jest to ostateczność. Np. pacjentka pierwszy raz pojawia się w gabinecie i chce mieć podane osocze bogatopłytkowe, bo wyczytała w Internecie, że jest dobre na nawracające infekcje miejsc intymnych. To nie jest korzystne wykonywać taki zabieg kobiecie, którą widzi się pierwszy raz, bo szanse udanego zabiegu i jego skuteczność mogą być 50:50. Zanim zakwalifikuję pacjentkę do zabiegu, który ma leczyć problem funkcjonalny, czyli chorobę, przeprowadzam dogłębną diagnostykę i dopiero w ostateczności podejmujemy decyzję o zabiegu. Czasami nawet trzeba wykonać biopsję okolic intymnych. Przychodzą do mnie kobiety z nawracającymi infekcjami miejsc intymnych, a przez to zniszczoną śluzówką pochwy, które ani razu w celach diagnostycznych nie miały pobranego posiewu, podstawowego badania mikrobiologicznego, które już na wstępie wyklucza lub potwierdza wykrycie i identyfikację drobnoustrojów w pochwie.
Inaczej jest z zabiegami typowo „estetycznymi”, które możemy wykonać w dniu konsultacji. Przykładem jest tzw. „O-shot” (orgasm shot), czyli „zastrzyk orgazmu”. O-shot polega na uwrażliwieniu łechtaczki osoczem bogatopłytkowym. Jest to współczesna odpowiedź na potrzeby pacjentek, które chcą polepszyć swoje życie seksualne. O-shot jest szczególnie zalecany osobom, które nie mogą osiągnąć orgazmu podczas stosunku. Zabieg ten nie wymaga żadnych specjalnych przygotowań poza uzyskaniem aktualnego wyniku cytologii szyjki macicy. Osocze bogatopłytkowe – wykorzystywane podczas O-shot – to produkt krwiopochodny, uzyskiwany z krwi samego pacjenta. 90 procent składu osocza stanowi woda, znajdują się w nim również białkowe czynniki wzrostu oraz płytki krwi. Zabieg O-shot jest więc przeszczepem autologicznym, który nie powoduje żadnych powikłań i reakcji alergicznych.
Zabieg labioplastyki wykonuję w przypadku przerostu warg sromowych. To, co ważne, nie ja kwalifikuję do zabiegu tylko pacjentka. Nie każde, wydawałoby się przerośnięte i nieestetyczne wargi sromowe, powodują dyskomfort funkcjonalny czy też estetyczny.

Czy ginekologia estetyczna wciąż wiąże się ze wstydem pacjentek, które do Pani doktor przychodzą? Jest nadal tematem tabu czy jednak światopoglądowo jesteśmy już nieco wyżej?

Niestety nieustannie tym tematom towarzyszy wstyd, rozgoryczenie, zażenowanie. Pacjentki wstydzą się nawet przed najbliższą osobą, przed przyjaciółką, że borykają się z takim bądź innym problemem natury estetycznej. Ale jak już się otworzy jedna osoba w bliskim towarzystwie, to daje ona impuls do rozmów. I okazuje się, że na te same lub podobne przypadłości cierpią osoby z bliskiego otoczenia.

Co według Pani należałoby zrobić, jakie kroki poczynić, aby rozpropagować temat ginekologii estetycznej i związanych z nim problemów, które przecież nie powinny być chowane pod dywan? Bo tak jak wiele wieków temu mówił Terencjusz: „nic co ludzkie nie jest mi obce.”

Powinno być więcej akcji skierowanych do kobiet, o kobietach i ich problemach, aby pacjentki mogły oswoić się z myślą, że nie tylko one cierpią z takiej czy innej przyczyny, że są współczesne metody, zabiegi, długofalowe leczenie, aby przeciwdziałać dyskomfortowi i bólowi. Niestety wciąż, mówi się, że kobiety cierpią w milczeniu, w ciszy, samotnie, cierpią podczas współżycia lub codziennego funkcjonowania. I koniecznie należy coś z tym zrobić, bo to rzutuje na psychikę kobiet oraz na ich relacje z partnerami, relacje międzyludzkie. Choroba powoduje przecież pogorszenie samopoczucia. A wiedza – na temat urazów poporodowych, okaleczeń krocza w trakcie porodu, suchości pochwy, bólu przy współżyciu – generuje następny krok, czyli chęć udania się na wizytę do profesjonalisty, który dysponuje szerokim wachlarzem możliwości leczenia. Potrzeba więcej projektów, spotkań, które podbudują psychicznie kobiety, dadzą im więcej odwagi do działania. I warto zrozumieć też, że medycyna estetyczna, a co za tym idzie ginekologia estetyczna to nie jest żadna fanaberia! Już w XIX wieku Artur Schopenhauer mówił: „każda prawda przechodzi przez trzy etapy. Najpierw jest wyśmiewana, następnie spotyka się z gwałtownym oporem, na koniec uważana jest za oczywistą.” Wspaniałe jest to, że wielu profesjonalistów edukuje w tym zakresie na social media.

Mówi Pani o sobie, iż jest lekarzem kobiet. To przywilej?

Tak, ogromny! To wielka satysfakcja uczyć i edukować kobiety, pomagać im w trudnych życiowych sytuacjach. Przede wszystkim zmieniać ich jakość życia, zapewniać lepsze samopoczucie i większy komfort. Pacjentki bardzo wiele dowiadują się ode mnie, z mojego profilu w social media, na tematy, o których nie miały pojęcia. Mogą polegać na wiedzy, która jest ugruntowana naukowo – i to jest dla nich wielki plus. Tłumaczę, objaśniam często zawiłe dla nich kwestie, aby miały świadomość, co można lub należy zrobić. Podsuwam cały wachlarz możliwości. Ja to po prostu lubię! Lubię rozmawiać, cieszą mnie informacje zwrotne od pacjentek, po okresie kuracji, po zabiegu itp. Proszę je, aby przychodziły na kontrolę. Mam stały kontakt z moimi pacjentkami, wszystkimi, nie tylko w okresie rozrodczym, ale i tymi po menopauzie – i one to bardzo doceniają.

Co Pani daje największą satysfakcję?

To, że pacjentki po wielu latach, miesiącach wreszcie odczuwają komfort życia, żyją bez bólu, że mogą współżyć, cieszyć się kobiecością. Poprawia im się nastrój, mają lepsze samopoczucie, mogą odstawić leki przeciwdepresyjne. To dla mnie największa nagroda. Czuję się szczęśliwa i spełniona, że pomagam innym kobietom – to mnie uskrzydla i daje mnóstwo siły do działania.

Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Zadbaj o komfort swojego snu

Artykuł przeczytasz w: 3 min.
Esencja Snu Materasso, jak wybrać dobry materac?

Problemy ze snem? Skrzypiące i rozlatujące się łóżko? Nieodpowiednio dobrany materac? Marka Esencja Snu Materasso rozwiąże twój problem.

Od lat światowa marka Materasso pomaga klientom w dopasowaniu odpowiedniego materaca do indywidualnych potrzeb, poprawiając tym samym komfort snu i samopoczucie. Wdrażając w życie motto „natura jest najbliższa człowiekowi”, marka Materasso postawiła na naturalne komponenty, klejenie oraz pokrowce w technologii Thermo Balance, włóknie najbardziej zaawansowanym, inteligentnym wykazującym właściwości dotąd zarezerwowane dla skóry człowieka.

Jednak nie tylko materac, ale i łóżko odgrywa w sypialni ważną rolę. Dlatego również i w tym segmencie priorytetem jest jakość i zadowolenie każdego klienta odwiedzającego salon marki. Firma uważnie wsłuchuje się w potrzeby swoich klientów, aby dostarczać produkty najwyżej jakości. Chcemy, aby nasze produkty wyróżniały się na tle innych, abyś mógł cieszyć się nimi przez lata. Pilnujemy, aby każde nasze łóżko wykonane było z najwyższą starannością i dokładnością – to zasady, jakimi kierują się pracownicy salonów Esencja Snu Materasso – Najważniejsza jest jakość użytych komponentów, otapicerowanie, dopasowanie (uwzględniające takie parametry jak wysokość, szerokość, grubość, czy rodzaj paneli) jak i sposób łączenia elementów. Tym samym oferując wieloletnią gwarancję w cenie produktu.

CALA SCIANA

Esencja Snu Materasso współpracuje ze starannie wyselekcjowanymi kontrahentami i dostawcami, dlatego oprócz wspomnianych wyżej produktów firmy Materasso oraz produkcji własnej marki Esencja Snu w salonach marki dostępne są także dodatki do sypialni w postaci kołder, pościeli, pledów, narzut czy koców firmy Maro Home. Wszystkie produkty MARO HOME szyte są na indywidualne zamówienie klienta, dzięki czemu klient zyskuje pewność, że otrzymuje produkt wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, zaprojektowany i uszyty w 100% specjalnie dla niego!

Aby cieszyć się swoimi wymarzonymi, wyjątkowymi produktami, muszą one przejść skomplikowany proces produkcyjny w siedzibie firmy w Radomiu. Od lat firma współpracuje wyłącznie ze sprawdzonymi dostawcami tkanin i nici, posiadającymi wymagane certyfikaty, stawiając w 100% na polskie produkty. Wśród dodatków w salonach dostępne są również świece zapachowe jak i najwyższej jakości porcelana firmy Duo-Gift, która zaufanie klientów zdobyła poprzez prezentację na największych targach branżowych w Polsce a także w europejskich stolicach takich jak targi Ambiente we Frankfurcie, Maison & Objet w Paryżu oraz targi wnętrzarskie w Mediolanie.

filizanka jumbo ze spodkiem 470 ml the kiss by gustav klimt 2

Salony Esencja Snu Materasso:

Galeria Polskie Meble
Esencja Snu Materasso
Al. Solidarności 34
61-696 Poznań
esencjasnupolskiemeble@yahoo.com
tel. 579 929 259

Galeria Giant Meble
Esencja Snu Materasso
Bolesława Krzywoustego 68
61-144 Poznań
esencjasnugiant@yahoo.com
tel. 573 130 138

*artykuł przygotowany we współpracy z Galerią Giant Meb

Poznański prestiż

REKLAMA
REKLAMA
Esencja Snu Materasso, jak wybrać dobry materac?
REKLAMA
REKLAMA

Jak być dla siebie życzliwym?– czyli kilka słów o samowspółczuciu

Artykuł przeczytasz w: 4 min.
Samowspółczucie|Samowspółczucie|Barbara Maciejewska

Kiedy bliska nam osoba zmaga się z trudną dla niej sytuacją, bycie życzliwym i wspierającym wielu osobom przychodzi naturalnie. Zupełnie inaczej może to jednak wyglądać, kiedy ta sama trudność dotyczy nas samych. W zależności od tego, jak postrzegamy siebie i kryzys, którego w danej chwili doświadczamy, tak różna okazuje się być zdolność do okazania samemu sobie współczucia.

Samowspółczucie (ang. self-compassion) to umiejętność związana z tym, jak odnosimy się do samych siebie w sytuacjach, w których doświadczamy osobistego cierpienia i które postrzegamy np. jako porażkę, niepowodzenie. Stanowi ważny element odporności psychicznej mającej bezpośredni wpływ na to, jak dana osoba radzi sobie w kryzysie. Kristin Neff, pionierka w badaniach nad samowspółczuciem i autorka definicji tego pojęcia, wyróżnia jego trzy komponenty: uważność, życzliwość będącą przeciwieństwem osądzania oraz wspólnotę z innymi, czyli postrzeganie trudnej sytuacji jako części ludzkiego doświadczenia.

Wspieraj się

Choć wielu osobom ten termin może kojarzyć się z użalaniem się nad sobą, nic bardziej mylnego. Samowspółczucie polega na wspieraniu samego siebie w trudnej sytuacji – będącej źródłem cierpienia – poprzez uznawanie własnych uczuć i okazywanie sobie życzliwości, tak samo jak często robimy to właśnie dla bliskich nam osób. Pojęcie to nie uwzględnia charakterystycznego dla użalania się nad sobą rozpamiętywania przeżywanych emocji i pojawiających się myśli, tylko zawiera w sobie uważność, czyli skupienie na tu i teraz zamiast na przeszłości.
Badania pokazują, że wykazywanie bardziej samowspółczującej postawy wiąże się z większym dobrostanem i mniejszym doświadczaniem m.in. objawów depresyjnych i lękowych oraz zaburzeń związanych z jedzeniem i postrzeganiem własnego ciała. Dodatkowo interwencje oparte na samowspółczuciu mogą być z powodzeniem stosowane w leczeniu zespołu stresu pourazowego (PTSD) czy prewencji depresji poporodowej. Osoby posiadające i korzystające z umiejętności bycia dla siebie życzliwym cechują się większą wdzięcznością, nadzieją i ciekawością. Wspieranie samego siebie oparte na współczuciu wpływa również pozytywnie na odporność psychiczną w tak trudnych sytuacjach jak doświadczenie rozwodu, klęski żywiołowej, choroby nowotworowej czy chronicznego bólu.

Samowspółczucia można się nauczyć!

Samowspółczucie nie jest stałą cechą osobowości, lecz umiejętnością, którą można doskonalić. Poza uczestniczeniem w psychoterapii, podczas której specjalista uczy klienta życzliwszego i mniej oceniającego podejścia do siebie, można również korzystać z technik opartych m.in. na uważności. W rozwijaniu życzliwości dla siebie skuteczne okazują się ćwiczenia polegające na wizualizacji, praktyce uważności, pisaniu do siebie współczujących listów czy zaplanowaniu i podjęciu się eksperymentu behawioralnego z uwzględnieniem potencjalnych przeszkód i sposobów wspierania samego siebie.
Praca nad doskonaleniem współczucia do siebie niekiedy wymaga wiele poświęcenia i czasu. Jednak jak pokazują to wyniki licznych badań naukowych, życzliwa, czuła postawa wobec siebie wpływa pozytywnie na dobrostan i zmniejsza ryzyko wystąpienia zaburzeń psychicznych.

Źródła:
Egan, S. J., Rees, C. S., Delalande, J., Greene, D., Fitzallen, G., Brown, S. M., Webb, M., Finlay-Jones, A. (2021). A review of Self-Compassion as an Active ingredient in the prevention and treatment of anxiety and depression in Young people. Administration and Policy in Mental Health, 49(3), 385–403.
Guo, L., Zhang, J., Li-Ping, M., Zhao, Y. (2019). Preventing Postpartum Depression with Mindful Self-Compassion intervention. Journal of Nervous and Mental Disease, 208(2), 101–107.
Neff, K. D. (2023). Self-Compassion: theory, method, research, and intervention. Annual Review of Psychology, 74(1), 193–218.
Turk, F., & Waller, G. (2020). Is self-compassion relevant to the pathology and treatment of eating and body image concerns? A systematic review and meta-analysis. Clinical Psychology Review, 79, 101856.
Welford, M. (2021). Budowanie pewności siebie. Podejście skoncentrowane na współczuciu. GWP.

REKLAMA
REKLAMA
Samowspółczucie|Samowspółczucie|Barbara Maciejewska
REKLAMA
REKLAMA

HEAVENS  – sypialnia inaczej, naturalnie.

Artykuł przeczytasz w: 4 min.
Materace HEAVENS, jak wybrać materac?|Materace HEAVENS, jak wybrać materac?|Materace HEAVENS, jak wybrać materac?|Materace HEAVENS, jak wybrać materac?|Materace HEAVENS, jak wybrać materac?


Sen, podobnie jak jedzenie jest jedną z najważniejszych funkcji życiowych człowieka. Regularne stosowanie nieodpowiedniej diety powoduje ciężkie konsekwencje zdrowotne. Ze snem jest dokładnie tak samo. Jakość naszego odpoczynku ma ogromny wpływ na to, jak rozpoczniemy następny dzień. Czyż nie wspaniale jest obudzić się rano pełnym sił, będąc w gotowości na nowe wyzwania?


Mówi się, że kawa najlepiej smakuje z porcelanowej filiżanki. Ludzie są skłonni do celebrowania małych chwil, ponieważ przy natężeniu czynników świata zewnętrznego, zaczynamy skupiać się na ubarwianiu podstawowych szarych czynności życiowych. Zależy nam na dodaniu kolorów do naszej rutyny. Z sypialnią jest tak samo. Dbamy o jej przytulny wystrój, odpowiednią kolorystykę i nastrój. Wszystko po to, aby zaaranżować doskonałą przestrzeń do odpoczynku. A czy zastanawiałeś się jak ważną rolę w Twojej sypialni pełni materac?


Przy wyborze materiałów pamiętajmy, że natura zawsze wie co dla nas najlepsze, dlatego najlepiej jest wybierać materiały wegańskie, zapewniające cyrkulację powietrza i odpowiedni mikroklimat materaca. Do takich materiałów należy bawełna, kauczuk, kokos. Bawełna zapewni uczucie ciepła i przytulności w chłodne zimowe miesiące, a w upalne lata gwarantuje zaś świeżość dzięki swojej unikalnej właściwości, która chroni ciało śpiącego przed przegrzaniem. Niezaprzeczalnie przyjazna dla naszej skóry jest również wiskoza, która jest higroskopijna, jest przewiewna, nie grzeje i zapewnia komfort. Głównie stosowana do produkcji pokrowców materaca. Wszystkie te dobra ze sobą splecione i zszyte tworzą materac idealny.

Materace HEAVENS, jak wybrać materac?


Kryteriów, jakimi powinniśmy kierować się przy wyborze tego jedynego, idealnego materaca jest kilka. Pierwszy bardzo ważny to rozmiar, wiele zależy od powierzchni, na jakiej śpimy. Dobrze jest przemyśleć ten wątek bardzo dokładnie, ponieważ zbyt wąski lub za krótki materac będzie miał wpływ na nasz komfort, zastanów się, czy standardowa wielkość materaca, jaką zakładałeś, pomieści wszystkich potencjalnych użytkowników (dzieci i czteronożnych członków rodziny). Kolejnym ważnym aspektem jest jakość i precyzja wykonania. Staraj się dokładnie sprawdzić, co Twój przyszły materac ma w środku. Wybieraj materiały, które będę miały zdrowy wpływ na nasz organizm. Dokładność wykonania gwarantuje, że materac będzie Ci dobrze służył na długie lata. Ergonomia materaca jest bezkonkurencyjnie najistotniejsza. Zwróć uwagę na to, jak materac dostosowuje się do Twojej sylwetki. Nie zawsze twardy materac okazuje się najlepszym wyborem. Zależy to od wielu czynników takich jak budowa ciała, nawyki podczas snu lub ewentualne problemy zdrowotne. Dlatego koniecznie połóż się na materacu, zanim go kupisz.

Materace HEAVENS, jak wybrać materac?


Tutaj zatrzymajmy się na chwileczkę. Z czym kojarzy Ci się sprężyna? A z tym, że  jak zostanie zgnieciona, to automatycznie podda się tej energii i jeszcze szybciej wróci do swojej pierwotnej formy, jeśli nacisk zniknie. Wyobraź sobie 10 000 takich sprężyn, które tylko czekają, aby w płynny sposób reagować na nawet najmniejszy ciężar. Sercem dobrego materaca powinny być sprężyny kieszeniowe wykonane z najwyższej jakości stali. Pracują one niezależnie od siebie, przejmując nacisk naszego ciała, zapewniając tym idealne podparcie. Łącząc zatem sprężyny z naturalnymi materiałami na poszczególnych warstwach, możemy mieć pewność, że materac oddycha i nie zatrzymuje wilgoci. Naturalny proces cyrkulacji powietrza jest najważniejszy, aby wydłużyć użytkowanie.

Materace HEAVENS, jak wybrać materac?

Takie rozwiązania prezentuje marka HEAVENS. Pracujemy na to, aby zapewnić doskonały sen i regenerację na najwyższym poziomie. To my jesteśmy tymi, którzy za pomocą bawełnianej nici zszywają dobra natury, przeobrażając je w materac idealny. W naszej ofercie znajdziesz produkt skrojony do Twoich potrzeb. Spotkaj się z nami w poznańskiej Galerii Giant, a pomożemy Ci wybrać materac, dzięki któremu obudzisz się gdzieś pomiędzy niebem a ziemią.

Więcej informacji TUTAJ i TUTAJ

Artykuł przygotowany wspólnie z z Galerią GIANT MEBLE oraz marką HEAVEN

REKLAMA
REKLAMA
Materace HEAVENS, jak wybrać materac?|Materace HEAVENS, jak wybrać materac?|Materace HEAVENS, jak wybrać materac?|Materace HEAVENS, jak wybrać materac?|Materace HEAVENS, jak wybrać materac?
REKLAMA
REKLAMA

Ruch to zdrowie

Artykuł przeczytasz w: 4 min.
Ruch to zdrowie

Nie tak dawno słychać było ostatnie dzwonki w szkołach, uczniowie w podskokach radości żegnali szkolne mury, aby zakrzyczeć „Witajcie wakacje!”. Rozmowy o planach i podróżach współgrały z dziecięcymi chichotami i uśmiechami. Dwa miesiące wolnego od nauki, obowiązków, zadań, klasówek, reprymend, uwag i nierzadko skarg, przeleciały jakoś tak szybko…

Przy dzieciach – żywych, zadziornych i często niesfornych – czas leci nieubłaganie. Nieraz człowiek spala się, tłumacząc po stokroć to samo, rwie przysłowiowe włosy z głowy, innym razem próbuje trzymać nerwy na wodzy, choć nie jest łatwo… W kryzysowych sytuacjach przypominam sobie słowa mojego dziadka „o żywych srebrach i złotkach”, o dzieciach nieumiejących wysiedzieć w jednym miejscu, o takich, które mają sto pomysłów na minutę, o aktywnych, wygimnastykowanych, dla których świeca, szpagat, gwiazda to żaden wyczyn – o dzieciach, które są po prostu zdrowe, bo są non stop w ruchu. Mojej dwójki jest wszędzie pełno i ze spalaniem kalorii, a tym bardziej słodkości, nie mają problemu. W te wakacje – niestety – za dużo napatrzyłam się na inny problem…

Polskie plaże to przekrój polskiego społeczeństwa, to jakby zamknięte i obserwowane pod lupą kłopoty i rozterki, które widać na pierwszy rzut oka. Wynudzeni rodzice, wpatrzeni w telefon, pozostawiają swoje pociechy na pastwę wakacyjnych fast foodów i kolorowych słodyczy, w których aż roi się od sztucznych barwników i substancji rodem z tych „EEE”. Wymyślne frykasy, tandetnie kolorowe i jakże niezdrowe, pochłaniane są przez dzieci bez jakichkolwiek ograniczeń i zahamowań. To nie jest jedzenie ani celebrowanie smaków, tylko niechlujne połykanie wielkich kęsów, aby szybciej, aby nikt im nie zabrał… Zastanawiam się nieustannie, gdzie dorośli mają oczy? Jak można nie widzieć niezdrowych proporcji swego dziecka, tuszy, zbędnych kilogramów, nadprogramowego jedzenia bez umiaru? A gdzie ruch, zdrowy tryb życia, aktywność fizyczna, o której się tak trąbi wszerz i wzdłuż? Niestety, polskie społeczeństwo zaczyna wyglądać nieprzyzwoicie otyło. Nadwaga staje się standardem. Dziecko – które ma nogi w kształcie litery X, nie umie biegać, nie mówiąc już o podskokach, nie może się zgiąć, bo przeszkadza mu oponka wokół brzucha – samo o siebie nie zadba. Potrzebny jest mądry i świadomy dorosły, rodzic, dziadek, babcia, ktoś bliski, kto powie „stop!” Rozmyślam, dokąd taka postawa znieczulicy, ignorowania i lekceważenia problemu zmierza? Polskie dzieci są po prostu w dużym procencie otyłe, mają nadwagę: buzia, kark, brzuch, ręce, nogi – na co się nie spojrzy – obwisłe, kwadratowe, za grubo, za dużo…

Otyłość jest jedną z chorób cywilizacyjnych XXI wieku. Cierpią na nią ludzie niezależnie od wieku i płci. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) mówi o epidemii – na świecie co roku z powodów powiązanych z otyłością i nadwagą umiera kilka milionów ludzi. Eksperci szacują, że w roku 2025 co czwarta osoba na świecie (2,7 mld ludzi) może cierpieć z powodu nadwagi lub otyłości. Według danych GUS w Polsce z problemem nadmiernej masy ciała zmaga się 62 proc. mężczyzn i 46 proc. kobiet, zaś co piąty Polak jest otyły. Wyniki badań IŻiŻ z ostatnich kilkunastu lat potwierdzają, że nadwaga i otyłość w polskim społeczeństwie stale przybiera na sile, a największa dynamika wzrostu zaburzeń odżywiania dotyczy dzieci i młodzieży. Wg badań krytyczną grupę stanowią dzieci w wieku 7-13 lat.

Macham więc porozumiewawczo do nauczycieli WF-u, aby nie przyjmowali „lewych”, zafałszowanych zwolnień z gimnastyki, aby wymagali od każdego dziecka prawidłowych skłonów, przysiadów, skoków, rzutów piłką, biegów na tzw. 60-tkę i tych na dłuższe dystanse. Warto rozkochać dzieci w sporcie, pokazać różne możliwości, dyscypliny sportowej rywalizacji: koszykówkę, siatkówkę, piłkę nożną, piłkę ręczną, grę w dwa ognie, wspinaczkę itd. Pomimo iż słyszy się o akademiach piłkarskich, dodatkowych zajęciach z karate, judo itp., atrakcjach basenowych – wydaje się jakby wciąż było tego za mało lub niestety nie trafiało do tych, do których powinno trafić. Z pierwszym dzwonkiem w szkole i podczas pierwszych zajęć na WF-ie niechaj dzieci znów cieszą się, że mogą pobiegać, wyszaleć się i odreagować od siedzenia w ławce. Niech spalają kalorie, uczą się zdrowo spędzać czas, nie z telefonem w ręku… I może to one same przyjdą do rodziców z pomysłem aktywnego spędzania czasu, nie tylko siedzenia! Z całego serca życzę tego dzieciom, bo sport to zdrowie!

REKLAMA
REKLAMA
Ruch to zdrowie
REKLAMA
REKLAMA

Usłyszeć osoby głuche, czyli o potrzebie zrozumienia i empatii

Artykuł przeczytasz w: 6 min.

Współczesny świat coraz bardziej skupia się na różnorodności i dążeniu do zapewnienia wyrównanych szans każdemu. By osiągnąć te szlachetne cele, powinniśmy zwrócić uwagę na społeczności, które zbyt często są pomijane w społecznej dyskusji. Każdego roku we wrześniu obchodzimy Międzynarodowy Dzień Głuchych. Nie jest to jeden z najgłośniejszych dni w roku, ale trzeba to zmienić, ponieważ osoby niesłyszące zasługują na naszą uwagę i wsparcie. O doświadczeniach i wyzwaniach osób głuchych opowiada Tamara Adamska, kierowniczka wielkopolskiego oddziału Polskiego Związku Głuchych.

Rozmawia: Zuzanna Kozłowska | Zdjęcia: Polski Związek Głuchych

Jak liczna jest społeczność osób niesłyszących w Wielkopolsce?

TAMARA ADAMSKA: Trudno jednoznacznie określić liczbę osób głuchych zamieszkujących Wielkopolskę, ponieważ nie prowadzi się żadnego rejestru. Przynależność do stowarzyszeń zrzeszających osoby niesłyszące jest zupełnie dobrowolna. Obecnie liczba osób zrzeszonych w Oddziale Wielkopolskim Polskiego Związku Głuchych w Poznaniu, który posiada swoje Koła w Lesznie, Kaliszu i Poznaniu wynosi 340 osób.

Na co dzień, co wydaje się być największym wyzwaniem dla osób niesłyszących?

Przede wszystkim bariera komunikowania się. Osoby niesłyszące, często mają problemy z czytaniem, poprawnym pisaniem – gramatyką, oraz ze zrozumieniem tekstu pisanego. Trzeba zauważyć, że język polski jest dla tej społeczności językiem obcym. Osoby te bardzo często posługują się Polskim Językiem Migowym albo Systemem Językowo-Migowym, który charakteryzuje się inną składnią niż język polski. Stosują też inną składnię niż osoby słyszące, co powoduje trudności w komunikacji.

Polski Związek Głuchych

Czy nauka języka migowego jest łatwo dostępna dla osób niesłyszących i ich bliskich w Wielkopolsce?

Dzieci uczą się w Szkolnych Ośrodkach Wychowawczych języka migowego PJM i SJM, w zależności od indywidualnych potrzeb dziecka. Lekcje w szkołach są również dostosowane do dziecka. Natomiast osoby bliskie mogą skorzystać z kursów języka migowego, które są organizowane również w naszej siedzibie.

Poznań jest miastem przyjaznym osobom głuchym? Jakie ułatwienia czekają na osoby niesłyszące? Jakich brakuje?

W związku z ustawą o dostępności zauważyliśmy jakiś postęp, na przykład strony internetowe różnych instytucji są tłumaczone w języku migowym. Osoby głuche mogą poprosić Urząd o umówienie tłumacza języka migowego w celu tłumaczenia takiej wizyty w Urzędzie. Warto też dodać, iż instytucje kulturalne w Poznaniu tj. Centrum Kultury Zamek, Kino Muza, Teatr Nowy, Teatr Wielki w Poznaniu, czy też Brama Poznania przygotowali się na przyjęcie osób głuchych, poprzez tłumaczone spektakle, czy też tłumaczone ekspozycje w języku migowym. Niedaleko Poznania w Muzeum Rolnictwa w Szreniawie, również odbywają się cykliczne zwiedzania, przystosowane dla osób niesłyszących. Nadal jednak pozostaje spore pole do poprawy.

Polski Związek Głuchych na wycieczce

Na jakie wsparcie mogą liczyć osoby niesłyszące w Wielkopolsce?

Na pewno mogą liczyć na pomoc naszej instytucji działającej na terenie Wielkopolski od 77 lat. W Polskim Związku Głuchych nasi podopieczni otrzymują wsparcie tłumaczy języka migowego, prawnika, psychologa. Biorą udział w spotkaniach okolicznościowych (spotkania wigilijne, wielkanocne, dzień kobiet i dzień mężczyzny, zawody sportowe). Biorą udział w zajęciach z arteterapii, treningu kulinarnego, gdzie rozwijają swoje umiejętności. Organizujemy dla nich wycieczki w Polsce, jak również za granicę, takie wyjazdy są w pełni dostosowane do potrzeb osób głuchych. W związku z tym osoby niesłyszące postrzegają placówki Polskiego Związku Głuchych jako swój „drugi dom”, w którym otrzymują pełne wsparcie, którego oczekują na co dzień, i na które zasługują.

Czy osoby głuche mają na drodze jakieś przeszkody, żeby być aktywnymi zawodowo? Czy pracodawcy są chętni, żeby zatrudnić osoby niesłyszące?

Osoby głuche w Polsce nie mogą pracować w każdym zawodzie. Z reguły pracują w zakładach produkcyjnych, gdzie zatrudnionych jest więcej osób głuchych lub z innymi niepełnosprawnościami. Natomiast pracodawcy są różni. Jeśli ktoś już wcześniej zatrudniał osoby niesłyszące, nie boi się przyjąć kolejnych takich osób do pracy. Jednak zdarzają się sytuacje, kiedy ukazuje się ogłoszenie o pracy, dzwonimy wtedy w imieniu osoby głuchej i na wstępie informujemy, iż osoba poszukująca pracy jest niesłysząca i wtedy zaczynają się „schody”. Pracodawca tłumaczy nam, że nie zna języka migowego i nie dogada się z potencjalnym pracownikiem, że pracownik nie „usłyszy” jak będą go wołać – zaczynają się mnożyć powody, dla których nie chce mieć takiej osoby w swoim zespole. A wystarczy trochę chęci, zrozumienia i empatii.

czerwiec male 2 2

Co każdy z nas może zrobić, żeby pomóc czy wesprzeć osoby niesłyszące?

Myślę, że społeczeństwo jest bardziej wyrozumiałe niż 30 lat temu. W mediach dużo mówi się o osobach z niepełnosprawnością, ich potrzebach, problemach. Dzięki temu, osoby głuche nie są już osobami „innymi” czy „dziwnymi”, są częścią naszego społeczeństwa.
Uważam, że ze strony osób nieznających środowiska osób głuchych, ich problemów, z którymi się borykają na co dzień, przydałoby się więcej zrozumienia i chęci pomocy.
Głuchota nie jest jedynie fizycznym wyzwaniem, lecz również wpływa na tożsamość, kulturę i sposób komunikacji osób z tej społeczności. Poprzez uświadomienie sobie tych różnic oraz wyzwań, możemy dążyć do stworzenia bardziej otwartego i empatycznego świata. Wspierajmy więc osoby niesłyszące i w miarę możliwości spróbujmy zapewnić im pełne uczestnictwo w życiu społecznym w Wielkopolsce.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Transpłciowość | zrozumieć i akceptować różnorodność płciową

Artykuł przeczytasz w: 4 min.


Każdy z nas przechodzi przez życie w różny sposób. Niezależnie od tego, czy jesteśmy mężczyznami czy kobietami, nasza tożsamość płciowa jest integralną częścią naszej tożsamości w ogóle. Jednak nie wszyscy ludzie pasują do tradycyjnych binarnych kategorii płciowych. Osoby transpłciowe stanowią część naszego społeczeństwa i zasługują na pełne zrozumienie i akceptację. W moim gabinecie mam okazję pracować z osobami transpłciowymi i skłoniło mnie to do poruszenia tego tematu w felietonie. 

Niestety, społeczeństwo często nie radzi sobie z przyjęciem i zrozumieniem różnorodności płciowej. Osoby transpłciowe spotykają się z dyskryminacją, nietolerancją i brakiem wsparcia. Ta niewiedza i niechęć mogą prowadzić do bólu emocjonalnego i marginalizacji. By lepiej zrozumieć transpłciowość, musimy zacząć od edukacji i otwartości umysłu. Transpłciowość odnosi się do osób, które nie utożsamiają się z płcią, którą im przypisano przy urodzeniu. Dla wielu z nich proces identyfikacji i akceptacji własnej tożsamości płciowej może być trudny i skomplikowany. Dlatego tak ważne jest, abyśmy jako społeczeństwo zaczęli nasłuchiwać i uczyć się od osób transpłciowych, zamiast narzucać im nasze przekonania.

Akceptacja różnorodności płciowej nie oznacza rezygnacji z własnych przekonań. To po prostu znaczy, że szanujemy i doceniamy to, że każdy człowiek ma prawo definiować siebie samodzielnie. To nie nasze zadanie, aby oceniać czy decydować, jak ktoś powinien się czuć w swojej skórze. Wystarczy, że jesteśmy otwarci, empatyczni i gotowi do słuchania.
Społeczeństwo musi również przerwać utrwalanie szkodliwych stereotypów płciowych. Kultura przypisuje pewne zachowania, zainteresowania i cechy do określonej płci. Te role płciowe ograniczają możliwości wyrażania się i podejmowania decyzji przez osoby transpłciowe. Dlatego ważne jest, abyśmy otwarcie i świadomie przekraczali te ograniczenia, uznając różnorodność płciową jako naturalną i godną akceptacji.

Ponadto, istotnym aspektem zrozumienia transpłciowości jest wsparcie medyczne i psychologiczne dla osób transpłciowych. Dostęp do odpowiednich terapii hormonalnych, procedur chirurgicznych i terapii wspierających jest kluczowy dla osób, które decydują się na przejście przez proces korekty płci. Społeczeństwo powinno wspierać dostępność i finansowanie takich usług, aby osoby transpłciowe miały pełen zakres możliwości opieki zdrowotnej.

Konieczne jest również tworzenie bezpiecznych przestrzeni, w których osoby transpłciowe mogą być sobą i czuć się zaakceptowane. Szkoły, miejsca pracy, instytucje publiczne i społeczności lokalne powinny wprowadzić polityki i procedury, które zapewnią bezpieczeństwo, szacunek i równość dla osób transpłciowych. Przykładem mogą być szkolenia dla pracowników na temat wrażliwości na różnorodność płciową oraz wprowadzenie możliwości samoidentyfikacji płciowej w dokumentach oficjalnych.

Wreszcie, jako jednostki, możemy również przyczynić się do lepszego zrozumienia transpłciowości. Musimy unikać używania obraźliwych lub dyskryminujących terminów i określeń w odniesieniu do osób transpłciowych. Powinniśmy być otwarci na naukę, zadawanie pytań i poszukiwanie informacji na temat transpłciowości, aby zwiększyć naszą wiedzę i empatię. Jeśli ktoś prosi nas o używanie określonych zaimków lub imienia, róbmy to, nie zadając krępujących pytań.

Zrozumienie i akceptacja różnorodności płciowej to proces, który wymaga zaangażowania i edukacji społeczeństwa jako całości. Musimy pracować razem, aby stworzyć bardziej tolerancyjne i szanujące środowisko dla osób transpłciowych. Tylko wtedy możemy zbudować społeczeństwo, w którym każdy człowiek jest akceptowany i szanowany bez względu na swoją tożsamość płciową.
Wasza Magda

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

MICHAŁ SOKOŁOWSKI | Łączy nas krew! O krwiodawstwie w Poznaniu

Artykuł przeczytasz w: 5 min.
Krwiodawstwo|Krwiodawstwo|Krwiodawstwo|Krwiodawstwo

Oddanie krwi to jedno z najbardziej szlachetnych działań, jakie niemal każdy z nas może podjąć. Jest to lek, który nie posiada zamiennika. Niezbędna w wielu stanach zagrożenia życia, jak również w leczeniu niedokrwistości towarzyszącej wielu chorobom, w tym nowotworowym, a jej darowanie jest bezpieczne i nie wiąże się z żadnym ryzykiem, raczej poczuciem dumy. O stanie krwiodawstwa w stolicy Wielkopolski opowiada Michał Sokołowski z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Poznaniu.


Czy Poznaniacy chętnie oddają krew, czy mamy tutaj jeszcze pole do poprawy?

MICHAŁ SOKOŁOWSKI: Poznaniacy chętnie odwiedzają nasze Centrum oraz krwiobusy w czasie wyjazdowych akcji pobierania krwi, jednak musimy pamiętać, że potrzeby szpitali są bardzo duże. W ostatnim czasie obserwujemy wzrost ilości wydawanych składników krwi do szpitali, co przekłada się na naszą jeszcze bardziej intensywną pracę. Czekamy na krwiodawców w Centrum przy ul. Marcelińskiej, w naszych Oddziałach Terenowych. Organizujemy także wyjazdowe akcje pobierania krwi; staramy się stworzyć jak najwięcej okazji do oddania krwi. Zapewniamy możliwość oddania krwi przez krwiodawców w Wielkopolsce przez 7 dni w tygodniu.

Jakie największe potrzeby lub problemy związane z krwiodawstwem pojawiają się w rejonie Poznania?

Zadaniem służby krwi jest zabezpieczenie szpitali w krew i jej składniki w taki sposób, żebyśmy my wszyscy mogli czuć się bezpiecznie, tzn. żeby szpitale mogły na bieżąco realizować zamówienia na krew i jej składniki. Stan naszego banku krwi przedstawiają tzw. „kropelki” na naszej stronie. Pamiętajmy, sytuacja zmienia się dynamicznie – jednego dnia kropelka oznaczająca daną grupę jest pełna, a kolejnego już nie. Krew i jej składniki potrzebne są w szpitalach przez okrągły rok. Dlatego prosimy dawców o świadome oddawanie krwi, tzn. jeżeli jest to możliwe, o przełożenie oddania krwi o 2-3 tygodnie, jeżeli zapasy naszej grupy krwi są w danej chwili wysokie.

Krwiodawstwo

Czy są okresy w roku, kiedy krew jest bardziej potrzebna? Od czego to zależy?

Okres wakacji i urlopów jest trudniejszym czasem dla służby krwi. Każdy z nas chce odpocząć, wyjechać; studenci też w dużej mierze wyjeżdżają z miasta, a szpitale pracują tak samo, przeprowadzają zaplanowane zabiegi operacyjne, oprócz tego dochodzą nagłe sytuacje ratowania życia.

Co dzieje się z krwią oddaną w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa lub w trakcie organizowanych mobilnych akcji poboru krwi?

Pobrana krew poddawana jest szczegółowym badaniom wirusologicznym i po preparatyce, tzn. po rozdzieleniu na poszczególne składniki (krwinki czerwone, płytki krwi oraz osocze), wydawana jest do szpitali w Poznaniu i Wielkopolsce.

Jakie wymagania trzeba spełnić, żeby zostać honorowym dawcą krwi? Co się zyskuje, posiadając taki status?

Osoba, która zgłasza się do oddania krwi, powinna być zdrowa. Jest to szczegółowo weryfikowane na podstawie wypełnionego przez dawcę kwestionariusza, przeprowadzonych badań laboratoryjnych i wywiadu oraz badania lekarskiego. Musimy pamiętać, że naczelną zasadą w krwiodawstwie jest bezpieczeństwo chorego, który otrzyma składniki krwi oraz bezpieczeństwo dawcy, który oddaje krew. Co się zyskuje, posiadając status honorowego dawcy krwi? Myślę, że najcenniejszą rzecz, jaką można sobie wyobrazić, jest poczucie, że uratowaliśmy komuś życie!

Krwiodawstwo

Jeżeli ktoś zastanawia się nad oddaniem krwi, jakie kroki powinien wykonać, żeby zostać dawcą?

Każdą osobę, która chce oddać krew – szczególnie po raz pierwszy – zachęcamy do zapoznania się z dokładnymi informacjami na naszej stronie, gdzie szczegółowo opisujemy „drogę dawcy”, czyli to, co dzieje się z ochotnikiem od momentu przekroczenia progu Centrum lub mobilnego punktu do oddania krwi. Pamiętajmy także o właściwym przygotowaniu się do oddania krwi, tzn. zgłaszajmy się wypoczęci, po zjedzeniu lekkiego śniadania oraz wypiciu minimum 1-1,5 l płynów.

Gdzie i kiedy można oddać krew w Poznaniu w nadchodzącym czasie?

Zapraszamy do naszej głównej siedziby w Poznaniu przy ul. Marcelińskiej, Oddziałów Terenowych oraz na akcje wyjazdowe. Szczegółowe informacje wraz z godzinami otwarcia oraz planem akcji wyjazdowych znajdują się na naszej stronie https://www.rckik.poznan.pl/gdzie-mozna-oddac-krew. Nawet kilka kropli krwi może zadecydować o życiu bądź śmierci. Pomyślmy więc o tym, by wziąć czynny udział w ratowaniu życia osób, które tego potrzebują. Zostańmy dawcami krwi i sprawmy, by w Poznaniu wszystkie „kropelki” były zawsze pełne.

REKLAMA
REKLAMA
Krwiodawstwo|Krwiodawstwo|Krwiodawstwo|Krwiodawstwo
REKLAMA
REKLAMA

Slut-shaming – seksualność kobiet powodem do wstydu?

Artykuł przeczytasz w: 3 min.
|

Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tym, dlaczego karze się kobiety za życie w zgodzie z własną seksualnością? Pracuję w nurcie pozytywnego podejścia do seksualności, więc w mojej głowie nie ma miejsca ani zgody na tego typu zjawiska. Niestety, one istnieją, więc czuję się zobligowana do wyrażenia swojego sprzeciwu, a jednocześnie zwrócenia uwagi na ten problem. Chciałabym, żebyście przyjrzeli mu się wraz ze mną i wyciągnęli wnioski.


Slut-shaming, czyli stygmatyzowanie za wyrażenie swojej seksualności, to zjawisko, które dotyczy głównie kobiet. Czy ma być karą dla tych, które nie przestrzegają norm społeczno- kulturowych lub dogmatów religijnych? Trudno zrozumieć, dlaczego w społeczeństwie, które zakłada równość i szacunek dla wszystkich jednostek, kobieta jest osądzana i upokarzana za to, jak postanawia układać swoje życie intymne.

Bo czym dokładnie jest slut-shaming? Przejawia się w atakowaniu kobiety za to, że jest zbyt seksualna lub ubiera się „wyzywająco”, osądzaniu za to, że miała wielu partnerów seksualnych lub uprawia seks bez zobowiązań, nagłaśnianiu plotek na temat jej życia seksualnego lub relacji z innymi ludźmi, odmawianiu szacunku lub traktowaniu z pogardą ze względu na jej zachowania seksualne, czy w końcu utrzymywaniu, że powinna przestrzegać pewnych norm i wartości dotyczących zachowania seksualnego, a jeśli tego nie robi, to sama jest sobie winna.

W wyniku tego kobieta doświadcza poniżania, izolacji społecznej, braku szacunku i obrażających komentarzy zarówno od zupełnie obcych osób, jak również współpracowników, bliskich, a nawet partnerów życiowych. Od mężczyzn, a co jeszcze bardziej mnie boli – od innych kobiet.
Problem slut-shamingu wynika często z podwójnych standardów dotyczących płci. Kiedy mężczyzna ma wiele partnerek seksualnych, jest często uznawany za zdobywcę, amanta i podziwiany jako „samiec alfa”. Natomiast kobieta, która wyraża swoją seksualność w podobny sposób, jest natychmiast piętnowana jako „puszczalska” czy „łatwa”. To nierówność i hipokryzja, która powinna być zwalczana.

Chciałabym, żebyśmy zrozumieli, że slutshaming nie jest jedynie indywidualnym problemem. Jest to zjawisko społeczne, które wynika z patriarchalnych norm i uprzedzeń, które narzucają kobietom konkretne role i oczekiwane zachowania. Prowadzi to do wzmocnienia nierówności płciowej.
Taki stan rzeczy ma negatywne konsekwencje dla osoby, która jest jego celem. Może prowadzić do obniżonego poczucia własnej wartości, depresji, stanów lękowych i innych psychicznych i fizycznych problemów zdrowotnych. Ponadto przyczynia się do tworzenia kultury gwałtu i przemocy seksualnej, w której ofiary są obwiniane i dyskredytowane zamiast otrzymywania ochrony i wsparcia.

Dlatego gorąco namawiam Was do reagowania, kiedy widzicie wokół siebie zachowania o znamionach slut-shamingu, ponieważ są one nieodpowiednie i szkodliwe. To forma przemocy psychicznej, na którą nie należy pozwalać ani się godzić. Walka z nim wymaga zmiany przekonań, edukacji, podnoszenia świadomości.
Tylko jeśli zaczniemy szanować i akceptować to, że bez względu na płeć, jesteśmy różnorodni w eksplorowaniu i wyrażaniu własnej seksualności, będziemy w stanie zbudować sprawiedliwe, równe i szczęśliwe społeczeństwo.
Wasza Magda

REKLAMA
REKLAMA
|
REKLAMA
REKLAMA

EWA NOWICKI | Beztroskie dzieciństwo – możliwy scenariusz czy mit?

Artykuł przeczytasz w: 5 min.

Coraz częściej otwarcie mówimy o tym, że zdrowie psychiczne dzieci dalekie jest od idealnego. Młode osoby, często ledwo sięgające ponad stół, potrzebują pomocy w nawigacji w tym stresogennym świecie, a my, ich bliscy, chcemy zapewnić im wsparcie. O problemach, z jakimi mierzy się współczesna młodzież i w jaki sposób możemy im pomóc, opowiada Ewa Nowicki — psycholożka, psychoterapeutka i założycielka poradni HealthyMind Gabinety Terapii i Rozwoju.

Z jakimi problemami najczęściej mierzą się dzieci oraz młodzież?
EWA NOWICKI:
Do naszych gabinetów trafiają dzieci i młodzież zmagający się z depresją, lękami, doświadczający przemocy rówieśniczej, ale też cyberprzemocy. Nierzadko widzimy młode osoby z niską samooceną i brakiem wiary w siebie, z dolegliwościami psychosomatycznymi, zmagający się z myślami samobójczymi, a czasami już po próbach samobójczych. Coraz częściej młodzi doświadczają uzależnień. Z dziećmi oraz młodzieżą rozmawiamy o trudnościach w odnalezieniu się w grupie rówieśniczej, ponieważ towarzyszy im poczucie osamotnienia i odrzucenia.Mówiąc o problemach, z jakimi mierzą się dzieci i młodzież, nie można nie wspomnieć o trudnościach w przeżywaniu, nazywaniu i ekspresji emocji. Wielu z nich nie potrafi poradzić sobie w zdrowy sposób. Musimy pamiętać, że brak akceptacji, niezrozumienie, czy przemoc są to aspekty, z którymi młodzi spotykają się nie tylko wśród rówieśników, ale bardzo często też w swoich domach rodzinnych.

Jakiego rodzaju wsparcia aktualnie najbardziej potrzebują?
Przede wszystkim obecności, ale też uważnego słuchania, mądrych rozmów, ciepła, cierpliwości, otwartości, zaangażowania. Czasami dzieci nie potrzebują żadnych działań z naszej strony. Wystarczy im, że jesteśmy i dajemy swoją obecnością poczucie bezpieczeństwa.
Zdarza się jednak, że problem jest na tyle poważny, że sama obecność to za mało. Dla wielu rodziców trudne jest przyznanie, że ich dziecko choruje i potrzebuje profesjonalnej pomocy. Z kolei, wiele dzieci nie chce rozmawiać z rodzicami o swoich problemach. Wstydzą się, boją się oceny, nie czują zrozumienia czy akceptacji. Rolą rodziców, bliskich jest odbudowanie zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Akceptacja to ważny element wsparcia, zatem jeśli dziecko/nastolatek nie chce w pełni się otworzyć, uznajmy to, ale bądźmy czujni. Rozmowa na „siłę” nie jest rozmową wspierającą. Bywają i takie momenty, w których niezbędna jest pomoc ze strony profesjonalistów. Nie wstydźmy się z niej skorzystać. A jeżeli nastolatek kategorycznie odmawia spotkania z psychologiem, pójdźmy sami. To też jest forma wsparcia oraz zaopiekowania się naszym dzieckiem.

Czy rodzice mogą jeszcze zapewnić swoim dzieciom przysłowiowe „beztroskie dzieciństwo”?
Pytanie brzmi, jak definiujemy „beztroskie dzieciństwo”? Czy mówimy o dzieciństwie bez zasad, reguł i granic? A może jednak mowa o dzieciństwie, w którym dzieci doskonale wiedzą co wolno, a czego nie, rodzice są konsekwentni w swoich działaniach, a do tego jest miłość, opieka oraz wsparcie. Niegdyś uważano, że brak granic i zasad to sposób na „bezstresowe” wychowywanie dzieci. Dzisiaj już doskonale wiemy, że nie tędy droga. Dzieci wychowywane w tym modelu, w późniejszym czasie miewają zdecydowanie większą trudność w poradzeniu sobie ze stresem, oczekiwaniami i wymaganiami świata dorosłych. Granice pomiędzy światem ludzi dorosłych i światem dzieci są mocno zatarte. Dzieci mają dostęp do informacji, które powinny być przeznaczone tylko dla osób już dojrzałych, gdyż mogą one powodować stres, zaburzenia lękowe czy depresję. Zadaniem dorosłych jest filtrowanie tego, co dociera do ich pociech, zwłaszcza tych młodszych. Wydaje mi się, że w życiu nie do końca chodzi o poczucie beztroski. Jestem zdania, że naszym zadaniem jest nauczenie dzieci, jak radzić sobie z troskami, wyzwaniami i stresem w życiu. To może być kluczem do poczucia bezpieczeństwa, a co za tym idzie radości i dobrostanu.

AdobeStock 596011631

Kiedy warto udać się z dzieckiem po profesjonalną pomoc do psychologa lub psychoterapeuty?
Nie ma jednego uniwersalnego, idealnego czasu. Najważniejsze, żebyśmy jako rodzice/opiekunowie nie bali się sięgać po pomoc. A po pomoc warto sięgać zawsze, gdy widzimy, że nasze dzieci tego potrzebują. Każda zmiana zachowania wymaga reakcji, natomiast nie każda wymaga konsultacji z profesjonalistą. Bądźmy uważni na to, co dzieje się z naszymi latoroślami. Dentysta leczy zęby, kardiolog serce, a psycholog pomaga w trudnościach emocjonalnych.

Zbliżają się wakacje, kiedy rodzice będą spędzać więcej czasu ze swoimi dziećmi, jak wykorzystać ten czas, by pogłębić relację rodzic-dziecko?
Być, słuchać i rozmawiać. Może to brzmi banalnie, ale nie ma innego sposobu na zdrową relację niż wspólny czas i rozmowa. Pamiętajmy, że to dorosły odpowiada za budowanie relacji z dzieckiem. Jeśli my nie wyjdziemy z inicjatywą, nie możemy liczyć na to, że relacja „sama” się zbuduje. Często w swoim gabinecie, kiedy mówię o relacji rodzic-dziecko, porównuję ją do rośliny. Kiedy o nią dbamy, rozwija się, rośnie, rozkwita, gdy przestajemy to robić, usycha. Tego lata zadbajmy o odpowiednie nawodnienie.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Co z tą ciałopozytywnością?

Artykuł przeczytasz w: 4 min.
Ciałopozytywmość (Body Positive) - felieton Magdy Świderskiej|Ciałopozytywmość (Body Positive) - felieton Magdy Świderskiej|

Ciałopozytywność od pewnego czasu to temat gorący jak piekący od słońca letni piasek. Tak naprawdę jednak nie jest to nowy nurt! Już w latach dziewięćdziesiątych Connie Sobczak i Elizabeth Scottt stworzyły ruch Body Positive. Myślę, że nie spodziewały się, że stanie się on globalnym trendem wywołującym tak silne emocje i zagorzałe dyskusje. Postaram się obiektywnie spojrzeć na ten temat i pokazać Wam jak duży wpływ na naszą seksualność ma podejście do własnego ciała.


Zacznijmy od tego, że media mainstreamowe i społecznościowe odgrywają kluczową rolę w naszej ocenie własnego ciała. Niestety mają one często negatywny wpływ na nasze postrzeganie siebie. Telewizja, czasopisma, reklamy, celebryci w mediach społecznościowych bardzo często przedstawiają nam „idealne” ciała, często filtrowane, retuszowane i manipulowane w programach graficznych, aby wyglądały perfekcyjnie. Taki obraz sylwetki jest zazwyczaj niemożliwy do osiągnięcia. Próby jego realizacji przy pomocy „dobrych” rad, którymi zewsząd jesteśmy zasypywani mogą prowadzić między innymi do niezdrowych zachowań, na przykład zaburzeń odżywiania, a co za tym idzie utraty zdrowia.


Kolejnym aspektem, który warto wziąć pod lupę jest wpływ norm kulturowych dotyczących kanonów piękna narzucanych nam przez środowisko, w którym żyjemy. Należy zwrócić uwagę na to, że normy te diametralnie różnią się od siebie w zależności od regionu świata, co jasno pokazuje, że ideał nie istnieje.
Jednak jak w każdym przypadku i tym razem należy się wykazać zdrowym rozsądkiem. Bowiem są osoby, które twierdzą, że ciałopozytywność to promowanie niezdrowych nawyków żywieniowych i otyłości. Jest to sygnał, że nie do końca rozumieją założenia tego ruchu. Mamy pokochać, zaakceptować swoje ciało i nie traktować go jako wyznacznik poziomu własnej wartości, jednocześnie dbając o jego zdrowie. I to jest klucz do kompromisu i bycia dobrym dla swojego ciała. Chodzi o to, że każdy z nas jest inny. Ja mam 160 centymetrów wzrostu i nigdy nie osiągnę długości nóg mojej koleżanki o dwie głowy wyższej ode mnie. Na wygląd naszego ciała mają wpływ geny, tryb życia, choroby, leki, które przyjmujemy i wiele innych czynników.

Ciałopozytywmość (Body Positive) - felieton Magdy Świderskiej

Body Positive ma uczyć nas racjonalności i prowadzić do wolności. Jest jednym z kluczowych aspektów wpływających bezpośrednio na nasze seksualne szczęście. Dlaczego? Ponieważ istnieje bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy między akceptacją własnego ciała a radością z przeżywania seksualnych uniesień. Niestety to, że jesteśmy wobec siebie bardzo krytyczni, powoduje, że przyjmujemy performatywny wzorzec zachowania podczas zbliżeń seksualnych. Zamiast skupić się na odczuwaniu, myślimy o tym, czy dobrze wyglądamy w danej pozycji lub czy partner, partnerka seksualna widzi w nas choćby namiastkę tego społeczno-kulturowego ideału. Krytykowanie samego siebie jest równoznaczne ze stresem, a ten powoduje, że przyjemność seksualna jest mniejsza, albo nie ma jej wcale. Wpływa to zatem jednocześnie na to, jak często uprawiamy seks, a w zasadzie na to, że zaczynamy go unikać. I koło się zamyka.


Chcąc Was przekonać, że naprawdę nie istnieje żaden ideał, podam jeszcze jeden przykład: ja uwielbiam mężczyzn z brzuszkiem, charakteryzujących się ponadprzeciętnym intelektem i kobiety o krągłych pośladkach, które pięknie się wypowiadają. Każdy z Was z kolei ma swoje upodobania, a skoro mamy różnorodne słabości i zamiłowania, to dla każdego z nas istnieje inny ideał i kanon piękna!


Podsumowując, bądźmy dla siebie wyrozumiali, dbajmy o miłość do swojego ciała, akceptując je takie, jakim jest, wsłuchując się w swoje wewnętrzne potrzeby, jednocześnie sięgając po zdrowe decyzje dotyczące wartościowej diety, aktywności fizycznej na miarę swoich możliwości i zachęcajmy do tego swoich partnerów seksualnych, bo to jest wyraz prawdziwej miłości i bliskości.
Wasza Magda

REKLAMA
REKLAMA
Ciałopozytywmość (Body Positive) - felieton Magdy Świderskiej|Ciałopozytywmość (Body Positive) - felieton Magdy Świderskiej|
REKLAMA
REKLAMA

Dogadajmy się, czyli czym jest komunikacja w seksie i nie tylko

Artykuł przeczytasz w: 4 min.
Magdalena Świderska|Magdalena Świderska

W filmach romantycznych partnerzy, kochankowie, małżonkowie rozumieją się bez słów, płyną na fali podniecenia i pożądania i niejako telepatycznie odgadują swoje miłosne, emocjonalne i cielesne potrzeby oraz pragnienia. W realnym świecie nie jest już tak kolorowo: stają przed nami przeszkody komunikacyjne i zaburzają totalnie ten wyidealizowany obraz związku. Nie jest to jednak sytuacja patowa. Można nad umiejętnością komunikacji pracować, co spowoduje, że język intymności będzie nas łączył i pogłębiał nasze relacje.

Jak to zrobić? W pierwszej kolejności warto zastanowić się nad tym, co język wyraża i czy jesteśmy świadomi procesu komunikacyjnego podczas używania języka w zetknięciu z drugą osobą. To wymaga jednoczesnego myślenia i mówienia. W języku polskim i naszej mentalności językowej, szczególnie wtedy, gdy chcemy przedstawić drugiej osobie swoje racje, bolączki, pretensje, rozgościły się na dobre przemoc i ocena. Tylko żegnając je bezpowrotnie, zaczniemy uprawiać sztukę autentycznej komunikacji za pomocą słów. Dogadamy się, nie zostawiając za sobą zgliszczy, a raczej poczucie tego, że docieramy do istoty rozmowy.

            Istnieje kilka prostych zasad komunikowania się, które doprowadzą nas do intymnego porozumienia i zadowolenia obu stron, które możemy stosować zamiast dopieszczania swojego ego.Po pierwsze język: każdy z nas posługuje się swoistym idiolektem – systemem pojęć i nazw, które usłyszał, przyjął i uznał za swoje. Weźmy na warsztat np.: nazywanie miejsc intymnych ciała. Mamy mnóstwo różnorakich określeń tych stref i te, które dla mnie są w porządku i sexy, u drugiej osoby mogą powodować niekomfortowe ciarki na całym ciele. Czar prysł, pożądanie umarło. Dlatego proponuję porozmawiać o tym, jakie określenia, zwroty i słowa „robią nam dobrze”, a jakich nie akceptujemy. To bardzo dobra sytuacja wyjściowa.

            Dalej mamy już konkretne sytuacje życiowe i intymne, w których możemy dobrze wykorzystać język, jako narzędzie odzwierciedlające nasze myśli i emocje. Szczególnie kiedy są one trudne i wymagają konfrontacji z drugą osobą, bo jej działania i zachowania mają na nią wpływ. Należy mieć z tyłu głowy, że w sferze intymnej mamy do czynienia z mnóstwem ludzkich delikatności, zaangażowania emocji i uczuć i chcemy dogadać się, nie raniąc przy tym bliskiej osoby. Żeby to osiągnąć, musimy zacząć mówić z pozycji „ja”. Nie oceniać i nie kierować pocisków w drugą osobę, tylko mówić, co dana sytuacja mi robi. Wymaga to skupienia się na tym, co się ze mną dzieje w połączeniu z cywilizowanym wyrażaniem trudnych emocji.Szczególne znaczenie ma wtedy nieosadzająca obserwacja faktów. Widzimy konkretny fakt i na jego bazie próbujemy zakomunikować coś partnerowi, partnerce. Oznacza to, że posiadamy umiejętność odróżnienia faktów od interpretacji. Tu nadchodzi trudny moment, a mianowicie wzięcie odpowiedzialności za emocje, które wyrażamy. Na przykład możemy powiedzieć: „jestem wkurzona, bo kolejny raz nie miałam orgazmu, to powoduje, że jestem sfrustrowana” albo: „wkurzasz mnie, bo nie umiesz dać mi orgazmu, nie starasz się i przez ciebie jestem sfrustrowana”. Widzicie różnicę?

Skuteczna komunikacja mówi: co widzimy, co wokół tego czujemy, co nam to robi. Do tego można dodać pytanie, które zachęci do takiego działania, żebyśmy stali się częścią rozwiązania, a nie częścią problemu, czyli co wspólnie możemy z tym zrobić. To daje zachętę drugiej stronie do pozytywnego uczestnictwa w rozmowie zamiast przyjmowania postawy defensywnej lub atakującej. Unikamy wtedy pasywnej agresji lub radykalnej kłótni.

Chciałabym też zwrócić Waszą uwagę na aktywne słuchanie. Zacznijmy nie tylko słuchać, ale też słyszeć. Jeśli nie jesteśmy pewni intencji naszego rozmówcy, a nie chcemy popełnić błędu złej interpretacji jego słów, sparafrazujmy je i użyjmy tzw.: apelu: „popraw mnie, jeśli źle Cię zrozumiałem, popraw mnie, jeśli się mylę”.

Wskazówki dotyczące intymnej komunikacji, które Wam podałam pokazują, że tylko my sami możemy być odpowiedzialni za to, co się z nami dzieje, za swoje pragnienia i potrzeby (w większości sfer naszego życia, a tej seksualnej w szczególności). Unikając oskarżeń lub walk o rację, skutecznie nomen omen dochodzić do seksualnego spełnienia, czego Wam i sobie życzę.

Wasza Magda.

REKLAMA
REKLAMA
Magdalena Świderska|Magdalena Świderska
REKLAMA
REKLAMA

Śpij spokojnie w chłodne dni

Artykuł przeczytasz w: 5 min.
AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły

Dobry sen i niskie temperatury można pogodzić. Zaskakujące? A jednak!

Skręcone kaloryfery to nie dramat, jeśli pomyślimy o zdrowiu i komforcie w sypialni. Nawet w trudnych czasach można spać dobrze, aby mieć siłę stawiać czoła codziennym wyzwaniom.

Jesień wcale nie taka straszna!

Jesienią i zimą mamy tendencję do tęsknoty za ciepłem i słońcem minionego lata. Kto nie wspomina promieni ogrzewających twarz, zieleni drzew czy błękitu nieba? Łatwo zapomnieć o upałach i prażącym słońcu za dnia oraz dusznych nocach, kiedy nie można zmrużyć oka bez wentylatorów lub klimatyzacji. Znacznie łatwiej o dobry sen jesienią i zimą.

Temperatura otoczenia ma niewątpliwy wpływ na nasz wypoczynek. Kiedy za oknem robi się chłodniej, organizm się nie przegrzewa, a my śpimy znacznie lepiej. Dzieje się tak niezależnie, czy należysz do grupy fanów upałów, czy jesteś zadeklarowanym morsem. Kiedy zasypiamy, nasze organizmy zaczynają pracować nieco inaczej, więc świadome preferencje w kwestii temperatur nie mają tutaj znaczenia.

Wszyscy słyszeliśmy o fazach snu, wiemy, że istnieje faza REM oraz sen głęboki. Jak jednak to, czy śnimy, czy odpoczywamy, ma się do regulacji temperatury przez nasze organizmy? Okazuje się, że taki związek istnieje. 

Kiedy śpimy głęboko, oddech i rytm serca zwalniają, a organizm odpoczywa. Zmienia się także temperatura ciała i spada o około 0,5 stopnia. Ważne jest to, że utrzymanie niższej temperatury organizmu na stałym poziomie wydłuża fazę snu głębokiego, dzięki czemu wypoczywamy lepiej. Natomiast, podczas fazy REM, która występuje na zmianę z fazą snu głębokiego, umysł pracuje intensywnie, a my doświadczamy marzeń sennych. W tym czasie organizm jest wrażliwszy na temperaturę otoczenia.

AMZ Szamotuły

Idealny klimat

Cykl dobowy, to obok faz snu, następny czynnik decydujący o spokojnym wypoczynku. Na ciało oddziałuje wiele elementów i to dzięki nim organizm staje się aktywny i czujny lub uspokaja się i zasypia. Jednym z tych najważniejszych jest temperatura. Kiedy lekko spada, ciało łatwiej się relaksuje, a my zasypiamy. 

Jaka więc powinna być optymalna temperatura w sypialni?
Odpowiedź ogólna brzmi: ani za niska, ani za wysoka. W przypadku skrajności organizm nie będzie się prawidłowo regenerował, a my się nie wyśpimy. 

Kiedy jest za gorąco, zaczynamy się pocić, robi się duszno, a żadna pozycja nie jest wygodna. To wszystko za sprawą spadku produkcji melatoniny, która reguluje cykl dobowy organizmu. Dodatkowo wysoka temperatura powoduje produkcję kortyzolu, czyli hormonu stresu. Dlatego, jeżeli chcemy spokojnie przespać noc i czuć się dobrze, nie należy nagrzewać sypialni zbyt mocno. 

Jednak to nie oznacza, że wiatr hulający w pokoju i sople na kaloryferach to najlepszy pomysł. Chłód może doprowadzić do wzrostu ciśnienia krwi — w ten sposób organizm będzie się starał walczyć z wyziębieniem. Walka o przetrwanie z pewnością nie zapewni optymalnych warunków do snu i regeneracji. Zbyt niska temperatura i wychłodzenie organizmu mogą doprowadzić do przeziębienia, a nawet poważniejszych dolegliwości. Dlatego zachowajmy umiar w kwestii wietrzenia sypialni zimą. 

Jaka jest więc idealna temperatura do spania? Przyjmuje się, że najlepsze warunki do spania dla osób dorosłych są w temperaturze w przedziale od 16 do 19°C. Nieco inaczej jest jednak w przypadku dzieci i osób starszych, te grupy wiekowe są znacznie wrażliwsze. Dla niemowląt najlepsza temperatura do spania wynosi od 18 do 20°C, natomiast osobom starszym zaleca się spanie w temperaturze na poziomie 20°C. Takie warunki termiczne pozwolą na najlepszą regenerację i komfort.

AMZ Szamotuły

Zabawa w ciepło-zimno

Jak przygotować się do snu zimą, żeby odpoczęło zarówno ciało, jak i umysł? 

Wywietrz sypialnię. Nie musisz od razu otwierać okien na całą noc, w środku listopada to mogłoby być doświadczenie ekstremalne. Zupełnie wystarczy, jeśli na pół godziny przed położeniem się do łóżka uchylisz okno i wpuścisz trochę świeżego powietrza. 

Zasłoń rolety. Znacznie łatwiej będzie Ci zasnąć, jeśli odetniesz zewnętrzne bodźce. Ciemność sprzyja produkcji melatoniny, a światła ulicznych lamp i przejeżdżające samochody nie będą Ci przeszkadzać.

Odłóż telefon. Światło generowane przez ekrany telefonów i urządzeń elektronicznych sprawia, że zasypianie jest znacznie trudniejsze. Może, zamiast przeglądać Instagram, chwyć za ulubioną książkę, albo posłuchaj relaksującej muzyki?

AMZ Szamotuły

Okryj się ciepłą kołdrą. Chłodna sypialnia i rześkie powietrze wcale nie oznaczają, że w nocy musisz dygotać z zimna. Nie jest to wskazane. Dlatego ciepła kołdra wysokiej jakości sprawi, że nawet w najchłodniejsze noce będziesz spać spokojnie. Niezależnie czy preferujesz produkty wypełnione miękkim puchem, czy wolisz wersje antyalergiczne — w ofercie AMZ Szamotuły znajdziesz idealną kołdrę dla siebie. Starannie wyselekcjonowane wypełnienia z puchu oraz pierza i pokrycia z materiałów najwyższej jakości zapewnią Ci odpowiednie warunki do spania. W naszej ofercie znajdziesz zarówno kołdry całoroczne, jak i te dostosowane do konkretnych pór roku. 

Wykorzystaj niskie temperatury, aby zadbać o swoje zdrowie i dobry sen. Dzięki kilku sprawdzonym sposobom być może zima stanie się Twoją ulubioną porą roku, a chłodna sypialnia zacznie się kojarzyć z komfortem i wygodą. 

Artykuł przygotowany we współpracy komercyjnej z AMZ Szamotuły

REKLAMA
REKLAMA
AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły|AMZ Szamotuły
REKLAMA
REKLAMA

Magdalena Świderska | Seksualność to część naszego człowieczeństwa

Artykuł przeczytasz w: 13 min.
|Festiwal Rozkosz|Festiwal Rozkosz|Festiwal Rozkosz|Festiwal Rozkosz|Festiwal Rozkosz|

Deklaratywnie, Polacy to społeczeństwo bardzo zadowolone ze swojego życia seksualnego. Jednak seksuolodzy są mocno podejrzliwi co do wiarygodności tych badań. Gdyby faktycznie sztuka ars amandi była naszym dobrem narodowym, gabinety specjalistów świeciłyby pustkami. A tak nie jest. Jak wynika z raportu profesora Izdebskiego „Seksualność Polaków na początku XXI wieku” krępujemy się naszych preferencji seksualnych, a seks, jaki lubimy, uprawiamy znacznie rzadziej niż byśmy tego w rzeczywistości chcieli. Rozmowy o seksie ogranicza towarzyszący nam wstyd, a błędy w komunikacji wynikające często z braku edukacji powodują nieporozumienia w związkach. O roli naszej seksualności w życiu, edukacji seksualnej i jej wpływie na dorosłe życie mówi Magdalena Świderska – seksuolożka, współorganizatorka Festiwalu Rozkosz. 

Widziałaś „Królową” z Andrzejem Sewerynem w roli dragqueen? 

MAGDALENA ŚWIDERSKA: Tak, widziałam. Jeśli miałabym wyjść ze swojej zawodowej skóry, to powiem tyle – był to lekki, łatwy i przyjemny film, który próbował przekazać pewne wzorce, pokazać jak idealny świat powinien wyglądać. Homofobia czy transfobia są obecne w naszym życiu i w tym filmie pokazany był zaledwie ułamek zachowań dyskryminujących osoby spoza tzw. heteronormy. To niestety nie działa tak, że jedna rozmowa z osobą o myśleniu homofobicznym załatwia temat i jedno wypowiedziane zdanie zmienia całkowicie jego podejście. W prawdziwym życiu ten proces przebiega dużo dłużej i jest dużo bardziej bolesny. Stąd moje wrażenie utopijności tej produkcji, lecz z drugiej strony bardzo się cieszę, że takie filmy zaczynają się pojawiać w naszej rodzimej przestrzeni polskiego kina. Bo to pokazuje, że pewne tematy przestają być tematami tabu. I być może dzięki roli Andrzeja Seweryna, ktoś sięgnie głębiej i dokształci się w tym temacie,  spróbuje zrozumieć, poznać i zaakceptować różnorodność.

Jak wygląda dzisiaj edukacja seksualna w Polsce? 

W mojej opinii edukacji seksualnej w Polsce nie ma. I to jest bardzo trudna kwestia. Pierwsze problemy pojawiają się ze strony formalnej. Kiedy organizacje pozarządowe proponują szkołom przeprowadzenie zajęć dla uczniów z zakresu seksuologii, natychmiast pojawiają się przeszkody. Bez względu na to, że ze strony niektórych szkół jest duża otwartość na te tematy, pojawiają się kuratorzy, którzy bardzo dokładnie sprawdzają wszystkich edukatorów pod względem formalnym. Z jednej strony jest to oczywiście pożądane i koniecznie, aby do szkoły nie wszedł ktoś, kto nigdy nie powinien był z dziećmi czy młodzieżą pracować, jednak z drugiej strony kiedy mówimy tu o dużych uznanych organizacjach przeprowadzających edukację seksualną od wielu lat, sprawdzanych i prześwietlanych wielokrotnie, ten początek współpracy jest zawsze mocno stresujący, sprawiający, że wielu z nich czuje się jak potencjalni przestępcy. Kiedy już zostaną na wskroś prześwietleni, dowiadują się, jaki zakres wiedzy mogą przekazać. W Polsce seks to nadal tabu, kojarzony z czymś „nieczystym”, często demoralizacją, tak więc edukatorzy nie mogą przekazać całej wiedzy, którą powinni przekazać, aby młodzi ludzie wiedzieli jak pielęgnować swoją seksualność, tak aby prawidłowo się rozwijać. Często trafia do nich niestety tylko jej okrojona część wedle wytycznych narzuconych z góry. Wiem to wszystko od koleżanek edukatorek, które na co dzień zmagają się z takimi problemami.

Festiwal Rozkosz
Magdalena Świderska

Zatem skąd młodzi ludzie czerpią wiedzę o seksie? 

Głównie z pornografii mainstreamowej, która z tym jak faktycznie wygląda życie w sypialni, niewiele ma wspólnego.  Stąd bardzo często w gabinetach psychologów czy seksuologów, pojawiają się ludzie, którzy twierdzą, że ich życie seksualne jest nie takie, jakie mają o nim wyobrażenie. Ponieważ naoglądali się pornografii, która wypaczyła ich wizję o tej sferze życia. Więcej szczęścia mają ci, którzy wychowali się w rodzinach, które mają światłe podejście do seksualności czy szerzej mówiąc do kwestii związanych ze wstydem. Gdzie od początku te tematy w sposób naturalny są podejmowane przez rodziców, gdzie rozmawia się o wszystkim, nie tylko o seksie. Te dzieci, młodzież, a potem dorośli mają świetny start i to jest najlepsza edukacja. I nie oznacza to, że rodzice muszą mieć pełną wiedzę, ale starają się sięgać po sprawdzone pozycje książkowe czy internetowe, tak aby przekazać prawdziwe informacje. I nawet jeśli popełnią jakieś błędy, ich dzieci startują w życie z o wiele większym zasobem wiedzy, niż ci, u których te zagadnienia były zamiatane pod dywan, a wiedza czerpana właśnie z pornografii. Pornografia potrafi zrobić bardzo dużą krzywdę. Jestem jak najbardziej za tym, aby ją oglądać. Jednakże jest ona dla ludzi, którzy o seksualności już dużo wiedzą. 

Zatem w ilu rodzinach świadomie rozmawia się ze swoimi dziećmi o seksie? 

Z moich doświadczeń wynika, że dopiero kiedy pojawia się jakiś problem, albo pytanie od dziecka, wówczas zaczyna się szukać odpowiedzi na pytania. A to czy odpowiedź padnie, albo jaka będzie często zależy od poziomu wstydu rodzica. I od tego w jaki sposób ten rodzic był wychowany. Czy zbędziemy dziecko wymijającą odpowiedzią, czy zaczniemy szukać wiedzy na ten temat. Lub poszukamy kogoś, kto dziecku to prawidłowo wytłumaczy. Myślę, że jednak to nadal jest mniejszość. W znakomitej większości przypadków o seksie mówimy, posługując się eufemizmami lub żartami. Nie potrafimy rozmawiać o seksie w taki sposób, w jaki rozmawiamy chociażby o polityce czy kuchni. Uwielbiam porównanie seksu do kuchni. O kuchni potrafimy rozmawiać godzinami. O dietach czy przepisach. Co i jak jeść, aby być zdrowym. A przecież seksualność to nasze zdrowie. To jedna z podstawowych potrzeb człowieka, a przenosząc to na język kuchni, jeden z kluczowych składników naszego życia. A ten aspekt często bagatelizujemy. Bagatelizujemy lub o nim zapominamy, a co za tym idzie go nie pielęgnujemy.

Festiwal Rozkosz
Julia Bilarzewska

Kiedy przychodzi ten czas, aby porozmawiać ze swoimi dziećmi na temat seksualności? 

Obserwuję, że wiele osób, rodziców nastolatków zaczyna rozmowy ze swoimi dziećmi, dopiero kiedy coś się dzieje.  Kiedy do córki przychodzi kolega, zaczynają się uwagi typu „widzę, że przyszedł absztyfikant”, „tylko uważajcie”, „zabezpieczajcie się”. Ale to są tylko półsłówka, a nie rzeczowe rozmowy. Rozmowy, które bardzo ciężko przeprowadzić, jeśli od małego nie rozmawiało się otwarcie o wszystkim w domu. Bez zaufania do rodzica, bez odpowiednich podwalin, dialog z nastolatkiem o „zakładaniu prezerwatywy na banana” jest niezręczny dla obu stron. Moją radą dla rodziców, którzy stoją przed tym wyzwaniem, jest rozmowa z dziećmi o wszystkim od początku. Oczywiście takim językiem, jaki dzieci rozumieją. Ważnym elementem takich rozmów jest to, że należy wyprzedzić o około dwa lata etap rozwojowy dziecka. Jeśli spodziewamy się, że nasza córka za około dwa-trzy lata dostanie pierwszą miesiączkę, należy zacząć te dwa, trzy lata wcześniej o tym rozmawiać. Wyprzedzić o ten czas kolejny krok rozwojowy naszego dziecka. A sytuacją idealną byłoby, gdyby ta wiedza była dostępna również w szkołach. Ale to chyba na razie pozostanie w sferze moich marzeń. 

Czym zajmujesz się w swojej pracy? 

Jestem seksuolożką, specjalistką seksuologii praktycznej. Mam typowo pozytywne podejście do seksualności, nie medykalizujące. Oczywiście, jeśli potrzebna jest pomoc lekarska, wiem do kogo skierować taką osobę, jednak w swojej pracy zajmuję się przede wszystkim aspektem rozwijania i pielęgnowania seksualności. Na swoich warsztatach, czy sesjach wiele mówię o tym, jak ważną częścią relacji w związkach jest seksualność. W moim gabinecie często pojawiają się ludzie, którzy uważają, że coś z ich seksualnością jest nie tak, że mają jakiś problem. Często jest to problem tylko w ich głowach. A dopóki jest tak, że osoby biorące udział w seksie zgadzają się na niego, nie występuje element cierpienia, no i oczywiście nie pojawiają się znamiona przestępstwa, dopóty jest to norma, a nie zaburzenie. W nurcie seksuologii pozytywnej, w opozycji do tej tradycyjnej mówimy o tym, że natura stworzyła nas różnymi, z różnymi potrzebami. I tak pojawiają się u mnie osoby, które mają pragnienia, ale ich nie spełniają z obawy przed negatywnym odbiorem ze strony partnera/partnerki lub wręcz same myślą, że są zaburzone. Pojawiają się osoby, które nie potrafią się dogadać w związku, bo po prostu mają inne potrzeby co do swoich fantazji czy chociażby częstotliwości uprawiania seksu, co często wynika z różnic temperamentu. I trzecia grupa, którą natomiast odsyłam na konsultacje psychologiczne – gdzie jest po prostu problem w relacji, który rzutuje na ich życie seksualne i wymaga terapii psychologicznej. 

Festiwal Rozkosz

A jak bardzo stereotypy na temat seksualności rzutują na nasze życie w sypialni? Czy mit seksu pod kołdrą, w jednej pozycji przy zgaszonym świetle nadal pokutuje? 

Myślę, że te mity bardzo rzutują na nasze życie, ale często są nieuświadomione. Sporo osób stara się wyzwolić z tych kajdan społeczno-kulturowych stereotypów, ale są to najczęściej osoby, które generalnie są dosyć wyzwolone, nieprzejmujące się presją społeczną. Mające wysokie poczucie własnej wartości lub wprost przeciwnie – mają sporo kompleksów i w ten sposób pokazują, że wyłamują się poza ramy. Ale to prawda – te mity i stereotypy „wyssaliśmy z mlekiem matki” i często sami nawet nie wiemy, dlaczego tak trudno rozmawia nam się na tematy związane z seksem. I znowu wracamy do źródeł. Jeśli w domu nie poruszało się tych kwestii, jeśli rodzice, którzy są dla mnie największym autorytetem, nie rozmawiali ze mną o sferze seksualności, to i ja ich nie podejmuję. Seksualność to potężna siła. Jej poskramianie przez kościół czy polityków to silne narzędzie manipulacji i zarządzania. Te społeczno-kulturowo-religijne kajdany sprawiają, że zamiast po prostu odczuwać, myślimy o tym, zastanawiamy się, co nam wolno, a czego nie. Wiele kobiet  na przykład nigdy nie oglądało i nie dotykało swoich narządów płciowych, „bo to wstyd”, „bo nie wypada”, „bo to grzech” a „nogi trzyma się razem”. Zatem skąd one mogą wiedzieć, co im sprawia przyjemność? Kolejna kwestia to nazewnictwo. Dorośli ludzie, którzy nie potrafią nazwać swoich narządów. Lekarze, którzy pytają „czy na dole coś panią piecze?” Nie przechodzi mu przez gardło słowo „wagina” czy „srom”. A dzieciom wymyślamy nieistniejące nazwy ich narządów, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Dlatego tak ważna jest edukacja. I tworzenie przestrzeni do jej szerzenia. 

Stąd pomysł na Festiwal Rozkosz? 

Pomysłodawczynią tego wydarzenia jest Julia Bilarzewska, seksuolożka i psycholożka. Poznałyśmy się na studiach i kiedy Julia przedstawiła mi swój pomysł na Festiwal, nie zastanawiałam się nawet sekundy. Dlatego, że jest to bardzo bliskie moim wartościom, ale też przestrzeni, w której na co dzień się poruszam. W kontakcie z moimi klientami pojawiają się ciągle te same pytania, te same problemy i wyzwania. Stąd pomysł, aby wyjść z odpowiedziami na trudne niekiedy pytania do szerszej publiczności. Bardzo chcemy, aby nasze wydarzenie miało charakter inkluzywny, aby było dla każdego. Aby każdy mógł przyjść, posłuchać wykładów, znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania co być może pobudzi go do dalszego eksplorowania tej dziedziny. Stąd też tematyka, którą wybrałyśmy na Festiwal Rozkosz, będzie bardzo szeroka. Warsztaty, prelekcje, spotkania ze specjalistami, projekcje filmowe, zahaczające o najróżniejsze tematy związane z fizycznością i emocjonalnością. Chcemy pokazać, że rozmowa o seksualności jest czymś normalnym, nie jest tematem tabu. 

Plakat final3
Festiwal Rozkosz

Kogo będzie można spotkać na panelach, warsztatach i spotkaniach ze specjalistami? Wiele z zaplanowanych przez Was tematów może wzbudzać kontrowersje wśród środowisk konserwatywnych. Rozmowa o post porno, historia pornografii, warsztaty z wiązania czy panel dyskusyjny o seksualności kobiet w ciąży to tylko kilka z przykładowych tematów. Nie boisz się? 

Bardzo bym chciała, aby te „kontrowersje” pobudziły ludzi do myślenia i sprowokowały do poszukiwań w sferze swojej seksualności. Na naszych panelach i wykładach pojawią się specjaliści z różnych dziedzin, opierający swoją wiedzę na badaniach naukowych, pracujący na co dzień z tą tematyką. I to oni będą również odpowiadali na pytania widowni. Bardzo mocno postawiłyśmy na dialog i interakcję z publicznością. Jesteśmy tam dla nich. Każdy będzie mógł do nas podejść, porozmawiać i spróbować znaleźć odpowiedzi na frapujące go zagadnienia. Ze względu na trudną niejednokrotnie tematykę poruszaną na Festiwalu, zdajemy sobie sprawę, że mogą się pojawić różne emocje u naszych słuchaczy, tak więc zapewniamy również opiekę psychologów. 

Sporo miejsca w programie poświęciłyście komunikacji. 

Bo to trzon udanego życia seksualnego. To na niej wszystko się opiera. Jeśli pojawiają się błędy w komunikacji, to natychmiast nawarstwiają się problemy w innych sferach życia. Seksualność to część naszego człowieczeństwa i musimy o nią dbać tak samo jak o inne aspekty naszego zdrowia.  

MAGDALENA ŚWIDERSKA

Seksuolożka, specjalistka Seksuologii Praktycznej. Prowadzi warsztaty, konsultacje seksuologiczne i sesje coachingowe. Zajmuje się nauką skutecznej komunikacji, odkrywania potrzeb i granic oraz rozwoju inteligencji seksualnej partnerek/partnerów. Pomaga stawiać czoła wszelkim wyzwaniom związanym z seksualnością człowieka. Podstawowymi wartościami, którymi kieruje się w swojej pracy są pozytywne podejście do seksualności, otwartość, zaufanie i dyskrecja.

JULIA BILARZEWSKA

Psycholożka, seksuolożka, założycielka Instytutu Zdrowia Psychoseksualnego. Prowadzi warsztaty i szkolenia z zakresu rozwoju psychologicznego i seksualnego. Oprócz pracy w gabinecie i sali warsztatowej, prowadzi badania z zakresu zdrowia seksualnego i wpływu norm społecznych na seksualność. 

REKLAMA
REKLAMA
|Festiwal Rozkosz|Festiwal Rozkosz|Festiwal Rozkosz|Festiwal Rozkosz|Festiwal Rozkosz|
REKLAMA
REKLAMA