Co warto wiedzieć o spółce z ograniczoną odpowiedzialnością?
4 lipca, 2024
Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością to popularna forma prawno-organizacyjna, którą wybierają przedsiębiorcy w Polsce. W ciągu lat zmieniły się wymogi dotyczące minimalnego kapitału zakładowego. W przeszłości, aż do roku 2009, minimalny kapitał zakładowy wynosił 50 tysięcy złotych. Ta kwota często stanowiła przeszkodę dla małych firm, które na początku swojej działalności nie dysponowały takim kapitałem. Po 2009 roku kwota ta została obniżona do 5 tysięcy złotych.
tekst: Elżbieta Janik – Krause, Kancelaria Rachunkowa Denarius sp. z o. o. | zdjęcia: Adobe Stock
Założenie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością wiąże się z wymogami określonymi w Kodeksie spółek handlowych. Pierwszym krokiem do założenia tego typu działalności jest sporządzenie umowy spółki. Można to zrobić na dwa sposoby: jeden z nich to w formie aktu notarialnego, drugi – przez portal rządowy S24, gdzie umowa spółki jest wzorcowa, bez możliwości modyfikacji na własne, indywidualne potrzeby. Można taką umowę zmodyfikować później notarialnie.
Spółka z o.o. posiada zdefiniowaną strukturę z kluczowymi organami, takimi jak zgromadzenie wspólników, zarząd, opcjonalnie rada nadzorcza i prokurent. Każdy z nich pełni swoje obowiązki, a osoby, które sprawują w imieniu spółki te funkcje, ponoszą odpowiedzialność za swoje decyzje i działania.
Zgromadzenie wspólników jest najważniejszym organem decyzyjnym w spółce. Do jego obowiązków należy zatwierdzanie sprawozdań finansowych, podejmowanie decyzji o podziale zysków, wybór i odwołanie członków zarządu i rady nadzorczej, a także podejmowanie decyzji o rozwiązaniu spółki. Zgromadzenie wspólników ma także uprawnienia do decydowania o wszelkich większych transakcjach lub inwestycjach, które wykraczają poza zwykłą działalność spółki. W kontekście odpowiedzialności, zgromadzenie wspólników posiada kluczowe znaczenie, ponieważ jego decyzje kształtują przyszłość spółki. Wspólnicy, jako członkowie zgromadzenia, mają ograniczoną odpowiedzialność, co oznacza, że za zobowiązania spółki odpowiadają jedynie do wysokości wniesionych wkładów. Nie ponoszą odpowiedzialności osobistej za długi spółki, co stanowi istotne zabezpieczenie ich majątku prywatnego.
Ta ograniczona odpowiedzialność zachęca do inwestowania w spółki, zwiększając ich atrakcyjność dla przedsiębiorców. Zgromadzenie wspólników nie ponosi również odpowiedzialności karnej za ewentualne naruszenia przepisów BHP i karno-skarbowych z wyjątkiem określonych sytuacji. Zarząd jest organem wykonawczym, odpowiedzialnym za codzienne zarządzanie spółką. Jego główne obowiązki obejmują realizację strategii i polityki ustalonej przez zgromadzenie wspólników, prowadzenie bieżących spraw spółki, reprezentowanie spółki na zewnątrz oraz dbanie o jej majątek. Zarząd odpowiada również za przygotowanie rocznych sprawozdań finansowych i przedkładanie ich zgromadzeniu wspólników do zatwierdzenia. Członkowie zarządu są odpowiedzialni za działania zgodne z prawem i statutem spółki, a ich niewłaściwe decyzje mogą prowadzić do odpowiedzialności cywilnej czy nawet karnej. Odpowiedzialność członków zarządu może sięgać również całego ich majątku, jeśli zostanie udowodnione, że działali oni z rażącym naruszeniem prawa lub statutu spółki. W sytuacjach, gdy decyzje zarządu prowadzą do poważnych strat finansowych spółki lub jej wierzycieli, członkowie zarządu mogą być pociągnięci do odpowiedzialności osobistej. Ta forma odpowiedzialności ma na celu zapewnienie, że zarządzający podejmują decyzje z należytą starannością i uwzględniają najlepsze interesy spółki oraz jej wierzycieli. Na rynku dostępne są ubezpieczenia dla członków zarządu, które pomagają ograniczyć ryzyko osobom sprawującym te funkcje.
Rada nadzorcza, reprezentująca wspólników, ma za zadanie zapewnić prawidłowe funkcjonowanie spółki zgodnie z przepisami. Jej głównym celem jest nadzorowanie i ocena pracy zarządu, co obejmuje monitorowanie strategii biznesowej, wyników finansowych oraz podejmowanych decyzji operacyjnych i inwestycyjnych. W miarę wzrostu obrotów spółki, często zdarza się, że wspólnicy decydują się na zasiadanie w radach nadzorczych. Robią to z powodu bezpośredniej motywacji do efektywnego nadzoru nad zarządzaniem firmą oraz dostępu do szczegółowej wiedzy o jej strategiach i operacjach. Zasiadanie w radzie nadzorczej przez właściciela spółki może przynosić liczne korzyści, zwłaszcza w kontekście bezpośredniej kontroli nad kierunkami rozwoju firmy i jej codziennym zarządzaniem. Jako członek rady nadzorczej, właściciel ma unikalną możliwość wpływania na strategiczne decyzje, co jest kluczowe zwłaszcza w momentach, gdy firma stoi przed ważnymi wyborami biznesowymi lub musi szybko reagować na zmieniające się warunki rynkowe.
Po pierwsze, bezpośredni udział w nadzorowaniu działań zarządu umożliwia właścicielowi ochronę jego inwestycji i interesów. Może on monitorować efektywność operacyjną i finansową spółki, co jest istotne dla zabezpieczenia kapitału i maksymalizacji zwrotu z inwestycji. Ponadto, dzięki bezpośredniemu dostępowi do szczegółowych informacji o stanie firmy, właściciel może lepiej zrozumieć ryzyka i możliwości, co pozwala na bardziej świadome i przemyślane podejmowanie decyzji. Po drugie, obecność właściciela w radzie nadzorczej zwiększa przejrzystość zarządzania. Właściciel może nie tylko pilnować, aby firma była prowadzona zgodnie z prawem i najlepszymi praktykami biznesowymi, ale także wprowadzać standardy etyczne i wartości, które są dla niego ważne. To z kolei buduje zaufanie inwestorów, partnerów biznesowych oraz pracowników, co jest nieocenione w długoterminowym rozwoju firmy.
Zasiadanie w radzie nadzorczej daje więc właścicielowi spółki narzędzie do bezpośredniego i skutecznego wpływania na zarządzanie firmą, co może przekładać się na jej lepsze wyniki i silniejszą pozycję na rynku.
Sztuczna inteligencja. Kto korzysta z niej chętniej, kobiety czy mężczyźni?
12 marca, 2025
Artykuł przeczytasz w: 3 min.
Jeszcze kilka lat temu sztuczna inteligencja (AI) wydawała się futurystycznym wynalazkiem rodem z filmów science fiction. Dziś jest wszędzie – wspiera nas w pracy, ułatwia codzienne obowiązki i pomaga podejmować decyzje. Korzystamy z chatbotów, polegamy na asystentach głosowych i powierzamy algorytmom analizę danych. Ale czy zastanawialiście się, kto chętniej sięga po AI – kobiety czy mężczyźni?
Technologia dostępna dla wszystkich… ale czy na pewno?
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że technologia nie ma płci – jest narzędziem, z którego każdy może korzystać na równych zasadach. Jednak dane pokazują, że istnieją pewne różnice w sposobie, w jaki kobiety i mężczyźni podchodzą do cyfrowego świata. Według raportu Digital Ethics, Polki wyprzedzają męską część społeczeństwa w robieniu zakupów online (88 proc. do 82 proc.), korzystaniu z bankowości internetowej (82 proc do 76 proc.) czy komunikatorów (83 proc. do 74 proc). Również media społecznościowe wydają się być w Polsce domeną kobiet, bo korzysta z nich 85 proc. pań i 69 proc. panów. Z kolei mężczyźni nieco częściej korzystają z technologii GPS i dużo chętniej deklarują, że znają się na nowych technologiach. Niemal dwa razy więcej z nich – w porównaniu z kobietami – określa się jako znawca tematu w takich dziedzinach jak 5G, robotyzacja, pojazdy autonomiczne czy sztuczna inteligencja.
AI w biznesie – różne podejścia, ten sam cel
Sztuczna inteligencja rewolucjonizuje sposób prowadzenia biznesu – od marketingu, przez zarządzanie projektami, aż po HR. Tutaj również zauważalne są różnice w podejściu kobiet i mężczyzn. Panowie częściej wykorzystują AI do analizy danych, strategii sprzedażowych czy automatyzacji procesów biznesowych. Kobiety natomiast chętniej wdrażają sztuczną inteligencję w obszarach związanych z obsługą klienta, tworzeniem treści oraz budowaniem relacji. Nie oznacza to, że jedno podejście jest lepsze od drugiego – wręcz przeciwnie. To właśnie różnorodność zastosowań sprawia, że AI staje się wszechstronnym narzędziem dostosowanym do wielu potrzeb i branż.
Czy przyszłość AI będzie bardziej kobieca?
Coraz więcej kobiet wkracza do świata nowych technologii – zarówno jako użytkowniczki, jak i twórczynie. Widać to szczególnie w branży AI, gdzie rośnie liczba ekspertek, programistek i analityczek danych. To ważny krok w kierunku bardziej inkluzywnej i zróżnicowanej sztucznej inteligencji, dostosowanej do potrzeb wszystkich użytkowników. Co ciekawe, z roku na rok wzrasta też liczba kobiet, które wykorzystują AI w biznesie, edukacji czy sektorze zdrowia. Być może już za kilka lat to panie będą liderkami w dziedzinie sztucznej inteligencji i jej największymi ambasadorkami?
AI – narzędzie dla każdego
Niezależnie od płci, AI to technologia, która pozwala oszczędzać czas, lepiej zarządzać informacjami i optymalizować wiele procesów. Kluczem do jej skutecznego wykorzystania jest nie tylko wiedza, ale przede wszystkim otwartość na innowacje. Bo w końcu, czy to kobieta, czy mężczyzna – każdy może czerpać z potencjału AI i wykorzystywać ją do realizacji swoich celów.
Ekonomistka, absolwentka studiów Executive MBA na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, Podyplomowych Studiów Prawa Restrukturyzacyjnego i Upadłościowego na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz programów z zakresu Wyceny Przedsiębiorstw i Modelowania Finansowego na Akademii Leona Koźmińskiego i Controllingu i Zarządzania Bankiem na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Posiada kilkunastoletnie doświadczenie w pracy w organizacjach nadzorczych, a od kilku lat pełni funkcję zarządczą…
Poznańska fundacja edukacyjna Ferajna. Jak rozbudzić w dziecku ciekawość świata?
18 listopada, 2024
Artykuł przeczytasz w: 15 min.
Pięć lat temu powstała stacjonarna Ferajna przy ul. Łużyckiej 22 w Poznaniu, fundacja edukacyjna krzewiąca w dzieciach potrzebę samodzielnego uczenia się, wychodzenia poza utarte schematy. To przyjazne miejsce na pogłębianie wiedzy, gdzie do uczniów podchodzi się indywidualnie, wsłuchując się w ich potrzeby, dając tym samym możliwość wyboru, podejmowania świadomych decyzji i zapewniając dobre relacje z nauczycielami. Założycielkami Ferajny są Adriana Niedbała, która równocześnie od 20 już lat prowadzi szkołę językową „Papuga” w Poznaniu, i Karolina Szafrańska-Bąk, absolwentka studiów filozoficznych, coachingu i tutoringu. Obie są certyfikowanymi mediatorkami w duchu porozumienia bez przemocy Marshalla Rosenberga w kontekście bycia w dialogu w z drugim człowiekiem. Swoją wiedzę i doświadczenie zamieniają w tak potrzebną praktykę, u podłoża której są relacje międzyludzkie i kontakt z uczniem oparty na zaufaniu.
Pochwalcie się, proszę, swoim nowym projektem, który w tym miesiącu startuje w ramach Ferajny.
K.Sz.-B.: Rok pracowaliśmy nad stworzeniem bezpłatnej Interdyscyplinarnej Przestrzeni Edukacyjnej – platformy cyfrowej oraz studia nagrań, którą możemy uruchomić dzięki dotacji z Krajowego Planu Odbudowy w ramach Programu „Odporność oraz rozwój ekonomii społecznej i przedsiębiorczości społecznej” na lata 2022-2025. Oficjalnie rusza ona już 22 listopada br. i zachęcamy wszystkich do korzystania z zasobu zgromadzonej tam wiedzy. A.N.: Złożyłyśmy wniosek o dofinansowanie i się udało, gdyż wszystkie środki, jakimi dysponujemy, przeznaczamy głównie na zajęcia stacjonarne w Ferajnie. Pomysł platformy to w dużej mierze odzwierciedlenie naszego stylu pracy, naszej misji i idei, które rozpowszechniamy zarówno w podstawówce przy ul. Łużyckiej 22, jak i w liceum przy ul. Nad Wierzbakiem 26. Idziemy więc z duchem czasu, stawiamy na rozwój i edukację on-line. Chcemy dać naszym uczniom, ale i wszystkim zainteresowanym takie źródło wiedzy, ogólnie dostępne, bez dodatkowych kosztów.
Jaki zasób wiedzy i informacji będzie dostępny na interdyscyplinarnej platformie edukacyjnej? I do kogo jest ona skierowana?
K.Sz.-B.: Od samego początku przyświecał nam cel szerokiej dostępności, czyli aby każdy chętny, niezależnie od wieku, mógł z tej platformy skorzystać. Oczywiście, tworząc materiały, myślimy o dzieciach, bo to są głównie nasi odbiorcy. Natomiast my chcemy pokazać jak materiały z różnych dyscyplin się łączą, jak wiedza z różnych tematów scala się i kompiluje. Np. będzie dział poświęcony genetyce, czyli oczywiste odniesienia do biologii, a jednocześnie będą tu bardziej nieoczywiste w tym konkretnym temacie połączenia z językiem polskim, chemią, matematyką, językiem angielskim, aby pokazać interdyscyplinarność, która jest dla nas bardzo ważna, a której w szkołach systemowych niestety wciąż brakuje i dzieci mogą tego zwyczajnie nie zauważać. Dostępne będą linki, które przekierują zainteresowaną osobę, zapraszając tym samym do podróży po zdobywanie wiedzy. Platforma ma służyć zagłębianiu się w samorozwój, w edukację, która może być przecież pozytywnym zaskoczeniem. Na to liczymy! (śmiech) Chodzi nam głównie o rozbudowywanie ciekawości dzieci i młodzieży, pokazując np. że zaczynamy od ziarenka piasku, a dochodzimy do zagadnień kosmosu. Pokazywanie jak świat jest ciekawy, z jakich punktów widzenia można dochodzić do jednego zagadnienia – to cel, który nam przyświeca nie tylko tutaj, w nauce on-line, na platformie edukacyjnej, ale także podczas naszych zajęć i warsztatów przygotowywanych w nauce stacjonarnej. A.N.: Interdyscyplinarna platforma edukacyjna umożliwi kompletnie inne spojrzenie na naukę, na poszczególne zagadnienia. To wieloaspektowe podejście do edukacji pozwalające poszerzać dziecku wiedzę z różnych stron. I przede wszystkim cieszyć się odkrywaniem wciąż czegoś nowego. My dajemy dzieciom radość z uczenia się, szukania wiadomości na interesujący ich temat, łączenia przysłowiowych kropek, bo to daje szerokie spectrum wiedzy, a przede wszystkim daje możliwość wyboru, w którym kierunku iść. A my nie oceniamy naszych uczniów, co jest dobre, a co złe, który przedmiot jest ważniejszy – to jest ich wybór. Jesteśmy przekonane, że takie właśnie podejście – zarówno w nauce stacjonarnej w Ferajnie, jak i poprzez platformę – wpływa na ich mobilizację, motywację i chęć rozwoju. Uważamy, że wiedza oparta na relacji, na kontakcie z drugim człowiekiem jest najważniejsza, ale świat idzie do przodu, to i my nie możemy stać i przyglądać się…A jeżeli dzieci i młodzież mają korzystać z tworzonych przez nas materiałów w formie on-line, to chcemy, aby były one spójne z wartościami i ideą założonej przez nas Ferajny.
W Ferajnie duży nacisk kładziony jest na projekty, zajęcia w grupach, warsztaty z tzw. „otwartą głową”. Na temat jakich projektów dzieci mogą zgłębiać wiedzę na platformie edukacyjnej?
K.Sz.-B.: Na początek zaczynamy od dwóch projektów. Pierwszy to, wspomniana już przeze mnie, genetyka, natomiast drugim projektem jest miłość. Zobaczymy jak to zostanie przyjęte, jaki będziemy mieć odzew a propos przygotowanych materiałów, ich przejrzystości, kolorystyki, zasobu wiedzy, nawet technicznych kwestii – jak chociażby wyjustowanie tekstu. Wszystko dla nas ma znaczenie. A.N.: W projekcie miłość, podobnie jak w genetyce, możemy zawrzeć wiele ciekawych tematów, chociażby z zakresu biologii, socjologii, kontaktów międzyludzkich, również chemii, gdy mówimy o feromonach i przyciąganiu do siebie ludzi. Nieustannie nakłaniamy do szerokiego spojrzenia na jeden temat. Pragniemy uczyć dzieci i młodzież w duchu interdyscyplinarnym, gdzie nie ma ograniczeń.
Główny cel Ferajny on-line to…
A.N.: Dostępność! Pragniemy, aby stworzona przez nas platforma edukacyjna dawała szansę rozwoju dzieciom i młodzieży, którzy są chwilowo w jakiejś niedostępności, np. przebywają w szpitalu, w domu, czy mają formę niepełnosprawności, czy mieszkają w odległych miejscowościach i nie mają dostępu do tego typu edukacji stacjonarnej, jaką oferuje Ferajna. K.Sz.-B.: Móc zapewnić dostęp do wartościowej wiedzy, przygotowanej przez wykwalifikowanych edukatorów, to główny cel, jaki nam przyświecał na samym początku, myśląc w ogóle o nauce on-line i rozważając start tego typu platformy edukacyjnej. Dla nas niezwykle ważna jest różnorodność materiałów, dopasowana do wieku dziecka, do jego zainteresowań. Rozmaitość wątków i tematów, ta interdyscyplinarność jest tu dla nas kluczem otwierającym wszystkie drzwi szeroko pojętej wiedzy. Często nie zwracamy uwagi na odbiór materiału, a przecież jedni lubią słuchać, inni czytać, widzieć coś przed sobą, bo są wzrokowcami. Istnieją przecież różne style nauki i my nie wskazujemy, który jest najlepszy, to dziecko samo podejmuje decyzję. Dlatego nasze materiały w dwóch głównych blokach tematycznych nie są ani trochę monotonne, wprost przeciwnie – one mają za zadanie przyciągnąć uwagę dziecka i zmotywować do zgłębiania konkretnej wiedzy. To jest nasze nieszablonowe podejście, nakłaniamy więc dzieci, aby obejrzeć filmik, posłuchać kogoś, doświadczyć, przygotować eksperyment, a także wyjść na świeże powietrze, poćwiczyć lub coś sprawdzić w otaczającej nas przyrodzie.
Przez ostatni rok nauczyciele kilku specjalizacji współpracowali ze sobą, tworząc interdyscyplinarny koncept edukacji on-line. Zatrzymajmy się na chwilę przy kadrze edukacyjnej, mentorach – jak ich w Ferajnie nazywacie.
A.N.: Mamy wspaniały zespół ludzi, którzy na stałe współpracują z Ferajną stacjonarną, to jest już 30 osób z pełnymi kwalifikacjami, pasjonatów swoich dziedzin, którzy są niezwykle kreatywni, przygotowując zajęcia wieloaspektowe, wielopoziomowe, prace projektowe, doświadczenia, eksperymenty. Natomiast przy zbieraniu materiałów do interdyscyplinarnej platformy edukacyjnej pracowali ze sobą lektorzy, lingwiści, poloniści, również biolożka i chemiczka. Dodatkowo nauczyciel geografii, matematyk. Naprawdę jest to bardzo zdolna i wartościowa ekipa. Nasza Ferajna! (śmiech) Ich współpraca polega w dużej mierze na dzieleniu się pomysłami i na nieustannych próbach, bez obaw, bez strachu i wykluczenia – tego też staramy się uczyć dzieci od 5 lat funkcjonowania Ferajny. Jak mądrze się uczyć? Jak przełamywać swój lęk? Jak dokonywać wyborów i nieustannie próbować? Aby dzieci w różnym wieku nie bały się swoich decyzji i umiały konstruować wartościowe argumenty. K.Sz.-B.: Współpracujemy z ludźmi, którzy, oczywiście mają kompetencję, wiedzę, doświadczenie, ale przede wszystkim lubią to, co robią – i to jest w tym wszystkim najistotniejsze. Zespół mamy różnorodny i to stanowi o sile Ferajny. Różnorodność punktów widzenia, umiejętność bycia w dialogu i rozmawiania o tym. Nasi nauczyciele to mentorzy, przewodnicy, którzy uczą dzieci odkrywania tajemnic, pogłębiania wiedzy. Dzięki temu Ferajna to dobra alternatywa do systemu edukacji publicznej, bo my wychodzimy poza zastane ramy szkolnictwa. Opieramy się na relacji, dziecko-nauczyciel, dziecko-mentor, relacji polegającej na zaufaniu, bez cienia lęku i obawy przed wyśmianiem czy skrytykowaniem. Stwarzamy po prostu miłą i bezpieczną atmosferę.
Padło słowo alternatywa do typowej formy edukacji. W Ferajnie nie ma ocen, klasówek, zajęcia nie trwają tu 45 minut jak normalna lekcja szkolna, więc w jaki sposób mobilizujecie uczniów do nauki?
K.Sz.-B.: Dorośli warto, żeby sobie uzmysłowili, że nie każde dziecko będzie lubiło się uczyć czy będzie chciało zgłębiać konkretny temat. Nasze doświadczenia pokazują nam, że w momencie, gdy dziecko nie jest oceniane, nie jest krytykowane „tego nie umiesz”, „tego się nie nauczyłeś”, lepiej się rozwija, pewniej funkcjonuje w grupie. Jeśli wie, czego ma się uczyć oraz jaki jest tego cel i sens, łatwiej jest mu podjąć decyzję o zaangażowaniu w proces nauki. Dziecięce marzenia jak poznawać świat, w jakim kierunku iść, aby szukać odpowiedzi na nurtujące ich zagadnienia – to jest dla nich prawidłowa ścieżka rozwoju. A.N.: Widzimy, że dzieci nie boją się wtedy zadawać pytań, nie boją się popełniać błędów, jeśli nie są oceniane. Nie zawstydzamy dzieci, nikt im nie powie „przecież to już było, to już powinieneś wiedzieć”. Oczywiście, nasza droga jest dłuższa niż w zwykłej publicznej szkole, towarzyszymy im w rozbudzaniu ciekawości, w motywacji do nauki bez wartościowania i ocen. Dajemy uczniom czas – to jest ważna kwestia, która nas odróżnia od systemowej edukacji. Warto podkreślić, że przyjazna relacja, zaufanie oraz uczenie się na błędach wzmacnia osobowość dziecka oraz poczucie wartości i pewności siebie w dobrym tego słowa znaczeniu. Uczestniczymy jako Ferajna w rozmaitych projektach. Nasi uczniowie wyjeżdżają na Erasmusa, ponadto będziemy przyjmować wolontariuszy z innych państw w ramach projektu Europejski Korpus Solidarności. Mamy wspaniały zespół zbudowany na autentyczności, dialogu i zaufaniu. Dogadujemy się i uczymy się być w konflikcie tak, żeby nie zrywać relacji. K.Sz.-B.: W Ferajnie nie negujemy podstaw edukacji czy tego, co funkcjonuje w systemie szkolnictwa. Nasze dzieci i młodzież też mają karty pracy, piszą egzamin 8-klasisty, podchodzą do matury. Mają presję czasu podczas egzaminów ustnych i pisemnych z różnych przedmiotów, nie żyją w wyimaginowanej bańce, pokazujemy im wachlarz rozmaitych możliwości do wyboru.
W jakim wieku przyjmowane są dzieci do stacjonarnej Ferajny? I ilu uczniów ma obecnie placówka?
A.N.: Szkoła podstawowa to klasy od 0 do 8 plus liceum. Podstawówka mieści się przy ul. Łużyckiej 22, a liceum przy ul. Nad Wierzbakiem 26 i na każdym etapie rozwoju jest to kompilacja z różnych dziedzin życia. Naszą ideę i podejście do otwartości, do możliwości wyborów zawiera skrót LOF – tzn. Liceum Otwarte Ferajna. W liceum pięknie nam się sprawdza interdyscyplinarność, bo mamy tu przede wszystkim przedmioty maturalne, a cała pozostała wiedza podawana jest uczniom w tzw. paczkach interdyscyplinarnych, łączących różne kierunki i tematy. K.Sz.-B.: W podstawówce mamy 48 uczniów, a w liceum – 13. Przestrzeń Nad Wierzbakiem przewiduje możliwość nauki 25 licealistów. Co dla nas bardzo istotne – licealiści sami podejmowali decyzję przystąpienia do fundacji edukacyjnej Ferajna, to był ich świadomy wybór, że chcą zmienić system uczenia. Każdego coś innego motywowało, aby do nas przystąpić.
Czego według Pań brakuje w polskiej szkole systemowej, a co dzieci i młodzież mogą znaleźć w Waszym koncepcie edukacyjnym?
A.N.: Zależy nam najbardziej na samodzielności. Stawiamy na samodzielne zdobywanie wiedzy, po prostu na uczenie się samodzielnie uczyć – co w wielu wypadkach wydaje się wręcz niemożliwe. Przełamujemy bariery strachu i niepewności, pokazujemy, że można, że warto, bo to przyniesie rezultaty w przyszłości. Widzimy, że dzieci i młodzież często nie mają tej wydawałoby się podstawowej kompetencji, jaką jest samodzielne uczenie się. Jak sobie rozkładać materiał do nauki, do egzaminu? W jaki sposób lubię się uczyć, z jakich narzędzi wspierających naukę mogę korzystać? W jaki sposób szukać informacji w Internecie? Jak umiejętnie oddzielać fałsz od prawdy, spoglądając krytycznie na rzeczy i zjawiska dookoła nas? Ponadto stwarzamy dzieciakom bezpieczne emocjonalnie środowisko, aby mózg właściwie przyswajał wiedzę. K.Sz.-B.: Na pewno Ferajna to innowacyjność, niesztampowe podejście, samodzielność, nauka języków obcych, rozwój kompetencji społecznych i rozbudzenie ciekawości świata, a także wspomniana przez nas interdyscyplinarność. Na platformie edukacyjnej będzie właśnie element tutoringu, oparty na relacji 1:1. Dostępne więc będą narzędzia, dzięki którym dziecko będzie mogło się samo sprawdzać nt. konkretnego tematu. Ponadto dajemy możliwość kontaktowania się z naszymi mentorami, tutorami – co ułatwi rozwiązanie konkretnych problemów czy rozwikłanie niejasności.
W obecnym świecie social mediów, fake newsów, kakofonii dźwięków – co jest istotne dla zrównoważonego rozwoju dziecka?
K.Sz.-B: Uczymy dzieci odpuszczać pewne tematy, rezygnować z niektórych rzeczy, właśnie poprzez świadome dokonywanie wyborów, np. na rzecz spaceru, przewietrzenia głowy, aktywności na świeżym powietrzu. Pobycia sam na sam z przyrodą. Jak ważne są wycieczki na łono natury, w ciszy, z własnymi myślami? – sami to my, dorośli, wiemy najlepiej. Dlatego podkreślamy wagę odpoczynku, dobrego snu i umiejętnego wysypiania się, które tak są potrzebne do sprawnego przyswajania wiedzy. Uczymy naszych uczniów szacunku do drugiego człowieka i bycia blisko przyrody. A.N.: Ponadto tłumaczymy już najmłodszym naszym uczniom, wychowankom jak ważne jest bezpieczeństwo w sieci. Młodzież ma u nas tzw. „pogadanki” nt. cyberprzemocy, nowych technologii, sztucznej inteligencji, zagrożeń i sukcesów, które niesie współczesny świat i wraz z nim zmieniające się potrzeby człowieka.
Wiem, że przy okazji interdyscyplinarnej platformy edukacyjnej powstało studio nagrań. Jaka idea przyświeca temu przedsięwzięciu?
K.Sz.-B.: Dzieci są bardzo otwarte na nowości i ciekawe świata, same wyszły z pomysłem nagrywania siebie i swoich nauczycieli. Chcą tworzyć podcasty na różne tematy – i to spowodowało naszą burzę mózgów w zespole. (śmiech) Po prostu zaskoczyły nas swoją inicjatywą, tak jak i wcześniej dobrowolnym, nieprzymusowym uczestnictwem w wolontariatach, w organizowaniu np. prawyborów. Takie podejście nas ogromnie cieszy! Studio nagrań już wykorzystywaliśmy do tworzenia materiałów na naszą platformę edukacyjną. Nauczyciele przygotowywali tu karty pracy, filmiki, podcasty z różnych dziedzin życia. A.N.: Studio nagrań – co pragnę podkreślić – powstało w ramach środków przyznanych nam z dotacji unijnej. Zbudowaliśmy studio w pełni profesjonalne, wyciszone, z wysoko jakościowym sprzętem, które będzie funkcjonowało zgodnie z obowiązującymi normami i wymogami. Będzie można też tą przestrzeń u nas wynająć na własne potrzeby. Udało nam się pozyskać do współpracy młode, energiczne osoby, pełne pomysłów i cierpliwości do pracy z dziećmi. To osoby, które zawodowo zajmują się dźwiękami, nagrywaniem filmów.
Podsumowując, czego uczniowie mogą się w tym miejscu nauczyć, co zaprocentuje w przyszłości?
K.Sz.-B.: Poza wszelkimi aspektami stricte edukacyjnymi, to, co mi się nasunęło jako pierwsze, to na pewno rozwój kompetencji czysto społecznych. W Ferajnie nabywa się umiejętności wyrażania siebie, podejmowania wyzwań i nie wstydzenia się bycia innym, co przecież jest niezwykle ważne w przyszłości, w dorosłym już życiu, w sferze prywatnej, ale i w środowisku zawodowym. A.N.: Uczymy kompetencji społecznych, bycia z drugim człowiekiem, funkcjonowania w grupie, mając oczywiście swoje indywidualne podejście. Uczymy relacji i wysławiania się, werbalizowania swoich emocji, odczuć, opinii. Tworzenie komunikatu zrozumiałego dla drugiej strony, jasnych treści oraz umiejętność proszenia o pomoc – to według nas istotne zdolności w dobie szybkiego tempa życia i non stop zmieniających się oczekiwań.
AKTYWNE PRZEDSZKOLE KOGUT | Pierwsze w Poznaniu przedszkole z basenem
14 sierpnia, 2024
Artykuł przeczytasz w: 12 min.
Rodzice często stresują się, oddając swoje maleństwa pod opiekę nieznanych osób w nowym żłobku czy przedszkolu. Jak można rozwiać rodzicielskie lęki i sprawić, aby dzieci miały zapewnioną profesjonalną opiekę, wykształconą kadrę nauczycieli, mnóstwo atrakcji, a przede wszystkim tak ważną aktywność fizyczną? Doskonale wiedzą o tym właściciele żłobków i przedszkoli Kogut – Joanna i Adam Ślęczka, którzy już od 14 lat z sukcesem prowadzą w całej Polsce tego typu działalność, a w Poznaniu otwierają właśnie przedszkole z basenem.
Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcie: Michał Musiał, archiwum prywatne
Państwa droga zawodowa rozpoczęła się w bankowości, a przywiodła do branży edukacyjno-opiekuńczej. Czym spowodowana była ta rewolucyjna zmiana?
ADAM ŚLĘCZKA: Moje tzw. doświadczenia korporacyjne traktuję jedynie jako dobrą podstawę do tego, aby sprawnie prowadzić własną działalność gospodarczą. Procedury, system zarządzania firmą, dobór właściwych pracowników do zespołu czy prowadzenie marketingu sprzedażowego są bardzo podobne w małym i dużym przedsiębiorstwie, mogą się ewentualnie różnić ilością zer na poszczególnych rachunkach. (śmiech) Jednak dobry proces zarządzania sprawdza się wszędzie. Zaczęliśmy 14 lat temu, gdy powstała pierwsza nasza placówka przedszkolna w Świnoujściu – Aktywne Przedszkole Kogut. I jak to w życiu bywa, był to czysty przypadek. Bliżej poznaliśmy rodziców, których dzieci uczęszczały do grupy przedszkolnej z naszymi synami. I gdy zamknięto tamten mały punkt przedszkolny, wówczas zrodził się spontaniczny pomysł: zróbmy własne przedszkole. Teraz z uśmiechem upatrujemy w tym „dar od losu”. JOANNA ŚLĘCZKA: Adam zawsze marzył o tym, aby mieć własną firmę i w końcu zrealizował swoje marzenia. Jest bardzo przedsiębiorczą i pomysłową osobą. Choć zawsze powtarza, że „już na studiach z ekonomii uczą – ten biznes, który ci wyjdzie jest w 95 % inny niż ten, który planowałeś”. I tak też było w naszym przypadku. Przez 3 lata prowadziliśmy hotel w Świnoujściu, potem klub fitness, poznaliśmy dużo ludzi z różnych branż – to był dla nas dobry początek na rozwój własnej działalności. A przypadek – jak Adam wspomniał – czyli likwidacja przedszkola, do którego uczęszczali nasi chłopcy, pomógł nam wziąć na siebie odpowiedzialność i stworzyć pierwszy nasz autorski projekt pod nazwą Aktywne Przedszkole Kogut. Z pierwotnego planu na biznes zostało tylko 5%… czyli Świnoujście.
Joanna Ślęczka
Skąd pomysł na taką nazwę? A nie Wesołe Poziomki, Pluszowy Domek, Smerfy itp.
A.Ś.: Bo chcemy być jak koguty, a nie koguciki. Uczymy dzieci odwagi, przebojowości, otwarcia na świat, chcemy, aby były samodzielne i ciekawskie. W naszych placówkach realizując tzw. podstawę programową, staramy się odkrywać indywidualne potencjały każdego dziecka i aktywnie je wzmacniać. Każdy maluch ma jakiś talent! Tak jak kogut w kurniku jest indywidualnością, tak dzieci uczęszczające do Aktywnych Żłobków i Przedszkoli Kogut są wyjątkowe. Kreujemy przestrzeń, w której dzieci nie boją się być ciekawe świata, pewne siebie, asertywne. Praca w zespole, w grupie przedszkolnej czy żłobkowej jest wielką wartością, a dla nas równie ważne jest nastawienie tych dzieci do świata i do otaczającej je rzeczywistości. J.Ś.: Rodzice posyłający swoje dzieci do nas mają podobne wyobrażenie, co do kierunku wychowywania ich pociech. Mają świadomość, że my dzieciom dajemy dużo swobody, ale i oczekujemy od nich samodzielności. Nie tylko wiedzy, ale i ruchu, aktywności fizycznej. Nie trzymamy podopiecznych pod przysłowiowym kloszem, aby w przyszłości nie doszło do brutalnego zderzenia z rzeczywistością, wymaganiami i relacjami międzyludzkimi. Małe porażki budują przecież wielkie sukcesy.
Macie Państwo 12 placówek począwszy od woj. zachodniopomorskiego: Szczecin i Świnoujście, aż po Śląsk: Chorzów i Bytom. Przed Wami kolejne realizacje i plany nowych miejsc. Dlaczego akurat Poznań i podpoznańskie Lusowo stały się punktami działalności Aktywnego Żłobka i Przedszkola Kogut?
A.Ś.: W 2016 roku powalczyliśmy o dotację unijną na budowę i otwarcie pierwszego naszego żłobka w Świnoujściu. Po tym udanym pierwszym projekcie dostaliśmy kolejne dofinansowania, które pomogły nam patrzeć perspektywicznie i dostrzegać potrzeby rynkowe w innych rejonach Polski. Przez długi czas rozwijaliśmy się przy wsparciu środków unijnych. Po 2020 roku kolejne placówki otwieramy już z własnych środków lub przejmujemy istniejące z rynku. Jeżeli ktoś chce oddać przedszkole albo żłobek w dobre ręce, to zawsze chętnie siadamy do rozmów. J.Ś.: My jesteśmy po prostu bardzo mobilnymi ludźmi, wcześniejsze doświadczenia zawodowe nas tego nauczyły. Mieszkamy tu w Lusowie i mamy ok. 300 km zarówno na północ, jak i na południe Polski do naszych Żłobków i Przedszkoli Kogut. 300 km do pracy to dla nas żaden problem! (śmiech)
Zapewne w organizacji i funkcjonowaniu wszystkich placówek Kogut pomaga Państwu zespół dobrych i wykwalifikowanych pracowników.
J.Ś.: Tak, Panie Dyrektorki naszych poszczególnych przedszkoli i żłobków posiadają wieloletnie doświadczenie w opiece nad dziećmi. Są to osoby, które łączą jednocześnie funkcję nauczyciela i managera placówki, a dla nas to wielki skarb. Nie mamy kłopotów z delegowaniem zadań na odległość, takie poczucie sprawnego funkcjonowania placówek daje nam właśnie wykształcona i profesjonalna kadra, która jest z nami od lat. Wspólnie tworzymy bezpieczne i szczęśliwe miejsca dla dzieci pod auspicjami Aktywnego Koguta. A.Ś.: Praca zdalna, mobilność, delegowanie zadań na odległość to m.in. jedno z moich poprzednich doświadczeń zawodowych. W związku z tym praca z zespołem w przedszkolu, na zasadzie zarządzania na odległość, nie jest mi obca, wprost przeciwnie. Placówka, do której mam 1,5 km pracuje tak samo jak ta, do której mam 350 km. Jeśli coś jest zrobione i poukładane dobrze, to działa, bez różnicy gdzie. A co do zespołu pracowników, to mamy szczęście do ludzi. Powierzamy im obowiązki, zadania, odpowiedzialność za opiekę nad dziećmi, ale też z otwartością przyjmujemy uwagi i sugestie dotyczące kierunków rozwoju, kreowania wizerunku czy stosowanych metod pedagogicznych. Dajemy pracownikom spory kredyt zaufania i swobodę w podejmowaniu decyzji. Mają dużą samodzielność, nie ograniczamy ich, nie stopujemy kreatywności. Z drugiej jednak strony funkcjonuje u nas system audytu wewnętrznego, czyli procedury, według których sprawdzamy i rozliczamy działania naszych dyrektorów, nauczycieli i opiekunek. To trochę jak w małżeństwie (śmiech) „kochaj, ale sprawdzaj”. Nasz dyrektor operacyjny cyklicznie jeździ do poszczególnych placówek w kraju i sprawdza „od środka” jakość świadczonych przez nasze placówki usług oraz przestrzeganie ustalonych zasad przez pracowników. Nasza wewnętrzna check lista posiada aż 76 punktów: poczynając od dokumentów wymaganych od nas przez sanepid, straż pożarną czy urząd miasta, a na przeglądach budowlanych czy ochronie danych osobowych kończąc.
Od 1 września br. w Poznaniu przy ul. Hawelańskiej startujecie z nowym wyjątkowym przedszkolem? Proszę powiedzieć cóż takiego będzie w nim niezwykłego?
A.Ś.: Dwa lata temu podpisaliśmy umowę na budowę kolejnego lokalu pod Aktywne Przedszkole Kogut przy ul. Hawelańskiej. Intensywnie analizowaliśmy rynek i myśleliśmy, co może spowodować, że będziemy oryginalni, czego nie da się tak szybko podrobić czy skopiować, jeżeli chodzi o ofertę dla dzieci i rodziców. Bo np. jeśli chcielibyśmy wprowadzić naukę języka węgierskiego w przedszkolu, to bystra dyrektorka z innej konkurencyjnej placówki zadzwoni do tego samego lektora i również u siebie wprowadzi takie zajęcia. Gra na skrzypcach, karate, programowanie – wszystko, co jest do kupienia z rynku, wcześniej czy później może być skopiowane, nawet licencja na Montessori. Natomiast jeśli ktoś inwestuje w duże – i co by nie mówić – kosztowne przedsięwzięcie techniczno-budowlane, które trzeba zaplanować dużo wcześniej, a potem precyzyjnie je zrealizować, to można być pewnym, że jest to pomysł bardzo trudny do skopiowania. Dlatego postawiliśmy na Aktywne Przedszkole Kogut z basenem. Projekt przemyślany, obgadany, przeliczony. Pierwszy odzew „z rynku”, czyli od rodziców, mamy bardzo pozytywny, choć budowa ciągle jeszcze trwa.
Dla nas basen przy przedszkolu to idealna synergia, bo z jednej strony jest mnóstwo niezaprzeczalnych zalet nauki pływania i radości z aktywności w wodzie, a z drugiej strony wiemy, że naszymi klientami są rodzice, którzy podejmują decyzję o wyborze takiej placówki. Na naszych teczkach i materiałach marketingowych widnieje napis „Dajemy więcej”. I tam można dopisać: więcej ruchu, więcej zabawy, więcej profesjonalizmu i dajemy też rodzicom – w tym wypadku – więcej wolnego czasu. Bo faktycznie, jeśli rodzic ma zawieść ukochanego szkraba na basen, to schodzą mu ok. 2-3 godziny z jazdą w obie strony i czekaniem na trybunach. W Kogucie od godz. 15:00, dwa razy w tygodniu rodzice mogą odebrać swoją pociechę już po zajęciach na basenie. J.Ś.: Chcieliśmy, aby dzieci miały czas na zabawę i aktywność fizyczną wśród mnogości zajęć, często wymaganych przez samych rodziców. Angielski, hiszpański, logopedia, sensoryka itp. Dzieci muszą mieć czas na dzieciństwo, śmiech, bieganie, berka i… basen. A.Ś.: Jednym z powodów determinujących powstanie przedszkola z basenem były właśnie potrzeby rehabilitacyjne dzieci z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego. Każda nasza placówka jest integracyjna, w każdej są dzieci z orzeczeniami, którym zapewniamy opiekę na najwyższym poziomie. Mamy doskonale wykształconą kadrę specjalistów, ale i takie poczucie, że robimy coś dobrego dla świata.
Pani Joasiu, rozumiem, że małżonek jest inicjatorem przyprzedszkolnego basenu?
J.Ś.: Oczywiście. Zarówno basenu i samej nazwy Kogut. Wciąż słucham o nowych pomysłach Adama, ale jeśli powiem „tak”, on dostaje zielone światło na ich realizację. I tak było też w tym przypadku. (śmiech)
O co najczęściej pytają rodzice, zapisując swoje maluchy do Koguta?
A.Ś.: Rodzice w większości mają świadomość potrzeby zbilansowanego i zróżnicowanego jedzenia, więc temat wyżywienia pojawia się prawie zawsze. Pracujemy wyłącznie z dostawcami posiłków stricte przygotowywanych dla dzieci, planowanych przez dietetyków i co tydzień udostępniamy rodzicom jadłospis. Bierzemy pod uwagę wszelkie diety (bezglutenowe, bezmleczne itp.), alergeny i co ważne – nie przyjmujemy posiłków zrobionych przez rodziców. Rygorystycznie pilnujemy, co dane dziecko może, a czego nie może jeść, dlatego najwięcej kolorowych karteczek z notatkami wisi w naszych kuchniach. Jak w każdej kwestii, również w kwestii diet podchodzimy do sprawy profesjonalnie i przez 14 lat prowadzenia placówek Kogut żaden rodzic nie przyszedł ze skargą, że dziecko ma wysypkę czy alergię po otrzymanym posiłku. To dużo dla nas znaczy. J.Ś.: Rodzice pytają też o zajęcia logopedyczne, sensoryczne, językowe, o place zabaw, wychodzenie na spacery, o rozkład dnia, czy np. dziecko, które nie potrzebuje drzemki musi spać. U nas nie musi (śmiech), nic na siłę.
Stawiacie Państwo na indywidualne podejście do każdego dziecka, nauczacie dzieci poznawania świata za pomocą różnych zmysłów, dostrzegania detali, otwartości na świat. A z czego jesteście najbardziej dumni, gdy spojrzycie na pracę i funkcjonowanie placówek z perspektywy tych 14 lat?
A.Ś.: Przede wszystkim jesteśmy dumni z naszych wychowanków. Nasze pierwsze przedszkolaki są już na studiach. Po drugie doceniamy zaufanie rodziców, którym obdarzają nas przez tyle lat, bo bez ich zgody nie byłoby naszego biznesu. I kolejny duży powód do dumy to nasze wybory kadrowe. Mamy szczęście do ludzi wykształconych, po studiach kierunkowych i podyplomowych, z wiedzą i bogatym doświadczeniem, empatycznych i otwartych, którzy wciąż – pomimo upływu lat – chcą z nami pracować. I to jest nasza niezaprzeczalna wartość. Budując zespół, budujemy komfort pracy, współtworzymy styl i standard pracy. A nauczycieli/pedagogów wychowania przedszkolnego, jeszcze błyskotliwych i otwartych na nowości, jest niedobór. J.Ś.: Naszym pracownikom szefowie w Kogucie się raczej nie zmienią… mają tego świadomość. Tworzymy więc zawodowy, w pełni profesjonalny zespół, ale jednocześnie stawiamy na koleżeńską atmosferę. To są ludzie, z którymi nam się dobrze rozmawia, ale i wartościowo posprzecza, bo konstruktywnie wymieniamy swoje poglądy. Wiele godzin spędzamy w pracy, więc niech ta praca daje nam przyjemność, satysfakcję i zadowolenie.
Reasumując, do kiedy trwa nabór do przedszkola na Hawelańskiej i ile macie przewidzianych miejsc?
A.Ś.: Startujemy 1 września. Nabór trwa, więc kto pierwszy, ten lepszy. Budujemy nowoczesne przedszkole z 76 miejscami. Kilkanaście miejsc dla dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, bo widzimy, że z roku na rok przybywa dzieci z orzeczeniami i cztery 16-osobowe grupy przedszkolne, dopasowane do wieku dzieci. Wyciągamy więc pomocną dłoń w kierunku rodziców dzieci potrzebujących więcej czasu na naukę, na zrozumienie. Z dziećmi nauczyciele pracują indywidualnie i w grupach, dostosowując tematykę i tempo zajęć do potencjału dziecka.
Jakie plany i inwestycje przed Państwem?
A.Ś.: Jesteśmy w trakcie otwierania kolejnego żłobka w Katowicach, a także w Piekarach Śląskich i drugiego naszego punktu w Bytomiu. Czyli 3 inwestycje na południu, dodatkowo – oprócz Hawelańskiej – nowa placówka na Jeżycach w Poznaniu oraz dwa punkty w Szczecinie, które też są w końcowej fazie negocjacji, jeśli chodzi o lokale. W przeciągu najbliższych dwóch lat otworzymy na pewno sześć nowych placówek pod szyldem Aktywnego Koguta.
Lato w pełni, dni pulsują od gorącego słońca. Znowu jesteśmy świadkami różowo-pomarańczowych zachodów, kiedy powietrze staje się bardziej rześkie. Spędzamy dużo czasu na dworze, chłonąc lato i napawając się słońcem, zielenią i wszechobecnym ciepłem. Lato jest cudowną porą roku, ale niesie ze sobą dużo niebezpieczeństw. Jednym z nich są wysokie trawy, które, gdy uschną, stanowią realne niebezpieczeństwo dla naszych czworonożnych przyjaciół.
Wbity kłos często jest niewidoczny dla opiekuna, powoduje duże zagrożenie dla zdrowia pupila. Kłos to charakterystyczny kwiatostan, który spotyka się w niektórych gatunkach traw i zbożach. Jest on wyposażony w tzw. wąsy, które są sztywne, ostre i suche. Bez problemu mogą wbić się w miękkie tkanki. Najczęściej można je znaleźć: wewnątrz uszu, w okolicy oczu, nawet pod powiekami, w nosie, między palcami, a nawet w gardle i przewodzie pokarmowym. Kłosy często potrafią się także wbić w skórę, tworząc zadrapania i rany. U psów długowłosych wkręcają się w sierść, powodując kołtuny.
Częste objawy
Niepokojące objawy, które powinny zachęcić do wizyty u weterynarza, to m.in.: drapanie, wyciek krwi, obrzęk, wylizywanie, ogólny niepokój. Nie należy bagatelizować żadnego z tych objawów. W zależności od miejsca wbicia mogą pojawić się inne, bardziej specyficzne oznaki, takie jak: potrząsanie głową, przekrzywianie jej, np. w przypadku kłosa wbitego w ucho. Utrzymywanie łapki w górze, intensywne wylizywanie – prawdopodobne wbicie kłosa w łapę. Niestety zdarzają się także przypadki kłosów w układzie pokarmowych i oddechowym, które są szczególnie niebezpieczne. Pojawia się wtedy kichanie, często z krwistą wydzieliną, problemy z oddychaniem, niechęć do jedzenia.
Potrzebny weterynarz
Po pierwsze, w żadnym wypadku nie powinniśmy sami wyciągać kłosa z żadnej części ciała psa! Kłos może nie wyjść w całości, a co za tym idzie może dojść do jeszcze większego obrzęku. Z kłosem zawsze powinniśmy zgłosić się do lekarza weterynarii. W zależności od jego lokalizacji będzie on usunięty od razu lub podczas lekkiej sedacji, czyli delikatnego znieczulenia.
Skuteczne zapobieganie
Trudno przez całe lato unikać łąk czy innych terenów, bogatych w zieleń, idealnych na spacery z psem. Z tego powodu warto przede wszystkim zachować czujność i oglądać dokładnie psa po każdym spacerze. Nawet kłosy w sierści psa stanowią realne zagrożenie, gdy czworonóg spróbuje je wygryźć, a one utkną mu np. w pysku. Psy długowłose warto więc regularnie wyczesywać, zwłaszcza po długim spacerze. Trzeba zwrócić uwagę na miejsca takie jak np. pachwiny i brzuch, gdzie kłosy szczególnie lubią się przyczepiać.
Korzystajmy z letnich spacerów, cieszmy się piękną pogodą, jednocześnie dbając o zdrowie i dobre samopoczucie naszego czworonoga.
Dr Jacek Goliszewski – Prezes Business Centre Club | Mamy nadzieję na zmiany
8 sierpnia, 2024
Artykuł przeczytasz w: 15 min.
W obliczu zmian w Wielkopolskiej Loży Business Centre Club oraz wyzwań, jakie przynosi sytuacja gospodarcza po ośmiu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości, prezes BCC dr Jacek Goliszewski, dzieli się swoimi spostrzeżeniami i postulatami. W ekskluzywnym wywiadzie mówi o koniecznych reformach, przyszłości polskich przedsiębiorców oraz wyzwaniach, jakie stawia przed nimi współczesny rynek.
Niedawno w Loży Wielkopolskiej BCC powołano nową dyrektor – panią Katarzynę Jakubowską. Co ta zmiana oznacza dla Loży?
DR JACEK GOLISZEWSKI: Loża Wielkopolska BCC działa od połowy lat 90-tych. Jak z każdą zmianą, chcemy wzmacniać pozycję i działania Loży. Działania te związane są także z rozszerzeniem pakietu usług dla całego Klubu, a więc wzmocnienie networkingu i wzajemnych relacji między firmami członkowskimi, wsparcie i pomoc w zarządzaniu przedsiębiorstwem poprzez organizację konferencji i przygotowywanie raportów dotyczących dobrych praktyk biznesowych, przywództwa, nowoczesnych narzędzi i instrumentów. Wprowadzamy wzajemne porady firm członkowskich, jak również będziemy dostarczać informacje o najważniejszych rządowych propozycjach legislacyjnych oraz programach pomocowych. Tworzymy nowe komisje branżowe dla naszych firm, tak by jeszcze lepiej prezentować ich problemy i postulaty w komisjach sejmowych i senackich, jak również w Radzie Dialogu Społecznego i Radzie Przedsiębiorczości. Poznań zawsze miał w sobie ducha przedsiębiorczości, także tym intensywniej przystępujemy do działania.
Przypomnijmy zatem strukturę i cele BCC.
Zacznę od tego, że Business Centre Club działa od 1991 r. i jest najstarszą organizacją indywidualnych przedsiębiorców i pracodawców w Polsce. Jesteśmy prestiżowym i nowoczesnym Klubem przedsiębiorców, aktywnie kreującym rzeczywistość gospodarczą. Członkowie BCC zatrudniają ponad 450 tys. pracowników, a ich siedziby rozlokowane są w blisko 250 miastach. Na terenie całej Polski działają 22 loże regionalne. Do BCC należą przedstawiciele wszystkich branż, międzynarodowe korporacje, instytucje finansowe i ubezpieczeniowe, uczelnie wyższe, koncerny wydawnicze i znane kancelarie prawne. Członkami Klubu są także prawnicy, dziennikarze, naukowcy, wydawcy, lekarze i studenci. Nasza siła tkwi więc nie tylko w klubowej solidarności, ale także w różnorodności. Oprócz spotkań o charakterze networkingowym, proponujemy wiele konkursów, spotkań szkoleniowych i doradczych, dzięki którym członkowie zyskują możliwość poznania nowych narzędzi biznesowych czy budowania przewag konkurencyjnych. Jako jedyni z organizacji pracodawców proponujemy Polisę Bezpieczeństwa, gwarantującą pomoc wówczas, gdy zagrożone są interesy zawodowe lub osobiste członka Klubu. Wielokrotnie, dzięki naszym interwencjom, zmieniane były niekorzystne przepisy, a firmy członkowskie uniknęły bankructwa i ciągnących się latami procesów. Poprzez sztab ponad stu klubowych ekspertów z różnych dziedzin, działających w kilkunastu komisjach tematycznych i gremiach, staramy się wpływać na rządzących na rzecz partnerskiego dialogu i dobrych regulacji dla przedsiębiorców na poziomie Sejmu, Senatu, w ramach Rady Dialogu Społecznego, której przewodniczyliśmy do października ubiegłego roku oraz Rady Przedsiębiorczości, której przewodnictwo rotacyjnie objęliśmy od lipca br.
Kiedy 15 października 2023 było już wiadomo, że władza w Polsce się zmieni, giełda zareagowała entuzjastycznie, szczególnie w segmencie Spółek Skarbu Państwa. Czy dziś po pół roku rządów Koalicji 15.X. możemy mówić o poprawie sytuacji gospodarczej? Chociażby w kontekście odblokowania funduszy na KPO?
Giełdowe Spółki Skarbu Państwa są dobrym barometrem dla sytuacji kraju, ale bardziej pod kątem politycznym niż gospodarczym. A pół roku to jednak mało dla pełnej oceny sytuacji gospodarczej. Także za wcześnie jeszcze, by mówić o jej poprawie. Pozytywnym efektem, ale też i trochę sztucznym ze względu na utrzymywanie zerowego VAT-u na żywność czy zamrożeniu cen energii, jest zmniejszenie inflacji. Po uwolnieniu cen żywności i energii specjaliści przewidują jednak kilkuprocentowy wzrost inflacji do ok. 6% pod koniec roku, co jest cały czas powyżej celu inflacyjnego tj. 2,5%. Na pewno pozytywnym efektem jest odblokowanie środków z KPO, ale na efekty także trzeba będzie poczekać, bo pieniądze uruchamiane są transzami i najpierw przeznaczane na projekty już realizowane, które podmioty uruchamiały znacznie wcześniej, by nie stracić możliwości dofinasowania. Ogólnie perspektywy dla polskiej gospodarki są dobre. Po gwałtownym spowolnieniu wzrostu gospodarczego w Polsce w 2023 r., ekonomiści oczekują odbicia do ok. 3% wzrostu PKB. Choć trzeba też uwzględnić bardzo duży wzrost wydatków i fakt objęcia Polski przez KE procedurą nadmiernego deficytu.
Na jakie cele powinny trafić pieniądze z KPO?
Tu mówimy zarówno o środkach KPO, jak i funduszach spójności. Do Polski ma trafić w sumie 137 mld euro. Zgodnie z celami UE prawie połowa środków ma być przeznaczona na cele klimatyczne, a ponad 20% na transformację cyfrową i podobnie na reformy socjalne. Środki te powinny umożliwić Polsce znaczący wzrost inwestycji, bo ich poziom w stosunku do PKB jest od wielu lat na krytycznie niskim poziomie 17%, podczas gdy np. Czechy, Słowacja czy Rumunia mają ten wskaźnik na poziomie 22-24%. Chciałbym także podkreślić znaczenie czasu przy wydatkowaniu środków z KPO. Polska ma bardzo małe wykorzystanie tych środków, a na wydanie pozostało ok. 3 lat.
dr Jacek Goliszewski podczas spotkania Wielkopolskiej Loży BCC
Jednym z tematów spotkania Wielkopolskiej Loży BCC była demografia i brak pracowników. Rządząca koalicja stanowczo zapowiedziała, że nie ma zgody na podniesienie wieku emerytalnego. Jednak liczby są nieubłagane, a w wielu branżach brakuje rąk do pracy. Jak zatem to pogodzić? Jaki jako BCC macie na to pomysł?
W najbliższym czasie czekają nas duże wyzwania i zmiany na rynku pracy. Wg różnych badań w najbliższych latach będzie brakowało ponad 1 mln pracowników i ta tendencja ma się pogłębiać. Prognozy demograficzne też są złe. Mamy od wielu lat bardzo niski przyrost naturalny, a na jednego emeryta pracuje obecnie 2,2 osoby, a prognozy mówią o ok. 1,5 osoby. Gdyby nie uchodźcy z Ukrainy to w handlu czy gastronomii mielibyśmy już teraz do czynienia z dużym deficytem pracowników. Nasi przedsiębiorcy zgłaszają nam też, że brakuje pracowników w określonych zawodach, których w niewystarczającym stopniu dostarcza polski system edukacji, słaby zwłaszcza w szkolnictwie zawodowym. Pewnym rozwiązaniem może być promocja i wdrażanie nowych technologii, szczególnie tych w oparciu o sztuczną inteligencję, które spowodują, że nasza praca stanie się bardziej efektywna, a na niektóre miejsca pracy rekrutacja przestanie być potrzebna. Ale głównym rozwiązaniem staje się przemyślana i kompleksowa polityka imigracyjna, tj. określająca warunki, koszty i ryzyka we wszystkich etapach integracji cudzoziemców. To już jest zadanie dla rządu.
Jednym z elementów wspierających przedsiębiorczość jest jasny i klarowny system podatkowy. O polskim systemie podatkowym można wiele powiedzieć, ale raczej nie to, że jest zrozumiały. Czy według Pana istnieje szansa, aby to zmienić?
Mamy głęboką nadzieję na taką zmianę! Podczas niedawnego spotkania w Ministerstwie Finansów zwróciliśmy się z apelem do ministra Andrzeja Domańskiego o przeprowadzenie Dużej Reformy Podatkowej. Uważamy, że po ponad 30 latach transformacji Polskę i polskich przedsiębiorców, biorąc także pod uwagę ambicje gospodarczo-społeczne naszego kraju, stać na przejrzysty, spójny i przewidywalny system podatkowy. Przedstawiliśmy ministrowi Domańskiemu dokument z 12 rekomendacjami dla takiej właśnie Reformy, które wypracowała Komisja Podatkowa BCC. Jest to dokument systemowy, wskazujący strukturalne słabości i nieefektywności obecnego systemu oraz postulaty i rekomendacje ich rozwiązania, jak również te promujące dialog i współpracę z administracją skarbową. To wszystko po to, by zarządzanie przedsiębiorstwem, w tym coraz bardziej kompleksowym i złożonym, niestabilnym, niejednoznacznym i nielinearnym otoczeniu, było prostsze. By procesy decyzyjne, planowania i analiz były łatwiejsze i obarczone jak najmniejszą ilością błędów, związanych z niepewnymi założeniami.
dr Jacek Goliszewski oraz Katarzyna Jakubowska – dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC
Od lat postulujecie obniżenie podatków do poziomu analogicznego jak w krajach nadbałtyckich. Jednak w ostatnim miesiącu Polska została objęta procedurą nadmiernego deficytu. To oznacza potencjalną konieczność wprowadzenia cięć w wydatkach i przygotowania planu naprawczego. Zatem jak pogodzić obniżenie podatków z koniecznością zaciskania pasa?
Ograniczanie deficytu może odbywać się na różne sposoby: bardziej kosztowne i trudniejsze do przeprowadzenia, jak np. redukcja wydatków, zwiększanie zadłużenia państwa, ale także i przede wszystkim poprzez wzrost gospodarczy. I jak wynika z naszego spotkania w Ministerstwie Finansów, właśnie na ten trzeci sposób, tj. na wzrost gospodarczy, stawia głównie rząd. Do wzrostu gospodarczego potrzebne są inwestycje, a w naszej opinii obniżka podatków powoduje wzrost środków dla przedsiębiorców, które przeznaczane są w większości na inwestycje. A te, jak już wspomniałem, są od wielu lat na krytycznie niskim poziomie ok. 17% w stosunku do PKB. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z trudnej sytuacji budżetowej i konieczności wzrostu wydatków np. na obronność. We wspomnianej, postulowanej Dużej Reformie Podatkowej, nie ma żadnej propozycji odnośnie wysokości poszczególnych podatków. O nich chcemy rozmawiać, gdy nastąpi poprawa sytuacji gospodarczej. Wprowadzanie postulowanych przez nas obecnie zmian w Reformie pozwoli na zwiększenie efektywności działania przedsiębiorców, a przede wszystkim umożliwi im planowanie inwestycji wieloletnich. Jako grupa społeczna wytwarzająca ok. 75% polskiego PKB możemy mieć i mamy swoje postulaty i liczymy na ich realizację. Skutki wprowadzonego Polskiego Ładu odczuwamy do dziś.
A co ze sławetną składką zdrowotną? Bo od wielu przedsiębiorców słychać głosy, że składka zdrowotna liczona od dochodu, czyli także od sprzedaży środków trwałych jak chociażby od sprzedaży firmowego auta, jest po prostu nonsensem. I znów – minęło pół roku obecnych rządów – a przedsiębiorcy nadal tkwią w tym absurdzie. Czy ma Pan jakieś wieści co do ewentualnych zmian?
Absolutnie się zgadzam z tymi głosami przedsiębiorców. Dla nas obecny sposób naliczania składki zdrowotnej jest w rzeczywistości parapodatkiem, a naliczanie jej od sprzedaży środków trwałych jest absurdalne. Nasze duże obawy budzi cały czas brak decyzji odnośnie powrotu do sposobu naliczania składki sprzed Polskiego Ładu. Był to jeden z kluczowych postulatów przedwyborczych opozycji. Obecnie otrzymujemy informacje o trwających pracach i konsultacjach w Ministerstwach Zdrowia oraz Finansów, przedstawiane są pierwsze propozycje. Jednak nieoficjalnie mówi się, że powrotu do poprzedniego naliczania składki nie będzie, ze względu na trudną sytuację budżetową. Jest to dla nas nie do zaakceptowania.
I ostatni, choć niezmiernie ważny temat poruszony w trakcie Wielkopolskiego Spotkania – prawo i jego „nadprodukcja”. Ostatnie osiem lat to istny wysyp niespójnych ze sobą aktów prawnych, brak vacatio legis czy konsultacji społecznych. Niechlujnie przygotowany KSeF został przesunięty w czasie, ale w tym obszarze jak zakładam jest jeszcze wiele do zrobienia…
Stabilne otoczenie regulacyjne, oparte na skutecznej i partnerskiej legislacji stanowi fundament dla wzrostu gospodarczego i inwestycji. W ostatnich latach brakowało nam właśnie takiego podejścia. Musimy powrócić do dialogu społecznego, vacatio legis, oceny skutków regulacji. A stosowanie prawa musi być przejrzyste i sprawiedliwe. Musi też nastąpić powrót do przygotowywania założeń projektów aktów normatywnych oraz poprawa jakości uzasadnień do projektów, co jest kluczowe dla jakości procesu legislacyjnego. Jako BCC postulujemy także zmniejszenie opresyjności prawa względem przedsiębiorców. Za poprzedniej władzy wprowadzono do kodeksu karnego nowy typ przestępstw fakturowych, za który grozi do 25 lat pozbawienia wolności, administracja skarbowa bardzo łatwo może zająć konto przedsiębiorcy, nawet bez jego wiedzy. Wzrasta cały czas maksymalna wysokość grzywien za naruszenia skarbowe, ponieważ są one naliczane jako wielokrotność płacy minimalnej, która regularnie wzrasta. Chcemy również znacznego ograniczenia tzw. aresztu wydobywczego, a więc pokazowych aresztowań i wielomiesięcznych przetrzymywań przedsiębiorców w areszcie.
Współczesny świat przynosi wiele wyzwań, ale także szans przedsiębiorcom. Jakie wyzwania widzi Pan stojące przed polskimi biznesami i gdzie mogą one upatrywać szans na rozwój?
Brakuje nam cały czas strategii gospodarczej kraju: w jakich obszarach, branżach Polska chce się rozwijać, które gałęzie, obszary chcemy wzmacniać, które doinwestować, a z których powoli się wycofywać, jaki powinien i będzie udział państwa w przedsiębiorstwach poza infrastrukturą krytyczną. Taka strategia ułatwiłaby znacznie działania i decyzje inwestycyjne przedsiębiorców, wskazując im kierunki rozwoju. Dwa główne wyzwania dla przedsiębiorców to wspominana już luka ilościowa i jakościowa na rynku pracy oraz zmiana mixu energetycznego polskiej gospodarki i tym samym obniżka i ustabilizowanie cen nośników energii. Polska energetyka w dużej części oparta jest na węglu, a polskie produkty i firmy mają cały czas jeden z najwyższych śladów węglowych w UE. Innym wyzwaniem, szczególnie dla małych i średnich przedsiębiorstw, może okazać się wdrażanie wymagań związanych z raportowaniem ESG. Szanse na rozwój to przede wszystkim kosztooszczędne i energooszczędne technologie oraz te szczególnie oparte na Sztucznej Inteligencji jak robotyka, automatyka, przemysł 5.0, duże zbiory danych, analityka predykcyjna, chaty itp. Technologie te nie tylko wpływają na działania przedsiębiorstw, ale zmieniają także modele biznesowe, stając się znaczącym źródłem przewagi konkurencyjnej. Druga szansa to odbudowa Ukrainy i udział polskich przedsiębiorców w tym procesie. Polska ze względu na bliskość geograficzną i kulturową powinna tu odgrywać jedną z głównych ról. Potrzebne są tu działania rządu, a dla samych przedsiębiorców wsparcie systemowe m.in. akcja informacyjna, zabezpieczanie kredytów, ryzyk itp.
Spotkanie Wielkopolskiej Loży BCC
Z dniem 1 lipca 2024 Business Centre Club objął trzymiesięczne przewodnictwo w Radzie Przedsiębiorczości, forum współpracy przedstawicieli największych organizacji reprezentujących przedsiębiorców i pracodawców w Polsce. Jakie cele stawiacie sobie na ten czas?
Przewodnictwo w Radzie Przedsiębiorczości to dla nas przede wszystkim wytężona praca. Stając na czele dziewięciu największych organizacji przedsiębiorców i pracodawców w Polsce, stawiamy sobie jasny cel: jeszcze skuteczniejsze wspieranie polskich przedsiębiorców. Chcemy wspólnym głosem mówić o systemowym wsparciu firm i ich pracowników. Tym bardziej, że celem Rady Przedsiębiorczości jest opiniowanie najważniejszych aktów prawnych i decyzji, które mają przełożenie na gospodarkę i przedsiębiorców. Zdaję sobie sprawę, że jest wiele spraw, przed którymi stoi polska gospodarka. Jednym z najważniejszych wyzwań podczas naszej prezydencji będzie przekonywanie rządzących do prawdziwego dialogu i wsłuchiwanie się w głos tych, którzy dbają o rozwój ekonomiczny kraju, czyli nas – przedsiębiorców i właścicieli firm. Bardzo ważną sprawą jest, by jak najwięcej czasu i energii poświęcić teraz na upraszczaniu i deregulacji przepisów, ale też, by robić to w taki sposób, aby nie zaskakiwać nowymi regulacjami przedsiębiorców i nie przysparzać dodatkowych kłopotów. Tak, by sytuację prawną czynić bardziej przyjazną dla prowadzenia biznesu. Obok tego jest wiele innych spraw, o których wspominałem powyżej: Duża Reforma Podatkowa, luki na rynku pracy, niestabilne ceny nośników energii, wysokie koszty finansowania itp.
Na koniec wróćmy zatem na nasze poznańskie podwórko. Jak często będą odbywały się spotkania Loży Wielkopolskiej BCC? Jakich ekspertów będzie można na nich spotkać oraz jak do takiego spotkania dołączyć?
Spotkania Loży Wielkopolskiej odbywają się co miesiąc i mają zróżnicowany charakter. Organizujemy większe wydarzenia dla członków Klubu oraz firm, które chcą dołączyć do rodziny BCC. Podczas tych spotkań występują specjalnie zapraszani goście – eksperci z różnych dziedzin, takich jak ekonomia, gospodarka, nowe technologie, rozwój menedżerski oraz osobistości świata polityki, nauki i kultury. Oprócz tego, odbywają się panele tematyczne i szkolenia, a także spotkania towarzyskie i relacyjne w prestiżowym gronie. Aby dołączyć do Klubu, najprościej skontaktować się ze wspomnianą przeze mnie wcześniej nową dyrektor Loży Wielkopolskiej, Katarzyną Jakubowską. Dane kontaktowe są dostępne na stronie www.bcc.org.pl w zakładce dotyczącej Loży Wielkopolskiej. Wielkopolska jest silnym gospodarczo regionem w Polsce, dlatego głos przedsiębiorców z tej części kraju jest bardzo wyraźnie słyszany i wspierany przez BCC. Wielkopolskie firmy mają swoich przedstawicieli w gronie naszych ekspertów, w komisjach branżowych, a także w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC.
Kleszcze nie oszczędzają żadnego czworonoga. Z roku na rok aktywność tych pasożytów jest coraz większa. Należy jednak pamiętać, że w obecnych czasach sezon kleszczowy trwa CAŁY ROK! Kleszcze zaczynają być aktywne, gdy temperatura powietrza przekracza 5 st. Celsjusza. Oczywiście w okresie wiosenno-letnio-jesiennym jest ich więcej, ale każdy odpowiedzialny opiekun powinien zabezpieczać swojego pupila przez cały rok.
Dla psów wąchanie w trawie w poszukiwaniu nowych informacji o pieskach, które były tam wcześniej, to codzienność. Kleszcze czają się w trawie i zaroślach lub na krzakach, oczekując potencjalnego żywiciela. Pajęczaki te są pasożytami, które mają w swojej ślinie specjalny środek znieczulający, więc pies nie poczuje ukłucia.
Wielu opiekunów zwierząt domowych ma obawy przed wyborem chemicznego środka odstraszającego kleszcze i stawia na naturalne formy ochrony. Niestety najczęściej są one nieskuteczne zarówno dla psów, jak i dla ludzi.
Pragnę zaznaczyć, jak ważna jest prewencja i zapobieganie groźnych chorobom odkleszczowym. Zdaję sobie sprawę, że znajdzie się wielu zwolenników naturalnych form ochrony i przeciwników chemicznych środków – niczego nie narzucam, tylko sygnalizuję dostępne opcje. A na rynku mamy do wyboru: specjalne obroże, krople na kark i tabletki. Każda z tych form dostaje się do organizmu inną drogą, jednak działanie jest takie samo – zapobieganie zakażeniu chorobami odkleszczowymi. W celu wyboru najlepszej metody zachęcam do odwiedzenia gabinetu weterynaryjnego.
Ochrona przeciw kleszczom jest ważna z tego względu, że te pajęczaki przenoszą wiele niebezpiecznych chorób, którym można zapobiec, jeśli będzie się odpowiednio zabezpieczać naszego pupila. A przecież chcemy, aby nasi milusińscy żyli z nami w dobrym zdrowiu jak najdłużej.
Zainwestuj w naukę! Studia podyplomowe MBA na Uniwersytecie WSB Merito w Poznaniu
18 kwietnia, 2024
Artykuł przeczytasz w: 10 min.
Kto kontynuuje naukę, pozostaje młody. Jedną z najlepszych rzeczy w życiu jest utrzymywanie swojego umysłu młodym i otwartym – taka myśl przewodnia przyświeca Uniwersytetowi WSB Merito w Poznaniu. Uczelnia z 30-letnim doświadczeniem na rynku edukacji ma już ponad 800 absolwentów studiów podyplomowych MBA, ponadto nieustannie prezentuje wysoką jakość kształcenia, a także merytoryczne partnerstwo amerykańskiej uczelni Franklin University oraz szwajcarskiej Swiss Business School. Ukończenie programu MBA i otrzymanie dyplomu Uniwersytetu WSB Merito sygnowanego przez renomowaną uczelnię to ogromny powód do dumy i satysfakcji. O atutach studiów podyplomowych, o kształceniu i doszkalaniu się na miarę XXI wieku opowiadają kierownik programu EMBA – Anna Pilc oraz kierownik programu MBA – Izabela Ordziniak.
Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Grzegorz Niklas
Już trzy dekady Uniwersytet WSB Merito kształci studentów na kierunkach biznesowych. Studia MBA przygotowane we współpracy z zagranicznymi partnerami nastawione są na rozwój praktyków biznesu. Czy to jest najwyższa dodana wartość tych studiów, czyli praktyka?
IZABELA ORDZINIAK.: Wartością tych studiów są bez wątpienia nasi wykładowcy i ich szeroka wiedza oraz wieloletnie doświadczenie jako praktyków, a także nasi uczestnicy, którzy mogą podczas zajęć dzielić się swoimi zdobytymi doświadczeniami i przykładami z życia wziętymi. Wymiana doświadczeń naszych słuchaczy jest bardzo cennym zjawiskiem. ANNA PILC: Na naszej uczelni uważamy, że wartość studiów MBA wynika głównie z interakcji z innymi profesjonalistami z różnych branż i krajów. Widać to przede wszystkim podczas zajęć, gdzie różnorodność doświadczeń, perspektyw i umiejętności prowadzi do cennych dyskusji, wymiany wiedzy oraz budowania sieci kontaktów, które później przynoszą korzyści zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym.
Co warto podkreślić, zajęcia na Uniwersytecie WSB Merito prowadzą przedstawiciele firm, trenerzy, osoby z wieloletnim doświadczeniem w różnych dziedzinach związanych z zarządzaniem.
A.P.: Tak, i w związku z tym bardzo poważnie podchodzimy do kwestii doboru kadry prowadzącej. Nie wystarczy być dobrym teoretykiem, dla nas liczy się to, aby wykładowca miał realny wpływ na biznes. Aby poprzez swoje doświadczenie dawał przykład i cenne wskazówki przy prowadzeniu działalności. A przykładów takich prowadzących mamy całe mnóstwo. Chociażby jeden z nich – podczas ostatnich zajęć – wyjaśniał zawiłości związane z budową autostrady w Serbii, za którą był osobiście odpowiedzialny i którą udało mu się ukończyć 6 miesięcy przed czasem. To są naprawdę bezcenne zajęcia i wartościowe rozmowy.
Anna Pilc, kierownik programu EMBA
Jak przebiegają takie zajęcia? Czy nacisk stawiany jest głównie na przykłady z życia, aktualne realia biznesowe?
I.O.: Oczywiście, bo wychodzimy z założenia, że uczestnicy naszych studiów podyplomowych to nie są stricte 20-latkowie, tylko minimum 30-latkowie lub starsi, których teorii nie trzeba uczyć. Otrzymują od nas bibliografię, wykaz konkretnych tytułów, które warto przyswoić. Natomiast na zajęciach pracują na faktycznych przykładach, rzeczywistych case’ach narzuconych przez wykładowcę lub takich z ich firm. W trakcie warsztatów, dyskusji i omawiania case studies menedżerowie znajdują niestandardowe sposoby rozwiązywania problemów, z którymi stykają się na co dzień w pracy zawodowej i z sukcesami mogą je wdrożyć w życie. Natomiast już na obronach opowiadają o wprowadzaniu konkretnych rozwiązań i narzędzi, jakich nauczyli się podczas MBA, np. jak wprowadzają nowe linie produkcyjne, jak robią relokację firm. Praktyczne zajęcia są bardzo różnorodne i niezwykle wartościowe, często dostosowane do indywidualnych potrzeb naszych uczestników.
Jak udaje Wam się zachęcić potencjalnych kandydatów, aby rozpoczęli studia MBA właśnie tutaj?
A.P.: Oprócz znakomitych wykładowców mamy bardzo merytoryczny program. Oczywiście dużą pomoc w tej kwestii dostajemy od uczelni, z którymi współpracujemy; a są to dwa światowej klasy ośrodki: Franklin University w Stanach Zjednoczonych oraz Swiss Business School. Mamy więc międzynarodowe wsparcie cenionych i doświadczonych instytucji. I.O.: Bardzo mocno oddziałujemy także na naszych byłych już studentów. Rok rocznie organizujemy zjazd absolwentów, który prowadzony jest przez znaną osobę ze świata szeroko pojętego biznesu. W zeszłym roku naszym gościem był Paweł Tkaczyk, ekspert od marketingu i budowania marki, który opowiadał o grywalizacji, czyli wykorzystaniu elementów gier i technik w kontekście niezwiązanym z grami, tak aby zaangażować ludzi, motywować ich do działania i pobudzać do nauki. Tłumaczył również jak ważny jest storytelling, jaką ma wartość w biznesie. Zapraszamy osobistości z konkretnych dziedzin i nasi słuchacze to bardzo cenią. W trakcie studiów organizujemy również dedykowane studentom MBA bezpłatne webinaria z tematyki rozwoju osobistego, komunikacji, HR czy też ESG. A.P.: Dla przykładu w zeszłym roku zaprosiliśmy do promocji naszego programu MBA Artura B. Chmielewskiego (to B. to jego znak rozpoznawczy), konstruktora sond kosmicznych, inżyniera, kierownika misji międzyplanetarnych. Pierwszego Polaka pracującego w NASA. Pan Artur podczas wywiadu opowiadał o pracy w Jet Propulsion Laboratory (JPL), o tym jak ważna jest edukacja i jak szanowane są studia MBA za granicą.
W ofercie Uniwersytetu WSB Merito znajdują się 4 różne programy MBA. Jakiego obszaru dotyczą, czym różnią się te programy?
A.P.: W trybie stacjonarnym odbywają się Executive MBA oraz studia MBA, a w formie hybrydowej i on-line MBA HR, a także obecnie bardzo popularne MBA Zarządzanie w podmiotach leczniczych. I.O.: Jeśli chodzi o jakość prowadzenia zajęć to wszystkie programy MBA są na tym samym, bardzo wysokim poziomie. Bez względu na sposób ich prowadzenia. Mam tu na myśli formę stacjonarną oraz on-line. Na przykład pierwszy semestr studiów na MBA Zarządzanie w podmiotach leczniczych uczy ogólnie zarządzania w przedsiębiorstwie, natomiast kolejne dwa semestry są tematyczne i prowadzone są już przez specjalistów z danej branży, lekarzy, doktorów, osoby zarządzające szpitalami; to są zarówno dydaktycy z doświadczeniem w branży medycznej, jak i osoby zarządzające już w tego typu przedsiębiorstwach. A.P.: Master of Business Administration i Executive MBA to studia dla kadry menedżerskiej. Wysokiej jakości program ma pomóc im wzmocnić kompetencje w obszarze podejmowania przyszłych decyzji i kolejnych działań w biznesie. W trakcie praktycznych zajęć uczestnicy uzupełniają i aktualizują wiedzę z różnych dziedzin biznesu.
Wspomniały Panie o kadrze managerskiej. To do niej skierowane są studia podyplomowe na Uniwersytecie WSB Merito?
I.O.: Wszystkie nasze programy MBA dedykowane są przede wszystkim do kadry managerskiej, do osób, którym brakuje pewnych narzędzi w zarządzaniu większym zespołem ludzi. Dawniej nadzorowali 10 osób, a po zmianach i rozwoju mają pod sobą około 100 osób – trzeba więc wdrożyć nowe metody, techniki. Tego właśnie ich uczymy. Ponadto studia podyplomowe na naszej uczelni kierujemy również do osób, które awansują u siebie w firmach na stanowiska managerskie, a chcą doszkolić się w umiejętnościach miękkich i twardych. Nie tylko edukujemy tu o finansach, o prawie, mówimy również o tworzeniu kultury organizacyjnej w firmach, o komunikacji – co obecnie jest bardzo ważne. Co warto zaznaczyć, studia na Uniwersytecie WSB Merito skierowane są do ludzi świadomych, dojrzałych, Nastawionych na rozwój swój, swojej firmy oraz ludzi, za których są odpowiedzialni. Nasi studenci zachwalają jakość i poziom prowadzonych zajęć, z sukcesem wykorzystują praktyczną wiedzę i umiejętności, które następnie realizują w swoich miejscach pracy. A.P.: To są osoby, które zasiadają w zarządach firm, na wysokich stanowiskach w spółkach. Ale są też młodzi, zdolni ludzie którzy dla awansu, lub zmiany pracy szukają sposobu na rozwój i podniesienie kompetencji. Wszyscy oni chcą nadążać za zmieniającymi się trendami w świecie biznesu. Mamy na EMBA np. słuchaczy – dyrektorów zarządzających, którzy sami od siebie oczekują więcej, podnoszą sobie życiową poprzeczkę, tak aby lepiej funkcjonować w środowisku biznesowym.
Jaki jest wspólny mianownik podczas rekrutacji na studia MBA, o których mówimy?
A.P.: Niewątpliwie jest to doświadczenie! Aplikujące do nas osoby, które zapraszamy na rozmowę rekrutacyjną, muszą mieć doświadczenie. Najlepiej jeśli będą managerami z kilkuletnim doświadczeniem. Na MBA, MBA HR oraz MBA Zarządzanie w podmiotach leczniczych wymagany jest 3-letni staż na stanowisku managera, a na angielskojęzyczny program Executive MBA aż 5-letnie. Swoją wiedzę i doświadczenie nasi studenci wykorzystują podczas zajęć, przygotowywanych projektów w grupach czy w pracy indywidualnej.
Kiedy startujecie z nowym naborem do programów MBA? I jak długo trwa nauka?
I.O.: Nabór do programu rozpoczynamy co roku z początkiem wiosny. Natomiast same studia MBA na wszystkich kierunkach ruszają w październiku. Kierunki stacjonarne trwają 4 semestry, a te w formie on-line są 3 semestralne.
Jak często odbywają się zjazdy?
I.O.: Średnio raz w miesiącu. Programy różnią się ilością godzin, na studiach Executive jest ich zdecydowanie najwięcej, ponieważ tam zajęcia trwają od piątku do niedzieli. Pozostałe programy MBA mają zajęcia w sobotę i w niedzielę.
Jaki jest wiek słuchaczy, studentów MBA?
I.O.: Średnia wieku to przedział między 30 a 40 lat, ale mamy bardzo doświadczone osoby na wysokich stanowiskach w wieku 50 plus czy 60. A na drugim biegunie – miałam np. w grupie MBA 27-latka, który przechodził sukcesję w swojej rodzinnej firmie. Zatem rozpiętość wiekowa jest duża, co nas bardzo cieszy. A.P.: Studenci cenią sobie tę różnorodność wiekową. Jak wiemy każde pokolenie wznosi coś nowego do firmy. Poza tym, w pracy wymaga się od pracownika, aby na każdym szczeblu swojej kariery umiał współpracować i komunikować się z wieloma ludźmi, bez względu na ich wiek.
W jaki sposób przebiega rekrutacja?
A.P.: Wnioski oraz wszystkie pozostałe dokumenty można składać drogą elektroniczną, czyli dzięki formie on-line dajemy szerszą możliwość aplikacji. Nawet ostatni etap, czyli rozmowa kwalifikacyjna, łącznie z podpisem elektronicznym może odbyć się zdalnie. Taka forma jest na pewno korzystana dla wszystkich kandydatów spoza Poznania.
Jak wygląda rozmowa rekrutacyjna?
I.O.: Każda rozmowa jest spersonalizowana, pytania dostosowane są do wiedzy i doświadczeń aplikanta, zapisanych w jego CV. Rozmowa dotyczy ich doświadczenia zawodowego oraz planów na rozwój. A.P.: Ponadto – od tego roku – wprowadzony jest test rozwoju kompetencji, a przy aplikacji na studia Executive MBA dodatkowy egzamin z biznesowego języka angielskiego, dla tych, którzy nie mają certyfikatu z j. ang. TOEFL.
Podobno w tym roku szykujecie dodatkową niespodziankę dla zainteresowanych rozwojem na poziomie MBA? Cóż to takiego?
A.P.: Przygotowaliśmy nowy kurs, który zorganizowany jest wraz z uczelnią w Finlandii – Aalto University, i dotyczyć będzie obszaru równoważonego rozwoju. Kierujemy go w szczególności do managerów po ukończonym już na naszej uczelni MBA, ale także do absolwentów pozostałych kierunków studiów podyplomowych i pasjonatów dziedziny z obszaru ESG. Kurs Masterclass Sustainability to wyjście naprzeciw oczekiwaniom rynku, oczekiwaniom naszych absolwentów. Stworzyliśmy unikatowy na Polskim rynku kurs i jesteśmy przekonani, że przekazana w nim wiedza pozwoli jego uczestnikom wywindować ich firmy ponad konkurencję w danej branży.
Warto głosować lokalnie: krótka historia wyborów samorządowych!
17 kwietnia, 2024
Artykuł przeczytasz w: 4 min.
Już za parę dni druga tura wyborów samorządowych. Ponownie udamy się do urn wyborczych, aby wybrać nasze lokalne władze. I choć frekwencja w pierwszej turze nie dorównała tej z wyborów 15. października, warto wziąć sprawy w swoje ręce i mieć wpływ na funkcjonowanie naszych „małych ojczyzn”. Z tej okazji przypominamy historię samorządności w Polsce
Tekst: Zuzanna Kozłowska | Zdjęcia: Adobe Stock
Głosując w Poznaniu na poznaniaków, czujemy, że mamy znaczny wpływ na naszą przyszłość oraz naszych sąsiadów. Wybory te są symbolem wolności, tej lokalnej. Przekonajmy się więc, jak to się stało, że demokracja dosięgnęła lokalnej władzy w Polsce.
Początki samorządności w Polsce
27 maja 1990 roku Polska świętowała niezwykle ważny moment w swojej historii demokratycznej – pierwsze od kilkudziesięciu lat i zarazem pierwsze w III Rzeczypospolitej w pełni wolne wybory samorządowe. Uczestniczyło w nich zaledwie 42% uprawnionych do głosowania, co było wynikiem słabszym niż w przypadku wyborów do Sejmu „kontraktowego”. Mimo to elekcja ta spotkała się z międzynarodowym uznaniem za swoją demokratyczność, wolność, sprawiedliwość i bardzo dobrą organizację. Reforma samorządowa z 1990 roku, choć niepełna, zapoczątkowała nowy rozdział w historii samorządności w Polsce, który kontynuowano poprzez wprowadzenie kolejnych zmian, w tym stworzenie dwóch dodatkowych szczebli samorządu – powiatów i samorządowych województw w 1999 roku oraz wprowadzenie bezpośredniego wyboru wójtów, burmistrzów i prezydentów miast w 2002 roku. Było to jednak tylko podtrzymanie zwyczajów demokratycznych, które były z nami od stuleci. Samorząd terytorialny w Polsce ma długą i bogatą tradycję, sięgającą późnego średniowiecza. Wtedy to kształtował się złożony system urzędów lokalnych i sejmików, stanowiących fundament funkcjonowania całej struktury państwowej Rzeczypospolitej.
Znaczenie samorządu dla demokracji
Historia wyborów samorządowych w Polsce pokazuje, jak istotne w procesie budowania silnego i demokratycznego państwa jest zaangażowanie na poziomie lokalnym. Poprzez bezpośredni udział w wyborach samorządowych, mieszkańcy mają realny wpływ na wybór osób zarządzających ich gminami, miastami czy powiatami, co z kolei wzmacnia poczucie wspólnoty i odpowiedzialności za wspólne dobro. Wybory samorządowe są również okazją do manifestowania lokalnej tożsamości oraz promowania inicjatyw, które odpowiadają na specyficzne potrzeby danego regionu. Dzięki temu samorządy mogą realizować założenia bardziej dopasowane do oczekiwań i warunków życia swoich mieszkańców, a także bardziej efektywnie wykorzystywać lokalne zasoby. W tym kontekście samorząd terytorialny w Polsce, dzięki swojej wielowymiarowej roli i historycznemu dziedzictwu, stanowi kluczowy element systemu demokratycznego, sprzyjający budowaniu społeczeństwa obywatelskiego.
Angażuj się lokalnie!
Dzisiejsze społeczeństwo polskie stoi przed wieloma wyzwaniami, od ekologicznych po społeczne, które wymagają nie tylko globalnych, ale przede wszystkim lokalnych rozwiązań. Samorządy, będące najbliżej obywateli, odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu przyszłości naszych wspólnot. Historia samorządności w Polsce pokazuje, że siła lokalnej demokracji leży w aktywnym uczestnictwie każdego z nas. Angażując się w życie naszych gmin, miast i powiatów, nie tylko przyczyniamy się do budowania silniejszej demokracji, ale także tworzymy przestrzeń, w której każdy głos ma znaczenie. Poprzez uczestnictwo w wyborach samorządowych, wspieranie lokalnych inicjatyw czy aktywny dialog z przedstawicielami władz lokalnych, każdy z nas może mieć realny wpływ na kształt naszej najbliższej rzeczywistości. Jako mieszkańcy, mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek aktywnego uczestnictwa w wyborach samorządowych.
Ku lepszej przyszłości przez lokalne działanie
Polskie doświadczenie pokazuje, że droga do pełnej samorządności oraz decentralizacji władzy nie jest łatwa i wymaga czasu. Jest jednak niezbędna dla rozwoju demokracji i budowania społeczeństwa, w którym obywatele mają realny wpływ na swoje otoczenie. Utrzymywanie i rozwijanie tradycji samorządowej, zgodnie z najlepszymi europejskimi praktykami, pozostaje jednym z kluczowych wyzwań na drodze do jeszcze silniejszej i bardziej zintegrowanej wspólnoty. Tego właśnie życzymy sobie w Wielkopolsce, zachęcając wszystkich, aby udać się 7 kwietnia do urn. Zadbajmy o swoje, tej!
Zielone płuca Poznania zagrożone – kontrowersje wokół wycinek drzew
26 marca, 2024
Artykuł przeczytasz w: 4 min.
Gdy spacerując ulicami Poznania, możemy poczuć na skórze lżejsze, wiosenne powietrze, spodziewamy się, że już niedługo miejską szarość rozświetli zieleń budzących się do życia drzew. W tym roku jednak możemy mieć pewne problemy, by dojrzeć upragnioną zieleń, ponieważ coraz więcej wycinek przeprowadza się pod różne inwestycje czy też remonty. Pomimo protestów, sprzeciwu społeczności lokalnej, coraz więcej drzew znika ze stolicy Wielkopolski. O walce o zielony Poznań opowiada nam Marek Smolarkiewicz z Fundacji Na straży przyrody.
Czy można uznać, że planowane wycinki drzew w centrum miasta są częścią szerszego problemu dotyczącego zarządzania drzewami i lasami w Poznaniu?
MAREK SMOLARKIEWICZ: Informacje o wycinkach często docierają do nas już w trakcie ich realizacji lub po zakończeniu, co wskazuje na słaby przepływ informacji ze strony Urzędu Miasta. Teoretycznie narusza to przepisy prawa, w tym art. 31 § 4 Kodeksu postępowania administracyjnego, który zobowiązuje organy administracji publicznej do informowania organizacji społecznych o wszczęciu postępowania, które mogą ich interesować, w tym wypadku do informowania organizacji ekologicznych o planowanych wycinkach. Jednak przepis ten nie przewiduje sankcji za jego nieprzestrzeganie. Zresztą istniejące przepisy nie sprzyjają ochronie drzew i lasów. Na przykład, specustawa drogowa umożliwia inwestorom szeroki zakres działań, co często prowadzi do nadmiernych wycinek, jak miało to miejsce przy przebudowie ulic Folwarczna/Stalowa.
Gdzie kończy się odpowiedzialność Urzędu Miasta, a zaczyna Lasów Państwowych, jeżeli chodzi o ochronę drzew w stolicy Wielkopolski?
Ochrona drzew? To wieloznaczne. Właściciele prywatni muszą zgłaszać zamiar wycinki w Urzędzie Miasta, ale dalsze postępowanie zależy od wielu czynników. Urząd może przyjąć milczącą zgodę, może się sprzeciwić w drodze decyzji administracyjnej, a może wyrazić zgodą pod warunkiem wniesienia opłat. Z kolei lasy administrowane przez Zakład Lasów Poznańskich, będący jednostką budżetową miasta, podlegają podobnym zasadom jak Lasy Państwowe. Tzn. Zakład Lasów Poznańskich musi prowadzić tzw. „gospodarkę leśną”, ale podlega Miastu i niekoniecznie musi dużo wycinać. Natomiast w granicach administracyjnych Poznania są też fragmenty Lasów Państwowych, we wschodniej części administrowane przez Nadleśnictwo Babki. Do niego należy użytek ekologiczny Darzybór.
Jakie konsekwencje ekologiczne niesie za sobą bezprecedensowa eksploatacja lasów na terenie użytku ekologicznego Darzybór i innych chronionych obszarach w Poznaniu?
Formalnie, według Ustawy o lasach, wycięty las pozostaje lasem. Na tym, niestety, opiera się argumentacja inżynierii leśnej, często niesłusznie nazywanej leśnikami. Dla nich las jest wyznaczany przez ewidencję gruntów. Oczywistym jest, że w sensie przyrodniczym i ekologicznym, las wycięty zrębem zupełnym, a na dodatek zaorany, nie jest już biocenozą leśną. To miejsce katastrofy ekologicznej, wprawdzie antropogenicznej, ale o skutkach zbliżonych do pożaru. Zniszczona jest struktura biocenozy leśnej, jej różnorodność biologiczna (rośliny, runa i drobne zwierzęta), zniszczona gleba leśna, w której próchnica ulega mineralizacji i uwalnia się dwutlenek węgla. W użytku ekologicznym nawet zastosowano pestycydy dla zwalczania inwazyjnej czeremchy amerykańskiej. A rozwój takich roślin inwazyjnych jest skutkiem niewłaściwej gospodarki leśnej, nastawionej tylko na eksploatacje drewna.
W jaki sposób mieszkańcy Poznania mogą się zaangażować w ochronę drzew i co mogą zrobić, aby przeciwdziałać niepotrzebnej wycince?
Mogą angażować się w ochronę drzew i przeciwdziałać niepotrzebnym wycinkom, korzystając z dostępnych środków formalno-prawnych. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z posiadanych uprawnień. Ważne jest, aby nie oczekiwać na działania innych, ponieważ odpowiedzialność leży po stronie każdego z nas. Każdy może żądać udostępnienia informacji publicznej oraz informacji o środowisku, tutaj regulacje prawne są dość „twarde”, urzędy na ogół ich przestrzegają. Każdy może pisać petycję do organów administracji, które ten ma obowiązek opublikować w BIP i ją rozpatrzyć. Każdy może pisać skargi i wnioski. Możliwe jest także zrzeszanie się w stowarzyszeniach, co wzmacnia możliwości oddziaływania na decyzje władz. Mieszkańcy miasta mają kluczową rolę do odegrania w zachowaniu zielonych płuc miasta dla przyszłych pokoleń. Zaangażowanie w działania prawne i społeczne może skutecznie chronić nasze drzewa i lasy. Wspierajmy więc fundacje, w tym Na straży przyrody , by zatrzymać niepotrzebne wycinki drzew.
Widoczniej, bezpieczniej! Kampania zainicjowana przez Imex Logistics
7 marca, 2024
Artykuł przeczytasz w: 2 min.
Na ulicach Śremu i okolic ponownie zagości lokalna kampania edukacyjno-informacyjna „Widocznie, bezpieczniej!”, organizowana przez firmę Imex Logistics, lidera w branży transportowej. Po sukcesie pierwszej edycji sprzed pandemii, inicjatywa powraca z jeszcze większą siłą, aby edukować najmłodszych o bezpieczeństwie rowerzystów.
Tekst i zdjęcia: Materiały prasowe
Firma Imex Logistics, dzięki swojemu doświadczeniu na drogach, rozumie wagę odpowiedzialnej jazdy i widoczności. – Codziennie na trasach widzimy, jak ważna jest ostrożność – szczególnie wśród najmłodszych użytkowników dróg – mówi przedstawiciel firmy. Tegoroczna, druga już edycja kampanii, skoncentruje się na współpracy z placówkami edukacyjnymi, prowadząc serię spotkań dla uczniów szkół podstawowych, w okresie od kwietnia do czerwca.
W partnerstwie z Komendą Powiatową Policji w Śremie, organizatorzy planują przekazać dzieciom kluczowe informacje na temat:
znaczenia noszenia kasku podczas jazdy,
niezbędnego wyposażenia roweru,
metod zwiększania widoczności i ich wpływu na bezpieczeństwo,
oraz zasad sygnalizowania manewrów na drodze. Kulminacją kampanii będzie rowerowy rajd w czerwcu, który ma na celu nie tylko integrację, ale i praktyczne wykorzystanie zdobytej wiedzy. Firma Imex Logistics serdecznie zachęca szkoły i inne organizacje do włączenia się w ten ważny projekt. – Jesteśmy przekonani, że wspólnymi siłami możemy zbudować silną świadomość bezpieczeństwa wśród młodych rowerzystów – podkreśla organizator.
Kontakt w sprawie współpracy i szczegółów możliwy jest poprzez email lub telefon do Julii Kozal oraz Klaudii Gałeckiej, które są gotowe odpowiedzieć na wszelkie pytania i zapewnić wsparcie zainteresowanym podmiotom.
„Widocznie, bezpieczniej!” nie jest tylko hasłem – to misja, której celem jest zapewnienie niezbędnych informacji, tzw. instruktażu jak prawidłowo rowerzysta powinien zachowywać się na drodze i jak należy podróżować na rowerze, aby była to podróż bezpieczna i świadoma.
TURQUOISE CURIOSITY TREE | Polsko-Angielska Szkoła Podstawowa w duchu Reggio Emilia
12 lutego, 2024
Artykuł przeczytasz w: 12 min.
Relacyjno-relaksacyjna strefa – tzw. soft seating for council cirlce w każdej klasie; Projektowe Laboratorium Przyszłości STEAM, w tym Pracownia Nauki, Pracownia Robotyki i Logicznego Myślenia; Pracownia Sztuki i Majsterkowania; a ponadto Strefa Eventu; Strefa Eat&Meet; Strefa Chillout’u w ogrodzie – to wyjątkowe przestrzenie edukacyjne, urządzone w zgodzie z ideą BIOPHILIC DESIGN, z myślą o uczniach pierwszej w Poznaniu, kameralnej Polsko-Angielskiej Szkoły Podstawowej TURQUOISE CURIOSITY TREE w duchu Reggio Emilia. O nowej szkole i innych placówkach oraz o tym, co dzisiaj ważne w edukacji opowiadają: założycielka i dyrektorka szkół oraz przedszkoli Małgorzata Kielan, dyrektorka Przedszkola i Turquoise’owej Szkoły Angelika Mistecka oraz kuratorka projektów i animatorka kultury Agnieszka Krajewska.
Wśród prowadzonych przez Panią od lat w duchu Reggio Emilia placówek pojawiła się niedawno nowa – Szkoła Podstawowa Turquoise Curiosity Tree. Co będzie ją wyróżniało?
MAŁGORZATA KIELAN: Przede wszystkim Turquoise Curiosity Tree Polsko-Angielska Szkoła Podstawowa Reggio Emilia powstaje w odpowiedzi na potrzeby rodziców, których dzieci uczęszczają do naszego Polsko-Angielskiego Przedszkola Reggio Emilia Ciekawska Hopsa Sówka. Rodziców, którzy od wielu lat wyrażali entuzjazm dla pomysłu i możliwości kontynowania edukacji w ramach szkoły, którą otworzymy. Stawiamy na angażującą edukację, czyli metodę projektową, która jest moim osobistym pomysłem, w której pracujemy i doskonalimy się razem z moim zespołem od wielu lat. Zapoczątkowana ona została w Stanach Zjednoczonych w pierwszej połowie XX wieku i była odpowiedzią na powszechnie narastającą krytykę tradycyjnej szkoły. Od tego czasu metoda projektowa ewoluowała, bardzo się rozwijała dzięki wielu nowym pomysłom i innowacjom wprowadzanym przez kolejne pokolenia praktyków i teoretyków alternatywnej edukacji. Wśród najbardziej znaczących można wymienić: szkołę pracy Johna Deweya, metodę projektu Williama H. Kilpatricka, metodę ośrodków zainteresowań Owidiusza Decroly’ego, system mi-temps, którego inicjatorem był Max Fourestier, a także teorie Helen Parkhurst, Jeana Piageta czy Petera Petersena. Wszyscy oni kwestionowali sposób nauczania w tradycyjnych szkołach i proponowali nowe podejścia i metody edukacyjne odpowiadające potrzebom współczesnego świata. W naszych placówkach realizujemy różne projekty okołoSTEAMowe. W zależności od tematu są one czasem bardziej naukowo-badawcze, artystyczne, społeczno-obywatelskie, a nawet filologiczno-kulturoznawcze. Oczywiście temat i sposób realizacji – przebieg, czas trwania – są uzależnione od złożoności problemu, grupy wiekowej oraz od zainteresowań dzieci. Istotne jest to, że interdyscyplinarny charakter projektów umożliwia dzieciom nie tylko zdobywanie wiedzy, nabywanie praktycznych umiejętności, odkrywanie swoich mocnych stron (co jest zgodne z teorią inteligencji wielorakiej Howarda Gardnera), ale przede wszystkim to, że dzięki podejściu projektowemu dzieci dodatkowo uczą się pracy zespołowej, podziału ról, systematyczności, odpowiedzialności, umiejętności tworzenia projektów wspólnie z osobami z innych środowisk naukowych, artystycznych i kulturowych. To wspaniałe doświadczenie, które chcemy jeszcze bardziej rozwijać, teraz w aspekcie dwujęzycznym (w oparciu o metodę CLIL), a także w kontekście współpracy międzynarodowej.
Na czym tak dokładnie polega metoda CLIL?
M.K.: Content and Language Integrated Learning (CLIL) – jest to metoda zintegrowanego kształcenia przedmiotowo-językowego, która opiera się na przekazywaniu treści z dziedziny nauczanego przedmiotu z jednoczesnym zanurzeniem w języku obcym. CLIL jest podejściem w edukacji np. polsko-angielskiej, w której zarówno treści zawarte w podstawie programowej, jak i język obcy przekazywane są łącznie. W ten sposób nauczanie przedmiotów odbywa się przy pomocy języka obcego – który to uczeń jeszcze opanowuje; zajęcia może prowadzić nauczyciel przedmiotu, oczywiście w języku angielskim, albo dwóch nauczycieli – nauczyciel przedmiotu w języku polskim oraz lektor w języku angielskim (to przykładowe rozwiązania). W naszej szkole metoda CLIL będzie wykorzystywana w trakcie projektów edukacyjnych.
Prowadzą Panie kilka placówek dla dzieci w różnym wieku i z różnymi potrzebami. Wszystkie je łączy coś wspólnego – wartości, nowatorskie metody, koncepcje edukacji i rozwoju dzieci. Do czego przywiązujecie szczególną wagę, tworząc tę nową szkołę?
ANGELIKA MISTECKA: W naszej szkole ważne są wzajemnie przenikające się podejścia edukacyjne i psychologiczne dotykające stricte edukacji (wspomniana wcześniej pedagogika Reggio Emilia) oraz sposobów rozwijania kompetencji społeczno-emocjonalnych i rozwiązywania konfliktów (podejście restoratywne – ang. restorative approaches). Czerpiąc z tych inspiracji w Turquoise Curiosity Tree najważniejszymi wartościami są relacje oraz nierozerwalnie związane z nimi: zaufanie, autentyczna współpraca, świadome przejmowanie odpowiedzialności, wzajemny szacunek dla indywidualnego talentu, potencjału i osobistej siły, co jest charakterystyczne dla turquoise’wego modelu współpracy. Przyjmując takie wartości jako priorytetowe – które są akceptowane nie tylko przez nas jako kadrę, ale także przez uczniów oraz rodziców – jesteśmy bardzo skoncentrowani na działaniach wspierających całą społeczność w dążeniu do edukacji i wychowania w zgodzie z nimi. Poprzez lata doświadczeń i poszukiwań metod pracy, których efektywność poparta jest badaniami naukowymi, wybraliśmy konkretny model działania oparty na dwóch solidnych fundamentach: edukacyjnym oraz społeczno-emocjonalnym. Fundament edukacyjny to przede wszystkim opisany już wcześniej interdyscyplinarny charakter edukacji związany z podejściem projektowym. Fundament społeczno-emocjonalny zanurzony jest w podejściu restoratywnym (z ang. słowo restorative oznacza coś, co sprawia, że czujemy się lepiej i mamy więcej energii, szczególnie w sytuacji, gdy jesteśmy czymś przytłoczeni). Można więc powiedzieć, że restoratywnym nazwiemy także sposób radzenia sobie w trudnych sytuacjach czy z nieprzyjemnymi emocjami. Słowo restorative tłumaczyć można także jako wzmacniający, przywracający siły. W naszych szkołach głównymi narzędziami restoratywnymi, obecnymi w codziennej pracy, są kręgi restoratywne, tzw. kręgi wzmacniające, oraz stosowane w przypadku występowania konfliktu kręgi naprawcze i minimediacje.
Jakie jeszcze nowe pomysły pojawią się w turquoise’owej szkole?
M.K.: Jednym z nich jest dołączenie do naszego zespołu koordynatorki projektów edukacyjnych. Nasze zaproszenie do współpracy przyjęła pani Agnieszka Krajewska – doświadczona animatorka kultury, która od lat wspiera dzieci w ich wszechstronnym rozwoju, inicjując i kreując dla nich przestrzeń twórczych działań. AGNIESZKA KRAJEWSKA: Idea pracy projektowej Reggio Emilia, znaczenie sztuki i kontaktu z naturą w rozwoju młodego człowieka, są mi bardzo bliskie. Niezwykle spodobało mi się to, co zobaczyłam w przedszkolach i szkołach, których profile przedstawiły pani Małgorzata i pani Angelika. Projekty realizowane w tych placówkach są bardzo dobrze przemyślane i przygotowane, cechuje je wysoki poziom merytoryczny, empatyczne, wrażliwe myślenie o dzieciach, jako o partnerach gotowych zanurzyć się w edukacyjnej przygodzie, jeśli tylko stworzy się ku temu odpowiednie warunki i będzie dla nich dobrym przewodnikiem, dbałość o estetykę i o każdy szczegół. Widać w nich pasję i radość wspólnego działania z dziećmi i dla dzieci. Są to też projekty interdyscyplinarne, korzystające z bogatego potencjału różnych możliwości, zakładające aktywną partycypację dzieci, zachęcające do kreacji. W Szkole Turquoise Curiosity Tree pojawi się nowy aspekt – pracownia STEAMowa. Przez ostatni rok zajmowałam się wspólnie z poznańskim badaczem – socjologiem dr Maciejem Frąckowiakiem – wspieraniem edukatorów w podsumowaniu ich refleksji, obserwacji, wniosków z realizacji projektu Pracownie Aktywnego Korzystania z Technologii organizowanego przez Centrum Projektów Polska Cyfrowa. To bardzo ciekawy innowacyjny projekt, którego liderkami są znakomite STEAMowe specjalistki: Oktawia Gorzeńska i Magdalena Foltyniak. Metoda STEAM ma wiele walorów: przede wszystkim aktywizuje i zachęca do działania, pokazuje, że technologa może być ciekawa i dostępna dla wszystkich, uczy rozwiązywania problemów i buduje poczucie sprawczości, łączy dziedziny i dyscypliny. To bardzo ważne we współczesnym świecie dla młodych ludzi i nie tylko dla nich. Już dawno temu wybitny amerykański fizyk i filozof w swojej książce „Punkt zwrotny” zwracał uwagę na to, jakim zagrożeniem jest atomizacja wiedzy i umiejętności. Jest przyczyną zagubienia i bezradności współczesnego człowieka. Edukacja STEAMowa przywraca głęboką i potrzebną równowagę. Uczy korzystania z wiedzy w sposób holistyczny, aby jak najlepiej i najciekawiej zrealizować zamierzone działanie, inspirować się, poszerzać horyzonty, rozwiązywać problemy. To na pewno bardzo wartościowa i godna propagowania metoda edukacyjna.
A jaka jest w tym wszystkim rola sztuki?
A.K.: Sztuka jest nieskończonym zbiorem inspiracji. Można otwierać kolejne drzwi i zapraszać dzieci do wnętrza. Można razem z nimi szukać pomysłów i przestrzeni do działania. Szczególnie interesująca w kontekście edukacyjnym i pracy z dziećmi jest sztuka współczesna – jest w niej bowiem ogromne pole do swobodnej ekspresji, nie jest tak ściśle powiązana z wyjątkowym talentem, technicznym ćwiczeniem aż do perfekcji konkretnych umiejętności. Jest bardziej otwarta na możliwości każdego człowieka. Jest jednocześnie ciekawa, często dotyczy spraw istotnych zarówno dla ludzi, jak i dla pojedynczego człowieka. Prowokuje, intryguje, stwarza okazję do rozmowy, wymiany myśli. Celem korzystania z różnych dziedzin sztuki w działaniach edukacyjnych nie jest kształcenie przyszłych artystów, ale raczej wspieranie jednostki w rozwoju wewnętrznego świata, w stawaniu się lepszym człowiekiem, rozumiejącym lepiej siebie i innych. Ważne jest też to, żeby działania artystyczne w edukacji były przestrzenią swobody, relaksu, odpoczynku od szybkiego tempa życia we współczesnym świecie. Paleta możliwości drzemiąca we wszystkich dziedzinach sztuki może mieć bardzo różne praktyczne walory edukacyjne. Na przykład uczy abstrakcyjnego myślenia. Dzieci są gotowe na absorbowanie abstrakcji. Sztuka to również stymulowanie rozwoju motorycznego – manualnego, ruchowego. A to dla unieruchomionych przed ekranami dzieci jest też bardzo istotne. Sztuka daje przestrzeń na indywidualną wypowiedź, na namysł nad życiem i światem, czas na refleksję. Równocześnie w działaniach grupowych, w projektach, uczy współpracy, wypracowywania kompromisów, dialogu. Jest oceanem. Bardzo sobie cenię moją wieloletnią znajomość i współpracę ze znakomitą edukatorką sztuki z Katowic Ewą Kokot, która realizuje ciekawy projekt artystyczny dla dzieci Future Artist. Mottem przewodnim, mądrze i starannie projektowanych przez Ewę działań, jest „Dzieci kochają sztukę”. I brzmi to bardzo naturalnie.
Czego najbardziej potrzebują dzisiaj dzieci? Jakie są najważniejsze wyzwania edukacyjne, przed którymi stają wspólnie nauczyciele i rodzice?
M.K.: Odpowiadając na to pytanie przywołam opublikowany w 1996 roku raport „Edukacja. Jest w niej ukryty skarb” Międzynarodowej Komisji do Spraw Edukacji opracowany przez Jacques’a Delorsa. Opisane są w nim cztery filary edukacji przyszłości, które moim zdaniem dobrze określają najistotniejsze założenia projektowania nowoczesnej edukacji i miejsc przyjaznych dzieciom. Odpowiadają na aktualne potrzeby, stwarzają szansę na mądre i komfortowe wkraczanie w dorosłość. Główne wnioski – swego rodzaju imperatywy – wynikające z tego raportu to: uczyć się, aby żyć wspólnie; uczyć się, aby wiedzieć; uczyć się, aby działać; uczyć się, aby być. Staramy się w naszych placówkach projektować programy działania w oparciu o te filary! A.M.: Tworząc naszą nową Turquoise’ową Szkołę wierzymy, że współczesna edukacja potrzebuje zmiany w wielu aspektach, które dotyczą zarówno uczniów, rodziców, jak i nauczycieli. Chcemy stworzyć przyjazne miejsce, w którym wzajemnie uczymy się i inspirujemy. Chcemy, żeby nasza szkoła była inna – w dobrym sensie tego słowa – po prostu wyjątkowa, oryginalna! Taka, w której dzieci uczą się, zdobywają solidne wykształcenie, ale również dobrze się czują i rozwijają. Chcemy dzieciom otwierać drzwi do różnych ciekawych miejsc, pobudzać ich zainteresowania, stwarzać możliwość wszechstronnego rozwoju, ale też jednocześnie uczyć krytycznego myślenia, rozważnego, świadomego selekcjonowania informacji i wybierania tego, co najważniejsze dla nich i dla ich przyszłości. Po prostu wspierać ich w osiąganiu szeroko rozumianego dobrostanu.
Dlaczego w nazwach wszystkich szkół, które Panie prowadzicie, pojawia się drzewo? Jest już Zielone i Niebieskie Drzewo Ciekawości, a teraz powstanie Turquoise’owe.
M.K.: Drzewo przywodzi na myśl wiele metafor i skojarzeń. Może symbolizować dorastanie, stawanie się samodzielnym, mocnym organizmem w długim i złożonym procesie rozwoju, w którym czasem zdarza się burza, deszcz i wiatr, ale konary i tak zawsze pną się w górę ku słońcu. Drzewo jest stabilne, bezpieczne i jednocześnie bardzo inspirujące, gdy przyjrzeć mu się z bliska. Fraktale liści, zagłębienia kory, rysunki gałęzi na niebie. Mieszkanie dla zwierząt, setek, czasem mikroskopijnych i niewidzialnych gołym okiem, żyjątek. Soki krążące we wnętrzu, które można usłyszeć dopiero wtedy, gdy przyłoży się ucho do pnia. Do drzewa można się przytulić, drzewo to miejsce, które daje schronienie, ale można się tam też uczyć i eksplorować. Podczas wspinaczki nabywamy doświadczenia. Wspinanie się to wysiłek, ale równocześnie radość wznoszenia się coraz wyżej. To zarazem przygoda i nauka. Wędrowanie w górę po konarach pozwala zobaczyć większy kawałek świata i spojrzeć na niego z innej perspektywy. Wspinamy się razem, troszcząc się o siebie – o dzieci, innych nauczycieli i specjalnych gości, ekspertów. To dzięki nim wszystkim angażująca edukacja przebiega radośnie, bezpiecznie, w poszanowaniu granic własnych oraz w trosce o granice innych. Bardzo dziękuję wspaniałym i dyrektorkom, koordynatorkom i koordynatorom oraz całemu zespołowi za współpracę, za zaangażowanie, za współtworzenie tych wyjątkowych miejsc i za to, że możemy się wzajemnie inspirować. Zapraszam do odkrywania siebie i świata podczas wędrówki po Turquoise’owym Drzewie.
Navigo – autorskie liceum XXI wieku. Fiński model edukacji na poznańskiej Wildzie
2 stycznia, 2024
Artykuł przeczytasz w: 14 min.
Nauka krytycznego myślenia, samodzielności i odpowiedzialności. To założenia nowo powstającego na poznańskiej Wildzie liceum, opartego na autorskim programie nauczania. Liceum Navigo, druga obok wrocławskiej placówka, wzorowana na fińskim modelu edukacji rozpoczyna rekrutację w Poznaniu. Łukasz Srokowski – współzałożyciel szkoły, opowiada o nowatorskim podejściu do szkolnictwa, systemu ocen i umiejętnościach XXI wieku, niezbędnych w przygotowaniu do dorosłego, odpowiedzialnego życia.
Rozmawia: Agata Klaudel-Berndt | Zdjęcia: NAVIGO
Skąd pomysł, żeby otworzyć szkołę?
ŁUKASZ SROKOWSKI: W tematy edukacyjne jestem zaangażowany od dwudziestu lat. Zaczęło się od „Odysei Umysłu”, programu, który wspiera rozwijanie kreatywności u dzieci. Początkowo prowadziłem jedną grupę jako wolontariusz, z czasem pracowałem już w całej Polsce, zarządzając programem Odysei, działającym wówczas już w ponad dwustu szkołach. Zobaczyłem wtedy jak inaczej można prowadzić zajęcia, przekazywać wiedzę, po prostu edukować młodsze pokolenia. Spojrzałem na szkołę w jej ówczesnym kształcie i zdałem sobie sprawę z jej braków – jak bardzo nieadekwatnie do realnych potrzeb dzieci ona funkcjonuje. Np. uczeń, który w przyszłym roku szkolnym zacznie liceum, maturę będzie zdawał w 2029 roku, a studia skończy w 2034 r., co oznacza, że w swoją dorosłość będzie wchodził w zupełnie innej rzeczywistości niż ta, w której rozpoczynał edukację. A szkoła do tej rzeczywistości powinna przygotowywać.
Moją osobistą motywacją stały się moje dzieci. Zrozumiałem, że nie zdążę zmienić całego systemu szkolnego, ale muszę zbudować taką przestrzeń, która będzie realnie przygotowywać do życia. I tak w 2018 roku we Wrocławiu uruchomiłem pierwszą Szkołę Podstawową Navigo. Bardzo szybko okazało się, że nie była to tylko moja potrzeba, ale ogromnej grupy rodziców, rosnącej zresztą z każdym rokiem. Potrzeba ta dotyczyła znalezienia szkoły, która realnie adaptuje dzieci do życia, która uczy ich kreatywności, krytycznego myślenia i pracy zespołowej. A co najważniejsze umiejętności, którą nazywamy metakompetencją – zdolnością uczenia się.
Dwa lata po starcie we Wrocławiu uruchomiliśmy także Szkołę Podstawową Navigo w Poznaniu, a rok później w Warszawie. Naturalną kontynuacją szkoły podstawowej jest szkoła średnia. Pierwsze Liceum Navigo otworzyliśmy we Wrocławiu w 2022 roku. Teraz przyszedł czas na Poznań.
Umiejętność uczenia się, metakompetencja to chyba największe wyzwanie dla polskich uczniów, w dzisiejszym szybko zmieniającym się świecie.
Niewątpliwie tak, bo dzisiaj świat się zmienia bardzo szybko, a tempo zmiany jeszcze będzie rosło. Nie wystarczy, aby uczniowie zdobyli wiedzę na poziomie szkoły. Muszą tę wiedzę później ugruntować i uaktualniać, bo świat cały czas biegnie do przodu. Bardzo ważnym więc jest, żeby nauczyć uczniów, jak mają się uczyć. Dzięki mapom kompetencji, które stworzyliśmy w Navigo pokazujemy, że wiedzę można podzielić na kawałki i świadomie zarządzać procesem uczenia się.
Występuję tu też jako rodzic. Dwoje moich dzieci już jest w liceum. Mam wrażenie, że licea rzeczywiście nie spełniają kryteriów, o których Pan wspomina. Do tego młodzi są przeładowani materiałem i ciągle zmęczeni, zestresowani. Jaki pomysł ma na to Navigo?
Kluczowe dla nas jest oddanie młodym ludziom odpowiedzialności i zbudowanie samodzielności uczenia się. Wychodzimy z założenia, że uczniowie, którzy mają czternaście, piętnaście lat są w stanie samodzielnie planować swoją naukę. W naszej szkole zamiast ocen klasycznych, które są bardzo demotywujące i zabijają radość z nauki, zbudowaliśmy system oparty o wspomniane wcześniej mapy kompetencji. Przenieśliśmy podstawę programową na kolorowe mapy, narzędzie służące do zdefiniowania i graficznego przedstawienia zakresu umiejętności ucznia i jego wiedzy. W tej metodzie to nie nauczyciel musi odpytywać ucznia, ale to uczeń, gdy ma pewność, że opanował daną umiejętność, zgłasza się do nauczyciela. Wówczas nauczyciel weryfikuje jego wiedzę – i jeżeli uczeń faktycznie potrafi to, co deklaruje, wspólnie na jego mapie zaznaczają, że dana kompetencja jest zdobyta. To jest trochę jak zdobywanie sprawności harcerskich. Efekt jest taki, że uczniowie nagle zaczynają czuć radość z tego, że zdobywają kolejne umiejętności. Ten system oceniania jest naszym autorskim pomysłem. Pracujemy tak od samego początku istnienia Navigo i widzimy, jakie daje to efekty. Taka metodyka pracy pomaga uczniom przejąć większą kontrolę nad procesem edukacyjnym. Chcemy wychować młodych ludzi tak, aby byli samodzielni i odpowiedzialni. Aby umieli podejmować decyzje w dorosłym życiu. Ponieważ uczymy się, podejmując decyzję, a nie słuchając poleceń.
Brzmi to bardzo dobrze, jednak czy nie zbyt pięknie? Czy nie zostawia to dużej swobody uczniom? Czy nie powoduje chęci „wykorzystywania systemu” do tego, aby jednak się nie uczyć?
Okres liceum to czas, kiedy uczniowie są gotowi brać odpowiedzialność za siebie. Kiedy przychodzi do nas młodzież po szkołach publicznych, jest zaskoczona, że nikt tutaj, kolokwialnie mówiąc, „nie zdusi jedynką”. To nie oznacza, że w Navigo nie trzeba się uczyć. Trzeba, tylko w nieco inny sposób. Klasy w naszej szkole liczą maksymalnie szesnastu uczniów. Kiedy uczeń sam nie przychodzi do nauczyciela, żeby sprawdzić swoje kompetencje, dość szybko jesteśmy w stanie wyłapać, czy to chwilowy spadek motywacji, czy może jakiś głębszy problem z uczeniem się. I jeśli zaistnieje taka potrzeba, włączamy w proces wychowawcę czy psychologa. Szukamy przyczyny blokady i pomagamy uczniowi ją przełamać. W efekcie, po paru miesiącach pracy u nas, uczniowie zaczynają z powrotem cieszyć się nauką i coraz częściej sami przychodzą, zdobywać kompetencje.
A co z ocenami? Prawo oświatowe wymaga jednak wystawiania ocen.
Liceum Navigo spełnia wszystkie wymogi formalne Ministerstwa Edukacji. Odwiedza nas kuratorium, weryfikuje jak pracujemy. Jednak, aby być precyzyjnym, prawo oświatowe wymaga od nas wystawienia jednej oceny w ciągu roku. Tak więc każdy uczeń otrzymuje z każdego przedmiotu tylko jedną ocenę cyfrową na koniec roku. Ocena ta zależy od procentu zdobytych przez cały rok kompetencji z danego przedmiotu. I tak jak wspomniałem, to nie oznacza, że nie trzeba się uczyć. Systematycznie dostarczamy uczniom informacji zwrotnej ze wskazówkami, w czym jest dobry, a nad czym powinien jeszcze popracować. Zasady są proste – uczymy się dla efektu opanowania danej kompetencji, a nie dla cyferek w dzienniku. Chcemy, aby uczniowie mieli komfort nauki, bez obawy, że za chwilę czeka ich negatywna ocena. Jako ciekawostkę dodam, że nie ma u nas dzwonków. Uczniowie sami wiedzą, kiedy rozpoczynają się lekcje i kiedy pora jest wrócić do klasy. Zegary wywieszone w różnych punktach szkoły skutecznie uczą odpowiedzialności. I okazuje się, że to działa.
Dużo mówi Pan o samodzielności uczniów, ich odpowiedzialności. Jednak czy nie jest tak, że w wielu domach rodzice spędzają długie godziny „ucząc się” ze swoimi dziećmi, a nierzadko wykonując za nich zadania?
Szkoła powinna stanowić preludium do dorosłości. Być zapowiedzią dorosłego życia, w którym będzie trzeba podejmować decyzje. Miejscem ćwiczeń, poligonem doświadczalnym przed realnym życiem. Istotne okazują się umiejętności takie jak budowanie relacji między ludźmi, podejmowanie decyzji, krytyczne myślenie. Jeśli rodzice wyręczają swoje dzieci w zadaniach domowych, to de facto wyrządzają im krzywdę, bo dwudziestoparolatkowi ciężko będzie nadrobić naukę umiejętności, których nie nabył w szkole. Samodzielność buduje zupełnie inny poziom motywacji.
W statucie szkoły zawarliście Państwo informację o innowacyjnych metodach dydaktycznych. Co to oznacza?
Nauka dla ma być przyjemnością, fascynującą przygodą, a nie nudą. Dlatego pracujemy bardzo dużo w formie warsztatowej, a uczniowie rozwiązują realne problemy, czy odwiedzają miejsca, do których by pewnie sami nie dotarli. W ramach szkolnego inkubatora przedsiębiorczości od trzeciej klasy będziemy dawać uczniom możliwości doświaczenia prowadzenia własnej firmy. Inną z metod, które wykorzystujemy jest badanie talentów Gallupa. Jest to metodologia diagnozowania mocnych stron każdego ucznia. Robimy to na poziomie drugiej klasy – każdy uczeń otrzymuje od nas raport z diagnozą jego trzech najmocniejszych talentów. Robimy to dlatego, że z badań nad przebiegiem kariery wynika, że sukces życiowy i poczucie szczęścia bardzo mocno uwarunkowane są wykorzystaniem mocnych stron. W momencie, gdy zdiagnozujemy talenty, jesteśmy więc w stanie spojrzeć na ucznia przez pryzmat jego mocnej strony i wprowadzić tak zwany tutoring.
Na czym to polega?
Tutoring to metoda pracy w relacji jeden na jeden z uczniem. Opiera się na indywidualnych spotkaniach, w trakcie których tutor, czyli nauczyciel, pomaga uczniowi zrozumieć jego talent, ale przede wszystkim wykorzystywać go w prawdziwym życiu. To sesje, wskazujące kierunek rozwoju, budujące samoświadomość oraz zdolność podejmowania decyzji.
Szkoła oparta jest na autorskim programie, który w dużym stopniu inspirowany jest fińskim podejściem do edukacji. Dlaczego?
Tworząc szkoły, chcieliśmy sięgać do sprawdzonych wzorów. Od 2000 roku fińscy uczniowie osiągają jedne z najlepszych wyników w międzynarodowych badaniach edukacyjnych PISA, a fińska edukacja uważana jest za modelowy sposób uczenia dzieci. W odróżnieniu od innych krajów z czołówki PISA, w Finlandii dzieci nie tylko dobrze się uczą, ale także chętnie chodzą do szkoły. I jako Navigo postawiliśmy sobie za cel stworzyć taką szkołę, która jednocześnie będzie na wysokim poziomie nauczania, a z drugiej – dbać o dobrostan psychiczny uczniów. Bo w szkole nie powinno chodzić o to, aby uczeń kosztem zdrowia psychicznego miał dobre oceny, ale też nie można zupełnie odpuścić i niczego nie wymagać, bo wówczas uczniowie może i będą zadowoleni, ale nic nie będą umieli. Trzeba znaleźć złoty środek. Finom to się udało. Oparli oni swój model edukacyjny na wartościach, takich jak: zaufanie, odpowiedzialność, praktyczność nauczania, minimalizm oraz wsparcie. Jak łatwo zauważyć wartości te pojawiają się w „miękkiej” części systemu, czyli pewnej filozofii, która przenika fińskie szkoły. I to właśnie te życiowe mądrości stanowią inspirację dla szkół Navigo.
Wartości te, a także talenty, mocne strony pojawiają się coraz częściej w rozmowach biznesowych, czyli w realnym, dorosłym już życiu. Jednak polska tradycyjna szkoła zdaje się zapominać o tym aspekcie.
Szkoła jest organizacją i jako taka tworzy też swoją kulturę organizacji – opartą właśnie o wartości, które nie tylko przenikają kadrę, ale też powinny być przekazywane uczniom. A najlepszym sposobom uczenia wartości jest właśnie ich pokazywanie poprzez własną postawę nauczyciela jako niewerbalną metodę oddziaływania wychowawczego. W przeładowanych klasach często nie ma na to czasu, a nauczyciele skupiają się tylko na przekazywaniu wiedzy i jej egzekwowaniu. W Navigo jest inaczej. Oczywiście obowiązuje nas podstawa programowa, ale nie jest ona jedynym ważnym elementem. Zaufanie, jakim wzajemnie obdarzamy się w procesie nauczania, w sposób naturalny buduje odpowiedzialność. Minimalizm powoduje, że uczniowie nie są przeładowani zajęciami i nadmiernymi zadaniami domowymi, mają czas na odpoczynek. Praktyczność nauczania sprawia, że łatwiej jest im zrozumieć otaczający świat. A jeśli uczeń ma problem z nauką, nie radzi sobie z czymś, to zadaniem szkoły jest mu pomóc, dać wsparcie. Pomoc nie może polegać na pozostawieniu go w tej samej klasie na kolejny rok, ale na zindywidualizowanym podejściu do problemu. I takie podejście w naszej szkole zdaje egzamin.
Sporo mówi się dzisiaj o hejcie i agresji w szkole, które nierzadko przynoszą tragiczne w skutkach konsekwencje. Edukacja oparta na wartościach na pewno jest elementem, który może pomóc zminimalizować to zjawisko, jednak młodzież nie żyje w próżni, ma dostęp do Internetu, gdzie hejt jest na porządku dziennym. Jaki macie na to pomysł?
We wszystkich naszych szkołach realizujemy politykę „zero tolerancji”. Nie tylko nie akceptujemy wszelkich tradycyjnych używek, takich jak alkohol, narkotyki czy dopalacze, ale nie godzimy się też na żadne formy cyberprzemocy. Jesteśmy współautorami ogólnopolskiego programu Cyfrowobezpieczni.pl, którego podstawowym elementem cyfrowego bezpieczeństwa w szkołach jest wiedza i świadomość uczniów, ale także nauczycieli i rodziców na temat możliwych zagrożeń i ryzyka związanego z korzystania z Internetu i nowoczesnych narzędzi cyfrowych. W listopadzie zainaugurowaliśmy cykl warsztatów dla uczniów klas ósmych w części poznańskich szkół na temat krytycznego myślenia. To swoista lekcja wychowawcza, podczas której uczniowie mogą dowiedzieć się jak rozpoznawać fałszywe informacje w Internecie, jak weryfikować prawdziwość źródeł, a także czym jest deepfake. W tym obszarze nie widzimy pola do kompromisów.
Sporo mówimy tu o uczniach, ale w procesie nauczania obecny jest także rodzic. O nim także nie zapominacie?
Nasza rola nie sprowadza się tylko do edukacji zamkniętej w klasach lekcyjnych, skupionej tylko na programie nauczania. Dbamy o dobrostan naszych uczniów na każdym poziomie. A rola rodzica w procesie edukacji jest szalenie ważna. Może on wspierać swoje dzieci w budowaniu motywacji do nauki i rozwoju, a także tworzyć sprzyjające ku temu warunki. Przygotowaliśmy dla rodziców cały program warsztatów, podczas których rozmawiamy o tym, jak skutecznie pomóc dziecku przygotować się do egzaminów, jak zaplanować naukę, ale także jak w sensowny i mądry sposób wspierać dziecko od strony emocjonalnej i psychologicznej w stresującym dla niego momencie. Harmonogram tych spotkań komunikujemy na naszych mediach społecznościowych, więc warto nas śledzić, bo to wiedza, która nie jest oczywista, a może bardzo usprawnić proces edukacji naszych dzieci.
Ruszyła rekrutacja w Poznaniu, pierwszy rocznik rozpocznie naukę w Liceum Navigo we wrześniu 2024 roku. Gdzie uczniowie i ich rodzice mogą dowiedzieć się więcej o szkole?
Obecnie prowadzimy rekrutację do szkoły podstawowej i liceum w Poznaniu. Zapraszamy rodziców i uczniów na spotkania informacyjne, na które można zapisać się na naszej stronie internetowej. Na spotkaniu przedstawiamy rodzicom, jak działa nasza szkoła. Odpowiadamy szczegółowo na wszystkie pytania i rozwiewamy wątpliwości. Równolegle spotykamy się z uczniami, rozmawiamy z nimi, pytamy o ich potrzeby. Preferujemy indywidualne spotkania z uczniami, poznanie ich i zaproponowanie naszej szkolnej przestrzeni, jako miejsca, w którym w sposób kreatywny i efektywny spędzą kolejne cztery lata.
Zwierzę to nie rzecz i nie zabawka – nie kupuj na prezent!
18 grudnia, 2023
Artykuł przeczytasz w: 3 min.
Zbliżają się Święta, czas spotkań z rodziną, pięknych dekoracji, bogato zdobionej choinki i prezentów pod nią. Często wydaje się, że dopełnieniem tego idyllicznego obrazka będzie mały szczeniak czy kociak wychodzący spod choinki… Nic bardziej mylnego! Zwierzę to nie rzecz, to nie zabawka, którą można odłożyć na półkę, gdy zabawa nią się znudzi.
Zwierzak to ogromna odpowiedzialność, zmiana trybu życia, masa cierpliwości i zainteresowania. Gdy dodamy do tego miłość i opiekę, zwierzak odwdzięczy nam się wiernością i czułością… Jednak musimy być w 100% pewni, że jesteśmy gotowi na opiekę nad zwierzęciem. To żywa istota, która odczuwa ból, smutek, tęsknotę, musi załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne, jest głodna i bywa chora.
Zakup czy adopcja kociaka lub psiaka pod choinkę to bardzo zły pomysł… kilka dni radości może przerodzić się w mękę człowieka i zwierzęcia. Mały szczeniak czy kociak potrzebuje bardzo dużo uwagi, musi nauczyć się czystości i innych czynności. One chcą być kochane i potrzebują mnóstwo uwagi, której często, gdy są niechcianymi prezentami, nie dostają. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że mały szczeniaczek bardzo szybko zacznie rosnąć i jeśli nie są przygotowani, mogą być bardzo zdziwieni poziomem energii takiego zwierzaka.
Po okresie świątecznym do schronisk czy fundacji często oddawane są zwierzaki, które wcześniej miały być wymarzonym prezentem. To i tak najlepszy z najgorszych scenariuszy, bo niestety, ale niechciane prezenty nierzadko lądują porzucone w lesie… zdane tylko na siebie…
Filip szuka domu – skontaktuj się z Fundacją Animalia, jeśli chcesz mu dać dom
Zanim zdecydujemy się na wzięcie pod swój dach żywej istoty, powinniśmy poczytać o jej potrzebach, skontaktować się z fundacją czy schroniskiem i poznać przyszłego członka rodziny. Bo zwierzę stanie się nim – członkiem rodziny, to nie jest zabawka, którą możemy wyrzucić, gdy się zepsuje lub wymienić na nową. Trzeba pamiętać, że zwierzęta często żyją kilkanaście lat, podczas których my, jako ich opiekunowie, będziemy musieli zapewnić nie tylko podstawowe potrzeby fizjologiczne, ale też czas, zainteresowanie i zaangażowanie.
Mały kociak czy psiak to cudowna i słodka istotka, która ślicznie wygląda na zdjęciach świątecznych wraz z uśmiechniętą rodziną. Nie pozwólmy, żeby ten mały słodziak, z którego jeszcze niedawno tak bardzo się cieszyliśmy, wylądował porzucony, samotny i przerażony, bo się znudził i już nie jest nam potrzebny.