Zuzanna Henshaw | WEB 3.0 – utopia czy nowa rzeczywistość?

Metamixer|Zuzanna Henshaw

Nie wyobrażamy sobie dzisiaj naszego życia bez Internetu. To integralny element naszej rzeczywistości. Ciężko nam sobie dzisiaj wyobrazić nasze funkcjonowanie bez dostępu do szybkiej informacji, płatności, zakupów. Dzięki Web 2.0 użytkownicy Internetu zostali nie tylko odbiorcami, ale też współtwórcami treści dostępnych w sieci. Ale Internet idzie dalej. Nadchodzi rewolucja WEB 3.0. Czym jest i czy ma prawo się udać mówi Zuzanna Henshaw – współorganizatorka inicjatywy MetaMixer – poznańskiej organizacji pomagającej, jak sama mówi, w bezpiecznym wejściu w świat WEB 3.0

To zacznijmy od początku. Czym jest WEB 3.0?

ZUZANNA HENSHAW: Web 3.0 to kolejna ewolucja Internetu. Korzystanie z Internetu zaczęliśmy od World Wide Web, czyli Web 1.0, który pozwalał na wysyłanie pierwszych e-maili, przeglądanie stron internetowych, komunikację przez fora internetowe. Ta iteracja Internetu pozwalała na korzystanie z niego w sposób bierny, mogliśmy sobie coś znaleźć, poczytać. W Web 2.0, tak jak mówisz, to my jako użytkownicy możemy sami tworzyć treści, a nie tylko je konsumować, głównie dzięki narodzinom mediów społecznościowych. Web 2.0 to też narodziny technologicznych gigantów takich jak Facebook, Amazon, Apple, gdzie wszelkie zgromadzone dane pozostają w ich posiadaniu. Dla Web 3.0 nie mamy jeszcze definicji, ale obserwujemy kilka składowych, które sprawiają, że to kolejna odsłona Internetu.

Czyli?

Po pierwsze, blockchain – łańcuch bloków, czyli dane, jakie się zapisują w Internecie, nie lądują już na jednym centralnym serwerze, który należy np. do Google, a zostają zapisywane symultanicznie na wielu komputerach na raz. Jak się możesz domyślić, im więcej komputerów jest w takiej sieci, tym trudniej manipulować informacjami tam się znajdującymi, bo trzeba byłoby włamać się na wszystkie te komputery w tym samym momencie. Dla przykładu sieć bitcoina jest w tej chwili rozproszona na takim poziomie, że fizycznie nie ma możliwości przeprowadzenia na nią ataku. Oznacza to tyle, że to nie korporacja jest właścicielem danych, tylko my sami, a za ich udostępnianie możemy otrzymywać mikropłatności. Już teraz rozwija się w Polsce startup, który pozwala nam na udostępnienie swoich danych medycznych, totalnie anonimowo, które dalej mogą być wykorzystywane przez firmy farmaceutyczne albo medyczne, do badań klinicznych, a za każdym razem kiedy jakaś firma skorzysta w swoich badaniach z naszych danych, otrzymamy za to prowizję. I ta transakcja wydarzy się automatycznie, bo tak to jest zapisane w tak zwanym inteligentnym kontrakcie (programie, który sam wykona te działania). Po drugie, zmienia się sposób zapisywania i analizy danych, jakie pojawiają się w sieci. W Web 3.0 dane są ze sobą powiązane i czytelne dla maszyn. Tu mówimy o rozwoju sztucznej inteligencji (AI), uczeniu maszynowym, dzięki którym nasze funkcjonowanie w sieci będzie łatwiejsze i szybsze, bo maszyna łatwiej zrozumie, czego poszukujemy i oczekujemy. Jeśli np. próbujemy sobie zarezerwować budżetowe wakacje, to musimy spędzić godziny w sieci, analizując loty, różne możliwości zakwaterowania, porównać je i dokonać decyzji. W Web 3.0 to „mądra” wyszukiwarka sprawdzi te różne strony za nas i wyrzuci już gotowe podsumowanie. Dla Internetu to ewolucja, ale dla naszego codziennego życia to może być absolutna rewolucja, która może mieć niebagatelny wpływ na funkcjonowanie wielu branż. 

artur aen nowicki 6093 1024x683 1

Blockchain, Metaverse czy NFT to pojęcia coraz częściej pojawiające się w przestrzeni publicznej. Każdy, kto choć trochę interesuje się technologią na pewno się z nimi spotkał. Jednak mam wrażenie, że nie każdy rozumie, co pod tymi pojęciami się kryje. Czy to już science-fiction?  

Z rzeczy, które wymieniłaś szczególnie Metaverse i jego wizja rozwoju są odbierane jako totalne science-fiction. Życie i interakcje z innymi w wirtualnym świecie? Wyjście na koncert, bez wychodzenia z domu? Avatar, który reprezentuje cię online… 

Tylko ja to widzę tak, że już dzisiejsze popularne technologie takie jak social media, zoom’y itp. sprawiają, że toczymy trochę podwójne życie. Metaverse jedynie obiecuje nam możliwości większej immersyjności. A w takiej najbardziej futurystycznej wizji metaverse, doświadczenie online ma być tak podobne do rzeczywistego, że nasz mózg nie będzie w stanie odróżnić online od offline.

Czy jako ludzie jesteśmy na to gotowi? 

Argumentów za i przeciw akurat tej technologii jest mnóstwo i mogłybyśmy poprowadzić osobną rozmowę na ten temat. Ale jako ciekawostkę dodam, że dzieciaki, już teraz odbierają życie online jako naturalne. Moja koleżanka ma syna w drugiej klasie podstawówki, i wielki dylemat czy kupić mu konsolę do gier, bo jego koledzy w szkole rozmawiają o tym, jak spotkali się online dzień wcześniej, a on w tym nie uczestniczy i automatycznie zostaje wykluczony społecznie. Czy tego chcemy czy nie, to pokolenie będzie z tej technologii korzystać. Natomiast, blockchain i NFT to raczej odpowiedzi na to, że społeczeństwo chce się uniezależnić od instytucji, państw czy innych pośredników. Po raz pierwszy w historii technologia dostarcza nam bezpieczeństwo przeprowadzania transakcji i wymiany dóbr bez udziału osób trzecich czy jednostek zaufania publicznego, takich jak banki czy instytucje rządowe. Teoretycznie i poglądowo, przy wykorzystaniu technologii NFT moglibyśmy kupić nieruchomość bez udziału notariusza, bo to technologia i kryptografia stają się gwarantami prawomocności przeprowadzonej transakcji, a NFT staje się księgą wieczystą reprezentującą daną nieruchomość.  

artur aen nowicki 1702 scaled 1

Brzmi to niezwykle futurystycznie, ale ja wciąż mam obawy, że państwo i banki tak łatwo nie odpuszczą sobie kontroli nad kluczowymi aspektami gospodarki, a w szczególności nad kontrolą pieniądza… 

Decentralizacja i blockchain faktycznie stanowią poważne wyzwanie dla tradycyjnych banków, ponieważ umożliwiają bezpośrednie przepływy pieniężne i transakcje między ludźmi, pomijając pośredników finansowych. W związku z tym, banki muszą przystosować swoje modele biznesowe, aby nie zostać wyprzedzone przez te nowe technologie, niektóre z nich już pracują nad możliwościami wykorzystania blockchain w swojej działalności. Natomiast większość banków centralnych już teraz pracuje albo nawet testuje narodowe cyfrowe waluty (CBDC).

Jakie będą tego konsekwencje?

Konsekwencji tego może być wiele. Państwo będzie mogło przekazać wsparcie socjalne, zaprogramowane tak, że będzie je można wydać tylko w określony sposób. Np. popularne 500+ będzie można wydać tylko w sklepie spożywczym i nie będzie możliwości kupienia za nie alkoholu. Oczywiście, to bardzo silne narzędzie kontroli… Poza tym, niektóre kraje już akceptują, że lepiej z tą rewolucją się „zaprzyjaźnić” niż z nią walczyć. W Japonii, na przykład, Bitcoin został uznany za legalny środek płatniczy w kwietniu 2017 roku. Kryptowaluty są tam uznawane za waluty i są regulowane przez Agencję Usług Finansowych.

Metamixer

Co spowodowało, ze zajęłaś się tymi tematami? I dlaczego powstał MetaMixer?

Od lat uwielbiam nowe technologie, chętnie korzystam z rozwiązań, które faktycznie mogą ułatwić mi życie. Ale też przyznam, że kilka szans przeleciało mi obok nosa. Nie kupiłam bitcoina w 2014 roku, pomimo tego że o nim wiedziałam i kosztował wtedy $100…  Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o NFT dwa lata temu, zaczęłam drążyć temat. Czułam, że to kolejna rewolucja i muszę zrozumieć ją lepiej, ale wierz mi, to była droga przez mękę. Nagle się okazało, że nie rozumiem co drugiego słowa na webinarach, nie wiem nawet kogo słuchać, bo wszędzie pojawiają się oszuści i naciągacze. I niby wiedzy online jest na pęczki, ale nie wiedziałam ani komu ufać, ani kto ma faktycznie rzetelną wiedzę. Spotkałam się na śniadaniu z koleżanką – Magdą Judejko i nasza rozmowa właśnie zeszła na ten temat. Okazało się, że ona podziela moje zdanie o barierze wejścia w ten świat i co więcej, że ma w swoim najbliższym gronie wielu artystów, którzy są nagabywani przez różne osoby do stworzenia NFT artystycznych, ale też nie wiedzą jak to zrobić, co to dokładanie jest, jak działa i komu można zaufać. 

I tak powstał właśnie MetaMixer – inicjatywa, dzięki której tworzymy przestrzeń do edukacji, nawiązania współpracy i wymiany doświadczeń pomiędzy artystami, inwestorami i ludźmi z branży IT, którzy są ciekawi nowych technologii. 

Co oferujecie uczestnikom swoich spotkań? I jak one wyglądają? 

Naszą główną ambicją jest wdrażanie artystów, inwestorów i specjalistów IT w świat i możliwości, jakie daje Internet WEB 3.0 (NFT, Metaverse, DAO, blockchain). Regularnie organizujemy spotkania (na żywo i jako stream online), zapraszamy osoby, które już tworzą rozwiązania w WEB 3.0, rozmawiamy z nimi jak oni wykorzystują te technologie, żeby laicy mogli w ogóle zacząć się orientować w tym temacie.  A dodatkowo, selekcjonujemy wschodzących artystów i pomagamy im tworzyć kolekcje NFT, więc każdemu eventowi towarzyszy oprawa artystyczna z prezentacją prac artystów (wystawy, koncerty), które uczestnicy mogą obejrzeć i zacząć kolekcjonować NFT naszych artystów. Dla wszystkich osób, które uczestniczą w naszych wydarzeniach na żywo, generujemy certyfikaty uczestnictwa POAP – które zapisywane są na blockchainie, daje to im możliowość przeprowadzenia pierwszej transakcji z udziałem portfela krypto, bez zaangażowania środków finansowych. To takie praktyczne zadanie domowe po evencie. Podsumowując, edukacja plus sztuka, o najnowszych na skalę światową rozwiązaniach. Spotkania natomiast są wstępem do naszego dalszego rozwoju. Najnowszym projektem jest galeria sztuki NFT, która powstała w nowym na mapie Poznania stacjonarnym kantorze kryptowalut ARI10, w którym Magda Judejko jest kuratorem sztuki i gdzie na stałe pojawią się prace artystów, z którymi tworzymy kolekcje NFT. A że to kantor, to NFT na miejscu można kupić nawet za gotówkę.  

artur aen nowicki 6230 1024x683 1

Wspomniałaś o NFT. Słynne znudzone małpy z kolekcji Bored Ape Yacht Club osiągają niewyobrażalne, jak za generowany komputerowo rysunek, wręcz niebotyczne kwoty sięgające kilku, a nawet kilkunastu milionów dolarów. To dla mnie fenomen, bo co to za problem zapisać sobie ten obrazek po prostu na pulpicie naszego komputera? Bez wydawania majątku życia. 

W przypadku projektu Bored Ape Yacht Club, kupujemy coś więcej niż obrazek. I jest kilka powodów, dla których wyceny prac tego projektu są akurat tak niebotyczne. Po pierwsze jest ich limitowana ilość 10.000 sztuk. Po drugie posiadanie NFT z tej kolekcji daje nam dostęp do „klubu”, w którym jest wewnętrzny kanał komunikacji, do którego dostęp mają tylko posiadacze małp. Dodatkowo ich posiadaczami są bardzo znani celebryci; Snoop Dog, Shaquille O’Neal czy Kevin Hart. Kupujemy dostęp do pewnej śmietanki towarzyskiej, wiedzy, prawa do wykorzystywania komercyjnego wizerunku małpy przy własnym brandzie, plus niektóre małpy mają bardziej rzadkie cechy niż inne i te właśnie są najbardziej wartościowe.    

Czym zatem jest NFT i jak to działa? 

NFT to jakby certyfikat własności, który jest niewymienialny, niezmienny technicznie, niemożliwy do zhakowania. Jeśli dzisiaj kupisz NFT, nikt inny nie ma fizycznej możliwości go posiadać, pomimo tego, że ktoś może ściągnąć sobie obrazek JPEG reprezentujący wizualnie Twoje NFT, to unikalne ID należy tylko do Ciebie.

NFT może reprezentować albo prawdziwy, rzeczywisty przedmiot (jak np. dzieło sztuki, nieruchomość, luksusową torebkę), albo jakieś dobro digitalne (dzieło sztuki, które istnieje tylko online, przedmiot, który można wykorzystywać w metaversie, kartę z wizerunkiem piłkarza danego klubu piłkarskiego, która istnieje tylko online), albo (tak jak w przypadku Bored Apes Yacht Club) może być kartą wstępu do klubu, dostępem do jakiejś społeczności, do której chcemy należeć, może być biletem wstępu na koncert czy konferencję. Dodatkowo ciągle pojawiają się kolejne zastosowania tej technologii. 

Czy zatem NFT zmieniły rynek sztuki? Przed jakimi wyzwaniami stanął rynek w momencie pojawienia się NFT?

I tak, i nie. Niektóre zasady gry pozostają niezmienne. Dzieło sztuki nadal ma taką wartość, jaką ktoś jest skłonny za nie zapłacić, liczy się marka, popularność danego artysty, unikatowość danego dzieła itp. Natomiast na pewno NFT otwiera nowe możliwości dla artystów, jeśli chodzi o możliwości kreacji i dystrybucji swoich prac. Otwierają się np. możliwości procentowego zarabiania przez artystę w przypadku dalszej odsprzedaży dzieła w przyszłości. I tego, w jaki sposób praca będzie wykorzystywana przez potencjalnego kupującego. Dla kolekcjonerów czy inwestorów sztuki bariera wejścia na ten rynek się obniża. Po pierwsze, każdy ma dostęp do wiedzy czy dane NFT jest prawdziwe (nie potrzebujemy kuratora sztuki, żeby ocenić autentyczność), widać historię danego dzieła, np. czy przechodziło z rąk do rąk i za jakie ceny. Tutaj jest pełna transparentność. Co więcej istnieją możliwości kolektywnego inwestowania w sztukę, np. kupienia tylko kawałka danego dzieła, co demokratyzuje i ułatwia wejście na ten rynek. 

artur aen nowicki 1576

Czy inwestycja w NFT jest bezpieczna? Wiele się słyszy o przeszacowaniu tego rynku. 

Dużym wyzwaniem jest to, że NFT jest mocno powiązane z kryptowalutami. Ostatnie sześć-siedem miesięcy zostało nazwane krypto-zimą. Wyceny kryptowalut poszybowały w dół, więc tym samym NFT wyceniane w tych walutach obniżyły swoją wartość. Dlatego tak ważne jest zrozumienie tego, co kupujemy, bo są NFT, które mają pokrycie w przedmiotach rzeczywistych. Dla przykładu rozmawiam w tej chwili z projektem, w którym każde NFT reprezentuje butelkę luksusowego wina, czyli jeśli to wino utrzymuje wysoką i stabilną wycenę, to i wartość NFT jest niezależna od rynku kryptowalut, a jest odzwierciedleniem wartości tej butelki wina. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to musimy pamiętać, że fajnie mieć technologię, która pozwala na wymianę dóbr peer-to-peer, ale za to my sami musimy dbać o bezpieczeństwo naszych środków. Jeśli wyślemy transakcję na zły adres, to nigdzie się z tym nie możemy zgłosić. Nasz błąd, nasza strata. Są to inwestycje alternatywne i na pewno są nacechowane większym ryzykiem. Bezpieczna natomiast jest sama technologia, jaką jest NFT i zapisywanie wszystkich danych na blockchainie. Tak jak wspominałam wcześniej, obecnie siła zabezpieczenia kryptograficznego nie jest fizycznie możliwa do zhackowania. 

Co wobec tego przyniesie rok 2023 na rynku NFT?

Mam nadzieję, że głównie oczyszczenie rynku. I to w dwojaki sposób. Po pierwsze mam nadzieję, że poupadają projekty (i już krypto-zima niektóre zabiła), które wyłudzały fundusze, nie były poparte żadną wartością i tym samym można z powodzeniem nazwać je oszustwami. 

W sumie oszustwo to mocne słowo, bo tak jak obserwuję rynek i osoby, które tworzą na nim rozwiązania, to mam wrażenie, że bardzo często były to oszustwa nieintencjonalne, gdzie założyciele działali pod wpływem emocji, chcieli coś stworzyć, ale chyba sami nie rozumieli dokładnie jak to powinno działać – cała branża uczy się na ich błędach. 

Po drugie, może uda się zrobić krok w kierunku jasnego rozgraniczenia na typy NFT, w taki sposób, żeby potencjalni nowi inwestorzy na tym rynku łatwo mogli rozpoznać, co kupują jak chociażby NFT kolekcjonerskie, takiej jak karta piłkarza, dzieło sztuki, znaczki NFT poczty polskiej, NFT bilet wstępu dający dostęp do społeczności, wejście na koncert, specjalne zniżki, itp., czy NFT reprezentujące fizyczne przedmioty (np. nieruchomość, luksusowa torebka). W tej chwili wszystko nazywamy NFT, a okazuje się, że kupujemy zupełnie różne rzeczy. 

Copy of artur aen nowicki 3559

Kiedy zatem kolejne spotkania w ramach inicjatywy MetaMixer i czego uczestnicy będą mogli się dowiedzieć? 

Najbliższe spotkanie zaplanowane jest na 9 marca. Data zobowiązuje, więc będziemy celebrować kobiety i modę w Web 3.0. Na kolejnych spotkaniach chcemy przybliżyć możliwości tokenizacji biznesu i sztuki, poruszyć temat samego blockchain – co to jest i jakie daje możliwości. Tutaj proponuję śledzenie naszych kanałów social media (LinkedIn, Instagram i Facebook).

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Metamixer|Zuzanna Henshaw
REKLAMA
REKLAMA

Radosław Mączyński | DomData Z Poznania na szczyt technologicznego świata

Artykuł przeczytasz w: 17 min.
Radosław Mączyński Prezes Zarządu DomData


Radosław Mączyński, absolwent poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, w 1997 roku rozpoczął pracę w DomData jako programista. Dziś stoi na czele firmy, która zatrudnia ponad 500 osób, wspiera największe banki w Polsce i śmiało patrzy na rynek niemiecki i amerykański. Mówi o sobie, że prywatnie woli Poznań od Warszawy, uwielbia rozmowy z taksówkarzami i wierzy, że technologia powinna wspierać, a nie zastępować ludzi. O sztucznej inteligencji, wizji przyszłości i sile lokalności opowiada w rozmowie o firmie, która zmieniła zasady gry na rynku IT.

Rozmawia: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: materiały własne DomData

Jakie były początki DomData? Skąd pomysł na stworzenie firmy specjalizującej się w automatyzacji procesów biznesowych?

RADOSŁAW MĄCZYŃSKI: Historia DomData sięga trzydziestu lat wstecz, jednak specjalizacja w automatyzacji procesów biznesowych pojawiła się dopiero z czasem. Początkowo firma została założona przez niemiecki bank i jego spółki córki, którzy potrzebowali w Polsce partnera wspierającego ich działalność od strony IT. Przez pierwsze lata głównym celem DomData było świadczenie usług informatycznych na potrzeby banku i jego spółek zależnych, którzy jednocześnie pełnili rolę głównych udziałowców spółki. Dopiero później firma zaczęła ewoluować i rozwijać swoją obecną specjalizację.

Ale dzisiaj firma jest w rękach polskich. Jak to się stało, że zostałeś akcjonariuszem, a DomData zmieniła profil działalności?

Historia przejęcia DomData przez polskie ręce to wynik kilku czynników, w tym zmieniającej się strategii banku oraz globalnego kryzysu finansowego, który miał miejsce w 2008 roku. To stworzyło przestrzeń na zmiany w strukturze właścicielskiej firmy. Moja droga w DomData rozpoczęła się w 1997 roku, kiedy dołączyłem do zespołu jako programista. Z czasem awansowałem na stanowiska lidera zespołu, project managera, dyrektora jednostki, a w końcu członka zarządu. Wraz z przejęciem firmy postawiliśmy na zmianę profilu działalności i rozwój w kierunku automatyzacji procesów biznesowych, co stało się naszą specjalizacją i siłą napędową.

20250209 1716545808653

Zatem porozmawiajmy o czasach „nowożytnych”. 15 lat funkcjonowania firmy w obecnym profilu. Czy pamiętasz pierwszy projekt, który firma zrealizowała? 

Początek firmy pod nowymi rządami to było ogromne wyzwanie. Wcześniej działalność opierała się na jednym głównym odbiorcy, który w jednej chwili zniknął, pozostawiając nas w sytuacji, gdzie trzeba było wymyślić nową koncepcję, zbudować ofertę i pozyskać klientów od zera. To nie były łatwe lata – wymagały determinacji, ciężkiej pracy i odrobiny szczęścia. Naszym pierwszym klientem, który nam zaufał i w pewien sposób pomógł zdefiniować nowy profil naszej działalności, był mBank. Powierzył nam stworzenie systemu automatyzującego procesy sprzedażowe, obejmującego m.in. otwieranie rachunków, sprzedaż kredytów czy wydawanie kart. Było to ambitne przedsięwzięcie, ale udało się stworzyć rozwiązanie, które spełniło potrzeby mBanku. Następnie skalowaliśmy ten system, przekształcając go w tzw. „produkt pudełkowy” – gotowe rozwiązanie, które można było zaoferować innym klientom. To był moment przełomowy, który otworzył nowy rozdział w historii DomData.

Czym dokładnie zajmuje się DomData? Jak w prosty sposób wyjaśnić Waszą działalność komuś, kto nie zna branży IT?

DomData to firma informatyczna, choć nie w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Obecnie, wraz ze spółkami zależnymi, zatrudniamy ponad 500 osób. Co ciekawe, większość naszego zespołu to specjaliści z różnych dziedzin, a nie tylko programiści – dzięki temu nasze rozwiązania są kompleksowe i dostosowane do potrzeb różnych branż. Naszym flagowym produktem jest platforma do automatyzacji procesów biznesowych. Chociaż skupiamy się głównie na sektorze bankowym, nasze rozwiązania znajdują zastosowanie również w innych branżach, takich jak branża energetyczna, telekomunikacyjna czy branża zarządców nieruchomości. W skrócie – usprawniamy procesy, które kiedyś były czasochłonne i skomplikowane, zamieniając je w szybkie i intuicyjne działania.

Usprawnianie procesów brzmi skomplikowanie… 

Ale wcale takie nie jest. (śmiech) Dla przykładu, kiedyś otwarcie rachunku bankowego wymagało wizyty w placówce, wypełnienia stosu papierowych dokumentów, podpisania ich długopisem, a następnie ręcznego wprowadzania danych do systemu przez pracownika banku. Był to czasochłonny i angażujący wiele osób proces. Dziś, dzięki naszym rozwiązaniom, klient może otworzyć konto samodzielnie – wystarczy, że wypełni formularz online i podpisze go elektronicznie. Nasz system automatycznie przetwarza dane, łączy się z innymi bazami i maksymalnie upraszcza całą procedurę. I to nie wszystko – nasze oprogramowanie obsługuje również wszystkie inne operacje, takie jak chociażby składanie wniosków o kredyt, zastrzeganie czy wydawanie kart czy aktualizację danych osobowych. Wszystkie te procesy, które wcześniej były długotrwałe i wymagały wizyt w placówce, teraz można wykonać szybko i sprawnie online. Dostarczamy rozwiązania, które oszczędzają czas, redukują koszty i upraszczają codzienne działania sektora bankowego. 

20250209 1 9

DomData współpracuje z dużymi graczami na rynku, takimi jak Bank Pekao, ING czy mBank. Jak zdobywa się zaufanie takich klientów?

Kluczem do sukcesu było zbudowanie solidnych fundamentów referencyjnych przy pierwszych klientach. Dostarczenie rozwiązania, które spełniło wymagania pierwszych odbiorców, sprawiło, że stali się oni naszymi ambasadorami, polecając nasze produkty i usługi kolejnym firmom. Tak właśnie zdobyliśmy zaufanie rynku. Oczywiście nie wystarczy dobry początek – równie ważny jest niezawodny produkt, który odpowiada na potrzeby klientów, zarówno funkcjonalne, jak i cenowe. Naszą dużą przewagą nad konkurencją, głównie firmami amerykańskimi, jest lokalność. Działając w Polsce, jesteśmy w stanie błyskawicznie reagować na potrzeby klientów i zapewnić wsparcie w przypadku jakichkolwiek problemów – często dosłownie „od ręki”. Projekty realizujemy z udziałem polskich specjalistów, doskonale znających lokalne przepisy i specyfikę rynku. Dzięki temu nasze rozwiązania są nie tylko skuteczne, ale także elastyczne, a decyzje i działania podejmujemy szybko. Dziś nasze oprogramowanie wspiera funkcjonowanie około 70 procent sektora bankowego w Polsce. To dla nas ogromne wyróżnienie i potwierdzenie, że lokalność, niezawodność i jakość są kluczowe w budowaniu zaufania rynku. 

Ferryt Low-Code nazwa Waszego produktu brzmi tajemniczo. Czy możesz wyjaśnić, czym jest ta platforma? 

Ferryt Low-Code to innowacyjna platforma, która zmienia sposób, w jaki tworzy się systemy informatyczne. Tradycyjnie tego rodzaju rozwiązania tworzą programiści – specjaliści po studiach kierunkowych, którzy posługują się klasycznymi językami programowania. Nasza platforma low-code działa zupełnie inaczej. Umożliwia tworzenie systemów bez konieczności kodowania w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, a raczej „low-codując”. W praktyce oznacza to, że systemy informatyczne mogą być tworzone nie przez programistów, ale przez ludzi z biznesu, którzy doskonale znają specyfikę swojej branży i wiedzą, jakie funkcjonalności są im potrzebne. Ferryt Low-Code pozwala na tworzenie systemów poprzez układanie gotowych elementów, takich jak grafy czy moduły. Dzięki temu proces jest prostszy, szybszy i bardziej intuicyjny, a tworzone rozwiązania są precyzyjnie dopasowane do potrzeb klienta. 

Ale jak rozumiem, te gotowe „pudełka” trzeba jednak napisać w języku programowania?

Oczywiście! W naszym zespole pracują programiści, ale stanowią oni około 20 procent zatrudnionych w DomData. To oni tworzą gotowe elementy, które później wykorzystywane są w naszej platformie low-code. Jednak zdecydowana większość naszego zespołu to specjaliści poruszający się w obszarach okołobiznesowych. To ludzie, którzy doskonale rozumieją potrzeby klientów, procesy oraz specyfikę branż. Dzięki temu jesteśmy w stanie tworzyć rozwiązania, które są zarówno technicznie zaawansowane, jak i idealnie dostosowane do realiów biznesowych naszych klientów.

20250209 1727893333465

Dlaczego postawiliście właśnie na taki model? Dlaczego to nie programiści odpowiadają za cały proces automatyzacji?

Ponieważ kluczowe dla sukcesu automatyzacji procesów biznesowych jest zrozumienie samego biznesu, jego intencji i specyfiki. Ludzie poruszający się w obszarze okołobiznesowym mają przewagę w tej dziedzinie, ponieważ to oni najlepiej wiedzą, jak działa dany proces, jakie są potrzeby użytkowników końcowych i jakie cele ma osiągnąć dany system. Dzięki temu, że tworzeniem rozwiązań zajmują się osoby znające biznes od środka, finalny produkt jest dużo bardziej dopasowany do wymagań klienta. Taki model pozwala nam także znacznie zredukować koszty i czas realizacji projektów. W efekcie proces jest szybszy, bardziej precyzyjny i, co równie ważne, tańszy – zarówno dla nas, jak i dla klienta.
Programiści oczywiście odgrywają swoją rolę, ale to właśnie specjaliści biznesowi, korzystając z naszej platformy low-code, przejmują większość pracy związanej z tworzeniem konkretnych rozwiązań. 

To źródło sukcesu DomData? 

Bez wątpienia, to podejście było jednym z kluczowych elementów naszego sukcesu. Łączymy wiedzę biznesową z technologicznymi możliwościami, co pozwala nam tworzyć rozwiązania maksymalnie dopasowane do potrzeb naszych klientów. Do tej pory to działało świetnie – a od niedawna dodaliśmy do tego kolejny element, który wynosi nasze możliwości na zupełnie nowy poziom: sztuczną inteligencję.

Wyprzedziłeś moje pytanie. Sztuczna inteligencja to dziś gorący temat. Jaką rolę odgrywa w Waszych rozwiązaniach?

Pokładamy w sztucznej inteligencji ogromne nadzieje, bo dostrzegamy jej ogromny potencjał w usprawnianiu procesów. AI nie tylko analizuje dane, ale również optymalizuje procesy, które dla człowieka mogłyby być czasochłonne i obarczone ryzykiem błędu. Jednym z kierunków, które szczególnie nas interesują, są tzw. asystenci lub agenci AI. To narzędzia, które odciążają pracowników od powtarzalnych zadań, takich jak ręczne wprowadzanie danych. Dziś mamy już dostępne rozwiązania, które automatycznie skanują dokumenty i zapisują odpowiednie dane w systemach, eliminując konieczność ręcznej obsługi. Dzięki temu pracownik banku może skoncentrować się na budowaniu relacji z klientem, a nie na żmudnych formalnościach. To nie tylko zwiększa efektywność, ale również wpływa na jakość obsługi – klienci otrzymują szybkie i trafne rozwiązania, a pracownicy mają więcej czasu na bardziej wymagające i twórcze zadania. Właśnie w tym kierunku widzimy przyszłość – AI wspierającą ludzi, a nie zastępującą ich.

Ściśle współpracujecie z UAM w Poznaniu, z Centrum Sztucznej Inteligencji UAM, z Wydziałem Matematyki i Informatyki. Co Wam to daje?

To bardzo korzystna współpraca, która przynosi wymierne efekty. Na Wydziale Matematyki i Informatyki UAM kształci się obecnie specjalistów w obszarze sztucznej inteligencji, pozyskując kompetencje, które są niezwykle cenne i coraz bardziej pożądane w naszej organizacji. Wspólnie z uniwersytetem realizujemy projekty badawczo-rozwojowe, które dostarczają nam cennych wskazówek dotyczących kierunków rozwoju w zakresie AI. Ten model współpracy między biznesem a środowiskiem akademickim wynieśliśmy wprost z Doliny Krzemowej, gdzie tego typu relacje są standardem. Tego rodzaju synergiczne podejście pozwala łączyć innowacyjność i praktyczną wiedzę z naukową precyzją, co przynosi ogromne korzyści obu stronom. Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu umożliwia nam korzystanie z wiedzy i doświadczenia zarówno kadry profesorskiej, jak i studentów. Dzięki projektom studenckim, realizowanym pod okiem wykładowców, mamy możliwość testowania konkretnych rozwiązań na rzeczywistych danych z biznesu. Z kolei dla studentów jest to szansa na zdobycie praktycznego doświadczenia i pracy nad realnymi wyzwaniami. To obopólna korzyść – my zyskujemy świeże spojrzenie i innowacyjne pomysły, a uniwersytet oferuje swoim studentom dostęp do „żywego” materiału, co wzbogaca ich edukację i przygotowuje ich do wejścia na rynek pracy.

20250209 IMG 8511

Sam jesteś absolwentem UAM i wspomnianego Wydziału Matematyczno-Informatycznego. Do firmy dołączyłeś w 1997 roku. Jestem ciekawa Twojej perspektywy. Jak zmieniła się branża IT przez ten czas? 

Branża IT rozwija się w zawrotnym tempie, szybciej niż jakakolwiek inna. Kiedy studiowałem, podstawowym nośnikiem danych była dyskietka. (śmiech) Dzisiaj przechowujemy dane w chmurze, co oznacza, że nawet nie wiemy dokładnie, gdzie są one fizycznie zapisane. Ogromne zmiany zaszły również w sprzęcie, z którego korzystamy. Dawniej były to komputery zajmujące całe pomieszczenia, dziś każdy z nas ma w kieszeni smartfon – urządzenie niewielkie, a jednak zapewniające dostęp do niemal każdej informacji i komunikacji z dowolnym miejscem na świecie.
Jeśli jednak spojrzymy na programowanie w klasycznym podejściu, można powiedzieć, że fundamenty tej pracy pozostają zaskakująco podobne. Oczywiście zmieniło się środowisko pracy – kiedyś programista pracował w surowym, tekstowym interfejsie, a dziś korzysta z zaawansowanych, graficznych narzędzi, które oferują wsparcie na każdym kroku. Do tego doszła sztuczna inteligencja, która potrafi wygenerować fragment kodu, a czasem nawet cały program, który trzeba jedynie zweryfikować.
Największą rewolucją jest jednak rozwój platform low-code, takich jak nasz Ferryt. Pokazują one, że tworzenie oprogramowania nie musi być zarezerwowane wyłącznie dla programistów. 

A w którą stronę idziemy? 

W stronę coraz większej automatyzacji procesów programowania. Pewne działania programistów będą coraz częściej wspierane przez agentów AI, którzy są w stanie przejąć na siebie część zadań. To ogromna zmiana, która pozwala skupić się na bardziej kreatywnych i strategicznych aspektach tworzenia oprogramowania.

A dla nas? Użytkowników końcowych, jak technologia będzie zmieniać nasze życie? 

Tu obstawiam, że integralną częścią naszego życia staną się inteligentni asystenci. Ten kierunek już teraz możemy obserwować w samochodach, gdzie systemy wspierają nas w prowadzeniu – od automatycznego parkowania, przez systemy ostrzegające przed kolizjami, aż po autonomiczne pojazdy. Nasze telefony są wyposażone w asystentów głosowych, którzy mogą zapisać notatkę, zaplanować spotkanie czy zamówić jedzenie. Inteligentne domy, które nie tylko regulują temperaturę czy oświetlenie, ale też przewidują Twoje potrzeby na podstawie codziennych nawyków. W przyszłości technologia stanie się jeszcze bardziej intuicyjna i spersonalizowana. 

To dobrze? 

Zależy, co kto lubi. (śmiech) Jeśli cenisz rozmowy z taksówkarzem, może się zdarzyć, że w przyszłości już ich nie uświadczysz – bo taksówka, którą zamówisz, będzie autonomiczna, bez kierowcy. To pokazuje, że technologia wpłynie nie tylko na nasze codzienne życie, ale też na relacje międzyludzkie, minimalizując ich liczbę. Czy to dobrze? Dla mnie osobiście nie – lubię rozmawiać z taksówkarzami. (śmiech)

20240605 20240605 172300

Czy istnieje jakiś projekt, z którego jesteś szczególnie dumny?

Tych projektów na przestrzeni lat było setki, więc trudno wskazać jeden konkretny. Myślę, że jestem najbardziej dumny z całokształtu naszej pracy – z tego, co udało nam się osiągnąć jako firma. To właśnie suma naszych działań pozwoliła nam zaistnieć i ugruntować pozycję na tak wymagającym rynku, jakim jest sektor bankowy. Największą satysfakcję daje mi fakt, że byliśmy w stanie wygrać konkurencję z gigantami zza oceanu i udowodnić, że polska myśl technologiczna nie ustępuje światowym liderom. Co więcej, dzięki naszej lokalności, elastyczności i szybkiej reakcji na potrzeby klientów, często jesteśmy w stanie dostarczyć rozwiązania lepiej dopasowane i bardziej efektywne. To pokazuje, że na rynku usług programistycznych Polacy mają powody do dumy.

Główna siedziba spółki znajduje się w Poznaniu. Nie kusiło Cię nigdy, żeby przenieść firmę do Warszawy? Utarło się myśleć o stolicy jako o centrum biznesu, gdzie przy mnogości dużych graczy może być łatwiej prowadzić interesy.

Nie, zupełnie nie widzimy takiej potrzeby, a pandemia tylko to potwierdziła. Banki, z którymi współpracujemy, mają swoje centrale w Warszawie, ale ich centra operacyjne są rozsiane po całym kraju. Jako grupa działamy na terenie całej Polski, a także poza jej granicami – mamy na przykład spółkę córkę w Hamburgu, która odpowiada za rynek niemiecki. Prowadzimy również spółkę powstałą we współpracy z bankiem ING, która realizuje wysoko wyspecjalizowane usługi dla tego klienta. Nasza siedziba w Poznaniu absolutnie nie jest ograniczeniem – wręcz przeciwnie, jesteśmy lokalnym graczem z międzynarodowym zasięgiem.

Liczyłam, że powiesz, że kochasz Poznań… 

Na pewno bardzo lubię to miasto, bo daje mi wszystko, czego potrzebuję. Mamy tu teatry, lotnisko, galerie sztuki, dobre sklepy – a jednocześnie Poznań nie jest przytłaczający. Nie jest zbyt duży, nie ma wszechobecnych korków, a poruszanie się po mieście nie zabiera połowy dnia. To miasto, które jest funkcjonalne, wygodne i – co też ważne – bezpieczne. Idealne miejsce do życia i prowadzenia biznesu.

Osiągnąłeś wraz z firmą ogromny sukces. Firma zatrudnia ponad 500 osób, realizujecie projekty dla największych podmiotów na rynku bankowym. Jakie cechy charakteru są niezbędne, by prowadzić tak dynamiczną firmę? 

Na pewno kluczowe jest bycie ekspertem w swojej dziedzinie. Dzięki temu dokładnie rozumiesz, jak działa firma, a co za tym idzie, wiesz, jak skutecznie ją rozwijać. Wytrwałość w dążeniu do założonych celów również odgrywa ogromną rolę – bez niej trudno poradzić sobie w momentach wyzwań i niepewności. Ważny jest też talent do przekonywania innych do swoich pomysłów i idei. W końcu sukces firmy to nie tylko Twoje działania, ale także zespół ludzi, którzy podzielają Twoją wizję i są gotowi działać razem na rzecz jej realizacji. A o tego… trzeba też mieć szczęście. I spotkać na swojej drodze właściwych ludzi. 

20241026 Konferencja o polskich LLM ach 37

A masz jakieś „codzienne rytuały”, które pomagają w zarządzaniu?

Staram się regularnie poświęcać czas na sport, który nie tylko pozwala mi utrzymać dobrą kondycję, ale przede wszystkim pomaga oczyścić umysł i złapać dystans do codziennych wyzwań. Dodatkowo dbam o to, by regularnie ćwiczyć języki obce – czy to przez czytanie, rozmowy, czy oglądanie materiałów w innych językach. To nie tylko podtrzymuje moje umiejętności komunikacyjne na wysokim poziomie, ale też daje poczucie ciągłego rozwoju i otwiera nowe perspektywy.

A w życiu prywatnym korzystasz z najnowszych zdobyczy technologii? 

Zupełnie nie! Zdziwię Cię pewnie, ale wiesz, że nigdy niczego nie kupiłem przez Internet? 

Nie wierzę! 

A nie – przepraszam! Raz kupiłem! Samochód do remontu. (śmiech) Ale to było doświadczenie bardziej społeczne niż zakupowe. 

Jakie są największe wyzwania, przed którymi stoi DomData w najbliższych latach?

Zeszły rok był dla nas przełomowy – zdecydowaliśmy się na wejście na rynek niemiecki. To duże wyzwanie, wymagające sporych nakładów finansowych i odpowiedniego przygotowania, bo wejście na nowy rynek nigdy nie jest proste. Naszym marzeniem jest jednak pójść o krok dalej i zaistnieć na rynku amerykańskim. Niedawno wróciłem ze Stanów Zjednoczonych i z całą pewnością mogę powiedzieć, że widzę tam ogromny potencjał. Poziom digitalizacji w USA jest zaskakująco niższy niż w Polsce, co otwiera przed nami szerokie możliwości. Wyzwaniem będzie nie tylko zdobycie zaufania tamtejszych klientów, ale też dostosowanie naszych rozwiązań do specyfiki i potrzeb tego rynku. To jednak kierunek, który chcemy eksplorować, bo wierzymy, że nasze doświadczenie i elastyczność mogą być dużym atutem.

Gdybyś miał zareklamować poznaniakom DomData jednym zdaniem, co by to było?

Lata pracy w biznesie nauczyły mnie, że często szukamy rozwiązań gdzieś daleko – w innym kraju, na innym kontynencie – a tymczasem najlepsze rozwiązania mamy tuż obok. Dlatego powiedziałbym: „Cudze chwalicie, swego nie znacie” a my, DomData, jesteśmy tego najlepszym dowodem.

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
Radosław Mączyński Prezes Zarządu DomData
REKLAMA
REKLAMA