Tomasz Fiedor | Dobry design wzbudza emocje

Skandynawski design to jego konik. Od zawsze zakochany w rzeczach ładnych, którymi otacza się zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Jego przygoda z pochodzącym z krajów Europy Północnej wzornictwem trwa już 15 lat. Tomasz Fiedor – właściciel usytuowanego na poznańskim Grunwaldzie sklepu z designem Design for Home opowiedział mi o tym jak rozpoznać dobry design, o miłości Polaków do skandynawskiego stylu oraz o tym, która z ikon wzornictwa zajmuje w jego sercu szczególne miejsce.

Czy nasze wnętrza są coraz bardziej designerskie? Czy zwracamy uwagę na to, aby otaczające nas przedmioty były po prostu ładne?

TOMASZ FIEDOR: Zdecydowanie tak i jest to tendencja wzrostowa! Od 15 lat prowadzę sklep z designem i z każdym rokiem zainteresowanie designerskimi, starannie zaprojektowanymi przedmiotami stale rośnie. I to mnie bardzo cieszy, że Polacy coraz chętniej otaczają się niebagatelnymi dodatkami do wnętrz. To widać choćby na przykładzie galerii handlowych, gdzie jak grzyby po deszczu wyrastają sklepy z dekoracjami do naszych mieszkań. Myślę, że w trakcie tych piętnastu lat bardzo wzrosła świadomość i znajomość marek, tzw. ikon designu i chyba wyrobiliśmy sobie dobry gust. Chcemy mieć koszyk na owoce, świecznik, może jakąś rzeźbę. Cieszy nas gustowny dozownik do mydła czy designerski wazon z kwiatami.

Wspomniał Pan o guście. Z ostatnich badań przeprowadzonych na zlecenie firmy Westwing przeszło 30 proc. Polaków, gdyby miało urządzać swój dom, mieszkanie wybrałoby styl scandi. Dlaczego tak pokochaliśmy skandynawski design?

Na pewno niebagatelną rolę odegrała tu IKEA, która pokazała Polakom styl skandynawski i wiele lat stanowiła wyznacznik tego, jak ładnie, ale też mądrze i praktycznie urządzić swoje cztery kąty. Mieszkanie urządzone w stylu IKEA było mieszkaniem plasowanym w kategorii premium. Dzisiaj mamy do wyboru wiele innych marek, reprezentujących styl scandi i co ciekawe, nie zawsze są to marki wywodzące się ze Skandynawii. Prostota i minimalizm, jakościowe materiały, ceramika, metal, drewno – to przede wszystkim główne powody triumfu stylu skandynawskiego.

Tomasz Fiedor Designforhome

Czym zatem dla Pana jest dobry design?

Mam na to jedno określenie, które zresztą jest hasłem sklepu. Dobry design jest emocją. To szybsze bicie serca na widok czegoś, co chciałbym mieć, postawić w swoim domu. Dobry design to taki, który cieszy.

A jak rozpoznać dobry design?

W latach siedemdziesiątych projektant Dieter Rams sformułował 10 zasad, według których można skategoryzować dobry design. Wśród nich wymienił jakość, użyteczność, estetykę. Ale także zrozumiałość produktu, dyskrecję, ponadczasowość, kompletność, przemyślenie produktu w najmniejszych detalach, przyjazność środowisku i minimalizm. Ja do tego dorzucę jeszcze swoją zasadę – czyli osobę projektanta. W sklepach sieciowych oczywiście możemy kupić rzeczy ładne, ale najczęściej są one kopią produktów stworzonych przez projektantów pracujących dla firm typowo designerskich. Za projektami produktów markowych stoją często artyści, których te firmy chętnie pokazują, promują ich twórczość, zamieniając ich projekty w produkty użytkowe. Osoby wrażliwe na design na pewno wyczuwają tę subtelną różnicę, chwytając do ręki wazon z sieciówki, a wazon od projektanta, za którym stoi historia i dorobek artystyczny. Można wówczas prześledzić inne projekty danego twórcy. I co bardzo cieszy, dla naprawdę dużych marek designerskich pracuje wielu polskich projektantów.

Wspomniał Pan o ponadczasowości dobrego designu. Ale zakładam, że jakieś trendy jednak na tym rynku się pojawiają. Jak za nimi nadążać?

Ponadczasowość designu to jeden z tych elementów, dla których możemy mówić o ikonach. Lata istnienia na rynku spowodowały, że wiele z nich zyskało status legend. I żaden z producentów ani myśli wyrzucać je ze swojej oferty. Pomimo że co sezon pojawiają się katalogi z nowościami, są przedmioty tak silnie identyfikowane z konkretnym producentem, że ich zniknięcie byłoby niemal równoznaczne z końcem marki. Spójrzmy na Juicy Salifa od Alessi. Dziś mówiąc Alessi – myślimy od razu o wyciskarce do cytryn, która stanowi DNA marki. Ale oczywiście istnienie ikon designu nie oznacza, że nie pojawiają się nowe produkty w ofercie marek. Czasem to produkty już funkcjonujące na rynku pojawiają się w edycjach limitowanych czy nowej kolorystyce. Ale też powstaje naprawdę mnóstwo nowości, za którymi warto nadążać. Bo a nuż pojawi się wśród nich kolejna ikona?

Juicy Salif od Alessi
Juicy Salif od Alessi

Co skłoniło Pana do otwarcia sklepu z designem?

Przypadek. (śmiech) Wiele rzeczy w moim życiu zawdzięczam przypadkowi. (śmiech) Na szczęście tylko w dobrym tego słowa znaczeniu! Kończyłem studia i szukałem swojej życiowej drogi. A że zawsze lubiłem otaczać się ładnymi rzeczami, to w ramach wycieczki udałem się do mekki skandynawskiego designu – Kopenhagi. I tam jak typowy turysta nakupowałem gadżetów, którymi po powrocie ustroiłem swój dom. Cieszyłem się tymi produktami jakiś czas, ale w pewnym momencie trochę już mi się znudziły i postanowiłem je sprzedać w jednym z serwisów aukcyjnych w Internecie. I traf chciał, że to ogłoszenie odnalazł dystrybutor tych produktów na Polskę – firma Rodan i otrzymałem od nich propozycję współpracy. I pomyślałem wówczas, dlaczego nie połączyć przyjemnego z pożytecznym i swojej miłości do designu nie zamienić w codzienne funkcjonowanie i drogę zawodową. I tym samym powstał sklep internetowy Design for Home.

Jak wspomina Pan początki?

Dzisiaj patrzę na to dwojako. Było i łatwiej, i trudniej. Łatwiej, bo konkurencja w Internecie była mniejsza. Trudniej, bo świadomość konsumentów była strasznie niska. I niewiele osób miało potrzebę posiadania, ale przede wszystkim nie miało wiedzy na temat dobrego designu. To zaczęło się z czasem zmieniać. Sporo pracy wykonały czasopisma wnętrzarskie czy programy telewizyjne pokazujące dobre wzorce. I ludzie pomyśleli, że można odesłać do lamusa stare, ciężkie, ciemne meble i mieszkać ładniej. A miłość do skandynawskiego designu tylko pomogła.

To ciekawe, co Pan mówi i trochę wbrew biegowi historii. Wiele sklepów niezależnie od branży rozpoczynało swoją działalność od sklepu stacjonarnego, dopiero w drugiej kolejności, budując internetowy. U Pana było odwrotnie.

Jestem z pokolenia internetowego. Osobiście uważam, że zakupy w internecie to najwygodniejsza forma handlu, ale sprzedaję produkt premium, który wymaga czasem specjalnej oprawy, dotknięcia go, czy rozmowy. Jest całkiem spora grupa ludzi, którzy lubią przyjść do sklepu, porozmawiać, zobaczyć produkt na żywo. I mimo że bardzo się wzbraniałem przed stworzeniem showroomu stacjonarnego, dzisiaj uważam, że był to dobry pomysł. Oczywiście w naszej przestrzeni na ulicy Malwowej prezentujemy ledwie wycinek tego, co oferujemy, bo oferta sklepu internetowego to 50 tysięcy pozycji.

To przyznaję – robi wrażenie. W jakich kategoriach klient może znaleźć z Design for Home produkty i jakich marek?

Clue działalności sklepu stanowi skandynawski design, a krajem, który przoduje w jego projektowaniu, jest Dania. Stamtąd też pochodzi większość produktów, które mamy w swojej ofercie. To dzisiaj przeszło sto marek. Ale oczywiście jest też wspomniane przeze mnie włoskie Alessi, a także Philippi, bardzo dobrze w Polsce znany, niemiecki producent designu. Polacy bardzo lubią rzeczy błyszczące – więc Philippi ze swoimi produktami metalowymi, lustrzanymi czy szklanymi doskonale wpisał się w nasze gusta. Natomiast jeśli chodzi o kategorie produktów, to Design for Home oferuje wszystko do wnętrz. Od mebli i oświetlenia, po akcesoria, w które wyposażamy swój salon, łazienkę czy kuchnię. Czyli te wisienki na torcie, które tworzą klimat i charakter wnętrza.

Tomasz Fiedor Designforhome

Ale nie tylko ludzie znajdą dla siebie coś miłego. Całkiem sporą reprezentację w sklepie mają produkty dla zwierząt.

Skandynawowie słyną z miłości do przyrody i zwierząt. Więc i nasz milusiński może zostać dopieszczony dobrym designem. A jest tych produktów naprawdę szeroka gama. Od ubranek, przez miski, pojemniki na karmę, po smycze czy legowiska. Nie brakuje też w naszej ofercie produktów dla zwierząt dziko żyjących, czego przykładem są piękne karmniki dla ptaków.

Produkty, które ma Pan w swojej ofercie nie należą do najtańszych. Czy jako konsumenci rozumiemy dlaczego musimy zapłacić czasem całkiem spore pieniądze za przysłowiową solniczkę czy podajnik do mydła?

Wiele lat pokutowało w nas przeświadczenie, że musimy mieć w naszych domach wszystkiego dużo. Wazonów, świeczników, młynków do pieprzu, mydelniczek. Dobry design charakteryzuje się ponadczasowością, więc wybierając jeden jakościowy produkt możemy stworzyć wiele aranżacji, które będą odporne na zmiany trendów. I tego staram się uczyć swoich klientów.

Wiele firm mówi dzisiaj o zrównoważonym rozwoju, ochronie środowiska czy dbałości o powtórne wykorzystanie surowców. Zastanawia mnie rola designu w tym procesie. Dla wielu kupno kolejnego gadżetu do domu to pochwała konsumpcjonizmu…

Kraje skandynawskie wiodą prym w zakresie świadomości ekologicznej. I projektowany przez nich design doskonale wpisuje się w trend zrównoważonego rozwoju. Trwałość, ponadczasowość i minimalizm produkowanych przez nich przedmiotów powoduje, że gotowi są zapłacić więcej za produkt, który będzie im służył przez lata. Bez konieczności jego częstej wymiany. Zgodnie z zasadą – nie stać mnie na kupno tanich przedmiotów. Dobry design cechuje się także funkcjonalnością, zatem skoro spełnia swoją funkcję, a dodatkowo jest piękny i nie starzeje się wizualnie – to nie ma potrzeby go zmieniać. Wiele z przedmiotów skandynawskiego designu przechodzi z pokolenia na pokolenie, nabierając wręcz szlachetności i stając się powodem do dumy kolejnych generacji. Czy zatem to właśnie nie jest świadome podejście do planety i jej zasobów?

Ulubiony produkt, bez którego nie wyobraża Pan sobie swojego domu?

No, małpa! (śmiech) Małpa od Kay’a Bojesena. To potwierdzenie tego, co powiedziałem na początku. To miłość od pierwszego wejrzenia. Przedmiot pożądania, który kiedy tylko na niego spojrzałem, uśmiechnął się do mnie i już nie mogłem bez niego żyć. (śmiech) Moja prywatna małpa towarzyszy mi w podróżach, ma zdjęcia w różnych miejscach i jest całkiem niekłopotliwym pasażerem. (śmiech) Ale to przede wszystkim jej historia jest tym, co mnie w niej najbardziej urzekło. Choć w Polsce traktowana jest jako dekoracja, tak naprawdę wyszła spod ręki tego jednego z najbardziej utalentowanych duńskich projektantów jako… zabawka dla dzieci. Sposób, w jaki jest wykonana, drewno z jakiego pochodzi, jej kształty i ponadczasowa, niestarzejąca się forma, jest tym, co powoduje, że choć dzieckiem już nie jestem, przysparza mi ona mnóstwo radości. Do tego stopnia, że znalazła swoje miejsce na moim przedramieniu w formie tatuażu.

Małpa Kaj Bojesen

Są przedmioty, których projekty powstały kilkadziesiąt lat, a nadal stanowią przedmiot pożądania. Takie jak wspomniana wyciskarka do cytrusów Juicy Salif, wieszak „Hang It All” Ray i Charlesa Eamesów, czy lampa Artichoke. A jakie są ikony designu według Tomasza Fiedora? Oczywiście zaraz obok małpy.

Na pewno termosy Stelton, piękne w swojej prostocie i od lat produkowane w niezmienionej formie, są najlepiej sprzedającym się produktem firmy Stelton. A przypomnijmy, że to projekt z 1977 roku… Korkociąg Anna G. od Alessi i jej towarzysz Alessandro. To produkty, których nie wolno chować do szuflady! Są tak dekoracyjne i niebanalne, że stanowią przepiękną dekorację każdej kuchni. Kultowa seria porcelany Lyngby to uosobienie minimalizmu i odpowiedź na panującą na przełomie XIX i XX wieku modę na zdobienia i ornamenty. Wystarczy do takiego wazonu wstawić kwiaty, suszki czy zimowe gałązki i już otrzymujemy różne aranżacje. Pięknych produktów jest cała masa i wybór tylko kilku to nie lada wyzwanie. Mam w domu swoje „pudełko radości” będące kompilacją pięknych przedmiotów.

Hit sprzedażowy?

Chyba nie ma jednego produktu, który mógłbym nazwać sprzedażowym hitem. Design jak wiele innych branż cechuje sezonowość. Czas wesel to okres poszukiwania prezentów, podobnie jest przed Bożym Narodzeniem. Latem dobrze sprzedają się produkty do ogrodu. Gdybym jednak miał postawić na jeden produkt byłyby to młynki butelki od AUDO Copenhagen.

Audo Copenhagen młynki
Młynki AUDO Copenhagen

Plany na przyszłość?

Nieustanny rozwój! Poszukiwanie nowych pięknych, niebanalnych rozwiązań na rynku produktów użytkowych, takich, na widok których serce zabije jeszcze mocniej niż dotychczas.

Design for Home ul. Malwowa 37a, Poznań

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

REKLAMA
REKLAMA

Elżbieta Janik – Krause | Księgowość to jak czytanie książki

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Poznań – miasto przedsiębiorcze, biznesowe – oferuje również swoim klientom wsparcie w zakresie szeroko rozumianej księgowości. Takim miejscem jest Kancelaria Rachunkowa na poznańskim Chwaliszewie, której klientami są w szczególności firmy z branży spedycyjnej, budowlanej, deweloperskiej, a także kancelarie prawne, handlowcy oraz styliści fryzur. Elżbieta Janik-Krause, prezes zarządu Kancelarii Rachunkowej Denarius, opowiedziała, z jakimi problemami borykają się obecnie poznańscy przedsiębiorcy, dlaczego tak popularny jest outsourcing usług księgowych i jak ważną rolę w jej życiu odgrywają relacje.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: archiwum prywatne EJ-K

Jak zaczęła się Pani przygoda z rachunkami i cyframi?

ELŻBIETA JANIK-KRAUSE: Zaczęłam studia informatyczne w trybie zaocznym i szukając pracy, trafiłam do biura. Tam posadzono mnie przy komputerze, a jednym z moich głównych zajęć było wprowadzanie faktur do systemu – i choć niektórzy mogą w to wątpić – zaczęło mi się to naprawdę podobać. (śmiech) Ponadto, gdy moi rodzice prowadzili własną firmę, to pamiętam jak interesowała mnie wielka księga przychodów i rozchodów, i jak na prośbę mamy wpisywałam faktury.
Uwielbiam cyferki, choć skończyłam studia inżynierskie na Politechnice Poznańskiej. Skończyłam również e-commerce i jakbym poszła w tym kierunku, to dzisiaj nie musiałabym się tak męczyć ze zmianami przepisów. (śmiech)

Ta zmienność w przepisach to zapewne nie lada wyzwanie…

Jestem księgową od 20 lat i nie pamiętam tak galopujących zmian jak obecnie. Dawniej jak księgowałam coś według ustalonego harmonogramu i zgodnie z wytycznymi, to tak działaliśmy przez kilka lata. Dzisiaj nie jest to tak stałe i powtarzalne… Ponadto zawsze gdy przychodzi nowa władza, wprowadzane są nowelizacje ustaw i zmieniane są przepisy. Odczuwamy to w Kancelarii Rachunkowej, bo obsługujemy również klientów dofinansowanych z budżetu państwa. Nieraz słyszę pytanie: jak Ty się w tym wszystkim nie pogubisz? Udaje mi się to, dzięki wytężonej pracy, doświadczeniu i skrupulatności.

Oprócz aktualizacji ustaw, z jakimi zagadnieniami najczęściej się Pani spotyka?

Gdy przychodzi klient i pyta się, jak nie płacić podatków (śmiech), albo je obniżyć. Zawsze zaczynam od rozmowy z klientem, jakie ma plany, jak jego działalność wyglądała wcześniej. Często musimy skorzystać z usług doradcy podatkowego, aby mieć szerszy pogląd na zaistniałą sytuację. Mamy wówczas typową burzę mózgów. (śmiech) Do tego muszą być konkretne liczby, wyliczenia w tabelach. Czasami się klientom wydaje, że taka optymalizacja będzie dla nich korzystana, ale jak przeanalizujemy liczby – to wtedy może wyjść inaczej i wspólnie z klientem stwierdzamy, że to wcale nie jest opłacalne. Ludzie mając działalność gospodarczą, wiedzą, że na spółce nie płaci się ZUS-u, ale płaci się więcej za księgowość, bo jest tzw. pełna księgowość. Jeżeli ktoś nie jest obeznany z Kodeksem spółek handlowych i nie wie jak to wszystko działa, że jest uchwała, zarząd, rada nadzorcza, wspólnicy – tzn. wszystkie organy, to nie zdaje sobie sprawy, że pewne przesunięcia są nieopłacalne, bo nic więcej się nie zyska.

Outsourcing usług księgowych jest bardzo popularnym rozwiązaniem wśród polskich przedsiębiorstw. Z usług biur rachunkowych korzysta bowiem aż 72% przedsiębiorców, podczas gdy księgowego na etacie zatrudnia zaledwie 8% firm. Dlaczego tak się dzieje?

Według mnie to nie jest zwykła moda, tylko czysta ekonomia. Outsourcing jest po prostu tańszy, bo zatrudnienie księgowej na pełen etat to są już większe koszty. Np. jak nam ktoś płaci za książkę przychodów i rozchodów 300 zł netto, to nie zatrudni się księgowej za taką kwotę. Obsługujemy naprawdę dużych klientów, którzy mogliby wejść w swoją wewnętrzną księgowość. A dlaczego nie wchodzą? Bo oni nie mają problemu, czy pracownik zachoruje, nie przyjdzie do pracy, ktoś zrezygnuje itp. U nas w Kancelarii Rachunkowej Denarius prowadzimy rekrutacje, non stop szkolimy nowych pracowników, bo chcemy być na bieżąco. Mamy wykupione dwie stałe platformy szkoleniowe, ponadto ubezpieczenie jako Kancelaria Rachunkowa. Wiele rzeczy załatwiamy za klienta, a jeśli on chciałby zapłacić za swój program do księgowości, licencje, dodatkowo poświęcić swój czas na załatwianie tych spraw – często dochodzi do słusznego wniosku, aby przerzucić te obowiązki na nas. Nawet jak ktoś ma nadzór samodzielnej księgowej, wewnątrz firmy, a chce przekazać obowiązki głównej księgowej – również to oferujemy. Np. dwa razy w tygodniu odwiedzamy swojego klienta, jego księgowa ma kontakt z naszymi pracownikami, a my wysyłamy i sprawdzamy informacje, co się zmienia. Taka forma jest też preferowana przez naszych klientów.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czy ludzie w obecnej dobie decydują się na zakładanie swoich firm?

Tak, po pewnym przestoju, jest teraz wielki ruch w tym temacie. Dużo osób chce po prostu przejść na swoje, być dla siebie „sterem, żeglarzem, okrętem”, bez odgórnych wytycznych od szefa. Nie chcą być zależni i ograniczeni godzinowo, np. od 8 do 16. Ale z drugiej strony, zauważam też, że zmiany przepisów spowodowały pozamykanie się mniejszych firm, mniejszych biznesów. To też wynika z takiego niedopatrzenia i braku dokładności. Często ludzie prowadzący działalność gospodarczą nie patrzą na jedną podstawową rzecz, tzn. na przepływ pieniądza. Oni się skupiają na tym, że rachunek zysków i strat jest zadowalający, ale gdy ich klient nie zapłacił, albo zapłacił bardzo późno – to powoduje, że zaczyna się robić krótka kołderka z finansami. I to w efekcie przyczynia się do podjęcia decyzji o zamknięciu firmy. Dlatego zawsze namawiam do skrupulatnego przyglądania się przepływom pieniędzy.

Jakie firmy obsługuje Denarius, z jakich branż?

Mamy dużo firm spedycyjnych, kancelarii prawnych, a na drugim biegunie stylistów fryzjerów. Ponadto dużo z regionu jest handlowców, firm budowlanych i deweloperskich, którym służymy pomocą i radą. Także i organizacje Skarbu Państwa, których siedziby nie są ulokowane w Poznaniu.

Korzysta Pani ze swojej wiedzy z czasu studiów, świadcząc usługi księgowe?

Oprócz skończonych studiów z programowania, zrobiłam również studia podyplomowe z Zarządzania produkcją. Zanim założyłam Biuro Rachunkowe pracowałam w Cegielskim, byłam kierownikiem w dziale księgowym. Pamiętam jak za zgodą szefa weszłam na produkcję, bo bardzo chciałam zobaczyć jak przebiega cały proces tworzenia i montowania olbrzymich silników do statków, na podstawie licencji MAN-a. Sądziłam, że taki silnik jest wielkości pokoju, ale gdy założyłam kask i weszłam na halę produkcyjną, to oniemiałam z wrażenia… (śmiech) Bo silnik do statku przypominał wielkością blok dwupiętrowy i trzeba było po nim chodzić po drabinie, która została przymocowana na stałe. Potem jak pracowałam w branży automotive, to też szef mnie zabrał i obeszliśmy produkcję. Zobaczyłam, na czym polega system 5S, że np. młotka nie odkłada się w inne miejsce jak tylko to obrysowane. Taki system potem wprowadzono w biurach, gdzie team leaderzy mieli napisy na segregatorach w kształcie łuku. I wówczas gdy wyciągali segregator np. z nr 3, nie musieli się zastanawiać, aby pomiędzy 2 a 4 odłożyć – tylko ta wizualizacja im w tym pomagała.

W ogóle z kimkolwiek bym nie pracowała, zawsze proszę o pokazanie mi produkcji. To takie zamiłowanie produkcyjne. (śmiech) Ale tak na serio – dzięki wizualizacji, zobaczeniu hali produkcyjnej, cyfry, które mam na fakturze, stają się dla mnie bardziej materialne, układam to sobie jak przysłowiowe puzzle. Techniczne wykształcenie mi bardzo pomaga i bardzo lubię wszystko posprawdzać, poza tym nie boję się programów komputerowych, systemów. Jak uruchamiałam firmę 13 lat temu, to byłam i sprzedawcą, księgową, informatykiem… (śmiech) Księgowość to jak czytanie książki, krok po kroku, rozdział po rozdziale. Wszystko ma swoje etapy…

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czyli księgowość to nie tylko cyfry, ważne są relacje międzyludzkie?

Zdecydowanie tak. Żeby dobrze prowadzić księgowość, trzeba poznać przedsiębiorcę, jaki ma charakter pracy, jakie ma zamierzenia, w jakiej dynamice będzie prowadzona jego firma, co może się dziać w firmie, co ma realny wpływ przede wszystkim na podatki. Jak zbudujemy dobre relacje z klientem, to my możemy więcej wybaczyć klientowi i on nam. To działa w obie strony. Ponadto trzeba mieć wyobraźnię w księgowości.

Przeprowadza Pani z klientami szczere rozmowy, wykładacie przysłowiowe karty na stół. Ważna tu jest lojalność i otwartość. Ma Pani poczucie, że klienci trochę się spowiadają przed Panią ze swoich niedociągnięć, większych czy mniejszych grzeszków?

Szybko wychodzi ukrywanie przede mną niektórych faktów i zaciemnianie prawdziwego obrazu firmy. Choć muszę przyznać, że takich przypadków mam naprawdę niewiele. Przedsiębiorcy obecnie inaczej podchodzą do kwestii rozmów otwartych, bez tendencyjnego „owijania w bawełnę”. Mówią, jak u nich jest, że mają np. trudności z płatnościami, że spadła im sprzedaż. Prowadzę też firmy w restrukturyzacji. Chcąc nie chcąc, klient musi być ze mną szczery. (śmiech) Księgowy przecież czarno na białym, widzi, jaki jest zysk, obrót, przychód, a przedsiębiorcy nierzadko udają, że tego nie widzą.

Z jakimi problemami aktualnie zmagają się przedsiębiorcy?

Przede wszystkim z nieterminową płatnością, czyli, że klienci im nie płacą w terminie. Nieraz właściciel firmy spedycyjnej czeka 2-3 miesiące na swoje pieniądze, jak tak przeciągane są płatności. A on przecież musi zapłacić swoim pracownikom, zakupić nowy towar, zapłacić za paliwo – a to wszystko są jego koszty.

Jak Pani patrzy na osoby prowadzące działalność gospodarczą, to czy można rzec, iż „biznes rodzi biznes”?

Oczywiście, własny biznes daje szerokie możliwości rozwoju, poznawania nowych osób. Powstają nowe firmy na bazie tej pierwszej lub po prostu ludzie przebranżawiają się, szukając nowych wyzwań zawodowych. Jeden z moich klientów jest prawnikiem z zawodu, a w czasie pandemii się przebranżowił i stał się handlowcem. Informatycy, programiści często przechodzą do branży deweloperskiej, to pewna fala nowych zmian na rynku pracy. Inny mój klient, który zarządzał w branży telekomunikacyjnej też poszedł w handel, wybrał to jako bardziej intratne i szybsze źródło zarobku.

Handel, przedsiębiorczość, praca u podstaw – to trwałe i niezmienne wartości kultywowane w stolicy Wielkopolski.

To prawda. Z pokolenia na pokolenie… Widzę tę żyłkę przedsiębiorczości u wielu moich klientów, co mnie bardzo cieszy.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Biznesmeni, przedsiębiorcy wiedzą, że „kto nie ryzykuje, ten nie ma”?

Nie muszę im tego tłumaczyć, oni to doskonale wiedzą. Choć ja sama nie należę do osób ryzykujących i umiejących postawić wszystko na jedną kartę. I za to podziwiam innych… Zanim coś kupię do firmy, muszę to przeanalizować, wcześniej – musiałam jeszcze uzbierać na dodatkowe zakupy, komputery itp. Jestem ostrożna, bardziej zdystansowana do wydatków. Racjonalnie podchodzę do spraw. Według mnie kobiety są mniejszymi ryzykantkami w biznesie niż mężczyźni – i tak to faktycznie jest.
Nie uczę przedsiębiorców, że warto ryzykować. Uczę zrozumieć podstawy księgowości, to, co jest potrzebne do prowadzenia własnej firmy. Lubię tłumaczyć krok po kroku – to też swego rodzaju umiejętność. Według mnie prezes danej firmy zanim podejmie newralgiczną decyzję powinien to skonsultować ze swoją księgową. Mam stałych klientów, którzy tak właśnie funkcjonują w biznesie, dzwonią do nas z konkretnym zapytaniem, czy warto, czy można…

Gdy napatrzy się Pani na cyferki, statystyki, tabele, jak Pani odreagowuje swoją pracę i obowiązki zawodowe?

Regularnie trenuję od 8 lat, miałam też taki epizod w swoim życiu, że organizowałam Fit Campy dla kobiet. Przynajmniej dwa razy do roku sama jestem uczestniczką takich sportowych zjazdów, podczas których zmęczymy się wtedy razem, (śmiech) ale te kobiece relacje, endorfiny pomagają mi w czyszczeniu głowy z wielu codziennych myśli.
Coraz mniej już siedzę, aby księgować, po prostu musiałam nauczyć się rozdysponować moje obowiązki i przekazać je dalej… choć to nie było dla mnie łatwe. (śmiech)

denarius logo2020
Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania
REKLAMA
REKLAMA