Białe szaleństwo – narty to jest to! 

Dziś porwiemy Was w czarujące Dolomity. Dolomity włoskie to góry pełne uroku, koloru i wyjątkowego nastroju. O każdej porze roku znajdziemy wspaniałe atrakcje, dzięki którym naładujemy baterie i pełni sił będziemy mogli wrócić do pracy. 

To cudowne pasmo Alp znajduje się w północnej części Włoch; graniczy z Austrią. Jadąc przez Austrię, mijamy granitowe szczyty. W przełęczy Brenero witają nas urokliwe, malownicze i jedyne tego typu formacje skalne na świecie! Wyjątkowe kolory – połączenie różu o wchodzie i zachodzie słońca oraz mlecznych ostrych szczytów. Szanse, że przywita nas słońce, jest tu większe niż w Austrii, poza tym klimat jest łagodniejszy. Jeździmy w Dolomity od 20 lat i nigdy dość! 

Zarówno dla singli, rodzin, grupy przyjaciół miejsce jest idealne. Czy wiecie, czym jest jazda po tzw. sztruksiku, po idealnie wylatrakowanym stoku, w lekko zmrożonym i mieniącym się śniegu? To bajka. Dla narciarzy raj, znakomite trasy, nowoczesne wyciągi, świetnie utrzymane stoki i oczywiście widoki zapierające dech w piersiach. 

IMG20220116124110

Czas białego szaleństwa rozpoczyna się otwarciem sezonu na początku grudnia. Tu koniecznie należy wybrać się do słonecznego Livigno, 14-kilometrowa dolina ma wyjątkowy klimat, nazywana jest Małym Tybetem, ze względu na suchy i zimny klimat. Jest duże prawdopodobieństwo, że od początku grudnia będą już naprawdę korzystne warunki narciarskie, chociaż bywały lata, gdzie lepiej było zabrać ze sobą rower niż narty. Co do zasady jest wówczas taniej i skipass jest wkalkulowany w cenę zakwaterowania. Przy okazji mamy wspaniałe apres ski i niedaleko znajdują się stare termy idealne na relaks po sportowych wyczynach na stoku. 

We Włoszech główne ośrodki narciarskie to Region Trentino, Alto Adige i Veneto. Przez te ośrodki prowadzi największa karuzela narciarska w Europie – Dolomitysuperski. 

Nie sposób się nudzić … W ferie możemy pośmigać w Val di Fassa z bezpośrednim dostępem do niesamowitego masywu Sella Ronda, gdzie jeżdżąc wyznaczoną trasą w prawo lub w lewo, możemy spędzić na tzw. karuzeli narciarskiej prawie cały dzień, podziwiając niesamowite widoki, zatrzymując się na pyszną pastę i bombardino. Niestety ceny skipasow nie należą do najtańszych – cały region Dolomity Super Ski to 1200 km tras narciarskich – koszt skipassu ok. 340 €/os. Z racji tego, że nie wszyscy są wytrawnymi narciarzami, można pomyśleć, by wyskoczyć do Alpe di Susi, a może do pięknej i uroczej Civetta. Około 70 km tras i wówczas cenę skipassu w ferie mamy 230 €/os. – to jest mój plan na rok 2023! 

20170210 142846

Zazwyczaj ruszaliśmy w podróż swoim autem, jednak od pewnego czasu nauczyłam się, że urlop to relaks i pełen luz. Podróżujemy więc całą ekipą komfortowym autokarem, gdzie dopłacamy za puste miejsce obok, by każdy miał swobodę i więcej przestrzeni podczas jazdy. Z Poznania wyruszamy o godzinie 22:00 i po 14 h – przy założeniu, że pogoda jest sprzyjająca – dojeżdżamy do naszego hotelu. Po drodze śniadanie w Austrii, poranek w Alpach, fajny film i jesteśmy! Możemy spokojnie podziwiać widoki i cieszyć się wspólnym byciem razem. Bardzo polecam, co roku w okresie ferii zimowych wyruszamy i nie możemy się już tego doczekać. Zarówno narciarze, jak i snowboardziści spełnią swoje marzenia o swobodnym eksplorowaniu przepięknych tras, krystalicznym powietrzu i braku kolejek do wyciągów. Dodam, że dla piechurów, nie narciarzy także jest ogrom atrakcji. Rakiety śnieżne, sanki, wycieczki piesze, wspólne wieczory i tańce. Wszystko to tworzy wspaniałe wspomnienia i cudne zdjęcia. Bo podróżować to żyć!

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

REKLAMA
REKLAMA

Kuba – wyspa niespodzianka

Artykuł przeczytasz w: 6 min.

Jest rok 2004. Lecę na Kubę po raz pierwszy, wszyscy znawcy i doświadczeni podróżnicy zazdroszczą mi tego kierunku. W tle słyszę powtarzające się jak mantrę słowa: „Leć jak najszybciej, odejdzie Fidel, to z Kuby zrobi się kolejny stan USA.” No to lecę.

Tekst i zdjęcia: Estera Hess

Jest rok 2024. Ląduję na Kubie z całą rodziną, to nasze wakacje w tym roku. I choć w ciągu tych ostatnich dwudziestu lat bywałam na Kubie kilka razy, już po zaledwie pierwszych minutach na lotnisku jestem pewna, że to ta sama Kuba co niegdyś. Zapowiada się piękna i z pewnością niejednokrotnie zaskakująca przygoda.

Termin, który wybraliśmy, u nas podyktowany wakacjami, to książkowo nie najlepszy czas na wyjazd na Kubę, bo to pora deszczowa i ryzyko huraganów. I rzeczywiście deszcz będzie nam towarzyszył od czasu do czasu, schładzając wysokie temperatury w ciągu dnia. Nigdy jednak nie pokrzyżuje nam planów na tyle, by przestawiać cały dzień. Pada zazwyczaj przez chwilę, a potem ziemia cudnie paruje, nasycając powietrze i tak już przeogromną wilgotnością.

20240625 image00010 otwierajace

Widzę więcej plusów z wyboru tego terminu; to na pewno brak turystów, a może to jednak nie pogoda, tylko polityka Kuby? Jedynym miejscem, gdzie będzie bardzo wakacyjnie jest słynny resortowy ośrodek znany z kolorowych folderów reklamujących Kubę jako destynację plażową, czyli Varadero. My trafiamy tam na ostatnią i tylko jedną noc, by skrócić sobie przejazd na lotnisko przed odlotem. Takiej Kuby bym nie polubiła. Hotel obok hotelu, all inclusive, animacje, głośna muzyka, drinki z palemkami… Za to plaża cudna, woda ciepła, piasek biały i miałki jak cukier puder. Tego Kubie zazdroszczę najbardziej: nieziemskich plaż, których tutaj bez liku, a każda jeszcze piękniejsza od poprzedniej.
Ale pomijając Varadero, wszystkie pozostałe miejsca były niemal puste, aż tak bardzo, że w jednym z hoteli przygotowanym dla 550 turystów byliśmy jednego wieczoru zaledwie w 25 osób, z czego nasza rodzina stanowiła pokaźną część. I hotel działał, a leżał przy najpiękniejszej plaży na Kubie – Cayo Pilar. Może odległość była przeszkodą dla wielu, by tu dotrzeć, bo osiem godzin jazdy z Hawany to niemal cały dzień.

20240629 image00005 6

A drogi na Kubie to zarówno wyzwanie, jak i wielka atrakcja. Bo poza słabymi trasami, autostradą, na której jeżdżą też dorożki, dwukółki (często pod prąd), ludźmi sprzedającymi mango, awokado, sery, są dziury, czasem wielkie jak krater wulkanu, brakuje oświetlenia, no i benzyna… Stacji jest bez liku, jednak nie na wszystkich możemy my, turyści, zatankować paliwo, bo nie obsługują one płatności w dolarach ani płatności kartami, gdzie indziej paliwo jest, ale nie ma prądu (co nagminnie zdarza się na Kubie), to i dystrybutory nie działają. Płaci się tylko kartą kredytową, ale nie amerykańską. Ale kto jak nie my Polacy wyjdzie z każdej opresji? Trochę sprytu, i już za rogiem kiwa chłopak, który sprzedaje paliwo z kanistrów schowanych na tyłach w toalecie zamkniętej na kluczyk, po kursie wprawdzie wyższym, ale nie istotnie.
Widok sunących pośród bujnej zieleni cadillaków, buików, ład, maluszków wypełnionych ponadregulaminową ilością ludzi, z otwartymi szybkami, w kanarkowych kolorach, z długimi antenami – to prawdziwa wizytówka Kuby.

20240623 image00020 5

Poza cudnymi plażami okalającymi całą wyspę i mnóstwem atrakcji oferowanych przez wodę: nurkowanie, pływanie z maską i rurką, rowery wodne, katamarany, są jeszcze fenomenalne okolice, gdzie widoki zapierają dech w piersiach. Ostańce krasowe, samotne wielkie góry całe zielone w przepięknej wiejskiej i istotnie sielskiej okolicy są cudowne. Szczególnie o tej porze roku, kiedy to kwitną drzewa i niesamowite widoki upstrzone są zalanymi kwiatami gigantami.

20240625 image00011 4

Wokół Trynidadu miasta jak z bajki, z wąskimi uliczkami, małymi kolorowymi domkami, z salsą od rana do nocy wypełniającą liczne tutejsze bary, restauracje, kluby taneczne, krajobraz zdominowany jest przez plantacje trzciny cukrowej. Droga wiedzie pomiędzy wysokimi roślinami, ustawionymi na sztorc, gdzieniegdzie ustępującymi miejsca bananowcom i papai oraz mangowcom.
Samotna podróż przez Kubę to też większa okazja, by poznać ludzi i z nimi porozmawiać. Wypytać o prawdziwe życie, troski i radości, a tych jest zdecydowanie więcej. System, w którym przyszło im żyć, trwa już tak długo, że Kubańczycy nie mają porównania jak mogłoby być inaczej. Niektórzy szczęśliwie mają kogoś z najbliższej rodziny pracującego w Stanach Zjednoczonych – nieustannie raju dla Kubańczyków. Spotkaliśmy wiele rodzin kubańskich na fundowanych przez brata lub wujka wakacjach. W pięknych hotelach, z wszelkimi wygodami delektowali się słońcem i rajem, na plaży wznosząc toasty kubańskim rumem za fundatora tych luksusów.

20240625 image00012 5

Widzieliśmy też dumnych Kubańczyków zakochanych bez pamięci w swojej wyspie, obiektywnie oceniających sytuację w kraju, ale pogodzonych z trudnościami, które nazywali chwilowymi brakami z nadzieją, że ich dzieci będą miały lepiej i łatwiej.
Nam przez dwa tygodnie nie brakowało niczego. Dzielnie przejechaliśmy 2400 kilometrów, docierając do wielu pięknych zakątków Kuby, ani przez chwilę nie czuliśmy się niepewnie. Dzieciaki miały raj na plażach i w wodzie. My zobaczyliśmy klimat odchodzących i przemijających już starych miast. I choć nie zawsze i wszędzie jest różowo to Kuba jest nieoczywistą destynacją wakacyjną, taką, która na pewno zachwyci, ale i skłoni do refleksji. Jak zawsze trzeba chcieć zobaczyć więcej.

P.S.
Omijajcie Varadero!

Estera Hess

Estera Hess

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA