Weronika Hołowczyc | Butikowa kancelaria rozwodowa

Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody


Jako adwokat dużą uwagę przywiązuje do detali, bo doskonale wie, że „diabeł tkwi w szczegółach”. Profesjonalnie i rzetelnie podchodzi do spraw swoich klientów, nie pozwala, aby jej emocje wzięły górę, posiłkuje się literą prawa i racjonalizmem. Weronika Hołowczyc stworzyła kancelarię na miarę naszych czasów, gdzie bezpośrednio pomaga osobom w trudnych sytuacjach życiowych. Praca daje jej satysfakcję, jest pełna wyzwań, ale i odpowiedzialności.

Dlaczego – według Pani – mamy tak zatrważająco dużą liczbę rozwodów? Skąd taki trend? Czy ludzie się za szybko poddają w konfrontacji z problemami, za szybko się sobą nudzą, w porównaniu z pokoleniami naszych rodziców, naszych dziadków, czy jednak samoświadomość jest większa?

WERONIKA HOŁOWCZYC: Nie chciałabym nazywać tego zjawiska „trendem”, bo trend to coś, do czego pragniemy dążyć, co nam się podoba. W odniesieniu do rozwodów to niezbyt pasuje. Bardziej odpowiednim słowem jest w tym wypadku „świadomość” i to zarówno po stronie kobiet, jak i po stronie mężczyzn. Pary, dochodząc do momentu, w którym zdają sobie sprawę, że ich związek nie funkcjonuje prawidłowo, najczęściej po kilku próbach jego ratowania, ostatecznie podejmują decyzję o rozstaniu. I to, że potrafią zdobyć się na taki krok, jest rozwiązaniem o wiele bardziej dojrzałym i świadomym niż trzymanie się pozorów, udawanie, że wszystko gra i poddawanie się oczekiwaniom rodziny, przyjaciół, znajomych. Jeszcze do niedawna tak przecież właśnie było, bo problemy w związku, to coś, o czymś nie wypadało mówić. Przed decyzją o rozstaniu powstrzymywały nas oceny innych, obawa przed reakcją rodziny, fakt, że mamy dzieci, czy też liczba lat przeżytych razem. Natomiast w dzisiejszych czasach ludzie są bardziej świadomi, że po rozwodzie, po nieudanym związku, mogą być jeszcze szczęśliwi, że mogą ułożyć sobie życie na nowo. I czasami to rozstanie jest najlepszym wyjściem – dla wszystkich, nie tylko dla małżonków, ale wbrew pozorom także i dla dzieci.

Czy kobiety częściej składają pozew o rozwód, podejmują pierwszy krok?

Nie powiedziałabym tego, mam wrażenie, że w tym zakresie proporcje są wyrównane. Natomiast wynika to na pewno z faktu, że kobiety mają coraz większą odwagę w podejmowaniu tego rodzaju decyzji, jednocześnie, mówiąc wprost, coraz częściej mogą sobie na to pozwolić, także pod względem finansowym. Dzięki temu, że są aktywne zawodowo, budują własne kariery, nie muszą się obawiać, czy poradzą sobie same po rozwodzie. Jednocześnie, są na tyle silne, pewne siebie, że są w stanie podjąć taki krok, nawet gdy wiąże się to z krytycznymi głosami z ich najbliższego otoczenia lub z rozczarowaniem i niezrozumieniem drugiej strony, która niekoniecznie jest na taką decyzję gotowa.

Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody

Jak to się stało, iż z mnogości tematów wybrała Pani prawo rodzinne i postanowiła się tym zajmować?

Na początku studiów kompletnie nie wiedziałam, jaką dziedziną prawa chciałabym się w przyszłości zajmować. Byłam po prostu zachwycona tym, że dostałam się na wymarzone studia prawnicze na UAM w Poznaniu. Było to dla mnie ogromnym przywilejem, radością i dumą. Czas nauki na studiach nie do końca odzwierciedla to, co dzieje się na co dzień w pracy w kancelarii. Także w trakcie pierwszych praktyk zawodowych, powierzane nam czynności i zadania niekoniecznie należą do tych ważnych. Cała droga zazwyczaj rozpoczyna się więc w momencie podjęcia aplikacji – w moim przypadku – adwokackiej. Kancelaria, w której pracowałam podczas aplikacji, miała bardzo szeroki wachlarz usług. I dzięki temu, byłam w stanie poznać przeróżne dziedziny prawa, sprawdzić się w nich – co teraz z perspektywy czasu, bardzo sobie cenię. To właśnie w czasie aplikacji przyszedł taki moment, gdy poczułam, że sprawy rodzinne to są te tematy, które mi najbardziej odpowiadają. Choć miałam wcześniej do czynienia ze sprawami karnymi, prawem pracy czy sprawami stricte z zakresu prawa cywilnego, to jednak ten aspekt emocjonalny, z jakim wiąże się prowadzenie spraw rodzinnych, najbardziej przypadł mi do gustu. Dzięki niemu mam wrażenie, że mogę komuś naprawdę pomóc, że moja praca ma realne znaczenie dla innych osób. Jedna z Klientek, którą reprezentowałam w postępowaniu o rozwód, po zakończonej sprawie powiedziała do mnie: „Pani Weroniko, była Pani ze mną w najtrudniejszych momentach mojego życia”. I faktycznie pomyślałam sobie, że to duży przywilej, odpowiedzialność, ale również to, co daje mi ogromną satysfakcję. To, że mogę realnie pomóc, zaopiekować się klientami oraz ich rodzinami w bezdyskusyjnie trudnym dla nich okresie. To ma dla mnie nieocenioną wartość i sprawia, że ta praca jest dla mnie stale niezwykle ciekawa i wciąż daje mi mnóstwo motywacji i wyzwań.

W nazwie Pani kancelarii pojawia się słowo „butikowa”, które implikuje nastrój kameralny, przyjazną atmosferę, ale najczęściej stosowane jest w odniesieniu np. do hoteli, ośrodków spa itp. Skąd pomysł na taką nazwę?

Kiedy zakładałam swoją kancelarię, po zdaniu egzaminu adwokackiego, zastanawiałam się, co chciałabym i co powinnam zapewnić moim klientom, żeby oni zechcieli zwrócić się do mnie ze swoją sprawą, ze swoim problemem. Już wtedy – gdy miałam do czynienia ze sprawami rodzinnymi – wiedziałam, jak ważny jest ten osobisty kontakt pomiędzy klientem a jego pełnomocnikiem, adwokatem. W toku prowadzenia sprawy dowiaduję się bardzo dużo o moim kliencie, często są to rzeczy prywatne, intymne. Wiedziałam, że klientom będzie zależeć na tym, aby mieli bezpośredni kontakt ze mną, żeby ich sprawa nie była przerzucana od jednego prawnika w kancelarii do drugiego. Zależało mi na tym, aby moi klienci darzyli mnie zaufaniem i abym to właśnie ja była tą osobą, z którą odbędą pierwsze spotkanie w kancelarii i która będzie im później towarzyszyć na każdym etapie sprawy, w szczególności zaś podczas tej najtrudniejszej rozgrywki, jaką zazwyczaj jest sama rozprawa. Stąd też mój pomysł na nazwę – Kancelaria butikowa i jej hasło przewodnie: Twój osobisty adwokat. Chciałam także poprzez nazewnictwo podkreślić mój personalny stosunek do każdej prowadzonej przeze mnie sprawy i do moich klientów.

Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody

Co w Pani kancelarii najbardziej cenią sobie klienci?

Myślę, że otwartość i szczerość. Zawsze staram się być bardzo racjonalna. Patrzę na sprawy kompleksowo, oceniam co może wydarzyć się na każdym ich etapie i o tych moich przemyśleniach od razu klientów informuję. Dzięki mojemu doświadczeniu, w większości przypadków jestem w stanie przewidzieć końcowy rezultat danej sprawy i zależy mi na tym, aby klienci tych moich przewidywań również byli świadomi. Nigdy – choć jest to duża pokusa – nie kieruję się życzeniowym myśleniem moich klientów i nigdy nie utwierdzam ich w przekonaniach i oczekiwaniach, których wiem, że nie osiągniemy. Oczywiście moje założenia także nie mają stuprocentowej gwarancji, jednak staram się nie mydlić oczu i nie obiecywać, rzeczy, co do których wiem, że się nie wydarzą, tylko dlatego, że takie jest wyobrażenie mojego klienta. Stawiam na profesjonalizm i racjonalne podejście do sprawy. Dzięki temu wiem, w jaką stronę powinnam prowadzić postępowanie i w którym momencie szukać kompromisu. Bo sprawy rozwodowe to także sztuka negocjacji i kompromisu, do którego bardzo często zachęcam klientów. Pragnę podkreślić, że rozwód nie musi być traumą, nie musi być ciężkim, niekończącym się stresem i do tego także powinniśmy w swoich działaniach dążyć, zwłaszcza gdy ze związku małżeńskiego pochodzą dzieci. Zdaję sobie przy tym sprawę, że pójście na ugodę, na kompromis jest często bardzo trudne, ale tłumaczę moim klientom, że to zaprocentuje w przyszłości. Wypowiedzianych słów, wykonanych gestów nie będziemy mogli cofnąć, a taka jest niestety ludzka natura, że często pozwalamy, aby emocje brały górę nad zdrowym rozsądkiem. Moim zadaniem, jako profesjonalnego pełnomocnika, jest to, aby te emocje tonować i w żadnym razie nie pozwalać sobie, aby i mnie się one udzielały. Klienci mają do tego pełne prawo, to są ich osobiste, prywatne dramaty. Ja muszę być buforem, który te emocje neutralizuje, więc jak tylko widzę szansę, aby strony się porozumiały, aby odpuścić pewne rzeczy, które ostatecznie i tak nie będą miały większego znaczenia, to staram się realnie i szczerze rozmawiać o tym z moimi klientami. Oczywiście, ostateczna decyzja należy zawsze do klienta, natomiast ja staram się przekonywać klientów do tego, aby zatrzymać się na chwilę, spojrzeć na sprawę trochę z innej perspektywy, bardziej na spokojnie. Nie ukrywam, że upływ czasu też robi swoje – gdy sprawa się przeciąga, strony są bardziej skłonne do porozumienia i zawarcia kompromisu, bo są całym postępowaniem po ludzku zmęczone.

Czy zdarzyły się w Pani karierze takie przypadki, że podczas postępowania rozwodowego małżonkowie postanowili się pojednać, powrócić do siebie, dać sobie ostatnią szansę? Czy nie ma już takich sytuacji, to tylko idylla?

Taka sytuacja zdarzyła mi się tylko raz. Zazwyczaj jest tak, że, gdy powiemy przysłowiowe „A”, to konsekwentnie już dążymy do powiedzenia „B”, zrobienia kolejnego kroku, tym bardziej, że decyzja o rozwodzie nie jest decyzją, którą podejmujemy z dnia na dzień. To cały proces przesłanek, walka z własnymi emocjami, myślami, wyobrażenie o naszej przyszłości itp. To, z czym mam do czynienia dość często, to sytuacja, w której klienci przychodzą do mnie po poradę, po wstępną konsultację, w momencie, w którym jeszcze zastanawiają się nad rozstaniem, odejściem. Potem okazuje się, że pewne sprawy udało się poukładać i małżonkowie wracają do siebie. Jeżeli jednak konkretnych elementów poskładać się nie da, gdy ten upływ czasu, który sobie daliśmy, okazał się bezskuteczny, decyzja o rozwodzie nierzadko okazuje się być tą najlepszą. I to także jest w porządku, trzeba jednak mieć odwagę, aby to sobie uświadomić.

Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody

W dzisiejszym świecie, gdy każdy każdemu coś chce udowodnić, jaka forma rozwodu jest najbardziej popularna: z orzekaniem o winie czy bez orzekania o winie, ten kompromis, o którym Pani wspomniała?

Coraz częściej zdarza się, że strony odpuszczają sobie temat obwiniania się, postanawiają zakończyć związek polubownie, na zasadzie kompromisu. Natomiast z orzekaniem o winie mamy jednak zazwyczaj do czynienia w sytuacjach skrajnych, gdy doszło do zdrady, do aktów przemocy, wobec małżonka czy wobec dzieci. Co ciekawe, rozwody częściej orzekane są z winy mężczyzn – potwierdza to nie tylko moja praktyka, ale chociażby statystyki Głównego Urzędu Statystycznego.

Z jakimi problemami – oprócz kwestii rozwodowych – najczęściej przychodzą do Pani klienci?

Punktem zapalnym na pewno są alimenty na rzecz dzieci, a w dalszej kolejności wykonywanie władzy rodzicielskiej, choć widzę tendencję wśród klientów, aby szukać porozumienia także i w tych kwestiach. W przypadku alimentów, jest to jednak zadanie dość trudne. Z jednej strony mamy bowiem do czynienia z określonymi oczekiwaniami rodzica, który zajmuje się dziećmi na co dzień, a nierzadko także jego obawą, co do tego jak samodzielnie sprosta on ich utrzymaniu. Bardzo często zatem takie a nie inne żądanie w zakresie ustalenia wysokości świadczenia jest po prostu dążeniem do zapewnienia i sobie, i dzieciom poczucia bezpieczeństwa. Z drugiej zaś strony, oczekiwania te konfrontowane są z możliwościami i wyobrażeniami rodzica zobowiązanego do alimentacji, który z kolei nierzadko obawia się, czy przekazywane przez niego środki faktycznie przekazywane są na utrzymanie małoletnich. Jednocześnie bierze na siebie stałe i istotne zobowiązanie finansowe, które w jakimś stopniu może determinować i inne aspekty jego życia (jak choćby możliwość uzyskania kredytu). W takiej sytuacji warto wspólnie zastanowić się nad tym, jakie wydatki związane z wychowywaniem dzieci musimy co miesiąc pokryć i proporcjonalnie do osobistego wkładu, jaki każdy z rodziców wkłada w opiekę nad nimi, obliczyć także nasz wkład finansowy. Jeśli nie uda nam się tego zgodnie zrobić, o wysokości alimentów rozstrzygnie sąd.

Z Pani doświadczenia, najtrudniejsze kwestie w sferze rodzinnej jakiego dotyczą tematu?

Właśnie wspólnych dzieci/dziecka. Sprawy o rozwód dotyczące związków, z których nie ma małoletnich dzieci, zazwyczaj należą do najprostszych i najczęściej kończą się na jednej rozprawie. Zdarza się nawet, że w takich sytuacjach małżonkowie zgłaszają się do mnie wspólnie, choć formalnie wolno mi reprezentować tylko jedną ze stron. Takie przypadki ja sobie bardzo cenię, bo to świadczy o dużej dojrzałości emocjonalnej małżonków i wzajemnym szacunku. To, że potrafimy rozejść się z klasą, podziękować za wspólnie spędzone lata i nie żywić przy tym urazy, jest naprawdę wyjątkowe.
Natomiast kwestie związane z dziećmi są najtrudniejszymi, w szczególności w sytuacji, gdy któryś z małżonków zaczyna traktować dzieci jako „kartę przetargową”, na przykład uzależniając liczbę spotkań dzieci z drugim rodzicem, od wysokości przekazywanych przez niego alimentów. Takie momenty są bardzo przykre, bo ostatecznie ich negatywne konsekwencje będą w największym stopniu odczuwać właśnie najmłodsi członkowie rodziny. Często jest też tak, że każdy z rodziców uważa, że to on ma lepsze kompetencje rodzicielskie, lepiej wie, co dla dzieci jest właściwe. Rodzice prześcigają się w obrzucaniu się zarzutami, starają wzajemnie się upokorzyć. Nie zapominajmy, że takie dziecko, uwikłane w konflikt rodziców, także ma swoje emocje, przemyślenia, potrzebuje poczucia bezpieczeństwa, które już i tak zostało zachwiane podczas decyzji o rozstaniu rodziców. Dodatkowe kłótnie nie poprawiają ich sytuacji. Staram się zawsze o tym pamiętać i przypominać o tym swoim klientom.

Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody

A co jeśli rodzice postanawiają się rozstać, w związku jest dziecko, ale związek jest nieformalny? Jak uregulować opiekę nad dzieckiem?

Jeżeli para nie pozostaje w związku małżeńskim, nie mówimy w tym przypadku o rozpadzie rodziny i uporządkowaniu tych kwestii w toku sprawy rozwodowej. Nadal jednak rodzic ma prawo zwrócić się do sądu o uregulowanie władzy rodzicielskiej, uregulowanie kontaktów oraz o zasądzenie należnych alimentów. W przeciwieństwie do rozwodu i rozpadu małżeństwa – te sprawy w przypadku związków nieformalnych toczą się jednak w osobnych postępowaniach. I tak, jeśli pozostawaliśmy w związku partnerskim, niesformalizowanym, po rozstaniu nasze uprawnienia w stosunku do dziecka pozostają niezmienione – każdy z rodziców zachowuje pełnię władzy rodzicielskiej. To, co jest istotne w takim przypadku, to ustalenie sposobu jej wykonywania i formalne określenie miejsca zamieszkania dziecka. Najczęściej wygląda to tak, że rodzicowi, z którym dziecko zamieszkuje na co dzień, sąd powierza wykonywanie bieżącej władzy rodzicielskiej, ustalając tym samym miejsce zamieszkania dziecka/dzieci przy tym właśnie rodzicu. Jeśli jednak zapewnimy sąd o naszej pełnej współpracy, najlepiej za pomocą pisemnego porozumienia, wykonywanie władzy rodzicielskiej w dalszym ciągu może zostać pozostawione obojgu rodzicom, nawet jeśli miejsce zamieszkania dziecka jest przy jednym z nich. Istnieje także możliwość, aby uregulować kontakty drugiego rodzica z dzieckiem – jeśli oczywiście jest taka potrzeba. Takie rozwiązanie nie zawsze się bowiem sprawdza – sztywne uregulowane dni i godziny odwiedzin najczęściej mają sens, gdy rodzice nie potrafią się dogadać. Jeśli jesteśmy w stanie dojść na tym polu do porozumienia, o spotkaniach możemy decydować na bieżąco, dowolnie. W przypadku uregulowania tej kwestii przez sąd, pamiętajmy o tym, że to, co sąd orzeknie w wydanym postanowieniu, to jest pewne minimum, podstawa, która powinna być dla nas wytyczną, ale nie musi wcale zamykać drogi do rozszerzania tych kontaktów, jeśli tylko jest ku temu wola rodzica i dziecka. Życie wszystko weryfikuje.

Miała Pani w swojej karierze zgłoszenie Child Alert?

Na szczęście do tego nie doszło w sytuacjach moich klientów, ale coraz częściej zdarzają się sprawy z tzw. konwencji haskiej, dotyczące uprowadzenia dziecka za granicę. Są to przypadki, gdy jeden z rodziców wyjeżdża na stałe do innego kraju, zabierając ze sobą dziecko, nie powiadamiając o takim zamiarze, nie uzgadniając tego wcześniej z drugim rodzicem. W tej kwestii liczy się jednak przede wszystkim dobro dziecka i w takiej sytuacji rodzice decyzję muszą podjąć wspólnie. Gdy porozumienia brak, w momencie zainicjowania sprawy z konwencji, kraj, do którego dziecko zostało uprowadzone, nie bada żadnych innych okoliczności, jak tylko takie, że doszło do wyjazdu bez zgody drugiego rodzica. I najczęściej nakazuje powrót. Wtedy ewentualna kwestia przesłanek przemawiających za takim wyjazdem może zostać zbadana przez sąd w Polsce.

Zdrada, kłamstwo, prywatny detektyw… rysuje się życie jak scenariusz jakiegoś filmu. Czy Pani bądź Pani klienci podejmujecie współpracę z prywatnym detektywem?

Oczywiście, gdy jest podejrzenie zdrady, bardzo często w sprawę zostaje zaangażowany detektyw. Zdarza się, że klienci przychodzą do mnie już z gotowym materiałem, zebranym właśnie przez biuro detektywistyczne. Klienci decydują się zlecić detektywowi śledzenie małżonka, kiedy pojawiają się u nich podejrzenia co do niewierności. W momencie, kiedy zjawiają się u mnie z takim materiałem dowodowym, wiem, że oznacza to, że są już gotowi, aby zacząć sprawę o rozwód. Rzeczywiście wtedy taki materiał załączamy do pozwu o rozwód i zazwyczaj drugiej stronie trudno z nim dyskutować. Bardzo często zdjęciom wykonanym przez detektywów towarzyszą wiadomości, często w formie smsów lub wiadomości wymienianych przez social media, do których klienci także uzyskali dostęp. Taki sposób dowiedzenia się o zdradzie oraz sam fakt niewierności powoduje zazwyczaj długotrwały ból i ogromne rozczarowanie, z którymi klienci nierzadko radzą sobie za pomocą psychoterapii. W takich przypadkach wspieram moich klientów w dążeniu do orzeczenia o winie – zdaję sobie sprawę, że uzyskanie wyroku o takiej właśnie treści może mieć dla nich istotne znaczenie – jest potwierdzeniem ich przeżyć i odczuwanych emocji.
Nie zawsze jednak do takich wspomnień chcemy wracać i przeżywać je ponownie na sali sądowej. Niejednokrotnie zdarza się, że nawet pomimo udowodnionej zdrady, klienci decydują się nie dochodzić winy, co także doskonale rozumiem. Każdy człowiek jest inny, podobnie jak sposób odczuwania naszych emocji i radzenia sobie z nimi.

Z jakiej prowadzonej ostatnio sprawy jest Pani dumna?

To z pewnością sprawa, w której udało nam się uzyskać orzeczenie sądu o opiece naprzemiennej, w sytuacji, w której stroną wnioskującą był ojciec. Klient zwrócił się do mnie w 2020 roku, zaś postanowienie kończące sprawę sąd wydał dopiero w roku 2023, a więc po niemal trzech latach postępowania. Klient chciał sprawować nad dzieckiem opiekę w systemie tydzień na tydzień, na co nie zgadzała się matka dziecka, próbując wykazać, że pomiędzy rodzicami jest konflikt i że ten konflikt uniemożliwia harmonijne wykonywanie władzy rodzicielskiej. Mój klient od zawsze był bardzo zaangażowanym ojcem i spędzał z dzieckiem sporo czasu, ale zależało mu także na tym, aby uczestniczyć w codzienności dziecka – odrabiać z nim lekcje, podawać kolację, kłaść spać, budzić rano itp. To są detale, które jednak stanowią bardzo ważny element dzieciństwa i w których ojcowie często nie uczestniczą w takim wymiarze jak matki. W naszej sprawie wypowiadali się biegli, którzy potwierdzili, że kompetencje obojga rodziców są bardzo dobre, co otworzyło nam drogę do uzyskania oczekiwanego przez nas rezultatu. Jestem szczęśliwa, bo udało nam się osiągnąć rozstrzygnięcie, które mój klient sobie wymarzył. To była sprawa, co do wyniku której absolutnie nie byłam pewna. Mam jednak przekonanie, że wydane orzeczenie jest sprawiedliwe i poza uwzględnieniem interesu mojego klienta, uwzględnia interes dziecka.

Wspomniała Pani o roku 2020. Od kiedy zajmuje się Pani stricte tematami rodzinnymi?

Od roku 2017, bo to był ten moment, kiedy otworzyłam swoją kancelarię. Jeszcze przez rok po zdaniu egzaminu adwokackiego, który zdałam w 2015 roku, pracowałam w kancelarii, w której odbywałam aplikację. Kiedy już poczułam, że czuję się na siłach, aby otworzyć własną działalność, wiedziałam, że chcę skupić się tylko na sprawach rodzinnych. Zdawałam sobie sprawę z tego, że zakładając kancelarię samodzielnie, nie będę w stanie zajmować się wszystkimi tematami, choć mogłoby to być kuszące i na początku tej samodzielnej drogi dawać większe poczucie bezpieczeństwa finansowego. Mimo wszystko, nie chciałam tego robić i z tej decyzji dziś bardzo się cieszę. Wierzyłam, że mi się uda i że dzięki ciężkiej, rzetelnej pracy, utrzymam się na rynku – ta moja konsekwencja i wiara doprowadziły mnie do miejsca, w którym obecnie jestem. Zależało mi także na jakości moich usług. Zajmując się wyłącznie prawem rodzinnym, stale pogłębiam swoją wiedzę w tej jednej dziedzinie, a zdobytą w ten sposób naukę wykorzystuję w każdej kolejnej sprawie. Wiem, że moi klienci są ze mną bezpieczni, a to poczucie w naszym zawodzie jest niezwykle cenne.

Jakby nie była Pani adwokatem, jaki zawód by Pani wykonywała?

Byłabym podróżniczką, zwiedzałabym świat, choć nie wiem, za co bym żyła. (śmiech) Podróże są moją największą pasją i odskocznią od obowiązków. Cieszę się nawet z krótkich, kilkudniowych wyjazdów, gdzieś niedaleko, w Europie. Mam to szczęście, że prowadząc własną firmę, jestem w stanie tak sobie poukładać swoje obowiązki, aby moje wyjazdy nie kolidowały z żadną z prowadzonych przeze mnie spraw. Zdarza się, że na wyjazdy zabieram ze sobą laptopa i pracuję zdalnie, jestem dostępna dla moich klientów pod telefonem czy pod mailem i taką możliwość połączenia pracy z przyjemnością także bardzo sobie cenię. Korzystam z takich momentów, bo to daje mi siłę i energię do dalszego działania. Przecież świat nie kręci się tylko wokół sal sądowych i pism procesowych. (śmiech) Trzeba potrafić żyć i czerpać z życia to, co najpiękniejsze. Podróże dają mi szersze spojrzenie na wiele spraw i możliwość przyjrzenia się im, a także sobie, z zupełnie innej perspektywy.

W jakim innym miejscu mogłaby Pani mieszkać?

Moim ukochanym miejscem jest Lizbona i ogromnie cieszę się na loty z Ławicy. To przepiękne, słoneczne miasto, z cudownymi, uśmiechniętymi ludźmi. Pełne kolorytu, pełne smaku, z niezwykłą atmosferą, która do mnie przemawia i w której bardzo dobrze się czuję. Lizbona jest mniej oblegana turystycznie niż Paryż czy Rzym, jest spokojniejsza, co jest jej ogromną zaletą. Tam czuję się szczęśliwa.

To może za jakiś czas otworzy Pani filię kancelarii w Lizbonie. Tego Pani życzę.

Kto wie, może tak się stanie. (śmiech)

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody
REKLAMA
REKLAMA

SPA52 Medical Institute | Wysoka jakość usług oraz bezpieczeństwo klientów są dla nas najważniejsze

Artykuł przeczytasz w: 17 min.


Przyjechałam do SPA52 Medical Institute, zaparkowałam auto na terenie posesji i weszłam po schodach w jesiennym klimacie, ozdobionych dyniami i wrzosami. Po przekroczeniu progu Instytutu moim oczom ukazują się stylowe wnętrza oraz wita mnie uśmiechnięta recepcjonistka, pyta w czym może pomóc i odbiera płaszcz, kierując do strefy relaksu. To miejsce, w którym można poczuć się wyjątkowo, a kwintesencja tego, co wyróżnia SPA52 na tle konkurencji, jest nadal przede mną… czyli wysoki poziom wiedzy oraz jakość usług, doskonałe kosmetyki oraz najwyższej klasy innowacyjne technologie. O głównych założeniach i wartościach tego miejsca opowiedziały właścicielka Katarzyna Charłampowicz-Jabłońska i managerka Magdalena Januszkiewicz-Kaczmarek.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Maciej Zakrzewski, Olga Jędrzejewska

Po roku od przejęcia firmy zdecydowaliście się Państwo na zmianę logo. Co wiąże się z tą zmianą?

KATARZYNA CHARŁAMPOWICZ-JABŁOŃSKA: Może cofnę się trochę do historii naszego Instytutu. 9 lat temu poprzednia właścicielka stworzyła wyjątkowe miejsce na mapie nie tylko Poznania, ale i Polski. Kiedy nieco ponad rok temu skierowała do nas propozycję przejęcia Instytutu, podejmowałam decyzję nie tylko od strony inwestycyjnej, ale także jako wieloletnia klientka. Zdawałam sobie sprawę z wysokiej jakości usług oraz fantastycznego zespołu i nie wyobrażałam sobie Poznania ani Grunwaldzkiej 52 bez tego miejsca. Wkroczyłam zatem do zupełnie nowej branży, co prawda z biznesową historią i doświadczeniem, ale jednak zupełnie odmiennym charakterem działalności. Z doradztwa w zakresie transfer pricingu, gdzie skupiamy się na relacjach B2B, przeszłam do branży beauty, gdzie liczą się relacje B2C, ale przede wszystkim człowiek-człowiek.

Katarzyna-Jablonska
Katarzyna Charłampowicz – Jabłońska

Wiedziałam jednak, że to, co stałe w obu przypadkach i w co wierzę niezmiennie od lat, to że jakość usług i wygoda oraz bezpieczeństwo klientów zawsze się wybronią. Od tego właśnie hasła zaczęły się mniejsze i większe zmiany. Wsłuchaliśmy się w głosy naszych klientów oraz głosy naszego zespołu i w ciągu ostatniego roku wprowadziliśmy szereg zmian zarówno tych materialnych i namacalnych, jak i tych niematerialnych. Wyremontowaliśmy 2 gabinety pedicure, wyposażając je w nowe, dużo wygodniejsze fotele dla klienta, ale także dla pedicurzystek, 2 gabinety kosmetologiczne, stanowiska manicure oraz dwa gabinety masażu. Pojawiła się poręcz na pierwsze piętro ułatwiająca wejście, wiata dla rowerów, dla tych, którzy chcą do nas docierać na jednośladach. Postawiliśmy na wysokiej jakości kosmetyki. Wyselekcjonowaliśmy marki, które dają naszym gościom i kosmetologom zarówno duże możliwości zabiegowe, jak i pozwalają zaproponować naszym klientom wysokiej klasy pielęgnację domową. W tej chwili naszą bazę stanowi ZO SKIN Health, SELVERT, Peel Mission oraz Saint Malo w zakresie ciała.

SPA52

Zakupiliśmy sprzęty, częściowo wymieniając wysłużone urządzenia na nowe, a częściowo oferując zupełnie nowe zabiegi z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii jak np. pierwszy laser wolumetryczny dostępny w Poznaniu. Postawiliśmy mocno na szkolenie personelu z zakresu technologii, pielęgnacji oraz kosmetyków, co zaowocowało ponad 70. godzinami szkoleń w przeliczeniu na jednego kosmetologa.

I gdy zbliżaliśmy się do końca pierwszego dla nas roku działalności w branży beauty, gdy zaczęliśmy lepiej rozumieć ten rynek i poczuliśmy się w Instytucie jak u siebie, stwierdziliśmy, że czas na jeszcze jedną zmianę, a mianowicie zmianę logo. Od samego początku wiedzieliśmy, że nie chcemy odcinać się od historii tego miejsca, pragniemy je tylko ulepszyć, podkręcić i związać bardziej z adresem. Zmieniliśmy więc nazwę z GOOD TIME Instytut and Medical Spa na SPA52 Medical Institute. Postanowiliśmy pozostać przy eleganckim granacie, który był od dawna charakterystycznym kolorem dla Instytutu. Widnieje on także w tle naszego nowego znaku graficznego, tak jak historia tego miejsca pozostaje w tle naszych nowych działań. Nowa nazwa i znak mają nas pchać ku nowemu, nowocześniejszemu i lepszemu. Spleciona 5 i 2 mają podkreślać, że jednoczymy się pod tym adresem wszyscy, czyli klienci, kosmetolodzy oraz my zarządzający jako ludzie otrzymujący, ale też dający piękno i stąd nasze hasło UNITED BY BEAUTY.

Wiem, że jesteście obie Panie, właścicielka i managerka SPA52 z kompletnie innych branż niż beauty. Czy takie nowe spojrzenie pomaga w biznesie kosmetologicznym?

MAGDALENA JANUSZKIEWICZ-KACZMAREK: Tak, to prawda. Obie mamy doświadczenie z różnych branż i żadna z nas nie zdobywała go dotychczas w branży beauty. Był to zatem skok na głęboką wodę. Obawiałyśmy się wejścia w świat kosmetologii i przejęcia szeregu nowych obowiązków, gdyż jest to wysoce specjalistyczna dziedzina, jest to bardzo hermetyczne środowisko i wiele osób się tu zna, a my jesteśmy nowe. Musiałyśmy poznać specyfikę działalności w tej branży, przyzwyczaić się do pracy z tak dużym kobiecym zespołem, poznać dostawców i nauczyć się naszej szerokiej oferty. Na szczęście na co dzień mamy merytoryczne wsparcie naszej wysoko wykwalifikowanej kadry. Wszystkie decyzje dotyczące rozwoju, w tym zakupu nowych technologii oraz uzupełnienia naszej oferty białej kosmetyki czy masaży, podejmujemy wspólnie z naszymi specjalistkami po przeprowadzeniu szczegółowych analiz.
Dotychczas obie byłyśmy odbiorcami takich miejsc, dzięki czemu znamy spojrzenie i oczekiwania drugiej strony – naszych gości. Rozumiemy, że to, co oczywiste i zrozumiałe dla specjalisty nie zawsze jest takie jasne dla odbiorcy naszych usług, więc czasem trzeba zmienić język na bardziej przystępny i mniej specjalistyczny, wyjaśnić specyfikę zabiegu w bardziej przystępny dla laika sposób. Chcemy, żeby nasi klienci czuli się zaopiekowani od wejścia do wyjścia, a nawet dłużej. Mamy po tych kilkunastu miesiącach wizję jak prowadzić wyjątkowe i ekskluzywne miejsce w sercu Poznania.

Magdalena-Januszkiewicz-Kaczmarek SPA52
Magdalena Januszkiewicz-Kaczmarek

K.CH.-J.: Zdecydowanie, o czym wspominałam wcześniej, wywodzimy się spoza branży beauty. Poznałyśmy się z Magdą na studiach, na ówczesnej Akademii Ekonomicznej na kierunku Inwestycje Kapitałowe i Strategie Finansowe Przedsiębiorstw. Już wtedy wiedziałyśmy, że obie mamy podobne cechy jak pracowitość, upór w dążeniu do celu, ale także spójne poczucie estetyki tak ważne w tej branży. I wówczas przebiegła mi taka myśl, że w przyszłości mogłybyśmy pomyśleć o wspólnym biznesie. Czekałyśmy cierpliwie, zdobywając nasze doświadczenia w różnych innych dziedzinach aż się udało! (śmiech) Zaproponowałam Magdzie, aby mnie zastąpiła, gdy wyjeżdżałam na dłuższy, zaplanowany dużo wcześniej wyjazd. Miały to być 2 tygodnie wdrożenia i prawie 3 tygodnie zastępstwa, choć po cichu liczyłam, że Magda się odnajdzie w naszym Instytucie i że uda mi się ją namówić, żeby została z nami na dłużej. Ona bardzo szybko wdrożyła się w tematykę gabinetów kosmetologicznych, idealnie nawiązała relacje z pracownikami i okazała się bardziej poukładana ode mnie w swoich działaniach. Jest bardzo zaangażowana. Jest moim nieocenionym wsparciem i siostrzaną duszą w bieżącej działalności SPA52, a także w podejmowaniu strategicznych działań i decyzji. Ma wspaniały kontakt z zespołem, jest bardzo wyważona, w porównaniu z moim emocjonalnym charakterem i potrafi rozmawiać z ludźmi, co przy tak dużym zespole jest nieocenione. Dziś nie wyobrażam sobie innej osoby na stanowisku managera.

SPA52

Promujecie SPA52 jako miejsce, gdzie wykorzystywany jest najnowocześniejszy sprzęt i gdzie bez ingerencji skalpela można wyszczuplić sylwetkę. Jakie konkretnie zabiegi w SPA52, dają tak wyczekiwany rezultat redukcji tkanki tłuszczowej, ujędrniania skóry ciała?

M.J.-K.: Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, która technologia jest najlepsza, ponieważ każda z nich jest wyjątkowa. Urządzenia dobieramy bezpośrednio do wskazań i potrzeb pacjenta. W zakresie wyszczuplania i modelowania mamy możliwość korzystania m.in. z fali radiowej, mikrofali Coolwaves pro (z końcówką do wyszczuplania dolnej części twarzy), kriolipolizy, endermomasażu czy fali uderzeniowej. Przykładowo wykorzystanie fali radiowej pozwala na modelowanie sylwetki, ujędrnienie skóry, a także redukcję cellulitu. Nasza aparatura wykorzystuje aż 5 różnych częstotliwości (470 kHz, 1 mHz, 2 mHz, 4 mHz, 6 mHz). Taki zakres pracy sprawia, że zabieg jest dokładny, bezpieczny i bardzo skuteczny. Efekty, których możemy oczekiwać to likwidacja wiotkiej skóry np. na brzuchu i wewnętrznej stronie ud, poprawa gęstości skóry oraz redukcja miejscowo zgromadzonego cellulitu.
Z kolei mikofale Coolwaves selektywnie docierają do miejscowo nagromadzonej tkanki tłuszczowej i w nieinwazyjny sposób prowadzą do jej redukcji, bez ryzyka uszkodzenia otaczających tkanek. Jest to bezpieczne i komfortowe dla pacjenta. W efekcie możemy spodziewać się zmniejszenia obwodów np. na brzuchu, udach czy ramionach, a także redukcji drugiego podbródka. Jest to zabieg, który uwielbiają także nasi panowie.
Nieoceniona jest również siła endermomasażu, który w naturalny sposób pobudza metabolizm komórek tłuszczowych, poprawia ukrwienie, drenuje i dotlenia nasze ciało. Niweluje obrzęki i zastoje limfatyczne. Nasze specjalistki, mając do dyspozycji tak szeroki wybór po dokładnej konsultacji i zebraniu szczegółowego wywiadu, dobierają najlepsze technologie, dostosowane indywidualnie do pacjenta, łącząc je w personalizowane beauty plany.

Obecnie dużo zagadnień z różnych dziedzin życia ma u podłoża aktywność fizyczną, zdrowy styl życia, właściwe odżywianie, ruch, po to aby prawidłowo funkcjonowały nasze mięśnie i nie zastały się kości. Ruch pozytywnie i holistycznie wpływa na nasz organizm. W SPA52 pomagacie mięśniom za pomocą elektrostymulacji. Na czym polega ten zabieg?

K.CH.-J.: Polega on na kompleksowym i nieinwazyjnym rzeźbieniu sylwetki. Ujędrnia jednocześnie skórę, redukuje komórki tłuszczowe oraz rozbudowuje mięśnie. Jest to możliwe dzięki synergii wykorzystania pola magnetycznego oraz skoncentrowanej stymulacji elektromagnetycznej. Taka elektrostymulacja przynosi często widoczny efekt np. uniesionych pośladków czy napiętego brzucha już po pierwszym zabiegu, choć najlepsze efekty uzyskuje się po wykonaniu serii. Oprócz aspektu wizualnego możemy też uzyskać efekt zdrowotny i fizjoterapeutyczny, tj. wzmocnienie mięśni po kontuzjach czy przygotowując się do intensywnego wysiłku fizycznego.

SPA52

Laser jest fenomenalnym wynalazkiem naszych czasów, niezbędnym zarówno w medycynie ogólnej, chirurgii, uroginekologii, jak też w medycynie estetycznej i kosmetologii. Jakie zabiegi w oparciu o laser mogą otrzymać klienci w SPA52 i jakie są tego benefity dla skóry?

K.CH.-J.: Mamy wiele urządzeń, których działanie opiera się na różnego rodzaju laserach w naszym Instytucie. Najważniejszy ich podział to 2 rodzaje: lasery do usuwania niechcianego owłosienia oraz lasery umożliwiające różnego rodzaju terapie skóry.
W zakresie depilacji mamy dostępne dwie technologie: laser diodowy oraz laser wykorzystujący dwie długości fali aleksandrytową oraz neodymowo-yagową. To daje nam możliwość skutecznego pozbywania się zarówno ciemniejszego, mocniejszego owłosienia w przypadku pierwszego urządzenia, jak i usuwania delikatnych i jasnych włosków w przypadku drugiego.
W zakresie odmładzania twarzy mamy cały szereg laserów poczynając od laserów frakcyjnych zarówno ablacyjnych, jak i nieablacyjnych. Służą one do odmładzania i resurfacingu twarzy, usuwania przebarwień, rozstępów i blizn potrądzikowych, a także zamykania naczynek. Mamy także naszą perełkę – laser wolumetryczny. Jest to urządzenie, które wykorzystując odpowiednią długość fali, oddziałuje na głębokie warstwy skóry. Pobudzając dodatkowo nasz kolagen do odbudowy i stymulując jego produkcję, nie powodując jednocześnie uszkodzenia skóry. Zabiegi z użyciem lasera wolumetrycznego poprawiają strukturę skóry, jej jędrność, owal twarzy, wygładzają skórę szyi i dekoltu, spłycają niechciane zmarszczki. Można uzyskać z jego pomocą także efekt pełniejszych ust bez użycia igły i wprowadzania preparatów. W przypadku laseru wolumetrycznego wszystko odbywa się bezboleśnie, bez okresu rekonwalescencji i wyłączenia pozabiegowego.

Jakie są jesienne hity w SPA52?

K.CH.-J.: Okres jesienny jest idealny na wykonywanie zabiegów z wykorzystaniem wspomnianych wcześniej laserów, gdyż w okresie jesieni i zimy nie wystawiamy naszej skóry tak bardzo na działanie światła słonecznego. Jest to doskonały czas, aby przygotować się do lata, aby zdecydować się na wykonywanie bardziej inwazyjnych zabiegów z wykorzystaniem szeregu urządzeń służących do mikronakłuwania i mezoterapii skóry, co pobudza ją do przebudowy.
W drodze do Instytutu jest także nowiutka platforma z radiofrekwencją mikroigłową, która pojawi się w połowie listopada, a od kilku dni jest u nas także lampa led, umożliwiająca nam poszerzenie oferty w zakresie szybszego gojenia się po bardziej inwazyjnych zabiegach oraz usług dla osób z trądzikiem różowatym, łuszczycą czy choćby z aktywną opryszczką, którym do tej pory nie mogliśmy zaoferować satysfakcjonującej pomocy.
Jesień to jednak także dobry czas na nawilżenie skóry, kwasy, białą kosmetykę, a także na znalezienie chwili na relaks i masaże czy rytuały wykonywane przez nasze fizjoterapeutki przy przygaszonym oświetleniu i blasku świec, we wnętrzach zaprojektowanych z myślą o komforcie i odpoczynku, czemu służą wybrane kolory, estetyczne aranżacje i przytulne tkaniny.

SPA52

Dysponujecie wieloma technologiami na światowym poziomie, czy w związku z tym można je łączyć, tak aby uzyskać jeszcze bardziej zadowalające efekty?

M.J.-K.: Poza wymienionymi powyżej urządzeniami do modelowania sylwetki, laserami czy urządzeniami do mikronakłuwania w naszej ofercie znaleźć można także stymulatory tkankowe podawane zarówno igłą, jak i kaniulą oraz egzosomy. Mamy także urządzenia do tzw. zabiegów bankietowych, które dają natychmiastowy efekt oczyszczenia czy rozświetlenia skóry. Ta cała pula kilkudziesięciu urządzeń na światowym poziomie zgromadzonych pod jednym dachem, najwyższej klasy certyfikowane preparaty i wyselekcjonowane kosmetyki wraz z wieloletnią wiedzą i doświadczeniem naszych kosmetolożek w zakresie łączenia terapii sprawiają, że możemy zaoferować naszym klientom możliwość uzyskania spektakularnych efektów bez użycia skalpela.
K.CH-J.: Z uwagi na dużą ilość dostępnych u nas sprzętów mamy możliwość wyboru spośród wielu innowacyjnych technologii, a co za tym idzie najlepszego dostosowania ich do potrzeb i wskazań danego pacjenta. Nasi goście nie muszą szukać innego miejsca z dostępnym zabiegiem, gdyż wszystko znajdą u nas, pod dachem SPA52.

SPA52

Jakie macie Panie swoje ulubione zabiegi w SPA52?

M.J.-K.: Ja osobiście jestem zachwycona działaniem fali radiowej w połączeniu ze stymulatorami tkankowymi oraz laserem wolumetrycznym. Do tego regularnie dbam o pielęgnację zarówno w gabinecie, jak i w domu, korzystając z kosmetyków ZO SKIN Health. Ponadto regularnie korzystam z masaży i rytuałów na ciało, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia i relaksu.
K.CH.-J.: Tej wiosny i lata skupiałam się głównie na elektrostymulacji mięśni, ale także na odpowiednim nawilżaniu skóry, wykonując m.in. zabiegi z wit.C szwajcarskiej marki SELVERT, i stosowałam stymulatory tkankowe. Choć zabieg nie należy do moich ulubionych pod kątem odczuć, to daje rewelacyjne efekty napięcia i rozświetlenia skóry. Od lat korzystam także regularnie z takich zabiegów jak INTRACEUTICALS, zwłaszcza przed ważnym wyjściem. Na jesień i zimę mam rozpisany przez nasze kosmetolożki beauty plan, który zakłada m.in. zamykanie naczynek na twarzy laserem, mikronakłuwanie oraz laser wolumetryczny (nie mogę się go doczekać, ale musimy najpierw dobrze przygotować moją skórę). Kolejność wykonywania zabiegów ma ogromne znaczenie! Całość uzupełnimy zapewne stymulatorami tkankowymi i zabiegami białej kosmetyki.
Niezmiennie korzystam także z masaży, zwłaszcza tych przeciwbólowych, ale także pozwalam sobie na chwilę ukojenia w czasie naszych rytuałów. A regularnie wykonywane manicure i pedicure to dla mnie podstawa, by czuć się zawsze świeżo.

SPA52

Często powtarza się słowa, iż żadna firma, żadne przedsięwzięcie nie funkcjonowałyby bez idealnie dobranego zespołu. Czy kadra kosmetologiczna została ta sama?

K. CH.-J.: Pozostanie kadry, którą znałam od lat jako stała klientka, było dla nas priorytetem w czasie przejmowania spa. Większość zespołu nie zmieniła się od momentu przejęcia. Zatrudniamy aktualnie 23 osoby na stanowiskach kosmetolog, trycholog, fizjoterapeuta, podolog, stylistka paznokci oraz recepcjonistka. Większość twarzy się nie zmieniła, a część z tych, które zniknęły, to nasze zespołowe mamy, które przebywają na urlopach macierzyńskich i wychowawczych i na których powroty czekamy.
Przeprowadzając rekrutację uzupełniającą, miałyśmy bardzo wysokie wymagania co do wiedzy, umiejętności, doświadczenia, a także kultury osobistej. Nie jest łatwo o takiego pracownika, tym bardziej doceniam nasz zespół, z którym mam przyjemność pracować już od ponad roku. Dziewczyny mają wysokie kwalifikacje, są profesjonalistkami w tym, co robią. Wszystko to jest poparte wiedzą i doświadczeniem zdobywanym przez wiele lat oraz stałym poszerzaniem kompetencji. I co nie mniej ważne nasze kosmetolożki mają ogromną pasję do tego, co robią.
M.J.-K.: Bardzo ważna jest dla nas także atmosfera w pracy i kładziemy na to duży nacisk. Uważamy, że wzajemny szacunek i dobre emocje w pracy nie tylko pozytywnie odbijają się na samych pracownikach, tzn. że nam wszystkim na co dzień pojawiającym się w SPA52 jest przyjemnie przychodzić do pracy, ale że ma to także swoje odzwierciedlenie w naszych relacjach z klientami. Uważamy, że nasi goście mogą poczuć u nas tę przyjazną atmosferę, co sprawia, że regularnie do nas wracają, za co bardzo im dziękujemy.

SPA52

Jakie są plany i założenia na przyszłość? Jakie marzenia związane z tym miejscem?

M.J.-K.: Poza wspomnianymi nowymi urządzeniami, na które czekamy, nadal będziemy stawiały na to, co do tej pory, czyli na jakość sprzętów, zabiegów, używanych i sprzedawanych kosmetyków, na poszerzanie wiedzy i trzymanie ręki na pulsie odnośnie nowości. Kładziemy duży nacisk na rozwój naszego zespołu i wiedzę dziewczyn, bo to one dają nam pewność, że nasi goście są w najbardziej profesjonalnych i bezpiecznych rękach, a na tym najbardziej nam zależy.
K.CH.-J.: Nie ma dla mnie przyjemniejszych chwil w pracy niż te, kiedy przez otwarte drzwi gabinetu słyszę jak Pani lub Pan wychodzą z zabiegu i dzielą się z naszymi dziewczynami radością, że wypoczęli, dziękują za relaks lub fantastyczne efekty zabiegu, mówią jak bardzo było im to potrzebne i nie mogą doczekać się kolejnej wizyty. Wtedy wiem, że to ,co robimy ma duże znaczenie i sens, i że robimy to dobrze. Wierzę mocno, że miejsce, które tworzymy wspólnie z naszym fantastycznym zespołem i cudownymi gośćmi, w przyszłości będzie jeszcze bardziej jednoczyć ludzi piękna zarówno tego zewnętrznego, jak i wewnętrznego.

Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA