Weronika Hołowczyc | Butikowa kancelaria rozwodowa

Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody


Jako adwokat dużą uwagę przywiązuje do detali, bo doskonale wie, że „diabeł tkwi w szczegółach”. Profesjonalnie i rzetelnie podchodzi do spraw swoich klientów, nie pozwala, aby jej emocje wzięły górę, posiłkuje się literą prawa i racjonalizmem. Weronika Hołowczyc stworzyła kancelarię na miarę naszych czasów, gdzie bezpośrednio pomaga osobom w trudnych sytuacjach życiowych. Praca daje jej satysfakcję, jest pełna wyzwań, ale i odpowiedzialności.

Dlaczego – według Pani – mamy tak zatrważająco dużą liczbę rozwodów? Skąd taki trend? Czy ludzie się za szybko poddają w konfrontacji z problemami, za szybko się sobą nudzą, w porównaniu z pokoleniami naszych rodziców, naszych dziadków, czy jednak samoświadomość jest większa?

WERONIKA HOŁOWCZYC: Nie chciałabym nazywać tego zjawiska „trendem”, bo trend to coś, do czego pragniemy dążyć, co nam się podoba. W odniesieniu do rozwodów to niezbyt pasuje. Bardziej odpowiednim słowem jest w tym wypadku „świadomość” i to zarówno po stronie kobiet, jak i po stronie mężczyzn. Pary, dochodząc do momentu, w którym zdają sobie sprawę, że ich związek nie funkcjonuje prawidłowo, najczęściej po kilku próbach jego ratowania, ostatecznie podejmują decyzję o rozstaniu. I to, że potrafią zdobyć się na taki krok, jest rozwiązaniem o wiele bardziej dojrzałym i świadomym niż trzymanie się pozorów, udawanie, że wszystko gra i poddawanie się oczekiwaniom rodziny, przyjaciół, znajomych. Jeszcze do niedawna tak przecież właśnie było, bo problemy w związku, to coś, o czymś nie wypadało mówić. Przed decyzją o rozstaniu powstrzymywały nas oceny innych, obawa przed reakcją rodziny, fakt, że mamy dzieci, czy też liczba lat przeżytych razem. Natomiast w dzisiejszych czasach ludzie są bardziej świadomi, że po rozwodzie, po nieudanym związku, mogą być jeszcze szczęśliwi, że mogą ułożyć sobie życie na nowo. I czasami to rozstanie jest najlepszym wyjściem – dla wszystkich, nie tylko dla małżonków, ale wbrew pozorom także i dla dzieci.

Czy kobiety częściej składają pozew o rozwód, podejmują pierwszy krok?

Nie powiedziałabym tego, mam wrażenie, że w tym zakresie proporcje są wyrównane. Natomiast wynika to na pewno z faktu, że kobiety mają coraz większą odwagę w podejmowaniu tego rodzaju decyzji, jednocześnie, mówiąc wprost, coraz częściej mogą sobie na to pozwolić, także pod względem finansowym. Dzięki temu, że są aktywne zawodowo, budują własne kariery, nie muszą się obawiać, czy poradzą sobie same po rozwodzie. Jednocześnie, są na tyle silne, pewne siebie, że są w stanie podjąć taki krok, nawet gdy wiąże się to z krytycznymi głosami z ich najbliższego otoczenia lub z rozczarowaniem i niezrozumieniem drugiej strony, która niekoniecznie jest na taką decyzję gotowa.

Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody

Jak to się stało, iż z mnogości tematów wybrała Pani prawo rodzinne i postanowiła się tym zajmować?

Na początku studiów kompletnie nie wiedziałam, jaką dziedziną prawa chciałabym się w przyszłości zajmować. Byłam po prostu zachwycona tym, że dostałam się na wymarzone studia prawnicze na UAM w Poznaniu. Było to dla mnie ogromnym przywilejem, radością i dumą. Czas nauki na studiach nie do końca odzwierciedla to, co dzieje się na co dzień w pracy w kancelarii. Także w trakcie pierwszych praktyk zawodowych, powierzane nam czynności i zadania niekoniecznie należą do tych ważnych. Cała droga zazwyczaj rozpoczyna się więc w momencie podjęcia aplikacji – w moim przypadku – adwokackiej. Kancelaria, w której pracowałam podczas aplikacji, miała bardzo szeroki wachlarz usług. I dzięki temu, byłam w stanie poznać przeróżne dziedziny prawa, sprawdzić się w nich – co teraz z perspektywy czasu, bardzo sobie cenię. To właśnie w czasie aplikacji przyszedł taki moment, gdy poczułam, że sprawy rodzinne to są te tematy, które mi najbardziej odpowiadają. Choć miałam wcześniej do czynienia ze sprawami karnymi, prawem pracy czy sprawami stricte z zakresu prawa cywilnego, to jednak ten aspekt emocjonalny, z jakim wiąże się prowadzenie spraw rodzinnych, najbardziej przypadł mi do gustu. Dzięki niemu mam wrażenie, że mogę komuś naprawdę pomóc, że moja praca ma realne znaczenie dla innych osób. Jedna z Klientek, którą reprezentowałam w postępowaniu o rozwód, po zakończonej sprawie powiedziała do mnie: „Pani Weroniko, była Pani ze mną w najtrudniejszych momentach mojego życia”. I faktycznie pomyślałam sobie, że to duży przywilej, odpowiedzialność, ale również to, co daje mi ogromną satysfakcję. To, że mogę realnie pomóc, zaopiekować się klientami oraz ich rodzinami w bezdyskusyjnie trudnym dla nich okresie. To ma dla mnie nieocenioną wartość i sprawia, że ta praca jest dla mnie stale niezwykle ciekawa i wciąż daje mi mnóstwo motywacji i wyzwań.

W nazwie Pani kancelarii pojawia się słowo „butikowa”, które implikuje nastrój kameralny, przyjazną atmosferę, ale najczęściej stosowane jest w odniesieniu np. do hoteli, ośrodków spa itp. Skąd pomysł na taką nazwę?

Kiedy zakładałam swoją kancelarię, po zdaniu egzaminu adwokackiego, zastanawiałam się, co chciałabym i co powinnam zapewnić moim klientom, żeby oni zechcieli zwrócić się do mnie ze swoją sprawą, ze swoim problemem. Już wtedy – gdy miałam do czynienia ze sprawami rodzinnymi – wiedziałam, jak ważny jest ten osobisty kontakt pomiędzy klientem a jego pełnomocnikiem, adwokatem. W toku prowadzenia sprawy dowiaduję się bardzo dużo o moim kliencie, często są to rzeczy prywatne, intymne. Wiedziałam, że klientom będzie zależeć na tym, aby mieli bezpośredni kontakt ze mną, żeby ich sprawa nie była przerzucana od jednego prawnika w kancelarii do drugiego. Zależało mi na tym, aby moi klienci darzyli mnie zaufaniem i abym to właśnie ja była tą osobą, z którą odbędą pierwsze spotkanie w kancelarii i która będzie im później towarzyszyć na każdym etapie sprawy, w szczególności zaś podczas tej najtrudniejszej rozgrywki, jaką zazwyczaj jest sama rozprawa. Stąd też mój pomysł na nazwę – Kancelaria butikowa i jej hasło przewodnie: Twój osobisty adwokat. Chciałam także poprzez nazewnictwo podkreślić mój personalny stosunek do każdej prowadzonej przeze mnie sprawy i do moich klientów.

Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody

Co w Pani kancelarii najbardziej cenią sobie klienci?

Myślę, że otwartość i szczerość. Zawsze staram się być bardzo racjonalna. Patrzę na sprawy kompleksowo, oceniam co może wydarzyć się na każdym ich etapie i o tych moich przemyśleniach od razu klientów informuję. Dzięki mojemu doświadczeniu, w większości przypadków jestem w stanie przewidzieć końcowy rezultat danej sprawy i zależy mi na tym, aby klienci tych moich przewidywań również byli świadomi. Nigdy – choć jest to duża pokusa – nie kieruję się życzeniowym myśleniem moich klientów i nigdy nie utwierdzam ich w przekonaniach i oczekiwaniach, których wiem, że nie osiągniemy. Oczywiście moje założenia także nie mają stuprocentowej gwarancji, jednak staram się nie mydlić oczu i nie obiecywać, rzeczy, co do których wiem, że się nie wydarzą, tylko dlatego, że takie jest wyobrażenie mojego klienta. Stawiam na profesjonalizm i racjonalne podejście do sprawy. Dzięki temu wiem, w jaką stronę powinnam prowadzić postępowanie i w którym momencie szukać kompromisu. Bo sprawy rozwodowe to także sztuka negocjacji i kompromisu, do którego bardzo często zachęcam klientów. Pragnę podkreślić, że rozwód nie musi być traumą, nie musi być ciężkim, niekończącym się stresem i do tego także powinniśmy w swoich działaniach dążyć, zwłaszcza gdy ze związku małżeńskiego pochodzą dzieci. Zdaję sobie przy tym sprawę, że pójście na ugodę, na kompromis jest często bardzo trudne, ale tłumaczę moim klientom, że to zaprocentuje w przyszłości. Wypowiedzianych słów, wykonanych gestów nie będziemy mogli cofnąć, a taka jest niestety ludzka natura, że często pozwalamy, aby emocje brały górę nad zdrowym rozsądkiem. Moim zadaniem, jako profesjonalnego pełnomocnika, jest to, aby te emocje tonować i w żadnym razie nie pozwalać sobie, aby i mnie się one udzielały. Klienci mają do tego pełne prawo, to są ich osobiste, prywatne dramaty. Ja muszę być buforem, który te emocje neutralizuje, więc jak tylko widzę szansę, aby strony się porozumiały, aby odpuścić pewne rzeczy, które ostatecznie i tak nie będą miały większego znaczenia, to staram się realnie i szczerze rozmawiać o tym z moimi klientami. Oczywiście, ostateczna decyzja należy zawsze do klienta, natomiast ja staram się przekonywać klientów do tego, aby zatrzymać się na chwilę, spojrzeć na sprawę trochę z innej perspektywy, bardziej na spokojnie. Nie ukrywam, że upływ czasu też robi swoje – gdy sprawa się przeciąga, strony są bardziej skłonne do porozumienia i zawarcia kompromisu, bo są całym postępowaniem po ludzku zmęczone.

Czy zdarzyły się w Pani karierze takie przypadki, że podczas postępowania rozwodowego małżonkowie postanowili się pojednać, powrócić do siebie, dać sobie ostatnią szansę? Czy nie ma już takich sytuacji, to tylko idylla?

Taka sytuacja zdarzyła mi się tylko raz. Zazwyczaj jest tak, że, gdy powiemy przysłowiowe „A”, to konsekwentnie już dążymy do powiedzenia „B”, zrobienia kolejnego kroku, tym bardziej, że decyzja o rozwodzie nie jest decyzją, którą podejmujemy z dnia na dzień. To cały proces przesłanek, walka z własnymi emocjami, myślami, wyobrażenie o naszej przyszłości itp. To, z czym mam do czynienia dość często, to sytuacja, w której klienci przychodzą do mnie po poradę, po wstępną konsultację, w momencie, w którym jeszcze zastanawiają się nad rozstaniem, odejściem. Potem okazuje się, że pewne sprawy udało się poukładać i małżonkowie wracają do siebie. Jeżeli jednak konkretnych elementów poskładać się nie da, gdy ten upływ czasu, który sobie daliśmy, okazał się bezskuteczny, decyzja o rozwodzie nierzadko okazuje się być tą najlepszą. I to także jest w porządku, trzeba jednak mieć odwagę, aby to sobie uświadomić.

Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody

W dzisiejszym świecie, gdy każdy każdemu coś chce udowodnić, jaka forma rozwodu jest najbardziej popularna: z orzekaniem o winie czy bez orzekania o winie, ten kompromis, o którym Pani wspomniała?

Coraz częściej zdarza się, że strony odpuszczają sobie temat obwiniania się, postanawiają zakończyć związek polubownie, na zasadzie kompromisu. Natomiast z orzekaniem o winie mamy jednak zazwyczaj do czynienia w sytuacjach skrajnych, gdy doszło do zdrady, do aktów przemocy, wobec małżonka czy wobec dzieci. Co ciekawe, rozwody częściej orzekane są z winy mężczyzn – potwierdza to nie tylko moja praktyka, ale chociażby statystyki Głównego Urzędu Statystycznego.

Z jakimi problemami – oprócz kwestii rozwodowych – najczęściej przychodzą do Pani klienci?

Punktem zapalnym na pewno są alimenty na rzecz dzieci, a w dalszej kolejności wykonywanie władzy rodzicielskiej, choć widzę tendencję wśród klientów, aby szukać porozumienia także i w tych kwestiach. W przypadku alimentów, jest to jednak zadanie dość trudne. Z jednej strony mamy bowiem do czynienia z określonymi oczekiwaniami rodzica, który zajmuje się dziećmi na co dzień, a nierzadko także jego obawą, co do tego jak samodzielnie sprosta on ich utrzymaniu. Bardzo często zatem takie a nie inne żądanie w zakresie ustalenia wysokości świadczenia jest po prostu dążeniem do zapewnienia i sobie, i dzieciom poczucia bezpieczeństwa. Z drugiej zaś strony, oczekiwania te konfrontowane są z możliwościami i wyobrażeniami rodzica zobowiązanego do alimentacji, który z kolei nierzadko obawia się, czy przekazywane przez niego środki faktycznie przekazywane są na utrzymanie małoletnich. Jednocześnie bierze na siebie stałe i istotne zobowiązanie finansowe, które w jakimś stopniu może determinować i inne aspekty jego życia (jak choćby możliwość uzyskania kredytu). W takiej sytuacji warto wspólnie zastanowić się nad tym, jakie wydatki związane z wychowywaniem dzieci musimy co miesiąc pokryć i proporcjonalnie do osobistego wkładu, jaki każdy z rodziców wkłada w opiekę nad nimi, obliczyć także nasz wkład finansowy. Jeśli nie uda nam się tego zgodnie zrobić, o wysokości alimentów rozstrzygnie sąd.

Z Pani doświadczenia, najtrudniejsze kwestie w sferze rodzinnej jakiego dotyczą tematu?

Właśnie wspólnych dzieci/dziecka. Sprawy o rozwód dotyczące związków, z których nie ma małoletnich dzieci, zazwyczaj należą do najprostszych i najczęściej kończą się na jednej rozprawie. Zdarza się nawet, że w takich sytuacjach małżonkowie zgłaszają się do mnie wspólnie, choć formalnie wolno mi reprezentować tylko jedną ze stron. Takie przypadki ja sobie bardzo cenię, bo to świadczy o dużej dojrzałości emocjonalnej małżonków i wzajemnym szacunku. To, że potrafimy rozejść się z klasą, podziękować za wspólnie spędzone lata i nie żywić przy tym urazy, jest naprawdę wyjątkowe.
Natomiast kwestie związane z dziećmi są najtrudniejszymi, w szczególności w sytuacji, gdy któryś z małżonków zaczyna traktować dzieci jako „kartę przetargową”, na przykład uzależniając liczbę spotkań dzieci z drugim rodzicem, od wysokości przekazywanych przez niego alimentów. Takie momenty są bardzo przykre, bo ostatecznie ich negatywne konsekwencje będą w największym stopniu odczuwać właśnie najmłodsi członkowie rodziny. Często jest też tak, że każdy z rodziców uważa, że to on ma lepsze kompetencje rodzicielskie, lepiej wie, co dla dzieci jest właściwe. Rodzice prześcigają się w obrzucaniu się zarzutami, starają wzajemnie się upokorzyć. Nie zapominajmy, że takie dziecko, uwikłane w konflikt rodziców, także ma swoje emocje, przemyślenia, potrzebuje poczucia bezpieczeństwa, które już i tak zostało zachwiane podczas decyzji o rozstaniu rodziców. Dodatkowe kłótnie nie poprawiają ich sytuacji. Staram się zawsze o tym pamiętać i przypominać o tym swoim klientom.

Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody

A co jeśli rodzice postanawiają się rozstać, w związku jest dziecko, ale związek jest nieformalny? Jak uregulować opiekę nad dzieckiem?

Jeżeli para nie pozostaje w związku małżeńskim, nie mówimy w tym przypadku o rozpadzie rodziny i uporządkowaniu tych kwestii w toku sprawy rozwodowej. Nadal jednak rodzic ma prawo zwrócić się do sądu o uregulowanie władzy rodzicielskiej, uregulowanie kontaktów oraz o zasądzenie należnych alimentów. W przeciwieństwie do rozwodu i rozpadu małżeństwa – te sprawy w przypadku związków nieformalnych toczą się jednak w osobnych postępowaniach. I tak, jeśli pozostawaliśmy w związku partnerskim, niesformalizowanym, po rozstaniu nasze uprawnienia w stosunku do dziecka pozostają niezmienione – każdy z rodziców zachowuje pełnię władzy rodzicielskiej. To, co jest istotne w takim przypadku, to ustalenie sposobu jej wykonywania i formalne określenie miejsca zamieszkania dziecka. Najczęściej wygląda to tak, że rodzicowi, z którym dziecko zamieszkuje na co dzień, sąd powierza wykonywanie bieżącej władzy rodzicielskiej, ustalając tym samym miejsce zamieszkania dziecka/dzieci przy tym właśnie rodzicu. Jeśli jednak zapewnimy sąd o naszej pełnej współpracy, najlepiej za pomocą pisemnego porozumienia, wykonywanie władzy rodzicielskiej w dalszym ciągu może zostać pozostawione obojgu rodzicom, nawet jeśli miejsce zamieszkania dziecka jest przy jednym z nich. Istnieje także możliwość, aby uregulować kontakty drugiego rodzica z dzieckiem – jeśli oczywiście jest taka potrzeba. Takie rozwiązanie nie zawsze się bowiem sprawdza – sztywne uregulowane dni i godziny odwiedzin najczęściej mają sens, gdy rodzice nie potrafią się dogadać. Jeśli jesteśmy w stanie dojść na tym polu do porozumienia, o spotkaniach możemy decydować na bieżąco, dowolnie. W przypadku uregulowania tej kwestii przez sąd, pamiętajmy o tym, że to, co sąd orzeknie w wydanym postanowieniu, to jest pewne minimum, podstawa, która powinna być dla nas wytyczną, ale nie musi wcale zamykać drogi do rozszerzania tych kontaktów, jeśli tylko jest ku temu wola rodzica i dziecka. Życie wszystko weryfikuje.

Miała Pani w swojej karierze zgłoszenie Child Alert?

Na szczęście do tego nie doszło w sytuacjach moich klientów, ale coraz częściej zdarzają się sprawy z tzw. konwencji haskiej, dotyczące uprowadzenia dziecka za granicę. Są to przypadki, gdy jeden z rodziców wyjeżdża na stałe do innego kraju, zabierając ze sobą dziecko, nie powiadamiając o takim zamiarze, nie uzgadniając tego wcześniej z drugim rodzicem. W tej kwestii liczy się jednak przede wszystkim dobro dziecka i w takiej sytuacji rodzice decyzję muszą podjąć wspólnie. Gdy porozumienia brak, w momencie zainicjowania sprawy z konwencji, kraj, do którego dziecko zostało uprowadzone, nie bada żadnych innych okoliczności, jak tylko takie, że doszło do wyjazdu bez zgody drugiego rodzica. I najczęściej nakazuje powrót. Wtedy ewentualna kwestia przesłanek przemawiających za takim wyjazdem może zostać zbadana przez sąd w Polsce.

Zdrada, kłamstwo, prywatny detektyw… rysuje się życie jak scenariusz jakiegoś filmu. Czy Pani bądź Pani klienci podejmujecie współpracę z prywatnym detektywem?

Oczywiście, gdy jest podejrzenie zdrady, bardzo często w sprawę zostaje zaangażowany detektyw. Zdarza się, że klienci przychodzą do mnie już z gotowym materiałem, zebranym właśnie przez biuro detektywistyczne. Klienci decydują się zlecić detektywowi śledzenie małżonka, kiedy pojawiają się u nich podejrzenia co do niewierności. W momencie, kiedy zjawiają się u mnie z takim materiałem dowodowym, wiem, że oznacza to, że są już gotowi, aby zacząć sprawę o rozwód. Rzeczywiście wtedy taki materiał załączamy do pozwu o rozwód i zazwyczaj drugiej stronie trudno z nim dyskutować. Bardzo często zdjęciom wykonanym przez detektywów towarzyszą wiadomości, często w formie smsów lub wiadomości wymienianych przez social media, do których klienci także uzyskali dostęp. Taki sposób dowiedzenia się o zdradzie oraz sam fakt niewierności powoduje zazwyczaj długotrwały ból i ogromne rozczarowanie, z którymi klienci nierzadko radzą sobie za pomocą psychoterapii. W takich przypadkach wspieram moich klientów w dążeniu do orzeczenia o winie – zdaję sobie sprawę, że uzyskanie wyroku o takiej właśnie treści może mieć dla nich istotne znaczenie – jest potwierdzeniem ich przeżyć i odczuwanych emocji.
Nie zawsze jednak do takich wspomnień chcemy wracać i przeżywać je ponownie na sali sądowej. Niejednokrotnie zdarza się, że nawet pomimo udowodnionej zdrady, klienci decydują się nie dochodzić winy, co także doskonale rozumiem. Każdy człowiek jest inny, podobnie jak sposób odczuwania naszych emocji i radzenia sobie z nimi.

Z jakiej prowadzonej ostatnio sprawy jest Pani dumna?

To z pewnością sprawa, w której udało nam się uzyskać orzeczenie sądu o opiece naprzemiennej, w sytuacji, w której stroną wnioskującą był ojciec. Klient zwrócił się do mnie w 2020 roku, zaś postanowienie kończące sprawę sąd wydał dopiero w roku 2023, a więc po niemal trzech latach postępowania. Klient chciał sprawować nad dzieckiem opiekę w systemie tydzień na tydzień, na co nie zgadzała się matka dziecka, próbując wykazać, że pomiędzy rodzicami jest konflikt i że ten konflikt uniemożliwia harmonijne wykonywanie władzy rodzicielskiej. Mój klient od zawsze był bardzo zaangażowanym ojcem i spędzał z dzieckiem sporo czasu, ale zależało mu także na tym, aby uczestniczyć w codzienności dziecka – odrabiać z nim lekcje, podawać kolację, kłaść spać, budzić rano itp. To są detale, które jednak stanowią bardzo ważny element dzieciństwa i w których ojcowie często nie uczestniczą w takim wymiarze jak matki. W naszej sprawie wypowiadali się biegli, którzy potwierdzili, że kompetencje obojga rodziców są bardzo dobre, co otworzyło nam drogę do uzyskania oczekiwanego przez nas rezultatu. Jestem szczęśliwa, bo udało nam się osiągnąć rozstrzygnięcie, które mój klient sobie wymarzył. To była sprawa, co do wyniku której absolutnie nie byłam pewna. Mam jednak przekonanie, że wydane orzeczenie jest sprawiedliwe i poza uwzględnieniem interesu mojego klienta, uwzględnia interes dziecka.

Wspomniała Pani o roku 2020. Od kiedy zajmuje się Pani stricte tematami rodzinnymi?

Od roku 2017, bo to był ten moment, kiedy otworzyłam swoją kancelarię. Jeszcze przez rok po zdaniu egzaminu adwokackiego, który zdałam w 2015 roku, pracowałam w kancelarii, w której odbywałam aplikację. Kiedy już poczułam, że czuję się na siłach, aby otworzyć własną działalność, wiedziałam, że chcę skupić się tylko na sprawach rodzinnych. Zdawałam sobie sprawę z tego, że zakładając kancelarię samodzielnie, nie będę w stanie zajmować się wszystkimi tematami, choć mogłoby to być kuszące i na początku tej samodzielnej drogi dawać większe poczucie bezpieczeństwa finansowego. Mimo wszystko, nie chciałam tego robić i z tej decyzji dziś bardzo się cieszę. Wierzyłam, że mi się uda i że dzięki ciężkiej, rzetelnej pracy, utrzymam się na rynku – ta moja konsekwencja i wiara doprowadziły mnie do miejsca, w którym obecnie jestem. Zależało mi także na jakości moich usług. Zajmując się wyłącznie prawem rodzinnym, stale pogłębiam swoją wiedzę w tej jednej dziedzinie, a zdobytą w ten sposób naukę wykorzystuję w każdej kolejnej sprawie. Wiem, że moi klienci są ze mną bezpieczni, a to poczucie w naszym zawodzie jest niezwykle cenne.

Jakby nie była Pani adwokatem, jaki zawód by Pani wykonywała?

Byłabym podróżniczką, zwiedzałabym świat, choć nie wiem, za co bym żyła. (śmiech) Podróże są moją największą pasją i odskocznią od obowiązków. Cieszę się nawet z krótkich, kilkudniowych wyjazdów, gdzieś niedaleko, w Europie. Mam to szczęście, że prowadząc własną firmę, jestem w stanie tak sobie poukładać swoje obowiązki, aby moje wyjazdy nie kolidowały z żadną z prowadzonych przeze mnie spraw. Zdarza się, że na wyjazdy zabieram ze sobą laptopa i pracuję zdalnie, jestem dostępna dla moich klientów pod telefonem czy pod mailem i taką możliwość połączenia pracy z przyjemnością także bardzo sobie cenię. Korzystam z takich momentów, bo to daje mi siłę i energię do dalszego działania. Przecież świat nie kręci się tylko wokół sal sądowych i pism procesowych. (śmiech) Trzeba potrafić żyć i czerpać z życia to, co najpiękniejsze. Podróże dają mi szersze spojrzenie na wiele spraw i możliwość przyjrzenia się im, a także sobie, z zupełnie innej perspektywy.

W jakim innym miejscu mogłaby Pani mieszkać?

Moim ukochanym miejscem jest Lizbona i ogromnie cieszę się na loty z Ławicy. To przepiękne, słoneczne miasto, z cudownymi, uśmiechniętymi ludźmi. Pełne kolorytu, pełne smaku, z niezwykłą atmosferą, która do mnie przemawia i w której bardzo dobrze się czuję. Lizbona jest mniej oblegana turystycznie niż Paryż czy Rzym, jest spokojniejsza, co jest jej ogromną zaletą. Tam czuję się szczęśliwa.

To może za jakiś czas otworzy Pani filię kancelarii w Lizbonie. Tego Pani życzę.

Kto wie, może tak się stanie. (śmiech)

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody|Weonika Hołowczyc Butikowa kancelaria rozwodowa, Kancelaria w Poznaniu od rozwodów, prawniczka od rozwodów, Poznań rozwody
REKLAMA
REKLAMA

Katarzyna Jakubowska. Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC | Sztuka budowania relacji w biznesie

Artykuł przeczytasz w: 14 min.
Katarzyna Jakubowska Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC


W biznesie relacje są kluczowe – to one decydują o sukcesie, partnerstwie i możliwościach rozwoju. Katarzyna Jakubowska przeszła drogę od „twardego zadaniowca” do liderki, dla której wartości, zaufanie i prawdziwe zainteresowanie drugim człowiekiem stały się fundamentem pracy. Dziś, jako Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC, jednoczy przedsiębiorców i tworzy przestrzeń do budowania trwałych, wartościowych relacji w wielkopolskim środowisku biznesowym.

Rozmawia: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: Katarzyna Sierszeńska

Twoja ścieżka zawodowa obejmuje zarządzanie sprzedażą, współpracę z międzynarodowym biznesem, rozwój kluczowych relacji i protokół biznesowy. Jak te doświadczenia wpłynęły na Twój sposób pracy i podejście do budowania relacji?

KATARZYNA JAKUBOWSKA: Rzeczywiście, trochę tych doświadczeń się nazbierało. (śmiech) Ponad 20 lat poruszania się w świecie biznesu, zwłaszcza międzynarodowego, otwiera umysł, daje szersze perspektywy. Zaczynając swoją drogę zawodową, byłam tzw. twardym zadaniowcem, z wysoko postawioną potrzebą sukcesu i atrybutami lidera. Z czasem, przyjmując coraz większe obszary odpowiedzialności zarówno w kontekście wielkości zespołów, budżetów czy obszaru geograficznego, nabywałam coraz więcej pokory. Ważniejsze bowiem stawały się dla mnie dwie perspektywy – pozostania w zgodzie z własnymi wartościami oraz prawdziwe zainteresowanie drugim człowiekiem. Podkreśliłabym tu słowo prawdziwe. Jesteśmy w Polsce relatywnie świeżą demokracją, na przełomie wieku, ciągle uczącą się jeszcze reguł kapitalizmu. Nasza kultura pracy, zakładane biznesy opierały się na twardych ekonomicznych parametrach, a tzw. zasób ludzki miał być siłą sprawczą. Myślę, że wiesz, co mam na myśli. Na szczęście od kilkunastu lat na efektywne zarządzanie biznesem spogląda się bardziej holistycznie, rozumiejąc, że relacje, zarówno te wewnątrz, jak i zewnętrzne stają się często determinantą sukcesu lub jego braku. Biznes międzynarodowy wie to od dawna, dlatego równie mocno skupia się na celu i na budowie relacji. U nas to ciągle proces, który dopiero nabiera rozpędu i zrozumienia, że przecież biznes robimy zawsze z osobą, a nie firmą, a najchętniej z tą, którą znamy i lubimy.

Jakie kompetencje są kluczowe w świecie biznesu? Jakie umiejętności są niezbędne w pracy z przedsiębiorcami i liderami?

Elastyczność, otwartość i naturalność. Dziś pozerstwo, sztuczność, politykierstwo nie są dobrze widzianymi praktykami. Zresztą tak naprawdę nigdy nie były. Być może dodawały tzw. atrybutu władzy. Pozornego. Przedsiębiorcy, którzy wykonują „taniec kogutów” wokół siebie, stanowiący element wzajemnych negocjacji, często kończą bez dopięcia transakcji. Obserwowałam dziesiątki takich sytuacji. Inwestorzy i przedsiębiorcy z Bliskiego Wschodu, Azji oraz Stanów Zjednoczonych, najpierw poznają człowieka. Dopiero jak okazuje się reprezentować określone wartości, odpowiednią kulturę biznesu i oczywiście zaplecze niezbędne do współpracy, następuje istotne otwarcie rozmów.

Pracowałaś w środowisku międzynarodowym, współpracując z globalnymi markami i zarządami firm. Jakie różnice w kulturze biznesowej najbardziej Cię zaskoczyły?

Cały czas środowisko międzynarodowe jest mi bliskie. Trochę żartem, trochę serio – przed laty zaskoczyło mnie jak Amerykanie potrafią szybko rozpocząć znajomość podczas bankietu, czy innego spotkania o charakterze biznesowo-towarzyskim, zrewidować podczas 3-5 minutowej rozmowy Twoją „przydatność” biznesową i z czarującym uśmiechem podziękować oraz przenieść się do kolejnego rozmówcy. To o tyle było zaskakujące i zabawne, że nasze narodowe small-talki, długość powitania i pożegnania oraz wymiana uprzejmości, często po prostu nie zostawiają czasu na to co najistotniejsze, czyli ocenę faktycznych przestrzeni do wzajemnego zrobienia. Tam nikogo to nie razi, co więcej niegrzecznie jest zatrzymywać kogoś na dłuższą rozmową.

Relacje biznesowe to klucz do sukcesu. Jak buduje się wartościowe kontakty w świecie, gdzie networking często sprowadza się do wymiany wizytówek?

Taki networking, o którym wspominasz, to strata czasu. Niestety sama co kilka lat czyszczę pudełko z wizytówkami, ponieważ ani osoby, ani firmy nic mi nie mówią. Pamiętam doskonały wykład w Akademii Dyplomacji w Waszyngtonie, czym jest wizytówka, z jaką atencją powinniśmy ją dawać i przyjmować. Największą uważność w tym zakresie wykazują Azjaci. Współpracując z Koreańczykami i Japończykami, otrzymywałam wizytówkę przekazaną obiema rękoma, wraz z ukłonem. To jak powierzenie kawałka siebie, swojej tożsamości. Tu oczywiście dochodzą różnice kulturowe. Niemniej skanowanie elektronicznych wizytówek czy wsuwanie do ręki komuś własnej wizytówki nie jest ani dobrą, ani elegancką, ani przede wszystkim skuteczną metodą działania. Wartościowy kontakt to uważność i skupienie się na rozmówcy, lepiej przez kilka minut z prawdziwą, wzajemną atencją podejść do rozmowy, aniżeli czuć satysfakcję z ilości wydanych i zebranych wizytówek.

Katarzyna Jakubowska Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC

Jakie spotkanie lub rozmowa szczególnie zapadły Ci w pamięć w Twojej karierze?

Jedno, które od razu przychodzi mi na myśl, to osobista rozmowa z Philipem Kotlerem, twórcą i guru nauki marketingu. Podczas konferencji, na której Pan Profesor był głównym gościem, traf chciał, że znaleźliśmy się po jej zakończeniu wspólnie w tej samej windzie, a i pokój w hotelu mieliśmy na tym samym piętrze. To były lata, kiedy Prof. Kotler współpracował intensywnie ze Stevem Jobsem przy koncepcie Apple Store. Podczas 15 minut rozmowy, najpierw zadał mi kilka pytań o moje życie zawodowe i wyzwania, z którymi się borykam, by potem w kilku zdaniach skonkludować i powiedzieć jedno, które mi zostało w pamięci: „To nie będzie łatwe, ale jeśli czujesz, że to jest dobra droga, idź nią. Ja bym poszedł.” Przywołuję to zdanie w głowie, ilekroć mam wątpliwości, czy jakaś droga jest dobra. I jeśli czuję, że tak, po prostu nią idę. Choć oczywiście nie wiem, co na taką decyzję powiedziałby dziś Profesor.

Masz doświadczenie w zakresie dyplomacji i protokołu biznesowego – to rzadka i niezwykle cenna umiejętność. Jakie znaczenie mają te kompetencje w budowaniu relacji zawodowych, zwłaszcza w środowisku międzynarodowym? Jakie wyzwania wiążą się z odpowiednim kształtowaniem wizerunku i budowaniem relacji na wysokim szczeblu? Czy dostrzegasz różnice w podejściu do dyplomacji biznesowej w Polsce i innych krajach, gdzie miałaś okazję współpracować?

Dyplomacja to międzynarodowy język reguł. Jest absolutnie niezbędna, jeśli chcesz działać w biznesie międzynarodowym. Oczywiście kojarzyć się może z wizytami oficjeli, głów państw, ceremoniałami czy pierwszeństwem, ale to także cała paleta wydawać by się mogło drobiazgów, które jednak rzutują na to, czy wiesz jak się zachować, co powiedzieć, gdzie usiąść, kogo komu przedstawić, kogo przepuścić w drzwiach itd. W protokole biznesowym wiele reguł ma uniwersalne znaczenie, na które zawsze warto nałożyć specyfikę danego kraju czy regionu, by mieć swobodę w zachowaniu, gdziekolwiek się jest. Dotyczy to również działania na naszym rodzimym rynku, tu też ciągle jest bardzo wiele jeszcze do zrobienia. Wielu liderów prosi o indywidualne konsultacje, co zawsze z dużą przyjemnością czynię, bo wiem, jaki to ma wpływ na ich komfort, ale i wprost przekłada się na biznes. Natomiast jeszcze większą radością odczuwam, gdy przedsiębiorcy chcą by i ich zespoły stawały się profesjonalną wizytówką firmy. Taka wiedza daje swobodę zachowania podczas spotkań, pozytywną pewność siebie, umiejętność otwierania i budowania relacji, a będąc gościem w takiej firmie, czujemy się od pierwszego kontaktu z recepcją czy sekretariatem wyjątkowo, jakby właśnie na nas wszyscy tam czekali.

W zeszłym roku objęłaś funkcję Dyrektora Loży Wielkopolskiej BCC. Jakie są Twoje pierwsze spostrzeżenia na temat wielkopolskiego biznesu? Czy coś Cię szczególnie zaskoczyło lub zainspirowało?

Jestem urodzoną poznanianką, więc zalety i słabości ludzi z tej części Polski są mi dość dobrze znane. (śmiech) Czy coś mnie zaskoczyło? Może to, że jesteśmy nadal tak bardzo asekuracyjni w relacjach biznesowych, ostrożni i nieufni. Wszystkie te cechy znikają, jeśli bariera zostaje przełamana, a w zasadzie nie bariera tylko zapora i to niekiedy niczym wielka Zapora Hoovera. Wtedy stajemy się niezwykle lojalnymi i serdecznymi osobami, chętnie budującymi głębsze relacje. To cudowne i wyjątkowe, jednak zastanawia mnie na ile pewne tematy, współpraca, dialog i działanie mogłyby iść sprawniej, gdyby nie trzeba było najpierw zajmować się niwelowaniem tej zakorzenionej w nas ostrożności.

Jak oceniasz przedsiębiorczość w Wielkopolsce w porównaniu z innymi regionami w Polsce? Jakie widzisz mocne strony, a jakie wyzwania stoją przed lokalnym biznesem?

To trudne pytanie, mam zbyt mało wiedzy o stanie przedsiębiorczości w poszczególnych regionach, by móc pokusić się o skalę porównawczą. Wiem jednak, że jesteśmy bardzo pracowitymi, nie szukającymi poklasku przedsiębiorcami. Dostrzegam jednak dość duże przyzwyczajenie do klastrowania, zamykania się jednych środowisk na drugie. Tu wyraźnie dostrzegam różnice. Jest wiele dużych miast w Polsce, gdzie poszczególne środowiska współpracują ze sobą, tworząc tym samym z jednej strony silne lobby przedsiębiorców, z drugiej – realizując wspólnie wiele ważnych lokalnych inicjatyw.

Katarzyna Jakubowska Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC

Jakie są główne cele i misja Loży Wielkopolskiej BCC? Jakie wartości przyświecają organizacji i w jaki sposób wspieracie przedsiębiorców?

Loża Wielkopolska BCC ma tożsame cele jak cały Business Centre Club. Jesteśmy organizacją ogólnopolską, najstarszym i największym klubem przedsiębiorców indywidualnych w Polsce, dzięki czemu, na mocy ustawy, możemy skutecznie reprezentować interesy przedsiębiorców w Radzie Dialogu Społecznego, a na naszym terenie w Wielkopolskiej Radzie Dialogu Społecznego. Jesteśmy obecni w Wielkopolskiej Radzie Rynku Pracy, Radach Gospodarczych oraz Komitetach sterujących oraz współpracujemy z innymi branżowymi organizacjami. W ramach samego BCC mamy kilkanaście Komisji, w których skupiamy ekspertów i praktyków z danych środowisk, by opiniować i wnioskować o zmiany legislacyjne w Polsce. Firma Grant Thornton, jedna z 5 największych firm konsultingowych, wyróżniła BCC na podium jako Partnera Społecznego Dekady 2014-2023, w zakresie aktywności legislacyjnej. Mamy w swoich strukturach kilkudziesięciu znakomitych ekspertów, niemalże ze wszystkich branż. Od kiedy BCC zostało założone w 1991 r. przez nieżyjącego już Marka Goliszewskiego, skupiało wokół swojego Klubu nie tylko biznes polski, ale i nawiązywało silne relacje międzynarodowe. Wspomnę tylko, że wśród honorowych Członków BCC znajdują się takie osobistości świata jak: Margaret Thatcher, Bill Clinton, Aleksander Kwaśniewski, prof. Leszek Balcerowicz, Tony Blair, Lech Wałęsa, Papież Franciszek czy Wolodymir Zalensky. Ta lista jest naprawdę długa.
Ponadto to, o co dbamy w sposób szczególny, to relacje, które stanowią o sile Klubu, dając przestrzeń naszym Klubowiczom do nowych kontaktów, rozwoju biznesu, podnoszenia własnych kompetencji czy dzięki polisie bezpieczeństwa, gwarancję wsparcia wobec instytucji zewnętrznych, w sytuacji zagrożonego interesu gospodarczego.

Co wyróżnia Lożę Wielkopolską BCC na tle innych organizacji biznesowych?

Niemalże wszystkie elementy, o których wspomniałam powyżej. Przede wszystkim jesteśmy organizacją ogólnopolską, o zasięgu międzynarodowym i reprezentacji ustawowej pracodawców, co oznacza, że nasz głos jest słyszany. To nas odróżnia od organizacji lokalnych. A od kilku innych o zasięgu krajowym tym, że relacje w BCC są w centrum uwagi, ich jakość, selektywność środowiska oraz wysoki poziom merytoryki, kultury biznesowej i etyki działania.

Jak wygląda współpraca BCC z władzami samorządowymi oraz centralnymi?

Odpowiedź na to pytanie nie będzie jednoznaczna, ponieważ współpraca to zawsze zaangażowanie dwóch stron i otwartość do takiej współpracy. Od ubiegłego roku nastąpił powrót do dialogu pomiędzy środowiskiem biznesu i stroną rządową. Tu bez wątpliwości można podkreślić bardzo dużą zmianę, wobec ośmiu wcześniejszych lat. Wystarczy śledzić scenę polityczną ostatnich tygodni, by dostrzec wyraźne otwarcie i oddanie głosu przedsiębiorcom w zakresie określenia przez nich potrzeb deregulacyjnych, inwestycyjnych czy kierunków rozwoju w zakresie nowych technologii oraz zmieniających się realiów i potrzeb globalnych. Władza samorządowa natomiast to trochę inna historia, ale wszystko tak jak wspomniałam na wstępie, ma swój początek w chęci podjęcia współpracy. Mamy w wielu podmiotach administracji lokalnej bardzo dobre relacje. Wzajemne poszanowanie zawsze jest podstawą naszej aktywności.

Katarzyna Jakubowska Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC

Wspomniałaś o ważności relacji w BCC. Czy możesz zdradzić, z jakich form współpracy i budowy takich relacji Wasi klubowicze mogą korzystać?

Jako klub ogólnopolski mamy wydarzenia centralne, m.in. najbardziej rozpoznawalną i obecną na mapie Polski od ponad 20 lat, Wielką Galę Liderów Polskiego Biznesu, gdzie co roku spotyka się grono kilkuset przedsiębiorców. W tym roku ta liczba sięga 700 przedsiębiorców. Drugim wyjątkowym wydarzeniem jest na pewno BCC for the Future, Liderzy Jutra im. Marka Goliszewskiego, gdzie wyróżnienia odbierają najbardziej prężni młodzi Liderzy. Dwukrotnie w roku odbywa się też ogólnopolski Biznes Mixer, podczas którego środowisko biznesu może poznać się wzajemnie. Do tego bardzo ważnym elementem są wydarzenia lokalne, mające miejsce w kilkudziesięciu Lożach regionalnych. Loża Wielkopolska BCC to jedna z aktywniejszych, intensywnie rosnących struktur na przestrzeni ostatnich miesięcy. Co dwa miesiące spotykamy się w większym gronie, w towarzystwie ekspertów, przedstawicieli świata nauki, polityków oraz innych ciekawych dla ludzi biznesu osób, które nie tylko są wartościowymi mówcami, ale przede wszystkim poruszają bieżące tematy gospodarcze, dostarczając wysoki poziom wiedzy eksperckiej. Każde z naszych spotkań ma część wiedzy merytorycznej, gospodarczej, podatkowej, legislacyjnej, drugą cześć inspiracyjną i trzecią – networkingową. Obok takich spotkań dostępne są śniadania biznesowe naszych Partnerów, możliwość udziału w wydarzeniach objętych Patronatami BCC czy spotkaniach relacyjnych przy dobrej muzyce i winie.

Czy polski biznes jest dziś wystarczająco aktywny w dialogu społecznym i politycznym? Jaką rolę powinny odgrywać organizacje takie jak BCC w budowaniu lepszego klimatu dla przedsiębiorców?

Gdyby zapytać biznes czy chciałby być bardziej słuchany i słyszany, odpowiedź byłaby jednoznacznie pozytywna. Jednym z ważniejszych obszarów, o które od dłuższego czasu wnioskujemy jest pilne wprowadzenie działań deregulacyjnych. Nie jesteśmy sami w tych postulatach, o podobne działanie zabiega również środowisko urzędników przytłoczonych nadmiarem przepisów, które zacieśniają wolność i swobodę prowadzenia działalności z jednej strony, z drugiej – zainteresowanie inwestorów naszym regionem, a kolejnej – poczucie bezpieczeństwa działania w zgodzie z obowiązującym prawem. Następnym ważnym punktem jest potrzeba silnej komórki w strukturach rządu odpowiedzialnej za gospodarkę. To kolejny z postulatów, który powinien być szybciej i skuteczniej wprowadzony w życie. Żyjemy w czasach dużej zmienności czynników zewnętrznych, geopolitycznych i technologicznych, z utratą łatwego prognozowania czy przewidywalności, więc zwinność gospodarcza wydaje się być jedną z istotniejszych obecnie kompetencji managerskich, ale do tego potrzebne jest właściwe podłoże ustawo-prawne.

Jakie plany i cele stawia sobie Loża Wielkopolska BCC na najbliższe lata?

Mam wewnętrzne przekonanie, że głos przedsiębiorczej Wielkopolski powinien być głośniej słyszany na mapie kraju. Jesteśmy 3 regionem, po województwie mazowieckim i śląskim, które generuje największe wpływy do budżetu. Chcemy i mamy do tego wszelkie umocowania i kompetencje jako BCC, by stać się jednym z najsilniejszych środowisk regionalnych. Budujemy aktywnie naszą społeczność, zapraszamy selektywnie do naszego grona, pozostając jednak bardzo otwartymi na całe środowisko biznesu. Jako, że bliskie mi są doświadczenia ze współpracy z biznesem międzynarodowym, od czego zaczęłyśmy tę rozmowę, chciałabym, aby w Loży Wielkopolskiej BCC, którą mam przyjemność prowadzić, obecnie były najlepsze praktyki międzynarodowe, jakość, wartościowe relacje, otwartość mentalna i wysoka kultura biznesu. To dziś przyciąga coraz większe grono przedsiębiorców i jestem przekonana, że będzie to stały trend również na nadchodzące lata.

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
Katarzyna Jakubowska Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC
REKLAMA
REKLAMA