PROFESOR LESZEK ROMANOWSKI | Nie powinniśmy mieć kompleksów

Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|

Wzrastał w rodzinie lekarskiej i taką też stworzył dla swoich synów. Ma czwórkę fantastycznych wnuków i cudowną żonę, Elżbietę, którą poznał na Akademii Medycznej w Poznaniu. Po suknię dla niej był skłonny polecieć aż za ocean – jeden dzień w Chicago i powrót z prezentem dla żony. We własnym ogrodzie stworzył wiele przydatnych konstrukcji, które mógłby opatentować, podobnie jak swoje pomysły związane z motoryzacją i szeroko pojętym majsterkowaniem. Uwielbia podróżować, niedawno odkrył urok rejsów cruiserami. Z niezwykłą przyjemnością mogłam wysłuchać fascynujących historii, opowiedzianych przez Profesora Leszka Romanowskiego.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: materiały prywatne Profesora L.R.

Panie Profesorze, pochodzi Pan z rodziny lekarskiej, ale jak podejmuje się decyzje w młodości, to człowiek ma wówczas głowę pełną pomysłów i marzeń. Czy ortopedia była pierwszym wyborem, czy rozmyślał Pan również o innej specjalizacji, a może o innym życiowym kierunku?
PROF. LESZEK ROMANOWSKI: Będąc w liceum, nie miałem 100-procentowego przekonania, aby zostać lekarzem. Rozmyślałem o studiach na Politechnice Poznańskiej, o kierunku technicznym, bo lubię majsterkować. Ostatecznie medycyna wygrała i zawdzięczam to Ojcu i jego pracy. Miałem do czynienia z wieloma sytuacjami i obrazami na co dzień, które w tak naturalny sposób przeniosły mnie na studia medyczne. Wówczas nie brałem pod uwagę żadnych minusów tego zawodu, wprost przeciwnie widziałem wielki szacunek otoczenia i pacjentów w stosunku do mojego Ojca. Natomiast gdy byłem jeszcze w liceum, profesor Seyfried i profesor Kabsch, patrząc jak ja pracuję w warsztacie i naprawiam narzędzia niezbędne do pracy mojego Ojca, jednogłośnie stwierdzili, że muszę zostać ortopedą. To oni jako pierwsi dostrzegli we mnie potencjał i talent manualny tak potrzebny w zawodzie chirurga. Jak byłem na 5. roku studiów, to miałem szerokie zainteresowania, a wtedy przyszedł czas wyboru… Trochę przypadek zadecydował o tym, iż zdecydowałem się na chirurgię kończyny górnej. Przypadek – jak to w życiu często bywa. I ten przypadek był dla mnie szczęśliwy.

Profesor Leszek Romanowski

Jest Pan Profesor wybitnym mikrochirurgiem, specjalistą leczenia uszkodzeń nerwów. Opracował Pan własną metodę szwu z odciążeniem. Pracował Pan w Stanach Zjednoczonych, jeździł na kursy i praktyki do różnych krajów. Czy nie kusiło Pana Profesora, aby zostać za granicą, zamieszkać w innym kraju, gdzie na służbę zdrowia i medycynę kładzione są większe fundusze?
Taki scenariusz poważnie rozważaliśmy, bo mieliśmy sytuację komfortową – i ja, i moja małżonka pracowaliśmy na uniwersytecie. W związku z tym mieliśmy pełne ubezpieczenia, dzieci uczęszczały do szkoły. Jeśli podjąłbym decyzję z punktu widzenia nie stricte rodzinnego, co zawodowego, to mógłbym przygotowywać się do nostryfikacji dyplomu, a moja małżonka utrzymałaby rodzinę. Zadecydowaliśmy jednak inaczej, wróciliśmy i wcale tego nie żałujemy. W Polsce rodziła się demokracja, był rok 1991, wiele się zmieniało i my również wpisaliśmy nasze życie w ten projekt zmian.
Zresztą, wszędzie dobrze tam, gdzie nas nie ma… Naprawdę w Polsce można zrobić wiele. Często narzekanie jest pewnego rodzaju wymówką i usprawiedliwieniem siebie. I tak dla równowagi, pragnę podkreślić, że nie ma państwa, gdzie służba zdrowia jest zorganizowana perfekcyjnie. Warto również przypomnieć sobie polskie szpitale jak wyglądały 10-15 lat temu, pachnące lizolem itd. Teraz jest inny świat, widać postęp, technologię. Oczywiście, zawsze mogłoby być lepiej, ale też trzeba docenić to, co mamy i pojechać do takich państw, które nie są w światowej czołówce.

Profesor Leszek Romanowski

Ma Pan Profesor dar w rękach, niezwykłą sprawność manualną, której zapewne zazdroszczą Panu inni lekarze.
Odkąd pamiętam, konstruowałem coś od dziecka, bo sprawiało mi to ogromną radość. Nauczyłem się spawać, mógłbym coś wykuć jak w kuźni – w życiu trafiłem na wiele wspaniałych osób, które poświęcały mi czas i uczyły tzw. manualności. Powtarzam to często młodym ludziom, że taka umiejętność rodzi się w nas, gdy mamy zadania na pierwszy rzut oka nie do wykonania. Gdy trzeba coś zrobić, a brakuje odpowiednich narzędzi i sprzętu, wówczas włącza się tryb kreacji. Trzeba wykombinować, obejść sposób, wykorzystać to, co się ma. Miałem taką sytuację jak z filmu… Interesowałem się mikrochirurgią, ćwiczyłem skrupulatnie i w pewnym momencie firma ETICON i mój szef wytypowali mnie do kursu w Edynburgu. Tam były utytułowane osoby prowadzące zajęcia, które pokazywały kursantom, co należy robić. Wówczas ja byłem świeżo po studiach, to był bodajże 1984 rok. Już po pierwszym dniu zorientowałem się, że porównując umiejętności zebranych uczestników, to ja jestem nieporównywanie lepszy niż inni. Gdy instruktorzy pokazywali krok po kroku, jak należy wykonywać konkretną czynność, dla mnie nie było to nic nadzwyczajnego. Z zamkniętymi oczami mógłbym to zrobić. (śmiech) To doświadczenie sprowokowało mnie, dało odwagę i chęć, aby zastosować wiedzę oraz nabyte umiejętności i przeprowadzić operację pacjenta. Stwierdziłem, że moje umiejętności są na tyle wystarczające, aby podjąć próbę kliniczną. Na szczęście wszystko się powiodło.

Potrzebny też jest łut szczęścia?
Bardzo żałuję, że obecnie młodzież nie gra w brydża, dlatego, bo jest to gra wyjątkowa, która uczy podejmowania decyzji przy niepełnych danych. Uczy szczęścia, gdy mamy pewność jedynie w 50 procentach. Licytujemy, patrząc na twarze współgraczy, kto się uśmiechnął, kto wodził wzrokiem itd. I na takiej podstawie wyciągamy wnioski i obstawiamy 51%, które jest szczęściem zlepionym ze skojarzeń. W brydża można dostać też fatalną kartę, ale nie można się załamywać, trzeba tak odwrócić los, aby otrzymać maksimum. Czyli podobnie jak w życiu – warto mieć takie podejście! A obecne pokolenie stało się za wygodne…

Jako naukowiec, umysł techniczny, stworzył Pan Profesor przydatne narzędzia, np. konstrukcję instrumentarium do endoskopowego odbarczania kanału nadgarstka. Czy Pana zespół korzysta bądź wcześniej korzystał z tych Pana wynalazków?
Ja mam specyficzną dziedzinę, bo najwięcej tu zależy od naszych umiejętności, nie tyle od sprzętu i narzędzi. Oczywiście technika i technologia są potrzebne, ale nie są ponad lekarskie zdolności manualne. Jak spotykam się w międzynarodowych środowiskach lekarskich, wyjeżdżam za granicę, to naprawdę wiem, że polscy studenci medycyny, polscy lekarze nie powinniśmy mieć kompleksów. Oczywiście, Amerykanie będą pół kroku do przodu, ale to nie jest jakaś wielka przepaść.

Podobnie jak Pan, tak i Pana synowie wzrastali w domu przepełnionym medycznymi tematami. I również poszli w Pana ślady – zostając lekarzami. Kolejne pokolenie Romanowskich…
Pamiętam jak Piotr i Michał na pytanie, czy chcą zostać lekarzami, odpowiadali „i będziemy tyle pracować, co Tata?” To jest sedno naszej pracy, poświęcenie dla innych, często kosztem rodziny. O tym doskonale wie moja małżonka, która z dwójką małych dzieci musiała często radzić sobie sama, bo ja albo długo pracowałem, albo wyjeżdżałem za granicę, na praktyki, sympozja itp. Teraz moi synowie, obydwoje, są lekarzami i pracują równie długo jak ja przed laty.

Aktualnie ile czasu zabiera Panu Profesorowi praca? Weekendy ma Pan wolne?
Weekendy całkowicie poświęcam najbliższym. Choć w maju nie było mnie w żaden weekend w domu, (śmiech) byłem na wyjazdach służbowych, zapraszany na kongresy i konferencje. Ale w weekendy nie pracuję w klinice czy w gabinecie. Nieraz zdarzało się, że w ciągu jednego weekendu musiałem być na trzech konferencjach jako prelegent.
Pamiętam taką scenkę sytuacyjną – gdy pracowałem w gabinecie do godz. 23, przyszedł pacjent i pod koniec wizyty zapytał mnie „Panu Profesorowi to chce się tak długo pracować?”, a ja mu odpowiedziałem spontanicznie „wolę tu z Panem rozmawiać niż siedzieć przed telewizorem i pić piwo”. (śmiech)

Pana Profesora pasją – oprócz majsterkowania – jest motoryzacja. Dzięki Pana inicjatywie i zainteresowaniom powstało Muzeum Motoryzacji w Puszczykowie, które jest zatwierdzone przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a dodatkowo Muzeum jest pod opieką Fundacji Romanowskich, której Pan Profesor przewodniczy. Ile obecnie muzeum liczy eksponatów?
Już od najmłodszych lat interesowałem się motocyklami, samochodami zabytkowymi, a nawet traktorami – i te pojazdy stanowią kolekcję muzeum, która liczy ponad 200 motocykli. A najstarsze pochodzą z czasów przedwojennych. Jak nie zostałbym lekarzem, pewnie byłbym mechanikiem samochodowym! Bardzo mnie to fascynuje i lubię te zajęcia. Może byłbym milionerem dzięki swoim patentom w dziedzinie motoryzacji? (śmiech) Według mnie w samochodzie osobowym nie powinno tak być, że dolewając płyn do spryskiwaczy, trzeba otwierać maskę. Jak to robić w pięknym garniturze, w eleganckim ubiorze, na przykład jadąc do opery czy filharmonii? Inna kwestia: obroty silnika są ważne, ale np. wskazówka świadcząca o braku płynu do spryskiwaczy również powinna być zaprojektowana i zamontowana w każdym aucie. To niby detale, ale niezwykle przydatne w codziennym życiu. Mam w zanadrzu jeszcze inne patenty. (śmiech)

Profesor Leszek Romanowski

Będąc w zarządzie międzynarodowej federacji EFORT zorganizował Pan Profesor dwie ogromne konferencje, właśnie w stolicy Wielkopolski, w 2016 i 2018 roku. Jaka myśl Panu przyświecała?
Zostałem wybrany do EFORT jako drugi człowiek z Europy Wschodniej, a z Polski jako pierwszy. Wtedy gdy trzeba było wygłosić exposé i powiedzieć parę słów, zapragnąłem być reprezentantem Europy Wschodniej. I taką rolę przybrałem, bo wiedza wielu osób, zagranicznych gości, nt. Europy kończyła się na granicy Niemiec.
EFORT nie był przekonany, aby organizować międzynarodowe spotkania właśnie w Polsce. A ja tłumaczyłem, że trzeba dalej sięgać na naszym kontynencie. Dlatego zaaranżowałem wystąpienia w języku angielskim bądź rosyjskim do wyboru. EFORT był patronem tych wydarzeń i zaproszeni byli wówczas najlepsi światowi wykładowcy. Mówiąc nieskromnie, wiem, że te konferencje przyniosły sukces. I jestem usatysfakcjonowany, że wypełniłem swoją misję.

Abstrahując od zawodu lekarza… Czy mógłby Pan Profesor być zawodowym sportowcem, np. ścigającym się w wyścigach, czy jednak tym wspomnianym mechanikiem?
Koledzy w wyścigach byli bez porównania lepsi ode mnie, więc pewnie poszedłbym w konstruowanie, w tworzenie czegoś z niczego. Mając 14 lat skonstruowałem np. pojazd, który poruszał się po łóżku metalowym. Wykorzystałem wówczas silnik od pralki, na kablu. Ten pojazd miał cztery koła i jeździł wokół podwórka.

Profesor Leszek Romanowski

Zajmuje się Pan i interesuje wieloma rzeczami, tematami. Jest Pan Profesor jak Irena Kwiatkowska w serialu „Czterdziestolatek”, która mówiła o sobie, że „żadnej pracy się nie boi”. Ma Pan prawo jazdy na wszystkie pojazdy, na studiach pracował Pan jako motorniczy i prowadził tramwaj.
Praca zawsze sprawiałam satysfakcję, dawała poczucie niezależności finansowej – gdy chociażby zatrudniłem się – jako niepełnoletni – do przeładunku towarów na wagonach, w tajemnicy przed rodzicami. Nasz rekord: przeładowaliśmy we dwóch, dwa razy 24 tony nawozów w ciągu 4 godzin i mieliśmy własne pieniądze… na śrubki. (śmiech)

Czy jest jeszcze coś, czego chciałby Pan spróbować i doświadczyć w życiu?
Chciałbym mieć więcej czasu. Czasu na pasje, np. na motocykle. Myślę, że jeszcze dziś z zawiązanymi oczami byłbym w stanie rozebrać do zera silnik od WSK-i i go ponownie złożyć. Chętnie bym to robił, ale kłopotliwe są dla mnie brudne ręce, których już nie da się domyć. W rękawiczkach nie umiem majsterkować. A jak wiadomo ręce służą mi w pracy zawodowej.

Profesor Leszek Romanowski
REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|Profesor Leszek Romanowski|
REKLAMA
REKLAMA

SPA52 Medical Institute | Wysoka jakość usług oraz bezpieczeństwo klientów są dla nas najważniejsze

Artykuł przeczytasz w: 17 min.


Przyjechałam do SPA52 Medical Institute, zaparkowałam auto na terenie posesji i weszłam po schodach w jesiennym klimacie, ozdobionych dyniami i wrzosami. Po przekroczeniu progu Instytutu moim oczom ukazują się stylowe wnętrza oraz wita mnie uśmiechnięta recepcjonistka, pyta w czym może pomóc i odbiera płaszcz, kierując do strefy relaksu. To miejsce, w którym można poczuć się wyjątkowo, a kwintesencja tego, co wyróżnia SPA52 na tle konkurencji, jest nadal przede mną… czyli wysoki poziom wiedzy oraz jakość usług, doskonałe kosmetyki oraz najwyższej klasy innowacyjne technologie. O głównych założeniach i wartościach tego miejsca opowiedziały właścicielka Katarzyna Charłampowicz-Jabłońska i managerka Magdalena Januszkiewicz-Kaczmarek.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Maciej Zakrzewski, Olga Jędrzejewska

Po roku od przejęcia firmy zdecydowaliście się Państwo na zmianę logo. Co wiąże się z tą zmianą?

KATARZYNA CHARŁAMPOWICZ-JABŁOŃSKA: Może cofnę się trochę do historii naszego Instytutu. 9 lat temu poprzednia właścicielka stworzyła wyjątkowe miejsce na mapie nie tylko Poznania, ale i Polski. Kiedy nieco ponad rok temu skierowała do nas propozycję przejęcia Instytutu, podejmowałam decyzję nie tylko od strony inwestycyjnej, ale także jako wieloletnia klientka. Zdawałam sobie sprawę z wysokiej jakości usług oraz fantastycznego zespołu i nie wyobrażałam sobie Poznania ani Grunwaldzkiej 52 bez tego miejsca. Wkroczyłam zatem do zupełnie nowej branży, co prawda z biznesową historią i doświadczeniem, ale jednak zupełnie odmiennym charakterem działalności. Z doradztwa w zakresie transfer pricingu, gdzie skupiamy się na relacjach B2B, przeszłam do branży beauty, gdzie liczą się relacje B2C, ale przede wszystkim człowiek-człowiek.

Katarzyna-Jablonska
Katarzyna Charłampowicz – Jabłońska

Wiedziałam jednak, że to, co stałe w obu przypadkach i w co wierzę niezmiennie od lat, to że jakość usług i wygoda oraz bezpieczeństwo klientów zawsze się wybronią. Od tego właśnie hasła zaczęły się mniejsze i większe zmiany. Wsłuchaliśmy się w głosy naszych klientów oraz głosy naszego zespołu i w ciągu ostatniego roku wprowadziliśmy szereg zmian zarówno tych materialnych i namacalnych, jak i tych niematerialnych. Wyremontowaliśmy 2 gabinety pedicure, wyposażając je w nowe, dużo wygodniejsze fotele dla klienta, ale także dla pedicurzystek, 2 gabinety kosmetologiczne, stanowiska manicure oraz dwa gabinety masażu. Pojawiła się poręcz na pierwsze piętro ułatwiająca wejście, wiata dla rowerów, dla tych, którzy chcą do nas docierać na jednośladach. Postawiliśmy na wysokiej jakości kosmetyki. Wyselekcjonowaliśmy marki, które dają naszym gościom i kosmetologom zarówno duże możliwości zabiegowe, jak i pozwalają zaproponować naszym klientom wysokiej klasy pielęgnację domową. W tej chwili naszą bazę stanowi ZO SKIN Health, SELVERT, Peel Mission oraz Saint Malo w zakresie ciała.

SPA52

Zakupiliśmy sprzęty, częściowo wymieniając wysłużone urządzenia na nowe, a częściowo oferując zupełnie nowe zabiegi z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii jak np. pierwszy laser wolumetryczny dostępny w Poznaniu. Postawiliśmy mocno na szkolenie personelu z zakresu technologii, pielęgnacji oraz kosmetyków, co zaowocowało ponad 70. godzinami szkoleń w przeliczeniu na jednego kosmetologa.

I gdy zbliżaliśmy się do końca pierwszego dla nas roku działalności w branży beauty, gdy zaczęliśmy lepiej rozumieć ten rynek i poczuliśmy się w Instytucie jak u siebie, stwierdziliśmy, że czas na jeszcze jedną zmianę, a mianowicie zmianę logo. Od samego początku wiedzieliśmy, że nie chcemy odcinać się od historii tego miejsca, pragniemy je tylko ulepszyć, podkręcić i związać bardziej z adresem. Zmieniliśmy więc nazwę z GOOD TIME Instytut and Medical Spa na SPA52 Medical Institute. Postanowiliśmy pozostać przy eleganckim granacie, który był od dawna charakterystycznym kolorem dla Instytutu. Widnieje on także w tle naszego nowego znaku graficznego, tak jak historia tego miejsca pozostaje w tle naszych nowych działań. Nowa nazwa i znak mają nas pchać ku nowemu, nowocześniejszemu i lepszemu. Spleciona 5 i 2 mają podkreślać, że jednoczymy się pod tym adresem wszyscy, czyli klienci, kosmetolodzy oraz my zarządzający jako ludzie otrzymujący, ale też dający piękno i stąd nasze hasło UNITED BY BEAUTY.

Wiem, że jesteście obie Panie, właścicielka i managerka SPA52 z kompletnie innych branż niż beauty. Czy takie nowe spojrzenie pomaga w biznesie kosmetologicznym?

MAGDALENA JANUSZKIEWICZ-KACZMAREK: Tak, to prawda. Obie mamy doświadczenie z różnych branż i żadna z nas nie zdobywała go dotychczas w branży beauty. Był to zatem skok na głęboką wodę. Obawiałyśmy się wejścia w świat kosmetologii i przejęcia szeregu nowych obowiązków, gdyż jest to wysoce specjalistyczna dziedzina, jest to bardzo hermetyczne środowisko i wiele osób się tu zna, a my jesteśmy nowe. Musiałyśmy poznać specyfikę działalności w tej branży, przyzwyczaić się do pracy z tak dużym kobiecym zespołem, poznać dostawców i nauczyć się naszej szerokiej oferty. Na szczęście na co dzień mamy merytoryczne wsparcie naszej wysoko wykwalifikowanej kadry. Wszystkie decyzje dotyczące rozwoju, w tym zakupu nowych technologii oraz uzupełnienia naszej oferty białej kosmetyki czy masaży, podejmujemy wspólnie z naszymi specjalistkami po przeprowadzeniu szczegółowych analiz.
Dotychczas obie byłyśmy odbiorcami takich miejsc, dzięki czemu znamy spojrzenie i oczekiwania drugiej strony – naszych gości. Rozumiemy, że to, co oczywiste i zrozumiałe dla specjalisty nie zawsze jest takie jasne dla odbiorcy naszych usług, więc czasem trzeba zmienić język na bardziej przystępny i mniej specjalistyczny, wyjaśnić specyfikę zabiegu w bardziej przystępny dla laika sposób. Chcemy, żeby nasi klienci czuli się zaopiekowani od wejścia do wyjścia, a nawet dłużej. Mamy po tych kilkunastu miesiącach wizję jak prowadzić wyjątkowe i ekskluzywne miejsce w sercu Poznania.

Magdalena-Januszkiewicz-Kaczmarek SPA52
Magdalena Januszkiewicz-Kaczmarek

K.CH.-J.: Zdecydowanie, o czym wspominałam wcześniej, wywodzimy się spoza branży beauty. Poznałyśmy się z Magdą na studiach, na ówczesnej Akademii Ekonomicznej na kierunku Inwestycje Kapitałowe i Strategie Finansowe Przedsiębiorstw. Już wtedy wiedziałyśmy, że obie mamy podobne cechy jak pracowitość, upór w dążeniu do celu, ale także spójne poczucie estetyki tak ważne w tej branży. I wówczas przebiegła mi taka myśl, że w przyszłości mogłybyśmy pomyśleć o wspólnym biznesie. Czekałyśmy cierpliwie, zdobywając nasze doświadczenia w różnych innych dziedzinach aż się udało! (śmiech) Zaproponowałam Magdzie, aby mnie zastąpiła, gdy wyjeżdżałam na dłuższy, zaplanowany dużo wcześniej wyjazd. Miały to być 2 tygodnie wdrożenia i prawie 3 tygodnie zastępstwa, choć po cichu liczyłam, że Magda się odnajdzie w naszym Instytucie i że uda mi się ją namówić, żeby została z nami na dłużej. Ona bardzo szybko wdrożyła się w tematykę gabinetów kosmetologicznych, idealnie nawiązała relacje z pracownikami i okazała się bardziej poukładana ode mnie w swoich działaniach. Jest bardzo zaangażowana. Jest moim nieocenionym wsparciem i siostrzaną duszą w bieżącej działalności SPA52, a także w podejmowaniu strategicznych działań i decyzji. Ma wspaniały kontakt z zespołem, jest bardzo wyważona, w porównaniu z moim emocjonalnym charakterem i potrafi rozmawiać z ludźmi, co przy tak dużym zespole jest nieocenione. Dziś nie wyobrażam sobie innej osoby na stanowisku managera.

SPA52

Promujecie SPA52 jako miejsce, gdzie wykorzystywany jest najnowocześniejszy sprzęt i gdzie bez ingerencji skalpela można wyszczuplić sylwetkę. Jakie konkretnie zabiegi w SPA52, dają tak wyczekiwany rezultat redukcji tkanki tłuszczowej, ujędrniania skóry ciała?

M.J.-K.: Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, która technologia jest najlepsza, ponieważ każda z nich jest wyjątkowa. Urządzenia dobieramy bezpośrednio do wskazań i potrzeb pacjenta. W zakresie wyszczuplania i modelowania mamy możliwość korzystania m.in. z fali radiowej, mikrofali Coolwaves pro (z końcówką do wyszczuplania dolnej części twarzy), kriolipolizy, endermomasażu czy fali uderzeniowej. Przykładowo wykorzystanie fali radiowej pozwala na modelowanie sylwetki, ujędrnienie skóry, a także redukcję cellulitu. Nasza aparatura wykorzystuje aż 5 różnych częstotliwości (470 kHz, 1 mHz, 2 mHz, 4 mHz, 6 mHz). Taki zakres pracy sprawia, że zabieg jest dokładny, bezpieczny i bardzo skuteczny. Efekty, których możemy oczekiwać to likwidacja wiotkiej skóry np. na brzuchu i wewnętrznej stronie ud, poprawa gęstości skóry oraz redukcja miejscowo zgromadzonego cellulitu.
Z kolei mikofale Coolwaves selektywnie docierają do miejscowo nagromadzonej tkanki tłuszczowej i w nieinwazyjny sposób prowadzą do jej redukcji, bez ryzyka uszkodzenia otaczających tkanek. Jest to bezpieczne i komfortowe dla pacjenta. W efekcie możemy spodziewać się zmniejszenia obwodów np. na brzuchu, udach czy ramionach, a także redukcji drugiego podbródka. Jest to zabieg, który uwielbiają także nasi panowie.
Nieoceniona jest również siła endermomasażu, który w naturalny sposób pobudza metabolizm komórek tłuszczowych, poprawia ukrwienie, drenuje i dotlenia nasze ciało. Niweluje obrzęki i zastoje limfatyczne. Nasze specjalistki, mając do dyspozycji tak szeroki wybór po dokładnej konsultacji i zebraniu szczegółowego wywiadu, dobierają najlepsze technologie, dostosowane indywidualnie do pacjenta, łącząc je w personalizowane beauty plany.

Obecnie dużo zagadnień z różnych dziedzin życia ma u podłoża aktywność fizyczną, zdrowy styl życia, właściwe odżywianie, ruch, po to aby prawidłowo funkcjonowały nasze mięśnie i nie zastały się kości. Ruch pozytywnie i holistycznie wpływa na nasz organizm. W SPA52 pomagacie mięśniom za pomocą elektrostymulacji. Na czym polega ten zabieg?

K.CH.-J.: Polega on na kompleksowym i nieinwazyjnym rzeźbieniu sylwetki. Ujędrnia jednocześnie skórę, redukuje komórki tłuszczowe oraz rozbudowuje mięśnie. Jest to możliwe dzięki synergii wykorzystania pola magnetycznego oraz skoncentrowanej stymulacji elektromagnetycznej. Taka elektrostymulacja przynosi często widoczny efekt np. uniesionych pośladków czy napiętego brzucha już po pierwszym zabiegu, choć najlepsze efekty uzyskuje się po wykonaniu serii. Oprócz aspektu wizualnego możemy też uzyskać efekt zdrowotny i fizjoterapeutyczny, tj. wzmocnienie mięśni po kontuzjach czy przygotowując się do intensywnego wysiłku fizycznego.

SPA52

Laser jest fenomenalnym wynalazkiem naszych czasów, niezbędnym zarówno w medycynie ogólnej, chirurgii, uroginekologii, jak też w medycynie estetycznej i kosmetologii. Jakie zabiegi w oparciu o laser mogą otrzymać klienci w SPA52 i jakie są tego benefity dla skóry?

K.CH.-J.: Mamy wiele urządzeń, których działanie opiera się na różnego rodzaju laserach w naszym Instytucie. Najważniejszy ich podział to 2 rodzaje: lasery do usuwania niechcianego owłosienia oraz lasery umożliwiające różnego rodzaju terapie skóry.
W zakresie depilacji mamy dostępne dwie technologie: laser diodowy oraz laser wykorzystujący dwie długości fali aleksandrytową oraz neodymowo-yagową. To daje nam możliwość skutecznego pozbywania się zarówno ciemniejszego, mocniejszego owłosienia w przypadku pierwszego urządzenia, jak i usuwania delikatnych i jasnych włosków w przypadku drugiego.
W zakresie odmładzania twarzy mamy cały szereg laserów poczynając od laserów frakcyjnych zarówno ablacyjnych, jak i nieablacyjnych. Służą one do odmładzania i resurfacingu twarzy, usuwania przebarwień, rozstępów i blizn potrądzikowych, a także zamykania naczynek. Mamy także naszą perełkę – laser wolumetryczny. Jest to urządzenie, które wykorzystując odpowiednią długość fali, oddziałuje na głębokie warstwy skóry. Pobudzając dodatkowo nasz kolagen do odbudowy i stymulując jego produkcję, nie powodując jednocześnie uszkodzenia skóry. Zabiegi z użyciem lasera wolumetrycznego poprawiają strukturę skóry, jej jędrność, owal twarzy, wygładzają skórę szyi i dekoltu, spłycają niechciane zmarszczki. Można uzyskać z jego pomocą także efekt pełniejszych ust bez użycia igły i wprowadzania preparatów. W przypadku laseru wolumetrycznego wszystko odbywa się bezboleśnie, bez okresu rekonwalescencji i wyłączenia pozabiegowego.

Jakie są jesienne hity w SPA52?

K.CH.-J.: Okres jesienny jest idealny na wykonywanie zabiegów z wykorzystaniem wspomnianych wcześniej laserów, gdyż w okresie jesieni i zimy nie wystawiamy naszej skóry tak bardzo na działanie światła słonecznego. Jest to doskonały czas, aby przygotować się do lata, aby zdecydować się na wykonywanie bardziej inwazyjnych zabiegów z wykorzystaniem szeregu urządzeń służących do mikronakłuwania i mezoterapii skóry, co pobudza ją do przebudowy.
W drodze do Instytutu jest także nowiutka platforma z radiofrekwencją mikroigłową, która pojawi się w połowie listopada, a od kilku dni jest u nas także lampa led, umożliwiająca nam poszerzenie oferty w zakresie szybszego gojenia się po bardziej inwazyjnych zabiegach oraz usług dla osób z trądzikiem różowatym, łuszczycą czy choćby z aktywną opryszczką, którym do tej pory nie mogliśmy zaoferować satysfakcjonującej pomocy.
Jesień to jednak także dobry czas na nawilżenie skóry, kwasy, białą kosmetykę, a także na znalezienie chwili na relaks i masaże czy rytuały wykonywane przez nasze fizjoterapeutki przy przygaszonym oświetleniu i blasku świec, we wnętrzach zaprojektowanych z myślą o komforcie i odpoczynku, czemu służą wybrane kolory, estetyczne aranżacje i przytulne tkaniny.

SPA52

Dysponujecie wieloma technologiami na światowym poziomie, czy w związku z tym można je łączyć, tak aby uzyskać jeszcze bardziej zadowalające efekty?

M.J.-K.: Poza wymienionymi powyżej urządzeniami do modelowania sylwetki, laserami czy urządzeniami do mikronakłuwania w naszej ofercie znaleźć można także stymulatory tkankowe podawane zarówno igłą, jak i kaniulą oraz egzosomy. Mamy także urządzenia do tzw. zabiegów bankietowych, które dają natychmiastowy efekt oczyszczenia czy rozświetlenia skóry. Ta cała pula kilkudziesięciu urządzeń na światowym poziomie zgromadzonych pod jednym dachem, najwyższej klasy certyfikowane preparaty i wyselekcjonowane kosmetyki wraz z wieloletnią wiedzą i doświadczeniem naszych kosmetolożek w zakresie łączenia terapii sprawiają, że możemy zaoferować naszym klientom możliwość uzyskania spektakularnych efektów bez użycia skalpela.
K.CH-J.: Z uwagi na dużą ilość dostępnych u nas sprzętów mamy możliwość wyboru spośród wielu innowacyjnych technologii, a co za tym idzie najlepszego dostosowania ich do potrzeb i wskazań danego pacjenta. Nasi goście nie muszą szukać innego miejsca z dostępnym zabiegiem, gdyż wszystko znajdą u nas, pod dachem SPA52.

SPA52

Jakie macie Panie swoje ulubione zabiegi w SPA52?

M.J.-K.: Ja osobiście jestem zachwycona działaniem fali radiowej w połączeniu ze stymulatorami tkankowymi oraz laserem wolumetrycznym. Do tego regularnie dbam o pielęgnację zarówno w gabinecie, jak i w domu, korzystając z kosmetyków ZO SKIN Health. Ponadto regularnie korzystam z masaży i rytuałów na ciało, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia i relaksu.
K.CH.-J.: Tej wiosny i lata skupiałam się głównie na elektrostymulacji mięśni, ale także na odpowiednim nawilżaniu skóry, wykonując m.in. zabiegi z wit.C szwajcarskiej marki SELVERT, i stosowałam stymulatory tkankowe. Choć zabieg nie należy do moich ulubionych pod kątem odczuć, to daje rewelacyjne efekty napięcia i rozświetlenia skóry. Od lat korzystam także regularnie z takich zabiegów jak INTRACEUTICALS, zwłaszcza przed ważnym wyjściem. Na jesień i zimę mam rozpisany przez nasze kosmetolożki beauty plan, który zakłada m.in. zamykanie naczynek na twarzy laserem, mikronakłuwanie oraz laser wolumetryczny (nie mogę się go doczekać, ale musimy najpierw dobrze przygotować moją skórę). Kolejność wykonywania zabiegów ma ogromne znaczenie! Całość uzupełnimy zapewne stymulatorami tkankowymi i zabiegami białej kosmetyki.
Niezmiennie korzystam także z masaży, zwłaszcza tych przeciwbólowych, ale także pozwalam sobie na chwilę ukojenia w czasie naszych rytuałów. A regularnie wykonywane manicure i pedicure to dla mnie podstawa, by czuć się zawsze świeżo.

SPA52

Często powtarza się słowa, iż żadna firma, żadne przedsięwzięcie nie funkcjonowałyby bez idealnie dobranego zespołu. Czy kadra kosmetologiczna została ta sama?

K. CH.-J.: Pozostanie kadry, którą znałam od lat jako stała klientka, było dla nas priorytetem w czasie przejmowania spa. Większość zespołu nie zmieniła się od momentu przejęcia. Zatrudniamy aktualnie 23 osoby na stanowiskach kosmetolog, trycholog, fizjoterapeuta, podolog, stylistka paznokci oraz recepcjonistka. Większość twarzy się nie zmieniła, a część z tych, które zniknęły, to nasze zespołowe mamy, które przebywają na urlopach macierzyńskich i wychowawczych i na których powroty czekamy.
Przeprowadzając rekrutację uzupełniającą, miałyśmy bardzo wysokie wymagania co do wiedzy, umiejętności, doświadczenia, a także kultury osobistej. Nie jest łatwo o takiego pracownika, tym bardziej doceniam nasz zespół, z którym mam przyjemność pracować już od ponad roku. Dziewczyny mają wysokie kwalifikacje, są profesjonalistkami w tym, co robią. Wszystko to jest poparte wiedzą i doświadczeniem zdobywanym przez wiele lat oraz stałym poszerzaniem kompetencji. I co nie mniej ważne nasze kosmetolożki mają ogromną pasję do tego, co robią.
M.J.-K.: Bardzo ważna jest dla nas także atmosfera w pracy i kładziemy na to duży nacisk. Uważamy, że wzajemny szacunek i dobre emocje w pracy nie tylko pozytywnie odbijają się na samych pracownikach, tzn. że nam wszystkim na co dzień pojawiającym się w SPA52 jest przyjemnie przychodzić do pracy, ale że ma to także swoje odzwierciedlenie w naszych relacjach z klientami. Uważamy, że nasi goście mogą poczuć u nas tę przyjazną atmosferę, co sprawia, że regularnie do nas wracają, za co bardzo im dziękujemy.

SPA52

Jakie są plany i założenia na przyszłość? Jakie marzenia związane z tym miejscem?

M.J.-K.: Poza wspomnianymi nowymi urządzeniami, na które czekamy, nadal będziemy stawiały na to, co do tej pory, czyli na jakość sprzętów, zabiegów, używanych i sprzedawanych kosmetyków, na poszerzanie wiedzy i trzymanie ręki na pulsie odnośnie nowości. Kładziemy duży nacisk na rozwój naszego zespołu i wiedzę dziewczyn, bo to one dają nam pewność, że nasi goście są w najbardziej profesjonalnych i bezpiecznych rękach, a na tym najbardziej nam zależy.
K.CH.-J.: Nie ma dla mnie przyjemniejszych chwil w pracy niż te, kiedy przez otwarte drzwi gabinetu słyszę jak Pani lub Pan wychodzą z zabiegu i dzielą się z naszymi dziewczynami radością, że wypoczęli, dziękują za relaks lub fantastyczne efekty zabiegu, mówią jak bardzo było im to potrzebne i nie mogą doczekać się kolejnej wizyty. Wtedy wiem, że to ,co robimy ma duże znaczenie i sens, i że robimy to dobrze. Wierzę mocno, że miejsce, które tworzymy wspólnie z naszym fantastycznym zespołem i cudownymi gośćmi, w przyszłości będzie jeszcze bardziej jednoczyć ludzi piękna zarówno tego zewnętrznego, jak i wewnętrznego.

Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA