Basia Cichowicz | Salonwakacji.pl inspiruje i doradza

Siadam naprzeciwko promiennej i radosnej osoby, która jak magik z rękawa wyciąga kolejne miejsce warte odwiedzenia. Widać, że żyje pracą, a praca jest jej życiem, daje ogromną satysfakcję. Podróże uwielbia i tą miłością do zwiedzania świata zaraża innych. Basia Cichowicz, właścicielka biura o wdzięcznej nazwie salonwakacji.pl opowie, gdzie posmakować egzotyki, na co się zdecydować, gdy u nas za oknem jesienna słota, dlaczego warto korzystać z oferty cruisera. 

Kiedy salon wakacji zaczął funkcjonować na poznański rynku?

BASIA CICHOWICZ: Przeprowadziłam się do Poznania osiem lat temu, z urodzenia jestem bydgoszczanką. Zanim otworzyłam biuro w Poznaniu, w grudniu 2019 roku, czyli chwilę przed pandemią, miałam już funkcjonujące biuro podróży w Bydgoszczy. W Poznaniu wszystko zbiegło się w czasie z czymś nieprzewidywalnym. Koronawirus spowodował, że po 3 miesiącach od otwarcia biuro musiałam zamknąć. W lipcu znów otworzyłam, choć było bardzo ciężko, ale utrzymałam cały zespół pracowników. 

Upatrzyłam sobie to miejsce w Poznaniu, przy ul. Dymka, na zakręcie. Pomyślałam, że wszyscy będą mnie widzieć. (śmiech) Nie zależało mi na biurze w markecie, w galerii handlowej, w takim ruchliwym miejscu, bo uważam, że wakacje to jest produkt luksusowy. Nigdy nie wpadłabym na pomysł, aby kupować wakacje w markecie. O tym trzeba na spokojnie pomyśleć, porozmawiać, zastanowić się nad plusami i minusami konkretnego kierunku. Do planowania wakacji trzeba podejść z szacunkiem i refleksją, rzetelnie i rozważnie.

Salon określany jest jako najlepsze biuro podróży. To pochlebne i satysfakcjonujące stwierdzenie, ale też bardzo motywujące. Jak wyrabia się dobrą renomę?

Długo przed modnym home officem, który rozkwitł wraz z nastaniem pandemii, pracowałam zdalnie. Jednak ze względu na moją naturę i potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem, zaczęłam aranżować dla stałych klientów nieformalne spotkania, takie bardziej towarzyskie, w stylu np. prosecco day. Do mnie przychodzą klienci, rozmawiamy, śmiejemy się, wymieniamy spostrzeżeniami. Nieustannie buduję zaplecze moich stałych kontaktów. 

Naszymi klientami są ludzie, którzy podstawowe potrzeby życiowe mają zapewnione. Ich stać na kolejny pułap życia, przeznaczają oszczędności na wyjazdy, zwiedzanie świata, zgodnie z powiedzeniem „pracujemy po to, żeby żyć, a nie żyjemy, aby pracować”. Obsługujemy klientów jak swoich przyjaciół, siadamy przy dużym stole, dyskutujemy, pijemy kawę, rozkładamy prospekty, albumy, etc. Dodatkowo za kilka dni dotrą do nas monitory dotykowe, czyli ukłon w kierunku technologii. Mamy zasadę, że dla klientów tworzymy tzw. kalendarz podróży, czyli sugerujemy, co w danym miesiącu mogliby robić, gdzie jechać czy lecieć, co zwiedzić. Podsuwamy tańsze i droższe opcje, wakacje do wyboru, bo różne są gusta i potrzeby, i różne kieszenie klientów. 

Mamy też takich stałych klientów, którzy np. po to wpadają do biura, aby nam przynieść kwiaty. (śmiech) To bardzo miłe.

jpg 20220928 231900 0000

Po dwóch latach wyłączenia nas ze zwiedzania świata przez pandemię, jak już minął okres dezorientacji, obaw, jakie kierunki zaczęli wybierać klienci? 

Po zniesieniu największych obostrzeń my szybko zorientowaliśmy się, gdzie nasi klienci mogą latać. Edukowaliśmy ich, że warto lecieć do Meksyku, bo tam nie były wymagane ani testy, ani szczepienia. Ten, kto miał odwagę i ten, kto wyczuł temat, to latał do Meksyku za 3 tys. zł do hoteli 5-gwiazdkowych all inclusive. Takie były wówczas opcje. Zmieniła się grupa docelowa – przestali latać starsi klienci, a zaczęło bardzo dużo młodych. 

Kierunki pierwsze, popandemiczne, to w szczególności Meksyk, ale też Zanzibar, Turcja. Wielu celebrytów upodobało sobie Zanzibar, który w tym okresie był bardzo oblegany. Wszystko wymagało skrupulatnego sprawdzania, wypełniania stosu dokumentów, ponadto aplikacje, generowanie kodów itp. Mobilizowaliśmy ludzi do latania, bo zamknięcie w domu na dłuższą metę niczemu dobremu nie służy. My – pracownicy biura również dużo w owym czasie lataliśmy; sprawdzaliśmy. Zresztą zawsze tak robimy. Ja sama mam odwiedzonych ponad 70 krajów na świecie, więc trochę potrafię zweryfikować życzenia czy plany klientów.

Turcję traktuję jak Kołobrzeg, to są tylko 2,5 godziny lotu. Możemy lecieć na 5 czy 7 dni, z Poznania, bardzo dobry standard hoteli, dobra kuchnia, korzystne zaplecze z mnóstwem atrakcji dla dzieci i dorosłych. Egipt to miejsce, gdzie zamykamy się w hotelu i korzystamy głównie z uroków nurkowania, można sobie wykupić super pakiety dla nurków. To jest pomysł na krótkie i w miarę bliskie wakacje, choć niekoniecznie tanie. Nie ma co ukrywać, że w Turcji są tak dobre hotele, że za tydzień są one np. po 10-15 tysięcy od osoby, do nich kierujemy naszych polskich celebrytów. Salonwakacji.pl jest od aranżacji wakacji luksusowych. Bo wiadomo, że wydane pieniądze można skonfrontować z wyprawą np. do Azji, która jest stosunkowo tania. Jednak każdy wybiera formę wakacji i standard miejsca indywidualnie.

Z badań Polskiej Organizacji Turystycznej wynika, że turystyka aktywna, blisko przyrody, podbiła serca Polaków. Czy tak jest w rzeczywistości?

Na każdym etapie swojego życia szukamy innych form wypoczynku. Inaczej gdy jesteśmy singlami, w parach, inaczej jak mamy małe dzieci, jeszcze inaczej jak starsze. Przyroda i aktywność często są wakacyjnym wyznacznikiem, jednak większym, który ja obserwuję, jest chęć zakosztowania kompleksowego wypoczynku. Ludzie po prostu szukają komfortu, odprężenia po ciężkiej pracy, odstresowania się, nowych energetycznych bodźców. 

Teraz np. będę organizować wyjazd do Toskanii z jogą i warsztatami fotograficznymi. To inna forma spędzenia wolnego czasu i odreagowania od problemów dnia codziennego. Kolejny wyjazd nastawiony będzie na rozwój osobisty w pięknym otoczeniu przyrody, niekoniecznie w hotelach all inclusive. Z drugiej strony mamy golfistów. Sama dołączyłam do tej grupy i musiałam nauczyć się rywalizacji. (śmiech) To cudowne spędzanie wolnego czasu na świeżym powietrzu – są pola golfowe na Dominikanie, na Bali; jest też wspaniałe pole golfowe w Hurghadzie, oświetlone, gdzie można grać w nocy. Ponadto turystyka rowerowa, przygotowania do triathlonu np. na Teneryfie. Miejsce idealne też do windsurfingu. 

Wzbogaciliśmy też naszą ofertę o wyjazdy narciarskie, główny kierunek to Włochy. W lutym tego roku wysłaliśmy ponad sto osób, w dwóch autokarach, do Canazei Campitello, pięknego włoskiego regionu. Klienci mieli podstawioną karetkę pod busa, w której wykonywano testy antygenowe, bo potrzebowali aktualny wynik na covid. Wszystko mieliśmy dograne i zaplanowane. 

Wielu naszych klientów łączy wypoczynek z aktywnością, bo to lubi. Szuka np. basenów o wymiarach olimpijskich, aby mogli trenować. Świat jest otwarty, możliwości jest mnóstwo – w zależności jak chcemy spędzić wakacje.

IMG20220629162332

Jeśli egzotyka, to gdzie – według Ciebie?

Plany wakacyjne naszych klientów dostosowujemy do pory roku. Do października śmiało można latać na Bali. Indonezja jest super kierunkiem od maja do października. Potem jest już czas na Meksyk, Dominikanę. W styczniu np. Malediwy. Trzeba brać pod uwagę pory deszczowe w różnych regionach świata i dokonać odpowiedniego wyboru miejsca. Praktycznie nasz polski rynek jest bardzo dobrym rynkiem turystycznym, my mamy czartery, bezpośrednie loty w egzotyczne zakątki świata. Polacy lubią latać i ich na to stać, są na to chętni. Gdy ja zaczynałam moją przygodę z turystyką, 20 lat temu, to czartery były szczytem marzeń. Wtedy jeździliśmy autokarami do Chorwacji. A teraz świat jest na wyciągnięcie ręki i kusi nas swoimi wspaniałościami. (śmiech) Z Polski mamy czartery do Emiratów Arabskich, bez międzylądowania, dodatkowo na Zanzibar – wersja bezpośrednia i z międzylądowaniem, ale że to jest czarter, to wszystko jest w pakiecie. Ponadto do rozważenia czartery do Tajlandii, do Meksyku, na Dominikanę w dwa miejsca na Punta Cana i Puerto Plata. Cały czas na topie egzotycznych miejsc jest Dominikana, uwielbiana przez Polaków, przepiękna i zróżnicowana. Możemy wybrać się na wspomnianą Punta Canę, gdzie na plaży jest biały piasek, lub na Puerto Platę, gdzie są plaże bardziej żółte, zatokowe, za to przyrodniczo jest bardziej ciekawie.

Dodatkowo Mozambik jest niesamowity czy Wyspy Żółwie, Galapagos – tam wysyłamy naszych klientów, którzy wracają zachwyceni.

Zajmujecie się również organizacją rejsów, wyjazdów firmowych.

Tak, jesteśmy specjalistami od rejsów i dużych cruiserów. Zwiedzanie świata na pokładach luksusowych statków wycieczkowych jest aktualnie jedną z najmodniejszych form wypoczynku. To tzw. slow life, którego wciąż się uczymy. Wielką zaletą wakacji na cruiserach jest wygodny sposób – bez konieczności ciągłego rozpakowywania i pakowania bagażu – w jaki możemy zwiedzić niemal każdy zakątek świata. Jest bardzo dobry serwis, wysoki standard, wiele atrakcji muzycznych, zatrudnieni są świetni muzycy, wykonujący muzykę na żywo – w jednym pomieszczeniu grany jest Chopin, w innym leci samba… Korzystając z wycieczek fakultatywnych, można poznać najciekawsze zabytki portu, do którego zawija statek. Ja na statkach wycieczkowych zwiedziłam dużo świata, np. poleciałam do Panamy, stamtąd na Kajmany, Jamajkę. Odwiedziłam przy okazji Cartagena de Indias – miasto w północnej Kolumbii, nad Morzem Karaibskim. Rejs daje nam o wiele więcej możliwości niż lot. W ciągu 7-dniowego rejsu jesteśmy w kilku miejscach naraz.

GOPR0369
DCIM100GOPRO

Największą grupę zorganizowaną, jaką mieliśmy, to była grupa 100-osobowa, z którą leciałam do stolicy Wenezueli, do Caracas. Stamtąd płynęliśmy już na Isla Margarita – wenezuelską wyspę, w archipelagu Małych Antyli na Karaibach. Dotarliśmy na Antyle Holenderskie – Aruba, Curaçao. Statki są cudowną formą spędzenia wakacyjnego czasu oraz aranżacji czasu wolnego na pokładzie, na różnych poziomach, np. wystawna kolacja, pójście do teatru na show, koncert z muzyką na żywo. A następnego dnia dopływamy np. do Port Santa Lucia czy Saint Vincent and the Grenadines na Morzu Karaibskim i zaczynamy trekking na wulkan. Dzięki rejsom ludzie mają mnóstwo bodźców kulturowych, przyrodniczych, kulinarnych, atrakcji sportowych, a z drugiej strony po powrocie na pokład mają luksusowy wypoczynek, ok. 21 widzimy się w lobby, na wyśmienitym jedzeniu. Dla integracji – według mnie – takie rejsy to bajka. Cudowna forma zwiedzania świata, którą sama polecam, bo też ją bardzo lubię.

A bliżej nas, w Europie – co warto zobaczyć?

Aktualnie, ten jesienny czas to idealny moment, aby ruszyć na weekendy, zwiedzać europejskie miasta: Barcelonę, Lisbonę, Rzym, Mediolan, Paryż. Uwielbiam namawiać ludzi na taki krótki a zarazem interesujący wyjazd. To wspaniałe opcje na weekendowe wypady, aby trochę poznać miasta od strony architektonicznej, kulinarnej, ale też rozrywkowej. Można przecież zarezerwować sobie bilety na Formułę 1 czy do teatru operowego La Scala. Oferujemy bilety na wieżę Eiffla czy do Watykanu. Dużo jest możliwości. Wspólnie z klientem wybieramy hotel, ale i aranżujemy czas wolny wedle gustów i oczekiwań. 

Obecnie dużo osób deklaruje, że załatwia sobie wyjazdy na własną rękę, że peregrynacja konkretnego regionu świata odbywa się indywidualnie, bez pośrednictwa biura podróży. Bo wakacje z biura są przez nich postrzegane jako pójście na łatwiznę. Jak odniesiesz się do tych opinii?

Salonwakacji.pl zapewnia opiekę klientom od A do Z. Nasi klienci są osobami zapracowanymi, nie mają czasu na szukanie i wynajdywanie korzystnych ofert i odpowiadających ich wyobrażeniom miejsc. My zawsze wysłuchamy klienta, czego on potrzebuje, następnie doradzamy, szukamy, sprawdzamy, dzwonimy – to jest nasza praca, nie klienta. Co warte podkreślenia, klient zawsze uczestniczy w wyborach i analizie. To jest bardzo ciekawy czas, bardzo dla nas kreatywny. Pada wówczas wiele pytań, uwag, klienci wygłaszają swoje opinie itp. Przygotowujemy klientom tripy, tzw. step by step, tam gdzie się znajdą, co warto zwiedzić, co zobaczyć. Czasami dostają gotowe drafty programu i mają rozpisane np. tu odbierasz samochód, tu będziesz tego dnia, tu następnego. Ale w jakim tempie odbędzie się zwiedzanie i czy wszystko zaplanowane zostanie zrealizowane – to już zależy od samych podróżujących. Dajemy wybór, nie narzucamy.

Pandemia też dużo nas nauczyła i pokazała, jakie są biura podróży. Czy są takie, do których można się dodzwonić, czy takie, w których nikt nie odbiera telefonów i kontakt jest zerowy. U nas były i pokasowane loty, i mnóstwo perturbacji wycieczkowych podczas pandemii – ale wszystkie stracone pieniądze sukcesywnie odzyskiwaliśmy. Na szczęście udało się odzyskać wszystko, co jest dla nas nagrodą! W pandemii wiele biur pozamykało się z różnych przyczyn i obaw, a ich klienci po prostu poprzychodzili do nas. Ludzie nas znajdywali i przez Facebooka, i Instagrama, i oczywiście za pomocą marketingu szeptanego, czyli starego dobrego polecenia. Mamy klientów z całej Polski. Nasi klienci to nasi przyjaciele, przyjaciele przyjaciół, kolejni i kolejni. To niezwykle miłe wciąż powiększać grupę zadowolonych podróżnych. Działamy najbardziej z polecenia, jak już ktoś z nami raz pojedzie/poleci, to za chwilę mamy informację: „moja sąsiadka się do Pani zgłosi lub siostra i powie, że ode mnie… lub ktoś z rodziny”. To jest bardzo budujące i motywujące. 

Ludzie muszą zrozumieć, że dzięki nam oszczędzają i czas, i pieniądze. My nie mamy drożej. Biura by nie funkcjonowały, jeśli podnosiłyby koszty oferowanych usług. Ponadto klienci zrzucają na biuro pełną odpowiedzialność – bo nas obliguje ustawa o usługach turystycznych. Jeżeli sprzedajemy pakiet podróżny, to bierzemy odpowiedzialność za każdy etap wycieczki. Nie wyobrażam sobie, że kogoś zostawiam na drugim końcu świata…

P3190658
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W Polsce dopiero uczymy się płacić za usługi, bo wciąż jeszcze pokutuje taka mentalność, że zorganizowanie wycieczki to jest proste, to nie jest żaden wyczyn. Wystarczy tylko wejść w Internet, kliknąć parę razy i gotowe. Właśnie, że nie. My oferujemy wiedzę pracowników, przygotowanych, przeszkolonych, rzetelnych, bo to jest ich praca. Czas, który poświęcamy na wybranie odpowiedniego miejsca, często się rozciąga. I na dodatek może być ryzyko, że samodzielnie szukając, źle wybraliśmy, lub kwestia czynników zewnętrznych, które mogą się wydarzyć. Wtedy indywidualnie bookując, człowiek jest pozostawiony sam sobie. Często, przy jakiś niepowodzeniach czy zmianach, nie odzyska straconych pieniędzy i cennego czasu.

Jako biuro podróży mamy po prostu wynegocjowane lepsze, niższe ceny, których klientowi nie da booking.com czy inne platformy travel. Mamy umowy, które nas obligują. To jest cały biznes, który kręci się wokół zagadnień turystycznych, na co nieraz nie zwracamy uwagi, rezerwując i szukając na własną rękę. Coraz więcej osób w Polsce dochodzi do wniosku, że nie ma czasu na tracenie czasu i szanuje swój czas; a z drugiej strony czuje się pod opieką, bo fajnie mieć takiego concierge’a. 

Wspomniałaś, że odwiedziłaś 70 krajów. Czy jest miejsce na mapie świata, do którego chętnie wracasz?

Uwielbiam podróże. Najpierw oglądam te punkty must see, a potem wracam w konkretne miejsca, aby wypić lampkę wina (śmiech) i delektować się przepięknym widokiem lub ciszą. Krajem, do którego chętnie wracam, to na pewno Japonia. Jest to kraj najbardziej dla mnie egzotyczny i niejednoznaczny, ze względu na ludzi, ich styl życia. Trzeba tam trochę dłużej pobyć, aby zrozumieć zasady funkcjonowania w społeczeństwie. Tradycja i nowoczesność pięknie przeplatają się ze sobą, czy to w Kioto czy w Hakone. Magia, zabobony, zwyczaje, a po drugiej stronie wysoki poziom technologiczny i nieustanny rozwój.

Narciarsko uwielbiam Włochy, zawsze tam wracam z wielką przyjemnością, aby chłonąć cudowne widoki Dolomitów. W Turcji byłam chyba z 30 razy, to dla mnie jak Kołobrzeg. (śmiech

Natomiast tabula rasa są dla mnie Peru, Boliwia i Chiny, bo tam jeszcze nie dotarłam. Na pewno chciałabym polecieć do Australii i Nowej Zelandii. Świat jest tak wielki i piękny.

Oprócz marzeń i wyobrażeń ważna jest edukacja. Kocham Polskę, a szczególnie góry, ale mam głód świata i zwiedzanie polskich zakątków zostawiam sobie na inny etap mojego życia. Wiem, że wiek i zdrowie często nas ograniczają i determinują plany wyjazdowe w dalsze zakątki globu. Potrzebne jest i zdrowie, i siły, i energia życia. Trzeba układać sobie priorytety.

IMG 3883

Gdzie warto polecieć, gdy w Polsce jest już jesienna słota i szaruga?

Zatoka Omańska jest ciekawa i szybki lot do Emiratów Arabskich na 7 dni. Lub na dłuższy dwutygodniowy okres polecam wylot do Tajlandii, aby połączyć sobie Bangkok z wyspą Ko Samui czy z Phuket, stamtąd można odwiedzić tajlandzką wyspę Phi Phi, dżunglę czy wyspę Jamesa Bonda. Urok tych wysp, lazurowa woda i widoki przyciągają podróżników. Albo pozwiedzać różnorodny kulturowo Meksyk, z historią Majów i Azteków w tle. Np. z Mexico City do Acapulco, po drodze odwiedzić miasto wiecznej wiosny, czyli Cuernavaca, które jest meksykańskim Beverly Hills. 

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

REKLAMA
REKLAMA

Radosław Mączyński | DomData Z Poznania na szczyt technologicznego świata

Artykuł przeczytasz w: 17 min.
Radosław Mączyński Prezes Zarządu DomData


Radosław Mączyński, absolwent poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, w 1997 roku rozpoczął pracę w DomData jako programista. Dziś stoi na czele firmy, która zatrudnia ponad 500 osób, wspiera największe banki w Polsce i śmiało patrzy na rynek niemiecki i amerykański. Mówi o sobie, że prywatnie woli Poznań od Warszawy, uwielbia rozmowy z taksówkarzami i wierzy, że technologia powinna wspierać, a nie zastępować ludzi. O sztucznej inteligencji, wizji przyszłości i sile lokalności opowiada w rozmowie o firmie, która zmieniła zasady gry na rynku IT.

Rozmawia: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: materiały własne DomData

Jakie były początki DomData? Skąd pomysł na stworzenie firmy specjalizującej się w automatyzacji procesów biznesowych?

RADOSŁAW MĄCZYŃSKI: Historia DomData sięga trzydziestu lat wstecz, jednak specjalizacja w automatyzacji procesów biznesowych pojawiła się dopiero z czasem. Początkowo firma została założona przez niemiecki bank i jego spółki córki, którzy potrzebowali w Polsce partnera wspierającego ich działalność od strony IT. Przez pierwsze lata głównym celem DomData było świadczenie usług informatycznych na potrzeby banku i jego spółek zależnych, którzy jednocześnie pełnili rolę głównych udziałowców spółki. Dopiero później firma zaczęła ewoluować i rozwijać swoją obecną specjalizację.

Ale dzisiaj firma jest w rękach polskich. Jak to się stało, że zostałeś akcjonariuszem, a DomData zmieniła profil działalności?

Historia przejęcia DomData przez polskie ręce to wynik kilku czynników, w tym zmieniającej się strategii banku oraz globalnego kryzysu finansowego, który miał miejsce w 2008 roku. To stworzyło przestrzeń na zmiany w strukturze właścicielskiej firmy. Moja droga w DomData rozpoczęła się w 1997 roku, kiedy dołączyłem do zespołu jako programista. Z czasem awansowałem na stanowiska lidera zespołu, project managera, dyrektora jednostki, a w końcu członka zarządu. Wraz z przejęciem firmy postawiliśmy na zmianę profilu działalności i rozwój w kierunku automatyzacji procesów biznesowych, co stało się naszą specjalizacją i siłą napędową.

20250209 1716545808653

Zatem porozmawiajmy o czasach „nowożytnych”. 15 lat funkcjonowania firmy w obecnym profilu. Czy pamiętasz pierwszy projekt, który firma zrealizowała? 

Początek firmy pod nowymi rządami to było ogromne wyzwanie. Wcześniej działalność opierała się na jednym głównym odbiorcy, który w jednej chwili zniknął, pozostawiając nas w sytuacji, gdzie trzeba było wymyślić nową koncepcję, zbudować ofertę i pozyskać klientów od zera. To nie były łatwe lata – wymagały determinacji, ciężkiej pracy i odrobiny szczęścia. Naszym pierwszym klientem, który nam zaufał i w pewien sposób pomógł zdefiniować nowy profil naszej działalności, był mBank. Powierzył nam stworzenie systemu automatyzującego procesy sprzedażowe, obejmującego m.in. otwieranie rachunków, sprzedaż kredytów czy wydawanie kart. Było to ambitne przedsięwzięcie, ale udało się stworzyć rozwiązanie, które spełniło potrzeby mBanku. Następnie skalowaliśmy ten system, przekształcając go w tzw. „produkt pudełkowy” – gotowe rozwiązanie, które można było zaoferować innym klientom. To był moment przełomowy, który otworzył nowy rozdział w historii DomData.

Czym dokładnie zajmuje się DomData? Jak w prosty sposób wyjaśnić Waszą działalność komuś, kto nie zna branży IT?

DomData to firma informatyczna, choć nie w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Obecnie, wraz ze spółkami zależnymi, zatrudniamy ponad 500 osób. Co ciekawe, większość naszego zespołu to specjaliści z różnych dziedzin, a nie tylko programiści – dzięki temu nasze rozwiązania są kompleksowe i dostosowane do potrzeb różnych branż. Naszym flagowym produktem jest platforma do automatyzacji procesów biznesowych. Chociaż skupiamy się głównie na sektorze bankowym, nasze rozwiązania znajdują zastosowanie również w innych branżach, takich jak branża energetyczna, telekomunikacyjna czy branża zarządców nieruchomości. W skrócie – usprawniamy procesy, które kiedyś były czasochłonne i skomplikowane, zamieniając je w szybkie i intuicyjne działania.

Usprawnianie procesów brzmi skomplikowanie… 

Ale wcale takie nie jest. (śmiech) Dla przykładu, kiedyś otwarcie rachunku bankowego wymagało wizyty w placówce, wypełnienia stosu papierowych dokumentów, podpisania ich długopisem, a następnie ręcznego wprowadzania danych do systemu przez pracownika banku. Był to czasochłonny i angażujący wiele osób proces. Dziś, dzięki naszym rozwiązaniom, klient może otworzyć konto samodzielnie – wystarczy, że wypełni formularz online i podpisze go elektronicznie. Nasz system automatycznie przetwarza dane, łączy się z innymi bazami i maksymalnie upraszcza całą procedurę. I to nie wszystko – nasze oprogramowanie obsługuje również wszystkie inne operacje, takie jak chociażby składanie wniosków o kredyt, zastrzeganie czy wydawanie kart czy aktualizację danych osobowych. Wszystkie te procesy, które wcześniej były długotrwałe i wymagały wizyt w placówce, teraz można wykonać szybko i sprawnie online. Dostarczamy rozwiązania, które oszczędzają czas, redukują koszty i upraszczają codzienne działania sektora bankowego. 

20250209 1 9

DomData współpracuje z dużymi graczami na rynku, takimi jak Bank Pekao, ING czy mBank. Jak zdobywa się zaufanie takich klientów?

Kluczem do sukcesu było zbudowanie solidnych fundamentów referencyjnych przy pierwszych klientach. Dostarczenie rozwiązania, które spełniło wymagania pierwszych odbiorców, sprawiło, że stali się oni naszymi ambasadorami, polecając nasze produkty i usługi kolejnym firmom. Tak właśnie zdobyliśmy zaufanie rynku. Oczywiście nie wystarczy dobry początek – równie ważny jest niezawodny produkt, który odpowiada na potrzeby klientów, zarówno funkcjonalne, jak i cenowe. Naszą dużą przewagą nad konkurencją, głównie firmami amerykańskimi, jest lokalność. Działając w Polsce, jesteśmy w stanie błyskawicznie reagować na potrzeby klientów i zapewnić wsparcie w przypadku jakichkolwiek problemów – często dosłownie „od ręki”. Projekty realizujemy z udziałem polskich specjalistów, doskonale znających lokalne przepisy i specyfikę rynku. Dzięki temu nasze rozwiązania są nie tylko skuteczne, ale także elastyczne, a decyzje i działania podejmujemy szybko. Dziś nasze oprogramowanie wspiera funkcjonowanie około 70 procent sektora bankowego w Polsce. To dla nas ogromne wyróżnienie i potwierdzenie, że lokalność, niezawodność i jakość są kluczowe w budowaniu zaufania rynku. 

Ferryt Low-Code nazwa Waszego produktu brzmi tajemniczo. Czy możesz wyjaśnić, czym jest ta platforma? 

Ferryt Low-Code to innowacyjna platforma, która zmienia sposób, w jaki tworzy się systemy informatyczne. Tradycyjnie tego rodzaju rozwiązania tworzą programiści – specjaliści po studiach kierunkowych, którzy posługują się klasycznymi językami programowania. Nasza platforma low-code działa zupełnie inaczej. Umożliwia tworzenie systemów bez konieczności kodowania w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, a raczej „low-codując”. W praktyce oznacza to, że systemy informatyczne mogą być tworzone nie przez programistów, ale przez ludzi z biznesu, którzy doskonale znają specyfikę swojej branży i wiedzą, jakie funkcjonalności są im potrzebne. Ferryt Low-Code pozwala na tworzenie systemów poprzez układanie gotowych elementów, takich jak grafy czy moduły. Dzięki temu proces jest prostszy, szybszy i bardziej intuicyjny, a tworzone rozwiązania są precyzyjnie dopasowane do potrzeb klienta. 

Ale jak rozumiem, te gotowe „pudełka” trzeba jednak napisać w języku programowania?

Oczywiście! W naszym zespole pracują programiści, ale stanowią oni około 20 procent zatrudnionych w DomData. To oni tworzą gotowe elementy, które później wykorzystywane są w naszej platformie low-code. Jednak zdecydowana większość naszego zespołu to specjaliści poruszający się w obszarach okołobiznesowych. To ludzie, którzy doskonale rozumieją potrzeby klientów, procesy oraz specyfikę branż. Dzięki temu jesteśmy w stanie tworzyć rozwiązania, które są zarówno technicznie zaawansowane, jak i idealnie dostosowane do realiów biznesowych naszych klientów.

20250209 1727893333465

Dlaczego postawiliście właśnie na taki model? Dlaczego to nie programiści odpowiadają za cały proces automatyzacji?

Ponieważ kluczowe dla sukcesu automatyzacji procesów biznesowych jest zrozumienie samego biznesu, jego intencji i specyfiki. Ludzie poruszający się w obszarze okołobiznesowym mają przewagę w tej dziedzinie, ponieważ to oni najlepiej wiedzą, jak działa dany proces, jakie są potrzeby użytkowników końcowych i jakie cele ma osiągnąć dany system. Dzięki temu, że tworzeniem rozwiązań zajmują się osoby znające biznes od środka, finalny produkt jest dużo bardziej dopasowany do wymagań klienta. Taki model pozwala nam także znacznie zredukować koszty i czas realizacji projektów. W efekcie proces jest szybszy, bardziej precyzyjny i, co równie ważne, tańszy – zarówno dla nas, jak i dla klienta.
Programiści oczywiście odgrywają swoją rolę, ale to właśnie specjaliści biznesowi, korzystając z naszej platformy low-code, przejmują większość pracy związanej z tworzeniem konkretnych rozwiązań. 

To źródło sukcesu DomData? 

Bez wątpienia, to podejście było jednym z kluczowych elementów naszego sukcesu. Łączymy wiedzę biznesową z technologicznymi możliwościami, co pozwala nam tworzyć rozwiązania maksymalnie dopasowane do potrzeb naszych klientów. Do tej pory to działało świetnie – a od niedawna dodaliśmy do tego kolejny element, który wynosi nasze możliwości na zupełnie nowy poziom: sztuczną inteligencję.

Wyprzedziłeś moje pytanie. Sztuczna inteligencja to dziś gorący temat. Jaką rolę odgrywa w Waszych rozwiązaniach?

Pokładamy w sztucznej inteligencji ogromne nadzieje, bo dostrzegamy jej ogromny potencjał w usprawnianiu procesów. AI nie tylko analizuje dane, ale również optymalizuje procesy, które dla człowieka mogłyby być czasochłonne i obarczone ryzykiem błędu. Jednym z kierunków, które szczególnie nas interesują, są tzw. asystenci lub agenci AI. To narzędzia, które odciążają pracowników od powtarzalnych zadań, takich jak ręczne wprowadzanie danych. Dziś mamy już dostępne rozwiązania, które automatycznie skanują dokumenty i zapisują odpowiednie dane w systemach, eliminując konieczność ręcznej obsługi. Dzięki temu pracownik banku może skoncentrować się na budowaniu relacji z klientem, a nie na żmudnych formalnościach. To nie tylko zwiększa efektywność, ale również wpływa na jakość obsługi – klienci otrzymują szybkie i trafne rozwiązania, a pracownicy mają więcej czasu na bardziej wymagające i twórcze zadania. Właśnie w tym kierunku widzimy przyszłość – AI wspierającą ludzi, a nie zastępującą ich.

Ściśle współpracujecie z UAM w Poznaniu, z Centrum Sztucznej Inteligencji UAM, z Wydziałem Matematyki i Informatyki. Co Wam to daje?

To bardzo korzystna współpraca, która przynosi wymierne efekty. Na Wydziale Matematyki i Informatyki UAM kształci się obecnie specjalistów w obszarze sztucznej inteligencji, pozyskując kompetencje, które są niezwykle cenne i coraz bardziej pożądane w naszej organizacji. Wspólnie z uniwersytetem realizujemy projekty badawczo-rozwojowe, które dostarczają nam cennych wskazówek dotyczących kierunków rozwoju w zakresie AI. Ten model współpracy między biznesem a środowiskiem akademickim wynieśliśmy wprost z Doliny Krzemowej, gdzie tego typu relacje są standardem. Tego rodzaju synergiczne podejście pozwala łączyć innowacyjność i praktyczną wiedzę z naukową precyzją, co przynosi ogromne korzyści obu stronom. Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu umożliwia nam korzystanie z wiedzy i doświadczenia zarówno kadry profesorskiej, jak i studentów. Dzięki projektom studenckim, realizowanym pod okiem wykładowców, mamy możliwość testowania konkretnych rozwiązań na rzeczywistych danych z biznesu. Z kolei dla studentów jest to szansa na zdobycie praktycznego doświadczenia i pracy nad realnymi wyzwaniami. To obopólna korzyść – my zyskujemy świeże spojrzenie i innowacyjne pomysły, a uniwersytet oferuje swoim studentom dostęp do „żywego” materiału, co wzbogaca ich edukację i przygotowuje ich do wejścia na rynek pracy.

20250209 IMG 8511

Sam jesteś absolwentem UAM i wspomnianego Wydziału Matematyczno-Informatycznego. Do firmy dołączyłeś w 1997 roku. Jestem ciekawa Twojej perspektywy. Jak zmieniła się branża IT przez ten czas? 

Branża IT rozwija się w zawrotnym tempie, szybciej niż jakakolwiek inna. Kiedy studiowałem, podstawowym nośnikiem danych była dyskietka. (śmiech) Dzisiaj przechowujemy dane w chmurze, co oznacza, że nawet nie wiemy dokładnie, gdzie są one fizycznie zapisane. Ogromne zmiany zaszły również w sprzęcie, z którego korzystamy. Dawniej były to komputery zajmujące całe pomieszczenia, dziś każdy z nas ma w kieszeni smartfon – urządzenie niewielkie, a jednak zapewniające dostęp do niemal każdej informacji i komunikacji z dowolnym miejscem na świecie.
Jeśli jednak spojrzymy na programowanie w klasycznym podejściu, można powiedzieć, że fundamenty tej pracy pozostają zaskakująco podobne. Oczywiście zmieniło się środowisko pracy – kiedyś programista pracował w surowym, tekstowym interfejsie, a dziś korzysta z zaawansowanych, graficznych narzędzi, które oferują wsparcie na każdym kroku. Do tego doszła sztuczna inteligencja, która potrafi wygenerować fragment kodu, a czasem nawet cały program, który trzeba jedynie zweryfikować.
Największą rewolucją jest jednak rozwój platform low-code, takich jak nasz Ferryt. Pokazują one, że tworzenie oprogramowania nie musi być zarezerwowane wyłącznie dla programistów. 

A w którą stronę idziemy? 

W stronę coraz większej automatyzacji procesów programowania. Pewne działania programistów będą coraz częściej wspierane przez agentów AI, którzy są w stanie przejąć na siebie część zadań. To ogromna zmiana, która pozwala skupić się na bardziej kreatywnych i strategicznych aspektach tworzenia oprogramowania.

A dla nas? Użytkowników końcowych, jak technologia będzie zmieniać nasze życie? 

Tu obstawiam, że integralną częścią naszego życia staną się inteligentni asystenci. Ten kierunek już teraz możemy obserwować w samochodach, gdzie systemy wspierają nas w prowadzeniu – od automatycznego parkowania, przez systemy ostrzegające przed kolizjami, aż po autonomiczne pojazdy. Nasze telefony są wyposażone w asystentów głosowych, którzy mogą zapisać notatkę, zaplanować spotkanie czy zamówić jedzenie. Inteligentne domy, które nie tylko regulują temperaturę czy oświetlenie, ale też przewidują Twoje potrzeby na podstawie codziennych nawyków. W przyszłości technologia stanie się jeszcze bardziej intuicyjna i spersonalizowana. 

To dobrze? 

Zależy, co kto lubi. (śmiech) Jeśli cenisz rozmowy z taksówkarzem, może się zdarzyć, że w przyszłości już ich nie uświadczysz – bo taksówka, którą zamówisz, będzie autonomiczna, bez kierowcy. To pokazuje, że technologia wpłynie nie tylko na nasze codzienne życie, ale też na relacje międzyludzkie, minimalizując ich liczbę. Czy to dobrze? Dla mnie osobiście nie – lubię rozmawiać z taksówkarzami. (śmiech)

20240605 20240605 172300

Czy istnieje jakiś projekt, z którego jesteś szczególnie dumny?

Tych projektów na przestrzeni lat było setki, więc trudno wskazać jeden konkretny. Myślę, że jestem najbardziej dumny z całokształtu naszej pracy – z tego, co udało nam się osiągnąć jako firma. To właśnie suma naszych działań pozwoliła nam zaistnieć i ugruntować pozycję na tak wymagającym rynku, jakim jest sektor bankowy. Największą satysfakcję daje mi fakt, że byliśmy w stanie wygrać konkurencję z gigantami zza oceanu i udowodnić, że polska myśl technologiczna nie ustępuje światowym liderom. Co więcej, dzięki naszej lokalności, elastyczności i szybkiej reakcji na potrzeby klientów, często jesteśmy w stanie dostarczyć rozwiązania lepiej dopasowane i bardziej efektywne. To pokazuje, że na rynku usług programistycznych Polacy mają powody do dumy.

Główna siedziba spółki znajduje się w Poznaniu. Nie kusiło Cię nigdy, żeby przenieść firmę do Warszawy? Utarło się myśleć o stolicy jako o centrum biznesu, gdzie przy mnogości dużych graczy może być łatwiej prowadzić interesy.

Nie, zupełnie nie widzimy takiej potrzeby, a pandemia tylko to potwierdziła. Banki, z którymi współpracujemy, mają swoje centrale w Warszawie, ale ich centra operacyjne są rozsiane po całym kraju. Jako grupa działamy na terenie całej Polski, a także poza jej granicami – mamy na przykład spółkę córkę w Hamburgu, która odpowiada za rynek niemiecki. Prowadzimy również spółkę powstałą we współpracy z bankiem ING, która realizuje wysoko wyspecjalizowane usługi dla tego klienta. Nasza siedziba w Poznaniu absolutnie nie jest ograniczeniem – wręcz przeciwnie, jesteśmy lokalnym graczem z międzynarodowym zasięgiem.

Liczyłam, że powiesz, że kochasz Poznań… 

Na pewno bardzo lubię to miasto, bo daje mi wszystko, czego potrzebuję. Mamy tu teatry, lotnisko, galerie sztuki, dobre sklepy – a jednocześnie Poznań nie jest przytłaczający. Nie jest zbyt duży, nie ma wszechobecnych korków, a poruszanie się po mieście nie zabiera połowy dnia. To miasto, które jest funkcjonalne, wygodne i – co też ważne – bezpieczne. Idealne miejsce do życia i prowadzenia biznesu.

Osiągnąłeś wraz z firmą ogromny sukces. Firma zatrudnia ponad 500 osób, realizujecie projekty dla największych podmiotów na rynku bankowym. Jakie cechy charakteru są niezbędne, by prowadzić tak dynamiczną firmę? 

Na pewno kluczowe jest bycie ekspertem w swojej dziedzinie. Dzięki temu dokładnie rozumiesz, jak działa firma, a co za tym idzie, wiesz, jak skutecznie ją rozwijać. Wytrwałość w dążeniu do założonych celów również odgrywa ogromną rolę – bez niej trudno poradzić sobie w momentach wyzwań i niepewności. Ważny jest też talent do przekonywania innych do swoich pomysłów i idei. W końcu sukces firmy to nie tylko Twoje działania, ale także zespół ludzi, którzy podzielają Twoją wizję i są gotowi działać razem na rzecz jej realizacji. A o tego… trzeba też mieć szczęście. I spotkać na swojej drodze właściwych ludzi. 

20241026 Konferencja o polskich LLM ach 37

A masz jakieś „codzienne rytuały”, które pomagają w zarządzaniu?

Staram się regularnie poświęcać czas na sport, który nie tylko pozwala mi utrzymać dobrą kondycję, ale przede wszystkim pomaga oczyścić umysł i złapać dystans do codziennych wyzwań. Dodatkowo dbam o to, by regularnie ćwiczyć języki obce – czy to przez czytanie, rozmowy, czy oglądanie materiałów w innych językach. To nie tylko podtrzymuje moje umiejętności komunikacyjne na wysokim poziomie, ale też daje poczucie ciągłego rozwoju i otwiera nowe perspektywy.

A w życiu prywatnym korzystasz z najnowszych zdobyczy technologii? 

Zupełnie nie! Zdziwię Cię pewnie, ale wiesz, że nigdy niczego nie kupiłem przez Internet? 

Nie wierzę! 

A nie – przepraszam! Raz kupiłem! Samochód do remontu. (śmiech) Ale to było doświadczenie bardziej społeczne niż zakupowe. 

Jakie są największe wyzwania, przed którymi stoi DomData w najbliższych latach?

Zeszły rok był dla nas przełomowy – zdecydowaliśmy się na wejście na rynek niemiecki. To duże wyzwanie, wymagające sporych nakładów finansowych i odpowiedniego przygotowania, bo wejście na nowy rynek nigdy nie jest proste. Naszym marzeniem jest jednak pójść o krok dalej i zaistnieć na rynku amerykańskim. Niedawno wróciłem ze Stanów Zjednoczonych i z całą pewnością mogę powiedzieć, że widzę tam ogromny potencjał. Poziom digitalizacji w USA jest zaskakująco niższy niż w Polsce, co otwiera przed nami szerokie możliwości. Wyzwaniem będzie nie tylko zdobycie zaufania tamtejszych klientów, ale też dostosowanie naszych rozwiązań do specyfiki i potrzeb tego rynku. To jednak kierunek, który chcemy eksplorować, bo wierzymy, że nasze doświadczenie i elastyczność mogą być dużym atutem.

Gdybyś miał zareklamować poznaniakom DomData jednym zdaniem, co by to było?

Lata pracy w biznesie nauczyły mnie, że często szukamy rozwiązań gdzieś daleko – w innym kraju, na innym kontynencie – a tymczasem najlepsze rozwiązania mamy tuż obok. Dlatego powiedziałbym: „Cudze chwalicie, swego nie znacie” a my, DomData, jesteśmy tego najlepszym dowodem.

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
Radosław Mączyński Prezes Zarządu DomData
REKLAMA
REKLAMA