Bartłomiej Krukowski | Sukcesja to proces wielowymiarowy

Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż

Jak mantrę powtarza, że sukcesja dotyczy każdego człowieka. Jego negatywne doświadczenia w procesie spadkobrania dały mu mandat do wprowadzania planów sukcesji w firmach. Podkreśla, że wszystko rozpoczyna się od rzetelnej i szczerej rozmowy. Bartłomiej Krukowski – ekspert ds. sukcesji, właściciel firmy E-SUKCESJA.PL udowadnia, że odpowiednie zaplanowanie i przeprowadzenie tego procesu może determinować przetrwanie i rozwój firmy, sukcesu budowanego przez lata.

Szanse na to, że firma rodzinna przetrwa wystarczająco długo, by przejść w ręce kolejnego pokolenia bez wdrożenia planu sukcesji nie są duże. 30% firm rodzinnych zostanie skutecznie wytransferowanych do drugiego pokolenia, a jedynie 10% firm rodzinnych będzie trwać w trzecim pokoleniu. Czy sukcesja weszła już do powszechnego słownika przedsiębiorców?
Bartłomiej Krukowski: Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, a sytuacja nie jest zerojedynkowa. Zaczynając od tych statystyk, które podałaś, w ciągu ostatnich kilkunastu lat wiele się w tym obszarze zmieniło. Rzeczywistość pokazuje, że przedsiębiorcy zyskali świadomość sukcesyjną i o niej myślą. I to jest słowo klucz – myślą, ale nie do końca wiedzą jak się za nią zabrać. Inna motywacja kieruje 60- czy 40-letnimi przedsiębiorcami, a jeszcze inna tymi, którzy dopiero zaczynają swój biznes. Praktyka pokazuje, że coraz więcej przedsiębiorców myśli dziś o sukcesji. Jedni zaczynają o tym rozmawiać z obawy, natomiast drudzy chcą ochronić swój sukces, bo budowali firmę latami i pragną, aby przetrwała, rozwijała się dalej.

Jakie są motywacje do przeprowadzenia sukcesji w różnych grupach wiekowych?
Każda z tych grup niesie ze sobą swoje wyzwania. Wśród najstarszych przedsiębiorców pokutuje przekonanie o własnej niemylności, niechęć do oddawania kompetencji, jest tam często jednoosobowe zarządzanie naprawdę dużymi firmami. Wśród czterdziestolatków najczęściej spotykam się z sytuacjami, kiedy to ich dzieci – dobrze wykształcone, często mające za sobą praktykę w dużych korporacjach – nie zawsze chcą rodzinny biznes kontynuować. Z kolei ci najmłodsi – zupełnie nie myślą w kategoriach zagrożeń. Temat śmierci i chęć zabezpieczenia biznesu – to temat im zupełnie odległy. Tak naprawdę, każda z tych grup powinna myśleć o tym, aby sukcesję przeanalizować i wdrożyć. Utrzymać przy życiu z takim trudem budowany sukces. Nie tylko biznes, ale i sukces rodzinny.

Wytłumaczmy zatem, czym jest sukcesja?
Mylnie słowo „sukcesja” w dużym skrócie oznacza „przekazanie”. W przypadku przedsiębiorstw chodzi o przygotowanie planu na utrzymanie firmy w rękach kolejnego pokolenia. Nie tu i teraz, tylko w zaplanowany sposób już dziś należy zabezpieczyć cały obszar majątku, aby przetrwał na wypadek naszej śmierci. Tylko 2 firmy na 30 chcą już dziś przekazać stery kolejnemu pokoleniu. Sukcesja to przede wszystkim proces, który rozpoczyna się od rozpoznania i rozpisania indywidualnej sytuacji rodziny. Tzw. mapy biznesowej i prywatnej. W następnym kroku znalezienie odpowiedzi na pytanie „co by było, gdyby…” i zidentyfikowanie punktów zapalnych w konkretnej rodzinie. W efekcie wypracowanie odpowiednich akceptowalnych rozwiązań. Mam też swoją definicję sukcesji. To w mojej opinii kontynuacja sukcesu, który budował latami przedsiębiorca i zapewnienie spokoju, bezpieczeństwa i czasu na emocje, zamiast narażania rodziny na zajmowanie się sprawami urzędowymi, prawnymi, firmowymi, w tak trudnym dla nich czasie. Dobrze wdrożona sukcesja pozwala przejść przez okres żałoby, bez miotania się w panice po właśnie odziedziczonej firmie. Ona ma trwać dalej, bez dnia przerwy, a rodzina ma mieć w pierwszych tygodniach spokój. Poukładane wcześniej klocki na poziomie testamentów, zarządu sukcesyjnego, umów spółek itd. pozwalają płynnie przejść przez ten trudny dla rodziny czas. W konsekwencji dalej z powodzeniem prowadzić firmę.

Twoja droga zawodowa została naznaczona właśnie przez taką sytuację. Kiedy to po śmierci Twojego ojca zostaliście wraz z rodziną z całkiem nieźle prosperującą firmą, ale bez żadnej wiedzy o niej.
Śmierć nestora to taki moment w życiu rodziny, kiedy musi ona uporać się z wieloma emocjami, jednocześnie przestrzegając przepisów prawa. Choćby kodeksu spółek handlowych czy prawa cywilnego. To często pierwszy kontakt rodziny z firmą. W moim przypadku była to właśnie dokładnie taka sytuacja. Ojciec nie edukował ani mnie, ani mojego rodzeństwa w przepisach prawa, nie wtajemniczał nas w sprawy firmowe, zupełnie nie myśląc o tym, że coś może mu się stać. Gdy pewnego dnia „postanowił” odejść okazało się, że w żaden sposób nie przewidział skutków swojej śmierci. Byłem wówczas dwudziestokilkuletnim chłopakiem, miałem swoje plany zawodowe, zupełnie oderwane od jego firmy. Wówczas nie przypuszczałem, że zwiążę swoją przyszłość z tematyką sukcesji, lecz droga, jaką przeszliśmy po śmierci ojca oraz rozmowy z innymi przedsiębiorcami, którzy przeżywali podobne sytuacje – spowodowały, że jestem tu, gdzie jestem i pomagam uniknąć takich sytuacji innym rodzinom. Moją misją jest wdrożenie takich elementów sukcesji w firmach, aby rodziny przedsiębiorców miały czas na przeżywanie emocji, a nie zderzały się z twardymi przepisami prawa.

A jakie to były sytuacje?
Ojciec w wieku 50 lat zmarł na zawał, drugi zresztą. Pierwszy przeszedł dwa lata wcześniej i teoretycznie był czas na to, aby zająć się sprawami sukcesyjnymi. Tak się nie stało. Kiedy jako właściciel jednoosobowej działalności gospodarczej umarł, okazało się, że nie tylko musimy zająć się przygotowaniem pogrzebu, ale ktoś z nas musi zacząć „coś” robić w związku z firmą. Tylko, że nikt z nas nie wiedział, czym to „coś” jest… Firma dobrze prosperowała, wokół nas pojawiało się mnóstwo osób, które owszem, empatycznie chciały nam doradzić, lecz my, nie będąc zaangażowani w proces funkcjonowania firmy, nie mieliśmy pojęcia, który z tych scenariuszy jest właściwy i dla nas dobry. Borykaliśmy się z wieloma problemami jak chociażby ściągalność wierzytelności. Z kolei wierzyciele, wobec których ojciec miał zaciągnięte zobowiązania, dzwonili już następnego dnia. Wprawdzie było to 20 lat temu, lecz z moich obserwacji, ponad 80% polskich rodzin do dziś nie ma wdrożonego planu awaryjnego na wypadek śmierci przedsiębiorcy. Pamiętajmy, że rodzina często nie jest wtajemniczona w sprawy firmy, dodatkowo znajduje się w dużych emocjach i zanim doszuka się istotnych informacji, mija dużo czasu. I tak było w naszym przypadku – wyobraź sobie ten moment, gdy otwierałem szafy i analizowałem jego życie biznesowe. Kartka po kartce. Bo nie było już kogo zapytać. Spędziliśmy kilkanaście miesięcy w sądach, ostatecznie tracąc firmę. A dodam tylko, że był to biznes, który utrzymywał ośmioosobową rodzinę… W planie sukcesji przygotowujemy również taki dokument, zawierający instrukcje, jakie mają wdrożyć bliscy zmarłego. Jest to szczególnie ważne w sytuacji śmierci nagłej i niespodziewanej. U nas niestety tego zabrakło.

Zatem można powiedzieć, że jesteś ekspertem z doświadczenia. Jaka misja Ci przyświeca?
Gwarantuję przeżycie emocji po stracie bliskiej osoby w spokoju i poczuciu bezpieczeństwa. Daję czas rodzinie na spokojne przystosowanie się do nowej rzeczywistości. Po paru latach od śmierci ojca narastała we mnie niezgoda, nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na pytanie „dlaczego?”. Dlaczego doświadczony przedsiębiorca, prowadzący działalność gospodarczą, świetnie poruszający się w swoim biznesowym świecie, mający wokół siebie prawników, nie zatrzymał się na chwilę i nie wdrożył dla nas planu sukcesji? Przecież rodzina była dla niego bardzo ważna. Nie w sensie przekazania firmy tylko takiego planu, który pozwoliłby naszej rodzinie płynnie utrzymać firmę, a przede wszystkim dać nam czas na emocje, a nie tułanie się po sądach. Po wielu rozmowach z ludźmi prowadzącymi firmy już wiedziałem „dlaczego”. Codzienne życie biznesowe, praca nad utrzymaniem kontraktów, ich bieżąca obsługa, gonienie z miesiąca na miesiąc, brak osoby, z którą mogliby o tych wszystkich sukcesyjnych sprawach porozmawiać, to powoduje, że przedsiębiorcy myślą, lecz odkładają to na wieczne nigdy. Sukcesja do takich tematów właśnie się zalicza. Powinniśmy pamiętać, że „wieczne nigdy” przytrafia się w końcu każdemu.

Kogo dotyczy sukcesja? Sporo mówisz o przedsiębiorcach, ale chyba nie tylko ich ten temat dotyczy.
Sukcesja dotyczy nas wszystkich. Niezależnie od tego, czy prowadzisz firmę czy nie. Potocznie przyjęło się myśleć, że to temat przynależny tylko firmom, najlepiej dużym i do tego dzieci nestora tak jak w serialowej „Sukcesji” walczą o władzę i wpływy. (śmiech) Prawda jest taka, że każdy, kto umiera, pozostawia swojej rodzinie jakieś konsekwencje. Każdy, kto ma konto w banku, nieruchomość, samochód, niepełnoletnie dzieci – jego także dotyczy sukcesja. Dlaczego? Przede wszystkim, dlatego, aby angażować minimalną liczbę osób w proces spadkobrania. Aby to jedna osoba była odpowiedzialna za realizację naszej pośmiertnej woli, nawet jeśli jest wielu spadkobierców. Wracając do mojej misji – sukcesja zapewnia spokój rodzinie, nie angażując nadmiernie pogrążonych w żałobie jej członków. Oczywiście im więcej majątku, im więcej komplikacji indywidualnych, tym plan sukcesji jest bardziej rozbudowany, ale cel jest jeden – minimalizacja problemów dla rodziny.

Co w procesie planowania sukcesji stanowi największe wyzwanie?
Z perspektywy moich doświadczeń widzę jeden główny problem. To brak rozmów rodziców z dziećmi. Brak tworzenia planów na wypadek śmierci lub tragicznego wydarzenia również małżonka czy partnera. W procesie układania planów sukcesyjnych aranżujemy rozmowy rodziców z dziećmi i często zdarza się, że plan dziecka na życie diametralnie różni się od wyobrażenia rodzica.

I co wtedy? Co, kiedy dziecko nie ma ochoty przejąć biznesu po rodzicach?
To bardzo ważna informacja. Bo jeśli potencjalny sukcesor nie pali się do kontynuowania rodzinnego biznesu, to rodzice muszą to usłyszeć. Ważne, aby w ogóle rozpocząć rozmawiać na te tematy. Bardzo często w trakcie kolejnych spotkań, dzieci zaczynają dopytywać choćby o kondycję finansową firmy, aktualne kontrakty, o możliwości biznesowe. Często wraz z rosnącym stanem ich wiedzy, wzrasta zainteresowanie firmą.

A jednak tylko mniej niż co dziesiąty potomek planuje przejąć rodzinną firmę…
Potencjalni sukcesorzy widzą zmęczonych rodziców wracających ze swojej firmy do domu. Są świadkami rozmów, narzekań, utyskiwań swoich rodziców, budując sobie tym samym wizję firmy jako wiecznej udręki. Nic więc dziwnego, że podczas pierwszej rozmowy rodzica z dzieckiem o ewentualnej sukcesji – w 99 procentach przypadków, odpowiedź na pytanie o chęć przejęcia sterów w firmie jest negatywna. Dlatego praca nad planem sukcesji to również praca psychologów, którzy podejmują próbę zainteresowania kolejnego pokolenia sprawami firmy. Z drugiej strony to też zrozumienie i akceptacja nestora, aby „nie wsadzał dziecka w swoje buty”, tylko umożliwił mu osiągnięcie własnego sukcesu w biznesie, ale też, aby sam doświadczył potknięć i porażek. To dobry sposób na początkową współpracę z firmą rodzica, który w przyszłości płynnie pozwoli firmę przejąć. Jeśli jednak firma znajdzie się w takiej sytuacji, że sukcesorów pomimo wszystko nie będzie, wówczas po śmierci jej właścicieli, wszyscy spadkobiercy staną się jej wspólnikami, gdzie wszyscy będą musieli podejmować decyzje, a to nie jest dobre ani z punktu widzenia firmy ani rodziny. Bo znowu wracając do meritum, zamiast w spokoju przeżywać niełatwe emocje, wszyscy spadkobiercy zostaną zaangażowani w sprawy firmowe.

Kiedy zaplanować sukcesję?
Jeszcze dzisiaj. Nie warto czekać, bo nie wiadomo, co może nam przynieść kolejny dzień. Co ważne i o czym warto pamiętać – raz zaplanowana sukcesja nie musi być ostatecznym planem. Wystarczy, że zmieni nam się układ małżeński, partnerski, biznesowy czy majątkowy, powinniśmy do tego planu wracać. Od czegoś trzeba zacząć i każdy dzień jest do tego odpowiedni. Dlatego podkreślę ponownie: sukcesja w moim rozumieniu to nie tylko przekazanie dziś firmy kolejnemu pokoleniu. To proces długoterminowy, jeśli oczywiście życie da nam na to czas.

Zatem od czego rozpoczyna się układanie planu sukcesji?
Zaczynam od rozmowy. Uniwersalny plan sukcesji nie istnieje. Każdy z nas ma indywidualną sytuację majątkową, partnerską, biznesową, rodzinną i żeby właściwie ułożyć plan sukcesyjny, muszę poznać wszystkie te składowe. Dlatego na mojej stronie www.e-sukcesja.pl umożliwiłem przedsiębiorcom nieodpłatną konsultację, aby mogli od razu zweryfikować, w jaki sposób przygotować u nich odpowiedni plan sukcesji.

Z jakich elementów zatem składa się dobrze ułożony plan sukcesyjny? Przedsiębiorstwo to całkiem złożony twór, na który składają się przepisy prawne, księgowe, kadrowe, handlowe…
Patrzę na sukcesję holistycznie, nigdy nie jest ona jednowymiarowa. To wieloaspektowy proces wymagający szczerości ze strony przedsiębiorcy. Można podzielić to na dwa główne etapy. Pierwszy to plan spadkowy, a drugi dotyczy podatków, optymalnej formy działalności, psychologii itd. Gdy wdrożymy plan testamentowy, będziemy mieli dużo czasu na przygotowanie i wdrażanie planu sukcesji. To również zbadanie kosztów prowadzenia biznesu, jego wartość zarówno pod kątem wyceny majątkowej, jak i biznesowej, wysokość zobowiązań i kredytów – tzw. ewentualnych długów spadkowych. Badamy również relacje pomiędzy rodzicami a dziećmi, a także relacje między rodzeństwem, bo nawet jeśli dziś panuje pomiędzy nimi zgoda, w sytuacji, w której pojawiają się pieniądze – niezgoda może nastąpić bardzo szybko. Moi klienci mówią, że ze mną gorzej jak z księdzem. (śmiech) Tylko pod warunkiem zupełnej szczerości ze strony przedsiębiorcy, będziemy pewni, że plan sukcesyjny jest pełen i zadziała tak jak powinien. Zatajenie długu czy nieślubnego dziecka spowoduje, że nasz plan runie jak domek z kart. Łatwo wyobrazić sobie sytuację, że pojawienie się w kręgu spadkowym kolejnego spadkobiercy, jakim może być nieślubne dziecko, powoduje niemałe zamieszanie. Nie wspomnę o paraliżu decyzyjnym, do momentu gdy będzie niepełnoletnie i zamrozi decyzyjność wszystkim pozostałym spadkobiercom do momentu, aż uzyska pełnoletniość. A to są scenariusze, które pisze życie, nie musimy ich szukać w amerykańskich filmach.

Czy zatem nie wystarczy zabezpieczyć się testamentem?
Testament to ukierunkowanie przekazywania składników majątku na osoby wybrane zgodnie z własną wolą. Brak testamentu powoduje, że wszyscy zgodnie z prawem i linią dziedziczenia stają się spadkobiercami we współwłasności łącznej. Każdego centymetra domu, każdego centymetra firmy, każdego kawałka pieniądza. Wspólnie, wszyscy mają takie same prawa. I to samo dotyczy decyzyjności, wszyscy mają takie samo prawo do ich podejmowania. Im więcej ludzi do podejmowania decyzji, tym gorzej i dłużej dla firmy i rodziny. Sukcesja zapobiega takim sytuacjom. Testament to część składowa sukcesji, ale sam w sobie to za mało.

Sukcesja – temat niełatwy – bo dotyczy kwestii ostatecznych. Śmierć jest najczęściej nieodłącznym elementem przeprowadzania procesu sukcesji. Jak ważna jest sfera emocjonalna? I jak sobie z nią radzisz, bo jesteś obecny w życiu ludzi w trudnych dla nich momentach.
Wiele lat obwiniałem mojego ojca o to, że zmarł, zostawiając nas w ogromnej niewiedzy. Byłem zły o to, że o nic nie mogę go już zapytać i wszystkiego musieliśmy się wraz z rodziną domyślać. Przepisy prawa są bezlitosne i nie uznają czasu żałoby. Przepracowałem te emocje i to pomogło mi w pracy z innymi rodzinami. Przede wszystkim nie oceniam. Analizuję i wchodzę na chwilę w ich buty, zupełnie jakbym był częścią rodziny, po to, aby znaleźć i przewidzieć jak najwięcej ryzykownych stron, których chcemy uniknąć. Sam przeszedłem drogę negatywnych skutków spadkobrania i to daje mi mandat do doradzania innym w tym zakresie. Przede wszystkim stoję po stronie rodzin. Analizuję sytuację obecną, zastaną i zastanawiam się, jak najkorzystniej wraz z rodziną wdrożyć plan, który zabezpieczy ich spokój w sytuacji śmierci nestorów. Później, kiedy do tego dochodzi, zawsze odczuwam smutek, ale też jestem spokojny o bezpieczeństwo danej rodziny.

A korzyści?
Przede wszystkim w tym trudnym momencie śmierci przedsiębiorcy, firma ma działać dalej, nieprzerwalnie. Rodzina nie ma się martwić o biznes. Ma pełny dostęp do kont bankowych, nikt do nich nie przyjdzie po spłatę kredytów czy leasingów. Po kilku tygodniach lub nawet miesiącach, gdy emocje opadną, będą mogli na spokojnie zająć się sprawami firmy. Bez stresu, bez pośpiechu. Z pełnym naszym wsparciem. To, co najważniejsze z punktu widzenia rodziny, wdrożony plan sukcesji zapewnia jej spokój, którego tak potrzebują w trudnym, nieraz traumatycznym okresie ich życia, po śmierci bliskiej osoby. Spokój, który pozwala im się zastanowić nad przyszłością pozostawionego im biznesu. To jest bezcenne. Dlatego zadbajcie o swoich najbliższych, jak i o budowany sukces firmy już dziś. Jestem dla Was i Waszych rodzin, abyście czuli się bezpiecznie.

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż|Bartłomiej Krukowski e-sukcesja Sukcesja to proces wielowymiarowy Poznański prestiż
REKLAMA
REKLAMA

Elżbieta Janik – Krause | Księgowość to jak czytanie książki

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Poznań – miasto przedsiębiorcze, biznesowe – oferuje również swoim klientom wsparcie w zakresie szeroko rozumianej księgowości. Takim miejscem jest Kancelaria Rachunkowa na poznańskim Chwaliszewie, której klientami są w szczególności firmy z branży spedycyjnej, budowlanej, deweloperskiej, a także kancelarie prawne, handlowcy oraz styliści fryzur. Elżbieta Janik-Krause, prezes zarządu Kancelarii Rachunkowej Denarius, opowiedziała, z jakimi problemami borykają się obecnie poznańscy przedsiębiorcy, dlaczego tak popularny jest outsourcing usług księgowych i jak ważną rolę w jej życiu odgrywają relacje.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: archiwum prywatne EJ-K

Jak zaczęła się Pani przygoda z rachunkami i cyframi?

ELŻBIETA JANIK-KRAUSE: Zaczęłam studia informatyczne w trybie zaocznym i szukając pracy, trafiłam do biura. Tam posadzono mnie przy komputerze, a jednym z moich głównych zajęć było wprowadzanie faktur do systemu – i choć niektórzy mogą w to wątpić – zaczęło mi się to naprawdę podobać. (śmiech) Ponadto, gdy moi rodzice prowadzili własną firmę, to pamiętam jak interesowała mnie wielka księga przychodów i rozchodów, i jak na prośbę mamy wpisywałam faktury.
Uwielbiam cyferki, choć skończyłam studia inżynierskie na Politechnice Poznańskiej. Skończyłam również e-commerce i jakbym poszła w tym kierunku, to dzisiaj nie musiałabym się tak męczyć ze zmianami przepisów. (śmiech)

Ta zmienność w przepisach to zapewne nie lada wyzwanie…

Jestem księgową od 20 lat i nie pamiętam tak galopujących zmian jak obecnie. Dawniej jak księgowałam coś według ustalonego harmonogramu i zgodnie z wytycznymi, to tak działaliśmy przez kilka lata. Dzisiaj nie jest to tak stałe i powtarzalne… Ponadto zawsze gdy przychodzi nowa władza, wprowadzane są nowelizacje ustaw i zmieniane są przepisy. Odczuwamy to w Kancelarii Rachunkowej, bo obsługujemy również klientów dofinansowanych z budżetu państwa. Nieraz słyszę pytanie: jak Ty się w tym wszystkim nie pogubisz? Udaje mi się to, dzięki wytężonej pracy, doświadczeniu i skrupulatności.

Oprócz aktualizacji ustaw, z jakimi zagadnieniami najczęściej się Pani spotyka?

Gdy przychodzi klient i pyta się, jak nie płacić podatków (śmiech), albo je obniżyć. Zawsze zaczynam od rozmowy z klientem, jakie ma plany, jak jego działalność wyglądała wcześniej. Często musimy skorzystać z usług doradcy podatkowego, aby mieć szerszy pogląd na zaistniałą sytuację. Mamy wówczas typową burzę mózgów. (śmiech) Do tego muszą być konkretne liczby, wyliczenia w tabelach. Czasami się klientom wydaje, że taka optymalizacja będzie dla nich korzystana, ale jak przeanalizujemy liczby – to wtedy może wyjść inaczej i wspólnie z klientem stwierdzamy, że to wcale nie jest opłacalne. Ludzie mając działalność gospodarczą, wiedzą, że na spółce nie płaci się ZUS-u, ale płaci się więcej za księgowość, bo jest tzw. pełna księgowość. Jeżeli ktoś nie jest obeznany z Kodeksem spółek handlowych i nie wie jak to wszystko działa, że jest uchwała, zarząd, rada nadzorcza, wspólnicy – tzn. wszystkie organy, to nie zdaje sobie sprawy, że pewne przesunięcia są nieopłacalne, bo nic więcej się nie zyska.

Outsourcing usług księgowych jest bardzo popularnym rozwiązaniem wśród polskich przedsiębiorstw. Z usług biur rachunkowych korzysta bowiem aż 72% przedsiębiorców, podczas gdy księgowego na etacie zatrudnia zaledwie 8% firm. Dlaczego tak się dzieje?

Według mnie to nie jest zwykła moda, tylko czysta ekonomia. Outsourcing jest po prostu tańszy, bo zatrudnienie księgowej na pełen etat to są już większe koszty. Np. jak nam ktoś płaci za książkę przychodów i rozchodów 300 zł netto, to nie zatrudni się księgowej za taką kwotę. Obsługujemy naprawdę dużych klientów, którzy mogliby wejść w swoją wewnętrzną księgowość. A dlaczego nie wchodzą? Bo oni nie mają problemu, czy pracownik zachoruje, nie przyjdzie do pracy, ktoś zrezygnuje itp. U nas w Kancelarii Rachunkowej Denarius prowadzimy rekrutacje, non stop szkolimy nowych pracowników, bo chcemy być na bieżąco. Mamy wykupione dwie stałe platformy szkoleniowe, ponadto ubezpieczenie jako Kancelaria Rachunkowa. Wiele rzeczy załatwiamy za klienta, a jeśli on chciałby zapłacić za swój program do księgowości, licencje, dodatkowo poświęcić swój czas na załatwianie tych spraw – często dochodzi do słusznego wniosku, aby przerzucić te obowiązki na nas. Nawet jak ktoś ma nadzór samodzielnej księgowej, wewnątrz firmy, a chce przekazać obowiązki głównej księgowej – również to oferujemy. Np. dwa razy w tygodniu odwiedzamy swojego klienta, jego księgowa ma kontakt z naszymi pracownikami, a my wysyłamy i sprawdzamy informacje, co się zmienia. Taka forma jest też preferowana przez naszych klientów.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czy ludzie w obecnej dobie decydują się na zakładanie swoich firm?

Tak, po pewnym przestoju, jest teraz wielki ruch w tym temacie. Dużo osób chce po prostu przejść na swoje, być dla siebie „sterem, żeglarzem, okrętem”, bez odgórnych wytycznych od szefa. Nie chcą być zależni i ograniczeni godzinowo, np. od 8 do 16. Ale z drugiej strony, zauważam też, że zmiany przepisów spowodowały pozamykanie się mniejszych firm, mniejszych biznesów. To też wynika z takiego niedopatrzenia i braku dokładności. Często ludzie prowadzący działalność gospodarczą nie patrzą na jedną podstawową rzecz, tzn. na przepływ pieniądza. Oni się skupiają na tym, że rachunek zysków i strat jest zadowalający, ale gdy ich klient nie zapłacił, albo zapłacił bardzo późno – to powoduje, że zaczyna się robić krótka kołderka z finansami. I to w efekcie przyczynia się do podjęcia decyzji o zamknięciu firmy. Dlatego zawsze namawiam do skrupulatnego przyglądania się przepływom pieniędzy.

Jakie firmy obsługuje Denarius, z jakich branż?

Mamy dużo firm spedycyjnych, kancelarii prawnych, a na drugim biegunie stylistów fryzjerów. Ponadto dużo z regionu jest handlowców, firm budowlanych i deweloperskich, którym służymy pomocą i radą. Także i organizacje Skarbu Państwa, których siedziby nie są ulokowane w Poznaniu.

Korzysta Pani ze swojej wiedzy z czasu studiów, świadcząc usługi księgowe?

Oprócz skończonych studiów z programowania, zrobiłam również studia podyplomowe z Zarządzania produkcją. Zanim założyłam Biuro Rachunkowe pracowałam w Cegielskim, byłam kierownikiem w dziale księgowym. Pamiętam jak za zgodą szefa weszłam na produkcję, bo bardzo chciałam zobaczyć jak przebiega cały proces tworzenia i montowania olbrzymich silników do statków, na podstawie licencji MAN-a. Sądziłam, że taki silnik jest wielkości pokoju, ale gdy założyłam kask i weszłam na halę produkcyjną, to oniemiałam z wrażenia… (śmiech) Bo silnik do statku przypominał wielkością blok dwupiętrowy i trzeba było po nim chodzić po drabinie, która została przymocowana na stałe. Potem jak pracowałam w branży automotive, to też szef mnie zabrał i obeszliśmy produkcję. Zobaczyłam, na czym polega system 5S, że np. młotka nie odkłada się w inne miejsce jak tylko to obrysowane. Taki system potem wprowadzono w biurach, gdzie team leaderzy mieli napisy na segregatorach w kształcie łuku. I wówczas gdy wyciągali segregator np. z nr 3, nie musieli się zastanawiać, aby pomiędzy 2 a 4 odłożyć – tylko ta wizualizacja im w tym pomagała.

W ogóle z kimkolwiek bym nie pracowała, zawsze proszę o pokazanie mi produkcji. To takie zamiłowanie produkcyjne. (śmiech) Ale tak na serio – dzięki wizualizacji, zobaczeniu hali produkcyjnej, cyfry, które mam na fakturze, stają się dla mnie bardziej materialne, układam to sobie jak przysłowiowe puzzle. Techniczne wykształcenie mi bardzo pomaga i bardzo lubię wszystko posprawdzać, poza tym nie boję się programów komputerowych, systemów. Jak uruchamiałam firmę 13 lat temu, to byłam i sprzedawcą, księgową, informatykiem… (śmiech) Księgowość to jak czytanie książki, krok po kroku, rozdział po rozdziale. Wszystko ma swoje etapy…

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czyli księgowość to nie tylko cyfry, ważne są relacje międzyludzkie?

Zdecydowanie tak. Żeby dobrze prowadzić księgowość, trzeba poznać przedsiębiorcę, jaki ma charakter pracy, jakie ma zamierzenia, w jakiej dynamice będzie prowadzona jego firma, co może się dziać w firmie, co ma realny wpływ przede wszystkim na podatki. Jak zbudujemy dobre relacje z klientem, to my możemy więcej wybaczyć klientowi i on nam. To działa w obie strony. Ponadto trzeba mieć wyobraźnię w księgowości.

Przeprowadza Pani z klientami szczere rozmowy, wykładacie przysłowiowe karty na stół. Ważna tu jest lojalność i otwartość. Ma Pani poczucie, że klienci trochę się spowiadają przed Panią ze swoich niedociągnięć, większych czy mniejszych grzeszków?

Szybko wychodzi ukrywanie przede mną niektórych faktów i zaciemnianie prawdziwego obrazu firmy. Choć muszę przyznać, że takich przypadków mam naprawdę niewiele. Przedsiębiorcy obecnie inaczej podchodzą do kwestii rozmów otwartych, bez tendencyjnego „owijania w bawełnę”. Mówią, jak u nich jest, że mają np. trudności z płatnościami, że spadła im sprzedaż. Prowadzę też firmy w restrukturyzacji. Chcąc nie chcąc, klient musi być ze mną szczery. (śmiech) Księgowy przecież czarno na białym, widzi, jaki jest zysk, obrót, przychód, a przedsiębiorcy nierzadko udają, że tego nie widzą.

Z jakimi problemami aktualnie zmagają się przedsiębiorcy?

Przede wszystkim z nieterminową płatnością, czyli, że klienci im nie płacą w terminie. Nieraz właściciel firmy spedycyjnej czeka 2-3 miesiące na swoje pieniądze, jak tak przeciągane są płatności. A on przecież musi zapłacić swoim pracownikom, zakupić nowy towar, zapłacić za paliwo – a to wszystko są jego koszty.

Jak Pani patrzy na osoby prowadzące działalność gospodarczą, to czy można rzec, iż „biznes rodzi biznes”?

Oczywiście, własny biznes daje szerokie możliwości rozwoju, poznawania nowych osób. Powstają nowe firmy na bazie tej pierwszej lub po prostu ludzie przebranżawiają się, szukając nowych wyzwań zawodowych. Jeden z moich klientów jest prawnikiem z zawodu, a w czasie pandemii się przebranżowił i stał się handlowcem. Informatycy, programiści często przechodzą do branży deweloperskiej, to pewna fala nowych zmian na rynku pracy. Inny mój klient, który zarządzał w branży telekomunikacyjnej też poszedł w handel, wybrał to jako bardziej intratne i szybsze źródło zarobku.

Handel, przedsiębiorczość, praca u podstaw – to trwałe i niezmienne wartości kultywowane w stolicy Wielkopolski.

To prawda. Z pokolenia na pokolenie… Widzę tę żyłkę przedsiębiorczości u wielu moich klientów, co mnie bardzo cieszy.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Biznesmeni, przedsiębiorcy wiedzą, że „kto nie ryzykuje, ten nie ma”?

Nie muszę im tego tłumaczyć, oni to doskonale wiedzą. Choć ja sama nie należę do osób ryzykujących i umiejących postawić wszystko na jedną kartę. I za to podziwiam innych… Zanim coś kupię do firmy, muszę to przeanalizować, wcześniej – musiałam jeszcze uzbierać na dodatkowe zakupy, komputery itp. Jestem ostrożna, bardziej zdystansowana do wydatków. Racjonalnie podchodzę do spraw. Według mnie kobiety są mniejszymi ryzykantkami w biznesie niż mężczyźni – i tak to faktycznie jest.
Nie uczę przedsiębiorców, że warto ryzykować. Uczę zrozumieć podstawy księgowości, to, co jest potrzebne do prowadzenia własnej firmy. Lubię tłumaczyć krok po kroku – to też swego rodzaju umiejętność. Według mnie prezes danej firmy zanim podejmie newralgiczną decyzję powinien to skonsultować ze swoją księgową. Mam stałych klientów, którzy tak właśnie funkcjonują w biznesie, dzwonią do nas z konkretnym zapytaniem, czy warto, czy można…

Gdy napatrzy się Pani na cyferki, statystyki, tabele, jak Pani odreagowuje swoją pracę i obowiązki zawodowe?

Regularnie trenuję od 8 lat, miałam też taki epizod w swoim życiu, że organizowałam Fit Campy dla kobiet. Przynajmniej dwa razy do roku sama jestem uczestniczką takich sportowych zjazdów, podczas których zmęczymy się wtedy razem, (śmiech) ale te kobiece relacje, endorfiny pomagają mi w czyszczeniu głowy z wielu codziennych myśli.
Coraz mniej już siedzę, aby księgować, po prostu musiałam nauczyć się rozdysponować moje obowiązki i przekazać je dalej… choć to nie było dla mnie łatwe. (śmiech)

denarius logo2020
Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania
REKLAMA
REKLAMA