ARES CHADZINIKOLAU | Lubię zaskakiwać sam siebie

Ares Chadzinikolau|Ares Chadzinikolau|Ares Chadzinikolau|Ares Chadzinikolau|Ares Chadzinikolau|Ares Chadzinikolau|Ares Chadzinikolau

Mówi o duszy i głębi, o tajemnicy życia i ciemnych stronach ludzkiej egzystencji. Wie, że trzeba dobrze traktować i siebie, a błądzić jest rzeczą ludzką. Tworzy wielowymiarowe kompozycje, będące kompilacją wielu gatunków muzyki. Jako człowiek renesansu, wszechstronnie uzdolniony, inspiruje się artystami o różnych talentach, zamiłowaniach i pasjach. Tak właśnie uczynił w najnowszym albumie „Reliefs”. O kim mowa? O Aresie Chadzinikolau.

Powiedziałeś kiedyś, że najbardziej fascynuje Cię w drugim człowieku umysł, który jest nieograniczony i może wyzwalać wizjonerstwo. To dlatego zainspirowałeś się awangardowym twórcą, jakim był, jakim jest dla nas, Henryk Stażewski?

ARES CHADZINIKOLAU: Wizjonizm, tak. Zaskakujące jest zderzanie się z twórczością wielkich polskich awangardzistów, myślicieli, o fantazji życia i braku czasu na przetrzymywanie zadr. Bo istotą jest akt kreacji z nowatorskim językiem i futuryzmem myślowidzenia. Przed koncertem na wernisażu „Reliefy” Henryka Stażewskiego całkowicie zespoliłem się z jego obrazowaniem rzeczywistości i te emocje tak otworzyły moją jaźń, że rozpocząłem koncert zupełnie inaczej, niż planowałem, przenosząc się w metafizyczną podróż. Później poprzez obcowanie z Jego światem, z Jego barwną osobowością, nagrałem 50 minut muzyki wykraczającej poza schematy geometryzacji świata, dbając o szeroką fakturę i sonorystykę. To muzyka emocjonalna, momentami szaleńcza, bo i wewnętrzne życie Stażewskiego było jakoś podobnie burzliwe. Podobnej elektryfikacji doznałem, pracując nad opracowaniem muzyki Komedy, a teraz z albumem inspirowanym Witkacym. To moja ulubiona wielowymiarowa i demoniczna postać. Mocowanie się i współbycie z artystą takiego formatu jednym wskazuje drogę do trumny, innym do uniwersalizmu. Wszystko jednak musi być przeżyte i poparte badaniem całokształtu takich protagonistów.

Wydałeś album „Reliefs” nawiązujący do twórczości Henryka Stażewskiego, reprezentanta konstruktywizmu, współtwórcy nurtu abstrakcji geometrycznej, autora kompozycji reliefowych. Mamy tu niezwykły mariaż sztuk, przenikania się muzyki i malarstwa. Gdzie tu jest wspólny mianownik?

Za każdym razem, gdy pochłania mnie projekt, to tworzywo – którym operuje artysta – staje się moim światem. Transwzrastam i do końca jest trudno określić, czy jest to wizja artysty, o którym piszemy/mówimy, czy jest to już kreacjonizm. Zarówno na płaszczyźnie kompozytorskiej, malarskiej czy translatorskiej. Gdy tłumaczymy Kawafisa, Seferisa czy Herberta to znajdujemy nie tylko bogactwo językowe, epigramatyczność i celność point, ale i swoją duszę, kwintesencję nas samych. Dorastamy w trakcie tworzenia projektu, chodzimy z kształtowaniem myśli. Pamiętam jak tłumaczyłem Yannisa Kalpouzosa „Imaret”, to pół roku wychodząc do miasta, nie widziałem współczesnego Poznania, tylko starą grecką Artę z XIX wieku. To jest właśnie ten mistyczny stan, ta niesamowita podróż, jaką daje akt twórczy.

Ares Chadzinikolau

Co jest trudniejsze, czy ubieranie myśli w słowa, czy nadawanie im dźwięków, czy wyrażanie swoich myśli na płótnie?

Ujarzmianie siebie jest największą trudnością, praca nad sobą. Ostatnio Leszek Możdżer zażartował, że jeśli ktoś stał się mistrzem w danej dziedzinie, to znaczy, że coś z jego charakterem musi być nie tak (śmiech), więc to nie tylko praca nad formą talentu jest ważna czy nad kompozycją szeroko rozumianą, ale właśnie praca nad sobą. Nieraz chodzi się z myślą przez mroki czasu, zanim ujrzy światło dzienne, stąd częsta insomnia. Nie zdajemy sobie z tego sprawy, jakie męczarnie przechodzi nieraz artysta w procesie twórczym (śmiech), i gdy dzieło już jest w końcu gotowe, to jest myślami już często w kolejnym projekcie, w następnym etapie, jak to Stanisław Soyka powtarza w wywiadach, które tutaj realizowaliśmy w Ariston Studio.

Czy Ty – podobnie jak Henryk Stażewski – rozpatrujesz wielowymiarowość sztuki, a wręcz uniwersalizm geometrii, która łączy różne warianty i dziedziny sztuki? Czym się zainspirowałeś?

Oczywiście, ale przede wszystkim odnalazłem w tym siebie, sporo podobieństw połączyło mnie ze Stażewskim, pitagorejczykami, a szalony okres Witkacowski też kiedyś przeżyłem. (śmiech) Poznanie siebie jest przecież kluczem do sensu naszej egzystencji i ponownego odrodzenia. Zainspirowała mnie wystawa Stażewskiego w Akademii Jana Lubrańskiego w Poznaniu. Teraz polecam wystawę Jerzego Nowosielskiego „Ikona i abstrakcja”, którego uwielbiałem od małego, zresztą przyjaźnił się z moim ojcem, a ja z Jego uczniami. Twórczość tego genialnego artysty jest też w kręgu moich zainteresowań, więc pewnie zaiskrzy. Chętnie gram na wernisażach i w przestrzeniach sztuki. To aleatorycznie niepowtarzalne doznanie.

Gdzie powstał album „Reliefs” i jak długo trwała praca nad nim?

Koncepcyjnie w Ariston Studio – Galerii Greckiej, gdzie można podziwiać już ponad 200 obrazów i ikon wystawowych, czy uczestniczyć w warsztatach, zapraszamy do odwiedzin, a w wakacje może na ogrodowe spektakle. „Reliefy” nagrałem w Muzeum Archidiecezjalnym na fortepianie, obcując ze Stażewskim. Świetną okładkę do albumu stworzył oczywiście mój wieloletni przyjaciel prof. Mirosław Pawłowski.

Ares Chadzinikolau

Zrobiłeś sobie fantastyczny prezent na swoje 50. urodziny tym albumem. (śmiech) Czy to był zaplanowany scenariusz?

Niezaplanowany. Dla mnie życie jest zaskakującym splotem wydarzeń. Bardzo lubię niespodzianki i to jak sam siebie zaskakuję. (śmiech) I ten niedosyt, co jeszcze mogę zrobić dla sztuki i dla ludzi.

Co możemy usłyszeć na płycie? Jakie to są utwory, jaki rodzaj muzyki? Bo zaczynałeś od klasyki, od koncertów klasycznych Chopina, Liszta, przez muzykę etniczną, ambient, a od wielu lat skupiasz się na jazzie.

To cały ja! (śmiech) Jazz jest dla mnie wolnością, a ptak jej symbolem. Kiedyś zazdrościłem ptakom otwierania dnia skrzydłami i umierania w locie. To czucie szczęśliwości napędzało mnie. Stąd ta moja tęsknota i ciarki zachwytu niezbędne do odbioru natury, sztuki, by tworzyć. A ornitologią zafascynowali mnie Theodorakis i Visvikis, którzy studiowali u Oliviera Messiaena w Paryżu. Rodzaj muzyki jest więc tylko narzędziem, a liczy się paleta barw, przekaz i ekspresja. Jestem więc ptakiem.

„Żyj piękną chwilą… żyj jakby karnawał był, bo życie tak szybko mija…” To wartościowe słowa z jednego z Twoich utworów, skłaniające do refleksji i zadumy nad życiem. Czy Ty jesteś refleksyjny i sentymentalny?

To niezły tekst z wielu, jakie napisałem. Im starszy człowiek, tym bardziej refleksyjny. I nieustannie uczę się dystansu do siebie, do świata, choć często dźwigam jego ciężar, stąd filozoficzne cykle poetyckie „Rasta mówi”, „Bez rozgrzeszenia” czy „Realistyczne obrazy”. Jestem też człowiekiem, który często się wzrusza. Dzielenie się pięknem i życiem jest niezwykle cennym darem. Grałem też przez 10 lat z zespołem Ares & the Tribe dla Unicef’u, Wośp’u, Monaru, dla dzieci, na rzecz budowy studni w Sudanie, na rzecz budowy szkoły na Haiti po trzęsieniu ziemi. Trzeba mieć w sobie świątynię, która da wytchnienie. Aktualnie jest taka pogoń, o której mówił już Witkacy, przestrzegając przed zbyt szybkim tempem życia i spłycaniem go, a to było 70 lat temu. To co by teraz powiedział w naszej cyber-erze?

Twój najnowszy album „Reliefs” otrzymał już I nagrodę w Londynie oraz Special Prize w Berlinie. Na co jury zwróciło uwagę, dokonując podsumowań i ocen?

Otrzymałem nagrody za kompozycję i wykonanie. Miłe to.

Nagrody dodają Ci skrzydeł?

Teraz mam większy dystans do wyróżnień, ale nie ukrywajmy – tworzenie jest trudną ścieżką życia. To tak jak Herakles, który stanął na rozstaju dróg, zastanawiając się, którą z nich wybrać i wybrał tę najtrudniejszą. Ta mitologiczność we mnie wciąż pulsuje, wiele lat pracowałem z ojcem nad „Mitologią”. Przesiąkłem ją. W dzieciństwie cały czas obcowałem z antycznym światem. Wychowałem się w Delfach, gdzie widnieje napis przed wejściem do świątyni Apollina „poznaj siebie”, a przy wyjściu „zachowaj umiar”. Ta myśl antyczna jest prawdą, ponadczasowym drogowskazem, co nie znaczy, że nie można trochę poszaleć. (śmiech)

Jesteś człowiekiem renesansu o wielu talentach, poetą fortepianu, ambasadorem dwóch krajów: Polski i Grecji, kontynuujesz dialog międzykulturowy zapoczątkowany przez Twego ojca, Nikosa Chadzinikolau. Dionizy Piątkowski, twórca Ery Jazzu, mówił o Tobie, że „masz serducho romantyka”. Które z tych określeń jest najbliższe Twemu sercu?


W tym wszystkim kluczem jest miłość i pasja życia, to mnie scala i pcha dalej. Przepływ energii jest też niezwykle istotny, także w relacjach z publicznością. Mówią, że jestem ulepiony ze sztuki, sprawdziłem się też wielokrotnie w roli organizatora festiwali i wciąż uważam, że jestem tylko człowiekiem, który też popełnia błędy… tak po ludzku.

26 maja obchodziliśmy piękne święto, Dzień Mamy. Wiem, że Twoja przygoda ze słowem rozpoczęła się od poezji, od samotworzenia, kreacji. Napisałeś wiersz dla Mamy, mając 10 lat, który został opublikowany w „Głosie Wielkopolskim”. Wspomnienie Mamy – jak Ją zapamiętałeś z dzieciństwa, kim dla Ciebie jest w dorosłym życiu?

Mama jest naszą westalką, boginią. Pionizowała nas, otoczyła olbrzymim ciepłem, miłością i zrozumieniem. Nauczyła mnie też przydatności i dbania o ład. To niezwykle istotne podczas kształtowania się osobowości młodego człowieka. Mama też jest genialnym przewodnikiem po Grecji i mistrzynią kulinarną, łącząc finezyjnie kuchnię polską z grecką. Tak więc pokochałem gotowanie, często eksperymentując. Moje specialite to ośmiornica i jeżowce pełne ikry zbierane przy pełni księżyca.

A ojciec? Kim dla Ciebie był i jest Nikos Chadzinikolau, poza tym, że był Twoim ojcem?

Przede wszystkim mentorem. Autorytetem. Oczy taty były solarne, jakby rozplatał nimi warkocz światła. Był bardzo wymagający przede wszystkim od siebie, zdyscyplinowany i punktualny. Nauczył mnie pracy nad słowem i afirmacji piękna. Kiedyś napisał celny aforyzm „Kochaj słowo w sobie, a nie siebie w słowie”. Więc godzinami milczeliśmy.
Tata był przepięknym człowiekiem, kochającym ludzi i świat, rozpoetyzował Wielkopolskę, a jak napisał Aleksander Krawczuk: „od Nikosa zaczęła się wiosna grecka w Polsce”. Miasto mogłoby zadbać o jakiś skwer Jego imienia i ławeczkę.

Życie ma dopiero sens jak człowiek ma pasję. Ty masz tych pasji mnóstwo i obdarowujesz nas niczym Święty Mikołaj. Czym aktualnie się zajmujesz, nad czym pracujesz jako człowiek, wciąż poszukujący i niecierpiący nudy?

Moje nazwisko w tłumaczeniu, to najlepszy z Mikołajów, więc zobowiązuje. (śmiech) Staję się coraz to bardziej uniwersalny. Niedawno ukazały się moje bajki greckie. Ponadto ujrzy światło dzienne na Dzień Dziecka audiobook z opowiadaniem „Adimetra i Atydorfa”, które napisałem o moich kochanych córach, czytane przez aktora teatru wrocławskiego Dariusza Bereskiego. Ukaże się też płyta dla dzieci licząca 21 archiwalnych piosenek – mam nadzieję, że mali odbiorcy będą zachwyceni. Kiedyś jeździłem też z maluchami na koncerty. Piosenki nagrałem wspólnie z córkami i uczniami ze szkoły muzycznej. To również była cudowna przygoda, mnóstwo wzruszeń, dziecięca radość, szczerość! Znajdą się na płycie piosenki i o rodzicach, i o sercu, o kłótni, która do niczego nie prowadzi, o zamienianiu zła w dobro, po prostu „Pomalujmy świat, będzie kolorowo”. Piosenki i bajki są ważne i dla dzieci, i dla nas dorosłych, uczą, bawią, uwrażliwiają i dają nadzieję, a tylko nadziei nie oprawisz w drewno – budzimy się z nimi, przypominamy przy codziennych czynnościach, aż stają się nasze. Ale potrzeba też wizji abstrakcyjnych, skomplikowanych w odbiorze. Wystarczy znaleźć na nie czas, by celebrować i pomyśleć choćby o tym, jak trwał proces ich realizacji. Przed „Reliefami” półtora roku pracowałem z Quartetem jazzowym i wyprodukowałem, aż trzy elektryczne albumy studyjne, bardzo dobrze przyjęte: Galaxis, Utopology i Odyssey dostępne w sieci. Niedawno ukazała się też płyta „Sons d’amour” z romantycznymi 24 utworami fortepianowymi z achiwalnych zapisów. Kilka z nich doczekało się nawet choreografii, a ja uwielbiam balet i operę. Ukazały się również audiobooki Taty powieści „Niebieskooka Greczynka” i „Greczynki”, które nagrałem w międzyczasie, a niebawem do Serii Greckiej na audiotece dołączy też antologia noweli greckiej w Jego tłumaczeniu, także z okładką Jull’a Dziamskiego.
Lubię wciąż tworzyć, działać, pielęgnować, dbać jak o ogród, by nie zmarnować życia. Potrzebowałbym jednak managera, który by to wszystko usprawnił. (uśmiech)

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Ares Chadzinikolau|Ares Chadzinikolau|Ares Chadzinikolau|Ares Chadzinikolau|Ares Chadzinikolau|Ares Chadzinikolau|Ares Chadzinikolau
REKLAMA
REKLAMA

SPA52 Medical Institute | Wysoka jakość usług oraz bezpieczeństwo klientów są dla nas najważniejsze

Artykuł przeczytasz w: 17 min.


Przyjechałam do SPA52 Medical Institute, zaparkowałam auto na terenie posesji i weszłam po schodach w jesiennym klimacie, ozdobionych dyniami i wrzosami. Po przekroczeniu progu Instytutu moim oczom ukazują się stylowe wnętrza oraz wita mnie uśmiechnięta recepcjonistka, pyta w czym może pomóc i odbiera płaszcz, kierując do strefy relaksu. To miejsce, w którym można poczuć się wyjątkowo, a kwintesencja tego, co wyróżnia SPA52 na tle konkurencji, jest nadal przede mną… czyli wysoki poziom wiedzy oraz jakość usług, doskonałe kosmetyki oraz najwyższej klasy innowacyjne technologie. O głównych założeniach i wartościach tego miejsca opowiedziały właścicielka Katarzyna Charłampowicz-Jabłońska i managerka Magdalena Januszkiewicz-Kaczmarek.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Maciej Zakrzewski, Olga Jędrzejewska

Po roku od przejęcia firmy zdecydowaliście się Państwo na zmianę logo. Co wiąże się z tą zmianą?

KATARZYNA CHARŁAMPOWICZ-JABŁOŃSKA: Może cofnę się trochę do historii naszego Instytutu. 9 lat temu poprzednia właścicielka stworzyła wyjątkowe miejsce na mapie nie tylko Poznania, ale i Polski. Kiedy nieco ponad rok temu skierowała do nas propozycję przejęcia Instytutu, podejmowałam decyzję nie tylko od strony inwestycyjnej, ale także jako wieloletnia klientka. Zdawałam sobie sprawę z wysokiej jakości usług oraz fantastycznego zespołu i nie wyobrażałam sobie Poznania ani Grunwaldzkiej 52 bez tego miejsca. Wkroczyłam zatem do zupełnie nowej branży, co prawda z biznesową historią i doświadczeniem, ale jednak zupełnie odmiennym charakterem działalności. Z doradztwa w zakresie transfer pricingu, gdzie skupiamy się na relacjach B2B, przeszłam do branży beauty, gdzie liczą się relacje B2C, ale przede wszystkim człowiek-człowiek.

Katarzyna-Jablonska
Katarzyna Charłampowicz – Jabłońska

Wiedziałam jednak, że to, co stałe w obu przypadkach i w co wierzę niezmiennie od lat, to że jakość usług i wygoda oraz bezpieczeństwo klientów zawsze się wybronią. Od tego właśnie hasła zaczęły się mniejsze i większe zmiany. Wsłuchaliśmy się w głosy naszych klientów oraz głosy naszego zespołu i w ciągu ostatniego roku wprowadziliśmy szereg zmian zarówno tych materialnych i namacalnych, jak i tych niematerialnych. Wyremontowaliśmy 2 gabinety pedicure, wyposażając je w nowe, dużo wygodniejsze fotele dla klienta, ale także dla pedicurzystek, 2 gabinety kosmetologiczne, stanowiska manicure oraz dwa gabinety masażu. Pojawiła się poręcz na pierwsze piętro ułatwiająca wejście, wiata dla rowerów, dla tych, którzy chcą do nas docierać na jednośladach. Postawiliśmy na wysokiej jakości kosmetyki. Wyselekcjonowaliśmy marki, które dają naszym gościom i kosmetologom zarówno duże możliwości zabiegowe, jak i pozwalają zaproponować naszym klientom wysokiej klasy pielęgnację domową. W tej chwili naszą bazę stanowi ZO SKIN Health, SELVERT, Peel Mission oraz Saint Malo w zakresie ciała.

SPA52

Zakupiliśmy sprzęty, częściowo wymieniając wysłużone urządzenia na nowe, a częściowo oferując zupełnie nowe zabiegi z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii jak np. pierwszy laser wolumetryczny dostępny w Poznaniu. Postawiliśmy mocno na szkolenie personelu z zakresu technologii, pielęgnacji oraz kosmetyków, co zaowocowało ponad 70. godzinami szkoleń w przeliczeniu na jednego kosmetologa.

I gdy zbliżaliśmy się do końca pierwszego dla nas roku działalności w branży beauty, gdy zaczęliśmy lepiej rozumieć ten rynek i poczuliśmy się w Instytucie jak u siebie, stwierdziliśmy, że czas na jeszcze jedną zmianę, a mianowicie zmianę logo. Od samego początku wiedzieliśmy, że nie chcemy odcinać się od historii tego miejsca, pragniemy je tylko ulepszyć, podkręcić i związać bardziej z adresem. Zmieniliśmy więc nazwę z GOOD TIME Instytut and Medical Spa na SPA52 Medical Institute. Postanowiliśmy pozostać przy eleganckim granacie, który był od dawna charakterystycznym kolorem dla Instytutu. Widnieje on także w tle naszego nowego znaku graficznego, tak jak historia tego miejsca pozostaje w tle naszych nowych działań. Nowa nazwa i znak mają nas pchać ku nowemu, nowocześniejszemu i lepszemu. Spleciona 5 i 2 mają podkreślać, że jednoczymy się pod tym adresem wszyscy, czyli klienci, kosmetolodzy oraz my zarządzający jako ludzie otrzymujący, ale też dający piękno i stąd nasze hasło UNITED BY BEAUTY.

Wiem, że jesteście obie Panie, właścicielka i managerka SPA52 z kompletnie innych branż niż beauty. Czy takie nowe spojrzenie pomaga w biznesie kosmetologicznym?

MAGDALENA JANUSZKIEWICZ-KACZMAREK: Tak, to prawda. Obie mamy doświadczenie z różnych branż i żadna z nas nie zdobywała go dotychczas w branży beauty. Był to zatem skok na głęboką wodę. Obawiałyśmy się wejścia w świat kosmetologii i przejęcia szeregu nowych obowiązków, gdyż jest to wysoce specjalistyczna dziedzina, jest to bardzo hermetyczne środowisko i wiele osób się tu zna, a my jesteśmy nowe. Musiałyśmy poznać specyfikę działalności w tej branży, przyzwyczaić się do pracy z tak dużym kobiecym zespołem, poznać dostawców i nauczyć się naszej szerokiej oferty. Na szczęście na co dzień mamy merytoryczne wsparcie naszej wysoko wykwalifikowanej kadry. Wszystkie decyzje dotyczące rozwoju, w tym zakupu nowych technologii oraz uzupełnienia naszej oferty białej kosmetyki czy masaży, podejmujemy wspólnie z naszymi specjalistkami po przeprowadzeniu szczegółowych analiz.
Dotychczas obie byłyśmy odbiorcami takich miejsc, dzięki czemu znamy spojrzenie i oczekiwania drugiej strony – naszych gości. Rozumiemy, że to, co oczywiste i zrozumiałe dla specjalisty nie zawsze jest takie jasne dla odbiorcy naszych usług, więc czasem trzeba zmienić język na bardziej przystępny i mniej specjalistyczny, wyjaśnić specyfikę zabiegu w bardziej przystępny dla laika sposób. Chcemy, żeby nasi klienci czuli się zaopiekowani od wejścia do wyjścia, a nawet dłużej. Mamy po tych kilkunastu miesiącach wizję jak prowadzić wyjątkowe i ekskluzywne miejsce w sercu Poznania.

Magdalena-Januszkiewicz-Kaczmarek SPA52
Magdalena Januszkiewicz-Kaczmarek

K.CH.-J.: Zdecydowanie, o czym wspominałam wcześniej, wywodzimy się spoza branży beauty. Poznałyśmy się z Magdą na studiach, na ówczesnej Akademii Ekonomicznej na kierunku Inwestycje Kapitałowe i Strategie Finansowe Przedsiębiorstw. Już wtedy wiedziałyśmy, że obie mamy podobne cechy jak pracowitość, upór w dążeniu do celu, ale także spójne poczucie estetyki tak ważne w tej branży. I wówczas przebiegła mi taka myśl, że w przyszłości mogłybyśmy pomyśleć o wspólnym biznesie. Czekałyśmy cierpliwie, zdobywając nasze doświadczenia w różnych innych dziedzinach aż się udało! (śmiech) Zaproponowałam Magdzie, aby mnie zastąpiła, gdy wyjeżdżałam na dłuższy, zaplanowany dużo wcześniej wyjazd. Miały to być 2 tygodnie wdrożenia i prawie 3 tygodnie zastępstwa, choć po cichu liczyłam, że Magda się odnajdzie w naszym Instytucie i że uda mi się ją namówić, żeby została z nami na dłużej. Ona bardzo szybko wdrożyła się w tematykę gabinetów kosmetologicznych, idealnie nawiązała relacje z pracownikami i okazała się bardziej poukładana ode mnie w swoich działaniach. Jest bardzo zaangażowana. Jest moim nieocenionym wsparciem i siostrzaną duszą w bieżącej działalności SPA52, a także w podejmowaniu strategicznych działań i decyzji. Ma wspaniały kontakt z zespołem, jest bardzo wyważona, w porównaniu z moim emocjonalnym charakterem i potrafi rozmawiać z ludźmi, co przy tak dużym zespole jest nieocenione. Dziś nie wyobrażam sobie innej osoby na stanowisku managera.

SPA52

Promujecie SPA52 jako miejsce, gdzie wykorzystywany jest najnowocześniejszy sprzęt i gdzie bez ingerencji skalpela można wyszczuplić sylwetkę. Jakie konkretnie zabiegi w SPA52, dają tak wyczekiwany rezultat redukcji tkanki tłuszczowej, ujędrniania skóry ciała?

M.J.-K.: Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, która technologia jest najlepsza, ponieważ każda z nich jest wyjątkowa. Urządzenia dobieramy bezpośrednio do wskazań i potrzeb pacjenta. W zakresie wyszczuplania i modelowania mamy możliwość korzystania m.in. z fali radiowej, mikrofali Coolwaves pro (z końcówką do wyszczuplania dolnej części twarzy), kriolipolizy, endermomasażu czy fali uderzeniowej. Przykładowo wykorzystanie fali radiowej pozwala na modelowanie sylwetki, ujędrnienie skóry, a także redukcję cellulitu. Nasza aparatura wykorzystuje aż 5 różnych częstotliwości (470 kHz, 1 mHz, 2 mHz, 4 mHz, 6 mHz). Taki zakres pracy sprawia, że zabieg jest dokładny, bezpieczny i bardzo skuteczny. Efekty, których możemy oczekiwać to likwidacja wiotkiej skóry np. na brzuchu i wewnętrznej stronie ud, poprawa gęstości skóry oraz redukcja miejscowo zgromadzonego cellulitu.
Z kolei mikofale Coolwaves selektywnie docierają do miejscowo nagromadzonej tkanki tłuszczowej i w nieinwazyjny sposób prowadzą do jej redukcji, bez ryzyka uszkodzenia otaczających tkanek. Jest to bezpieczne i komfortowe dla pacjenta. W efekcie możemy spodziewać się zmniejszenia obwodów np. na brzuchu, udach czy ramionach, a także redukcji drugiego podbródka. Jest to zabieg, który uwielbiają także nasi panowie.
Nieoceniona jest również siła endermomasażu, który w naturalny sposób pobudza metabolizm komórek tłuszczowych, poprawia ukrwienie, drenuje i dotlenia nasze ciało. Niweluje obrzęki i zastoje limfatyczne. Nasze specjalistki, mając do dyspozycji tak szeroki wybór po dokładnej konsultacji i zebraniu szczegółowego wywiadu, dobierają najlepsze technologie, dostosowane indywidualnie do pacjenta, łącząc je w personalizowane beauty plany.

Obecnie dużo zagadnień z różnych dziedzin życia ma u podłoża aktywność fizyczną, zdrowy styl życia, właściwe odżywianie, ruch, po to aby prawidłowo funkcjonowały nasze mięśnie i nie zastały się kości. Ruch pozytywnie i holistycznie wpływa na nasz organizm. W SPA52 pomagacie mięśniom za pomocą elektrostymulacji. Na czym polega ten zabieg?

K.CH.-J.: Polega on na kompleksowym i nieinwazyjnym rzeźbieniu sylwetki. Ujędrnia jednocześnie skórę, redukuje komórki tłuszczowe oraz rozbudowuje mięśnie. Jest to możliwe dzięki synergii wykorzystania pola magnetycznego oraz skoncentrowanej stymulacji elektromagnetycznej. Taka elektrostymulacja przynosi często widoczny efekt np. uniesionych pośladków czy napiętego brzucha już po pierwszym zabiegu, choć najlepsze efekty uzyskuje się po wykonaniu serii. Oprócz aspektu wizualnego możemy też uzyskać efekt zdrowotny i fizjoterapeutyczny, tj. wzmocnienie mięśni po kontuzjach czy przygotowując się do intensywnego wysiłku fizycznego.

SPA52

Laser jest fenomenalnym wynalazkiem naszych czasów, niezbędnym zarówno w medycynie ogólnej, chirurgii, uroginekologii, jak też w medycynie estetycznej i kosmetologii. Jakie zabiegi w oparciu o laser mogą otrzymać klienci w SPA52 i jakie są tego benefity dla skóry?

K.CH.-J.: Mamy wiele urządzeń, których działanie opiera się na różnego rodzaju laserach w naszym Instytucie. Najważniejszy ich podział to 2 rodzaje: lasery do usuwania niechcianego owłosienia oraz lasery umożliwiające różnego rodzaju terapie skóry.
W zakresie depilacji mamy dostępne dwie technologie: laser diodowy oraz laser wykorzystujący dwie długości fali aleksandrytową oraz neodymowo-yagową. To daje nam możliwość skutecznego pozbywania się zarówno ciemniejszego, mocniejszego owłosienia w przypadku pierwszego urządzenia, jak i usuwania delikatnych i jasnych włosków w przypadku drugiego.
W zakresie odmładzania twarzy mamy cały szereg laserów poczynając od laserów frakcyjnych zarówno ablacyjnych, jak i nieablacyjnych. Służą one do odmładzania i resurfacingu twarzy, usuwania przebarwień, rozstępów i blizn potrądzikowych, a także zamykania naczynek. Mamy także naszą perełkę – laser wolumetryczny. Jest to urządzenie, które wykorzystując odpowiednią długość fali, oddziałuje na głębokie warstwy skóry. Pobudzając dodatkowo nasz kolagen do odbudowy i stymulując jego produkcję, nie powodując jednocześnie uszkodzenia skóry. Zabiegi z użyciem lasera wolumetrycznego poprawiają strukturę skóry, jej jędrność, owal twarzy, wygładzają skórę szyi i dekoltu, spłycają niechciane zmarszczki. Można uzyskać z jego pomocą także efekt pełniejszych ust bez użycia igły i wprowadzania preparatów. W przypadku laseru wolumetrycznego wszystko odbywa się bezboleśnie, bez okresu rekonwalescencji i wyłączenia pozabiegowego.

Jakie są jesienne hity w SPA52?

K.CH.-J.: Okres jesienny jest idealny na wykonywanie zabiegów z wykorzystaniem wspomnianych wcześniej laserów, gdyż w okresie jesieni i zimy nie wystawiamy naszej skóry tak bardzo na działanie światła słonecznego. Jest to doskonały czas, aby przygotować się do lata, aby zdecydować się na wykonywanie bardziej inwazyjnych zabiegów z wykorzystaniem szeregu urządzeń służących do mikronakłuwania i mezoterapii skóry, co pobudza ją do przebudowy.
W drodze do Instytutu jest także nowiutka platforma z radiofrekwencją mikroigłową, która pojawi się w połowie listopada, a od kilku dni jest u nas także lampa led, umożliwiająca nam poszerzenie oferty w zakresie szybszego gojenia się po bardziej inwazyjnych zabiegach oraz usług dla osób z trądzikiem różowatym, łuszczycą czy choćby z aktywną opryszczką, którym do tej pory nie mogliśmy zaoferować satysfakcjonującej pomocy.
Jesień to jednak także dobry czas na nawilżenie skóry, kwasy, białą kosmetykę, a także na znalezienie chwili na relaks i masaże czy rytuały wykonywane przez nasze fizjoterapeutki przy przygaszonym oświetleniu i blasku świec, we wnętrzach zaprojektowanych z myślą o komforcie i odpoczynku, czemu służą wybrane kolory, estetyczne aranżacje i przytulne tkaniny.

SPA52

Dysponujecie wieloma technologiami na światowym poziomie, czy w związku z tym można je łączyć, tak aby uzyskać jeszcze bardziej zadowalające efekty?

M.J.-K.: Poza wymienionymi powyżej urządzeniami do modelowania sylwetki, laserami czy urządzeniami do mikronakłuwania w naszej ofercie znaleźć można także stymulatory tkankowe podawane zarówno igłą, jak i kaniulą oraz egzosomy. Mamy także urządzenia do tzw. zabiegów bankietowych, które dają natychmiastowy efekt oczyszczenia czy rozświetlenia skóry. Ta cała pula kilkudziesięciu urządzeń na światowym poziomie zgromadzonych pod jednym dachem, najwyższej klasy certyfikowane preparaty i wyselekcjonowane kosmetyki wraz z wieloletnią wiedzą i doświadczeniem naszych kosmetolożek w zakresie łączenia terapii sprawiają, że możemy zaoferować naszym klientom możliwość uzyskania spektakularnych efektów bez użycia skalpela.
K.CH-J.: Z uwagi na dużą ilość dostępnych u nas sprzętów mamy możliwość wyboru spośród wielu innowacyjnych technologii, a co za tym idzie najlepszego dostosowania ich do potrzeb i wskazań danego pacjenta. Nasi goście nie muszą szukać innego miejsca z dostępnym zabiegiem, gdyż wszystko znajdą u nas, pod dachem SPA52.

SPA52

Jakie macie Panie swoje ulubione zabiegi w SPA52?

M.J.-K.: Ja osobiście jestem zachwycona działaniem fali radiowej w połączeniu ze stymulatorami tkankowymi oraz laserem wolumetrycznym. Do tego regularnie dbam o pielęgnację zarówno w gabinecie, jak i w domu, korzystając z kosmetyków ZO SKIN Health. Ponadto regularnie korzystam z masaży i rytuałów na ciało, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia i relaksu.
K.CH.-J.: Tej wiosny i lata skupiałam się głównie na elektrostymulacji mięśni, ale także na odpowiednim nawilżaniu skóry, wykonując m.in. zabiegi z wit.C szwajcarskiej marki SELVERT, i stosowałam stymulatory tkankowe. Choć zabieg nie należy do moich ulubionych pod kątem odczuć, to daje rewelacyjne efekty napięcia i rozświetlenia skóry. Od lat korzystam także regularnie z takich zabiegów jak INTRACEUTICALS, zwłaszcza przed ważnym wyjściem. Na jesień i zimę mam rozpisany przez nasze kosmetolożki beauty plan, który zakłada m.in. zamykanie naczynek na twarzy laserem, mikronakłuwanie oraz laser wolumetryczny (nie mogę się go doczekać, ale musimy najpierw dobrze przygotować moją skórę). Kolejność wykonywania zabiegów ma ogromne znaczenie! Całość uzupełnimy zapewne stymulatorami tkankowymi i zabiegami białej kosmetyki.
Niezmiennie korzystam także z masaży, zwłaszcza tych przeciwbólowych, ale także pozwalam sobie na chwilę ukojenia w czasie naszych rytuałów. A regularnie wykonywane manicure i pedicure to dla mnie podstawa, by czuć się zawsze świeżo.

SPA52

Często powtarza się słowa, iż żadna firma, żadne przedsięwzięcie nie funkcjonowałyby bez idealnie dobranego zespołu. Czy kadra kosmetologiczna została ta sama?

K. CH.-J.: Pozostanie kadry, którą znałam od lat jako stała klientka, było dla nas priorytetem w czasie przejmowania spa. Większość zespołu nie zmieniła się od momentu przejęcia. Zatrudniamy aktualnie 23 osoby na stanowiskach kosmetolog, trycholog, fizjoterapeuta, podolog, stylistka paznokci oraz recepcjonistka. Większość twarzy się nie zmieniła, a część z tych, które zniknęły, to nasze zespołowe mamy, które przebywają na urlopach macierzyńskich i wychowawczych i na których powroty czekamy.
Przeprowadzając rekrutację uzupełniającą, miałyśmy bardzo wysokie wymagania co do wiedzy, umiejętności, doświadczenia, a także kultury osobistej. Nie jest łatwo o takiego pracownika, tym bardziej doceniam nasz zespół, z którym mam przyjemność pracować już od ponad roku. Dziewczyny mają wysokie kwalifikacje, są profesjonalistkami w tym, co robią. Wszystko to jest poparte wiedzą i doświadczeniem zdobywanym przez wiele lat oraz stałym poszerzaniem kompetencji. I co nie mniej ważne nasze kosmetolożki mają ogromną pasję do tego, co robią.
M.J.-K.: Bardzo ważna jest dla nas także atmosfera w pracy i kładziemy na to duży nacisk. Uważamy, że wzajemny szacunek i dobre emocje w pracy nie tylko pozytywnie odbijają się na samych pracownikach, tzn. że nam wszystkim na co dzień pojawiającym się w SPA52 jest przyjemnie przychodzić do pracy, ale że ma to także swoje odzwierciedlenie w naszych relacjach z klientami. Uważamy, że nasi goście mogą poczuć u nas tę przyjazną atmosferę, co sprawia, że regularnie do nas wracają, za co bardzo im dziękujemy.

SPA52

Jakie są plany i założenia na przyszłość? Jakie marzenia związane z tym miejscem?

M.J.-K.: Poza wspomnianymi nowymi urządzeniami, na które czekamy, nadal będziemy stawiały na to, co do tej pory, czyli na jakość sprzętów, zabiegów, używanych i sprzedawanych kosmetyków, na poszerzanie wiedzy i trzymanie ręki na pulsie odnośnie nowości. Kładziemy duży nacisk na rozwój naszego zespołu i wiedzę dziewczyn, bo to one dają nam pewność, że nasi goście są w najbardziej profesjonalnych i bezpiecznych rękach, a na tym najbardziej nam zależy.
K.CH.-J.: Nie ma dla mnie przyjemniejszych chwil w pracy niż te, kiedy przez otwarte drzwi gabinetu słyszę jak Pani lub Pan wychodzą z zabiegu i dzielą się z naszymi dziewczynami radością, że wypoczęli, dziękują za relaks lub fantastyczne efekty zabiegu, mówią jak bardzo było im to potrzebne i nie mogą doczekać się kolejnej wizyty. Wtedy wiem, że to ,co robimy ma duże znaczenie i sens, i że robimy to dobrze. Wierzę mocno, że miejsce, które tworzymy wspólnie z naszym fantastycznym zespołem i cudownymi gośćmi, w przyszłości będzie jeszcze bardziej jednoczyć ludzi piękna zarówno tego zewnętrznego, jak i wewnętrznego.

Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA