Niewidzialna więź

Magda Ciesielska

Miał piękne jasnoniebieskie oczy, włosy sztywne i gęste. Ta sama fryzura od lat, jak na zdjęciach zrobionych w kolorze sepi czy czarno-białych ujęciach, na których prezentuje się w mundurze i wypastowanych oficerkach lub w koszuli z zadziornie postawionym kołnierzem przy własnym wymarzonym 1950 Plymouth Chrysler Deluxe.Wraz z upływem lat kolor włosów zmienił się na czysty biały śnieg, a na nosie zagościły grube szkła okularów.
Wymagał i miał swoje zasady, był typem choleryka, ale umiał zjednywać sobie ludzi. Przyciągał ich do siebie swoim poczuciem humoru, pomocną dłonią, otwartością, zabawnym usposobieniem. Lubił gości, więc dom tętnił rozmowami, śmiechem, nie potrzeba było konkretnej uroczystości czy święta, aby na kanapach i na krzesłach zasiadali członkowie bliższej czy dalszej rodziny, krewniacy, przyjaciele, znajomi. Suto zastawiony stół, wedle staropolskiego zwyczaju, serwowanie własnych wyrobów i oczywiście koniaczek na trawienie – wszystkim koordynował i zarządzał, miał już taką naturę. Organizował bryczki, kuligi, wyścigi, wypady nad pobliskie jeziora.
W swoim gabinecie w wielkiej szufladzie zawsze przechowywał karton z waflami Teatralnymi, słodkim wyrobem Fabryki Cukierniczej Kopernik. I tymi łakociami częstował wnuki umorusane czekoladową polewą, zwoływał je na taki antrakt z podwórka czy z przydomowego parku. Na koniec roku szkolnego oglądał świadectwa wnucząt, nie szczędził pochwał i „kieszonkowego” w nagrodę za dobre wyniki w nauce, ale z przekorą – której mu w życiu nie brakowało – najbardziej cenił świadectwa bez czerwonego paska, te z gorszym zachowaniem i przeglądając takie, miał przy nich ogromny ubaw. Upodobał sobie jeden mebel – szeroki fotel, w kolorze głębokiego szmaragdu, z potężnym oparciem, w stylu vintage. Gdy tylko zajmował swoje miejsce, zapraszał pociechy, które jak ptaszki na gałęzi zasiadały na oparciach, zagłówku fotela i wówczas mebel zamieniał się w wielki stary dąb, a Dziadek wyglądał jak puchacz śnieżny z przyboczną zgrają ćwierkających gili, sikorek, pliszek i jemiołuszek.
Każdy ma swoje przyzwyczajenia i rytuały dnia codziennego, On miał swoje również. Doglądał „obejście” wczesnym rankiem, ok. 5 rano zaglądał do stajni, do swoich ukochanych wierzchowców i klaczy, dokarmiał psy, wydawał polecenia i harmonogramy prac. W kieszeni zawsze chował chusteczki, na wypadek gdyby popłakał się ze śmiechu – a takich momentów było nad wyraz dużo, gdy opowiadał zasłyszaną historię, gdy ubarwiał czyjąś opowieść lub aby komuś zrobić na przekór dodawał szczyptę pikanterii i sam śmiał się ze swoich pomysłów. Lub gdy oglądał Charliego Chaplina, amerykańskie komedie z Flipem i Flapem. Łzy płynęły też ze wzruszenia, gdy tylko usłyszał Mazurka Dąbrowskiego czy oglądał musztrę wojskową. Do wyprasowanych rzeczy, a tym bardziej chusteczek przywiązywał wielką uwagę. Chusteczki papierowe? Ależ nie. Musiały być dedykowane: męskie, w kratkę, z emblematem, z haftem itd. Uwielbiał jeść, delektować się potrawami, kosztować różnorodne smaki, rozpływał się w opisach wędzonego boczku, smażonego pstrąga, „porządnego” rosołu.
I choć minęły już trzy dekady odkąd Go z nami nie ma, pamiętam wciąż jego grube szkła okularów, ciemnozielony blezer, który chętnie zakładał, brązową laseczkę, którą się podpierał, kałamarz z granatowym atramentem na jego biurku, a przede wszystkim szczery uśmiech. Wiele obrazów noszę z czułością w pamięci.
W każdy Dzień Dziadka jeszcze intensywniej myślę o Nim. Ciepło i z łezką rozrzewnienia. Brakuje mi nawet tych wszystkich chusteczek do prasowania, na okrągłym stoliku w sypialni. A 13 lutego w dzień Jego „odejścia” przypominam sobie wartościowe chwile z Nim spędzone i wiem, że teraz tam daleko… rozśmiesza wszystkich swoimi dowcipami.

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Magda Ciesielska
REKLAMA
REKLAMA

Wiosenne przebudzenie


Nie da się żyć zbyt długo w realnym świecie.
W każdym razie istota ludzka nie potrafi.
Większą część życia spędzamy,
śniąc, przede wszystkim na jawie.
/Carlos Ruiz Zafón, Gra anioła/

felieton: Magdalena Ciesielska | redaktor magazynu „Poznański Prestiż”

Każdy z nas je ma, świadomie lub nieświadomie – mógłby to być początek zagadki, którą rzuca się podczas spotkań towarzyskich, aby ubarwić imprezę. Pamięta się o nich lub kompletnie są rozmyte i stanowią tzw. białą kartę. W poszczególnych sferach naszego mózgu – podczas snu – niczym w filmowych kadrach pokazują się obrazy, mniej lub bardziej zarejestrowane, o ludzkich wzlotach i upadkach, o przeżyciach i planach, nierzadko również o ucieczce przed kimś lub przed czymś, o wpadaniu w wielką nieprzeniknioną przestrzeń lub głębię. Dzieją się nierzadko w innym wymiarze, nawiązują zarówno do zdarzeń z odległej przeszłości, jak i do aktualnych sytuacji i życiowych doświadczeń. Mogą być również traktowane niczym marzenia senne i przepowiednie, co wydarzy się w bliższej lub dalszej przyszłości…

Zawsze fascynowało mnie przenikanie się jawy i snu, tego, co realne i wyimaginowane, co dotyczy sekretów naszej wyobraźni podczas przechodzenia przez różne fazy snu. Z wielką chęcią i wciąż znakiem zapytania powracam do zagadkowego dla mnie filmu w reż. Christophera Nolana „Incepcja”, który swoją premierę miał już w 2010 roku. Zaklasyfikowany jest do surrealistycznych form wyrazu i według mnie doskonale odzwierciedla to, co w nas jest poplątane, niejednoznaczne i nadal nieodgadnione. (Czyżby to kolejne pole do manewru dla sztucznej inteligencji?)

AdobeStock 573340038 2

Jak zgłębić zagadkę ludzkiego umysłu? – to dopiero jest pytanie. A odpowiedź mogłaby być kluczem, który posłuży badaczom i psychoanalitykom otworzyć niejedne „drzwi”. Ciekawa jestem jak potoczy się rozwój cywilizacyjny, w jakim kierunku pójdzie przenikanie się promowanej obecnie AI i ludzkiej egzystencji, nie wyłączając zagadkowych faz snu. Czy nieodgadnione stanie się odgadnionym? I co może z tego wyniknąć dla ludzkości? Mnóstwo pytań i myśli przewija się w mojej głowie…
Czy za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat znajdzie się naukowiec, który podobnie jak Christopher Nolan zabierze nas w głąb intymnego i nieskończonego świata snów? Czy będą wytypowani „złodzieje” snów jak Dom Cobb, którzy w sprawny, a wręcz mistrzowski sposób odnajdą drogę do naszych wartościowych sekretów? Cóż znaleźliby w myślach głęboko ukrytych w świadomości podczas konkretnej fazy snu, kiedy umysł jest najbardziej wrażliwy, bo odpoczywamy, śpimy i śnimy? Filmowy Cobb (w tej roli wystąpił znakomity Leonardo DiCaprio) za sprawą ostatniego zadania może odzyskać stracone życie. Musi tylko wraz ze swym zespołem dokonać rzeczy niemożliwej – zamiast skraść myśl, zaszczepić ją w śpiącym umyśle.

Wiosenną porą budzi się przyroda do życia, budzą się w nas motywacje i chęci do zmian. Nierzadko pragniemy wytyczyć sobie nowe ścieżki samorozwoju, dokonać czegoś niemożliwego, pokonać własne słabości i lęki. Czy precyzyjne wytyczne i plany nam w tym pomogą? Przecież nie da się przewidzieć spontanicznego ruchu, jaki dokonamy w przyszłości… Może pod wpływem emocji, a może i marzeń sennych skoczymy na bungee, zjemy podczas podróży do Azji ichnią przekąskę – czyli poczwarki jedwabnika i larwy chrząszcza o wdzięcznej nazwie rhynchophorus ferrugineus? Będziemy nurkować wśród rekinów czy pokonamy strach, latając odrzutowcem? Ile zagadek kryje jeszcze nasz umysł?
Przebudźmy się na wiosnę i spróbujmy wyznaczać sobie nowe, nieodgadnione role. Może jak Dom Cobb?

Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA