Monika Mardas – Brzezińska | Nadajemy sens przyszłości

Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting

Przedsiębiorcy często nie wierzą, że można projektować rozwój. Świadomie nim zarządzać, dyktować jego tempo, że przyszłość może być taka, jakiej chcą. W naszej pracy, każdego dnia, staramy się przywracać im tę wiarę i pomagać realizować marzenia – mówi Monika Mardas-Brzezińska założycielka i prezeska zarządu firmy SENSE consulting. 

Czy można pracować efektywnie bez poczucia sensu? Dla pieniędzy, z przyzwyczajenia, bo nie chcemy wyjść ze swojej strefy komfortu?  

MONIKA MARDAS-BRZEZIŃSKA: Można, ale moim zdaniem nie warto. Pod względem motywacji, efektywności czy satysfakcji z pracy misja jest kluczowa. Osoby, które rozumieją sens swojej pracy, mają poczucie wkładu w rozwój organizacji i każdego dnia widzą efekty swoich wysiłków, są lepszymi pracownikami i bardziej wartościowymi ludźmi. Widzę to na własnym przykładzie. Firma SENSE powstała 14 lat temu po to, aby dostarczać środki europejskie polskim przedsiębiorcom. Klienci szybko dali nam jednak jasny sygnał, że chcą więcej, że nasza metoda pracy – od identyfikacji potrzeb, przez analizę możliwości dofinansowania projektów, po skuteczne pozyskiwanie dotacji i jej bezpieczne rozliczenie – czyni z nas partnerów w realizacji projektów rozwojowych. 

Czym jest dzisiaj to „więcej”? 

Dziś nasi klienci myślą o nas w pierwszej kolejności zawsze wtedy, gdy mają pomysł, ale nie do końca wiedzą, jak go zrealizować. Na przykład, kiedy im lub członkom ich zespołu brakuje określonych kompetencji. Kiedy szukają środków na nowy projekt. To mogą być inwestycje w ludzi, infrastrukturę, park maszynowy, procedury i procesy, ale też projekty związane z dostępnością, robotyzacją czy cyfryzacją. Jako organizacja rozwojowa stopniowo dokładamy do oferty nowe kompetencje, które są dla klientów ważne, bo to oni są w centrum naszej uwagi.  

Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting

Czy efekty Waszej pracy są wymierne? 

Zdecydowanie, widzimy je każdego dnia. Kupując produkty naszych klientów w sklepach, widząc, jak się rozwijają – zwiększają zatrudnienie, wchodzą na nowe rynki, poszerzają ofertę, budują nowe siedziby. Często zaczynamy współpracę z firmami zatrudniającymi 30 pracowników, a po roku, dwóch mają na pokładzie już 200 osób. Pomagamy też instytucjom publicznym i samorządom w obszarach takich jak edukacja czy służba zdrowia. Przy naszym udziale powstają nowe przedszkola, szkoły, kierunki studiów, pomagamy szpitalom w pozyskiwaniu dotacji i pracujemy nad rozwojem kompetencji miękkich personelu medycznego. Przykładowo, dla Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu pozyskaliśmy projekty, które niemal dwu i pół tysiącu studentom umożliwiły odbycie płatnych staży w wielkopolskich przedsiębiorstwach. Ponad 70% z nich znalazło później stałą pracę w tych firmach. 

Każde z tych działań pozwala nam zmieniać rzeczywistość, realizujemy projekty, w które wierzymy, które mają sens, a pomagając w rozwoju naszym klientom, sami się rozwijamy.  

Czy to poczucie sensu wystarczy na poziomie zarządu czy powinniśmy zejść znacznie niżej w hierarchii firmy?  

Struktury hierarchiczne nie najlepiej sprawdzają się w nowoczesnym biznesie, dlatego w SENSE buduję otwartą kulturę pracy, w której bardzo istotną rolę odgrywają zaangażowanie, zaufanie, dobre relacje. Każda, nawet najbardziej rozbudowana organizacja składa się z pojedynczych ludzi. Dlatego my pracujemy z ludźmi, nie z firmami. To codzienne relacje między ludźmi w zespole, ich kompetencje oraz zaangażowanie składają się na wzrost firmy. Zgodnie z zasadą „dbaj o swój zespół, a twój zespół zadba o twoich klientów”.    

Wybrałam dla firmy nazwę SENSE, odwołując się do sensu, do czegoś, co jest istotne, dotyczy przyszłości, celu, ale ważna była dla mnie także angielska wersja tego słowa, czyli zmysły, wrażliwość, relacje, bycie blisko ludzi. 

Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting

To jest Waszą największą siłą?

Naszą największą siłą jest zespół. Wiele osób jest z nami od samego początku istnienia firmy. To menedżerowie projektów, analitycy, specjaliści do spraw obsługi klienta. Trzon tego teamu stanowi 30 osób, a 70-80 ekspertów i trenerów na stałe współpracuje z nami przy poszczególnych projektach. Każda z tych osób codziennie, realnie wpływa na rozwój naszych klientów.

Monika, dyrektorka działu projektów europejskich, jest z nami już prawie 10 lat i wniosła wiele do rozwoju organizacji. Natalia, dyrektorka działu projektów rozwojowych, jest częścią zespołu od ponad trzech lat, jako liderka nowych, innowacyjnych inicjatyw zmienia SENSE na lepsze, a mój mąż Michał, to po prostu najlepszy dyrektor działu dotacji unijnych. Dla nas – menedżerów i liderów w SENSE – ważne jest to, kim jesteśmy dla naszych zespołów, czy zachowujemy spójność i autentyczność, bo trzeba być sobą w byciu liderem, podobnie jak trzeba być sobą, będąc członkiem zespołu. Świętowanie sukcesów, dzielenie się wiedzą wewnątrz organizacji, szczere omawianie błędów, aby uniknąć ich w przyszłości, regularne rozmowy o celach i planach rozwojowych – to nasza kultura organizacyjna. Tego uczymy naszych klientów i nad tym sami pracujemy każdego dnia. 

Rozumiemy potrzeby, uczymy się, szybko adaptujemy. Bez sztywnej atmosfery, blisko ludzi. Nasi klienci mają się czuć u nas jak u siebie – jeśli mają ochotę wpaść popracować czy napić się kawy, zawsze są mile widziani. 

Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting

Zatrzymajmy się przy wycinku Waszej działalności – szkoleniach. W ostatnich latach namnożyło się biznesowych trenerów, a wielu przedsiębiorców ma poczucie, że zmarnowało czas i pieniądze, korzystając z ich usług. Dlaczego to czasem nie działa?  

Jeden z naszych klientów z korporacji opowiadał kiedyś o pracowniku, który regularnie wygrywał konkursy na najlepszych handlowców. Z każdego szkolenia przywoził statuetkę, pokonywał handlowców z wielu krajów, ale żadnej z wyuczonych technik nie stosował na co dzień w pracy. Bardzo często kompetencje zdobywane w czasie szkoleń nie mają przełożenia na rzeczywistość. Z różnych powodów – bo środowisko pracy temu nie sprzyja, bo budowa nowych nawyków jest trudna i czasochłonna, bo brakuje sprzężenia zwrotnego między zarządem a załogą – zespół, który uwierzył na szkoleniu, że może coś zmienić, wraca do pracy i napotyka opór. 

Wy staracie się podejść do tematu bardziej kompleksowo?

Tak, dlatego jesteśmy firmą, która nie zajmuje się szkoleniami – my projektujemy zmianę. Sensem naszej pracy jest to, aby klient realizował z nami swoją przyszłość, niezależnie od tego, czy na obecnym etapie chce sprzedawać więcej, wejść na nowy rynek czy jego celem jest lepsza współpraca działu sprzedaży z działem marketingu. Chcemy rozmawiać z klientem nie o szkoleniach czy dotacjach, ale o jego potrzebach, o tym co go boli, co go uwiera, co chce zmienić i jakie ma cele.

Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting

Co w takim razie jest pierwszym krokiem?

Zawsze zaczynamy od przeprowadzenia diagnozy i analizy potrzeb. Sprawdzamy, jakie są kompetencje załogi, gdzie firma jest dzisiaj i gdzie chce być w przyszłości. Dobór odpowiednich narzędzi, metod szkoleniowych to dopiero kolejny etap. 

Bardzo dużą wagę przywiązujemy też do kick offu – rozpoczęcia projektu. Uczestnicy szkolenia powinni wiedzieć, że nie są tam przez przypadek, że pracodawca ich wybrał, że są ważnymi osobami w organizacji, że od ich wkładu zależy czy i jak firma będzie się rozwijać. A kiedy firma będzie się rozwijać to także oni zyskają – lepsze warunki pracy i lepszą przyszłość.  

Warto podkreślić, że nie są to jakieś fundamentalne zmiany, które trwają latami. 

Najczęściej wystarczy sześć dni szkoleniowych rozłożonych w czasie na pół roku, pomiędzy którymi zespół realizuje w praktyce codziennej pracy wyznaczone zadania. To są mikrozmiany każdego dnia, ale to właśnie w poprawie tych mikrorzeczy tkwi recepta na sukces. Mikrozmiany dają makroefekty.

Trudno chyba jednak mówić o mikrozmianach przy projektach wartych miliony złotych, które SENSE pomaga realizować swoim klientom? 

Pomagamy firmom się rozwijać, instytucjom lepiej realizować swoje zadania, a pieniądze ze źródeł zewnętrznych są tylko środkiem do realizacji tych celów. Wiele projektów rozwojowych – np. z obszaru automatyzacji czy cyfryzacji – wymaga sporych nakładów i bez dotacji trudno byłoby firmom je zrealizować.  

Około 50% przychodów SENSE generuje współpraca ze stałymi klientami. Umiejętność określania celów rozwojowych w połączeniu z doświadczeniem w pozyskiwaniu dotacji pozwala nam pomagać klientom w osiąganiu kolejnych etapów rozwoju. Nasi klienci rosną razem z nami. 

Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting

Jak wygląda od środka praca przy pozyskiwaniu dotacji?   

Praca przy pozyskiwaniu dotacji ma charakter typowo projektowy. „Wchodzi” zespół ludzi i w trudnych warunkach, przy ograniczonej ilości czasu i wysokim poziomie stresu, wykonuje swoje zadanie. Nabór wniosków do konkursu o dotacje rządzi się swoimi prawami, a biznes funkcjonuje w świecie bieżącej działalności – jest sprzedaż, obsługa klientów i dostawców, często miliony kontraktów. Zadaniem naszego zespołu jest zrozumienie, czego potrzebuje klient, sprawdzenie czy ta potrzeba wpisuje się w aktualny konkurs i czy jest spójna z jego warunkami, udzielenie szczerej informacji zwrotnej na temat szans zdobycia dotacji i – jeśli klient zaakceptuje to ryzyko – w ciągu np. trzech tygodni przygotowujemy wniosek. Do realizacji takich zadań niezbędny jest zespół, który ma kompetencje i doświadczenie, ale też lubi takie wyzwania. I my taki zespół mamy. 

A co jest największą barierą dla przedsiębiorców, którzy mogliby skorzystać z projektów rozwojowych, ale z jakichś względów tego nie robią? 

Choć mamy ręce pełne pracy, to często okazuje się, że stosunkowo niewiele firm wie o możliwościach, jakie niosą ze sobą środki z funduszy europejskich. A te, które wiedzą, często postrzegają je jako ekstremalnie trudne czy wręcz niemożliwe do zdobycia. 

Wielu przedsiębiorcom trudno jest też przyznać, że sobie z czymś nie radzą, że potrzebują wsparcia w danym obszarze i czują sporą ulgę kiedy mogą u nas usłyszeć: „wszyscy tak mają!”. Poza tym już samo słowo „dotacja” nie budzi dobrych skojarzeń, więc często zamiennie używamy słowa „dofinansowanie”. Wiele osób myśli, że „dotacje są dla słabych”, a jest dokładnie odwrotnie. Dotacje są dla silnych przedsiębiorców, dla firm, które się rozwijają, które mają finansowy potencjał do realizacji swoich planów. Taka firma, starając się o dofinansowanie, powinna przyjmować postawę, którą przedsiębiorca przyjmuje względem potencjalnego inwestora i w swoim wniosku musi pokazać jak jest silna, dlaczego to w nią warto „zainwestować” i co może dzięki dotacji uzyskać.   

Z kolei w obszarze usług rozwojowych firmy przechodzą przez cykle, najczęściej trzyletnie, a problemy, które się pojawiają są często symptomem dotarcia do kolejnego etapu rozwoju. Warto się wtedy zatrzymać, spojrzeć, na jakim poziomie jest obecnie firma, namierzyć kolejne piętro i zastanowić się, co zrobić, żeby się tam znaleźć.  

Dlaczego firma o rozbudowanej strukturze, która ma na pokładzie wykwalifikowanych specjalistów, miałaby zatrudniać do projektów rozwojowych zewnętrznego partnera? 

Każda firma może realizować projekty rozwojowe na własną rękę. W praktyce wygląda to najczęściej tak, że szef zleca działowi HR wynajęcie trenera albo ma pomysł, ale brakuje mu środków na jego realizację, więc prosi menedżera o sprawdzenie dostępnych źródeł finansowania i przygotowanie wniosku. Wtedy menedżer zderza się z zalewem informacji, które musi zweryfikować. A każdy konkurs to inne wymagania, inna dokumentacja, każdy program operacyjny ma osobny generator wniosków, każde województwo ma swój odrębny system… Takie przedsięwzięcie angażuje ogromne zasoby organizacji, dlatego wykorzystanie zasobów firmy zawsze będzie droższe i mniej efektywne niż współpraca z wyspecjalizowanym podmiotem zewnętrznym. Poza optymalizacją przedsiębiorca zyskuje też bezpieczeństwo, nie ryzykuje, że projekt upadnie, jeśli osoba zajmująca się nim do tej pory odejdzie lub zachoruje.   

Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting

Czyli wszystkie potencjalne komplikacje bierzecie na siebie?  

Zdolność do syntetyzowania ogromnej ilości danych, stale napływających informacji i umiejętność podawania wiedzy w pigułce pozwala nam być zawsze o krok przed kolejnym wyzwaniem. Ważne jest też spojrzenie z zewnątrz. Osoby pracujące w organizacji często nie mają odwagi, aby powiedzieć szefowi, że projekt nie ma sensu. A dotacje działają jak miecz obosieczny – można bardzo wiele zyskać, ale można też stracić. Nie brakuje przypadków wniosków, które zostały przygotowane bez rozpoznania potrzeb firmy i zakończyły się koniecznością zwrotu kilku milionów dotacji. W przypadku projektów rozwojowych nie ma dróg na skróty. Nie da się łatwo, szybko i tanio. 

Wielu przedsiębiorców myśli teraz może nie o przetrwaniu, ale co najmniej o przeczekaniu trudnych czasów. Czy to dobry czas na realizację projektów rozwojowych?  

Chcemy, aby nasi klienci traktowali swoje marzenia jako realne cele do zrealizowania, niezależnie od okoliczności. I życie, i gospodarka są trochę jak rzeka. Jeśli ktoś wychodzi z założenia „mam satysfakcjonujące obroty, pracownicy są zadowoleni, postoję, poczekam” to ja odpowiadam: „nie ma takiej opcji”. Jeśli nie idziesz do przodu, zostajesz w tyle. W niełatwych czasach trzeba mieć odwagę, żeby się rozwijać. Nie ma lepszej szansy na sukces niż sytuacja, w której wielu się waha i próbuje przeczekać. Paradoksalnie dla nas takim momentem była pandemia – uznaliśmy, że to idealny moment na wykazanie się zdolnością do adaptacji i pokazanie rynkowi, jak efektywnie działać w warunkach wysokiej zmienności. Właściwi ludzie, odwaga i dyscyplina to są wartości, w które mi jako liderowi pozwalają rozwijać SENSE.

Rozmawialiśmy o umiejętności syntetyzowania wiedzy, więc na koniec zapytam: czym jest dzisiaj SENSE? 

Jesteśmy firmą, która inspiruje, edukuje i zapewnia finansowanie na realizację projektów rozwojowych dla biznesu oraz instytucji publicznych. Pozycjonujemy się jako firma, która jest polską wersją wielkiej czwórki Deloitte, Ernst & Young, KPMG, PricewaterhouseCoopers. Oferuje ten sam poziom profesjonalizmu, a ponadto jest osadzona w polskiej kulturze biznesu. Rozumiemy w jakich warunkach działają polscy przedsiębiorcy, bo sami nimi jesteśmy. Chcemy być pierwszym numerem telefonu, pod który się dzwoni z pytaniem o szanse na rozwój organizacji, który będzie w każdym sekretariacie firmy, instytucji czy na wąskiej liście numerów członków zarządu. Takie biznesowe 112. 

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting|Monika Mardas - Brzezińska Sense Consulting
REKLAMA
REKLAMA

Elżbieta Janik – Krause | Księgowość to jak czytanie książki

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Poznań – miasto przedsiębiorcze, biznesowe – oferuje również swoim klientom wsparcie w zakresie szeroko rozumianej księgowości. Takim miejscem jest Kancelaria Rachunkowa na poznańskim Chwaliszewie, której klientami są w szczególności firmy z branży spedycyjnej, budowlanej, deweloperskiej, a także kancelarie prawne, handlowcy oraz styliści fryzur. Elżbieta Janik-Krause, prezes zarządu Kancelarii Rachunkowej Denarius, opowiedziała, z jakimi problemami borykają się obecnie poznańscy przedsiębiorcy, dlaczego tak popularny jest outsourcing usług księgowych i jak ważną rolę w jej życiu odgrywają relacje.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: archiwum prywatne EJ-K

Jak zaczęła się Pani przygoda z rachunkami i cyframi?

ELŻBIETA JANIK-KRAUSE: Zaczęłam studia informatyczne w trybie zaocznym i szukając pracy, trafiłam do biura. Tam posadzono mnie przy komputerze, a jednym z moich głównych zajęć było wprowadzanie faktur do systemu – i choć niektórzy mogą w to wątpić – zaczęło mi się to naprawdę podobać. (śmiech) Ponadto, gdy moi rodzice prowadzili własną firmę, to pamiętam jak interesowała mnie wielka księga przychodów i rozchodów, i jak na prośbę mamy wpisywałam faktury.
Uwielbiam cyferki, choć skończyłam studia inżynierskie na Politechnice Poznańskiej. Skończyłam również e-commerce i jakbym poszła w tym kierunku, to dzisiaj nie musiałabym się tak męczyć ze zmianami przepisów. (śmiech)

Ta zmienność w przepisach to zapewne nie lada wyzwanie…

Jestem księgową od 20 lat i nie pamiętam tak galopujących zmian jak obecnie. Dawniej jak księgowałam coś według ustalonego harmonogramu i zgodnie z wytycznymi, to tak działaliśmy przez kilka lata. Dzisiaj nie jest to tak stałe i powtarzalne… Ponadto zawsze gdy przychodzi nowa władza, wprowadzane są nowelizacje ustaw i zmieniane są przepisy. Odczuwamy to w Kancelarii Rachunkowej, bo obsługujemy również klientów dofinansowanych z budżetu państwa. Nieraz słyszę pytanie: jak Ty się w tym wszystkim nie pogubisz? Udaje mi się to, dzięki wytężonej pracy, doświadczeniu i skrupulatności.

Oprócz aktualizacji ustaw, z jakimi zagadnieniami najczęściej się Pani spotyka?

Gdy przychodzi klient i pyta się, jak nie płacić podatków (śmiech), albo je obniżyć. Zawsze zaczynam od rozmowy z klientem, jakie ma plany, jak jego działalność wyglądała wcześniej. Często musimy skorzystać z usług doradcy podatkowego, aby mieć szerszy pogląd na zaistniałą sytuację. Mamy wówczas typową burzę mózgów. (śmiech) Do tego muszą być konkretne liczby, wyliczenia w tabelach. Czasami się klientom wydaje, że taka optymalizacja będzie dla nich korzystana, ale jak przeanalizujemy liczby – to wtedy może wyjść inaczej i wspólnie z klientem stwierdzamy, że to wcale nie jest opłacalne. Ludzie mając działalność gospodarczą, wiedzą, że na spółce nie płaci się ZUS-u, ale płaci się więcej za księgowość, bo jest tzw. pełna księgowość. Jeżeli ktoś nie jest obeznany z Kodeksem spółek handlowych i nie wie jak to wszystko działa, że jest uchwała, zarząd, rada nadzorcza, wspólnicy – tzn. wszystkie organy, to nie zdaje sobie sprawy, że pewne przesunięcia są nieopłacalne, bo nic więcej się nie zyska.

Outsourcing usług księgowych jest bardzo popularnym rozwiązaniem wśród polskich przedsiębiorstw. Z usług biur rachunkowych korzysta bowiem aż 72% przedsiębiorców, podczas gdy księgowego na etacie zatrudnia zaledwie 8% firm. Dlaczego tak się dzieje?

Według mnie to nie jest zwykła moda, tylko czysta ekonomia. Outsourcing jest po prostu tańszy, bo zatrudnienie księgowej na pełen etat to są już większe koszty. Np. jak nam ktoś płaci za książkę przychodów i rozchodów 300 zł netto, to nie zatrudni się księgowej za taką kwotę. Obsługujemy naprawdę dużych klientów, którzy mogliby wejść w swoją wewnętrzną księgowość. A dlaczego nie wchodzą? Bo oni nie mają problemu, czy pracownik zachoruje, nie przyjdzie do pracy, ktoś zrezygnuje itp. U nas w Kancelarii Rachunkowej Denarius prowadzimy rekrutacje, non stop szkolimy nowych pracowników, bo chcemy być na bieżąco. Mamy wykupione dwie stałe platformy szkoleniowe, ponadto ubezpieczenie jako Kancelaria Rachunkowa. Wiele rzeczy załatwiamy za klienta, a jeśli on chciałby zapłacić za swój program do księgowości, licencje, dodatkowo poświęcić swój czas na załatwianie tych spraw – często dochodzi do słusznego wniosku, aby przerzucić te obowiązki na nas. Nawet jak ktoś ma nadzór samodzielnej księgowej, wewnątrz firmy, a chce przekazać obowiązki głównej księgowej – również to oferujemy. Np. dwa razy w tygodniu odwiedzamy swojego klienta, jego księgowa ma kontakt z naszymi pracownikami, a my wysyłamy i sprawdzamy informacje, co się zmienia. Taka forma jest też preferowana przez naszych klientów.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czy ludzie w obecnej dobie decydują się na zakładanie swoich firm?

Tak, po pewnym przestoju, jest teraz wielki ruch w tym temacie. Dużo osób chce po prostu przejść na swoje, być dla siebie „sterem, żeglarzem, okrętem”, bez odgórnych wytycznych od szefa. Nie chcą być zależni i ograniczeni godzinowo, np. od 8 do 16. Ale z drugiej strony, zauważam też, że zmiany przepisów spowodowały pozamykanie się mniejszych firm, mniejszych biznesów. To też wynika z takiego niedopatrzenia i braku dokładności. Często ludzie prowadzący działalność gospodarczą nie patrzą na jedną podstawową rzecz, tzn. na przepływ pieniądza. Oni się skupiają na tym, że rachunek zysków i strat jest zadowalający, ale gdy ich klient nie zapłacił, albo zapłacił bardzo późno – to powoduje, że zaczyna się robić krótka kołderka z finansami. I to w efekcie przyczynia się do podjęcia decyzji o zamknięciu firmy. Dlatego zawsze namawiam do skrupulatnego przyglądania się przepływom pieniędzy.

Jakie firmy obsługuje Denarius, z jakich branż?

Mamy dużo firm spedycyjnych, kancelarii prawnych, a na drugim biegunie stylistów fryzjerów. Ponadto dużo z regionu jest handlowców, firm budowlanych i deweloperskich, którym służymy pomocą i radą. Także i organizacje Skarbu Państwa, których siedziby nie są ulokowane w Poznaniu.

Korzysta Pani ze swojej wiedzy z czasu studiów, świadcząc usługi księgowe?

Oprócz skończonych studiów z programowania, zrobiłam również studia podyplomowe z Zarządzania produkcją. Zanim założyłam Biuro Rachunkowe pracowałam w Cegielskim, byłam kierownikiem w dziale księgowym. Pamiętam jak za zgodą szefa weszłam na produkcję, bo bardzo chciałam zobaczyć jak przebiega cały proces tworzenia i montowania olbrzymich silników do statków, na podstawie licencji MAN-a. Sądziłam, że taki silnik jest wielkości pokoju, ale gdy założyłam kask i weszłam na halę produkcyjną, to oniemiałam z wrażenia… (śmiech) Bo silnik do statku przypominał wielkością blok dwupiętrowy i trzeba było po nim chodzić po drabinie, która została przymocowana na stałe. Potem jak pracowałam w branży automotive, to też szef mnie zabrał i obeszliśmy produkcję. Zobaczyłam, na czym polega system 5S, że np. młotka nie odkłada się w inne miejsce jak tylko to obrysowane. Taki system potem wprowadzono w biurach, gdzie team leaderzy mieli napisy na segregatorach w kształcie łuku. I wówczas gdy wyciągali segregator np. z nr 3, nie musieli się zastanawiać, aby pomiędzy 2 a 4 odłożyć – tylko ta wizualizacja im w tym pomagała.

W ogóle z kimkolwiek bym nie pracowała, zawsze proszę o pokazanie mi produkcji. To takie zamiłowanie produkcyjne. (śmiech) Ale tak na serio – dzięki wizualizacji, zobaczeniu hali produkcyjnej, cyfry, które mam na fakturze, stają się dla mnie bardziej materialne, układam to sobie jak przysłowiowe puzzle. Techniczne wykształcenie mi bardzo pomaga i bardzo lubię wszystko posprawdzać, poza tym nie boję się programów komputerowych, systemów. Jak uruchamiałam firmę 13 lat temu, to byłam i sprzedawcą, księgową, informatykiem… (śmiech) Księgowość to jak czytanie książki, krok po kroku, rozdział po rozdziale. Wszystko ma swoje etapy…

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czyli księgowość to nie tylko cyfry, ważne są relacje międzyludzkie?

Zdecydowanie tak. Żeby dobrze prowadzić księgowość, trzeba poznać przedsiębiorcę, jaki ma charakter pracy, jakie ma zamierzenia, w jakiej dynamice będzie prowadzona jego firma, co może się dziać w firmie, co ma realny wpływ przede wszystkim na podatki. Jak zbudujemy dobre relacje z klientem, to my możemy więcej wybaczyć klientowi i on nam. To działa w obie strony. Ponadto trzeba mieć wyobraźnię w księgowości.

Przeprowadza Pani z klientami szczere rozmowy, wykładacie przysłowiowe karty na stół. Ważna tu jest lojalność i otwartość. Ma Pani poczucie, że klienci trochę się spowiadają przed Panią ze swoich niedociągnięć, większych czy mniejszych grzeszków?

Szybko wychodzi ukrywanie przede mną niektórych faktów i zaciemnianie prawdziwego obrazu firmy. Choć muszę przyznać, że takich przypadków mam naprawdę niewiele. Przedsiębiorcy obecnie inaczej podchodzą do kwestii rozmów otwartych, bez tendencyjnego „owijania w bawełnę”. Mówią, jak u nich jest, że mają np. trudności z płatnościami, że spadła im sprzedaż. Prowadzę też firmy w restrukturyzacji. Chcąc nie chcąc, klient musi być ze mną szczery. (śmiech) Księgowy przecież czarno na białym, widzi, jaki jest zysk, obrót, przychód, a przedsiębiorcy nierzadko udają, że tego nie widzą.

Z jakimi problemami aktualnie zmagają się przedsiębiorcy?

Przede wszystkim z nieterminową płatnością, czyli, że klienci im nie płacą w terminie. Nieraz właściciel firmy spedycyjnej czeka 2-3 miesiące na swoje pieniądze, jak tak przeciągane są płatności. A on przecież musi zapłacić swoim pracownikom, zakupić nowy towar, zapłacić za paliwo – a to wszystko są jego koszty.

Jak Pani patrzy na osoby prowadzące działalność gospodarczą, to czy można rzec, iż „biznes rodzi biznes”?

Oczywiście, własny biznes daje szerokie możliwości rozwoju, poznawania nowych osób. Powstają nowe firmy na bazie tej pierwszej lub po prostu ludzie przebranżawiają się, szukając nowych wyzwań zawodowych. Jeden z moich klientów jest prawnikiem z zawodu, a w czasie pandemii się przebranżowił i stał się handlowcem. Informatycy, programiści często przechodzą do branży deweloperskiej, to pewna fala nowych zmian na rynku pracy. Inny mój klient, który zarządzał w branży telekomunikacyjnej też poszedł w handel, wybrał to jako bardziej intratne i szybsze źródło zarobku.

Handel, przedsiębiorczość, praca u podstaw – to trwałe i niezmienne wartości kultywowane w stolicy Wielkopolski.

To prawda. Z pokolenia na pokolenie… Widzę tę żyłkę przedsiębiorczości u wielu moich klientów, co mnie bardzo cieszy.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Biznesmeni, przedsiębiorcy wiedzą, że „kto nie ryzykuje, ten nie ma”?

Nie muszę im tego tłumaczyć, oni to doskonale wiedzą. Choć ja sama nie należę do osób ryzykujących i umiejących postawić wszystko na jedną kartę. I za to podziwiam innych… Zanim coś kupię do firmy, muszę to przeanalizować, wcześniej – musiałam jeszcze uzbierać na dodatkowe zakupy, komputery itp. Jestem ostrożna, bardziej zdystansowana do wydatków. Racjonalnie podchodzę do spraw. Według mnie kobiety są mniejszymi ryzykantkami w biznesie niż mężczyźni – i tak to faktycznie jest.
Nie uczę przedsiębiorców, że warto ryzykować. Uczę zrozumieć podstawy księgowości, to, co jest potrzebne do prowadzenia własnej firmy. Lubię tłumaczyć krok po kroku – to też swego rodzaju umiejętność. Według mnie prezes danej firmy zanim podejmie newralgiczną decyzję powinien to skonsultować ze swoją księgową. Mam stałych klientów, którzy tak właśnie funkcjonują w biznesie, dzwonią do nas z konkretnym zapytaniem, czy warto, czy można…

Gdy napatrzy się Pani na cyferki, statystyki, tabele, jak Pani odreagowuje swoją pracę i obowiązki zawodowe?

Regularnie trenuję od 8 lat, miałam też taki epizod w swoim życiu, że organizowałam Fit Campy dla kobiet. Przynajmniej dwa razy do roku sama jestem uczestniczką takich sportowych zjazdów, podczas których zmęczymy się wtedy razem, (śmiech) ale te kobiece relacje, endorfiny pomagają mi w czyszczeniu głowy z wielu codziennych myśli.
Coraz mniej już siedzę, aby księgować, po prostu musiałam nauczyć się rozdysponować moje obowiązki i przekazać je dalej… choć to nie było dla mnie łatwe. (śmiech)

denarius logo2020
Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania
REKLAMA
REKLAMA