Łukasz Grajcar | Transport to papierek lakmusowy gospodarki

Łukasz Grajcar Imex Logistics|Przylądek Północny (norw. Nordkapp)|Zorza polarna w Norwegi|Imex Logistics|Łukasz Grajcar Imex Logistics

Ostatnie trzy lata to czas zawirowań na globalnym rynku, które nie ominęły również branży TSL. O tym jak pandemia i wojna w Ukrainie wpłynęła na ten sektor gospodarki, o wyzwaniach stojących dzisiaj przed branżą i o tym, za co kocha Skandynawię opowiedział mi Łukasz Grajcar, dyrektor zarządzający IMEX Logistics, firmy transportowej obchodzącej w tym roku 12-lecie swojego istnienia.

Łukasz Grajcar Imex Logistics

W 2020 roku nikt nie przypuszczał, że świat może aż tak „stanąć na głowie”.To, w jaki sposób zareagował rynek, w olbrzymim stopniu dotknęło cały łańcuch dostaw. Logistyka i transport musiała się zmierzyć z zupełnie nowymi wyzwaniami. Jak wspominasz tamten czas?

ŁUKASZ GRAJCAR: Dzisiaj patrzę na to zupełnie inaczej niż w marcu 2020. Na pewno z większym dystansem do tamtych chwil, a może nawet i z sentymentem. Ale doskonale także pamiętam jak byłem wówczas zaniepokojony, żeby nie powiedzieć wystraszony. Pewnie jak większość przedsiębiorców w tamtym okresie. Obawy, jakie mi towarzyszyły, to przede wszystkim strach przed zamknięciem granic, co dla nas oznacza katastrofę. Jednak szybko zrozumieliśmy, że nawet w pandemii gospodarka musi działać. Przemysł nadal musi funkcjonować, żywność do sklepów musi być dostarczana, więc i transport musi jeździć.

A to spowodowało, że nie odczuliśmy spadku obrotów w trakcie covidu. Dodatkowo mogliśmy liczyć na wsparcie państwa przy pomocy takich narzędzi jak tarcze antycovidowe. Ale z drugiej strony mieliśmy pełną świadomość tego, że dodrukowywanie pieniędzy nigdy nie jest za darmo. I bardzo mocno komunikowałem w zespole, że za tzw. tarcze pomocowe wszyscy zapłacimy, a rosnącą inflację wszyscy odczujemy. Po lockdownach gospodarka bardzo szybko chciała odbić i zaczęła generować niespotykane wcześniej obroty. Oczekiwanie na wolny termin transportu wydłużyło się do ponad dwóch tygodni. I to my dyktowaliśmy warunki i ceny, co pozwoliło odrobić straty spowodowane pandemią.

Epidemia poszła w niepamięć, ale kłopoty świata nie zniknęły. Obecna sytuacja gospodarcza związana z wojną w Ukrainie, do tego inflacja, na nowo definiują sposób działania wielu branż. Transport jest nierozerwalnie związany z innymi gałęziami gospodarki. Jak sobie z tym aktualnie radzi Imex?

Władimir Putin szybko wyleczył nas z covidu, ale zaraził nas pojęciem „wojna”, bardziej niż ktokolwiek wcześniej. To, co w tej chwili jest najtrudniejsze w naszej, ale pewnie w każdej,branży to to, że nie znamy żadnego scenariusza. Gdyby ktoś mi dzisiaj powiedział – wojna nie przeniesie się na terytorium Polski i zakończy się za pół roku – mógłbym cokolwiek zaplanować. Jako dyrektor zarządzający w spółce, jestem procesami rok, czasem dwa do przodu. Natomiast w obecnej chwili myślę o firmie w perspektywie dwóch tygodni, może miesiąca. Bo nie sposób przewidzieć przyszłości. I czy wojna nie rozleje się na nasz kraj. Liczymy na to, że ten pesymistyczny scenariusz się nie sprawdzi i nie odczujemy w Polsce bezpośredniego zagrożenia, ale na pewno odczuwamy to, co z wojną jest bezpośrednio związane, czyli spowolnienie gospodarcze i widmo recesji. A transport to papierek lakmusowy gospodarki. Z ilości frachtów łatwo można wyłuskać prawdę o jej faktycznym stanie. Dzisiaj, co zabrzmieć może kuriozalnie, ceny naszych usług spadają. Pomimo rosnącej inflacji i wzrastających kosztów. A wynika to z polityki dużych graczy rynkowych, których dzięki poduszkom finansowym, stać na obniżenie cen. Dla mniejszych firm może to być sytuacja niebywale trudna. My na szczęście specjalizujemy się w dość niszowym rynku, jakim są kraj skandynawskie i liczymy, że dzięki naszej specyfice działania właśnie na tamtych rynkach, uda nam się przejść suchą stopą przez trudne czasy.

imex nordkapp
Przylądek Północny (norw. Nordkapp)

Wspomniałeś o Skandynawii. To Twój główny rynek, na którym działasz. Ciekawa jestem, w jaki sposób Skandynawowie radzą sobie z dzisiejszymi wyzwaniami? I jak Ty postrzegasz dzisiaj współpracę ze Skandynawią? Czy coś się zmieniło, być może nauczyło Cię czegoś?

Współpraca z firmami z rynku skandynawskiego wymaga przede wszystkim zdobycia ich zaufania. I kiedy bezpiecznie przetrwa się okres testów, sprawdzania i budowania wzajemnego zaufania, to poniekąd jest się wygranym. Chociażby pod kątem pewności finansowej. Nie mam żadnych wątpliwości, że pieniądze, które tam zarobiliśmy, zostaną nam zapłacone na czas, czego coraz częściej nie możemy powiedzieć o naszych rodzimych kontrahentach. Pomimo że oczywiście również i Skandynawów dotykają podwyżki cen energii, szczególnie prądu, to jednak od zawsze byli o wiele mniej uzależnieni od dostaw rosyjskiego gazu, co ustrzegło ich przez kilkuset procentowymi podwyżkami cen na ten surowiec. Druga rzecz to ich biznesowa mentalność. „Słowo świętsze od papieru” ta maksyma,która nie jest tylko pustym frazesem. Jeśli jesteśmy umówieni na płatność w ostatni dzień miesiąca, to tak się właśnie dzieje. Nie ma mowy o dniu spóźnienia. To pozwala mi być spokojnym o cash flow, bo jestem pewien, że te pieniądze wpłyną na konto firmy, a nie pozostaną tylko zapisem na papierze.

Czy po wybuchu wojny zmieniło się ich nastawienie do polskich kooperantów? Jesteśmy wszak krajem frontowym. Nie obawiają się?

Swojego położenia geograficznego nie zmienimy, położenie Skandynawii jest mimo wszystko bezpieczniejsze. To bezsprzeczny fakt. Jednak na szczęście lata współpracy i tego wspomnianego, wcześniej wypracowanego zaufania pozwalają nam pracować bez obaw o jutro. Skandynawowie cenią sobie naszą polską rzetelność, uczciwość, a przede wszystkim pracowitość. Ich gospodarki oparte są w znacznej mierze na półproduktach z Europy Środkowo-Wschodniej. Tak więc są w pewien sposób od nas zależni. Nie mogą sobie pozwolić na zupełne odcięcie się od naszych dostaw. Lata współpracy nauczyły mnie też, że przedsiębiorcy z tamtych krajów są zdecydowanie bardziej świadomi gospodarczo czy politycznie niż nasi rodzimi. Generalnie całe narody są dużo bardziej świadome, mniej podatne na fake newsy czy manipulacje. W Finlandii już w szkole podstawowej uczy się dzieciaki krytycznego myślenia, weryfikowania informacji, odróżniania fake newsów od prawdy. Ludzie rozumieją mechanizmy gospodarcze, wiedzą, z czego bierze się inflacja, a wysoki socjal nie jest pieniędzmi „dawanymi przez rząd”, tylko pochodzi z podatków. I ta wysoka samoświadomość pozwala im też mądrze prowadzić biznesy. Oczywiście wpływ na ich mentalność oprócz położenia geograficznego ma też cała historia. Nie doświadczyli chociażby rozbiorów, podziału społeczeństwa. Polska zawsze będzie leżeć między dwoma wielkimi blokami – wschodnim i zachodnim, co determinuje wiele aspektów naszego życia, w tym tego biznesowego. I zupełnie prywatnie i osobiście – cieszę się, że mój biznes opiera się na klientach z północy kontynentu, a nie chociażby z Niemiec, bo patrząc na problemy, z którymi przychodzi się dzisiaj mierzyć gospodarce niemieckiej, bardzo zależnej od Rosji, śpię spokojniej, bo wiem, że moi skandynawscy klienci są mądrzy biznesowo i do tego lojalni w stosunku do swoich kooperantów. I wiem, że mogę na nich liczyć. 

Zorza polarna w Norwegii

Ostatnie lata to ponadprzeciętny wręcz wzrost branży e-commerce. A ona w nieodłączny sposób związana jest z transportem i logistyką. Jakie wyzwania stoją dzisiaj przed branżą TSL?

Przede wszystkim digitalizacja i automatyzacja. Te dwa terminy odmieniane są dzisiaj przez wszystkie przypadki w branży. Coraz więcej przedsiębiorstw zadaje sobie pytanie nie „czy się automatyzować i cyfryzować” tylko „kiedy?”. Bo największym wyzwaniem w obu tych aspektach są pieniądze. Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Na Zachodzie ten proces postępuje szybciej, bo przykładowy niemiecki pracownik kosztuje cztery razy więcej niż polski. Tak więc wdrożenie procesów automatyzacji, zastępowalności pracy ludzkiej robotami, amortyzuje się cztery razy szybciej. Zatem nieco łatwiej jest podjąć decyzję o wydaniu naprawdę dużych pieniędzy na wdrożenie tych procesów. Drugą kwestią jest odczarowanie mitu o „zabraniu” pracy ludziom przez automaty. I oczywiście, część zawodów zniknie, jednak jestem zdania, że automatyzacja otworzy drzwi nowym możliwościom biznesowym, o których wcześniej nawet nam się nie śniło, stając się paliwem dla nowych strategii biznesowych. Co więcej, powstanie wiele nowych miejsc pracy, polegających chociażby na opiece nad nowymi technologiami. Będzie to wymagało przekwalifikowania się, nauczenia się nowych umiejętności, ale da też niesamowitą szansę ludzkości na rozwój. Przy wystarczającym wzroście gospodarczym, wprowadzaniu innowacji i inwestycji, o miejsca pracy dla ludzi byłbym spokojny.

Zatem jak to się przełoży na branżę TSL?

Najnowsze badania wskazują, że dzięki wdrożeniu sztucznej inteligencji w proces transportu i logistyki, ceny spadną nawet o 50 procent, a szybkość dostawy wzrośnie o 40 procent. Przyszłością branży są autonomiczne pojazdy na trasach pomiędzy centrami logistycznymi. Wyobraź sobie transport z centrum logistycznego pod Poznaniem do centrum pod Warszawą, gdzie ten byłby rozładowywany i już kurierami rozwożony po mieście. Brzmi jak science fiction, ale to jest przyszłość. Nie stanie się to dzisiaj czy jutro, ale musimy o tym myśleć, aby stało się naszą rzeczywistością za 10-20 lat. Automatyzacja i cyfryzacja to konieczność, bo jeśli prześpimy ten moment, przestaniemy być konkurencyjni na rynku wśród graczy, którzy dzięki wdrożeniu tych procesów, będą jeździć dwa razy szybciej i dwa razy taniej.

Jak to wygląda u Was?  Jakie nowości, nowe procesy zastanie klient w Waszej firmie? 

Mocno stawiamy na rozwój aplikacji naszych systemów teleinformatycznych, rozbudowujemy obszary naszych wewnętrznych innowacji. Automatyzujemy procesy w naszym magazynie, wszystko po to, aby wykonać jak największą ilość pracy w jak najkrótszym czasie. Tym samym wzrasta nasza efektywność, bez konieczności zatrudniania nowych osób. Pracujemy nad filozofią paperless, moim marzeniem jest zredukowanie do czerwca 2023 ilości dokumentów w obiegu wewnętrznym do zera. To ważne szczególnie w sytuacji komunikowania się pomiędzy czterema naszymi lokalizacjami. Dodatkowo pandemia pokazała nam, że nie do końca byliśmy przygotowani na pracę zdalną i nie byliśmy się w stanie przestawić z dnia na dzień na taki tryb, więc pracujemy nad rozwiązaniami, które to ułatwią.

Pojawia się także u nas coraz więcej specjalistów z pokolenia Z, które lepiej odnajduje się w cyfrowym świecie.Ale nie zapominamy też o relacjach, spotkaniach, szkoleniach i konferencjach – to bardzo mocno siedzi w moim DNA. Chcemy być na bieżąco, aby nie przegapić szansy na rozwój. I odczuwam wewnętrzną satysfakcję podczas spotkań z ekspertami z branży, że ich spostrzeżenia są zbieżne z moimi. To mam nadzieję oznacza, że mam intuicję i znam się na tym, co robię.

Ostatni raz rozmawialiśmy biznesowo we wrześniu 2020, byłeś na etapie budowy nowej siedziby. Dzisiaj mówimy o czterech lokalizacjach w Polsce, najnowsza otwarta niedawno w Tychach. W maju 2021 rozpoczęliście działalność w nowej, większej lokalizacji w Zbrudzewie pod Poznaniem. Zapytam przewrotnie – czy już brakuje Wam miejsca?

No niestety tak. I to kolejne nasze wyzwanie. Projektowaliśmy to biuro dwa lata temu i nie założyliśmy tak szybkiego rozwoju. Na miejscu w biurze pracuje około 60 osób, w całej grupie IMEX jest to przeszło 200 osób. Mamy 130 aut jeżdżących codziennie pomiędzy Polską a krajami nordyckimi. Gdybym miał dzisiaj budować nową siedzibę, to nie budowałbym ją z myślą jak firma wygląda dzisiaj, ale jak chciałbym, aby wyglądała za dwa lata. Ale nie chcę też powtórzyć błędów z przeszłości, kiedy to rośliśmy zbyt szybko, trochę na wariackich papierach. A zarządzania przez chaos w branży transportowej nikomu nie polecam.

A plany?

Przede wszystkim stabilizacja, rozwój zewnętrznych oddziałów, udoskonalenie współpracy między nimi, a w dalszej perspektywie kolejne lokalizacje w Polsce, w tym jedna w Warszawie. W tym roku obchodzimy dwunaste urodziny firmy, dziesięć lat oddziału w Gdańsku, Poznań to trzy lata, Tychy to nowy oddział. Wzorem naszych skandynawskich kooperantów stawiamy na samoświadomość naszych pracowników, budujemy zespół ekspertów, zależy nam na tym, aby być fachowcami w swojej branży rozwiązującymi nawet najtrudniejsze zadania stawiane nam przez klientów. Osiągnęliśmy przez ten czas dużo. Firma bardzo zmieniła się przez te dwanaście lat, natomiast moje ambicje i aspiracje są dużo większe i nie mam zamiaru się zatrzymywać.

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Łukasz Grajcar Imex Logistics|Przylądek Północny (norw. Nordkapp)|Zorza polarna w Norwegi|Imex Logistics|Łukasz Grajcar Imex Logistics
REKLAMA
REKLAMA

Elżbieta Janik – Krause | Księgowość to jak czytanie książki

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Poznań – miasto przedsiębiorcze, biznesowe – oferuje również swoim klientom wsparcie w zakresie szeroko rozumianej księgowości. Takim miejscem jest Kancelaria Rachunkowa na poznańskim Chwaliszewie, której klientami są w szczególności firmy z branży spedycyjnej, budowlanej, deweloperskiej, a także kancelarie prawne, handlowcy oraz styliści fryzur. Elżbieta Janik-Krause, prezes zarządu Kancelarii Rachunkowej Denarius, opowiedziała, z jakimi problemami borykają się obecnie poznańscy przedsiębiorcy, dlaczego tak popularny jest outsourcing usług księgowych i jak ważną rolę w jej życiu odgrywają relacje.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: archiwum prywatne EJ-K

Jak zaczęła się Pani przygoda z rachunkami i cyframi?

ELŻBIETA JANIK-KRAUSE: Zaczęłam studia informatyczne w trybie zaocznym i szukając pracy, trafiłam do biura. Tam posadzono mnie przy komputerze, a jednym z moich głównych zajęć było wprowadzanie faktur do systemu – i choć niektórzy mogą w to wątpić – zaczęło mi się to naprawdę podobać. (śmiech) Ponadto, gdy moi rodzice prowadzili własną firmę, to pamiętam jak interesowała mnie wielka księga przychodów i rozchodów, i jak na prośbę mamy wpisywałam faktury.
Uwielbiam cyferki, choć skończyłam studia inżynierskie na Politechnice Poznańskiej. Skończyłam również e-commerce i jakbym poszła w tym kierunku, to dzisiaj nie musiałabym się tak męczyć ze zmianami przepisów. (śmiech)

Ta zmienność w przepisach to zapewne nie lada wyzwanie…

Jestem księgową od 20 lat i nie pamiętam tak galopujących zmian jak obecnie. Dawniej jak księgowałam coś według ustalonego harmonogramu i zgodnie z wytycznymi, to tak działaliśmy przez kilka lata. Dzisiaj nie jest to tak stałe i powtarzalne… Ponadto zawsze gdy przychodzi nowa władza, wprowadzane są nowelizacje ustaw i zmieniane są przepisy. Odczuwamy to w Kancelarii Rachunkowej, bo obsługujemy również klientów dofinansowanych z budżetu państwa. Nieraz słyszę pytanie: jak Ty się w tym wszystkim nie pogubisz? Udaje mi się to, dzięki wytężonej pracy, doświadczeniu i skrupulatności.

Oprócz aktualizacji ustaw, z jakimi zagadnieniami najczęściej się Pani spotyka?

Gdy przychodzi klient i pyta się, jak nie płacić podatków (śmiech), albo je obniżyć. Zawsze zaczynam od rozmowy z klientem, jakie ma plany, jak jego działalność wyglądała wcześniej. Często musimy skorzystać z usług doradcy podatkowego, aby mieć szerszy pogląd na zaistniałą sytuację. Mamy wówczas typową burzę mózgów. (śmiech) Do tego muszą być konkretne liczby, wyliczenia w tabelach. Czasami się klientom wydaje, że taka optymalizacja będzie dla nich korzystana, ale jak przeanalizujemy liczby – to wtedy może wyjść inaczej i wspólnie z klientem stwierdzamy, że to wcale nie jest opłacalne. Ludzie mając działalność gospodarczą, wiedzą, że na spółce nie płaci się ZUS-u, ale płaci się więcej za księgowość, bo jest tzw. pełna księgowość. Jeżeli ktoś nie jest obeznany z Kodeksem spółek handlowych i nie wie jak to wszystko działa, że jest uchwała, zarząd, rada nadzorcza, wspólnicy – tzn. wszystkie organy, to nie zdaje sobie sprawy, że pewne przesunięcia są nieopłacalne, bo nic więcej się nie zyska.

Outsourcing usług księgowych jest bardzo popularnym rozwiązaniem wśród polskich przedsiębiorstw. Z usług biur rachunkowych korzysta bowiem aż 72% przedsiębiorców, podczas gdy księgowego na etacie zatrudnia zaledwie 8% firm. Dlaczego tak się dzieje?

Według mnie to nie jest zwykła moda, tylko czysta ekonomia. Outsourcing jest po prostu tańszy, bo zatrudnienie księgowej na pełen etat to są już większe koszty. Np. jak nam ktoś płaci za książkę przychodów i rozchodów 300 zł netto, to nie zatrudni się księgowej za taką kwotę. Obsługujemy naprawdę dużych klientów, którzy mogliby wejść w swoją wewnętrzną księgowość. A dlaczego nie wchodzą? Bo oni nie mają problemu, czy pracownik zachoruje, nie przyjdzie do pracy, ktoś zrezygnuje itp. U nas w Kancelarii Rachunkowej Denarius prowadzimy rekrutacje, non stop szkolimy nowych pracowników, bo chcemy być na bieżąco. Mamy wykupione dwie stałe platformy szkoleniowe, ponadto ubezpieczenie jako Kancelaria Rachunkowa. Wiele rzeczy załatwiamy za klienta, a jeśli on chciałby zapłacić za swój program do księgowości, licencje, dodatkowo poświęcić swój czas na załatwianie tych spraw – często dochodzi do słusznego wniosku, aby przerzucić te obowiązki na nas. Nawet jak ktoś ma nadzór samodzielnej księgowej, wewnątrz firmy, a chce przekazać obowiązki głównej księgowej – również to oferujemy. Np. dwa razy w tygodniu odwiedzamy swojego klienta, jego księgowa ma kontakt z naszymi pracownikami, a my wysyłamy i sprawdzamy informacje, co się zmienia. Taka forma jest też preferowana przez naszych klientów.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czy ludzie w obecnej dobie decydują się na zakładanie swoich firm?

Tak, po pewnym przestoju, jest teraz wielki ruch w tym temacie. Dużo osób chce po prostu przejść na swoje, być dla siebie „sterem, żeglarzem, okrętem”, bez odgórnych wytycznych od szefa. Nie chcą być zależni i ograniczeni godzinowo, np. od 8 do 16. Ale z drugiej strony, zauważam też, że zmiany przepisów spowodowały pozamykanie się mniejszych firm, mniejszych biznesów. To też wynika z takiego niedopatrzenia i braku dokładności. Często ludzie prowadzący działalność gospodarczą nie patrzą na jedną podstawową rzecz, tzn. na przepływ pieniądza. Oni się skupiają na tym, że rachunek zysków i strat jest zadowalający, ale gdy ich klient nie zapłacił, albo zapłacił bardzo późno – to powoduje, że zaczyna się robić krótka kołderka z finansami. I to w efekcie przyczynia się do podjęcia decyzji o zamknięciu firmy. Dlatego zawsze namawiam do skrupulatnego przyglądania się przepływom pieniędzy.

Jakie firmy obsługuje Denarius, z jakich branż?

Mamy dużo firm spedycyjnych, kancelarii prawnych, a na drugim biegunie stylistów fryzjerów. Ponadto dużo z regionu jest handlowców, firm budowlanych i deweloperskich, którym służymy pomocą i radą. Także i organizacje Skarbu Państwa, których siedziby nie są ulokowane w Poznaniu.

Korzysta Pani ze swojej wiedzy z czasu studiów, świadcząc usługi księgowe?

Oprócz skończonych studiów z programowania, zrobiłam również studia podyplomowe z Zarządzania produkcją. Zanim założyłam Biuro Rachunkowe pracowałam w Cegielskim, byłam kierownikiem w dziale księgowym. Pamiętam jak za zgodą szefa weszłam na produkcję, bo bardzo chciałam zobaczyć jak przebiega cały proces tworzenia i montowania olbrzymich silników do statków, na podstawie licencji MAN-a. Sądziłam, że taki silnik jest wielkości pokoju, ale gdy założyłam kask i weszłam na halę produkcyjną, to oniemiałam z wrażenia… (śmiech) Bo silnik do statku przypominał wielkością blok dwupiętrowy i trzeba było po nim chodzić po drabinie, która została przymocowana na stałe. Potem jak pracowałam w branży automotive, to też szef mnie zabrał i obeszliśmy produkcję. Zobaczyłam, na czym polega system 5S, że np. młotka nie odkłada się w inne miejsce jak tylko to obrysowane. Taki system potem wprowadzono w biurach, gdzie team leaderzy mieli napisy na segregatorach w kształcie łuku. I wówczas gdy wyciągali segregator np. z nr 3, nie musieli się zastanawiać, aby pomiędzy 2 a 4 odłożyć – tylko ta wizualizacja im w tym pomagała.

W ogóle z kimkolwiek bym nie pracowała, zawsze proszę o pokazanie mi produkcji. To takie zamiłowanie produkcyjne. (śmiech) Ale tak na serio – dzięki wizualizacji, zobaczeniu hali produkcyjnej, cyfry, które mam na fakturze, stają się dla mnie bardziej materialne, układam to sobie jak przysłowiowe puzzle. Techniczne wykształcenie mi bardzo pomaga i bardzo lubię wszystko posprawdzać, poza tym nie boję się programów komputerowych, systemów. Jak uruchamiałam firmę 13 lat temu, to byłam i sprzedawcą, księgową, informatykiem… (śmiech) Księgowość to jak czytanie książki, krok po kroku, rozdział po rozdziale. Wszystko ma swoje etapy…

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czyli księgowość to nie tylko cyfry, ważne są relacje międzyludzkie?

Zdecydowanie tak. Żeby dobrze prowadzić księgowość, trzeba poznać przedsiębiorcę, jaki ma charakter pracy, jakie ma zamierzenia, w jakiej dynamice będzie prowadzona jego firma, co może się dziać w firmie, co ma realny wpływ przede wszystkim na podatki. Jak zbudujemy dobre relacje z klientem, to my możemy więcej wybaczyć klientowi i on nam. To działa w obie strony. Ponadto trzeba mieć wyobraźnię w księgowości.

Przeprowadza Pani z klientami szczere rozmowy, wykładacie przysłowiowe karty na stół. Ważna tu jest lojalność i otwartość. Ma Pani poczucie, że klienci trochę się spowiadają przed Panią ze swoich niedociągnięć, większych czy mniejszych grzeszków?

Szybko wychodzi ukrywanie przede mną niektórych faktów i zaciemnianie prawdziwego obrazu firmy. Choć muszę przyznać, że takich przypadków mam naprawdę niewiele. Przedsiębiorcy obecnie inaczej podchodzą do kwestii rozmów otwartych, bez tendencyjnego „owijania w bawełnę”. Mówią, jak u nich jest, że mają np. trudności z płatnościami, że spadła im sprzedaż. Prowadzę też firmy w restrukturyzacji. Chcąc nie chcąc, klient musi być ze mną szczery. (śmiech) Księgowy przecież czarno na białym, widzi, jaki jest zysk, obrót, przychód, a przedsiębiorcy nierzadko udają, że tego nie widzą.

Z jakimi problemami aktualnie zmagają się przedsiębiorcy?

Przede wszystkim z nieterminową płatnością, czyli, że klienci im nie płacą w terminie. Nieraz właściciel firmy spedycyjnej czeka 2-3 miesiące na swoje pieniądze, jak tak przeciągane są płatności. A on przecież musi zapłacić swoim pracownikom, zakupić nowy towar, zapłacić za paliwo – a to wszystko są jego koszty.

Jak Pani patrzy na osoby prowadzące działalność gospodarczą, to czy można rzec, iż „biznes rodzi biznes”?

Oczywiście, własny biznes daje szerokie możliwości rozwoju, poznawania nowych osób. Powstają nowe firmy na bazie tej pierwszej lub po prostu ludzie przebranżawiają się, szukając nowych wyzwań zawodowych. Jeden z moich klientów jest prawnikiem z zawodu, a w czasie pandemii się przebranżowił i stał się handlowcem. Informatycy, programiści często przechodzą do branży deweloperskiej, to pewna fala nowych zmian na rynku pracy. Inny mój klient, który zarządzał w branży telekomunikacyjnej też poszedł w handel, wybrał to jako bardziej intratne i szybsze źródło zarobku.

Handel, przedsiębiorczość, praca u podstaw – to trwałe i niezmienne wartości kultywowane w stolicy Wielkopolski.

To prawda. Z pokolenia na pokolenie… Widzę tę żyłkę przedsiębiorczości u wielu moich klientów, co mnie bardzo cieszy.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Biznesmeni, przedsiębiorcy wiedzą, że „kto nie ryzykuje, ten nie ma”?

Nie muszę im tego tłumaczyć, oni to doskonale wiedzą. Choć ja sama nie należę do osób ryzykujących i umiejących postawić wszystko na jedną kartę. I za to podziwiam innych… Zanim coś kupię do firmy, muszę to przeanalizować, wcześniej – musiałam jeszcze uzbierać na dodatkowe zakupy, komputery itp. Jestem ostrożna, bardziej zdystansowana do wydatków. Racjonalnie podchodzę do spraw. Według mnie kobiety są mniejszymi ryzykantkami w biznesie niż mężczyźni – i tak to faktycznie jest.
Nie uczę przedsiębiorców, że warto ryzykować. Uczę zrozumieć podstawy księgowości, to, co jest potrzebne do prowadzenia własnej firmy. Lubię tłumaczyć krok po kroku – to też swego rodzaju umiejętność. Według mnie prezes danej firmy zanim podejmie newralgiczną decyzję powinien to skonsultować ze swoją księgową. Mam stałych klientów, którzy tak właśnie funkcjonują w biznesie, dzwonią do nas z konkretnym zapytaniem, czy warto, czy można…

Gdy napatrzy się Pani na cyferki, statystyki, tabele, jak Pani odreagowuje swoją pracę i obowiązki zawodowe?

Regularnie trenuję od 8 lat, miałam też taki epizod w swoim życiu, że organizowałam Fit Campy dla kobiet. Przynajmniej dwa razy do roku sama jestem uczestniczką takich sportowych zjazdów, podczas których zmęczymy się wtedy razem, (śmiech) ale te kobiece relacje, endorfiny pomagają mi w czyszczeniu głowy z wielu codziennych myśli.
Coraz mniej już siedzę, aby księgować, po prostu musiałam nauczyć się rozdysponować moje obowiązki i przekazać je dalej… choć to nie było dla mnie łatwe. (śmiech)

denarius logo2020
Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania
REKLAMA
REKLAMA