Kasia Zillmann | Nigdy nie akceptuj cudzych ograniczeń

Kasia Zillmann|Kasia Zillmann|Kasia Zillmann|Kasia Zillmann|Kasia Zillmann|Kasia Zillmann

Mówią „nigdy nie akceptuj cudzych ograniczeń”, a Kasia Zillmann jest tego najlepszym przykładem. Zdobyła tytuł Mistrzyni Świata, sięgnęła również po srebro na Igrzyskach Olimpijskich, pokonała niejedną granicę. Poznaliśmy się na premierze Porsche Macan III generacji w Porsche Centrum Poznań, gdzie nie omieszkałem zaprosić ją do wspólnego stołu i rozmowy.

Dlaczego wioślarstwo? Skąd wzięło się Twoje zamiłowanie do akurat takiej dziedziny sportu?

KASIA ZILLMANN: Odkąd pamiętam kocham wysiłek fizyczny, a wioślarstwo to suma zdarzeń, przypadków i chęci wielu osób, które widziały we mnie sportowy potencjał.

Wioślarstwo to przede wszystkim silna psychika. Dyscyplina sportu, w której wygrywa się z samym sobą. Z każdym chwytem można stać się skuteczniejszym lub robić regres. Wszystko zależy od sposobu podejścia, od tego, jak poukładamy sobie pewne sprawy w głowie. Nie mówię tutaj, że opanowałam to wszystko do perfekcji. Bez przerwy dążę do tych paru chwil na łodzi, gdy czuję, że wszystko dookoła jest tak, jak być powinno. Szum wody i znikome zmęczenie mimo ogromu siły, którą w to wkładasz. Tak zwane flow.

Wioślarstwo to konkurencja olimpijska, a medal na Igrzyskach od zawsze był moim największym marzeniem. (śmiech)

Jak musiałaś przeprojektować swoje życie, co musiałaś poświęcić, odpuścić?

K.Z.: Moje życie nie było jakoś zbytnio zaprojektowane. Nie czuję, że to był rodzaj poświęcenia. Może bardziej potraktowałabym to jako filtr, przez który parę osób nie przeszło i zniknęło z głównego nurtu mojego życia. 

Zmieniłam swoje życie od podstaw, chociaż lubię swój mały chaos (śmiech) i doskonale się w nim czuję, więc mój projekt jest raczej wolną improwizacją. 

Kasia Zillmann

Co czuje młody człowiek, kiedy staje się wicemistrzem olimpijskim?

K.Z.: Że nie jest już taki młody! (śmiech)

Medal był zwieńczeniem lat pracy, ale w momencie zdobywania medalu myśli się prosto: „mamy to”, „zrobiłyśmy to” i tak przez pierwsze kilka dni. Radość, euforia, spełnienie, proste szczęście. Później dociera trochę więcej. Wydaje mi się, że ja dalej lecę jeszcze na tych endorfinach z 28 lipca. (śmiech) Uczucie nie do opisania. Według mnie jest to zwrot za wszystkie cierpienia związanie z trenowaniem i nadpłata na kolejne lata ciężkich treningów. Co czuję teraz? Że chcę więcej!

Jak wygląda typowy dzień Kasi Zillmann? Wiem, że czasami nie jest lekko…

K.Z.: Jest uzależniony od okresu treningowego. Jesienią czy zimą – tak jak teraz – spędzamy długie godziny na budowaniu bazy tlenowej pod sezon. Przeważnie wykonujemy długie wysiłki o niskiej intensywności. Jeździmy na rowerze, biegamy, pływamy w basenie, trenujemy na nartach biegowych. Wszystko co poprawia naszą kondycję. Na wodzie spędzamy więcej czasu, szlifując technikę, a na siłowni budujemy masę mięśniową. Przedstawiając przykładowy dzień na zgrupowaniu to: 

rozruch przed śniadaniem na wodzie lub zajęciach prewencyjnych, główny trening przed obiadem oraz uzupełniający trening po obiedzie. Oczywiście życie sportowca to nie tylko treningi. To cała baza higieny życia. Odpowiednie odżywianie, sen. Regeneracja jest tak samo ważna jak wysiłek. 

Poznaliśmy się na premierze Porsche Macan i właśnie tam powiedziałaś, że sportowiec to nie tylko ciało, ale przede wszystkim umysł. Czy uważasz, że Twój trener, przed którym w 100 procentach mogłaś się otworzyć i pozbyć jakichkolwiek blokad, pomógł Ci w osiągnięciu mistrzostwa?

K.Z.: Tak, trener jest ważną osobowością w moim życiu. Uważam, że zaufanie jest ważne w budowaniu wyników. Współpracujemy razem od 2015 roku, znamy zarówno swoje zalety, jak i wady. Śmieszy mnie opisywanie naszej współpracy, bo praktycznie wszystko wygląda na papierze nieskazitelnie, a nie zawsze się zgadzamy. (śmiech) Zdarzają się między nami niesnaski, z których jednak na koniec wychodzimy z humorem. Poczucie humoru jest dla mnie bardzo ważne, żeby nie zwariować.

Kasia Zillmann

Jak teraz wygląda życie wicemistrzyni olimpijskiej? Mam na myśli tak ważny medal i drugi coming out.

K.Z.: Chyba muszę przywyknąć do tego, że pozdrowienia dla Julii to „coming out” dla mediów. A jeśli już przy mediach jesteśmy, to właśnie one są największą zmianą w moim życiu. W zintensyfikowanej postaci. Po medalu i moich pozdrowieniach dla Julii świat mediów oszalał. Musiałam nauczyć się mówić „nie” na wiele propozycji, bo bym zwariowała.  Momentami czułam, że oddaję całą moją energię nieznajomym ludziom. A przecież bardzo chciałam im dać jak najwięcej. Bardzo pomógł mi mój nowy menadżer – Dominik Gorzelańczyk, który poukładał mi sprawy związane z mediami. 

A co do medalu? Fajna jest ta świadomość, że ten medal jest ze mną, daje mi siłę na wszystkie nowe wyzwania i jest w przenośni takim mikrofonem do świata. Wiem, że ludzie mnie słuchają. Mam zamiar to wykorzystywać w ważnych dla mnie kwestiach, ale utrzymując równowagę i nie zapominać, że przede wszystkim jestem czynnym sportowcem i nie powiedziałam ostatniego słowa.

Czyli nie czujesz się aktywistką?

K.Z.: Częściej muszę podejmować dyskusje i rozważania na tęczowe tematy, bo do niedawna zajmowałam się tylko sportem i na tym koncentrowało się moje życie. Teraz też mam zamiar zajmować się sportem. Nie zamieniam wiosła na flagę. Mimo tego że zostaję przy wiosłach, cieszę się, dając przykład czy motywację innym ludziom. Wiem, że potrzebne są takie osoby, z którymi możesz się identyfikować. Sama dorastając, szukałam książek do czytania i osób do obserwowania, z którymi mogłabym się identyfikować. Jak wiemy, w Polsce jeszcze niedawno bardzo trudno było kogoś takiego znaleźć. W magazynach czy telewizji nie poruszano tęczowych tematów, a jeśli już to w sposób niezgodny z prawdą. Fajnie, że mogę otwarcie o tym powiedzieć, ale nie nazwałabym się „aktywistką”. Jest w Polsce wiele świetnych osób, które robią to z pasją i chwała im za to, bo dzięki temu nam – pozostałym jest lepiej.

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Kasia Zillmann|Kasia Zillmann|Kasia Zillmann|Kasia Zillmann|Kasia Zillmann|Kasia Zillmann
REKLAMA
REKLAMA

Kluby sportowe współpracują z biznesem jak PANDA?

an da na sprzęt, pan da na turniej, pan da na rozwój akademii, pan da na wyjazd dzieci na obóz sportowy… Czy właśnie w taki sposób odbywają się dzisiaj rozmowy przedstawicieli podmiotów sportowych z przedsiębiorcami? Byłoby krzywdzące stwierdzić, że tak to wygląda we wszystkich klubach sportowych, jednak w wielu przypadkach nadal się zdarza, że kluby sportowe „współpracują” z biznesem w podobny sposób. Dlaczego zatem ta współpraca bywa nieskuteczna i czy istnieją nowe możliwości, aby firmy chciały aktywnie wspierać podmioty sportowe?

tekst: Przemek Wichłacz | zdjęcia: Adobestock

Nazywam się Przemysław Wichłacz i jestem specjalistą w dziedzinie marketingu oraz networkingu. Współpracując z przedsiębiorcami i reprezentantami klubów sportowych, dostrzegłem potencjalne możliwości ich rozwoju. Moim zamiarem jest zbudowanie społeczności, w której centralnym punktem będzie kreowanie relacji biznesowych opartych na wzajemnych korzyściach i zasadzie „win-win”.

Obecny model finansowania, dominujący w wielu klubach sportowych, opiera się na zasadzie „Pan da”, gdzie kluby są zależne od hojności i gotowości sponsorów do finansowania ich potrzeb często w zamian za zaspokojenie miłości do sportu właściciela firmy. Taka zależność od zewnętrznych źródeł finansowania nie tylko ogranicza samowystarczalność i niezależność klubów, ale także stawia je w niepewnej sytuacji, szczególnie w obliczu zmieniających się warunków rynkowych i ekonomicznych.

Kluby sportowe, zamiast aktywnie rozwijać własne strategie biznesowe i budować trwałe modele finansowe, często polegają na niestabilnych źródłach dochodu, co może prowadzić do sytuacji, w której nawet niewielkie zmiany w finansowaniu mogą mieć poważne konsekwencje dla przyszłości klubu. Dodatkowo, zależność od sponsorów często zmusza kluby, aby iść na kompromisy, które mogą być niezgodne z ich długoterminową wizją czy wartościami.


Stąd pojawia się pytanie o nowe metody finansowania, które mogłyby zapewnić klubom większą stabilność finansową i niezależność. Czy kluby sportowe mogą samodzielnie generować dochód, redukując swoją zależność od zewnętrznych sponsorów? To kluczowe kwestie, na które poszukamy odpowiedzi, mając na uwadze, że stabilne środowisko finansowe jest kluczowe dla rozwoju każdej organizacji sportowej.

AdobeStock 320607810 2

Nowe perspektywy współpracy klubów sportowych z biznesem

Kluby sportowe stoją przed wyzwaniem pozyskania sponsorów, którzy oczekują więcej niż tradycyjne eksponowanie marki. Dzisiejszy sponsor szuka realnych korzyści biznesowych: dostarczenia nowych klientów, możliwości współpracy z innymi firmami oraz dostępu do znanych osobistości, które mogą wspierać rozwój ich firmy. Kluby sportowe mogą zaoferować coś więcej niż tylko przestrzeń reklamową:

  • Dostarczenie firmie nowych klientów: Kluby mogą wykorzystać swoją bazę fanów i sieć kontaktów, jak również społeczność biznesową wokół klubu do promowania produktów i usług sponsorów.
  • Dostarczenie partnera biznesowego do rozwoju firmy: Współpraca z klubami sportowymi może otwierać nowe możliwości biznesowe, łącząc sponsorów z innymi firmami i przedsiębiorcami w ramach sieci biznesowych.
  • Zapoznanie sponsora ze znanym nazwiskiem: Kluby sportowe często mają kontakty z wpływowymi osobistościami, które mogą działać jako ambasadorzy marki sponsora, zwiększając jej widoczność i prestiż.
  • Rekomendacja zaufanego podmiotu do działań CSR: Kluby mogą wspierać sponsorów w realizacji ich celów CSR, proponując projekty zgodne z ich wartościami i celami.
  • Umożliwienie kontaktu z firmami z rynków zagranicznych: Międzynarodowe kontakty i partnerstwa klubów mogą ułatwić sponsorom dostęp do rynków zagranicznych i nawiązanie ważnych relacji biznesowych.

Takie podejście umacnia pozycję klubów na rynku i tworzy korzystne relacje biznesowe, przekraczające model „Pan da”. Nowoczesna współpraca może być kluczem do stabilnego rozwoju klubów sportowych i ich partnerów biznesowych.

Wspierajmy sport, skorzystają NASZE DZIECI

Ważne jest, aby osoby zainteresowane dobrem klubów sportowych angażowały się w dyskusję o ich finansach. Zachęcam do dzielenia się doświadczeniami i spostrzeżeniami. Rozmowa jest kluczowa, aby zrozumieć potrzeby i wyzwania, przed którymi stoją kluby sportowe.

INSTAGRAM: @przemekwichlacz. – porozmawiajmy o tym!

Kluby sportowe powinny być więcej niż pasywnymi odbiorcami wsparcia finansowego. Przez aktywną współpracę, innowacje i przemyślane strategie biznesowe, mogą one osiągnąć stabilność finansową i niezależność, zapewniając trwałe korzyści sobie i swoim partnerom.
Pamiętajmy, że inwestując w kluby sportowe, inwestujemy w przyszłość naszych dzieci, które dzięki nim mają szansę na rozwijanie swoich talentów i budowanie zdrowych nawyków, zamiast spędzać czas w wirtualnym świecie. To inwestycja w zdrową i aktywną przyszłość młodego pokolenia i w sport jako taki. Czas na refleksję i działanie.

Przemysław Wichłacz

Przemysław Wichłacz

Nazywam się Przemysław Wichłacz i jestem specjalistą w dziedzinie marketingu oraz networkingu. Współpracując z przedsiębiorcami i reprezentantami klubów sportowych, dostrzegłem potencjalne możliwości ich rozwoju. Moim zamiarem jest zbudowanie społeczności, w której centralnym punktem będzie kreowanie relacji biznesowych opartych na wzajemnych korzyściach i zasadzie „win-win”.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA