Szkocka niespodzianka 

Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja

Meszki, meszkami, o meszkach – wszyscy straszyli mnie nimi przed wyjazdem do Szkocji, odmieniając to słowo przez wszystkie przypadki. Zawierzając opisom, na które natknęłam się podczas przygotowań, szukając odpowiednich artykułów o Szkocji, to meszki odebrały miano „potwora” słynnemu Nessie z Jeziora Lochness. Miało ich być wszędzie bardzo dużo, i miały zepsuć mi wakacje, wchodzić natrętnie do uszu i nosa, nie dawać żyć, gryźć i powodować alergie szczególnie wokół kostek i szyi.  

Byłam w Szkocji cały tydzień, uzbrojona po zęby, na skazaną podobno z marszu na niepowodzenie walkę z meszkami, pół walizki zajęły mi repelenty z Polski, w każdym sklepie w Szkocji, tuż przy wejściu, na półkach czekały na wystraszonych przyjezdnych opakowania z lokalnym preparatem na meszki, a meszki pojawiły się… raz. Jeden jedyny raz, w zupełnie nieoczekiwanym miejscu, i gdyby chociaż padało, albo gdybyśmy wyszli na spacer o zachodzie słońca, kiedy meszki bywają najbardziej aktywne, nic z tych rzeczy. Zwykły lunch i to take away, bo inaczej nie można było, ławeczki drewniane w ogródku przed restauracją położoną na zupełnym odludziu, zleciały się nagle nie wiadomo skąd, ale po kilku ostrzegawczych psiknięciach wszystkim co akurat mieliśmy pod ręką, dały nam żyć. I tyle było tego strachu. 

Szkocja

Kalosze, kurtka na deszcz, czapka koniecznie gruba, komin, rękawiczki – wszystko zapakowałam do małej walizki, bo pogody miałam nie mieć, bo podobno nikt jej nie ma. Jak na te straszliwe opisy jak to ma wiać, zacinać zimnym deszczem i straszyć gęstą mgłą, było całkiem nieźle, a nawet rewelacyjnie. Jeden deszczowy ranek na trasie, który momentalnie zamienił się w przepiękne słoneczne południe kilkanaście kilometrów dalej. Jeden punkt na długiej liście atrakcji, gdzie nie udało się nam nawet wyciągnąć aparatów, bo deszcz był straszliwie dokuczliwy. Wygląda na to, że miałam szczęście, niektórzy na widoki, które ja miałam z marszu czekają prawie tydzień, dzieląc zwiedzanie Szkocji na etapy, a czasem nawet na kilka podejść. Moje nastawienie było zgoła odmienne, chciałam w tydzień zobaczyć wszystko. I się udało. 

Szkocja

O kuchni też czytałam, tworząc sobie w głowie obrazy czarnej jak smoła i krwistej kaszanki, haggis – czyli podrobów wymieszanych z kaszą i przyrządzanych w żołądku, a miałam to wszystko zagryzać czarnym puddingiem. Nic z tych rzeczy. Owszem tradycyjne szkockie śniadanie pojawiało się niemal codziennie, ale do wyboru spośród wielu innych opcji, z czego większość bardzo przypominała nasze wyborne królewskie śniadania. Łosoś wędzony na zimno serwowany na jajkach i grzance zdobył moje serce za sam wygląd, a pogłębił tę miłość za wyborny smak.

Szkocja

Zapomniałabym o lewostronnym ruchu drogowym, który podobno miał być wielką przeszkodą w samodzielnym prowadzeniu auta, nic bardziej mylnego. Jeśli jeździsz na co dzień, to przeżyjesz swoją przypisaną do przygody dawkę stresu, wyjeżdżając z parkingu w Edynburgu na ulice, zastanowisz się kilka razy jak działają tutejsze ronda i pomylisz na pewno wycieraczki z kierunkowskazem, ale jeśli nawet – to tylko sporo śmiechu na miejscu, a na pewno żadna katastrofa. Mało tego, jeśli choć trochę lubisz jazdę samochodem, to zakochasz się w wąskich przygotowanych na jeden samochód drogach, w szczególności na samej północy Szkocji, gdzie co jakiś czas są specjalne zatoczki z myślą o jadących z naprzeciwka pojazdach. Tyle życzliwości za kierownicą nie zaznałam już dawno, trzeba patrolować drogę, ustępować zgrabnie miejsca, usuwać się na bok i dziękować z uśmiechem, pozdrawiając innych kierowców. 

Szkocja

Kochasz przyrodę i obawiasz się, że dwa miasta na trasie to za dużo, rozwiewam twoje wątpliwości. Zarówno Glasgow, jak i Edynburg to dwie różne historie i bez nich zwiedzanie Szkocji nie byłoby pełne. Jak dobrze, że nie wierzę w ślepe „dobre rady”, z Internetu, które głośno odradzały zwiedzanie nudnego Glasgow. A to właśnie to miasto podobało mi się bardziej, międzynarodowe, z pięknymi muralami, starą historią i wspaniałą architekturą, do tego smaczne i oferujące dziesiątki atrakcji. A Edynburg musi spiąć klamrą pobyt w Szkocji, uzupełnić głód pięknych budowli, pokazać swoje muzea i zabrać na starówkę. A jak tylko wyjedziesz za miasta to przez kolejnych kilka dni będzie zielono i będzie pięknie. 

Szkocja

Poza wspaniałą przyrodą znajdziesz tutaj ogromną przestrzeń, zaskakującą różnorodność krajobrazów. Nigdy w życiu nie spodziewałam się w Szkocji rajskich plaż, i nie wyobrażajcie sobie, że mam na myśli tylko szerokie piaszczyste plaże… Północ zaskoczyła mnie widokami niczym na Seszelach czy na Zanzibarze, obłe skały oblewane błękitną wodą mieniącą się kolorami szmaragdu podsycanego przez biały piasek. Wspaniałe widoki, wysokie klify i majestatyczne wydmy. Oczywiście z kąpieli nici, nawet najwięksi śmiałkowie ubrani w pianki nie wytrzymywali zbyt długo w wodzie zanurzeni tylko do pasa, ale dla widoków i tej beztroski warto dotrzeć hen daleko na północ. 

Szkocja

Ciekawe też były miejsca noclegowe, zróżnicowane, nierzadko kryjące dziesiątki lat historii. Najmilej wspominam te u rodzin, gdzie właściciele czekali na nas, witając w progu, następnego ranka serwowali wyborne domowe śniadanie. Mieli też chwilę czasu, by zamienić kilka słów, jednak to nie ten typ, który zasypuje ciebie słodkimi pogaduszkami o pogodzie do kanapki i czekolady rano. Szkoci są raczej powściągliwi, niepytani nie odpowiadają, wymieniają delikatne uśmiechy i są bardzo rzeczowi. 

Szkocja

Zupełnie nie wiem, jak to się mogło stać, że dotarłam do Szkocji tak późno. Krótki niespełna dwie godziny trwający bezpośredni lot do Edynburga to trasa przypominająca przejazd na drugą stronę Poznania w piątek po południu. Przyroda i zabytki, atrakcje na każdym kroku. To idealny pomysł na wakacje, na krótki wypad weekendowy, ale i na tygodniowy objazd wyspy, który specjalnie polecam. 

Widziałam Szkocję w odsłonie letniej, całkowicie przepadłam dla kwitnących wszędzie naparstnic purpurowych. Jestem w stanie zatęsknić za widokiem fioletowych wrzosowisk jesienią. Szkocja wtedy musi wyglądać także przepięknie. 

ESTA TRAVEL Estera Hess

ul. Gogulcowa 13, 62-002 Złotkowo

strona: www.estatravel.pl | blog: www.oddychajswiatem.pl | Facebook | Instagram

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja|Szkocja
REKLAMA
REKLAMA

Kuba – wyspa niespodzianka

Artykuł przeczytasz w: 6 min.

Jest rok 2004. Lecę na Kubę po raz pierwszy, wszyscy znawcy i doświadczeni podróżnicy zazdroszczą mi tego kierunku. W tle słyszę powtarzające się jak mantrę słowa: „Leć jak najszybciej, odejdzie Fidel, to z Kuby zrobi się kolejny stan USA.” No to lecę.

Tekst i zdjęcia: Estera Hess

Jest rok 2024. Ląduję na Kubie z całą rodziną, to nasze wakacje w tym roku. I choć w ciągu tych ostatnich dwudziestu lat bywałam na Kubie kilka razy, już po zaledwie pierwszych minutach na lotnisku jestem pewna, że to ta sama Kuba co niegdyś. Zapowiada się piękna i z pewnością niejednokrotnie zaskakująca przygoda.

Termin, który wybraliśmy, u nas podyktowany wakacjami, to książkowo nie najlepszy czas na wyjazd na Kubę, bo to pora deszczowa i ryzyko huraganów. I rzeczywiście deszcz będzie nam towarzyszył od czasu do czasu, schładzając wysokie temperatury w ciągu dnia. Nigdy jednak nie pokrzyżuje nam planów na tyle, by przestawiać cały dzień. Pada zazwyczaj przez chwilę, a potem ziemia cudnie paruje, nasycając powietrze i tak już przeogromną wilgotnością.

20240625 image00010 otwierajace

Widzę więcej plusów z wyboru tego terminu; to na pewno brak turystów, a może to jednak nie pogoda, tylko polityka Kuby? Jedynym miejscem, gdzie będzie bardzo wakacyjnie jest słynny resortowy ośrodek znany z kolorowych folderów reklamujących Kubę jako destynację plażową, czyli Varadero. My trafiamy tam na ostatnią i tylko jedną noc, by skrócić sobie przejazd na lotnisko przed odlotem. Takiej Kuby bym nie polubiła. Hotel obok hotelu, all inclusive, animacje, głośna muzyka, drinki z palemkami… Za to plaża cudna, woda ciepła, piasek biały i miałki jak cukier puder. Tego Kubie zazdroszczę najbardziej: nieziemskich plaż, których tutaj bez liku, a każda jeszcze piękniejsza od poprzedniej.
Ale pomijając Varadero, wszystkie pozostałe miejsca były niemal puste, aż tak bardzo, że w jednym z hoteli przygotowanym dla 550 turystów byliśmy jednego wieczoru zaledwie w 25 osób, z czego nasza rodzina stanowiła pokaźną część. I hotel działał, a leżał przy najpiękniejszej plaży na Kubie – Cayo Pilar. Może odległość była przeszkodą dla wielu, by tu dotrzeć, bo osiem godzin jazdy z Hawany to niemal cały dzień.

20240629 image00005 6

A drogi na Kubie to zarówno wyzwanie, jak i wielka atrakcja. Bo poza słabymi trasami, autostradą, na której jeżdżą też dorożki, dwukółki (często pod prąd), ludźmi sprzedającymi mango, awokado, sery, są dziury, czasem wielkie jak krater wulkanu, brakuje oświetlenia, no i benzyna… Stacji jest bez liku, jednak nie na wszystkich możemy my, turyści, zatankować paliwo, bo nie obsługują one płatności w dolarach ani płatności kartami, gdzie indziej paliwo jest, ale nie ma prądu (co nagminnie zdarza się na Kubie), to i dystrybutory nie działają. Płaci się tylko kartą kredytową, ale nie amerykańską. Ale kto jak nie my Polacy wyjdzie z każdej opresji? Trochę sprytu, i już za rogiem kiwa chłopak, który sprzedaje paliwo z kanistrów schowanych na tyłach w toalecie zamkniętej na kluczyk, po kursie wprawdzie wyższym, ale nie istotnie.
Widok sunących pośród bujnej zieleni cadillaków, buików, ład, maluszków wypełnionych ponadregulaminową ilością ludzi, z otwartymi szybkami, w kanarkowych kolorach, z długimi antenami – to prawdziwa wizytówka Kuby.

20240623 image00020 5

Poza cudnymi plażami okalającymi całą wyspę i mnóstwem atrakcji oferowanych przez wodę: nurkowanie, pływanie z maską i rurką, rowery wodne, katamarany, są jeszcze fenomenalne okolice, gdzie widoki zapierają dech w piersiach. Ostańce krasowe, samotne wielkie góry całe zielone w przepięknej wiejskiej i istotnie sielskiej okolicy są cudowne. Szczególnie o tej porze roku, kiedy to kwitną drzewa i niesamowite widoki upstrzone są zalanymi kwiatami gigantami.

20240625 image00011 4

Wokół Trynidadu miasta jak z bajki, z wąskimi uliczkami, małymi kolorowymi domkami, z salsą od rana do nocy wypełniającą liczne tutejsze bary, restauracje, kluby taneczne, krajobraz zdominowany jest przez plantacje trzciny cukrowej. Droga wiedzie pomiędzy wysokimi roślinami, ustawionymi na sztorc, gdzieniegdzie ustępującymi miejsca bananowcom i papai oraz mangowcom.
Samotna podróż przez Kubę to też większa okazja, by poznać ludzi i z nimi porozmawiać. Wypytać o prawdziwe życie, troski i radości, a tych jest zdecydowanie więcej. System, w którym przyszło im żyć, trwa już tak długo, że Kubańczycy nie mają porównania jak mogłoby być inaczej. Niektórzy szczęśliwie mają kogoś z najbliższej rodziny pracującego w Stanach Zjednoczonych – nieustannie raju dla Kubańczyków. Spotkaliśmy wiele rodzin kubańskich na fundowanych przez brata lub wujka wakacjach. W pięknych hotelach, z wszelkimi wygodami delektowali się słońcem i rajem, na plaży wznosząc toasty kubańskim rumem za fundatora tych luksusów.

20240625 image00012 5

Widzieliśmy też dumnych Kubańczyków zakochanych bez pamięci w swojej wyspie, obiektywnie oceniających sytuację w kraju, ale pogodzonych z trudnościami, które nazywali chwilowymi brakami z nadzieją, że ich dzieci będą miały lepiej i łatwiej.
Nam przez dwa tygodnie nie brakowało niczego. Dzielnie przejechaliśmy 2400 kilometrów, docierając do wielu pięknych zakątków Kuby, ani przez chwilę nie czuliśmy się niepewnie. Dzieciaki miały raj na plażach i w wodzie. My zobaczyliśmy klimat odchodzących i przemijających już starych miast. I choć nie zawsze i wszędzie jest różowo to Kuba jest nieoczywistą destynacją wakacyjną, taką, która na pewno zachwyci, ale i skłoni do refleksji. Jak zawsze trzeba chcieć zobaczyć więcej.

P.S.
Omijajcie Varadero!

Estera Hess

Estera Hess

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA