Mieszkać obok parku Wilsona

Perfumiarnia, Garvest, prestiżowa lokalizacja w Poznaniu

Perfumiarnia nie obiecywała, że będzie luksusowa ani prestiżowa. Ale kiedy powstała, natychmiast przylgnęły do niej te określenia. Czy powstający właśnie drugi etap zasłuży na te przymioty?

Z powodu lokalizacji, tuż przy parku Wilsona Perfumiarnia od początku była skazana na sukces. Sprzedaż zaczęła nieszczęśliwie, w pandemii, mimo to w ciągu pierwszego tygodnia sprzedały się najdroższe penthousy – apartamenty wysokie na 3,5 metra z widokiem na park Wilsona, z balkonem, na którym można urządzać imprezy na 50 osób. Właśnie te łukowe balkony, przesłonięte stalowymi firankami stały się twarzą Perfumiarni. Bo taki widok mają odwiedzający park Wilsona. Jednak o jakości wymowniej świadczą klatki schodowe i zieleń wokół domów. Wysokie wejścia wypełnione światłem słonecznym ze świetlików, ściany wyłożone drewnem, podłogi – włoskim terazzo.

Odpowiedzialni za projekt JEMS Architekci przyznają, że wzorowali się na holach luksusowych kamienic Dzielnicy Johowa, znajdujących się po drugiej stronie parku, przy ul. Matejki. Choć to hortensje, graby i pnące się po budynkach bluszcze robią największe wrażenie. Zasadzono duże rośliny, a nie sadzonki i to dosłownie w każdym możliwym miejscu, stąd zieleń wygląda naprawdę bujnie. Są jeszcze wolne mieszkania w gotowych domach Perfumiarni, zarówno z widokiem na park, jak i na wewnętrzny ogród. W lokalach na parterze rośliny prawie wchodzą do środka. Z okien nie widać niczego poza zielenią i nie słychać niczego poza szumem liści i śpiewem ptaków. Ma się uczucie jakby mieszkało się w domu na wsi, a nie w budynku wielorodzinnym w centrum Poznania.

Zieleni ma być więcej, kiedy skończy się budowa drugiego etapu. Nowy budynek zamknie kwartał od ulicy Śniadeckich i stworzy z pierwszym etapem wewnętrzny ogród, który podwoi liczbę roślin Perfumiarni. Od ulicy będzie to wysmakowana kamienica, nawiązująca detalami do stuletnich sąsiadów. Nadwieszone nad chodnikiem wykusze stworzą przestronne, słoneczne salony z wglądem w perspektywę ulicy. Od drugiej strony, budynek będzie miał bardziej kameralny charakter – widok przez okna i balkony na wewnętrzny ogród i taras kawiarni ma przypominać dziedzińce berlińskich secesyjnych kamienic. – Oba etapy inwestycji nie mają granic więc te ogrody będą się przenikały, będą podobne, spójne, stworzą wewnętrzny park – mówi architekt Jan Damięcki z pracowni JEMS, która zaprojektowała także II etap Perfumiarni.

O budynku powstającym przy Śniadeckich opowiada tak: – Ten projekt wtapia się w okoliczną zabudowę, ma do niej szacunek. Choć operuje formami i materiałami sędziwych sąsiadów, jestem pewien, że będzie odczytywany jako nowoczesny. Inwestor twierdzi, że klatki schodowe i przestrzenie wspólne będą podobne do tych w domach przy parku. Posadzki z włoskiego lastriko, dużo światła i wysmakowane dodatki mają być stemplem, znakiem jakości II etapu inwestycji.

Jeszcze zanim zakończy się budowa II etapi Perfumiarni, ruszą „magnesy”, które przyciągną tu poznaniaków. Przez remontowany właśnie dawny browar, w którego ceglanych podziemiach znajdą się salon wellness, z masażem i pilatesem, szklanym łącznikiem przejdziemy do zabytkowego Betonhausu, dawnego pawilonu targowego w parku Wilsona. Znów, jak sto lat temu, można będzie tu zjeść – wkrótce otworzy się tam restauracja i piekarnia Petit Paris oraz nowa winiarnia właścicieli Pod Czarnym Kotem. W kamienicy, która zamknie kwartał od Śniadeckich znajdą się sklepy i usługi, a na wewnętrznym dziedzińcu – wspomniana kawiarnia w zieleni.

Funduszem budującym Perfumiarnię jest Garvest, odpowiedzialny m.in. za Bałtyk i biurowce Pixel.

Biuro sprzedaży:
Bałtyk, Roosevelta 22, 1 piętro
tel:+48 533 871 933
perfumiarnia@wparkuwilsona.pl

*artykuł przygotowany we współpracy z Perfumiarnia

Poznański prestiż

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Perfumiarnia, Garvest, prestiżowa lokalizacja w Poznaniu
REKLAMA
REKLAMA

Blind Football to czysta radość z piłki nożnej

Artykuł przeczytasz w: 5 min.
Blind Football


W listopadzie w Krakowie odbyło się pierwsze, historyczne zgrupowanie blind footballowej kadry Polski kobiet. Poprowadził je nowy selekcjoner Krzysztof Apolinarski, na co dzień trener sekcji blind footballu Warty Poznań. Blind football to rozgrywki piłkarskie dla osób niewidzących i niedowidzących. Z nowym trenerem kadry rozmawiamy o jego doświadczeniach, planach na przyszłość i o tym, dlaczego popłakał się na swoim pierwszym footballowym treningu. 

Rozmawia: Piotr Komorowski | Zdjęcia: Wiktoria Nowak

Czym jest blind football? Czy w ogóle można grać w piłkę, nie widząc? 

KRZYSZTOF APOLINARSKI: W zasadzie mecze blind footballu są bardzo podobne do tradycyjnej piłki nożnej, choć zawierają pewne elementy znane z hokeja. Nie ma tradycyjnych autów – zamiast tego boisko otoczone jest bandami, od których piłka może się odbijać. Drużyny liczą pięciu graczy (czterech w polu i bramkarz). Boisko podzielone jest na trzy strefy: obrony, środka i ataku. Za każdą z tych stref odpowiada jeden przewodnik, który pomaga zawodnikom, cały czas podpowiadając, gdzie znajduje się piłka i gdzie powinni się kierować. Piłka ma w środku specjalny dzwoneczek, który sygnalizuje zawodnikom jej położenie. Aby zapobiec kontuzjom i niebezpiecznym zdarzeniom, obrońca biegnący w stronę piłki musi krzyknąć „voy”, aby dać znać atakującemu, że jest w pobliżu. Mecze trwają 2 x 15 minut, a boisko mierzy 20 x 40 metrów. Oprócz tych zmian, które dostosowują rozgrywkę do potrzeb osób niewidzących, pozostałe zasady są takie same jak w tradycyjnej piłce nożnej. Mecze są bardzo dynamiczne i naprawdę dużo się w nich dzieje.

Jak to się stało, że zacząłeś interesować się blind footballem? Jak zostałeś trenerem?

Sam mam za sobą przygodę z piłką nożną. Byłem zawodnikiem m.in. Lecha Poznań i Warty Poznań, grałem na pozycji bramkarza. Po zakończeniu kariery zostałem bramkarzem także w drużynie blind footballej. Warto wspomnieć, że w tej dyscyplinie bramkarz jest jedyną osobą na boisku, która nie jest niewidząca ani niedowidząca. Pamiętam swoją pierwszą wizytę na treningu blind footballu. Zostałem zaproszony przez znajomego, który powiedział: „przyjedź, zobaczysz jak to wygląda”. Pojechałem tam z żoną, która nie mogła powstrzymać łez – zresztą mnie też było trudno. Entuzjazm i czysta radość z gry w piłkę tych zawodników naprawdę chwytały za serce. Jestem chyba kiepski w odmawianiu, więc mimo że miałem już inne zobowiązania, zgodziłem się zostać trenerem sekcji blind footballowej Warty. Teraz historia się powtórzyła. Piotr N. i Tomek K., dwie fantastyczne osoby, maksymalnie zaangażowane w rozwój blind footballu w Polsce, zapytały mnie, czy nie chciałbym poprowadzić kobiecej kadry. Ponownie – nie mogłem odmówić.

Blind Football

Jesteśmy po pierwszym, historycznym zgrupowaniu kadry kobiet w Krakowie. Jak przebiegało?

To jedno z dwóch miejsc w Polsce, obok Wrocławia, gdzie znajdują się profesjonalne boiska do blind footballu. Zresztą baza i organizacja w Krakowie są świetne – kadra ma tam wszystko, czego potrzebuje, by spokojnie trenować. Na razie w kadrze mamy 15 dziewczyn o bardzo różnym poziomie umiejętności. Trzon stanowią zawodniczki Warty Poznań, bo te dziewczyny są niesamowite. Patrzę bardzo pozytywnie na dalszy rozwój kadry. Moim marzeniem jest wyjazd na mundial, który w przyszłym roku, w październiku, odbędzie się w Indiach. Trzeba przyznać, że rozwój blind footballu kobiet to w dużej mierze zasługa UEFA, która mocno wspiera tworzenie drużyn narodowych (na poziomie rozgrywek klubowych, drużyny są mieszane).

Blind Football

Na co dzień jesteś trenerem sekcji blind footballowej w Warcie Poznań i masz regularny kontakt z zawodnikami i zawodniczkami. Jak to się stało, że oni zaczęli uprawiać blind football? Jaka jest ich motywacja?

To są niesamowici ludzie. Sportowe świry (śmiech), totalnie wkręceni w ten sport. A do tego obdarzeni świetnym poczuciem humoru i dystansem do siebie. Dla nich gra w blind football to możliwość wyjścia z domu, socjalizowania się z innymi. Szukają aktywności i traktują grę w piłkę jako świetną przygodę. To radość z piłki nożnej w czystej postaci. Muszę przyznać, że ci zawodnicy i zawodniczki dają mi olbrzymiego kopa i chęć do życia. Nawet jak mam chandrę, to trening z nimi sprawia, że wszystko mija.

W zeszłym roku zajęliście w rozgrywkach pucharowych trzecie miejsce. Jakie są Twoje oczekiwania w tym sezonie?

Warto dodać, że z drugim Śląskiem Wrocław przegraliśmy tylko różnicą bramek. Konkurencja w lidze jest bardzo silna, ale Warta ma mocną i zdeterminowaną drużynę, w którą bardzo wierzę. Myślę, że stać nas na wiele. Jednak tak naprawdę wynik nie jest dla nas najważniejszy. Trenujemy, bo to nas cieszy. Nie chcę, żeby presja wyników odebrała nam radość z piłki. Gdy jeździmy na zagraniczne turnieje, albo goście z zagranicy przyjeżdżają do nas, zawsze są pod wrażeniem atmosfery, która panuje w naszej drużynie. Na treningach jest dużo zabawy i humoru, bo właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Chciałbym, żebyśmy wygrywali puchary, ale przede wszystkim chcę, by moi zawodnicy byli szczęśliwi.

Blind Football

Piotr Komorowski

REKLAMA
REKLAMA
Blind Football
REKLAMA
REKLAMA