Przy delikatnej muzyce w tle i szeptach dochodzących ze stolików obok, spotykam się z energiczną osobą, jaką jest Agnieszka Mróz, dyrektorkaą gastronomii Młyńska12. Na dziedzińcu tego prestiżowego miejsca rozmawiamy o tym, co obecnie dzieje się na Młyńskiej, co najbardziej doceniają goście, co napawa ją uczuciem satysfakcji, a co spędza sen z powiek.
Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Kiryl Lagutik | Mua: Stolarnia Magdalena Kocurek
Będąc pracownikiem Hotelu Ilonn, rozpoczęłaś swoją przygodę z Młyńską12. Jak się ona zaczęła?
AGNIESZKA MRÓZ: Faktycznie, od 13 lat pracuję w Hotelu Ilonn i mając już wieloletnie doświadczenie, zaproponowano mi objęcie stanowiska dyrektora gastronomii na Młyńskiej12. Rok temu zgodziłam się sprostać temu wyzwaniu, wiedząc, że to wiąże się z mnóstwem kolejnych obowiązków i nieprzespanymi nocami. (śmiech) Ale czego się nie robi z miłości?
Z miłości do jedzenia? (śmiech)
Bardziej z miłości do pięknych miejsc, niestandardowych wnętrz. Z szacunku dla profesjonalistów, z jakimi przyszło mi pracować. Z sympatii do całego zespołu Młyńska12. To naprawdę szczęście i wielka satysfakcja móc otaczać się przyjaznymi i pracowitymi ludźmi, z którymi można wykreować piękne eventy.
Właśnie, co do eventów… Sezon letni to gorący okres dla branży weddingowej. Jakie możliwości do zorganizowania ślubu i przyjęcia weselnego oferuje Młyńska12?
Młyńska12 jako miejsce organizacji przyjęć ślubno-weselnych cieszy się ogromnym zainteresowaniem. W każdy weekend wakacji coś się u nas dzieje. (śmiech) Dysponujemy wieloma przestrzeniami, w których na raz możemy ugościć aż 500 osób. Dziedziniec z możliwością ceremonii zaślubin z urzędnikiem stanu cywilnego to nasze prestiżowe miejsce, ponadto restauracja z rekomendacją Michelin. Młyńską12 bardzo wysoko oceniają goście za wsparcie sommeliera, piękne i niesztampowe przestrzenie, a dodatkowo taras widokowy na dachu z wystawnym coctail barem.
Organizowaliśmy przyjęcie weselne w The Time, w Winie na Kieliszki, bo młodzi wraz z gośćmi chcieli niestandardowo popijać wytrawne trunki z różnych stron świata i przegryzać hiszpańskie tapasy. To im zapewniliśmy, spełniając marzenie nowożeńców. Przygotowaliśmy także przyjęcie weselne na dachu wraz z serwowanymi drinkami z coctail baru. Pomysłów jest cały wachlarz.
Czyli dostosowujecie się do wymagań i oczekiwań swoich gości?
Oczywiście, bo Młyńska12 to również idealne miejsce na organizację innych imprez okolicznościowych niż wspomniane śluby czy wesela. Tu można wykreować niezapomniane urodziny w gronie rodziny czy przyjaciół, elegancką kolację zasiadaną z menu serwowanym, jak również w innym już klimacie – imprezy koktajlowe, imprezy z DJ-em. Dysponujemy szeroką bazą artystów, którzy z nami – na życzenie gości – współpracują. Jesteśmy otwarci na różne pomysły, nawet grill na dziedzińcu czy na dachu nie jest dla nas problematyczny. Oferujemy wyśmienity Fish Market, podczas którego serwujemy owoce morza, więc można u nas poczuć się jak na wakacjach i degustować pysznych dań. To nasza letnia atrakcja.
Nazywana jesteś „aniołem stróżem” wszystkich tych wydarzeń i przede wszystkim gości Młyńska12. Czy będąc dyrektorką gastronomi, jednocześnie jesteś specjalistką ds. eventów i wedding plannerką?
Tak, z satysfakcją, ale i wielkim zaangażowaniem łączę te wspomniane przez Ciebie funkcje. A przez to, że jestem typem pracoholiczki, perfekcjonistki, lubię mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Czuję się odpowiedzialna za każdą imprezę, każdą organizowaną tu uroczystość, czy to jest przyjęcie dla 5 czy 500 gości. Staram się zawsze być w środku zdarzenia i czuwać nad każdym detalem. Zawsze proszę gości, aby mi zaufali. Jeśli dają mi taką sprawczość, to znaczy, że powierzają w moje ręce swoje marzenia i wizję pięknej uroczystości.
Jakie wspomnienia zapadły w Twej pamięci? Chodzi mi w szczególności o imprezy aranżowane z dużym rozmachem, te najbardziej spektakularne.
Byłam odpowiedzialna za ogromne przyjęcie weselne, po którym musiałam po prostu pojechać do lasu i wykrzyczeć drzemiące we mnie emocje, całą kumulację nerwów i obaw czy wszystko się uda. Na szczęście wszystko przebiegło pomyślnie, cała uroczystość była jak z bajki, Państwo młodzi, ich rodzice i goście – zachwyceni, a mnie to kosztowało dużo napięć. Ale finalnie – satysfakcja zwycięża, gdy goście przychodzą i dziękują za profesjonalizm, za wsparcie i okazaną pomoc. To budujące i niezwykle mobilizujące. Doceniam takie kuluarowe rozmowy wieńczące każdą imprezę.
Spotykałam się z tymi młodymi ludźmi 2 lata przed datą ich ślubu. Chcieli mieć wszystko w szczegółach dopracowane, próbowali więc każdego dania, każdej przystawki, które miały być podawane na przyjęciu weselnym. Wymyślili sobie, że cała rodzina tańczy z nimi poloneza, przed wejściem na salę – to również spięłam w całość, zamykając parking przed Hotelem Ilonn.
A tu na Młyńskiej12 z wielkim rozmachem organizowane były ostatnio wydarzenia i imprezy muzyczne na kilkaset osób, np. dla firmy Essa Company czy Sounds of Poznań, z ekskluzywnym pokazem tańca oraz wymaganym białym dresscode. Każde przedsięwzięcie jest dla mnie wyzwaniem i staram się dać z siebie jak najwięcej, aby tylko nasi goście/klienci byli zadowoleni, wychodząc z tak prestiżowego miejsca, jakim jest Młyńska12.
Co w Twojej pracy jest najtrudniejsze?
Najtrudniejszy dla mnie jest zawsze początek rozpoczynającej się imprezy, bo wtedy każdy na nas patrzy, obserwuje nasze kroki. W trakcie uroczystości większość adrenaliny spada, a z ostatnim kęsem z talerza – widząc uśmiechy gości – czuję, że dobrze wykonaliśmy powierzone nam zadanie. Mówię w liczbie mnogiej, bo to przecież praca zespołowa.
Po zorganizowanej imprezie zawsze analizuję całość, krok po kroku, aby wiedzieć na przyszłość czy coś jeszcze można ulepszyć, usprawnić. Tu odzywa się mój demon perfekcjonizmu. (śmiech)
Wspomniałaś o pracy zespołowej. Co w szczególności w niej doceniasz?
Współpracuję podczas wszystkich wydarzeń z Szefem Kuchni Dawidem, z zespołem kelnerów i teamem sprzedaży. I satysfakcja tych ludzi przekłada się na moją satysfakcję z pracy i dobre samopoczucie. Ich dobrze wykonane obowiązki są też moimi, ich radość jest też moją radością – naprawdę Młyńska12 to jest jeden wielki organizm, unerwiony i współodczuwający.
Doceniam nasze kłótnie w szeregach pracowników (śmiech), bo to znaczy, że każdemu na tym miejscu bardzo zależy. Każdy ma przecież prawo mieć inne zdanie, ale zawsze – co jest wartościowe – dochodzimy do konsensusu. Moja 4-letnia współpraca z Dawidem to czysta przyjemność, a jego przestrzeń, czyli kuchnia, zawsze pomaga mi się wyciszyć i uspokoić. Relacje międzyludzkie wiele dla mnie znaczą.
Wzruszasz się podczas pięknych ceremonii, które sama zaplanujesz?
I to bardzo… Jestem typem wrażliwca. Szybko się rozczulam, gdy zadowoleni goście podchodzą do mnie i dziękują za aranżację ceremonii zaślubin, uroczystość komunii świętej, chrztu świętego, przyjęcia weselnego czy roczku swojego maleństwa itp., gdy widzę zadowolenie na twarzach gości czy wręczanie rodzicom kwiatów przez nowożeńców. Organizowałam również przyjęcie z okazji święceń kapłańskich i też otrzymałam piękne słowa podziękowania, które mnie wzruszyły.
Uroczystości komunijne za Wami, przed Wami szereg przyjęć ślubno-weselnych i rodzinnych jubileuszy. Ile komunii organizowałaś w ostatnim sezonie na Młyńskiej12?
W jedną niedzielę jesteśmy w stanie zaaranżować tak wnętrza, aby odbyło się aż dziewięć przyjęć związanych z przyjęciem przez dziecko komunii świętej. Dziewięć odrębnych uroczystości, niekolidujących ze sobą. Nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. (śmiech)
Jakie wyzwania i jakie plany przed Tobą?
Otrzymaliśmy niedawno przedłużenie rekomendacji Michelin, co jest powodem do dumy i wielkiej satysfakcji, iż nasza praca jest tak wysoko oceniana. Wspólnym marzeniem całego zespołu jest otrzymanie gwiazdki Michelin za „bardzo dobrą restaurację w swojej kategorii”.