W malowniczej okolicy Puszczy Zielonki, w Dębogórze koło Poznania, znajduje się niezwykły dom, który przyciąga uwagę swoim wyjątkowym designem. Zbudowany na podstawie indywidualnego projektu jednej z renomowanych pracowni architektonicznych, stanowi harmonijne połączenie nowoczesności i naturalnego piękna. Inspirowany modernizmem, dom ten jest przykładem, jak współczesna architektura może wpisywać się w otaczający krajobraz, tworząc przestrzeń idealną do życia i odpoczynku. W rozmowie z jego właścicielem, Panem Markiem, odkrywamy tajniki powstawania tego wyjątkowego projektu i dowiadujemy się, jak wyglądało przeniesienie wizji z deski kreślarskiej do rzeczywistości.
Rozmawia: Alicja Kulbicka | Zdjęcia z oferty Advestor Premium House, fot.: Kuba Troszczyński
Skąd pomysł na tak nietuzinkowy dom?
To jest w zasadzie proste. (śmiech) Zanim przeniosłem się do Poznania, mieszkałem na Pomorzu, w powiedzmy dość tradycyjnym polskim domu. Choć nie był to dom zbudowany na podstawie gotowego projektu, bo zaprojektowany przez studio architektoniczne, ale jednak dosyć typowy. Nie było w nim nic zaskakującego. Dość szybko ta formuła się dla mnie wyczerpała. A ja poprzez swoje podróże po świecie zdążyłem zobaczyć, że można inaczej, że architektura nie musi być nudna. Szukając swojego miejsca na ziemi, postanowiłem, że kolejny dom będzie bardziej oryginalny. Zacząłem czytać i się uczyć. I najbardziej ze wszystkich stylów urzekł mnie modernizm, czyli funkcja obleczona prostą architekturą. Jednak, aby powstał dom, potrzebna była najpierw działka. Rozpoczęły się poszukiwania i tak trafiłem do Dębogóry. Kiedy stanąłem w miejscu, w którym dzisiaj stoi dom, wiedziałem, że to jest to. Duża, ze spadkiem i przepięknym widokiem na las. Poszukiwania uznałem za zakończone, w ciągu tygodnia dopiąłem formalności i działka była moja.
Wspomniał Pan o pochyleniu działki. To dość nietypowe jak na Wielkopolskę.
Działka ma 3500 metrów kwadratowych i faktycznie jest usytuowana na pagórku, co dodaje jej urody. Takich miejsc w Wielkopolsce jest niewiele, drugi taki region położony tak niedaleko Poznania to Puszczykowo i okolice. Reszta jest płaska. A ponieważ mieszkałem na Pomorzu, które usiane jest wzgórzami i pagórkami to nie mogłem wybrać inaczej.
Projekt domu także powstawał w sposób nietypowy.
Początkowo nie miałem jakiejś konkretnej wizji dotyczącej tego, jak powinna wyglądać bryła budynku. W zamyśle po kupnie działki chciałem dać sobie czas na wyklucie się w moje głowie jakiegoś pomysłu. Ale jak to w życiu, wszystko potoczyło się zupełnie inaczej niż zaplanowałem. (śmiech) Spotkanie z dawnym znajomym z liceum, dzisiaj światowej klasy architektem Piotrem Śmierzewskim, znacznie przyspieszyło ten proces. Wraz ze swoim wspólnikiem Dariuszem Hermanem zamiast klasycznie rozpocząć prace projektowe, zaproponowali mi coś wyjątkowego, niespotykanego. A mianowicie przegląd architektury modernistycznej w Polsce. Swoisty konkurs rozpisany wśród różnych pracowni architektonicznych, oparty na moich wyobrażeniach o domu idealnym. Moim zadaniem było napisanie eseju, o tytule „Dom, w którym chciałbym zamieszkać”, który zawierał wszystko to, co było dla mnie istotą domu modelowego.
Pamięta Pan co się w nim znalazło?
Pamiętam pierwsze zdanie, które brzmiało „cisza jest dla mnie wszystkim”. Zdanie, które oddawało podstawowe założenie, jakie przyświecało temu projektowi – mieszkać w miejscu, w którym mogę odgrodzić się od ludzi i samemu decydować, kiedy tych ludzi chcę widzieć. Pamiętam także, że chciałem, aby dom był prosty, funkcjonalny, a także zwróciłem uwagę na modernistycznych architektów, którzy mnie inspirowali, takich jak Ludwig Mies van der Rohe czy Frank Lloyd Wright ze swoim kultowym dzisiaj projektem Fallingwater.
Ile pracowni stanęło do konkursu?
Finalnie było ich pięć. Pracownia KWK Promes Roberta Koniecznego, Medusa Group znana chociażby z ikoniczego domu w kopalni, pracownia Hs99 Herman – Śmierzewski, poznańskie studio Ultra Architects oraz architekci Rutkowski & Radwański. Wszyscy oni mieli trzy miesiące na przygotowanie wstępnych koncepcji i po tym czasie spotkaliśmy się w perełce naszej poznańskiej architektury, czyli w Starym Browarze, w księgarni Bookarest, gdzie tam odbyła się publiczna prezentacja projektów. Co ciekawe, mógł przyjść każdy kto chciał, wstęp na to wydarzenie był wolny. Pojawiło się sporo ludzi, by zobaczyć w jednym miejscu ikony polskiej sceny architektonicznej to było coś! Pracownie po kolei prezentowały swoje projekty, modele, slajdy, a ja już wiedziałem, że moje serce bije szybciej na widok projektu Ultra Architects. Zafascynowała mnie zaprojektowana przez nich bryła, niedostępna od strony wejścia do domu, stwarzająca pozory wręcz zamczyska, a od strony ogrodu bardzo otwarta, wpuszczająca do domu wiele światła i pozwalająca cieszyć się widokiem na las. Dodatkowo wisienką na torcie było wykończenie elewacji drewnem. Był to rok 2006, więc naprawdę to było bardzo, jak na tamten czas, innowacyjne rozwiązanie.
Czy zatem mam rozumieć, że przyjął Pan projekt bez żadnych zmian? To się prawie nie zdarza!
Architekci z Ultra Architects idealnie odczytali moje potrzeby. Zrezygnowałem tylko z rolet okiennych, które trochę przytłaczały w mojej opinii bryłę, ale reszta pozostała bez zmian.
I budowa ruszyła…
Rok od wbicia pierwszej łopaty wprowadziliśmy się do naszego wymarzonego domu. A wszystkie prace zakończyły się mniej więcej po trzech latach, kiedy to na naszej bramie zamontowaliśmy adres posesji.
Jakie materiały zostały użyte do budowy?
Dom jest zbudowany z żelbetonu i porothermu. Okna są drewniane mahoniowe, a ocieplenie domu wykonane jest z wełny mineralnej o grubości 20 cm, co także jest ewenementem, bo standardem było wówczas ocieplenie 10 centymetrowe. Drewniana elewacja oraz taras wykonane są z drewna egzotycznego Tatachuba. Sam jego wybór to cała historia, bo decydując się na naturalny materiał na elewacji, mieliśmy świadomość, że będą na niego oddziaływały warunki atmosferyczne, więc musiał ładnie patynować. Próbki różnych rodzajów drewna rzuciliśmy w ogrodzie i sprawdzaliśmy, jak się zachowują. Wybór padł właśnie na Tatachubę, która patynuje do popieli z lekkim odcieniem brązu. A na takim efekcie nam zależało, bo tak dokładnie wyglądają domy w Skandynawii. Do montażu elewacji wykorzystano 10 tysięcy wkrętów ze stali nierdzewnej, co było doskonałym rozwiązaniem, bo uniknęliśmy zacieków, ale także nic przez te prawie 20 lat nie odpadło. (śmiech) Dodatkowo do budowy wykorzystaliśmy zaprojektowaną przez architektów kostkę z piaskowca, która została wykonana w kamieniołomie w Radkowie.
Ile dom ma metrów, ile pomieszczeń i jakie?
Cały dom ma 312 metrów kwadratowych i składają się na niego trzy sypialnie, dwie łazienki, salon połączony z kuchnią, spiżarnia, pralnia, garaż na dwa samochody, schowek na poznańskie „klunkry” oraz kotłownia.
Dom ma ogromne przeszklenia. Jak wygląda kwestia ogrzewania?
Dom jest usytuowany na linii wschód – zachód, a największe przeszklenia wychodzą na stronę południową. Zatem zgodnie ze wszelkimi regułami spełnia warunki domu energooszczędnego. Ogrzewanie zastosowane w domu zostało specjalnie dla niego zaprojektowane, zamontowane zostały grzejniki kanałowe, dziś stosowane powszechnie w budynkach biurowych ze szklanymi elewacjami. Ale w tamtych latach było to novum! Dodatkowo okna są wyposażone w automatyczne zaciemniające żaluzje, które opuszczają się w sytuacji, kiedy bardzo mocno słońce operuje, co pozwala także uniknąć nadmiernego nagrzania wnętrza domu.
Ciekawym rozwiązaniem nieczęsto spotykanym w domach jest patio.
To trochę efekt uboczny wkopania domu w ziemię. Patio jest usytuowane od strony wejścia, czyli od strony północnej, gdzie co do zasady okien nie ma, jednakże zdecydowaliśmy, że takie wewnętrzne okna, wychodzące na patio, dadzą nam dodatkowe źródło światła i wniosą urok do całej przestrzeni.
Ogromne wrażenie robi ogród, którego naturalnym ogrodzeniem jest ściana lasu.
Znajdujemy się w otulinie Puszczy Zielonki, więc zieleni tu nie brakuje. Jesteśmy tak blisko Poznania, a jednocześnie można odnieść wrażenie, że mieszkamy w środku lasu. Doskonały mikroklimat, zapach lasu sosnowego w połączeniu z naturalną wilgocią powodują, że tu się świetnie oddycha. A sam ogród pomaga utrzymać w porządku Franek, czyli robot samokoszący.
Odległość od Poznania nie stanowi problemu?
Dłużej zdarza mi się jechać z Winograd do centrum miasta niż stąd. Jeśli oczywiście nie trafi się jakiś nieprzewidziany zator na drodze, w okolice Starego Rynku można dojechać w około 20-25 minut. Jest także autobus miejski, który dojeżdża na Śródkę, więc to miejsce jest naprawdę dobrze skomunikowane.
Dom jest absolutnie wyjątkowy, zbudowany bez kompromisów, a także niesie za sobą wyjątkową historię.
Włożył Pan w jego powstanie wiele serca. Jednak dzisiaj jest na sprzedaż. Nie będzie Pan za nim tęsknił?
Już tak w życiu mam, że lubię zmiany. (śmiech) Ciągnie mnie w świat, życie postawiło przede mną nowe możliwości i zdecydowałem, że chciałbym jeszcze trochę świata w życiu zobaczyć. Fantastycznie mi się tutaj mieszkało, ten dom jest idealny w każdym calu, gdybym dzisiaj go budował ponownie – niczego bym nie zmienił. I dlatego wierzę, że jego kolejni mieszkańcy znajdą w nim wszystko to, co oferuje. Od funkcjonalnej przestrzeni po radość z otaczającej go przyrody. Jestem pewien, że nowi mieszkańcy pokochają ten dom i otaczającą go naturę równie mocno jak ja.