Jak kania dżdżu…


Lato – pora roku, która teoretycznie jest spełnieniem marzeń, a w praktyce okazuje się być trudnym wyzwaniem dla każdego, kto nie ma klimatyzacji w sypialni. Nie zrozumcie mnie źle, lubię lato, tak samo jak każdy normalny człowiek. Ale czy muszę naprawdę znosić fakt, że kiedy temperatura podnosi się do poziomu przekraczającego trzydzieści stopni, moja cera przypomina bardziej roztopiony ser niż twarz?

Spójrzmy prawdzie w oczy. Lato jest wspaniałe, ale tylko wtedy, gdy leżysz na plaży albo przy basenie, sącząc drinka z palemką. Kiedy słuchasz szumu fal, a przed Tobą gdzieś na horyzoncie majaczą statki, wyglądające jak te, które w dzieciństwie składałeś z papierowych serwetek, lub kartek wydartych ze szkolnego zeszytu. Kiedy Twoim jedynym zmartwieniem jest to, czy słońce opali Cię równomiernie i czy rybka w nadmorskim barze na pewno jest świeża, lato wydaje się naprawdę cudowne. Jednak w mieście, zwłaszcza podczas upałów, komfort cieplny to coś, co graniczy z cudem. Betonoza, wszechobecne połacie rozgrzanego chodnika, sprawia, że każdy krok to jak spacer po patelni. Marzę o cieniu, o odrobinie chłodu, ale w miejskim krajobrazie to rzadkość. W takich chwilach lato traci nieco swojego uroku, a człowiek zaczyna tęsknić za klimatyzowanymi oazami… albo za jesienią.

No i komary. To mali, podstępni wrogowie spokoju letnich wieczorów. Ze wszystkich osób zgromadzonych na ogrodowym przyjęciu zawsze wybiorą mnie. Być może to zemsta za to, że kiedyś pacnęłam ich kuzyna packą na muchy, albo po prostu nie podoba im się moja gęba. A może to po prostu żądne krwi potwory, które nie wiedzą, kiedy przestać. Czuję się jak wakacyjny kurort dla komarów, który zapomniał doliczyć opłatę za wieczorne koncerty bzyczenia. Każda próba zasypiania przypomina próbę zrelaksowania się przy akompaniamencie wściekłego chóru, który jakby miał tylko jeden cel – nie pozwolić mi zaznać spokoju.

A crème de la crème letnich atrakcji? Szerszenie. Pięć takich wizyt w jednym tygodniu to jak wygrana w lotto, tylko zamiast milionów na koncie, mam dodatkową dawkę adrenaliny we krwi. Czuję się jak bohater w filmie akcji, który musi codziennie stawiać czoła przerośniętym owadom uzbrojonym w miniaturowe włócznie. Jedyny problem – to nie film, to moje życie! To już wolę jesienne dziki…

Gdzie się podział ten obiecany „dżedż”? Gdzie jest ten deszcz, który miał przynieść ulgę i zakończyć to tropikalne szaleństwo? Czekam na niego jak pustynny wędrowiec na oazę, z wyczekiwaną nadzieją na odrobinę cienia i chłodnej bryzy. Ile jeszcze muszę znosić? Ile razy wycierać pot z czoła, zanim pogoda wreszcie zmiłuje się nade mną i przyniesie upragniony chłód?

Kiedy nadejdzie jesień, będę ją witać z otwartymi ramionami i kubkiem gorącej herbaty w dłoni. Marzy mi się chłodniejszy poranek, kiedy nie będę już czuć, jak skóra topnieje z gorąca, a szaleńcze bieganie po domu w celu uniknięcia ataków kolejnych owadów przestanie być codziennością. Lubię lato, ale to jesień jest moją prawdziwą miłością. Wyczekuję jej jak kania dżdżu, jak głodny kot kolacji, jak leniwy niedźwiedź snu zimowego. Gdzie jesteś, jesieni? Przybywaj, bo już dłużej tego nie zniosę!

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

REKLAMA
REKLAMA

Kobieca moc

Artykuł przeczytasz w: 5 min.
Dzień Kobiet


Kobiety zawsze miały w sobie niezwykłą siłę, choć przez wieki świat próbował im wmówić, że jest inaczej. Że powinny być ciche, skromne, przewidywalne. Jak wiele talentów zostało zmarnowanych…? Ilu pasjom nie pozwolono się rozwijać? Dziś, na szczęście, to już przeszłość – możemy tworzyć, decydować, kreować rzeczywistość na własnych zasadach. I robimy to. Z pełnym rozmachem, z wizją i odwagą, której kiedyś tak bardzo od nas nie oczekiwano.

tekst: Alicja Kulbicka, zdjęcia: Adobe Stock

Nawet nie odkurzam! – żachnęła się Magda, kiedy przyznałam, że kubki z kawą na moim biurku stworzyły architektoniczne dzieło godne piramid w Gizie. Prawdziwa kaskada porcelany – filiżanki i kubki piętrzące się jedne na drugich, niektóre puste, inne wciąż z niedopitą kawą to dowód na to, że doba ma dla nas stanowczo za mało godzin. To wystarczający znak, że zbliża się deadline. Jesteśmy zadaniowe. Miesiąc na przygotowanie kolejnego wydania Poznańskiego Prestiżu to cała epoka. I mgnienie oka jednocześnie. Telefony, rozmowy, wyjazdy, sesje, eventy, spotkania – zarówno te biznesowe, jak i te wieczorne, gdzie Prestiż jest patronem. Wyszarpujemy z doby minuty i godziny, aby ją rozciągnąć i zmieścić w niej wszystko, co mamy zaplanowane. I robimy to.

Każdego dnia w naszej pracy spotykamy niezwykłe kobiety – pełne pasji, odwagi i determinacji, które zmieniają rzeczywistość wokół siebie. Dorota, z niesłabnącą energią przewodząca Drużynie Szpiku, by wspierać tych, których dotknęła choroba. Kasia, która stworzyła format charytatywnego balu na poziomie godnym najlepszych światowych wydarzeń. Katarzyna, stojąca na czele wielkopolskiego oddziału największego biznesowego klubu w Polsce. Ania, która prowadzi warsztaty z pewności siebie – bo tak, wciąż musimy się jej uczyć. Agata, która empatycznie i czule uczy nas dobrej komunikacji. Marta, dla której bycie dyrektorką hotelu to praca, a organizacja jednej z największych konferencji kobiecych w Polsce – pasja. Nie sposób wymienić ich wszystkich. Tych, które z odwagą zdecydowały się na własny biznes, tych, które zaangażowały się w działalność społeczną, tych, które pomagają słabszym. Ale także tych, które codziennie dają z siebie wszystko na etatach – budując, zarządzając, tworząc, rozwijając firmy i instytucje. Bo każda z nich – niezależnie od ścieżki, którą wybrała – zmienia świat na swój własny, wyjątkowy sposób.

„Nigdy się nie poddawaj, bo właśnie wtedy nadchodzą przypływy” – powiedziała Amelia Earhart, pierwsza kobieta, która samotnie przeleciała nad Atlantykiem. Trudno o lepszą esencję kobiecej determinacji – tej samej, która stuleciami musiała przebijać się przez mur ograniczeń. Przez wieki to mężczyźni wyznaczali reguły, a kobiety musiały walczyć o przestrzeń, by móc realizować swoje ambicje. Kiedy w XIX wieku sufrażystki domagały się praw wyborczych, uważano je za ekscentryczne marzycielki. Kiedy Maria Skłodowska-Curie prowadziła badania, musiała znosić protekcjonalne spojrzenia tych, którzy nie wierzyli, że kobieta może zmieniać świat nauki. Podobnie jak Hedy Lamarr – genialna wynalazczyni i aktorka, której prace nad transmisją fal radiowych stały się fundamentem współczesnej technologii Wi-Fi, choć przez lata postrzegano ją jedynie jako piękną twarz Hollywood.

Dziś nie pytamy czy możemy – po prostu działamy. Tworzymy, decydujemy, kreujemy rzeczywistość na własnych zasadach. Nie dlatego, że musimy coś komuś udowadniać, ale dlatego, że ta siła zawsze była w nas. Historia każdej z nas, jest częścią większej opowieści. Opowieści o odwadze, determinacji i zmianach, które kiedyś wydawały się niemożliwe. To, co kiedyś było wyjątkiem, dziś jest normą. W czasach, gdy walczono o prawo do edukacji, nikt nie wyobrażał sobie, że kobiety będą przewodziły uczelniom. Kobieta szef? To niemożliwe! Nikt nie przewidział, że będziemy zarządzać międzynarodowymi korporacjami. Gdy nie miałyśmy prawa głosu, nikt nawet nie myślał, że staniemy się liderkami opinii. Jeszcze sto lat temu taki scenariusz byłby nie do pomyślenia. Kobieta jako redaktorka, organizatorka wielkich wydarzeń, liderka zespołu? To nie pasowało do ówczesnych realiów. A przecież świat niczego bardziej nie potrzebował – tej energii, wizji, odwagi, których nie dopuszczano do głosu.
Idziemy więc do przodu, nie czekając, nie pytając, nie prosząc o pozwolenie. Bo przyszłość nie pisze się sama – to my ją piszemy. Nasze działania mają realny wpływ na otaczający nas świat. Dlatego tak ważne jest, byśmy nie tylko korzystały z wywalczonych praw i możliwości, ale także dbały o to, by kolejne pokolenia mogły cieszyć się równymi szansami. Nasza siła tkwi w jedności, wsparciu i nieustannej chęci do działania. Razem możemy osiągnąć więcej, tworząc świat, w którym każda kobieta ma możliwość realizacji swoich marzeń i aspiracji.

Wreszcie nadchodzi ten moment. Ostatnie poprawki naniesione, grafiki dopracowane, zdjęcia gotowe, pliki oddane do druku. Na chwilę zapada błoga cisza. Myślimy sobie: – uff. Chwila spokoju. Ale nie… dzwoni kolejny telefon. Biegnę odebrać, kubki poczekają.

Drogie Panie! Wolności, równości i nieustającej radości z tego, jak zmieniacie świat!
Pięknego Dnia Kobiet!

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
Dzień Kobiet
REKLAMA
REKLAMA