Godność

Stuk-stuk, stuk-stuk, stuk-stuk. Pociąg miarowo toczył się po szynach. Wsłuchiwała się w niego jak w najpiękniejszą melodię. Przypominała sobie, kiedy z rodzicami jako mała dziewczynka jeździła do babci na wieś na wakacje. Stukanie kół o szyny zwiastowało niczym nie zmąconą wolność. Wschodzące nad stodołą słońce było początkiem ekscytującego dnia. Pomoc dziadkom w codziennych powinnościach należała do jej obowiązków. I choć jako dziecko nie przepadała za tym, dziś oddałaby wiele, aby wrócić do tych czasów. Bezkresne pola sprzyjały całodniowym eskapadom z przyjaciółmi z sąsiednich domostw. Pamięta zapach ziemi po deszczu, zbóż po ich skoszeniu. Zabawa w berka, w chowanego, gra w piłkę, odkrywanie nieodkrytych bezdroży. Wracali do domu wieczorem, umorusani od stóp do głów, czekając na codzienną burę od rodziców. Że za późno, że brudni, że kolacja. Największym marzeniem było, aby noc była jak najkrótsza, aby z radością powitać kolejny dzień. Dzieci na całym świecie są takie same…

Patrzyła przez brudne okno pociągu na mijający ją krajobraz. Drzewa zdawały się jej kłaniać jak na powitanie. Mijając kolejne dworce, obrazy z dzieciństwa stawały się tylko żywsze. Im była dalej od domu, tym czuła większy ból. Wielkie niebieskie oczy zaszły mgłą. Skryła twarz w rękach, nieudolnie próbując ukryć przed współpasażerami toczące się po policzku łzy. Do przedziału wszedł młody chłopak ze słuchawkami na uszach. Uśmiechnął się na powitanie i usiadł na ostatnim wolnym miejscu. Wyciągnął kanapkę i zatopił swój wzrok w telefonie. Aromat świeżego pieczywa rozszedł się po przedziale. Poczuła delikatny skurcz żołądka. 

HOŁODOMOR, Wielki Głód – znała go tylko z opowiadań i książek do historii. Jej bliscy mieli więcej „szczęścia” niż inni. Dzięki własnemu gospodarstwu, pomimo przymusowej kolektywizacji rolnictwa, udało im się przeżyć. Choć zapłacili ogromną cenę klęski, wywołanej sztucznie przez centralę radzieckiej partii komunistycznej w Moskwie. Jej babcia była jedynym dzieckiem z siedmiorga, które przeżyło. Jedzenie psów, kotów, kory z drzew to codzienność początku lat 30-stych XX wieku. Opowieści o kanibalizmie w Ukrainie do dzisiaj mrożą krew w żyłach. Wielki Głód pochłonął nawet 10 mln ofiar. Ludzi, którym odebrano godność. I prawo do samostanowienia. 

Stuk-stuk, stuk-stuk, stuk-stuk. Równy stukot wyrwał ją z zamyślenia. Znów jest w pociągu. Zostawiwszy za sobą pracę, rodziców, przyjaciół, męża, marzenia i godność. Bo wojna z niej ograbia. Tak jak ograbiła ją z walizki, która niczym wyrzut sumienia została na dworcu w jej mieście. I tak z jedną siatką, w niej kilka ubrań, znów jest w podróży. Ale to nie podróż na babciną wieś, to nie zapowiedź letnich wschodów słońca, w otoczeniu zjawiskowej ukraińskiej przyrody. To podróż w nieznane z niewiadomym na jej końcu. Z traumą pierwszych dni wojny, kilkudziesięciogodzinnej podróży przez Ukrainę, widokiem płaczących ludzi, wyziewami dymu gryzącego nos i czarnym niebem nad jej niebiesko-żółtym krajem. I jednym marzeniem. O umyciu głowy. 

Nie zauważyła, że młody człowiek z siedzenia naprzeciwko, dawno podniósł wzrok znad telefonu. Sięgnął do plecaka i wyciągnął małe zawiniątko, które podsunął jej z uśmiechem. Przemogła wstyd i przyjęła kanapkę. Ktoś podał chusteczkę, inny numer telefonu z obietnicą pomocy. Bo nikt nie ma prawa odbierać człowieczeństwa. W imię niczego. 

Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.

Art. 30. Zasada ochrony godności człowieka 

Dz.U.1997.78.483 – Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. 

AdobeStock 491583063
fot. Adobe Stock

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

REKLAMA
REKLAMA

Magia Świąt. Od kuchni.

Artykuł przeczytasz w: 4 min.


Rok przemknął niczym błyskawica na zachmurzonym niebie. Dujący za oknem zimny wiatr przypomina, że nadszedł grudzień, a wraz z nim szaleństwo świątecznych przygotowań. Ledwie zniknęły wspomnienia zeszłorocznych kolejek i list zakupów, a już wpadamy w znajomy, coroczny rytm. I choć z całych sił próbuję nie poddać się tej gorączce, moje szanse są zerowe. A najlepsza z matek, jak zawsze, wyprzedza czas – pełna zapału i w swoim żywiole, nie pozwala mi na chwilę wytchnienia. Jakby od tego, czy już teraz znajdziemy idealny mak na makowiec i najbardziej puszystą mąkę na pierogi, zależało całe świąteczne szczęście rodziny. Jej energia jest zaraźliwa, a precyzja w planowaniu – godna stratega wojennego.

tekst: Alicja Kulbicka, zdjęcia: Adobe Stock

Grudzień w jej wydaniu to spektakl przygotowań, który zaczyna się niewinnie – to tylko cukier puder – mówi z uśmiechem, wracając z torbą wypełnioną mąką, masłem i przyprawą do piernika – Na wszelki wypadek, bo wiesz, potem nie będzie! Zakupy w jej wykonaniu, to nie tylko konieczność, ale prawdziwa sztuka. Każdy produkt jest starannie wyselekcjonowany, każdy składnik oceniany jakby miał trafić do świątecznego muzeum smaku. To nie bieganina po sklepach, a misja, w której każdy krok jest przemyślany, a każdy wybór – strategicznie zaplanowany. To coroczny rytuał, godny najlepszego stratega, który w przemyślany sposób przygotowuje się do wielkiej bitwy o kulinarną perfekcję. Każda lista zakupów to niemal arcydzieło precyzji, a każdy krok w sklepie – taniec w rytm świątecznych melodii, z precyzyjnym planem i niezachwianą pewnością siebie.

Matka nie kupuje – ona magazynuje zapachy i smaki, które w jej rękach przeistaczają się w prawdziwą alchemię świątecznych wspomnień. Każdy woreczek przypraw, każda butelka oleju, każdy słoik z miodem staje się elementem większej układanki – pełnej aromatów, które wypełniają dom ciepłem, i smaków, które na zawsze zapisują się w pamięci. Mandarynki roztaczają w domu ciepły, słodki aromat dzieciństwa, goździki, cynamon i skórka pomarańczowa – te drobne nuty oplatają dom niczym świąteczna girlanda.

20140809 AdobeStock 68876308

Mroźny grudniowy chłód jeszcze nie zdąży porządnie rozgościć się w powietrzu, a zamrażarka już wypełnia się rybami. Zamówiony mak spokojnie spoczywa w kuchennej szafce, czekając cierpliwie na swoją kolej. Na parapecie dumnie prezentują się pierwsze pierniczki – jeszcze bez lukru, bo, jak mawia mama – wszystko ma swoją kolej. W jej świecie nawet świąteczne wypieki podlegają starannie zaplanowanemu ceremoniałowi, gdzie każdy składnik i każdy gest mają swoje miejsce w niezmiennym harmonogramie tradycji, pieczołowicie pielęgnowanej od pokoleń.

Ze spiżarni do kuchni, z lodówki do miksera, a potem prosto do piekarnika – w domu zaczyna pachnieć plackiem wigilijnym. Tym samym, który dla mamy jest czymś więcej niż wypiekiem – to tradycja, obowiązek i smak dzieciństwa w jednym. – Bez niego nie ma Świąt – powtarza, a my nawet nie próbujemy się spierać.

20241203 AdobeStock 839539605

Jej grudzień to zapach kapusty i świeżo mielonego maku. To rytmiczne dźwięki wałka rozbijającego kapustę i grzyby na farsz. To ciepło, które bije z kuchni i otula nas wszystkich jak miękki koc. I choć czasem śmiejemy się z jej niepowstrzymanego zapędu, to właśnie ten zapał tworzy magię Świąt. Magię, która wypełnia każdy kąt domu, każdy śmiech przy stole, każdy kęs pachnącego piernika.
A potem, kiedy już wszystko jest gotowe, mama siada przy stole. Zmęczona, ale szczęśliwa. Patrzy na nas, na te sterty pierogów, na popękany makowiec, na choinkę migoczącą w tle i uśmiecha się. A ja wiem, że w tym jednym momencie mieszka cała istota Świąt – miłość, troska, dbałość o bliskich, które złożyły się na coś więcej niż ucztę. Na dom pełen ciepła, zapachów i wspomnień.

I choć jej grudzień jest zawsze pełen pośpiechu, pracy i zmęczenia, to wiem, że to coś więcej niż przygotowania. To jej sposób na to, byśmy wszyscy mogli się zatrzymać, usiąść przy stole i poczuć, jak dobrze jest być razem. W tym wszystkim jest coś tak ciepłego i pięknego, że nawet wiatr za oknem wydaje się milknąć w oczekiwaniu na ten wyjątkowy czas w roku…

Wesołych i spokojnych Świąt!
Alicja Kulbicka
Redaktor naczelna

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA