Ten szalony pomysł zrodził się w ich głowach kilka lat temu, ale bieżące obowiązki i szybkie życie nie pozwalały na jego realizację. Paradoksalnie pomogła pandemia, kiedy pracy było nieco mniej i można było wrócić do idei, która od dawna kiełkowała pośród pracowników salonu Audi należącego do Porsche Inter Auto Polska znajdującego się na poznańskim Franowie. I kiedy w 2020 roku w progach serwisu pojawiła się motoryzacyjna legenda – Audi GT Coupé z 1983 roku, niemal od razu ruszyła Akcja Renowacja, mająca na celu przywrócenie temu klasykowi dawnej świetności. O wyzwaniach, jakie stanęły przed renowatorami, miłości do historii motoryzacji, ale przede wszystkim o sile pracy zespołowej opowiedzieli Dominik Fijałkowski – Dyrektor Salonu Audi Franowo, Sebastian Dąbkowski – Kierownik Działu Sprzedaży Samochodów Osobowych oraz Michał Kaczmarek – Regionalny Kierownik ds. blacharsko-lakierniczych.
Rozmawia: Alicja Kulbicka
Skąd pomysł na całą akcję?
DOMINIK FIJAŁKOWSKI: Pomysł kiełkował w naszych głowach od dłuższego czasu, a nasza motywacja była wielopoziomowa. Z jednej strony zawsze chcieliśmy jako salon odrestaurować jakiś samochód z gamy klasyków, a z drugiej – dać odskocznię naszym pracownikom od codziennych, często powtarzalnych zadań. Wszyscy kochamy motoryzację, kochamy swoją pracę, jednak dotknięcie legendy było tym, co wyzwoliło w nas jeszcze większą miłość do marki i przypomniało o naszych korzeniach. Nie bez znaczenia był też czas, kiedy podjęliśmy decyzję o zainicjowaniu Akcji Renowacja. Był to sam środek pandemii, lockdownu. Pracy mieliśmy mniej niż w czasach przedpandemicznych, a bardzo zależało nam na utrzymaniu naszych zespołów. I czas, kiedy klientów w serwisie było z oczywistych przyczyn mniej, był najlepszym momentem na rozpoczęcie pracy nad naszym klasykiem. Ale aby to wszystko mogło się zdarzyć, potrzebny był samochód, nad którym moglibyśmy pracować.
Czy trudno było znaleźć właściwy model, nadający się do renowacji?
D.F.: Dużo dyskutowaliśmy o tym, jaki model byłby dla nas idealny do odrestaurowania. Jednym z pierwszych marzeń było Audi 100 Coupé, model trudny do renowacji, ale ponieważ nie boimy się ambitnych wyzwań, to właśnie o nim myśleliśmy w pierwszej kolejności. Jednak to nie poziom trudności prac nad nim, a jego niedostępność zdecydowała, że zaczęliśmy szukać czegoś nowszego. Naszą uwagę przyciągały modele z lat 80 i ostatecznie wybór padł na Audi GT Coupé. Przejrzeliśmy wiele ogłoszeń, ale wciąż nie mieliśmy tego jednego, jedynego egzemplarza.
Zatem, gdzie go znaleźliście?
SEBASTIAN DĄBKOWSKI: O tym jak to przeważnie w takich sytuacjach bywa, zadecydował przypadek. W jedną z moich motoryzacyjnych podróży udałem się do Stargardu, zupełnie prywatnie, chcąc kupić do swojej kolekcji samochód mojej młodości Opla Omegę B. I jakież było moje zdziwienie, kiedy podjeżdżając pod dom właściciela, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Audi GT Coupé! Choć trudno w to dzisiaj uwierzyć, nieomal potknąłem się o nasz święty Graal.
D.F.: Auto okazało się być w bardzo dobrym stanie, co potwierdzili nasi serwisanci i stanowiło idealną bazę pod renowację. Więc długo się nie zastanawiając, po prostu je kupiliśmy.
Zdradźcie, wobec tego jego parametry techniczne i co ten „bardzo dobry stan” oznaczał?
S.D.: Samochód został wyprodukowany w 1983 roku i jest wyposażony w pięciocylindrowy silnik 2.2 litra. To flagowy motor Audi, bo i dziś znajdujemy takie jednostki w Audi RSQ3, Audi RS3 czy Audi TT RS. Samochód jest w kolorze białym i co nas bardzo ucieszyło, wyposażony jest w najmniejsze detale i do tego kompletne, bo znalezienie części dla tak wiekowego modelu zawsze stanowi duże wyzwanie. Ten samochód poza wnętrzem, a precyzyjnie mówiąc fotelami, był de facto kompletny.
Jak zareagował zespół na wieść o tym, że ten wyśniony, wymarzony egzemplarz się znalazł i że można przystąpić do prac renowacyjnych?
D.F.: Doskonale pamiętam dzień, w którym auto do nas przyjechało, zostało ściągnięte z lawety i zespołowo wszyscy pchaliśmy je do naszej hali serwisu. (śmiech) Ale z tyłu głowy, zastanawialiśmy się, czy przypadkiem nie kupiliśmy kota w worku, bo nikt z nas nie miał pojęcia, czy samochód odpali… I kiedy po kilku dniach serwisantom udało się uruchomić motor, wszyscy odetchnęliśmy z ulgą i mogliśmy przystąpić do renowacji.
Jak gruntowna była renowacja i od czego rozpoczęliście prace?
MICHAŁ KACZMAREK: Po sprawdzeniu, że serce tego samochodu nadal bije, po gruntownym wyczyszczeniu podzespołów mogliśmy przystąpić do prac „rozbiórkowych” i po prostu rozłożyliśmy auto na części.
Jak dzisiaj jest z dostępnością części do – nie ukrywajmy – całkiem wiekowego auta?
M.K.: W kilku miejscach natknęliśmy się faktycznie na problemy, bo rzeczywiście nie wszystkie części są dostępne na rynku. Podczas planowania całej akcji zakładaliśmy, że uda nam się pozyskać części z Audi Classic Parts, czyli magazynów, w których można jeszcze spotkać elementy do samochodów już nieprodukowanych. Ale magazyny okazały się być niewystarczające i mocno przetrzebione, więc pozostało nam szukać pomocy na rynkach zagranicznych. A kiedy i rynki zagraniczne nas zawodziły, nie było innego wyjścia – trzeba było samemu dorabiać brakujące komponenty.
To duże wyzwanie…
M.K.: Nawet bardzo duże. Na początku całego procesu renowacji nie do końca wiedzieliśmy, z czym się mierzymy, bo żaden z nas nie przeprowadzał nigdy renowacji na taką skalę. Pracując w serwisie mechanicznym, zajmujemy się diagnostyką i wymianą uszkodzonych części, a nie całkowitym rozebraniem samochodu, oglądaniem niemalże każdej śrubki i weryfikacją, czy nadaje się ona do regeneracji, czy musimy szukać w jej miejsce nowej. A być może samemu ją zrobić…
Zakładam, że w serwisie rzadko, a pewnie nawet bardzo rzadko spotykacie się z czterdziestoletnimi samochodami. Na co dzień macie raczej do czynienia z samochodami kilkuletnimi, a przede wszystkim współczesnymi. Skąd czerpaliście wiedzę na temat restaurowanego przez Was modelu?
M.K.: Problem polega na tym, że ze względu na wiek naszego Audi, nie zachowała się żadna lektura, którą moglibyśmy się podeprzeć. Kiedyś książki czy inne lektury techniczne przechowywane były w serwisach w formie drukowanej i niestety nikt nie wpadał na pomysł, aby te książki archiwizować. Więc kiedy pojawiały się nowe modele, a co za tym idzie nowe książki, to te stare zwyczajnie mówiąc wyrzucano. O cyfrowej archiwizacji nikt wówczas nawet nie marzył, bo ona po prostu nie istniała.
Jak sobie zatem radziliście? Motoryzacja przez te 40 lat bardzo się zmieniła.
M.K.: Nasza renowacja przebiegała o tyle łatwo, że ludzie, którzy nad nią pracowali nie są już nastolatkami. To dojrzałe osoby, które w tym zawodzie są od wielu lat i mają solidne kompetencje, a przede wszystkim wiedzę na temat budowy i pracy silnika. A że silnik naszego modelu odżył już po kilku dniach, musieliśmy się skupić de facto na detalach.
S.D.: Nasz zespół składa się z fachowców praktyków, którzy mają ogromne doświadczenie i spotkali się w swoim bogatym życiu zawodowym z niejedną trudną sytuacją. A kiedy dodać do tego fakt, że część z nich pracuje w naszym salonie blisko 25 lat i samochód z 1983 roku to często auto ich młodości, to to nie mogło się nie udać.
Co stanowiło największe wyzwanie podczas całej akcji?
M.K.: Zdecydowanie był to układ wtryskowy. Jego poszczególne elementy zupełnie nie nadawały się do użytku i nie udało nam się znaleźć zamienników. Z pomocą przyszedł nam specjalistyczny zakład z Piotrkowa, którego właściciel, jak się okazało dobrze zna ten system wtrysków i podjął się jego regeneracji.
S.D.: Ale ostatni szlif układu wtrysków należał do naszego pracownika, a ściślej mówiąc do jego brata, który co prawda nie jest w strukturach naszej firmy, ale za to dysponuje certyfikatem z roku 1993, uzyskanym w Niemczech właśnie z zakresu układów wtryskowych K-Jetronic. Więc śmiało można powiedzieć, że w Akcję Renowacja byliśmy zaangażowani całymi rodzinami.
A co z wnętrzem?
M.K.: Dużym wyzwaniem było znalezienie odpowiednich foteli z właściwego rocznika i oryginalnej tapicerki, którą ostatecznie udało nam się pozyskać ze wspomnianego już Audi Tradition, Uszycia podjął się tapicer z podpoznańskiego Lubonia, który włożył całe swoje serce i umiejętności w to, aby fotele były jak najbliższe tym oryginalnym. Niemało pracy kosztował nas też kokpit, który był bardzo popękany od słońca i wysokiej temperatury, ale udało nam się znaleźć fachowca, który zajmuje się regeneracją desek rozdzielczych. I kiedy deska wróciła z warsztatu, okazało się, że wygląda fantastycznie, ale tak bardzo rożni się od pozostałych elementów kokpitu, że siłą rzeczy je także zdecydowaliśmy się odnowić.
Całą akcją dotknęliście historii, zrobiliście coś, co do tej pory było domeną amatorów, którzy w swoich garażach, po godzinach, hobbystycznie, mozolnie odrestaurowują zapomniane samochody, często poświęcając temu dużą część swojego życia. Wy w proces renowacji zaangażowaliście cały zespół Audi Franowo. Jak to się udało?
D.F.: Obserwując cały proces zarówno po stronie serwisowej, jak i handlowej, pomimo wielu trudności, jak choćby te występujące w dostępie do dokumentacji papierowej, czy w dostępie do części, udało nam się w wyjątkowy sposób, z miłości do motoryzacji zaktywizować naszych pracowników. Nie musieliśmy na siłę szukać zaangażowania, bo mam wrażenie, że każdy chciał mieć swój udział w tworzeniu historii. I uważam, że to, co stworzyliśmy to nasza spuścizna, która pozostanie na lata. Fachowcy jednoznacznie ocenili, że renowacja została wykonana w sposób wzorcowy, a to tylko kolejny argument przemawiający za tym, że to auto ma przed sobą jeszcze wiele lat życia.
S.D.: Chyba najlepszym przykładem wspólnego zaangażowania wszystkich pracowników, zarówno tych ze stażem dwudziestokilkuletnim, jak i tych, którzy w naszym zespole są stosunkowo krótko, są wspomniane wcześniej fotele do naszego Audi. Szukaliśmy ich przez przeszło pół roku, a finalnie to, że je mamy jest zasługą kolegi z półrocznym stażem w naszym salonie. Akcja Renowacja bardzo spoiła nasz zespół i dała poczucie wspólnoty.
Liczyliście, ile godzin spędziliście nad całą Akcją Renowacja?
M.K.: Nie rejestrowaliśmy każdej godziny, ale trzeba założyć, że całość trwała jakieś 300-400 godzin. Oczywiście licząc czas każdej osoby, która była zaangażowana w proces. Od mechaników, po ludzi szukających części.
D.F.: Gdybyśmy mieli to przełożyć na czas pracy jednego człowieka pracującego tylko nad tym samochodem, to byłaby to praca na cały ośmiogodzinny etat przez trzy i pół do czterech miesięcy non stop.
Mieliście chwile zwątpienia?
M.K.: Tak!
D.F.: Zdecydowanie tak!
S.D.: Ja tylko przychodziłem pytać „daleko jeszcze?” (śmiech)
Czym podyktowane było to zwątpienie?
M.K.: Głównie niedostępnością niektórych elementów. Moim nemezis w tym aucie została podsufitka, której renowacji nikt nie chciał się podjąć, ze względu na sztywność materiału, z którego jest zrobiona. Nie zliczę już, ilu odwiedziłem tapicerów, ilu mi odmówiło i ile godzin sam spędziłem, próbując samodzielnie ją zregenerować. Ostatecznie trafiłem w końcu na tapicera, który to zrobił, ale ta praca to było mozolne przyklejanie centymetr po centymetrze odgrzanego wcześniej materiału.
D.F.: Naszym założeniem od samego początku była renowacja na wysokim poziomie. Jakościowa. Nie chcieliśmy jej robić byle jak. I kiedy dochodziliśmy do ściany właśnie ze względu na brak części, pojawiała się demotywacja i swego rodzaju zniechęcenie. Ale wówczas dawaliśmy sobie kilka dni oddechu i to pomagało. Ostatnio powiedzieliśmy sobie w zespole, że piękne rzeczy rodzą się w bólach i choć w trakcie całej akcji bolało nas bardzo, dzisiaj satysfakcja jest ogromna.
S.D.: Nie chcieliśmy iść na skróty. Kiedy pojawiły się problemy przy uzyskaniu części do wspomnianego układu wtryskowego, teoretycznie mogliśmy je sprytnie obejść, zastępując części mechaniczne elektronicznymi. Ale nie chcieliśmy tego robić, bo przyświecała nam idea zachowania jak największej oryginalności tego pojazdu, wszędzie tam, gdzie to tylko było możliwe. I w 95-97 procentach to się udało.
Pamiętacie uczucie, jakie towarzyszyło Wam w dniu zakończenia prac nad samochodem?
M.K.: Na pewno ulga, ale też ogromna satysfakcja, że udało nam się doprowadzić ten projekt do końca, pomimo naprawdę wielu kłód rzucanych nam przez los pod nogi.
D.F.: Nasza motywacja do zakończenia prac wzrosła, kiedy została ustalona data wydarzenia, na które zaprosiliśmy naszych partnerów biznesowych oraz klientów. Nie było już innej możliwości, jak tylko zakończyć projekt w terminie, bo klamka zapadła, data została wyznaczona. I choć wzrosła presja, co pewnie nie było dla nikogo przyjemne, myślę, że ostatecznie pomogło nam to zamknąć projekt.
Czy po takim doświadczeniu podjęlibyście się renowacji kolejnego samochodu?
M.K.: Dzisiaj jesteśmy dużo bogatsi o doświadczenie, którego nie mieliśmy, kiedy przystępowaliśmy do renowacji Audi GT Coupé. Dzisiaj wiemy, ile czasu trzeba poświęcić na szukanie części, czy ludzi gotowych podjąć się trudnych tematów związanych z renowacją poszczególnych elementów. Przetarliśmy ścieżki i zyskaliśmy bezcenną wiedzę, która na pewno pomogłaby nam przy kolejnym tego typu projekcie. Dziś już wiemy, do których drzwi pukać.
D.F.: Nie mówimy nie, ale musimy chwilę odetchnąć. Ale na pewno nie jest to nasze ostatnie słowo. Jedno jest pewne – pokazaliśmy naszym klientom, że radzimy sobie z samochodami z różnych epok i jesteśmy jako zespół serwisowy godni zaufania, a przede wszystkim jesteśmy fachowcami, którym bez obaw można powierzyć swoje auto. Nawet takie, które lata świetności ma już za sobą.
Samochód jest odrestaurowany, wygląda świetnie, ale na tym nie kończy się jego historia.
D.F.: Jego podroż w ramach Audi GT Coupé Tour rozpoczęła się na początku września, kiedy to podczas dużego wydarzenia dla naszych klientów i pracowników, w salonie Audi Franowo po raz pierwszy pokazaliśmy go szerokiej publiczności. Emocje, jakie towarzyszyły tej niecodziennej premierze, wywołały istny potok wspomnień naszych gości. To dla wielu często pierwszy samochód, z którym wiążą przyjemne skojarzenia, dla innych to samochód, którym jechali do ślubu, jeszcze inni głęboko wdychali jego zapach. Mam wrażenie, że uruchomiliśmy wszystkie zmysły naszych gości, fundując im nostalgiczną podróż w przeszłość, wprost w lata 80. Poznań był pierwszym przystankiem na trasie Audi GT Coupé Tour. Samochód będzie eksponowany we wszystkich salonach Audi należących do naszej firmy. Kolejne miejsca to Warszawa i nasz salon przy ul. Połczyńskiej, następnie: Sosnowiec, Rybnik oraz Kraków. Na ostatnim etapie samochód powróci do Warszawy, do salonu Audi zlokalizowanego na Okęciu. Tam też zaplanowaliśmy uroczysty finał rozpoczętej w Poznaniu akcji. Cały proces renowacji dokładnie dokumentowaliśmy. Pełna dokumentacja, zdjęciowa oraz filmowa wraz z dokładnymi miejscami oraz datami Audi GT Coupe Tour znajdują się na naszej stronie internetowej
Na imprezie w Poznaniu pojawił się Jurek Owsiak, więc chyba nie stanowi tajemnicy, na jaki cel samochód zostanie przekazany.
D.F.: Jesteśmy wiernymi elfami, a nasza współpraca z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy trwa już kilka lat. To czasem drobne aktywności, a czasem coś większego. W naszej historii z WOŚP-em, zdarzyło nam się już raz przekazać samochód na licytację. Był to Volkswagen Passat z pięknie odrestaurowanym środkiem, ale jego karoserię przygotowaliśmy w tzw. wersji rat style. Zdarliśmy z karoserii cały lakier i zrobiliśmy z niego takiego „rdzewiaka”. To auto wystawiliśmy na licytację i kupiła je firma zajmująca się produkcją zewnętrznych elementów elewacji jako żywo przypominających naszego Passata. Co ciekawe, po roku właściciele tej firmy oddali nam to auto i my je ponownie wystawiliśmy na licytację i ponownie zostało wylicytowane przez tę samą firmę. Na tym polega magia Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wartości, jakie niesie za sobą WOŚP, są bliskie naszym i było to dla nas oczywiste, że to właśnie na kolejny 32. już Finał, nasze Audi zostanie przekazane. Ta decyzja zapadła jednogłośnie już na samym początku procesu renowacji. Była ona dodatkowym motywatorem scalającym zespół. Każdy chciał dołożyć swoją cegiełkę na ten szczytny cel.
Jak zareagował Jurek Owsiak na wieść o tak niesamowitym prezencie?
D.F.: Powiedział, że to mistrzostwo świata. (śmiech) Okazało się, że Jurek Owsiak to podobnie jak my, człowiek motoryzacji tamtych lat i całkiem nieźle porusza się w świecie klasyków z lat 80. Dużo rozmawiał z serwisantami o szczegółach renowacji i bardzo docenił kunszt naszej pracy. A świadczy o tym fakt, że zadeklarował, że nasze auto będzie stało w głównym studio podczas 32. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jako główny fant do wylicytowania. To dla nas ogromne wyróżnienie i ukoronowanie naszej trzyletniej pracy nad tym modelem. Chyba nic bardziej nie mogło dodać nam skrzydeł! My nieśmiało marzyliśmy o tym, aby nasz fant stanął w studio i zastanawialiśmy się jak o to poprosić Jurka…. Nie było takiej konieczności, sam na dzień dobry powiedział, że tego nie można zrobić inaczej.
To jak myślicie, za ile auto zostanie zlicytowane?
D.F.: Wartość kolekcjonerska naszego Audi GT Coupé to zgodnie z opiniami kolekcjonerów co najmniej150 tys. złotych. Ale nie ukrywam, że liczymy przynajmniej na drugie tyle! Bo wartość tego auta, to nie tylko części czy czas, który spędziliśmy nad jego renowacją. To nasz wkład w historię motoryzacji, wyraz naszej miłości do marki. A jeśli przy okazji udało nam się wygenerować zaangażowanie i zjednoczenie tak wielu ludzi wokół tej idei – to wartość nie do przecenienia. Akcja Renowacja pokazała nam, że jeśli są marzenia, to warto je realizować, bez względu na to, ile czasu to trwa, bo smak na koniec jest naprawdę fenomenalny!