Swietłana Walczak, Arkadiusz Pączka | Biznesowa platforma dla wielkopolskich firm

|Świetłana Walczak Mentor Biznesu|Świetłana Walczak Mentor Biznesu|Świetłana Walczak Mentor Biznesu|Świetłana Walczak Mentor Biznesu|Świetłana Walczak Mentor Biznesu

O nowych wyzwaniach, z którymi muszą mierzyć się przedsiębiorcy, skutecznym wpływie na stanowienie prawa i szkoleniach pomagających rozwijać firmę opowiedzieli nam Swietłana Walczak, prezes Związku Pracodawców Mentor Biznesu, wielkopolskiego oddziału Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP) i Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący FPP   

Z wielu powodów nie jest to łatwy czas dla polskich firm. Na jaką pomoc Federacji Przedsiębiorców Polskich mogą liczyć? 

Arkadiusz Pączka: Jesteśmy najmłodszą z pięciu działających obecnie w Polsce reprezentatywnych organizacji zrzeszających przedsiębiorców. Od początku przyświecał nam cel pomocy firmom w obszarze prawnym i wymierny wpływ, poprzez działalność ekspercką, na stanowienie prawa. FPP ma kilka tysięcy członków – to globalne korporacje, takie jak Amazon, Coca-Cola, Uber czy TikTok, duże polskie firmy, ale też małe i średnie przedsiębiorstwa oraz związki branżowe. 

Trudno wpływać na legislację tak, aby była przyjazna przedsiębiorcom – Polski Ład jest tego najlepszym przykładem – ale bardzo często udaje nam się przekonać urzędników do zmiany planowanych rozwiązań prawnych. W oparciu o ekspertyzy, dane i analizy, także wpływu konkretnych rozwiązań na budżet państwa, ale też dzięki wypracowywaniu jasnych postulatów całej branży, której dotyczą nowe przepisy.       

FPP skupia ekspertów z różnych dziedzin – wśród nich jest Pani Prezes, która jest świetnym specjalistą od polityki migracyjnej i zatrudniania cudzoziemców. 

Powołaliśmy też do życia think tank Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej (CALPE), a w ramach FPP działają specjalistyczne komitety: Komitet HR, Komitet Zamówień Publicznych, Komitet Ubezpieczeń Społecznych, Komitet ds. Ochrony Zdrowia oraz Komitet Energii i Środowiska, gdzie o istotnych problemach możemy rozmawiać w wąskim gronie osób odpowiedzialnych za konkretną sferę działalności. 

Członkostwo w FPP to dostęp do pomocy prawnej, wpływ na procesy legislacyjne, budowanie sieci wzajemnych kontaktów i możliwość współpracy z firmami z różnych branż z całej Polski. Nie jest to klub zamknięty, kanapowy, skoncentrowany na zakulisowych działaniach – skupiamy przedsiębiorców, którzy chcą zabrać głos w debacie i jasno wyrazić swoje stanowisko. 

Świetłana Walczak Mentor Biznesu

Kiedy po raz pierwszy usłyszała Pani o FPP? 

Swietłana Walczak: Jako przedsiębiorca prowadzący kilka biznesów szukałam organizacji, która pomoże mi wpłynąć na proces legislacyjny i wypełnić luki w prawie, z którymi zmagałam się w mojej pracy związanej z legalizacją zatrudnienia cudzoziemców w Polsce. Chciałam też wykorzystać swoją wiedzę ekspercką i sprawić, aby w debacie publicznej można było usłyszeć głos nie tylko teoretyków od polityki migracyjnej, ale też praktyków. FPP zaprosiła mnie do współpracy i tak zrodził się pomysł stworzenia wielkopolskiego oddziału Federacji. Nie ma przedsiębiorców, którzy nie mają problemów, a FPP – dzięki działaniu w wielu obszarach i nastawieniu na wymierne rezultaty – jest w stanie pomóc rozwiązać wiele z nich. 

Uważam, że biznesowe zrzeszenia mają wielką wartość, chcę mieć swój wkład w rozwój przedsiębiorczości w Wielkopolsce i przyczynić się do zacieśnienia relacji pomiędzy lokalnymi firmami. 

Wiele organizacji skupiających różnorodne firmy realizuje swój własny program, mi zależy przed wszystkim na odpowiadaniu na potrzeby przedsiębiorców. Dlatego każdą firmę, która przystąpi do Związku Pracodawców Mentor Biznesu odwiedzam osobiście, a członkostwo poprzedza rozmowa – o wspólnych oczekiwaniach i wartościach.   

W jakich innych miastach działają już regionalne oddziały FPP? Czy przedsiębiorcy coraz chętniej szukają organizacji, które zapewnią im szerszy wpływ na otoczenie biznesowe? Czy Poznań wyróżnia się pod tym względem na tle innych miast?  

A.P.: Poza wielkopolskim odziałem FPP lokalne struktury działają także w województwach: dolnośląskim, łódzkim, kujawsko-pomorskim, małopolskim, śląskim i od niedawna w lubuskim. Przedsiębiorcy coraz częściej odczuwają potrzebę silniejszego oddziaływania na miasto i województwo, chcą być partnerem dla administracji samorządowej, choćby przy wydatkowaniu funduszy europejskich. Jeden przedsiębiorca ma zawsze mniejszą siłę przebicia niż regionalna, mocno osadzona w lokalnych realiach organizacja, która jest jednocześnie reprezentatywna w skali ogólnopolskiej. 

Konstruktywny dialog z organami administracji – czy to na szczeblu rządowym czy samorządowym – jest niezbędny, aby biznes się rozwijał, a Poznań zawsze był miastem o szczególnym znaczeniu na krajowej mapie przedsiębiorczości.  

S.W.: Dla mnie Poznań, jeszcze zanim tu zamieszkałam, budził skojarzenia z biznesową kolebką Polski. Widzę jak miasto dynamicznie się zmienia, ale zauważam też deficyty, które spowalniają jego rozwój. Chciałabym, w ramach działań w FPP i Prezydium Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego w Poznaniu, do którego zostałam zaproszona, mieć wpływ na kierunek tych zmian.     

Świetłana Walczak Mentor Biznesu

Związek Pracodawców Mentor Biznesu gościł już w Poznaniu wiele osobistości – od ministra finansów po mistrzynię świata w taekwondo. Jakie są kolejne plany? 

S.W.: Rzeczywiście, w stosunkowo krótkim czasie udało nam się zorganizować w Poznaniu spotkanie z Główną Inspektor Pracy, panią minister Katarzyną Łażewską-Hrycko (29 listopada) czy ministrem finansów (5 listopada), a wcześniej, w październiku, gościem uroczystej inauguracji naszej organizacji była m.in. Natalia Rybarczyk, mistrzyni świata w taekwondo olimpijskim. Już 7 marca zapraszamy z kolei na spotkanie z ekspertami Izby Administracji Skarbowej w Poznaniu, a 23 marca porozmawiamy o Nowym Ładzie i jego konsekwencjach z dyrektorem oraz ekspertami Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. 

Ponadto 31 marca naszym specjalnym gościem będzie prof. Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert prawa pracy, a tematami spotkania będzie m.in. kontrolowanie trzeźwości pracowników w świetle nowych przepisów i nowe obowiązki pracodawców w zatrudnianiu. 

Głośna sprawa spedytora, która pracował zdalnie pod wpływem alkoholu zwróciła uwagę opinii publicznej na codzienny problem wielu firm – jak kontrolować trzeźwość pracowników w trybie home office? 

W kwietniu zorganizujemy też spotkanie dotyczące KSeF-u, czyli Krajowego Systemu e-Faktur, który ma być obowiązkowy od 1 stycznia 2023 r. W Polsce codziennie wystawianych jest ok. miliona faktur. Jak do tej pory korzystanie z tego systemu jest dobrowolne i choć za pośrednictwem KSeFu faktury wystawia na razie niewielu przedsiębiorców, to już widać wiele niedoskonałości – jeśli nie zostaną naprawione, a system stanie się powszechny, wiele firm nie będzie mogło normalnie działać. 

Choćby na tym przykładzie widać, że nie tylko reagujemy na bieżące problemy, ale staramy się także zapobiegać zagrożeniom, które mogą dotyczyć wszystkich przedsiębiorców. Na bieżąco monitorujemy sytuację i organizujemy wiele spotkań, które przygotowują przedsiębiorców na nadchodzące zmiany legislacyjne. 

Świetłana Walczak Mentor Biznesu

Czy obok spotkań nastawionych na wymianę wiedzy będzie też coś „dla duszy”?

S.W.: Planujemy więcej spotkań z cyklu „Nie samym biznesem przedsiębiorca żyje”. W styczniu zaprosiliśmy np. na warsztaty pani Agnieszki Nadstawnej – Coacha Inteligencji Emocjonalnej oraz Trenera Kreatywności i Zarządzania. W przygotowaniu są także cykliczne, biznesowe śniadania i wyjazdowe szkolenia. Mamy wiele pomysłów – od biegów przedsiębiorców, po zawody kulinarne. Duży nacisk kładziemy na osobiste spotkania. Bardzo wiele spraw, można załatwić zdalnie, ale pozbawia nas to bezcennej możliwości nawiązania relacji. 

Na jakie jeszcze aspekty, poza rozwijaniem firmy i nawiązywaniem nowych kontaktów, chce Pani postawić?    

S.W.: Chcemy być platformą networkingową i szkoleniową – także w zakresie tzw. umiejętności miękkich i work-life balance. Życie zawodowe jest ściśle powiązane z życiem prywatnym, jeśli mamy problemy w życiu osobistym, to nie możemy być produktywni w pracy. Choć wydaje się to oczywiste, to wielu przedsiębiorców stara się nie widzieć tego związku, ucieka od problemów osobistych „w pracę”. Proporcje pomiędzy pracą a życiem prywatnym na poziomie 90% do 10% wcale nie są czymś rzadkim w świecie biznesu.     

Wiem na własnym przykładzie, że niełatwo jest wyrwać się z tego zaklętego kręgu, w którym ciągle gdzieś pędzimy, rozpoczynamy nowe projekty i permanentnie brakuje nam czasu. Jak trudno jest być „tu i teraz”, zatrzymać się, spojrzeć uważnie na osobę, z którą rozmawiamy i rzeczywiście usłyszeć, co ma nam do przekazania. A to konieczne, aby być lepszym partnerem, lepszym rodzicem czy lepszym pracodawcą. 

Często jest tak, że przedsiębiorca dostrzega problem, zauważa, że zespół pracowników jest zdemotywowany, stara się znaleźć rozwiązanie na wielu szkoleniach, najczęściej samemu w nich nie uczestnicząc. Leczy więc objawy problemu, ale nie ich przyczynę, którą może być wypalenie zawodowe czy tzw. samotność lidera. Ja chcę zmienić tę perspektywę i zaprosić na elitarne szkolenie prezesów, dyrektorów i właścicieli firm, aby mogli wymienić się doświadczeniami i posłuchać najlepszych trenerów biznesu w kraju.  

Dwa dni po naszym spotkaniu, na którym rozmawialiśmy m.in. o polityce migracyjnej, Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę. Jak przedsiębiorcy mogą pomóc Ukraińcom za pośrednictwem FPP?  

S.W.: Zaraz po pojawieniu się tych tragicznych informacji uruchomiliśmy specjalne numery telefonów (+48 737 477 773; +48 518 218 305) – dzwoniąc na nie obywatele Ukrainy mogą uzyskać bezpłatną pomoc. Już wcześniej wspieraliśmy też Fundację Świętego Mikołaja, która w Mariupolu prowadziła Świetlicę Świętego Mikołaja dla ukraińskich dzieci. Fundacja będzie kontynuowała tę pomoc – zachęcamy do wsparcia jej darowiznami. 

Federacja Przedsiębiorców Polskich rozpoczęła też intensywne działania w ramach zapewnienia zatrudnienia i zamieszkania dla uchodźców z Ukrainy w Polsce. Jak do tej pory zagwarantowaliśmy 250 miejsc pracy, wraz z pakietem realnej pomocy obejmującej zapewnienie zamieszkania, opieki dziennej dla dzieci, pomocy psychologicznej, a także pełnego wsparcia w zakresie legalizacji pobytu w Polsce. Obecnie FPP przygotowuje również pakiet rozwiązań ułatwiających zatrudnienie obywateli Ukrainy. 

Tragedia Ukrainy będzie wyzwaniem nie tylko w wymiarze humanitarnym, ale także dla rynku pracy, a stworzenie możliwości zatrudnienia jak największej liczbie Ukraińców, którzy musieli uciekać z własnego kraju, powinno być jednym z naszych priorytetów. Jak trafnie zauważył pan Marek Kowalski, przewodniczący FPP, w tym trudnym czasie jako przedsiębiorcy robimy to, na czym znamy się najlepiej – zapewniamy pracę.    

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

|Świetłana Walczak Mentor Biznesu|Świetłana Walczak Mentor Biznesu|Świetłana Walczak Mentor Biznesu|Świetłana Walczak Mentor Biznesu|Świetłana Walczak Mentor Biznesu
REKLAMA
REKLAMA

10 lat Why Thai w Poznaniu. Michał Niemiec | Czy osiągnąłem sukces? Ciągle mi mało!

Artykuł przeczytasz w: 14 min.
10 urodziny WHY THAI


Kiedy 10 lat temu wprowadził kuchnię tajską do Poznania, był prekursorem w branży gastronomicznej. Michał Niemiec, właściciel Why Thai, przy okazji 10. urodzin restauracji opowiada o swojej drodze do sukcesu, kulisach budowania marki i o tym, jak gastronomia stała się jego życiową pasją – pomimo że życie pchało go w objęcia ogrodnictwa, straży pożarnej, a nawet muzyki… Dziś Why Thai świętuje dekadę i rozwija nowy koncept, który na nowo odkrywa polską kuchnię.

Rozmawia: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: Michał Musiał

Jadasz coś innego niż kuchnia tajska?

MICHAŁ NIEMIEC: (śmiech) Oczywiście, że tak! Zdradzę Ci tajemnicę, że w sumie to jadam jej już niewiele. (śmiech) Jak to mówią, co za dużo, to niezdrowo – nawet najlepszą kuchnią świata można się w końcu przejeść. Ale zawsze próbuję nowych dań, pilnuję standardów, czy chcę czy nie chcę, bo w końcu to moja praca i pasja – muszę wiedzieć, co serwuję i dbać o to, żeby wszystko było na najwyższym poziomie.

Skąd zamiłowanie do kuchni i gotowania?

Miłość do kuchni zaszczepiła we mnie moja babcia, która świetnie gotowała, potem moja mama, dodatkowo mój wujek był kucharzem. A ja od najmłodszych lat towarzyszyłem im podczas przygotowywania posiłków. Pamiętajmy, że były to lata 80-te, gdzie normą było gotowanie w domu, kuchnia tętniła życiem i była miejscem, które scalało całą rodzinę. Obserwowałem, jak z prostych składników można stworzyć coś wyjątkowego, a wspólne gotowanie było okazją do rozmów i budowania więzi. To właśnie wtedy zrozumiałem, jak wielką radość może dawać przygotowywanie posiłków dla innych.

Babcia i mama wspierały Cię w Twojej rodzącej się wówczas pasji?

One tak, tata niekoniecznie. (śmiech) Jego marzeniem było, abym poszedł w jego ślady i przejął po nim gospodarstwo ogrodnicze. Przez wiele lat hodował róże, dodatkowo był prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej, więc jak już pogodził się z tym, że ogrodnikiem nie zostanę, to pojawił się pomysł, abym został strażakiem, a dodatkowo zapisał mnie na lekcje gry na saksofonie, bo trzecim wyborem była kariera muzyka. (śmiech) Ale to wszystko nie było dla mnie. Moim przeznaczeniem jest gastronomia.

Michał Niemiec Why Thai

Ale w rodzimym gospodarstwie ogrodniczym jednak trochę pracowałeś…

Nie miałem wyjścia. (śmiech) Jednak zawsze uciekałem w stronę sztuki gotowania. Kilka lat spędziłem, pracując w hotelach orbisowskich, a następnie ukończyłem Wyższą Szkołę Hotelarstwa i Gastronomii. To był czas, kiedy turystyka dopiero raczkowała, a Polska zaczynała otwierać się na świat. Dzięki zagranicznym praktykom mogliśmy poznawać nowe smaki i wprowadzać je na nasze stoły, co było niezwykle inspirujące. Po śmierci rodziców wróciłem do Kalisza, parę lat prowadziłem gospodarstwo, zostałem nawet radnym, ale to nie była moja droga. Postawiłem więc wszystko na jedną kartę – wybrałem gastronomię. Choć z perspektywy czasu nie mogę powiedzieć, że praca w gospodarstwie niczego mi nie dała – przede wszystkim nauczyła mnie ciężkiej pracy i szacunku do tego, co samodzielnie się wypracuje. Te doświadczenia ukształtowały mój charakter i nauczyły wytrwałości, która później okazała się kluczowa w budowaniu mojego miejsca w gastronomii.

Jakie było to ostatnie 10 lat dla Ciebie?

Na pewno bardzo pracowite, pełne wyzwań i intensywnego rozwoju. To czas, który nauczył mnie wytrwałości oraz elastycznego podejścia do różnorodnych wyzwań. Były trudne chwile, ale również wiele radości płynącej z osiągnięć i pokonywania barier. Pandemia, inflacja, wojna w Ukrainie, a także nasze lokalne trudności, takie jak niekończący się remont Starego Rynku, uświadomiły mi, jak istotna jest zdolność adaptacji. Te wydarzenia stanowiły poważny test, a jednocześnie stały się impulsem do działania i poszukiwania nowych dróg w obliczu zmian.

Mija właśnie 10 lat, kiedy powstał pierwszy lokal Why Thai. Jak wspominasz początki, bo zdaje się, że pierwszym pomysłem, była kuchnia włoska. Co zaważyło na zmianie strategii?

To prawda. Why Thai w Poznaniu świętuje właśnie swoje 10-te urodziny, ale cała grupa ma już 12 lat. Pierwszy lokal powstał w Warszawie dlatego, że w Poznaniu nie mogłem znaleźć odpowiedniej lokalizacji. Lokal znalazł się w Warszawie, więc niewiele się zastanawiając, wyruszyłem na podbój stolicy. Nie mając zupełnie wiedzy na temat tamtejszego rynku gastronomicznego, poszedłem na żywioł. (śmiech) I faktycznie początkowo moim pomysłem było otworzenie restauracji z włoskim jedzeniem, ale Warszawa była wówczas już naszpikowana włoskimi smakami, więc z czysto biznesowego punktu widzenia, zmieniłem koncepcję i postawiłem na kuchnię tajską. Dziś z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że Warszawa wiele mnie nauczyła i na pewno dała solidne podwaliny pod biznes w Poznaniu. Z takich ciekawostek powiem Ci, że kiedy po dwóch latach prowadzenia biznesu w Warszawie postanowiłem wrócić na rodzime wielkopolskie podwórko, tu i ówdzie było słychać głosy, że to warszawska firma otwiera knajpę w Poznaniu. (śmiech) A było zupełnie odwrotnie. Jestem wielkopolaninem, pochodzę z Kalisza, więc to Poznań ruszył na podbój Warszawy, a nie odwrotnie. (śmiech) 

Michał Niemiec Why Thai

Pierwszy lokal powstał w Warszawie, potem kolejne w Poznaniu. Warszawa to miasto globalnych korporacji, międzynarodowej społeczności, tam kuchnia tajska pewnie nie była niczym dziwnym. Jednak Poznań, miasto bardziej kulinarnie konserwatywne, ze swoją nieśmiertelną kaczką po poznańsku. Nie obawiałeś się rodzimego rynku?

Poszedłem za ciosem warszawskiego sukcesu i nie miałem większych obaw co do tego, jak poznaniacy przyjmą kuchnię tajską, choć faktycznie była ona dość egzotyczna. Myślę, że duży wkład w popularyzację światowych, a zwłaszcza azjatyckich smaków, miały wtedy lokale z sushi, które w tamtym czasie zaczęły zdobywać w Poznaniu dużą popularność. Dzięki nim klienci byli już otwarci na nowe kulinarne doświadczenia i gotowi spróbować czegoś nieco innego. Dziś myślę, że w tym miejscu, w którym my byliśmy 10 lat temu, jest kuchnia koreańska, którą dopiero poznajemy i oswajamy, podobnie jak wtedy kuchnię tajską. To pokazuje, że kulinarne gusta w Polsce cały czas ewoluują, a klienci są coraz bardziej otwarci na nowe smaki i nieznane wcześniej tradycje kulinarne. W tamtym czasie tajska kuchnia wydawała się egzotyczna, dziś jest dla wielu naturalnym wyborem. 

Czy są jakieś wspomnienia lub historie z początków Why Thai, które szczególnie zapadły Ci w pamięć?

Wspominam ten czas jako okres niezwykle intensywnej pracy. Przygotowując się do otwarcia lokalu w Warszawie, pracowałem po 350-370 godzin miesięcznie. Gdy warszawska restauracja zaczęła funkcjonować stabilnie, bez chwili wytchnienia ruszyłem z przygotowaniami do otwarcia lokalu w Poznaniu. Lokal przy ulicy Kramarskiej, w którym mieścimy się do dzisiaj, przeszedł generalny remont, więc w zasadzie kursowałem non stop pomiędzy Warszawą i coraz lepiej prosperującym tam lokalem, a Poznaniem i lokalem w remoncie. (śmiech) Sam remont przebiegł dość szybko i w miarę bez większych trudności, ale ja byłem koszmarnie zmęczony, a mój organizm domagał się odpoczynku. Przyjaciele przekonali mnie, że przed samym otwarciem muszę odpocząć i w końcu dałem się namówić na tydzień urlopu, który pozwolił mi złapać oddech przed kolejnym wyzwaniem, jakim było otwarcie. Pamiętam też wydarzenie z 2015 roku, które na długo zapisało się w mojej pamięci – pękła rura w ulicy i zalała nasz lokal. Co gorsza, stało się to w Boże Narodzenie, więc odkryliśmy problem dopiero po świętach. Piwnica była zalana po sufit, sprzęty zniszczone, a restauracja wymagała generalnego odmalowania. Przez trzy miesiące walczyliśmy, żeby wszystko naprawić i przywrócić lokal do życia. To była jedna z tych sytuacji, które uczą pokory, cierpliwości i tego, że w gastronomii zawsze trzeba być gotowym na niespodziewane wyzwania.

Za oryginalne, tajskie smaki w Why Thai odpowiadają rodowici Tajowie. Już od samego początku zdecydowałeś się zatrudniać kucharzy z Tajlandii, aby zapewnić autentyczność potraw. To nie jest łatwa droga. 

Mam chyba trochę szczęścia w życiu. (śmiech) Mój znajomy, którego żona pochodzi z Tajlandii, bardzo pomógł mi w rekrutacji kucharzy bezpośrednio stamtąd. Dzięki jego wsparciu udało się nie tylko załatwić wszystkie formalności, ale znaleźć prawdziwych mistrzów, którzy zarówno znają techniki tajskiej kuchni, jak i przekazują jej autentycznego ducha. To było wyzwanie, ale kluczowe dla utrzymania najwyższej jakości i prawdziwości naszych dań. Nasza Szefowa Kuchni Mala, pracuje z nami już 10 lat…

Michał Niemiec Why Thai

Czy widzisz różnicę w podejściu Polaków do kuchni tajskiej 10 lat temu i teraz? Czy przez te lata zmieniły się gusta klientów lub ich oczekiwania względem autentycznych smaków Azji?

Bardzo! I to bardzo dobrze! Pamiętam, kiedy otworzyliśmy pierwszą restaurację w Poznaniu, nie mogliśmy przygotowywać dań w takiej ostrości, w jakiej oryginalnie występują, bo dla naszego poznańskiego podniebienia to było zdecydowanie za dużo. (śmiech) Dziś pad thai czy kurczak słodko-kwaśny podawane w Why Thai, smakują tak samo jak w Tajlandii – autentycznie i bez kompromisów w kwestii przypraw czy ostrości. Klienci stali się bardziej otwarci na intensywne smaki, a także świadomi tego, czym naprawdę jest kuchnia tajska. To ogromna zmiana w porównaniu do początków, kiedy musieliśmy dostosowywać przepisy, aby były bardziej neutralne i łagodniejsze.

Ile dzisiaj jest restauracji w sieci?

Obecnie w skład sieci Why Thai wchodzą dwie restauracje z obsługą kelnerską – Why Thai Food & Wine w Warszawie oraz w Poznaniu. To miejsca, które łączą elegancję z autentycznymi tajskimi smakami, oferując gościom wyjątkowe kulinarne doświadczenia. Dodatkowo, półtora roku po otwarciu poznańskiej restauracji, narodził się koncept Why Thai Express. To zupełnie inny pomysł, skierowany do osób ceniących szybkie i wygodne rozwiązania w stylu street food. Why Thai Express specjalizuje się w daniach na wynos, zachowując przy tym charakterystyczną dla sieci jakość i smak autentycznej kuchni tajskiej. Takich punktów mamy w Poznaniu trzy, co pozwala nam pokryć swoim zasięgiem całe miasto. Cała sieć zatem to pięć restauracji.

Michał Niemiec Why Thai

Z perspektywy 10 lat działalności, co uważasz za największy sukces Why Thai? Co według Ciebie sprawiło, że klienci pozostają lojalni wobec Waszych restauracji?

Kiedy prowadzisz własny biznes, praca staje się codziennością, a sukces nie jest czymś, o czym myślisz na co dzień. Dla mnie prawdziwym sukcesem są ludzie, z którymi pracuję, bo bez nich niczego bym nie zrobił. To oni tworzą atmosferę tego miejsca. No i nasi klienci – ci, którzy wracają do nas od lat, polecają nasze restauracje swoim bliskim i wciąż obdarzają nas zaufaniem. Czy czuję, że sam osiągnąłem sukces? Szczerze mówiąc, nie patrzę na to w ten sposób. Ciągle mi mało. (śmiech) O wiem! Mam już dzisiaj struktury tak poukładane, że mogę od czasu do czasu pozwolić sobie na krótki odpoczynek – i to jest mój osobisty sukces! (śmiech)

Co słyszysz od swoich gości?

Słyszę, że jest smacznie i świeżo. W końcu hasło „najlepszy pad thai w mieście” nie wzięło się znikąd! W naszej kuchni używamy wyłącznie świeżych produktów i oryginalnych, tajskich składników. Nie idziemy na skróty ani nie pracujemy na zamiennikach – autentyczność smaku jest dla nas priorytetem i to właśnie doceniają nasi goście.

A Twoja ulubiona potrawa?

Nie będę zbyt oryginalny, (śmiech) oczywiście, pad thai! To klasyka, która nigdy mi się nie znudzi. Ale jeśli miałbym wskazać coś mniej oczywistego, to zdecydowanie khao soi – potrawa pochodzącą z rodzinnego miasta naszej szefowej kuchni. To danie niezwykle aromatyczne i sycące, będące czymś pomiędzy zupą a drugim daniem. Składa się z makaronu zanurzonego w intensywnym curry, mięsa wołowego, kiszonek, świeżych warzyw i chrupiącego makaronu na wierzchu. Każdy kęs to eksplozja smaków, która zawsze przenosi mnie na chwilę do Tajlandii.

Michał Niemiec Why Thai

Gastronomia w Polsce przechodziła przez różne okresy, w tym przez trudności związane z pandemią. Czy doświadczenia ostatnich lat wpłynęły na strategię Why Thai? Co się zmieniło, a co pozostało takie samo?

Przede wszystkim poukładaliśmy strukturę. Dzisiaj zatrudniam 75 osób, a to już wymagało stworzenia jasnego podziału obowiązków i zbudowania solidnego systemu zarządzania. Zależało mi, aby każdy członek zespołu wiedział, za co odpowiada i miał przestrzeń do rozwoju. Od początku istnienia restauracji w Poznaniu, nie czułem się dobrze z tym, że w restauracji z obsługą kelnerską realizujemy również wynosy. Dostawcy wpadali do restauracji jak przeciąg, zakłócając atmosferę, którą chcieliśmy stworzyć dla gości jedzących na miejscu. To powodowało pewien chaos i wpływało na komfort tych, którzy przyszli, aby cieszyć się posiłkiem w spokojnym otoczeniu. Stąd dość szybkie powstanie Why Thai Express, które w pandemii okazało się zbawienne, bo kiedy inni restauratorzy dopiero uczyli się wynosów, my tę strukturę mieliśmy już zbudowaną. Dziś widzę, że dużo większym wyzwaniem niż pandemia, jest inflacja. Ceny produktów poszły mocno w górę, koszty utrzymania lokali wzrosły, a portfel klienta nie jest z gumy… Ale to, co pozostało niezmienne, to dbałość o jakość, autentyczność naszych potraw i budowanie relacji z gośćmi, które zawsze były fundamentem naszej marki.

Twoim nowym dzieckiem jest Restauracja OT.Warta, koncept zupełnie inny niż Why Thai. Co zainspirowało Cię do jej otwarcia?

To było szalone! (śmiech) Ale byłaś tam i przyznasz, że jest pięknie?

Jest pięknie, ale to zupełnie inna bajka niż Why Thai. Wszystko tam jest odmienne od tego, co spotykam w Why Thai. Inny wystrój, inna kuchnia, inne smaki, inna filozofia. Potrzebowałeś zmiany?

Bardzo! Odkryłem to miejsce podczas spaceru z psem i od razu wiedziałem, że chcę tam mieć restaurację. OT.Warta mieści się w zabytkowym budynku Łazienek Rzecznych nad Wartą, które w latach 20. i 30. były jednym z najpopularniejszych miejsc w Poznaniu – przed wojną dziennie odwiedzało je nawet 5000 osób, bo znajdowały się tam miejskie kąpieliska. Niestety, przez lata miejsce popadło w zapomnienie, ale dziś, dzięki modernizacji, odzyskało swój dawny blask. Dla mnie to ogromna satysfakcja, że mogę być częścią tej nowej historii, przywracając to miejsce poznaniakom w zupełnie nowej odsłonie. Miejsce znajdujące się 15 minut spacerem od Starego Rynku, pełne historii, niepowtarzalnego uroku i wyjątkowego charakteru. Kto tam raz zawita, zakocha się w tym miejscu. Gwarantuję.

To powiedz jeszcze, jaką kuchnię serwuje OT.WARTA?

Poznaniacy znajdą tam polską kuchnię w nowoczesnym wydaniu, inspirowaną dawnymi przepisami zaczerpniętymi ze starych książek kucharskich. To dania, które nawiązują do tradycji, ale są podane w sposób współczesny, z wykorzystaniem najwyższej jakości lokalnych składników. Dzięki temu goście mogą odkrywać klasyczne smaki na nowo, w odświeżonej i kreatywnej formie.

Gdzie znajdujesz inspiracje do rozwoju swoich restauracji i wprowadzania nowych pomysłów? Rozwinąłeś sieć, otworzyłeś OT.WARTĄ, podejmujesz odważne decyzje. Skąd czerpiesz pomysły na to, jak dalej rozwijać swoje marki?

To chyba moja domena, że kiedy mam chwilę wolnego czasu, zaczynam intensywnie myśleć o nowych pomysłach. (śmiech) A tak na poważnie, wszystko wynika z mojej pasji do gastronomii – choć czasem mam wrażenie, że nie zawsze jest to miłość odwzajemniona. (śmiech) Lubię, kiedy coś się dzieje, kiedy jestem w ruchu i mogę tworzyć nowe rzeczy. To właśnie ten dynamizm, poszukiwanie nowych wyzwań i chęć odkrywania, co jeszcze można zrobić, napędzają mnie do działania.

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
10 urodziny WHY THAI
REKLAMA
REKLAMA