Przemysław Kieliszewski | Nowy Teatr Muzyczny już w 2025? 

Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski

O perspektywach, jakie otworzy przed Teatrem nowa siedziba, premierach zaplanowanych na sezon 2022 oraz spektaklach, które mogą być skutecznym antidotum na złe emocje opowiedział nam dr Przemysław Kieliszewski, dyrektor Teatru Muzycznego w Poznaniu.

Właśnie wydano pozwolenie na budowę nowej siedziby Teatru Muzycznego na działce u zbiegu ul. Św. Marcin i Skośnej, w sąsiedztwie Akademii Muzycznej. Patrząc z boku na Pana starania – i mając na uwadze wiele innych inwestycji w Poznaniu w ostatnich latach – można odnieść wrażenie, że stosunkowo szybko udało się dopiąć celu… 

PRZEMYSŁAW KIELISZEWSKI: Pozwolę sobie zaprzeczyć – wybrana lokalizacja, optymalna z punktu widzenia rozwoju Teatru – to efekt wieloletnich starań, zapoczątkowanych jeszcze przez moich poprzedników. Wystarczy prześledzić listę potencjalnych miejsc, w których miała powstać nowa siedziba Teatru Muzycznego. Jeszcze w latach 70. planowano zbudować Teatr w ramach Hotelu Poznań, powstały już nawet schody do nowej siedziby. Bardzo zaawansowany był też projekt adaptacji dawnego kina Olimpia przy ul. Matejki. Jednak niewiele więcej miejsc na widowni niż obecnie i brak zaplecza sceny uniemożliwiłby tam zmianę jakościową. Musieliśmy przekonać Prezydenta i radnych, że mieszkańcy Poznania i całego regionu zasługują na teatr muzyczny z prawdziwego zdarzenia w innej lokalizacji.   

Jako miejsce powstania nowego teatru rozważana była Stara Gazownia, Hala nr 1 na MTP, działka przy Collegium Iuridicum, Wolne Tory, teatr miał nawet powstać w ramach Centrum Handlowego Posnania. O nowej siedzibie rozmawialiśmy też z właścicielami biurowca, który powstaje obecnie przy pl. Andersa i z firmą budującą Nowy Rynek na terenie po dawnym dworcu autobusowym. 

Przełom nastąpił kiedy poprosiliśmy o radę Wielkopolskie Centrum Wspierania Inwestycji, a Grzegorz Michalski, prezes WCWI, wskazał nam to wyjątkowe miejsce u zbiegu ul. Św. Marcin i Skośnej. Podziękowania należą się też Prezydentowi Miasta, który rozpisał konkurs architektoniczny. W jego toku wyłoniono projekt Atelier Loegler Architekci ciekawie wpisujący się w otoczenie, z łamanym dachem nawiązującym do tych z dawnej Dzielnicy Cesarskiej. To architektura, która wzbudza dyskusje, dlatego ma szansę stać się na lata jednym z symboli Poznania. 

Dla nas, poza wyglądem elewacji, równie istotna jest funkcjonalność nowej, teatralnej przestrzeni. Kiedy tylko okazało się, że na tej działce może powstać Teatr, powołaliśmy zespół warsztatowy i zaprosiliśmy do współpracy dyrektorów teatrów z innych miast. Korzystaliśmy z doświadczeń m.in. warszawskiego Teatru Roma, Centrum Kulturalno-Kongresowego Jordanki w Toruniu, Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białystoku, Teatru Capitol we Wrocławiu czy Teatru Muzycznego w Gdyni. Pojechaliśmy też na wizyty studyjne do wszystkich tych i innych miejsc w Polsce, do Londynu i do Stuttgartu, gdzie stosunkowo niedawno powstały dwa teatry musicalowe. W oparciu o zebrane informacje stworzyliśmy obszerny i szczegółowy program funkcjonalno-użytkowy. 

Pracując nad kształtem tej nowej przestrzeni uwzględniliśmy także takie elementy jak magazyny podręczne, w których przechowuje się dekoracje czy dwie rampy, które umożliwiają jednoczesny załadunek i wyładunek elementów scenografii. A to da nam możliwość działania w formule festiwalowej, będziemy więc mogli pokazywać dwa różne spektakle dzień po dniu. 

Wiele instytucji kultury, które powstały w ostatnim okresie, nie miały czasu na precyzyjne planowanie, bo otrzymywały unijne środki, które trzeba było szybko wydać na nową inwestycję. My doskonale wiemy, czego potrzebuje nowy teatr i korzystamy z doświadczeń innych.

Przemysław Kieliszewski

Czy koniec 2025 to realna data przeprowadzki do nowej siedziby?  

Tak. Samo pozwolenie na budowę nie byłoby tak ważne, gdyby nie fakt, że udaje nam się domykać finansowanie całej inwestycji przy współudziale Miasta Poznań i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Teatr Muzyczny będzie przez 4 lata współprowadzony przez Ministerstwo, a coroczna dotacja w wysokości 1,5 mln zł pozwoli nam rozwinąć skrzydła, m.in. przygotować ważną koprodukcję z dużym warszawskim teatrem i docenić zespół, który ciężko pracuje, by „zasłużyć” na nową siedzibę. Dzięki temu rozwiązaniu Ministerstwo będzie mogło uruchomić dotację celową – połowę kwoty na budowę Teatru szacowaną na 300 mln zł. Drugą połowę sfinansuje Miasto Poznań.  

Cieszymy się z każdego etapu, który przybliża nas do powstania nowej siedziby, ale nie popadamy w euforię. Mamy nadzieję, że uda się szybko ogłosić i rozstrzygnąć przetarg, wybrać doświadczonego i solidnego wykonawcę, wkopać pierwszą łopatę i… koniec zwieńczy dzieło.  

Jakie możliwości otworzy przed Teatrem Muzycznym ta nowa inwestycja? 

Chcemy być dumą nie tylko mieszkańców Poznania, ale też całego powiatu i województwa, integrować lokalną społeczność. W ostatnich latach wielu Wielkopolan odwiedzało instytucje kultury we Wrocławiu, Katowicach, Szczecinie, Berlinie czy Warszawie – mamy nadzieję, że kierunek będzie odwrotny. Na pewno pomoże w tym perfekcyjna lokalizacja – 3 min od dworca PKP i PKS, tuż przy stacji Pestki i przystanku kolei metropolitalnej. 

Wiemy, że nowa siedziba, dzięki efektowi nowości, przyciągnie publiczność, która do tej pory w ogóle nie uczestniczyła w życiu teatralnym. Chcemy być też miejscem, które żyje przez cały dzień, gdzie poza spektaklami odbywają się warsztaty dla dzieci i dorosłych, gdzie magnesem poza sztuką jest też restauracja, kawiarnia i czytelnia, w której można np. odebrać książkę z Biblioteki Raczyńskich. Nowy Teatr ma być również  miejscem, w którym będą się zaczynać i kończyć poznańskie festiwale. Chcemy dzielić się tą nową przestrzenią ze społecznikami – fundacjami i stowarzyszeniami działającymi w podobnym do naszego obszarze. Druga scena pozwoli nam natomiast grać równolegle inne przedstawienia – także te dla najmłodszych widzów. 

Będziemy też mogli zaproponować publiczności inny komfort oglądania spektakli, z nagłośnieniem, multimediami i oświetleniem na najwyższym światowym poziomie.  

Przemysław Kieliszewski

Jak ważne było dla Was, aby w Poznaniu powstał największy teatr muzyczny w Polsce? 

Choć w konkursie liczba miejsc na głównej scenie została określona w przedziale od 900 do 1200, od początku optowaliśmy za opcją 1200 i nie jest to przejaw megalomanii. Wiemy na przykładzie obecnej siedziby jak dodatkowe 30 miejsc, o które udało mi się powiększyć widownię, może ważyć na zyskowności spektaklu. Jeśli główna scena Teatru Muzycznego w Gdyni ma 1100 miejsc, a bilety wyprzedają się na pniu, to i nam uda się zapełnić 1200. W końcu do Poznania można dojechać z czterech stron świata, a do Gdyni tylko z trzech. (śmiech) Szacujemy, że dotychczasowa liczba widzów wzrośnie z ok. 90 tys. do 280 tys. rocznie.  

Pod względem marketingowym te 100 dodatkowych miejsc i fakt, że będziemy mogli zaprosić widzów do największego teatru muzycznego w Polsce, nie jest bez znaczenia. 

Jakie trzy spektakle, które mogliśmy zobaczyć w Teatrze Muzycznym w minionym roku, cieszyły się największą popularnością? 

Od 5 lat absolutnym rekordzistą jest „Zakonnica w przebraniu”, którą obejrzało już 65 tys. widzów. Jako pierwsi w Europie kontynentalnej, zaraz po West Endzie, zdobyliśmy licencję na przygotowanie tego spektaklu i z pewnością jeszcze na długo pozostanie w naszym repertuarze. 

Na wyróżnienie zasługuje też spektakl „Virtuoso” o Ignacym Janie Paderewskim, który powstawał w naszym Teatrze od początku, wraz z twórcami ze Stanów Zjednoczonych, miał swoją premierę także w Warszawie i został zarejestrowany przez telewizję. Rzadko się zdarza, aby spektakl historyczny opowiadał z taką lekkością o życiu człowieka, którego znamy albo wydaje nam się, że znamy ze zdjęć, nagrań czy podręczników. Dialog Piłsudskiego z Paderewskim w drugim akcie to absolutnie uniwersalna opowieść o Polsce. 

W minionym roku największym sukcesem okazał się „Kombinat” z piosenkami Grzegorza Ciechowskiego i Republiki, z niełatwym przesłaniem, traktujący o zniewoleniu jednostki przez systemy. To spektakl nie tylko dla fanów Grzegorza Ciechowskiego. Pozyskaliśmy dzięki niemu wielu nowych entuzjastów. Bilety bardzo szybko się wyprzedają, będziemy go grali znów w lutym.

Przemysław Kieliszewski

Proszę opowiedzieć o planach Teatru na 2022 r. Na jakie premiery widzowie powinni zarezerwować sobie czas? 

Pod koniec kwietnia zaplanowaliśmy premierę „Wypożyczalnia snów” z piosenkami Urszuli Sipińskiej w nowych aranżacjach. Przygotowujemy go we współpracy z samą autorką, wspaniałą poznanianką, która w 2022 roku obchodzi swój jubileusz, 75. urodziny, więc będzie to prezent od naszego teatru i miasta. Chcemy, by piękne przeboje jednej z ikon polskiej piosenki lat 60-80., wybrzmiały na nowo. 

Kolejny spektakl – „IRENA” – nawiązuje do historii jednej z wielkich postaci XX w. – Ireny Sendlerowej. Autorem scenariusza są Piotr Piwowarczyk i reżyserka filmowa Mary Skinner, autorem piosenek laureat nagród Pulitzera i Grammy Mark Cambell, a muzyki – jedyny polski laureat Grammy – Włodek Pawlik. Reżyserem będzie natomiast Brian Kite, wykładowca i dziekan znakomitej uczelni UCLA w Los Angeles, który ma na swoim koncie wiele musicali w USA. Słowem – wspaniali twórcy i materiał, który nas zachwycił. Mamy nadzieję, że projekt ten otworzy 27. sierpnia festiwal teatralny, który przygotowujemy. 

Co roku powiększa się grono sponsorów Teatru – to często duże, rozpoznawalne w całym kraju marki. A jaką formę współpracy może Pan zarekomendować poznańskim małym i średnim firmom? 

Rzeczywiście. Od 2021 roku dołączył do nas m.in. Powiat Poznański, a naszymi najwierniejszymi partnerami są od lat spółka Aquanet, poznański deweloper UWI, który szczególnie wspiera projekty dla najmłodszych widzów, PKO BP, PZU, Enea 

czy Totalizator Sportowy. Przy okazji budowy nowej siedziby chcemy rozszerzyć współpracę z Aquanetem – powstanie m.in. zbiornik retencyjny, z którego woda będzie wykorzystywana do zasilania parku za teatrem.  

Małych i średnich przedsiębiorców zachęcamy, aby zaprosili swoich pracowników czy klientów do teatru i zaplanowali dla nich z naszą pomocą spotkanie przed lub po spektaklu. To sprawdzona formuła, która pozwala pracownikom czy klientom spotkać się w dobrym, emocjonalnym kontekście przedstawienia. 

Jaką publiczność przyciąga obecnie Teatr Muzyczny? 

Musical jest gatunkiem popularnym, nie mamy z tego tytułu powodów do kompleksów. I choć jesteśmy teatrem rozrywki, to nie unikamy rozmowy z widzami o ważnych tematach, czego przykładem jest choćby spektakl „Kombinat”. Najważniejsze jest dla nas, aby widzowie, przychodząc do Teatru Muzycznego, zawsze mieli pewność, że jakość wszystkich elementów spektaklu – tekstu, reżyserii, muzyki, całego show – będzie na najwyższym poziomie. 

Dla mnie osobiście teatr musicalowy jest odkryciem ostatnich 10 lat. Wcześniej interesowałem się bardziej muzyką klasyczną i operą. Kiedy powierzono mi funkcję dyrektora Teatru Muzycznego, miałem być przede wszystkim menedżerem zmiany. Ale ten musicalowy świat całkowicie mnie pochłonął, bo mówi językiem dzisiejszego widza, a emocje w nim są prawdziwe. Trochę jak z operą w czasach Mozarta czy Rossiniego, kiedy ludzie wychodzili ze spektakli, śpiewali arie, bo ta muzyka była pozbawiona elementu sztuczności – aktualna, z ich świata, z ich estetyki.  

Mam takie specjalne krzesło w Teatrze z dobrym widokiem nie tyle na scenę, co na widownię i oglądając spektakl po raz piąty czy szósty skupiam się na reakcjach widzów. Kiedy widzę, że barczysty, dwumetrowy facet zaczyna płakać, to wiem, że magia teatru działa. Wspólne, pozytywne emocje, które przeżywamy w teatrze są nam bardzo potrzebne. W czasach kiedy w sferze publicznej jest dużo złych emocji, teatr musi być antidotum. Oby skutecznym.

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski|Przemysław Kieliszewski
REKLAMA
REKLAMA

Sztuka Miasta

Artykuł przeczytasz w: 6 min.



Miesiąc temu zaprosiłam Państwa do wspólnej podróży po świecie sztuki. Zacznijmy więc od sztuki miasta. Tej, która jest dostępna na wyciagnięcie ręki. Stoi w miejskiej przestrzeni i czeka na nas wyjęta ze szczególnej estetyki muzeów i galerii. Jest tak „nasza”, że aż stała się niewidoczna. Wtopiła się w tapetę codzienności złożoną z murów sąsiednich kamienic. Stoi w parku przed blokiem, w którym mieszkaliśmy od dzieciństwa. Również ta, z którą obcujemy jako przechodnie. Spotykamy dzieło, które towarzyszy nam przez chwilę – między jednym a drugim przystankiem tramwaju. W parku, do którego przyszliśmy pospacerować z psem, pooddychać mniej niż zwykle gryzącym powietrzem. Czy zastanawialiście się Państwo kiedykolwiek, ile wspaniałych przykładów takich dzieł mamy w naszym mieście?

Tekst i zdjęcia: Klaudyna Andrzejewska

Stela Heinza Macka – sztuka, która porusza miasto

Zacznijmy od instalacji Heinza Macka stojącej przy Al. Marcinkowskiego pomiędzy placem Wolności a Muzeum Narodowym. Powstała w 2006 roku Stela jest osiemnastometrowym słupem z obrotową głowicą wykonaną z polerowanej stali, odbijającej promienie słoneczne, której ruch sprawia, że rzeźba zmienia się na naszych oczach i transformuje przestrzeń, w której została osadzona. Czy w codziennym pędzie, z nosami wpatrzonymi w ekrany telefonów lub pod stopy, mknąc w pośpiechu, znajdujemy chwilę, by zadrzeć głowę wysoko, dać się porwać grze światła i zaprosić do refleksji na temat dzieła niemieckiego artysty?

20250221 STELLA

Golem – legenda zaklęta w stali

Udając się dalej Alejami wzdłuż budynków Muzeum Narodowego i Biblioteki Raczyńskich dojedziemy do „Golema” Davida Černego, zrealizowanego w ramach projektu „Poznań miasto sztuki” odsłoniętego w 2010 r. Ustawiona w osi Alei Marcinkowskiego 2,5 metrowa rzeźba ze stali zdaje się kroczyć w naszym kierunku. Według legendy Golem został stworzony przez praskiego rabina Jehudę Löwa ben Becalela, urodzonego w XVI wieku w Poznaniu. Dzieło nieprzypadkowo stoi w miejscu, gdzie nieopodal kiedyś znajdowała się dzielnica żydowska. Rzeźby Černego cieszą się popularnością ze względu na kontrowersje, jakie wywołują (np. rzeźba „Sikający” przedstawiająca dwóch mężczyzn stojących naprzeciw siebie, oddających mocz do basenu, którego kształt przypomina Czechy).

20250221 GOLEM

Totemy Alicji Białej – sztuka, która mówi prawdę

Przy Sheraton Hotel Poznań stoją „Totemy” Alicji Białej. Kolejny monumentalny projekt, który dla przechodnia jawi się jako zespół sześciokolorowych, różniących się od siebie kolumn. Zupełnie nie pasujących do hotelowo-biurowo-targowego otoczenia. Wybijające się z szarości betonu i szkła otaczających budynków. Miło się patrzy, prawda? A gdybym powiedziała Państwu, że każdy z tych 6 totemów (pierwotne określających relację ludzi z siłami natury, mitycznym przodkiem zwierzęcym lub roślinnym) to tak naprawdę graficzne przedstawienie wyników wieloletnich badań nad rujnującym wpływem człowieka na środowisko naturalne? Różne proporcje, kolory i wzory tych sześciu kolumn to wizualizacja skali zanieczyszczenia powietrza, ścinki drzew, kurczących się łowisk czy populacji dzikich zwierząt. Każdy z totemów zaopatrzony jest w kod QR, który po zeskanowaniu przeniesie nas do twardych danych, do których odnosi się konkretne dzieło.

20250224 TOTEMY ALICJI BIALEJ 2

Street art – sztuka ulicy czy wandalizm?

Jeśli jesteśmy już przy sztuce miasta oraz silnych i skrajnych emocjach, jakie wywołuje, nie możemy pominąć w naszej podróży przystanku street art. Murale, graffiti, wlepki. Hit czy kit? Prosystemowy, mający przyzwolenie władz miasta, wpisujący się w miejską estetykę czy wandalizm, antysystemowy komentarz do rzeczywistości, artystyczny głos ludu, często powstający spontanicznie i nielegalnie. Jako gospodarze przestrzeni miasta mamy prawo i powinniśmy zabrać głos w debacie na ten temat. Noriaki, KaWu, Rojber. Ich prace od lat towarzyszą nam w miejskiej wędrówce. Stały się nieodłącznym elementem estetyki naszego miasta. Pan Peryskop Noriakiego, którego od dawna odnajduję w miejscach oddalonych nawet tysiące kilometrów od Poznania – ostatnio w pewnej górskiej wiosce na południu Polski. Widuję go również na ścianach galerii, w prywatnych kolekcjach sztuki, szkołach, firmach i miejscach, które już dawno przestały kojarzyć się z rebelią sztuki. KAWU, którego Yodę i bliźniaków Cramp Vandals mijam codziennie, jadąc ul. Grunwaldzką. Jego mural z Voldemertem o twarzy Wladimira Putina przykryty po 10 dniach postacią Harry’ego Pottera o twarzy Wolodymyra Zelenskiego, sprawił, że o jego twórczości rozpisywały się nie tylko polskie, ale i zagraniczne media. Jego twórczości zawdzięczamy pojawienie się w przestrzeni miasta fantastycznych postaci takich, jak: Bart Simpson, Bambi czy Eleven z serialu „Stranger things”. Różowa świnia, której autorem jest Rojber, to mieszkanka niemal każdej szanującej się skrzynki transformatorowej na Grunwaldzie. Wierna towarzyszka moich wieczornych przebieżek. Jest dla mnie symbolem nieskrępowanej radości.

Sztuka i biznes – wspólna przestrzeń

Sztuka miejska nie powstaje w próżni. Choć często kojarzona z oddolnymi inicjatywami, to jej rozwój w dużej mierze zależy od tych, którzy mają odwagę ją wspierać. Wielkopolskie Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych od lat konsekwentnie promuje sztukę współczesną, a Volvo Karlik Poznań udowodniło, że street art może znaleźć swoje miejsce nawet w świecie motoryzacji. Dzięki takim inicjatywom miasto nie tylko staje się bardziej inspirujące, ale też pokazuje, że sztuka i biznes mogą ze sobą współistnieć – nie jako osobne światy, lecz jako wzajemnie przenikające się przestrzenie. To, co widzimy na ulicach, skwerach czy budynkach, często zawdzięczamy tym, którzy nie boją się myśleć o sztuce szerzej – jako o elemencie, który nadaje miejscu charakter, buduje tożsamość i pobudza do refleksji. Bo miasto to nie tylko architektura i ulice – to także opowieści, które sztuka wplata w jego codzienność.

Klaudyna Andrzejewska

Klaudyna Andrzejewska

Przedsiębiorczyni, podróżniczka i żeglarka. Koneserka smaków, dźwięków i obrazów. Absolwentka Université de Poitiers oraz studentka Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Współzałożycielka ArtAbout – agencji promocji sztuki.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA