Paulina Domowicz | Instagram dał mi drugie życie

Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|

Poznanianka bezgranicznie kochająca swoje miasto. Szczera, bezkompromisowa, nieowijająca w bawełnę. Od 10 lat prowadzi na Instagramie konto, które zgromadziło 65 tysięcy obserwujących. Nie boi się trudnych tematów, nie unika zabierania głosu w tematach uznawanych za tabu. Spotkałyśmy się w jej ukochanym Starym Browarze, gdzie przy pysznym śniadaniu Paulina Domowicz znana pod nickiem @pauli331 opowiedziała mi o początkach swojej pracy z Instagramem, o mozolnym budowaniu zaufania wśród swoich obserwatorek, miłości do mody i niechęci do słowa „influencerka”.

Czy Polki są dobrze ubrane? 

PAULINA DOMOWICZ: Na pewno coraz lepiej, jednak wciąż dominuje wśród Polek uwielbienie do niemodnych stylizacji często zatrzymanych w czasie, przyciasnych ubrań i garsonek, w których wyglądamy jak własna matka. Niestety na każdym wyjeździe zagranicznym jestem w stanie rozpoznać dziewczynę z Europy Wschodniej z kilometra. Ulice świata wyglądają dzisiaj inaczej niż statystyczna mieszkanka naszego kraju i postawiłam sobie za cel edukować kobiety, pokazywać światowe trendy. Chciałabym, aby Polki nareszcie zaczęły się ubierać na światowym poziomie. 

Udaje się? 

Różnie, ale się nie poddaję! (śmiech)

Paulina Domowicz @pauli331

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z social mediami? Z Instagramem?

Może ciężko w to uwierzyć, ale przed erą Instagrama byłam kurą domową. (śmiech) Dziś nikt w to nie wierzy, ale tak dokładnie było! Zajmowałam się domem, dziećmi i zupełnie mnie to nie uwierało. Moi rodzice rozstali się kiedy byłam mała, w wielkiej przyjaźni – ale jednak rozstali. Może stąd we mnie chęć stworzenia domu. Tak też się stało. Zawodowo pracowałam dość krótko, bo mając 27 lat urodziłam pierwszą córkę Millę, poświęcając się jej w zupełności. Po sześciu latach pojawiła się druga córka Natasza i mój pobyt w domu z dziećmi znów nabrał rozpędu. Ponownie zaczął się wir pieluszek, zabawek, obiadków itd. A, że wielkich ambicji zawodowych nie miałam, aby zostać bizneswoman – spełniałam się w tej roli wiele lat… Byłam typową kochaną kurką domową i to dość mocno zakompleksioną.

Aż trudno mi w to uwierzyć… 

Naprawdę tak było. Uważałam siebie za ostatnią nogę do robienia jakichkolwiek biznesów, nigdy nie miałam do tego drygu, a przynajmniej tak wtedy się czułam.

Paulina Domowicz @pauli331

A co sprawiło, że rozpoczęłaś działalność influencerską na Instagramie? 

Przypadek! Zawsze lubiłam modę, ciuchy, babskie tematy modowe i urodowe, do tego potrafiłam się dobrze ubrać, dobrać dodatki. Ale robiłam to tylko i wyłącznie na własny użytek. I wówczas przyszła do mnie moja 12-letnia córka i pokazała mi Instagram. Wyjaśniła mi do czego służy ta platforma. Okazało się, że jest niesamowitym źródłem stylizacji i nowości modowych. Powoli odważyłam się publikować swoje zdjęcia i bach! Przyjęło się! Na moje konto codziennie przybywało coraz więcej kobiet. A musimy sobie też jasno powiedzieć, że ówczesny Instagram, wyglądał zupełnie inaczej niż ten dzisiejszy. Nie było wielu obecnych funkcji – „szufladki” czy słynne DM – możliwość wysyłania bezpośrednich wiadomości, niewidocznych dla innych czy obecnego stories. Nie było też aż tylu polskich modowych kont. Wstawiało się zdjęcie i tyle. Więc mogę powiedzieć, że jestem z gwardii dinozaurów, które rozpoczynały polski Instagram. (śmiech) Bo właśnie minęło 10 lat odkąd jestem na nim obecna. 

Jaka zatem przyświecała Ci myśl, kiedy zdecydowałaś się otworzyć konto na Instagramie? Myślałaś o tym, że stanie się to Twoją pracą? Twoim zawodem? I że w trakcie tych lat staniesz się jedną z najpopularniejszych instagramerek w Poznaniu? 

Tak naprawdę robiłam to z początku tylko dla siebie, dla inspiracji. Kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze komentarze pomyślałam, że mogę również inspirować inne kobiety. Mój styl stał się rozpoznawalny, a moim znakiem „firmowym” są ukochane przez mnie ciężkie buty noszone do sukienek. I tworząc stylizację i wrzucając posty, zyskiwałam kolejnych obserwujących i tak konto rosło i rośnie do dziś. 

Paulina Domowicz @pauli331

A pamiętasz tę chwilę kiedy nastąpił boom? Czy konto wystrzeliło w górę w jakimś konkretnym momencie? 

Nie było takiego momentu. To był zupełnie naturalny, organiczny rozwój. Lubię porównywać rozwój mojego kanału do otwierania się pąków kwiatowych – nic nie jest w stanie przyspieszyć pełnego rozkwitu kwiatów – i tak samo było u mnie. Wszystko miało swój czas, nie było żadnego cudownego środka, który spowodował, że przez noc moje konto nagle w sposób nadnaturalny urosło. To też był taki czas, kiedy Instagram rósł w siłę sam w sobie, przybywało użytkowników i w sposób naturalny lajkowali oni mój profil. Mało tego – prowadziłam Instagram i miałam już około 15.000 obserwujących, a moje najbliższe przyjaciółki w ogóle o tym nie wiedziały! Instagram to był taki mały świat, który dopiero się rozwijał. Mogę śmiało dzisiaj powiedzieć, że na Instagramie miałam drugie życie. (śmiech) W realnym życiu miałam jedne przyjaciółki, a na Instagramie rosnącą, obserwującą mnie społeczność. 

Z raportu agencji badawczej IQS wynika, że 21 mln Polaków śledzi profil lub kanał przynajmniej jednego influencera. I tu chciałabym się na chwilę zatrzymać. Czy sama siebie nazywasz infuencerką? A może celebrytką?

Nie lubię słowa influencer, bo w ostatnich latach nabrało ono bardzo pejoratywnego wydźwięku, choć sama definicja influencera jest dość miła. Przede wszystkim bardzo wyraźnie rozróżniam celebrytę od influencera. Z perspektywy marki, nie ilość obserwujących jest ważna, a ich jakość – czyli zaangażowanie. Bo możesz mieć kilkunastotysięczne konto, aIe bardzo zaangażowaną społeczność, która skoczy za Tobą w ogień. A zauważono ostatnio, że celebryci z milionowymi kontami są często obserwowani z ciekawości, ale nie są w żaden sposób sprzedażowi. Jest kilku celebrytów sprzedażowych, ale jest to zdecydowana mniejszość. Więc ja raczej zaliczam się do puli influencerów. (śmiech) Choć zdarza się, że słyszę, że mój zawód postrzegany jest przez pryzmat „wciskania kitu” czy też wręcz, że nie jest to zawód, a ja nie pracuję, tylko „leżę i pachnę”. Niestety wielu kobietom wydaje się, że to, co robię nie wymaga żadnego wysiłku i że wszystko przychodzi mi łatwo. 

Paulina Domowicz @pauli331

Usłyszałaś „idź do normalnej pracy”?

Tak, wiele razy. Zawsze odpowiadam, że chętnie się zamienię choćby na dobę z takim krytykantem. Odkąd marki zaczęły postrzegać Instagram jako dobry kanał dla swojego marketingu, nie tylko ja, ale całe mnóstwo innych obecnych na Instagramie dziewczyn, stałyśmy się ich ambasadorkami. I to fantastyczne uczucie, ale wiąże się po pierwsze z dużą odpowiedzialnością, za to, co się pokazuje na swoim profilu, ale przede wszystkim z ogromem pracy. Wiąże się z odpowiadaniem na setki, jeśli nie tysiące wiadomości od swoich obserwatorek, z korespondencją z markami, z wymyślaniem stylizacji, które przypadną do gustu innym kobietom. A przecież zależy mi na tym, aby zrobić to najlepiej jak potrafię. Więc muszę dobrze wyglądać, świeżo, być umalowana, ale przede wszystkim muszę mieć pomysł na te rzeczy, które przychodzą od różnych marek. To praca, która jest bardzo angażująca. Bo po każdym filmie czy relacji przychodzi natychmiastowy odzew od obserwatorek. I te wspomniane setki wiadomości, na które trzeba odpowiedzieć. 

Odpowiadasz na wszystkie zapytania? 

Bez wyjątku. Czasem mogę czegoś nie wiedzieć, i mówię wówczas, że nie wiem. Ale uważam to za przejaw szacunku wobec dziewczyn, które mnie obserwują. Bo ja istnieję dzięki nim. Często dostaję wiadomości prywatne, że jestem jedną z nielicznych influencerek, jeśli już trzymamy się tej terminologii, która zawsze odpowiada na pytania. Ale to wymaga ogromu czasu, który często „wykradam” mojej rodzinie. 

Paulina Domowicz @pauli331

No właśnie jak to jest z tą rodziną w kontekście Twojej pracy? Odrywasz się czasem od telefonu? Czy masz taki czas, który jest tylko dla Ciebie i najbliższych? Czy dzielisz się każdą chwilą ze swoimi obserwatorami, czy jednak zostawiasz coś tylko dla siebie? 

To trudny temat, bo moi bliscy często się denerwują, kiedy siedzę z nosem w telefonie. Nawet czas spędzany z rodziną dzielę pomiędzy nich a moje instagramowe życie. Mam nieodpartą potrzebę pokazania światu pięknych miejsc, wspaniałego jedzenia czy cudownych zachodów słońca. Nie wszystko co dzieje się na moim profilu jest związane ze współpracą komercyjną z markami, zdarza się też, że jeśli coś mnie zachwyci, sama z siebie chcę się tym podzielić. I myślę, że te emocje, które są we mnie, to jest to, co najbardziej kochają i doceniają moje obserwatorki. 

Wspomniałaś o 10 latach istnienia na Instagramie. Ciekawi mnie kiedy rozpoczęła się współpraca z markami? Kiedy marki zaczęły Cię zauważać? I czy jest coś takiego, czego nigdy nie pokazałabyś na swoim profilu? Masz dzisiaj 65 tysięcy obserwujących. To ogromna odpowiedzialność za słowa, za pokazywany produkt. 

Współpraca z markami to kwestia ostatnich 4-5 lat. Tak jak wspomniałam, marki zaczęły zauważać Instagram jako skuteczne narzędzie sprzedaży i starać się pozyskać nas – dziewczyny z Instagrama jako ambasadorki swoich produktów. Jednak mam naczelną zasadę współpracy z firmami czy markami. Wszystkie rzeczy, które pokazuję na swoim koncie to produkty, których sama używam. Każda współpraca rozpoczyna się od przesłania do mnie testowych partii produktów i zdarza się, że produkt nie spełnia moich oczekiwań. Zatem jeśli nie spełnia moich, to nie spełni także oczekiwań moich dziewczyn. Przecież polecając innym produkt biorę za niego odpowiedzialność i muszę być przekonana o jego jakości. Nie pokazałabym też za żadne pieniądze stylizacji, które zrobią z moich dziewczyn kobiety przebrane, a nieubrane. A takich samozwańczych stylistek z naprawdę dużymi kontami jest sporo… Zdarza mi się też już dzisiaj odmawiać współpracy ze względu na brak czasu… Propozycji mam coraz więcej, a czasu coraz mniej. 

Paulina Domowicz @pauli331

Którą współpracę wspominasz najmilej?

Cenię sobie każdą współpracę. Ale kiedy pojawiam się na billboardach Starego Browaru, czy udzielam krótkiego wywiadu dla Vogue, przy współpracy z wielką marką medycyny estetycznej, jestem szczęśliwa podwójnie. 

O swoich obserwujących mówisz pieszczotliwie „moje dziewczyny”. Masz konto mocno sprofilowane pod kobiety, ale czy zatem nie ma wśród twoich obserwatorów w ogóle mężczyzn? 

Najnowsze statystyki z mojego kanału mówią, że wśród tych 65 tysięcy obserwatorów 7% stanowią mężczyźni. Na szczęście mało. 

Na szczęście? 

Duże profile prowadzone przez dziewczyny wrzucające dużą ilość zdjęć, potencjalnie mogących „zachęcać” facetów, otrzymują dwuznaczne propozycje, albo co gorsza zdjęcia, delikatnie mówiąc, różnych części ciała. Niestety nadal istnieje jakaś grupa mężczyzn, która jeśli zobaczy na ekranie swojego smartfona dziewczynę reklamującą chociażby strój kąpielowy, daje sobie przyzwolenie na tego typu akcje. U mnie na szczęście zdarza się to rzadko, dlatego „na szczęście”. 

Paulina Domowicz @pauli331

A hejt? Spotyka Cię? 

Hejt jest wpisany w moją pracę. Wybrałam sobie taki zawód, który mnie bardzo mocno upublicznia. Mnie najbardziej, ale w jakiejś części także moją rodzinę. Nie jestem anonimowa, mam męża, mamę, córki, które siłą rzeczy w jakiejś mierze na moim profilu również się pojawiają. Obserwujące mnie dziewczyny widzą, że nie jestem tylko ładnie umalowaną panienka z Instagrama, która chce im coś sprzedać, ale że mam dokładnie te same problemy co one. Tak samo choruję, tak samo miewam gorsze dni, czy dopadają mnie problemy dnia codziennego. Ale ten medal ma dwie strony. Z jednej – pokazuję, że jestem taką samą kobietą jak one, z drugiej tak mocne „odkrycie się” wydobywa z ludzi jakieś pokłady frustracji. I jakaś część obserwujących decyduje się na nieprzychylne komentarze dotyczące stricte mnie czy moich bliskich. 

Co wobec tego słyszysz? Niech zgadnę. Że wciskasz kit?

To wyobraź sobie słyszę właśnie najrzadziej! Sporo nasłucham się na temat swojego wieku. 

Od kobiet??? To gdzie to słynne wsparcie kobiet?

Od kobiet. Dowiaduję się, że jestem stara i już czas się zająć czymś innym. Tak jakby funkcjonowanie w social mediach musiało mieć limit wiekowy. Komentowany jest mój wygląd czy kwestie poprawiania urody. Za chuda, za gruba, za mały biust, za duży biust. Zawsze znajdzie się dobry powód do wetknięcia szpili. To jeden rodzaj hejtu. Ktoś przychodzi i wylewa na mnie wiadro swoich frustracji. Ale jest też inny rodzaj hejtu. Nazywam to hejtem w białych rękawiczkach – niby dobrze, ale nie do końca. Niby pochwała, ale jednak krytyka. Niby się zgadzam, ale zrobiłabym inaczej. To mój profil, robię jak czuję, jak zechcę. Nikt nikogo na siłę na moim koncie nie trzyma. Nie jestem zupą pomidorową, nie muszę smakować każdemu. 

Paulina Domowicz @pauli331

Jak sobie z tym radzisz?

Ten ordynarny, wylewany na mnie jak kubeł pomyj – po prostu blokuję i usuwam. Nie dyskutuję. Ten drugi – różnie – zdarza mi się wejść w „niby miłą” dyskusję. 

Boli?

Teraz już nie. Dzisiaj już po mnie to spływa. Ale nadal zadziwia mnie jak wiele w kobietach jest niechęci, czasem wręcz nienawiści do innych kobiet – zupełnie sobie obcych! Mieszkamy w Poznaniu, to nie jest kilkumilionowa metropolia. Tu ludzie się znają. I kiedy dociera do mnie sygnał, że jakaś kompletnie obca mi kobieta, siedząc u jednego czy drugiego fryzjera czy kosmetyczki zupełnie beż żadnego skrępowania wypowiada słowa pełne nienawiści o mnie – jestem zdumiona. Bo nienawidzić kogoś tylko za to, że jest? Że istnieje? Pytasz o wsparcie kobiet – nie chcę nikogo urazić, bo sporo dziewczyn na pewno wzajemnie się wspiera i ma w sobie oparcie – ale istnieje też całkiem spora grupa takich, które tylko patrzą jak „dowalić” innej. Na szczęście w całej masie moich obserwatorów „dobrych ludzi jest więcej”. Ale wystarczy spojrzeć co dzieje się pod postami kont o kilkumilionowych obserwatorach. To prawdziwe szambo.

Dotknęłaś bardzo istotnej kwestii, czyli wpływu social mediów na ludzi. Social media są w mojej opinii jednym wielkim influencerem. Mogą zrobić wiele dobrego, czego przykładem były pierwsze tygodnie inwazji Rosji na Ukrainę, gdzie dzięki socialom wiedzieliśmy, jaka pomoc i gdzie jest potrzebna, ale potrafią wyrządzić też wiele złego. Potrafią zaszczuć, wpłynąć na wynik wyborów. Zręcznie wykorzystane stają się niebezpiecznym narzędziem.  

Social media mają ogromną moc i potencjał. Z jednej strony to jest wspaniałe. Zarówno pod kątem szybkiego dostępu do informacji, jak i szybkiej możliwości reakcji na czyjąś prośbę. Jednak jak zawsze – w rękach nieodpowiednich ludzi mogą stać się narzędziem manipulacji. Niech przykładem będzie modny ostatnio trend na pseudo rozwój osobisty. Internet, a co za tym idzie social media wykorzystywane wyłącznie w celach zarobkowych przez pseudo trenerów, czy jakże modnych ostatnio couchów, terapeutów duchowych i tym podobnych, naciągających ludzi, obiecujących im złote góry, oczyszczenie, oświecenie i czego tam jeszcze nie wymyślą, jest niczym innym jak oszustwem. Praktykowanym przez ludzi bez żadnego wykształcenia w tym kierunku, bez żadnego doświadczenia w pracy z ludzi wymagającymi pomocy psychologicznej. Często ci ludzie sami potrzebują pomocy i myślą, że skoro przeczytali jedną książkę o samorozwoju i byli na jednym onlinowym szkoleniu to mogą „uzdrawiać” innych. To szkodliwe. Duchowość stała się towarem za duże pieniądze. A Internet w tym pomógł. I to jest najbardziej przykre. Szukajmy pomocy u fachowców, osób z wieloletnim doświadczeniem i wiedzą a nie w Internecie. 

Paulina Domowicz @pauli331

Jak zatem zostać influencerem/influencerką? Czy jest to jeszcze możliwe? 

Dla wielu marek marketing influencerski jest najważniejszym elementem ich strategii marketingowej. Po pierwsze nie jest to drogie w porównaniu do chociażby kampanii telewizyjnej, której koszty są niemożliwe do przełknięcia dla mniejszych firm. Influencerzy wraz z markami tworzą symbiozę, która opłaca się zarówno jednej, jak i drugiej stronie. Zbudowanie zaangażowanej społeczności na pewno nie jest łatwe. Nie jest tak, że dzisiaj otwierasz konto i postanawiasz, że od dzisiaj mnie obserwujesz i co najważniejsze ufasz mi. Bo tu nie chodzi o ilość obserwujących, ale o ich zaufanie, które buduje się czasem latami. Oczywiście wszystko jest możliwe, jeśli jest się cierpliwym i konsekwentnym, bo dziś konkurencja jest już bardzo duża. 

Zatem gdzie jest klucz? 

Myślę, że w autentyczności. Mogę mówić o sobie – nie boję się mówić rzeczy, które nie są wygodne. Otwarcie zabieram głos w ważnych sprawach, staram się być również społecznie zaangażowana. Mój profil jest dla każdej kobiety z każdym portfelem. Nie skupiam się wyłącznie na bardzo drogich markach, pokazuję stylizacje na każdą kieszeń – bo każda z moich dziewczyn niezależnie od poziomu zamożności zasługuje na to, aby dobrze wyglądać. 

Paulina Domowicz @pauli331

Obserwuje Cię 65 tysięcy głównie kobiet, a kogo Ty obserwujesz? 

Przede wszystkim patrzę na profile modowe top blogerek ze świata. Interesuje mnie, co nosi ulica. Dzisiaj trendów nie wyznaczają aktorki ani nawet wielkie domy mody. Dzisiaj trendy wyznacza ulica. I to top blogerki z Nowego Jorku, Paryża czy Mediolanu są dla mnie inspiracją. Ale przede wszystkim mam swój styl i myślę, że nawet jako babcię z siwą głową będzie mnie można rozpoznać po stylu ubierania się. (śmiech) Jest kilka kont typu Ulice Nowego Jorku czy Ulice Tokyo i to jest dla mnie największa kopalnia inspiracji. Lubię patrzeć na ludzi ubranych bez zadęcia, bez epatowania metkami, często wyrażających swoje emocje i to kim są poprzez to, co mają na sobie. 

Jesteś poznanianką i mocno wspierasz Poznań na swoim profilu. 

Kocham Poznań i wspieram z całej siły poznańskie biznesy. W pandemii starałam się jak mogłam, aby pokazywać dania na wynos z poznańskich restauracji, które nie miały wówczas lekko. Zakochałam się w lokalnych serach Serce Jadzi, które jako zwykła konsumentka po postu kupiłam. A ponieważ się w nich zakochałam pokazałam na swoim profilu i poszło! Lokalne wyroby, jeśli tylko zdobędą moje serce, na pewno zawsze i z całych sił będę wspierać. A podobno jestem skuteczna! (śmiech)

A ulubione miejsca w Poznaniu?

Sołacz. Bez dwóch zdań. Bardzo chciałaby tam mieszkać, nawet kiedyś było blisko spełnienia tego marzenia, ale nie wyszło. Może jeszcze będzie okazja. Bardzo mnie cieszy jako poznaniankę przywracanie dawnej świetności starym budynkom, czego przykładem jest chociażby Stara Drukarnia obok Bałtyku. Nie podobają mi się z kolei takie koszmarkowe „rewitalizacje” jak chociażby Galeria MM na Świętym Marcinie. Generalnie nie podoba mi się też to, co się stało z ulicą Święty Marcin. Uważam, że potencjał tego miasta jest totalnie niewykorzystany, a w ostatnich latach wręcz przeciwnie. To, co dzieje się w centrum miasta powoduje, że nikt nie chce tam przyjeżdżać, co skutkuje masowym upadaniem funkcjonujących tam lokalnych restauracji czy sklepów. 

Czy Twoja szafa pęka w szwach? 

Moja szafa… gdybym chciała trzymać wszystkie te rzeczy, które bym chciała, to musiałabym mieć drugi dom. (śmiech) Dlatego regularnie organizuję wyprzedaż szafy, bo nie jestem w stanie pomieścić wszystkiego w swoim domu. (śmiech) Zostawiam sobie ukochane ciuchy, które stanowią dla mnie bazę stylizacji, a całą resztą obdarowuję swoje córki czy też sprzedaję po naprawdę korzystnych cenach. A to ciuchy niejednokrotnie nowe, raz założone. 

KamilaKarpinskaPhotography17

To na koniec muszę. Team buty czy team torebki?

Nie no! Team buty! Torebek trochę też mam, nie ukrywam, ale team buty zdecydowanie! Ale nie pytaj, ile mam par…Czy teraz ja mogę Ci zadać pytanie?

Śmiało! 

Dlaczego ze wszystkich influencerek poznańskich, zdecydowałaś się porozmawiać właśnie ze mną? 

Rzadko mnie przepytują, jestem raczej po drugiej stronie długopisu (śmiech). Ale de facto sama odpowiedziałaś już na to pytanie. Przede wszystkim – autentyczność. I podobnie jak ja – nie malujesz trawy na zielono. Mówisz jak jest, nie ubarwiając rzeczywistości i nie boisz się wygłaszać swoich poglądów. A ja to bardzo cenię! 

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|Paulina Domowicz @pauli331|
REKLAMA
REKLAMA

Mateusz Ratowski i Łukasz Karwowski – Euro-Solution | Terminowość w transporcie to nasza dewiza

Artykuł przeczytasz w: 12 min.
Łukasz Karwowski Euro _ Solution


Transport odgrywa kluczową rolę w globalnej gospodarce, a sprawną logistykę można osiągnąć bez posiadania własnej floty. Firma Euro-Solution specjalizująca się w kompleksowym zarządzaniu procesem transportu, od planowania po realizację, oferuje rozwiązania dostosowane do unikalnych potrzeb klientów. O budowaniu trwałych relacji biznesowych i wyzwaniach branży TSL opowiadają Mateusz Ratowski – Prezes Zarządu i Łukasz Karwowski – dyrektor operacyjny i sprzedaży.

Rozmawia: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: archiwum Euro-Solution, Adobe Stock

Jakie były początki Euro-Solution?

MATEUSZ RATOWSKI: Firma została założona w 2005 roku przez jej właścicielkę, której pasja i wiedza z zakresu transportu stały się fundamentem jej działalności. Początki, które wspominamy z nostalgią, to jeden laptop i stół w kuchni. (śmiech) W 2008 roku była nas trójka na 16 metrach kwadratowych, a rok później nasze biuro miało już 220 metrów kwadratowych, pełną obsadę osobową i wiedzieliśmy, że na tym się nie skończy. (śmiech) Dzisiaj mieścimy się w Suchym Lesie, zatrudniamy 50 osób. Pamiętam nasze początki, kiedy to szukając klientów, wysyłaliśmy mail po mailu, zastanawiając się czy ktokolwiek nam odpowie. Na tysiąc wysłanych wiadomości, zwrot był z pięciu, może dziesięciu. Ale jaka to była radość! Powoli budowaliśmy sobie relacje z naszymi klientami, oni polecali nas kolejnym i tak dotarliśmy do 2024 roku. Choć na pewno po drodze nie brakowało zawirowań. 

ŁUKASZ KARWOWSKI: Branża transportowa jest wyjątkowo czułym papierkiem lakmusowym dla stanu gospodarki, a każde spowolnienie na rynku jest odczuwalnie widoczne w liczbie zleceń na przewozy no i oczywiście w stawkach. Tak było w trakcie kryzysu 2008 roku, w trakcie pandemii i taką sytuację mamy też teraz. Ale wychodzimy z założenia, że rzetelną i elastyczną pracą jesteśmy w stanie przetrwać trudniejsze okresy. Kluczowe jest utrzymanie wysokiej jakości usług oraz dbałość o długoterminowe relacje z klientami, nawet w obliczu spadku zleceń czy zmienności na rynku. Wierzymy, że stabilność, zaufanie i odpowiedzialność pozwolą nam z sukcesem wyjść z obecnych wyzwań oraz przygotować się na przyszłe odbicie gospodarcze.

Wspomnieliście o kryzysie. Branża transportowa jest w Polsce jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki. Generuje ok. 6 proc. PKB, ale ma fundamentalne znaczenie dla wytworzenia ponad 51 proc. PKB. Polska była największym przewoźnikiem w Europie. Ale… czasy niełatwe. Wojna w Ukrainie, unijne dyrektywy, wzrost cen paliwa, opłat drogowych chociażby w Niemczech. Jak radzą sobie dzisiaj firmy transportowe? 

Ł.K.: Sytuacja polskich przewoźników zmieniła się na przestrzeni ostatnich lat. Faktycznie do niedawna za 80 proc. eksportu w Polsce odpowiadał polski przewoźnik. Dziś polskie firmy transportowe zmagają się z największą od 30 lat zapaścią, która zagraża egzystencji kilkudziesięciu przedsiębiorstw spedycyjnych oraz setkom tysięcy miejsc pracy. Unijne dyrektywy uderzające w polskich przewoźników, niekontrolowany napływ firm zza wschodniej granicy, wzrost opłat drogowych w Niemczech, kolejne obostrzenia, takie jak zakaz spania w kabinach, wysokie koszty eksploatacji, a także ogólna sytuacja gospodarcza przekładają się na negatywne wyniki firm działających w obszarze transportu. 
M.R.: Dodatkowym wyzwaniem, z jakim mierzą się firmy transportowe, są poważne braki kadrowe i wciąż rosnący średni wiek kierowcy. Według różnych szacunków, w Polsce brakuje dziś przynajmniej 30 tysięcy kierowców ciężarówek, a w całej EU 400 tys. Wojna w Ukrainie spowodowała znaczący odpływ siły roboczej z Polski, co jeszcze bardziej pogłębiło problem. Firmy zmuszone są szukać rozwiązań, takich jak automatyzacja procesów, poprawa warunków pracy czy przyciąganie młodszych pracowników poprzez lepsze wynagrodzenia i programy szkoleniowe, aby sprostać rosnącym wymaganiom rynku i utrzymać ciągłość operacji.

Euro Solution

Jaki jest zakres usług firmy Euro-Solution? 

Ł.K.: Oferujemy naszym klientom profesjonalną i kompleksową obsługę logistyczną, włączając doradztwo z zakresu branży TSL, zapewniając tym samym optymalizację procesów transportowych, redukcję kosztów oraz pełne wsparcie na każdym etapie realizacji zlecenia – od planowania, poprzez wykonanie, aż po monitorowanie dostaw i finalne rozliczenia. Czyli krótko mówiąc, nasi klienci korzystają z outsourcingu naszych spedytorów, aby towary przez nich produkowane mogły dotrzeć bezpiecznie i na czas do miejsca docelowego. Organizując transport, myślimy tu o całym procesie przewozu towaru z punktu A do B, obejmującym zarówno przejazd, ewentualne przeprawy promowe, jak i odprawy celne.

Czy to oznacza, że wszystkie formalności są w pełni obsługiwane przez Euro-Solution?

Ł.K.: Dokładnie tak. Wynajmując firmę Euro-Solution, klient nie musi martwić się o żadne szczegóły związane z podróżą. Jeśli trasa obejmuje przeprawy promowe lub przejazd przez tunel lub mosty, wszystko zostanie zorganizowane od początku do końca. Zajmujemy się rezerwacjami, formalnościami oraz wszelkimi niezbędnymi procedurami, zapewniając pełne wsparcie logistyczne i spokojny przebieg transportu, bez względu na złożoność trasy. Dbamy zarówno o naszych klientów, ale także, a może przede wszystkim o przewoźników, bo jesteśmy z nimi nierozerwalnie połączeni. 
M.R.: Dzięki usługom firmy Euro-Solution klient nie musi martwić się o jakiekolwiek kwestie związane z transportem. Nie jest wymagane, aby znał się na logistyce – wystarczy, że chce przewieźć swój towar, a my zajmiemy się resztą. Organizujemy cały proces, dbając o wszystkie detale, od planowania trasy po rozwiązanie ewentualnych problemów. Nawet w sytuacjach kryzysowych klient może być spokojny, ponieważ nasze doświadczenie i wiedza pozwalają nam skutecznie zarządzać każdą nieprzewidzianą sytuacją, zapewniając bezpieczny i terminowy transport. 
Ł.K.: Coraz więcej firm rozumie, że niska cena nie zawsze idzie w parze z jakością usług. Terminowość w transporcie jest kluczowa dla sukcesu całego łańcucha dostaw. Każde opóźnienie może wpłynąć na harmonogramy produkcyjne, dystrybucję czy relacje z klientami, a w rezultacie na pieniądze… Dlatego w Euro-Solution traktujemy punktualność jako priorytet. Nasze zaawansowane planowanie tras, stały monitoring transportu oraz szybkie reakcje na ewentualne komplikacje pozwalają nam zagwarantować, że każdy ładunek dotrze na czas, bez względu na wyzwania na drodze. Wierzymy, że niezawodność i precyzja w realizacji zleceń są fundamentem długotrwałej współpracy z naszymi klientami.

Dokąd klient z Wami pojedzie?

Ł.K.: Wszędzie tam, gdzie jest potrzeba. Ostatnio woziliśmy lody do Libanu. Ale najczęściej są to zlecenia w obrębie Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii. I oczywiście w Polsce. Choć cyklicznie jeździmy także do Turcji czy Kazachstanu. Nasz zespół, nieustannie podnoszący swoje kwalifikacje, jest gotowy sprostać każdemu wyzwaniu, dopasowując optymalne rozwiązania transportowe do indywidualnych potrzeb każdego klienta. 

Specjalizujecie się w takich obszarach jak transport chłodniczy, ponadnormatywny czy przewóz ładunków niebezpiecznych.

M.R.: Najbardziej zapadła mi w pamięć historia, kiedy to wiele, wiele lat temu organizowaliśmy transport ładunku określonego w dokumentach jako części maszyn. Było to sześć samochodów, które utknęły na granicy, a żadna agencja celna nie chciała dać na przewożony towar gwarancji, czyli nie chciała zabezpieczyć należności celno-podatkowych na czas transportu towaru. Od celnika, w rozmowie telefonicznej dowiedziałem się, że jedyną instytucją, która może „uwolnić” ten towar jest… Narodowy Bank Polski. Przyznam, że mnie trochę zatkało, (śmiech) ale niespecjalnie miałem wyjście. Chwyciłem za słuchawkę, wybrałem numer do NBP i poprosiłem o połączenie z prezesem…

Udało się? 

M.R.: Musiało! Prezes NBP był jedyną osobą, która mogła mi pomóc, bo okazało się, że to, co wieziemy, to nie żadne części do maszyn, tylko maszyny do drukowania pieniędzy. (śmiech) 
Ł.K.: Nie ma dla nas towarów, dla których nie bylibyśmy w stanie zorganizować transportu. Czy to są produkty spożywcze, meblowe czy maszyny, nasi spedytorzy dysponują odpowiednią bazą przewoźników specjalizujących się w konkretnych przewozach. Do transportu monet potrzeba innych procedur niż do transportu warzyw. To zadanie, które wymaga szczególnej uwagi i odpowiedniego przygotowania. Dlatego nasza firma zapewnia specjalistyczny transport, który gwarantuje bezpieczeństwo i ochronę cennego ładunku na każdym etapie podróży. 

20230711 AdobeStock 622375139 2

Jak duża jest baza przewoźników?

Ł.K.: To kilka tysięcy podmiotów. Tak rozbudowana baza pozwala nam na elastyczne i szybkie reagowanie na potrzeby klientów, niezależnie od skali i rodzaju zlecenia. Dzięki współpracy z tak szeroką siecią sprawdzonych partnerów możemy zapewnić optymalne rozwiązania transportowe na każdej trasie, zarówno w kraju, jak i za granicą. To właśnie dzięki tej różnorodności jesteśmy w stanie oferować usługi dostosowane do specyficznych wymagań każdego klienta. 

Weryfikujecie ich? Bo zakładam, że w tak dużej bazie może znaleźć się firma nie do końca uczciwa.

M.R.: Dobrze, że to to pytasz, bo powierzamy przewoźnikom towary warte często wiele tysięcy euro. Weryfikacja naszych partnerów jest dla nas priorytetem, zwłaszcza w tak dużej bazie spedytorów. Każda firma, z którą współpracujemy, przechodzi dokładny proces sprawdzania pod kątem wiarygodności i rzetelności na rynku. Dodatkowo, nasza firma i przewożone towary są objęte kompleksowym ubezpieczeniem, co zapewnia pełne bezpieczeństwo w przypadku jakichkolwiek nieprzewidzianych sytuacji. Dzięki temu możemy zagwarantować naszym klientom spokój i pełną ochronę na każdym etapie realizacji zlecenia. 
Ł.K.: Branża transportowa jest branżą hermetyczną, więc opinia o nieuczciwych przewoźnikach rozchodzi się szybko i może znacząco wpłynąć na ich dalsze funkcjonowanie. Dlatego starannie dobieramy partnerów, aby zapewnić naszym klientom spokój i pewność, że ich towary są w dobrych rękach.
M.R.: Ale chcę podkreślić, że dla nas przewoźnik to nie tylko dostawca usługi, ale przede wszystkim partner. Współpracujemy na zasadach wzajemnego zaufania i wsparcia, dlatego nawet jeśli któryś z naszych partnerów znajdzie się w przejściowych kłopotach, nie skreślamy go z dalszej współpracy. Zamiast tego staramy się wspólnie znaleźć rozwiązania, które pozwolą mu wrócić na właściwe tory. Wierzymy, że długoterminowa współpraca opiera się na lojalności i wzajemnym zrozumieniu, co przynosi korzyści nie tylko nam, ale przede wszystkim naszym klientom.

20240902 AdobeStock 832109491 2

Sporo dzisiaj mówi się o cyfryzacji i automatyzacji w branży TSL, jak te procesy wyglądają w Euro-Solution? 

M.R.: Cyfryzacja stała się nieodłącznym elementem współczesnego transportu, wprowadzając nowoczesne rozwiązania, które przyspieszają i ułatwiają wiele procesów. Jednak zauważamy, że ten technologiczny postęp ma również swoją cenę – coraz częściej personalne relacje z klientami ustępują miejsca automatyzacji. Choć technologie pomagają w efektywnym zarządzaniu, to jednak brakuje w nich osobistego podejścia, które budowało zaufanie i długotrwałe więzi. Dlatego w Euro-Solution staramy się nie tylko korzystać z zalet cyfryzacji, ale również pielęgnować bezpośredni kontakt z klientem, wierząc, że nic nie zastąpi prawdziwej, partnerskiej relacji. 

Powiedzmy jeszcze kilka słów o zespole, bo organizacja transportu to spore wyzwanie logistyczne. Kto nad tym czuwa? 

M.R.: Nasi pracownicy zorganizowani są w ramach trzech działów – działu przepraw promowych, działu spedycji krajowej i międzynarodowej oraz działu handlowego, dzięki czemu możemy skutecznie odpowiadać na zróżnicowane potrzeby naszych klientów i zapewniać im wsparcie na każdym kroku.
Ł.K.: Profesjonalny zespół to kluczowy element sukcesu Euro-Solution. To właśnie dzięki zaangażowaniu i kompetencjom naszych pracowników możemy realizować nawet najbardziej wymagające projekty. Zależy nam na tym, aby miejsce pracy było nie tylko profesjonalne, ale też pełne wzajemnego wsparcia i zrozumienia. Staramy się tworzyć rodzinną atmosferę, w której każdy czuje się częścią czegoś większego. Wierzymy, że taki klimat sprzyja nie tylko efektywności, ale też zadowoleniu z pracy, co przekłada się na jakość obsługi naszych klientów. 

20240902 DALL·E 2024 08 27 17.02 2

Firma Euro-Solution otrzymała wiele nagród, w tym tytuł „Diament Forbesa” i przynależność do „Gazel Biznesu”. Jakie znaczenie mają dla Was te wyróżnienia?

Ł.K.: Otrzymanie tak prestiżowych nagród, jak „Diament Forbesa” czy przynależność do „Gazel Biznesu”, to dla nas ogromne wyróżnienie i potwierdzenie, że nasze działania idą w dobrym kierunku. Te nagrody są nie tylko dowodem na naszą solidność i dynamiczny rozwój, ale także motywacją do dalszego doskonalenia się. Wyróżnienia te wzmacniają naszą pozycję na rynku, budując zaufanie zarówno wśród naszych obecnych, jak i potencjalnych klientów. To również zobowiązanie do utrzymania wysokiej jakości usług, innowacyjności i dbałości o relacje z partnerami biznesowymi. Dla całego zespołu Euro-Solution te nagrody są wyrazem uznania za naszą ciężką pracę i zaangażowanie, co napędza nas do dalszej pracy.

Jakie plany na przyszłość? 

Ł.K.: W obliczu ciągłych przemian na rynku Euro-Solution stawia na innowacyjność i adaptacyjność jako kluczowe elementy swojej strategii rozwoju. Dostrzegając, że stery w wielu firmach przejmuje coraz młodsze pokolenie menedżerów, intensyfikujemy nasze działania w obszarze nowoczesnego marketingu, wykorzystując narzędzia cyfrowe i technologie komunikacyjne, aby skutecznie docierać do nowych odbiorców. Ale niezmiennie stawiamy także na budowanie relacji z naszymi partnerami i klientami, bo wierzymy w to, że żadne narzędzia cyfrowe nie zastąpią spotkania czy rozmowy. Taka proaktywna postawa umożliwia nam nie tylko lepsze zrozumienie oczekiwań współczesnych klientów, ale także szybkie reagowanie na zmieniające się trendy i potrzeby rynku, co umacnia naszą pozycję jako zaufanego partnera w branży transportowej. 

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
Łukasz Karwowski Euro _ Solution
REKLAMA
REKLAMA