Michał Kaczmarczyk | Melodia jest dla mnie bardzo ważna

Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk

Z wielką pasją i błyskiem w oku opowiada o melodiach, które zachwycają, np. „Green Dolphin Street” i „Invitation”, i kompozytorach, o których warto pamiętać. Docenia tradycje jazzową oraz piękne jazzowe standardy. Michał Kaczmarczyk, wybitny młody gitarzysta, założyciel Trio oraz Kaper Quartet, wspomina swoją drogę muzyczną, mówi, za co kocha jazz, jakie ma plany koncertowe i o co niebawem wzbogaci się rynek muzyczny.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Anna Dulnik, Ewa Kahl, Szymon Konieczny, Tomasz Potemkowski

Michale, jak zaczęła się Twoja przygoda z gitarą?

MICHAŁ KACZMARCZYK: Mając 8 lat, zobaczyłem u swojego kolegi zepsutą gitarę. Nawet, że była bez strun, to i tak bardzo mi się spodobała.
Ponadto mój tata grał na gitarze, kontrabasie i na klarnecie, choć nigdy nie był zawodowym muzykiem, ale chodził do szkoły muzycznej. Gdy wyjawiłem mu moją fascynację gitarą, to już następnego dnia przyniósł mi nową ze sklepu, abym mógł się uczyć. Na początku tata pokazał mi kilka akordów, które jeszcze pamiętał, a później już uczyłem się w szkole prywatnej. Najwięcej jednak czasu sam poświęcałem na naukę gry na gitarze. Dwa lata przed maturą podjąłem decyzję, że będę zdawał na Akademię Muzyczną, bo nic mi nie daje tyle radości i satysfakcji, co właśnie muzyka. Przed egzaminami na studia grałem już z kilkoma świetnymi muzykami, np. z pianistą Markiem Raczyckim, on był moim nauczycielem i mentorem w tamtym czasie. Dużo rzeczy o jazzie i o improwizacji mi przekazał, a później jak już dostałem się na Akademię Muzyczną, to moja droga jako muzyka przybrała szybsze tempo.

Studia najpierw zacząłeś w Katowicach…

Tak, tam zrobiłem licencjat, a na studia magisterskie przybyłem do Poznania. Po ukończeniu szkoły średniej podjąłem studia na Wydziale Kompozycji, Interpretacji, Edukacji i Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach, w klasie gitary prowadzonej przez absolwenta Berklee College Of Music w Bostonie – Marka Dyktę. To świetny pedagog, którego nauki i cenne rady wywarły duży wpływ na kształtowanie się mojej scenicznej osobowości. Akurat wtedy, gdy ja dostałem się na Akademię, on był w Polsce jako wykładowca. Miałem ogromne szczęście, że do niego trafiłem. Bo gdy ja kończyłem licencjat, on wracał do Stanów Zjednoczonych. Stwierdziłem też, że zmienię środowisko muzyczne i dlatego kontynuowałem edukację na studiach magisterskich z zakresu gitary jazzowej na Wydziale Instrumentalnym Akademii Muzycznej w Poznaniu. Poznań jest blisko Kalisza, mojego rodzinnego miasta. Dostałem się również na studia magisterskie do Bydgoszczy, ale wybrałem Poznań i ani przez moment nie żałuję mojej decyzji. Poznań to piękne miasto i dobrze mi się tu żyje.

Michał Kaczmarczyk

Występujesz od lat z poznańską orkiestrą symfoniczną CoOperate Orchestra, współpracujesz również z Krystyną Prońką. Jak zaczęła się ta znajomość z wielką gwiazdą polskiej sceny muzycznej?

Gdy zaczynałem studia w Katowicach, pani Krystyna występowała tam z big bandem Akademii Muzycznej, do którego ja jeszcze nie należałem. I pamiętam, że będąc na tym koncercie, pomyślałem sobie „fajnie byłoby tak razem zagrać”. I parę lat później, gdy byłem już studentem Akademii Muzycznej w Poznaniu, pani Krystyna zagrała koncert z big bandem poznańskiej uczelni i tu już z nią wystąpiłem. A dwa lata później zagrałem w zastępstwie kolegi, który grał z panią Prońko i tak się stało, że dostałem propozycję, aby wejść na stałe do jej zespołu. To był 2018 rok, kiedy zaczęliśmy razem grać. Ostatnio nie mam zbyt wielu okazji do akompaniowania pani Krystynie, bo gra ona w zmniejszonym składzie, głównie z pianistą. Ale w grudniu br. ukaże się płyta z piosenkami świątecznymi, którą miałem przyjemność nagrywać z panią Krystyną Prońko.

W 2016 roku stworzyłeś Trio… Jaka myśl Tobie przyświecała?

To była naturalna konsekwencja tego, że od kilku lat poświęcałem cały swój czas, aby grać na gitarze i pragnąłem mieć w końcu taką przestrzeń, aby móc pokazać, jak ja czuję muzykę, co jest dla mnie ważne. Chciałem stworzyć wypadkową wszystkich moich inspiracji. Wiadomo, że pisząc swoją muzykę, mogę stworzyć taką, która odda to, co czuję. Ten projekt trwa nieprzerwanie od 2016 roku, trio tworzą obecnie: Bartek Kucz na kontrabasie, Maciej Burzyński na perkusji oraz ja na gitarze. Teraz zdecydowałem się na nagranie płyty.

Czyli idziecie o krok dalej?

Materiał, który znajdzie się na płycie, dojrzewał sukcesywnie. Mam dużo przemyśleń a propos repertuaru, zmieniam, modyfikuję. (śmiech) Płytę będziemy nagrywać już za dwa tygodnie w WerMik Studio w Warszawie u mojego przyjaciela z czasów studiów w Katowicach, u Mikołaja Poncyliusza. To bardzo świeży temat. Finalnie to, co się znajdzie na naszej płycie, przyniósł głównie ten rok. Do jej realizacji zaprosiłem perkusistę Patryka Dobosza oraz kontrabasistę Mateusza Szewczyka, których poznałem podczas konkursów i festiwali muzycznych.

Michał Kaczmarczyk

To będą utwory Twojego autorstwa?

Na płycie znajdzie się dziewięć utworów, z czego siedem to moje kompozycje, a dwa to standardy jazzowe. W listopadzie br. powinien ukazać się pierwszy singiel z promocyjnym video, a płyta będzie dostępna na rynku wydawniczym w grudniu.

Jaki jazz najbardziej Cię fascynuje?

Mam ogromny szacunek i przywiązanie do tradycji jazzowej. Bardzo mnie interesuje jak muzyka ewoluowała. Muzyka jazzowa jest tak specyficznym gatunkiem, który wręcz wymaga znajomości historii, czyli jak muzycy grali np. w latach 40. czy 50. ub.w. Mamy rok 2023, a prawdę mówiąc, nadal nie słyszałem muzyki bardziej innowacyjnej niż dokonania artystów tamtych lat. Według mnie doskonale słychać na współczesnych płytach jazzowych, który z muzyków taką drogę w przeszłe pokolenia i w tradycję przeszedł, a który niestety nie… To słychać. Najbardziej cenię tych artystów, u których można doszukać się całego bagażu muzycznych doświadczeń i ten szacunek do starych nagrań. Większość czasu, który poświęciłem na ćwiczenie, to była właśnie nauka standardów jazzowych. Dlatego od zawsze marzyłem, aby one też znalazły się na mojej płycie.

I marzenia się spełniają…

Właśnie to jest wspaniały przykład! (śmiech)

Jedziesz samochodem, masz przed sobą daleką podróż. Czego słuchasz?

Inspiruje mnie niezliczona ilość muzyki i artystów z pogranicza wielu gatunków, ale najczęściej włączam stare nagrania jazzowych klasyków. To po prostu nigdy nie jest zły wybór!

Wspaniale jest uczyć się od najlepszych! Za co więc kochasz jazz?

Trochę pokrętnie odpowiem (śmiech) – pokochałem ten gatunek muzyczny za jego różnorodność, za wychodzenie poza utarte schematy, niepoddawanie się ramom i regułom. Takim człowiekiem się czuję i po prostu jazz mnie sam do siebie przyciągnął. To muzyka, w której w pełni mogę pokazać swoją wrażliwość. Wydaje mi się, że w muzyce popularnej – popowej, rockowej, funkowej – jest trochę tak, że trzeba ją grać w określony sposób, w jaki oczekuje to publiczność, producent itp. Ilość scenariuszy jest tam mocno ograniczona, natomiast w muzyce jazzowej jest odwrotnie… Można zająć się jazzem i wymyślić coś, czego jeszcze wcześniej nie było. Króluje tu swoboda twórcza! (śmiech) Nie ma w jazzie kanonu, który podsuwa określone sposoby grania. Można tu być bardzo nowatorskim.

Michał Kaczmarczyk

Jazz wciąż jest postrzegany jako muzyka niepopularna, elitarna, nawet trudna. Czy spotkałeś się z takimi opiniami?

Tak – niestety – dość często. I z ogromną determinacją próbuję to niewłaściwe spojrzenie zmieniać. Utwory, które dziś nazywamy standardami jazzowymi to po prostu często piosenki z dawnych lat, które kiedyś ludzie nucili na ulicach, a dziś duża część słuchaczy uważa, że to muzyka trudna i nieprzystępna. Grałem ostatnio wiele koncertów w małych miejscowościach w Polsce, gdzie często zdarzało się, że osoby przychodzące na nasz koncert nie wiedziały, czego się spodziewać, a już na pewno nie podejrzewały, że będą uczestniczyć stricte w jazzowym występie. Osoby, które do nas podchodziły, mówiły np. „że jazz jest ciężki – tak im się wydawało”, a wychodziły wzruszone, poruszone i szczęśliwe. To jest dla mnie najpiękniejszy widok – przełamywanie zatartych stereotypów!
Pragnę przybywających na moje koncerty otwierać na nowe rzeczy w muzyce, pokazywać im inne muzyczne ścieżki, którymi warto podążać. To, co dla mnie zawsze było ważne, to melodia. Chciałbym, aby publiczność wychodziła z moich koncertów z muzyką w pamięci, mogła podśpiewywać zasłyszane dźwięki, nucić je.
Byłem na koncercie nowojorskiego gitarzysty, izraelskiego pochodzenia, Gilada Hekselmana, który grał materiał dziewięć miesięcy przed jego zarejestrowaniem i wydaniem na płycie. Czekałem bardzo na tę płytę i pamiętałem z jego koncertu każdy kawałek, każdą melodię, bo były tak piękne. To jest ogromny dowód jakości tych melodii.

Wielu poznańskich artystów, absolwentów Akademii Muzycznej w Poznaniu odwołuje się do twórczości Krzysztofa Komedy, wspomina jego utwory i osiągnięcia. Ty ze swoim zespołem poszedłeś nieco w innym kierunku. Stworzyłeś projekt Kaper Quartet, do którego zaprosiłeś saksofonistę, laureata ubiegłorocznej Ery Jazzu, Dawida Tokłowicza. Co Ciebie inspiruje w twórczości Bronisława Kapera, do utworów którego sięgali najwybitniejsi przedstawiciele światowej muzyki jazzowej?

Są dwa utwory Kapera – „Green Dolphin Street” i „Invitation” – które stały się wielkimi jazzowymi standardami, nagrywanymi przez Milesa Davisa, Johna Coltrana czy Elle Fitzgerald. Przez wiele lat sięgałem po te utwory, przeglądałem nuty, uczyłem się, widziałem nazwisko Kaper – i wcześniej nie podejrzewałem, że to kompozytor pochodzący z Polski. Jest u nas praktycznie nieznany, chociaż był pierwszym polskim kompozytorem, który otrzymał Oscara! Urodził się w 1902 roku, wykształcił w Warszawie, a w 1933 r. uciekł z okupowanej Polski, aby potem podbić Hollywood. Historia życia Bronisława Kapera sama w sobie byłaby znakomitym materiałem na film. Stwierdziłem, że wypada pochylić się nad tym nazwiskiem i jego twórczością. Kupiłem biografię Bronisława Kapera autorstwa Andrzeja Krakowskiego. To książka napisana w formie wywiadu, nierzeczywistego, bo Kaper już nie żył. Ale bardzo realna i prawdziwa. To pierwsza monografia na świecie poświęcona temu wybitnemu kompozytorowi muzyki filmowej i teatralnej.
Życie Bronisława Kapera to też przekrój historii Hollywoodu, dlatego na stronach książki odnajdziemy gwiazdy filmowe, wielkich producentów filmowych, genialnych reżyserów. Cała historia życia i twórczości tego wybitnego artysty dogłębnie mnie poruszyła. Jak zacząłem poznawać jego utwory, wyszło, że jest autorem aż 150 ścieżek dźwiękowych do filmów. Jego wkład w polską kulturę, polską kinematografię, jest ogromny. To nie tylko to, co napisał, skomponował, ale co zrobił… Był również członkiem Amerykańskiej Akademii Filmowej i zapewne gdyby nie on, to prawdopodobnie polskie filmy nie zostałyby zauważone w tamtym czasie w Stanach Zjednoczonych.
Zabolało mnie, że Kaper jest nieznany lub mało znany w Polsce, postanowiłem to zmienić wraz z moimi kolegami: Bartkiem Kuczem, Maciejem Burzyńskim i Dawidem Tokłowiczem. Według nas twórczość Kapera jest niesamowita, wyprzedzająca swoją epokę. Mamy zaaranżowanych kilkanaście utworów, które gramy w ramach projektu Kaper Quartet. Jak jest miesiąc przerwy w koncertach, to tęsknimy za nimi (śmiech), bo utwory Kapera to po prostu świetnie napisana muzyka!

Michał Kaczmarczyk

Uczestniczyłeś w licznych kursach i warsztatach, takich jak chociażby „New York Jazz Masters”, poznałeś wybitnych artystów światowego jazzu. Co Tobie najbardziej zapadło w pamięć?

To były bardzo wartościowe tygodniowe warsztaty. W jednym ośrodku byliśmy my, uczestnicy, i wykładowcy, co dało poczucie takich przyjacielskich więzi. Pamiętam jak w któryś wieczór wszyscy wykładowcy weszli na scenę i zagrali jazzowego bluesa, to mi ugięły się nogi z zachwytu. Czułem jakbym lewitował. (śmiech) Brzmienie było tak dobre!
Zaskoczyło mnie też podejście do nauki muzyki. U nas w Polsce dużo czasu poświęca się na naukę materiału dźwiękowego, skal, techniki – tego jest bardzo dużo. To przeważa. Proporcje są kompletnie odwrotne w stosunku do tego, co mówili na warsztatach wykładowcy „New York Jazz Masters”. Według Amerykanów największy nacisk w procesie edukacji powinien być kładziony na uczenie się utworów. Oni uczą się tylko standardów z nagrań mistrzów i znają ich ogromnie dużo. To jest ich wykładnia, ich źródło wiedzy, jak trzeba grać. Wszystkie te problemy techniczne, dźwiękowe, rozwiązują się – według wykładowców – same, jeśli się gra kolejne i kolejne utwory. Na zajęciach z gitarzystą Mikiem Moreno doznałem wielkiego zaskoczenia. Gdy pytał, co zagramy i padały odpowiedzi – on znał każdy tytuł, a dodatkowo dopytywał się, jaką wersję tego standardu jazzowego wybieramy, z którego roku, przez kogo zagraną, czy np. z 1963 czy z 2003. To coś niesamowitego, jaka wiedza i talent! Standard to materiał dźwiękowy, do którego odwołuje się wielu twórców, standard ewoluuje i należy znać każdą jego wersję – to nauka, którą wyniosłem z nowojorskich spotkań z muzykami.

Przed Tobą jesienne koncerty, np. Epic Game Music czy Visual Concert, wraz z CoOperate Orchestra. Jakie utwory melomani będą mogli posłuchać?

Visual Concert – to muzyka filmowa, hity największych produkcji hollywoodzkich, a Epic Game Music – to projekt z muzyką z gier komputerowych, bardzo ciekawy. Mieliśmy te koncerty do kwietnia, potem przerwa wiosenno-letnia i wznawiamy je 6 października koncertem w Poznaniu. Zapraszam więc na jesienno-zimowe spotkania z muzyką.

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk
REKLAMA
REKLAMA

Katarzyna Jakubowska. Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC | Sztuka budowania relacji w biznesie

Artykuł przeczytasz w: 14 min.
Katarzyna Jakubowska Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC


W biznesie relacje są kluczowe – to one decydują o sukcesie, partnerstwie i możliwościach rozwoju. Katarzyna Jakubowska przeszła drogę od „twardego zadaniowca” do liderki, dla której wartości, zaufanie i prawdziwe zainteresowanie drugim człowiekiem stały się fundamentem pracy. Dziś, jako Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC, jednoczy przedsiębiorców i tworzy przestrzeń do budowania trwałych, wartościowych relacji w wielkopolskim środowisku biznesowym.

Rozmawia: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: Katarzyna Sierszeńska

Twoja ścieżka zawodowa obejmuje zarządzanie sprzedażą, współpracę z międzynarodowym biznesem, rozwój kluczowych relacji i protokół biznesowy. Jak te doświadczenia wpłynęły na Twój sposób pracy i podejście do budowania relacji?

KATARZYNA JAKUBOWSKA: Rzeczywiście, trochę tych doświadczeń się nazbierało. (śmiech) Ponad 20 lat poruszania się w świecie biznesu, zwłaszcza międzynarodowego, otwiera umysł, daje szersze perspektywy. Zaczynając swoją drogę zawodową, byłam tzw. twardym zadaniowcem, z wysoko postawioną potrzebą sukcesu i atrybutami lidera. Z czasem, przyjmując coraz większe obszary odpowiedzialności zarówno w kontekście wielkości zespołów, budżetów czy obszaru geograficznego, nabywałam coraz więcej pokory. Ważniejsze bowiem stawały się dla mnie dwie perspektywy – pozostania w zgodzie z własnymi wartościami oraz prawdziwe zainteresowanie drugim człowiekiem. Podkreśliłabym tu słowo prawdziwe. Jesteśmy w Polsce relatywnie świeżą demokracją, na przełomie wieku, ciągle uczącą się jeszcze reguł kapitalizmu. Nasza kultura pracy, zakładane biznesy opierały się na twardych ekonomicznych parametrach, a tzw. zasób ludzki miał być siłą sprawczą. Myślę, że wiesz, co mam na myśli. Na szczęście od kilkunastu lat na efektywne zarządzanie biznesem spogląda się bardziej holistycznie, rozumiejąc, że relacje, zarówno te wewnątrz, jak i zewnętrzne stają się często determinantą sukcesu lub jego braku. Biznes międzynarodowy wie to od dawna, dlatego równie mocno skupia się na celu i na budowie relacji. U nas to ciągle proces, który dopiero nabiera rozpędu i zrozumienia, że przecież biznes robimy zawsze z osobą, a nie firmą, a najchętniej z tą, którą znamy i lubimy.

Jakie kompetencje są kluczowe w świecie biznesu? Jakie umiejętności są niezbędne w pracy z przedsiębiorcami i liderami?

Elastyczność, otwartość i naturalność. Dziś pozerstwo, sztuczność, politykierstwo nie są dobrze widzianymi praktykami. Zresztą tak naprawdę nigdy nie były. Być może dodawały tzw. atrybutu władzy. Pozornego. Przedsiębiorcy, którzy wykonują „taniec kogutów” wokół siebie, stanowiący element wzajemnych negocjacji, często kończą bez dopięcia transakcji. Obserwowałam dziesiątki takich sytuacji. Inwestorzy i przedsiębiorcy z Bliskiego Wschodu, Azji oraz Stanów Zjednoczonych, najpierw poznają człowieka. Dopiero jak okazuje się reprezentować określone wartości, odpowiednią kulturę biznesu i oczywiście zaplecze niezbędne do współpracy, następuje istotne otwarcie rozmów.

Pracowałaś w środowisku międzynarodowym, współpracując z globalnymi markami i zarządami firm. Jakie różnice w kulturze biznesowej najbardziej Cię zaskoczyły?

Cały czas środowisko międzynarodowe jest mi bliskie. Trochę żartem, trochę serio – przed laty zaskoczyło mnie jak Amerykanie potrafią szybko rozpocząć znajomość podczas bankietu, czy innego spotkania o charakterze biznesowo-towarzyskim, zrewidować podczas 3-5 minutowej rozmowy Twoją „przydatność” biznesową i z czarującym uśmiechem podziękować oraz przenieść się do kolejnego rozmówcy. To o tyle było zaskakujące i zabawne, że nasze narodowe small-talki, długość powitania i pożegnania oraz wymiana uprzejmości, często po prostu nie zostawiają czasu na to co najistotniejsze, czyli ocenę faktycznych przestrzeni do wzajemnego zrobienia. Tam nikogo to nie razi, co więcej niegrzecznie jest zatrzymywać kogoś na dłuższą rozmową.

Relacje biznesowe to klucz do sukcesu. Jak buduje się wartościowe kontakty w świecie, gdzie networking często sprowadza się do wymiany wizytówek?

Taki networking, o którym wspominasz, to strata czasu. Niestety sama co kilka lat czyszczę pudełko z wizytówkami, ponieważ ani osoby, ani firmy nic mi nie mówią. Pamiętam doskonały wykład w Akademii Dyplomacji w Waszyngtonie, czym jest wizytówka, z jaką atencją powinniśmy ją dawać i przyjmować. Największą uważność w tym zakresie wykazują Azjaci. Współpracując z Koreańczykami i Japończykami, otrzymywałam wizytówkę przekazaną obiema rękoma, wraz z ukłonem. To jak powierzenie kawałka siebie, swojej tożsamości. Tu oczywiście dochodzą różnice kulturowe. Niemniej skanowanie elektronicznych wizytówek czy wsuwanie do ręki komuś własnej wizytówki nie jest ani dobrą, ani elegancką, ani przede wszystkim skuteczną metodą działania. Wartościowy kontakt to uważność i skupienie się na rozmówcy, lepiej przez kilka minut z prawdziwą, wzajemną atencją podejść do rozmowy, aniżeli czuć satysfakcję z ilości wydanych i zebranych wizytówek.

Katarzyna Jakubowska Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC

Jakie spotkanie lub rozmowa szczególnie zapadły Ci w pamięć w Twojej karierze?

Jedno, które od razu przychodzi mi na myśl, to osobista rozmowa z Philipem Kotlerem, twórcą i guru nauki marketingu. Podczas konferencji, na której Pan Profesor był głównym gościem, traf chciał, że znaleźliśmy się po jej zakończeniu wspólnie w tej samej windzie, a i pokój w hotelu mieliśmy na tym samym piętrze. To były lata, kiedy Prof. Kotler współpracował intensywnie ze Stevem Jobsem przy koncepcie Apple Store. Podczas 15 minut rozmowy, najpierw zadał mi kilka pytań o moje życie zawodowe i wyzwania, z którymi się borykam, by potem w kilku zdaniach skonkludować i powiedzieć jedno, które mi zostało w pamięci: „To nie będzie łatwe, ale jeśli czujesz, że to jest dobra droga, idź nią. Ja bym poszedł.” Przywołuję to zdanie w głowie, ilekroć mam wątpliwości, czy jakaś droga jest dobra. I jeśli czuję, że tak, po prostu nią idę. Choć oczywiście nie wiem, co na taką decyzję powiedziałby dziś Profesor.

Masz doświadczenie w zakresie dyplomacji i protokołu biznesowego – to rzadka i niezwykle cenna umiejętność. Jakie znaczenie mają te kompetencje w budowaniu relacji zawodowych, zwłaszcza w środowisku międzynarodowym? Jakie wyzwania wiążą się z odpowiednim kształtowaniem wizerunku i budowaniem relacji na wysokim szczeblu? Czy dostrzegasz różnice w podejściu do dyplomacji biznesowej w Polsce i innych krajach, gdzie miałaś okazję współpracować?

Dyplomacja to międzynarodowy język reguł. Jest absolutnie niezbędna, jeśli chcesz działać w biznesie międzynarodowym. Oczywiście kojarzyć się może z wizytami oficjeli, głów państw, ceremoniałami czy pierwszeństwem, ale to także cała paleta wydawać by się mogło drobiazgów, które jednak rzutują na to, czy wiesz jak się zachować, co powiedzieć, gdzie usiąść, kogo komu przedstawić, kogo przepuścić w drzwiach itd. W protokole biznesowym wiele reguł ma uniwersalne znaczenie, na które zawsze warto nałożyć specyfikę danego kraju czy regionu, by mieć swobodę w zachowaniu, gdziekolwiek się jest. Dotyczy to również działania na naszym rodzimym rynku, tu też ciągle jest bardzo wiele jeszcze do zrobienia. Wielu liderów prosi o indywidualne konsultacje, co zawsze z dużą przyjemnością czynię, bo wiem, jaki to ma wpływ na ich komfort, ale i wprost przekłada się na biznes. Natomiast jeszcze większą radością odczuwam, gdy przedsiębiorcy chcą by i ich zespoły stawały się profesjonalną wizytówką firmy. Taka wiedza daje swobodę zachowania podczas spotkań, pozytywną pewność siebie, umiejętność otwierania i budowania relacji, a będąc gościem w takiej firmie, czujemy się od pierwszego kontaktu z recepcją czy sekretariatem wyjątkowo, jakby właśnie na nas wszyscy tam czekali.

W zeszłym roku objęłaś funkcję Dyrektora Loży Wielkopolskiej BCC. Jakie są Twoje pierwsze spostrzeżenia na temat wielkopolskiego biznesu? Czy coś Cię szczególnie zaskoczyło lub zainspirowało?

Jestem urodzoną poznanianką, więc zalety i słabości ludzi z tej części Polski są mi dość dobrze znane. (śmiech) Czy coś mnie zaskoczyło? Może to, że jesteśmy nadal tak bardzo asekuracyjni w relacjach biznesowych, ostrożni i nieufni. Wszystkie te cechy znikają, jeśli bariera zostaje przełamana, a w zasadzie nie bariera tylko zapora i to niekiedy niczym wielka Zapora Hoovera. Wtedy stajemy się niezwykle lojalnymi i serdecznymi osobami, chętnie budującymi głębsze relacje. To cudowne i wyjątkowe, jednak zastanawia mnie na ile pewne tematy, współpraca, dialog i działanie mogłyby iść sprawniej, gdyby nie trzeba było najpierw zajmować się niwelowaniem tej zakorzenionej w nas ostrożności.

Jak oceniasz przedsiębiorczość w Wielkopolsce w porównaniu z innymi regionami w Polsce? Jakie widzisz mocne strony, a jakie wyzwania stoją przed lokalnym biznesem?

To trudne pytanie, mam zbyt mało wiedzy o stanie przedsiębiorczości w poszczególnych regionach, by móc pokusić się o skalę porównawczą. Wiem jednak, że jesteśmy bardzo pracowitymi, nie szukającymi poklasku przedsiębiorcami. Dostrzegam jednak dość duże przyzwyczajenie do klastrowania, zamykania się jednych środowisk na drugie. Tu wyraźnie dostrzegam różnice. Jest wiele dużych miast w Polsce, gdzie poszczególne środowiska współpracują ze sobą, tworząc tym samym z jednej strony silne lobby przedsiębiorców, z drugiej – realizując wspólnie wiele ważnych lokalnych inicjatyw.

Katarzyna Jakubowska Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC

Jakie są główne cele i misja Loży Wielkopolskiej BCC? Jakie wartości przyświecają organizacji i w jaki sposób wspieracie przedsiębiorców?

Loża Wielkopolska BCC ma tożsame cele jak cały Business Centre Club. Jesteśmy organizacją ogólnopolską, najstarszym i największym klubem przedsiębiorców indywidualnych w Polsce, dzięki czemu, na mocy ustawy, możemy skutecznie reprezentować interesy przedsiębiorców w Radzie Dialogu Społecznego, a na naszym terenie w Wielkopolskiej Radzie Dialogu Społecznego. Jesteśmy obecni w Wielkopolskiej Radzie Rynku Pracy, Radach Gospodarczych oraz Komitetach sterujących oraz współpracujemy z innymi branżowymi organizacjami. W ramach samego BCC mamy kilkanaście Komisji, w których skupiamy ekspertów i praktyków z danych środowisk, by opiniować i wnioskować o zmiany legislacyjne w Polsce. Firma Grant Thornton, jedna z 5 największych firm konsultingowych, wyróżniła BCC na podium jako Partnera Społecznego Dekady 2014-2023, w zakresie aktywności legislacyjnej. Mamy w swoich strukturach kilkudziesięciu znakomitych ekspertów, niemalże ze wszystkich branż. Od kiedy BCC zostało założone w 1991 r. przez nieżyjącego już Marka Goliszewskiego, skupiało wokół swojego Klubu nie tylko biznes polski, ale i nawiązywało silne relacje międzynarodowe. Wspomnę tylko, że wśród honorowych Członków BCC znajdują się takie osobistości świata jak: Margaret Thatcher, Bill Clinton, Aleksander Kwaśniewski, prof. Leszek Balcerowicz, Tony Blair, Lech Wałęsa, Papież Franciszek czy Wolodymir Zalensky. Ta lista jest naprawdę długa.
Ponadto to, o co dbamy w sposób szczególny, to relacje, które stanowią o sile Klubu, dając przestrzeń naszym Klubowiczom do nowych kontaktów, rozwoju biznesu, podnoszenia własnych kompetencji czy dzięki polisie bezpieczeństwa, gwarancję wsparcia wobec instytucji zewnętrznych, w sytuacji zagrożonego interesu gospodarczego.

Co wyróżnia Lożę Wielkopolską BCC na tle innych organizacji biznesowych?

Niemalże wszystkie elementy, o których wspomniałam powyżej. Przede wszystkim jesteśmy organizacją ogólnopolską, o zasięgu międzynarodowym i reprezentacji ustawowej pracodawców, co oznacza, że nasz głos jest słyszany. To nas odróżnia od organizacji lokalnych. A od kilku innych o zasięgu krajowym tym, że relacje w BCC są w centrum uwagi, ich jakość, selektywność środowiska oraz wysoki poziom merytoryki, kultury biznesowej i etyki działania.

Jak wygląda współpraca BCC z władzami samorządowymi oraz centralnymi?

Odpowiedź na to pytanie nie będzie jednoznaczna, ponieważ współpraca to zawsze zaangażowanie dwóch stron i otwartość do takiej współpracy. Od ubiegłego roku nastąpił powrót do dialogu pomiędzy środowiskiem biznesu i stroną rządową. Tu bez wątpliwości można podkreślić bardzo dużą zmianę, wobec ośmiu wcześniejszych lat. Wystarczy śledzić scenę polityczną ostatnich tygodni, by dostrzec wyraźne otwarcie i oddanie głosu przedsiębiorcom w zakresie określenia przez nich potrzeb deregulacyjnych, inwestycyjnych czy kierunków rozwoju w zakresie nowych technologii oraz zmieniających się realiów i potrzeb globalnych. Władza samorządowa natomiast to trochę inna historia, ale wszystko tak jak wspomniałam na wstępie, ma swój początek w chęci podjęcia współpracy. Mamy w wielu podmiotach administracji lokalnej bardzo dobre relacje. Wzajemne poszanowanie zawsze jest podstawą naszej aktywności.

Katarzyna Jakubowska Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC

Wspomniałaś o ważności relacji w BCC. Czy możesz zdradzić, z jakich form współpracy i budowy takich relacji Wasi klubowicze mogą korzystać?

Jako klub ogólnopolski mamy wydarzenia centralne, m.in. najbardziej rozpoznawalną i obecną na mapie Polski od ponad 20 lat, Wielką Galę Liderów Polskiego Biznesu, gdzie co roku spotyka się grono kilkuset przedsiębiorców. W tym roku ta liczba sięga 700 przedsiębiorców. Drugim wyjątkowym wydarzeniem jest na pewno BCC for the Future, Liderzy Jutra im. Marka Goliszewskiego, gdzie wyróżnienia odbierają najbardziej prężni młodzi Liderzy. Dwukrotnie w roku odbywa się też ogólnopolski Biznes Mixer, podczas którego środowisko biznesu może poznać się wzajemnie. Do tego bardzo ważnym elementem są wydarzenia lokalne, mające miejsce w kilkudziesięciu Lożach regionalnych. Loża Wielkopolska BCC to jedna z aktywniejszych, intensywnie rosnących struktur na przestrzeni ostatnich miesięcy. Co dwa miesiące spotykamy się w większym gronie, w towarzystwie ekspertów, przedstawicieli świata nauki, polityków oraz innych ciekawych dla ludzi biznesu osób, które nie tylko są wartościowymi mówcami, ale przede wszystkim poruszają bieżące tematy gospodarcze, dostarczając wysoki poziom wiedzy eksperckiej. Każde z naszych spotkań ma część wiedzy merytorycznej, gospodarczej, podatkowej, legislacyjnej, drugą cześć inspiracyjną i trzecią – networkingową. Obok takich spotkań dostępne są śniadania biznesowe naszych Partnerów, możliwość udziału w wydarzeniach objętych Patronatami BCC czy spotkaniach relacyjnych przy dobrej muzyce i winie.

Czy polski biznes jest dziś wystarczająco aktywny w dialogu społecznym i politycznym? Jaką rolę powinny odgrywać organizacje takie jak BCC w budowaniu lepszego klimatu dla przedsiębiorców?

Gdyby zapytać biznes czy chciałby być bardziej słuchany i słyszany, odpowiedź byłaby jednoznacznie pozytywna. Jednym z ważniejszych obszarów, o które od dłuższego czasu wnioskujemy jest pilne wprowadzenie działań deregulacyjnych. Nie jesteśmy sami w tych postulatach, o podobne działanie zabiega również środowisko urzędników przytłoczonych nadmiarem przepisów, które zacieśniają wolność i swobodę prowadzenia działalności z jednej strony, z drugiej – zainteresowanie inwestorów naszym regionem, a kolejnej – poczucie bezpieczeństwa działania w zgodzie z obowiązującym prawem. Następnym ważnym punktem jest potrzeba silnej komórki w strukturach rządu odpowiedzialnej za gospodarkę. To kolejny z postulatów, który powinien być szybciej i skuteczniej wprowadzony w życie. Żyjemy w czasach dużej zmienności czynników zewnętrznych, geopolitycznych i technologicznych, z utratą łatwego prognozowania czy przewidywalności, więc zwinność gospodarcza wydaje się być jedną z istotniejszych obecnie kompetencji managerskich, ale do tego potrzebne jest właściwe podłoże ustawo-prawne.

Jakie plany i cele stawia sobie Loża Wielkopolska BCC na najbliższe lata?

Mam wewnętrzne przekonanie, że głos przedsiębiorczej Wielkopolski powinien być głośniej słyszany na mapie kraju. Jesteśmy 3 regionem, po województwie mazowieckim i śląskim, które generuje największe wpływy do budżetu. Chcemy i mamy do tego wszelkie umocowania i kompetencje jako BCC, by stać się jednym z najsilniejszych środowisk regionalnych. Budujemy aktywnie naszą społeczność, zapraszamy selektywnie do naszego grona, pozostając jednak bardzo otwartymi na całe środowisko biznesu. Jako, że bliskie mi są doświadczenia ze współpracy z biznesem międzynarodowym, od czego zaczęłyśmy tę rozmowę, chciałabym, aby w Loży Wielkopolskiej BCC, którą mam przyjemność prowadzić, obecnie były najlepsze praktyki międzynarodowe, jakość, wartościowe relacje, otwartość mentalna i wysoka kultura biznesu. To dziś przyciąga coraz większe grono przedsiębiorców i jestem przekonana, że będzie to stały trend również na nadchodzące lata.

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
Katarzyna Jakubowska Dyrektor Wielkopolskiej Loży BCC
REKLAMA
REKLAMA