Michał Kaczmarczyk | Melodia jest dla mnie bardzo ważna

Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk

Z wielką pasją i błyskiem w oku opowiada o melodiach, które zachwycają, np. „Green Dolphin Street” i „Invitation”, i kompozytorach, o których warto pamiętać. Docenia tradycje jazzową oraz piękne jazzowe standardy. Michał Kaczmarczyk, wybitny młody gitarzysta, założyciel Trio oraz Kaper Quartet, wspomina swoją drogę muzyczną, mówi, za co kocha jazz, jakie ma plany koncertowe i o co niebawem wzbogaci się rynek muzyczny.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Anna Dulnik, Ewa Kahl, Szymon Konieczny, Tomasz Potemkowski

Michale, jak zaczęła się Twoja przygoda z gitarą?

MICHAŁ KACZMARCZYK: Mając 8 lat, zobaczyłem u swojego kolegi zepsutą gitarę. Nawet, że była bez strun, to i tak bardzo mi się spodobała.
Ponadto mój tata grał na gitarze, kontrabasie i na klarnecie, choć nigdy nie był zawodowym muzykiem, ale chodził do szkoły muzycznej. Gdy wyjawiłem mu moją fascynację gitarą, to już następnego dnia przyniósł mi nową ze sklepu, abym mógł się uczyć. Na początku tata pokazał mi kilka akordów, które jeszcze pamiętał, a później już uczyłem się w szkole prywatnej. Najwięcej jednak czasu sam poświęcałem na naukę gry na gitarze. Dwa lata przed maturą podjąłem decyzję, że będę zdawał na Akademię Muzyczną, bo nic mi nie daje tyle radości i satysfakcji, co właśnie muzyka. Przed egzaminami na studia grałem już z kilkoma świetnymi muzykami, np. z pianistą Markiem Raczyckim, on był moim nauczycielem i mentorem w tamtym czasie. Dużo rzeczy o jazzie i o improwizacji mi przekazał, a później jak już dostałem się na Akademię Muzyczną, to moja droga jako muzyka przybrała szybsze tempo.

Studia najpierw zacząłeś w Katowicach…

Tak, tam zrobiłem licencjat, a na studia magisterskie przybyłem do Poznania. Po ukończeniu szkoły średniej podjąłem studia na Wydziale Kompozycji, Interpretacji, Edukacji i Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach, w klasie gitary prowadzonej przez absolwenta Berklee College Of Music w Bostonie – Marka Dyktę. To świetny pedagog, którego nauki i cenne rady wywarły duży wpływ na kształtowanie się mojej scenicznej osobowości. Akurat wtedy, gdy ja dostałem się na Akademię, on był w Polsce jako wykładowca. Miałem ogromne szczęście, że do niego trafiłem. Bo gdy ja kończyłem licencjat, on wracał do Stanów Zjednoczonych. Stwierdziłem też, że zmienię środowisko muzyczne i dlatego kontynuowałem edukację na studiach magisterskich z zakresu gitary jazzowej na Wydziale Instrumentalnym Akademii Muzycznej w Poznaniu. Poznań jest blisko Kalisza, mojego rodzinnego miasta. Dostałem się również na studia magisterskie do Bydgoszczy, ale wybrałem Poznań i ani przez moment nie żałuję mojej decyzji. Poznań to piękne miasto i dobrze mi się tu żyje.

Michał Kaczmarczyk

Występujesz od lat z poznańską orkiestrą symfoniczną CoOperate Orchestra, współpracujesz również z Krystyną Prońką. Jak zaczęła się ta znajomość z wielką gwiazdą polskiej sceny muzycznej?

Gdy zaczynałem studia w Katowicach, pani Krystyna występowała tam z big bandem Akademii Muzycznej, do którego ja jeszcze nie należałem. I pamiętam, że będąc na tym koncercie, pomyślałem sobie „fajnie byłoby tak razem zagrać”. I parę lat później, gdy byłem już studentem Akademii Muzycznej w Poznaniu, pani Krystyna zagrała koncert z big bandem poznańskiej uczelni i tu już z nią wystąpiłem. A dwa lata później zagrałem w zastępstwie kolegi, który grał z panią Prońko i tak się stało, że dostałem propozycję, aby wejść na stałe do jej zespołu. To był 2018 rok, kiedy zaczęliśmy razem grać. Ostatnio nie mam zbyt wielu okazji do akompaniowania pani Krystynie, bo gra ona w zmniejszonym składzie, głównie z pianistą. Ale w grudniu br. ukaże się płyta z piosenkami świątecznymi, którą miałem przyjemność nagrywać z panią Krystyną Prońko.

W 2016 roku stworzyłeś Trio… Jaka myśl Tobie przyświecała?

To była naturalna konsekwencja tego, że od kilku lat poświęcałem cały swój czas, aby grać na gitarze i pragnąłem mieć w końcu taką przestrzeń, aby móc pokazać, jak ja czuję muzykę, co jest dla mnie ważne. Chciałem stworzyć wypadkową wszystkich moich inspiracji. Wiadomo, że pisząc swoją muzykę, mogę stworzyć taką, która odda to, co czuję. Ten projekt trwa nieprzerwanie od 2016 roku, trio tworzą obecnie: Bartek Kucz na kontrabasie, Maciej Burzyński na perkusji oraz ja na gitarze. Teraz zdecydowałem się na nagranie płyty.

Czyli idziecie o krok dalej?

Materiał, który znajdzie się na płycie, dojrzewał sukcesywnie. Mam dużo przemyśleń a propos repertuaru, zmieniam, modyfikuję. (śmiech) Płytę będziemy nagrywać już za dwa tygodnie w WerMik Studio w Warszawie u mojego przyjaciela z czasów studiów w Katowicach, u Mikołaja Poncyliusza. To bardzo świeży temat. Finalnie to, co się znajdzie na naszej płycie, przyniósł głównie ten rok. Do jej realizacji zaprosiłem perkusistę Patryka Dobosza oraz kontrabasistę Mateusza Szewczyka, których poznałem podczas konkursów i festiwali muzycznych.

Michał Kaczmarczyk

To będą utwory Twojego autorstwa?

Na płycie znajdzie się dziewięć utworów, z czego siedem to moje kompozycje, a dwa to standardy jazzowe. W listopadzie br. powinien ukazać się pierwszy singiel z promocyjnym video, a płyta będzie dostępna na rynku wydawniczym w grudniu.

Jaki jazz najbardziej Cię fascynuje?

Mam ogromny szacunek i przywiązanie do tradycji jazzowej. Bardzo mnie interesuje jak muzyka ewoluowała. Muzyka jazzowa jest tak specyficznym gatunkiem, który wręcz wymaga znajomości historii, czyli jak muzycy grali np. w latach 40. czy 50. ub.w. Mamy rok 2023, a prawdę mówiąc, nadal nie słyszałem muzyki bardziej innowacyjnej niż dokonania artystów tamtych lat. Według mnie doskonale słychać na współczesnych płytach jazzowych, który z muzyków taką drogę w przeszłe pokolenia i w tradycję przeszedł, a który niestety nie… To słychać. Najbardziej cenię tych artystów, u których można doszukać się całego bagażu muzycznych doświadczeń i ten szacunek do starych nagrań. Większość czasu, który poświęciłem na ćwiczenie, to była właśnie nauka standardów jazzowych. Dlatego od zawsze marzyłem, aby one też znalazły się na mojej płycie.

I marzenia się spełniają…

Właśnie to jest wspaniały przykład! (śmiech)

Jedziesz samochodem, masz przed sobą daleką podróż. Czego słuchasz?

Inspiruje mnie niezliczona ilość muzyki i artystów z pogranicza wielu gatunków, ale najczęściej włączam stare nagrania jazzowych klasyków. To po prostu nigdy nie jest zły wybór!

Wspaniale jest uczyć się od najlepszych! Za co więc kochasz jazz?

Trochę pokrętnie odpowiem (śmiech) – pokochałem ten gatunek muzyczny za jego różnorodność, za wychodzenie poza utarte schematy, niepoddawanie się ramom i regułom. Takim człowiekiem się czuję i po prostu jazz mnie sam do siebie przyciągnął. To muzyka, w której w pełni mogę pokazać swoją wrażliwość. Wydaje mi się, że w muzyce popularnej – popowej, rockowej, funkowej – jest trochę tak, że trzeba ją grać w określony sposób, w jaki oczekuje to publiczność, producent itp. Ilość scenariuszy jest tam mocno ograniczona, natomiast w muzyce jazzowej jest odwrotnie… Można zająć się jazzem i wymyślić coś, czego jeszcze wcześniej nie było. Króluje tu swoboda twórcza! (śmiech) Nie ma w jazzie kanonu, który podsuwa określone sposoby grania. Można tu być bardzo nowatorskim.

Michał Kaczmarczyk

Jazz wciąż jest postrzegany jako muzyka niepopularna, elitarna, nawet trudna. Czy spotkałeś się z takimi opiniami?

Tak – niestety – dość często. I z ogromną determinacją próbuję to niewłaściwe spojrzenie zmieniać. Utwory, które dziś nazywamy standardami jazzowymi to po prostu często piosenki z dawnych lat, które kiedyś ludzie nucili na ulicach, a dziś duża część słuchaczy uważa, że to muzyka trudna i nieprzystępna. Grałem ostatnio wiele koncertów w małych miejscowościach w Polsce, gdzie często zdarzało się, że osoby przychodzące na nasz koncert nie wiedziały, czego się spodziewać, a już na pewno nie podejrzewały, że będą uczestniczyć stricte w jazzowym występie. Osoby, które do nas podchodziły, mówiły np. „że jazz jest ciężki – tak im się wydawało”, a wychodziły wzruszone, poruszone i szczęśliwe. To jest dla mnie najpiękniejszy widok – przełamywanie zatartych stereotypów!
Pragnę przybywających na moje koncerty otwierać na nowe rzeczy w muzyce, pokazywać im inne muzyczne ścieżki, którymi warto podążać. To, co dla mnie zawsze było ważne, to melodia. Chciałbym, aby publiczność wychodziła z moich koncertów z muzyką w pamięci, mogła podśpiewywać zasłyszane dźwięki, nucić je.
Byłem na koncercie nowojorskiego gitarzysty, izraelskiego pochodzenia, Gilada Hekselmana, który grał materiał dziewięć miesięcy przed jego zarejestrowaniem i wydaniem na płycie. Czekałem bardzo na tę płytę i pamiętałem z jego koncertu każdy kawałek, każdą melodię, bo były tak piękne. To jest ogromny dowód jakości tych melodii.

Wielu poznańskich artystów, absolwentów Akademii Muzycznej w Poznaniu odwołuje się do twórczości Krzysztofa Komedy, wspomina jego utwory i osiągnięcia. Ty ze swoim zespołem poszedłeś nieco w innym kierunku. Stworzyłeś projekt Kaper Quartet, do którego zaprosiłeś saksofonistę, laureata ubiegłorocznej Ery Jazzu, Dawida Tokłowicza. Co Ciebie inspiruje w twórczości Bronisława Kapera, do utworów którego sięgali najwybitniejsi przedstawiciele światowej muzyki jazzowej?

Są dwa utwory Kapera – „Green Dolphin Street” i „Invitation” – które stały się wielkimi jazzowymi standardami, nagrywanymi przez Milesa Davisa, Johna Coltrana czy Elle Fitzgerald. Przez wiele lat sięgałem po te utwory, przeglądałem nuty, uczyłem się, widziałem nazwisko Kaper – i wcześniej nie podejrzewałem, że to kompozytor pochodzący z Polski. Jest u nas praktycznie nieznany, chociaż był pierwszym polskim kompozytorem, który otrzymał Oscara! Urodził się w 1902 roku, wykształcił w Warszawie, a w 1933 r. uciekł z okupowanej Polski, aby potem podbić Hollywood. Historia życia Bronisława Kapera sama w sobie byłaby znakomitym materiałem na film. Stwierdziłem, że wypada pochylić się nad tym nazwiskiem i jego twórczością. Kupiłem biografię Bronisława Kapera autorstwa Andrzeja Krakowskiego. To książka napisana w formie wywiadu, nierzeczywistego, bo Kaper już nie żył. Ale bardzo realna i prawdziwa. To pierwsza monografia na świecie poświęcona temu wybitnemu kompozytorowi muzyki filmowej i teatralnej.
Życie Bronisława Kapera to też przekrój historii Hollywoodu, dlatego na stronach książki odnajdziemy gwiazdy filmowe, wielkich producentów filmowych, genialnych reżyserów. Cała historia życia i twórczości tego wybitnego artysty dogłębnie mnie poruszyła. Jak zacząłem poznawać jego utwory, wyszło, że jest autorem aż 150 ścieżek dźwiękowych do filmów. Jego wkład w polską kulturę, polską kinematografię, jest ogromny. To nie tylko to, co napisał, skomponował, ale co zrobił… Był również członkiem Amerykańskiej Akademii Filmowej i zapewne gdyby nie on, to prawdopodobnie polskie filmy nie zostałyby zauważone w tamtym czasie w Stanach Zjednoczonych.
Zabolało mnie, że Kaper jest nieznany lub mało znany w Polsce, postanowiłem to zmienić wraz z moimi kolegami: Bartkiem Kuczem, Maciejem Burzyńskim i Dawidem Tokłowiczem. Według nas twórczość Kapera jest niesamowita, wyprzedzająca swoją epokę. Mamy zaaranżowanych kilkanaście utworów, które gramy w ramach projektu Kaper Quartet. Jak jest miesiąc przerwy w koncertach, to tęsknimy za nimi (śmiech), bo utwory Kapera to po prostu świetnie napisana muzyka!

Michał Kaczmarczyk

Uczestniczyłeś w licznych kursach i warsztatach, takich jak chociażby „New York Jazz Masters”, poznałeś wybitnych artystów światowego jazzu. Co Tobie najbardziej zapadło w pamięć?

To były bardzo wartościowe tygodniowe warsztaty. W jednym ośrodku byliśmy my, uczestnicy, i wykładowcy, co dało poczucie takich przyjacielskich więzi. Pamiętam jak w któryś wieczór wszyscy wykładowcy weszli na scenę i zagrali jazzowego bluesa, to mi ugięły się nogi z zachwytu. Czułem jakbym lewitował. (śmiech) Brzmienie było tak dobre!
Zaskoczyło mnie też podejście do nauki muzyki. U nas w Polsce dużo czasu poświęca się na naukę materiału dźwiękowego, skal, techniki – tego jest bardzo dużo. To przeważa. Proporcje są kompletnie odwrotne w stosunku do tego, co mówili na warsztatach wykładowcy „New York Jazz Masters”. Według Amerykanów największy nacisk w procesie edukacji powinien być kładziony na uczenie się utworów. Oni uczą się tylko standardów z nagrań mistrzów i znają ich ogromnie dużo. To jest ich wykładnia, ich źródło wiedzy, jak trzeba grać. Wszystkie te problemy techniczne, dźwiękowe, rozwiązują się – według wykładowców – same, jeśli się gra kolejne i kolejne utwory. Na zajęciach z gitarzystą Mikiem Moreno doznałem wielkiego zaskoczenia. Gdy pytał, co zagramy i padały odpowiedzi – on znał każdy tytuł, a dodatkowo dopytywał się, jaką wersję tego standardu jazzowego wybieramy, z którego roku, przez kogo zagraną, czy np. z 1963 czy z 2003. To coś niesamowitego, jaka wiedza i talent! Standard to materiał dźwiękowy, do którego odwołuje się wielu twórców, standard ewoluuje i należy znać każdą jego wersję – to nauka, którą wyniosłem z nowojorskich spotkań z muzykami.

Przed Tobą jesienne koncerty, np. Epic Game Music czy Visual Concert, wraz z CoOperate Orchestra. Jakie utwory melomani będą mogli posłuchać?

Visual Concert – to muzyka filmowa, hity największych produkcji hollywoodzkich, a Epic Game Music – to projekt z muzyką z gier komputerowych, bardzo ciekawy. Mieliśmy te koncerty do kwietnia, potem przerwa wiosenno-letnia i wznawiamy je 6 października koncertem w Poznaniu. Zapraszam więc na jesienno-zimowe spotkania z muzyką.

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk|Michał Kaczmarczyk
REKLAMA
REKLAMA

SPA52 Medical Institute | Wysoka jakość usług oraz bezpieczeństwo klientów są dla nas najważniejsze

Artykuł przeczytasz w: 17 min.


Przyjechałam do SPA52 Medical Institute, zaparkowałam auto na terenie posesji i weszłam po schodach w jesiennym klimacie, ozdobionych dyniami i wrzosami. Po przekroczeniu progu Instytutu moim oczom ukazują się stylowe wnętrza oraz wita mnie uśmiechnięta recepcjonistka, pyta w czym może pomóc i odbiera płaszcz, kierując do strefy relaksu. To miejsce, w którym można poczuć się wyjątkowo, a kwintesencja tego, co wyróżnia SPA52 na tle konkurencji, jest nadal przede mną… czyli wysoki poziom wiedzy oraz jakość usług, doskonałe kosmetyki oraz najwyższej klasy innowacyjne technologie. O głównych założeniach i wartościach tego miejsca opowiedziały właścicielka Katarzyna Charłampowicz-Jabłońska i managerka Magdalena Januszkiewicz-Kaczmarek.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Maciej Zakrzewski, Olga Jędrzejewska

Po roku od przejęcia firmy zdecydowaliście się Państwo na zmianę logo. Co wiąże się z tą zmianą?

KATARZYNA CHARŁAMPOWICZ-JABŁOŃSKA: Może cofnę się trochę do historii naszego Instytutu. 9 lat temu poprzednia właścicielka stworzyła wyjątkowe miejsce na mapie nie tylko Poznania, ale i Polski. Kiedy nieco ponad rok temu skierowała do nas propozycję przejęcia Instytutu, podejmowałam decyzję nie tylko od strony inwestycyjnej, ale także jako wieloletnia klientka. Zdawałam sobie sprawę z wysokiej jakości usług oraz fantastycznego zespołu i nie wyobrażałam sobie Poznania ani Grunwaldzkiej 52 bez tego miejsca. Wkroczyłam zatem do zupełnie nowej branży, co prawda z biznesową historią i doświadczeniem, ale jednak zupełnie odmiennym charakterem działalności. Z doradztwa w zakresie transfer pricingu, gdzie skupiamy się na relacjach B2B, przeszłam do branży beauty, gdzie liczą się relacje B2C, ale przede wszystkim człowiek-człowiek.

Katarzyna-Jablonska
Katarzyna Charłampowicz – Jabłońska

Wiedziałam jednak, że to, co stałe w obu przypadkach i w co wierzę niezmiennie od lat, to że jakość usług i wygoda oraz bezpieczeństwo klientów zawsze się wybronią. Od tego właśnie hasła zaczęły się mniejsze i większe zmiany. Wsłuchaliśmy się w głosy naszych klientów oraz głosy naszego zespołu i w ciągu ostatniego roku wprowadziliśmy szereg zmian zarówno tych materialnych i namacalnych, jak i tych niematerialnych. Wyremontowaliśmy 2 gabinety pedicure, wyposażając je w nowe, dużo wygodniejsze fotele dla klienta, ale także dla pedicurzystek, 2 gabinety kosmetologiczne, stanowiska manicure oraz dwa gabinety masażu. Pojawiła się poręcz na pierwsze piętro ułatwiająca wejście, wiata dla rowerów, dla tych, którzy chcą do nas docierać na jednośladach. Postawiliśmy na wysokiej jakości kosmetyki. Wyselekcjonowaliśmy marki, które dają naszym gościom i kosmetologom zarówno duże możliwości zabiegowe, jak i pozwalają zaproponować naszym klientom wysokiej klasy pielęgnację domową. W tej chwili naszą bazę stanowi ZO SKIN Health, SELVERT, Peel Mission oraz Saint Malo w zakresie ciała.

SPA52

Zakupiliśmy sprzęty, częściowo wymieniając wysłużone urządzenia na nowe, a częściowo oferując zupełnie nowe zabiegi z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii jak np. pierwszy laser wolumetryczny dostępny w Poznaniu. Postawiliśmy mocno na szkolenie personelu z zakresu technologii, pielęgnacji oraz kosmetyków, co zaowocowało ponad 70. godzinami szkoleń w przeliczeniu na jednego kosmetologa.

I gdy zbliżaliśmy się do końca pierwszego dla nas roku działalności w branży beauty, gdy zaczęliśmy lepiej rozumieć ten rynek i poczuliśmy się w Instytucie jak u siebie, stwierdziliśmy, że czas na jeszcze jedną zmianę, a mianowicie zmianę logo. Od samego początku wiedzieliśmy, że nie chcemy odcinać się od historii tego miejsca, pragniemy je tylko ulepszyć, podkręcić i związać bardziej z adresem. Zmieniliśmy więc nazwę z GOOD TIME Instytut and Medical Spa na SPA52 Medical Institute. Postanowiliśmy pozostać przy eleganckim granacie, który był od dawna charakterystycznym kolorem dla Instytutu. Widnieje on także w tle naszego nowego znaku graficznego, tak jak historia tego miejsca pozostaje w tle naszych nowych działań. Nowa nazwa i znak mają nas pchać ku nowemu, nowocześniejszemu i lepszemu. Spleciona 5 i 2 mają podkreślać, że jednoczymy się pod tym adresem wszyscy, czyli klienci, kosmetolodzy oraz my zarządzający jako ludzie otrzymujący, ale też dający piękno i stąd nasze hasło UNITED BY BEAUTY.

Wiem, że jesteście obie Panie, właścicielka i managerka SPA52 z kompletnie innych branż niż beauty. Czy takie nowe spojrzenie pomaga w biznesie kosmetologicznym?

MAGDALENA JANUSZKIEWICZ-KACZMAREK: Tak, to prawda. Obie mamy doświadczenie z różnych branż i żadna z nas nie zdobywała go dotychczas w branży beauty. Był to zatem skok na głęboką wodę. Obawiałyśmy się wejścia w świat kosmetologii i przejęcia szeregu nowych obowiązków, gdyż jest to wysoce specjalistyczna dziedzina, jest to bardzo hermetyczne środowisko i wiele osób się tu zna, a my jesteśmy nowe. Musiałyśmy poznać specyfikę działalności w tej branży, przyzwyczaić się do pracy z tak dużym kobiecym zespołem, poznać dostawców i nauczyć się naszej szerokiej oferty. Na szczęście na co dzień mamy merytoryczne wsparcie naszej wysoko wykwalifikowanej kadry. Wszystkie decyzje dotyczące rozwoju, w tym zakupu nowych technologii oraz uzupełnienia naszej oferty białej kosmetyki czy masaży, podejmujemy wspólnie z naszymi specjalistkami po przeprowadzeniu szczegółowych analiz.
Dotychczas obie byłyśmy odbiorcami takich miejsc, dzięki czemu znamy spojrzenie i oczekiwania drugiej strony – naszych gości. Rozumiemy, że to, co oczywiste i zrozumiałe dla specjalisty nie zawsze jest takie jasne dla odbiorcy naszych usług, więc czasem trzeba zmienić język na bardziej przystępny i mniej specjalistyczny, wyjaśnić specyfikę zabiegu w bardziej przystępny dla laika sposób. Chcemy, żeby nasi klienci czuli się zaopiekowani od wejścia do wyjścia, a nawet dłużej. Mamy po tych kilkunastu miesiącach wizję jak prowadzić wyjątkowe i ekskluzywne miejsce w sercu Poznania.

Magdalena-Januszkiewicz-Kaczmarek SPA52
Magdalena Januszkiewicz-Kaczmarek

K.CH.-J.: Zdecydowanie, o czym wspominałam wcześniej, wywodzimy się spoza branży beauty. Poznałyśmy się z Magdą na studiach, na ówczesnej Akademii Ekonomicznej na kierunku Inwestycje Kapitałowe i Strategie Finansowe Przedsiębiorstw. Już wtedy wiedziałyśmy, że obie mamy podobne cechy jak pracowitość, upór w dążeniu do celu, ale także spójne poczucie estetyki tak ważne w tej branży. I wówczas przebiegła mi taka myśl, że w przyszłości mogłybyśmy pomyśleć o wspólnym biznesie. Czekałyśmy cierpliwie, zdobywając nasze doświadczenia w różnych innych dziedzinach aż się udało! (śmiech) Zaproponowałam Magdzie, aby mnie zastąpiła, gdy wyjeżdżałam na dłuższy, zaplanowany dużo wcześniej wyjazd. Miały to być 2 tygodnie wdrożenia i prawie 3 tygodnie zastępstwa, choć po cichu liczyłam, że Magda się odnajdzie w naszym Instytucie i że uda mi się ją namówić, żeby została z nami na dłużej. Ona bardzo szybko wdrożyła się w tematykę gabinetów kosmetologicznych, idealnie nawiązała relacje z pracownikami i okazała się bardziej poukładana ode mnie w swoich działaniach. Jest bardzo zaangażowana. Jest moim nieocenionym wsparciem i siostrzaną duszą w bieżącej działalności SPA52, a także w podejmowaniu strategicznych działań i decyzji. Ma wspaniały kontakt z zespołem, jest bardzo wyważona, w porównaniu z moim emocjonalnym charakterem i potrafi rozmawiać z ludźmi, co przy tak dużym zespole jest nieocenione. Dziś nie wyobrażam sobie innej osoby na stanowisku managera.

SPA52

Promujecie SPA52 jako miejsce, gdzie wykorzystywany jest najnowocześniejszy sprzęt i gdzie bez ingerencji skalpela można wyszczuplić sylwetkę. Jakie konkretnie zabiegi w SPA52, dają tak wyczekiwany rezultat redukcji tkanki tłuszczowej, ujędrniania skóry ciała?

M.J.-K.: Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, która technologia jest najlepsza, ponieważ każda z nich jest wyjątkowa. Urządzenia dobieramy bezpośrednio do wskazań i potrzeb pacjenta. W zakresie wyszczuplania i modelowania mamy możliwość korzystania m.in. z fali radiowej, mikrofali Coolwaves pro (z końcówką do wyszczuplania dolnej części twarzy), kriolipolizy, endermomasażu czy fali uderzeniowej. Przykładowo wykorzystanie fali radiowej pozwala na modelowanie sylwetki, ujędrnienie skóry, a także redukcję cellulitu. Nasza aparatura wykorzystuje aż 5 różnych częstotliwości (470 kHz, 1 mHz, 2 mHz, 4 mHz, 6 mHz). Taki zakres pracy sprawia, że zabieg jest dokładny, bezpieczny i bardzo skuteczny. Efekty, których możemy oczekiwać to likwidacja wiotkiej skóry np. na brzuchu i wewnętrznej stronie ud, poprawa gęstości skóry oraz redukcja miejscowo zgromadzonego cellulitu.
Z kolei mikofale Coolwaves selektywnie docierają do miejscowo nagromadzonej tkanki tłuszczowej i w nieinwazyjny sposób prowadzą do jej redukcji, bez ryzyka uszkodzenia otaczających tkanek. Jest to bezpieczne i komfortowe dla pacjenta. W efekcie możemy spodziewać się zmniejszenia obwodów np. na brzuchu, udach czy ramionach, a także redukcji drugiego podbródka. Jest to zabieg, który uwielbiają także nasi panowie.
Nieoceniona jest również siła endermomasażu, który w naturalny sposób pobudza metabolizm komórek tłuszczowych, poprawia ukrwienie, drenuje i dotlenia nasze ciało. Niweluje obrzęki i zastoje limfatyczne. Nasze specjalistki, mając do dyspozycji tak szeroki wybór po dokładnej konsultacji i zebraniu szczegółowego wywiadu, dobierają najlepsze technologie, dostosowane indywidualnie do pacjenta, łącząc je w personalizowane beauty plany.

Obecnie dużo zagadnień z różnych dziedzin życia ma u podłoża aktywność fizyczną, zdrowy styl życia, właściwe odżywianie, ruch, po to aby prawidłowo funkcjonowały nasze mięśnie i nie zastały się kości. Ruch pozytywnie i holistycznie wpływa na nasz organizm. W SPA52 pomagacie mięśniom za pomocą elektrostymulacji. Na czym polega ten zabieg?

K.CH.-J.: Polega on na kompleksowym i nieinwazyjnym rzeźbieniu sylwetki. Ujędrnia jednocześnie skórę, redukuje komórki tłuszczowe oraz rozbudowuje mięśnie. Jest to możliwe dzięki synergii wykorzystania pola magnetycznego oraz skoncentrowanej stymulacji elektromagnetycznej. Taka elektrostymulacja przynosi często widoczny efekt np. uniesionych pośladków czy napiętego brzucha już po pierwszym zabiegu, choć najlepsze efekty uzyskuje się po wykonaniu serii. Oprócz aspektu wizualnego możemy też uzyskać efekt zdrowotny i fizjoterapeutyczny, tj. wzmocnienie mięśni po kontuzjach czy przygotowując się do intensywnego wysiłku fizycznego.

SPA52

Laser jest fenomenalnym wynalazkiem naszych czasów, niezbędnym zarówno w medycynie ogólnej, chirurgii, uroginekologii, jak też w medycynie estetycznej i kosmetologii. Jakie zabiegi w oparciu o laser mogą otrzymać klienci w SPA52 i jakie są tego benefity dla skóry?

K.CH.-J.: Mamy wiele urządzeń, których działanie opiera się na różnego rodzaju laserach w naszym Instytucie. Najważniejszy ich podział to 2 rodzaje: lasery do usuwania niechcianego owłosienia oraz lasery umożliwiające różnego rodzaju terapie skóry.
W zakresie depilacji mamy dostępne dwie technologie: laser diodowy oraz laser wykorzystujący dwie długości fali aleksandrytową oraz neodymowo-yagową. To daje nam możliwość skutecznego pozbywania się zarówno ciemniejszego, mocniejszego owłosienia w przypadku pierwszego urządzenia, jak i usuwania delikatnych i jasnych włosków w przypadku drugiego.
W zakresie odmładzania twarzy mamy cały szereg laserów poczynając od laserów frakcyjnych zarówno ablacyjnych, jak i nieablacyjnych. Służą one do odmładzania i resurfacingu twarzy, usuwania przebarwień, rozstępów i blizn potrądzikowych, a także zamykania naczynek. Mamy także naszą perełkę – laser wolumetryczny. Jest to urządzenie, które wykorzystując odpowiednią długość fali, oddziałuje na głębokie warstwy skóry. Pobudzając dodatkowo nasz kolagen do odbudowy i stymulując jego produkcję, nie powodując jednocześnie uszkodzenia skóry. Zabiegi z użyciem lasera wolumetrycznego poprawiają strukturę skóry, jej jędrność, owal twarzy, wygładzają skórę szyi i dekoltu, spłycają niechciane zmarszczki. Można uzyskać z jego pomocą także efekt pełniejszych ust bez użycia igły i wprowadzania preparatów. W przypadku laseru wolumetrycznego wszystko odbywa się bezboleśnie, bez okresu rekonwalescencji i wyłączenia pozabiegowego.

Jakie są jesienne hity w SPA52?

K.CH.-J.: Okres jesienny jest idealny na wykonywanie zabiegów z wykorzystaniem wspomnianych wcześniej laserów, gdyż w okresie jesieni i zimy nie wystawiamy naszej skóry tak bardzo na działanie światła słonecznego. Jest to doskonały czas, aby przygotować się do lata, aby zdecydować się na wykonywanie bardziej inwazyjnych zabiegów z wykorzystaniem szeregu urządzeń służących do mikronakłuwania i mezoterapii skóry, co pobudza ją do przebudowy.
W drodze do Instytutu jest także nowiutka platforma z radiofrekwencją mikroigłową, która pojawi się w połowie listopada, a od kilku dni jest u nas także lampa led, umożliwiająca nam poszerzenie oferty w zakresie szybszego gojenia się po bardziej inwazyjnych zabiegach oraz usług dla osób z trądzikiem różowatym, łuszczycą czy choćby z aktywną opryszczką, którym do tej pory nie mogliśmy zaoferować satysfakcjonującej pomocy.
Jesień to jednak także dobry czas na nawilżenie skóry, kwasy, białą kosmetykę, a także na znalezienie chwili na relaks i masaże czy rytuały wykonywane przez nasze fizjoterapeutki przy przygaszonym oświetleniu i blasku świec, we wnętrzach zaprojektowanych z myślą o komforcie i odpoczynku, czemu służą wybrane kolory, estetyczne aranżacje i przytulne tkaniny.

SPA52

Dysponujecie wieloma technologiami na światowym poziomie, czy w związku z tym można je łączyć, tak aby uzyskać jeszcze bardziej zadowalające efekty?

M.J.-K.: Poza wymienionymi powyżej urządzeniami do modelowania sylwetki, laserami czy urządzeniami do mikronakłuwania w naszej ofercie znaleźć można także stymulatory tkankowe podawane zarówno igłą, jak i kaniulą oraz egzosomy. Mamy także urządzenia do tzw. zabiegów bankietowych, które dają natychmiastowy efekt oczyszczenia czy rozświetlenia skóry. Ta cała pula kilkudziesięciu urządzeń na światowym poziomie zgromadzonych pod jednym dachem, najwyższej klasy certyfikowane preparaty i wyselekcjonowane kosmetyki wraz z wieloletnią wiedzą i doświadczeniem naszych kosmetolożek w zakresie łączenia terapii sprawiają, że możemy zaoferować naszym klientom możliwość uzyskania spektakularnych efektów bez użycia skalpela.
K.CH-J.: Z uwagi na dużą ilość dostępnych u nas sprzętów mamy możliwość wyboru spośród wielu innowacyjnych technologii, a co za tym idzie najlepszego dostosowania ich do potrzeb i wskazań danego pacjenta. Nasi goście nie muszą szukać innego miejsca z dostępnym zabiegiem, gdyż wszystko znajdą u nas, pod dachem SPA52.

SPA52

Jakie macie Panie swoje ulubione zabiegi w SPA52?

M.J.-K.: Ja osobiście jestem zachwycona działaniem fali radiowej w połączeniu ze stymulatorami tkankowymi oraz laserem wolumetrycznym. Do tego regularnie dbam o pielęgnację zarówno w gabinecie, jak i w domu, korzystając z kosmetyków ZO SKIN Health. Ponadto regularnie korzystam z masaży i rytuałów na ciało, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia i relaksu.
K.CH.-J.: Tej wiosny i lata skupiałam się głównie na elektrostymulacji mięśni, ale także na odpowiednim nawilżaniu skóry, wykonując m.in. zabiegi z wit.C szwajcarskiej marki SELVERT, i stosowałam stymulatory tkankowe. Choć zabieg nie należy do moich ulubionych pod kątem odczuć, to daje rewelacyjne efekty napięcia i rozświetlenia skóry. Od lat korzystam także regularnie z takich zabiegów jak INTRACEUTICALS, zwłaszcza przed ważnym wyjściem. Na jesień i zimę mam rozpisany przez nasze kosmetolożki beauty plan, który zakłada m.in. zamykanie naczynek na twarzy laserem, mikronakłuwanie oraz laser wolumetryczny (nie mogę się go doczekać, ale musimy najpierw dobrze przygotować moją skórę). Kolejność wykonywania zabiegów ma ogromne znaczenie! Całość uzupełnimy zapewne stymulatorami tkankowymi i zabiegami białej kosmetyki.
Niezmiennie korzystam także z masaży, zwłaszcza tych przeciwbólowych, ale także pozwalam sobie na chwilę ukojenia w czasie naszych rytuałów. A regularnie wykonywane manicure i pedicure to dla mnie podstawa, by czuć się zawsze świeżo.

SPA52

Często powtarza się słowa, iż żadna firma, żadne przedsięwzięcie nie funkcjonowałyby bez idealnie dobranego zespołu. Czy kadra kosmetologiczna została ta sama?

K. CH.-J.: Pozostanie kadry, którą znałam od lat jako stała klientka, było dla nas priorytetem w czasie przejmowania spa. Większość zespołu nie zmieniła się od momentu przejęcia. Zatrudniamy aktualnie 23 osoby na stanowiskach kosmetolog, trycholog, fizjoterapeuta, podolog, stylistka paznokci oraz recepcjonistka. Większość twarzy się nie zmieniła, a część z tych, które zniknęły, to nasze zespołowe mamy, które przebywają na urlopach macierzyńskich i wychowawczych i na których powroty czekamy.
Przeprowadzając rekrutację uzupełniającą, miałyśmy bardzo wysokie wymagania co do wiedzy, umiejętności, doświadczenia, a także kultury osobistej. Nie jest łatwo o takiego pracownika, tym bardziej doceniam nasz zespół, z którym mam przyjemność pracować już od ponad roku. Dziewczyny mają wysokie kwalifikacje, są profesjonalistkami w tym, co robią. Wszystko to jest poparte wiedzą i doświadczeniem zdobywanym przez wiele lat oraz stałym poszerzaniem kompetencji. I co nie mniej ważne nasze kosmetolożki mają ogromną pasję do tego, co robią.
M.J.-K.: Bardzo ważna jest dla nas także atmosfera w pracy i kładziemy na to duży nacisk. Uważamy, że wzajemny szacunek i dobre emocje w pracy nie tylko pozytywnie odbijają się na samych pracownikach, tzn. że nam wszystkim na co dzień pojawiającym się w SPA52 jest przyjemnie przychodzić do pracy, ale że ma to także swoje odzwierciedlenie w naszych relacjach z klientami. Uważamy, że nasi goście mogą poczuć u nas tę przyjazną atmosferę, co sprawia, że regularnie do nas wracają, za co bardzo im dziękujemy.

SPA52

Jakie są plany i założenia na przyszłość? Jakie marzenia związane z tym miejscem?

M.J.-K.: Poza wspomnianymi nowymi urządzeniami, na które czekamy, nadal będziemy stawiały na to, co do tej pory, czyli na jakość sprzętów, zabiegów, używanych i sprzedawanych kosmetyków, na poszerzanie wiedzy i trzymanie ręki na pulsie odnośnie nowości. Kładziemy duży nacisk na rozwój naszego zespołu i wiedzę dziewczyn, bo to one dają nam pewność, że nasi goście są w najbardziej profesjonalnych i bezpiecznych rękach, a na tym najbardziej nam zależy.
K.CH.-J.: Nie ma dla mnie przyjemniejszych chwil w pracy niż te, kiedy przez otwarte drzwi gabinetu słyszę jak Pani lub Pan wychodzą z zabiegu i dzielą się z naszymi dziewczynami radością, że wypoczęli, dziękują za relaks lub fantastyczne efekty zabiegu, mówią jak bardzo było im to potrzebne i nie mogą doczekać się kolejnej wizyty. Wtedy wiem, że to ,co robimy ma duże znaczenie i sens, i że robimy to dobrze. Wierzę mocno, że miejsce, które tworzymy wspólnie z naszym fantastycznym zespołem i cudownymi gośćmi, w przyszłości będzie jeszcze bardziej jednoczyć ludzi piękna zarówno tego zewnętrznego, jak i wewnętrznego.

Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA