Rozmawia: Filip Olczak Zdjęcia: Maciej Sznek (Escargofoto)
Przeglądając Instagram, znalazłem ujęcia aut, które wyjątkowo przyciągnęły moją uwagę. Zdjęcia te bardzo wyróżniały się na tle tradycyjnych „pstryków”, a każde ujęcie to uczta dla oczu konesera motoryzacji. Odpowiednio oddane kolory i odwzorowana linia nadwozia to główne punkty tych dzieł. Ich autorem jest Maciej Sznek (Escargofoto), osoba bardzo związana z Poznaniem. Tutaj też zaczęła się jego kariera.
Rozmawia: Filip Olczak
Zdjęcia: Maciej Sznek (Escargofoto)
Maciej, jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią? W Internecie znalazłem informacje o fotografii ślubnej Twojego autorstwa, a jednak śluby mają mało wspólnego z motoryzacją. (śmiech)
MACIEJ SZNEK: Śluby to jest taka mało chlubna historia większości fotografów, którzy potrzebują zarobić na swój pierwszy sprzęt w Polsce, więc te sesje śluby były, ale traktowałem je zdecydowanie jako środek pośredni. Był to jednak krótki epizod. Ale wracając do fotografii motoryzacyjnej, to zaczęło się już dużo szybciej, bo w szkole średniej, w której zorganizowano wymianę do Niemiec. Wtedy też miałem już przy sobie pierwszy, cyfrowy aparat o rozdzielczości 640×480 pikseli i pamiętam doskonale, że to była wycieczka do Muzeum Volkswagena w Wolfsburgu. Jadąc na tę zagraniczną wymianę, która trwała dwa tygodnie, karta pamięci mojego aparatu nie posiadała żadnych innych zdjęć niż właśnie z tego muzeum. Były to wyłącznie samochodu, detale, całe sylwetki, zero infrastruktury Niemiec. Nie sfotografowałem też ani jednej osoby
To był właśnie ten przełomowy moment? Poczułeś, że to jest właśnie to, czym chciałbyś się zajmować?
Dokładnie, to był ten moment, wtedy zrozumiałem, że to jest coś, co chciałbym robić, „pokombinować” w temacie motoryzacji. Warto zaznaczyć, że były to czasy, gdzie nie istniał Facebook, Internet ledwo hulał, więc odkrycie czegoś takiego – mam na myśli fotografii motoryzacyjnej – było dużo trudniejsze niż obecnie. Przemknęła mi myśl, że: „chcę też robić zdjęcia szybkim samochodom”.
Po tym, jak sam dobrze zauważyłeś, były śluby, ale jeszcze przed samymi ślubami było to lotnictwo. Mieszkam ok. 50 kilometrów pod Poznaniem, więc moje pierwsze szlify czegoś, co przemieszcza się znacznie szybciej niż samochody to były właśnie zdjęcia samolotów, które są – według mnie – niezwykle majestatyczne.
A kiedy samochody zagościły w Twoim portfolio na dobre?
Odwiedziłem wydarzenie na Torze Poznań, które nosi nazwę Tor Poznań Track Day i to był strzał w dziesiątkę! Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę, aby ukierunkować się i związać swoje plany zawodowe z fotografią motoryzacyjną, żeby zacząć na niej zarabiać. Było to też swego rodzaju otwarciem nowych drzwi, bo jak wiadomo ludzie, którzy przyjeżdżają Ferrari i lubią pobawić się na torze, najczęściej posiadają swoje firmy, co w efekcie przełożyło się na nowe znajomości, współpracę, zaowocowało nowymi kontaktami.
Mówisz o firmach, czyli rozumiem, że mowa nie tylko o fotografii motoryzacyjnej?
Tak, mało ludzi zna mnie z tej strony, ale wykonuję też fotografię produktową, wnętrz, sesje stricte biznesowe oraz reportaże. Działam z kilkoma dużymi firmami w Polsce, gdzie tworzę dla nich fotografię reklamową, jednak w Internecie najbardziej jestem popularny jako fotograf motoryzacyjny, bo samochody przecież są najbardziej atrakcyjne. (śmiech)
Mój profil na Instagramie zaczął się pokazywać, choć długo opierałem się przed tym medium. Wcześniej działałem bardziej na Facebooku, założyłem swój tzw. „Fanpage” i odzew był jednoznaczny, czyli po prostu: „rób to, bo ludziom się podoba”. Tam trafiały pierwsze zdjęcia samolotów, a takim maksymalnym zastrzykiem motywacji było pierwsze zlecenie od Porsche Centrum Poznań, od którego zaczęła się lawina zleceń zdjęć motoryzacyjnych i tutaj powinna zaczynać się ta właściwa historia. (śmiech)
Zagłębmy się więc w tym temacie. Jak to było z Porsche Centrum Poznań? Oni zadzwonili do Ciebie czy Ty wyszedłeś z propozycją zabrania samochodu na sesję? Jak oboje wiemy, w świecie influencerów motoryzacyjnych lub fotografów, najczęściej jest tak, że prosi się deleara o użyczenie.
Moja pierwsza sesja zdjęciowa w Porsche to jedna z najprzyjemniejszych sesji, jakie tylko wspominam. Był to nietypowy zestaw, a dokładniej trzy sztuki Porsche 911 GT2RS 991, więc startowałem z dużym przytupem i zaraz po tej sesji dostałem na zdjęcia Porsche Cayenne. Był to 2017 rok. Ludzie z Porsche Centrum Poznań mi zaufali, z samochodem obchodziłem się w sposób odpowiedzialny, nie było żadnych nieporządanych relacji, następnie samochód oddałem w jednym kawałku, (śmiech) a materiał finalny był bardzo dobry. Ta współpraca bardzo mi pomogła, otworzyła nowe możliwości rozwoju – inne marki również mnie zauważyły, że jest godny zaufania, co równa się z tym, że nie boją się wypożyczyć mi auta demonstracyjnego. To był kolejny przełom w mojej karierze.
Drugim takim większym klientem była grupa posiadająca marki od tych wolumenowych, po luksusowe. Dzięki tej współpracy, miałem naprawdę szeroki wachlarz możliwości. Nie zmienia to faktu, że robiłem to na jak najwyższym poziomie. Nie jest ważne, czy jest to Dacia Sandero, czy Porsche 911 GTS – zawsze fotografuję to tak samo, czyli najlepiej jak tylko potrafię.
Na Twoich social mediach można znaleźć też większe samochody, jakimi są autobusy. Opowiesz o tym?
Współpracuję też z marką Solaris, z którą przejechałem większą część Europy. Byliśmy już razem w Tallinie, w Hiszpanii, we Włoszech i w wielu innych państwach. Ten rok też zapowiada się świetnie, jeżeli chodzi o plany wyjazdowe. Co ważne, możliwość pracy z takimi markami to nauka i zdobywanie wiedzy. To nie jest tak, że osiągnąłem już jakiś poziom i wiem wszystko. Cały czas dowiaduję się nowych rzeczy, szukam innowacyjnych rozwiązań, żeby moje prace ze zlecenia na zlecenie były coraz bardziej efektowne i lepsze warsztatowo.
Praca z dużymi markami to także duża odpowiedzialność. Masz swój indywidualny przepis na to, żeby wszystko przebiegało pomyślnie?
Dla mnie najważniejsza jest relacja z klientem. Najczęściej jest tak, że proszę klienta, żeby mówił wprost na pierwszych 3-4 sesjach, co mu się nie podoba, a później ja dołączam swoje uwagi. Takie działania zapobiegają niedopowiedzeniom i zaoszczędzają dużo czasu. W ten sposób zaciera się tę granicę, gdzie normalnie krępowalibyśmy się wzajemnie powiedzieć co jest nie tak. Czyli szczerość i otwartość ( żetelność ) jest tu podstawą!
A czy w swojej karierze masz jakieś zdjęcia, których się wstydzisz?
Nie powiedziałbym, że mam zdjęcia, których się wstydzę. Są jednak takie, które na pewno mógłbym zrobić lepiej. Warto pamiętać, że każdy z nas – nie ważne czym się zajmuje – powinien analizować swój postęp, patrząc z perspektywy czasu, na poszczególnych etapach rozwoju. Kiedyś był inny sprzęt, inne realia, inne trendy, więc teraz nie mogę się pytać: „Dlaczego ja to w ogóle pokazałem światu?”. Do tych tematów podchodzę bardzo rozsądnie, jest to historia, której nie należy się wstydzić. Wszystkie stare zdjęcia to swoista skala, bo porównując je z tymi dzisiejszymi, mogę przyznać się do tego, że cały czas się rozwijam.
Wracając do Twoich zdjęć. Niewątpliwie wyróżniają się one na tle innych. Zdradzisz sekret jak powstają?
Duża część zdjęć, którą ogląda się na Instagramie i w innych mediach społecznościowych, nie składa się z jednego ujęcia. Jest to ten etap, gdzie jednoujęciowe zdjęcia zginęłyby w gąszczu internetowych twórców. Z resztą, chyba sam wiesz, że w dzisiejszych czasach jest fotografia i jest obróbka. Nie istnieje już fotografia bez obróbki. Podobno trzeba poświęcić 10 000 godzin, żeby być mistrzem w swojej dziedzinie. Ja zmodyfikuję to twierdzenie: Ile zdjęć trzeba zrobić, żeby dojść do takiego poziomu? Nie chciałbym stawiać sobie ściany perfekcji, bo wtedy nie będę się rozwijać. To pytanie jest ciekawe i jedynie jak mógłbym to zweryfikować, to po licznikach migawek w aparatach. Jestem teraz gdzieś na czwartym milionie. Na samym Nikonie D90 zrobiłem około 1,7 miliona klapnięć – to taki stary Mercedes wśród aparatów.
Jakie masz rady dla osób, które chcą zacząć swoją przygodę z aparatem?
To jest to, co powtarzam swojej starszej córce. Weź aparat, idź na spacer, porób zdjęcia, może ich być nawet 500-600, a później usiądź i zobacz to, co zrobiłaś źle, a co dobrze. Każdy z fotografów przechodził ten etap selekcji, umiejętnego wyboru kilku dobrych lub nawet bardzo dobrych ujęć. Tego trzeba się nauczyć, nikt za nas tego nie zrobi…
Czego mógłbym Ci życzyć?
Na pewno tego, żebym nigdy nie popadł w rutynę. (śmiech) I abym otrzymywał coraz ciekawsze oferty współpracy.
Toyota Professional Bońkowscy | Kupno samochodu dostawczego to dopiero początek zabawy
17 marca, 2025
Artykuł przeczytasz w: 17 min.
Salon Toyota Professional w Sadach to nie tylko miejsce zakupu samochodów dostawczych – to przestrzeń, w której motoryzacja spotyka się z biznesem, nowoczesnym podejściem do obsługi i… pszczołami na dachu. Dominika i Darek Bońkowscy opowiadają, jak stworzyli pierwszy w Polsce salon Toyota Professional, dlaczego kupno auta użytkowego to dopiero początek zabawy i jak zmienia się rynek samochodów dostawczych.
Rozmawia: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: Maciej Sznek, Escargofoto, Toyota Central Europe
Czy pamiętacie wieczór otwarcia salonu Toyota Professional w Sadach? Salon zamienił się wówczas w wybieg dla modelek. Jakie emocje Wam wtedy towarzyszyły?
Dominika Bońkowska: Przyznam, że było to dość odważne i kontrowersyjne zestawienie – samochody dostawcze i moda to połączenie, które na pierwszy rzut oka może wydawać się nietypowe. Choć trzeba dodać, że samochody dostawcze są również nieodłącznym elementem transportu odzieży. (śmiech) Naszym głównym celem było przyciągnięcie jak największej liczby klientów do salonu oraz pokazanie im, że otwieramy nowy punkt w Sadach, który wyróżnia się wyjątkowo silną obsługą mechaniczną. W 2019 roku na rynku było niewiele samochodów dostawczych Toyoty, a z perspektywy biznesowej, utrzymanie tak dużego obiektu, w którym znajdowałyby się tylko modele dostawcze, wydawało się nieopłacalne. Dlatego zdecydowaliśmy się z pełną premedytacją wprowadzić do salonu w Sadach kompleksową ofertę usług blacharskich, lakierniczych oraz serwis mechaniczny. Naszym celem było wyjście na rynek z informacją, że w północno-zachodniej części miasta klienci mogą spotkać się z szeroką ofertą Toyoty, a także samochodów używanych. Darek Bońkowski: To, co w tamtym czasie stanowiło pewną innowację, to fakt, że samochody dostawcze sprzedawaliśmy bezpośrednio z salonu, a nie z placu. Nie były to pojazdy wystawiane w tradycyjny sposób, lecz oferowaliśmy je w eleganckim, profesjonalnym otoczeniu, co miało na celu podniesienie komfortu zakupu i podkreślenie wyjątkowości naszej oferty. Samochód dostawczy to przede wszystkim narzędzie pracy – pojazd użytkowy, niezbędny w wielu branżach. Dziś coraz częściej za sterami firm, które stereotypowo kojarzone były z mężczyznami, stoją kobiety. Niezależnie od tego, czy mówimy o branży budowlanej, logistycznej czy innej, to właśnie kobiety coraz częściej podejmują decyzje zakupowe, również w zakresie wyboru samochodów dostawczych. Stąd też nasz pomysł na tak „kobiecy” akcent podczas wieczoru otwarcia – chcieliśmy podkreślić, że świat motoryzacji, a zwłaszcza segment samochodów dostawczych, dynamicznie się zmienia, stając się coraz bardziej otwartym i dostosowanym do różnorodnych potrzeb klientów, niezależnie od płci.
Wspomnieliście Państwo, że w tamtym czasie oferta samochodów dostawczych Toyoty była dość ograniczona. Mimo to zdecydowaliście się na stworzenie salonu dedykowanego właśnie tym pojazdom – to dość odważne podejście. Co skłoniło Was do takiej decyzji?
Darek Bońkowski: Samochodów dostawczych nie możemy traktować w tych samych kategoriach co osobowy – nie wystarczy powiedzieć, że mamy dwa modele i na tym koniec. Samochody użytkowe mają wiele „twarzy”. Jeden model dostawczy może występować w ogromnej liczbie konfiguracji – w różnych wysokościach i długościach, co daje szeroką paletę możliwości. Innego pojazdu będzie potrzebowała firma budowlana, innego firma kurierska, a jeszcze innego piekarnia. Kluczową rolę odgrywa tutaj kwestia zabudowy – to właśnie ona dostosowuje dany samochód do specyficznych potrzeb biznesu, sprawiając, że oferta dostawczych Toyot była i jest znacznie bardziej różnorodna, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Dominika Bońkowska: W tamtym czasie byliśmy pierwszą stacją Toyota Professional w Polsce. Toyota, wchodząc w segment samochodów dostawczych, poszukiwała zaufanych partnerów, którzy mogliby współtworzyć i rozwijać tę nową gałąź marki. Co istotne, przystąpienie do programu Toyota Professional nie było obowiązkowe – był to świadomy wybór dealerów, którzy chcieli zaangażować się w ten projekt i zaoferować klientom kompleksową obsługę pojazdów użytkowych. Dla nas było to naturalnym krokiem, ponieważ od lat kładliśmy duży nacisk na profesjonalny serwis oraz indywidualne podejście do klientów biznesowych.
Jakie było największe wyzwanie, gdy otwieraliście salon w Sadach?
Darek Bońkowski: Toyota ogłosiła, że program Toyota Professional będzie funkcjonował niezależnie od sprzedaży samochodów osobowych, a dealerzy, chcąc uzupełnić swoją ofertę, mogli wygospodarować na swoich placach miejsce na jedno, dwa auta użytkowe. My jednak znaleźliśmy się w zupełnie innej sytuacji – dysponowaliśmy dużym obiektem w Sadach, który mogliśmy w pełni zaadaptować pod sprzedaż samochodów dostawczych. Postanowiliśmy więc pójść o krok dalej i stworzyć przestrzeń dedykowaną właśnie temu segmentowi, więc największym wyzwaniem okazało się… zatowarowanie salonu. (śmiech) To jest duży obiekt, a dostępność aut użytkowych w tamtym czasie była mocno ograniczona. Musieliśmy znaleźć sposób, aby efektywnie zagospodarować przestrzeń i jednocześnie zapewnić klientom szeroki wybór, mimo że liczba dostępnych modeli była początkowo niewielka.
Jak duży jest salon i co klienci mogą w nim znaleźć?
Darek Bońkowski: Nasz obiekt jest naprawdę duży – ma około 3200 metrów kwadratowych, dlatego podzieliliśmy tę przestrzeń na różne strefy. Znajdują się tu samochody dostawcze, samochody używane oraz rozbudowane zaplecze warsztatowe. Posiadamy zarówno warsztat mechaniczny, jak i blacharsko-lakierniczy, więc z jednej strony mamy przestrzeń typowo sprzedażowo-wystawienniczą, a z drugiej – pełne zaplecze techniczne.
To porozmawiajmy chwilę o samochodach. Jakie modele samochodów dostawczych obecnie oferuje Toyota Professional?
Darek Bońkowski: Samochody dostawcze Toyoty są dostępne pod nazwą PROACE, w tym w wersjach Proace City, Proace oraz Proace Max, które różnią się wielkością i przeznaczeniem, dostosowując się do różnych potrzeb biznesowych. Dominika Bońkowska: Decyzja o zakupie samochodu użytkowego to dopiero początek zabawy. (śmiech) Taki pojazd może pełnić wiele różnych funkcji – może być brygadówką, mobilnym warsztatem, chłodnią, bankowozem, a nawet specjalistycznym autem do przewozu kwiatów, sukienek czy mebli. Niezależnie od potrzeb, jesteśmy w stanie dostosować samochód tak, aby idealnie spełniał oczekiwania klienta. Możliwości są praktycznie nieograniczone, a my pomagamy znaleźć najlepsze rozwiązanie.
Najbardziej zaskakujące zastosowanie PROACE’a, z jakim przyszło Wam się zmierzyć?
Dominika Bońkowska: Przez lata realizowaliśmy mnóstwo nietypowych adaptacji samochodów użytkowych, dostosowując je do różnych branż i indywidualnych potrzeb. Jednak jednym z najbardziej chwytających za serce projektów było przystosowanie PROACE’a do potrzeb rodziny opiekującej się osobą z niepełnosprawnością. Pojazd musiał zostać dostosowany tak, aby pomieścić wózek inwalidzki i zapewnić wygodny transport. Dlatego zamontowany został specjalny podnośnik, który ułatwiał wsiadanie i wysiadanie, a przestrzeń w pojeździe zaprojektowano tak, aby zapewnić maksymalny komfort i bezpieczeństwo podczas podróży. To była wyjątkowa realizacja, bo pokazała, że samochód dostawczy może pełnić znacznie więcej funkcji niż tylko użytkowe czy biznesowe. Może realnie ułatwiać codzienne życie i dawać rodzinom większą swobodę w poruszaniu się. Takie projekty są dla nas szczególnie ważne, bo za każdą zabudową stoi ludzka historia, emocje i potrzeba, na którą możemy odpowiedzieć. Darek Bońkowski: Wersja City doskonale sprawdza się zarówno w przypadku rodzin wielodzietnych, jak i w transporcie osób. Dzięki osobnym siedziskom pasażerowie mają znacznie więcej przestrzeni i komfortu niż w tradycyjnym samochodzie typu combi. To rozwiązanie, które łączy funkcjonalność auta użytkowego z wygodą rodzinnego vana, dlatego świetnie sprawdza się nie tylko jako samochód rodzinny, ale także jako pojazd do przewozu osób – na przykład w ramach usług transportowych czy jako shuttle bus. Dominika Bońkowska: Na narty jeździmy tylko PROACE’em! To idealny samochód na zimowe wyprawy – przestronny, wygodny i praktyczny. Zresztą, co roku przed feriami widzimy zwiększone zainteresowanie wynajmem właśnie tego modelu. Niezależnie od tego, ile byśmy ich mieli na stanie, wszystkie znikają błyskawicznie. Klienci doceniają przede wszystkim jego przestronność, możliwość zabrania całego ekwipunku narciarskiego oraz komfort podróży nawet na dłuższych trasach.
Jak wygląda proces dopasowania samochodu do indywidualnych potrzeb klienta biznesowego, który trafia do salonu z konkretnymi wymaganiami dla swojego biznesu?
Darek Bońkowski: W naszym salonie mamy dedykowaną osobę, która zajmuje się dopasowaniem samochodu do indywidualnych potrzeb klienta biznesowego. Proces ten zaczyna się od szczegółowej rozmowy – siadamy z klientem i analizujemy jego wymagania, branżę, w której działa, oraz sposób, w jaki pojazd będzie wykorzystywany. Następnie dobieramy odpowiednie elementy zabudowy, tak aby samochód spełniał wszystkie oczekiwania i maksymalnie wspierał codzienną pracę. Wiele konfiguracji mamy dostępnych od ręki, ale jeśli potrzeby są bardziej specyficzne, możemy zaprojektować i wykonać zabudowę na indywidualne zamówienie. Bardzo istotnym aspektem jest w takim przypadku homologacja, ponieważ każda modyfikacja pojazdu musi być zgodna z obowiązującymi przepisami i dopuszczona do ruchu. Dzięki temu klient ma pewność, że jego pojazd nie tylko spełnia jego potrzeby biznesowe, ale również jest w pełni legalny i bezpieczny na drodze.
W styczniu bieżącego roku w Polsce zarejestrowano 1373 osobowe i dostawcze pojazdy z gamy Toyota Professional. To wzrost o 97% w porównaniu z tym samym okresem 2024 roku. W dziesiątce najpopularniejszych samochodów dostawczych znalazły się wszystkie trzy modele z rodziny PROACE. W segmencie użytkowych aut z napędem elektrycznym udział Toyota Professional wzrósł do 24,2%. Skąd taki skok?
Darek Bońkowski: Kluczowe okazały się dostępność oraz zaufanie, jakie Toyota wypracowała sobie na rynku samochodów użytkowych, mimo że przez długi czas nie mieliśmy pełnej gamy modelowej. To, że osiągnęliśmy tak imponujący wynik, jest tym większym sukcesem, jeśli weźmiemy pod uwagę, że PROACE MAX pojawił się dopiero w IV kwartale ubiegłego roku. Toyota Professional konsekwentnie budowała swoją pozycję, stawiając na niezawodność, kompleksową obsługę biznesową i elastyczne rozwiązania dla klientów. Połączenie tego z coraz lepszą dostępnością samochodów sprawiło, że nasze modele zaczęły zdobywać coraz większą popularność, co widać w statystykach sprzedaży. Co więcej, na rynku widzimy wyraźny trend profesjonalizacji biznesów. Kiedyś przedsiębiorcy kierowali się zasadą „im większy samochód, tym lepiej” – duży pojazd pozwalał zabrać wszystko, co było potrzebne i niepotrzebne. Dziś podejście jest inne. W branży usługowej, zwłaszcza remontowej czy instalacyjnej, poruszanie się dużym samochodem po mieście staje się coraz większym wyzwaniem. Coraz więcej firm zamiast maksymalnie dużego auta wybiera mniejszy, ale nadal bardzo użytkowy pojazd, który jest bardziej funkcjonalny w miejskich warunkach, łatwiejszy w parkowaniu i tańszy w eksploatacji. Właśnie dlatego Toyota Professional, oferując różne warianty PROACE idealnie wpisuje się w potrzeby współczesnych biznesów. Klienci oczekują dziś nie tylko przestrzeni ładunkowej, ale przede wszystkim rozwiązań, dopasowanych do ich realnych warunków pracy. Dominika Bońkowska: Nie bez znaczenia są także warunki, na jakich oferujemy nasze samochody. Klienci biznesowi oczekują dziś nie tylko niezawodnego pojazdu, ale również profesjonalnej obsługi i rozwiązań finansowych, które wspierają rozwój ich firm. Dlatego stawiamy na korzystne opcje leasingu, atrakcyjne finansowanie oraz elastyczne formy zakupu, dopasowane do realnych potrzeb przedsiębiorców. Ważnym elementem naszej oferty jest także samochód zastępczy na czas naprawy, bo w biznesie liczy się ciągłość działania – przestój to realna strata. Ogromnym atutem jest również gwarancja na milion kilometrów, która daje klientom pewność, że ich auto będzie niezawodne przez długie lata. Warto podkreślić, że zmieniło się także podejście do wizerunku w biznesie. Skończyły się czasy, kiedy ekipa remontowa podjeżdżała pod dom klienta starym, wysłużonym samochodem, z którego kapał olej na nowo położoną kostkę brukową. Coraz więcej firm dba nie tylko o jakość usług, ale także o spójny, profesjonalny wizerunek, a samochód dostawczy stał się jego ważnym elementem. Nie tylko przewozi sprzęt czy materiały, ale także buduje zaufanie i pokazuje standard, jaki firma reprezentuje.
Jak wygląda przyszłość samochodów dostawczych z napędem elektrycznym? Czy przedsiębiorcy są już gotowi na elektryfikację floty, czy wciąż dominują obawy związane z zasięgiem i infrastrukturą ładowania?
Darek Bońkowski: Może się okazać, że elektryfikacja w segmencie samochodów użytkowych będzie postępować znacznie szybciej niż w przypadku aut osobowych. Dlaczego? Ponieważ w przypadku samochodów dostawczych trasy są precyzyjnie zaplanowane, co pozwala lepiej zarządzać zasięgiem i procesem ładowania. Firmy transportowe i usługowe dokładnie wiedzą, ile kilometrów ich pojazdy pokonują każdego dnia, w jakich godzinach są wykorzystywane i kiedy mogą być ładowane. To zupełnie inna sytuacja niż w przypadku prywatnych użytkowników, którzy często obawiają się, czy ich samochód elektryczny sprawdzi się w nieprzewidywalnych warunkach. Dodatkowo w wielu miastach wprowadza się strefy czystego transportu, co sprawia, że pojazdy elektryczne stają się dla biznesu nie tylko ekologicznym, ale i praktycznym wyborem. Firmy coraz częściej dostrzegają także korzyści ekonomiczne – niższe koszty eksploatacji, ulgi podatkowe i możliwość uzyskania dopłat sprawiają, że inwestycja w elektryczną flotę staje się coraz bardziej opłacalna.
Wróćmy do salonu. Spektakularna metamorfoza salonu w Sadach, zgodna z wytycznymi Toyota Retail Concept spowodowała duże zmiany. To pierwszy po takiej modernizacji salon w Europie. Co się zmieniło?
Dominika Bońkowska: To na pewno pierwszy po zmianach taki salon w Polsce – przestrzeń w pełni dedykowana samochodom użytkowym, zaprojektowana zgodnie z nowoczesnymi standardami obsługi i sprzedaży. Nie chodzi tylko o sam wygląd salonu, ale o zupełnie nowe podejście do kontaktu z klientem, które stawia na intuicyjność, personalizację i cyfryzację. Odchodzimy od tradycyjnego modelu sprzedaży, gdzie klienci byli obsługiwani zza biurka, a dokumentacja była wypełniana ręcznie. Dziś większość formalności możemy załatwić cyfrowo – od konfiguracji samochodu, przez dobór odpowiedniego finansowania, aż po podpisanie umowy. Cały proces stał się bardziej elastyczny, płynny i dopasowany do potrzeb współczesnych przedsiębiorców, którzy cenią swój czas i chcą mieć pełną kontrolę nad zakupem. Kolejną istotną zmianą jest nowe podejście do obsługi klienta w samym salonie. Zależy nam na tym, by od pierwszego momentu, gdy ktoś wchodzi do środka, czuł się zaopiekowany – nie poprzez klasyczne stanowisko recepcyjne, ale bezpośredni kontakt z doradcą już przy samochodzie. W końcu samochody sprzedaje się, stojąc przy nich, a nie siedząc przy biurku. Klient ma być prowadzony przez proces naturalnie, z naciskiem na jego potrzeby i sposób, w jaki faktycznie użytkuje pojazd. Darek Bońkowski: Ważnym elementem było odświeżenie fasady budynku, aby nadać jej bardziej nowoczesny wygląd, spójny z koncepcją Toyota Retail Concept. Zależało nam na tym, by salon nie tylko funkcjonalnie odpowiadał na potrzeby klientów, ale również wizualnie wpisywał się w nowoczesne standardy. Równie istotnym aspektem było dostosowanie wysokości bram wjazdowych, tak aby mogły przez nie swobodnie przejeżdżać pojazdy o różnych gabarytach, niezależnie od wysokości zabudowy.
Jakie opinie zbieracie wśród klientów?
Dominika Bońkowska: Klienci często mówią, że czują się u nas swobodnie i komfortowo, jak w miejscu, które sprzyja zarówno pracy, jak i rozmowie. To nie jest typowy salon, gdzie wpada się tylko na chwilę, załatwia formalności i wychodzi. Jeśli ktoś zostawia u nas auto w serwisie, może spokojnie popracować, napić się kawy, a nawet nawiązać rozmowę z innymi, którzy również korzystają z naszych usług. Tworzy się tu pewna społeczność, w której klienci nie tylko kupują samochody, ale też dzielą się doświadczeniami i inspirują nawzajem. To dla nas ogromnie ważne, bo pokazuje, że udało nam się stworzyć miejsce, które łączy ludzi i odpowiada na realne potrzeby współczesnego biznesu.
Czym Toyota Professional zaskoczy nas w tym roku?
Darek Bońkowski: W tym roku stawiamy na PROACE MAX, co oznacza, że nasza oferta samochodów użytkowych staje się w pełni komplementarna. Dzięki temu mamy teraz pełne spektrum rozmiarów i możliwości – od kompaktowego PROACE CITY, przez wszechstronnego PROACE, aż po największego i najbardziej pojemnego PROACE MAX. To model, który idealnie uzupełnia gamę Toyota Professional, dając naszym klientom jeszcze większy wybór i elastyczność w dopasowaniu pojazdu do ich biznesowych potrzeb. Teraz każdy przedsiębiorca, niezależnie od skali działalności, znajdzie w Toyocie dostawcze rozwiązanie skrojone na miarę.
Salon w Sadach to nie tylko samochody, ale także… pszczoły. Jak poradziły sobie w trakcie remontu i jak dziś wygląda Wasze zaangażowanie w ich ochronę?
Dominika Bońkowska: Pszczoły to niezwykle ważna część naszej proekologicznej misji, dlatego na czas remontu zadbaliśmy o to, by miały odpowiednie warunki i pełne bezpieczeństwo. W ramach projektu Let’s go BEEyond konsekwentnie realizujemy działania wspierające ich populację, niezależnie od okoliczności. Przez cały czas kontynuowaliśmy inicjatywy edukacyjne i ekologiczne, w tym ekowarsztaty dla dzieci, które pomagają budować świadomość o kluczowej roli pszczół w naszym ekosystemie. Dla nas troska o środowisko to długofalowe zobowiązanie – nie chwilowy projekt, ale stały element filozofii Toyota Professional Bońkowscy.