Rozmawia: Filip Olczak Zdjęcia: Maciej Sznek (Escargofoto)
Przeglądając Instagram, znalazłem ujęcia aut, które wyjątkowo przyciągnęły moją uwagę. Zdjęcia te bardzo wyróżniały się na tle tradycyjnych „pstryków”, a każde ujęcie to uczta dla oczu konesera motoryzacji. Odpowiednio oddane kolory i odwzorowana linia nadwozia to główne punkty tych dzieł. Ich autorem jest Maciej Sznek (Escargofoto), osoba bardzo związana z Poznaniem. Tutaj też zaczęła się jego kariera.
Rozmawia: Filip Olczak
Zdjęcia: Maciej Sznek (Escargofoto)
Maciej, jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią? W Internecie znalazłem informacje o fotografii ślubnej Twojego autorstwa, a jednak śluby mają mało wspólnego z motoryzacją. (śmiech)
MACIEJ SZNEK: Śluby to jest taka mało chlubna historia większości fotografów, którzy potrzebują zarobić na swój pierwszy sprzęt w Polsce, więc te sesje śluby były, ale traktowałem je zdecydowanie jako środek pośredni. Był to jednak krótki epizod. Ale wracając do fotografii motoryzacyjnej, to zaczęło się już dużo szybciej, bo w szkole średniej, w której zorganizowano wymianę do Niemiec. Wtedy też miałem już przy sobie pierwszy, cyfrowy aparat o rozdzielczości 640×480 pikseli i pamiętam doskonale, że to była wycieczka do Muzeum Volkswagena w Wolfsburgu. Jadąc na tę zagraniczną wymianę, która trwała dwa tygodnie, karta pamięci mojego aparatu nie posiadała żadnych innych zdjęć niż właśnie z tego muzeum. Były to wyłącznie samochodu, detale, całe sylwetki, zero infrastruktury Niemiec. Nie sfotografowałem też ani jednej osoby
To był właśnie ten przełomowy moment? Poczułeś, że to jest właśnie to, czym chciałbyś się zajmować?
Dokładnie, to był ten moment, wtedy zrozumiałem, że to jest coś, co chciałbym robić, „pokombinować” w temacie motoryzacji. Warto zaznaczyć, że były to czasy, gdzie nie istniał Facebook, Internet ledwo hulał, więc odkrycie czegoś takiego – mam na myśli fotografii motoryzacyjnej – było dużo trudniejsze niż obecnie. Przemknęła mi myśl, że: „chcę też robić zdjęcia szybkim samochodom”.
Po tym, jak sam dobrze zauważyłeś, były śluby, ale jeszcze przed samymi ślubami było to lotnictwo. Mieszkam ok. 50 kilometrów pod Poznaniem, więc moje pierwsze szlify czegoś, co przemieszcza się znacznie szybciej niż samochody to były właśnie zdjęcia samolotów, które są – według mnie – niezwykle majestatyczne.
A kiedy samochody zagościły w Twoim portfolio na dobre?
Odwiedziłem wydarzenie na Torze Poznań, które nosi nazwę Tor Poznań Track Day i to był strzał w dziesiątkę! Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę, aby ukierunkować się i związać swoje plany zawodowe z fotografią motoryzacyjną, żeby zacząć na niej zarabiać. Było to też swego rodzaju otwarciem nowych drzwi, bo jak wiadomo ludzie, którzy przyjeżdżają Ferrari i lubią pobawić się na torze, najczęściej posiadają swoje firmy, co w efekcie przełożyło się na nowe znajomości, współpracę, zaowocowało nowymi kontaktami.
Mówisz o firmach, czyli rozumiem, że mowa nie tylko o fotografii motoryzacyjnej?
Tak, mało ludzi zna mnie z tej strony, ale wykonuję też fotografię produktową, wnętrz, sesje stricte biznesowe oraz reportaże. Działam z kilkoma dużymi firmami w Polsce, gdzie tworzę dla nich fotografię reklamową, jednak w Internecie najbardziej jestem popularny jako fotograf motoryzacyjny, bo samochody przecież są najbardziej atrakcyjne. (śmiech)
Mój profil na Instagramie zaczął się pokazywać, choć długo opierałem się przed tym medium. Wcześniej działałem bardziej na Facebooku, założyłem swój tzw. „Fanpage” i odzew był jednoznaczny, czyli po prostu: „rób to, bo ludziom się podoba”. Tam trafiały pierwsze zdjęcia samolotów, a takim maksymalnym zastrzykiem motywacji było pierwsze zlecenie od Porsche Centrum Poznań, od którego zaczęła się lawina zleceń zdjęć motoryzacyjnych i tutaj powinna zaczynać się ta właściwa historia. (śmiech)
Zagłębmy się więc w tym temacie. Jak to było z Porsche Centrum Poznań? Oni zadzwonili do Ciebie czy Ty wyszedłeś z propozycją zabrania samochodu na sesję? Jak oboje wiemy, w świecie influencerów motoryzacyjnych lub fotografów, najczęściej jest tak, że prosi się deleara o użyczenie.
Moja pierwsza sesja zdjęciowa w Porsche to jedna z najprzyjemniejszych sesji, jakie tylko wspominam. Był to nietypowy zestaw, a dokładniej trzy sztuki Porsche 911 GT2RS 991, więc startowałem z dużym przytupem i zaraz po tej sesji dostałem na zdjęcia Porsche Cayenne. Był to 2017 rok. Ludzie z Porsche Centrum Poznań mi zaufali, z samochodem obchodziłem się w sposób odpowiedzialny, nie było żadnych nieporządanych relacji, następnie samochód oddałem w jednym kawałku, (śmiech) a materiał finalny był bardzo dobry. Ta współpraca bardzo mi pomogła, otworzyła nowe możliwości rozwoju – inne marki również mnie zauważyły, że jest godny zaufania, co równa się z tym, że nie boją się wypożyczyć mi auta demonstracyjnego. To był kolejny przełom w mojej karierze.
Drugim takim większym klientem była grupa posiadająca marki od tych wolumenowych, po luksusowe. Dzięki tej współpracy, miałem naprawdę szeroki wachlarz możliwości. Nie zmienia to faktu, że robiłem to na jak najwyższym poziomie. Nie jest ważne, czy jest to Dacia Sandero, czy Porsche 911 GTS – zawsze fotografuję to tak samo, czyli najlepiej jak tylko potrafię.
Na Twoich social mediach można znaleźć też większe samochody, jakimi są autobusy. Opowiesz o tym?
Współpracuję też z marką Solaris, z którą przejechałem większą część Europy. Byliśmy już razem w Tallinie, w Hiszpanii, we Włoszech i w wielu innych państwach. Ten rok też zapowiada się świetnie, jeżeli chodzi o plany wyjazdowe. Co ważne, możliwość pracy z takimi markami to nauka i zdobywanie wiedzy. To nie jest tak, że osiągnąłem już jakiś poziom i wiem wszystko. Cały czas dowiaduję się nowych rzeczy, szukam innowacyjnych rozwiązań, żeby moje prace ze zlecenia na zlecenie były coraz bardziej efektowne i lepsze warsztatowo.
Praca z dużymi markami to także duża odpowiedzialność. Masz swój indywidualny przepis na to, żeby wszystko przebiegało pomyślnie?
Dla mnie najważniejsza jest relacja z klientem. Najczęściej jest tak, że proszę klienta, żeby mówił wprost na pierwszych 3-4 sesjach, co mu się nie podoba, a później ja dołączam swoje uwagi. Takie działania zapobiegają niedopowiedzeniom i zaoszczędzają dużo czasu. W ten sposób zaciera się tę granicę, gdzie normalnie krępowalibyśmy się wzajemnie powiedzieć co jest nie tak. Czyli szczerość i otwartość ( żetelność ) jest tu podstawą!
A czy w swojej karierze masz jakieś zdjęcia, których się wstydzisz?
Nie powiedziałbym, że mam zdjęcia, których się wstydzę. Są jednak takie, które na pewno mógłbym zrobić lepiej. Warto pamiętać, że każdy z nas – nie ważne czym się zajmuje – powinien analizować swój postęp, patrząc z perspektywy czasu, na poszczególnych etapach rozwoju. Kiedyś był inny sprzęt, inne realia, inne trendy, więc teraz nie mogę się pytać: „Dlaczego ja to w ogóle pokazałem światu?”. Do tych tematów podchodzę bardzo rozsądnie, jest to historia, której nie należy się wstydzić. Wszystkie stare zdjęcia to swoista skala, bo porównując je z tymi dzisiejszymi, mogę przyznać się do tego, że cały czas się rozwijam.
Wracając do Twoich zdjęć. Niewątpliwie wyróżniają się one na tle innych. Zdradzisz sekret jak powstają?
Duża część zdjęć, którą ogląda się na Instagramie i w innych mediach społecznościowych, nie składa się z jednego ujęcia. Jest to ten etap, gdzie jednoujęciowe zdjęcia zginęłyby w gąszczu internetowych twórców. Z resztą, chyba sam wiesz, że w dzisiejszych czasach jest fotografia i jest obróbka. Nie istnieje już fotografia bez obróbki. Podobno trzeba poświęcić 10 000 godzin, żeby być mistrzem w swojej dziedzinie. Ja zmodyfikuję to twierdzenie: Ile zdjęć trzeba zrobić, żeby dojść do takiego poziomu? Nie chciałbym stawiać sobie ściany perfekcji, bo wtedy nie będę się rozwijać. To pytanie jest ciekawe i jedynie jak mógłbym to zweryfikować, to po licznikach migawek w aparatach. Jestem teraz gdzieś na czwartym milionie. Na samym Nikonie D90 zrobiłem około 1,7 miliona klapnięć – to taki stary Mercedes wśród aparatów.
Jakie masz rady dla osób, które chcą zacząć swoją przygodę z aparatem?
To jest to, co powtarzam swojej starszej córce. Weź aparat, idź na spacer, porób zdjęcia, może ich być nawet 500-600, a później usiądź i zobacz to, co zrobiłaś źle, a co dobrze. Każdy z fotografów przechodził ten etap selekcji, umiejętnego wyboru kilku dobrych lub nawet bardzo dobrych ujęć. Tego trzeba się nauczyć, nikt za nas tego nie zrobi…
Czego mógłbym Ci życzyć?
Na pewno tego, żebym nigdy nie popadł w rutynę. (śmiech) I abym otrzymywał coraz ciekawsze oferty współpracy.
SPA52 Medical Institute | Wysoka jakość usług oraz bezpieczeństwo klientów są dla nas najważniejsze
12 listopada, 2024
Artykuł przeczytasz w: 17 min.
Przyjechałam do SPA52 Medical Institute, zaparkowałam auto na terenie posesji i weszłam po schodach w jesiennym klimacie, ozdobionych dyniami i wrzosami. Po przekroczeniu progu Instytutu moim oczom ukazują się stylowe wnętrza oraz wita mnie uśmiechnięta recepcjonistka, pyta w czym może pomóc i odbiera płaszcz, kierując do strefy relaksu. To miejsce, w którym można poczuć się wyjątkowo, a kwintesencja tego, co wyróżnia SPA52 na tle konkurencji, jest nadal przede mną… czyli wysoki poziom wiedzy oraz jakość usług, doskonałe kosmetyki oraz najwyższej klasy innowacyjne technologie. O głównych założeniach i wartościach tego miejsca opowiedziały właścicielka Katarzyna Charłampowicz-Jabłońska i managerka Magdalena Januszkiewicz-Kaczmarek.
Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Maciej Zakrzewski, Olga Jędrzejewska
Po roku od przejęcia firmy zdecydowaliście się Państwo na zmianę logo. Co wiąże się z tą zmianą?
KATARZYNA CHARŁAMPOWICZ-JABŁOŃSKA: Może cofnę się trochę do historii naszego Instytutu. 9 lat temu poprzednia właścicielka stworzyła wyjątkowe miejsce na mapie nie tylko Poznania, ale i Polski. Kiedy nieco ponad rok temu skierowała do nas propozycję przejęcia Instytutu, podejmowałam decyzję nie tylko od strony inwestycyjnej, ale także jako wieloletnia klientka. Zdawałam sobie sprawę z wysokiej jakości usług oraz fantastycznego zespołu i nie wyobrażałam sobie Poznania ani Grunwaldzkiej 52 bez tego miejsca. Wkroczyłam zatem do zupełnie nowej branży, co prawda z biznesową historią i doświadczeniem, ale jednak zupełnie odmiennym charakterem działalności. Z doradztwa w zakresie transfer pricingu, gdzie skupiamy się na relacjach B2B, przeszłam do branży beauty, gdzie liczą się relacje B2C, ale przede wszystkim człowiek-człowiek.
Wiedziałam jednak, że to, co stałe w obu przypadkach i w co wierzę niezmiennie od lat, to że jakość usług i wygoda oraz bezpieczeństwo klientów zawsze się wybronią. Od tego właśnie hasła zaczęły się mniejsze i większe zmiany. Wsłuchaliśmy się w głosy naszych klientów oraz głosy naszego zespołu i w ciągu ostatniego roku wprowadziliśmy szereg zmian zarówno tych materialnych i namacalnych, jak i tych niematerialnych. Wyremontowaliśmy 2 gabinety pedicure, wyposażając je w nowe, dużo wygodniejsze fotele dla klienta, ale także dla pedicurzystek, 2 gabinety kosmetologiczne, stanowiska manicure oraz dwa gabinety masażu. Pojawiła się poręcz na pierwsze piętro ułatwiająca wejście, wiata dla rowerów, dla tych, którzy chcą do nas docierać na jednośladach. Postawiliśmy na wysokiej jakości kosmetyki. Wyselekcjonowaliśmy marki, które dają naszym gościom i kosmetologom zarówno duże możliwości zabiegowe, jak i pozwalają zaproponować naszym klientom wysokiej klasy pielęgnację domową. W tej chwili naszą bazę stanowi ZO SKIN Health, SELVERT, Peel Mission oraz Saint Malo w zakresie ciała.
Zakupiliśmy sprzęty, częściowo wymieniając wysłużone urządzenia na nowe, a częściowo oferując zupełnie nowe zabiegi z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii jak np. pierwszy laser wolumetryczny dostępny w Poznaniu. Postawiliśmy mocno na szkolenie personelu z zakresu technologii, pielęgnacji oraz kosmetyków, co zaowocowało ponad 70. godzinami szkoleń w przeliczeniu na jednego kosmetologa.
I gdy zbliżaliśmy się do końca pierwszego dla nas roku działalności w branży beauty, gdy zaczęliśmy lepiej rozumieć ten rynek i poczuliśmy się w Instytucie jak u siebie, stwierdziliśmy, że czas na jeszcze jedną zmianę, a mianowicie zmianę logo. Od samego początku wiedzieliśmy, że nie chcemy odcinać się od historii tego miejsca, pragniemy je tylko ulepszyć, podkręcić i związać bardziej z adresem. Zmieniliśmy więc nazwę z GOOD TIME Instytut and Medical Spa na SPA52 Medical Institute. Postanowiliśmy pozostać przy eleganckim granacie, który był od dawna charakterystycznym kolorem dla Instytutu. Widnieje on także w tle naszego nowego znaku graficznego, tak jak historia tego miejsca pozostaje w tle naszych nowych działań. Nowa nazwa i znak mają nas pchać ku nowemu, nowocześniejszemu i lepszemu. Spleciona 5 i 2 mają podkreślać, że jednoczymy się pod tym adresem wszyscy, czyli klienci, kosmetolodzy oraz my zarządzający jako ludzie otrzymujący, ale też dający piękno i stąd nasze hasło UNITED BY BEAUTY.
Wiem, że jesteście obie Panie, właścicielka i managerka SPA52 z kompletnie innych branż niż beauty. Czy takie nowe spojrzenie pomaga w biznesie kosmetologicznym?
MAGDALENA JANUSZKIEWICZ-KACZMAREK: Tak, to prawda. Obie mamy doświadczenie z różnych branż i żadna z nas nie zdobywała go dotychczas w branży beauty. Był to zatem skok na głęboką wodę. Obawiałyśmy się wejścia w świat kosmetologii i przejęcia szeregu nowych obowiązków, gdyż jest to wysoce specjalistyczna dziedzina, jest to bardzo hermetyczne środowisko i wiele osób się tu zna, a my jesteśmy nowe. Musiałyśmy poznać specyfikę działalności w tej branży, przyzwyczaić się do pracy z tak dużym kobiecym zespołem, poznać dostawców i nauczyć się naszej szerokiej oferty. Na szczęście na co dzień mamy merytoryczne wsparcie naszej wysoko wykwalifikowanej kadry. Wszystkie decyzje dotyczące rozwoju, w tym zakupu nowych technologii oraz uzupełnienia naszej oferty białej kosmetyki czy masaży, podejmujemy wspólnie z naszymi specjalistkami po przeprowadzeniu szczegółowych analiz. Dotychczas obie byłyśmy odbiorcami takich miejsc, dzięki czemu znamy spojrzenie i oczekiwania drugiej strony – naszych gości. Rozumiemy, że to, co oczywiste i zrozumiałe dla specjalisty nie zawsze jest takie jasne dla odbiorcy naszych usług, więc czasem trzeba zmienić język na bardziej przystępny i mniej specjalistyczny, wyjaśnić specyfikę zabiegu w bardziej przystępny dla laika sposób. Chcemy, żeby nasi klienci czuli się zaopiekowani od wejścia do wyjścia, a nawet dłużej. Mamy po tych kilkunastu miesiącach wizję jak prowadzić wyjątkowe i ekskluzywne miejsce w sercu Poznania.
K.CH.-J.: Zdecydowanie, o czym wspominałam wcześniej, wywodzimy się spoza branży beauty. Poznałyśmy się z Magdą na studiach, na ówczesnej Akademii Ekonomicznej na kierunku Inwestycje Kapitałowe i Strategie Finansowe Przedsiębiorstw. Już wtedy wiedziałyśmy, że obie mamy podobne cechy jak pracowitość, upór w dążeniu do celu, ale także spójne poczucie estetyki tak ważne w tej branży. I wówczas przebiegła mi taka myśl, że w przyszłości mogłybyśmy pomyśleć o wspólnym biznesie. Czekałyśmy cierpliwie, zdobywając nasze doświadczenia w różnych innych dziedzinach aż się udało! (śmiech) Zaproponowałam Magdzie, aby mnie zastąpiła, gdy wyjeżdżałam na dłuższy, zaplanowany dużo wcześniej wyjazd. Miały to być 2 tygodnie wdrożenia i prawie 3 tygodnie zastępstwa, choć po cichu liczyłam, że Magda się odnajdzie w naszym Instytucie i że uda mi się ją namówić, żeby została z nami na dłużej. Ona bardzo szybko wdrożyła się w tematykę gabinetów kosmetologicznych, idealnie nawiązała relacje z pracownikami i okazała się bardziej poukładana ode mnie w swoich działaniach. Jest bardzo zaangażowana. Jest moim nieocenionym wsparciem i siostrzaną duszą w bieżącej działalności SPA52, a także w podejmowaniu strategicznych działań i decyzji. Ma wspaniały kontakt z zespołem, jest bardzo wyważona, w porównaniu z moim emocjonalnym charakterem i potrafi rozmawiać z ludźmi, co przy tak dużym zespole jest nieocenione. Dziś nie wyobrażam sobie innej osoby na stanowisku managera.
Promujecie SPA52 jako miejsce, gdzie wykorzystywany jest najnowocześniejszy sprzęt i gdzie bez ingerencji skalpela można wyszczuplić sylwetkę. Jakie konkretnie zabiegi w SPA52, dają tak wyczekiwany rezultat redukcji tkanki tłuszczowej, ujędrniania skóry ciała?
M.J.-K.: Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, która technologia jest najlepsza, ponieważ każda z nich jest wyjątkowa. Urządzenia dobieramy bezpośrednio do wskazań i potrzeb pacjenta. W zakresie wyszczuplania i modelowania mamy możliwość korzystania m.in. z fali radiowej, mikrofali Coolwaves pro (z końcówką do wyszczuplania dolnej części twarzy), kriolipolizy, endermomasażu czy fali uderzeniowej. Przykładowo wykorzystanie fali radiowej pozwala na modelowanie sylwetki, ujędrnienie skóry, a także redukcję cellulitu. Nasza aparatura wykorzystuje aż 5 różnych częstotliwości (470 kHz, 1 mHz, 2 mHz, 4 mHz, 6 mHz). Taki zakres pracy sprawia, że zabieg jest dokładny, bezpieczny i bardzo skuteczny. Efekty, których możemy oczekiwać to likwidacja wiotkiej skóry np. na brzuchu i wewnętrznej stronie ud, poprawa gęstości skóry oraz redukcja miejscowo zgromadzonego cellulitu. Z kolei mikofale Coolwaves selektywnie docierają do miejscowo nagromadzonej tkanki tłuszczowej i w nieinwazyjny sposób prowadzą do jej redukcji, bez ryzyka uszkodzenia otaczających tkanek. Jest to bezpieczne i komfortowe dla pacjenta. W efekcie możemy spodziewać się zmniejszenia obwodów np. na brzuchu, udach czy ramionach, a także redukcji drugiego podbródka. Jest to zabieg, który uwielbiają także nasi panowie. Nieoceniona jest również siła endermomasażu, który w naturalny sposób pobudza metabolizm komórek tłuszczowych, poprawia ukrwienie, drenuje i dotlenia nasze ciało. Niweluje obrzęki i zastoje limfatyczne. Nasze specjalistki, mając do dyspozycji tak szeroki wybór po dokładnej konsultacji i zebraniu szczegółowego wywiadu, dobierają najlepsze technologie, dostosowane indywidualnie do pacjenta, łącząc je w personalizowane beauty plany.
Obecnie dużo zagadnień z różnych dziedzin życia ma u podłoża aktywność fizyczną, zdrowy styl życia, właściwe odżywianie, ruch, po to aby prawidłowo funkcjonowały nasze mięśnie i nie zastały się kości. Ruch pozytywnie i holistycznie wpływa na nasz organizm. W SPA52 pomagacie mięśniom za pomocą elektrostymulacji. Na czym polega ten zabieg?
K.CH.-J.: Polega on na kompleksowym i nieinwazyjnym rzeźbieniu sylwetki. Ujędrnia jednocześnie skórę, redukuje komórki tłuszczowe oraz rozbudowuje mięśnie. Jest to możliwe dzięki synergii wykorzystania pola magnetycznego oraz skoncentrowanej stymulacji elektromagnetycznej. Taka elektrostymulacja przynosi często widoczny efekt np. uniesionych pośladków czy napiętego brzucha już po pierwszym zabiegu, choć najlepsze efekty uzyskuje się po wykonaniu serii. Oprócz aspektu wizualnego możemy też uzyskać efekt zdrowotny i fizjoterapeutyczny, tj. wzmocnienie mięśni po kontuzjach czy przygotowując się do intensywnego wysiłku fizycznego.
Laser jest fenomenalnym wynalazkiem naszych czasów, niezbędnym zarówno w medycynie ogólnej, chirurgii, uroginekologii, jak też w medycynie estetycznej i kosmetologii. Jakie zabiegi w oparciu o laser mogą otrzymać klienci w SPA52 i jakie są tego benefity dla skóry?
K.CH.-J.: Mamy wiele urządzeń, których działanie opiera się na różnego rodzaju laserach w naszym Instytucie. Najważniejszy ich podział to 2 rodzaje: lasery do usuwania niechcianego owłosienia oraz lasery umożliwiające różnego rodzaju terapie skóry. W zakresie depilacji mamy dostępne dwie technologie: laser diodowy oraz laser wykorzystujący dwie długości fali aleksandrytową oraz neodymowo-yagową. To daje nam możliwość skutecznego pozbywania się zarówno ciemniejszego, mocniejszego owłosienia w przypadku pierwszego urządzenia, jak i usuwania delikatnych i jasnych włosków w przypadku drugiego. W zakresie odmładzania twarzy mamy cały szereg laserów poczynając od laserów frakcyjnych zarówno ablacyjnych, jak i nieablacyjnych. Służą one do odmładzania i resurfacingu twarzy, usuwania przebarwień, rozstępów i blizn potrądzikowych, a także zamykania naczynek. Mamy także naszą perełkę – laser wolumetryczny. Jest to urządzenie, które wykorzystując odpowiednią długość fali, oddziałuje na głębokie warstwy skóry. Pobudzając dodatkowo nasz kolagen do odbudowy i stymulując jego produkcję, nie powodując jednocześnie uszkodzenia skóry. Zabiegi z użyciem lasera wolumetrycznego poprawiają strukturę skóry, jej jędrność, owal twarzy, wygładzają skórę szyi i dekoltu, spłycają niechciane zmarszczki. Można uzyskać z jego pomocą także efekt pełniejszych ust bez użycia igły i wprowadzania preparatów. W przypadku laseru wolumetrycznego wszystko odbywa się bezboleśnie, bez okresu rekonwalescencji i wyłączenia pozabiegowego.
Jakie są jesienne hity w SPA52?
K.CH.-J.: Okres jesienny jest idealny na wykonywanie zabiegów z wykorzystaniem wspomnianych wcześniej laserów, gdyż w okresie jesieni i zimy nie wystawiamy naszej skóry tak bardzo na działanie światła słonecznego. Jest to doskonały czas, aby przygotować się do lata, aby zdecydować się na wykonywanie bardziej inwazyjnych zabiegów z wykorzystaniem szeregu urządzeń służących do mikronakłuwania i mezoterapii skóry, co pobudza ją do przebudowy. W drodze do Instytutu jest także nowiutka platforma z radiofrekwencją mikroigłową, która pojawi się w połowie listopada, a od kilku dni jest u nas także lampa led, umożliwiająca nam poszerzenie oferty w zakresie szybszego gojenia się po bardziej inwazyjnych zabiegach oraz usług dla osób z trądzikiem różowatym, łuszczycą czy choćby z aktywną opryszczką, którym do tej pory nie mogliśmy zaoferować satysfakcjonującej pomocy. Jesień to jednak także dobry czas na nawilżenie skóry, kwasy, białą kosmetykę, a także na znalezienie chwili na relaks i masaże czy rytuały wykonywane przez nasze fizjoterapeutki przy przygaszonym oświetleniu i blasku świec, we wnętrzach zaprojektowanych z myślą o komforcie i odpoczynku, czemu służą wybrane kolory, estetyczne aranżacje i przytulne tkaniny.
Dysponujecie wieloma technologiami na światowym poziomie, czy w związku z tym można je łączyć, tak aby uzyskać jeszcze bardziej zadowalające efekty?
M.J.-K.: Poza wymienionymi powyżej urządzeniami do modelowania sylwetki, laserami czy urządzeniami do mikronakłuwania w naszej ofercie znaleźć można także stymulatory tkankowe podawane zarówno igłą, jak i kaniulą oraz egzosomy. Mamy także urządzenia do tzw. zabiegów bankietowych, które dają natychmiastowy efekt oczyszczenia czy rozświetlenia skóry. Ta cała pula kilkudziesięciu urządzeń na światowym poziomie zgromadzonych pod jednym dachem, najwyższej klasy certyfikowane preparaty i wyselekcjonowane kosmetyki wraz z wieloletnią wiedzą i doświadczeniem naszych kosmetolożek w zakresie łączenia terapii sprawiają, że możemy zaoferować naszym klientom możliwość uzyskania spektakularnych efektów bez użycia skalpela. K.CH-J.: Z uwagi na dużą ilość dostępnych u nas sprzętów mamy możliwość wyboru spośród wielu innowacyjnych technologii, a co za tym idzie najlepszego dostosowania ich do potrzeb i wskazań danego pacjenta. Nasi goście nie muszą szukać innego miejsca z dostępnym zabiegiem, gdyż wszystko znajdą u nas, pod dachem SPA52.
Jakie macie Panie swoje ulubione zabiegi w SPA52?
M.J.-K.: Ja osobiście jestem zachwycona działaniem fali radiowej w połączeniu ze stymulatorami tkankowymi oraz laserem wolumetrycznym. Do tego regularnie dbam o pielęgnację zarówno w gabinecie, jak i w domu, korzystając z kosmetyków ZO SKIN Health. Ponadto regularnie korzystam z masaży i rytuałów na ciało, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia i relaksu. K.CH.-J.: Tej wiosny i lata skupiałam się głównie na elektrostymulacji mięśni, ale także na odpowiednim nawilżaniu skóry, wykonując m.in. zabiegi z wit.C szwajcarskiej marki SELVERT, i stosowałam stymulatory tkankowe. Choć zabieg nie należy do moich ulubionych pod kątem odczuć, to daje rewelacyjne efekty napięcia i rozświetlenia skóry. Od lat korzystam także regularnie z takich zabiegów jak INTRACEUTICALS, zwłaszcza przed ważnym wyjściem. Na jesień i zimę mam rozpisany przez nasze kosmetolożki beauty plan, który zakłada m.in. zamykanie naczynek na twarzy laserem, mikronakłuwanie oraz laser wolumetryczny (nie mogę się go doczekać, ale musimy najpierw dobrze przygotować moją skórę). Kolejność wykonywania zabiegów ma ogromne znaczenie! Całość uzupełnimy zapewne stymulatorami tkankowymi i zabiegami białej kosmetyki. Niezmiennie korzystam także z masaży, zwłaszcza tych przeciwbólowych, ale także pozwalam sobie na chwilę ukojenia w czasie naszych rytuałów. A regularnie wykonywane manicure i pedicure to dla mnie podstawa, by czuć się zawsze świeżo.
Często powtarza się słowa, iż żadna firma, żadne przedsięwzięcie nie funkcjonowałyby bez idealnie dobranego zespołu. Czy kadra kosmetologiczna została ta sama?
K. CH.-J.: Pozostanie kadry, którą znałam od lat jako stała klientka, było dla nas priorytetem w czasie przejmowania spa. Większość zespołu nie zmieniła się od momentu przejęcia. Zatrudniamy aktualnie 23 osoby na stanowiskach kosmetolog, trycholog, fizjoterapeuta, podolog, stylistka paznokci oraz recepcjonistka. Większość twarzy się nie zmieniła, a część z tych, które zniknęły, to nasze zespołowe mamy, które przebywają na urlopach macierzyńskich i wychowawczych i na których powroty czekamy. Przeprowadzając rekrutację uzupełniającą, miałyśmy bardzo wysokie wymagania co do wiedzy, umiejętności, doświadczenia, a także kultury osobistej. Nie jest łatwo o takiego pracownika, tym bardziej doceniam nasz zespół, z którym mam przyjemność pracować już od ponad roku. Dziewczyny mają wysokie kwalifikacje, są profesjonalistkami w tym, co robią. Wszystko to jest poparte wiedzą i doświadczeniem zdobywanym przez wiele lat oraz stałym poszerzaniem kompetencji. I co nie mniej ważne nasze kosmetolożki mają ogromną pasję do tego, co robią. M.J.-K.: Bardzo ważna jest dla nas także atmosfera w pracy i kładziemy na to duży nacisk. Uważamy, że wzajemny szacunek i dobre emocje w pracy nie tylko pozytywnie odbijają się na samych pracownikach, tzn. że nam wszystkim na co dzień pojawiającym się w SPA52 jest przyjemnie przychodzić do pracy, ale że ma to także swoje odzwierciedlenie w naszych relacjach z klientami. Uważamy, że nasi goście mogą poczuć u nas tę przyjazną atmosferę, co sprawia, że regularnie do nas wracają, za co bardzo im dziękujemy.
Jakie są plany i założenia na przyszłość? Jakie marzenia związane z tym miejscem?
M.J.-K.: Poza wspomnianymi nowymi urządzeniami, na które czekamy, nadal będziemy stawiały na to, co do tej pory, czyli na jakość sprzętów, zabiegów, używanych i sprzedawanych kosmetyków, na poszerzanie wiedzy i trzymanie ręki na pulsie odnośnie nowości. Kładziemy duży nacisk na rozwój naszego zespołu i wiedzę dziewczyn, bo to one dają nam pewność, że nasi goście są w najbardziej profesjonalnych i bezpiecznych rękach, a na tym najbardziej nam zależy. K.CH.-J.: Nie ma dla mnie przyjemniejszych chwil w pracy niż te, kiedy przez otwarte drzwi gabinetu słyszę jak Pani lub Pan wychodzą z zabiegu i dzielą się z naszymi dziewczynami radością, że wypoczęli, dziękują za relaks lub fantastyczne efekty zabiegu, mówią jak bardzo było im to potrzebne i nie mogą doczekać się kolejnej wizyty. Wtedy wiem, że to ,co robimy ma duże znaczenie i sens, i że robimy to dobrze. Wierzę mocno, że miejsce, które tworzymy wspólnie z naszym fantastycznym zespołem i cudownymi gośćmi, w przyszłości będzie jeszcze bardziej jednoczyć ludzi piękna zarówno tego zewnętrznego, jak i wewnętrznego.