Nie podąża ślepo za trendami – przeciwnie, uważa, że często przynoszą one więcej szkody niż pożytku. W projektowaniu i urządzaniu wnętrz stawia na funkcjonalność, harmonię i autentyczność. Tworzy przestrzenie, które nie tylko zachwycają estetyką, ale przede wszystkim odpowiadają na realne potrzeby ich właścicieli. O tym jak projektowanie wnętrz staje się w jego rękach „luksusowym spacerem równoległym” z klientem i co naprawdę decyduje o wyjątkowości przestrzeni opowiada Łukasz Nowak, założyciel Kliniki Wnętrz.
Rozmawia: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: Dagmara Maroszek – Bździuch, Mufka Fotografia, zdjęcia zrealizowane dzięki uprzejmości salonu INTU
Jak definiujesz luksus w przestrzeni? Czy to kwestia drogich materiałów, designerskich mebli, czy być może czegoś więcej?
ŁUKASZ NOWAK: To świetne pytanie, bo luksus we wnętrzach to coś znacznie więcej niż ekskluzywne materiały i designerskie meble. Dla mnie luksus to przestrzeń, która idealnie odpowiada na potrzeby jej mieszkańców – odzwierciedla ich styl życia, osobowość, marzenia, a bardzo często jest silnym motywatorem na zakorzenione w człowieku ograniczenia. Bo każdy z nas je ma – obawy przed oceną, konwenanse czy chwilowe mody, które nie zawsze współgrają z tym, czego naprawdę pragniemy. W mojej pracy nie chodzi o kopiowanie trendów ani tworzenie wnętrz, które wyglądają jak żywcem wyjęte z Pinteresta. Projektuję i tworzę z moim zespołem przestrzenie, które są skrojone na miarę konkretnego człowieka. Dopasowane do jego własnej historii, rytmu dnia, tego, jak chce czuć się we własnym domu. Wnikliwie wsłuchuję się w potrzeby moich klientów, czasem nawet w te niewypowiedziane, aby dawać ludziom wnętrza, które będą im najbliższe, zgodne z ich własnym DNA. Zawsze powtarzam, że kiedy oddajemy do użytku jakiś obiekt, mieszkanie, dom, to ja wychodzę z tego wnętrza, ale zostaję tam człowiek, którego serce ma się cieszyć nieustannie na samą myśl, że kiedy wróci po pracy, zastanie we wnętrzu swoje naturalne środowisko, w którym ma czuć się dobrze. Prawdziwy luksus to nie katalogowy obrazek, ale przestrzeń, w której człowiek czuje się w pełni sobą i w kontakcie z sobą.
Usłyszałam kiedyś takie zdanie, że dobry architekt i wykonawca wnętrz jest artystą, psychologiem i menedżerem, czasem rzemieślnikiem. Tak jest?
Tak! I choć nie chcę używać górnolotnych słów, że projektuję komuś życie… to w pewnym sensie tak właśnie jest. Dobry architekt wnętrz powinien nie tylko tworzyć ciekawe przestrzenie, ale też rozumieć ludzi, ich potrzeby i sposób, w jaki funkcjonują na co dzień. I może brzmi to jak kolejne oklepane hasło, ale po ponad 20-stu latach w branży projektowo-wykończeniowej wiem, że nadal wielu architektów nie słucha… ze zrozumieniem. Z wykształcenia jestem projektantem, ale studiowałem także ogrodnictwo. Szybko zrozumiałem, że jeśli chcę tworzyć i budować wnętrza naprawdę dopasowane do ludzi, to muszę rozwijać się w wielu kierunkach. Dlatego zdecydowałem się na studia podyplomowe na pierwszym w Polsce kierunku Design Management, gdzie uczyłem się od najlepszych – Zuzy Skalskiej, jednej z czołowych trendwatcherek, oraz Tomasza Rygalika, wybitnego jak dla mnie projektanta i wykładowcy, że projektowanie to nie tylko estetyka, ale przede wszystkim umiejętność kreowania doświadczeń. Nie przerywałem studiów i już trochę starawy (śmiech), skończyłem potrzebne mi w tej pracy kierunki związane z visual merchandisingiem oraz stylistyką witryn sklepowych. Z czasem dostrzegłem, jak ogromną rolę w mojej pracy odgrywa psychologia – nie tylko w kontekście funkcjonowania przestrzeni, ale przede wszystkim w relacji z klientem. Chciałem lepiej rozumieć potrzeby ludzi, umieć wsłuchać się w ich oczekiwania i komunikować się w sposób przejrzysty i świadomy. Dlatego ukończyłem Psychologię w społeczeństwie, Negocjacje w biznesie, Akademię Trenera oraz „klasyczną” psychologię. Dzięki temu moje podejście do projektowania stało się znacznie głębsze. Nigdy nie tworzę wnętrz tylko na podstawie trendów – projektujemy przestrzenie, które są odzwierciedleniem stylu życia moich klientów. Moim celem było stworzenie usługi wyjątkowej – kompleksowej, intuicyjnej i wyprzedzającej trendy. Czy mi się to udało? Tak! Dziś wiem, że prawdziwie dobrze zaprojektowane i wykonane wnętrze to takie, które nie tylko wygląda efektownie, ale przede wszystkim odpowiada na realne potrzeby ludzi, którzy w nim żyją. Co jeszcze wyróżnia usługi Kliniki Wnętrz, z których jestem dumny? To, co najważniejsze, to maksymalne złagodzenie, dość jak wszyscy wiemy, stresującego procesu, jakim jest urządzanie wnętrz. Jak? Za cały proces od projektu do ostatniego detalu w domu/mieszkaniu, jakim jest z reguły świeca czy świeże kwiaty, odpowiedzialna jest tylko jedna osoba… czyli ja.

Klinika Wnętrz to za chwilę 20 lat doświadczenia w projektowaniu, budowaniu, remontowaniu wnętrz. Jak zaczęła się Twoja pasja? Co zainspirowało Cię do założenia własnej firmy?
Miejsce, w którym jestem dzisiaj, w dużej mierze zawdzięczam mojemu wiecznie zabieganemu ojcu (śmiech), który jako zapracowany człowiek i znany ówczesnie piłkarz nie miał czasu na domowe remonty. Kiedy miałem 15 lat, postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i samodzielnie odnowić rodzinny dom. Tak zaczęła się moja przygoda z aranżacją przestrzeni. Krok po kroku, błąd po błędzie, rok po roku zdobywałem doświadczenie. Wraz ze szwagrem zbudowałem pierwszy dom – wtedy to była po prostu rzeczywistość, działało się intuicyjnie, ucząc się w praktyce. (śmiech) To doświadczenie dało mi ogromną pewność – na budowie niewiele jest w stanie mnie zaskoczyć i większość potafię sam zrobić w sytuacji tego wymagającej. Więc jeśli pojawia się problem, zakasuję rękawy i działam. Nigdy nie chciałem prowadzić firmy zza biurka. Jestem obecny zarówno dla moich klientów, jak i mojego zespołu, bo wierzę, że tylko wtedy można tworzyć przestrzenie, które są naprawdę funkcjonalne i przemyślane. Zanim jednak w pełni poświęciłem się wnętrzom, założyłem firmę projektującą ogrody – to były czasy dynamicznego rozwoju budownictwa jednorodzinnego, więc pracy nie brakowało. A potem naturalnie przyszło projektowanie wnętrz. Najpierw pod inną marką, aż w końcu powstała Klinika Wnętrz, w której jak to w klinikach – można powiedzieć – „uzdrawiam” i tworzę, często od zera, przestrzenie.
Jaka jest struktura firmy?
Zespół, którym kieruję, składa się z 63 specjalistów – od projektantów, przez doświadczonych budowlańców, po najlepszych w swojej branży ekspertów w dosłownie każdej dziedzinie w tej branży. Każdy z moich wybitnie zdolnych ludzi wnosi do firmy dopracowane do perfekcji umiejętności, które pozwalają nam realizować projekty na najwyższym poziomie. Tworząc tę dość rozbudowaną strukturę, przyświecała mi jedna myśl: zapewnić klientowi kompleksową obsługę na każdym etapie inwestycji bez zbędnych haseł, zapewnień – czysta partnerska relacja od samego początku. Od znalezienia odpowiedniej działki, przez budowę i uzyskanie wszystkich pozwoleń, aż po projekt wnętrz i finalne wykończenie – dbamy o każdy detal, eliminując stres moich klientów do minimum, bez konieczności angażowania wielu różnych ekip z różnych firm. Dzięki wieloletniej pracy w branży dysponuję zespołem sprawdzonych fachowców na każdym etapie realizacji – od konstruktorów, stolarzy i specjalistów od wykończeń, po dekoratorów i osoby zajmujące się ostatnimi detalami, jak perfekcyjnie upięte zasłony czy dobrze dobrany zapach do wnętrza. To sprawia, że każdy element procesu jest dopracowany, a klient może mieć pewność, że wszystko zostanie wykonane zgodnie z wizją i najwyższymi standardami i w czasie, jaki określamy na samym początku inwestycji. Osobiście nadzoruję cały proces, dzięki czemu klient spotyka się głównie ze mną – co oszczędza mu czas, energię i eliminuje konieczność koordynowania wielu wykonawców. Sam stworzyłem sobie stanowisko pracy i odpowiadam za absolutnie wszystko.
A meble? Z kim pracujesz w tym zakresie?
W kwestii mebli mamy pełen zakres możliwości, korzystając z najlepszych marek dostępnych na rynku i dobierając rozwiązania idealnie dopasowane do konkretnego wnętrza. Ale zdradzę Ci mały sekret – w tej chwili powstaje moja własna marka mebli, Horn Home Collection. Będzie to kolekcja mebli tapicerowanych oraz drewnianych, zaprojektowana z myślą o najwyższej jakości, ponadczasowej elegancji i funkcjonalności. Znajdzie się w niej moja autorska linia – po latach pracy w branży doskonale wiem, czego wciąż brakuje, a czego my, Polacy, najczęściej poszukujemy. To kwestia dwóch, trzech miesięcy, kiedy będziemy mogli zaprezentować ją światu – i jestem przekonany, że będzie to coś wyjątkowego, czego jeszcze na rynku nie ma.

Zaintrygowałeś mnie…
Decyzja o stworzeniu własnej kolekcji mebli była naturalnym krokiem w rozwoju mojej marki. Od lat projektuję wnętrza, w których każdy detal ma znaczenie – od układu przestrzeni po wybór idealnych materiałów. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że aby osiągnąć pełną spójność, potrzebuję mebli, które będą nie tylko piękne i funkcjonalne, ale też w 100% dopasowane do mojej filozofii projektowania i rozszalałej niejednokrotnie wyobraźni klienta.
Do kogo kierujesz swoje usługi?
Od lat pracuję z klientem premium, który luksus postrzega jako komfort, doskonałą jakość i przestrzeń dopasowaną do jego stylu życia, nienachalność. To osoby, które przez lata budowały swoje biznesy, podejmowały odważne decyzje, inwestowały czas i energię w sukces, a dziś chcą otaczać się wnętrzami, które w pełni odpowiadają ich oczekiwaniom. Często są to drugie, trzecie, czy jeszcze kolejne domy – zarówno w Polsce, jak i za granicą. A każdy z nich pełni inną funkcję: jeden staje się spokojnym azylem, drugi elegancką przestrzenią do przyjmowania gości, trzeci miejscem, gdzie można pracować i odpoczywać w pełnym komforcie, kolejne po prostu inwestycją. Moi klienci doskonale wiedzą, czego chcą, a moją rolą jest zamienić tę wizję w rzeczywistość. Oni nie podążają za modą – szukają klasy, harmonii i perfekcyjnie dopracowanych rozwiązań. Praca z takimi osobami to duże wyzwanie, ale i ogromna satysfakcja. Tworzę wnętrza, które nie tylko zachwycają, ale stają się częścią ich stylu życia, wyprzedzając niejednokrotnie ich aktualne potrzeby.
Pracujesz z ludźmi, którzy oczekują najwyższej jakości. Czy projektowanie wnętrz dla klientów premium to większa presja czy większa swoboda twórcza?
To na pewno większa frajda! Naprawdę! (śmiech) Nie szukam w projektowaniu łatwych rozwiązań – im większe wyzwanie stawia przede mną klient, tym bardziej mnie to motywuje i nakręca. Praca dla klientów premium to ekscytujące wyzwanie, bo pozwala szukać nieszablonowych rozwiązań i pracować na najwyższym poziomie jakości, a to kocham! Moi klienci wiedzą, czego chcą i nie podejmują decyzji pochopnie. Wydają niemałe pieniądze, ale nie dlatego, że są rozrzutni – przeciwnie, traktują swoje wnętrza jako świadomą inwestycję w komfort i jakość życia. Dzięki temu mam dużą swobodę w całym procesie powstawania wnętrz, bo pracuję z ludźmi, którzy cenią indywidualne podejście i nieszablonowe pomysły. Chcą wnętrz dopasowanych do nich, przemyślanych, funkcjonalnych i ponadczasowych. To daje mi możliwość kreowania czegoś naprawdę unikalnego, czegoś, co wykracza poza schematy i pozostaje aktualne na lata.

Jak wygląda proces współpracy – od pierwszej rozmowy po gotowy projekt?
Stawiam na partnerską współpracę, dlatego dobry projekt to efekt rozmowy, a nie narzucania gotowych rozwiązań. Już na pierwszym spotkaniu określamy wizję i funkcję, jaką ma spełniać wnętrze. Dom weekendowy nad morzem to coś zupełnie innego niż mieszkanie w centrum Poznania – każde miejsce ma swoje przeznaczenie i swój rytm. Najważniejsze jest dla mnie słuchanie i jeszcze raz słuchanie – tak właśnie rodzą się najlepsze projekty. Często wystarczy jedno spotkanie, by wyczuć kierunek, a potem rozpoczyna się „spacer równoległy”, w którym idziemy ramię w ramię, odkrywając, to, co jest dla nas wszystkich naprawdę istotne. Gdy mamy wyznaczony cel, przystępujemy do projektowania. Nie chodzi o to, by stworzyć efektowne wnętrze do zdjęć, ale przestrzeń, która faktycznie pasuje do życia właściciela.
„Spacer równoległy” ładnie powiedziane…
To dla mnie kwintesencja dobrej współpracy z klientem i moje najważniejsze motto w życiu. Tworzenie wnętrza nie polega na narzucaniu własnej wizji, ale na uważnym towarzyszeniu drugiej osobie w procesie odkrywania jej własnej przestrzeni. To nie sprint do efektu końcowego, ale wspólna droga, w której idziemy ramię w ramię, dostosowując swoje własne tempo i kierunek działań do siebie nawzajem. W „spacerze równoległym” kluczowe jest słuchanie, obserwacja i wyczucie, bo czasem prawdziwe potrzeby nie są wypowiedziane wprost – trzeba je wyczuć, pozwolić im dojrzeć, a potem uformować. Projektowanie i wykończenie wnętrz to dialog, a nie monolog. Najlepszy dom to taki, w którym staje się on naturalnym przedłużeniem stylu życia jego właściciela, a nie demonstracją umiejętności architekta czy innych fachowców. Dlatego dla mnie Klinika Wnętrz to od lat taki „spacer równoległy” – pełen uważności, ale też swobody, w którym krok po kroku dochodzimy do przestrzeni, w której klient się – jakkolwiek to banalnie zabrzmi (śmiech) – zakochuje od razu.

Czym różni się praca z klientami premium od standardowych projektów? Jakie są najważniejsze potrzeby, które trzeba uwzględnić, tworząc wnętrza dla najbardziej wymagających osób?
Projektowanie i tworzenie wnętrz dla klientów premium to specyficzna i wymagająca dużej uwagi część naszych usług. To osoby, które jak wspominałem wcześniej mają już za sobą doświadczenie z wieloma nieruchomościami – wiedzą, czego chcą, ale równie dobrze pamiętają, co w poprzednich domach czy mieszkaniach się nie sprawdziło. Mają bardzo sprecyzowane oczekiwania, a moim zadaniem jest dopasować przestrzeń do ich realnych potrzeb. Każdy proces to inny kontekst i inne funkcje. Mieszkanie w Wiedniu, które ma służyć jako „sypialnia” na czas podróży biznesowych, wymaga zupełnie innego podejścia niż apartament dla córki inwestora, który ma być miejscem do życia, nauki i spotkań z rodziną. W jednym przypadku kluczowa będzie komfortowa, minimalistyczna przestrzeń do odpoczynku, w drugim – wnętrze musi uwzględniać pełen pakiet marzeń i funkcjonalności, dopasowanych do stylu życia młodej osoby.
Jakie elementy decydują o tym, że projekt staje się „premium”? Co wyróżnia takie projekty na tle innych?
Nie wystarczy zrobić drogo, żeby było „premium”. Wprost przeciwnie – jeśli wnętrze jest naszpikowane logotypami, efekt często okazuje się odwrotny do zamierzonego. Luksus to nie ostentacja, ale elegancja, wyważenie i subtelność. Prawdziwie ekskluzywne wnętrza wyróżnia balans i harmonia i panujący w nich spokój. To dbałość o proporcje, szlachetność użytych materiałów i umiejętność stworzenia wnętrza, które nie krzyczy w żaden sposób, ale emanuje czymś tak wyważonym, co jest przypisane właśnie dobrej definicji luxusu. Granica między dobrym smakiem a przesadą jest bardzo cienka, dlatego tworzenie wnętrz premium to sztuka subtelności. To wnętrza, w których wszystko ma swoje miejsce, a luksus nie przytłacza, lecz naturalnie współgra z przestrzenią i stylem życia właściciela.
Ale gdybyś miał dać jakieś praktyczne rady, aby swoje wnętrze uczynić bardziej premium, to, co by to było?
Jedną z zasad, którą stosuję, jest zasada trzech kolorów – choć bywa dyskusyjna, w praktyce sprawdza się doskonale. Im więcej kolorów w jednym wnętrzu, tym łatwiej stracić elegancję i harmonię. Luksus nie polega na nadmiarze, ale na umiejętnym balansie. Tworzenie przestrzeni premium to nie tylko praca z psyche klienta, ale przede wszystkim precyzyjna, techniczna robota oparta na sprawdzonych zasadach. Proporcje, kształt, kolor i dopasowanie materiałów muszą ze sobą współgrać – inaczej zamiast elegancji otrzymujemy przepych, chaos i kicz. Dlatego wnętrze premium to świadome decyzje, które tworzą spójną, przemyślaną przestrzeń. Każdy element musi mieć swoje miejsce i uzasadnienie – bo prawdziwy luksus to nie ilość, ale jakość. Klasyka jest luksusem, minimalizm jest luksusem, nieśmiertelna zasada „less is more” działa niezawodnie – bo w dobrze zaprojektowanej przestrzeni nic nie jest przypadkowe, ale wszystko ma swoje znaczenie. No i najważniejsze – prawdziwy luksus nie tkwi w tym, co „ładne” czy „drogie”, ale w tym, co osobiste i wymarzone. To nie gotowe definicje piękna, ale to, co idealnie pasuje do Ciebie i Twojego stylu życia.

Klient premium poddaje się wizji Twojej firmy, czy raczej forsuje swoje pomysły?
To oczywiście zależy od klienta – jego charakteru i determinacji. Wychodzę jednak z założenia, że jeśli ktoś mocno forsuje swoją koncepcję, to znaczy, że ma na nią realną potrzebę. I to jest świetne, bo oznacza, że naprawdę wie, czego chce, a moją rolą jest to zrealizować. Co do zasady, nie oceniam wnętrza – oceniam intencję, jaka za nim stoi. Zawsze staram się zrozumieć, czy konkretne rozwiązanie wynika z autentycznych potrzeb klienta, czy raczej jest efektem chwilowego trendu. Jeśli czuję, że to drugie – podważam, dopytuję, skłaniam do refleksji. Bo trendy mają to do siebie, że dzisiaj są, a jutro znikają. A moja praca nie jest po to, by wnętrze dobrze wyglądało przez jeden sezon – wnętrza, które tworzę, mają być funkcjonalne przez lata.
Gdzie szukasz inspiracji do swoich projektów?
W Hiszpanii! To moja oaza – miejsce, które mnie inspiruje i w którym zakochałem się bez reszty. Hiszpańska szczerość, naturalność i dobra emocjonalność są mi niezwykle bliskie. Tam wnętrza nie są wystudiowaną dekoracją – to żywe, organiczne przestrzenie, które współgrają z rytmem dnia, światłem, temperamentem domowników. To właśnie w Hiszpanii szukam prawdy i autentyczności. To mój spacer równoległy. (śmiech) W Hiszpanii odnajduję harmonijny balans między estetyką a funkcjonalnością, między tradycją a nowoczesnością. Nic tam nie jest przesadzone, nadmiernie zaplanowane – wszystko ma swój naturalny, niewymuszony porządek. I to jest dla mnie kwintesencja dobrego designu – wnętrza powinny żyć, oddychać, dostosowywać się do człowieka, a nie na odwrót. A zupełnie prywatnie – Hiszpania jest dla mnie drugim domem, od kilku lat mam tam swój własny kąt i kawałek ziemi, gdzie mogę dbać o swoje palmy, w których jestem absolutnie zakochany! (śmiech) Mam tu w Poznaniu dość dużą kolekcję tych roślin – dzielnie dbam o nie zimą, dogrzewam, naświetlam bo są one dla mnie właśnie namiastką Hiszpanii.

Zacząłeś mówić o trendach. Jakie obecnie panujące trendy w aranżacji wnętrz są szczególnie Ci bliskie?
Nie lubię trendów. Pracowałem blisko 10 lat temu w dużej firmie związanej z designem jako trendwatcher. Prowadziłem tam obserwację i badania nad tym, jak trendy wpływają na nasze życie – i już wtedy wiedziałem, że nie zawsze w pozytywny sposób. Żyjemy w świecie, który jest zdominowany przez media społecznościowe, a trendy zmieniają się szybciej niż kiedykolwiek i cokolwiek. Nowe style, produkty i technologie, virale na wszystko pojawiają się i znikają w mgnieniu oka, a presja, by za nimi nadążyć, może być przytłaczająca. Efekt? Pogoń za modą często prowadzi do poczucia zmęczenia, frustracji i utraty własnej tożsamości. Doskonałym przykładem są kolory we wnętrzach. Jeszcze kilka lat temu nikt nie pomyślałby o malowaniu ścian na taki czy inny kolor – większości kojarzyłyby się np. ze ścianą przybrudzoną od dymu tytoniowego. Dziś pewne kolory i elementy zdominowały wnętrza, bo Internet wypromował ten trend. Podobnie było z obłymi kształtami, które przez lata były moją estetyczną fascynacją. Teraz stały się trendem – i w każdej sieciówce można znaleźć obłą ramkę do zdjęć czy lustro w miękkiej, organicznej formie. Czy to źle? Dla tych, którzy to kupują i im się to podoba – pewnie nie. Ale pytanie brzmi: czy te wybory są naprawdę nasze, czy tylko ulegamy presji i kopiujemy to, co aktualnie modne?
Ale pomimo Twojej niechęci do trendów pociągnę Cię trochę za język, bo zakładam, że patrzysz też globalnie na branżę. Co dzisiaj jest na topie?
Nie chcę wyjść na przeciwnika trendów. (śmiech) Trendy były, są i będą – to naturalne. Jednak warto spojrzeć na nie jak na sygnały i zastanowić się, czy faktycznie do nas pasują. Bo one same zawsze będą próbowały udowodnić, że tak. A jeśli chodzi o konkretne kierunki? Na pewno szlachetne drewno o wyrazistej strukturze, niezmiennie popularna jodełka, a także subtelny luksus, o którym dziś sporo rozmawiamy. Do tego meble z miękkich, przytulnych materiałów i współczesny minimalizm ocieplony przyjaznymi akcentami. A kolor roku 2025? Według Instytutu Pantone… mocha mousse! (śmiech) Ale powtórzę – z trendami trzeba postępować ostrożnie. Są… uwaga, mocne (śmiech) i ściśle powiązane z biznesem. Często nie wynikają z autentycznej potrzeby estetycznej, a z czystej kalkulacji. Jeśli w tym sezonie modne są krótkie spodnie, wyglądające jak własnoręcznie przycięte długie – to całkiem możliwe, że są to właśnie te długie, które nie sprzedały się w poprzednim sezonie. Wystarczyło wziąć nożyczki i… voilà, mamy nowy produkt. W designie działa to często podobnie. Nie oznacza to oczywiście, że trendy należy ignorować – to cenne sygnały zmian na świecie. Ale jeśli zmieniają się kilkanaście razy w roku, łatwo o chaos. A tam, gdzie chaos, do nieporządku już tylko krok. Dlatego warto podchodzić do nich z dystansem i rozwagą – bo nie wszystko, co modne, jest ponadczasowe i uniwersalne.
Ale czy w trendach nie kryje się jednak pewien pozytywny kierunek? Bo choć zmieniają się dynamicznie, to niektóre z nich niosą ze sobą wartości, które mogą mieć realny wpływ na nasze życie. Dziś widzimy choćby trend „powrotu do natury” – ucieczki od nadmiaru, zbliżania się do przyrody, szukania równowagi w świecie zdominowanym przez beton i technologię. Czy to nie dowód na to, że niektóre zmiany mogą iść w dobrym kierunku?
Zdecydowanie tak! I dobrze, że o to zapytałaś. Są trendy, które wynikają z głębszej potrzeby społecznej i faktycznie wnoszą wartość – a jednym z nich jest właśnie powrót do natury. Im bardziej świat staje się zabetonowany, tym mocniej ludzie szukają balansu – kontaktu z przyrodą, naturalnych materiałów, przestrzeni, która daje im oddech. Drewno, kamień, surowe tekstury, miękkie formy – to wszystko ma w sobie coś, co uspokaja i pozwala poczuć się dobrze we własnej przestrzeni. To nie chwilowa moda, ale raczej ewolucja w stronę bardziej świadomego życia i projektowania. W tym sensie trendy mogą być wartościowe – jeśli wynikają z realnych potrzeb, a nie tylko z potrzeby sprzedaży kolejnych produktów. Jeśli „moda na naturę” sprawia, że ludzie zaczynają otaczać się materiałami wysokiej jakości, wybierać trwałe rozwiązania i bardziej świadomie podchodzić do przestrzeni, w której żyją – to jest to kierunek, który mogę tylko wspierać. Chociaż znowu nie byłbym sobą, gdybym nie nazwał tego tęsknota za czymś bardzo pierwotnym.

W świecie designu często mówi się o równowadze między estetyką a funkcjonalnością. Jakie wartości są dla Ciebie kluczowe w projektowaniu wnętrz?
Zdecydowanie funkcjonalność! Funkcjonalność jest seksowna, użyteczność jest seksowna. Estetyka? Oczywiście, że ma znaczenie, ale jest tylko opakowaniem funkcji. To funkcja definiuje przestrzeń, a nie odwrotnie. Dobrze zaprojektowane wnętrze musi „działać”, ułatwiać życie, odpowiadać na każdą potrzebę domowników. Można stworzyć najpiękniejszą przestrzeń, ale jeśli nie będzie intuicyjna, szybko zacznie męczyć, irytować, utrudniać nam codzienne życie, Estetyka jest jak pięknie zapakowany prezent – a liczy się to, co jest w środku. Nie ma dla mnie większej satysfakcji niż moment, kiedy klient mówi: „Tu wszystko jest dokładnie tam, gdzie powinno być” – bo to oznacza, że przestrzeń nie tylko wygląda dobrze, ale przede wszystkim działa tak, jak powinna.
Czy jest jakiś projekt, który szczególnie zapadł Ci w pamięć?
Tak, ostatnie, jeszcze ciepłe i świeżo zakończone apartamenty – projekty i realizacje w poznańskich Willach Sołackich. Procesowo bardzo duże i długie, nauczyły mnie nie tylko czegoś więcej o całym procesie powstawania wnętrz premium. Dały mi cenną informacje zwrotną o mnie samym. O tym, że potrafię nadal słuchać ze zrozumieniem, że potrafię pracować z klientem ramię w ramię, że umiem „spacerować równolegle” – wspólnie tworząc najbardziej świadomą, elegancką, po prostu piękną przestrzeń. Te projekty udowodniły mi po raz kolejny, że potrafię dostosować swój rytm do tempa klienta, pozwolić klientowi „dojrzewać” do zaproponowanych rozwiązań, zamiast narzucać gotowe schematy. Lubię bardzo takie wartości sprawdzać na sobie, bo wiem, jak łatwo; obserwując innych można „odlecieć od ziemi” i stracić kontakt z samym sobą. Dzięki temu dojrzewam też zawodowo – rozumiem, że nic w projekcie nie musi być „moje”. Nie mam pokusy, by dorzucić coś tylko po to, by zaznaczyć swój ślad (a takich praktyk nie brakuje w branży projektowo-budowlanej). Największa wartość tych projektów? Świadomość, że dobry design nie polega na popisie architekta, ale na harmonii między przestrzenią a człowiekiem.
W którą stronę ewoluuje pojęcie luksusu we wnętrzach?
Luksus we wnętrzach coraz bardziej zmierza w stronę komfortu, jakości i autentyczności. To już nie ostentacja ani pogoń za trendami, lecz tworzenie przestrzeni, w której człowiek czuje się dobrze – otoczony starannie dobranymi, funkcjonalnymi i trwałymi materiałami. Gdybyśmy rozmawiali o tym dekadę temu, padłyby podobne słowa. Co więc się zmieniło? Świadomość. Dziś nie wystarczają nam już modne slogany – oczekujemy dowodów, prawdziwej wartości i rozwiązań dopasowanych do naszego stylu życia. Luksus to nie życie w poczuciu braku, ale umiejętność czerpania z zasobów, które już mamy. Nie gromadzenie dla samego gromadzenia, lecz świadome wybory, które dają satysfakcję i pozwalają poczuć się dobrze we własnej przestrzeni.
Klinika Wnętrz – Łukasz Nowak
tel. 535 736 700
mail: kontakt@klinika-wnetrz.com
www.klinika-wnetrz.com
IG: klinika_wnetrz