Kajetan Vincent Nawrocki | #proudtobedifferent

|

Rozrywka i imprezowanie to jego drugie imię, choć mówi o sobie, że jest „refleksyjnym gościem”. Były sportowiec, dziś właściciel Juicy Agency – Kajetan Vincent Nawrocki – opowiada o pasji, wartościach, o tym, jaki jest i co ceni, jak odpoczywa i jak kocha życie. Spotykamy się we wnętrzach Młyńskiej12, gdzie wszystko się zaczęło…

Mówisz, że Twoja praca jest Twoją pasją – czy można zatem powiedzieć, że Twoja wzięła się z imprezowania? 

Dokładnie, właśnie z imprezowania! (śmiech) Od zawsze podobało mi się życie nocne i mnie to życie wciągnęło, zafascynowało. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że jest to niemożliwe połączyć dwie skrajne dziedziny życia. Jednak udało się. Dzisiaj prowadzę agencję, ciężko pracujemy i przy tym świetnie się bawimy.

Jesteś byłym sportowcem. Adrenalina płynie Ci we krwi. Od sportowca do imprezowicza?

Przez długi czas grałem w koszykówkę i nawet otarłem się o zawodowstwo! Kilka dobrych lat temu, byłem częścią wspaniałego sportowego projektu, z którego „hucznie” odszedłem, wyłamując drzwi od szatni podczas treningu. (śmiech) 

To był czas, kiedy byłem młody i gniewny, gotowało się we mnie. Z jednej strony chciałem kariery sportowca, z drugiej zaś – pragnąłem posmakować innego życia. Jednego i drugiego byłem bardzo „głodny”. W życiu należy podejmować decyzje oraz liczyć się z ich wypadkową. Porzuciłem sport, chciałem odrobić zaległości, chciałem czerpać garściami… Miało to swoje dobre i złe strony.

2023 03 10 PP Okladka06337 pp 22222 scaled 1

Kiedy pasja do życia nocnego zaczęła przeradzać się w biznes?

Po tym jak porzuciłem sport, obrałem ścieżkę, która miała doprowadzić mnie do korporacyjnego sukcesu. Wymyśliłem sobie, że będzie to sprzedaż, więc podjąłem kroki, które miały mnie doprowadzić do stanowiska, oczywiście dyrektorskiego! Dobrze, że za marzenia nie karzą! Moje plany dosyć szybko zostały zmodyfikowane przez życie. 

Teraz już wiem, że jak profesjonalnie podchodzisz do imprezowania, to z pracą Ci nie po drodze. (śmiech) Jak nie znasz limitu, to twoje zdrowie może oberwać i tak też się stało w moim przypadku. Tracisz zdrowie – tracisz wszystko. Nic natomiast nie dzieje się bez przyczyny. 

Pamiętam moment, kiedy jako już odbudowany zdrowotnie, jednak nadal nieaktywny zawodowo, szukający swojej drogi młodzieniec, siedziałem w jednym z poznańskich klubów i zastanawiałem się, co robić dalej w życiu. Przyznam się, w tamtym okresie byłem naprawdę zrezygnowany i nieco poobijany emocjonalnie. Wyobraźcie sobie moją radość, kiedy spotkałem tego wieczoru mojego dawnego znajomego Macieja pseudonim „Wawrinka”, który podczas przelotnej rozmowy, wspomniał o wolnym wakacie w położonym w centrum Poznania klubie. Nauczony, aby podejmować szybko decyzję, następnego dnia ubrany i przygotowany na rozmowę rekrutacyjną, z CV w ręku poszedłem na spotkanie. I tak zaczęła się przygoda z poznańskim klubem Muchos. W świat gastro wprowadzili mnie Piotr i Karolina – właściciele, z managerem „Tomaszkiem” na czele. Z początku do moich obowiązków należało przygotowywanie stanowisk pracy dla kolegów barmanów, zbieranie szkła z sali, czyszczenie toalet. Dalej to już miałem dużo szczęścia, w dosyć szybkim czasie awansowałem i zostałem jednym z trzech kierowników. 

Do tego miejsca mam ogromny sentyment. Poznałem tam wielu wspaniałych ludzi, z którymi przyjaźnię się do dziś. A propos sportu – to właśnie w Muchos poznałem mojego obecnego trenera sztuk walki Krzysztofa Turka, który prowadzi klub o dumnej nazwie Akademia Ninpo. Wracając do pytania…. Do Muchos, na after przychodziła pierwsza ekipa kelnerów z Młyńskiej12. Od słowa do słowa zostałem zaproszony na rekrutację do restauracji The Time i otrzymałem zatrudnienie również i tutaj. Równolegle miałem dwie prace, dodatkowo zacząłem też jeździć oraz organizować eventy barmańskie, bo wiedziałem, że z tego są relatywnie większe pieniądze niż z jednej zmiany za barem w klubie czy restauracji. Wtedy właśnie pojawiły się pierwsze przebłyski i marzenia o swojej agencji.

Dopiero na Młyńskiej12 poczułem, że warto moją pasję do nocnego życia zmienić w zawód. Pani Agnieszka, która kiedyś była kierownikiem działu sprzedaży, przyszła i wyciągnęła mnie zza baru, za co jestem jej dozgonnie wdzięczny. Kupiła mnie stwierdzeniem, że „idealnie się nadaję do kontaktów sprzedażowych”. Otrzymałem od niej wiele rad, jedną z najważniejszych pamiętam do dziś:

„Kajetan jak nie masz prawa jazdy, ukończonych studiów i nie mówisz biegle w kilku językach to lepiej zainwestuj w swoją garderobę”.

Tak też się stało, pierwsze dwie wypłaty zainwestowałem w garderobę. (śmiech) Kolejnym krokiem było nadrobienie zaległości. Dalej to praca z ofertami, z klientami, wyzwania i projekty z dużo większą już odpowiedzialnością. Dwa pierwsze miesiące były dla mnie koszmarem, odczuwałem presję, stres – ale wiecie co? To dało mi podstawę do tego, czym aktualnie się zajmuję. Gdybym mógł powtórzyć ten czas, prawdopodobnie jeszcze więcej był pracował nad szlifowaniem swoich umiejętności. 

tryptyk2 scaled 1

Kiedy zacząłeś organizować eventy?

Blisko 8 lat temu.

A Juicy Events od kiedy funkcjonuje?

Z początku wykonywałem zlecenia tylko weekendowo i to stanowiło moje drugie źródło dochodu. Już w tamtym okresie moją działalność sygnowałem starym jeszcze logo Juicy Events. Firma oficjalnie funkcjonuje od 1,5 roku. 

Co oferuje Twoja firma?

Firma nazywa się Juicy Agency, ma w swoim portfolio kilka brandów. Pierwszy brand to właśnie wspomniany już Juicy Events –  agencja, która specjalizuje się w organizacji eventów. Wstępnie miałem pomysł na przygotowywanie imprez z pokazami barmańskimi i występowanie na nich w roli konferansjera, natomiast szybko uznałem, że bycie „wesołym ananasem” (śmiech), to jednak nie kierunek, który chciałbym obrać. Na Młyńskiej12 nauczyłem się pracować z klientami w segmencie premium i postanowiłem, że przy tym segmencie pozostanę. 

Idąc dalej – robiąc eventy firmowe, otrzymywałem zgłoszenia od przyszłych par młodych, które poszukiwały niestandardowego scenariusza swojej uroczystości weselnej. Tak więc powstał Juicy Wedding – agencja weddingowa, która – jak możecie się domyślić – zajmuje się organizacją ślubów i wesel. Kolejna dziedzina naszej działalności to Juicy Rents – wypożyczalnia sprzętu gastronomicznego, która powstała z oczekiwań klientów. Po prostu wożę szklanki w dużych ilościach, kieliszki, sztućce, talerze, całą zastawę. (śmiech) Najświeższy brand to Educare – czyli szkolenia dla branży gastronomiczno-eventowej. Widząc to jak branża zmieniła się po pandemii, jak spadła jakość świadczonych usług, zaczęliśmy oferować szkolenia dla kelnerów, barmanów, baristów, sommelierów, managerów, event managerów; są też szkolenia z wystąpień publicznych. 

Na samym początku nie mieliśmy nawet w planach obsługiwać dużych eventów. Nasze zamierzenia koncentrowały się wokół konferansjerki, strefy Dj-a oraz pokazów i szkoleń barmańskich. Ale, że nasza ekipa jest kreatywna i mocna, to i przybyło nam nowych wyzwań. Aktualnie organizujemy i duże imprezy biznesowe, integracyjne, i wesela, przyjęcia rodzinne, niesztampowe urodziny itp. Mamy głowy pełne pomysłów. Po prostu postanowiliśmy wejść na pułap wyżej i organizować imprezy kompleksowo.

tryptyk3 scaled 1

Jakie kompetencje według Ciebie powinien mieć dobry event manager?

Powinien umieć ścigać się ze swoimi pomysłami (śmiech), kochać adrenalinę, być odważny i decyzyjny, sprawny i szybki w sensie kreatywnym, powinien umieć podejmować ryzyko. 

Tempo pracy jest tu bardzo ważne, zatem przewód myślowy musi być zamknięty nieraz w przysłowiowych trzech sekundach. Musi być akcja – reakcja. Robimy? Robimy! Uważam, że to jest bardzo skuteczne. Jestem takim typem człowieka, że zawsze mówię „tak, zrobimy to”, „tak, uda się” – i dopiero po tym zaczynam kombinować jak do siebie poukładać puzzle, co najpierw należy wykonać itd. Trzeba umieć wyjść poza swoją strefę komfortu. Mówię „tak”, a potem zastanawiam się, jak tego dokonam, kogo potrzebuję do współpracy itp.

W czasie pandemii powiedziałeś „tak” i podjąłeś ryzykowną decyzję…

Spróbowałem! I kiedy knajpy padały jedna po drugiej, imprez nie można było organizować, byliśmy pozamykani na trzy spusty, lockdown za lockdownem – pojechałem na Dolny Śląsk i zacząłem pracę w kompletnie innej branży. 

Miałem być tylko na miesiąc zlecenia, a zostałem na okres 17 miesięcy. 

Pracowałem dla firmy Lepszy Klimat, prowadzonej przez Monikę i Mateusza Moczaków. Do dzisiaj uważam że to nie był przypadek, że nasze drogi się skrzyżowały. Odbyłem z nimi kilka ważnych rozmów, jedna z nich sprawiła, że inaczej zacząłem postrzegać świat, nauczyli mnie tego, co najważniejsze – odpowiedniego nastawienia. Do dziś jesteśmy dobrymi znajomymi. 

Prowadzenie własnej działalności też jest przecież przesiąknięte stresogennymi sytuacjami, presją czasu i mnóstwem wyzwań. Jak bardzo przydały Ci się te kompetencje sprzedażowe?

Trzy lata spędzone na Młyńskiej12 w dziale sprzedaży były dla mnie kluczowe. To moja szkoła życia, podczas której wiele się nauczyłem, zobaczyłem swoje dobre i nieco gorsze strony. Wiedziałem, nad czym muszę popracować, co udoskonalić w swoim charakterze, czego jeszcze się nauczyć. Mogę nawet szczerze wyznać, że gdyby mnie nie było na Młyńskiej12, to nie dawałbym sobie rady jako właściciel firmy. Praca tu nie była łatwa, ale nauczyłem się najważniejszych umiejętności, które potem rozwinąłem i mogę wykorzystać we własnym biznesie. Doświadczenia nas uczą, nie przekreślam przeszłych trudnych i ciężkich chwil. Jestem aktualnie jedną nogą w dojrzałości, a drugą wciąż w młodzieńczym zapale. Kocham szaleństwa, adrenalinę, wariactwa, wyzwania – to mnie napędza. Dlatego założyłem firmę (śmiech)! Każdy ma swój czas! Mój jest teraz.

tryptyk1 scaled 1

Właściciel firmy to brzmi dumnie. Jest odpowiedzialność i za wynik finansowy, i za ludzi, których się zatrudnia, za wizerunek firmy.

Juicy to moje pierwsze dziecko, pierwsza firma – dlatego tak się staram i tak „przeżywam” to wszystko. Codziennie daję z siebie milion procent. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby stać się najlepszym w swoim fachu, przypomina to obsesje. (śmiech) Jestem do granic możliwości skrupulatny, dopatruję się nieprawidłowości, doceniam perfekcjonizm. Moje podejście jest spowodowane tak na prawdę moją największą słabością, której niestety ulegałem wielokrotnie, natomiast po czasie postanowiłem zmienić w mocną stronę – mam OCD. Jestem jak detektyw Monk (śmiech), z jednej strony jestem niewolnikiem perfekcjonizmu, ale z drugiej – bycie w tym pozwala mi na funkcjonowanie w taki, a nie inny sposób. 

Czy zawsze byłeś taką otwartą, komunikatywną osobą?

Od zawsze kochałem ludzi, a teraz to jeszcze bardziej uwielbiam poznawać ich historie na przykład podczas podcastów i wywiadów, które mam przyjemność prowadzić. Słucham i rozmawiam. Zawsze byłem uśmiechnięty, energiczny, otwarty i bezproblemowy w nawiązywaniu nowych relacji i znajomości.

Agencja eventowa zajmuje się dostarczaniem doświadczeń. Da się tego nauczyć?

Praca eventowa to proces skomplikowany, który trzeba zacząć szczerą rozmową. Zawsze namawiam klienta, aby nie trzymał się sztampy i mówił o swoich preferencjach i gustach. Oczywiście mam klientów, którzy pragną powtarzalności, stonowanych i spokojnych imprez, ale mam też takich w swoim portfelu – którzy szukają innowacyjnych rozwiązań, zaskakujących pomysłów, niestandardowych atrakcji. Jestem i dla jednych, i dla drugich – zawsze wyszukam kompromisu i rozwiązań adekwatnych do potrzeb i zamierzeń inwestora. 

zespol

Czego potrzebują dzisiejsi klienci?

Pewności, ekscytacji, radości.  

Co proponujesz klientowi, aby event był zapamiętany?

Od początku chciałem tak prowadzić każdy projekt, aby klient wchodząc we współpracę z nami, wiedział, że zaczyna się pewna przygoda, jak w tym filmie „Gra” z Michaelem Douglasem. Lubię pomysły niecodzienne, inne np. egzotyczne pokazy taneczne, pojawiają się u nas na imprezach osoby niskorosłe, tancerki, reprezentanci drag queen ze swoimi recitalami, artyści, nieco festiwalowa oprawa audiowizualna, pirotechnika. Niespodziewane zmiany stylów, np. przygotowaliśmy urodziny dla prezesa dużej firmy, była północ, euforia, dziewczyny na podestach poprzebierane za kosmitki, tańczące, lasery, dym, mnóstwo bodźców… i nagle odwrócenie sytuacji, antrakt w scenariuszu i na scenę wychodzi niespodziewanie skrzypaczka, dzięki temu mamy obraz pełen kontrastów, zaplanowany misz-masz, przełamanie konwencji. Nie da się opisać słowami. Juicy Events staje się synonimem przełamywania schematów. 

Klienci sobie Ciebie polecają?

Jak najbardziej tak! Poczta pantoflowa działa. (śmiech) 

Tak naprawdę na tym oparliśmy nasz pierwszy rok działalności, jesteśmy wdzięczni, że tak dużo ludzi nam zaufało. Dzisiaj wiemy, że branża wymaga aktywności, dlatego nie spoczywamy na laurach i bez przerwy pozyskujemy nowych partnerów i klientów. 

Skąd bierzesz pomysły, skąd czerpiesz inspiracje?

Mam bardzo dużo znajomych, którzy podróżują po świecie, sam staram się w wolnych chwilach wyskoczyć na kilka dni, żeby sprawdzić co się poza granicami – zatem pomysły ze świata. Słucham, rozmawiam, robię research. Oglądam na bieżąco festiwale, posiłkuję się międzynarodowymi trendami i nowinkami. To też fascynacja filmem, muzyką, modą – staram się wyciągać pomysły, ze wszystkiego, czym się interesuję. Inspiracja jest dla mnie wszędzie! Jako człowiek lubię przekraczać i przesuwać granice na różnych polach i podobnie czynię w życiu zawodowym, właśnie w Juicy Events.

zapasowe1

Jaki event zapadł Tobie w pamięć, z czego jesteś najbardziej dumny?

Na każdym etapie jest to, coś innego… np. zorganizowanie dwupiętrowej imprezy z mnóstwem atrakcji, np. life cooking, wcześniej wspomniane pokazy dla setki osób. Także zorganizowanie 3-dniowego ślubu i wesela premium. Pamiętam była to dla mnie nowość, byłem bardzo podekscytowany. Wszystko wyszło pięknie i na wysokim poziomie, klient zadowolony i aktualnie obsługuję jego całą rodzinę. Zaraz startujemy z projektem zamkniętej imprezy, dla wyselekcjonowanego grona 150 osób.

Każdy event jest dla mnie ważny, bo jest przekraczaniem jakiejś granicy, jest zabawą, łamaniem schematów. Tym, co po prostu lubię. 

Jesteś wymagającym szefem?

Musiałybyście zapytać moich pracowników, ale raczej bardzo! Mnie jest trudno usatysfakcjonować, to jest pokłosie mojego perfekcjonizmu. Tu chodzi o mój charakter. Cały czas podnoszę sobie poprzeczkę wyżej i wyżej. Myślę, że moje lata spędzone w sporcie mają też na to wpływ – wówczas mój świat kręcił się wokół rywalizacji i osiągania jak najlepszych wyników. Teraz jest tak samo.

Co do mojej ekipy – przytoczę ostatnie zdarzenie – jak ostatnio ich pochwaliłem, to otworzyli szampana. (śmiech) Prowadzenie zespołu to dla mnie kolejne wyzwanie. Każdego dnia zadaję sobie pytanie jak być lepszym szefem. Nie chwalę ich non stop, ale rozmawiam, motywuję. Wiem, że z każdą osobą z zespołu trzeba rozmawiać inaczej.

Co jest najtrudniejsze w Twojej pracy?

Panowanie nad emocjami, ale też konfrontowanie się z granicami, konwenansami, zbyt bujną fantazją i z budżetem.

Prowadzisz też wspólnie z Arkadiuszem Szczepańskim podcast Roofless. Co Ci to daje? 

To była inicjatywa Arsa. Nigdy nie zwracam się do niego tak oficjalnie jak w pytaniu, bo mnie gani! (śmiech) Pracując dla Arka przy jednym wydarzeniu organizowanym przez Cabrio Poland, złapaliśmy flow, wytworzyła się chemia jak między Pharell’em i Snoop’em – i oto jesteśmy! Roofless! Ars z racji wieku (śmiech) i tego, co reprezentuje, jest dla mnie mentorem i świetnym kumplem. Naszym wspólnym mianownikiem jest to, że uwielbiamy pracować, kreować i dobrze się zabawić. Oboje też chcemy zostawić coś po sobie. Podcast to wypadkowa naszej zajawki na świat.

Mi współpraca przy projekcie Roofless daje powiew świeżości, umożliwia poznawanie nowych, wartościowych ludzi, którzy mają konkretną mądrość do przekazania. Czyli to, co cenię i w czym upatruję sens pracy i życia: relacje międzyludzkie i smak życia. 

Jak odpoczywasz?

Odpoczynek to dla mnie wyzwanie. Głowę resetuję tylko podczas treningów sztuk walki, wówczas nie można myśleć o niczym innym, bo można oberwać! 

Co do sportu – pomógł mi wyrobić w sobie silny charakter. Nie ma momentu, gdzie siedzę i nic nie robię. Jestem pracoholikiem. Pewien mądry człowiek kiedyś powiedział mi, że sukces osiąga się kosztem zdrowia i rodziny, moim zdaniem jest w tym wiele prawdy. Życie składa się z wyborów.

Kochasz muzykę, mówisz o sobie, że jesteś audiofilem.

Tak, mam swoich kilka playlist i albumów. Kilka starych kaset, płyt CD oraz winyli. Istnieją dźwięki, które przenoszą mnie w inny świat. Te dźwięki też pomagają mi się odstresować. Przyznam się szczerze, że czasami aby pozbyć się bagażu adrenaliny, emocji, przepracowania, zmęczenia, często puszczam te melodie, które sprawiają, że czuję się jak bajkowej krainie. Ściągam wtedy zbroję i myślę tylko o dźwiękach, które masują mój mózg, serce i duszę. Mentalny orgazm. 

Ukochany zespół muzyczny? 

Muzyka ma dla mnie wielką moc. Wychowywałem się na trzech gatunkach muzycznych. Pierwsze kasety, jakie otrzymałem, to prezent od mego ojca i były to Judas Priest, Manowar i Beastie Boys. Mój ojciec jest bardzo muzykalnym człowiekiem, swoją drogą kiedyś pracował w dużej agencji eventowej, może coś mi w genach przekazał… 

Po heavy metalu nastąpił czas ciężkiej gangsterski (śmiech), czyli polski i zagraniczny rap i próba uskuteczniania życia opisywanego w tekstach utworów. Wtedy wkraczałem w wiek nastoletni. Czas wielu „pierwszych razy”, subkulturowy – zaszufladkowania siebie krojem spodni, co dzisiaj jest chyba nie do pomyślenia. Wspominam z łezką w oku! 

Dzisiaj to całe spectrum. Kilka albumów, które ostatnio odświeżam to: Paul Kalkbrenner – 7, Vanilla – Origin, Smolik – 3, The Kooks – Inside in / Inside Out, Ten Typ Mes – Kandydaci na szaleńców, Fleetwood Mac – Rumors.

Co ostatnio czytałeś? 

„Mistrza i Małgorzatę” Bułhakowa. Ale żeby nie było tak gładko i kolorowo – warto wspomnieć, że ja przez długi czas byłem aksiążkowym stworzeniem. Dawno temu matka mojego kumpla wręczyła mi powieść Harlana Cobena „Nie mów nikomu”, która mnie wciągnęła i odmieniła mój sposób postrzegania świata książek. Potem przeczytałem naście pozycji tego autora! Na dzień dzisiejszy książki to dla mnie czas na relaks i literatura, która zmusza mnie do refleksji. 

Mówiliśmy o sporcie, muzyce, książkach. A co z kinem?

Relaksuje mnie kino, lubię stare dobre kino: „Niewinni czarodzieje” ze Zbyszkiem Cybulskim z 1960 roku, w reżyserii Andrzeja Wajdy i z muzyką Krzysztofa Komedy. Ponadto wybrane współczesne filmy, które są dla mnie absolutnym „must have” to: „Zwierzęta nocy” w reż. Toma Forda, „Wielkie piękno” w reż. Paolo Sorrentino, czy „Wilk z Wall Street” Martina Scorsese.

zapasowe

Czyli zafascynowała Cię osobowość Jordana Belforta…

Grana przez Leonardo DiCaprio na pewno! Tak bardzo, że na moje 30. urodziny, które zbliżają się wielkimi krokami, zamierzam sobie kupić pięknego Rolexa! (śmiech)

Co z modą, Twoim podejściem do garniturów?

Projektuję sobie sam garderobę, dobieram części stroju, uzupełniam dodatkami; bawię się tym. I to lubię. Kocham modę! Lubię sportową elegancję, a przede wszystkim klasykę i ponadczasową elegancję w doborze garniturów i dodatków. Wszystko musi się u mnie zgadzać – znów dochodzimy do sedna moich natręctw, perfekcjonizmu i skrupulatności. (śmiech). Kilka lat temu nawet miałem przygodę z marką Buczyńscy, ekskluzywną marką męskich garniturów szytych na miarę. To bardzo dobra pracownia krawiecka. Ba! Najlepsza. Miałem wtedy epizod modela, brałem udział w sesjach zdjęciowych przygotowanych we współpracy Buczyński i Młyńska12. Zdjęcia wówczas robił Kamil Brycki, który aktualnie jest managerem firmy Buczyński. Dziś garnitury tylko na scenie, na co dzień ubieram się wygodnie, ale nadal stylowo. 

Twoje plany i marzenia? 

Mam założenia biznesowe, bo pasja i kreacja to jedno, ale koszty i przychody – to drugie. W tym roku bardzo mocno z zespołem pracujemy nad tym, aby wcześniej wspomniane cztery projekty usystematyzować i aby dobrze prosperowały. Mamy kilka świetnych, wartościowych pomysłów, które wdrażamy w życie po to, by dać ludziom, to czego pragną – czyli emocji! Planujemy powiększyć zespół, dlatego cały czas jesteśmy na etapie selekcji osób, które mogą do nas dołączyć.

A prywatnie – u mnie to nie jest skomplikowane, a może jednak jest? Chcę żyć na moich zasadach, realizować swoje zwariowane pomysły, o których chętnie opowiem jak będziemy mieli więcej czasu! Może na kolejnym śniadaniu „Poznańskiego Prestiżu”? (śmiech) 

Planuję kilka wyjazdów zagranicznych. Podróże kształcą, jeżeli się jest do nich odpowiednio przygotowanym, poszerzają horyzonty, zmieniają postrzeganie otaczającego świata. O tych większych nie będę wspominał, aby nie zapeszyć… Może za granicą przy okazji relaksu, znajdę odbiorców usług mojej agencji i zostanę? Kto wie? (śmiech) 

Z takich nieodległych marzeń i planów to niebawem święta w Barcelonie, na początku maja jedziemy kabrioletami do Chorwacji, do Istrii. Planuję kupić kabriolet, którym jeździł James Bond, bo to postać niezapomniana i kultowa. 

Czyli chcesz być jak James Bond?

Oczywiście, (śmiech) żyć z klasą i doświadczać wszystkiego co estetyczne i piękne! 

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

|
REKLAMA
REKLAMA

Mateusz Ratowski i Łukasz Karwowski – Euro-Solution | Terminowość w transporcie to nasza dewiza

Artykuł przeczytasz w: 12 min.
Łukasz Karwowski Euro _ Solution


Transport odgrywa kluczową rolę w globalnej gospodarce, a sprawną logistykę można osiągnąć bez posiadania własnej floty. Firma Euro-Solution specjalizująca się w kompleksowym zarządzaniu procesem transportu, od planowania po realizację, oferuje rozwiązania dostosowane do unikalnych potrzeb klientów. O budowaniu trwałych relacji biznesowych i wyzwaniach branży TSL opowiadają Mateusz Ratowski – Prezes Zarządu i Łukasz Karwowski – dyrektor operacyjny i sprzedaży.

Rozmawia: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: archiwum Euro-Solution, Adobe Stock

Jakie były początki Euro-Solution?

MATEUSZ RATOWSKI: Firma została założona w 2005 roku przez jej właścicielkę, której pasja i wiedza z zakresu transportu stały się fundamentem jej działalności. Początki, które wspominamy z nostalgią, to jeden laptop i stół w kuchni. (śmiech) W 2008 roku była nas trójka na 16 metrach kwadratowych, a rok później nasze biuro miało już 220 metrów kwadratowych, pełną obsadę osobową i wiedzieliśmy, że na tym się nie skończy. (śmiech) Dzisiaj mieścimy się w Suchym Lesie, zatrudniamy 50 osób. Pamiętam nasze początki, kiedy to szukając klientów, wysyłaliśmy mail po mailu, zastanawiając się czy ktokolwiek nam odpowie. Na tysiąc wysłanych wiadomości, zwrot był z pięciu, może dziesięciu. Ale jaka to była radość! Powoli budowaliśmy sobie relacje z naszymi klientami, oni polecali nas kolejnym i tak dotarliśmy do 2024 roku. Choć na pewno po drodze nie brakowało zawirowań. 

ŁUKASZ KARWOWSKI: Branża transportowa jest wyjątkowo czułym papierkiem lakmusowym dla stanu gospodarki, a każde spowolnienie na rynku jest odczuwalnie widoczne w liczbie zleceń na przewozy no i oczywiście w stawkach. Tak było w trakcie kryzysu 2008 roku, w trakcie pandemii i taką sytuację mamy też teraz. Ale wychodzimy z założenia, że rzetelną i elastyczną pracą jesteśmy w stanie przetrwać trudniejsze okresy. Kluczowe jest utrzymanie wysokiej jakości usług oraz dbałość o długoterminowe relacje z klientami, nawet w obliczu spadku zleceń czy zmienności na rynku. Wierzymy, że stabilność, zaufanie i odpowiedzialność pozwolą nam z sukcesem wyjść z obecnych wyzwań oraz przygotować się na przyszłe odbicie gospodarcze.

Wspomnieliście o kryzysie. Branża transportowa jest w Polsce jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki. Generuje ok. 6 proc. PKB, ale ma fundamentalne znaczenie dla wytworzenia ponad 51 proc. PKB. Polska była największym przewoźnikiem w Europie. Ale… czasy niełatwe. Wojna w Ukrainie, unijne dyrektywy, wzrost cen paliwa, opłat drogowych chociażby w Niemczech. Jak radzą sobie dzisiaj firmy transportowe? 

Ł.K.: Sytuacja polskich przewoźników zmieniła się na przestrzeni ostatnich lat. Faktycznie do niedawna za 80 proc. eksportu w Polsce odpowiadał polski przewoźnik. Dziś polskie firmy transportowe zmagają się z największą od 30 lat zapaścią, która zagraża egzystencji kilkudziesięciu przedsiębiorstw spedycyjnych oraz setkom tysięcy miejsc pracy. Unijne dyrektywy uderzające w polskich przewoźników, niekontrolowany napływ firm zza wschodniej granicy, wzrost opłat drogowych w Niemczech, kolejne obostrzenia, takie jak zakaz spania w kabinach, wysokie koszty eksploatacji, a także ogólna sytuacja gospodarcza przekładają się na negatywne wyniki firm działających w obszarze transportu. 
M.R.: Dodatkowym wyzwaniem, z jakim mierzą się firmy transportowe, są poważne braki kadrowe i wciąż rosnący średni wiek kierowcy. Według różnych szacunków, w Polsce brakuje dziś przynajmniej 30 tysięcy kierowców ciężarówek, a w całej EU 400 tys. Wojna w Ukrainie spowodowała znaczący odpływ siły roboczej z Polski, co jeszcze bardziej pogłębiło problem. Firmy zmuszone są szukać rozwiązań, takich jak automatyzacja procesów, poprawa warunków pracy czy przyciąganie młodszych pracowników poprzez lepsze wynagrodzenia i programy szkoleniowe, aby sprostać rosnącym wymaganiom rynku i utrzymać ciągłość operacji.

Euro Solution

Jaki jest zakres usług firmy Euro-Solution? 

Ł.K.: Oferujemy naszym klientom profesjonalną i kompleksową obsługę logistyczną, włączając doradztwo z zakresu branży TSL, zapewniając tym samym optymalizację procesów transportowych, redukcję kosztów oraz pełne wsparcie na każdym etapie realizacji zlecenia – od planowania, poprzez wykonanie, aż po monitorowanie dostaw i finalne rozliczenia. Czyli krótko mówiąc, nasi klienci korzystają z outsourcingu naszych spedytorów, aby towary przez nich produkowane mogły dotrzeć bezpiecznie i na czas do miejsca docelowego. Organizując transport, myślimy tu o całym procesie przewozu towaru z punktu A do B, obejmującym zarówno przejazd, ewentualne przeprawy promowe, jak i odprawy celne.

Czy to oznacza, że wszystkie formalności są w pełni obsługiwane przez Euro-Solution?

Ł.K.: Dokładnie tak. Wynajmując firmę Euro-Solution, klient nie musi martwić się o żadne szczegóły związane z podróżą. Jeśli trasa obejmuje przeprawy promowe lub przejazd przez tunel lub mosty, wszystko zostanie zorganizowane od początku do końca. Zajmujemy się rezerwacjami, formalnościami oraz wszelkimi niezbędnymi procedurami, zapewniając pełne wsparcie logistyczne i spokojny przebieg transportu, bez względu na złożoność trasy. Dbamy zarówno o naszych klientów, ale także, a może przede wszystkim o przewoźników, bo jesteśmy z nimi nierozerwalnie połączeni. 
M.R.: Dzięki usługom firmy Euro-Solution klient nie musi martwić się o jakiekolwiek kwestie związane z transportem. Nie jest wymagane, aby znał się na logistyce – wystarczy, że chce przewieźć swój towar, a my zajmiemy się resztą. Organizujemy cały proces, dbając o wszystkie detale, od planowania trasy po rozwiązanie ewentualnych problemów. Nawet w sytuacjach kryzysowych klient może być spokojny, ponieważ nasze doświadczenie i wiedza pozwalają nam skutecznie zarządzać każdą nieprzewidzianą sytuacją, zapewniając bezpieczny i terminowy transport. 
Ł.K.: Coraz więcej firm rozumie, że niska cena nie zawsze idzie w parze z jakością usług. Terminowość w transporcie jest kluczowa dla sukcesu całego łańcucha dostaw. Każde opóźnienie może wpłynąć na harmonogramy produkcyjne, dystrybucję czy relacje z klientami, a w rezultacie na pieniądze… Dlatego w Euro-Solution traktujemy punktualność jako priorytet. Nasze zaawansowane planowanie tras, stały monitoring transportu oraz szybkie reakcje na ewentualne komplikacje pozwalają nam zagwarantować, że każdy ładunek dotrze na czas, bez względu na wyzwania na drodze. Wierzymy, że niezawodność i precyzja w realizacji zleceń są fundamentem długotrwałej współpracy z naszymi klientami.

Dokąd klient z Wami pojedzie?

Ł.K.: Wszędzie tam, gdzie jest potrzeba. Ostatnio woziliśmy lody do Libanu. Ale najczęściej są to zlecenia w obrębie Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii. I oczywiście w Polsce. Choć cyklicznie jeździmy także do Turcji czy Kazachstanu. Nasz zespół, nieustannie podnoszący swoje kwalifikacje, jest gotowy sprostać każdemu wyzwaniu, dopasowując optymalne rozwiązania transportowe do indywidualnych potrzeb każdego klienta. 

Specjalizujecie się w takich obszarach jak transport chłodniczy, ponadnormatywny czy przewóz ładunków niebezpiecznych.

M.R.: Najbardziej zapadła mi w pamięć historia, kiedy to wiele, wiele lat temu organizowaliśmy transport ładunku określonego w dokumentach jako części maszyn. Było to sześć samochodów, które utknęły na granicy, a żadna agencja celna nie chciała dać na przewożony towar gwarancji, czyli nie chciała zabezpieczyć należności celno-podatkowych na czas transportu towaru. Od celnika, w rozmowie telefonicznej dowiedziałem się, że jedyną instytucją, która może „uwolnić” ten towar jest… Narodowy Bank Polski. Przyznam, że mnie trochę zatkało, (śmiech) ale niespecjalnie miałem wyjście. Chwyciłem za słuchawkę, wybrałem numer do NBP i poprosiłem o połączenie z prezesem…

Udało się? 

M.R.: Musiało! Prezes NBP był jedyną osobą, która mogła mi pomóc, bo okazało się, że to, co wieziemy, to nie żadne części do maszyn, tylko maszyny do drukowania pieniędzy. (śmiech) 
Ł.K.: Nie ma dla nas towarów, dla których nie bylibyśmy w stanie zorganizować transportu. Czy to są produkty spożywcze, meblowe czy maszyny, nasi spedytorzy dysponują odpowiednią bazą przewoźników specjalizujących się w konkretnych przewozach. Do transportu monet potrzeba innych procedur niż do transportu warzyw. To zadanie, które wymaga szczególnej uwagi i odpowiedniego przygotowania. Dlatego nasza firma zapewnia specjalistyczny transport, który gwarantuje bezpieczeństwo i ochronę cennego ładunku na każdym etapie podróży. 

20230711 AdobeStock 622375139 2

Jak duża jest baza przewoźników?

Ł.K.: To kilka tysięcy podmiotów. Tak rozbudowana baza pozwala nam na elastyczne i szybkie reagowanie na potrzeby klientów, niezależnie od skali i rodzaju zlecenia. Dzięki współpracy z tak szeroką siecią sprawdzonych partnerów możemy zapewnić optymalne rozwiązania transportowe na każdej trasie, zarówno w kraju, jak i za granicą. To właśnie dzięki tej różnorodności jesteśmy w stanie oferować usługi dostosowane do specyficznych wymagań każdego klienta. 

Weryfikujecie ich? Bo zakładam, że w tak dużej bazie może znaleźć się firma nie do końca uczciwa.

M.R.: Dobrze, że to to pytasz, bo powierzamy przewoźnikom towary warte często wiele tysięcy euro. Weryfikacja naszych partnerów jest dla nas priorytetem, zwłaszcza w tak dużej bazie spedytorów. Każda firma, z którą współpracujemy, przechodzi dokładny proces sprawdzania pod kątem wiarygodności i rzetelności na rynku. Dodatkowo, nasza firma i przewożone towary są objęte kompleksowym ubezpieczeniem, co zapewnia pełne bezpieczeństwo w przypadku jakichkolwiek nieprzewidzianych sytuacji. Dzięki temu możemy zagwarantować naszym klientom spokój i pełną ochronę na każdym etapie realizacji zlecenia. 
Ł.K.: Branża transportowa jest branżą hermetyczną, więc opinia o nieuczciwych przewoźnikach rozchodzi się szybko i może znacząco wpłynąć na ich dalsze funkcjonowanie. Dlatego starannie dobieramy partnerów, aby zapewnić naszym klientom spokój i pewność, że ich towary są w dobrych rękach.
M.R.: Ale chcę podkreślić, że dla nas przewoźnik to nie tylko dostawca usługi, ale przede wszystkim partner. Współpracujemy na zasadach wzajemnego zaufania i wsparcia, dlatego nawet jeśli któryś z naszych partnerów znajdzie się w przejściowych kłopotach, nie skreślamy go z dalszej współpracy. Zamiast tego staramy się wspólnie znaleźć rozwiązania, które pozwolą mu wrócić na właściwe tory. Wierzymy, że długoterminowa współpraca opiera się na lojalności i wzajemnym zrozumieniu, co przynosi korzyści nie tylko nam, ale przede wszystkim naszym klientom.

20240902 AdobeStock 832109491 2

Sporo dzisiaj mówi się o cyfryzacji i automatyzacji w branży TSL, jak te procesy wyglądają w Euro-Solution? 

M.R.: Cyfryzacja stała się nieodłącznym elementem współczesnego transportu, wprowadzając nowoczesne rozwiązania, które przyspieszają i ułatwiają wiele procesów. Jednak zauważamy, że ten technologiczny postęp ma również swoją cenę – coraz częściej personalne relacje z klientami ustępują miejsca automatyzacji. Choć technologie pomagają w efektywnym zarządzaniu, to jednak brakuje w nich osobistego podejścia, które budowało zaufanie i długotrwałe więzi. Dlatego w Euro-Solution staramy się nie tylko korzystać z zalet cyfryzacji, ale również pielęgnować bezpośredni kontakt z klientem, wierząc, że nic nie zastąpi prawdziwej, partnerskiej relacji. 

Powiedzmy jeszcze kilka słów o zespole, bo organizacja transportu to spore wyzwanie logistyczne. Kto nad tym czuwa? 

M.R.: Nasi pracownicy zorganizowani są w ramach trzech działów – działu przepraw promowych, działu spedycji krajowej i międzynarodowej oraz działu handlowego, dzięki czemu możemy skutecznie odpowiadać na zróżnicowane potrzeby naszych klientów i zapewniać im wsparcie na każdym kroku.
Ł.K.: Profesjonalny zespół to kluczowy element sukcesu Euro-Solution. To właśnie dzięki zaangażowaniu i kompetencjom naszych pracowników możemy realizować nawet najbardziej wymagające projekty. Zależy nam na tym, aby miejsce pracy było nie tylko profesjonalne, ale też pełne wzajemnego wsparcia i zrozumienia. Staramy się tworzyć rodzinną atmosferę, w której każdy czuje się częścią czegoś większego. Wierzymy, że taki klimat sprzyja nie tylko efektywności, ale też zadowoleniu z pracy, co przekłada się na jakość obsługi naszych klientów. 

20240902 DALL·E 2024 08 27 17.02 2

Firma Euro-Solution otrzymała wiele nagród, w tym tytuł „Diament Forbesa” i przynależność do „Gazel Biznesu”. Jakie znaczenie mają dla Was te wyróżnienia?

Ł.K.: Otrzymanie tak prestiżowych nagród, jak „Diament Forbesa” czy przynależność do „Gazel Biznesu”, to dla nas ogromne wyróżnienie i potwierdzenie, że nasze działania idą w dobrym kierunku. Te nagrody są nie tylko dowodem na naszą solidność i dynamiczny rozwój, ale także motywacją do dalszego doskonalenia się. Wyróżnienia te wzmacniają naszą pozycję na rynku, budując zaufanie zarówno wśród naszych obecnych, jak i potencjalnych klientów. To również zobowiązanie do utrzymania wysokiej jakości usług, innowacyjności i dbałości o relacje z partnerami biznesowymi. Dla całego zespołu Euro-Solution te nagrody są wyrazem uznania za naszą ciężką pracę i zaangażowanie, co napędza nas do dalszej pracy.

Jakie plany na przyszłość? 

Ł.K.: W obliczu ciągłych przemian na rynku Euro-Solution stawia na innowacyjność i adaptacyjność jako kluczowe elementy swojej strategii rozwoju. Dostrzegając, że stery w wielu firmach przejmuje coraz młodsze pokolenie menedżerów, intensyfikujemy nasze działania w obszarze nowoczesnego marketingu, wykorzystując narzędzia cyfrowe i technologie komunikacyjne, aby skutecznie docierać do nowych odbiorców. Ale niezmiennie stawiamy także na budowanie relacji z naszymi partnerami i klientami, bo wierzymy w to, że żadne narzędzia cyfrowe nie zastąpią spotkania czy rozmowy. Taka proaktywna postawa umożliwia nam nie tylko lepsze zrozumienie oczekiwań współczesnych klientów, ale także szybkie reagowanie na zmieniające się trendy i potrzeby rynku, co umacnia naszą pozycję jako zaufanego partnera w branży transportowej. 

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
Łukasz Karwowski Euro _ Solution
REKLAMA
REKLAMA