Czy jeszcze potrafimy ze sobą rozmawiać? W świecie, w którym tempo narzuca rytm dnia, a „kontakt” często kończy się na ikonce wiadomości, coraz trudniej o prawdziwy dialog. Dr Agata Wittchen-Barełkowska – ekspertka w zakresie komunikacji interpersonalnej, trenerka biznesu i mediatorka – z przekonaniem powtarza: „dobra komunikacja daje dobre życie”. Opowiada, dlaczego rozmowa to dziś akt odwagi, jak rozpoznawać swoje potrzeby zanim wypowiemy pierwsze słowo, po co liderom kontakt ze sobą i dlaczego warto budować wspólnoty oparte na zaufaniu, a nie na haśle „musimy pogadać”.
Rozmawia: Alicja Kulbicka
Zdjęcia: Jakub Wittchen
Czy istnieje w Polsce kultura rozmowy?
AGATA WITTCHEN-BAREŁKOWSKA: Według mnie w Polsce w ogóle brakuje rozmowy. Coraz mniej mamy przestrzeni, okazji i czasu do tego, by naprawdę porozmawiać z drugim człowiekiem. Widzę to, kiedy pracuję w firmach – często jest tak, że na moich warsztatach po raz pierwszy naprawdę rozmawiają ze sobą ludzie, którzy pracują razem od kilku czy kilkunastu lat. Codziennie mijają się na korytarzu, wymieniają ze sobą setki maili, widzą się nawzajem jako stanowiska, ale nie mają okazji, żeby zobaczyć się jako ludzie. Jeśli chodzi o kulturę naszych rozmów, to często przypominają one przepychanki i udowadnianie sobie swoich racji – taki sposób komunikacji trudno w ogóle nazwać rozmową. Niewiele osób jest otwartych na dialog, szukanie tego, co wspólne i dążenie do porozumienia. Niechętnie obdarzamy się ciekawością i szukamy wzajemności. Wielu z nas okopuje się we własnych przekonaniach, uprzedzeniach, jednowymiarowej wizji świata, a to jest raczej przepis na katastrofę, a nie na dobrą komunikację.
Mówisz: „dobra komunikacja daje dobre życie”. Co to znaczy – nie na slajdzie, tylko naprawdę, w praktyce, w życiu?
To motto pojawiło się we mnie przed jakąś konferencją. Zastanawiałam się, jak mówić o tym, dlaczego warto uczyć się dobrej komunikacji i dotarła do mnie prosta prawda tego stwierdzenia. Każdy z nas codziennie komunikuje się z innymi ludźmi i od tego, jaka jest jakość tej komunikacji bezpośrednio zależy jakość naszego życia.
Posługuję się tymi słowami nie tylko jako moim zawodowym mottem. Zbudowałam życie, w którym chce mi się żyć każdego dnia i które jest naprawdę moje, dzięki dobrej komunikacji – ze sobą i z innymi ludźmi. W pewnym momencie zorientowałam się, że sposoby komunikacji, które mnie otaczały, nie sprzyjały ani mojemu rozwojowi, ani dobremu życiu. Postanowiłam to zmienić i konsekwentnie rozwijać się w tym obszarze. Dzisiaj, kiedy staję przed ludźmi, żeby mówić o „dobrej komunikacji, która daje dobre życie”, daję im ekspercką wiedzę na ten temat, ale też prawdę mojego osobistego doświadczenia.

Przez lata pracowałaś z organizacjami – z biznesem, liderami, zespołami. Z czym dziś kojarzy się Twoja marka, kiedy pytają o Agatę Wittchen-Barełkowską?
W rozmowach z moimi klientami powracają nieustannie dwie jakości, które są przez nich szczególnie doceniane. Pierwszą z nich jest autentyczność. Mam bardzo charakterystyczny styl pracy z klientem, oparty na wzajemnej szczerości. Zwłaszcza klienci na wysokich stanowiskach lubią to, że niczego nie udaję i że mogą przy mnie „opuścić gardę”. Drugą jakością, podkreślaną przez moich klientów, jest profesjonalizm i związana z nim merytoryka. Jestem trenerką biznesu, która ma wieloletnie doświadczenie badawcze i dostęp do szerokiej, interdyscyplinarnej wiedzy, co daje w pracy rzadko spotykane możliwości. Mnie osobiście najbardziej wzrusza zaufanie, którym zostaję obdarzona. Ludzie lubią ze mną rozmawiać, potrafią się otworzyć, okazywać emocje. Nie tylko podczas sesji indywidualnych, ale również podczas przeprowadzania badań w firmie czy warsztatów, gdy widzą mnie pierwszy raz. To jest dla mnie największy komplement i zachwyt we współpracy z ludźmi.
Pracujesz jako trenerka biznesu z firmami, które mają swoje systemy i procedury. Czy tam też – na poziomie korporacyjnym – da się prowadzić ludzi do lepszej, bardziej świadomej komunikacji? Co różni pracę z człowiekiem „jeden na jeden” od tej w strukturze organizacji? Gdzie czujesz, że możesz działać najgłębiej?
Posłużę się tu obrazem, który dobrze oddaje tę różnicę. Jest takie miejsce na świecie, gdzie uwielbiam odpoczywać – ogromny falochron w jednym z greckich miast, który odcina mnie od całego świata i pozwala na bezpośredni kontakt z morzem. Lubię siedzieć na tym falochronie, czytać i obserwować statki w zatoce. Widziałaś kiedyś, jak zawraca ogromny statek? To trwa bardzo długo i na pierwszy rzut oka wydaje się, że nic się nie dzieje. Ale jak opuścisz głowę i podniesiesz ją po przeczytaniu kilkunastu stron, to widzisz, że pozycja statku się zmieniła. A potem czytasz dalej, podnosisz głowę i… statku w zatoce już nie ma – widzisz małą kropkę na horyzoncie. Tak wygląda praca w dużych strukturach i organizacjach. Zmiany potrzebują czasu, nie zawsze są zauważalne po pierwszych spotkaniach, ale jeśli działa się konsekwentnie, to wypływa się na szerokie wody. Praca z klientem indywidualnym ma zupełnie inną dynamikę. Ja pracuję tylko z klientami, którzy chcą zmiany w swoim życiu i są gotowi włożyć pracę w to, by ona się wydarzyła. W takich relacjach w krótkim czasie osiągamy wspaniałe rezultaty, klienci dostają wiatr w żagle. Lubię zarówno pracę z organizacjami, jak i z klientami indywidualnymi, właśnie dzięki tej różnicy. W firmach prowadzę długofalowe procesy – mogę przyjąć do współpracy dwóch klientów rocznie. Zaczynamy od diagnozy, planujemy program szkoleniowy, realizujemy go i ewoluujemy. Z klientami indywidualnymi zawsze spotykam się najpierw na pierwszą niezobowiązującą rozmowę, żeby zobaczyć, czy będziemy sobie odpowiadać i potem działamy z dużą intensywnością. Najczęściej przez kilka miesięcy, pół roku. Choć mam i takich klientów, z którymi współpracę mogę liczyć w latach. Wracają na różnych etapach kariery i chcą się dalej rozwijać. Często po zakończeniu współpracy pozostaję z klientami w relacji – mamy ze sobą kontakt, ciekawimy się, co u nas słychać, spotykamy się na różnych wydarzeniach.
Jakimi tematami najczęściej się zajmujesz? Kto najczęściej do Ciebie trafia? Z czym przychodzą liderzy i menadżerowie, czy może nie tylko liderzy, ale także ludzie, którzy chcą po prostu lepiej się komunikować?
W firmach tworzę programy szkoleniowe, które odpowiadają zawsze na bieżące potrzeby organizacji. Klienci biznesowi najczęściej dzwonią z informacją, że u nich w firmie „nie ma feedbacku i ludzie ze sobą nie rozmawiają”. Czyli tak naprawdę mają problem z wzajemnością – to jest piękny temat do współpracy. W organizacjach uczę ludzi, jak mogą ze sobą bezpiecznie rozmawiać, żeby się porozumieć. Pokazuję im, że zła komunikacja jest wielką stratą energii i że naprawdę nie warto sobie utrudniać życia. Zajmuję się też prewencją konfliktów i rozwiązywaniem sytuacji konfliktowych. Dobrze zaopiekowany konflikt może być dla firmy bardzo twórczą sytuacją i wnieść do niej nową jakość. Obecność doświadczonej osoby z zewnątrz często pomaga taką moc z konfliktu wygenerować.
Natomiast jeśli chodzi o klientów indywidualnych, to oni najczęściej przychodzą do mnie po zmianę jakiegoś obszaru, który już im w komunikacji i w życiu nie pasuje. Wiedzą, czego nie chcą, ale nie wiedzą, co innego mogłoby się pojawić w tym miejscu. Na przykład lider, który całe życie komunikował się w bardzo dyrektywny sposób odkrywa, że to nie działa już tak, jak kiedyś i chce to zmienić. Albo menadżerka, która obawia się zabierać głos na spotkaniach, chce powalczyć o swoją widoczność. Albo para wspólników stara się pogodzić różne wartości w prowadzeniu firmy. Moi klienci to głównie ludzie zarządzający innymi ludźmi: w biznesie, w nauce, w kulturze. Przychodzą do mnie po pogłębiony, spersonalizowany proces, który pozwoli im wprowadzać realne zmiany i stać się lepszymi ludźmi – dla siebie i dla innych. Czasami potrzebują też pomocy w konkretnych sytuacjach, na przykład w przygotowaniu się do wystąpienia publicznego lub ważnej rozmowy.
Mam też poczucie, że tematem, który często pojawia się w tle jest samotność liderek i liderów. Na pewnym etapie kariery nie tak łatwo w firmie o rozmowę o swoich zmaganiach. Praca z trenerem daje bezpieczeństwo i wsparcie również w tym zakresie.

Praca z klientem indywidualnym w formacie „jeden na jeden” to jedno, ale teraz planujesz także warsztaty grupowe. Jak widzisz ten format? Komu i czemu mają służyć?
Grono osób, z którymi pracowałam nieustannie rośnie i zależy mi, żeby po zakończeniu współpracy nasz kontakt się nie kończył. Postanowiłam więc utworzyć społeczność ludzi zainteresowanych dobrą komunikacją, która będzie się wspólnie rozwijać podczas spotkań i warsztatów. Wierzę w siłę grupy, poczucie wspólnoty – sama wiele dostałam od społeczności, których jestem częścią, na przykład „Być Kobietą On Tour”.
Jestem dopiero na początku tej drogi. Założyłam grupę, do której na razie zapraszam tylko osoby, z którymi już współpracowałam lub poznałam się bliżej podczas różnych wydarzeń. Mam poczucie, że to początek nowej, wspaniałej przygody. Ta grupa jest emanacją mojego marzenia o współczesnej, bezpiecznej wspólnocie, dla której ważne są wiedza, mądrość i rozwój. W której każdy może być sobą, w której jest czas, by się w spokoju przyjrzeć sobie i nawiązać z innymi prawdziwą więź. Brakuje nam dziś takich wspólnot i chcę animować jedną z nich.
Wróćmy do twojego hasła przewodniego, chciałabym je nieco rozwinąć. Czy dobra komunikacja zaczyna się od kontaktu z samym sobą? Jak to wygląda w praktyce?
Bez dobrej komunikacji z samą sobą trudno o dobrą komunikację z innymi ludźmi. Jeśli nie wiem, co jest dla mnie ważne, za czym chcę w życiu stawać, jeśli nie mam kontaktu ze sobą i swoimi potrzebami, brakuje mi przestrzeni na refleksję, jeśli nie czuję tego, co mówi do mnie moje ciało, jeśli nie chcę się przy sobie zatrzymać i objąć siebie, to będzie mi trudno szukać porozumienia i bliskości z innymi ludźmi. Praca w obszarze komunikacji intrapersonalnej może mieć różną głębokość. Jednemu wystarczy trening takich umiejętności i wprowadzenie podstawowych pojęć, np. pracy z mową wewnętrzną. Innemu potrzeba wsparcia terapeutycznego. W zależności od naszych życiowych doświadczeń potrzeby mogą być różne, ale na pewno warto się tym obszarem zająć. Świadomość swoich możliwości i ograniczeń w komunikacji pozwala nam z większą łagodnością spojrzeć na drugiego człowieka. Zrozumieć, że wielu z nas z czymś się zmaga. Dla mnie dobra komunikacja z mojego motta to taka, która pozwala „czynić wspólnym” – zobaczyć się i uznać mimo różnic, odnaleźć to, co nas łączy z drugim człowiekiem, wyzwala w nas ciekawość i otwartość na perspektywy inne niż nasza. Bycie w połączeniu ze sobą i z innymi jest dla mnie celem i sensem dobrej komunikacji.
Co najczęściej słyszysz od klientów po wspólnej pracy? Co się w nich zmienia – nie tylko w języku, ale w spojrzeniu na siebie?
Mam ochotę powiedzieć, że wszystko. Najpiękniejsze w komunikacji jest to, że ona dotyczy wielu obszarów naszego życia. Jeśli na warsztatach w firmie uczę się uważnie słuchać, jeśli jako lider uczę się pracować z wieloma perspektywami lub w kluczowych momentach rozumieć, co się dzieje z moimi emocjami, to przecież jestem nie tylko lepszym współpracownikiem czy szefem, ale po prostu lepszym człowiekiem. Nauka dobrej komunikacji wpływa pozytywnie na całe nasze życie i relacje. Od moich klientów najczęściej słyszę, że wydarzyło się dużo więcej niż się spodziewali. Że przyszli z myślą o pracy z konkretnym tematem, a otworzyły się przed nimi nowe drogi w wielu miejscach. Że to, co było niemożliwe w komunikacji z innymi, stało się możliwe.
Na koniec zapytam – a Ty? Rozmawiasz sama ze sobą? Jak wygląda ten dialog – jeśli w ogóle go prowadzisz? Z kim wtedy rozmawiasz: z ciałem, z głosem w głowie, z tą wersją siebie, która wie więcej?
Rozmawiam ze sobą nieustannie i uważam, że jest to cecha każdego dobrego trenera. Jak mogłabym mówić innym o kontakcie ze sobą, gdybym sama go nie miała? Praca z ludźmi nauczyła mnie odpowiedzialności w tym zakresie. Nie można dać innym tego, czego się nie ma. Dlatego nieustannie pytam sama siebie, jak się czuję, jak mi dzisiaj jest, co mnie zachwyca, czemu chcę się jeszcze przyjrzeć. Wspaniałym narzędziem komunikacji ze sobą jest dla mnie oddech, którego nauczyłam się dzięki freedivingowi. Podkreślam też wartość ciszy, zatrzymania i przebywania w naturze – to sposoby tak proste, że wiele osób lekceważy ich wielką moc. Zachęcam, żeby z nich jak najczęściej korzystać.
