Fotograf portrecista, który od wielu lat stawia przed obiektywem osoby, ukazując ich piękno, zamienił modelki i modeli na psy. Fascynacja złotą erą Hollywood spowodowała, że w jego studiu powstają prawdziwe glamour portrety naszych domowych pupili. Błażej Zalesiński właściciel studia fotograficznego Inoinu swoim obiektywem udowadnia, że doświadczenie fotografa mody i portrecisty z wdzięcznym tematem zwierząt domowych to połączenie doskonałe.
Fotografia portretowa kojarzy nam się raczej z ludźmi niż ze zwierzętami. Skąd wziął się pomysł na fotografowanie właśnie psów?
BŁAŻEJ ZALESIŃSKI: Dla wielu słowo „portret” zarezerwowane jest dla ludzi. I wiele lat tak dokładnie było. Sam fotografowałem ludzi, stawiająC ich przed moim obiektywem i ukazując ich piękno. Portret w stylu Hollywood glamour to moja wizytówka. Z biegiem czasu urozmaiciłem swoje portfolio fotografią modową. Wiele z moich zdjęć opublikowano w magazynach jej poświęconych. Portrety i fotografia modowa to trudny temat wymagający przed sesją wielu przygotowań i czasu.Wizaż, fryzjer, model. W pewnym momencie stało się to dla mnie zbyt dużym obciążeniem czasowym. Nie ukrywam, że chciałem odpocząć trochę od tego świata i szukałem nowej drogi do realizacji swojej pasji. Wówczas w moim domu, za namową mojej żony Marty, pojawił się pierwszy pies. A właściwie sunia – Atari. Obserwując Atari, doszedłem do wniosku, że wszystko to, na czym mi zależy, by uwiecznić to aparatem, jest tuż obok. Pies to piękno, bezgraniczna miłość, oddanie, często mnóstwo zabawy oraz wzruszeń. Nie potrzeba makijażu i specjalnych przygotowań. (śmiech) Wystarczą smaczki i nasza obecność. Myślę, że każdy właściciel psa dokładnie wie, co mam na myśli. Dzięki temu fotografia psów pochłonęła mnie bez reszty.
Czyli to właśnie od Atari rozpoczęła się Twoja przygoda z fotografią studyjną psów?
Tak właśnie było. Krótko po Atarii pojawił się Dracula. To owczarki australijskie, bardzo posłuszne i nie sprawiają kłopotów na planie. Dzięki nim mogłem sprawdzić, czy doświadczenie, jakie mam w fotografii ludzkiej, da się przełożyć na fotografię zwierzęcą.
Jednak dzisiaj z pespektywy doświadczeń mogę śmiało powiedzieć, że o wiele chętniej fotografuję inne psy! (śmiech) Bardzo lubię psy krótkowłose, uważam, że o wiele ciekawiej układa się na nich światło. Uwielbiam na przykład wszelkiej maści charty, które są szalenie arystokratyczne.
Jakie są istotne różnice w fotografii ludzkiej, a zwierzęcej?
Nie do końca da się to przełożyć. Parę rzeczy musiałem zauważyć. Jak chociażby to, że pies ma długi nos. Przy zastosowaniu hollywoodzkiego setupu światła, nagle okazało się, że pies ma długą kufę, która rzuca cień i zdjęcie nie wygląda atrakcyjnie. Musiałem pokombinować, stworzyć nowe konfiguracje oświetlenia, tak aby uzyskać zaplanowany efekt. Dzięki temu, że w moim studiu zaczęło pojawiać się coraz więcej psów różnych ras, dużych, małych, o różnym umaszczeniu, mogłem dopracowywać swój warsztat. Jest jeszcze jedna bardzo istotna różnica pomiędzy fotografią portretową ludzi a psów. Większość trafiających do mnie psów to nie są psy po szkoleniach. A to oznacza, że nie można od nich oczekiwać wykonywania poleceń, często nawet tak podstawowych jak „zostań” czy „siad”. Tak więc w trakcie takiej sesji, jestem w permanentnej gotowości z aparatem. Człowiek model zastygnie z bezruchu, poczeka. Pies model – nie. Zawsze mam plan na sesję, ale zdarza się, że ten plan realizuję w kilkunastu procentach, co nie oznacza, że efekt końcowy nie jest świetny. W trakcie sesji obserwuję psa i dostosowuję swój plan do jego charakteru, żywiołowości, chęci współpracy.
Czy są jakieś rasy, z którymi współpracowało się trudno, albo łatwo?
To ciekawe, o co pytasz, bo sam zastanawiałem się nad tym, czy to zależy od rasy. Trochę tak, jak chociażby współpraca z terierami, która nie należy do najłatwiejszych. To bardzo żywiołowa rasa jak na psy myśliwskie przystało. Ale zauważam inną zależność. Często fotografuję psy, których los nie oszczędzał. Są to psy ze schroniska, albo odzyskane z pseudohodowli, często straumatyzowane, po przejściach. I czasem pomimo tego, że ten przykry epizod w swoim życiu mają już za sobą, zdarza się, że odzywają się w nich demony przeszłości. Wówczas przerywamy sesję. Nie robię nic na siłę.
Współpraca ze zwierzętami potrafi być nieprzewidywalna. Czy jest coś co Cię zaskoczyło w dotychczasowej praktyce?
Chyba najbardziej reakcje opiekunów! (śmiech) Opiekun zwierzaka jest ważnym elementem sesji. Czasem się śmieję, że w trakcie zdjęć najbardziej pracuje pies, potem jego opiekun, a na końcu ja. (śmiech) Ludzie często się stresują, są spięci, zależy im na ujęciach wymagających od psa wykonania jakiegoś zadania. Kiedy to się nie udaje, to mam wrażenie, że niektórzy czują się niezręcznie. A tak jak wcześniej wspomniałem, większość psów nie przeszła specjalistycznych szkoleń i nie zawsze reaguje na komendy. Okazało się, że w równym stopniu muszę pracować i z psami, i z ich opiekunami. Z jednej strony muszę być trochę behawiorystą, a z drugiej psychologiem. Współpraca z psami miała być swego rodzaju odskocznią od pracy z ludźmi, a okazało się, że od tego nie ucieknę. (śmiech) Ale to dobrze, bo dzięki temu poznałem nowych, fantastycznych ludzi.
W jaki sposób przygotowujesz się do zdjęć? I jak wyglądają pierwsze chwile psiego modela u Ciebie w studiu?
Przede wszystkim rozmawiam z jego opiekunem. Upewniam się, że widział moje zdjęcia, żeby nie był zaskoczony ich stylistyką. Mam także przygotowaną instrukcję dla opiekuna jak przygotować psa do sesji. Zawarłem tam tak podstawowe kwestie jak pójście na spacer przed sesją, ale nie za długi, żeby pies nie był za bardzo zmęczony. Aby tuż przed sesją nie jadł posiłku itd. A kiedy pies do mnie trafia, daję mu czas, aby obwąchał wszystkie kąty i zadomowił się w studiu. To daje mi też potrzebną chwilę na obserwację jego zachowań. Błyskam testowo lampą, żeby zobaczyć ewentualną reakcję psa, ale w 99,9 procent przypadków psy nie zauważają tego błysku. I pragnę też uspokoić wszystkich opiekunów, błysk lampy nie jest w żaden sposób niebezpieczny dla psiaków.
Jakiego typu sesje robisz? I jak długo one trwają?
Generalnie wykonuję trzy typy zdjęć. Przede wszystkim są to portrety. Moje autorskie. Lubię je najbardziej, bo wymagają dużej dozy kreatywności. Część tych portretów to pomysły przeniesione z portretowania ludzi. Drugi typ sesji to „Daj smaczka”, gdzie dużym wyzwaniem było skompletowanie przeze mnie odpowiedniego sprzętu, bo w tego typu zdjęciach najważniejsze jest „zamrożenie ruchu” a więc błysk lampy musi być bardzo krótki. I trzeci rodzaj zdjęć to zdjęcia w pudle, choć te wykonuje najrzadziej. Pudło było stworzone do robienia zdjęć ludzi, ale pojawił się klient, który chciał swojego pupila sfotografować właśnie w takim pudle – i tak zostało. Sesje trwają od godziny do dwóch. To optymalny czas, w jakim pies jest w stanie zachować koncentrację i słuchać poleceń. Zdarza się, że ludzie wysyłają mi zdjęcia z samochodu swoich psiaków zasypiających tuż po sesji.
W dobie telefonów komórkowych z aparatami każdy „zwierzolub” ma w rolce od aparatu setki, jak nie tysiące, zdjęć swojego pupila. Sporo rozmawiasz z opiekunami zwierząt, którzy trafiają do Ciebie, chcąc uwiecznić swojego psiaka w niestandardowy sposób. Jakie są ich motywacje do zrobienia tak nieoczywistych zdjęć?
Moim nadrzędnym celem zarówno w fotografii portretowej ludzi czy zwierząt jest pokazanie piękna. Bardzo chciałbym wierzyć, że ludzie, którzy do mnie trafiają, chcą obcować z czymś pięknym, ponadczasowym. Ale rzeczywistość oczywiście bywa bardziej przyziemna. Wiele osób, chce po prostu uwiecznić swoje zwierzęta i mieć pamiątkę. Nie neguję absolutnie robienia zdjęć telefonem. Nawet udzielam rad jak telefonem robić dobre zdjęcia, ale pewnej bariery chociażby związanej ze sprzętem nie da się przekroczyć. I moi klienci to wiedzą. Pozostaje oczywiście ostatni aspekt. Smutny, ale prawdziwy. Nasz zwierzak żyje dużo krócej niż my i po prostu niektórzy chcą go zatrzymać nie tylko w pamięci.
Nie byłabym sobą gdybym nie zapytała – a co z kotami?
Sam mam kota, choć prawie go nie fotografuje. Nie jestem zwolennikiem fotografowania kotów w studiu. Kot to indywidualista i jak doskonale wiedzą wszyscy kociarze, wydawanie mu jakichkolwiek poleceń mija się z celem. Ale nie odmawiam takich sesji, choć realizuję je w domach, w których mieszkają koty. Polega to na tym, że po prostu biegam za kotem i poluję na odpowiedni moment. (śmiech) To trudne, wyczerpujące i czasochłonne.
Mamy Nowy 2022 Rok, to czas robienia noworocznych postanowień, wypowiadania marzeń. Jakie są Twoje?
Mam dwa marzenia. Po pierwsze wystawa. I nie zapeszając, mam nadzieję, że uda mi się to marzenie spełnić już w niedługim czasie. A po drugie, chciałbym przekonać jakiegoś właściciela galerii, że taki typ fotografii, jaki uprawiam, można uznawać za pełnoprawną sztukę. Bo nasi czworonożni przyjaciele na to zasługują.
SPA52 Medical Institute | Wysoka jakość usług oraz bezpieczeństwo klientów są dla nas najważniejsze
12 listopada, 2024
Artykuł przeczytasz w: 17 min.
Przyjechałam do SPA52 Medical Institute, zaparkowałam auto na terenie posesji i weszłam po schodach w jesiennym klimacie, ozdobionych dyniami i wrzosami. Po przekroczeniu progu Instytutu moim oczom ukazują się stylowe wnętrza oraz wita mnie uśmiechnięta recepcjonistka, pyta w czym może pomóc i odbiera płaszcz, kierując do strefy relaksu. To miejsce, w którym można poczuć się wyjątkowo, a kwintesencja tego, co wyróżnia SPA52 na tle konkurencji, jest nadal przede mną… czyli wysoki poziom wiedzy oraz jakość usług, doskonałe kosmetyki oraz najwyższej klasy innowacyjne technologie. O głównych założeniach i wartościach tego miejsca opowiedziały właścicielka Katarzyna Charłampowicz-Jabłońska i managerka Magdalena Januszkiewicz-Kaczmarek.
Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: Maciej Zakrzewski, Olga Jędrzejewska
Po roku od przejęcia firmy zdecydowaliście się Państwo na zmianę logo. Co wiąże się z tą zmianą?
KATARZYNA CHARŁAMPOWICZ-JABŁOŃSKA: Może cofnę się trochę do historii naszego Instytutu. 9 lat temu poprzednia właścicielka stworzyła wyjątkowe miejsce na mapie nie tylko Poznania, ale i Polski. Kiedy nieco ponad rok temu skierowała do nas propozycję przejęcia Instytutu, podejmowałam decyzję nie tylko od strony inwestycyjnej, ale także jako wieloletnia klientka. Zdawałam sobie sprawę z wysokiej jakości usług oraz fantastycznego zespołu i nie wyobrażałam sobie Poznania ani Grunwaldzkiej 52 bez tego miejsca. Wkroczyłam zatem do zupełnie nowej branży, co prawda z biznesową historią i doświadczeniem, ale jednak zupełnie odmiennym charakterem działalności. Z doradztwa w zakresie transfer pricingu, gdzie skupiamy się na relacjach B2B, przeszłam do branży beauty, gdzie liczą się relacje B2C, ale przede wszystkim człowiek-człowiek.
Wiedziałam jednak, że to, co stałe w obu przypadkach i w co wierzę niezmiennie od lat, to że jakość usług i wygoda oraz bezpieczeństwo klientów zawsze się wybronią. Od tego właśnie hasła zaczęły się mniejsze i większe zmiany. Wsłuchaliśmy się w głosy naszych klientów oraz głosy naszego zespołu i w ciągu ostatniego roku wprowadziliśmy szereg zmian zarówno tych materialnych i namacalnych, jak i tych niematerialnych. Wyremontowaliśmy 2 gabinety pedicure, wyposażając je w nowe, dużo wygodniejsze fotele dla klienta, ale także dla pedicurzystek, 2 gabinety kosmetologiczne, stanowiska manicure oraz dwa gabinety masażu. Pojawiła się poręcz na pierwsze piętro ułatwiająca wejście, wiata dla rowerów, dla tych, którzy chcą do nas docierać na jednośladach. Postawiliśmy na wysokiej jakości kosmetyki. Wyselekcjonowaliśmy marki, które dają naszym gościom i kosmetologom zarówno duże możliwości zabiegowe, jak i pozwalają zaproponować naszym klientom wysokiej klasy pielęgnację domową. W tej chwili naszą bazę stanowi ZO SKIN Health, SELVERT, Peel Mission oraz Saint Malo w zakresie ciała.
Zakupiliśmy sprzęty, częściowo wymieniając wysłużone urządzenia na nowe, a częściowo oferując zupełnie nowe zabiegi z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii jak np. pierwszy laser wolumetryczny dostępny w Poznaniu. Postawiliśmy mocno na szkolenie personelu z zakresu technologii, pielęgnacji oraz kosmetyków, co zaowocowało ponad 70. godzinami szkoleń w przeliczeniu na jednego kosmetologa.
I gdy zbliżaliśmy się do końca pierwszego dla nas roku działalności w branży beauty, gdy zaczęliśmy lepiej rozumieć ten rynek i poczuliśmy się w Instytucie jak u siebie, stwierdziliśmy, że czas na jeszcze jedną zmianę, a mianowicie zmianę logo. Od samego początku wiedzieliśmy, że nie chcemy odcinać się od historii tego miejsca, pragniemy je tylko ulepszyć, podkręcić i związać bardziej z adresem. Zmieniliśmy więc nazwę z GOOD TIME Instytut and Medical Spa na SPA52 Medical Institute. Postanowiliśmy pozostać przy eleganckim granacie, który był od dawna charakterystycznym kolorem dla Instytutu. Widnieje on także w tle naszego nowego znaku graficznego, tak jak historia tego miejsca pozostaje w tle naszych nowych działań. Nowa nazwa i znak mają nas pchać ku nowemu, nowocześniejszemu i lepszemu. Spleciona 5 i 2 mają podkreślać, że jednoczymy się pod tym adresem wszyscy, czyli klienci, kosmetolodzy oraz my zarządzający jako ludzie otrzymujący, ale też dający piękno i stąd nasze hasło UNITED BY BEAUTY.
Wiem, że jesteście obie Panie, właścicielka i managerka SPA52 z kompletnie innych branż niż beauty. Czy takie nowe spojrzenie pomaga w biznesie kosmetologicznym?
MAGDALENA JANUSZKIEWICZ-KACZMAREK: Tak, to prawda. Obie mamy doświadczenie z różnych branż i żadna z nas nie zdobywała go dotychczas w branży beauty. Był to zatem skok na głęboką wodę. Obawiałyśmy się wejścia w świat kosmetologii i przejęcia szeregu nowych obowiązków, gdyż jest to wysoce specjalistyczna dziedzina, jest to bardzo hermetyczne środowisko i wiele osób się tu zna, a my jesteśmy nowe. Musiałyśmy poznać specyfikę działalności w tej branży, przyzwyczaić się do pracy z tak dużym kobiecym zespołem, poznać dostawców i nauczyć się naszej szerokiej oferty. Na szczęście na co dzień mamy merytoryczne wsparcie naszej wysoko wykwalifikowanej kadry. Wszystkie decyzje dotyczące rozwoju, w tym zakupu nowych technologii oraz uzupełnienia naszej oferty białej kosmetyki czy masaży, podejmujemy wspólnie z naszymi specjalistkami po przeprowadzeniu szczegółowych analiz. Dotychczas obie byłyśmy odbiorcami takich miejsc, dzięki czemu znamy spojrzenie i oczekiwania drugiej strony – naszych gości. Rozumiemy, że to, co oczywiste i zrozumiałe dla specjalisty nie zawsze jest takie jasne dla odbiorcy naszych usług, więc czasem trzeba zmienić język na bardziej przystępny i mniej specjalistyczny, wyjaśnić specyfikę zabiegu w bardziej przystępny dla laika sposób. Chcemy, żeby nasi klienci czuli się zaopiekowani od wejścia do wyjścia, a nawet dłużej. Mamy po tych kilkunastu miesiącach wizję jak prowadzić wyjątkowe i ekskluzywne miejsce w sercu Poznania.
K.CH.-J.: Zdecydowanie, o czym wspominałam wcześniej, wywodzimy się spoza branży beauty. Poznałyśmy się z Magdą na studiach, na ówczesnej Akademii Ekonomicznej na kierunku Inwestycje Kapitałowe i Strategie Finansowe Przedsiębiorstw. Już wtedy wiedziałyśmy, że obie mamy podobne cechy jak pracowitość, upór w dążeniu do celu, ale także spójne poczucie estetyki tak ważne w tej branży. I wówczas przebiegła mi taka myśl, że w przyszłości mogłybyśmy pomyśleć o wspólnym biznesie. Czekałyśmy cierpliwie, zdobywając nasze doświadczenia w różnych innych dziedzinach aż się udało! (śmiech) Zaproponowałam Magdzie, aby mnie zastąpiła, gdy wyjeżdżałam na dłuższy, zaplanowany dużo wcześniej wyjazd. Miały to być 2 tygodnie wdrożenia i prawie 3 tygodnie zastępstwa, choć po cichu liczyłam, że Magda się odnajdzie w naszym Instytucie i że uda mi się ją namówić, żeby została z nami na dłużej. Ona bardzo szybko wdrożyła się w tematykę gabinetów kosmetologicznych, idealnie nawiązała relacje z pracownikami i okazała się bardziej poukładana ode mnie w swoich działaniach. Jest bardzo zaangażowana. Jest moim nieocenionym wsparciem i siostrzaną duszą w bieżącej działalności SPA52, a także w podejmowaniu strategicznych działań i decyzji. Ma wspaniały kontakt z zespołem, jest bardzo wyważona, w porównaniu z moim emocjonalnym charakterem i potrafi rozmawiać z ludźmi, co przy tak dużym zespole jest nieocenione. Dziś nie wyobrażam sobie innej osoby na stanowisku managera.
Promujecie SPA52 jako miejsce, gdzie wykorzystywany jest najnowocześniejszy sprzęt i gdzie bez ingerencji skalpela można wyszczuplić sylwetkę. Jakie konkretnie zabiegi w SPA52, dają tak wyczekiwany rezultat redukcji tkanki tłuszczowej, ujędrniania skóry ciała?
M.J.-K.: Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, która technologia jest najlepsza, ponieważ każda z nich jest wyjątkowa. Urządzenia dobieramy bezpośrednio do wskazań i potrzeb pacjenta. W zakresie wyszczuplania i modelowania mamy możliwość korzystania m.in. z fali radiowej, mikrofali Coolwaves pro (z końcówką do wyszczuplania dolnej części twarzy), kriolipolizy, endermomasażu czy fali uderzeniowej. Przykładowo wykorzystanie fali radiowej pozwala na modelowanie sylwetki, ujędrnienie skóry, a także redukcję cellulitu. Nasza aparatura wykorzystuje aż 5 różnych częstotliwości (470 kHz, 1 mHz, 2 mHz, 4 mHz, 6 mHz). Taki zakres pracy sprawia, że zabieg jest dokładny, bezpieczny i bardzo skuteczny. Efekty, których możemy oczekiwać to likwidacja wiotkiej skóry np. na brzuchu i wewnętrznej stronie ud, poprawa gęstości skóry oraz redukcja miejscowo zgromadzonego cellulitu. Z kolei mikofale Coolwaves selektywnie docierają do miejscowo nagromadzonej tkanki tłuszczowej i w nieinwazyjny sposób prowadzą do jej redukcji, bez ryzyka uszkodzenia otaczających tkanek. Jest to bezpieczne i komfortowe dla pacjenta. W efekcie możemy spodziewać się zmniejszenia obwodów np. na brzuchu, udach czy ramionach, a także redukcji drugiego podbródka. Jest to zabieg, który uwielbiają także nasi panowie. Nieoceniona jest również siła endermomasażu, który w naturalny sposób pobudza metabolizm komórek tłuszczowych, poprawia ukrwienie, drenuje i dotlenia nasze ciało. Niweluje obrzęki i zastoje limfatyczne. Nasze specjalistki, mając do dyspozycji tak szeroki wybór po dokładnej konsultacji i zebraniu szczegółowego wywiadu, dobierają najlepsze technologie, dostosowane indywidualnie do pacjenta, łącząc je w personalizowane beauty plany.
Obecnie dużo zagadnień z różnych dziedzin życia ma u podłoża aktywność fizyczną, zdrowy styl życia, właściwe odżywianie, ruch, po to aby prawidłowo funkcjonowały nasze mięśnie i nie zastały się kości. Ruch pozytywnie i holistycznie wpływa na nasz organizm. W SPA52 pomagacie mięśniom za pomocą elektrostymulacji. Na czym polega ten zabieg?
K.CH.-J.: Polega on na kompleksowym i nieinwazyjnym rzeźbieniu sylwetki. Ujędrnia jednocześnie skórę, redukuje komórki tłuszczowe oraz rozbudowuje mięśnie. Jest to możliwe dzięki synergii wykorzystania pola magnetycznego oraz skoncentrowanej stymulacji elektromagnetycznej. Taka elektrostymulacja przynosi często widoczny efekt np. uniesionych pośladków czy napiętego brzucha już po pierwszym zabiegu, choć najlepsze efekty uzyskuje się po wykonaniu serii. Oprócz aspektu wizualnego możemy też uzyskać efekt zdrowotny i fizjoterapeutyczny, tj. wzmocnienie mięśni po kontuzjach czy przygotowując się do intensywnego wysiłku fizycznego.
Laser jest fenomenalnym wynalazkiem naszych czasów, niezbędnym zarówno w medycynie ogólnej, chirurgii, uroginekologii, jak też w medycynie estetycznej i kosmetologii. Jakie zabiegi w oparciu o laser mogą otrzymać klienci w SPA52 i jakie są tego benefity dla skóry?
K.CH.-J.: Mamy wiele urządzeń, których działanie opiera się na różnego rodzaju laserach w naszym Instytucie. Najważniejszy ich podział to 2 rodzaje: lasery do usuwania niechcianego owłosienia oraz lasery umożliwiające różnego rodzaju terapie skóry. W zakresie depilacji mamy dostępne dwie technologie: laser diodowy oraz laser wykorzystujący dwie długości fali aleksandrytową oraz neodymowo-yagową. To daje nam możliwość skutecznego pozbywania się zarówno ciemniejszego, mocniejszego owłosienia w przypadku pierwszego urządzenia, jak i usuwania delikatnych i jasnych włosków w przypadku drugiego. W zakresie odmładzania twarzy mamy cały szereg laserów poczynając od laserów frakcyjnych zarówno ablacyjnych, jak i nieablacyjnych. Służą one do odmładzania i resurfacingu twarzy, usuwania przebarwień, rozstępów i blizn potrądzikowych, a także zamykania naczynek. Mamy także naszą perełkę – laser wolumetryczny. Jest to urządzenie, które wykorzystując odpowiednią długość fali, oddziałuje na głębokie warstwy skóry. Pobudzając dodatkowo nasz kolagen do odbudowy i stymulując jego produkcję, nie powodując jednocześnie uszkodzenia skóry. Zabiegi z użyciem lasera wolumetrycznego poprawiają strukturę skóry, jej jędrność, owal twarzy, wygładzają skórę szyi i dekoltu, spłycają niechciane zmarszczki. Można uzyskać z jego pomocą także efekt pełniejszych ust bez użycia igły i wprowadzania preparatów. W przypadku laseru wolumetrycznego wszystko odbywa się bezboleśnie, bez okresu rekonwalescencji i wyłączenia pozabiegowego.
Jakie są jesienne hity w SPA52?
K.CH.-J.: Okres jesienny jest idealny na wykonywanie zabiegów z wykorzystaniem wspomnianych wcześniej laserów, gdyż w okresie jesieni i zimy nie wystawiamy naszej skóry tak bardzo na działanie światła słonecznego. Jest to doskonały czas, aby przygotować się do lata, aby zdecydować się na wykonywanie bardziej inwazyjnych zabiegów z wykorzystaniem szeregu urządzeń służących do mikronakłuwania i mezoterapii skóry, co pobudza ją do przebudowy. W drodze do Instytutu jest także nowiutka platforma z radiofrekwencją mikroigłową, która pojawi się w połowie listopada, a od kilku dni jest u nas także lampa led, umożliwiająca nam poszerzenie oferty w zakresie szybszego gojenia się po bardziej inwazyjnych zabiegach oraz usług dla osób z trądzikiem różowatym, łuszczycą czy choćby z aktywną opryszczką, którym do tej pory nie mogliśmy zaoferować satysfakcjonującej pomocy. Jesień to jednak także dobry czas na nawilżenie skóry, kwasy, białą kosmetykę, a także na znalezienie chwili na relaks i masaże czy rytuały wykonywane przez nasze fizjoterapeutki przy przygaszonym oświetleniu i blasku świec, we wnętrzach zaprojektowanych z myślą o komforcie i odpoczynku, czemu służą wybrane kolory, estetyczne aranżacje i przytulne tkaniny.
Dysponujecie wieloma technologiami na światowym poziomie, czy w związku z tym można je łączyć, tak aby uzyskać jeszcze bardziej zadowalające efekty?
M.J.-K.: Poza wymienionymi powyżej urządzeniami do modelowania sylwetki, laserami czy urządzeniami do mikronakłuwania w naszej ofercie znaleźć można także stymulatory tkankowe podawane zarówno igłą, jak i kaniulą oraz egzosomy. Mamy także urządzenia do tzw. zabiegów bankietowych, które dają natychmiastowy efekt oczyszczenia czy rozświetlenia skóry. Ta cała pula kilkudziesięciu urządzeń na światowym poziomie zgromadzonych pod jednym dachem, najwyższej klasy certyfikowane preparaty i wyselekcjonowane kosmetyki wraz z wieloletnią wiedzą i doświadczeniem naszych kosmetolożek w zakresie łączenia terapii sprawiają, że możemy zaoferować naszym klientom możliwość uzyskania spektakularnych efektów bez użycia skalpela. K.CH-J.: Z uwagi na dużą ilość dostępnych u nas sprzętów mamy możliwość wyboru spośród wielu innowacyjnych technologii, a co za tym idzie najlepszego dostosowania ich do potrzeb i wskazań danego pacjenta. Nasi goście nie muszą szukać innego miejsca z dostępnym zabiegiem, gdyż wszystko znajdą u nas, pod dachem SPA52.
Jakie macie Panie swoje ulubione zabiegi w SPA52?
M.J.-K.: Ja osobiście jestem zachwycona działaniem fali radiowej w połączeniu ze stymulatorami tkankowymi oraz laserem wolumetrycznym. Do tego regularnie dbam o pielęgnację zarówno w gabinecie, jak i w domu, korzystając z kosmetyków ZO SKIN Health. Ponadto regularnie korzystam z masaży i rytuałów na ciało, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia i relaksu. K.CH.-J.: Tej wiosny i lata skupiałam się głównie na elektrostymulacji mięśni, ale także na odpowiednim nawilżaniu skóry, wykonując m.in. zabiegi z wit.C szwajcarskiej marki SELVERT, i stosowałam stymulatory tkankowe. Choć zabieg nie należy do moich ulubionych pod kątem odczuć, to daje rewelacyjne efekty napięcia i rozświetlenia skóry. Od lat korzystam także regularnie z takich zabiegów jak INTRACEUTICALS, zwłaszcza przed ważnym wyjściem. Na jesień i zimę mam rozpisany przez nasze kosmetolożki beauty plan, który zakłada m.in. zamykanie naczynek na twarzy laserem, mikronakłuwanie oraz laser wolumetryczny (nie mogę się go doczekać, ale musimy najpierw dobrze przygotować moją skórę). Kolejność wykonywania zabiegów ma ogromne znaczenie! Całość uzupełnimy zapewne stymulatorami tkankowymi i zabiegami białej kosmetyki. Niezmiennie korzystam także z masaży, zwłaszcza tych przeciwbólowych, ale także pozwalam sobie na chwilę ukojenia w czasie naszych rytuałów. A regularnie wykonywane manicure i pedicure to dla mnie podstawa, by czuć się zawsze świeżo.
Często powtarza się słowa, iż żadna firma, żadne przedsięwzięcie nie funkcjonowałyby bez idealnie dobranego zespołu. Czy kadra kosmetologiczna została ta sama?
K. CH.-J.: Pozostanie kadry, którą znałam od lat jako stała klientka, było dla nas priorytetem w czasie przejmowania spa. Większość zespołu nie zmieniła się od momentu przejęcia. Zatrudniamy aktualnie 23 osoby na stanowiskach kosmetolog, trycholog, fizjoterapeuta, podolog, stylistka paznokci oraz recepcjonistka. Większość twarzy się nie zmieniła, a część z tych, które zniknęły, to nasze zespołowe mamy, które przebywają na urlopach macierzyńskich i wychowawczych i na których powroty czekamy. Przeprowadzając rekrutację uzupełniającą, miałyśmy bardzo wysokie wymagania co do wiedzy, umiejętności, doświadczenia, a także kultury osobistej. Nie jest łatwo o takiego pracownika, tym bardziej doceniam nasz zespół, z którym mam przyjemność pracować już od ponad roku. Dziewczyny mają wysokie kwalifikacje, są profesjonalistkami w tym, co robią. Wszystko to jest poparte wiedzą i doświadczeniem zdobywanym przez wiele lat oraz stałym poszerzaniem kompetencji. I co nie mniej ważne nasze kosmetolożki mają ogromną pasję do tego, co robią. M.J.-K.: Bardzo ważna jest dla nas także atmosfera w pracy i kładziemy na to duży nacisk. Uważamy, że wzajemny szacunek i dobre emocje w pracy nie tylko pozytywnie odbijają się na samych pracownikach, tzn. że nam wszystkim na co dzień pojawiającym się w SPA52 jest przyjemnie przychodzić do pracy, ale że ma to także swoje odzwierciedlenie w naszych relacjach z klientami. Uważamy, że nasi goście mogą poczuć u nas tę przyjazną atmosferę, co sprawia, że regularnie do nas wracają, za co bardzo im dziękujemy.
Jakie są plany i założenia na przyszłość? Jakie marzenia związane z tym miejscem?
M.J.-K.: Poza wspomnianymi nowymi urządzeniami, na które czekamy, nadal będziemy stawiały na to, co do tej pory, czyli na jakość sprzętów, zabiegów, używanych i sprzedawanych kosmetyków, na poszerzanie wiedzy i trzymanie ręki na pulsie odnośnie nowości. Kładziemy duży nacisk na rozwój naszego zespołu i wiedzę dziewczyn, bo to one dają nam pewność, że nasi goście są w najbardziej profesjonalnych i bezpiecznych rękach, a na tym najbardziej nam zależy. K.CH.-J.: Nie ma dla mnie przyjemniejszych chwil w pracy niż te, kiedy przez otwarte drzwi gabinetu słyszę jak Pani lub Pan wychodzą z zabiegu i dzielą się z naszymi dziewczynami radością, że wypoczęli, dziękują za relaks lub fantastyczne efekty zabiegu, mówią jak bardzo było im to potrzebne i nie mogą doczekać się kolejnej wizyty. Wtedy wiem, że to ,co robimy ma duże znaczenie i sens, i że robimy to dobrze. Wierzę mocno, że miejsce, które tworzymy wspólnie z naszym fantastycznym zespołem i cudownymi gośćmi, w przyszłości będzie jeszcze bardziej jednoczyć ludzi piękna zarówno tego zewnętrznego, jak i wewnętrznego.