Zuzanna Głowacka | Spojrzenie łączące talenty

Zuzanna Głowacka


Animatorka kultury, pomysłodawczyni i producentka wykonawcza Projektu TAXI
nagrodzonego Fryderykami 2024 w kategoriach Album Roku Hip Hop, Projekt Artystyczny Roku oraz Teledysk Roku – „BYM POSZEDŁ” w reżyserii Krzysztofa Kiziewicza. O sobie, swoich projektach oraz planach opowiada Zuzanna Głowacka.

Rozmawia: Michalina Cienkowska

Zdjęcie Zuzanny: Artur Pompała | Zdjęcie z taksówki: Andrzej Konieczny | Pozostałe zdjęcia: BW Pictures

Jak to się stało, że jesteś w świecie muzycznym od strony organizacyjnej?

ZUZANNA GŁOWACKA: To ciekawe pytanie. (śmiech) Jestem absolwentką Akademii Muzycznej w Poznaniu. Pod koniec studiów wiedziałam już, że nie lubię stać na scenie, a znacznie bardziej zaczęło mnie interesować to, co znajduje się wokół niej. Zajmowałam się zatem reżyserią teatralną, produkcją spektakli, byłam managerką muzyczną. Obecnie pracuję jako animatorka kultury, bo zawsze potrafiłam łączyć ze sobą ludzi. Robię to intuicyjnie, zauważam jaką kto ma energię, talent i potencjał, a potem zapraszam te osoby do wspólnego działania. W ten sposób powstało już kilka zespołów artystycznych.

Jak daleko musimy się cofnąć, aby odnaleźć początki projektu TAXI?

Cały ten projekt opiera się na bardzo konkretnej metodzie pracy – jest zbudowany na mikrohistoriach. Opowieści zwykłych ludzi stają się inspiracją dla piosenek. Przed TAXI zrealizowałam kilka podobnych działań, które nie miały jednak takiego rozgłosu. Np. w 2017 roku we współpracy z Katarzyną Stoparczyk powstał projekt „Piękne spojrzenie”. Kasia przeprowadziła wywiady z niewidomymi dziećmi z Owińsk, które w genialny sposób opowiedziały o tym jak widzą świat. Potem zaprosiłyśmy do współpracy m.in. Wojciecha Waglewskiego, Michała Wiraszko, Novikę, Jacka „Budynia” Szymkiewicza. Każdy z artystów dostał wywiad, na bazie którego napisał piosenkę. Zakończyło się to widowiskiem teatralnym. Rok później, razem z Budyniem, zaczęliśmy się zastanawiać, nad kolejnym projektem opartym na podobnym koncepcie. Zaprosiłam go wtedy do OFF Opery.

Zuzanna Głowacka projekt TAXI

Przypomnijmy, czym jest OFF Opera?

To poznański festiwal, który tworzę od 10 lat. Jest inkubatorem projektów muzycznych inspirowanych codziennością. Np. w 2018 roku w ramach festiwalu poprowadziłam warsztaty w Gnieźnie, adresowane do pań z klubu seniora „Radość”. Oglądaliśmy wspólnie „Dziewczyny do wzięcia” Kondratiuka, a potem rozmawialiśmy o pierwszym zakochaniu. Każda z pań opowiedziała historię o tańcu. Tak powstał materiał na płytę „Nowa fala polskiego dansingu” Babu Króla i Smutnych Piosenek. Na kanwie tych doświadczeń wyrósł pomysł o taksówkach. I tak w 2020 roku w ramach OFF Opery spotkałam się z Łoną – polskim raperem, autorem tekstów i producentem muzycznym. Rozpoczęliśmy pracę nad projektem TAXI.

Kiedy wpadłaś na ten pomysł?

W 2019 roku wiedziałam już, że przyszedł czas na taksówkarzy. Oni są soczewką ludzkich historii i byłam pewna, że mają coś ciekawego do powiedzenia o świecie. Razem z Budyniem wymyśliliśmy więc, aby zaprosić do projektu Łonę, bo jego teksty są często odbiciem jakiejś sytuacji zaczerpniętej z życia. Okazało się, że doskonale odnalazł się w tym sposobie zbierania materiału. Łona uwielbia rozmowy zasłyszane na ulicy, pełne lapsusów językowych — podchodzi do nich z wielką czułością. Zapisuje sobie takie rzeczy, bo nie wiadomo, kiedy może mu się to przydać w piosence. To dlatego tak dobrze udało mu się uchwycić klimat nocnego Poznania oglądanego zza szyby taksówki.

Zuzanna Głowacka projekt TAXI

Jak wyglądało zbieranie materiału do projektu TAXI w ramach OFF Opery?

Przeprowadzaliśmy mnóstwo wywiadów i podążaliśmy tropem „taksówkarskich miejsc”. Odwiedziliśmy siedzibę Super Taxi, która swoim klimatem przeniosła nas do lat 90-tych. Spotkaliśmy się z grupą chłopaków jeżdżących Uberem. To było ciekawe zderzenie dwóch punktów widzenia: starej korporacji i nowoczesnej aplikacji. Wieczorem tego bardzo intensywnego dnia pojechaliśmy na Dworcową 9 w Poznaniu do Baru u Gosi. To miejsce, gdzie stacjonują taksówkarze – czekają na kursy, jedzą obiady, piją kawkę. Pani Gosia jest byłą taksówkarką i wie jak tę społeczność „obsługiwać”. Usiedliśmy w ogródku pod parasolem i z dymu papierosowego łowiliśmy naprawdę mocne historie. Rozmawialiśmy także podczas jazdy taksówkami. Łona sam nawet wcielił się w rolę kierowcy i woził pasażerów Uberem.

W jaki sposób w projekcie znaleźli się Andrzej Konieczny i Kacper Krupa?

Było w tym trochę zrządzenia losu. Budyń, który napisał w projekcie dwa teksty, przed samym finałem OFF Opery „wysiadł z taksówki”. Trzeba było więc wymyślić nową muzyczną formułę. Andrzej, o którego obecność od początku zabiegałam, wciągnął Kacpra Krupę. Łona poznał ich dopiero przed koncertem. Przyjechał ze swoją piosenką, którą miał wykonywać sam. Zaproponowałam, żeby wpadł do chłopaków na próbę i sprawdził czy mogliby się dograć. Od razu przekonali go do siebie. Po koncercie Łona wiedział, że trzeba zrobić z tym coś więcej. I tak – w wielkim skrócie – rozpoczęła się praca nad płytą.

Zuzanna Głowacka projekt TAXI

Co było dla Ciebie największym wyzwaniem na tej drodze?

Wyzwaniem było wyrażanie mojej opinii, np. gdy uważałam, że o jakiś fragment muzyczny trzeba walczyć lub z niego zrezygnować. Byłam w studiu nagraniowym razem z chłopakami przez cały proces powstawania płyty. Dziękowałam im później, że wpuścili mnie do swojego ogródka. Byłam jak pasażerka na tylnej kanapie taksówki, która czasami mówi kierowcy, żeby jechać inną drogą. (śmiech) Nie było to łatwe, ale myślę, że przyniosło to dobry efekt.

Następne plany?

Chętnie robiłabym projekty podobne do TAXI. Lubię procesy oparte na rozmowie. Np. w trakcie pracy z chłopakami wykrystalizowałam swoją metodę, którą chciałabym dalej rozwijać. Zrozumiałam też, że ważne jest dla mnie holistyczne podejście do tworzenia. Długo myślałam o tym, że skończyłam studia ze śpiewu operowego, ale opera nie jest w moim życiu obecna. Tymczasem ona łączy w sobie obraz, tekst, muzykę, teatr — podobnie jak projekty, które tworzę. Ta interdyscyplinarność jest dla mnie szalenie interesująca.

Michalina Cienkowska

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Zuzanna Głowacka
REKLAMA
REKLAMA

Sztuka Miasta

Artykuł przeczytasz w: 6 min.



Miesiąc temu zaprosiłam Państwa do wspólnej podróży po świecie sztuki. Zacznijmy więc od sztuki miasta. Tej, która jest dostępna na wyciagnięcie ręki. Stoi w miejskiej przestrzeni i czeka na nas wyjęta ze szczególnej estetyki muzeów i galerii. Jest tak „nasza”, że aż stała się niewidoczna. Wtopiła się w tapetę codzienności złożoną z murów sąsiednich kamienic. Stoi w parku przed blokiem, w którym mieszkaliśmy od dzieciństwa. Również ta, z którą obcujemy jako przechodnie. Spotykamy dzieło, które towarzyszy nam przez chwilę – między jednym a drugim przystankiem tramwaju. W parku, do którego przyszliśmy pospacerować z psem, pooddychać mniej niż zwykle gryzącym powietrzem. Czy zastanawialiście się Państwo kiedykolwiek, ile wspaniałych przykładów takich dzieł mamy w naszym mieście?

Tekst i zdjęcia: Klaudyna Andrzejewska

Stela Heinza Macka – sztuka, która porusza miasto

Zacznijmy od instalacji Heinza Macka stojącej przy Al. Marcinkowskiego pomiędzy placem Wolności a Muzeum Narodowym. Powstała w 2006 roku Stela jest osiemnastometrowym słupem z obrotową głowicą wykonaną z polerowanej stali, odbijającej promienie słoneczne, której ruch sprawia, że rzeźba zmienia się na naszych oczach i transformuje przestrzeń, w której została osadzona. Czy w codziennym pędzie, z nosami wpatrzonymi w ekrany telefonów lub pod stopy, mknąc w pośpiechu, znajdujemy chwilę, by zadrzeć głowę wysoko, dać się porwać grze światła i zaprosić do refleksji na temat dzieła niemieckiego artysty?

20250221 STELLA

Golem – legenda zaklęta w stali

Udając się dalej Alejami wzdłuż budynków Muzeum Narodowego i Biblioteki Raczyńskich dojedziemy do „Golema” Davida Černego, zrealizowanego w ramach projektu „Poznań miasto sztuki” odsłoniętego w 2010 r. Ustawiona w osi Alei Marcinkowskiego 2,5 metrowa rzeźba ze stali zdaje się kroczyć w naszym kierunku. Według legendy Golem został stworzony przez praskiego rabina Jehudę Löwa ben Becalela, urodzonego w XVI wieku w Poznaniu. Dzieło nieprzypadkowo stoi w miejscu, gdzie nieopodal kiedyś znajdowała się dzielnica żydowska. Rzeźby Černego cieszą się popularnością ze względu na kontrowersje, jakie wywołują (np. rzeźba „Sikający” przedstawiająca dwóch mężczyzn stojących naprzeciw siebie, oddających mocz do basenu, którego kształt przypomina Czechy).

20250221 GOLEM

Totemy Alicji Białej – sztuka, która mówi prawdę

Przy Sheraton Hotel Poznań stoją „Totemy” Alicji Białej. Kolejny monumentalny projekt, który dla przechodnia jawi się jako zespół sześciokolorowych, różniących się od siebie kolumn. Zupełnie nie pasujących do hotelowo-biurowo-targowego otoczenia. Wybijające się z szarości betonu i szkła otaczających budynków. Miło się patrzy, prawda? A gdybym powiedziała Państwu, że każdy z tych 6 totemów (pierwotne określających relację ludzi z siłami natury, mitycznym przodkiem zwierzęcym lub roślinnym) to tak naprawdę graficzne przedstawienie wyników wieloletnich badań nad rujnującym wpływem człowieka na środowisko naturalne? Różne proporcje, kolory i wzory tych sześciu kolumn to wizualizacja skali zanieczyszczenia powietrza, ścinki drzew, kurczących się łowisk czy populacji dzikich zwierząt. Każdy z totemów zaopatrzony jest w kod QR, który po zeskanowaniu przeniesie nas do twardych danych, do których odnosi się konkretne dzieło.

20250224 TOTEMY ALICJI BIALEJ 2

Street art – sztuka ulicy czy wandalizm?

Jeśli jesteśmy już przy sztuce miasta oraz silnych i skrajnych emocjach, jakie wywołuje, nie możemy pominąć w naszej podróży przystanku street art. Murale, graffiti, wlepki. Hit czy kit? Prosystemowy, mający przyzwolenie władz miasta, wpisujący się w miejską estetykę czy wandalizm, antysystemowy komentarz do rzeczywistości, artystyczny głos ludu, często powstający spontanicznie i nielegalnie. Jako gospodarze przestrzeni miasta mamy prawo i powinniśmy zabrać głos w debacie na ten temat. Noriaki, KaWu, Rojber. Ich prace od lat towarzyszą nam w miejskiej wędrówce. Stały się nieodłącznym elementem estetyki naszego miasta. Pan Peryskop Noriakiego, którego od dawna odnajduję w miejscach oddalonych nawet tysiące kilometrów od Poznania – ostatnio w pewnej górskiej wiosce na południu Polski. Widuję go również na ścianach galerii, w prywatnych kolekcjach sztuki, szkołach, firmach i miejscach, które już dawno przestały kojarzyć się z rebelią sztuki. KAWU, którego Yodę i bliźniaków Cramp Vandals mijam codziennie, jadąc ul. Grunwaldzką. Jego mural z Voldemertem o twarzy Wladimira Putina przykryty po 10 dniach postacią Harry’ego Pottera o twarzy Wolodymyra Zelenskiego, sprawił, że o jego twórczości rozpisywały się nie tylko polskie, ale i zagraniczne media. Jego twórczości zawdzięczamy pojawienie się w przestrzeni miasta fantastycznych postaci takich, jak: Bart Simpson, Bambi czy Eleven z serialu „Stranger things”. Różowa świnia, której autorem jest Rojber, to mieszkanka niemal każdej szanującej się skrzynki transformatorowej na Grunwaldzie. Wierna towarzyszka moich wieczornych przebieżek. Jest dla mnie symbolem nieskrępowanej radości.

Sztuka i biznes – wspólna przestrzeń

Sztuka miejska nie powstaje w próżni. Choć często kojarzona z oddolnymi inicjatywami, to jej rozwój w dużej mierze zależy od tych, którzy mają odwagę ją wspierać. Wielkopolskie Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych od lat konsekwentnie promuje sztukę współczesną, a Volvo Karlik Poznań udowodniło, że street art może znaleźć swoje miejsce nawet w świecie motoryzacji. Dzięki takim inicjatywom miasto nie tylko staje się bardziej inspirujące, ale też pokazuje, że sztuka i biznes mogą ze sobą współistnieć – nie jako osobne światy, lecz jako wzajemnie przenikające się przestrzenie. To, co widzimy na ulicach, skwerach czy budynkach, często zawdzięczamy tym, którzy nie boją się myśleć o sztuce szerzej – jako o elemencie, który nadaje miejscu charakter, buduje tożsamość i pobudza do refleksji. Bo miasto to nie tylko architektura i ulice – to także opowieści, które sztuka wplata w jego codzienność.

Klaudyna Andrzejewska

Klaudyna Andrzejewska

Przedsiębiorczyni, podróżniczka i żeglarka. Koneserka smaków, dźwięków i obrazów. Absolwentka Université de Poitiers oraz studentka Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Współzałożycielka ArtAbout – agencji promocji sztuki.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA