Z dedykacją dla wszystkich pań na Dzień Kobiet! Wszystkiego najpiękniejszego!
Szary, nieduży domek ze skośnym, czerwony dachem. Symetrycznie rozmieszczone na szarej elewacji okna z niepodnoszonymi od lat białymi roletami, tworzą wrażenie zamkniętych oczu, a krzywa dachówka, niczym źle dobrana fryzura, stuka w trakcie wichury.
Czas do świąt odmierzam kulinarnie. Już od połowy listopada z ukochaną Matką toczymy dyskusje o kapuście, pierogach, makowcach i karpiu. Bo bez karpia świąt nie ma. Kończymy temat rogali świętomarcińskich i zaczynamy obrady wysokiego szczebla na temat świątecznego menu.
To był 7 sierpnia 2019. Pamiętam ten dzień jak dziś. Ba! Pamiętam cały tydzień, bo to trudny czas był, zwieńczony tak, jakby nikt się nie spodziewał.
Jesień. Choć jeszcze nie kalendarzowa, koniec sierpnia to w mej głowie umowny koniec lata. Tożsamy z końcem dni upalnych, z szortami i ciepłymi wieczorami na przydomowym tarasie. To krótsze dni, słońce niżej zawieszone, chłodniejsze wieczory. Jesień to taka paradoksalna pora roku. Rano lato, wieczorem zima.
Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.
Pojawiła się niespodziewanie. Niezamierzenie. Wyrwana brutalnie, siłą ze znanego jej świata. Zostawiając za sobą pracę, przyjaciół, studia, dziadków, tatę i ukochanego kota. Wpadła do mojego życia, choć wcale tego nie planowała. Ja zresztą też nie…
Chyba każdy z nas, kto śledzi geopolityczną sytuację na świecie miał nadzieję, że zapowiedzi tej inwazji to tylko prężenie muskułów. Że to niemożliwe, że w XXI wieku, w czasie podbojów kosmicznych, najnowszych technologii, autonomicznych aut, największego od czasu rewolucji przemysłowej skoku cywilizacyjnego, zobaczymy czołgi na ulicach. Czołgi, rakiety, opancerzone wozy bojowe. W Europie.