Oksana Hamerska | Przytul się i wszystko będzie dobrze

Oksana Hamerska|Oksana Hamerska

Na scenie uwodzi nas swoim profesjonalizmem, talentem aktorskim i wokalnym, mistrzostwem artystycznych wzniesień i upadków, wzruszeń i emocji. W prywatnym życiu przyciąga normalnością, dobrocią i ciepłem. Nie udaje, nie wywyższa się, traktuje ludzi z szacunkiem, dlatego ma tak wielkie rzesze wielbicieli i tych, którzy ją po prostu kochają. Oksana Hamerska tłumaczy nam rzeczywistość w żółto-niebieskich barwach. 

Kontaktowałam się z Tobą w pierwszych dniach wojny. Mówiłaś, iż w Ukrainie pozostali Twoi rodzice i brat, aby pomagać walczącym, potrzebującym. Czy sytuacja zmieniła się?

OKSANA HAMERSKA: Moja bratowa z dziećmi jest u nas, a moi rodzice z bratem i całą dalszą rodziną zostali w Ukrainie. Jest ciężko, ale wierzymy w wygraną.

Żółto-niebieskich kolorów mamy teraz pod dostatkiem.

Tak i to niesamowite jak Polacy jednoczą się, pokazują swoje poglądy, nie boją się o nich mówić. Plakietkę czy kotylion w barwach flagi Ukrainy noszę dla siebie, nie na pokaz. Tak czuję. Jestem solidarna z narodem ukraińskim, codziennie myślę o tym, co się dzieje. Taki drobny symbol przypięty do stroju też nakłania do chwili zadumy i refleksji. Do zatrzymania się w tym życiowym biegu.

Piotr Piaseczny 3

Czym aktualnie się zajmujesz?

Każdy ma swój sposób na pomoc Ukraińcom. Ja działam scenicznie od samego początku tej szalonej, nikomu niepotrzebnej wojny. Moje niezbyt spokojne życie przyspieszyło jeszcze bardziej, bo dużo zaczęło się dziać dookoła. Wszystko to związane jest z moimi ukraińskimi korzeniami. Ktoś potrzebował przetłumaczyć tekst na ukraiński, służyłam pomocą. W Teatrze Muzycznym podczas organizacji przeróżnych akcji również było (i jest nadal) zapotrzebowanie na tłumaczenie z języka polskiego na ukraiński i odwrotnie. W ostatnim czasie dużo powstało utworów, które też trzeba było przetłumaczyć i zaśpiewać. 

Jak wspomniałaś, każdy na swój sposób pomaga w tych trudnych chwilach. Ty jako artystka zaśpiewałaś podczas koncertu na Placu Wolności w Poznaniu wymowną pieśń „Ukraina żyje”. Czy według Ciebie muzyka, teksty piosenek teraz w obecnej rzeczywistości, tak jak i podczas przeszłych wojen, wielu powstań, zrywów patriotycznych mają niezwykłą moc, pomagają przetrwać najtrudniejsze czasy?

To była szybka akcja, najpierw zaśpiewałam na scenie przygotowanej na Placu Wolności, 3 kwietnia, a 14 kwietnia już nagrałam tę piosenkę w Studiu S10 Sergiusza Suprona w Poznaniu. Tekst napisał Przemek Prasnowski z Fundacji Barak Kultury, a muzykę skomponował Maciej Muraszko. Obecne czasy potrzebują reakcji, głośnego i wymownego przekazu. Mądre słowa, wartościowe melodie, piosenki – mają ogromną moc, i teraz, i przed laty. Wskrzeszają nadzieję w ludziach, dodają otuchy i wiary. Dobrze, że istnieje międzynarodowy zasięg i szybka komunikacja, że możemy te nasze działania wysłać do ludzi walczących, pomagających w Ukrainie. 

Od razu po tym, jak narodził się pomysł piosenki „Ukraina żyje”, którą wykonałam w dwóch językach, otrzymałam ogrom podziękowań i wzruszeń ze strony Ukraińców, że jesteśmy z nimi, pomagamy, dajemy im siłę i potrzebną nadzieję. Wydawałoby się, co taka piosenka może zrobić? Jednak może wiele…Można stworzyć bardzo dobrą energię i umiejętnie przekonywać innych ludzi do zmian. Tak czynił chociażby przed laty Ignacy Jan Paderewski, któremu poświęcony jest musical „Virtuoso” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Artyści mają swoje metody i sposoby na działanie, na pomoc swojemu krajowi, bliźnim, na zmiany światopoglądowe, geopolityczne. Sądzę, że nieraz sam prezydent Volodymyr Zelensky korzysta ze swoich zdolności artystycznych, aby przekonywać niedowiarków i docierać do ludzi na różnych szerokościach geograficznych. 

W środkach masowego przekazu widzimy, słyszymy ludzi grających na skrzypcach w bunkrach, śpiewających, podtrzymujących innych na duchu, np. mała Amelka, która rozkochała wszystkich swoim wykonaniem piosenki z bajki „Kraina Lodu”, potem odśpiewała na scenie, już w Polsce, hymn Ukrainy. Orkiestra grająca na tle zrujnowanego bloku, przy leju po bombie, skrzypek zanurzający się w pięknych dźwiękach, gdy wokół panuje tragiczny widok. To wszystko jest po coś. Ma swój cel. Muzyka zawsze wspierała walczących, towarzyszyła im w poprzednich wiekach. I tak jest teraz. Artystyczne przesłanie trafia do szerokiej publiczności na świecie.

Oksana Hamerska

Uczestniczyłaś też w innych akcjach podobnych do „Światła dla Ukrainy”…

W Teatrze Polskim odbył się koncert na rzecz Ukrainy łączący artystów scen poznańskich, w którym wzięłam udział. Nagrałam również piosenkę z dziećmi z „Łejerów”, ze szkoły podstawowej. Marcin Przewoźniak napisał tekst, ja – tłumaczenie, a Mariusz Matuszewski stworzył muzykę. Śpiewałam razem z moim 9-letnim synkiem, Piotrkiem, refren tego utworu. W Teatrze Muzycznym odbywały się spektakle, z których dochód w całości przeznaczony był na pomoc Ukrainie, np. spektakl „Kombinat”. Podczas pozostałych spektakli prowadzone były zbiórki pieniędzy do puszek. Oprócz tego cały czas działam w mediach, w telewizji, w radiu, aby przybliżyć temat Ukraińców mieszkających w Poznaniu. Cały czas włączam się w akcje pomocy, które docierają bezpośrednio z transportem na Ukrainę. Bardzo prężnie działa w tym mój mąż, Andrzej. Natychmiastowo założył na FB grupę wsparcia Ukraińcom, na której wiele osób wymienia się informacjami, co, gdzie i komu jest potrzebne na daną chwilę. Pomoc obywatelska w znalezieniu mieszkania, pracy, szkoły dla dzieci tu w Poznaniu. Tyle będziemy pomagać, na ile będzie potrzebna ta pomoc… i jak długo.  

Czy teraz – już w kolejnych etapach wojny, po bestialstwie dokonanym w Buczy, Borodziance, Irpieniu – próbujesz odcinać się od drastycznych obrazów i mniej oglądasz telewizję, przeglądasz Internet? Jak sobie radzisz z tym nagromadzeniem informacji?

Nieustannie wszystko przeżywam. Faktycznie na początku chłonęło się wszystkie docierające do nas wiadomości ze Wschodu. Każda jedna była na wagę złota. Teraz muszę sobie „dawkować” te okrucieństwa, bo obrazy śnią mi się po nocach. Płacz ludzi, ich niedowierzanie, przytoczone historie. Wzruszam się, popłaczę – tak jak i Ty. Jestem cała roztrzęsiona. Przeżywam bardzo… Zastanawiałam się, czy mogę sobie „odpuścić” ten napływ informacyjny? Ale tak nie umiem, bo potem miałabym wyrzuty sumienia, że może gdzieś potrzebna jest pomoc, a ja przegapiłam, nie zareagowałam we właściwym czasie. A potem może być za późno… Więc pomimo tych katastrofalnych doniesień i obrazów z wojny – nie ma dnia, abym nie czytała, nie słuchała, nie oglądała serwisów informacyjnych w kraju i na świecie. To jest ambiwalentne i trzeba sobie dawkować te emocje.

Jak radzą sobie Twoi bliscy, którzy zostali w Ukrainie?

Na początku był ogromny niepokój, przerażenie, wielka niewiadoma. Teraz jak rozmawiam np. z mamą to słyszę wycie syreny i widzę ich reakcje. Oni po części zaczęli przywykać do tych dźwięków i odgłosów wojny. Na szczęście mieszkają 15 km od granicy polsko-ukraińskiej i te ziemie nie są celem – na razie. 

Jak według Ciebie można zatrzymać Putinowską machinę?

Mam nadzieję, że wreszcie obudzi się z letargu naród rosyjski, że społeczeństwo zacznie głośno mówić, przeciwstawiać się wojnie i okrucieństwom. Przebije się mur kłamstwa.

Oksana Hamerska

Zmieniając nieco temat, kiedy w Ukrainie przypada Dzień Mamy?

To jest ruchome święto i zawsze przypada w drugą niedzielę maja.

W Polsce świętujemy 26 maja. Jaką Ty jesteś mamą, wymagającą czy pobłażającą, przymykającą oko na dziecięce humory?

Oczywiście, im jeden rodzic jest autorytarny, to ten drugi – jest bardziej spolegliwy i pozwalający na dziecięce fanaberie. U nas Andrzej jest tym mocnym rodzicem, stanowczym, którego dzieci bardziej słuchają. Choć jak sama zostaję z moją trójką, której trzeba powtarzać po stokroć, to staram się być asertywna. (śmiech)

Jakie masz sprawdzone metody na niesforne zachowania dzieci?

Gdy jestem na granicy wybuchnięcia, albo idę do kuchni ochłonąć, albo próbuję zamienić negatywne emocje w żart. Staram się przeobrazić to w zabawę, np. gilgotki, bo wiem, że emocje i słowa mogą wyrządzić dużą krzywdę. A dziecko czerpie jak gąbka i oddaje to, co otrzymuje. Dorosły krzyczy – dziecko tak samo. Rodzi się konflikt. Staram się opanowywać sytuacje, rozwiązywać trudne chwile i rozładować złe emocje, choć różnie to wychodzi. Nie zawsze o tym pamiętam. 

Oksana Hamerska

Muzykujecie rodzinnie?

Tak, oczywiście. Nie tak dawno rozmawiałam właśnie z Anią Wilczyńską z Narodowego Forum Muzyki o muzykowaniu w rodzinie. Cały czas chodzimy i nucimy sobie w domu: Piotrek podśpiewuje, Kostek jest naszym rodzinnym rockmanem i udaje, że gra na gitarze, a Julek odstawia kocie mruczando, gdy jest już bardzo śpiący. (śmiech

Najchętniej dzieci słuchają moich wymyślonych utworów, uwielbiają to, np. opowieść o dzielnym rycerzu Kostku lub „aaa były sobie pociągi dwa”. Piotrek śpiewa też po swojemu utwory Krzysztofa Zalewskiego.  

Uczysz swoich chłopców ukraińskiego?

Niestety, mam sobie tu trochę do zarzucenia. Dzieci doskonale słyszą ten język, gdy rozmawiam np. z moimi rodzicami, z rodziną. Śpiewam im piosenki i kołysanki na dobranoc w moim ojczystym języku. I dodatkowo do usypiania mamy tradycyjne gilganie po plecach. (śmiech)

Najlepiej ukraińskim posługuje się Piotrek, gorzej już Kostek. A Julian jest jeszcze za mały na mówienie. W zabawie z dziećmi też stosuję język ukraiński. A teraz więcej słyszą, bo z bratową i jej dziećmi rozmawiam tylko w tym języku. Bardzo chcę wychować moje dzieci dwujęzycznie. 

Jakie wspólne cechy masz z własną mamą, jeśli chodzi o relacje z dziećmi, życiowe mądrości?

Patrząc z perspektywy czasu na moje dzieciństwo, na mnie i mojego brata, cały czas się zastanawiam, jakie to jest trudne wychowywać dzieci. Jak to udało się moim rodzicom?

Staram się bardzo tulić moich synów, gdy jest potrzeba i bez potrzeby też – to wyniosłam z domu rodzinnego, bo moja mama często nas przytulała, dawała to poczucie bliskości i bezpieczeństwa. To był dla mnie taki cudowny moment. Gdy wkoło coś działo się źle, wystarczyło przyjść i się przytulić do mamy i już było lepiej. Słowa mojej mamy pozostały mi w pamięci: „przytul się i wszystko będzie dobrze”. Takie zaklinanie rzeczywistości zawsze pomagało.

Pragnęłabym zastosować ten trik – zaklinania rzeczywistości – i zmienić trudny czas w lepszy; w pokój i spokój w Ukrainie, czego Tobie, sobie i wszystkim życzę.

Jestem pełna nadziei, że tak się stanie… Musimy poczekać, a potem pomagać odbudowywać Ukrainę. Mój synek, Kostek, spuentował całą sytuację, mówiąc do mojej mamy „Nie martwcie się, że macie tam bałagan. Przyjedziemy i pomożemy Wam posprzątać.” Oczywiście wzruszyłam się bardzo.

Ukraina żyje

Każdy ma prawo być wolny 

Jak wiatr na stepie

Oddychać miłością 

swojego domu   

Każdy ma prawo być wolny 

Jak ptak na niebie

Co rozwija skrzydła

Ponad istnieniem 

W labiryncie miasta 

Szukamy drogi

Która nas przeniesie 

W rodzinne strony 

Tutaj jest bezpiecznie 

tam nadciąga burza 

Oczy same płaczą

A serce mocniej bije 

Żyje Ukraina!  Ukraina… żyje!

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Oksana Hamerska|Oksana Hamerska
REKLAMA
REKLAMA

Elżbieta Janik – Krause | Księgowość to jak czytanie książki

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Poznań – miasto przedsiębiorcze, biznesowe – oferuje również swoim klientom wsparcie w zakresie szeroko rozumianej księgowości. Takim miejscem jest Kancelaria Rachunkowa na poznańskim Chwaliszewie, której klientami są w szczególności firmy z branży spedycyjnej, budowlanej, deweloperskiej, a także kancelarie prawne, handlowcy oraz styliści fryzur. Elżbieta Janik-Krause, prezes zarządu Kancelarii Rachunkowej Denarius, opowiedziała, z jakimi problemami borykają się obecnie poznańscy przedsiębiorcy, dlaczego tak popularny jest outsourcing usług księgowych i jak ważną rolę w jej życiu odgrywają relacje.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | Zdjęcia: archiwum prywatne EJ-K

Jak zaczęła się Pani przygoda z rachunkami i cyframi?

ELŻBIETA JANIK-KRAUSE: Zaczęłam studia informatyczne w trybie zaocznym i szukając pracy, trafiłam do biura. Tam posadzono mnie przy komputerze, a jednym z moich głównych zajęć było wprowadzanie faktur do systemu – i choć niektórzy mogą w to wątpić – zaczęło mi się to naprawdę podobać. (śmiech) Ponadto, gdy moi rodzice prowadzili własną firmę, to pamiętam jak interesowała mnie wielka księga przychodów i rozchodów, i jak na prośbę mamy wpisywałam faktury.
Uwielbiam cyferki, choć skończyłam studia inżynierskie na Politechnice Poznańskiej. Skończyłam również e-commerce i jakbym poszła w tym kierunku, to dzisiaj nie musiałabym się tak męczyć ze zmianami przepisów. (śmiech)

Ta zmienność w przepisach to zapewne nie lada wyzwanie…

Jestem księgową od 20 lat i nie pamiętam tak galopujących zmian jak obecnie. Dawniej jak księgowałam coś według ustalonego harmonogramu i zgodnie z wytycznymi, to tak działaliśmy przez kilka lata. Dzisiaj nie jest to tak stałe i powtarzalne… Ponadto zawsze gdy przychodzi nowa władza, wprowadzane są nowelizacje ustaw i zmieniane są przepisy. Odczuwamy to w Kancelarii Rachunkowej, bo obsługujemy również klientów dofinansowanych z budżetu państwa. Nieraz słyszę pytanie: jak Ty się w tym wszystkim nie pogubisz? Udaje mi się to, dzięki wytężonej pracy, doświadczeniu i skrupulatności.

Oprócz aktualizacji ustaw, z jakimi zagadnieniami najczęściej się Pani spotyka?

Gdy przychodzi klient i pyta się, jak nie płacić podatków (śmiech), albo je obniżyć. Zawsze zaczynam od rozmowy z klientem, jakie ma plany, jak jego działalność wyglądała wcześniej. Często musimy skorzystać z usług doradcy podatkowego, aby mieć szerszy pogląd na zaistniałą sytuację. Mamy wówczas typową burzę mózgów. (śmiech) Do tego muszą być konkretne liczby, wyliczenia w tabelach. Czasami się klientom wydaje, że taka optymalizacja będzie dla nich korzystana, ale jak przeanalizujemy liczby – to wtedy może wyjść inaczej i wspólnie z klientem stwierdzamy, że to wcale nie jest opłacalne. Ludzie mając działalność gospodarczą, wiedzą, że na spółce nie płaci się ZUS-u, ale płaci się więcej za księgowość, bo jest tzw. pełna księgowość. Jeżeli ktoś nie jest obeznany z Kodeksem spółek handlowych i nie wie jak to wszystko działa, że jest uchwała, zarząd, rada nadzorcza, wspólnicy – tzn. wszystkie organy, to nie zdaje sobie sprawy, że pewne przesunięcia są nieopłacalne, bo nic więcej się nie zyska.

Outsourcing usług księgowych jest bardzo popularnym rozwiązaniem wśród polskich przedsiębiorstw. Z usług biur rachunkowych korzysta bowiem aż 72% przedsiębiorców, podczas gdy księgowego na etacie zatrudnia zaledwie 8% firm. Dlaczego tak się dzieje?

Według mnie to nie jest zwykła moda, tylko czysta ekonomia. Outsourcing jest po prostu tańszy, bo zatrudnienie księgowej na pełen etat to są już większe koszty. Np. jak nam ktoś płaci za książkę przychodów i rozchodów 300 zł netto, to nie zatrudni się księgowej za taką kwotę. Obsługujemy naprawdę dużych klientów, którzy mogliby wejść w swoją wewnętrzną księgowość. A dlaczego nie wchodzą? Bo oni nie mają problemu, czy pracownik zachoruje, nie przyjdzie do pracy, ktoś zrezygnuje itp. U nas w Kancelarii Rachunkowej Denarius prowadzimy rekrutacje, non stop szkolimy nowych pracowników, bo chcemy być na bieżąco. Mamy wykupione dwie stałe platformy szkoleniowe, ponadto ubezpieczenie jako Kancelaria Rachunkowa. Wiele rzeczy załatwiamy za klienta, a jeśli on chciałby zapłacić za swój program do księgowości, licencje, dodatkowo poświęcić swój czas na załatwianie tych spraw – często dochodzi do słusznego wniosku, aby przerzucić te obowiązki na nas. Nawet jak ktoś ma nadzór samodzielnej księgowej, wewnątrz firmy, a chce przekazać obowiązki głównej księgowej – również to oferujemy. Np. dwa razy w tygodniu odwiedzamy swojego klienta, jego księgowa ma kontakt z naszymi pracownikami, a my wysyłamy i sprawdzamy informacje, co się zmienia. Taka forma jest też preferowana przez naszych klientów.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czy ludzie w obecnej dobie decydują się na zakładanie swoich firm?

Tak, po pewnym przestoju, jest teraz wielki ruch w tym temacie. Dużo osób chce po prostu przejść na swoje, być dla siebie „sterem, żeglarzem, okrętem”, bez odgórnych wytycznych od szefa. Nie chcą być zależni i ograniczeni godzinowo, np. od 8 do 16. Ale z drugiej strony, zauważam też, że zmiany przepisów spowodowały pozamykanie się mniejszych firm, mniejszych biznesów. To też wynika z takiego niedopatrzenia i braku dokładności. Często ludzie prowadzący działalność gospodarczą nie patrzą na jedną podstawową rzecz, tzn. na przepływ pieniądza. Oni się skupiają na tym, że rachunek zysków i strat jest zadowalający, ale gdy ich klient nie zapłacił, albo zapłacił bardzo późno – to powoduje, że zaczyna się robić krótka kołderka z finansami. I to w efekcie przyczynia się do podjęcia decyzji o zamknięciu firmy. Dlatego zawsze namawiam do skrupulatnego przyglądania się przepływom pieniędzy.

Jakie firmy obsługuje Denarius, z jakich branż?

Mamy dużo firm spedycyjnych, kancelarii prawnych, a na drugim biegunie stylistów fryzjerów. Ponadto dużo z regionu jest handlowców, firm budowlanych i deweloperskich, którym służymy pomocą i radą. Także i organizacje Skarbu Państwa, których siedziby nie są ulokowane w Poznaniu.

Korzysta Pani ze swojej wiedzy z czasu studiów, świadcząc usługi księgowe?

Oprócz skończonych studiów z programowania, zrobiłam również studia podyplomowe z Zarządzania produkcją. Zanim założyłam Biuro Rachunkowe pracowałam w Cegielskim, byłam kierownikiem w dziale księgowym. Pamiętam jak za zgodą szefa weszłam na produkcję, bo bardzo chciałam zobaczyć jak przebiega cały proces tworzenia i montowania olbrzymich silników do statków, na podstawie licencji MAN-a. Sądziłam, że taki silnik jest wielkości pokoju, ale gdy założyłam kask i weszłam na halę produkcyjną, to oniemiałam z wrażenia… (śmiech) Bo silnik do statku przypominał wielkością blok dwupiętrowy i trzeba było po nim chodzić po drabinie, która została przymocowana na stałe. Potem jak pracowałam w branży automotive, to też szef mnie zabrał i obeszliśmy produkcję. Zobaczyłam, na czym polega system 5S, że np. młotka nie odkłada się w inne miejsce jak tylko to obrysowane. Taki system potem wprowadzono w biurach, gdzie team leaderzy mieli napisy na segregatorach w kształcie łuku. I wówczas gdy wyciągali segregator np. z nr 3, nie musieli się zastanawiać, aby pomiędzy 2 a 4 odłożyć – tylko ta wizualizacja im w tym pomagała.

W ogóle z kimkolwiek bym nie pracowała, zawsze proszę o pokazanie mi produkcji. To takie zamiłowanie produkcyjne. (śmiech) Ale tak na serio – dzięki wizualizacji, zobaczeniu hali produkcyjnej, cyfry, które mam na fakturze, stają się dla mnie bardziej materialne, układam to sobie jak przysłowiowe puzzle. Techniczne wykształcenie mi bardzo pomaga i bardzo lubię wszystko posprawdzać, poza tym nie boję się programów komputerowych, systemów. Jak uruchamiałam firmę 13 lat temu, to byłam i sprzedawcą, księgową, informatykiem… (śmiech) Księgowość to jak czytanie książki, krok po kroku, rozdział po rozdziale. Wszystko ma swoje etapy…

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Czyli księgowość to nie tylko cyfry, ważne są relacje międzyludzkie?

Zdecydowanie tak. Żeby dobrze prowadzić księgowość, trzeba poznać przedsiębiorcę, jaki ma charakter pracy, jakie ma zamierzenia, w jakiej dynamice będzie prowadzona jego firma, co może się dziać w firmie, co ma realny wpływ przede wszystkim na podatki. Jak zbudujemy dobre relacje z klientem, to my możemy więcej wybaczyć klientowi i on nam. To działa w obie strony. Ponadto trzeba mieć wyobraźnię w księgowości.

Przeprowadza Pani z klientami szczere rozmowy, wykładacie przysłowiowe karty na stół. Ważna tu jest lojalność i otwartość. Ma Pani poczucie, że klienci trochę się spowiadają przed Panią ze swoich niedociągnięć, większych czy mniejszych grzeszków?

Szybko wychodzi ukrywanie przede mną niektórych faktów i zaciemnianie prawdziwego obrazu firmy. Choć muszę przyznać, że takich przypadków mam naprawdę niewiele. Przedsiębiorcy obecnie inaczej podchodzą do kwestii rozmów otwartych, bez tendencyjnego „owijania w bawełnę”. Mówią, jak u nich jest, że mają np. trudności z płatnościami, że spadła im sprzedaż. Prowadzę też firmy w restrukturyzacji. Chcąc nie chcąc, klient musi być ze mną szczery. (śmiech) Księgowy przecież czarno na białym, widzi, jaki jest zysk, obrót, przychód, a przedsiębiorcy nierzadko udają, że tego nie widzą.

Z jakimi problemami aktualnie zmagają się przedsiębiorcy?

Przede wszystkim z nieterminową płatnością, czyli, że klienci im nie płacą w terminie. Nieraz właściciel firmy spedycyjnej czeka 2-3 miesiące na swoje pieniądze, jak tak przeciągane są płatności. A on przecież musi zapłacić swoim pracownikom, zakupić nowy towar, zapłacić za paliwo – a to wszystko są jego koszty.

Jak Pani patrzy na osoby prowadzące działalność gospodarczą, to czy można rzec, iż „biznes rodzi biznes”?

Oczywiście, własny biznes daje szerokie możliwości rozwoju, poznawania nowych osób. Powstają nowe firmy na bazie tej pierwszej lub po prostu ludzie przebranżawiają się, szukając nowych wyzwań zawodowych. Jeden z moich klientów jest prawnikiem z zawodu, a w czasie pandemii się przebranżowił i stał się handlowcem. Informatycy, programiści często przechodzą do branży deweloperskiej, to pewna fala nowych zmian na rynku pracy. Inny mój klient, który zarządzał w branży telekomunikacyjnej też poszedł w handel, wybrał to jako bardziej intratne i szybsze źródło zarobku.

Handel, przedsiębiorczość, praca u podstaw – to trwałe i niezmienne wartości kultywowane w stolicy Wielkopolski.

To prawda. Z pokolenia na pokolenie… Widzę tę żyłkę przedsiębiorczości u wielu moich klientów, co mnie bardzo cieszy.

Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania

Biznesmeni, przedsiębiorcy wiedzą, że „kto nie ryzykuje, ten nie ma”?

Nie muszę im tego tłumaczyć, oni to doskonale wiedzą. Choć ja sama nie należę do osób ryzykujących i umiejących postawić wszystko na jedną kartę. I za to podziwiam innych… Zanim coś kupię do firmy, muszę to przeanalizować, wcześniej – musiałam jeszcze uzbierać na dodatkowe zakupy, komputery itp. Jestem ostrożna, bardziej zdystansowana do wydatków. Racjonalnie podchodzę do spraw. Według mnie kobiety są mniejszymi ryzykantkami w biznesie niż mężczyźni – i tak to faktycznie jest.
Nie uczę przedsiębiorców, że warto ryzykować. Uczę zrozumieć podstawy księgowości, to, co jest potrzebne do prowadzenia własnej firmy. Lubię tłumaczyć krok po kroku – to też swego rodzaju umiejętność. Według mnie prezes danej firmy zanim podejmie newralgiczną decyzję powinien to skonsultować ze swoją księgową. Mam stałych klientów, którzy tak właśnie funkcjonują w biznesie, dzwonią do nas z konkretnym zapytaniem, czy warto, czy można…

Gdy napatrzy się Pani na cyferki, statystyki, tabele, jak Pani odreagowuje swoją pracę i obowiązki zawodowe?

Regularnie trenuję od 8 lat, miałam też taki epizod w swoim życiu, że organizowałam Fit Campy dla kobiet. Przynajmniej dwa razy do roku sama jestem uczestniczką takich sportowych zjazdów, podczas których zmęczymy się wtedy razem, (śmiech) ale te kobiece relacje, endorfiny pomagają mi w czyszczeniu głowy z wielu codziennych myśli.
Coraz mniej już siedzę, aby księgować, po prostu musiałam nauczyć się rozdysponować moje obowiązki i przekazać je dalej… choć to nie było dla mnie łatwe. (śmiech)

denarius logo2020
Magda Ciesielska

Magdalena Ciesielska

redaktor prowadząca
REKLAMA
REKLAMA
Elżbieta Janik - Krause, prezes zarządu Kancelaria Rachunkowa Denarius z Poznania
REKLAMA
REKLAMA