Land Rover Defender | Jestem legendą

Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|

Jego historia zaczyna się tuż po II wojnie światowej, kiedy to powstał Land Rover Serie I z myślą o potrzebach rolników. Taki trochę traktor, którym można pojechać też do miasta. Wieść gminna niesie, że za sprawą Brytyjczyków model I był pierwszym samochodem, który zobaczyli ludzie w krajach rozwijających się. Kiedy w latach 80. XX wieku model III zastąpiono Defenderem, pozwoliło to marce na skuteczne konkurowanie z wszechobecnymi wówczas japończykami. Tak więc kiedy tylko nadarzyła się okazja, aby potestować nowego Defendera i sprawdzić, ile legendy jest w legendzie, nie mogłam odmówić. 

Na przekór złośliwcom

Złośliwi powiedzą, że to już nie samochód terenowy, a terenowo-lifestylowy. Dlaczego? Bo siadając zarówno za kierownicą, jak i na miejscu pasażera, zupełnie nie czujemy dyskomfortu siedzenia w twardej, spartańsko wykończonej terenówce. Myślę, że projekt wnętrza stanowił nie lada wyzwanie dla stylistów nowego Defendera. Kiedy niesiesz na plecach presję legendy, klienci kochają cię za ascetyczność i industrialny styl, a jednocześnie projektujesz auto dla ludzi na co dzień jeżdżących doposażonymi SUV-ami, to może zwiastować katastrofę. Jednak nie w tym przypadku.  Projektanci wykonali mnóstwo dobrej roboty, godząc ze sobą jednocześnie prostotę i luksus. Po wejściu do auta od razu rzucają się w oczy śruby montażowe zamontowane na masywnych drzwiach. Magnezowy szkielet na desce rozdzielczej, czy plastikowa, łatwa do umycia podłoga od razu definiuje funkcje auta. A jednocześnie środkowa część konsoli ze znanym z innych Land Roverów systemem Pivi Pro, cyfrowe zegary, czy intuicyjny panel klimatyzacji wnosi do wnętrza nowoczesność XXI wieku. Jest elegancko i nieprzeładowanie. Moim absolutnym zaskoczeniem była lodówka zamontowana w schowku pomiędzy przednimi fotelami. Genialne rozwiązanie na wrzucenie tam kilku batonów, puszki z napojem czy kanapek na podróż.  Z czego skwapliwie skorzystałam. 

lodowka

Ale od początku

Pierwsze wrażenie, które odczułam, wsiadając do Defendera – jest naprawdę duży. A testowany przeze mnie model to i tak jego krótsza wersja – Land Rover Defender 90, czyli ten z krótszym rozstawem osi. Trzydrzwiowy, przez co wskakiwanie do tyłu może być nieco kłopotliwe. Może, jeśli nie mierzysz prawie 180 centymetrów wzrostu, byłoby łatwiej. No, ale mnie nie było. Za to kiedy już się tam znajdziesz, ilość miejsca zarówno na nogi, jak i nad głową jest naprawdę imponująca. Za kierownicą jest równie komfortowo, a uczucie dużej bryły auta, znika po kilku przejechanych metrach. Zaskakująco szybko przyzwyczaiłam się również do dźwigni skrzyni biegów, która znajduje się na środkowym panelu tuż obok centrum sterowania dwustrefową klimatyzacją. Defender na szczęście nie zrezygnował całkowicie z pokręteł na korzyść przycisków dotykowych, co nie tylko wzmaga nieco „retro klimat” ale też sprawia, że jest on naprawdę bardzo ergonomicznie zaprojektowany, a wszystkie niezbędne przyrządy mamy pod ręką. 

Land Rover Defender

Podróż przez bezdroża. I nie tylko

To, co kocham w dużych autach to uczucie, że jadąc tak ogromną bryłą po mieście inni kierowcy starają mi się po prostu nie przeszkadzać. Defender 90 to naprawdę sporych rozmiarów samochód. Do tego jest dość ciężki, co czuć szczególnie w mieście. Jednak co ciekawe – zaskakująco cichy. Na miejskich parkingach na pewno wyróżnia się swoją kanciastą bryłą, królując nad miejskimi SUV-ami. I jak na swój gabaryt – zwrotny. Pod maską znalazł się 2-litrowy silnik benzynowy, co początkowo wprawiło mnie w lekką konsternację, zważywszy na rozmiary i wagę auta. Jednak 300 KM ukrytych pod maską doskonale rekompensuje niewielką pojemność jednostki napędowej. Nie liczcie za to na niskie spalanie. Dla oszczędnych Land Rover przygotował 300-konny motor diesla oraz hybrydę plug-in o mocy 404 KM. Z kolei dla tych, którzy pieniędzy nie liczą, a kochają „prawdziwą, starą” motoryzację – wersję V8, która ma aż 525 KM, setkę robi w 5,2 sekundy i może mknąć nawet 240 km/h. Jedyne czego zabrakło mi w testowanym modelu, to lusterka wstecznego z funkcją kamery. Dlaczego? Niestety widok z klasycznego lusterka wstecznego przesłania zamontowane na tylnych drzwiach koło zapasowe. Warto rozważyć ten opcjonalny zakup. Nie zabrakło za to wyciągarki. Ten genialny przyrząd to esencja jazdy w terenie. Święty graal każdej udanej eskapady. Nie dane mi było z niej skorzystać, ale doskonale pamiętam godziny spędzane pośrodku niczego, w oczekiwaniu na rolnika z traktorem, kiedy jako nastolatka wraz z ojcem i jego przyjaciółmi ruszaliśmy terenówkami odkrywać dzikie rejony Polski. Ojciec zawsze mawiał „im bardziej się zakopie, tym większa frajda”. Osobliwe poczucie humoru, którego wówczas nie rozumiałam, dzisiaj w pełni podzielam. Ale gdybyśmy wtedy mieli choć jeden taki model z wyciągarką… 

Defendera w terenie mało co jest w stanie zatrzymać.  Wyposażony w pneumatyczne zawieszenie regulujące prześwit, blokady centralnego i tylnego dyferencjału, reduktor, system All Terrain Response czy kamery monitorujące otoczenie – to wszystko sprawia, że z niejednej opresji jest w stanie wyjść bez szwanku. Nie trzeba już czekać na rolnika. 

Land Rover Defender

Godny następca legendy

Ile w nowym Defenderze jest z terenówki a ile z SUV-a? Dla przeciętnego użytkownika Defender oferuje więcej niż potrzeba. Podczas jazdy w mieście nie skorzystamy ze wszystkich możliwości, jakie daje nam jego terenowa dusza. Jednak jeśli mkniemy komfortowo szosą i natkniemy się na korek, bez żadnych ograniczeń możemy skręcić w boczną, nieutwardzoną drogę. Z pełnym zaufaniem, że bezpiecznie dowiezie nas do celu. 

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|Land Rover Defender|
REKLAMA
REKLAMA

Miasto przyszłości okiem Watchera

Volvo EX30, Noriaki

Miasta to obszary jedne z najbardziej wrażliwych na zmiany klimatu. Są miejscem zamieszkiwania ponad połowy ludności świata, pomimo że zajmują jedynie ok, 3% powierzchni lądowej Ziemi. W sposób znaczący wpływają na środowisko, bo 75% emisji gazów cieplarnianych generowane jest w miastach. I to również w nich boleśnie odczuwamy efekty zjawisk globalnych. Podtopienia, powodzie, susze, wysokie temperatury, silne wiatry, zanieczyszczone powietrze to zjawiska, których doświadczamy każdego roku coraz bardziej dokuczliwie. Jak więc budować miasta zdrowe, bogate przyrodniczo, przyjazne i interesujące dla mieszkańców, a nade wszystko zeroemisyjne?

tekst: Alicja Kulbicka | Zdjęcia: Volvo Firma Karlik, Flickr, domena publiczna

Miasta przyszłości stają w obliczu nieustannych wyzwań związanych z ekologią, mobilnością i kreatywnością przestrzenną przyjazną mieszkańcom. „Muszą być projektowane i budowane tak, by zużywać możliwie mało energii i wytwarzać jak najmniej odpadów. Energia ma pochodzić wyłącznie z odnawialnych źródeł, z możliwością magazynowania. Odpady powinny być w całości przetwarzane, a transport zeroemisyjny. I to wszystko musi być urządzone tak, żeby było nas stać na życie w takim mieście” – to głos ekspertów wybrzmiewający podczas Polskiego Kongresu Przedsiębiorczości. Brzmi utopijnie?

Nowe, stare rozwiązania

W ciągu ostatniej dekady, elektryczne samochody zyskały na popularności, a ich rola w kształtowaniu przyszłości transportu miejskiego jest nie do przecenienia. Zasilane energią elektryczną pojazdy te emitują znacznie mniej szkodliwych substancji niż ich odpowiedniki spalinowe, przyczyniając się do poprawy jakości powietrza i zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych. Jednak napotykają też na opór, nasuwając pytania o bezpieczeństwo, rzeczywistą dbałość o ekologię, zasięg czy brak infrastruktury. A przecież w historii motoryzacji nie są niczym nowym. Andrzej Zieliński w książce „Samochody osobowe. Dzieje rozwoju” pisze, że jednym z pionierów elektrycznych samochodów był Thomas Devenport. Ten Amerykanin szkockiego pochodzenia już w 1834 roku zbudował powóz, który czerpał energię z baterii galwanicznej Volty. Pierwsze sprawnie działające auto elektryczne powstało w 1882 roku, a skonstruowali je Percy i Ayton. Wykorzystywane do zasilania trójkołowca baterie ważyły około 45 kg. Do najważniejszych walorów z punktu widzenia użytkownika należały cicha praca oraz łatwość prowadzenia. Nie bez znaczenia była także dobra dynamika pojazdów elektrycznych. Brzmi znajomo?

Detroit Electric car charging

Street art – sztuka zaangażowana

Jak świat długi i szeroki ludzie przyozdabiali malunkami ściany jaskiń, domów, murów. Stanowiły one komunikat ostrzegawczy, informacyjny czy estetyczny. Dziś różnorodne formy sztuki ulicznej stały się częścią współczesnego krajobrazu miejskiego, nierzadko ewoluując w formę społecznego komunikatu. Dziś murale street artu nie tylko zdobią ściany, ale również niosą ze sobą silne przesłanie społeczne. Artystyczne protesty, manifestacje równości czy nawet komentarze polityczne stają się integralną częścią ruchu street artu. To forma sztuki, która walczy o zmiany i skupia uwagę na problemach społecznych. Odważne, często kontrowersyjne prace Banksy’ego stanowiące komentarz społeczno-polityczny spowodowały, że stał się on dzisiaj jednym z najbardziej wpływowych artystów na świecie. A jego sztuka dzięki inkluzywności porusza globalną publiczność, a on sam często stawia pytania o przyszłość świata. Jego prace – przedstawiające postaci ludzkie, zwierzęta oraz różnorodne symbole w sposób wyrazisty i niezwykle sugestywny – mają potencjał do inspiracji i pobudzenia debaty na ważne tematy dotyczące nierówności społecznej, przemocy czy bezprawia. Czy zatem street art może stać się ważnym głosem w debacie na temat globalnego ocieplenia? Mural Banksy’ego w pobliżu Oval Bridge w Camden Town w północnym Londynie. Prześmiewczy, na wpół zatopiony w wodzie napis brzmi: „Nie wierzę w globalne ocieplenie”.

BANKSY I DONT BELIEVE IN GLOBAL WARMING

Nietypowy mariaż

W odpowiedzi na wyzwania stojące przed współczesnym światem, elektryczne samochody oraz sztuka uliczna, stają się ważnymi elementami transformacji miejskiej. I choć pozornie te dwa faktory nie mają ze sobą styku, marka Volvo udowadnia, że jest inaczej. Aby oswoić i przybliżyć temat elektryfikacji Volvo Firma Karlik połączyła siły ze światem street artu. Owocem współpracy jest unikatowa grafika stworzona dla modelu Volvo EX30, którą zaprojektował poznański street artowiec Noriaki. Samochód zyskał bogatą paletę barw oraz wyraziste detale, co z pewnością przyciąga uwagę. Najbardziej charakterystycznym elementem grafiki jest postać Watchera, który napędza elektryfikację i przygląda się zmianom, jakie zachodzą w motoryzacji. Watcher to postać, która jest motywem przewodnim w twórczości Noriakiego, z głową w kształcie jednego, podłużnego oka, która patrzy, obserwuje, zawsze jednak budzi pozytywne emocje, a można ją spotkać w różnych miejskich przestrzeniach Poznania. I która poznaniakom jest dobrze znana. – Głównym celem projektu było przyciągnięcie uwagi widza poprzez unikatową estetykę. Zależało mi, aby wyróżnić się poprzez futurystyczny design, inspirowany liniami Volvo EX30. Samochód miał być nie tylko źródłem podziwu, lecz także emanować nietuzinkowością. Zazwyczaj preferuję pracę w monochromatycznej palecie, korzystając z kolorów czarno-białych. Jednakże w przypadku tego projektu postanowiłem pójść zupełnie inną drogą, eksponując potęgę kolorów i elektryfikacji, gdyż widzę przyszłość malującą się właśnie w barwach. Na projekcie znalazły się symboliczne elektryczne wtyczki oraz błyskawice, które mają za zadanie podkreślić iskrzący, dynamiczny charakter samochodu – opowiada Noriaki.

Oswoić nieznane

„Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana”. Aktualność tej maksymy Heraklita z Efezu jest uderzająca jak nigdy za naszego życia. Ale de facto nie jest niczym wyjątkowym w skali świata. Ten nieustannie się zmienia, co wymaga od nas nie tylko sprawnego odnotowania, ale także zdolności do adaptacji. Tylko w ciągu ostatnich lat obserwujemy rozwój nowych technologii, medycyny, gospodarki, turystyki i nanotechnologii. Cyfryzacja towarzyszy nam na każdym kroku. Otaczamy się danymi i zmiennymi, które wymagają od nas obserwowania, wnioskowania i elastyczności. Jednym zdaniem funkcjonujemy w świecie zmienności, niepewności, złożoności i niejednoznaczności. Taki świat wymaga od nas elastycznego podejścia, ale także adaptowania się do nieoczywistych wydarzeń. Podstawową kwestią, która pozwoli odnaleźć się w tym niepewnym i zmiennym środowisku jest ciekawość, ale także chęć nieustannej edukacji, analizowania rynku, zgłębiania wiedzy o świecie, motywowania się do nowych aktywności. To definicja postępu. Bez ciekawości, elastyczności i niestandardowego myślenia nigdy nie powstałby telefon, fotografia, wycieraczki samochodowe oraz pewnie nie poznalibyśmy struktury podwójnej helisy DNA. Dziś stoimy u progu kolejnej rewolucji. Samochody elektryczne przynoszą wielką zmianę. Zarówno dla nas, ich użytkowników, ale także dla przestrzeni, w których żyjemy. Bo kto z nas nie chciałby żyć w czystym, cichym i przyjaznym mieszkańcom mieście? Takim, które zgodnie z ideą Smart City 3.0 na pierwszym planie stawia jego mieszkańców, ich inicjatywy, dobrostan i zdrowie, a także współpracę z lokalnym biznesem? Współpraca Volvo Firma Karlik z Noriakim, pokazuje, że to dobry pierwszy krok do oswojenia zmiany, której i tak nie unikniemy.

Alicja Kulbicka

Alicja Kulbicka

Redaktor naczelna
REKLAMA
REKLAMA
Volvo EX30, Noriaki
REKLAMA
REKLAMA