Skip to content

Karol Łapawa | Wypracowałem talent do ciężkiej pracy

Rozmawia: Przemysław Wichłacz

Trenuje boks przez ponad połowę życia. W trakcie kariery sportowej 4 razy zdobył tytuł Mistrza Polski w boksie olimpijskim. Obecnie bokser zawodowy, pasjonujący się wpływem treningu mentalnego na wyniki sportowe. Magister zarządzania na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, nieustannie rozwijający umiejętności przedsiębiorcze.

Bywasz samotny jako sportowiec?

KAROL ŁAPAWA: To jest trudne pytanie, bo jestem człowiekiem nastawionym na relacje z ludźmi i nie potrafię żyć bez kontaktu z innymi. Mam wokół siebie wiele bliskich osób, więc patrząc z zewnątrz można powiedzieć, że absolutnie nie jestem samotny. Patrząc jednak z drugiej strony, w kontekście swoich działań i rozwijania kariery wiem, że jeśli sam czegoś nie zrobię, to nic się nie stanie. Nie będzie treningu, walki, kibica na trybunach.

Ty jednak bierzesz to na siebie. Trenujesz boks – sport indywidualny, co wskazuje na to, że jesteś zależny od tego, co zrobisz wyłącznie w pojedynkę. 

Wchodzę do ringu, mierzę się z przeciwnikiem sam, jednocześnie potrzebuję zespołu. Prawdziwy team, którego wsparcie bardzo mi pomaga i jest dla mnie bardzo istotne. Dbanie o relacje z nimi to jest jedna z rzeczy, która mnie napędza do tego, aby przekraczać swoje granice. Energię biorę od ludzi wokół mnie. Potem jestem w stanie ją skondensować i wstrzelić w rywala.

Karol Łapawa

Zatem w kluczowych momentach masz wokół siebie ważne osoby, a w codziennych działaniach akceptujesz konieczność indywidualnego wysiłku. Zgadza się?

Można tak powiedzieć, bo mimo że potrzebuję bliskich dookoła siebie, to najważniejsze decyzje podejmuję samodzielnie. Kiedy jestem sam, kiedy jestem w podróży, czy kiedy mam czas na przemyślenia, to wtedy to się dzieje. Samodzielność jest zdecydowanie trafnym określeniem.

To powoduje u Ciebie bardzo szybki rozwój, także umiejętności pozasportowych. Jedną z nich jest umiejętność proszenia o pomoc. Uczysz się tego czy już to masz?

Zdecydowanie, proszenie o pomoc to myślę, że jedna z moich mocniejszych stron. Jakkolwiek to nie zabrzmi. To jest trudne, przyznać się przed sobą, że potrzebuję pomocy, a później skierować się do właściwej osoby i powiedzieć wprost „potrzebuję Twojego wsparcia”. Nie jest to łatwe, ale wydaje mi się, że kształtowałem to od dziecka, bo wydawało mi się wtedy, że nie jestem samodzielny i chciałem z tym walczyć. Wyjeżdżałem w tamtym czasie na zgrupowania kadry Polski i po powrocie potrzebowałem wsparcia w nauce od kumpli – prosiłem, choć łatwe to nie było. Tak przełamywałem bariery, a dzisiaj to kontynuuję, aby za chwilę osiągnąć cel sportowy i móc wszystkim, którzy mnie wspierają, zrewanżować się.

Karol Łapawa

Nie czujesz się z tym niekomfortowo? Aby realizować marzenia, potrzebujesz finansowania z zewnątrz i zwracasz się do sponsorów oraz przedsiębiorców bezpośrednio – potrzebuję środków, aby trenować i walczyć.

To nie jest tak, jak pierwotnie Polak postrzega proszenie o pomoc. To nie jest „dojenie”, wykorzystywanie drugiej osoby. To raczej jest tak, że jeśli dana osoba ma zasoby, aby udzielić Tobie pomocy i może jej udzielić, to tak naprawdę jest piękna rzecz. Jeśli możesz komuś pomóc i pomożesz to masz z tego olbrzymią satysfakcję. Drugą stroną medalu jest dług wdzięczności. Ja to czuję w stosunku do wielu osób, które mi pomogły i pomagają. Jak tylko w następnych etapach życia będę mógł oddać tą dobrą energię, to zrobię to w podwójny sposób.

Moment Twojego sukcesu będzie również zwycięstwem ludzi, którzy Cię wspierają?

Tak, czuję się zobowiązany, żeby się rozwijać, zdobywać pasy, medale i wygrywać. Chcę to dzielić ze wszystkimi, którzy są obok mnie.

Mówisz z wielkim szacunkiem o ludziach. Uprawiasz jednak sport, w którym wchodzisz do ringu i chcesz zrobić drugiej osobie krzywdę – tak to może odbierać kibic.

Tak, uważam, że boks z jednej strony jest sportem dżentelmeńskim, a z drugiej strony jest bardzo brutalny i niebezpieczny. Ale żeby wyjść na ring i stoczyć walkę na wysokim poziomie, trzeba się wykazać dużym szacunkiem do rywala oraz szacunkiem do swoich umiejętności i przygotowań. Mierzymy się w ringu z ogromnym strachem. Jest pierwszy gong i rywal chce Ci zrobić krzywdę. Ty również chcesz zrobić jemu krzywdę, ale ostatecznie po końcowym gongu to jestem w stanie policzyć na palcach jednej ręki osoby, które były ze mną w ringu.

Karol Łapawa

Widzę tutaj dżentelmeńskie podejście!

Zdecydowanie. Często stereotypowo boks jest postrzegany jako bandziorski sport i spotykam się z tym. Wyobraź sobie, że jak ktoś mnie poznaje, dowiaduje się, czym się zajmuję to zadaje mi pytanie – mam się Ciebie bać? Odpowiadam na to – wręcz przeciwnie, proszę się czuć w moim towarzystwie bardzo bezpiecznie. Jeśli pojawiłoby się jakieś zagrożenie, to mam umiejętności, aby bronić i zapewnić bezpieczeństwo.

Wrócę zatem jeszcze do kwestii treningu i wsparcia. Jak wygląda Twój dzień? Jest on wypełniony po brzegi treningami?

Zaznaczę w tym momencie, że nic nie muszę, ja tylko mogę, a jakoś codziennie chce mi się wstać i podążać według rygorystycznego schematu. Zaczynam dzień od treningu oddechowego i rozgrzewki ogólnorozwojowej. Później przygotowuję się do pierwszej jednostki treningowej i ją wykonuję. Następnie posiłek, drzemka i kolejna jednostka treningowa. Moje życie jest podporządkowane sportowi. Trenuję w Gostyniu i Poznaniu, kursuję między tymi miastami. Chodzę spać ok. godz. 22:00, więc moje życie towarzyskie musiało ulec zmianie. Moja partnerka wspiera mnie w tych działaniach, ale jest to naprawdę nie lada wyzwanie, aby „dotrzeć się” w relacji, gdzie u jednej ze stron jest taki focus na solidny trening, odpowiednie odżywianie i sen. Pragnę podkreślić, że sen jest w mojej hierarchii priorytetów na bardzo wysokim miejscu. Nie chcę zatracić całego wysiłku treningowego poprzez braku snu.

Masz talent czy jesteś pracowity?

Wypracowałem talent do ciężkiej pracy.

blank
blank

Może cię zainteresować:

Kategorie:

Karol Łapawa | Wypracowałem talent do ciężkiej pracy

Rozmawia: Przemysław Wichłacz

Karol Łapawa

REKLAMA

blank

REKLAMA

blank

Koniec uprawiania sportu – początek dramatu?

Tekst: Przemysław Wichłacz

Moment, w którym dochodzi do Ciebie myśl, że ze sportu, który trenujesz zawodowo nie będziesz (już) zarabiał, jest momentem pełnym emocji. W zależności od indywidualnej historii –i tego czy kończysz długą, uwieńczoną sukcesami karierę, czy też zdajesz sobie sprawę, że nie masz w sobie tyle potencjału, aby zarabiać dzięki sportowi – towarzyszą najczęściej emocje, takie jak: smutek, lęk, strach i niepewność.

Przemysław Wichłacz, rok 2021 vice Mistrzostwo Polski z Lechem Poznań u17
Przemysław Wichłacz, rok 2021 vice Mistrzostwo Polski z Lechem Poznań u17

Z perspektywy czasu, po wielu rozmowach z osobami, które doświadczyły tych uczuć nasuwa się jeden wniosek – nie ma w tym nic złego. Jest to całkiem normalna i zrozumiała reakcja człowieka. Taki stan może chwilę potrwać. Słyszałem nawet historie, że jeden z byłych piłkarzy ekstraklasowych przez miesiąc od zawieszenia butów na kołek chodził w szlafroku i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Domyślam się, że przez ten miesiąc było w jego myślach mnóstwo flashbacków. Pełen mix wspomnień – ważne mecze, historyczne bramki, kluczowe sezony, medale i wyróżnienia przeplatały się z myślami, co dalej? Gdzie będę pracował? Gdzie znajdę, coś co mi sprawia radość? Czy mam jakieś umiejętności inne niż granie i w ogóle jak zacząć zarabiać ponownie dobrą kasę?

2023 rok i seria „Życie na pełnych obrotach” będzie pod znakiem takich historii. Kariera sportowa, piękny sposób na życie i potem… kończy się to w mgnieniu oka i zaczyna „drugie życie”. Życie biznesowe, życie przedsiębiorcy, życie w innym świecie – zmiana o 180 stopni.

Są to inspirujące historie, ponieważ każdemu z nas na co dzień towarzyszą różne emocje, a zestawienie ich z tym jak funkcjonuje człowiek wychowany w sporcie, powoduje, że można zaczerpnąć dla siebie wiele ciekawych przykładów, jak wytrwale dążyć do upragnionych celów, jak radzić sobie z problemami, czy nawet jak łączyć biznes ze sportem i sport z biznesem. Faktem jest to, że w momencie zmian w swoim życiu każdy chciałby znaleźć pozytywne rozwiązania, ale nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że najważniejszym czynnikiem w tej sytuacji jest po prostu głowa.To ona podpowiada najlepsze rozwiązania i kreuje świetne pomysły, jednocześnie to ona powoduje, że stoisz i nie jesteś w stanie znaleźć pomysłu na siebie.

Jakie są zatem konsekwencje, gdy za zmianą trybu życia „nie dojedzie” głowa? Podzieliłbym je na dwie grupy. Materialne i mentalne.

  • Materialne to te, które jesteśmy w stanie zweryfikować w dość szybkim czasie lub te, które namacalnie jesteśmy w stanie zdiagnozować, np.
    • brak dochodu i finansowy pik w dół
    • brak pracy / codziennych obowiązków zawodowych

W przypadku osoby z ekstraklasową historią brak comiesięcznego przelewu nie powinien stanowić problemu ze względu na odłożony kapitał i możliwość zrobienia sobie chwili zawodowej przerwy, to na przykładzie zawodnika, który dopiero, co skończył akademie, zadebiutował ledwo w II / III lidze wygląda to inaczej. Ten margines przerwy jest zdecydowanie krótszy lub go nie ma.

  • Mentalne. Jeśli tego marginesu nie ma lub jesteśmy świadomi, że nie wiemy co mamy w życiu robić to w głowie pojawiają się różne myśli:
    • natłok informacji związanymi z pomysłami na to co dalej
    • świadomość braku wiedzy od czego zacząć
    • brak motywacji
    • świadomość braku umiejętności biznesowych/zawodowych
    • spadek pewności siebie
    • ogólne złe samopoczucie
    • frustracja związana z czasem poświęconym na pracę vs. zarobki (w porównaniu do piłki)

Dodatkowo często zdarza się, że wraz ze zmianą dochodzi do:

  • pogorszenie relacji z najbliższymi
  • wywierania presji ze strony rodziny/bliskich/znajomych, aby „wziąć się w garść”
  • walki z własnym ego. Często pozycja społeczna i przyzwyczajenia byłego sportowca nie pozwala mu zacząć pracy od najniższego stanowiska, a często zmiana trybu sportowca na pracownika tego wymaga.

Finalną konsekwencją może być nerwica, albo nawet depresja, która jak się w wielu źródłach można dowiedzieć jest dość częstym przypadkiem wśród sportowców i ex-sportowców.
Z polskiego świata sportu przykładami osób, które doświadczyły tego stanu to m.in. Justyna Kowalczyk, Marek Plawgo czy Tomasz Smokowski, jednak… seria „Życie na pełnych obrotach”pokaże prawdziwe historie jak skutecznie się przed tym bronić lub przełamywać ten stan. Jak wykorzystać sportowy charakter do zmian w życiu. Pokażą, jak się przebranżowić, jak zmienić swoje nastawienie, jak osiągnąć sukces, czy jak ciężko pracować, aby dojść na szczyt.

Inspirujące historie po to, aby rozmowa z bohaterem dostarczyła jedno zdanie, które zmieni coś w Twoim życiu. Wniesie wartość dodaną do Twoich działań!

Przemysław Wichłacz

Przemysław Wichłacz

Były piłkarz, obecnie przedsiębiorca, www.wichlacz.pl

Koniec uprawiania sportu – początek dramatu?

Tekst: Przemysław Wichłacz

Błażej Telichowski z zespołem podczas turnieju byłych sportowców i przedsiębiorców.

REKLAMA

blank

REKLAMA

blank

Polowanie na emocje

Rozmawia: Michał Gradowski

Zdjęcia: Łukasz Grochala, Mateusz Słodkowski, Sylwia Maksym

W trakcie mistrzostw świata w Katarze, przed i po meczach Polaków, łączenia na żywo z piłkarkami zaproponował TVN 24. Zaszła istotna zmiana w postrzeganiu piłkarek – coraz rzadziej traktowane są jako ciekawostka, a coraz częściej występują w roli ekspertek – mówi Paula Duda, rzeczniczka prasowa reprezentacji Polski kobiet w piłce nożnej.

Od kilku miesięcy przybliżamy naszym Czytelnikom piłkę kobiecą, więc zacznijmy od parytetów: czy w strukturach PZPN znajdziemy wiele kobiet?

PAULA DUDA: Kobiet w PZPN pracuje sporo i sukcesywnie ich przybywa, także na wyższych stanowiskach. Chociażby dyrektorem Departamentu Komunikacji i Mediów jest aktualnie kobieta. Natomiast dla mnie płeć to kwestia drugorzędna. Jeśli ktoś jest dobry w tym, co robi, to według mnie nie ma znaczenia, czy jest mężczyzną czy kobietą. Istotne jest, jakim jest człowiekiem i czy wyróżnia się pasją oraz zaangażowaniem.

Czy, będąc rzeczniczką prasową reprezentacji Polski kobiet w piłce nożnej, zauważa Pani w ostatnim czasie wzrost zainteresowania mediów tą dyscypliną? Jaki czynnik mógłby w największym stopniu wpłynąć na większą popularność kobiecej piłki?

Zainteresowanie kobiecą piłką w Polsce rośnie i to nie jest puste stwierdzenie. Widzimy to w liczbach – stale powiększa się na przykład grono obserwujących nasze profile w mediach społecznościowych, dobre wyniki oglądalności notują w telewizji mecze reprezentacji Polski czy Ekstraligi. A im więcej kibiców i otoczki wokół, tym większe zainteresowanie mediów. Jedno wynika z drugiego. Na pewno proces ten, który wymaga czasu, a także zmiany mentalności społeczeństwa, byłby zdecydowanie szybszy, gdybyśmy częściej bywali w tzw. mainstreamie, ale nie od razu Rzym zbudowano.W porównaniu z sytuacją sprzed kilku lat, zauważam wzrost zainteresowania mediów. Zdecydowanie częściej niż kiedyś odbieram telefony z prośbą o wywiady z zawodniczkami czy panią selekcjoner i to od dużych redakcji. Na przykład teraz, w trakcie mistrzostw świata w Katarze, przed i po meczach Polaków łączenia na żywo z piłkarkami zaproponował TVN 24. Zaszła istotna zmiana w postrzeganiu piłkarek – coraz rzadziej traktowane są jako ciekawostka, a coraz częściej występują w roli ekspertek. To też ważne, żeby przy okazji największej sportowej imprezy na świecie, którą oglądają miliony widzów, w taki sposób tę piłkę kobiecą „przemycać”. To powoduje, że powoli wchodzimy do mainstremu. Wiadomo, że zainteresowanie najbardziej napędziłby sukces sportowy. Ogromnym krokiem naprzód w tej kwestii byłoby otrzymanie organizacji mistrzostw Europy kobiet w 2025 roku, o które Polska się stara. Decyzję poznamy pod koniec stycznia.

17.09.2021 GDANSK POLSAT PLUS ARENA ( POLAND ) PILKA NOZNA KOBIET ( WOMEN'S FOOTBALL ) ELIMINACJE MISTRZOSTW SWIATA ( WORLD CHAMPIONSHIPS QUALIFIERS ) MECZ POLSKA - BELGIA ( POLAND - BELGIUM ) NZ PAULINA DUDEK NINA PATALON PAULA DUDA FOTO MATEUSZ SLODKOWSKI / CYFRASPORT
17.09.2021 GDANSK POLSAT PLUS ARENA ( POLAND ) PILKA NOZNA KOBIET ( WOMEN’S FOOTBALL ) ELIMINACJE MISTRZOSTW SWIATA ( WORLD CHAMPIONSHIPS QUALIFIERS ) MECZ POLSKA – BELGIA ( POLAND – BELGIUM ) NZ PAULINA DUDEK NINA PATALON PAULA DUDA FOTO MATEUSZ SLODKOWSKI / CYFRASPORT

Jakie było najtrudniejsze pytanie, na które musiała Pani odpowiedzieć jako rzeczniczka kadry?

Może nie tyle było to pytanie, co sytuacja, z którą dość często musiałam się mierzyć. Mediów wokół reprezentacji Polski kobiet jest mniej niż przy męskiej kadrze, dlatego zależy mi na tym, aby w miarę możliwości zawsze wszystkim pomóc, umówić wywiad czy nagranie i spełnić każdą prośbę. To jasne, że media są ważne, bo bez nich nikt o nas nie usłyszy. Czasem jednak oczekiwania reporterów bywały zbyt duże, co z pewnością wynika z faktu, że wydawało im się, że przecież to tylko piłka kobieca, tu na pewno można wszystko i że nie ma żadnych ograniczeń, które są bardzo duże w piłce męskiej, jeśli chodzi o aktywności medialne. Raz otrzymałam pytanie, czy możemy zorganizować o konkretnej godzinie trening pokazowy w trakcie zgrupowania, aby ekipa mogła zrealizować dobry materiał.

Było to zgrupowanie przed meczami eliminacyjnymi, o punkty. Nasz sztab szkoleniowy miesiąc wcześniej przygotowuje zawsze szczegółowy plan, ma rozpisany każdy trening co do minuty. Tego czasu na zgrupowaniach zresztą zawsze brakuje. W ciągu 9-10 dni rozgrywamy zwykle dwa mecze, a zajęć treningowych, na których trenerzy mogą popracować z drużyną, jest zaledwie kilka. Takiej prośby na pewno nigdy nie usłyszałby Kuba Kwiatkowski, rzecznik prasowy reprezentacji męskiej. My również pracujemy w pełni profesjonalnie, mamy zawodniczki z najlepszych europejskich klubów. Nie zawsze więc spełnienie każdego życzenia mediów jest realne. Na szczęście takie sytuacje zdarzają się coraz rzadziej w miarę, jak ta piłka kobieca się profesjonalizuje i w miarę, jak media na nasz temat nabierają większej wiedzy i świadomości.

Pracując w Departamencie Sponsoringu i Marketingu PZPN ma Pani pewnie stały kontakt z firmami, które zdecydowały się wspierać kobiecą piłkę. Jakie formy współpracy wybierają najczęściej? Na czym najbardziej im zależy? 

Sponsorami kobiecej reprezentacji Polski są te same marki, co reprezentacji męskiej. I – tak samo jak mówiliśmy o wzroście zainteresowania mediów – tak samo i w tej kwestii dostrzegam progres. Sponsoring żeńskiej kadry nie zamyka się jedynie na wyświetleniu logotypów firm na bandach ledowych. Nasi sponsorzy aktywnie uczestniczą i chcą uczestniczyć w rozwoju i promocji reprezentacji kobiecej. Coraz częściej sami wychodzą z inicjatywami, pytają o różne rzeczy, proszą o zdjęcia zawodniczek z meczów czy zgrupowań w celu promocji w mediach społecznościowych zarówno swoich usług, jak i naszych spotkań. Z pewnością ta kwestia będzie się ciągle dynamiczne rozwijać.

Jedną z Pani pasji jest fotografia. Czy fotografowanie kobiecego futbolu różni się od fotografowania męskiej piłki? Jakie zdjęcia najczęściej można zobaczyć w mediach po meczach piłkarek? Czy wizualna otoczka, fetowanie goli, reakcje kibiców są podobne w przypadku męskiej i kobiecej piłki?  

Często ludzie myślą, że fotografia jest moim głównym zadaniem. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie, bo zdjęcia robię dodatkowo, z pasji i chyba ciężko byłoby mi bez tego żyć. A że przy tym mogę się i spełniać, i promować kobiecą piłkę, a także dawać piłkarkom treści do ich kanałów w mediach społecznościowych, to pozostaje mi się tylko z tego cieszyć. Jest to dla mnie taka dodatkowa frajda i przyjemność, kiedy słyszę, że moje zdjęcia się komuś podobają, kiedy piłkarki udostępniają je na swoich profilach i mnie oznaczają. Czy fotografowanie kobiecego futbolu różni się od fotografowania męskiej piłki? Może trochę. Na pewno przy fotografowaniu piłkarek zwracam większą uwagę np. na ich mimikę twarzy. Wiadomo, że jak się oddaje strzał na bramkę, to ciężko się przy tym uśmiechać, ale staram się, aby zawodniczki wychodziły na zdjęciach jak najbardziej korzystnie. Mało tego, po tylu latach pracy z reprezentacją Polski wiem, która piłkarka jakie pozy lubi, albo która czego na zdjęciach nie toleruje i staram się to szanować. Co jednak wcale nie oznacza, że ignoruję tę kwestię, fotografując męski futbol. Najważniejsze dla mnie i najczęściej wykorzystywane później fotografie to tzw. cieszynki po golach. To akurat od męskiej piłki się nie różni. Radość i emocje to jest to, na co najbardziej lubię „polować”.I zdarza się, że przed meczami rozmawiam o tym z zawodniczkami. One same też często wymyślają, jak będą celebrować zdobytą bramkę, a potem szukają mojego obiektywu, co zawsze mnie niezmiernie cieszy i we mnie samej wywołuje największe emocje. Podając przykład z ostatnich meczów – w październiku w Hiszpanii rozgrywaliśmy towarzyskie starcie z Marokiem. Na zgrupowanie z powodu kontuzji zerwania więzadeł w kolanie nie pojechała nasza topowa zawodniczka, Paulina Dudek. Chcieliśmy ją jakoś wesprzeć, więc na rozgrzewkę przed spotkaniem zespół wyszedł w koszulkach z napisem „Dudi, czekamy na ciebie”. Po rozgrzewce Ewa Pajor poprosiła mnie, abym przed meczem zostawiła obok bramki rywalek jedną taką koszulkę. Kiedy Ewa strzeliła pierwszego gola, pobiegła po nią i zapozowała do zdjęcia z całą drużyną, trzymając koszulkę w rękach. To było coś pięknego. Powstało też z tego idealne zdjęcie. I dla takich momentów warto to robić.

Michał Gradowski

Michał Gradowski

Polowanie na emocje

Rozmawia: Michał Gradowski

Zdjęcia: Łukasz Grochala, Mateusz Słodkowski, Sylwia Maksym

Paula Duda

REKLAMA

blank

REKLAMA

blank

Mindset R.Lewandowskiego inspiracją w biznesie?

Felieton: Przemysław Wichłacz

Grudzień to czas, w którym wymyślamy takie postanowienie noworoczne, aby 10 stycznia móc już je oficjalnie wyrzucić do kosza – prawda czy fałsz? Odpowiedź jest zapewne kwestią „mindsetu”, na który zwracam uwagę. To aspekt, dzięki, któremu Robert Lewandowski może być niewątpliwie inspiracją i zestawienie jego kariery sportowej, do biznesu może okazać się ciekawym porównaniem, które pozwoli wyznaczyć cel realizowany przez 365 dni, zamiast 10!

Choć grupa osób, która wytrwa cały rok jest w mniejszości to są osoby, które to zrobią.To pewna grupa osób, która „idzie pod prąd”. Mam na myśli mikro, małych przedsiębiorców i start-upowców.Zderzają się z kolejnymi przeszkodami regulowanymi przez rząd, jednak wielu z nich mimo to rozwija swoje biznesy, osiąga kolejne sukcesy i inspiruje ludzi do tego, aby robili coś więcej, niż utarty schemat bycia podporządkowanym.

Dlaczego w takim przypadku Robert Lewandowski może być inspiracją w biznesie? Chodzi mi o jego sposób myślenia, o jego „mindset”, który jest olbrzymią dawką motywacji i inspiracji, w jaki sposób można „zdobywać życie”. Budując firmę, start-up, czy rozpoczynając jakikolwiek projekt, to nastawienie do robienia wielkich rzeczy jest kluczowe.

Na początku trzeba otworzyć firmę, zderzyć się z rynkiem, sprawdzić w praktyce jak przyjmie się produkt– Znicz Pruszków. Następnie zrobić kolejny krok. Wejść na wyższy poziom na krajowym podwórku, wypracować i umocnić swojego flagowca – Lech Poznań. Głowa jednak nie powinna zadowolić się tym wynikiem. Nagrody, rekordy sprzedażowe, puchary, wyróżnienia? Tak, świętować i być dumnym, jednocześnie ruszyć po kolejne!

Rośniemy i wychodzimy za granice. Pierwsze kroki, być może niepowodzenia, jednak cały czas dążenie do pierwszych sukcesów poza swoim lokalnym rynkiem i finalne debiutanckie tryumfy – Borussia. Rozwój– poprzeczka postawiona wyżej, kolejne sukcesy, rekordy sprzedażowe i rozpoznawalność na większym rynku – Bayern. Dodatkowo budowaniemarki osobistej, swojego wizerunku, nazwiska i indywidualne osiągnięcia – Lewandowski król strzelców, MVP, piłkarz roku FIFA i UEFA, Złoty But. Wywiady, okładki w największych gazetach, publiczne wystąpienia szkoleniowe, wydanie książki – dokładnie to samo w biznesowym odzwierciedleniu!Jesteśmy zatem na szczycie, na nieosiągalnym dla wielu poziomie i można na tym poprzestać.

To jak? Pilnujemy tego, co już mamy, szukając ekstra okazji na duży dochód? (piłkarska emerytura i kontrakt w USA, w Katarze, w Arabii?) Nie. Wyjście ze swojej strefy komfortu po raz kolejny i wyznaczenie sobie kolejnego wielkiego celu. Tym razem globalnego. Atak na cały świat – transfer do Barcelony w wieku 34 lat. Duże wyzwanie, trzeba budować „coś od nowa”, jednak otwierają się nowe możliwości, jeszcze większe niż dotychczas.

Przemysław Wichłacz

Możliwości, które są widoczne w momencie otwartej głowy i nienasycenia. To właśnie ten głód sprawia, że robimy więcej niż inni, że robimy coś, co jest dla wielu nieosiągalne. Robimy coś, na co ludzie często reagują – „udało mu się, miał dużo szczęścia!”. A to wcale nie chodzi o „udało się” czy też „szczęście”, tylko o sposób myślenia, który prowadzi do sukcesu. To wieczny głód osiągania celu i wyznaczania kolejnego. To chęć zdobywania świata. To właśnie to wyróżnia Lewandowskiego i wielu przedsiębiorców.Chcą czegoś więcej i o ile tak samo jak piłkarze mogą zadowolić się rynkiem lokalnym i sukcesem w swoim mieście, tak Ci, którzy mają mindseta’la Lewandowski nie poprzestaną na tym. Mamy przykłady Polaków, którzy działają w biznesie w podobny sposób – np. Rafał Brzoska InPost.

Po obserwacji tego jak nowe pokolenie przedsiębiorców buduje firmy, jestem pewny, że takich przykładów będzie więcej. Co ciekawe Ci, którzy dzisiaj wywierają na mnie tak duże wrażenie to ludzie, którzy mieli lub cały czas mają coś do czynienia ze sportem. Różne dyscypliny, różne historie, jednak wspólny mianownik sportowego charakteru powoduje, że ten mindset, czyli połączenie głodu sukcesu, dyscypliny, wytrwałości, wizji i planu jest kluczem do sukcesu.

Zapewne czytając ten tekst automatycznie przekłada się go na swój biznes lub na swoją życiową sytuację. W głowie pojawiają się analiza pt. „czy ja w taki sposób działam? Czy zadowalam się tym, co mam, czy też idę krok po kroku, zdobywając kolejne rynki, osiągając kolejne sukcesy?”.

Grudzień to dobry czas, żeby się nad tym pochylić. Kończymy rok, szukamy w głowie pomysłów na postanowienia noworoczne, ale zanim to nastąpi… Weźmy do ręki kartkę papieru, długopis i zróbmy bilans za rok 2022. Podsumowanie i zestawienie tego, w którym miejscu biznesu jesteśmy, zestawiając to za chwilę z tym, gdzie chcemy być.

  • Co osiągnąłem w tym roku?
  • Kogo poznałem?
  • Co zrobiłem?
  • Jakie wyniki osiągnąłem?
  • Jaka była moja efektywność?
  • Jakie aktywa nabyłem, w jakich ilościach?
  • Ile czasu poświęciłem na poszczególne działania?

To tylko kilka pozycji, które można przeanalizować. Mając to na kartce, łatwiej wtedy wziąć drugą, napisać grubymi liniami 2023 i zaplanować działania na zbliżający się rok. Jest wiele metod wyznaczenia celów, jednak tą, którą od lat ja stosuję, to metoda SMART. Określenie celu S – szczegółowo, M – mierzalnie, A – ambitnie, R – realnie, T – terminowo.

Sfera prywatna, biznesowa, edukacyjna/rozwojowa, zdrowotna/sportowa. Robi się z tego solidna mapa. Wszędzie duży cel rozbijany na mniejsze. Wprowadzam również mały detal, który mi osobiście daje wiele korzyści. Do każdego dużego celu wypisuje kilka odpowiedzi na pytanie: CO MI TO DA? Jakie JA korzyści odniosę po zrealizowaniu celu, jak będę się czuł, jakie marzenie zrealizuję, dlaczego to jest dla mnie takie ważne. To powoduje, że w momencie zawahania w trakcie realizacji patrzę na kartkę i myślę – „ok, dlatego to robię!” i działam dalej.

Zatem… Podsumowanie i plan – do dzieła! Ważne jest jednak to, aby zrobić to już, teraz. Wdrażać od zaraz, działać już. Nie od 1 stycznia, bo tak jest najwygodniej. Niech ten 2023 rok będzie wyjątkowy. Życzę Tobie mindsetu Lewandowskiego, dumy z wykonanych w tym roku działań i realizacji wszystkich rozpisanych planów w kolejnym!

Przemysław Wichłacz

Przemysław Wichłacz

były piłkarz, obecnie przedsiębiorca, www.wichlacz.pl

Mindset R.Lewandowskiego inspiracją w biznesie?

Felieton: Przemysław Wichłacz

Przemysław Wichłacz

REKLAMA

blank

REKLAMA

blank

Nina Patalon | Najlepsza wersja siebie

Rozmawia: Michał Gradowski, zdjęcia: PZPN

Dziesięć lat temu Arsene Wenger powiedział, że… za dziesięć lat kobiety w piłce męskiej to będzie normalne zjawisko. Prorokiem chyba tak dobrym jak trenerem nie jest, co nie zmienia faktu, że piłka kobieca bardzo szybko się rozwija, dzięki wielu osobom pełnym pasji i determinacji. Ja traktuję swoją pracę jak misję, ale w tym, co robię nie staram się być doskonała, a jedynie odważna i wytrwała w dążeniu do obranego celu – mówi Nina Patalon, selekcjonerka reprezentacji Polski kobiet w piłce nożnej.

Od marca ubiegłego roku jest Pani selekcjonerką reprezentacji Polski kobiet w piłce nożnej. W przypadku męskiej piłki rola selekcjonera to jednocześnie duża nobilitacja, ale też trudny temat, bo w przypadku niepowodzeń fala krytyki najczęściej zalewa trenera. Czy w kobiecej piłce jest podobnie? 

NINA PATALON: Moim zdaniem wymagania oraz oczekiwania są takie same. Bycie selekcjonerem jakiejkolwiek reprezentacji to ogromna nobilitacja, która pociąga za sobą obowiązki. W tej pracy ważne jest, żeby mieć dystans i jasno określone cele, których weryfikacja powinna opierać się na rozmowie z kompetentnymi partnerami, ponieważ zawsze pojawi się grono niezadowolonych, bez względu na wyniki. 

Na jakim etapie jest obecnie polska kadra? Jakie są jej największe dotychczasowe sukcesy i najważniejsze cele?  

Reprezentacja Polski Kobiet jeszcze nigdy nie brała udziału w turnieju finałowym Mistrzostw Europy czy Świata. Dokonaliśmy tego w reprezentacjach młodzieżowych. Kwalifikacje do zbliżającego się mundialu zakończyliśmy na trzecim miejscu bez prawa awansu, jednak punktowaliśmy najlepiej w historii oraz zbudowaliśmy fundament drużyny, która będzie walczyć o awans na Euro lub, jeżeli otrzymamy prawo organizacji tego wydarzenia, zagra w 2025 roku w finałach. Aktualnie średnia wieku naszego zespołu to niecałe 24 lata, czyli mamy młody skład, który zbiera doświadczenie. Coraz więcej zawodniczek reprezentuje kluby zagraniczne, co też jest nową sytuacją, patrząc z perspektywy wcześniejszych lat. 

Jest Pani jedyną w Polsce kobietą z licencją UEFA Pro, a także koordynatorką szkolenia piłki nożnej kobiet w PZPN. Czy kobiecie trudno przebić się w środowisku trenerskim? Czy kobiece drużyny trenuje się inaczej niż męskie? 

Patrząc wstecz, na pewno nie miałam łatwo i sama zastanawiam się, skąd we mnie tyle siły i determinacji? Na pewno trzeba mieć pasję i nieustający entuzjazm. Wiarę, że to, co robię ma sens i tak naprawdę czemuś służy. Ja traktuję swoją pracę jak misję i powołanie, dlatego ogromne poświęcenie i zaangażowanie pomaga mi w osiąganiu kolejnych celów. Jedno jednak trzeba podkreślić – w tym, co robię nie staram się być doskonała, a jedynie odważna i wytrwała w dążeniu do obranego celu. 

Co do pracy z kobietami, jako ekspert mogę stwierdzić, że – aby osiąganie celów było możliwe – trzeba znać specyfikę pracy z piłkarkami oraz ich potrzeby. 

blank

W ubiegłym roku Helen Lorraine Nkwocha została trenerką jednej z męskich drużyn na Wyspach Owczych – jako pierwsza kobieta w Europie na poziomie najwyższej klasy rozgrywek. Czy Pani zdaniem w przyszłości podobne przypadki będą częstsze? 

Dziesięć lat temu Arsene Wenger powiedział, że… za dziesięć lat kobiety w piłce męskiej to będzie normalne zjawisko. Prorokiem chyba tak dobrym jak trenerem nie jest. Rola kobiet nie dotyczy tylko procesów w sporcie, to zjawisko społeczne i wymaga ogromnych zmian, głównie kulturowych i mentalnych. 

Przez wiele lat była Pani związana z drużyną Medyka Konin – i jako zawodniczka, i jako trenerka. Jakie jest źródło sukcesów tej drużyny? 

Najlepsza w kraju organizacja i zarządzanie klubem w połączeniu z oświatą, co było nowatorskim pomysłem Prezesa Romana Jaszczaka i przyniosło korzyści na wiele lat. Dodatkowo Medyk Konin to klub z tradycjami – znana marka w środowisku i stworzone w nim warunki dawały gwarancję sukcesów na lata. Istotny jest też kapitał ludzki – w Koninie wychowało się lub przybyło do tego miasta mnóstwo ciekawych osobowości, które pozostawiły w klubie dorobek piłkarski, trenerski czy po prostu pracę na rzecz klubu. Myślę, że „ludzie” to słowo klucz.  

Kto ze świata trenerek i trenerów jest dla Pani największą inspiracją?

Trudno wymienić jedną osobę czy stworzyć grupę takich nazwisk. Mam to szczęście, że na swojej drodze spotkałam mnóstwo inspirujących osób, co pomogło mi stać się najlepszą wersją siebie i wierzę, że nadal będę miała przestrzeń i wiarę, że spotkam kolejnych. Jako człowiek i trener z bogatym doświadczeniem, mimo młodego wieku (śmiech), mogę podpowiedzieć, że czasem warto zobaczyć mecz żaków lub orlików, bo wbrew pozorom to może być w niektórych momentach największym źródłem inspiracji. 

Michał Gradowski

Michał Gradowski

 

Nina Patalon | Najlepsza wersja siebie

Rozmawia: Michał Gradowski, zdjęcia: PZPN

PD1_8394

REKLAMA

blank

REKLAMA

blank

Cezary Kulesza | Kobiecy futbol – praca u podstaw 

Rozmawia: Michał Gradowski 

W Hiszpanii mecze kobiecej FC Barcelony w Lidze Mistrzów oglądało z trybun ponad 90 tys. kibiców. W Polsce kobieca piłka nie jest oczywiście tak popularna, ale ciężko pracujemy nad tym, by już za kilka lat mieć powody do zadowolenia, zarówno jeśli chodzi o szkolenie i wyniki, jak i obszar marketingowy. Naszym największym celem sportowym jest występ na mistrzostwach Europy w 2025 roku, o których organizację się staramy – mówi Cezary Kulesza, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. 

Czy znajduje Pan czas, żeby na żywo obejrzeć mecz np. Ekstraligi Kobiet? Czy spośród kobiecych drużyn piłkarskich ma Pan swoją ulubioną?

Kiedy tylko mogę, staram się śledzić rozgrywki kobiet. Jako prezes PZPN mam bardzo dużo obowiązków, ale jestem na bieżąco z wynikami naszych zespołów. W nadchodzącym sezonie z pewnością pojawię się na meczach Ekstraligi. Jeśli chodzi o ulubioną kobiecą drużynę, to zdecydowanie jest nią nasza reprezentacja!  

W rankingu FIFA Kobiet nasza reprezentacja była w czerwcu na 33. pozycji. Czy mamy potencjał, aby zbliżyć się do światowej czołówki? W jakiej perspektywie to realny cel?  

Czeka nas jeszcze dużo pracy u podstaw, by krok po kroku poprawiać swoją pozycję w rankingu. Potencjał z pewnością jest, mamy kilka zawodniczek na wysokim, europejskim poziomie. Myślę chociażby o Ewie Pajor i Katarzynie Kiedrzynek z Wolfsburga czy Paulinie Dudek z PSG. Realnie powinniśmy walczyć o awans do drugiej dziesiątki rankingu, natomiast to cel długoterminowy, kilkuletni. Jestem bardzo zadowolony z pracy, jaką przez ponad rok wykonała z zespołem Nina Patalon. Zbudowany został szkielet tej drużyny, wykonana odpowiednia selekcja zawodniczek. Stawiamy na pracę od fundamentów, nie zapominając o celach sportowych. Największym z nich jest występ na mistrzostwach Europy w 2025 roku, o których organizację staramy się jako PZPN. To również niezwykle ważny aspekt mający na celu promocję dyscypliny. 

blank

Jakie zagraniczne federacje warto naśladować, jeśli chodzi o rozwój piłkarstwa kobiecego? 

Patrząc na ranking FIFA, zdecydowany prym w piłce kobiecej wiodą takie kraje jak USA, Szwecja czy Francja. Silne są kluby francuskie, niemieckie, hiszpańskie – one zdominowały europejskie rozgrywki w ostatnich latach. Chcemy czerpać najlepsze wzorce, ale zdajemy sobie sprawę, jak dużo pracy czeka nas w tym obszarze. To nie jest kwestia roku czy dwóch.

Zbudował Pan nowoczesną akademię piłkarską w Jagielloni Białystok, od początku swojej kadencji Prezesa PZPN stawia Pan na rozwój szkolenia młodzieży. Na jakim etapie jesteśmy pod tym względem w Polsce w przypadku piłkarstwa kobiecego?  

Mamy dużo pracy w tym względzie, warto jednak zwracać uwagę na pozytywne aspekty związane ze szkoleniem młodych zawodniczek. Powstają kolejne żeńskie zespoły przy największych polskich klubach, w nadchodzącym sezonie taką drużynę będzie miała chociażby Pogoń Szczecin, dysponująca znakomitą bazą treningową. W akademiach piłkarskich coraz częściej tworzy się drużyny dla dziewcząt, czasem na wczesnych etapach grają razem z chłopcami, co również wspomaga ich rozwój. Jestem przekonany, że następujące, pozytywne zmiany przyniosą owoce w niedługiej perspektywie.

Co może w największym stopniu przyczynić się do wzrostu zainteresowania zawodniczek piłką nożną? 

Zwróciłbym uwagę na dwa elementy. Pierwszym z nich jest generalne zainteresowanie piłką nożną w Polsce i otwarcie się na szkolenie juniorek, o czym przed chwilą wspomniałem. To powoduje wzrost zainteresowania futbolem u dziewcząt, stwarza im możliwości rozwoju. Druga kwestia to przykład naszych najlepszych zawodniczek, które mogą być wzorem do naśladowania dla młodych piłkarek. Oczywiście sukcesy naszej reprezentacji kobiecej również mogą być takim dodatkowym bodźcem. Wiemy natomiast, jaki jest nasz obecny pułap, dlatego każda wygrana z faworyzowanymi rywalkami czy awans na duży turniej będzie powodem do dużej satysfakcji i z pewnością jako PZPN będziemy starali się wykorzystywać takie sukcesy w celu promocji dyscypliny w Polsce.

Czy wiadomo jakich odbiorców przyciąga kobieca piłka nożna? Do jakich grup docelowych mogą trafić przedsiębiorcy, którzy zdecydują się na wspieranie tej dyscypliny?  

Kobiecy futbol ma swoją niszę w naszym kraju. Jest coraz więcej osób interesujących się rozgrywkami, media bardzo chętnie relacjonują mecze kobiece, czego najlepszym przykładem jest „opakowanie” trwających obecnie ME w Anglii. Mecze są transmitowane w Telewizji Polskiej, największe portale szeroko opisują zmagania zawodniczek. Rozwój marketingowy piłki kobiecej na świecie w ostatnich latach jest widoczny gołym okiem. Zachęcam przedsiębiorców do inwestycji w sponsoring piłki nożnej kobiet, bo to bardzo ciekawa nisza, którą można odpowiednio wykorzystać. Oczywiście mówimy o zainteresowaniu globalnym czy też w poszczególnych krajach, jak chociażby w Hiszpanii, gdzie mecze kobiecej FC Barcelony w LM oglądało z trybun ponad 90 tys. kibiców! To imponujący wynik. W Polsce kobieca piłka nie jest oczywiście tak popularna, ale ciężko pracujemy nad tym, by już za kilka lat mieć powody do zadowolenia, zarówno jeśli chodzi o szkolenie i wyniki, jak i obszar marketingowy. 

Cezary Kulesza | Kobiecy futbol – praca u podstaw 

Rozmawia: Michał Gradowski 

Cezary_Kulesza2

REKLAMA

blank

REKLAMA

blank

Kasia Zillmann | Nigdy nie akceptuj cudzych ograniczeń

Rozmawia Filip Olczak, Zdjęcia: Maciej Sznek – Escargofoto

Mówią „nigdy nie akceptuj cudzych ograniczeń”, a Kasia Zillmann jest tego najlepszym przykładem. Zdobyła tytuł Mistrzyni Świata, sięgnęła również po srebro na Igrzyskach Olimpijskich, pokonała niejedną granicę. Poznaliśmy się na premierze Porsche Macan III generacji w Porsche Centrum Poznań, gdzie nie omieszkałem zaprosić ją do wspólnego stołu i rozmowy.

Dlaczego wioślarstwo? Skąd wzięło się Twoje zamiłowanie do akurat takiej dziedziny sportu?

KASIA ZILLMANN: Odkąd pamiętam kocham wysiłek fizyczny, a wioślarstwo to suma zdarzeń, przypadków i chęci wielu osób, które widziały we mnie sportowy potencjał.

Wioślarstwo to przede wszystkim silna psychika. Dyscyplina sportu, w której wygrywa się z samym sobą. Z każdym chwytem można stać się skuteczniejszym lub robić regres. Wszystko zależy od sposobu podejścia, od tego, jak poukładamy sobie pewne sprawy w głowie. Nie mówię tutaj, że opanowałam to wszystko do perfekcji. Bez przerwy dążę do tych paru chwil na łodzi, gdy czuję, że wszystko dookoła jest tak, jak być powinno. Szum wody i znikome zmęczenie mimo ogromu siły, którą w to wkładasz. Tak zwane flow.

Wioślarstwo to konkurencja olimpijska, a medal na Igrzyskach od zawsze był moim największym marzeniem. (śmiech)

Jak musiałaś przeprojektować swoje życie, co musiałaś poświęcić, odpuścić?

K.Z.: Moje życie nie było jakoś zbytnio zaprojektowane. Nie czuję, że to był rodzaj poświęcenia. Może bardziej potraktowałabym to jako filtr, przez który parę osób nie przeszło i zniknęło z głównego nurtu mojego życia. 

Zmieniłam swoje życie od podstaw, chociaż lubię swój mały chaos (śmiech) i doskonale się w nim czuję, więc mój projekt jest raczej wolną improwizacją. 

Kasia Zillmann

Co czuje młody człowiek, kiedy staje się wicemistrzem olimpijskim?

K.Z.: Że nie jest już taki młody! (śmiech)

Medal był zwieńczeniem lat pracy, ale w momencie zdobywania medalu myśli się prosto: „mamy to”, „zrobiłyśmy to” i tak przez pierwsze kilka dni. Radość, euforia, spełnienie, proste szczęście. Później dociera trochę więcej. Wydaje mi się, że ja dalej lecę jeszcze na tych endorfinach z 28 lipca. (śmiech) Uczucie nie do opisania. Według mnie jest to zwrot za wszystkie cierpienia związanie z trenowaniem i nadpłata na kolejne lata ciężkich treningów. Co czuję teraz? Że chcę więcej!

Jak wygląda typowy dzień Kasi Zillmann? Wiem, że czasami nie jest lekko…

K.Z.: Jest uzależniony od okresu treningowego. Jesienią czy zimą – tak jak teraz – spędzamy długie godziny na budowaniu bazy tlenowej pod sezon. Przeważnie wykonujemy długie wysiłki o niskiej intensywności. Jeździmy na rowerze, biegamy, pływamy w basenie, trenujemy na nartach biegowych. Wszystko co poprawia naszą kondycję. Na wodzie spędzamy więcej czasu, szlifując technikę, a na siłowni budujemy masę mięśniową. Przedstawiając przykładowy dzień na zgrupowaniu to: 

rozruch przed śniadaniem na wodzie lub zajęciach prewencyjnych, główny trening przed obiadem oraz uzupełniający trening po obiedzie. Oczywiście życie sportowca to nie tylko treningi. To cała baza higieny życia. Odpowiednie odżywianie, sen. Regeneracja jest tak samo ważna jak wysiłek. 

Poznaliśmy się na premierze Porsche Macan i właśnie tam powiedziałaś, że sportowiec to nie tylko ciało, ale przede wszystkim umysł. Czy uważasz, że Twój trener, przed którym w 100 procentach mogłaś się otworzyć i pozbyć jakichkolwiek blokad, pomógł Ci w osiągnięciu mistrzostwa?

K.Z.: Tak, trener jest ważną osobowością w moim życiu. Uważam, że zaufanie jest ważne w budowaniu wyników. Współpracujemy razem od 2015 roku, znamy zarówno swoje zalety, jak i wady. Śmieszy mnie opisywanie naszej współpracy, bo praktycznie wszystko wygląda na papierze nieskazitelnie, a nie zawsze się zgadzamy. (śmiech) Zdarzają się między nami niesnaski, z których jednak na koniec wychodzimy z humorem. Poczucie humoru jest dla mnie bardzo ważne, żeby nie zwariować.

Kasia Zillmann

Jak teraz wygląda życie wicemistrzyni olimpijskiej? Mam na myśli tak ważny medal i drugi coming out.

K.Z.: Chyba muszę przywyknąć do tego, że pozdrowienia dla Julii to „coming out” dla mediów. A jeśli już przy mediach jesteśmy, to właśnie one są największą zmianą w moim życiu. W zintensyfikowanej postaci. Po medalu i moich pozdrowieniach dla Julii świat mediów oszalał. Musiałam nauczyć się mówić „nie” na wiele propozycji, bo bym zwariowała.  Momentami czułam, że oddaję całą moją energię nieznajomym ludziom. A przecież bardzo chciałam im dać jak najwięcej. Bardzo pomógł mi mój nowy menadżer – Dominik Gorzelańczyk, który poukładał mi sprawy związane z mediami. 

A co do medalu? Fajna jest ta świadomość, że ten medal jest ze mną, daje mi siłę na wszystkie nowe wyzwania i jest w przenośni takim mikrofonem do świata. Wiem, że ludzie mnie słuchają. Mam zamiar to wykorzystywać w ważnych dla mnie kwestiach, ale utrzymując równowagę i nie zapominać, że przede wszystkim jestem czynnym sportowcem i nie powiedziałam ostatniego słowa.

Czyli nie czujesz się aktywistką?

K.Z.: Częściej muszę podejmować dyskusje i rozważania na tęczowe tematy, bo do niedawna zajmowałam się tylko sportem i na tym koncentrowało się moje życie. Teraz też mam zamiar zajmować się sportem. Nie zamieniam wiosła na flagę. Mimo tego że zostaję przy wiosłach, cieszę się, dając przykład czy motywację innym ludziom. Wiem, że potrzebne są takie osoby, z którymi możesz się identyfikować. Sama dorastając, szukałam książek do czytania i osób do obserwowania, z którymi mogłabym się identyfikować. Jak wiemy, w Polsce jeszcze niedawno bardzo trudno było kogoś takiego znaleźć. W magazynach czy telewizji nie poruszano tęczowych tematów, a jeśli już to w sposób niezgodny z prawdą. Fajnie, że mogę otwarcie o tym powiedzieć, ale nie nazwałabym się „aktywistką”. Jest w Polsce wiele świetnych osób, które robią to z pasją i chwała im za to, bo dzięki temu nam – pozostałym jest lepiej.

logo Poznański prestiż

Filip Olczak

Kasia Zillmann | Nigdy nie akceptuj cudzych ograniczeń

Rozmawia Filip Olczak, Zdjęcia: Maciej Sznek – Escargofoto

Kasia Zillmann

REKLAMA

blank

REKLAMA

blank