Jestem naprawdę on tour. Bycie w drodze to moja pasja

Aneta Barczyk|Aneta Barczyk|Aneta Barczyk

Był rok 2015, luty, kiedy po raz pierwszy pokonałam dystans 50 km, aby dotrzeć do miejsca docelowego– Gródka nad Dunajcem. Minęło 7 lat, a ja nadal przemierzam tę samą odległość z domu do pracy i trudno mi sobie wyobrazić, że mogłoby być inaczej. Jestem od zawsze on tour, zakochana w podróżach, realizuję swoje pasje i marzenia. Po wielu latach nadal uwielbiam ten czas spędzony sam na sam ze sobą w samochodzie. Dzięki temu wysłuchałam niezliczonej ilości audiobooków, podcastów. Za mną setki godzin słuchania ulubionej muzyki. Staram się każdą minutę w aucie maksymalnie wykorzystać:na przemyślenie ważnych spraw, na rozmowy z bliskimi, umówienie wizyty u lekarza, ale też na zaplanowanie popołudniowych zakupów.
W Heron Live Hotel, gdzie pracuję jako manager Recepcji i Live SPA, codziennie witam gości, którzy docierają do nas po dłuższej lub krótszej podróży. Cieszy mnie to, lubię z nimi rozmawiać, jestem ciekawa ich wrażeń. Podróżnik podróżnika rozumie.
Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z projektem #byckobietaontour pomyślałam, że to hasło pasuje do mnie idealnie, bo moje życie to ciągła droga: do spełniania swoich marzeń, realizacji planów zawodowych, droga do odkrywania samej siebie.Dla mnie to hasło oznacza też odwagę, a tej mi w życiu nie brakowało. Na przekór wszystkim wybrałam studia w Kielcach, kiedy inni wybrali piękny Kraków. Podczas wyjazdów studenckich pracowałam w Grecji, Turcji, Anglii, we Włoszech. Przeżyłam też wiele przeprowadzek, bo moim rodzicom również odwagi nie brakowało, aby ryzykować i szukać lepszego miejsca na świecie.
Projekt #byckobietaontour to dla mnie przede wszystkim droga do poznania kobiet, z jednej strony bardzo podobnych do mnie, ale z drugiej też tych zupełnie ode mnie różnych i tym bardziej mnie fascynujących. Każda nowo poznana osoba na mojej drodze to nowa historia. Uwielbiam za to ten projekt.Kocham go też za podróżowanie, dzięki któremu na mojej drodze pojawiają się niezwykli ludzie, ciekawi świata, pełni pasji i pozytywnie nastawieni do świata.
Ryszard Kapuściński kiedyś napisał „wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie nieuleczalnej”. Mnie ona też dotknęła. Co roku, wiosną,z mężem i synami wyruszamy do ukochanych Włoch. Uwielbiamy tam spędzać czas, nie tylko ze względu na pyszną kuchnię, ale też z powodu włoskiej radości życia. Poza tym jesteśmy oczarowani ich architekturą.Każdy balkon, okno, wykusz, fontanna zachwycają i sprawiają oczom radość. Nagromadzenie w jednym miejscu tak wielu zabytków i dzieł sztuki oszałamia, a harmonia i piękno, które nam dają, sprawiają, że się uspokajamy, odpoczywamy, zapominamy o niepowodzeniach, gromadzimy siłę na kolejne miesiące.
Podróże mają magiczną moc. Już samo ich planowanie sprawia, że czujemy się szczęśliwi.
Wierzę, że przede mną jeszcze wiele ciekawych podróży, w tym ta z #byckobietaontour, która stała się częścią mojej drogi.

REKLAMA
REKLAMA

Może cię zainteresować:

Aneta Barczyk|Aneta Barczyk|Aneta Barczyk
REKLAMA
REKLAMA

Rzeczy

felieton: Tomasz Sobierajski

Odlot mojego samolotu się opóźniał, a ja z nudów porządkowałem rzeczy w plecaku. Moje myśli uciekły w stronę pytania, które zadała mi Agata przed ostatnią podróżą: „Czemu ciągle podróżujesz z plecakiem? Przecież masz tyle toreb, walizkę na kółkach…”. Nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie. Może chodzi o to, że dobrze się czuję, kiedy „dźwigam” swój dobytek i los na plecach? A może wydaje mi się, że z plecakiem podróżuje się szybciej? Ot wrzucisz wszystko na ramię i biegniesz dalej. A może…

Nagle moje rozmyślania przerwał piskliwy głos, nadający po niemiecku: „O jejku! Ile ma pan rzeczy!”.
Zanim moja głowa zdążyła zareagować, oblała mnie fala wstydu. Poczułem się jak przedszkolak, kiedy wychowawczyni karci go za to, że bawi się zbyt wieloma zabawkami naraz. Uśmiechnąłem się lekko w stronę Piskliwego Głosu, który wydobywał się z ust niezdrowo wyglądającej, chudej blondynki, okutanej w szare szale i dzierżącej w prawej dłoni jutowy worek.

„Przepraszam” – bąknąłem speszony, choć już w momencie, w którym to mówiłem, wydało mi się to niestosowane. Za co ja ją przepraszam?!? Nabrałem powietrza w płuca, regulując oddech i zapytałem, może niezbyt grzecznie: „Ale właściwie, to o co Pani chodzi?”.
Byłem zły na siebie, że dałem się podejść jak sztubak i zły na Piskliwy Głos za to, że zagląda mi do plecaka i wścibia swój ptasi nos w nie swoje sprawy.

„Och, zupełnie o nic. Po prostu ma Pan dużo rzeczy” – Piskliwy Głos już się nie dziwił, on wiedział!!! Czułem, jak krew rozsadza mi aortę. – „A stwierdza to Pani, bo?” – zapytałem, siląc się na grzeczność. – „Bo ludzie kupują rzeczy bez opamiętania!” – Piskliwy Głos lekko przymknął oczy i pomagając sobie lewą ręką, którą niezgrabnie kręcił kółka w powietrzu, zaczął mnie instruować, jak powinienem żyć – „Kupują dla kupowania. Tak jak Pan. Otaczają się rzeczami. Uważają, że rzeczy dadzą im szczęście. A nie dadzą. Ja jestem minimalistką. Nie pozwalam na to, żeby rzeczy zabrały mi moją duszę. Nie wiem, czy Pan wie, ale wystarczy 50 rzeczy, żeby mieć wszystko. Wszyyyyystko! A Pan tu, w samym plecaku, ma pewnie ponad 50!” – zakończyła z triumfem.

Spojrzałem na plecak, potem na Nią. Ciekawe, jak zdążyła to tak szybko policzyć? Miałem dość. Moja granica cierpliwości kończy się tam, gdzie ktoś zaczyna mi mówić, jak mam żyć.

„Droga Pani – zacząłem spokojnie, choć może tylko tak mi się wydawało – pochodzę z kraju pod nazwą Polska. Mam już tyle lat, że zdążyłem jeszcze załapać się na ostatnie lata komunizmu. Czarnego, strasznego czasu, w którym nie było nic. NIC. Nie było tych, tak pogardzanych przez Panią, RZECZY. I ja już raz w życiu byłem minimalistą. Z musu. Z biedy. To mi wystarczy. Dziś, bycie minimalistą, w sytuacji, kiedy można wstać rano, pójść do sklepu dla minimalistów i kupić sobie minimalistyczne życie, zwyczajnie mnie śmieszy. I oburza. I jeśli Pani pozwoli, to zabiorę teraz mój plecak, wypchany mnóstwem RZECZY, udam się do wypasionego samolotu, żeby polecieć do mojego wypasionego życia. A Pani zamiast minimalizmu zalecam zdrowy rozsądek i odrobinę empatii. Uwaga, empatia jest za darmo, nie musi jej Pani kupować. Do widzenia!”.

Tomasz Sobierajski

Prof. Tomasz Sobierajski

Socjolog, wakcynolog społeczny, metodolog, specjalista z zakresu zdrowia publicznego, współautor bestsellerowej książki „Pokolenia”, wykładowca akademicki i maratończyk @tommysobierajski www.tomaszsobierajski.com
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA